|
Wiele sfer
Mało gier
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Saigai
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 26551
|
Forum: Że Gra Wysłany: Sob Lis 27, 2021 8:56 pm Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Decyzje, decyzje, wybory wybory... Żaboń utknięty pod ciężarówką - słabo, ale w tym momencie to nie mój problem. A w każdym razie nie jest to mój priorytetowy problem. Nieznanej, czołgającej się postaci nie ma... Gdzie jest, nie wiem. Wróci czy nie, diabli wiedzą a moje paliwo idzie z dymem. Na wszelki wypadek zatrzymam przygotowany pistolet pod ręką. Na oko oceniam odległość dzielącą moją obecną pozycję od motoru. Uda mi się po prostu zjechać ze skarpy tak, by zatrzymać się tuż przy nim czy jednak będę musiała jeszcze prześlizgnąć się kawałek starając się pozostać możliwie niezauważona. Roztarłam zmarznięte ręce, dobra, niech się dzieje cop chce. W ten sposób przynajmniej mam choć cień szansy, żeby się stąd wydostać. Jeśli dopadnie mnie tu po prostu noc tak bez niczego to już będzie koniec. Ryzyk-fizyk. Ruszam więc najszybciej jak mogę w kierunku motoru, starając się zachować przy tym w miarę możliwości ostrożność i w miarę uważnie obserwując otoczenie. Priorytet ma ugaszenie motoru, a w następnej kolejności naprawa uszkodzeń. Znaczy, jeśli da się je naprawić rzecz jasna. Jeśli będzie trzeba coś się zaimprowizuje, przecież nie raz walnęło się z jednej i drugiej strony, skleiło taśmą izolacyjną i działało - jakoś to będzie. A jak coś wyskoczy...? Cóż, pistolet naładowany i przygotowany, jedyne co to trzeba będzie wystarczająco szybko i celnie zareagować. Jestem zmęczona, zmarznięta i w sumie coś by się zjadło, więc zdecydowanie nie jestem w nastroju na przedłużanie tego i czcze gadanie. A żaboń? Jeśli jeszcze będzie żył gdy już ogarnę motor to wtedy ogarnie się i jego, choć szczerze wątpię by w tym położeniu było tutaj cokolwiek do ogarniania. Ewentualnie może jeszcze zostały jakieś fanty, których tamta osoba nie zgarnęła, to też się obczai. Ale jednak najważniejsze rzeczy w pierwszej kolejności - ugaszenie i naprawa motoru. |
Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Saigai
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 26551
|
Forum: Że Gra Wysłany: Nie Cze 28, 2020 6:51 pm Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Głos brzmiał jak "żaboń" ale czy to na pewno on? Może to tylko halucynacje od tego dymu albo coś. No i jeszcze postać zaczęła się zbliżać. Świetnie, po prostu kurwa świetnie. Jeśli będę chciała do niej strzelić trzeba będzie zacząć celować od nowa. Nagle przypomniałam sobie o tym, że w sumie to zimno mi jak diabli. No nie jest to niczym zaskakującym - jestem na jakimś wypizdowie zasypanym śniegiem, z przemoczoną skórzaną kurtką, w dżinsowych szortach i koszulce bez rękawów - w najlepszym wypadku brzmi to jak solidne przeziębienie, w najgorszym jakieś zapalenie płuc czy inne cholerstwo. Żeby się z tego wylizać, o ile się uda wypstrykam się zapewne totalnie z kapsli. Jeszcze jeśli doliczyć do tego fakt, że prawie wybiłam sobie zęby i solidnie się potłukłam przy tym "drobnym" wypadku. I do tego diabli wiedzą co dalej. Robiąc w głowie rachunek zysków i strat, cały czas mając z tyłu głowy, że czas ucieka a moje paliwo idzie z dymem (i cholera wie, czy przez ten czas ogień nie uszkodzi czegoś jeszcze - w tym mojego "majątku ruchomego", który znajdował się w schowku motoru) doszłam do wniosku, że generalnie jebać to wszystko i zdecydowałam się ogarnąć motor i spadać stąd. Skoro tamte typy już nie żyją to chyba największe zagrożenie z głowy. Mimo wszystko nie ma co lecieć "na pałę", lepiej będzie obejść to nieco na około po wydmach, podejść do motoru i ogarnąć go. Spojrzałam przelotnie w niebo - może uda mi się to zrobić zanim się ściemni. Opuściłam nieco broń, ale nadal trzymam ją w pogotowiu i ostrożnie zaczęłam przemieszczać się po wydmach w kierunku motoru. Przy okazji zwracam jeszcze uwagę na to, w którą stronę unosi się ten czarny dym. Wleźć w niego zdecydowanie nie byłoby dobrym pomysłem. Po drodze upewniam się, że nadal jeszcze posiadam swoje klucze - w końcu bez narzędzi ciężko będzie cokolwiek naprawić. |
Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Saigai
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 26551
|
