Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Jedius 9 Baka
Śro Mar 20, 2013 8:37 pm
Rozdział I - W nowy świat
Autor Wiadomość
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Czw Cze 23, 2011 1:11 pm   Rozdział I - W nowy świat

Ból... to na pewno. Całkowite odrętwienie... też. Ale przede wszystkim, przeraźliwy chłód. Sam fakt, że to czuliście uświadamiał was, że...
Jeszcze żyjecie.
Nie mieliście pojęcia, jakim cudem. Pamiętacie, że wstrząsy były tak silne, jakbyście byli w szklanej, śniegowej kuli potrząsanej przez dziecko. Płomienie, które buchnęły przez wejście powinny bez problemu pochłonąć was żywcem... nie wspominając już o tym, że zepchnęły was z góry, a upadek powinien być dla was śmiertelny.
To ostatnie jako pierwsza mogła zaobserwować Hitomi, bowiem ona jako pierwsza otworzyła oczy. Nie tylko dlatego, że była jedną z pierwszych przy świadomości, ale też... czuła, że ją obmacywano. Prócz stromego stoku tuż obok siebie zobaczyła twarz, która była dla niej całkiem znajoma. Krótkie, czarne loczki... jak ona była... Sza? Grzebała jej dotychczas w kieszeniach, ale teraz najwyraźniej zorientowała się że dziewczyna się przebudziła gdyż spojrzała jej w twarz zdziwiona. Odwróciła się po dem, krzycząc gdzieś w eter.
- Ej, hej! Ona tu jeszcze żyje! Tu, tu, żyje!
Dotyk czyichś dwóch palców znikł z szyi Florance'a. Ten, gdy otworzył oczy, mógł zobaczyć przyklękającego przy nim... znajomka Vaynarda, jakkolwiek on się nazywał. I chyba nie był w najlepszym stanie. Na bandażu obwiązującym jego głowę było widać czerwoną plamę na skroni, a jego lewa ręka wisiała na temblaku. Podnosił właśnie głowę, odzywając się do kogoś.
- Zostaw... ten tu też jeszcze dycha. - po nieśpiesznie wypowiedzianych słowach kaszlnął w pięść, wstając na nogi. - Pierdolę, dzieci szczęścia... nawet broni z ręki nie wypuścił.
Sza również się podniosła, przechodząc teraz do Hiroshiego. Uderzenie małej dłoni w policzek i jego przywróciło do świata żywych i świadomych. Dziecięca buźka wcale jednak nie wyglądała na zadowoloną z tego powodu.
- Mówiłeś, że nie przeżyli i będę mogła sobie wziąć co chcę! - powiedziała z wyrzutem w stronę brata, wstając ponownie.
- Spójrz w górę, do cholery. Myślisz, że przeżyłabyś upadek z tak wysoka? Jak dla mnie było pewne, że nie żyją. Do tego aż nie chce mi się wierzyć, że wszystkie spadające kawałki tej góry cudownie ich ominęły. - odszedł parę kroków. Wyglądało na to, że szedł w stronę czegoś, co... wyglądało jak ogromny kawał metalu na kółkach. Na ośmiu kółkach. Tyle, że te koła były u góry zamiast u dołu. - A wam radze prędko wstawać. Niedługo zjawi się tu horda sępów zwabionych eksplozją.
Cała wasza piątka była już w stanie się rozejrzeć. Byliście... u podnóża góry, leżeliście w śniegu. Wokół was pełno było większych i mniejszych skał, niektóre jeszcze się dymiły... było też kilka kawałków poskręcanego metalu. Po przeciwnej od góry stronie był... las. Nie do końca przypominał on ten, który znaliście z książek. Te wszystkie drzewa... były łyse. Ani jeden liść nie wisiał na chudych gałęziach, w większości nawet pozbawionych kory. Pomiędzy tymi drzewami, a właściwie oparty o jedno z nich leżał... jakiś wóz. Niekoniecznie przypominał on samochody, o których uczyliście się w krypcie. Przede wszystkim, nie miał ani jednego okna. Miast dwóch par kół, miał on cztery, i wydawały się one większe od tych na obrazkach. Jego kształt... gdyby nie ścięty przód, można byłoby powiedzieć o nim "położony graniastosłup prawidłowy sześciokątny". Miał do tego dużą ilość różnych worów i toreb przywiązanych do burt... no i przede wszystkim - leżał w pozycji pomiędzy "na boku" i "na dachu". Najprawdopodobniej należał do średnioznajomego szatyna, gdyż ten wyglądał na niemało zatroskanego jego stanem. Ukazał też swoją bezsilność, usiłując ustawić wóz jak trzeba jedną zdrową ręką - ten ani drgnął, mimo wysiłków i stękań. Oparł się o niego, opuszczając głowę i wzdychając z ubolewaniem.
Podniósł ją wtedy, kiedy echem rozległo się coś... jakby wycie. Nastąpiło to kilka szczeknięć.
- Sza, do mnie. - odezwał się stanowczym tonem, sięgając do kabury na piersi. wyciągnął długi, czarny pistolet, celując nim gdzieś w las, gdzieś... skąd dobiegał ten dźwięk. Mała natychmiast go posłuchała, dobiegając do metalu pojazdu, jedną ręką łapiąc brata za nogawkę.
- Będziecie tak tam leżeć? - odezwał się znów szatyn nawet ku wam nie odwracając, wyraźnie zdenerwowany. - Skoro już udało wam się przeżyć, to się chociaż na coś przydajcie...!
 
