Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
[Rozdzial II, Czesc II] - Dolina Czterech Wiatrow
Autor Wiadomość
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Czw Sty 10, 2019 5:53 pm   [Rozdzial II, Czesc II] - Dolina Czterech Wiatrow

Byl juz wczesny wieczor, niebo malowalo sie w kolorach zlota, czerwieni i pomaranczy dzieci zachodzacemu sloncu. Bylo nieco chlodno, zdecydowanie rzesko. Spokojny wiatr kolysal klosami trawy dookola malej, lokalnej gospody w ktorej Jedius zatrzymal sie wraz ze swoja wesola kompania.
Siedzial na drewnianej, podniesionej o pol metra podlodze ganku przed gospoda. Po jego prawicy – Serafina, wesolo machajac nogami. Miedzy nimi byl tylko duzy talerz z pokrojonym na porcje arbuzem.
- Bo widzisz, Suzu zawsze byla taka uparta. Jak jej dalo sie jakies zadanie, to musiala je zrobic i juz. Potrafila sobie przy tym czasem zrobic krzywde. To nie tak, ze robila w kolko to zle, bo ona ma czesto bardzo dobre pomysly, ale sie tak bardzo denerwuje jak jej mowia, ze nie da rady, ze probuje nawet wtedy, kiedy nie ma juz sily. Ciocia zawsze mowila, ze taka ciezka praca to jedno ze znamion wielkosci, ale jak sobie zrobisz krzywde probujac osiagnac jakis cel, to potem juz nie osiagniesz zadnego innego, prawda?
Woda leniwie przelewala sie przez shishi odoshi, ktore co jakis czas, pod jej ciezarem stukalo swoim koncem o kamyki malego stawu, ktory byl wyraznie duma i chluba tutejszej gospodyni. Fioletowowlosa powoli wyciagnela reke w kierunku kolejnego kawalka arbuza, dalej nie odrywajac wzroku od blizej nieokreslonego punktu przed soba.
- Ale nie moge przestac podziwiac jej i Kitaki, bo one to zawsze maja swoje cele, swoje talenty I w ogole sa takie super. Mnie by sie polowy tego co one robia nie chcialo robic. Mowia mi ze wykapana rodzina, ze kazdy z naszego klanu byl potezny lub przeszedl do historii, ale ja chce po prostu podrozowac, cos dobrego zjesc, poznac ludzi… nie rozumiem, po co ta wojna, czemu musimy sie wszyscy nawzajem zabijac? Czy jak sie robisz doroslym to nagle zaczynasz wszystkich nie cierpiec bo sa inni?
Stuk. Shishi odoshi znow opadlo powoli na kamyki. Na galezi pobliskiego drzewa wyladowaly dwa ptaki. Jeden z nich przygladal sie siedzacej parze niewzruszony, zas drugi zaczal podskakiwac dookola niego straszac piorka i wypinajac dumnie swoja piers. Bezskutecznie.
Przez dluzsze kilka chwil poza cwierkaniem zalecajacego sie wrobla I szumem wody w stawie panowala absolutna cisza. W koncu suwane drzwi za wami otworzyly sie - przybysz powolnymi krokami zblizyl sie do was i usiadl obok Serafiny. Mloda dziewczyna o dlugich, czarnych wlosach. Kitaka. Przez chwile tez nic nie mowila, spogladajac na krajobraz. W koncu wydala z siebie krotkie westchniecie i spojrzala w waszym kierunku.
- Spokojnie tutaj, nie? Az ciezko uwierzyc, ze na wschodnich brzegach sie bija. Niech sie tutaj lepiej nie zblizaja, jesli wiedza co dla nich dobre.
- Kitaka, twoja rodzina pochodzi gdzies stad, prawda? - fioletowowlosa zagaila, odrywajac w koncu wzrok od punktu na horyzoncie i patrzac teraz na rozmowczynie.
- Moj pradziadek mial tutaj farme w okolicy. To bylo zanim babcia zostala kunoichi i cala rodzina przeniosla sie do Kumo. Nie zaluje ze to zrobili, ale czasami jak patrze na ta doline to zastanawiam sie czy nie bylo im trudno opuscic tak sielankowego miejsca. Tutaj w kazdy dzien czujesz sie, jakby byl jakis “piknik”.
- Heee… wlasciwie to jestem tu dopiero drugi raz. Za daleko. Gdyby nie ta technika przemieszczenia sie, to droga tutaj zajelaby z dwa tygodnie.
- To nie tak duzo. Nie ruszasz sie specjalnie z poza Kumo, prawda?
- Niestety nie. Chcialabym! … Swoja droga, gdzie Suzu?
- Dalej spi. To jego cwiczenie z rzucaniem zwalilo ja z nog. Mnie z reszta tez!
Wrobelek, zniechecony niewrazliwoscia towarzyszki na jego zaloty, odlecial obrazony. Silny podmuch wiatru zwial kilka lisci z drzew.
- On w ogole zyje?
- Zamyslony jest, Kitaka. Nie widzisz? Ktos taki jak on musi miec wiele na glowie.
- Akurat, jestem pewien ze mysli o zboczonych rzeczach.
Zamrugales. Nie wiedziales nawet kiedy obie staly pochylone po twoich obu stronach, machajac ci dlonmi przed oczami.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Pią Sty 11, 2019 4:53 pm   

Jakim cudem tu może być tak spokojnie? Gdyby nie całkiem realne uczucie znajdowania się właśnie tutaj i właśnie teraz w tym miejscu, uznałbym je za abstrakcję. Wręcz nie do uwierzenia było dla mnie istnienie środowiska, w którym wszelkie troski odchodzą na dalszy plan. W którym można spokojnie pomyśleć o codziennych sprawach, o tym co będzie dalej, o tym co było... W którym można spokojnie pomyśleć. I całkiem się w tych myślach zatracić. Uczucie, przed którym początkowo się broniłem, bo wydawało się tak nienaturalne - bezpieczeństwo. Jestem z dala od prawdziwych zagrożeń. Nikt nie będz... nie powinien mi tu próbować wbić noża w plecy albo poderżnąć gardła. Nie muszę barykadować się w pokoju przed próbą zaśnięcia. Ba, mogę spokojnie wyjść na zewnątrz i zupełnie jak teraz, całkiem utonąć w morzu rozważań, niemal całkowicie nie zdając sobie sprawy z otoczenia.

Co ja właściwie robię w tym miejscu? Jak do niego dotarłem? To samo w sobie wydawało się być jakąś abstrakcją. Ogromną iluzją. W istocie, życie nagle przybrało tak niespodziewany kurs, że wszystko zdawało się wcale nie być realne. W istocie, czy ten świat jest prawdziwy? Czy został stworzony przez kogoś, by mnie omamić? Czy mogę być uwięziony w jakiejś iluzji? Wspomnieniami dobiegłem do Mgłowej rewolucji. Mordy na ulicach, rzeź w budynkach. Nie wiadomo było kto był przyjacielem, kto wrogiem, a kto udawał jedno lub drugie. W takich warunkach dosłownie ktokolwiek lepiej to ogarniający mógł pochwycić mnie w wielkie zwidy, obezwładnić mnie fałszywą historią. Tylko czy iluzja mogła trwać tak długo? Być tak realna, bym czuł w niej ból i zmęczenie, strach... i... inne uczucia? Szczerze, nie miałem pojęcia. Genjutsu było dla mnie szkołą, do której nie tylko nigdy mnie nie ciągnęło, ale nawet nie potrafiłem zrozumieć jej podstaw, takich jak prosty, iluzoryczny klon. Ironicznie, przez ciężkie dzieje, nauczyłem się zakazanej techniki którą potrafię zdublować siebie w pełni, ciało z ciała. Wszystko, by łatać swoje wady. Ech. Niemniej jednak, przejdźmy dalej w tej historii.

Wydostałem się stamtąd. Nie do końca pamiętam nawet jak. Chyba byłem kurierem. Pamiętam wioskę portową. Pamiętałem, że chciałem udać się w góry. Skąd wiedziałem, gdzie znajdę tutaj osadę shinobi? Do jasnej cholery, przecież te miejsca miały być "ukryte". Sama nazwa mogłaby dawać w tym temacie jakąś podpowiedź. W każdym razie, dotarłem tam w końcu. I okazało się, że wcale nie będzie łatwo - zresztą, tak naprawdę wcale się tego nie spodziewałem. Wiedziałem, że wiadomość którą niosłem nie jest dobra i najpewniej jestem wysłany na straty. Przygotowałem się na to, że albo uda mi się przekupić ich informacjami o wiosce Mgły, albo po prostu mnie stracą. Nie do końca jestem pewien, jak to przerodziło się w ten gniew. Nie chciałem tak po prostu zginąć. Stwierdziłem, że prędzej umrę walcząc niż dam się po prostu... Chociaż... nie, nieprawda. To nie było tak samolubne. Jestem całkiem pewien, że tu chodziło o coś innego. Mm... hm.

Teraz jestem tutaj. Chuunin jako nauczyciel. Dobre. Nie potrafię wiązać sznurówek, ale mam uczyć innych jak przetrwać w dzisiejszych czasach. Właściwie to siedząc tutaj mam wrażenie, że nic nie wiem o dzisiejszych czasach. Jestem w jakiejś abstrakcji życia codziennego, gdzie mogę napić się herbaty bez zastanawiania się, czy jest zatruta. A jednocześnie mam wrażenie, że nie wolno mi tracić czujności. Chciałbym zanurzyć się całkiem w tej beztrosce, ale obawa gdzieś głęboko w sercu mi na to nie pozwala. Dwa zupełnie sprzeczne byty walczące ze sobą wewnątrz mnie. Paskudne. I męczące. Tym bardziej, kiedy powinieneś dawać przykład. Tym bardziej, kiedy oczy podopiecznych ciągle na ciebie patrzą. Jeszcze bardziej, jeśli nie wiedzą, czemu nie odpowiadasz. Czasem mam wrażenie, że chciałbym się na czymś wyżyć. Może tego mi brakuje. Pamiętam, jak to wyglądało... "wtedy" nim tu przybyłem. Nigdy nie miałem problemu z zakończeniem czyjegoś życia. Ba, nie robiłem tego z miejsca, zawsze stać mnie było na wymyślenie najbardziej sadystycznego sposobu na podkreślenie swojej wygranej. Czerpałem z tego przyjemność. A teraz? Bałbym się. Z jakiegoś powodu, nie chcę pokazywać się z tej strony. Nie tutaj. Nie przy nich. Coś jest ze mną nie tak, tego jestem pewien. Nie odkryłem tylko jeszcze, czy dotyczy to przeszłości, czy teraźniejszości. Byłem głupi, zapatrzony w siebie, czy jestem głupi, dając się ograniczać czyjejś opinii? Cholera wie. Prawdopodobnie oba. Zresztą, czas pokaże. Mogę wrócić do tego tematu gdy będę miał więcej spokoju. Jak będę sam. I nikt nie będzie próbował mnie budzić.

- Niech śpi. - odparłem krótko. bo nawet nie wiedziałem co więcej mam o tym powiedzieć. Jakie ćwiczenie? Ćwiczenie rzucania? Naprawę mam coraz większe problemy z pamięcią. Powinienem sobie zacząć zapisywać wszystkie rzeczy. Nie jestem jeszcze wcale stary, ale zaczynam tak się zachowywać. Tym bardziej, jeśli mam robić za nauczyciela. Ech. Nie jestem pewien, jak się za to zabrać. Pamiętam... Pamiętam jak próbowały wchodzić po drzewie. Beż użycia rąk, jedynie wykorzystując skupioną Chakrę. Serafinie poszło świetnie. Kitaka dała radę. Ale Suzu nie. I tu się pojawia poważne pytanie - co ja mogę zrobić, żeby jej w tym pomóc? Nie tylko jej, nie tylko w tym. Dowolna sztuka w której nigdy nie miałem żadnych problemów - dotychczas był to dla mnie temat który wykorzystywałem dla własnej przewagi. Jeśli ktoś z mojej grupy nie dawał rady, stawał się najsłabszym ogniwem, które poświęcało się by zdobyć przewagę. Ale teraz? Muszę znaleźć sposób żeby pomóc komuś, kto nie daje rady. Jak? Wszystko odkrywałem sam. Nie potrafię dać lepszych rad, niż powtarzanie w kółko tego samego, bądź "po prostu to zrób". Też mi nauczyciel. Moja rola jest tu tak mierna jak moja pozycja w Kumo.

- Co my tu robimy?
...cholera. Nie miałem tego mówić. A jednak, niższy, cichy, spokojny głos jakoś przeszedł mi przez krtań, a usta same złożyły się w słowa. Prawdą jest, że nie miałem w tym momencie pojęcia. Nie pamiętam. Nie jestem nawet pewien, czy rzeczywiście nie mogę sobie po prostu w tym momencie przypomnieć, czy od jakiegoś czasu błąkam się tu bez celu. To znaczy... błąka... "my". Liczba mnoga. Cholera, przecież nawet powiedziałem to w ten sposób. Naprawdę ciężko jest mi się przyzwyczaić, że nie jestem teraz sam, mimo tego całego czasu. Może kiedyś będzie łatwiej. Może wkrótce.
Mam nadzieję.
_________________
. . .
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Sob Lut 09, 2019 3:16 pm   