Forum: Że Gra Wysłany: Wto Kwi 09, 2019 5:06 pm Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Widok, który ukazał się moim oczom zdecydowanie odbiegał od tego co spodziewałam się zastać. Trochę zwłok i trochę przedmiotów do zgarnięcia za frajer – klawo. Do tego jeszcze motor, który być może dam radę naprawić... Znaczy jest jakaś szansa na wydostanie się nawet żywa z tego zadupia. Ale czasu ucieka a ja nie mam luksusu marnowania go, biorąc pod uwagę, że paliwo idzie z dymem... W tym momencie przypomniałam sobie o baku, który wykręciłam z tamtego drugiego motocykla. Powinien chyba gdzieś tu być. Przy odrobinie szczęścia może nawet jest cały, może jest w nim jeszcze paliwo i może nawet uda mi się go zamienić z tym uszkodzonym z motoru. Jednak wszystko rozbija się o czas i... Cholera, fakt, że nie jestem tutaj sama nieco komplikuje sprawę. Diabli wiedzą kto to jest i jakie ma zamiary. Biorąc pod uwagę, że słyszałam wcześniej jakąś rozmowę (zakładając, że nie była to halucynacja wywołana dymem) nie jest tutaj sama. Zakładając, że ta osobą była jednym z rozmówców. Raczej, a jest to tylko przypuszczenie, nie jest to członek ekipy z ciężarówki ale też nie robi to z tej osoby automatycznie mojego sprzymierzeńca. Czas, czas... Co robić? Element zaskoczenia jest najprawdopodobniej po mojej stronie ale jeśli jest tu faktycznie więcej niż jedna osoba, może mi to nie wiele pomóc. W głowie szybko przeliczyłam pozostałą mi ilość naboi. Rewolwer nie jest zbyt godny zaufania w tej sytuacji, będę raczej polegać na moim pistolecie. Poczekamy chwilę, ale tylko chwilę, bo paliwo, przycelujemy i zobaczymy jak sytuacja się rozwinie. Na myśl o oddaniu strzału poczułam w palcach mrowienie. Jeśli nadarzy się okazja i sytuacja będzie dogodna. Jeśli nie trzeba będzie opracować na biegu inny plan. A co jeśli spudłuję? Milion myśli w głowie w jednej chwili. Staram się uspokoić oddech i skupić na celowaniu. Jak spudłuję będę musiała się najpewniej nieco wycofać, może zmienić pozycję, trochę się przenieść... Na pewno będę musiała bacznie obserwować całą sytuację, mając jednak w pamięci, że czasu mam coraz mniej. |
Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Saigai
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 26551
|
Forum: Że Gra Wysłany: Wto Lut 19, 2019 9:22 pm Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Nie no, kurna, wybór marzeń – lepiej zdechnąć na jakiejś cholernej lodowej pustyni zmierzając... no właśnie – dokąd? „Ku górom?” Tylko na jaką cholerę? Alternatywa, och równie fantastyczna – jedyna i prawdopodobnie niepowtarzalna możliwość stania się sitem na tym cholernym wypizdowie. No kurwa, decyzja życia. Znaczy... Chyba raczej decyzja o własnej śmierci, ale jakby nie patrzeć istotna życiowo i... lol, jest to w sumie niby jakiś wybór, choć nie da się ukryć, że max chujowy. Zawsze mogło mi się coś w Kantii podczas tej eksplozji, czy co to tam kurna było, zwalić mi się na łeb i wtedy zasadniczo nie miałabym na to żadnego wpływu. Tak czy siak chyba mój noworoczny pech mnie jednak nie opuścił i teraz generalnie wpadłam jak śliwka w gówno. A już myślałam, że po tej historii jak trzeba było ojcu obciąć nogę nic gorszego mnie nie spotka. Błąd, kurwa. I do tego jeszcze zimno w ciul. No piździ jak w Cestii na dworcu. Chwila moment... Potarłam dłońmi ramiona, próbując się jakoś rozgrzać i dotarło do mnie, że czuję dotyk swojej gołej skóry na ramionach, co oznacza... GDZIE JEST KURWA MOJA KURTKA?! Nic dziwnego, że tak zimno, skoro wyletniona jebnęłam się na śniegu. Rozejrzałam się dookoła próbując zlokalizować jej położenie, no bo przecież musiała tu gdzieś być. Wreszcie zobaczyłam ją leżącą u podnóża wydmy. Rzuciłam się biegiem w jej stronę, strzepnęłam z niej śnieg na ile mogłam i założyłam ją. W dalszym ciągu bez rewelacji ale przynajmniej trochę lepiej. Przy okazji próbowałam usłyszeć, co tam gadają za tą zaspą i ocenić czy przypadkiem się nie zbliżają. Stałam tak przez chwilę ale nie wiele to dało. Zaaaraz... Czy to nie głos żabowatego? Zmarszczyłam brwi i zaczęłam się zastanawiać czy może nie nawdychałam się tego dymu za bardzo i teraz mam jakieś halucynacje czy ki chuj. Sprawdziłam jeszcze raz magazynek pistoletu i dołożyłam brakujący nabój. Przy okazji zauważyłam mój domowej roboty granat błyskowy. Dobra, kurwa, raz się żyje. A lepiej coś zrobić niż zdechnąć jak frajer na pustyni, łudząc się, że się przez nią przedostanie. Przeładowałam pistolet i ostrożnie zaczęłam kierować się ku szczytowi wydmy. Plan był prosty – zorientować się w sytuacji, a potem flashbangiem i napierdalać. Może jeśli uda mi się celnie strzelać i nie będzie ich zbyt wielu uda mi się odzyskać motor. Jeśli tak, to wtedy wydostanie się stąd nie powinna stanowić, chyba, większego problemu. To dobry plan – prosty i niewykonalny. Kierując się ku szczytowi przez myśl tylko przeszło mi, że chyba jednak za bardzo nawdychałam się tego dymu, bo chyba mnie zdrowo popierdoliło, żeby to zrobić. Jest to tak głupie, że nie da się zaprzeczyć, iż zdecydowanie jestem dzieckiem moich rodziców. |
Temat: Sfera Martwego Stwórcy |
Saigai
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 3727
|
Forum: Ketiadaan Wysłany: Śro Gru 19, 2018 8:20 pm Temat: Sfera Martwego Stwórcy |
Czy zastanawialiście się kiedyś jak to jest żyć w świecie, którego Stwórca jest martwy? Tak jest właśnie w przypadku sfery zwanej Ketiadaanem i jego Stwórczyni, Mayelany.
