Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Rozdział I: The Blue Core
Autor Wiadomość
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Pon Mar 28, 2022 10:59 pm   

Ociekający wodą inżynier wpatrywał się w wywiad na telewizorku. Jasne, ograniczenia zasilania były materialną przeszkodą, ale na ograniczenia podróży w kosmos składały się też inne czynniki - przede wszystkim to, że rozrachunek kosztów i strat na jakichkolwiek misjach pozaziemskich był cholernie nieopłacalny. Dopóki Clark nie uzyskał monopolu na cały jebany świat, to taka skala inwestycji nikomu nie mieściła się w głowie. Niebieski rdzeń...pracował nad tym, tamtego pamiętnego dnia. Czemu korporacja chciała kropnąć całe jego laboratorium? Coś nie pasowało do PRu? Mogli ich po prostu oddalić od tego zlecenia i kazać sortować papiery...Więc czemu Mike miał dziwne wrażenie, że to było jakoś powiązane z tą misją kosmiczną?
Rozmyślania przerwało nagłe hamowanie i niemal-nieboszczyk na ulicy. No kurwa, nie starczy emocji na jeden dzień? Na szczęście ich kierowca był ogarnięty i wyminął ludzką przeszkodę. I wtedy okazało się, że nie, nie starczy emocji. Gliny. Mike cyknął językiem.
-Jakieś pomysły? W razie czego znam lokal, ale nieco dalej. - zwrócił się do Irna. Ledwo wyszedł z tego baru Serpentów a teraz...to jedyne, co przychodziło mu do głowy.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Pią Kwi 01, 2022 7:37 am   

No co za chuj trafił tą pogodę? Jeszcze chwilę temu było nawet przyjemnie, ot, deszczyk w sam raz do spaceru, taki zagłuszający dźwięki kroków i zmywający trop. A teraz? Jakiś jebany lewiatan czy inne mityczne gówno musiało zechcieć przedstawić swoją wersję ulewy. I jeszcze ten typ na ulicy - mógł go jebnąć tym samochodem, byłoby o problem mniej. Nawet nie wiem, czemu mnie wkurwił - takie nagłe wyskakiwanie znikąd po prostu nie było czymś, co w swoim obecnym stanie chciałem obserwować.
I jakby wszystkiego było mało, lokal jeszcze zamknęli. Nie to, żebyśmy się do niego wybierali. Trochę to mimo wszystko daleko do mojej tymczasowej kwatery. Z jednej strony dobrze, bo taksiarz nie wyśpiewa dokąd dokładnie poszliśmy, ale z drugiej strony pół godziny marszu w tym armagedonie i to jeszcze w moim stanie wcale nie brzmiało zachęcająco. I jeszcze Aquato wyszedł ze swoją propozycją - czy on w ogóle jeszcze pamięta po co się tu wybieramy, czy to piwo to było za dużo?
- Dobra tam. - machnąłem ręką. - Tu jest parę małych za rogiem, coś znajdziemy. - oznajmiłem na odwal, sięgając za klamkę. Bądź co bądź, to jest raczej bezpieczniejsza opcja. Przynajmniej bezpieczniejsza dla anonimowości, bo raczej nie dla zdrowia. O ile nikt nie zaprotestuje, chwytam za klamkę i wychodzę. Czekam na pozostałą dwójkę, skinę głowa w stronę południa i potem prowadzę - mam nadzieję, że mnie to nie zdmuchnie. Ja pierdolę, co za pogoda. Ręce w kieszenie, skulić nieco szyję w kołnierz, poprawić szalik na mordzie. Kto w ogóle wymyślił tajfuny?
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Śro Kwi 13, 2022 7:12 pm   

