Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Ocean of Kakeras II
Autor Wiadomość
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Śro Wrz 22, 2010 10:21 pm   Ocean of Kakeras II

Radosny świergot ptaków i światło słońca wdzierającego się przez okna obudził ją ze spokojnego snu. Otworzyła oczy, ale szybko zmrużyła powieki. Słońce było śliczne, takie jasne, ciepłe... ale nie pozwalało na siebie patrzeć. Strasznie raziło. Będzie musiała się jeszcze do niego przyzwyczaić.
W każdym razie, oznaczało to że już ranek i trzeba wstać. Choć z drugiej strony... czy naprawdę musi wstawać? Nie musi! Przecież jest już wolna. Obróciła się na bok i opatuliła szczelniej ciepłą kołdrą. Nie będzie wstawać. Będzie spać i nikt jej nie zabroni, o! Prześpi sobie nawet cały dzie...
Zaraz, moment! Zerwała się szybko podnosząc do pozycji siedzącej. Dzień? Jaki dziś dzień? Przecież... no tak, no tak! Odrzuciła szybko na bok kołdrę, stanęła boso na podłodze. To już dziś, a ona nic nie przygotowała! Szybkie spojrzenie na pokój nie przyniosło niestety żadnych pomysłów. Stolik, szafka, kredens... talerz. No tak, znów zapomniała. A Hakyo zawsze jej mówi, żeby od razu po sobie zmywać, bo potem jest ciężko. Ona na pewno by nie zapomniała, na pewno przygotowałaby coś wcześniej...
Podbiegła do kredensu i otworzyła go gwałtownie. Czerwony, zielony, niebieski, żółty, biały... Nie wie, nie wie! Właściwie to... lubi niebieski. Zdjęła naprędce wieszak ze zwiewną, błękitną sukienką i szybciej niż niektórzy kichają włożyła ją na siebie. Wtedy też zorientowała się, że wcześniej powinna zdjąć piżamę. Ech, jak tu się dziwnie żyje... zdjęła z siebie wszystkie ubrania, rzuciła piżamę na łóżko i ponownie przywdziała sukienkę. Znów pacnęła się w głowę - jeszcze bielizna. Jakby to było komuś potrzebne... wysunęła szufladę z szafki, złapała pierwsze lepsze majt- nie, to się nazywa bokserki - i wsunęła je na siebie. Właściwie to Hakyo mówiła coś o tym, że to nie pasuje do krótkiej sukienki... ale nie ma teraz na to czasu. Znów rozejrzała się po pokoju... O rany, a skąd tu taki bałagan? Musiałą chyba przypadkiem wyjąć więcej ubrań z szafy niż zamierzała. Albo zrobiła to podświadomie... Może to było to genjutsu o którym on jej tyle opowiadał? Spojrzała na okno. Nie, nikogo tam nie widziała. No nic, nie ma teraz czasu sprzątać. Otworzyła drzwi, wybiegła na korytarz i wypadła przez drzwi wejściowe na zewnątrz. Po chwili znów wróciła do korytarza, założyła na siebie wysokie buty - żeby nie powiedzieć "glany" - i raz jeszcze opuściła mieszkanie.
Przebiegła jedną z dłuższych wioskowych uliczek, po czym zatrzymała się. Dokąd właściwie biegnie? Czego szuka? Przecież kompletnie nie wiedziała co ma zrobić. Spojrzała na pobliskie drzewko. Bawiły się na nim dwa wróble, co wywołało szeroki uśmiech na jej twarzy. Może da mu jakiegoś ptaszka? Ale nie, nie wolno robić im krzywdy, nie wolno łapać... Zaraz, zaraz! Przecież robiła kiedyś takie z papieru. Tak, to dobry pomysł! Tylko trzeba papier. Jak znajdzie dużo papieru, to zrobi wielkieeego ptaszka... I chyba nawet wie, skąd go zdobyć.
Obróciła się na pięcie i popędziła przed siebie charakterystycznym dla niej tempem, jak strzała wymijając ludzi przechadzających się uliczkami. Ci pewnie nawet jej nie zauważyli, poczuli jedynie lekki podmuch wiatru, bądź muśnięcie błękitnej sukienki czy czarnych włosów. Zaledwie chwilę później była już na miejscu. Wielki budynek niemal pod samą skalną ścianą... budynek administracyjny. Obeszła go dookoła - tu z tyłu praktycznie nikt nie chodzi, więc nikt jej nie zauważy. Wskoczyła od razu na niewielki taras na drugim piętrze. Nie wychodziło jej jeszcze to dziwne wchodzenie po ścianach... ale wcale go nie potrzebowała. Da sobie radę bez niego. Doszła na skraj tarasu o dziwno niezauważona, przeszła przez barierkę i po wąskim gzymsie zaczęła zbliżać się do okna...
Ostrożnie wychyliła się zaglądając do środka pomieszczenia. Tak, jest jak zawsze. Ten staruszek siedzi plecami do okna, którego jedno skrzydło jak zawsze jest otwarte. Koło niego stoją dwa stosy kartek - jedne zapisane, a drugie... puste. Właśnie tego potrzebuje. Przylgnęła znów do ściany, chciała zrobić krok w bok, i... ch-cholera!
Pośliznęła się. Straciła oparcie, równowagę, zaczęła spadać... odruchowo jej oczy rozbłysły jasnym, bursztynowym światłem. Wtedy zdała sobie sprawę, że... nie było się przecież czego bać. Spadając przechyliła się tylko nieznacznie na bok łapiąc dłońmi dolną krawędź otwartego okna. Wygięła się nieznacznie, by zamiast twardo uderzyć o ścianę gładko do niej przylgnąć, wykorzystując swój naturalny amortyzator. Te "piersi"... jednak czasem się do czegoś przydają, nie tylko przeszkadzają w bieganiu. Zatrzymała się w bezruchu na moment, zatrzymała technikę oczu i nasłuchiwała. Czy ktoś... Nie. Nikt nie usłyszał. Co najważniejsze, staruszek też nie. Dobrze. Podciągnęła się powoli, zaglądając znów do pomieszczenia - nic się nie zmieniło. Starzec właśnie skończył coś zapisywać, odłożył kartkę na stos zapisanych i wziął nową ze stosu czystego. Hmm... jak to zrobić, jak to zrobić? Wstrzymała na chwilę oddech i podciągnęła się mocno, stawiając stopy między dłońmi na dolnej części ramy okna. Zrobiła to na tyle cicho, że nie miał szans jej usłyszeć. Była odpowiednio schylona, gotowa do skoku. Tak, już