Nikt jak do tej pory nie był i nie jest w stanie wyjaśnić w jaki sposób umierając młoda czarownica była w stanie wyzwolić w sobie tak potężną wolę życia i energię, która nie tylko dała jej nowe „życie” ale i przemieniła ją w nowy, potężniejszy byt zwany Stwórcą. Pomimo nie bycia żywą Mayelana zdecydowanie nie jest liszem ani nie jest nekromantką, choć sztuka ta wzbudza jej szczere zainteresowanie. Nie ulega wątpliwości, że jest ona jednym ze słabszych stwórców pod względem mocy, czego dodatkowym dowodem jest jej problem z zachowaniem homeostazy energetycznej. Tak jest, Mayelana jest bytem enegretycznie wyjątkowa wrażliwym i niestabilnym, stąd jej długotrwałe i częste letargi, które pomagają zachować stałość i tymczasową równowagę energii. Spekuluje się, że ma to również jakieś powiązania z powinowactwem Mayelany do Nerietsun. Pomimo pozornego niereagowania na bodźce Mayelana zachowuje pełną świadomość. Mało tego – jak mówi wyrażenie w jednym z popularniejszych w Ketiadaanie języków „Corpora dormiunt vigilant animae” – fragmenty jej ducha przemierzają Ketiadaan i nie tylko pod postacią kruków, pozwalając dzięki temu Stwórczyni naocznie być świadkiem wydarzeń co może nieść za sobą pewne konsekwencje. Nie od zawsze Mayelana nosiła przydomek Saigai. Został on jej dodany po feralnej sprawie z Ostatecznym Rozwiązaniem Kwestii Vallońskiej.
Barwami Ketiadaanu jest srebro/biel i granat/czerń a jego symbol to srebrny kruk na granatowym polu. Sama sfera jest zamknięta dla przybyszów z zewnątrz. Wyjątek stanowią ci, którzy zostali zaproszeni przez Mayelanę, są delegacją z innej sfery świata, uczestnicy programu SFERAZMUS, względnie jakieś międzysferyczne biuro podróżny dostało pozwolenie na zorganizowanie wycieczki do Ketiadaanu itp. Mayelana ceni sobie spokój w swojej domenie i bardzo nie lubi musieć interweniować, stąd też ograniczony dostęp do domeny. Stwórczyni bacznie obserwuje swoją domenę, pilnując jej spokoju, jednak robi to pod postacią kruków. Pogłoski o płomieniach, z których miałaby rzekomo strzec Ketiadaanu nie mają nic wspólnego z prawdą. Głównymi odpowiedzialnymi za utrzymanie porządku i spokój w Ketiadaanie są: kryształowa smoczyca Shaz'vethrixzah (znana też jako Shazzah), młoda mglista smoczyca Mu'thigirshian (znana też jako Mushian albo Shian) oraz Sir Bartholomew (znany też jako Sir Mew). Sama nazwa świata pochodzi z Wysokiego Języka Starożytnych (który był kiedyś używany w Ketiadaanie, a obecnie został już niemal zapomniany) i oznacza "drugą szansę". Sam świat ma dwie twarze – jedną piękną, błyszczącą, przywodzącą na myśl to co w niektórych sferach zwie się „steam punkiem” połączonym z magią oraz drugą, bardziej ponurą która pojawia się tuż po zmroku, gdy puste, kamienne ulice oświetlane są jedynie blaskiem płonących na niebiesko, zielono lub fioletowo ulicznych latarni.
Sam świat zamieszkiwany jest przez 4 rodzaje istot:
1. tych, którzy umarli w swoim świecie, ale w jakiś sposób zainteresowali sobą Mayelanę i dała im ona nowe życie tutaj (zazwyczaj nic nie pamiętają ze swojego poprzedniego życia lub mają jakieś drobne urywki wspomnień)
2. ci, których świat został zniszczony, a Saigai postanowiła im pomóc i przygarnęła ich do Ketiadaanu
3. tych, którzy zostali wykreowani ze snów Mayelany
4. tych, którzy w jakiś inny sposób zostali sprowadzeni przez Mayelanę do Ketiadaanu lub za jej zgodą mogą tu pozostać na stałe
Zdarza się czasem, że stwórczyni wykrada dusze z Limbo by przywrócić je do życia w Ketiadaanie, przez co jej stosunki z Piekłem bywają dość napięte. Istotnym jest również fakt, że Ketiadaańczycy nie mogą opuszczać swojej sfery (chyba, że mają na to zgodę Mayelany). Wyjątek stanowią Międzysferyczne Festyny, na udział w których nie potrzeba mieć pozwolenia. Wszelkiego rodzaju imprezy organizowane przez Ketiadaan odbywają się raczej w jego sub-sferach (najczęściej w Astorii). |
Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Saigai
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 26551
|
Forum: Że Gra Wysłany: Wto Lip 17, 2018 2:43 pm Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Nie chciałam się zastanawiać, nad pochodzeniem kłaków oplątanych dookoła bębenka. Jeśli wyjdę z tego cało i znajdę jakieś w miarę dogodne miejsce, żeby się zatrzymać to spróbuję go ogarnąć. Tymczasem i tak nie byłoby większego sensu sprawdzania tego - w rewolwerze mam tylko 3 naboje, poza tym wystrzał = hałas i zwrócenie na siebie uwagi, mam przecież zdecydowanie więcej oleju w głowie niż tamten cep z Wszechturiańskiej czy tam Pustynnych Szczurów. Nie mam też pewności, że to pęknięcie na lufie nie sprawi, że już po jednym wystrzale broń nie będzie się już do niczego nadawać. Szybka kalkulacja - mam 3 naboje w rewolwerze, z którego nie jestem pewna czy będę w stanie wystrzelić więcej niż raz oraz 17 nabojów w moim pistolecie. Nie mam pojęcia ilu ich tam jest i jaki mają sprzęt, to nie wygląda dobrze. Otwarta konfrontacja zdecydowanie nie jest czymś na co mogę sobie pozwolić...
