Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Preludium - Z miejsca na miejsce
Autor Wiadomość
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Czw Cze 05, 2014 8:54 pm   Preludium - Z miejsca na miejsce

San Francisco, 12 stycznia 2013, 15:00. żeńska szkoła podstawowa prowadzona przez Zgromadzenie Sióstr Michała Archanioła

Rozległ się dzwonek, a twoje podopieczne wybiegły z sali gimnastycznej do szatni, nie czekając nawet na pozwolenie. Mogłaś tylko westchnąć w duchu i pokręcić głową z dezaprobatą. No ale tak to już jest z dziesięcioletnimi dziećmi, nawet z dziewczynkami. Przynajmniej mogłaś przyznać, że się starały - ćwiczenia były oczywiście dostosowane do ich wieku i budowy, ale byłaś pewna że twoje podopieczne nie będą częścią potwornie chorych na otyłość dzieci, które często widziałaś na ulicach San Fran. Był to swoisty powód dla twojej dumy - musiałaś przyznać, że odnajdywałaś się w roli nauczycielki wychowania fizycznego, nawet jeśli zajmowałaś się tym od raczej niedługiego czasu.
Zarzuciłaś na siebie bluzę i udałaś do wyjścia z sali, jako że były to twoje ostatnie zajęcia tego dnia. Odznaczyć co było do odznaczenia w papierkowości pokoju nauczycielskiego, zarzucić na siebie habit, pewnie coś zjeść. Miałaś w głowie już rozpisany plan krótkoterminowy na najbliższą przyszłość, jednak twój tok myślenia powstrzymał widok znajomej twarzy. Kępki siwych włosów półkolem otaczały głowę starego, zgarbionego księdza imieniem John. Spojrzał na ciebie troskliwym wzrokiem i odezwał się zaraz.
-Witaj, dziecko. Przybyłem upewnić się, czy twoje życie przebiega spokojnie. Powiedz, byłabyś chętna na rozmowę przy kawie?
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Nie Cze 08, 2014 12:22 pm   

Spojrzałam za wybiegającymi dziewczynkami kręcąc głową i uśmiechając się lekko pod nosem. Trudno nie przyznać, że byłam z nich dumna. Przez te parę miesięcy, od kiedy zaczęłam prowadzić ich zajęcia, poczyniły spore postępy. Nawet Lucy, która z początku bardzo pasywnie brała udział w zajęciach i omijała niektóre ćwiczenia, teraz wykonuje wszystkie bez wyjątku i wydaje się czerpać z nich przyjemność. Cieszyłam się niezmiernie, że Siostra Przełożona przydzieliła mnie do prowadzenia zajęć z Wu-eFu, a nie do jakiegoś innego przedmiotu jak Religia czy Angielski. Oczywiście one też są ważne! Ale to jest ciekawsze. Dano mi możliwość podzielenia się z moimi dziewczynkami jedną z mych pasji, co było wspaniałym uczuciem. Teraz jednak czekała mnie mniej przyjemna część - papierkowości. Westchnęłam pod nosem zarzucając na siebie bluzę i przeczesując palcami rozczochrane włosy. Lepiej zajmę się tym teraz by nie mieć żadnych zaległości. Potem przebrać się, zjeść porządny lunch, udać się na popołudniową modlitwę, poćwiczyć pół godziny... Mam nadzieję, że nie natknę się w trakcie ćwiczeń w poklasztornym ogrodzie na siostrę Ann i nie będę musiała wysłuchiwać jej narzekań. Czasami odnoszę nieodparte wrażenie, że czegoś mi skrycie zazdrości. A może po prostu sprawdza opanowanie i pokorę nowicjuszek? Kto ją tam wie.
Z rozmyślań wyrwał mnie widok nadchodzącego ku mnie starszego mężczyzny. Czy to był staruszek John? A niech mnie! To naprawdę on! Podeszłam bliżej i wysłuchałam jego propozycji.
- Dzień dobry, ojcze. Z wielka chęcią skorzystam z ojca propozycji. Podskoczę tylko szybko do pokoju nauczycielskiego narzucić habit i już będę gotowa. Proszę ojca by zaczekał na mnie przy głównym wyjściu ze szkoły.
Nie czekając wiele na jego odpowiedź, szybkim krokiem skierowałam się do wspomnianego przeze mnie miejsca. Czy to naprawdę była tylko wizyta towarzyska? Miło z jego strony. Właściwie to gdyby nie on, pewnie nawet nie byłabym teraz w zakonie. Ubrałam pospiesznie na siebie habit i ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły poprawiając jeszcze po drodze biały welon, który nosiły nowicjuszki. ...Zapomniałam odznaczyć się na liście... Trudno! Zrobię to jutro. Każdemu zdarzy się zapomnieć.
Po wyjściu z budynku rozejrzałam się za Johnem i gdy go dostrzegłam, podeszłam ku niemu.
- Mam nadzieję, że nie kazałam zbyt długo na siebie czekać. Mówiąc o kawie ojciec myślał o jakimś konkretnym miejscu w które mielibyśmy się udać?
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Nie Cze 08, 2014 2:45 pm   