 
Hitomi
Czarna Mamba


Wiek: 33
Dołączyła: 18 Mar 2010
Posty: 354
Wysłany: Czw Cze 23, 2011 3:09 pm   

Pierwszy wrócił ból... okropny ból i zimno. Chwilę później, poczułam, że ktoś mnie dotyka, choć macanie byłoby odpowiedniejszym słowem. Czyli jednak żyje...otworzyłam oczy i zobaczyłam kogoś... Sza ? Bardziej mnie jednak zaciekawiło co było za nią... czy to jest niebo ? Starałam się usiąść, ale czując ból postanowiłam, jeszcze poleżeć i pomyśleć... Nie byłam pewna co się stało. Jak się tu znalazłam ? Wspomnienia powoli wracały... wyjście z krypty, wstrząsy... Wszystko zaczęło się walić... Maya! Szybko usiadłam na śniegu i bardzo szybko tego pożałowałam. Wszystko mnie bolało. Mimowolnie jęknęłam, a wzrokiem zaczęłam szukać góry... zobaczyłam jednak klif. Widziałam, że inni wyglądają na całych. Ktoś coś powiedział, czy to brat dziewczynki ? Nieważne, jęcząc i klnąc wstałam na równe nogi. Poczułam okropny ból w ręce, który sprawił, że łzy stanęły mi w oczach. Patrzyłam się na klif, nie będąc pewna czy chce wiedzieć co się za nim znajduje. Chwiejnym krokiem podeszłam do Hiroshiego i praktycznie padłam obok niego na kolana, powodując tym samym kolejny ból. Nic nie mówiłam, tylko na niego patrzyłam. Podniosłam głowę, gdy szatyn przywołał do siebie siostrę i zaczął celować bronią w las. Sama też wyjęłam broń z kabury na nodze i trzymając broń w jedynej zdrowej ręce, Przekręciłam się tak, by blondyn był za mną. Gdyby protestował, mówię mu.
- Zamknij się i schowaj się za mną, panienko
Nie byłam pewna dlaczego to powiedziałam... może to dlatego, że nie chciałam myśleć o swojej siostrze ? A może chciałam by się mi sprzeciwił ? By to on mnie bronił ? Nie wiedziałam, skupiłam się na wypatrywaniu niebezpieczeństwa. Jeśli je wypatrzę, to podnoszę broń, celuję i strzelam.
_________________
Hitomi Umeki

"You know what? Fuck you and your fucking game"
> Karta postaci.
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Czw Cze 23, 2011 9:09 pm   