wie, jak to zrobi. Trzy, dwa, jeden... hop! W mgnieniu oka znalazła się na ścianie przeciwległej do okna, odbiła od niej i lądując tuż przed biurkiem złapała pusty stos gdzieś w połowie. Nie czekała aż staruszek zdąży podnieść wzrok, wybiła się naprzód i poleeeciaaałaa przez okno... Oj. Chyba trochę za wysoko. Kartki zwiane przez wiatr z czubka stosu utworzył za nią powietrzną ścieżkę rysującym się szerokim łukiem wpierw w górę, a potem bezlitośnie w dół... Nie może... musi puścić. Tak też zrobiła. Widząc drzewo na swej drodze wypuściła plik papieru. Tera jej się przydadzą... tak. Oczy ponownie się zażółciły. Przelatując przez pierwsze gałęzie chwyciła dłońmi za grubszy konar, okręciła się na nim kierując na kolejny, niższy. Po jeszcze jednym takim manewrze wybiła się z gałęzi nogami kierując ku ziemi, by bezpiecznie się od niej odbić w kierunku powrotnym do budynku. Zaczęła szybkimi skokami zbierać z powietrza kartki, które jeszcze nie zdążyły nawet dotknąć ziemi. Ale nie zbierała wszystkich. Zdążyła złapać ledwie z połowę, kiedy doszło do niej, że powinna już zwiewać. Tak też szybko zrobiła. Objęła mocno rękoma zebrany papier i puściła się szaleńczym biegiem w stronę swojego mieszkania. Nie chciała przecież, żeby ten staruszek ją zobaczył i rozpoznał.
Wkrótce była już na miejscu. Zgubiła jeszcze kilka kartek po drodze, ale to nieistotne. Ma to, co jej potrzebne. Klej jest w szufladzie, bo potrzebowała do naprawy tego... no... wieszaka. A nóż na pewno jakiś znajdzie się w płaszczu wiszącym w szafie. Czas się brać do roboty!
Rozłożyła kartki na podłodze. To musi być wielki kwadrat... Czyli tutaj cztery, a tutaj tylko trzy. Potem tu skleić, tam też... Nie, teraz musi obrócić. Naciąć w połowie, złożyć w stożek... a to zgiąć. Tak. Teraz znów naciąć... Tak dawno tego nie robiła, ale ciągle pamięta! Naprawdę pamięta, wszystko! Szeroki uśmiech znów zagościł na jej twarzy. Była zadowolona nie tylko z tego, że nie zapomniała jak się to robi, ale też z tego, że będzie miała prezent. Robi to dla niego, tak jak i on wiele zrobił dla niej.
Uff... to zajęło dużo czasu. Ale jest! Taki duży, taki ładny... Wygląda jak jaskółka! Może go pomalować? O, tak, pomaluje go, to dobry pomysł! Sięgnęła znów do płaszcza. Tutaj gdzieś miała ten stary pędzelek...
Hmm? Ktoś pukał? A kto to? Doskoczyła błyskawicznie do drzwi. Przekręciła zamek, nacisnęła klamkę, uchyliła, powoli wyglądając na zewnątrz... A, to Toriko. Otworzyła szerzej drzwi, spoglądając pytająco.
- Sześć, masz jeszcze tą żółtą kieckę ode mnie? Potrzebuję jej na moment. - starsza dziewczyna weszła do środka bez skrępowania, kierując się od razu do pokoju. Czarnowłosa podążyła za nią i bez słowa wskazała otwarty kredens.
- A co to? Bawisz się w takie rzeczy? - Toriko zainteresowana tworem podniosła z ziemi wielkiego, papierowego ptaka, oglądając go z kpiącym uśmiechem. Właścicielka mieszkania szybko do niej dobiegła i uniosła ręce powstrzymując starszą od dalszych manipulacji i odbierając swój twór z jej rąk.
- Zostaw! To prezent.
- Prezent? Od kogo? - psociara odwróciła się, i poprzebierała w ubraniach w kredensie znajdując to, czego szukała.
- Ode mnie. Na urodziny. - poprawiła skrzydło, które zostało trochę przekrzywione przez Toriko.
- Chcesz to komuś dać? No nie żartuj. Przecież to nawet nie jest prezent. Chyba, że dla dziecka. - Toriko zwinęła sukienkę, wsadziła ją pod pachę i skierowała się do wyjścia. - Powinnaś się jeszcze dowiedzieć co ta osoba w ogóle lubi i to jej dać, a nie jakieś papierki. No nic, ja lecę. Na razie! - zasalutowała i wyszła.
Czarnowłosa spojrzała na trzymanego ptaka. To nie jest prezent? A... może on rzeczywiście nie lubi ptaków... pomyśli, że ona robi tylko to co ona lubi, nie ucieszy się... odłożyła papierowego ptaka na szafkę. A co on lubi? Pierwsze, co jej wpadło do głowy to jedzenie. Może lubi jeść? Wszyscy chyba lubią jeść. Ale on chyba nie lubi tego co ona. Je inne rzeczy. Ciastka. Na pewno, tak! Przestała patrzeć na ptaka, i natychmiast kierowała swoje kroki do kuchni. Kiedyś widziała, jak się to robi. Musi się udać. Najpierw trzeba... miskę. Miska jest tam... dobra teraz mąka. Dostała ją kiedyś od Hakyo, ale nigdy jej nie potrzebowała. Wsypać do miski... zrobione. Co dalej...? Chyba... mleko. I jeszcze masło. Ale to chyba nie wszystko... Właściwie to chyba jeszcze chleb jest smaczny. Tak. Porwać chleb na małe kawałeczki i wrzucić do miski. To teraz włożyć tam ręce i wszystko dobrze wymieszać. Mocno, bo inaczej będzie... coś tam, już nie pamięta. Ale trzeba mocno. No, w końcu zmienił się trochę tak wygląd tego... ale nadal było dziwne. Co teraz? Teraz chyba jakieś dodatki. Ale ona nie ma żadnych dodatków! Co ma teraz zrobić? Trzeba coś jeszcze dodać. Wyciągnęła dłonie z mazi i otworzyła nimi lodówkę w poszukiwaniu czegoś jeszcze... truskawki! Tak. To też jest smaczne. O... i jeszcze czekolada... zrobi najpyszniejsze ciastka!
Znów wrzuciła wszystko do miski, znów przemieszała. I znów zmieniło kolor i konsystencję. Ale to chyba dobrze. Teraz trzeba... do piekarnika. Podniosła się miskę jedną ręką, drugą otworzyła piekarnik i wsadziła swoje dzieło do środka. Teraz włączyć... po zamknięciu przekręciła jedno pokrętło. Nie, to jest ten ogień u góry - zakręca. Próbuje drugiego, trzeciego... o, zaświeciło się w środku! To dobrze. To teraz trzeba... czterdzieści minut, tak, to pamięta. Ale tak długo? Co ma robić tyle czasu? Hmm... wyjdzie na chwilę się przejść. Może wpadnie na coś jeszcze.