Przebrałaś się szybciej niż ktokolwiek zdołał powiedzieć "Siostro Belmont, a co z papierkowością?" i razem z twym patronem duchowym wyszliście z budynku i wolnym krokiem udaliście się na spacer.
-Będąc szczerym, chciałem pochwalić się nową odmianą kawy którą kupiłem wczoraj po przecenie. Myślałem o kupieniu jakichś ciastek po drodze do mojego mieszkania i porozmawiać spokojnie w cztery oczy w moich czterech ścianach. Przy okazji rozruszam nieco moje kości. Trzeba korzystać z zimy, póki trwa.
Jak powiedział, tak zrobiliście, składając wizytę w pobliskiej cukierni i kupując słodkie herbatniki. Nie minęła godzina, gdy siedziałaś w mieszkaniu księdza Johna - prostym, małym, nieomal ascetycznym. Zawsze z ambony prawił o wartościach umiaru w życiu, co nie znaczyło że odmawiał sobie każdej doczesnej przyjemności. Z pewnością nie pogardził nigdy dobrą kawą. Po chwili oboje siedzieliście przy stole z dwoma kubkami czarnej, z półmiskiem herbatników pomiędzy wami. Musiałaś przyznać, że aromat naparu był ciężki, acz mimo to w jakiś nieokreślony sposób apetyczny.
-Powiedz mi, dziecko, jak odnajdujesz się po tych wszystkich latach? Czy czujesz się spełniona w zakonie? Jak się czujesz pracując z dziećmi?
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Wto Cze 17, 2014 11:47 am   

Sięgnęłam w stronę półmiska i poczęstowałam się herbatnikiem wsłuchując się w pytania Johna. Nieświadomie moja dłoń zastygła w połowie drogi powrotnej, gdy zastanawiałam się nad odpowiedzią na pierwsze z pytań. Wszystkie moje myśli skoncentrowały się natychmiastowo wokół opuszczonego domu w lesie nieopodal Santa Rosy. Dlaczego musiałam pomyśleć o tym własnie teraz? Czy to przez obecność Johna? Westchnęłam w duchu i kontynuując zatrzymany ruch, ugryzłam kawałek herbatnika.
- Skłamałabym gdybym powiedziała, że pogodziłam się z przeszłością i nie rozmyślam o tym, co wydarzyło się przed siedmioma laty. - dokończyłam herbatnik i uniosłam spojrzenie na oczy księdza kontynuując już weselszym tonem - Jednak teraz jest lepiej. Jest dobrze. Odnalazłam siłę i oparcie w Bogu. Siostra Ann co prawda krzywo na mnie patrzy, gdy "marnuje" czas na ćwiczenia, ale nie przejmuje się nią. Musze przecież dbać o formę! Czuje się dobrze w zakonie, a praca z dziećmi przynosi mi sporo radości i satysfakcji. A jak miewa się ojciec? Zdrowie mam nadzieję dopisuje?
Po zadanych pytaniach sięgnęłam po kubek z kawą i upiłam nieduży łyk.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Czw Cze 19, 2014 1:23 pm   