Reakcją na twoje pytanie była chwila ciszy. Ciszy, którą przerwało głośne “EEEE!?” obu uczennic. Ciężko było ci powiedzieć, która była bardziej zszokowana.
- On naprawdę się uderzył! Jak Seri do niego strzelała to coś mu się stało, na pewno!
- Jakby to go trafiło, to by nie miał całej nogi albo głowy, a nie po prostu “się uderzył”, Sera. - Kitaka skrzyżowała ręce przed sobą, przyglądając ci się badawczo. W jej spojrzeniu mogłeś dostrzec… szczere zaniepokojenie?
- Ale pytasz co my tu robimy teraz czy co my tu robimy tak ogólnie? - potwierdziłeś drugą interpretację i znów zapadła cisza. Stuk. Stuk. Jedynie Shishi odoshi wydawało teraz jakikolwiek dźwięk.
- N… noo… - Serafina zaczęła, jednak przerwała zaraz po tym, szturchnięta w bok przez Kitakę. Spojrzały na siebie nawzajem.
- A gdyby tak, wiesz… no, jak w tych komiksach? - Czarnowłosa zapytała z nadzieją w głosie. Serafina przechyliła głowę w bok.
- Masz na myśli, że...
- No, tak! To doskonała okazja!
Przytaknęły jedna drugiej i pobiegły gdzieś za drzewo, zostawiając cię tylko z “zaraz wrócimy!”
Na szczęście czekać długo nie musiałeś, bo już za chwilę potruchtały z powrotem, stając przed tobą.
- Ty pierwsza. - Kitaka spojrzała na Serafinę.
- Nie, ty, ja się wstydzę! - Serafina odpowiedziała Kitace.
Stuk. Stuk. Może to był moment, byś się odezwał? Zanim jednak zdążyłeś się na to zdecydować, w końcu usłyszałeś wesołe, bardzo przesadzone:
- Cześć, tu Kitaka! - wyciągnęła w twoim kierunku rękę z palcami uniesionymi w geście zwycięstwa. Zaraz po tym plecami o jej lewe ramię oparła się Serafina, przykładając palce wskazujące do swoich policzków, wesoło wtórując:
- A ja jestem Serafina! Z myślą o was, naszych nowych czytelnikach, przygotowałyśmy podsumowanie tego, co działo się w poprzednich odcinkach!
- A więc słuchajcie uważnie i nie zgubcie się, bo to będzie na egzaminie!
- Dawno temu, w cudownej, odległej krainie Błyskawic, która wydała na świat wielu cudownych bohaterów, swoją przygodę zaczynały trzy piękne, utalentowane kunoichi!
- Nie miały nauczyciela, ponieważ nie został im jeszcze nikt przydzielony. Wyglądało na to, że niedługo dostaną przydział… - Kitaka przyłożyła dłonie do piersi, zamykając oczy. Nagle chwyciła do kabury i rzuciła małą bombę dymną, która spowiła najbliższą okolicę tym, od czego została nazwana. Dym nie był gryzący, ale zdecydowanie utrudniał zobaczenie czegokolwiek. Jednocześnie z tym zawołała: I wtedy właśnie doszły wieści, wybuchła wojna!
- Wioski Dźwięki i Mgły zaatakowały! Ninja z mgły zaatakowali wybrzeża, wielu dzielnych shinobi zostało wysłanych, by im się przeciwstawić!
- Tymczasem, na innej części wybrzeża, do naszej krainy zawitał nieznajomy ninja z jednej z tych dwóch wiosek! Miał nieść ze sobą wiadomość… - nagle przerwała. Dym się powoli rozrzedzał, widziałeś nieco zakłopotaną minę Serafiny - ... bo… miałeś jakąś wiadomość, nie?
- Sera, nie psuj! A-hem! - Kitaka wyłoniła się z dymu i kontynuowała dramatycznym tonem - Nie wiedział, co jest jej treścią ,oraz czy w ogóle trafi żywy do wioski dzielnych bohaterów!
- Jednak nasz nauczyciel, to wielki gość! Pomimo tego, że nigdy wcześniej tu nie był i nie wiedział co go czeka na wrogim terytorium, dzielnie trafił prosto do celu!
- Ale, ale… tam właśnie władzę sprawował Fuuma Zenmachi, Raikage, który nie miał zamiaru dyskutować z wrogiem!
- Tylko dzięki swojej determinacji, odwadze, oraz potędze przeznaczenia stawił mu czoła w pojedynku! I udało mu się przeżyć!
- Poprzednia Raikage, która zbudziła się ze swojego snu po użyciu zakazanej techniki uznała jego odwagę i powierzyła mu…
W tym momencie obie złapały się za ręce i wyciągnęły je złączone w twoim kierunku
- … Najlepszą drużynę!
- Czy to jest moment, w którym ja wkraczam? - usłyszałeś za sobą dziarski głos, który z pewnością był ci znajomy. Zabawne, do tego momentu mogłeś przysiąc, że nie słyszałeś go nigdy wcześniej. A jednak, jakoś, wrócił do twojej pamięci…
- Tak! - odpowiedziała Serafina, wskakując z trawy na drewnianą podłogę i wskazując na nią oburącz - W Dolinie Czterech wiatrów, gdzie nasze bohaterki miały zostać egzaminowane, spotkali Seri Watanabe, jedną z najbardziej znanych Jouninek naszej wioski!
- “Jedną z”? Jak cukrujesz, to chociaż na maksa! - Seri wydęła usta w przesadnie obrażony sposób, po czym zaśmiała się i poczochrała Serafinę po włosach - Razem z tym nauczycielem zaczęli trening młodej trójki, by były gotowe na wyzwania, które staną przed nimi na tym niewątpliwie ciężkim egzaminie. … A tak swoją drogą, ciekawa historia. To wyjaśnia kilka rzeczy o których mi nie powiedziano w twojej kwestii, panie nauczyciel.
- He-khm! Znowu wtrącacie komentarze! - Kitaka aż podskoczyła niezadowolona. Seri tylko pomachała dłonią przepraszająco, choć nie wydawała się tym specjalnie przejęta. Kitaka kontynuowała - Chodziły po drzewach, rzucały do celu… dostały liście na głowy, które mają się trzymać! - ty, rzeczywiście mają liście. Jakim cudem do tej pory ich nie zauważyłeś? - Egzamin już za kilka dni, a do gorzelni najszybsza droga prowadzi na półwzgórze, które znajduje się dwie godziny drogi od tego resortu, w którym zatrzymaliśmy się by coś zjeść i odpocząć wczorajszego wieczoru! I tak oto...
- I tak oto…
- … Co, ja też? I TAK OTO…!
Wszystkie trzy podleciały tuż przed ciebie - i wyciągnęły prawe ręce w twoim kierunku, wskazując na ciebie:
- Kontynuujemy tą opowieść! - zawołały wszystkie trzy. Ale skoro Seri dopiero co się pojawła, to skąd wiedziała, co powiedzieć?
Tup. Tup. Słyszałeś powolne kroki. Za tobą, przy drzwiach wejściowych stanęła kolejna osoba. Nie odwróciłeś się jescze, ale już wiedziałeś kto.
- … Czemu wszyscy tak krzyczycie…? - zapytała zaspana, z ewidentnym wyrzutem.
Tak. Suzu Ikigawa.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Sob Lut 09, 2019 4:15 pm   

No dobra. No okej. Tego się nie spodziewałem. Jak niby mogłem? Zdaje się, że ten kraj polega właśnie na tym, żeby ryć mi banię. Tutaj nic nie jest normalne. Chociaż, tak naprawdę... nie wiem. Nie mam pojęcia - czy naprawdę to tu jest tak inaczej, czy też wszystko to, w czym się wychowałem aż tak daleko odbiegało od reszty świata? Przyglądając się tej dwójce próbowałem znaleźć odpowiedź, ale tak naprawdę samo zastanawianie się nad tym nie mogło pomóc mi znaleźć odpowiedź. Tak naprawdę pozostało mi tylko oglądać. Do samego końca. Wyciągnąłem swoje pudełko truskawkowych Pockie ^TM, w międzyczasie zaczerpnąwszy jednego zębami. Nawet nie zorientowałem się od razu, że Seri dołączyła się do tego przedstawienia. Seri jest spoko.

No tak. Było, rzeczywiście. Egzamin na chuunina. Co za parodia, że sam przystąpiłem do swojego dopiero po tym, jak miałem już na koncie starcie z Akatsuki. Dokładnie tak - wysłali genina na takie spotkanie. Pieprzona wioska mgły. Pieprzona wioska dźwięku. Teraz, tak na dobrą sprawę jestem świeżo upieczonym chuuninem który od razu dostaje własną drużynę jako przydział. Drużynę, która z tego co słyszę, nie ma żadnego wcześniejszego doświadczenia na tym polu. I z miejsca, mając pięć dni na przygotowanie. Zastanawiałem się nad tym wcześniej, ale ten tytuł najwyraźniej stracił na ważności w ciągu ostatniego... nie wiem, miesiąca? Chociaż, apropo tego nieprzygotowania... miałem pytać o to wcześniej tą małą Thasii. Zdecydowanie pokazuje ona więcej niż jest w stanie zaoferować taki genin, całkowity świeżak prosto z akademii. A, w sumie...

- Thasii-san. - zacząłem neutralnym tonem. Pierwsze słowo zwróci jej uwagę - mój atak z zaskoczenia nie będzie całkiem z zaskoczenia. Trzymając jedno w zębach, dobywam drugiego Pockie ^TM i wykonuję błyskawiczny atak, pchnięcie w twarz. Uniknie, czy nie? Ma naprawdę dobrą reakcję. Niezależnie od skutku tego krótkiego testu, zostaję z tak wyciągniętą w jej stronę ręką, wpierw chwilę milcząc, potem dopiero kontynuując to, co chciałem powiedzieć. - Powiedz mi, czy otrzymywałaś jakieś szkolenie poza tym w akademii? Trenowałaś jakoś bardziej... prywatnie? Będąc blisko z Raikage, na pewno miałaś ku temu okazję, hm? - no, to musiało być klawe życie. Przynajmniej tutaj. Potrafię sobie wyobrazić co by było, gdybym ja był równie blisko z Mizukage. Nie dożyłbym końca akademii, bo byłbym zbyt dobrym zakładnikiem.

Hej, swoją drogą, świetna robota. Udało mi się nie naskoczyć na Suzu-nyan. Miałem dać jej trochę przestrzeni i daję póki co radę. Zresztą, teraz to już będzie prościzna - to pierwsze omamienie całkiem już minęło i jestem w stanie myśleć w pełni trzeźwo, obiektywnie. Nie pamiętam już absolutnie nic z tych frywolnych falbanek, uroczej kokardeczki, ślicznych, bielutkich zakolanówek. Absolutnie zero przywiązania do tej zakłopotanej minki, błyszczących pantofelków i kocich uszek pokrytych delikatnym futerkiem. Nic a nic. Heeh. Jestem już od tego czasu wczoraj zupełnie innym człowiekiem, nawet mam inne imię. I by to udowodnić, w sumie rozdam jeszcze po jednym z tych moich podręcznych słodyczy każdemu, kto będzie chciał. Niedoszłe narzędzie mordu dla tej fioletowej jeśli uniknęła, jeśli nie dała rady i się zniszczyło to mogę dać jej nowe. Jedno dla Seri, albo nawet dwa jeśli będzie chcieć. Jak nie dwa, no to niech będzie, jedno dla Kitaki, niech ma coś z życia. I na koniec odwrócę się, proponując gestem również tej ślicznotce za mną. Spokojnie, bez nachalności, z całkiem neutralnym wyrazem twarzy. Tyle chyba potrafię.

Suzu. No jasna cholera, jesteś strasznie problematyczną osobą! Wiem, potrafię zrozumieć, dlaczego. Ale muszę cię w te kilka dni przygotować do egzaminu. Nie tylko strasznie zaniedbałaś swój trening kontroli chakry, ale też w ogóle nie chcesz słuchać tego, co do ciebie mówię. Wiem, że nie chcesz przyznawać się przymnie do żadnych słabości. Jestem tutaj kimś z zewnątrz. Będę musiał chyba wyprosić jakoś pomoc w tej kwestii u tych dwóch małych popaprańców. Problem w tym, że Kitaka to straszny krętacz i cokolwiek ją poproszę, pewnie zwróci to przeciw mnie. A ta... jak ona... Sera? No, mała Thasii. Ona ma strasznie wąskie spojrzenie na takie rzeczy. I to spojrzenie zazwyczaj skierowane jest za bardzo w przyszłość, zamiast na aktualne problemy. No i... nie potrafię też zapomnieć tego marnotrawstwa które jest dla niej codziennością. To niszczenie zastawy przez jedną filiżankę będzie mi się śniło po nocach. Jest jeszcze... Seri. Ale czuję, że i tak już zdążyłem zaczerpnąć duży dług wdzięczności. Może później z nią porozmawiam jakoś bardziej prywatnie. Dowiem się, jakie jest jej nastawienie do tego wszystkiego. Póki co...

Jeszcze ta chwila beztroski.
_________________
. . .
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Sob Lut 09, 2019 5:30 pm   

Cierpliwie wyczekałeś końca tej szopki. Serafina odwróciła się w kierunku Seri, spoglądając na nią oczarowana:
- Nie wiedziałam, że Pani Watanabe również czyta Szalone Przygody Terozaemona!
- Przecież nie jestem taka stara. Była w waszym wieku, jak zaczęły wychodzić pierwsze tomy. Wtedy jeszcze twoja ciotka, czcigodna Raikage, była moją nauczycielką.
- Hee!? Nigdy nic mi o tym nie mówiła! - podekscytowała się tak bardzo, że aż liść zleciał jej z głowy. Seri złapała go na wysokości jej szyi i przyłożyła z powrotem do czoła.
Zdecydowałeś się zrobić swój mały test. Odwróciła się w twoim kierunku, nawiązała kontrakt wzrokowy, zauważyła nawet narzędzie zbrodni! Widziałeś po jej mowie ciała, że była w połowie odskoku do tyłu, jednak nie zdąży. A może jednak? Nie! Odbiła się od ziemi jednocześnie z tym, jak słodki kijek wbił się jej w twarz. Niewielki kawałek dalej masowała się po policzku, wydając z siebie lekkie “a-ta-ta...ta…”. Gdy zacząłeś mówić ponownie spojrzała na ciebie.
- Um… ał. No, mnie to dość długo walki bronią uczyła Hikae. Sensei ją chyba poznał? Ma taki strój pomarańczowy. Pracuje u nas. W posiadłości wraz z Deguchim są ochroną naszej rodziny. - zanim jeszcze rozdałeś Pocky podeszła i zabrała wyciągnięty przez ciebie kijek, obróciła go w palcach i powiedziała tylko “a!”. Odpowiedziałeś jej “Aa?” - przecież miałeś już jedno!
- To bolało! Sensei teraz to zje za karę!
- Tylko, jeśli uda ci się mnie trafić tak samo! - odpowiedziałeś, szykując się. To byłby dobry sprawdzian jej umiejętności. Widząc jednak twoją reakcję opuściła powoli rękę i westchnęła zrezygnowana.
- No ja nie dam rady Senseja tak przecież…
Wróćiłeś więc do swojego planu poczęstowania wszystkich. Seri, która do tej pory przyglądała się z lekkim uśmiechem całej sytuacji odebrała pocky i od razu wsadziła do ust. Kitaka podeszła bliżej, wyciągając je powoli, podejrzliwie - jakby spodziewała się jakiegoś ataku z twojej strony. Na końcu odwróciłeś się, by zaoferować go Suzu - ta prychnęła głośno, wyraźnie zirytowana.
- Żebyś mnie też zaraz zaatakował? Zjedz sobie go sam!
- To był tylko sprawdzian, Dzwoneczku. - odezwała się Seri, chyba nawet rozbawiona - Nie spodziewam się, by wasz nauczyciel przybył tu z tajną misją zamordowania trzech małych dziewczynek za pomocą produkowanych na terenie naszego kraju słodkich patyczków pokrytych jogurtem truskawkowym.
- Phh... - niezadowolona zbliżyła się o dwa kroki i.. wyciągnęła powoli rękę - Do-dobra. Niech ci będzie. By ci przykro nie było, jasne? - i wyciągnęła Pocky. Chyba można to zaliczyć jako mały sukces?
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Sob Lut 09, 2019 5:54 pm   

Hmm. Nie dała jednak rady. Ale była blisko, widziałem to. Tak jak myślałem, jest naprawdę dobra. No... ponadprzeciętna, o. Jak na swój poziom, o. Znakomicie stwierdziła, że nie ma ze mną szans, a jak. W końcu jestem Rikon. Ale z drugiej strony, to nastawienie wcale nie było dobre. Trzeba je było zmienić. No, i swoją drogą, bardzo fajnie, ze i Suzu się przekonała do tego małego podarku. Widziałem różnicę reakcji między tym, co było choćby wczoraj a tym, co jest teraz. Może faktycznie tędy droga? Powoli, bez nachalności? Potrzeba czasu, żeby się oswoić. No, no. Ale najpierw, to nastawienie.