Nie byliście do końca zdecydowani, czy kończyć waszą podróż tutaj, czy kazać taksówkarzowi jechać dalej. Jako pierwszy decyzję zdawał się podjąć Irn - chwycił za klamkę, nie doczekał się jednak odpowiedzi ze strony żadnego z pasażerów, wysiadł więc z samochodu. A przynajmniej spróbował, ponieważ pociągnięta klamka ani drgnęła.
- Czyli wysiadamy... ale tak bez zapłaty? - zapytał taksówkarz, odwracając się w waszą stronę z surowym, niesamowicie poważnym wyrazem twarzy. Zanim jednak przygotowaliście się na powtórkę scenariusza z baru, kierowca wybuchnął śmiechem i odblokował zamek drzwi przyciskiem na panelu - Ha ha, żartowałem! Żebyście widzieli swoje miny! To będzie 80 kredytów. Małym napiwkiem za kiepskie warunki bym jednak nie pogardził.
Ochroniarz Michaela powoli zdjął rękę z kabury pistoletu, czego najwyraźniej taksówkarz nawet nie zauważył. Michael nadal nie wypowiedział się również na temat wysiadania w tym miejscu razem ze znajomym włamywaczem.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Nie Maj 01, 2022 7:51 pm   

Na piechotę do celu? Czy go porąbało? Oby to naprawdę nie było daleko, bo jak wiatr ich zdmuchnie i rozpryska o ściany, to będzie bieda.
-Dobra, ty...postawiłeś obiad, ale za powrotny płacisz. - stwierdził Mike, wyciągnął sto kredytów i wręczył taksiarzowi. -Prowadź, jak takiś bystry.

Gdy wyjdą z taksówki, idzie za Irnem bez słowa.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Śro Maj 04, 2022 8:59 am   

Ile? OSIEMDZIESIĄT KREDYTÓW!? Przecież to był rozbój większy od tego, co przed chwilą stało się w tym zasranym barze! Notka do siebie - żadnych więcej taksówek. Nigdy, przenigdy. No chyba, że będę super bogaty, ale wtedy też z umiarem. Jebane złotówy. Odburknąłem tylko twierdzaco do majkela i wyszedłem.

O ja pierdolę. To nie była po prostu ulewa, to jakiś szkwał, apokalipsa, czy coś. Może tamte dwa kurwołaki miały coś racji? Nie to, zeby to wiele zmieniło w aktualnej sytuacji. Poprowadziłem grupę najpierw w kierunku jakiejś ściany budynku, gdzie można było się choć w umiarkowany sposób schować i pomyśleć, w którą stronę jest moje "nowe" mieszkanie. Tymczasowe. Chuj, dobrze, że przynajmniej mordę pozasłaniałem jak się da, bo trochę to jednak teraz pomaga. Pokazuję ręką kierunek bo chyba nie ma co się drzeć no i tam też ruszam, szybszym tempem niż normalny chód. Chcę się dostać do celu jak najszybciej, ale w moim aktualnym stanie chyba nie będę zdolny truchtać całą drogę. Kurwa, nie przemyślałem tego w ogóle. Słaba sytuacja. Ale jakoś to będzie, Irn.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Śro Maj 18, 2022 4:51 pm   