Ojciec John pokiwał głową, siorbiąc cicho kawę. Ujął kubek w dłonie i milczał przez moment.
-Mam się bardzo dobrze, dziecię. Dobrze spędziłem życie więc i jego jesień nie jest mi straszna, bowiem jestem pewien, iż Pan przyjmie mnie z otwartymi ramionami. Ale szkoda czasu na rozmowy staruszka o sobie. Chciałem z tobą omówić to, o czym mi opowiadałaś tak dawno temu. - upił kolejny łyk kawy - Twój przypadek nie jest jedynym, który zdarzył się na świecie. Siły nieczyste są na świecie od dawna...Duchy, demony, bestie w skórze ludzi czy likantropy...Mało kto przechodzi przez spotkanie z nimi nienaruszony na ciele i duszy. Cieszy mnie więc twój powrót do stabilności po tym zdarzeniu. - uniósł w twoją stronę zmęczony wzrok, kontynuując swoją mowę - Jestem członkiem Długiej Nocy, dziecko. Jesteśmy nowonarodzoną inkwizycją Kościoła, karzącą ręką Boga na ziemi. Rozwój technologii pozwolił nam na szybką wymianę informacji. Katalogowanie wiedzy o naszych wrogach. Pozwala to uniknąć...pomyłek, jakie popełniał Kościół w mroczniejszych czasach. Świat w międzyczasie niestety został przepełniony plugastwem, najczystszym złem które sprawia, że Pan odwraca wzrok od swego ogrodu z odrazą. Tak długo jak nie wyplenimy tego chwastu, tak długo Dzień Obiecany będzie odwliekiwany...Ale, zapędzam się. Wybacz mi, dziecko. Chciałem jedynie powiedzieć, że może odetchniesz na wieść, że demon z Santa Rosy został zniszczony przez naszych Egzekutorów.

Wyczekał on twojej reakcji, werbalnej bądź nie, w ciszy, jedynie słuchając i obserwując, widocznie starając się również zapewnić ciepłym wzrokiem ciche wsparcie gdyby okazało się potrzebne. Po paru minutach zadał pytanie.
-Powiedz mi, co wiesz o twojej rodzinie, rodzie Belmont? Od ojca twego ojca i w górę.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Wto Cze 24, 2014 12:52 pm   

Podczas słuchania wyjaśnień ojca Johna opadłam powoli na oparcie krzesła wbijając spojrzenie w czarną ciecz wypełniającą trzymane przeze mnie naczynie. Ogarnęły mnie mieszane uczucia. Zaskoczenie i trwoga wywołane tym, że większość tych stworzeń o których czytałam oraz o których uczyłam się na wykładach naprawdę istnieją. A może nawet i wszystkie! Skądś przecież wzięły się te wszystkie podania. Ktoś je spisał. Ktoś musiał coś widzieć, usłyszeć od kogoś innego... Jednak poczułam również swego rodzaju ulgę. Wszystko to co widziałam wydarzyło się naprawdę. Nie było ni halucynacją, ni urojeniem. Zaś Demon, którego przywołaliśmy... którego również i JA przywołałam... został zniszczony na zawsze. Nie zabije nikogo więcej.