Ugh... kto zgasił światło? Chłód śniegu na twarzy a potem wymioty. Nie mogłam uwierzyć, że moje ciało mogło mnie tak zawieść. Niezadowolona z zaistniałej sytuacji powoli podniosłam się na łokciach, w ustach nadal czułam paskudny posmak wymiocin. Zaczęłam się zastanawiać na jak długo "odpłynęłam". Wzięłam do ręki trochę śniegu, przeżułam i wyplułam, mając nadzieję, że chociaż trochę pozbędę się tego smaku w ten sposób. Rozejrzałam się dookoła, jednak nieznana okolica również nie poprawiała tego w jak czarnej dupie się znalazłam. Kurna, trzeba było wcześniej ogarnąć jakąś mapę. Cóż, żabowaty mówił, by iść ku górom więc spróbuję się tam dostać. Ciekawe swoją drogą co tam może być? Miejmy tylko nadzieję, że to nie będą Federalni. Próbując ogarnąć dalszy plan obejrzałam się jeszcze raz za siebie, w stronę źródła dymu. Czy nadal jest tak gęsty jak poprzednio czy zaczyna się powoli rozwiewać? Czy będę w stanie coś tam dostrzec? Ewentualnie stwierdzić czy ktoś/coś mnie dalej goni? Dobiegający odgłos rozmowy wzbudził mój niepokój. Na chwilę zastygłam w bezruchu próbując ocenić jak daleko rozmawiające osoby są ode mnie i czy uda mi się coś wychwycić z tej rozmowy np. po tonie głosu, bo nie łudziłam się, że będę w stanie zrozumieć słowa, chociaż jakieś emocje, atmosferę, żeby upewnić się, czy jest w miarę bezpiecznie (co do tego miałam spore wątpliwości) czy jednak powinnam natychmiastowo się stąd zwijać. Nadal myślałam o pozostawionym motorze, nie mogłam przeboleć jego utraty więc mimo wszystko miałam nadzieję, że może uda mi się jakoś go stamtąd odzyskać i jeśli będzie trzeba naprawić. Na wszelki wypadek wyjęłam mój pistolet i odblokowałam go, cholera wie co się może stać. Lepiej być (w miarę) przygotowanym na najgorszą ewentualność. Zastygłam w bezruchu obserwując miejsce, z którego dochodziły odgłosy, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. |
Temat: Prolog - Spokojny Czas |
Saigai
Odpowiedzi: 45
Wyświetleń: 26047
|
Forum: Przygoda Wysłany: Pon Lut 06, 2017 11:58 pm Temat: Prolog - Spokojny Czas |
Kiwnęłam głową.
- Owszem zgłosiłam. Już mniejsza o akt wandalizmu, zagrożenie pożarem i rasizm. Ten zafajdany, niewierny dupek zniszczył kapliczkę, która znajdowała się nastoliku a takiego świętokradztwa puścić płazem nie mogę. - powiedziałam rozemocjowana. - wspomniałam również o tym w liście do matki. Zobaczymy co z tego wyniknie. Korai powiedział, że wyciągną konsekwencje.
Uspokojona, że wszystko w mojej szafce było w jak najlepszym porządku zamknęłam ją upewniwszy się następnie, że napewno jest zamknięta - ostrożności nigdy dość. Słysząc słowa podopiecznej wzruszyłam ramionami.
- Skoro ona stawia to nie narzekaj. Przynajmniej masz tarczę. Zresztą to całkiem miło z jej strony, że skoro zepsuła to zdecydowała się zapłacić za naprawę.
Zastanowiłam się przez chwilę.
- Wiesz... na początku myślałam tylko o nowej lachrymie lub jakimś "doładowaniu" Pożeracza... - postukałam wskazującym palcem w policzek - W sumie... już or jakiegoś czasu zastanawiałam się, czy nie wymienić mojego kija bō na naginatę. Wiesz, skoro mamy walczyć z potworami wydaje mi się, że powinnam być nieco bardziej wszechstronna jeśli chodzi o broń. I myślę, że matka też by się ku temu skłaniała. Jest trochę rozczarowana, że nie dostałam się do klasy A.
Westchnęłam i spojrzałam w stronę szafki.
- Jak na razie mój styl walki to walka wręcz i to bronią krótką, a to nie zawsze skuteczne. Powinnam być lepiej przygotowana. |
Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Saigai
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 26551
|
Forum: Że Gra Wysłany: Śro Lis 23, 2016 12:31 am Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
W głowie kołatały mi się tylko trzy myśli "Kurwa, nie ma czym oddychać", "Kurwa zimno" i "Żeby mnie tylko nie zauważyli". Sprawa nie wygląda dobrze a wystrzały tym bardziej nie pozwalają się skupić na wymyśleniu jakiegoś sensownego rozwiązania. Znaczy się, nie żeby sytuacja była na tyle komfortowa bym miała ten luksus możliwości zastanowienia się. I jeszcze ten cholerny dym... Przysięgam, jeśli wyjdę z tego cało skonstruuję sobie jakąś podręczną, kieszonkową maskę przeciwgazową. No właśnie, jeśli... Te odgłosy cięższych broni nie napawają optymizmem. Z jednej strony ta wymiana ognia sprawia, że są zajęci sobą i może nie zwrócą na mnie uwagi. Z drugiej jednak strony w końcu dym się rozwieje, jedni wybiją drugich lub skończy im się amunicja i mogą się wtedy zainteresować mną. Z tych trzech przypadków chyba najlepszym byłaby opcja, że skończy się amunicja. Wtedy miałabym pewność, że mnie nie trafią a ja jeszcze kilka naboi mam... Tylko czy w razie czego zdążę wystarczająco szybko przeładować. Ale jak to nie wystarczy i załatwią mnie w inny sposób? Ciekawe w sumie czy wtedy faktycznie życie przelatuje przed oczami tak jak gadali. No i ciekawe czy jest to w tym całym HD i z Dolby Surround, którym starzy się tak jarali. A może jednak tak samo przerywa jak na tych gównianych hologramach. I jak