Michael zapłacił kierowcy, po odebraniu reszty wychodząc za Irnem na zewnątrz. Uderzenie wichury z ulewą zmusiło was obu do trochę mocniejszego zaparcia się nogami o podłoże i zasłonięcia twarzy dłonią. Bez dłuższego namysłu zbliżyliście się do pobliskiego budynku, gdzie przykre skutki burzy były dużo mniej odczuwalne. Po zorientowaniu się w terenie, Irn poprowadził wszystkich w stronę swojego mieszkania.
Podróż w tą pogodę okazała się dla was nie lada wyzwaniem, a szczególnie dla Irna, dla którego znajdywanie punktów kontrolnych trasy było dużo trudniejsze przy tej widoczności. Sunęliście chodnikami dzielnicy 1-B powoli, z niepokojem zerkając na trzeszczące z hałasem szyldy sklepów nad waszymi głowami i bujające się niczym łodygi trzciny latarnie przy ulicy. Im dłużej szliście, tym mniej ludzi wokół mogliście dostrzec. Rolety ostatnich budek z jedzeniem i drzwi sklepików zamykały się niemal przed waszymi nosami, światła gasły jedno po drugim, otulając was w coraz głębszy mrok. Mieliście wrażenie, że za chwilę zostaniecie pochłonięci przez otaczającą was otchłań ciemności i zginiecie bezpowrotnie, jeśli zaraz nie wejdziecie do jakiegoś bezpiecznego budynku. Mimo to, szliście dalej, walcząc z każdym krokiem o przyczepność z podłożem.
Nie byliście pewni, ile czasu minęło, kiedy stanęliście przed budynkiem, który Irn określił jako “ten”. Wydawało się to jednak prawdziwą wiecznością. Bez dłuższej zwłoki weszliście do środka klatki, wspięliście się na trzecie piętro i po otwarciu drzwi kartą magnetyczną przez Irna weszliście do apartamentu, na samym wejściu tworząc pod sobą niemałą kałużę wody. Michael, który był tutaj po raz pierwszy, od razu zobaczył, że to mieszkanie to typowa kawalerka w stylu “man cave” - średniej wielkości pokój z minimalnych rozmiarów aneksem kuchennym, jednoosobowym łóżkiem w kącie i zajmującym niemal całą ścianę biurkiem z dużym monitorem komputera, gamepadami i wygodnym fotelem.
Obaj czuliście się na skraju wyczerpania. Resztki odurzenia adrenalinowego u Irna wyparowały już w pierwszych minutach podróży, teraz czuł już tylko lekko pulsujący ból głowy i przyspieszone bicie serca. Michael nie miał problemów ze złapaniem oddechu po swoim ostatnim nabytku w postaci syntetycznych płuc, jego wytrzymałość jednak nadal pozostawiała wiele do życzenia. Ból mięśni i silne osłabienie utrudniały pozbieranie myśli. Wydawało się, że obaj mieliście przeziębienie jak w banku. Jedyną osobą, która nie dawała po sobie poznać żadnych oznak zmęczenia, był ochroniarz inżyniera. Ten rozglądał się w ciszy po pomieszczeniu, nie mówiąc nic. Totalnie zmordowani czuliście, że jedyne na co macie teraz siłę, to pozbycie się przemoczonych ubrań i pójście spać...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Śro Cze 08, 2022 9:28 pm   

To była przesada. Michael miał szczerą chęć walnąć Irna w twarz za ten przedłużony spacer, ale nie miał nawet sił podnieść rąk. Zamiast tego po prostu spytał:
-Ej, masz gdzieś tu łazienkę?
Gdy tylko dostał instrukcje, podreptał tam by ściągnąć z siebie ubrania i wycisnąć z nich wodę do wanny czy innej umywalki. A jakby okazało się, że nawet na to nie ma sił, powiesić je jakoś by jakkolwiek wyschły. Potem złapał jakiś ręcznik by się wytrzeć, podobnie jak z pewnością zaparowane i zakroplone okulary, i jakoś okryć przed wychyleniem głowy przez drzwi do głównej części jaskini. Rozejrzał się powoli. Jasny gwint, ten kretyn nawet nie miał tu kanapy.
-Ej, dobra, jutro obgadamy te...cokolwiek. Anders, pilnuj proszę, by nikt nam tu nie wbił przez noc. I osusz się.
Owinięty ręcznikami jak jakiś jaskiniowiec próbujący osłonić się płatami skóry, Michael wyszedł z łazienki, usiadł na krześle przed komputerem i zamknął oczy.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Pią Lip 01, 2022 9:53 pm   