Wyszła. Już po kilkunastu metrach poczuła, że coś jest nie tak. Wszyscy się na nią dziwnie gapią. Dlaczego? Spojrzała w dół, na siebie... ojej. Chyba trochę tego rozlała na siebie, na sukienkę. A tutaj nie lubią takich rzeczy. Trzeba szybko wyczyścić. Skręciła w boczną uliczkę, przyspieszyła kroku. Właściwie to już swym "szybkim chodem" poruszała się szybciej niż niektórzy biegają. W ten sposób dotarła w końcu do niewielkiej rzeczki, która przepływa przez wioskę. Przyklęknęła przy niej. Zdjęła z siebie sukienkę przez głowę i zanurzyła ją w chłodnych wodach, potarła pobrudzone mazią miejsce kilka razy. No, schodzi... to dobrze. Wyciągnęła ubranie z wody, zwinęła, wykręciła wyciskając, rozprostowała, wstała, wytrzepała kilka razy na powietrzu i znów włożyła na siebie. Dobrze, wszystko jest w porządku, nie ma żadnego śladu, tylko będzie się jeszcze przez jakiś czas lepić do ciała. Podniosła głowę. Chwilę.. coś słyszy. nie jest tu sama. W dodatku głos brzmi znajomo. To chyba... za tym budynkiem, albo może za następnym? Tutaj przecież jest ta cała elektrownia, mało kto tutaj bywa... doskoczyła do ściany najbliższego budynku, po cichu przesunęła się do jej brzegu i wyjrzała za róg. No tak, wiedziała, że poznaje! To przecież Naridia. Dobrze, że ona teraz nie umie już odgadywać wszystkiego co sobie pomyśli, bo musiałaby uciekać. Ale... co ona tam robi? I kto to jest, koło niej? Właściwie to... jakiś chłopak, chyba trochę starszy nawet od niej. Przyciskała go do ściany z tym dziwnym uśmiechem.
- Noo, co jest? Booooisz się? To może zacznij robić to, co mówię... - niska chwyciła jego rękę i wsunęła jego dłoń sobie za koszulkę. - No, ściśnij, pomacaj... wiem, że to lubisz. Każdy facet to lubi...
Przestała oglądać scenę, schowała się znów za rogiem. A może to tak? Każdy facet to lubi? Jak tak, to może on też... Spojrzała w dół, na swoje piersi. Na moment znów wyjrzała za róg, ale szybko się schowała widząc, że oboje już leżą na ziemi. Nie... to chyba nie przejdzie. Naridia ma większe. Moje się chyba nie spodobają. Westchnęła, po czym oddaliła się od budynków elektrowni średnim tempem. Właściwie, to może już wracać. Ciasto chyba już gotowe. Tak, pewnie już tak. W końcu zaczyna się robić ciemno.
W drodze powrotnej znów wszyscy się dziwnie patrzyli... dlaczego? Przecież już nie jest brudna. O co im znowu chodzi? Nie miała pojęcia. Przyspieszyła trochę, by szybciej być już w domu i mieć z tym spokój.
A w domu... co jest? Ledwie otworzyła drzwi, buchnęła jej w twarz chmura dymu. Co się dzieje? Do tego ten zapach spalenizny... O nie, ciacho! Wbiegła szybko do środka, od razu do kuchni. Przekręciła trzecie pokrętło, wyłączyła, otworzyła drzwiczki... fuj! Jeszcze więcej dymu... co się stało, dlaczego, jak to? Przecież robiła wszystko jak należy... Wsadziła rękę do środka, ale szybko cofnęła ją poparzona. Gorące, tak bardzo gorące! Dlaczego się nie udało... spojrzała wgłąb pieca załamana. Przecież zrobiła wszystko jak trzeba, starała się, chciała dobrze... Znów sięgnęła po miskę, szarpnęła nią szybko wyciągając ze środka by ratować swój twór. Popatrzyła się tylko, całkowicie czarne naczynie upadło na nią, odskoczyła do tyłu, cofnęła się. Zmarnowała tyle rzeczy, tyle czasu, już jest tak późno... i co ona teraz ma zrobić? Dlaczego, dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej tylko dopiero teraz, dlaczego nie... sama myśl o tym sprawiała, że zaczęło jej się płakać. Inni na pewno przygotowali dawno wspaniałe prezenty, piękne dzieła, coś, z czego on naprawdę będzie się cieszyć... a ona nie ma nic. Zupełnie nic. Skrzywiła się, wyszła z kuchni odpędzona zapachem, upadła na podłogę w swoim pokoju, położyła się na niej. Uderzyła w nią pięścią raz jeszcze zadając sobie te same pytania. Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej?
Podniosła powoli wzrok, spojrzała na swoją szafkę. Wciąż był na niej ten głupi, papierowy ptak. I to wszystko, co ma. Westchnęła, podniosła się siadając na piętach, wytarła ręce o sukienkę. Sięgnęła następnie po sztuczne zwierzę. Będą się z niej śmiali. On też ją wyśmieje. Ale może...
Tak, znała to uczucie. Ten ułamek nadziei, że może jednak będzie inaczej, kiedy wszystko sprzeciwia się przeciw niej. Wygląda na to, że znów będzie musiała mu zaufać.
Potrząsnęła głową, wstała, wzięła głęboki oddech dla otuchy. Trzymając w ręku papierową jaskółkę po raz kolejny przebiegła przez pół wioski, mając na uwadze to, że słońce już zachodzi. Nie trwało to długo, gdy znalazła się przed jego drzwiami. W środku było już słychać jakieś rozmowy, śmiechy, muzykę... Znów się zawahała. Jak jest tam tak dużo osób i wszyscy to zobaczą... Mimo wszystko, zbliżyła lewą dłoń do drzwi, zaciśniętą w pięść. Nie brała dużego zamachu, nie chciała być niegrzeczna. Poruszyła ręką i delikatnie zapukała. Delikatnie, ale wystarczająco głośno by można było to usłyszeć. Przygryzła wargę w oczekiwaniu czując, jak przyspiesza jej tętno. Strasznie dziwne to uczucie zwłaszcza, że nigdy wcześniej tak nie działało... W końcu stres osiągnął swój szczyt - klamka się poruszyła. Drzwi zaczęły się otwierać. I mimo tego, że nie spoglądała na twarz wiedziała, że to właśnie on.

