Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Kryształowa Rzeka
Autor Wiadomość
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Śro Lip 10, 2019 7:58 pm   

Szkielet zachichotał. Boska klątwa? Z tego co było mu wiadomo, żadnemu Stwórcy nie mógł podpaść z racji bycia dyplomatą odpowiadającym bezpośrednio przed samym Treasoriem, a wszyscy inni "bogowie" których poznawał okazywali się być po prostu parę poziomów rozwoju wyżej od "śmiertelnych" i nie byłoby takiej klątwy, której nie dałoby się rozwiązać. Z pewnością gdzieś jest świat, gdzie każdy wsiur byłby dla mieszkańców innej sfery bogiem.
-Niech będzie. Ale zbierz mnie proszę do worka i wyrzuć za portal, jeśli faktycznie się rozpadnę. - rozłożył kościste ręce na boki -Znajdzie was gdziekolwiek byście byli, a najlepiej jest być w miejscu dobrym do rozmowy. Poproście kogoś o wskazanie kierunku do Jolly Rogera. To niezgorszy bar, dość blisko miejsca w którym wylądujecie.
Gdy goście wyszli, Maks przez chwilę rozważał przerwanie pracy. Gabinet był PRAWIE pełen papierzysk, zwłaszcza teraz gdy cicha nieznajoma dołożyła stos kartek stanowiący transkrypcję przeprowadzonych rozmów na i tak już chwiejną piramidę papieru. Ale...pokój miał być zapełniony. Jeszcze dwie wizyty.
-Następny. - powiedział w końcu podniesionym głosem po upewnieniu się, że zamarł za biurkiem w pozie idealnego biurokraty.

Szczęśliwie dla Desa i jego towarzyszki, wiedząc gdzie się idzie, zejście do portalu faktycznie było łatwo odnaleźć. Minęła chwila, nim znaleźli się praktycznie przed samymi drzwiami.

========================

Lidvina zachowała maskę uprzejmej neutralności, wrzeszcząc w środku. Co ją do cholery obchodzi sytuacja sprzed cholera wie kiedy, która nie aplikuje się zupełnie do sytuacji współczesnej? Kto zaczyna przedstawienie miejsca od opisu historycznego? I co to za przepełnione pewnością siebie stwierdzenie, że resztę usłyszy po negocjacjach? Teraz to ma już gdzieś całe te miejsce, jeśli wysłuchanie jej wiąże się z ryzykiem śmierci ze starości, nawet dla lisza. Bez słowa wyciągnęła rękę i wrzuciła monetę do torby z papierzyskami, zanim gigantyczny szkieletor ją zamknął.

Przewoźnik dobił do brzegu i zgramolił się z barki. Z takiego bliska faktycznie najbardziej przypomniał, czy też przypominała, czarną mumię. Pierwej podszedł do Lidviny, przemawiając głosem który zdawał się rozbrzmiewać w wielu tonach jednocześnie, również nie zdradzając nic o płci posiadacza.
-Opłata za przejazd?
-Tutaj. - stwierdziła lisz, wyciągając monetę w dłoni. Mumia przyjrzała się krążkowi i cicho stwierdziła
-Pod język. Tradycja.
-Przecież to nie ma najmniejszego znaczenia, ty zramolała kupo-
-Tradycja. - powtórzył chodzący czarny jedwab. Kobieta westchnęła dramatycznie i włożyła monetę do ust, która została wyciągnięta przez przewoźnika jeszcze zanim zdążyła cokolwiek zrobić. Splunęła i zaczęła narzekać pod nosem coś o "zawszonych protokolantach", wchodząc na pokład łódeczki. Mumia spojrzała na Vertigo i niemal identycznie jak poprzednią postać zapytała
-Opłata za przejazd?
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Czw Lip 11, 2019 11:51 am   