Może jednak to była przesada. Tak długi marsz przez tak okropną pogodę to było znacznie więcej niż powinienem przechodzić w stanie, w jakim jestem. Ciężko jest znaleźć balans między ostrożnością a paranoją. Może to się opłaci, a może nie. Najpewniej wcale się tego nie dowiem. No, ale skoro już tu w końcu dotarliśmy, mogę wreszcie spocząć, odetchnąć chwilę. Co za miejsce. Nie do życia.
- Co? Ee... no, tam. - skinąłem odruchowo w kierunku łazienki, gdy jajogłowy o nią zapytał. Zrzucam z siebie odzienie z samego wierzchu, zauważając, że jestem przemoczony do suchej nitki. Nic mi się już nie chce. Resztki motywacji co mnie pchały do przodu, chyba właśnie się ze mnie ulotniły. A niech mnie nawet zajebią we śnie, w tym momencie wszystko mi jedno. Wsuwam się bez butów pod kołdrę i zakrywam. Może nawet wcale się już nie obudzę. Ja pierdolę, wprowadziłem do mieszkania dwóch podejrzanych typów - i chyba myślę już nawet całkiem od końca. Wyjebane, naprawdę.
Przynajmniej przez chwilę poczułem echo buntowniczej natury, gdy usłyszałem jak Aquato wydaje polecenia. Co on się rządzi jak u siebie? Co "pilnuj proszę"? Czy to jest, w takim razie, naprawdę jakiś robot? W sumie to mogłoby wyjaśniać to autystyczne zachowanie. Ale...
- No. - burknąłem. Ponieważ naprawde, w istocie oraz całkowicie wszystko mi było jedno. Jestem zmęczony. Może się nie nadaję do tej roboty. Nie wiem, czemu się dalej pcha- a tak, bo fajnie jest czasem coś zjeść. Może przemyślę to wszystko. Może. Ale to jutro. Jeśli w ogóle się obudzę.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Pon Lip 11, 2022 6:37 pm   

Zamknięci w szczelnej mini-twierdzy odgradzającej was solidnym murem od szalejącego na zewnątrz kataklizmu, czuliście powracające powoli poczucie bezpieczeństwa. Pomimo silnego zmęczenia waszych ciał, wasze umysły mogły znaleźć w tej chwili odrobinę spokoju i ulgi.
Po wskazaniu mu drzwi przez Irna, Michael poszedł do łazienki osuszyć się i przygotować do spania. Gdy tylko wytarł się na tyle ile miał siłę, owinięty ręcznikami wrócił do pokoju i usiadł na krześle, w ciągu niecałej minuty zapadając w głęboki sen. Włamywacz poszedł w jego ślady, po pozbyciu się mokrych ubrań kładąc się w łóżku i szybko odlatując do krainy snów. Światło zgasło na krótko przed waszym zaśnięciem, najprawdopodobniej za sprawą Andre.



25 października 2096 (czwartek). Drugi dzień po ataku na magazyn Korporacji.

Budziliście się od wczesnego ranka raz po raz i zapadaliście w sen po raz kolejny. Żaden z was nie miał ochoty na wstawanie tego dnia przed godziną 9 czy 10. Łomot kropel deszczu o okno mieszkania nie ustawał, zdawał się jednak dużo mniej agresywny niż wczorajszej nocy. Najwyraźniej tajfun atakował wybrzeże Los Angeles falami, a aktualna wydawała się jedną z tych łagodniejszych. Pamiętaliście jednak dobrze z wczorajszych wiadomości, że najsilniejsze uderzenie miało mieć miejsce dopiero po południu.
Irn wygrzebał się z łóżka, przecierając swoje syntetyczne oczy. Soczewki jak zawsze wyostrzyły obraz w rekordowym tempie, nie potrzebując więcej niż ułamka sekundy na przystosowanie się do panującego w pokoju półmroku. Pomimo bólu organicznej części swoich nóg powyżej kolan, włamywacz czuł się wyspany i przynajmniej po części zregenerował swoje siły. Michael miał to samo, czuł jedynie lekkie zmęczenie spowodowane wypiciem poprzedniego dnia więcej niż jednego piwa. Po nałożeniu wyschniętych okularów na nos zauważył lekko migającą lampkę na module komunikacyjnym swojej protezy. Po sprawdzeniu źródła komunikatu dowiedział się, że miał cztery nieodebrane połączenia z aplikacji QuickSpeak – wszystkie od niejakiego “AmberAndy888”. Przynajmniej część nicku wydawała mu się znajoma. Zanim jedna zastanowił się głębiej, mikro-hologram dzwoniącej słuchawki wyświetlił się po raz kolejny, oczekując na odebranie...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Wto Lip 12, 2022 8:29 am   