Uniosłam wzrok na staruszka po chwili ciszy, która nastąpiła po zakończeniu jego wypowiedzi.
- Niech Pan Bóg ma w opiece dusze tych, których żywota zakończyły się przedwcześnie przez tego Demona. - westchnęłam zbierając myśli, po czym utkwiłam na chwilę spojrzenie w oczach księdza - Dziękuje, ojcze John. Dziękuje za to, że powiedziałeś mi o tym. Za to, że dzięki tobie poznałam prawdę. Prawdę o tym co nas otacza. Wiem, że można tę wiedzę nazwać przekleństwem, jednak dla mnie niepewność właśnie tym była. Po tym co się wtedy wydarzyło, nie mogłam zapomnieć i żyć dalej jak gdyby był to tylko zły sen, który nigdy więcej się nie powtórzy. Czułam, że może być tego więcej. Nadnaturalnych istot, które czyhają na nas w mroku. Dlatego chciałam być przygotowana. Dlatego studiowałam Religioznawstwo. - przegarnęłam grzywkę palcami, po czym kontynuowałam - Jeśli będzie to możliwe, bardzo proszę przekazać Egzekutorom podziękowania ode mnie za to, że rozprawili się z tym Demonem.

Kolejne pytanie Johna nieco mnie zdziwiło. Dlaczego pytał o moją rodzinę? Dlaczego właśnie teraz? Popiłam nieco kawy przed rozpoczęciem wypowiedzi.
- Co wiadomo mi mojej dalszej rodzinie? Właściwie to niewiele. Wiem, że pochodzimy z Włoskiego miasta Neapol, jednak ja i dwójka mojego rodzeństwa urodziliśmy się tutaj, w Stanach. Żadne z naszej trójki nigdy nie było nawet w Europie. Wiem, że mój tata jest jedynakiem i nie utrzymuje praktycznie wcale kontaktów ze swoimi rodzicami. Dziadkowie dzwonią tylko do nas na święta i przysyłają paczki. Z tego co mi wiadomo, pokłócili się z tatą o wyjazd do Ameryki, ale on sam nigdy nie wdawał się w szczegóły. Co jeszcze... - upiłam ponownie kawy by zwilżyć język - Nie wiem czym zajmowali się babcia z dziadkiem w przeszłości, ale teraz już są na emeryturze. Hmm... Wiem również, że daaawno temu Belmontowie byli chyba jakimiś właścicielami ziemskimi, czy jakoś tak. I na tym kończy się moja wiedza.
Wzruszyłam ramionami po czym ożywiłam się jeszcze bardziej przypominając sobie o ważnej sprawie, o którą zapomniałam wcześniej spytać.
- Właściwie to jest coś, o co chciałam jeszcze zapytać. Parę miesięcy zanim... przed TYM wydarzeniem w opuszczonym domku, wydarzyła się jeszcze jedna tragedia. Michael Mosley, mój przyjaciel, został znaleziony na skraju lasu zamordowany. Według raportów policyjnych było do dzikie zwierze, jednak to _nie mogło_ być prawdą. To było jakieś nadnaturalne stworzenie, prawda? Czy wiadomo ojcu coś więcej o tej sprawie?
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Nie Cze 29, 2014 7:18 pm   

-Twój przyjaciel...bardzo prawdopodobne, że padł ofiarą wilkołaków. Nie są mi znane szczegóły, bowiem moi podopieczni nie zawitali do Santa Rosy dopóki nie usłyszałem twojej historii. Nie jest mi wiadome, czy inna komórka Kościoła...czy też innych łowców dostała w swe dłonie te bestie. Są bardzo terytorialne, więc jeśli jeszcze żyją, mogą wciąż kryć się w cieniach drzew. Postaram się zebrać informacje na ten temat i wyślę ci list. - upił łyk kawy, zbierając najwyraźniej myśli w zdania. - Co do twojej rodziny zaś, po skonsultowaniu zdarzenia z twojej młodości z paroma innymi Egzekutorami, dotarło do mnie parę wieści na temat twojego rodu...Ujmując to skrótem, Belmontowie wykonywali zawód inkwizytorów od dziesiątek pokoleń, za istnienia oficjalnej Inkwizycji jak i gdy została ona zlikwidowana...aż po twego ojca. On postanowił wyjechać do Ameryki i spróbować od nowa. Słyszałem nawet, że parę opowieści o czynach twoich przodków dotarły do Japonii i powstała na ich bazie seria gier wideo...Acz rozmijają się one z prawdą do tego stopnia, że Kościół nigdy nie uznał tego za zagrożenie. - zamilkł przez chwilę, obserwując resztki kawy w kubku
-Noc, w tym ja, chciała poinformować cię o tym wszystkim. O twoim dziedzictwie, o prawdzie kryjącej się za woalem nocy. Możesz zdecydować od tego odejść, oczywiście. To wielkie niebezpieczeństwo i zrozumiem, jeśli będziesz chciała przełożyć dobro dzieci nad walkę z potworami. Jednak jeśli chcesz postawić krok dalej, chwycić za nóż i pomóc nam wyrwać te wszystkie chwasty z ogrodu pańskiego... - powstał i szybkim jak na niego, żołnierskim wręcz krokiem pomaszerował do jednej z komód. Otworzył ją i wyciągnął teczkę na dokumenty. -...znam osobę, która może ci pomóc znaleźć ostatni cel twojego prapradziadka. Krwiopijcę, który wymknął się mu w XIX wieku, oraz wielu waszym przodkom w przeszłości. Myślę, że po wiekach należy ci się zamknięcie i tej sprawy...Oczywiście, o ile zdecydujesz się nie odwrócić wzroku.

