Firanke
Tygrys
Wiek: 32 Dołączył: 07 Sty 2010 Posty: 643
|
Wysłany: Pon Maj 23, 2011 3:03 am ...
|
|
|
(Klik)
Chłodny wiatr leniwie poruszał firanami w okiennicach zamku Silvaniony. Na środku pokoju stał młody mężczyzna ubrany w niebieski garnitur, na który narzucony był stary, znoszony płaszcz. Spoglądał zmęczonym wzrokiem na szklany stół, na którego blacie odbijało się kilka scen. Co jakiś czas jegomość wzdychał, kręcił głową, po prostu wykazywał oznaki dezaprobaty dla czynności wykonywanych przez jednego z obserwowanych. Z każdą chwilą zdawał się być coraz bardziej zaniepokojony, aż w końcu zamachnął się ręką nad stołem, w ten sposób rozmazując magiczne obrazy.
- Nadal nie czujesz się gotowy, prawda? - usłyszał głos za sobą. W wejściu do pomieszczenia stała wysoka kobieta ubrana w lawendową suknię ozdabianą pąkami róż. Nie wyglądała na zaniepokojoną, raczej na znużoną. Wpatrywała się w rozmówcę jednocześnie bawiąc się włosami, kręcąc loki za pomocą palca wskazującego.
- Niestety. Ale jestem pewien, że niedługo się to zmieni.
- Czyżby? Pomimo przytłaczającej liczby podpowiedzi nie udało ci się dojść do szczęśliwego zakończenia. Miałeś... tyle rzeczy wskazanych palcem. Czy potrafiłeś to wykorzystać? Oczywiście, że nie. Odniosłeś sromotną porażkę. - kobieta oparła się o ścianę i podniosła głowę wyżej, uśmiechając się kpiąco - Porażkę, którą sam na siebie sprowadziłeś. Twój "oponent" nie musiał kiwnąć palcem.
Nie odpowiedział. Nie spojrzał nawet w jej kierunku. Zamiast tego, wpatrywał się w nie ukazujący niczego blat stołu. Widząc brak reakcji dziewczyna kontynuowała wywód:
- Rzucałeś się jak pies na rzucony patyk za wszystkim, co choć odrobinę przypominało naprowadzenie. W efekcie tamta zleciała z drzewa. Myślisz, że czegoś cię ta porażka nauczyła? Śnij dalej. Widzę, jakie masz podejście do aktualnej rozgrywki. Traktujesz swoich sojuszników, pozostałych uczestników gry, jak zwykłe pomoce naukowe. Coś, co zwiększy twoją szansę na wygraną. Nie potrafisz postawić na jakość, więc zaczynasz iść na ilość. No powiedz mi, mylę się?
Jedyną odpowiedzią był szelest powiewających firanek.
- Pozwól, że przypomnę ci 5 kardynalnych zasad Vinaderci. Tych, które sam przekazałeś mi lata temu. Tych, które usilnie próbujesz nagiąć, by osiągnąć to swoje zwycięst...
- Nie potrzebuję, byś przypominała mi moje własne reguły. Przyszłaś tu tylko po to, by się ponabijać?
- Pomyślałam tylko, że przydałoby ci się mała powtórka w tej głupiej walce o nic. A więc, jeżeli nie masz nic przeciwko - zamknij się i słuchaj uważnie. - odpychając się łokciami od ściany ruszyła eleganckim krokiem w stronę mężczyzny. Klasnęła dwukrotnie, a wszystkie światła zgasły. Momentalnie rozległ się dźwięk dzwoneczków, a dookoła, w półmroku utworzyły się półprzeźroczyste sylwetki rozmaitych osób.
- A więc, zacznijmy od początku. (Klik)
Światło padło na jedną z sylwetek.
- Niri Mou. Lat dziewiętnaście. W wieku sześciu lat spadła ze schodów w domu rodzinnym i rozbiła głowę. Przeżyła tylko dzięki temu, że ośmioletni Dieru zaprowadził ją przed oblicze swojego mistrza, który dał jej pieczęć. Choć nie wiem, czy "przeżyła to dobre słowo" - jest zombie. Do tego jej umysł nigdy nie został do końca wyleczony. Jej specjalizacja to ogień. Jest bardzo silna, wytrzymała, a do tego posiada umiejętność zamiany w "iskierkę", która przemieszcza się niesamowicie szybko.
Światło następnie przemieściło się na kolejną osobę.