Więc wstałem. Jeszcze żyję. Może to dobrze, może niedobrze. Sam nie wiem. I wciąż pada. Może nie żartowali z tą deszczoapokalipsą. Trochę deszczu jest dobre, ale zbyt silne tajfuny wcale nie pomagają byciu kieszonkowcem. Kiedy wody jest za dużo, pieniądze mokn---

Poderwałem się szybko do góry. O jasny chuj, o szlag w dupę. Szukam szybko zrzuconej wczoraj kurtki. Miałem tam przecież kupę mamony w kieszeniach. Układam ją ostrożnie przy łóżku i jeszcze bardziej ostrożnie sięgam w kieszenie. Podobno pieniądz jest w jakimś stopniu wodoodporny, ale nigdy nie próbowałem tego zbadać aż w takim stopniu... muszę sprawdzić przynajmniej część banknotów. Czy jest z nimi wszystko w porządku. Nie będę wyciągać wszystkiego, bo... aż tak bardzo jeszcze nie ufam mojemu tymczasowemu lokatorowi.
A skoro o nim mowa, co z nim? Albo to co mnie bardziej niepokoi, tym drugim, zabijaką? Naprawdę wartował całą noc? Jeśli tak, to nie będę miał już wątpliwości, że faktycznie jest jakimś robotem. Tak na niego któryś krzyknął, nie? Android? Android. Z logiem korporacji na kołnierzu. To mi bardzo, ale to bardzo śmierdzi. Ale póki co nie będę się jeszcze odzywał - jeszcze nie kazali mi unieść rąk i oddawać skradzionych rzeczy. No i żadni smutni panowie z bronią nie wpadli przez noc, a mogli. Póki co... po sprawdzeniu kasy, udam się do lodówki. Wezmę dwa odgrzewane żarcia i odgrzeję w mikrofali. Tak zanim przejdziemy do biznesu.
_________________
. . .
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Nie Lip 24, 2022 7:05 pm   

Michael obudził się, przetarł twarz, założył okulary i spojrzał na protezę. Cztery połączenia. Czy ludzie nie mają co robić w nocy? Dobra, jak wstanie i coś zje to oddzw- nie, chuj, dzwoni znowu. Inżynier stęknął i popatrzył się chwilę na wyświetlacz, rozważając zignorowanie. Po chwili jednak odebrał połączenie po upewnieniu się, że z jego strony będzie chwytać tylko audio - nie był u siebie bądź co bądź, a nie raz złapali kogoś przez kąt chemtrailsów widzianych z okna w niskiej rozdzielczości, czy coś.
-Aquato. - stwierdził krótko czekając na odezwanie się drugiej strony.
Po krótkim zastanowieniu odebrałeś połączenie, zaraz po czym usłyszałeś znajomy ci głos - a należał on do hakera, znajomego Garcii, u którego miałeś okazję spędzić trochę czasu pomiędzy masakrą w twoim byłym miejscu pracy, a napadem na magazyn Korporacji.
- Och, w końcu! Nic się nie odzywaliście, trochę się martwiłem... - odezwał się trochę zasapany głos chłopaka. - Tu Andy, Andy Anderson. Gdzie wy do licha jesteście? Garcia jest z tobą, prawda? Nie odbierał cały dzień, a znalezienie kontaktu do ciebie chwilę mi zajęło...