Gdyby tylko mógł, szkielet na pewno wydałby teraz z siebie bardzo zirytowane westchnięcie. Jedyne, czym mógł je zastąpić to rozczarowane gapienie się na bardkę w milczeniu, nawet, jeśli ta już zwróciła swoją uwagę na przeciwnika. Dopiero po chwili bycia ignorowanym zaczął znów wyciągać wszystko z torby aby znaleźć i wyciągnąć monetę. Niestety, nie-śmierć miała to do siebie, że nie był w stanie znaleźć jej samym grzebaniem dłonią. Kiedy nie ma się skóry, niestety nie ma się też czucia. Musiał znaleźć srebrny krążek wzrokiem zanim go wydobył. Raz jeszcze chowając dokumenty i tym razem zamykając na dobre torbę nim ktokolwiek podrzuci mu coś jeszcze, przyjrzał się otrzymanej zapłacie potrzebnej do przejazdu. Awers i rewers, jakość wybicia, materiał. Dokładny wzór obu stron. Chciał dobrze sobie zapamiętać jak wygląda "oryginał" - tak, by nie dać sobie wcisnąć podróbki. A raczej, by ostrzec później innych, ewentualnych podróżników z Różanego Zamku przed fałszywymi monetami opłaty za przejazd. Jeśli przewoźnik przyjmie zapłatę od niego, szkielet nie będzie miał żadnych problemów z przerysowaniem później całego wzoru do dziennika. Zaleta fotograficznej pamięci.
Słysząc żądania czarnej mumii, znów zaczął żałować, że nie może okazać prawdziwej ekspresji niedowierzania na własnej twarzy. Pod *język*? Tradycja? Dla miejsca, które ponoć jest idyllą dla nie-żywych? To brzmi jak czysta dyskryminacja dla tych, którzy pozbyli się swojego mięsa. Przez chwilę spoglądał tak z góry na przewoźnika, zastanawiając się, jak on to sobie w ogóle wyobraża. Ale z drugiej strony, rozumiał, dlaczego musiał przechodzić przez ten cały absurd - im więcej problemów zakończy teraz, tym mniej przeszkód lub tak uwłaczających jej pozycji sytuacji napotka na swojej drodze jego pani. Nachylił się więc nie wypowiadając ani słowa i rozwarł szczęki, by jedną z dłoni włożyć monetę do żuchwy od spodu i ją tam przytrzymać póki mumia jej nie zabierze. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, wyprostuje się, znów górując nad innymi, rozejrzy raz jeszcze i dopiero potem spróbuje dostać na pokład i znaleźć miejsce które nie będzie zbyt małe.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Czw Lip 11, 2019 5:03 pm   

Po dotarciu na brzeg rzeki, Czarny Feniks przyjrzał się swymi demonicznymi “oczyma” przewoźnikowi oraz łodzi, która miała ich zabrać. Na oko powinni zmieścić się w niej wszyscy oczekujący. Nie było jednak mowy o swobodzie i odrobinie przestrzeni osobistej pomiędzy pasażerami. Teoretycznie mógłby przybrać formę Bestii i dzięki temu zająć całe dostępne miejsce, ale to oznaczałoby konieczność czekania aż zrobi jeden kurs i wróci po niego. Nie chciał sterczeć tyle czasu w tym zimnym, nieprzyjemnym miejscu. Nabrał powietrza w swe ciało przez nos i wypuścił je głośno ustami z towarzyszącym temu głuchym, gardłowym warknięciem.
- Coś nie tak? - Spytała kobieta, choć jej głos był całkowicie obojętny. Mężczyzna wyglądający na nastolatka pokręcił zaraz głową z niezadowoloną miną i odezwał się niegłośno.
- Nie. Nic istotnego. Będziemy płynąć ściśnięci.
- Wybrzydzasz od samego wejścia do ambasady. Nikt cię na siłę tut-
- Dobrze wiesz, że twoje narzekanie nie zawróci mnie z tej drogi. Powiedz lepiej co teraz. Co oni robią? - Przechylił głowę to na jedną, to na drugą stronę przyglądając się Vertiemu wkładającemu monetę od spodu w żuchwę z zaintrygowaniem, które szybko ustąpiło miejsca niepokojowi.
- Moje narzekanie. - Nutka rozbawienia zabrzmiała w głosie nieumarłej.
- Co oni robią? - Powtórzył z naciskiem.
- Rytualna opłata zmarłego za bezpieczną podróż do krainy umarłych. Pamiętasz o dwóch monetach, które miałeś zabrać? Masz je przy sobie? - Spojrzała na Desvena, na co ten odpowiedział zaraz skinieniem głowy. - Włóż teraz jedną do ust. Przewoźnik zabierze ją stamtąd.
- HE?! - Otworzył szeroko oczy i cofnął się gwałtownie o krok jak oparzony. - Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?!
- Jeśli coś ci się nie podoba, zawróć.
Shari wyciągnęła z kieszeni ukrytej w połach sukni małą portmonetkę, a z niej srebrną monetę, którą włożyła do ust pozostawiając na widoku jej niewielki fragment. Czekała cierpliwie na swoją kolei. Desven zacisnął mocno zęby wodząc wzrokiem pomiędzy liszem, a mumią. Zwrócił się w końcu do tej drugiej, odzianej w czarne jedwabie, z wyrazem desperacji powoli malującym się na jego obliczu.
- Dlaczego mam uczestniczyć w ludzkich rytuałach pogrzebowych? Moi pobratymcy nigdy ich nie przejęli...! W czasach, gdy jeszcze żyłem, powszechną walutą nie były nawet monety ze szlachetnych metali. Wszystko można było przeliczyć na ziarna czekolady!
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Czw Lip 11, 2019 10:18 pm   