się to widzi? Z perspektywy trzeciej osoby czy znowu ze swojej własnej? Jak z własnej to trochę kicha bo przerabianie tego wszystkiego od nowa? Nuuuda. A tak to można by zobaczyć własne głupie miny. A co do starych to przydaliby się tutaj teraz, szczególnie ojciec z tymi swoimi planami. Kurwa, zachciało im się oglądać arachnidy. "Bo promieniowanie mogło wywołać różnego rodzaju mutacje, które należy zbadać da dobra nauki." Tere-fere, zasrana pani biolog rozczulająca się nad każdym pełzającym gównem i cholernymi ekosystemami. Kogo kurwa obchodzą cholerne pająki - niech zdychają. Ojciec przynajmniej miał konkretny pomysł - zrobienie urządzenia umożliwiającego kontrolę nad nimi oraz wymiana odnóży na mechaniczne brzmiała naprawdę klawo. Ale kurwa, żeby pakować się do ich jaskini tylko we dwójkę i to jeszcze bez żadnego sprzętu i broni?! I na domiar złego ze wszystkimi notatkami i planami zajebistych urządzeń. Brawo tato, zjebałeś. A wasze badania wpierdoliły pieprzone pająki. Solidnie wkurzona wspominaniem głupiego i tragicznego w skutkach wybryku rodziców, co pozwalało mi jako tako nie myśleć o trudnościach z oddychaniem spowodowanyc dymem, dotarłam na szczyt zaspy. Dym się rozwiewa, ok, mamy dwie wiadomości - dobrą i złą. Dobra jest taka, że wreszcie kurwa mogę oddychać, zła jest taka, że zasłona idzie w pizdu i będzie mnie widać. Spojrzałam jeszcze raz w kierunku katastrofy. Czeeekaj... Skoro tam jest taka wymiana ognia to znaczy, że albo żabolud przeżył (chociaż po dłuższym zastanowieniu to mało prawdopodobne, zresztą żabowaty nie miał żadnej broni... chyba? W tym momencie sprawdziłam czy mam ze sobą tamten uszkodzony rewolwer i amunicję) albo w całą sprawę wpakowali się jacyś kolejni ktosie, bo chyba nie strzelaliby do swoich, nie? Kurna, mam nadzieję, że ci nowi to nie są pieprzeni Federalni... Podniosłam kurtkę z ziemi, strzepnęłam bardzo ogólnie piasek i śnieg i założyłam ją. Jeszcze jeden rzut oka w kierunku katastrofy, ot na wszelki wypadek i dawaj zjazd w dół skarpy - byle jak najszybciej i najdalej od tego miejsca. Chuj w ślady, może tych od kurtki nie zauważą, a jeśli zauważą to dalsze zwalnianie dla zatarcia śladów, które i tak nic nie daje będzie tylko marnowaniem czasu. Czas brać nogi za pas ile się da... Jeśli w ogóle mamy jeszcze jakiś czas. Trzy godziny drogi stąd ku górą... Miejmy nadzieję, że się uda. Zagryzłam wargi i rozejrzałam się po okolicy czy jest ona w jakikolwiek sposób znajoma. Przy okazji próbuję dojrzeć cel swojej drogi - góry o których mówił żabowaty i ocenić jaka jest w przybliżeniu odległość. Miejmy nadzieję, że w czasie tej drogi znajdzie się miejsce w którym choć na moment będzie można odpocząć. I miejmy nadzieję, że ewentualny pościg będzie na tyle opieszały, że będzie w ogóle jakakolwiek mozliwość odpoczynku. Królestwo za wodę. Ale plus jest taki, że moża będzie normalnie oddychać. Mam tylko nadzieję, że te opary nie były w jakiś wyjątkowy sposób toksyczne. |
Temat: Prolog - Spokojny Czas |
Saigai
Odpowiedzi: 45
Wyświetleń: 26047
|
Forum: Przygoda Wysłany: Nie Sty 10, 2016 10:37 pm Temat: Prolog - Spokojny Czas |
Wrzuciłam list do skrzynki. Nadal byłam ostro wkurzona faktem zdemolowania mojego pokoju. W prawdzie już nie tak bardzo jak w momencie gdy to odkryłam. Słysząc głos mojej odopiecznej momentalnie odwróciłam się w jej stronę.
- Och? Lekarz powiedział, że to nic poważnego. Wróżki szybko się regenerują ale potrzebuje ona odpoczynku. Problem w tym, że w międzyczasie jakiś cholerny śmieszek-rasista zdemolowal mi pokój. Owszem, chciałam wyjść po lachrymy ale nie jestem teraz przekonana czy to dobry pomysł. Olya została sama w pokoju, pewnie jeszcze śpi, ale boję się czy znowu nie wpadnie ktoś na jakiś równie głupi pomysł i czy nie zrobi jej krzywdy pod moją nieobecność. Tak więc chyba poczekam aż się obudzi i wtedy pójdę tam razem z nią.
W między czasie przyszło mi na myśl, że może dobrze byłoby pójść do szatni i sprawdzić czy ktoś nie zdemolował mojej szafki lub co gorsza nie zabrał czegoś z mojego rynsztunku. Poszłam zatem z moją podopieczną do szatni.
- Jak twój rynsztunek - zapytałam małej po drodze - udało się go naprawić? Dużo to kosztowało? Swoja drogą zwróciłaś może uwagę czy kowale mają coś ciekawego na sprzedaż? |
Temat: [Prolog] Znowu Ostatnia |
Saigai
Odpowiedzi: 3
Wyświetleń: 3553
|
Forum: Gra Wysłany: Wto Cze 02, 2015 1:38 pm Temat: [Prolog] Znowu Ostatnia |
Gdy tylko otworzyłam drzwi i zobaczyłam KTO za nimi stoi przez głowę przeleciało mi tylko krótkie "Nie... No chyba nie!". Szczęście chyba niezbyt mi dzisiaj dopisuje. I czemu się on tak drze? Czy wyglądam na niedosłyszącą, osiemdziesięcioletnią staruszkę? A skoro to on to w dalszym ciągu pozostaje pytanie - gdzie ten cholerny listonosz i moja kasa? Wypadałoby coś zjeść. Słucham starając się zachować względy spokój, choć jego ględzenie naprawdę działa na nerwy. Gdy zajął się szukaniem odpowiedniego akapitu, zamknęłam drzwi i krzyknęłam zza nich:
- Jasne, zaraz się zbiorę, na razie.