Ubrana w niebieską sukienkę ubrudzoną sadzą, w wysokich butach zupełnie do niej nie pasujących niewysoka dziewczyna o długich, czarnych włosach wyciągnęła przed siebie swoje strudzone pracą, brudne ręce unosząc na nich białego, papierowego ptaka i pochyliła głowę unikając wszelkiego wzroku, zacisnęła zęby będąc gotowa na szydercze śmiechy i poniżające okrzyki.
Nie cofnęła się ani o krok, czekając na reakcję.

-------------------------------------------------------------
Happy Birthday, Hiran. Minutę temu dostałem wiadomość, że twój prezent niestety zgubił się gdzieś w łodzi. Wysłałem już grupę logistyczną ale trochę to potrwa zanim znajdą - niemniej jednak uważam, ze warto oczekiwać jego nadejścia, więc mi się nie bulwersuj. A poza tym to wszystkiego dobrego i zdanej matury życzę.
-------------------------------------------------------------

Kolejność odpisywania: Hiran -> Jedi
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Śro Wrz 22, 2010 11:51 pm   

Dla Hiroshiego urodziny zwykły już nie różnić się od normalnego dnia. W dzieciństwie nikogo poza jego bratem go nie obchodziły, gdy trochę podrósł nikt nawet o nich nie wiedział. Swoje ostatnie urodziny spędził kurując się po wyprawie w śnieżne krainy w pogoni za Akatsuki, a wtedy tylko Hiromi wręczyła mu kilka mang z tej okazji.

Jednak ten rok był inny. Zdecydowanie najcięższy pod względem przeżyć, ale i najweselszy - wreszcie wiatry fatum przestały wiać mu w twarz. Zdobył przyjaciół, których tak potrzebował... i wreszcie zdobył się na to, by spróbować wyprawić sobie urodziny. Wreszcie pojawiła się szansa, że nie spędzi tego dnia samemu.
Zjawili się wszyscy, których oczekiwał. Poza jedną osobą... czarnowłosą dziewczyną, którą nazwał Yuu. Nie mógł oczywiście powiedzieć tego innym gościom, ale to na jej obecność liczył najbardziej. Ale przecież mogła zapomnieć, w końcu trudno pamiętać o czymś takim jak urodziny, gdy przez tyle lat świętowało się przeżycie do następnego świtu. No i mogła mieć lepsze rzeczy do roboty - chłopak nigdy nie słynął z bycia duszą towarzystwa ani z przebojowości, dlatego spodziewał się, że byłoby zbyt formalnie i sztywno.