Zaczął wracać do swojego krzesła, już wolniejszym krokiem.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pią Lip 18, 2014 1:53 pm   

Inkwizytorzy od dziesiątek pokoleń? Moi przodkowie byli łowcami?! Bohaterowie z... japońskich gier wideo? Mimowolnie w mojej głowię zaczęły się pojawiać obrazy postaci ze zbyt dużymi oczyma rodem z mang i anime. Po chwili zaś wyobraziłam sobie samą siebie walczącą z wampirami w japońskim mundurku szkolnym i kataną w ręku. Dopiero powstający z krzesła ojciec John wyrwał mnie z tej dziwacznej wizji. Westchnęłam w duchu układając sobie w głowie wszystko to, co usłyszałam. Zatem to było powodem wyjazdu moich rodziców do Stanów. Tatko pragnął uciec od tego wszystkiego. Ukrył prawdę przede mną i moim rodzeństwem mając niewątpliwie nadzieję, że będziemy mogli żyć jak "normalni ludzie", w błogiej nieświadomości. Jednak te plugastwa czają się wszędzie i nie można tak po prostu od nich uciec. To, co przytrafiło mi się przed paroma laty... to znak od Pana. Przeżyłam ponieważ taka była Jego wola. Teraz wiem dlaczego mnie ocalił. Teraz wiem jakie przeznaczenie mi wybrał.
- Niechaj stanie się wola Boża. Wchodzę w to. - rzekłam zdecydowanym głosem w chwili, gdy staruszek powracał już w stronę swego krzesła - Wiem, że mój tatko nie będzie zadowolony z mojej decyzji, jednak nie mogę odwrócić wzroku po tym, co dzisiaj usłyszałam. Postawię krok do przodu.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Pią Lip 18, 2014 6:53 pm   