Pierwsze co poczułem to jakiś trzask. Nie za specjalnie silny. Mogłem przysiąc, że już po nas. Ale żyjemy? Chyba tak. Spróbowałem otworzyć oczy, lecz musiałem je od razu zamknąć. Taki nagły błysk światła - zupełnie zapomniałem. Słyszałem jakiejś strzępki rozmów. Coś o upadku. No tak, staczaliśmy się. A zaraz potem wycie. I szczekanie. Mamy się na coś przydać? To brzmi prawie jak... atakują nas jakieś dzikie zwierzęta?
Gdy już przyzwyczaiłem się do światła spróbowałem unieść się do pozycji siedzącej. Hitomi tutaj jest i... właściwie, tak jak tamten chłopak (no tak, przecież wyszli z siostrą z krypty chwilę przed nami) celuje bronią w stronę gołego lasu. Szybko się domyśliłem, co tu się dzieje i miałem wygłosić sprzeciw:
- Nie możesz, masz tylko jedną spraw- - i kazała mi się zamknąć. Lepiej jej nie denerwować. To się źle kończy - Ngh. Jak masz to użycz mi chociaż jakiejś innej broni, nie będę tutaj siedział bezczynnie jak będziesz strzelać.
Spojrzałem jeszcze raz szybko w kierunku chłopaka. To coś to samochód? Nawet jeśli jest przewrócony, to wygląda pokracznie i nie tak, jak nam je przedstawiano. Odszukałem wzrokiem Vaynarda i od razu się skrzywiłem. Wygląda teraz paskudnie i jestem skończonym sukinsynem, że mam jeszcze czelność go o to prosić, ale nie ma wyboru.
- Ej, jesteś w stanie stwierdzić, czy ten samochód przywrócony do pionu będzie działał? Bo to możemy zrobić! - jeżeli odpowiedź będzie twierdząca, odzywam się do Vaynarda - Hej, jeśli masz jeszcze na to siły, to po pierwszej fali tych bestii weź ustaw to metalowe z kołami tak, by dobrze stało, dobra?
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Czw Cze 23, 2011 10:12 pm   

Kiedy otworzyłem oczy, nie byłem do końca pewien, co się przed chwilą stało. Nagle wszystkie wspomnienia związane z wybuchem i upadkiem ze skały uderzyły w moją głowę niczym żelazny kafar. Zerwałem się do pozycji siedzącej, błyskawicznie pochłaniając wzrokiem swoje kończyny i tors, aby upewnić się, że jestem cały i zdrowy. Mówiąc szczerze, to byłem cholernie zdziwiony, że nadal mam obie nogi i ręce. Oddychając ciężko powoli uspokajałem się. To musiał być jakiś cud, że nam wszystkim udało się coś takiego przeżyć. Stękając cicho wstałem, podchodząc do wypchanej różnymi rzeczami torby. Wyjąłem z niej swoje pistolety, wsadziłem je za pas spodni, po czym zarzuciłem pasek bagażu na ramię.
-Musi być jakiś powód, dla którego przeżyliśmy tą całą eksplozję... - wysapałem, idąc w stronę żelaznej bestii. -Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam się teraz dać zagryźć jakimś psom po tym, jak udało mi się wyjść cało z tej katastrofy.
To nie było jednak wszystko... Ten świat naprawdę zaczynał mi się podobać. Dziki i wolny od wszelkich absurdalnych zasad, które panowały w Krypcie... W końcu mogłem dać upust swojej prawdziwej naturze. Rzuciłem bagaż na metalowy pojazd, sam po chwili wdrapując się na dach. Popchnąłem torbę przed siebie, na sam koniec, tworząc sobie małe gniazdko do strzelania.
-Niech ktoś mi da naboje do tych pistoletów! - krzyknąłem do reszty, pokazując im swoją broń. Dwoma nabojami raczej nic nie zdziałam. -Stąd będzie mi się dużo lepiej strzelało, poza tym nie będę czuł presji przed szarżującymi bestiami... No, chyba że będą umiały wdrapać się po czymś takim, ale to już mój problem!
Jak już dostanę ubłagane naboje bądź ich nie dostanę, kładę się na górze pojazdu, opierając przy tym ręce o torbę i celując z pistoletu. Staram się przyzwyczaić jak najszybciej, by w razie widocznego niebezpieczeństwa móc szybko zareagować pierwszymi strzałami. Jestem jednak spokojny i używam broni tylko w momencie, gdy wróg będzie dostatecznie blisko i moje szanse na trafienie znacznie wzrosną.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Hitomi
Czarna Mamba