Czy to było... puknięcie? Jeżeli tak, to ciche. Przy grającej muzyce można by go nie usłyszeć. Ale Akaru wyczekiwał go od rana, więc błyskawicznie przeprosił rozmówcę i podszedł, by otworzyć drzwi. Poczuł, że jego oddech przyśpieszył. Czemu się właściwie tak denerwuje? Ach... no tak. Już jej to raz nawet powiedział.
I zjawiła się. Ubrudzona niebieska suknia, ubrudzone ręce... szybko w jego głowie pojawiło się kilka domysłów, jaki może być tego powód. Ale to za chwilę. W jej rękach znajdował się śliczny, biały, papierowy ptak. W dobie bogatych prezentów i ogólnej komercji trudno o coś takiego - prezent wykonany własnymi rękoma, od serca. Podwójnie chwycił go za serce z racji, że on sam był wyjątkową sierotą we wszystkich pracach techniczno-plastycznych i w życiu by tak nie potrafił. Przełknąwszy ślinę wyciągnął ręce, by przyjąć prezent. Huh, przecież to jaskółka. Jak mógł tego nie zauważyć. W sumie to tylko raz wspomniał, że to jego ulubiony ptak. Więc... jednak pamięta.
- Yuu... dziękuję. Jest piękna. Łał... - odbierając ptaka obejrzał go dokładnie, obracając w ręku - Ja bym tak nie potrafił. Jesteś niesamowita. - zerknął na dziewczynę. No tak... pewnie musi się stresować. A może by tak... ale czy wypada? A czemu i by nie. Po dosłownie chwili wahania przytulił ją. - To wspaniały prezent. Wchodź, czekaliśmy na ciebie. Załapiesz się jeszcze na pomaganie mi w dmuchaniu świeczek. - odlepiając się od niej gestem zaprosił ją do środka. Jeszcze raz spojrzał na jaskółkę. W dzisiejszych czasach prezenty ocenia się miarą pieniędzy, jednak wiele osób zapomina, że potężniejszą siłą od waluty jest trud i serce włożone w podarunek. Była to siła tak potężna, że można się pokusić o nazwanie jej magią.

Tak... to zdecydowanie lepszy prezent niż jakieś gry czy koperta z pieniędzmi.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 12:05 am   

Będzie się śmiał? Każe jej odejść? Trudno. Przywykła już do takiego stanu rzeczy. Będzie miała nauczkę. Następnym razem wcześniej się przygotuje, będzie pamiętała...
Moment, zaczął mówić.
Wziął, wziął! Chociaż... pewnie chce pognieść i wyrzucić. Co to on powiedział...? Tak się zdenerwowana, że nawet nie zrozumiała słów. Cholera, kolana się pod nią uginają... ale musi zobaczyć. Powoli podnosi głowę, wzrok wędruje od jego stóp w górę... aż do jego dłoni. Nie wyżej. On... nie, nie zgniótł. Obraca. Chyba ogląda... Zaraz, wyciąga ręce, co on...!
Chciała uciec, ale nie mogła. Była sparaliżowana strachem. Zamknęła oczy i przełknęła ślinę, i...
I okazało się, że niepotrzebnie. Otworzyła szeroko oczy szczerze zaskoczona, gdy została obdarowana ciepłym uściskiem. Napięcie szybko zeszło z niej pod postacią ciarek na plecach, ale serce tylko przyspieszyło. Dlaczego on... ale... ona to lubi. Tak, na pewno jej się podoba. Bez zastanowienia objęła więc rękoma i jego ciało, ściskając mocno. Tylko... czy jemu na pewno też się to podoba...? ...Musi. To przecież bardzo przyjemne... Cholera, znów coś powiedział a ona nie zwróciła uwagi!
Puściła, gdy i on puścił. Pokazywał do środka... chyba ma wejść. Kiwnęła głową i bez słowa wpadła do pomieszczenia. W środku było tak jasno... i tyle osób! Niektórych nawet nie znała. Znów zamarła w bezruchu, nie wiedząc co zrobić. Są tutaj jeszcze starsi ludzie, a oni mogą jej nie lubić... Umieściła ręce tuż przed sobą jakby w geście obronnym, opuściła głowę. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że jest całą brudna. A ludzie nie lubią, jak ktoś jest brudny. Stęknęła boleśnie, nie wiedząc zupełnie co ma zrobić. Bo co ma zrobić, co ma zrobić...?

-------------------------------------------------------------
Kapitan Lika mówi, że są na tropie. Rozpoczynają śledztwo wśród potencjalnych świadków zdarzenia. Na razie nie pytaj co to za zdarzenie, wyjaśnię wszystko jak już będzie po problemie.
-------------------------------------------------------------
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Pią Wrz 24, 2010 8:38 am   