- Dieru Mondashi. Lat dwadzieścia jeden, otrzymał pieczęć w wieku czterech lat. W chwili śmierci miał ją na sobie siedemnaście lat. Długi okres, prawda? Zastanów się, co Ci to mówi. Kontynuując. Jego specjalizacja to iluzje, preferuje zaskoczenie, raczej nie walczy bezpośrednio. Jest albo piekielnie wytrzymały, albo posiada zdolności regeneracji. Możliwe, że jedno i drugie. Wiernie służy swojemu mistrzowi, jednak możliwe, że tylko w nadziei na to, iż ten wyleczy stan, w jakim znajduje się Niri. Kocha Niri, nienawidzi Naridii. Dość tragiczna postać, nie uważasz? Dalej.
Kolejna osoba została oświetlona.
- Bezimienna panna, któr-
- Ona ma imię.
- Hę?
- Nazywa się Yuu.
- Nazywaj ją jak chcesz. Fakt jest taki, że nie znasz jej imienia. Patrz, nawet takie Kari i Mari znają. A ty nie. Jak mówiłam. Panna bezimienna, która ma szesnaście lat. Pieczęć otrzymała, mając ich trzynaście. Trzy lata to nie za długi okres. Jej wściekle żółte oczy posiadają specjalną moc. Powiedziałabym jaką, ale oboje doskonale ją znamy. A przecież nie chcemy, by ta informacja dostała się w niepowołane ręce, hm? Nie jest lubiana przez Naridię, Dieru ma ją raczej gdzieś tak długo, jak nie wchodzi mu w drogę i robi, co do niej należy. Jej położenie sprawia, że można ją trafnie określić mianem "dziewczynki do bicia". Jej przyjaciółka z dzieciństwa... Furorin. Furorin posługuje się włócznią, bezimienna ją pamięta. Bez wzajemności. Nie miałeś okazji zbyt wiele się dowiedzieć o niej, co? W każdym razie, zna się dobrze z Fyuri, która możliwe, że jest nawet jej mistrzynią. Kto wie? Dal...
- Wystarczy. Wiem o tym wszystkim. Analizowałem tą historię dziesiątki, jeśli nie setki razy.
- Dobrze więc. Wspomnę tylko coś, na co powinieneś zwrócić szczególną uwagę.
Światło padło na dwie stojące obok siebie osoby. Jednak mimo to, ich oblicza dalej pozostały czarne i sztampowe.
- Te dwie osoby wcześniej nosiły pieczęcie. Pierwsza zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Druga w wyniku próby jej zdjęcia. Chcę, byś o nich pamiętał. To, że zginęły w tamtym świecie nie znaczy, że muszą być martwe w aktualnej grze. Ten drugi może być bardzo wartościowym sojusznikiem, mm? Pomyśl o tym.
Pokój powoli zaczął się rozjaśniać. Mężczyzna szybko zdał sobie sprawę z tego, że około dwudziestu sylwetek nie zostało ujawnionych. Jedna po drugiej wszystkie osoby zaczęły znikać. Jego życzenie, by skończyć zostało spełnione. Pomieszczenie wróciło do normy. (Klik)
- Wiesz, że nie lubię być pouczany. Mimo wszystko, dziękuję. Myślałem, że jestem odosobniony w kwestii tej misji.
- Bo jesteś, mój drogi. Wszyscy inni uczestniczą w tym, by się dobrze bawić. Oprócz ciebie. Ty sobie postawiłeś za punkt honoru naprawić swoją głupotę. Ale miną miesiące, jeśli nie lata, zanim dojdziesz do tamtego miejsca. A i tak wątpię, byś nauczył się na błędach. Może do tego czasu zacznij traktować tą grę mniej osobiście?
- Wiesz, że nie mogę tego zrobić.
Rozległo się ciche westchnięcie.
- Warto było spróbować. - dziewczyna odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia. Z każdym krokiem stawała się coraz niższa, jej ciało zaczęło przybierać dziecięcą formę, aż uległa transformacji w ośmioletnią dziewczynkę - Powodzenia. Będzie ci potrzebne, Hamescus.
- Kto by pomyślał, że będzie mi się mądrzyć moja własna uczennica. Mimo wszystko, jestem ci wdzięczny. Do następnego spotkania, Shix.
Dziewczynka kiwnęła głową i zniknęła w korytarzu. Hamescus wrócił powolnym krokiem do stołu i przejechał po nim dłonią, tworząc na szklanym blacie odbicie jednej ze scen.
Za oknem zaczęło leniwie wschodzić słońce.
To, o którego nadejście tak usilnie przyjdzie mu walczyć. |
_________________ Hiroshi Akaru
Arcana: ?
> Karta postaci.
"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN! |
|