Moneta była faktycznie srebrna, rozmiarów kapsla od butelki, idealnie okrągła. Jej awers zdobiła pojedyncza, pionowa kreska mająca zapewne zaznaczyć, że ta moneta stanowi jeden czegoś - być może jeden przejazd. Na rewersie zaś znajdowała się podobizna jakiejś koronowanej głowy, otoczona pętla trzech słów powtarzanych w nieskończoność - "Pecunia non olet". Gdy Vertigo się nachylił i uniósł monetę do twarzoczaszki, ta została szybko wyrwana przez mumię. Widać pokazanie braku języka było wystarczające, by tradycja została odstawiona na bok. Gdy jednak wielki szkielet chciał wejść na pokład, przekonał się, że zająłby całą łódkę. Przewoźnik chyba również to sobie uświadomił, bowiem uderzył barkę swoim metalowym odpychaidełkiem i małą łódeczkę zaraz zastąpiła pokaźna tratwa, a Lidvina która wcześniej była usadowione na dziobie nagle znalazła się na samym jej środku, niezbyt zadowolona z pozbawienia jej tego pozbawionego jakiegokolwiek znaczenia zaszczytu.
Gdy Vertigo zasiadał na pokładzie, mumia odwróciła się i bez słowa wyciągnęła monetę z ust Shari i wskazała na pokład. Gdy chodząca czerń podeszła do Desa, wymówiła raz jeszcze frazę
-Opłata za przejazd?
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Pią Lip 12, 2019 9:30 am   

Vertigo zamarł na chwilę w bezruchu kiedy łódź ulegała transformacji. Niezbyt podobał mu się taki czyn bez ostrzeżenia, ale z drugiej strony, teraz przynajmniej nie ma problemów ze znalezieniem miejsca. Po wejściu na pokład, ale zanim jeszcze zasiadł, obejrzał się na kolejną dwójkę przybyszów. Więcej podróżnych. Do tego jeden z nich już zaczyna brzmieć irytująco. Doprawdy, dlaczego musi wybierać się na przeprawę łodzią jeśli byłby w stanie tędy przebrnąć samodzielnie? To miejsce w istocie zdaje się być niewolnikiem "tradycji". W jednym mógł się zgodzić z tą rozszczekaną w kapeluszu.
No nic. Zasiadł mniej więcej w centrum ciężkości tratwy, i wydobył ponownie swój dziennik na zewnątrz. Jak wcześniej, wsunął kościsty palec do oczodołu, by zaraz po jego wyciągnięciu rozpocząć pisanie. Zaczął od uwiecznienia informacji na temat procedury wezwania przewoźnika oraz uiszczenia zapłaty, a potem dopiero przeszedł do wykonania ryciny monety, którą otrzymał. Poświęcił na to sporo czasu by rysunek był dokładny i czytelny, nie jeden raz na pewno sięgając znów po więcej atramentu do własnej czaszki.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Sob Lip 13, 2019 9:25 pm   