Wstaję, powolutku. Wyginam się lekko w tył, zebu rozprostować kości.
- Thasii-san, ale tak to się nie dogadamy. - odwracam się ku małej. - Jak to mówią, rezygnacja to porażka. Albo inaczej, ee... pudłujesz sto procent ciosów których nie zadasz. Czy jakoś tak. Jednym z testów podczas egzaminu zawsze jest pojedynek. Podczas niego może się czasem wydawać, że twój przeciwnik będzie z zupełnie innej ligi. Być może będzie to ktoś, kto od wielu lat nie uczęszczał w ogóle na te egzaminy, a zdecydował się na to dopiero teraz, kiedy ma już wiele lat doświadczenia. I co, po prostu przed nim siądziesz i powiesz mu, że nie dasz rady? - rozłożyłem ręce. Starałem się, żeby mój ton był tutaj rozbawiony. - Pamiętaj, to jest sytuacja w której nie masz nic do stracenia. Nawet jeśli rzeczywiście ci się nie uda, zawsze możesz powiedzieć - hej, to była różnica poziomów. No, ale pomyśl co będzie, jeśli faktycznie ci się uda! - nachyliłem się bliżej, jeśli jeszcze nie zdecydowała się mnie zaatakować. - Reputacja gwarantowana. - Pochylony, godowy do uniku, uśmiechnąłem się prowokująco, rozkładając szeroko ręce. No, co jest? Dajesz.
_________________
. . .
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Sob Lut 09, 2019 6:45 pm   

Nie musiałeś długo czekać na reakcję - gdy tylko wypowiedziałeś słowa "reputacja gwarantowana" Pocky poszybowało w twoim kierunku. Tym razem to ty mogłeś poczuć się zaskoczony jej prędkością. Wiedziałeś, że to nadchodzi dlatego też miałeś dostatecznie dużo czasu, by tego uniknąć - gdy ona została trafiona o włos, o taki sam włos tobie udało się tego uniknąć. Nie było czasu na zastanawianie się, bo zaatakowała po raz kolejny - kolejne pchnięcie. Na jej twarzy mogłeś zauważyć zabójczą powagę. Miałeś czas coś zrobić, jeśli chciałeś. Znałeś się dobrze na broni i dlatego też byłeś w stanie stwierdzić, że pomimo bardzo dobrej zwinności i technice taka krótka broń jak Pockie ^TM sprawiała jej trud.
- Stawiam dwa ciastka z wróżbą, że nie trafi go w trzy minuty. - odezwała się Seri do Kitaki.
- Zgoda. Sera-chan jest za dobra w tym, by tak po prostu przegrać.
Suzu spoglądała tylko na to z niedowierzaniem. A przynajmniej tak mogło ci się wydawać przez tą krótką chwilę, którą miałeś. Nie było kiedy przyjrzeć się dokładniej.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Sob Lut 09, 2019 7:26 pm   

- Oho! - miałem powiedzieć to w myślach, ale jak zwykle coś mi się pokręciło i powiedziałem na głos. Może lepiej wypowiem szybko coś, co na zewnątrz wydostać się nie powinno zanim przypadkiem to palnę: Suzu-nyan. Suzu-nyan. Suzu-nyan. Tak do rytmu, do każdego uniku. Dobra. Co to ja...

A, tak. To się nazywa determinacja! Jeśli potrafi, naprawdę się do tego przykłada. Dobrze. Uczyła się szermierki od... kogoś tam. To chyba była ta pokojówka? Zna podstawy. Zna kroki. Bardzo ładnie. Widać, że ten fanatyzm w temacie mieczy to nie tylko zafascynowanie komiksami, podjęła swoje kroki żeby brnąć ku marzeniu. Jaka dziwna by nie była, odwala dobrą robotę. Ale nie będzie tak, że ja będę tylko unikał. Cały czas, krok po kroku, wycofuję się w kierunku stawu, by w końcu, cały czas skupiony na obronie, wejść na niego. Hop, hop, hop. Mykamy po wodzie. No, Thasii, pokaż, czy będziesz potrafić atakować mnie jednocześnie skupiając się na tej prostej sztuczce.
_________________
. . .
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Sob Lut 09, 2019 8:18 pm   

Poczyniłeś kroki do tyłu, unikając. Szło ci dobrze - choć w pewnym momencie podjęła ryzyko i skoczyła do przodu, wykonując głębokie pchnięcie - tego uniknąłeś naprawdę o włos. Gdyby to była inna broń, zdecydowanie skończyłoby się to inaczej.
Wszedłeś na wodę - nie musiałeś się na tym nawet skupiać, było to dla ciebie jak druga natura. Serafina podążyła za tobą - zatrzymała się na sekundę, ale weszła po tym śmiało na taflę. Kilka kroków, kolejny atak, kilka kroków, kolejny. Jednak już po chwili mogłeś zauważyć, że zaczęła brodzić kostkami w wodzie. Utrzymywała się, ale nie całkowicie. Zdecydowanie zwolniła.
- Unh... - jej kroki stawały się coraz cięższe. Nie była w stanie kontynuować pościgu i utrzymywać się na wodzie. Zatrzymała się... i zaczęła dyszeć - Po... poddaję się. Mówiłam, że nie da rady, Sensei! - ostatnie słowa chyba miały w sobie trochę wyrzutu.
...
- Wygrałam!
- Ale ja nic nie oferowałam w zamian.
- Pfft. - Seri wzruszyła ramionami - Ale satysfakcja moja.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Sob Lut 09, 2019 9:53 pm   

Hmm... tak jak myślałem. Jest w stanie świetnie robić jedną rzecz, ale ma problem z podzielnością uwagi. To niedobrze. Ninja musi bardzo często działać na kilku frontach jednocześnie, obserwować kilka celów na raz. Więc to jest twoja wada. Kolejna rzecz, nad którą muszę popracować. Jasna cholera, byłoby o wiele prościej, gdybym miał więcej niż cztery dni. Przecież to tyle czasu, co nic. Jak zwykle, biednemu wiatr w oczy.
Swoją drogą, skupmy się tutaj na moment. Co robiła nie tak? Za dużo chakry? Tak mi się wydaje, strasznie szybko się zmęczyła. Czy oddawała ją równomiernie, czy chaotycznie? To kolejna rzecz którą muszę wiedzieć nim będę mógł zaplanować coś do poprawy.
- Czaję, czaję. - powiedziałem już na głos, podchodząc bliżej. Nachylając się. Miałem jeszcze cichą nadzieję, że to wykorzysta. Że teraz, kiedy niby wszystko się zakończyło, spróbuje jeszcze jednego ataku na kimś, kto niby się tego nie spodziewa. Tak naprawdę, spodziewałbym się tego od każdego z kraju w którym się wychowałem. Nie wiem, jakie pojęcie mają o honorze tutaj, ale jeśli zdecyduje się zaatakować, w tym momencie nie będę tego unikać. Nagrodziłbym ją za ten gest po prostu staniem jak kołek i daniem się trafić. Może to nienajlepsza rzecz do uczenia nieletnich, ale przestrzeganie domniemanych zasad zazwyczaj nie daje nikomu żadnej przewagi. A ich łamanie, owszem.

Niezależnie od tego, czy to zrobi czy nie, unoszę ją potem pod barkami, nad wodę. Może lekko zakołyszę, żeby woda lepiej skąpała z jej nóg. Musze tylko w tym momencie uważać, żeby nie zrobić niczego co byłoby socjalnie nieakceptowalne. Lekko otrząsnąć ją z wody, przenieść poza staw i tam odstawić. A potem się odzywam. Ale to, co powiem zależy mocno od reakcji wszystkich. No, Sery szczególnie.
_________________
. . .
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Nie Lut 10, 2019 3:02 am   