- Nie, obecnie nie. Spałem. I przez burzę trochę trudno będzie go szukać.
- Masz na myśli... że rozdzieliliście się po całej akcji? I nie wiesz, gdzie mogę go znaleźć? Widziałem w wiadomościach, że trwa obława policji we współpracy z siłami Korporacji i nie ukrywam, że trochę się o gościa martwię...
Mike zastanowił się chwilę. Czy Garcia żył czy nie, tego nie wiedział, choć mógł się domyślać. A i nie był teraz, po wczorajszej wyprawie, najtrzeźwiej myślący. I cholera wie czy ów Andy to faktycznie Andy.
- No...Ten. Trochę się działo w trakcie zlecenia i po. Mam dziury w pamięci. Czemu go szukasz?
- Czemu go szukam? Noo... bo to mój najlepszy kumpel. Kumpli nie zostawia się w potrzebie, co nie? - zapytał cię głos w słuchawce, po czym na chwilę się urwał. Usłyszałeś ciche westchnięcie. - No nic, będę szukał go dalej. A skoro już rozmawiamy... pogrzebałem trochę dłużej na różnych serwerach Korporacji i chyba trafiłem szóstkę na loterii. Udało mi się znaleźć co nieco informacji odnośnie projektu, którym ty i Garcia zajmowaliście się przed atakiem na waszą placówkę badawczą! Jeśli masz chwilę, mogę ci opowiedzieć, czego się dowiedziałem. Co prawda nie ma tego dużo, ale zawsze...
- Nie wiem, czy to rozsądne na linii. - Zaraz przerwał Mike - Znajdę cię pod tym numerem? Jak burza się uspokoi to może się spotkamy przy piwie.
- Hm... może i masz rację. Starałem się zabezpieczyć to połączenie, ale kto wie, może lepiej dmuchać na zimne - odezwał się twój rozmówca. - Możesz dzwonić do mnie o każdej porze! No chyba, że wolisz wpaść osobiście, to zapraszam do Dystryktu “X” do mojego małego gniazdka. Daj znać, w razie gdybyś nie pamiętał drogi. Uważaj na siebie, nadchodzący tajfun to nie przelewki!
Połączenie zostało zerwane, zanim zdążyłeś się pożegnać.
_________________


>Karta postaci.
Ostatnio zmieniony przez Cinek Pon Wrz 05, 2022 6:23 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Pon Wrz 05, 2022 8:28 pm   

Irn
Dźwignąłeś się z łóżka, nadal czując lekki ból w miejscu swojej zoperowanej rany oraz pękniętych żeber. Był to jednak ból zaskakująco mniejszy niż mógłbyś się spodziewać po całym marszu, jaki wczoraj odbyłeś. Po kilku próbnych ruchach zdałeś sobie sprawę, że wróciłeś niemal do pełnej sprawności, jeśli chodzi o mobilność. Być może w tamtej strzykawce było coś więcej niż czysta adrenalina. A może to po prostu zasługa długiego, nieprzerwanego niczym snu. Albo jeszcze czegoś innego.
Chwilę później zdałeś sobie sprawę, że cały Twój dobytek w gotówce mógł właśnie gnić w czeluściach przesiąkniętych deszczówką kieszeni. Zerwałeś się z łóżka i od razu zacząłeś przeszukiwać nadal wilgotną po wczorajszej ulewie kurtkę skórzaną. Ku twojej uldze zauważyłeś, że ubranie wykonane było z nie byle jakiej skóry, która praktycznie wcale nie przepuszczała wilgoci. Schowane w wewnętrznych kieszeniach kurtki pieniądze wydawały się niemal nienaruszone, nie licząc małych falek na brzegach. Coś takiego jednak zdecydowanie w żadnym stopniu nie wpływało na ich wartość.
Zerknąłeś na ochroniarza swojego kumpla, Michaela. Ten stał w identycznej pozycji pod ścianą w pobliżu drzwi, z rękami założonymi na piersi. Jego głowa skierowana była w dół, oczy zamknięte - wyglądało, jakby spał... albo czuwał? Trudno było przypuszczać, że można zasnąć w takiej pozycji. Ruszyłeś w stronę lodówki, aby zabrać coś do jedzenia. Słyszałeś, że Michael rozmawia z kimś za pomocą aplikacji w swojej protezie, nie rozpoznawałeś jednak tego głosu. Mała szansa, że był to ktoś z napadu na magazyn Korporacji. Z treści rozmowy wynikało jednak, że znają się oni poprzez drugiego z inżynierów, który poświęcił się na końcu misji, zatrzymując monstrum za pomocą mecha magazynowego. Najwyraźniej Michael nie miał zamiaru dzielić się z rozmówcą informacją, że ich wspólny znajomy najprawdopodobniej już nie żyje.
Wstawiłeś do mikrofali dwa cheeseburgery i jednym przyciskiem wysłałeś je w mozolny piruet procesu odgrzewania.