Zrobiłam kilka kroków w kierunku swojego pokoju i nagle zatrzymałam się w pół kroku. Plac treningowy numer trzynaście. Na dziewiątą. Cholera! Jest już przecież solidnie po dziesiątej. Pobiegłam szybko do pokoju, zgarnęłam wszystkie potrzebne rzeczy i natychmiast pobiegłam do tylnego wyjścia. Dokładnie je zamknęłam i niemal sprintem poleciałam w kierunku placów treningowych. Pierwszy dzień poważnych treningów ninja i już spóźnienie. Szlag! Z drugiej strony ciekawe jakie wapno zostało nam przydzielone jako jonin? Mam nadzieję, że to nie będzie jeden z tych bardziej czepliwych bo będzie problem. Tak czy owak będę się musiała starać, bo widząc jaki mamy skład drużyny jest niemal pewne, że raczej będzie trzeba polegać na swoich umiejętnościach niż na nich.Rika może i jest spoko, ale z tym strojem wygląda jak papuga i cholernie rzuca się w oczy. A tamten głąb jest tak cholernie głośny, że nie ma opcji, żeby nie zwrócił uwagi całego otoczenia. To będzie ciężkie. Ale może przy odrobinie szczęścia zostanę w przyszłości przyjęta do ANBU czy coś i nie będę skazana na bycie z nimi w drużynie przez całe życie. |
Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Saigai
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 26551
|
Forum: Że Gra Wysłany: Śro Maj 06, 2015 4:08 pm Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Uniosłam się nieco próbując rozmasować obolały kark. Starałam się przy tym pozostać w dalszym ciągu znajdować się w pozycji zgiętej, blisko ziemi. Jeśli bym teraz wstała i poleciała na pałę pewnie by mnie zauważyli. Jeszcze ten cholerny dym... Duszno i chyba się zaraz porzygam, a to nie jest ani trochę dobry pomysł. Nie ma chuja, żeby tego nie usłyszeli i tu nie przylecieli. Na szczęście przypomniałam sobie o spoczywającej w mojej kieszeni rajstopie. Już kij w jej zapach ale chyba wszystko lepsze niż to, no i może jakoś będzie się dało normalnie oddychać. Wyjęłam rajstopę ostrożnie i jak najdokładniej starałam się przysłonić nią usta i nos, tak żeby dało się jakoś w miarę oddychać nie wdychając tego przeklętego dymu. Gdy usłyszałam głos żabowatego i następujący po tym strzał, zmroziło mnie. Może i był cholernie wkurwiający, ale znał jakieś miejsce, w którym można było się ukryć. Kurwa jego w cyc, i co teraz?! Wspominał tylko, że to trzy godziny drogi stąd i gdzieś w górach. Uśmiechnęłam się widząc zrobione przeze mnie maleństwo. Ostrożnie podniosłam granat z ziemi i przyczepiłam go do kabury jak poprzednio. Nie ma zbytnio czasu na rozczulanie się. Dym niby mnie jakoś tam kryje, ale przecież nie będzie to trwało wiecznie. Zresztą tamci kolesie żyją i będą mnie szukać. Sądząc po tym, co stało się z moim dotychczasowym towarzyszem, raczej wolałabym uniknąć spotkania z nimi. Zrobiłam krok do przodu, będąc cały czas w tej samej pochylonej nad ziemią pozycji, po czym skapnęłam się - kurwa, ślady! Kolejne cenne sekundy zastanowienia jak załatwić ten problem. Wiać trzeba jak najdalej stąd, to pewne, ale jak zostawię trop, będą mogli nim podążyć z łatwością jak tylko dym się trochę rozwieje. Prawdę mówiąc, to jeśli na tym pustkowiu powieje jakiś wietrzyk to będę w czarnej dupie. Gdyby jeszcze tak nie bolał mnie ten kark i ta cholerna szczęka... Potarłam jeszcze raz dłonią bolejący kark, zahaczając o kołnierz... Chwila moment, przecież mam kurtkę! Jak ją zdejmę będzie kurewsko zimno to fakt. Już tam kij w tamten koc i motor, byleby się stąd jak najszybciej wynieść. Zdjęłam kurtkę i pochylona zaczęłam iść tyłem, zacierając nią pozostawione ślady. Może to pomoże. Staram się najszybciej jak się da w tej pozycji oddalić się od miejsca katastrofy, jedną ręką z kurtką w niej zacierając ślady, a drugą trzymając na pistolecie, tak, bym mogła go w miarę swobodnie dobyć jeśli będzie taka konieczność. Co jakiś czas spoglądam w stronę katastrofy, czy ktoś mnie nie zauważył i się nie zbliża. |
Temat: Prolog - Spokojny Czas |
Saigai
Odpowiedzi: 45
Wyświetleń: 26047
|
Forum: Przygoda Wysłany: Pią Mar 06, 2015 2:13 am Temat: Prolog - Spokojny Czas |
Byłam bardzo zadowolona z tego co powiedział Korai, choć starałam się tego nie okazywać. Jeszcze raz podziękowałam mu za interwencję i grzecznie pożegnaółam przez chwilę patrząc jeszcze w ślad za nim i chłopakiem.
- Będzie mieć przesrane, nie? – zapytała Olya uśmiechając się złośliwie.
- Pewnie tak – powiedziałam, po czym spojrzałam na mój pokój i westchnęłam. Sprawca został złapany i zostanie ukarany, ale to ja muszę posprzątać ten bałagan w pokoju. Chcąc nie chcąc wzięłam się za porządkowanie pokoju. Zajęło mi to dłuższą chwilę, szczególnie, że oprócz zniszczeń spowodowanych przez tego chłopaka były jeszcze do poukładania ubrania, które powyciągałam z szafy, gdy ją przeszukiwałam. W czasie gdy ja sprzątałam, Olya wyciągnęła się poleciała na swoje łóżko. Wygodnie ułożyła sobie poduszki po czym się na nich rozłożyła wygodnie i odpoczywając po sutym posiłku i zabawnym (przynajmniej dla niej) widowisku. Gdy tylko jako tako posprzątałam, wyjęłam z torby otrzymaną od lekarza maść, po czym podeszłam do posłania wróżki.
- Chyba pora zaaplikować ci lekarstwo – powiedziałam odkręcając buteleczkę.