Rikon szybko dokonał analizy tego, w jaki sposób poruszala sie jego uczennica - jej ruchy, gdy tylko weszła na tafle były bardzo precyzyjne i wymierzone. W momencie, gdy zaczęła go ścigać uległo to zmianie - woda dookoła niej poruszała się w taki sposób, jak gdyby próbowała ja lapczywie chwytac i przyciskac do siebie, co całkowicie zrujnowało delikatną harmonię między jej chakra a podłożem. Jej zmęczenie raczej nie bylo kwestia zużycia chakry, co wysiłku, który sprawiło jej robienie tego w tak chaotyczny sposób.
Chłopak podszedł do niej, spodziewając się ataku. Ataku, który nigdy nie nadszedł. Wręcz przeciwnie - wyraźnie się rozluźniła, gdy tylko podszedł. Nie oponowała też, gdy została podniesiona i lekko zakołysana.
- No… ja już stanę. Dam sobie radę, Sensei. - powiedziała spokojnie, oddychając nieco szybciej.
Rikon spojrzał kawałek dalej, na stojące w tym samym miejscu trzy postacie. Wszystkie spoglądały w waszym kierunku, dwie zainteresowane spektaklem, trzecia nie patrzyła w twoim kierunku. Ewidentnie nie wyglądała specjalnie na zadowoloną. Trzymała teraz ręce w kieszeniach.
- To bylo niezłe, nie, dziewczyny? - Seri spojrzała po jednej, po drugiej… - Co jest, Dzwoneczku? Teraz ty chcesz z nim zatańczyć?
- Chyba potrzebuje nauczki…
Rikon w tym czasie zmierzał ku brzegowi stawy, by odstawić wpierw fioletową, zanim zacznie dalszy bój. W trakcie drogi nie omieszkał jednak zapytać się małej o to, co go trochę ciekawiło. Ciszej, półgłosem.
- Czemu nie próbujesz atakować mnie teraz? Mam zajęte ręce, więc nie mogę się nimi bronić. Nie jestem też w stanie uciec dalej niż na wyciągnięcie tejże ręki. Masz idealną okazję.
-Jak to… czemu? Przecież gdybym to zrobiła nie byłabym wcale lepsza, niż ci wszyscy... z tych innych wiosek! - oznajmiła, jak gdyby to było oczywiste - Thasii nigdy nie zniża się do tego. Nawet, jesli nagroda byloby nakarmic senseja tym kijkiem. - mówiąc to wyciągnęła go w kierunku jego ust. A ten ciołek nawet nie pomyślał, tylko chapnął odruchowo. Na to ona uniosła palce w geście zwycięstwa.
-Wygrałam, bez przemocy. He-he!
-Niech będzie. Tym razem! - odpowiedział jej równie wesoło, odstawiając wreszcie na stały grunt. Odwrócił się zaraz po tym ku pozostałym, uzbrojony w aż dwa Pockie™ między zębami, gotów na kolejne starcie. Strzelił karkiem.
Suzu wyciągnęła trzy kunaie z kabury, po czym ustawiła się w pozycji bojowej, odsuwając lewą nogę do tyłu. Była gotowa na jego pierwszy ruch, obserwując go uważnie. Serafina grzecznie odsunęła się na bok, na chodzie obserwując, jak dalej rozwinie się sytuacja.
Nawet, jeśli uważał, że kunai to trochę przesada, Rikon bez słów przyjmował wyzwanie ponownym, lekceważącym rozłożeniem rąk. Tym razem jednak nie zamierzał jedynie unikać. Skoro Suzu-nyan chce podnieść trochę poziom, niech będzie. Ale powoli, jeden krok na raz - zacznijmy od najzwyklejszego zbijania blaszkami rękawic pocisków, kiedy będzie to lepsze rozwiązanie od ich unikania. A, i notka do siebie - żyłki oraz techniki ukrywania jednego pocisku za drugim istnieją. I są zbyt proste, by się na nie tak po prostu nabrać, nie? No, dawaj, kocie.
Pierwszy Kunai przeleciał obok Rikona, lądując gdzieś za nim. Zdecydowanie go nie trafiła. Zupełnie tym nie zrażona rzuciła kolejnym - który wylądował tuż obok jego prawej stopy. Uniosła kolejny, podrzucając go dwa razy w ręku. Szykowała się na... kolejny rzut. Jak rany, to nie tak wczoraj rzucała. “Proszę, powiedz mi, że to jakiś podstęp”, mówiła niemo mina chłopaka. Snap!
Trzeci rzuciła obok niego, koło jego drugiej stopy. Uśmiechnęła się szeroko, złośliwie, po czym zawołała:
- Mam cię! - zawiązała szybko pieczęć i...
Nic?
Zamarła tak chwilę, czekając na efekt. Dało się usłyszeć dźwięk ćwierkania ptaków gdzieś wyżej, na koronie jednego z drzew. Powoli, jej twarz zmieniała się w zdziwioną. Seri... wybuchnęła głośno śmiechem, wręcz otępiająco donośnym, niemal przewalając się z tego śmiechu na ziemię. Trzymała się kurczowo za brzuch.
- Suzu-chan... - zaczęła Serafina, drapiąc się po policzku - Zapomniałaś przyczepić do nich notek.
- ... C... co... a-ale... AAAACH! - zawołała zirytowana, chowając twarz w dłoniach.
- Ponadto, stoję na wodzie, naturalnym przeciwniku papieru. - dodał Rikon, kiwnąwszy krótko głową z neutralną miną.
-Z... zamkniiij się--! - zawołała, spoglądając na niego, jej twarz czerwona niczym płomień szkarłatu. Urocze.
Seri nie wytrzymała. Słychać było jak pada na ziemię ze śmiechu. Ech, Seri. Więcej wyczucia, no. Rikon kucnął, by sięgnąć do jednego z nożyków obok siebie, a następnie podrzucił go w dłoni. Jakby nigdy nic przyczepia do jego ucha jedną z… własnych notek. Wybuchową. Potem, każualowo, jak od niechcenia, odrzuca kunai z powrotem ku Suzu. No, pod jej nogi. Przecież nie chce zrobić jej krzywdy, nie? Oczywiście, że nie. Dlatego unosi dłoń do gestu aktywacji eksplozji, jeszcze jednak tego nie robiąc.
-Co teraz?
Dziewczyna spojrzała na kunai pod nogami, na notkę, potem na Rikona... skrzywiła się wyraźnie. Na chwilę zamarła, chyba analizując, jakie ma możliwości. Rikon też zamarł. No na litość. Trzeba jednak zmienić poprzednią opinię. Był dotychczas w wielkim błędzie - wymordowanie tutejszej młodzieży prawdopodobnie nie byłoby dla nikogo żadnym problemem. Świadomość takiej myśli niezbyt go może cieszyła, ale o tym, że ma coś nie tak z czerepem wiedział już od dawna. Teraz bardziej martwił go fakt, że ta banda sierotek ma zostać rzucona do prawdziwego boju przeciwko typom, którzy powtarzają ten egzamin już wiele razy. Przeciwko typom, którzy mają w tym nie tylko doświadczenie, ale i nie wahają się sięgać po mniej konwencjonalne środki. Geninki, które nie mogą uniknąć pojedynczej notki na ziemi. Które poddają się po chwili niepowodzenia. Które... Eee...
Suzu dobyła kolejnego kunaia, przebijając notkę za jego pomocą i odrywając ją od nożyka Rikona. Zrobiła to mało celnie, ale osiągnęła zamierzony cel. Mógł zauważyć... że chyba zadrżały jej przy tym ręce, ale dzięki twojemu braku akcji zneutralizowała zagrożenie. Mało tego, sięgnęła po kolejny kunai, który rzuciła tym razem w jego kierunku.
-Dobrze. Ale trzeba szybciej. - mając już gotowy chwyt, chłopak i tak przesłał niewielką ilość chakry do notki - z doświadczenia pamięta, że zniszczona notka może co najwyżej się sfajczyć, nie wybuchnąć. Może chociaż poparzy paluszki. Druga ręka tymczasem, gotowa do bloku. Spróbujmy tak - odbić go ukosem, ku górze. Jeśli to się uda, przechwycić go dłonią gdy opadnie. Jeśli nie, uchylić i sięgnąć po drugi z tych, które spoczęły obok, w wodzie. Czy przechwycony czy wyłowiony, ten wędruje od razu w powietrze. Tyłem. Do... Kitaki. W jej czoło.
Gdy tylko notka rozbłysła, Suzu odskoczyła do tyłu - właściwie w ostatniej chwili. Ale nie musiała uciekać daleko, bo zasięg zapłonu był naprawdę niewielki. Sięgała już po kolejną broń, ale musiała się zatrzymać, gdy Rikon odbił kunaia. Choć trochę niezdarnie go chwycił, to z pewnością z daleka nie było tego widać. Rzucił go tylną stroną w Kitakę - ta, choć początkowo nie spodziewała się tego, szybko rzuciła się w bok, turlając się.
- Ej, a to za co!? - zawołała gniewnie, teraz z ubraniami całymi pokrytymi wytartą trawą. -Za nic. Sprawdzam, czy jesteś czujna. - Odpowiedział Rikon, nie spuszczając wzroku z rudej.
Suzu natomiast sięgnęła teraz do kabury po coś innego - to chyba… tak, nawet stąd widziałeś - w sumie nie było wcale aż tak daleko. To bomby dymne. Dwie. Pierwszą rzuciła tuż przed ciebie tam, gdzie kończył się ląd. Drugą niedaleko obok, po twojej prawej stronie. W ten sposób całkowicie odebrała ci widoczność... przynajmniej na chwilę. Chwilę, która raczej powinna być dla niego wystarczająca, by najzwyczajniej w świecie odskoczyć kawałek w bok, na tyle cicho na ile jest w stanie. Blokada wzroku działa w końcu w obie strony.
Nie musiał czekać długo, jak z dymu, prosto na niego, wyskoczyła Suzu-nyan! Tak naprawdę wcale nie miał tutaj zamiaru długo czekać. Jeśli chce go zaatakować bezpośrednio, na jego terenie, będzie czekał do ostatniej chwili przed tym atakiem. Jeśli znów zamierza czymś miotać, do ostatniej chwili przed oberwaniem. Jedna pieczęć - zniknięcie. Shunshin. Przenieść się tam, gdzie siedział na samym początku, na ganku. Ale tuż przed tym skokiem, podrzucić gdzieś w górę jeden z własnych kunai, tak, by spadł dopiero po chwili skryty białą zasłoną, udając niewidoczny krok. No, to teraz tam po prostu usiąść. Cierpliwie poczekać, aż Suzu zorientuje się, że wcale nie ma go w obłoku dymu. Może zorientuje się od razu. Może zajmie to chwilę. Tego też musi się dowiedzieć.
Jednak dziewczyna wcale nie szykowała się do żadnego ataku - w tej samej pozycji leciała prosto na niego, jak gdyby miała się z nim zderzyć, uderzając go w ten sposób w tors. Rikon wykonał swój plan, znikając z jednym szarpnięciem tuż po rzuceniu kunaia. Choć normalnie wykonanie takiego ruchu przy zmianie podłoża jest trudnym zadaniem, on miał to w małym palcu. W końcu to była jedna z jego ulubionych technik, używał jej kiedy mógł. Gdy tylko pojawił się na ganku i spojrzał po okolicy, mógł zauważyć Suzu tam, gdzie stała przed rzuceniem bomby… i wpatrującą się uważnie w miejsce, gdzie stał, a które dopiero teraz stało się widoczne… miejsce, na którym dryfowała tylko mała kłoda z przylepioną do siebie wybuchową notką. Dziewczyna, dotychczas trzymająca pieczęć w geście do detonacji, teraz wydawała się prostować, wyraźnie zbita z tropu.
Co za okazja. Oczywiście oznacza to zmianę planu z siadaniem na ganku i zmianę go na jak najcichsze stanięcie tuż za małą. Po prostu. W milczeniu. Po co jej przeszkadzać.
- Co... gdzie on? - Wyprostowała się jeszcze bardziej, rozglądając się wszędzie, poza swoimi tyłami - Gdzie on jest?
Seri usiadła wreszcie po turecku, spoglądając na nią rozbawiona.
- Pobiegł w tamtym kierunku. - oznajmiła, spoglądając w dal - Tam, na brzegu. - wskazała ręką na drugi brzeg strumyka - I potem schował się za drzewami. A pot-
Nie dokończyła, bo dziewczyna rzuciła się w pościg, ewidentnie zirytowana. A Rikon zaraz za nią. Na pewno w końcu to usłyszy. Prawda?
Biegła do przodu, nerwowo grzebiąc w kaburze, szukając czegoś. Nie mogła tego ewidentnie odnaleźć, dlatego gwałtownie zahamowała, odwróciła się w jego kierunku:
- Kitaka, masz jeszcze jakieś k... - gdy ich oczy się spotkały, ewidentnie zaniemówiła. To całkowicie zbiło ją z tropu. Podawał jej kunai.
- Dziękuję. ... ZARAZ, TO ZNACZY- - dopiero po otrzymaniu kunaia całkowicie zorientowała się w sytuacji i z nowo nabytym ostrzem rzuciła się w jego kierunku, jak gdyby od tego zależało jej życie. Ewidentnie była tak czerwona, jak jeszcze… dwie minuty temu? To niedobrze. Kto się irytuje, ten nie myśli. Trzeba to, niestety bo niestety, ale dobitnie wykorzystać. Pierwszy musi być unik, a podczas uniku wyciągnięcie żyłki. Następnie, próba wykorzystania tej żyłki by pochwycić jej nadgarstek, kiedy będzie atakować. Idealny plan ma na celu unieruchomienie obu rąk w więzach za nadgarstki, jeśli oboma będzie atakować. Nie ciągnąć jednak za mocno - kto jak kto, ale Rikon dobrze wie, jak to boli. Złapana za oba nadgarstki syknęła lekko z bólu, gdy próbując je wyrwać tylko zacisnęła je bardziej na swoich rękach. Tak, to zdecydowanie był koniec pojedynku… i choć wyglądała, jakby się w niej gotowało, to w końcu, po chwili wierzgania, pochyliła głowę w rezygnacji.
Żyłka to jednak dobra sprawa.
- Dobra, dobra. Powiem wam teraz, co jest nie tak. - chłopak rozejrzał się krótko. Głównie po to, żeby widzieć, gdzie reszta. Zaraz po tym, zaczął uwalniać nadgarstki Dzwoneczka. Jasny szlag, nie chciał tak naprawdę sprawiać jej takiego bólu. To było jednak nieprzemyślane. W każdym razie... czekał jeszcze na tą jedną reakcję. Na to podstępne dźgnięcie. Bronił się przed nim tylko na tyle, żeby nie skończyć z nożem w bebechach. Może nawet być dźgnięty w przedramię. Będzie miał materiał do własnego treningu.
Momentalnie po uwolnieniu rąk złapała mocniej kunaia i wyciągnęła trzymającą go rękę w kierunku jego szyi tak, by zatrzymać się chwilę przed nią. Nie planowała go wbić. Jednak spoglądała na niego gniewnie, choć z lekką satysfakcją.
- Błąd! Ja nie jestem taka, by się od razu poddać. Poddawaj się, ale to już. Mam cię.
- No! I to rozumiem. - uniósł lewą rękę tylko na tyle, by wskazać ją palcem. - Ale to wciąż remis.
- Remis? Tylko pchnę to dwa centrymetry d...
Nie dał jej dokończyć. Dosłownie w tym momencie, ukryte ostrze wysunęło się tak, by zatrzymać obok jej twarzy.
[i]- Mm-hm.
- przytaknął. Z uśmiechem. - Remis, ponieważ mimo wszystko się zatrzymałaś.
Choć złapała powietrze ustami zaskoczona wysuniętym ostrzem, to tym razem nie odsunęła się, ani nie zamarła. Powiedziała tylko:
- Dlaczego miałabym się nie zatrzymywać? To nie był pojedynek, by cię zabić, ty głupku…!
Seri, Kitaka (niezadowolona i wytrzepująca zgniecioną trawę ze spodni) i Serafina powoli zaczęły się zbliżać w waszym kierunku. Ta pierwsza wydawała się uśmiechać jeszcze szerzej.
- Też bym spróbowała takiego czegoś, ale to byłby bardzo głupi pomysł. Zawsze mi mówią, że nie umiem się powstrzymać i ktoś ląduje w szpitalu. A szkoda, bo oglądając to czuję, że aż mi się zrobiło cieplej!
- Jestem pewna, że to byłoby ciekawe, Watanabe-san. - powiedziała grzecznym, słodkim głosem Kitaka, uśmiechając się do niej promiennie - Zobaczyć, jak talent naszego nauczyciela mierzy się z Twoim kunsztem jako kunoichi!
- Mehehe. To może kiedyś, Kitaka.
“O nie nie nie nie. Mam dość bycia rzucanym o glebę w ostatnim czasie. Dosłownie działo się to każdego dnia. Dajcie mi choć jeden dzień spokoju, taki urlop”. Chuunin zaczął zwijać swoją żyłkę, po schowaniu ostrza oczywiście, i cofnięciu się o krok od własnego noża wymierzonego przeciw niemu.
-Weź swoją notkę zanim zamoknie. - rzucił krótko zanim jeszcze skończył, spoglądając oczywiście ku tej najniższej w tym towarzystwie.
-Hę? - zapytała niepewnie, chowając powoli kunai do kabury. Dopiero Kitaka wskazująca ręką na wodę sprawiła, że dziewczyna przypomniała sobie - i poleciała w kierunku dryfującej kłody, stawiając kilka kroków w wodzie, potem już brodząc w niej prawie do pasa, bo tak głęboka była tu woda.
Serafina pokręciła głową.
- Suzu-chan, ty chyba najbardziej potrzebujesz tego liścia…
Dziewczyna nie odpowiedziała - nie wiadomo w sumie, czy nawet usłyszała, ale po chwili wydostała się - z rękoma wysoko w górze, by nie zamoczyć trzymanej notki.
- Dobra, to było fajne, poćwiczyli, pośmiali się… no ale nie wiem jak wy, ale ja bym coś zeżarła. Coś konkretnego. - Seri pogłaskała się po brzuchu.
- Słuszna uwaga. Tylko dokończę, co chciałem powiedzieć. - chłopak kiwnął głową, kucając na trawie. Pochyliła nieco głowę. Jak niby to wszystko ubrać w słowa? Ciężko się mówi, kiedy nie chce się kogoś okłamywać. Cholera, no.
- Kto podjął próbę - znakomicie. Ale Thasii-san, poddajesz się za szybko. Twój początek na gruncie był znakomity. Na wodzie, dobry. Ale potem... potrzebujesz podejść do tego bardziej spokojnie, mm? Ten zapał jest świetny w normalnych warunkach, ale kiedy potrzebujesz robić więcej rzeczy na raz, musisz zmienić podejście. Twoje ataki zapewne będą wolniejsze i być może mniej precyzyjne kiedy skupiasz się bardziej na utrzymaniu na powierzchni, ale pamiętaj - twój przeciwnik jest ograniczony dokładnie tym samym, co ty. Twoje natarcie nie musi być aż tak perfekcyjne, jak na lądzie. Twój cel nie będzie się tu już bronił tak dobrze. - uniósł wzrok na małą. Chce się upewnić, że zrozumiała. Ta skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej i westchnęła.
- Sensejowi to łatwo mówić. Dla senseja to wszystko to takie nic. Prawie jak Jounin.
- No, ja tu się wtrącę, kontrolę nad chakrą to ty chłopie masz naprawdę nieodpowiednią do swojej rangi. - stwierdziła Seri - Nie widziałam żadnej różnicy między twoim chodem tam i tu.
- O, a wam to się wydaje, że ja to od urodzenia mykałem po ścianach. Nie dało się mnie wykąpać, bo nigdy się nie zanurzałem. - Jed- znaczy, Rikon prychnął, choć oczywiście obruszenie było mocno udawane. Raczej dało się to od razu zauważyć.
Kitaka otworzyła usta, jak gdyby chciała coś powiedzieć, ale zaniechała tego. Chyba ugryzła się w język. Pociągnęła tylko nosem.
- Było dobrze, Thasii-san. Chcę jedynie powiedzieć, że musisz trochę spowolnić. Nie oczekuj tego, że uda ci się od razu walczyć w nienaturalnych warunkach z pełną sprawnością. To nie takie proste. Krok po kroku. Ale tym zajmiemy się już jutro. W porząsiu? - kucając, spojrzał ku małej.
- Sensei obiecuje? - uniosła głowę, patrząc mu prosto w oczy.
- No przecież, że tak. Właśnie po to tu jestem, nie? - odwzajemnił spojrzenie, choć z wewnętrznym wahaniem. Kurde, ona naprawdę jest jakaś dziwna.
Uśmiechnęła się nieco bardziej, wyciągając ku niemu mały palec prawej ręki. Yup, bardzo dziwna. Tutaj chłopak zdecydowanie się poddał. Uniósł własną dłoń. W sumie, nawet nie wiedział, skąd zna ten gest. Z jakiejś opowieści?
- Tylko nie uzbrajaj się w tysiąc igieł. - rzucił jeszcze, łapiąc palcem za palec. Teraz uśmiechnęła się od ucha do ucha i powiedziała tylko “yay!”
-Kitaka. - powiedziała tylko Suzu. Kitaka przytaknęła.
-Lista zakupów została zaktualizowana. - odpowiedziała niemalże automatycznie.
“No tak. Czego innego by się spodziewać. Dobrze, że mają wspólny język, ale jednocześnie jest to coś, co muszę zaraz wytknąć. Suzu-nyan, Suzu-nyan, Suzu-...”
-Ny… - Rikon zaczął coś mówić z szerokim uśmiechem, ale jakby zwątpił. Przeciągnął sylabę zdecydowanie dłużej niż normalny człowiek by to robił. Niemal zaczął się przy tym pocić. - Iiiiiii... ie tak szybko! - odchrząknął. - Ikigawa san. Rozumiem, że twój styl polega na kontrolowaniu terenu. Jest to dość ciężkie przedsięwzięcie i o dużym uzależnieniu od własnych zasobów, ale w istocie bardzo skuteczny. Myśleć przed przeciwnikiem. Przygotować się i wiedzieć co się chce zrobić zanim jeszcze zacznie się to wykonywać - to są stopnie do sukcesu. Ale nie możesz przy tym pozostawiać luk. Niestety, tutaj nie ma wybaczania - pokaźna wada takich strategii jest taka, że jedna niedoskonałość wystarczy, by cały plan szlag trafił. - brunet przekierował wzrok na Dzwoneczka. Teraz musiał upewnić się, że ta słucha. Erm, i pociąga lekko swój palec, próbując go uwolnić. Serafina uśmiechając się odwzajemniła pociągnięcie!
Suzu, spoglądając cały czas w bok, schowała ręce do kieszeni i powiedziała tylko:
- Tak. Jasne. Kontrola terenu nie ma wybaczania. - przełknęła ślinę - Cokolwiek.
Kitaka podeszła bliżej, spoglądając wyczekująco na Rikona. Czekałą najwyraźniej, aż pochwali jej unik.
- O nie nie, żadne “cokolwiek”. - uniósł wolną dłoń, by unieść niesamowicie karcąco palec. - Sprytne uniknięcie wody techniką podmiany, plus. Odcięcie sobie samej wzroku bez uniemożliwienia ucieczki celu i słuchanie głupot Seri, dwa minusy. Ale na końcu plus za walkę do końca. Wychodzi na zero. - pokręcił dłonią. Potem spojrzał na Kitakę.
-Toss-san. Aplauz za czujność, znakomity unik. Ale wygwizdanie za to, że nawet nie podjęłaś własnej próby. Również zero. - szeroki uśmiech i uniesienie obu brwi. - Chociaż, tak szczerze, to ostatnie może się połączyć i odnieść do każdej z was. Bo wiecie... Jesteście trzy. Jesteście drużyną. Dlaczego próbujecie podchodów pojedynczo, jeśli nikt nie ustalił czegoś takiego w zasadach? Jeden genin na jednego chuunina? Przecież to bez sensu. - tu rozłożył ręce. Rękę. Thasii, puść. (NIE)
- No bo przecież jakbyśmy były trzy, to byś dostał wpiździel. - skwitowała Suzu - I byś teraz taki mądry nie był. - skierowała ponownie wzrok na Rikona. Chłopak parsknął momentalnie, ale nic nie powiedział.
- Noo, jakby jeszcze Kitaka dołączyła, to by był istny Konorogedon! - zawtórowała Serafina, huśtając połączonymi palcami z zadowoleniem.
- Fu fu fu… - Kitaka przyłożyła dłoń zewnętrzną częścią do swoich ust - To by nawet nie było śmieszne!
- To może i ja bym się dołączyła…? - zastanowiła się na głos Seri.
- Ho ho, dobra dobra! - odpowiedział na przechwałki chmurek mglaczek, zupełnie jakby ignorując wypowiedź Białego Królika. Wolną ręką wskazał na budynek.
- Ale teraz zmykać się przebrać, bo tak do stołu nie pójdziecie. Ostatnie czego mi potrzeba, to nagły atak przeziębienia. - He, he, he. Ale wcale nie chodziło o przeziębienie. To tylko bardzo dobra wymówka.
- Taaak... - powiedziały Kitaka i Suzu, kierując się w stronę wejścia do przybytku. Seri podążyła za nimi.
- He he… to było naprawdę fajne, sensej. - uśmiechała się Serafina, dalej huśtając palcami - Możemy tak zostać?
Chłopak w tym momencie trochę jakby ocknął się z zamyślenia. Musiał przeciez bardzo uważnie obserwować odchodzące, upewnić się, że nie zabłą- zaraz. Przecież to nieetyczne. I co ona mówi?
- Zostać? - opuścił trochę zaskoczony wzrok na fioletową. - Thasii-san, zostać to ty możesz tutaj w łóżku kiedy my pójdziemy dalej jeśli usłyszę jakieś kichnięcie. Zmieniać skarpety, raz, raz.
- Uuu... - puściła w końcu palec, wzdychając ciężko - Tak jest sensej… - i sama również podreptała kilka kroków. Zatrzymała się, odwróciła przez ramię… i posłała Rikonowi przesłodki uśmiech - Następnym razem cię dziabnę, Sen-se-i~ - po czym truchtem poleciała dogonić swoją drużynę.
...
Z czym ja się muszę użerać. To niesłychane, jak daleko jestem w stanie pójść tylko by… tylko dla...
Westchnięcie. Szczerze mówiąc, ten cały egzamin, to całe przygotowanie… jest mi bardzo nie na rękę. Miałem dowiedzieć się więcej na temat tej wioski, na temat klanów, na temat historii, ale nie mogę. Dostałem niesamowicie głupie zadanie przygotowania absolutnych żółtodziobów - co naprawdę widać - do egzaminu, którego sam nie wspominam zbyt ciepło. Prawie tam zginąłem, do jasnej cholery. Mogę tylko siedzieć i trzymać kciuki, że nie będzie tak źle, jak w Oto. Że nie trafią na kolejnego pieprzonego mordercę który nie zawaha się pójść do celu po trupach. Tak naprawdę, nie jestem nawet pewien czemu mi aż tak bardzo na tym zależy. Przecież to się kompletnie kłóci ze wszystkim, co przeżył-- właśnie, przeżyłem. A przeżyłem dokładnie dlatego, że zostawiałem trupy za sobą, byle tylko użyć ich jako stopni na własnej ścieżce. Teraz, kiedy nie mogę tego robić, czuję się jakbym miał związane ręce. I sam sobie je związałem.
Jeszcze jedno westchnięcie. Świeżo upieczony sensei przeszedł się po całym placu, by pozbierać wszystkie porozrzucane noże. Do trzech sztuk zostawia sobie sam, resztę odda za chwilę Suzu. Przy okazji, nie może nie sprawdzić, w jakim są stanie. Naostrzone? Nie poszczerbione? Nie ma rdzy? Trzymanie sprzętu u szczytu jakości jest dość ważne. I nie omieszka napomknąć, jeżeli tylko coś będzie nie tak. Ale póki co… kolacja. Tak, to będzie dobre zakończenie dnia. Idzie w kierunku gospody, raz tylko jeszcze zatrzymując się by spojrzeć w kierunku gór gdzie kryje się Kumo.
Ech.
Za daleko.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Śro Lut 13, 2019 11:35 pm   