Ojciec John usiadł i uśmiechnął się, kładąc teczkę na stole i przesuwając ją ku tobie. Nie była zalakowana, więc bez dalszych dyrdymałów otworzyłaś teczkę. Byly w niej dwa pliki kartek. Pierwszy z nich miał już widocznie swoje lata, był pomarszczony i związany sznurkiem w kupie. Spoglądając na pierwszą stronę, mogłaś domyśleć się, że były to zapiski twojego przodka, zapisane na maszynie do pisania. Ale nie mogłaś zrozumieć sensu większości słów, jako że całość była spisana łaciną. Pod nimi jednak znajdował się drugi, nowy dokument, podobnej grubości lecz zabindowany. Angielski transkrypt.
Notatki został spisane w roku 1898, niedługo przed śmiercią twojego prapradziadka, opisując jego nieudane polowanie na istotę, którą określił jedynie mianem Bestii. Dobry akapit zajęło mu opisanie powodów, dla których na nią polował, poczynając od herezji wobec cyklu życia i śmierci, przez wielokrotne morderstwa, po deklarację osobistej wendetty z powodu śmierci wielu Belmontów z dłoni potwora. Reszta była opisem poszukiwania poszlak, śladów łowów jego przodków. I w końcu, gdy myślał, że odnalazł leże Bestii, w którym miała spoczywać, zastał jedynie pusty grobowiec w sycylijskim mauzoleum. Potwór wymknął się tuż sprzed jego nosa, a jego ostatnim tropem był fakt odpłynięcia transportowca z miasta Palermo ku Ameryce, tydzień wcześniej.
-Pozwoliłem sobie po zdobyciu tych notatek pociągnąć parę sznurków. Bliska mi przyjaciółka, siostra Elizabeth Willow, twierdzi że w Las Vegas w przeciągu ostatnich lat dzieje się coraz gorzej, nawet jak na współczesną Sodomę. W 2011 dokonane zostało bluźniercze morderstwo, którego do dziś nie rozwiązano, a które według niej pasuje do modus operandi osoby opisanej w tych notatkach. Jest skłonna przeprowadzić twój pełny trening, co oznacza, że będziesz operowała na terenie Las Vegas. Oczywiście, oczekujemy od ciebie pomocy w zgładzeniu nie tylko tego jednego celu, ale i wszelkiego diabelskiego nasienia, jakie napotkasz w tym ścieku. Ach, i będziesz mogła dalej pracować z dziećmi w sierocińcu prowadzonym przez twój zakon. Czy masz jakieś pytania?

(post z pełną zawartością notatek będzie na dniach w osobnym dziale, bo przedmioty mają to do siebie że krążą)
_________________


>Karta postaci.
Ostatnio zmieniony przez Tidus Pią Lip 25, 2014 8:00 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Śro Lip 23, 2014 11:46 am   

Notatki spisane po łacinie? Dobry wybór. Nawet w tamtych czasach chyba niewielu posługiwało się biegle tym językiem, a już tym bardziej nie zwykli ludzie. Wczytując się w angielski transkrypt zaczęłam rozmyślać nad tą Bestią, Krwiopijcą, Wampirem, na którego wedle słów Johna polował nie tylko mój prapradziadek, ale również i jego przodkowie. Od jak wielu wieków kroczył już po tej ziemi? Jak dobrze nauczył się zwalczać i przechytrzać tych, którzy na niego polowali? Nie wiem ile z tego co czytałam pokrywa się z prawdą, ale niewątpliwie ten Wampir musiał stać się bardzo potężnym przez te wszystkie lata. Co oznacza, że czeka mnie niezwykle ciężki orzech do zgryzienia. Będę musiała poprosić rodziców by przesłali mi parę książek, a przede wszystkim notatki ze studiów. Z pewnością przydadzą mi się w przyszłości. No i oczywiście muszę jakoś im o tym wszystkim powiedzieć, o mojej decyzji...
Westchnęłam w duchu unosząc spojrzenie na księdza, gdy zadał on swoje pytanie.
- Mam mnóstwo pytań dotyczących plugastwa, które czai się w mroku, jednak odpowiedzi na nie pewnie otrzymam podczas treningu. Cieszy mnie, że wciąż będę miała w Vegas możliwość pracy z dziećmi. - uśmiechnęłam się nieznacznie - Kiedy zatem ma się rozpocząć mój trening? I czy będę mogła pożyczyć te notatki i przeczytać je dokładnie?
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Sob Lip 26, 2014 3:13 pm   

-Kiedy tylko dotrzesz do Vegas, polecam podróż busem. Zajmę się znalezieniem dla ciebie zastępstwa tutaj. Tutaj jest adres zakonu. - wyciągnął ze swych spodni portfel a z tego wizytówkę, którą ci podał. Sama wizytówka należała do jakiejś kawiarni w Las Vegas, adres był napisany czarnym długopisem na rewersie. Ojciec John dopił kawę i podniósł się.
-Notatki, oczywiście, są twoje. Kopia znajduje się już w posiadaniu archidiecezji. Nie będę cię już dłużej zatrzymywał. Z pewnością czeka cię wiele przygotowań do podróży.
Gdy ty sama wstałaś, ksiądz rozłożył ręce i przytulił cię na pożegnanie.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Śro Sty 14, 2015 4:13 pm   