Olya ułożyła się wygodnie, odsłaniając swój brzuch tak bym mogła zaaplikować maść. Była nadzwyczaj skora do współpracy. Czyżby rzeczywiście było z nią coś nie w porządku? To naprawdę dość dziwne jak na nią. Gdy skończyłam, zakręciłam butelkę i odstawiłam na szafkę. Wróżka natomiast, błogo rozleniwiona delikatnym masażem brzucha, który był konieczny przy nacieraniu jej maścią, zawinęła się w kołdrę i zasnęła. Ja natomiast usiadłam przy biurku, wyjęłam arkusz papieru i pióro. Już dawno miałam napisać list do domu, a dzisiejsze zajście tylko mnie zmotywowało. Zatem stwierdziłam, że nakreślę parę słów i wyślę je mej szanownej rodzicielce (w tym prośbę o przesłanie jakiejś drobnej sumy). Po napisaniu przeczytałam ten krótki liścik jeszcze raz, by upewnić się, że wszystko zapisałam jak należy:
„Droga matko!
Wybacz, że dawno nie pisałam. Duża ilość zajęć i ćwiczeń w Oratorium znacznie uszczupliła mój wolny czas i budżet, jednakże wreszcie udało mi się znaleźć chwilę, by skreślić do Ciebie kilka słów.
Z nauką i sztukami walki radzę sobie całkiem nieźle. Olya też sobie dobrze radzi. Dziś jednak doznała ona drobnej kontuzji w czasie walki (moja przeciwniczka trafiła ją płazem w brzuch). Byłam z nią u lekarza. Powiedział, że to nic poważnego i wyjdzie z tego, ale konieczny jest odpoczynek i stosowanie maści. Ponadto dzisiejszego dnia mój pokój w dormitorium został zdemolowany. Istotnie jest to nie do pomyślenia, przecież Oratorium to taka prestiżowa uczelnia. Niechęć do Khardów jest tu niemalże otwarcie okazywana i mało kto się z nią kryje. Tym bardziej na uznanie zasługuje fakt, iż opiekun kursu zajął się sprawą bezzwłocznie. Winny został złapany i odprowadzony do rektora, który zasądzi mu karę. Wiele moich rzeczy ucierpiało, bądź zostało całkowicie zniszczone, w tym kapliczka bogini (Dasz wiarę?! Toż to prawdziwy skandal i brak poszanowania dla religii!). Profesor Korai zapewnił mnie jednak, że uczelnia zrekompensuje straty. Chciałabym Cię poprosić, przy okazji, o przesłanie mi drobnej sumy, która zasiliłaby mój budżet, nadszarpnięty ostatnimi wydatkami.
Mam nadzieję, że w domu wszystko w porządki i jakoś dajesz sobie radę z ojcem i jego fanaberiami. Chciałabym Was zobaczyć i mam nadzieję, że szybko zdarzy się ku temu sposobność. Ślę gorące pozdrowienia i życzenia byś pozostała w dobrym zdrowiu.
Twoja kochająca córka
Ashmi”
Zadowolona z napisanego listu, złożyłam go i zaadresowałam, po czym wyszłam z pokoju aby go wysłać. |
Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Saigai
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 26551
|
Forum: Że Gra Wysłany: Pią Mar 06, 2015 1:22 am Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Po raz pierwszy odkąd go spotkałam powiedział wreszcie coś normalnie i z sensem. Jadąc tak szybko jak tylko się da modliłam się w duchu, żeby jednak nie zwrócić uwagi przybyszów, kimkolwiek oni są. Odgłosy strzałów z ciężkiej broni automatycznej wcale nie brzmiały zachęcająco. Kimkolwiek oni są, stanięcie oko w oko z grupą mającą solidne uzbrojenie mając do dyspozycji pistolet, rozpadający się rewolwer z nieznaną liczbą naboi w bębenku (szlag by to trafił – nie było kiedy sprawdzić), zresztą samo strzelanie z tego złomu mogłoby być ryzykowne i granat błyskowy własnej produkcji byłoby skończonym kretynizmem w czystej postaci. Wyboiste podłoże i skały – jeśli z tej karkołomnej ucieczki wyjdziemy cało moja dupa będzie to pamiętać przez długi czas. Zbyt szybko raczej nie usiądę ponownie. Żeby tylko ten motor wytrzymał. Jeśli wykrzaczy nam się w trakcie jazdy albo braknie paliwa to koniec. Nie ma szans, żebyśmy się zatrzymali, zatankowali i zdążyli odjechać zanim tamci nas dorwą. Dodatkowo samo zatrzymywanie się na pustyni, gdzie będzie nas widać jak na dłoni – piękny prezent dla strzelców. Przez całą drogę nerwowo zerkam w lusterko. Niemal podskoczyłam na siedzeniu gdy żabowaty klepnął mnie w ramię.
- Czy ty chcesz wyrzucić nasz zapas paliwa? - miałam nadzieję, że się przesłyszałam – Nie ma opcji, będzie nam potrzebny, bo nie spodziewam się tu spotkać stacji benzynowej czy czegoś podobnego, a ten motor nie jeździ na powietrze. Jeśli już koniecznie musisz czymś w nich rzucić, to czemu nie weźmiesz granatu błyskowego? Mam go przypiętego do kabury. Umiesz odbezpieczyć?
Cały czas starałam się pilnować drogi i wymijać przeszkody zachowując jednocześnie odpowiednią prędkość. Od czasu do czasu zerkałam w lusterko sprawdzając czy faktycznie nas ścigają i ewentualnie ilu ich jest.
- Jak daleko jeszcze do tych Twoich „wszystkich”? - krzyknęłam do żaboluda. Jechałam najszybciej jak się dało, mając nadzieję, że nie zaczną nagle strzelać z tej swojej ciężkiej broni. Żeby tylko miejsce do którego żabolud chce się dostać nie było już niedaleko. Nie oglądając się za siebie starałam się skupić na drodze przed nami. Śnieżna pustynia – niedobrze. Mam dość przewiewne ubrania, a i nie mam pewności jak opony będą zachowywać się na śniegu. Ewentualny poślizg może oznaczać nasz koniec. Z drugiej strony, jeśli zwolnię będzie łatwiej nas dopaść. Nie było mowy, żeby się odwrócić i upewnić czy nadal nas ścigają i jak duża dzieli nas odległość, więc co jakiś czas nerwowo spoglądam w lusterko, które marnie pokazuje to co jest za nami ale zawsze to coś. Ostatecznie cyknęłam i powiedziałam żaboludowi:
- Nie dam rady jednocześnie pilnować drogi i dokładnie obserwować tego co się za nami dzieje. Musisz mnie w tej kwestii wyręczyć. Szybko się do nas zbliżają?