(Klik)

Rikon ocenił krytycznie kunaie - były zadbane, jak nówki. Nie miały praktycznie wcale śladów znoszenia. Skierował się do gospody, na kolację. Szybko otrzymał od Seri informację, że wszyscy idą do swoich pokojów i zbiórka za 10 minut. No cóż.
(...)
W dość dużym pomieszczeniu, które było tutaj jadalnią, na samym środku znajdował się dość duży, niski stół - na tyle niski, że jeść trzeba było na klęczkach. Na nim zaś, na małych talerzykach których było od zatrzęsienia, piętrzyły się rozmaite dania, które wyglądały jak dzieła sztuki w swojej ozdobnej prezentacji. Przy stoliku, po jego prawej stronie, w jednym rządku siedziały Suzu - ubrana w czerwoną Yukatę z biało-różowym wzorem, Serafina - w fioletowej yukacie o bardzo kwiecistych ozdobach, oraz Kitaka - jej szata była czarna i mniej ozdabiana - hafty skupiały się bardziej w okolicy serca oraz krawędziach ubrania. Były zajęte rozmową na temat tego, kto z ich rówieśników również będzie brał udział w tym egzaminie. Rikon usłyszał kroki za sobą - i już po chwili dłoń na swoim ramieniu. Gdy się odwrócił, zobaczył Seri ubraną w srebrną Yukatę. Uśmiechnęła się do niego dziarsko i powiedziała cicho:
- Minęliśmy się. Zostawiłam w twoim pokoju jeden ze strojów Albireo, bo jesteście mniej więcej podobnego wzrostu. Mam nadzieję, że czerwony ci nie przeszkadza. Znaczy, jeszcze mogłabym załatwić taki brązowy jak ma Rodion, ale pewnie znowu oblał go sake. … Nie patrz tak na mnie, chyba chcesz wyglądać jak najlepiej? Nie znasz tutejszych zwyczajów, jesteś tu nowy, także ani nie wiedziałeś ani nie miałeś kiedy zaopatrzeć się w odpowiedni ubiór. - puściła mu oko, raz jeszcze klepiąc go po ramieniu.
Rozmowa młodzieży trwała w zaparte. Choć nie miałeś pojęcia kim jest “Hyouren”, to jednak wszystkie trzy zgodnie go nie lubią, a Suzu nawet by wbiła mu kij w nerki gdyby natrafiła się okazja. Jouninka spojrzała zza twojego ramienia w ich kierunku i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Cieszę się, że twoja ekipa jest tak zgrana. Nad moimi nie mogę zapanować - z resztą, nawet nie są moi. Jestem tylko na zastępstwo. Przegrupowania z powodu wojny i tak dalej - sam rozumiesz. Sądzę, że jeśli się wykażesz, to twoi nie będą tymczasowi. Skoro Sarai ci ich powierzyła to znaczy, że coś w tobie zauważyła. W przeciwnym razie byś dalej miał areszt domowy w wiosce. Ale… może pogadamy o tym potem. Ja lubię dużo gadać, ale nawet nie daje ci szansy odpowiedzieć. Leć się przebrać, mehe. - klep. Pogoniła Rikona dłonią na ramieniu raz jeszcze.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Czw Lut 14, 2019 7:01 am   

Stan praktycznie idealny. Bardzo dobrze. Zresztą, czego właściwie się spodziewałem? Przecież to Suzu-nyan. Nie mogłem spodziewać się niczego mni--
Cholera, ogarnij się, Jedichi. Znaczy, ogarnij się, Rikon. Oboje się ogarnijcie. Zapomniałeś już, że zapomniałeś o tym głupim zauroczeniu? Jesteś już prawie całkiem dorosłym człowiekiem. Powinieneś lepiej kontrolować swoje emocje. Tym bardziej, że masz przed sobą misję niemal niemożliwą. Jeśli naprawdę chcesz przygotować te bardziej lub mniej pocieszne niedorajdy do egzaminu, musisz naprawdę się postarać. Ale teraz czas na kolację. Albo nie teraz, a za dziesięć minut, jak oznajmił zając. Dziesięć minut? Okej. Czas na chwilę dla siebie.
Najpierw pozostawię nożyki obok drzwi pokoju geninek. Nie będę się wpraszał - tym bardziej, że kazałem im się przebrać. Nie jestem taki głupi, nie dam się naciąć na tak podstawową pułapkę rysowaną w praktycznie każdej mandze. Jestem ponad tym. No. W każdym razie, zaraz po tym, idę do siebie, postanawiając poświęcić czas oczekiwania na to, co już od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie.
Ciemna strona chakry. Ta, którą znam od dawna. Poprzez skupienie i koncentrację, jestem w stanie manipulować jej formą i naturą, ułatwiając to sobie za pomocą pieczęci. Dla każdego człowieka przemiana tej energii w bardziej fizyczną formę jest inna, uwarunkowana poniekąd ich urodzeniem. Dla mnie tą najbardziej znajomą naturą, teraz już niesamowicie prostą do osiągnięcia, był ogień. Żywioł znany ze swej destruktywności.
Ale całkiem niedawno poznałem tę drugą stronę chakry. Jasną. Zdolną koić, naprawiać. Choć z dala jestem od pełnej kontroli nad tą mocą, nauczyłem się już podstawowych ram tego, jak działa. Udało mi się nauczyć, jak nadawać jej kształt. Ale... nie mogę się teraz pozbyć tej myśli - czy i dla niej możliwe jest przybranie jednej z pięciu natur? I jakby to w ogóle miało wyglądać? Ogień, który leczy? Jedyną przyjemną stroną, którą potrafię sobie wyobrazić od płomienia do ciepło, które ogrzewa podczas mrozów. Czy tak by to miało wyglądać? Nie dowiem się, póki nie spróbuję.
Siadłem u siebie, opierając się o ścianę i złożyłem obie ręce w niepełną kulę. Najpierw, przywołać, uwolnić trochę tej energii. Nie za dużo, bo najpewniej nie udałoby mi się nad wszystkim zapanować. Niewielka ilość. Spróbować nadać jej nowe życie, pamiętając o jej odwrotności. Czy będę w stanie? Niewielki płomyk, jak czubek świecy, który pozbawiony jest całkiem niszczycielskiej mocy, a jedynie ogrzewa. Daje odrobinę światła w ciemności. No, dalej. Wiem, że potrafisz. Nie wiem, czy ktokolwiek tego wcześniej próbował, ale...
Przecież to musi być możliwe.


Dziesięć minut później, zgarbiony jak zawsze, udaję się do sali, gdzie miałem skorzystać z kolacji. Rozejrzawszy się krótko po bogatych daniach i trójce nieznajomych, szybko wycofuję się jednak z przepraszającym uśmiechem. Bardzo w moim stylu, by pomylić pomieszczenia. No nic, szybka ewakuacja zanim ktoś się zorientuje i będzie awantura, poszukaaaaaa...
Stop. Znaczy, ja zostałem zatrzymany. I trochę osłupiałem w tym momencie. Musiałem zmarszczyć brwi. Bardzo powoli ogarnąć, co jest do mnie mówione. Zaraz, czy to na pewno... Seri? Nie do końca dowierzając oczom, obejrzałem ją bardzo dokładnie, powoli schodząc spojrzeniem w dół, aż do samych stóp, a potem ponownie w górę, słuchając dalej. Co to znaczy "odpowiedni ubiór"? Przecież to jest dziw... no, może nawet... trochę urokliwe? Tak... tylko troszkę.
Obejrzałem się raz jeszcze w głąb pomieszczenia. Przyjrzałem się siedzącym przy nim osobom. Zaraz, zaraz, to... one? Rzeczywiście, kiedy przyglądam im się lepiej, to w istocie one. Kitaka. Mała Thasii. I... Suzu. O jak rany, nie spodziewałem się takiego widoku. Wiedziałem już, że ubiór potrafi zmienić człowieka i to jak się go postrzega, ale... to była metamorfoza tak wielka, że aż zdawała mi się nienaturalna. Nie potrafiłem jednak na to narzekać. Tak naprawdę, nie potrafiłem nawet wydusić z siebie żadnego słowa. Jak, i... nie, nie to pytanie. Dlaczego? Toć to niepraktyczne, trochę chyba sztywne, niewygodne, raczej nie nadaje się do noszenia broni ani jakiegokolwiek sprzęty, a ponadto...
Tak, urokliwe. Jasny szlag, nie wiem nawet ile czasu już tak stoję i się gapię. Zdałem sobie sprawę, że chyba całe życie nie widziałem takiego stroju. No, znaczy... może raz. Nie, dwa razy. Ale zawsze nosił to jakiś facet. Co za dziwna odmiana. Szokująca. Ale wcale nie niewskazana. Zdaje mi się, że, no, może i nawet trochę mi się podoba. Odrobinkę, ciut-ciut. Ale oczywiście, nie mogę wcale tak sobie tylko stać i obserwować. Dobrze, ze Seri wyrwała mnie z tego transu. No tak, pomyślała o wszystkim. I pyta się mnie, czy mam coś przeciw czerwieni. Szczerze, to nie wiem. Tak, czy nie? Przecież zawsze ubierałem się tylko w czerń. To jest pierwszy raz, jak dobrowolnie noszę białą koszulę. Ale czerwień? W sumie... Suzu-nyan. Jeju, ale ona śliczna. I też ma czerwień. To by znaczyło, że, jakby... argh, o czym ja myślę. Ogarnij się, Rikon. Przebrać się. No, no, zając dobrze mówi. Ale zanim odejdę, zadam jej jeszcze pytanie. Później może nie będę miał takiej okazji.
- Hej, um... Czy to... jakaś tutejsza tradycja? - pokazałem dłonią na jej ubranie. - To jest... no... nie wiem, takie dla mnie... niecodzienne. To, mam rozumieć... normalne? - sam nie wiem, jak dokładnie miałem zadać to pytanie, no ale zadałem. Tak naprawdę, to niezależnie od tego, jaka będzie odpowiedź, po prostu kiwam niemrawo głową i powoli odchodzę. Uch, głupio się czuję, ale... no idę do siebie. Szukam tego ubrania. I zastanawiam, się, jak to przywdziać. A potem próbuję. Nie, nie próbuję, robię to. Staram się upewnić, że zrobiłem to dobrze i dopiero potem wracam.
Łał, ten kraj jest naprawdę dziwny. Zaskakujący.
_________________
. . .
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Sob Lut 16, 2019 11:16 am   

Oddałeś się pracy polegającej na wydzieleniu jasnej chakry ze swojego wnętrza. Choć wcześniej udało ci się to bez problemu, teraz czułeś lekki opór - nie byłeś wciąż przyzwyczajony do używania jej, dlatego nawet tak krótka przerwa wprawiła cię w odrobinę zawahania. Potrzebowałeś jednak tylko kilku sekund, by przypomnieć sobie jak to osiągnąć - bladobiała energia o niewielkim odcieniu błękitu - zdecydowanie jaśniejsza od typowego niebieskiego koloru chakry - była zdecydowanie cięższa do odizolowania. Do tego jeszcze przyszedł drugi krok twojego celu - nadania jej natury ognia. Szło to bardzo powoli opornie gdyż czułeś, że energia przez ciebie wytworzona jest niestabilna i może zostać zdmuchnięta jak plomień świecy lub gwałtownie rozbłysnąć i zapaść się przy każdym większym oddziaływaniu na nią żywiołem - miałeś wrażenie, że cokolwiek teraz próbujesz zrobić było na zdecydowanie wyższym poziomie niż cokolwiek, co widziałeś do tej pory. Ta “jasna chakra” była bardzo delikatna i mniej skłonna do łączenia się w jedność z czymkolwiek innym.
Niewielki błękit zmienił się w bladą pomarańcz, a ty poczułeś bardzo delikatne ciepło w swoich dłoniach. Na razie nie byłeś w stanie zrobić z tym nic więcej gdyż było niemalże pewne, że ta fuzja się rozpadnie, jednak nie miałeś też wątpliwości:
Jest to możliwe. Gdyby nie było, nie byłbyś w stanie tego właśnie zrobić.
-----------------------------
Seri przechyliło nieco głowę w prawo, zdzwiona pytaniem. Zdziwiony wyraz twarzy nie gościł jednak na jej twarzy dłużej niż sekundę, bo znów został zastąpiony jej szerokim uśmiechem.
- Tradycja? No, można tak to ująć. Ryokan to jest miejsce, gdzie trzeba umieć się zrelaksować. Ubrać odpowiedni strój, który, jak zauważyłeś, nawiązuje do dawnych czasów. Choć z drugiej strony w mniejszych miastach znajdziesz mnóstwo osób, które właśnie tak ubierają się codzień - choć inne kraje poszły z duchem czasu, by zawsze byliśmy dość starodawni. W Kumo tego dużo nie odnajdziesz bo prawie wszyscy to ninja, w dużych miastach zaś panuje moda z południa. Jak będzie kiedyś czas to ci o tym opowiem, ale generalnie w skrócie - kiedyś Kraj Błyskawic był krainą Samurajów. Potem wynaleziono Ninjutsu i Genjutsu i mówiąc dosadnie, zawód Samurai praktycznie wyginął. Ale właśnie poprzez te stroje i nie tylko do dziś widać wpływ tamtej dawnej kasty. A tera leć! - pomachała zewnętrzą częscią dłoni ponaglająco.