Wiek: 33
Dołączyła: 18 Mar 2010
Posty: 354
Wysłany: Czw Cze 23, 2011 11:17 pm   

Uśmiechnęłam się pod nosem. A więc nie chcesz być broniony. Przywołałam na twarz słodki uśmiech, najsłodszy na jaki było mnie teraz stać, a następnie odwróciłam się w stronę Hiroshiego mówiąc.
- Proszę mój ty obrońco - Podałam mu broń trzymaną w ręce. - Tylko nie daj się zabić, bo znajdę cię nawet po śmierci - Po tych słowach odwróciłam się w stronę lasu i z zaciśniętymi zębami wyjęłam drugi pistolet, a następnie położyłam go na kolanach i z kieszeni kamizelki wyjęłam magazynek. - Łap! - rzuciłam Desmondowi magazynek, a gdy go złapie (mam taką nadzieję) a następnie mówię do niego - Tylko nie strzelaj jak idiota! Najpierw przyceluj! - Po tych słowach wzięłam ponownie broń do ręki i zwróciłam się do Hiroshiego, patrząc ciągle w las. Mówię to na tyle cicho, że powinien mnie słyszeć tylko on. - Gdy to się skończy... idziemy po moją siostrę
_________________
Hitomi Umeki

"You know what? Fuck you and your fucking game"
> Karta postaci.
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Pią Cze 24, 2011 12:02 am   

I znowu to robi. Znowu sobie ze mnie kpi. Ale przynajmniej pomimo to otrzymałem broń. Upewniłem się, że broń jest naładowana, odbezpieczyłem ją i odsunąłem się w bok, by nie być za jej plecami. Dwanaście naboi. Muszę zapamiętać. Hitomi zwróciła się do mnie z oświadczeniem. Uch, "Idziemy po moją siostrę"? I jak ja mam jej uświadomić, że pewnie nic po krypcie nie zostało? Ale przyjdzie na to czas. Wymierzyłem broń w kierunku lasu, nerwowo oddychając czekałem, aż pojawią się pierwsze bestie. Nie strzelałem od razu, na chama. Czekałem, aż się trochę zbliżą, ale nie aż na "kilka kroków i doskok". Wolałem dobrze wycelować w jednego i celując w głowę - nie ważne czy między oczy, czy w pysk - wystrzelić. Celowałem odrobinę niżej, spodziewając się, ze ten cały "odrzut" o którym mi mówiono trochę zmieni trajektorię.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 694
Wysłany: Pią Cze 24, 2011 2:11 pm   

Zrobiłbym jakiś pełen zdziwienia ruch na widok niedawno co poznanego jegomościa gdyby nie fakt, że byłem cały drętwy od bólu i zimna. Powoli się podniosłem, strzepałem z siebie śnieg i odkrywszy, że ściskam w zdrętwiałej dłoni rewolwer, schowałem go do kieszeni kamizelki. Co...Się dzieje? Zrzuciło nas z góry? Najwidoczniej ta sama eksplozja sprawiła, że ten potężny pojazd też się wywrócił...I wciąż żyjemy? Nie wiedziałem, że jesteśmy ze stali.
Nagle rozległo się...wycie? Urgh, nie mówcie mi, że po tylu latach grasują watahy jakichś wilków...Jasna cholera. Wyciągnąłem z kabury pistolet i wciąż zawarte w nim...ile to, osiem kulek? Wolę nie ryzykować, skoro zapomniałem. Szybko wyciągam magazynek i sprawdzam, ile tego zostało i wsadzam go z powrotem do broni, dodając w myślach do tego jeden załadowany już pocisk.
-Z deszczu pod cholerną rynnę...- uklęknąłem by mieć nieco stabilniejszą pozycję i wycelowałem w lasek, oczekując fali bestyj.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Vaynard
Kto?
Zabłąkana duszyczka.