Po uiszczeniu rytualnej opłaty, nieumarła czarownica weszła ostrożnie na tratwę, uważając na to by nie wpaść przypadkiem do wody. Mogłaby co prawda osuszyć suknie przy pomocy magii, wciąż jednak miałaby sporo roboty ze zmyciem i ponownym nałożeniem makijażu, czego zdecydowanie wolała uniknąć. Usiadła przekładając nogi na swą lewą stronę i zwróciła się do stojącego wciąż na brzegu towarzysza podróży głosem brzmiącym na znudzony.
- Wsiadasz, albo odchodzisz. Decyduj.
Demon rzucił jej pełne niedowierzenia i wyrzutu spojrzenie. W myślach zaczął już przeklinać chwilę, w której padły słowa i ta kobieta stała się jego przewodniczką. Już teraz chciała zostawić go na lodzie, a nawet nie dotarli jeszcze do Qual'Doman. Dlaczego zgodził się na to wszystko? Mógł przemóc się i przybyć tu ze swoją demoniczną siostrą, Aizhaodrą. Podróż z nią byłaby długą i nużąca, ale nie doszłoby do podobnej sytuacji.
- Nie potrzebuję łodzi. Mógłbym po prostu polecieć wzdłuż rzeki i wylądować na drugim końcu, na długo zanim wy tam dotrzecie. Co miałoby mnie powstrzymać?
- Wszyscy tu obecni w teorii mogliby przyprawić się przez rzekę, a z jakiegoś powodu siedzą na łodzi. Tylko ty robisz problemy. - Subtelnym gestem dłoni wskazała tratwę i siedzące na niej osoby. Desven nastroszył się, zarówno w przenośni jak i dosłownie, by następnie skierować swe spojrzenie i słowa do przewoźniczki, wsuwając jednocześnie dłonie do kieszeni.
- Po dziś dzień powszechnym jest spalenie ciała zmarłego, w chwili gdy słońce chyli się ku zachodowi. - Nie wykonując najdrobniejszego tajemnego gestu, nie wypowiadając żadnego słowa mocy, spowił swe ciało w aurę płomieni, czyniąc to bez najmniejszego wysiłku. Ogień ten nie był naznaczony ani magią, ani boską łaską. Nie był też wywołany siłą umysłu, czy ciała. Była to czysta energia żywiołu, żywiołu stanowiącego nieodłączny element jego samego. Wyciągnął prawą dłoń z kieszeni ku istocie w szatach. Pomiędzy dwoma wysuniętymi pazurami trzymał starą, srebrną monetę za samą jej krawędź. Pragnął zostawić jak najwięcej miejsca na jej złapanie i tym samym zminimalizować możliwość zostania dotkniętym. - Czy to wystarczy?

[ Przewoźniczka przyjrzała się płonącemu. Po chwili skinęła głową i wskazała na tratwę, nie pobierając opłaty. Inna tradycja, inny sposób, najwidoczniej. ]

Desven doświadczył kolejnego miłego zaskoczenia w przeciągu stosunkowo krótkiego pobytu na terenie ambasady. Może to całe Qual'Doman nie było takie złe. Płomienie powróciły do niego tak samo szybko jak się pojawiły. Skinął oszczędnie głową w odpowiedzi na gest przewoźniczki i lekkim krokiem wszedł na tratwę, chowając po drodze monetę na swoje miejsce. Zajął sobie kawałek miejsca możliwie jak najdalej od wszystkich. Świadomość uczestnictwa w rytuale pogrzebowym, jakkolwiek symboliczny by on nie był, wywołał w nim uczucia, które nie za bardzo potrafił nazwać. Był z całą pewnością poruszony w dość pozytywny sposób.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Nie Lip 14, 2019 9:10 pm   

Gdy wszyscy zasiedli na pokładzie, mumia wspięła się na tył tratwy i zaczęła odpychać ją od dna metalowym kijem. Barka ruszyła w drogę, powoli zbliżając się do tunelu w kamiennej ścianie.
-Zaraz, to mogłam się podpalić i też przepływać za każdym razem? Albo posypać ziemią? Czemu nikt- - Lidvina warczała, niezadowolona, po obejrzeniu samospalenia Desa, doznając olśnienia w pół wypowiedzianego zdania -No tak. Ta cholerna wampirzyca. Pewnie chciała sobie ze mnie zakpić.

Gdy łódź została wepchnięta w tunel, wydawać by się mogło, że zatonęła w mroku. Nawet gdyby spojrzeć za siebie, gdzie wcześniej był mały 'port' ambasady, można było dostrzec tylko ciemność przecinaną przez kryształowo czystą, błyszczącą niczym szafiry rzeką. Pojedyńcza, niebieska nić przecinała mrok, ciągnąc się w nieskończoność w obie przed i za pasażerami. Przewoźnik, praktycznie niewidzialny poza trzymanym instrumentem podróży, nawet dla istot obdarzonych darem widzenia w magicznej ciemności, spytał cicho.
-Cel podróży?
-Mnie wyrzuć jak najbliżej położenia kobiety zwanej Yesfir. Jeśli jej tam nie ma, wysiądę razem z ostatnim pasażerem - od razu odparła Lidvina, po czym spojrzała na pozostałych -Powiedzcie jej, gdzie lub w pobliżu kogo chcecie się znaleźć. Im więcej detali tym lepiej. Portów jest sporo i nie mają oznaczeń.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Pon Lip 15, 2019 8:55 am   

Vertigo nie potrafił być poruszony sceną odegraną przez Desvenughortha. Tak bardzo, typowo ludzkie zachowanie było zdecydowanie poniżej jego poziomu zainteresowania, tym bardziej gdy skupiał się na swoim rysunku odzwierciedlającym monetę. "Głupota", pomyślał tylko. Zatrzymywać się z tak błahego powodu jak niewygoda. Wciąż warto jednak zapisać, iż inny rytuał pogrzebowy może zostać zaakceptowany przez przewoźnika. Może, ale wciąż nie posiada oficjalnego potwierdzenia. Usłyszał, że jakieś wampiry mogą być w to zamieszane. Również warte notatki.