Gdy udałeś się do pokoju mogłeś od razu po wejściu zauważyć rzeczony strój powieszony na metalowym haku na drewnianej szafce - czerwony, prosty, choć widocznie innego kraju niż to, co miały wszystkie cztery - nie byłeś głupi, najprawdopodobniej męski krój jest po prostu inny. Strój składał się z pięciu części - krótkiego czerwonego “płaszcza”, właściwego, czerwonego kimona, białego pasa, białych skarpet oraz dziwnych klapek. Nie miałeś specjalnego problemu z założeniem go przed lustrem, które stało tuż przy drzwiach - najwięcej właściwie zeszło ci tylko na ułożenie równo płaszcza, bo raz jego lewy poł był wyżej, raz niżej - no, ale w końcu się udało. Byłeś gotowy, by udać się do stolika.

Tam, wyraźnie, cała czwórka na ciebie już czekała. Od drugiej strony, która do tej pory byla pusta, siedziała teraz Seri z kamionkową czarką jakiegoś napoju.
- No, patrzcie, patrzcie kto zdecydował się do nas dołączyć! Czego się napijesz? - zapytała dziarsko, spoglądając prosto na ciebie. A gdy ona to zrobiła, to samo pozostałe trzy.
Wszystkie oczy były teraz skierowane na ciebie.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
Ostatnio zmieniony przez Firanke Sob Lut 16, 2019 4:16 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Sob Lut 16, 2019 4:11 pm   

[Placeholder na przemyślenia]