Michael
Jak szybko zauważyłeś, nick twojego znajomego - o ile to rzeczywiście był on - po chwili pojawił się w powiadomieniach z zaproszeniami do znajomych. W ten sposób mógłbyś dodatkowo sprawdzić jego status bądź wysyłać i odbierać większe pliki. Do ciebie jednak zależało, czy zaufasz głosowi po drugiej stronie.
Wyprostowałeś się na krześle z cichym jękiem, rozmasowując swój obolały kark. Krzesło było naprawdę wygodne, jednak nie na tyle aby zastąpić porządne łóżko. Czułeś się też trochę głodny pomimo wczorajszego zastrzyku kalorii. Znajome piknięcie uruchomionej mikrofali zwróciło twoją uwagę. Nie byłeś pewien czy drugi cheeseburger był dla ciebie, czy znajomy włamywacz po prostu umierał z głodu. W przypadku tego pierwszego miałeś nadzieję, że ten burger będzie przynajmniej trochę lepszy od wczorajszego.


Wsłuchiwaliście się bez słowa w elektroniczny szum mikrofali, kiedy Andre nagle podniósł głowę. Zrobił to na tyle gwałtownie, że nie mogliście nie zwrócić na to uwagi. Nie zmieniając swojej pozycji, będąc nadal opartym plecami o ścianę, mężczyzna sięgnął do kabury i wyciągnął z niej pistolet energetyczny. Zostawił go jednak blisko uda, nie podnosząc do góry. Jego wzrok skierował się w stronę drzwi wejściowych zaraz po jego lewej stronie.
- 148 centymetrów wzrostu, około 40 kilogramów wagi, nieuzbrojona. Dwa implanty na głowie, charakterystyki nieznane - powiedział ledwo dla was słyszalnym półgłosem, nie spuszczając wzroku z drzwi. - Potencjalne zagrożenie: średnie. Imię i nazwisko: Mayumi Morgan.
Nie minęła chwila, jak u drzwi rozległ się dzwonek. Andre natychmiast podniósł broń na wysokość twarzy, jednak nadal nie ruszył się z miejsca.
-Po... ekhm... Poczta! - zza drzwi rozległ się niski, jakby stłumiony głos. I był naprawdę dziwny, można powiedzieć śmieszny. Jeśli wziąć pod uwagę słowa Andre, brzmiał on trochę jak głos małej dziewczynki próbującej udawać dorosłego mężczyznę. Efekt był bardziej komiczny niż podejrzany. - Halo! P-proszę otworzyć! Potrzebuję podpisu!
Nie brzmiało to jak coś co powiedziałby pracownik poczty, no ale kto wie. Ochroniarz z pełną powagą spojrzał w stronę Michaela, oczekując jego decyzji. Wy zaś musieliście się naprawdę starać, żeby nie parsknąć śmiechem.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Sob Wrz 10, 2022 2:26 pm   

Mike wyprostował się na kanapie i przez chwilę przyglądał się zaproszeniu. Po chwili rozmyślania je zaakceptował. To nie tak, że pozwoli to go śledzić, a podejrzane pliki może po prostu odrzucić. Spojrzał tęsknie ku cheeseburgerom obracającym się w mikrofali.