Wiek: 34
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 127
Skąd: Tczew
Wysłany: Pią Cze 24, 2011 5:22 pm   

Co się dzieje? Hę? Ja żyje? Ale jak...? Rozejrzałem się. No nieźle, to była pierwsza myśl po ujrzeniu scenerii. Słysząc pytanie Hiroshiego do szatyna podniosłem się na nogi oczekując odpowiedzi. Podszedłem nieco bliżej i wyciągnąłem swój pistolet. Nie miałem bladego pojęcia co zaraz może się stać i nawet nie chciałem o tym myśleć. Miałem poprostu już dość tego zimna i zmęczenia, zjadłbym coś i odpoczął, no bo ile można tak bez żarcia biegać?
Gdy pojawi się pierwsze zagrożenie staram się jak najdokładniej przycelować w głowę tak by zabić stworzenie, no bo ludzie to chyba raczej tak nie wyją.
W międzyczasie rozejrzałem się jaszcze za jakimś grubym kijem albo prętem, czymkolwiek z czego można nieźle przypierzyć.
_________________
> Karta postaci.
 
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Nie Cze 26, 2011 1:40 am   

Szatyn nie przejmował się w ogóle waszymi akcjami. W pełnym skupieniu, właściwie to z pewną dozą przerażenia wpatrywał się pomiędzy drzewa, celując przed siebie z pistoletu o lufie długości jego przedramienia. Po pytaniu Hiroshiego zwiesił się na chwilę, potrząsając głową po jakimś czasie.
- Co? - powiedział raczej do siebie, bo wciąż nie odwrócił się do nikogo z was. - No... no kurwa. Pewnie, że pojedzie! Bardziej się martwię o kroplówkę... - urwał, zmieniając nagle cel odrobinę na lewo. Pociągnął za spust... huk wystrzału był jeszcze głośniejszy niż cokolwiek, co słyszeliście wewnątrz krypty - słyszeliście jeszcze odbite gdzieś z daleka echo. Odrzut zmusił go do cofnięcia się o krok, trzymająca broń ręka cofnęła się i uniosła nieznacznie do góry. Sza skuliła się jeszcze bardziej po wystrzale i nie puszczając chwytu na nogawce brata, zasłoniła sobie uszy. Chyba... trafił tym strzałem. Tak, trafił, bowiem zauważyliście jakieś wielkie cielsko upadające na ziemię. Wyglądało trochę, jakby... wypadło z powietrza, ale mniejsza z tym.
Każdy z was zajął swoje pozycje. Desmond wdrapał się na pojazd, prosząc o zaopatrzenie w amunicję. Hitomi podzieliła się tym, co miała z nim jak i z Hiroshim. Desmond złapał magazynek bez problemu. Vaynard zajął pozycję bardziej z przodu, również uzbrajając się w broń palną. To samo zrobił też Florance, klękając. Wszyscy byliście gotowi na nadejście, z bronią wycelowaną w las. I... wkrótce nadeszło.
- Cholera, nie widać ich, muszą być od... - nie dokończył, ponownie oddając strzał w powietrze... zafalowało ono dużo bliżej niż poprzednio i... znikąd, po prostu znikąd, kilka metrów przed wami pojawiło się pokryte białą sierścią cielsko zwierzęcia wyglądającego jak wilk. Miał on coś przyczepione do grzbietu, coś...
Szatyn ponownie został odrzucony przez swoją broń, i w tym momencie jedynie Hiroshi i Florance zauważyli zbliżające się zagrożenie. Faktycznie, jak zdążył wspomnieć Szatyn, nie było ich widać, ale oboje Akaru zdołali zaobserwować podejrzane zmarszczenie powietrza. Oboje niemal równocześnie oddali przed siebie strzał... kule przeszyły dziwnie zagiętą przestrzeń, w które... pojawił się kolejny wilk. Trafiony dwa razy w swoją lewą łapę padł na ziemię, z rozpędu dużym ślizgiem wciąż zbliżał się do was, lecąc prosto na Vaynarda. Ten w porę wypalił z broni, tak jak i zresztą Hitomi, cierpiąc trochę z powodu odrzutu broni. Ta druga trafiła stworzenie prosto w głowę, najwyraźniej zakańczając jego żywot. Mieliście okazję bliżej przyjrzeć się temu, co na was biegło - faktycznie wyglądało to jak wilki, ale z dużo mocniej zbudowaną przednią częścią ciała. Miały bardzo gęste futro... gdyby stanęły na dwóch nogach, pewnie byłyby półtora raza wyższe od każdego z was. Sam rozmiar szczęk był przerażający, taki mógłby bez problemu odgryźć rękę.
- K-kurwa... - mocno zdenerwowany szatyn rozejrzał się znów po lesie. Następnie odwrócił się do was. - Postawcie mi go na nogi... ty, złaź tam z góry! Zaraz przylecą tu właściciele tych psów a ja nie mma zamiaru się z nimi tłuc... nie z jedną ręką! Ruszać się, do cholery, albo wszyscy tu zdechniemy! - zmienił swoją pozycję stając koło drzewa, praktycznie ciągnąć Szę za sobą. Zaparł się plecami o bok transportera i zaczął napierać, nie puszczając broni i bacznie obserwując las. - Tylko żadnych pytań... później wam wytłumaczę, teraz należy wiać, jasne? - jak by nie patrzeć... brzmiał wiarygodnie. Tym bardziej, że chyba wiedział trochę więcej niż wy. Poza tym... te dziwne bestie pojawiające się znikąd... miały swoich "panów"? Hiroshi, zaobserwowawszy sporą instalację na plecach domyślił się nieco o metodzie ataków. Wpierw niewidoczne... stał się widzialny dopiero po postrzale. Wśród instalacji na pewno widzi antenę... ma to jakąś łączność z ich właścicielami? Może mogą ich poprzez to jakoś sterować, a może... was podsłuchiwać, czy obserwować? To drugie brzmiało szczególnie nieciekawie. Znaczyłoby, że nieważne co zrobicie, nie uda wam się ich zaskoczyć... co więcej, ukryci, oni mogą już tu być. I chyba rzeczywiście nie chcielibyście ich poznawać.
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Nie Cze 26, 2011 1:04 pm   