Nerwy mam napięte i chyba powoli zaczynam już panikować. Zaciskam mocniej zęby na trzymanej w ustach wykałaczce i pochylam się niżej nad kierownicą. Dłonie spociły mi się w rękawiczkach ściskając mocniej kierownicę. Oby tylko motor wytrzymał, bo mam wrażenie, że podłoże jest coraz trudniejsze. |
Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Saigai
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 26551
|
Forum: Że Gra Wysłany: Sob Sty 31, 2015 1:53 am Temat: Rozdział IIc - Po prostu kolejny dzień w biurze |
Byłam całkiem zadowolona, że udało mi się całkiem sprawnie odkręcić ten bak. Trochę szkoda, że trochę paliwa się rozlało, ale cóż, trzeba było wziąć pod uwagę taką ewentualność. Zresztą nie ma co narzekać - w dalszym ciągu mam całkiem sporo paliwa. Odwróciłam się trzymając w rękach bak tak, żeby więcej paliwa się z niego nie wylało i zaczęłam się zastanawiać czy dałoby się tą rurkę jakoś zatkać albo chociaż jakoś tak zawiązać, żeby się nie wylewało przy transporcie. W końcu przecież prowadząc nie bardzo mam jak to trzymać, a motor to nie samochód - z tą pojemnością bagażnika się nie poszaleje. Nie dość, że za mało miejsca, to nawet gdyby było go wystarczająco to przecież i tak sporo miejsca zajmuje w nim koc. A przecież koca nie wywalę - kosztował mnie kilka kapsli, a kapsle nie deszcz - z nieba nie spadną. Spojrzałam za mojego dziwnego towarzysza. Widząc jak wygodnie rozsiadł się w głupawej pozycji na MOIM motorze, już miałam do niego krzyknąć: "Ej,ej, nie za wygodnie ci tam?!" gdy doleciały moich uszu jego słowa. Nazwy głupawe i brzmią jak totalna bzdura, zapewne wymyślona przez dzieciaka, któremu z głodu czy czegoś zupełnie pomieszało się w głowie (o czym byłam święcie przekonana obserwując jego zachowanie i ruchy). Już miałam się roześmiać, stwierdzić, że chyba go zdrowo pojebało i że pieprzy od rzeczy, gdy z oddali usłyszałam dźwięk pracującego silnika.
- O kurwa!
Pracujący silnik na tym wypizdowie zdecydowanie nie jest zapowiedzią niczego dobrego. Zdecydowanie kicha. Mogę się ociągać aż to coś się tutaj zjawi, modląc się się o cud i przyjazne nastawienie przybysza/przybyszów lub zarobić kulkę w łeb albo zaufać żabowatemu i spierdalać z nim, dając w gaz ile fabryka dała. Nie mam czasu na zastanowienia, a że dziwak, jakkolwiek pokręcony by nie był, wydaje się raczej niegroźny. Cokolwiek. Z dwojga złego lepiej chyba w tę stronę. Podbiegam ile sił w nogach do motoru i wciskam żaboludowi wykręcony bak.
- Przydaj się i potrzymaj to w czasie jazdy, tak, żeby się nie rozlało. Zwijamy się stąd!
Jeśli wziął bak ode mnie to wskakuję na motor i próbuję go odpalić. Obejrzałam się jeszcze smętnie za siebie, żałując, że nie miałam czasu na wykręcenie zdatnych części z tamtego wraku i przeszukanie zwłok głąba z Wszechturiańskiej - a nuż miał przy sobie więcej naboi do rewolweru? Nie ważne, jedyne co się teraz liczy to spadać stąd i mieć nadzieję, że tamci, kimkolwiek są, nas nie dopadną.
- Dokąd mam jechać? - krzyknęłam w stronę siedzącego za mną dziwaka ruszając. |
Temat: Prolog - Spokojny Czas |
Saigai
Odpowiedzi: 45
Wyświetleń: 26047
|
Forum: Przygoda Wysłany: Pon Sty 19, 2015 7:22 pm Temat: Prolog - Spokojny Czas |
Zmierzyłam chłodnym spojrzeniem delikwenta, po czym zwróciłam się do Koraia.
- Oto lista - powiedziała wręczając mu złożoną kartkę papieru. Zrobiłam chwilę przerwy zastanawiając się czy powiedzieć opiekunowi o tym co znalazłam w szafie. Ostatecznie zdecydowałam się powiedzieć, nie mogę pozwolić aby uszło mu na sucho to co zrobił. Podłego niewiernego dosięgnie karząca ręka Kali. Wzięłam głęboki wdech i dodałam:
- Ponad to przeglądając ubrania w szafie znalazłam to. - wyciągnęłam w stronę Koraia dłoń z leżącym na niej fragmentem lachrymy - Nie należy ona do mnie. Jest bez wątpienia aktywna i znajdowała się włożona między ubrania wykonane z tkanin wyjątkowo łatwopalnych.
Spojrzałam z pogardą na delikwenta.
- Mam nadzieję, że również zostanie przykładnie ukarany za zniszczenie kapliczki która znajdowała się w moim pokoju. Jestem niezmiernie wdzięczna, panie profesorze za tak poważne potraktowanie tej sprawy. - uśmiechnęłam się do Koraia i lekko dygnęłam.
Starałam się zachować przyzwoicie pomimo tego jak wściekła byłam. Olya natomiast bez najmniejszego skrępowania pokazała delikwentowi całą długość swojego języka uśmiechając się złośliwie.
- Frajer. - mruknęła po khaliryjsku.
Zmierzyłam ją w odpowiedzi chłodnym spojrzeniem, choć w głębi ducha byłam bardzo zadowolona, że go złapali. Miałam nadzieję, że poniesie dotkliwą karę. |
|
smartDark Style by urafaget Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group |