Gdy android się odezwał, spojrzał się wpierw na niego, a potem na Irna. Jakby nie było, to jego chata.
-Mówi ci to coś? Znasz...ową listonoszkę? - prychnął. Jasne, poczta. Jakby te miasto miało jakiekolwiek usługi publiczne które nie zostały sprywatyzowane lata temu. A Irn nie wygląda na kogoś, kto zamawiałby kurierów do domu, biorąc pod uwagę, że wysiadali dwie przecznice od niego, w środku jebanej burzy.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Nie Paź 02, 2022 10:30 pm   

- Nie. - odpowiedziałem krótko na oba pytania. Jaka kurwa poczta? Czy to sprawka Coopera? Niemożliwe raczej, żeby ktoś ich śledził przez tą zawieruchę - ale z drugiej strony, słuchając co ten cały Andre pierdoli to chyba nie mogę nic wykluczyć. Jak się w ogóle mierzy wagę wzrokiem przez ścianę? Skąd mogę wiedzieć, że nie blefuje?
Proste, jak - ufając, jak zawsze, tylko sobie. Znajduję szybko paralizator, łapię go w prawą rękę, chowam za plecy i dopiero wtedy podchodzę do drzwi. Spoglądam wpierw przez jakiegoś judasza czy kamerkę jeśli w ogóle mam w tej ciupie cokolwiek takiego na wyposażeniu. O ile nie zobaczę za drzwiami dwumetrowego bota policyjnego celującego do mnie turbo-lasero-destruktorem, otwieram kolejno zamek i drzwi, ale tylko na tyle, by dało się porozumieć i przytrzymuję stopą skrzydło by nie dało się go wepchnąć do środka. Sam staję też w przejściu, by być blokadą dla przejścia przez próg, zadając najkulturalniejsze pytanie na jakie było mnie teraz stać.
- Czego?
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Pon Paź 03, 2022 5:49 pm   

Krótko po zaakceptowaniu zaproszenia w aplikacji od domniemanego znajomego, Michael krótko porozumiał się z Irnem odnośnie tożsamości domniemanej listonoszki za drzwiami. Włamywacz postanowił otworzyć drzwi. Ochroniarz inżyniera odsunął się od drzwi w stronę aneksu kuchennego, nadal jednak mając broń w pogotowiu.
Irn zerknął na ekran domofonu obok drzwi, jedyne jednak co zobaczył przez kamerę to niska postać mikrej postury, uwieńczona na głowie czapką z daszkiem. Jej głównym elementem ubioru był dużo za duży niebieski uniform. Po otwarciu zamku i lekkim uchyleniu drzwi oczom mężczyzny pojawiła się dziewczyna odpowiadająca mniej więcej opisowi Andre. Niska, bardzo drobnej budowy, średniej urody, ale nadal urocza listonoszka – o ile nią była - o bardzo długich, czarnych włosach sięgających niemal kolan, podobnie jak jej o wiele za duża kurtka z dużą ilością kieszeni. Miała azjatyckie rysy twarzy. Musiała unieść głowę naprawdę wysoko, aby spojrzeć Irnowi w oczy, w czym dodatkowo przeszkadzała jej czapka z daszkiem.
- Aaa... dzień dobry! - niemal krzyknęła, jakby zdziwiona, że ktoś jej jednak otworzył. -Przesyłka... to znaczy, list... do PANA IGREK! Czyli do pana. Zaraz...
Dziewczyna zaczęła podenerwowana szperać po kieszeniach, aż w końcu znalazła kopertę. Kłaniając się samą głową wyciągnęła ręce przed siebie, sięgając do góry z kopertą, przez co przez przypadek strąciła swoją czapkę na podłogę. Zorientowała się dosyć szybko i kucnęła, aby ją podnieść, ręką z przesyłką nadal sięgając w stronę włamywacza. Trzymana przez nią koperta była cienka i nie wyglądała, jakby znajdowała się w niej więcej niż jedna kartka. Nie było na niej nic napisane, a przynajmniej nie po widocznej przez Irn’a stronie. Jego uwagę bardziej przykuł fakt, jak była zamknięta - była zalakowana. Pieczęć była bardzo ciemnego koloru, niemal czarnego, przedstawiająca symbol przypominający cyfrę “9”. Dosyć staroświecka metoda zamykania listu jak na te czasy.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10