A więc jest wiele miejsc docelowych tej podróży. A to oznacza, iż sama podróż już po dotarciu do Qual'Doman jest o wiele bardziej uciążliwa niż to, do czego się przyzwyczaił; inaczej nie byłoby potrzeby na więcej niż jedno miejsce "zrzutu". Warto to również zapisać w dzienniku.
- Posiadłość szanownego Kurzwelta. - Szkielet odparł krótko na pytanie od razu po tłumaczeniach Lidviny. Nie spodziewał się, że będzie potrzebował podać więcej detali - przecież imię kogoś wpływowego powinno być praktycznie tym samym, co dokładny adres. Byłby bardzo zawiedziony, gdyby przewoźnik, dla którego jest to praca, nie miał pojęcia gdzie znajduje się ktoś taki. I byłaby to też paskudna wiadomość do przekazania dalej jego pani - w końcu po to teraz tutaj płynie, by uzyskać środki na możliwość zdobycia rozgłosu i uznania w kolejnym ze światów który poniekąd znany był w międzysferzu już od dawna, ale dopiero teraz tak naprawdę otwiera się na zewnętrzne wpływy.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pon Lip 15, 2019 9:28 pm   

Desven nie skomentował narzekań Lidviny. Jeśli nie próbowała innych sposobów i postępowała tylko według tego, co zostało jej powiedziane i co większość osób czyniła, był to tylko i wyłącznie jej problem. Przechylił głowę zaintrygowany słysząc, że przewodniczka jest w stanie zlokalizować osoby przebywające w danym momencie w Qual'Doman. Nie do końca podobała mu się ta myśl.
- Maks twierdzi, że najlepiej będzie zaczekać na F-Doga w barze o nazwie Jolly Roger. Będę wdzięczny za zabranie nas możliwie jak najbliżej tego miejsca. - Odpowiedział starając się okazać teraz większą uprzejmość przewoźniczce. Nie był pewien czy ma to dla niej jakiekolwiek znaczenie, ale sam czuł się lepiej z tego powodu.
- Ja płynę razem ze skrzydlatym. - Stwierdziła krótko Shari, kątem oka przypatrując się drugiej liszowatej. Imię Yesfir brzmiało podejrzanie znajomo. Czy naprawdę mogła to być ta sama poszukiwana Yesfir, dawna właścicielka niesławnej Yeny, o której słyszała wiele lat temu w Benzor? Mogła to być najzwyczajniejsza zbieżność imion. Czy mógł to być tylko przypadek?
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Wto Lip 16, 2019 10:33 pm   

Przewoźnik nie uraczył żadnej z tych odpowiedzi jakimkolwiek komentarzem, odpychając się tylko monotonnie od dna rzeki. Dla tych, którzy wciąż mieli zmysł czucia (a tych było całe sztuk jeden, pod postacią Desa) od rzeki biło lodowatym wręcz chłodem. Po paru chwilach jednak, łódź wypłynęła z ciemności i przybiła do portu. Wody strumienia wpływały do małej, wykutej w czarnej skale zatoczki, wyłożonej gładkimi, rzeźbionymi płytkami na których tu i ówdzie leżała jakaś beczka, skrzynia, ludzki szkielet czy kawałek liny. Całość tego wciąż znajdowała się w zamkniętej jaskini, jednak jej sklepienie znajdowało się wysoko, wysoko nad wszystkimi, tak wysoko że można byłoby pomylić je z nocnym niebem gdyby prawdziwe gwiazdy świeciły wszystkimi kolorami tęczy, tak jak tysiące kryształów które oświetlały w tej chwili grotę.
Do portu przybitych było parę statków, czy raczej wraków patrząc po zerwanych żaglach i zbutwiałych deskach. Na suchym lądzie zaś znajdował się istny kalejdoskop architektury - każdy budynek zdawał się pochodzić z innej kultury lub epoki. Duże i małe, drawniane, ceglane czy z tworzyw sztucznych, domy te bez ładu i składu tworzyły dżunglę uliczek i zaułków, które zapewne można było nazwać dzielnicą portową. Ołowiany drąg przewoźniczki wynurzył się z wody, skierowany w stronę tego chaosu, wskazując uważnym (Wzrok, przynajmniej 2 stopnie sukcesu) neonowy, fioletowo-czerwony szyld przedstawiający czaszkę i dwa skrzyżowane piszczele.
-Jolly Roger. Przybytek należący do wampira Kurzwelta. Obecne miejsce przebywania kapłanki Myrkula znanej jako Yesfir. Jolly Roger. An establishment owned by the vampire Kurzwelt. Current location of Myrkul's cleric known as Yesfir. Jolly- - czarna mumia kontynuowała, przemawiając w setkach języków, aż każdy załapał wiadomość i zszedł z tratwy. Lidvina nawet nie czekała na wersję językową którą zrozumie, zsiadając z pokładu gdy tylko usłyszała 'Yesfir'.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Pią Lip 19, 2019 10:34 am   