- Pić? Znaczy... - Rikon wszedł do środka sali wyraźnie zakłopotany. Ta, te ubrania były niezręczne. Brak sprzętu przy sobie - no, poza “tajnym” ostrzem - był niezręczny. Obuwie było niezręczne. Jak można chodzić w czymś takim? Tym razem nawet on nie mógł kontrolować swojej mimiki. To było po prostu zbyt nienaturalne. Musiał się jakoś ratować - szybko więc podniósł dłoń by wskazać na trzymane przez Seri naczynie byleby odwrócić od siebie uwagę.
- Aaaaa... t-to co to jest? - zapytał w lekkim popłochu, starając się podejść bliżej i usiąść na ziemi w czasie, gdy ta będzie odpowiadać.
- Co, że to? - spojrzała na swoje dłonie, na czarkę - To jest herbata. Nie wiem, czy u was się pije herbatę. Dobra, zielona. Ta jest z odrobiną wiśni. Sencha. - następnie, trzymając już pojemnik w jednej dłoni, drugą, otwartą dłonią wskazała na dość szeroki, ale płaski czajniczek ze zdobieniami w kształcie długiego, wężowego smoka - Polecam, jeśli nie pijesz niczego mocniejszego. Znaczy, raczej na pewno nie pijesz - bo na służbie to kiepsko, nie jesteśmy jakimiś przychlastami z Liścia.
- Ciocia dała mi kiedyś do spróbowania Choyę, była dobra, taka słodka! - Serafina odezwała się energicznie, jak gdyby dopiero teraz jej się to przypomniało.
- Tak, a potem było trzeba cię nieść do pokoju, bo wystarczyła jedna, nawet nie do połowy pełna szklanka. - Suzu przewróciła oczami - Czarna herbata jest dobra. Ale rzadko kiedy jest w sklepach, bo droga.
- W ogóle, jak możecie to pić, Suzu, Sera, Seri, przecież to niedobre i gorzkie jest. - Kitaka wystawiła język, krzywiąc się przy tym.
- Dzieci, dzieci... - Seri machnęła wolną ręką rozbawiona - Herbata ma jedną, niezaprzeczalną zaletę. Nie ważne gdzie jesteście na misji, nie ważne jakie są zwyczaje i ile macie lat - jest całkowicie legalna. - oznajmiła, w połowie tej wypowiedzi unosząc palec wskazujący w górę, niczym mędrzec opowiadający stare, ludowe powiedzenie.
Nie trzeba chyba dodawać, że mina całej trójki była nieco zażenowana.
“Przecież wiem co to jest herbata, nie jestem głupi” - kilka słów miało wydostać się z ust chłopaka, ale utknęły w krtani. Może to i lepiej. Czył się teraz... źle. Jakby stracił całą pewność siebie. Wszystko przez te cholerne ubrania. I co to “Seraseri”? Jakieś nowe przezwisko?
- Mmm-hm, no... dobra, spróbuję. - brunet zakręcił dłonią w generalnym kierunku imbryka.
- I No, raczej, że nie nic... mocniejszego. Nie teraz. - zacisnął na moment usta. Westchnął. W sumie, zamiast od razu mówić dalej, najpierw rozejrzał się, czy ktoś chce coś najpierw powiedzieć. Łał... Jak by się tak mocniej zastanowić, to te ubrania właściwie trzymają się tylko na tej jednej taśmie wokół pasa. To takie... głupie. Nieporęczne, gyh.
- Sensej się denerwuje czymś? - zapytała Serafina, spoglądając uważnie na Rikona.
- Nie denerwuje się, po prostu się cieszy, że może zjeść z nami wspólny posiłek i napić się dobrej herbaty. - odpowiedziała szybko Seri, podnosząc się i nalewając napar do pustej czarki - Postawcie się w jego pozycji. Nie miał jeszcze nigdy okazji z wami spędzić czasu, bo tyle się działo w krótkim czasie, nie?
- T-taa… tak, dokładnie. - odruchowo uniósł dłoń do czoła, by się podrapać. Mimo, że wcale nie swędziało.
- Hmph. - skwitowała tylko Suzu, nakładając sobie kilka plastrów cienko krojonego, surowego łososia.
- A ja jestem pewna, że to jedno i drugie! Bo Sensei to się i cieszy i denerwuje, w końcu może razem, przy jednym stole, naprzeciwko siebie nawzajem, spędzić miło chwile z uczennic...ami, które zdecydowanie cieszy się, że mu się trafiły, prawda, -Sen-Sei-? - Kitaka przymknęła oczy i posłała Rikonowi szeroki uśmiech - W końcu nawet strojem się do nas dopasował.
- Ja bym bardziej Senseia widziała w takim bardziej stoickim kolorze, czerń i złoto i może do tego trochę jakiegoś fajnego tatuażu!
- Mówi się “Jakiś tatuaż”, Sera. - wtrąciła odruchowo Suzu.
Seri tylko śmiała się cicho, powoli podsuwając czarkę na miejsce, gdzie usiadł Rikon.
Chłopak odchrząknął. Sięgając po absolutnie losową, najbliższą jego miejsca potrawę do nałożenia, która przypominała trochę coś jak połączenie rozmaitych pasków i wstążek warzyw, ozdobionych jakimiś zielonymi roślinkami - wszystko posypane sezamem - wziął wdech przed zabraniem głosu.
- O, a ten... Seri. Co z twoją drużyną? - tak zwinnie zmienił temat, że sam się sobie dziwił. Skinieniem głowy podziękował też za herbatę, spoglądając ku zającowi.
- Poszli szukać jakiejś paproci czy innego badziewia. Rodi jest takim trochę domorosłym zielarzem, to jak usłyszał opowieści o jakimś legendarnym ziółku to poleciał, ciągnąc za sobą pozostałą dwójkę. Dla mnie te opowieści o kwiecie paproci to były takie wymówki, by zakochane pary mogły sobie powiedzieć szyfrem że czas pójść s… szukać przygody, no! - ostatnią część wypowiedzi dopowiedziała szybko, jak gdyby coś sobie uświadomiła. Lekko zakłopotana teraz ona podrapała się - Noo… i poszli. Pewnie nic nie znajdą, wrócą głodni i zawiedzeni. Ale są już na tyle dojrzali, by łazić samemu. No chyba, że wpadną na jakieś plemię Sarunitów. - wzruszyła ramionami - Wtedy kaplica, misja ratunkowa, jeśli przeżyją do tego czasu.
- E-ee... Ale trz… trzy osoby to już nie para…? - nieco niepewnie odpowiedział jej chłopak, marszcząc brwi i nachylając nad stołem, zatrzymując w połowie gest nakładania sobie nieznanego dania.
- No nie para. Poszli w trójkę, bo to taki zespół. Jacy by nie byli i ile by się nie żarli, to trzymają się razem. Może być im to w tych trudnych czasach potrzebne bardziej, niż kiedykolwiek.
Rikon odwrócił na moment wzrok i spojrzał na trójkę geninek. Dlaczego spojrzał na trójkę geninek!?
- A tutejsza dolina nie jest wcale tak bezpieczna i sielankowa, jaka może się wydawać! - wtrąciła się Kitaka. Teraz to ona uniosła palec do góry - Prawda, że jej wschodnia część, w której obecnie jesteśmy, to miejsce gdzie nic się nie dzieje. Ale już na zachód, od Półwzgórza, to jest dużo innych istot. Niekoniecznie przyjaznych.
- A co tam w sumie było? - wychyliła się Serafina - Wielkie tygrysy, wielkie zające, które się biją i mają bardzo silne kły… to w książkach zawsze o nich było.
- No i Sarunici. - odpowiedziała Kitaka.
- A, no, Sarunici…
- Tu nie ma nic, czego musimy się obawiać. Jak byśmy z nimi nie dały rady, to byśmy nie dały rady na egzaminie. - skwitowała Suzu, dokładając ryżu.
- Saru-co? - dopiero teraz przypominając sobie o jedzeniu, chłopak dokończył nakładanie.
- Ricky, wyobraź sobie małpę. Widziałeś małpę, nie? - zaczęła Seri, popijając herbatę. Niezależnie co odpowiedział, kontynuowała - To takie jakby małpy, tylko dużo, dużo szczuplejsze i trochę takie tyki, z głupimi wyrazami twarzy. Ale potrafią posługiwać się prymitywną ludzką mową, prostymi narzędziami i do tego kradną jedzenie. Zbierają się w plemiona.
- To trochę jak Wioska Skały. - Suzu uśmiechnęła się do siebie, przysuwając sobie w końcu talerz.
- Właściwie, nie zastanawiało was nigdy to, że potrafią mówić?
- Nie zastanawiało cię nigdy jak to jest, że jesteśmy ośmioma różnymi krajami na wielkim kontynencie i mówimy tym samym językiem, Sera-chan? - Suzu odpowiedziała pytaniem na pytanie, sięgając po czarkę z herbatą dla siebie.
Rikon opuścił wzrok po wysłuchaniu tych wszystkich wyjaśnień. Westchnął, spoglądając na talerz i zastanawiając się, jak właściwie - a raczej, czym właściwie - powinien to jeść.
- Świat poza wyspą jest... dziwny. - stwierdził na głos. Może najpierw napije się tej herbaty. Smakowała trochę jak… prażony ryż? I miała delikatną nutę wiśni, tam gdzieś z tyłu.
- Nawet jak na nasze standardy Sarunici są dziwni, Ricky. - odpowiedziała Seri - Posługują się mową ludzką, prymitywną, ale ludzką. A mimo to są niesamowicie głupie.
- No nie wiem, Zającu. - ...ups. Nie, zaraz, cofnij, to ostatnie miało być tylko w... znaczy... szlag. Szybko, powiedz coś jeszcze, żeby odwrócić uwagę. - Oo-od kiedy tylko tu wkroczyłem, każdy dzień zaskakuje mnie coraz bardziej.
Kitaka nachyliła się i szepnęła coś do Serafiny. Ta odpowiedziała jej bardzo szybko. Rikon mógł w miarę dosłyszeć - pierwsza sugerowała, że są zadziwiająco blisko, mają już dla siebie imiona własne. Serafina na to, że to naprawde dziwne. Czy Kitaka sądzi, że...
- Jestem w stu procentach miłośniczką kobiet i dobrego napoju wiśniowego, panno Toss. - odpowiedziała spokojnym, ale dość stanowczym tonem Seri. Kitaka zapłonęła czerwienią, Serafina spojrzała na nią szybko zaszokowana, Suzu… odkrztusiła herbatę.
Odpowiedział im tylko szeroki uśmiech.
Raz. Dwa. Trzy. Oooooooch... tak, tej chwili ciszy trzeba było, żeby trybiki zatrybiły. Czyli nie trzeba się przejm--
Zaaaaaraz. Chwila, moment. Siedzi tutaj, zostawiła swoją drużynę. Trzy geninki. I te ubrania. Wzrok chłopaka powoli znów przeniósł się z jedzenia, teraz na białą. Nieme spojrzenie zza zawężonych powiek.
- No i co tak patrzycie, ekipa? Głupie pytanie, głupia odpowiedź! - zaśmiała się, po czym odłożyła czarkę.
- Ale czemu akurat wiśniowy? Przecież to… kwaśne takie, cierpkie. - dawaj tak dalej Rikon, a dostaniesz złoty medal zmiany tematu. Chłopak wrócił do swojego talerza. I raz jeszcze rozejrzał się za narzędziem do ładowania pokarmu w paszczę. Pałeczki leżały właściwie tuż przed nim. Te takie do łamania. Więc czas na łamanie.
- To ty dobrych wiśni nie widziałeś. Te ciemne potrafią być bardzo słodkie. Tak słodkie jak miny twoich uczennic w tej chwili. Mehe.
W istocie, wszystkie trzy spoglądały w jej kierunku jak gdyby coś się w nich przełączyło, przekręciło... i zastygły w zdziwionych spojrzeniach. Słodkie? Rubinooki musiał dokonać własnej ewaluacji. Ciężkie myśli zbierały się na horyzoncie mentalnym. Dylemat którego zgryzienie na pewno zajmie mu trochę czasu, zbierania informacji, ciężkich decyzji.
Seri Watanabe - wróg czy przyjaciel?
- Nooo... w każdym razie, tutaj chyba takich nie m--
- Ale jak to kobiety!? - wyrwała się Serafina, przykładając dłonie do ust.
- Co “jak kobiety”? - Seri przechyliła głowę pytająco, wciąż się uśmiechając.
- No, no bo... bo kobiety to... nie mogą, no... to znaczy, to jest...
Rikon po prostu zaczął jeść. Doświadczenie w postaci zbyt dużej ilości mang nakazywało, by milczeć, ale zachowywać czujność. Taki też jest plan.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziała krótko Seri, biorąc kolejny łyk herbaty.
- ... Ha?
- Skąd mam wiedzieć? - wzruszyła ramionami - Jak poznam jakąś, co lubi kobiety to ją zapytam.
- Ale Pani Seri przecież dopiero co...
- Głupie pytanie, głupia odpowiedź. Mój narzeczony by mi nigdy nie wybaczył, gdybym go zostawiła dla jakiejś pstrokatej dziewoi. - odpowiedziała, opuszczając wzrok. Po chwili uśmiechnęła się ponownie i znów spojrzała na zszokowaną trójkę - Ale wasza reakcja? Bez-cenn-na!
Ooooo, no ale jajcara, boki zrywać. A tu już poważne nerwy grały rolę w scenie. Brunet przewrócił oczami, znów sięgając po pojedynczy łyk herbaty. Cholera, to w sumie lepsze niż się spodziewał. Ale tak szczerze mówiąc, to chyba wszystko jest lepsze od regionalnego dania Kiri. Czyli głodówki.
Dało się usłyszeć masowe odetchnięcie.
- Wierzenie w to, co się słyszy to raczej ryzykowna gra. - chuunin odezwał się po przełknięciu. No, bo przecież on się totalnie nie nabrał. Lepiej niech nikt mu nie przypomina, jak jest ubrany. - To znaczy, wiesz... nie wiem jak mogę się odnieść do tego miejsca, ale ciężko znaleźć osobę, która nigdy nie kręci. Albo robi tego mało. Szczerość to coś czego, ee, jak to się mówi... ze świecą szukać.
- Ja znałam “jak na lekarstwo”! - oznajmiła Serafina.
- Gdybyśmy miały być bardziej podejrzliwe co do tego co inni nam mówią, to byśmy nie pozwalały ci się zbliżyć - oznajmiła Suzu, patrząc prosto na niego - Wiesz kto jest na brzegach.
- Ajajaja…. Suzu, ty znowu o tym? - Serafina skrzywiła się boleśnie.
- Ma rację. - mgiełka wzruszył ramionami. - Nawet nie wiecie, jak bardzo wciąż się dziwię sytuacji, w której jestem.
- Nie bój żaby, Ricky. Już po wszystkim. Jesteś wśród swoich. - oświadczyła wesoło Seri - Tera jesteś jednym z nas, Shinobi wioski Obłoku. Mamy do ciebie zaufanie, a ty miej zaufanie do nas. Braterstwo i te sprawy. - pociągnęła kolejny łyk, podniosła się nieco i bez pytania dolała mu herbaty, o ile czarka nie była zbyt blisko jego twarzy - A jeśli nagle ci odbije, to się nie martw, zabiję cię osobiście zanim cokolwiek zdążysz zrobić. I wszyscy zadowoleni!
- Pani Seri nawet tak nie żartuje…! - w tym momencie wtrąciła się Kitaka - Jest jaki jest, ale to mój Sensei i ruszyć go nie dam.
- Mocne słowa jak na kogoś, kto zna mnie od… dzisiaj. - Rikon uniósł brwi, opychając się warzywną sałatką.
- Jak Sarai twierdzi że jesteś na tyle wporzo żeby uczyć jej siostrzenicę, to znaczy że jesteś wporzo. Czaisz?
- Mmmmmm... - odpowiedział czymś, co brzmiało jak jakieś niezdecydowane jęknięcie. - Nie tylko o to mi chodziło.
Seri wróciła do siadu, czekając aż kontynuuje. W międzyczasie Suzu przysunęła miskę do twarzy i zaczęła jeść swój ułożony zestaw, jak gdyby nie jadła od kilku dni. Ale chłopak nie kontynuował. Zamiast tego, znowu zmienił temat.
- Aaaa, właśnie! Masz ty może jakieś doświadczenie w sztuce medycznej?
- Ja? Skąd. Nie daję przeciwnikowi mnie zranić. Jak już musisz się leczyć to znaczy, że gdzieś po drodze coś skiepściłeś. Jak Rodion wróci to jego możesz szturchnąć. Chyba, że szukasz kogoś o wysokim poziomie, to nie sądzę by był ktoś w okolicy - no chyba, że zwrócą nam Arashiego z frontu. On by cię pewnie polubił. Nie wiem, czy w wzajemnością. Araś jest bardzo… narzucający się.
- Ooo, dobra, już się nie zgrywaj. To nie służy przecież tylko leczeniu siebie. - po wskazaniu białej pałeczkami, odchylił się nieco do tyłu. Szept Kitaki wyraźnie brzmiał jak komentarz - “to było bardzo niewychowane!” - Ale tak, raczej kogoś na wysokim poziomie. Pierwsze kroki już sam postąpiłem.
- No to jak mówiłam, Arashi. Eeewentualnie jak wrócisz do wioski, to tam zaczep Dokutsu. Ona jest bardzo dobrym medykiem - czy ją jakoś przekonasz, by ci pomogła to inna sprawa. Tak jak wszędzie na świecie, to nie jest tak, że każdy zawsze się na wszystko bezinteresownie zgodzi. Kumo nie jest wyjątkiem. - nachyliła się, by sięgnąć po pałeczki Rikona i opuścić je w dół - W każdym razie, miej dużo siły, bo nie jestem pewna czy widziałeś kiedyś coś takiego jak Półwzgórze.
- Noo, to się postaram. Zaczepić. I zapamiętać. Zar-- ...Siły? - opuszczając pałeczki, nastolatek znowu uniósł brwi zdziwiony. - Co, że znów trzeba gdzieś się wspinać?
- Wspinać to jedno, chociaż nie tak daleko. Półwzgórze to największy market owoców i warzyw uprawianych na tutejszych ziemiach, a do tego wystawiane są wszelkiego rodzaju mięsa z tutejszej fauny i hodowli. Co za tym idzie, jest też mnóstwo stoisk z jedzeniem, oraz tutaj ma swoją siedzibę największa akademia kulinarna wszystkich krajów. Jak jeszcze się nie domyśliłeś, nie będzie takiej możliwości, żeby nie przejść tam bez przejedzenia się i przeczołgania przez mnóstwo okazji. A, no i mają trochę handlu rupieciami, ale to tak na marginesie.
- Możliwe, że będą mieli te dobre nikumany. - powiedziała Suzu. Niby od niechcenia. Ale przełknęła przy tym ślinę.
- I... to po to ta siła...? - dopytał, przenosząc wzrok na Dzwoneczka. Ale długie wpatrywanie było niekomfortowe, więc zaraz wrócił nim do jedzenia. Talerz już oczyścił, więc teraz może... czas dołożyć sobie trochę mięsa.
- No, właśnie po to. A na co innego? - poklepała się po brzuchu - Uwierz mi, że warto się przygotować. I warto też jeść. Tutejsze warzywa mają wyjątkowe właściwości.
A, no tak. Seri, pogromca żywności. Trochę dziwne, że nie jest turlającą się beczułką.
- Yhy. Jasne. Przygotować. - odparł mechanicznie, sięgając pałeczkami po najapetyczniejszy kawałek mięska jaki mógł znaleźć. Z tych pieczonych. Nie będzie nikogo pycał pałeczkami. - Daleko to?
Sięgnął więc po kawałek smażonej wołowiny. Serafina podniosła się nieco i postawiła przed nim miskę z brązowym sosem, uśmiechając się tylko.
- Jeszcze kilka godzin. W sumie powinniśmy tam w południe być. - Seri nałożyła sobie kolejną serię jedzenia.
-Zaraz, to my tam teraz idziemy? To miała być jakaś… - podziękował małej skinieniem głowy i podobnym, krótkim uśmiechem.
- Gorzelnia. Owszem. Ale trzeba przejść przez Półwzgórze. Znaczy, no nie trzeba, ale tak jest najszybciej.
- Wierzę na słowo. Zdecydowanie nie miałem czasu zapoznać się z mapami. Każdego dnia śpię w innym łóżku, a w międzyczasie ciągle ktoś mnie próbuje zabić. - westchnął, zanurzywszy kawałek mięsa w sosie, a potem biorąc kęs.
- Nie no, przecież już tak źle nie jest. Chyba. Problemy zaczną się dopiero jak zejdziemy w kierunku gorzelni. Tam twoje doświadczenie w walce może być nieocenione - i dlatego też, o ile się nie mylę, ta misja ma rangę… B, nie?
- Ranga B na takie nowicjuszki jak my to pewna śmierć. - Kitaka oparła się o stolik, wzdychając tylko z lekkim uśmiechem - Ale skoro jest jak jest, to nie mamy co narzekać. Ważne, że nie uziemili nas w wiosce - podobno, z tego co papcio mówił, tak zrobili w Piasku.
- Chcesz powiedzieć, że schowali głowy w piach? - Seri uniosła wzrok znad jedzenia z głupawym uśmieszkiem. Kitaka tylko uniosła brew i uśmiechała się dalej, nie wiedząc jak na to zareagować.
- Raczej, że wolą zostać we własnej piaskownicy. - odezwał się chuunin jak tylko przełknął. - A tak właściwie to ma tu być niebezpiecznie, bo... co, te zwierzęta?
- Sarunici to prawdziwy problem. A do tego wielkie tygrysy. - Seri podsunęła talerz bliżej - To się wydaje niczym takim do momentu, kiedy naprawdę na coś z tej fauny wpadniesz.
Chłopak wzruszył ramionami, sam będąc całkiem niewzruszony.
- Nie może być gorsze od tego, co przeżyłem do tej pory. Szczerze, to bardziej mnie martwi ten egzammmmm... - przeciągnął głoskę, umilkł. W mordę jeża, przez chwilę całkiem zapomniał, że jego wychowanki tu są. Tak bardzo skupił się na ignorowaniu tych strojów. Tak wielkie jest jego skupienie.
- To i tak tylko pierwszy etap. Nikt na pierwszym etapie nie ginie. Tu będą bardziej musiały się wykazać, że w ogóle do tego dojrzały.
- Oczywiście, że dojrzałyśmy! Jesteśmy na to gotowe jak nigdy. No, znaczy, w sumie to dopiero od kilku dni cokolwiek robimy, ale jak my nie damy rady, to kto? - zapytała Serafina.
Szybkie spojrzenie na całą trójkę. Na ich czoła.
- Zaraz zaraz, a liście gdzie? - skinięcie głowy w ich stronę. Kęs.
- Po jedzeniu no, Sensei! Nie można jeść i trzymać go na głowie. A jak spadnie do jedzenia to co wtedy?
-Sera-chan ma rację. Ale po kolacji znowu założymy, słowo! - Kitaka złączyła dłonie razem w proszącym geście.
CO nie można? Nie przerywając wcale kontaktu wzrokowego, Rikon wziął jedną z pałeczek i po prostu przyłożył do własnego czoła, przytrzymując. Drugą zaczął kręcić w palcach. I żuł dalej swoje mięsko. Milczał. No bo nie mówi się z pełnymi ustami.
- Każdy ma swoje mocne strony. Nie popisuj się tak. - Suzu przewróciła oczami - Założe się, że w walce wręcz na pięści to na przykład jesteś beznadziejny.
- Właściwie to żadna z nas w walce na pięści nie jest dobra, Suzu-chan. - wtrąciła Serafina
- Wiesz o co mi chodzi, Sera-chan! - uniosła się nieco, jak gdyby niezadowolona że ta jej tu nie wsparła.
- Może? Kto wie. - gdy tylko kęsik powędrował przełykiem w dół, Rikon wbił żonglowaną pałeczkę w mięcho,a potem spróbował całość podnieść jednym palcem - bez zginania go. W sumie sam nie wiedział, na ile go stać. Nigdy nie próbował się popisywać, bo... tak właściwie, nigdy nie miał przed kim. Ale dziwna sytuacja. - Sztuka polega na tym, by nikt nie mógł poznać twoich słabych stron, Ikigawa-san.
- Tak się składa, że ja znam słabą stronę Senseia! - uśmiechnęła się Kitaka, krzyżując ręce na piersiach z dumną miną.
- O? A co to takiego? - zapytała rozbawiona Seri.
- Ścisła tajemnica! - przytaknęła sama sobie - Nie wszystko musicie wiedzieć.
- Heee… teraz to naprawdę jestem zainteresowana, Sera-chan, wiesz coś o tym? - teraz Seri skierowała wzrok na Serafinę, która pokręciła głową.
- Hmph. - odpowiedziała Rikonowi Suzu.
Przez chwilę, Rikon nawet zastanawiał się, o co chodzi temu małemu szczylowi. Ale potem już nie musiał. Wiedział. Wiedział, o co jej chodzi. Lepiej dla niej, żeby to nie była próba szantażu. Oj, lepiej. Też znał zasady wojny psychologicznej i w-wcale nie potrzebował do niej przerażającego ojca.
- ...Tak. I dlatego powinno się znać choć podstawy każdej sztuki. Tylko po to, by stwarzać choćby pozory tego, że potrafi się... - przerwał. Pomyślał chwilę. - No, poza Genjutsu. Walić Genjutsu. - burknął. Zapchał się znów mięsiwem, kończąc co sobie nałożył.
- Genjutsu potrafi naprawdę ryć banię, Ricky. Gdybyś ty widział tą trupę cyrkową z Czerwonego Namiotu. Nie tych owocowych przegrywów co ostatnio mieli objazdówkę, Czerwonego kurde Namiotu. Oni są klasą samą w sobie. Tylko teraz się przenieśl-
Mgiełka zakrztusił się. Uderzył parę razy w klatkę piersiową. Wstrzymał powietrze. Spokojnie, Rikon, spokojnie. Przecież ona nic nie wie. To tylko przypadek. Popij herbatką, o tak.
- Wszystko w porząsiu? - zapytała, przechylając głowę na prawo.
- Może klaunów się boi. - zasugerowała Suzu.
- Ja się ich boję, oni są obrzydliwi! - Kitaka skrzywiła się wyraźnie na samą myśl.
- Ja śś… - odkaszlnięcie. - Ja się niczego nie boję, bzdura.
- No spoko, Ricky, tylko się nie uduś. Popij jeszcze trochę. - podniosłą się nieco - Poklepać? - Seri zaczęła już ochoczo się podnosić bardziej, obracając całym ciałem w jego kierunku, ale Ricky tylko machnął ręką na “nie”. Nieco zawiedziona usiadła z powrotem. Ten zdjął wreszcie patyk z czoła. Odłożył oba równolegle na swoim talerzu. Odetchnął głębiej upewniając się, że już nie będzie pokasływać. Milczał.
- No, w każdym razie oni mają naprawdę klawe iluzje. Ich lider to dawny Jounin z wioski Kamienia, a mają tam jeszcze kilku ninja, którzy odeszli. Generalnie takich się ściga, ale im się udało jakoś pozostać na tyle w dobrych relacjach z wioskami, że nie było burdy. Chyba nawet jedna mgiełka tam jest.
- Właśnie miałem pytać. Na wyspie nie byłoby o tym mowy. Ech, sam nawet kiedyś odwalałem czarną robo... - Chwila, stop. Opowiadanie o swojej przeszłości to jest teraz bardzo zły pomysł. Ale wzrok chłopaka i tak odruchowo zwrócił się ku własnej ręce, gdzie ma ukryte ostrze. I przez to znów przypomniał sobie, jak głupio jest ubrany. - A-aaa, no ale nie ma co gaaadać! Głupi temat. O, mam lepszy. Powiedzcie mi, kim do diaska jest ta cholera w czarnym kapeluszu, o! - podstawił naczynie ku Seri, zapewne prosząc o dolewkę.
- Która? Że Maryśka? - zapytała, sięgając po czajniczek - Maryśka to w ogóle jest, weź. Ogromna fanka wszelkiego rodzaju komiksów, taki dziwak. Ale jej zdolności kamuflażu są pierwszorzędne. W zeszłym roku wszystkich przekonywała, że jest jakąś Alicją od lalek, tera jej się wzięło na jakąś wiedźmę. Tak jej się wkręciło, że nawet stworzyła pod to specjalną technikę Raiton. Dziwak.
- Maryśka jest fajna! - zaprotestowała Serafina - Na moje urodziny była księciem z bajki. Może zmienić się w każdego!
- No, akurat dzieciaki ją lubią. - skwitowała Seri, podsuwając Rikonowi czarkę z powrotem.
- A wiedzą, że kradnie? - zapytał ponuro.
- A kradnie? Może ta jej nowa postać w którą się wczuwa to jakaś złodziejka. Jak powiesz jej ojcu, to dostanie tak w dupę że nie będzie mogła siedzieć do następnej pełni księżyca.
Oho. To zdecydowanie przykuło jego uwagę. Bardzo, bardzo przykuło.
- Ojcu?
- No, jej ojcu. Hanzo. Nishiti Hanzo. Gość jest w porządku, ale zawsze zarobiony, dlatego jej nie pilnuje. Mimo wszystko ma po nim niesamowity talent. A, bo ty nie wiesz - on dowodzi dywizją przesłuchań.
-Dobra, ale... co, boi się go bardziej niże tego dziad-- znaczy, Raikage?
-Gość jest najbardziej zastraszającym typem w wiosce. Jak myślisz? Raz jak przemawiał... - upiła łyka herbaty - Przemawiał na konferencji gdzieś na granicy między trzema krajami jakiś gość wpadł na scenę i wbił mu kunai w brzuch. Dokończył przemawiać po czym skręcił mu kark i rozsmarował łeb po posadzce.
- Mhm. [i]- Łyk. No, to brzmi znajomo. Ale pewnie podkolorowane. - [i]Brzmi jak Ao. Znaczy... sensei. Znaczy, jakby... mój... no, wiecie. - Już-nie-Jedichi potarł brodę palcami. - Gość kiedyś wpadł na pal, więc po prostu zaczął się motać we wszystkie strony żeby połamać kości tym, co go zepchnęli.
- No to już wiesz, dlaczego Maryśka się z nim liczy. To generalnie gość, którego się nie wkurza - ale jak go nie będziesz niczym prowokować, to poza tym że z niego trochę pomruk, to jest naprawdę w porządku w swojej neutralności.
- Mm-hm. Ale ja się z Ao nie liczyłem. - dmuchnięcie na herbatę, łyk. - Wręcz przeciwnie. Wyczekiwałem chwili faktycznej słabości, bym sam mógł go za... - Stop! Stop. Stop stop stop. Nie musiał nawet się za bardzo stopować, bo Seri strąciła miskę z ryżem, która stukła się z hukiem. Dało się słyszeć tylko “Ups!”
Rikon, palnij się przez łeb. Zastanów się, jaki przykład dajesz. I w tej chwili przestań się szczerzyć. To nie jest normalne. Przede wszystkim, to nie jest zachowanie godne nauczyciela. Uspokój się. Weź się kurwa uspokój.
Głęboki oddech.
- Mniejsza. Wiem, o co chodzi. Dzięki. - zakończył myśl bardziej ponurym tonem, biorąc kolejny łyk. Stłuczoną michę obdarzył jedynie krótkim spojrzeniem. - Dobra, emm... dajcie jakiś inny temat.
Tak naprawdę, chyba wolałby jednak sobie pójść. Ale nie potrafił znaleźć dobrego pretekstu.
- Dobra, ekipa. Jak wszyscy pojedli, to spać. Jutro ta oto Seri Watanabe ma dla was specjalny trening! - klasnęła w ręce - A ja tutaj posprzątam. Lepiej nie denerwować naszej gospodyni, nie?
- Eee.. - Kitaka spojrzała niezadowolona - Ale ja jeszcze nie skończyłam jeść!
- To weź sobie coś do pokoju. No, już, już.
Brunet zastygł w miejscu. No dobrze, lepiej chyba będzie poczekać. Aż dotrą do tego pokoju. Bez kontaktu na korytarzu. W sumie, to najlepiej jak nawet pomoże sprzątać. Nie szczerzy się już? Nie. Chyba nie. Dobra. A geninki?
Wszystkie trzy spojrzały po sobie i powolnymi ruchami zaczęły zbierać się do wyjścia. Kitaka nic nie wzięła. Minutę później w sali zostali już tylko Seri i Rikon. Kobieta przechyliła się w bok i zaczęła zbierać zastawę. Chłopak bez słowa wziął swój pusty talerz i począł zgarniać na razie ścianą z dwóch pałeczek na jego powierzchnię to, co stłuczone i rozsypane, po podejściu na czworaka.
- Ricky. - zaczęła powoli, nie patrząc w jego kierunku. Zebrała swoją część stłuczki do jednej kupy i przesypała do pustej misy.
- Mm? - zapytał niemrawo, trochę prostując się na kolanach. Obrócił się w jej stronę, a widząc jak rozwiązała problem kawałków miski, poczekał w kolejce by zrobić to samo.
- Uważaj, co mówisz. - stwierdziła, podsuwając miskę w jego kierunku.
- Powiedziałbym, że nie musisz mi tego mówić, ale... to nie jest też tak proste, jak myślisz. - westchnął, dorzucając to, co zebrał do miski. - To jest zupełnie inny świat.
- I, niestety, musisz się do niego szybko zaadaptować. Nie będzie mnie zawsze obok, by stłuc miskę zanim w ich uszy wpadnie coś bardzo głupiego. Właściwie, zapewne niedługo nie będzie mnie w tej okolicy wcale. Wtedy będziesz zdany tylko na siebie. Wydajesz się w porządku, dlatego chcę ci pomóc - ale tak naprawdę, to nie można drugiego człowieka uratować wyciągając do niego rękę. Jedyna osoba, która może cię uratować to ty sam. Nie wiem czy rozumiesz, co mam na myśli.
- Aż za dobrze. Wiesz, ja... wiem, że to nie w porządku. Znaczy… że są rzeczy, których nie powinienem robić. Zachowania, których muszę się oduczyć. Ale to, że nie rozumiem tego miejsca wcale mi nie pomaga. - przeszedł wokół stołu, by pozbierać naczynia pozostawione po młodych na jeden stosik, zaczynając od największych, kończąc na najmniejszych, wkładając jedno w drugie jeśli da radę. - Doceniam, że mi pomagasz, naprawdę. Chyba nikt wcześniej nie wyciągał ku mnie ręki. I wkurza mnie, że nie wiem, jak mam na to reagować. Ech, zresztą... powiedz. - odetchnął ponownie. - Wiesz, o co chodzi z tą całą… sytuacją? Dlaczego niby zostało mi powierzone takie zadanie od tej całej… poprzedniej Raikage, jak rozumiem? Dlaczego powierza swoją podopieczną komuś, kto nic wartościowego tutaj nie uczynił? Skoro wiesz aż tyle i nie będę nawet pytać skąd, to może masz pojęcie, jakie są powody. Dla mnie to wciąż brzmi jak jeden wielki, podejrzany plan z którego nie wyniknie dla mnie nic pozytywnego.
- Z tym czy poprzednia to trochę skomplikowane. Najkrócej mówiąc mamy teraz dwójkę Raikage na raz - i muszą się jakoś dogadać. Co do tego, jaki był jej powód - cóż, za logiką Sarai jest ciężko podążać. Ale zawsze miała jeden dar. Jeden, bardzo wyjątkowy dar - potrafiła ocenić osobę po jednej rozmowie i chwili obserwacji. Znaczy, każdy kogoś ocenia, nie? Ale ona do tej pory jeszcze nie pomyliła się ani razu. Podejrzewam, że istotnie ma co do ciebie jakiś plan - ale na pewno nie jest to nic nieprzyjemnego. Sarai to nie taka osoba, która kogoś zmanipuluje i wykorzysta do gierek między wioskami. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że dając ci to wszystko - oraz tak dużo zaufania - chciała ci pokazać, że z nami możesz znaleźć dla siebie miejsce. Słyszałam, co się działo w mgle. Nie rozmawiajmy o tym. Ale… nowy dom, żadnego okresu próbnego, zaufanie jak gdybyś był tu od zawsze. Rozumiesz?
- Szczerze? Nie. Ani trochę. - odpowiedział, zaczynając segregować żywność na stole na tę nieruszoną, tę napoczętą i tę całkiem już wyjedzoną, by łatwiej było to potem przenosić w odpowiednie miejsca. - Widzisz... jak dla mnie, wszystko staje na głowie od kiedy tylko opuściłem wyspę. Kiedykolwiek byłem w tarapatach, byłem z nich w stanie wyjść tylko w jeden sposób - ktoś umierał. Nie było ważne, kto. Ale zazwyczaj był to ktoś, komu umrzeć było najłatwiej. - przerwał na chwilę i mowę i zbieranie, pocierając się po skroni. - To, co się tu dzieje... nie wiem, nie potrafię tego nazwać normalnym. Najpierw, była taka dziewczyna... sama w poważnych problemach po uszy. A mimo to pomogła mi, całkiem... bezinteresownie. Tak po prostu. W sytuacji, w której w kraju wody po prostu zakończyłbym z nożem w plecach. Sprzęt, który noszę jednak jest trochę wart. Każdy by się na niego połasił. Tym bardziej, jeśli należy do... no, wiesz. Jak to mówił, ten wasz. “Jebana mgiełka”. - powoli wrócił do pracy. - Zaraz potem trafiam na szczyt, do Kumo. A tam dostaję od osoby która jak najbardziej powinna być całym sercem przeciw mnie, tym bardziej z wiadomością którą przyniosłem, nie tylko daje mi to dziwne wybaczenie, ale bez chwili na pozbieranie myśli zleca mi opiekę nad nową drużyną i wysyła z miejsca na to chore przedsięwzięcie zwane egzaminem. To jest po prostu... zbyt nienormalne. Mówisz, że to jakaś intuicja ale to sprawia, że tylko ciężej jest mi to wszystko zrozumieć. I w to uwierzyć.
- Nie wszystko tu jest tak czarno-białe jak w twoich dawnych stronach. Gdyby Sarai nie wierzyła, że jesteś odpowiednią osobą do tego zadania, w życiu nie ryzykowałaby życiem Serafiny. Ja tu jestem właściwie tylko przypadkiem - wbrew temu co możesz myślić, nie obserwuję cię. Dostałam tylko informacje mniej więcej kim jesteś, co i jak i pytanie, czy skoro już tu jestem, to czy mogę cię trochę oprowadzić. Bycie tutaj to już właściwie moja własna wola - wystarczyłoby, żebym powiedziała wam gdzie macie iść i moje zadanie byłoby wykonane. Bo widzisz, to czego nie możesz zrozumieć... - Seri podniosła się, stanęła na równe nogi i uśmiechnęła się szeroko - To nie jest Mgiełka, tylko Chmurka. Tutaj wszyscy, czy się lubią czy nie, czy są po stronie Zenmachiego czy Sarai, są jedną rodziną. U nas nigdy nie było wojen domowych czy zamachów wewnętrznych na kogokolwiek. Byle jak, ale się zachowuj - rozumiesz? Tak mniej więcej idziemy przez życie.