Podszedłem bliżej do urządzenia i spróbowałem złamać antenę u podstawy tak, by stała się bezużyteczna. Następnie skierowałem się w stronę pojazdu mówiąc po drodzę do Hitomi:
- Słyszałaś. Nie możemy tu zostawać, bo inaczej zginiemy wszyscy. - każdy krok był trudniejszy niż zwykle. Czuję paraliż w nodze. Mam tylko nadzieję, że przejdzie, bo nie chcę stracić nogi, nawet jeśli byłaby to uczciwa wymiana za zachowanie życia. Przyłożyłem w pojazd z barku i zacząłem napierać tak, by robić to jednocześnie z szatynem. - A w ogóle, to jak ci na imię? - spytałem. Nie spuszczałem jednak z oka lasu, gdyż nie wykluczone, że biegnie już kolejna bestia. Jeżeli tak, staram się w jej stronę wystrzelić.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 694
Wysłany: Nie Cze 26, 2011 3:09 pm   

Trafiłem coś. Jasna cholera, te...psowate coś jest niewidzialne. I jeszcza niby ma 'panów'? Czyli co, jacyś myśliwi albo bandyci korzystają z niewidzialnych psów do robienia patroli? Jasna cholera. Ten świat jest dziwny.
Chowam pistolet do kabury, podchodzę do pojazdu i podobnie jak jego właściciel próbuję go przewrócić używając moich pleców.
-Te, siłacze, chodźcie tu, jak pchniemy naraz to powinno się wywrócić!- krzyknąłem, wciąż mając oko na stronę, z któej biegły bestie. Jakby co, poradzą sobie beze mnie z tym pchaniem, ja będę ich osłaniał ogniem.
Ledwie wyszedłem na powierzchnię a tu już coś próbuje mnie zamordować...Chyba jednak w Krypcie dużo się nie mylili mówiąc, że świat na zewnątrz jest niebezpieczny.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Nie Cze 26, 2011 4:42 pm   