Vertigo uniósłby brwi, gdyby mógł. Tak dawno nie przebywał poza rejonami Xantesy, że już niemal całkiem zapomniał o tym, że na świecie mogą istnieć różne wersje komunikacji werbalnej. Całe szczęście, jego znajomość języków w zapomnienie nie popadła jako, że był w stanie zrozumieć większość słów wypowiadanych przez mumię. Został na pokładzie barki tak długo, jak tylko mumia przemawiała. Zapisywał w dzienniku wszystkie języki, których ta używała, a które sam rozpoznawał. Na sam koniec powstał, skłonił się nisko w podzięce za przejazd i wkroczył na molo.
Tak, jak się spodziewał. To miejsce jest zdecydowanie bardziej obskurne ze swoimi drogami od tego, do czego przywyknął. W drodze na stały ląd szukał jeszcze, choć z nikłą nadzieją, znaku który być może wskazywał drogę do posiadłości Kurzwelta. Jeśli jednak niczego takiego nie odnajdzie, cóż - wychodzi na to, że będzie musiał kogoś zapytać o drogę. A do pozyskania wszelkich informacji, nie tylko na temat lokalizacji, najlepszym miejscem w zasięgu jego wzroku będzie właśnie bar. Poprawi więc swoje buty, umieści dziennik ponownie w torbie i skieruje swoje kroki w kierunku szyldu Jolly Rogers. Nie bawi się w pukanie, po prostu wchodzi do środka, prawdopodobnie pochylając się mocno by zmieścić się pod progiem.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pią Lip 19, 2019 6:06 pm   

Demon kierowany odruchem nastroszył pióra czując jako jedyny przenikliwy chłód, nim jednak zdecydował się zaradzić temu przy pomocy magii, wyłonili się z ciemności i dotarli do portu. Powiódł spojrzeniem za metalowym drągiem mumii i podniósł się energicznie słysząc już samo “Jolly Roger”. Jego nadludzko bystre spojrzenie bardzo szybko pomogło mu dojrzeć wyróżniający się w chaosie szyld, który uznał za cel swej podróży
- Otiacicoh. Ximehua! - Zawołał tym samym melodyjnym akcentem, którego używał wcześniej. Był to język do dziś używany przez tonalli w Nefer’Huah, zaś poza jej granicami znany był jako język rdzennych mieszkańców Ameryki Środkowej - nahuatl. (Vertigo za to mógł zrozumieć znaczenie tych słów jako: “Dotarliśmy. Wstawaj!”)
- Ćwierkasz, Desven. Nie jesteśmy już w Xantesie. Mów normalnie. - Stwierdziła nieumarła w języku uznawanym w wielu światach i sferach za język wspólny, zwanym również angielski. Wstała niespiesznie wygładzając suknie i zeszła na ląd. Desu przeszedł po chwili milczenia płynnie na “wspólny”.
- Jesteś ignorantką. Egzystując od tak długiego czasu powinnaś znać wszystkie powszechnie używanie języki. - Westchnął z irytacją oglądając się na przewoźniczkę wałkującą swoją formułkę w kolejnych językach, a następnie ponownie na Shari unosząc sugestywnie brew.
- Wiesz już co chcesz przekazać F-Dogowi? - Zmieniła szybko temat.
- Nie. Nie zdążyłem się zastanowić. Chodźmy do tego Jolly’ego Rogera. Chce go wpierw zobaczyć.
Oboje bez dalszej wymiany słów pomiędzy sobą, skierowali się do wspomnianego przybytku.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Pią Lip 19, 2019 10:43 pm   