Odwzajemniłam pożegnalny uścisk księdza Johna i uśmiechnęłam się do niego.
- Po jutrzejszych zajęcia z dziewczynkami spakuje się i wsiądę do pierwszego busa, który zabierze mnie do Vegas. Pewnie będę tam rankiem następnego dnia. - zrobiłam małą pauzę - Dziękuje za wszystko, ojcze. Niech Bóg będzie z Tobą. - Po tych słowach skierowałam się do wyjścia zabierając ze sobą notatki. Wychodząc z jego mieszkania pospieszyłam czym prędzej do szkoły by zająć się pozostawioną tam papierkowością. Nie chciałam pozostawiać tutaj żadnych, nawet najmniejszych niedokończonych spraw. Nawet jeśli miałaby to być coś tak mało znaczącego w obliczu nadchodzących wydarzeń.
Dotarłszy do szkoły udałam się do pokoju nauczycielskiego i w całkowitej ciszy zabrałam się za uzupełnienie dokumentacji. Zabrało mi to znacznie więcej niż planowałam, bowiem myślami wciąż wracałam do rozmowy z ojcem Johnem i notatek mojego prapradziadka.
Po skończonej pracy udałam się do siostry przełożonej i opowiedziałam jej o spotkaniu z ojcem Johnem oraz o tym, że po rozmowie z nim zdecydowałam się na przeniesienie do Las Vegas, by tam pomóc siostrze Elizabeth Willow. Potwierdziłam również, iż ta decyzja jest ostateczna i pragnę udać się tam jak najszybciej po pożegnaniu się z dziewczynkami na zajęciach W-F'u. Sprawdziłyśmy, które busy jeżdżą do Vegas, a następnie Siostra Przełożona skontaktowała się z Diecezją Las Vegas załatwiając wszystkie formalności.

Po kolacji i wieczornym nabożeństwie udałam się prosto do swego pokoiku i oddałam modlitwie do Ducha Świętego, prosząc go o napełnienie mnie jego Darami. Mądrością, abym zawsze potrafiła rozróżniać dobro od zła, potwora od człowieka. Rozumem, abym poznała prawdy objawione, na tyle na ile umysł ludzki na to pozwalał. Radą, abym zawsze podejmowała właściwe decyzję i spełniała Twoją wolę. Męstwem, abym przezwyciężała pokusy nieprzyjaciela, znosiła prześladowania i nie ulękła się by bronić Twe owieczki. Wiedzę, abym potrafiła rozpoznać i odnaleźć Ciebie, budując wiedzy o sobie, ludziach i świecie. Pobożność, abym rozmiłowała się w rozmyślaniu, modlitwie i tym wszystkim, co odnosi się do służby Tobie. Bojaźń Bożą, abym bała się Ciebie obrazić jedynie dla Twej miłości.