A ona biedna wciąż spoglądała jak przestraszone zwierzątko w środku obcego stada. Chłopak uśmiechnął się by dodać jej otuchy, po czym szybko odwrócił się w stronę pozostałych gości i oznajmił:
- Zaraz do was wrócimy. - ostrożnie złapał jej rękę i skierował się w stronę tego pokoju... o, po prawej. Wchodzi tam tylko, by pozamiatać kurz, ale był to niegdyś pokój jego rodziców. Po matce na pewno zostało sporo sukienek, co najważniejsze - czystych. Powinna znaleźć się jakaś w miarę ładna, niebieska... o. Troszkę ponad rozmiar, ale nie będzie wyglądać źle.
- Już już, nie denerwuj się, Yuu. Mówiłem ci, że nie ma sytuacji którym się nie da zaradzić, nie? - Następnie poszedł z nią do łazienki, gdzie po wcześniejszym odłożeniu sukni na wieszak i jaskółki na blat ze środkami higieny odkręcił wodę i zaczął delikatnie przemywać jej twarz i ręce, by doprowadzić ją do stanu, którego nie musiałaby się wstydzić. Podszedł do wieszaka i wyciągnął w jej stronę sukienkę - No, przebierz się. Może nie jest to najnowszy fason mody, ale na tyle ile się znam na ubieraniu mogę stwierdzić, że jest całkiem całkiem. - dokładnie obserwował jej reakcję. Cały czas zdawała się być spięta... i w sumie jeszcze nic nie powiedziała. Nie dała nawet znaku, że rozumie. Może stres zjada ją tak bardzo, że nawet nie słucha? Może myśli, że się na nią gniewam za to w jakim stani się zjawiła? Co w takim razie zrobić? Ach, chyba miał pomysł. Nachylił się i szepnął jej do ucha:
- Jestem teraz szczęśliwy. Dlatego, że przyszłaś. Nie mogłem się doczekać. - po tych słowach pogłaskał ją po głowie. Może na to zareaguje. - Nikt cię tu nie upokorzy, nie wyśmieje, nie skrzywdzi. Nie masz czego się obawiać. - dodał głośniej. Poczekał cierpliwie aż się przebierze lub nie przebierze, sięgnął po jaskółkę na półce i wyciągnął rękę do dziewczyny - Wracamy?
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Pon Wrz 27, 2010 1:20 am   

[ BGM ]

Czuła się coraz bardziej bezradnie... może powinna się jakoś przywitać? Chyba tak, ale... jak? Nie może chyba po prostu powiedzieć "cześć", bo tak się nie mówi do kogoś starszego, to niegrzecznie... a może...
Hę? Złapał ją za rękę... Jeśli ją pociągnie i stąd zabierze to to nie będzie jej wina, prawda? Raczej... tak. Tak, na pewno tak! Nie opiera się więc pociągnięciu. Idzie posłusznie dokładnie tam, gdzie jest prowadzona. A może... on chce... właśnie tego? Przypomniała sobie szybko Naridię i jej "towarzysza". Ale ona przecież nic o tym nie wie, w ogóle nie ma pojęcia jak się to robi, nic... Spojrzała na niego. Z drugiej strony, jeśli to on, on tego chce... to nie ma nic przeciwko. Co to za miejsce, do którego ją zaprowadził? Jakiś pokój... rozejrzała się po nim szybko. Zagląda do szafy... więc też zaglądnęła. Chwilę później otworzyła szerzej oczy ze zdumienia. Ma tam tyle ciekawych rzeczy... Też by tak chciała. Ale... aj, znów coś mówi! Otrząsnęła się szybko i odruchowo przytaknęła jego słowom. Rzuciła jeszcze krótkie spojrzenie w stronę szafy, po czym udała się za nim do łazienki. Większą uwagę zwróciła na to, gdzie odłożył jaskółkę. Będzie tutaj stać? Właściwie to... nie ma nic przeciwko. Gdyby była gdzieś na widoku pewnie śmialiby się z niego, że trzyma takie rzeczy. Tutaj też wygląda bardzo ładnie. Może być w łazience. Słysząc dźwięk odkręcanego kranu zwróciła wzrok w tę stronę w samą porę, by zauważyć zbliżającą się dłoń. Nie poruszyła się, tylko zacisnęła powieki. Dała się grzecznie przemyć wstrzymując oddech za każdym razem, gdy dłoń stykała się z jej twarzą uważając, że gdyby wtedy na nią przypadkiem dmuchnęła mogłoby to być niegrzeczne. Gdy ten etap się zakończył, wzrok jej utkwił w jej rękach, które były czyszczone jako kolejne. Uch... musi przyznać, że trochę jej teraz lepiej. To uczucie... nazywało się ulga, prawda? Chyba tak. Ale sukienka dalej jest... hę? A, podaje jej... ale zaraz, przecież to on ma dzisiaj dostawać prezenty, nie ona! To nie tak miało wyjść, ale... N-nachylił się bliżej, i...
Mówi, że się cieszy... w chwili, gdy jego dłoń przejechała po jej głowie w troskliwym geście podniosła gwałtownie wzrok, spoglądając w jego oczy odrobinę zdziwiona, jak i przestraszona. Naprawdę tak jest? Nie żartuje sobie z niej? Mówi, że nie spotka jej nic złego, ale przecież tylu już jej to obiecywało...
Nie!
Pokręciła szybko głową na boki. Dlaczego tak się martwi? Przecież on już jej pomógł, prawda? Tak, pomógł jej. Wyrwał ją z tego... koszmaru. Skoro mówi, ze nie ma się czego obawiać, to na pewno nie ma się czego obawiać, tak? Jemu można zaufać. Tą myślą wiedziona uśmiechnęła się lekko, życzliwie i raz jeszcze spoglądając mu w oczy przytaknęła skinieniem głowy. Skrzyżowała ręce, chwytając sukienkę za ramiączka i zdjęła ją z siebie przez głowę jednym, zwinnym ruchem pozbawiając się tym samym jakąkolwiek odzieżą poza szarymi bokserkami. Nigdy nie krępowała jej własna nagość, nie było też inaczej w tej sytuacji, gdy przebywała jedynie w towarzystwie kogoś, komu ufała. Wyciągnęła ręce po nową suknię i z nie mniejszą zwinnością włożyła ją na siebie. Krój rzeczywiście pozostawiał wiele luzu i nie grzeszył nowością, ale jej to wcale nie przeszkadzało. Sięgała jej trochę za kolana gdy stała, zakrywała wszystko, co powinna zakrywać porządna sukienka. Buty nadal nie pasowały do stroju, ale to było dla niej nieistotne. Cieszyła się, że wyszło i tak lepiej niż zakładała. I że on się na nią nie gniewa. Gdy skończyła, zauważyła, że podniósł jaskółkę. Jednak nie będzie tam stać? No tak, może tam też się mu nie podoba... to nic. Następnym razem bardzo się postara. Przecież nauczył ją tych technik, może wreszcie zacznie ich używać, wykorzystywać je jak powinna? Właśnie... to chyba bardzo niewdzięczne, jak on poświęcił dla niej swój czas, a ona i tak tego nie wykorzystuje. Musi się poprawić. W tym momencie zamaszyście przytaknęła sobie głową przykładając prawą piąstkę do serca, co biorąc pod uwagę jej dłuższe milczenie i brak ruchu musiało wyglądać całkiem zabawnie. Szybko chwyciła za zauważoną wyciągniętą rękę - rany, on pewnie tak długo czekał, jak ona się zamyśliła... głupia, musi też pamiętać żeby tak więcej nie robić! Pytał się... trzeba odpowiedzieć. Ułożyła usta do wypowiedzi, napięła struny głosowe... cholera, coś nie wyszło. Szybko, jeszcze raz. Potrząsnęła głową, odchrząknęła cicho, podniosła wzrok znów decydując się na uśmiech by wypowiedzieć głośno, i wyraźnie jedno słowo.
- Tak!