Mumia kontynuowała swoje ogłoszenia dość długo, patrząc wyczekująco na Vertigo. Wpierw był język polski, potem angielski, rosyjski, nahuatl, niemiecki, faerunowy othchłanny, jamajski angielski, orthlandzki,suahili, hiszpański, japoński...i tak dalej, dopóki wielki pasażer nie opuścił tratwy. Wszystkie języki były wymówione z idealnym akcentem i bez naleciałości których można oczekiwać u poliglotów.
Po zejściu na suchy ląd nie doszukał się żadnych znaków, uliczki były jednak pełne przechodniów, bardziej lub mniej materialnych. Tak się akurat składało, że jakiś duch akurat podleciał do trójki która wcześniej zeszła z łodzi, w uliczce pomiędzy ceglanym magazynem rodem z filmów noir a długim domem, typowym dla wielu kultur o niskim poziomie zaawansowania technologicznego, takimi jak Orlanthczycy w jednej z transmitowanych gier poszukiwanego F-Doga. Zjawa przypominała bardziej obłok dymu w kształcie wielkiej twarzy niż ludzką sylwetkę i jęczała przeraźliwie z każdą głoską.
-Hejjjjjjjjjjjże podróóóóóóóóóóżni. Szuuuuuuuuuukaaaaaaaaaaaaacie moooooooooże przewoooooodnika? - przeciągał jęczącym głosem, mówiąc po angielsku jak przystało na kosmopolitę.
Lidvina bez słowa minęła go i poszła dalej.

[ Shari przystanęła na krótką chwilę, obrzuciła zjawę oceniającym spojrzeniem, wykrzywiła kącik ust w niesmaku i wykonała zbywający gest dłonią.
- Poszukaj kogoś innego. - Ruszyła za demonem, który nawet nie zatrzymał się zostawiając ją nieco w tyle. ]


-Teeeeż sięęęęęę pieeeeeerdoooooool - dało się usłyszeć zza pleców, gdy trójka turystów zupełnie zlała ducha.

Cała trójka nowo przybyłych po chwili znalazła się u bram Jolly Rogera. Wbrew temu czego można było się spodziewać po nazwie, nie przypominał on speluny rodem z XVIII wieku, gdzie gra rozstrojony akordeon a wszystkie napoje są jakaś wersją rumu. Zamiast tego, budynek był ceglanym, dwu- lub trzypiętrowym budynkiem który bardziej przypominał fabrykę niż miejsce spotkań i pewnie byłby za taką uważany, gdyby nie jaskrawy neon nad główną bramą i dobywająca się ze środka muzyka która z kolei na myśl nie przywodziła ani piratów, ani fabryk. Ogółem, całość wydawała się być strasznym misz-maszem.
Lidvina pchnęła żelazną bramę do przodu i weszła do środka, nie przytrzymując drzwi pozostałym. W środku widać było chaotycznie porozstawiane, drewniane stoliki, prawi wszystkie w pełni obstawione przez istoty o różnym stopniu cielesności, zgnicia i odzienia. Setki dyskusji trwały w setkach języków, tworząc wyjątkową w swoim rodzaju kakofonię głosów, które w połączeniu z muzyką tworzyły rytm Jolly Rogera, bijące serce baru. W oczy rzucać mógł się zwłaszcza jeden zdaje-się-zombie rozmiarów podobnych do Vertigo, który w kącie siedział na podłodze i żywo gestykulując dyskutował o czymś ze znacznie mniejszymi istotami stojącymi na stoliku. Bar znajdował się hen, daleko, po drugiej stronie przybytku, a Lidvina zaczęła się ku niemu kierować rozglądając na wszystkie strony za wnuczką.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pon Lip 22, 2019 9:56 pm   