Rikon odsunął się nieco od stoły, siadł skrzyżnie. Uniósł wzrok na Seri i wpatrywał się tak w nią przez chwilę z posępną miną. Jedna rodzina. Jakaś uniwersalna zgodność. Dobre sobie. To brzmi po prostu jak historia z bajki. Albo czyjeś naiwne marzenia. Nawet, jeśli rzeczywiście jeszcze się ze sobą nie pogryźli, czego nie jestem w stanie teraz zweryfikować jakimiś historycznymi źródłami, to na pewno to zrobią. I znając moje szczęście, dokładnie tam i wtedy, gdy będę w pobliżu. Prawdopodobnie nie ma w tej chwili w całej okolicy lepszego kozła ofiarnego ode mnie. I doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Ale póki co, nie było sensu kontynuować tego tematu. Biała naprawdę wierzy w to, co mówi. Tak się przynajmniej wydaje. Czas do kończyć sprzątanie i pójść do siebie, chyba. Chociaż... zaraz, może... jeszcze jedna sprawa. Ostatnia.
- Dobra. Zając. Jedno pytanie.
- Aha?
- O co dokładnie chodzi z... Ikigawa? - uniósł się na miejscu nieznacznie, nie wstając. - Chodzi mi o... no wiesz. Klan.
-To… nie jest historia, którą mogę ci opowiedzieć tak tu, teraz. Ale mówiąc najkrócej - od pewnego pokolenia, nagle, znienacka i bez ostrzeżenia utracili wszystkie swoje moce, które czyniły ich klanem. Byli wraz z Thasii i Fuuma trójką legendarnych klanów naszej wioski. Tak, byli na równi z takimi osobami jak nasza dwójka Raikage. Teraz właściwie nie istnieją, poza Suzu i jej siostrą. Wyobraź sobie - posiadasz cudowne moce, dzięki którym manipulujesz ogniem za pomocą samej siły woli. Na tym opiera się cały twój styl walki - i nagle światło gaśnie. Tak po prostu.
- Dawno? Znaczy... czekaj, inaczej. Nie wiesz, które pokolenie jako ostatnie potrafiło wciąż używać tych wszystkich umiejętności?
- Hum... wiesz co? Wydaje mi się, że to byli jej dziadkowie... nie, pradziadkowie? Na pewno to było zanim w ogóle ja jeszcze w planach byłam. Gdyby nie to, jak świetnie się dogadujecie, Zenmachi mógłby ci tu wiele pomóc. On zna historię Ikigawa najlepiej z całej wioski.
- Cudownie. No nic... dzięki. - brunet po prostu wstał. Zaczął zbierać to, co poukładał z zamiarem wyniesienia tego do kuchni.
- A co, to ważne dla ciebie? - zawołała za nim.
- Powiedzmy, że... - po raz cholera wie który podczas tej konwersacji, zawiesił głos. No przecież nie może tak po prostu palnąć wszystkiego jak leci. - że... że tak, ważne. - I... tyle. Cokolwiek więcej będzie rodzić tylko więcej pytań. Nie ma po co tłumaczyć więcej, niż potrzeba. Chyba. Nawet, jeśli... Seri była naprawdę pomocna w tym co powiedziała dotychczas. Zakładając, że rzeczywiście mówi prawdę.
- Zobaczę, co się da zrobić. Daj mi dwa tygodnie, dobra?
To naprawdę nieporównywalnie inne od “chcesz wiedzieć, to sam poszukaj”. Mimo wszystko, nie dało się powstrzymać pytania.
- Tak za nic?
- Powiedziałeś, że to dla ciebie ważne. A skoro tak jest, to znaczy, że mam dostateczny powód, by zacząć się interesować i wsadzać nos tam, gdzie nie powinnam. A jeśli to pomoże ci się tu odnaleźć, to będzie dla mnie dostateczna satysfakcja. Po prostu nikogo nie dźgnij w plecy i niech ci nie odbije i będziemy oboje zadowoleni, Ricky.
No. Wygląda na to, że jednak naprawdę nie mam pojęcia, jak tu jest. W tej chwili nie mam nawet pojęcia, co czuję. Ciężko jest określić emocje, których nigdy nie było. Wszystko, co byłem w stanie zrobić to zatrzymać się, obrócić i spojrzeć na tą jouninkę, którą znam od... no, niecałego właściwie dnia. Mówiłem już, że jest w porządku? Bo jest naprawdę w porządku.
- Dzięki, Zając. Jesteś w porządku. - słowa same wyszły na zewnątrz, ale w sumie teraz nie było to nawet zaskoczeniem i nie było przeciw nim oporu. Ale czas podążyć za planem - marsz do kuchni, pomóc znieść wszystko, a potem spać. To wszystko jest niezręczne. To ubranie jest niezręczne, właśnie. Bardziej niż wcześniej marzy mi się teraz schować pod kołdrą, zaszyć w ciemności nocy. Za dużo mam na głowie. I nie ma tutaj miejsca, do którego zawsze uciekałem, kiedy chciałem poukładać myśli. A to sprawia, że czuję się tu tylko jeszcze bardziej zagubiony.
Po złożeniu naczyń Seri zasalutowała niedbale z dziarskim uśmiechem i udała się w kierunku swojego pokoju. A Rikon do swojego. Zdjąć te durne ciuchy, złożyć je w kostkę. A potem na futon, pod kołderkę. Najlepiej nic już dziś nie myśleć. Ani odrobinę, nie o tym ucisku na talii. Nie o odsłoniętej szyi, delikatnym karku. Ani słowa o tym, jak złożone ubranie rozchyla się u bok-- spać. Po prostu spać. Spać, i spać. Teraz.
_________________
. . .
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9