-------------------------------------------------------------
Nastąpiło wcześniej zameldowane spotkanie, jednak obiekt nie skusił się na rzucony mu chleb, poleciał w zupełnie innym kierunku. Zapewne opuścił już granice miasta łódź, ale to wcale nie jest zła wiadomość. Na miejsce wzywana jest Detektyw Iokka, specjalistka od poszukiwań w terenie niezabudowanym. Odnalezienie czasu nie będzie stanowiło żadnego problemu, pozostaje jedynie kwestia wyperswadowania dalszej ucieczki i zachęcenia do współpracy. Wykwalifikowany dyplomata nie znajdzie się niestety na miejscu w czasie krótszym niż trzy dni.
-------------------------------------------------------------
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Pon Wrz 27, 2010 6:22 pm   

Chłopak zdecydowanie nie spodziewał się braku stanika u Yuu. Przez chwilę otworzył szerzej oczy, widząc jej odkryte piersi, jednak szybko się otrząsnął - nie wypada przecież. Ale jeżeli jej góra wygląda tak, to dó--
Nie, nie, nie. Naprawdę nie powinien. Poza tym i tak ten "show" trwał mniej niż sekundę. Cały czas śledzi ją wzrokiem tego ptaka. No tak, musi się martwić o to co z nim zrobi. Ale Hiroshi ma już dla tej jaskółki miejsce.
- Zajrzymy jeszcze na chwilę do mojego pokoju. - powiedział, wychodząc z łazienki. Pokój był zaraz naprzeciwko. Zwykle byl tam mały chaos, ale na urodziny - posprzątane. Podszedł do komody, gdzie leżały rozmaite rzeczy z całego świata - pamiątki z Iwa, dyplom ukończenia akademii, dyplom awansu na Chuunina, ozdobne figurki z różnych miast w krajach, które odwiedzał, wspólne zdjęcie z bratem, kilka kolorowych, wymyślnych butelek po napojach z limitowanych edycji - innymi słowy, galeria chwały. A na samym środku tego wszystkiego po uprzednim poprzesuwaniu rzeczy ułożył - tak tak - jaskółkę. Odwrócił się do Yuu i obdarzył ją uśmiechem mówiącym "O, tutaj!"
Zaraz potem skierował się razem z nią na dół, z powrotem do gości. Wszystkich tutaj znał więc mógł być pewien, że nikt jej przykrości nie sprawi. A może nawet zapozna się z Ugedeshim - tak, nawet wypadałoby, w końcu Jounin jest dla niego niczym ojciec. I na pewno już po tym powitaniu wyczuł, że dla Hiroshiego ona jest kimś więcej niż koleżanką. Hiromi pewnie już miała okazja się z nią zapoznać. Kurono jeszcze nie, ale w sumie to lepiej ich nie zapoznawać, bo jeszcze Yuu mu się spodoba...
W kazdym razie... miejsce dla dziewczyny było już z góry przygotowane. Po jego prawej stronie. Niedługo wejdzie tort...
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Wto Wrz 28, 2010 1:15 am   