Wczesnym rankiem spakowałam swoje rzeczy, sprawdzając trzykrotnie czy aby na pewno nie zapomniałam notatek, po czym udałam się przeprowadzić swoje ostatnie zajęcia tutaj. Nie dawałam żadnych forów dziewczynkom, jednak starałam się aby ćwiczenia były dla nich jak najprzyjemniejsze. Skończyłam zajęcia dziesięć minut przed czasem, co było do mnie zupełnie niepodobne. Chciałam czas ten wykorzystać na pożegnanie się z dziewczynkami. Było to ciężkie zarówno dla nich, jak i dla mnie. Niezwykle trudno było mi nie rozkleić się, gdy widziałam ich smutne minki.
- Tylko pamiętajcie aby sumiennie ćwiczyć, gdy przyjdzie siostra by mnie zastąpić. To dla waszego zdrowia, dobrego samopoczucia... i wyglądu. Niech Pan Bóg będzie z Wami. - Pożegnawszy je tymi słowami ruszyłam do pokoju nauczycielskiego i narzuciłam na siebie habit. Czułam smutek po rozstaniu z dziewczynkami, nie wiedziałam nawet czy kiedykolwiek jeszcze dane mi będzie je zobaczyć. Jednocześnie jednak czułam głęboko w sercu... podekscytowanie. Tak, z cała pewnością było to podekscytowanie. Dawno nie czułam i byłam pewna, że wywołane jest wyjazdem i rozpoczęciem nowego życia. Jednak co będzie mnie tam czekać? Pogrążona w rozmyślaniach udałam się do swojego pokoiki zabierając swój poręczny bagaż. Pożegnałam się ze wszystkimi siostrami i popołudniem ruszyłam na dworzec autobusowy i wsiadłam na czekający tam bus do Vegas.

W trakcie podroży postanowiłam napisać list do rodziców. Wszakże musiałam ich poinformować o wszystkim, choć wiedziałam doskonale, ze nie będą dumni z mej decyzji. Uciekli od tego życia, a ja na przekór wszystkiemu wstępuje teraz na ścieżkę wytyczoną przez przodków. Wpierw spisałam list na brudno, skreślając często nawet całe zdania i przepisując je na nowo. Postoje w podróżny wykorzystywałam na przepisywaniu listu na czysto. Jego ostateczna treść brzmiała następująco:

Cytat:
    Kochani Rodzice,

    Pisze do Was, aby poinformować o zmianach jakie nadeszły w moim życiu. Wiem, że nie będziecie pochwalać mojej decyzji, jednak nie mogę pozostać obojętna wobec Prawdy.

    Pamiętacie księdza John'a, o którym wielokrotnie Wam opowiadałam. Odwiedził mnie wczoraj i opowiedział prawdę o Złu, które chodzi po świecie Bożym. Istotach o nadprzyrodzonych zdolnościach, które uznawane są za mity. Opowiedział mi o tym czym zajmowała się nasza rodzina we Włoszech i dlaczego przeprowadziliście się do Stanów. Pokazał mi dziennik prapradziadka Ilario Belmonta. Wiem również, że za śmiercią Michaela stoją siły nieczyste, a istota którą przywołałam tamtej nocy była demonem. Zdecydowałam się dołączyć do Długiej Nocy i pomóc im wyrwać te wszystkie chwasty z ogrodu Pańskiego, tak jak czynili to Belmontowie od wieków.
    Obecnie jestem w drodze do Las Vegas, gdzie rozpocznie się moje szkolenie. Głęboko wierzę w to, że zrozumiecie i wybaczycie mi podjęcie takiej decyzji za Waszymi plecami. Obiecuje, że będę pisać regularnie o tym co się dzieje. Będę również bardzo wdzięczna jeśli prześlecie moje notatki z uczelni. Dokładny adres podam Wam, gdy tylko dotrę do nowego zakonu.

    Myślami zawsze będę z Wami. Niech Bóg ma Was w swojej opiece.

    Zawsze kochająca,
    Vittoria


Po napisaniu listu dalsza podróż bardzo mi się dłużyła. Nie potrafiłam zasnąć mimo, iż nastała już późna noc. Chyba dopiero nad ranem zdołałam zamknąć oczy na dłużej, gdy dojeżdżaliśmy już do Vegas.
Obudziło mnie dopiero poruszenie jakie nastało w busie po dojechaniu do celu. Przetarła oczy dochodząc powoli do siebie i wyjrzałam za okno. - Miasto jak każde inne. - Mruknęłam pod nosem i zebrałam się do wyjścia. Nie do końca jeszcze rozbudzona zabrałam bagaż ze schowka i rozejrzałam się w poszukiwaniu kogoś, kto miał tu na mnie czekać.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8