Desven zatrzymał się nieopodal ciężkiej bramy, która właśnie zamykała się za Lidviną, wsłuchując się w dźwięki dochodzące z wnętrza budynku z lekko przekrzywioną głową. Trzeba będzie podnosić głos aby móc siebie wzajemnie dosłyszeć, ale dzięki temu istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, iż osoby postronne podsłuchują rozmowę. Odezwał się do swej towarzyszki, gdy ta w końcu dogoniła go ze swoim iście spacerowym tempem chodu.
- Nie spodziewałem się usłyszeć muzyki rodem z epoki cyfrowej.
- Na co liczyłeś? Pirackie szanty?
- Pirackie szanty i muzyka elektroniczna nie wykluczają się wzajemnie. Nie spodziewałem się usłyszeć żadnej muzyki, co najwyżej może jakiś klasyczny instrument. - Otworzył bramę przed nieumarłą zapraszając ją lekkim skinieniem głowy. - Zajmij nam jakieś miejsca. Dołącze do ciebie niebawem.
Nie dopytując o szczegóły, Shari weszła do przybytku rozglądając się za dwoma, a najlepiej trzema miejscami wolnymi tuż obok siebie. Demon w tym czasie ruszył paręnaście, może parędziesiąt metrów dalej skręcając w najbliższą alejkę. Zatrzymał się po paru krokach i wydobył z kieszeni zwitek papieru, który otrzymał wcześniej od Maksa. Nie był pewien jak działa proces wysyłania wiadomości i ile dźwięków z otoczenia jest w stanie wyłapać, dlatego też nie chciał ryzykować by jego słowa zostały zagłuszone przez zgiełk panujący teraz w Jollym. Właściwie nie był już nawet do końca pewien, czy ten świstek rzeczywiście zadziała. Maks zdążył go już okłamać w jednej kwestii. W końcu rozsupłał rzemyk i rozwinął papier zastanawiając się nad treścią wypowiedzi. Coś zwięzłego i krótkiego - “nie więcej niż dwa pełne zdania jednokrotnie złożone”. Podniósł kartkę na wysokość swoich oczu i zaczął mówić do niej, posługując się dalej językiem angielskim.
- Do osoby tytułującej się F-dog od przebywającego w Jolly Rogerze przybysza tytułującego się Desvenughorth. Bardzo pragnę porozmawiać z tobą na temat świata, za który jesteś odpowiedzialny. - Oparł się tyłem o budynek i pstryknął palcami wywołując iskrę, która przeskoczyła na kartkę. Podłożył obie dłonie pod papier, obserwując w skupieniu jak trawiony był przez niewielki płomień. Trwał tak do czasu, aż nie pozostanie z niego nawet popiół.

Tymczasem Lidvina zauważyła w tłumie pewnie nie jedną istotę odpowiadającą opisowi jej wnuczki, która to zwykła “nosić ze sobą kosę i ubierać się w ciemne barwy”. Faktyczna Yesfa zajmowała jeden ze stolików nieopodal baru. Być może kiedyś w końcu zostanie rozpoznana przez swoją babcie.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Sob Lip 27, 2019 3:59 pm   

W alejce między szklanym, bauhausowym biurowcem a wielorodzinnym domostwem w stylu rzymskim, dokument w dłoniach Desa zapalił się zielonym ogniem i w chwila moment obrócił się w dym, który zniknął na wietrze. Ponad to nie działo się nic innego, co sygnalizowałoby, że rytuał się powiódł - żadnych szeptów, wiadomości zwrotnej, błysków światła, magicznych run.

Wewnątrz lokalu, Shari po chwili poszukiwań znalazła wolny stolik - okrągły, zbity z desek, nierówny, któremu za cztery krzesła służyły sześcienne skrzynie. Na boku jednej z nich mogła dopatrzyć się napisu "West India Company". Gdy miała chwilę, by przysiąść, zauważyła, że trzy stoliki dalej na stół wszedł ubrany w bluzę z kapturem i luźne jeansy szkielet, który uniósł dłoń wysoko nad czaszkę (na której zresztą była czerwona czapeczka z daszkiem) i krzyknął:
-Joł joł joł, jestem jestem, kto mnie szuka!? Chcecie gadać o grach, ziom, za postawienie mi kolejki to ci opowiem o całej mojej historii twórczej!
Dwójka duchów którym wszedł na stolik nie wydawała się szczególnie zadowolona.

Lidvina zupełnie zignorowała ten wybuch, idąc od jednej postaci z kosą do drugiej, zmieniając kierunek zawiedziona, gdy była na tyle blisko by rozpoznać czyjeś rysy twarzy i, tym samym, fakt że to nie jest jej najukochańsza wnusia. Krążyła jeszcze tak sporą chwilą, nim zgodnie z oryginalnym planem skierowała się ku barowi i stojącego za nim, humanoidalnego geparda który polerował szklanki, jak na barmana przystało. Zasiadła za barem bez słowa, spoglądając na demona.

================
- Jolly Roger. Một ngôi đền thuộc về ma cà rồng Kurzwelt. Nơi hiện tại nơi nữ tư tế Myrkul được gọi là Yesfir -kontynuowała mumia, w końcu natrafiając na język nieznany Vertigo. Koniec końców, zapisał ponad sto wersji frazy w różnych językach.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8