Przytaknęła ochoczo głową na wieść o odwiedzeniu jeszcze pokoju chłopaka. Chwila... a może on... chce teraz to zrobić...? Zwolniła kroku i opuściła głowę, splatając ze sobą dłonie zawstydzona. Ale ona nic o tym nie wie... chyba nie będzie się za to na nią gniewać? Powoli podniosła wzrok na jego plecy. Nie, on chyba nie... a jeśli tak? Niedobrze... powinna się tego nauczyć. Będzie musiała kogoś o to spytać. Może Naridię... ona się na tym na pewno zna. Tak, ona zawsze była taka...
Otrząsnęła się szybko zarumieniona zorientowawszy się, że podsunęła pod sam nos swoje dłonie zaciśnięte na materiale sukienki, odsłaniając w ten sam sposób te nieszczęsne bokserki i spód brzucha. Puściła ją od razu i czym prędzej zaczęła wygładzać poły ubrania. Przeciez nie była to jej sukienka, nie chciała jej pognieść, zniszczyć, to byłoby niegrzeczne. Uff... chyba nic się jej nie stało. Zwrócią więc znów wzrok w stronę chłopaka. Hmm, przesuwa tam jakieś rzeczy... O, o! Stawia tam jej ptaszka! Uśmiechnęła się rozpromieniona. Tam są chyba wszystkie rzeczy ważne dla niego... i jej jaskółka jest właśnie tam, wśrodku! To chyba znaczy, że mu się podoba. Cieszy się z tego. Bardzo się cieszy. A tak się martwiła... Zaczęła się delikatnie obracać to w lewo to w prawo, złączywszy dłonie za plecami. Przypatrywała się cały czas papierowemu ptakowi wśród róznych trofeów. Bardzo ładnie tam wyglądał. Bardzo...
Oj, znów się zapatrzyła! On chce iść na dół. Dobrze. Posłała więc jeszcze ostatnie spojrzenie w stronę komody i razem z nim zeszła w dół po schodach, uśmiechając się. Znów tej pokój, mnóstwo ludzi... jak teraz przebiegła po nich wzrokiem, to właściwie niektórych poznawała. O... tam przecież siedzi Hakyo! Taka duża, a wcześniej jej nie zauważyła... Była bardzo zdenerwowana. W sumie dalej jest, ale już mniej. I co najważniejsze, radość nie przestawała gościć na jej twarzy. Usiadła posłusznie na wskazanym miejscu i oczekiwała. Jej prezent mu się spodobał, więc już nie musiała się tak denerwować, nie musiała nic robić. To znaczy... na razie. Może jeszcze poprosi ją żeby coś zrobiła, albo coś przygotowała - wtedy na pewno, od razu to zrobi. W końcu dziś są jego urodziny, a to przecież bardzo ważny dzień.
Cokolwiek by zechciał.
Wszystko.

***

Obrócił się razem z fotelem, spoglądając na obserwatora. Bardziej niż oglądana scena obchodziła go jego reakcja. Choć początkowo spodziewał się napadu szału dzikiej radości, to w końcu zdał sobie sprawę, że tak naprawde było to mało prawdopodobne. Czy jednak brak takiej reakcji musiał oznaczać też niewielkie zainteresowanie sceną? Cóż... najprościej chyba będzie po prostu spytać.
- I jak ci się podoba EASY MODO, hmm? - uśmiechnął się nieznacznie, starając się ukryć ironię. - Ta Kakera została wyłowiona bardzo daleko... właściwie normalnie byłaby już dla ciebie nieosiągalna. No, chyba, że przebiłbyś głową mur labiryntu, w którym zabłądziłeś. - wyprostował się na fotelu, zadowolony z ostatniej sentencji. Cóż, nie bez powodu zwie siebie mistrzem dezinformacji. Naprowadzanie oponentów na niewłaściwy trop zawsze było jego domeną.
- Myślisz, że byłbyś w stanie mnie jeszcze czymś zaskoczyć, by odwrócić swoją sytuację we właściwym łańcuchu zdarzeń? Wiem, że znacząco poprawiłeś się od czasu naszego pierwszego spotkania. Cóż... wydaje mi się, ze ja także. Ale mniejsza z tym drugim. - potarł ręką podbródek, wciąż badając wzrokiem reakcję obserwatora.
- Decyzja w sumie należy do ciebie... i zastanów się nad nią dobrze. Wznowienie tamtego świata może się objawić zdarzeniami, o których nie chciałbyś wiedzieć. I na pewno nie będą one takie, jak w tym Fragmencie. - wskazał dłonia sielską scenę przed nimi. Wstał następnie, w zastanowieniu spoglądając na roześmianą dziewczynę wewnąrz obrazu, zanurzającą palec w torcie po to by go oblizać, a po chwili ponowić ten gest po to, by podzielić się tym kawałkiem z chłopakiem siedzącym po jej lewej stronie.
- Nie martw się o czas, bo masz go dużo. Sam pewnie wiesz, że muszę teraz odejść i sam nie wiem, kiedy powrócę. Wykorzystaj go dobrze wiedząc, że... nowa intryga została już zaplanowana, nowa scena ozdobiona i oświecona, statyści znaleźli się na miejscu - brakuje tylko aktorów. Twoją działką pozostaje decyzja, czy chcesz się przenieść na tę nową scenę by odzyskać swoją szansę na doprowadzenie do stanu podobnego w... tym... - wskazał ponownie obraz - ...czy wolisz pozostać na tej starej, która stoi w płomieniach z zawalonym wyjściem ewakuacji. Stara scena może zostać zamrożona w czasie tak jak to się z nią dzieje w tej chwili, co jest jedyną opcją dającą ci pewność tego, że nikomu więcej nic złego się nie stanie. Co do nowej sceny... aktorów sam możesz dobrać. Dwójkę zdaje się już masz, ale nie zaszkodzi ci znalezienie większej ilości. Pamietaj tylko o tym, że od ich umiejętności gry zależy, czy będziecie w stanie przetrwać więcej niż pierwszy akt.
Odwrócił się na pięcie, nieśpiesznie kierując swe kroki ku otaczającej ich pustce.
- To się nagadałem. W każdym razie... na mnie już czas. Do zobaczenia... i opiekuj się dobrze Naridią. - zaśmiał się cicho. - Nie daj jej zgłodnieć. W jakimkolwiek sensie.
Jeszcze kilka szyderczych chichotów odbiło się cichym echem, zanim całkiem zniknął, pozostawiając obserwatora sam na sam z jasnym obrazem Fragmentu, istniejącego sobie za niewidoczną ścianą nieosiągalności.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9