Skrzywiłem się nieco, po czym zeskoczyłem z pojazdu, ciągnąc za sobą torbę. Swoją drogą, zdążyłem się nieco przywiązać do tego bagażu. Duża, wypchana torba wisząca na ramieniu dodawała mojej aparycji dużo tajemniczości i charyzmy. Może jednak zrezygnuje z bycia ostatnim chamem i wejdę na drogę... kurwa, ale tu zimno!
Kiedy już zszedłem na ziemię, zacząłem pomagać w przewracaniu pojazdu na koła. Biorąc pod uwagę moją spostrzegawczość i niekwestionowany intelekt, najpierw upewniam się, czy aby na pewno przewracam je w dobrą stronę. Po tym wszystkim rzucam się na to metalowe ustrojstwo i pcham tak mocno jakby jutra miało nie być.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Hitomi
Czarna Mamba


Wiek: 33
Dołączyła: 18 Mar 2010
Posty: 354
Wysłany: Nie Cze 26, 2011 4:53 pm   

Zabiłam to... odebrałam mu życie. Powinnam czuć się z tym okropnie, ale tak nie jest. Czuję tylko wielką ulgę, czy to czyni ze mnie potwora ? Powinnam żałować tego stwora, powinnam... zachowywać się jak dziewczyna. No ale to inny świat, inne realia. Może tutaj każdy się tak zachowuje ? Spojrzałam na pozostałych ocalałych delikatnie mówiąc ignorując wypowiedź Hiroshiego. Po niedługiej chwili wstałam z cichym jękiem. Następnie zbliżyłam się wolnym krokiem do pojazdu i patrzę w stronę lasu. Może i te zwierzęta są niewidzialne, ale... przed atakiem muszą się stać widzialne, prawda ? Jeśli coś/ktoś o złych zamiarach wyskoczy z lasu, to celuję w głowę i strzelam by zabić.
_________________
Hitomi Umeki

"You know what? Fuck you and your fucking game"
> Karta postaci.
 
 
Vaynard
Kto?
Zabłąkana duszyczka.


Wiek: 34
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 127
Skąd: Tczew
Wysłany: Nie Cze 26, 2011 7:02 pm   

No i w końcu robota dla mnie! Widząc starania innych sam postanowiłem pomóc. Dopchałem się do pojazdu tak by być mniej więcej pośrodku, przylgnąłem prawym barkiem do maszyny, schowałem broń, no bo i tak za cholerę nie potrafię celować z tej całej broni palnej, przyłożyłem lewą dłoń do boku tego czegoś.... no i zacząłem pchać równo z resztą upewniając się, że nic mi nie zawadza, wytężając całe siły, które mi zostały.
-No to raz, przecież nie powinno być problem postawić to na nogi, znaczy ten... kółka. Tylko postarajcie się, nie będę sam wszystkiego robić
_________________
> Karta postaci.
 
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Nie Cze 26, 2011 8:33 pm   

Cała wasza drużyna błyskawicznie ruszyła do akcji. Wpierw, Hiroshi doszedł do urządzenia na plecach martwego wilka i pozbył się z niego anteny. Potem... Trochę niechętnie, ale Desmond zeskoczył z pojazdu bez ociągania się. Czwórka z was użyczyła swoich sił by ustawić pojazd tak, jak powinien stać. Był... ciężki, to na pewno. Na "raz", się nie udało, nieznajomy odpowiedział tylko Hiroshiemu "zara!". Taka kupa stali nie dała się łatwo obracać. Nawet dla Vaynarda stanowiło to problem, ale za trzecim razem, wspólnymi siłami, w końcu przetoczył się przez bok i skończył na kołach. Wprawdzie zakołysał się mocno na resorach omal nie upadając na druga stronę... na szczęście utrzymał pion. Zostawiając wartę na las wam, szatyn szybko zbliżył się do tyłu pojazdu pociągając za jakiś drąg. Coś szczęknęło... a transporter otworzył się. Prawie całą tylna ściana okazałą się klapą, która opuściła się w dół, tworząc coś w rodzaju rampy. Facet niemal wrzucił Szę do środka.
- Chcecie żyć to włazić, migiem! - krzyknął, samemu znajdując się już wewnątrz. Chyba oczywiste było, że go posłuchaliście. Zachowując wciąż pozory ostrożności, weszliście do środka, jeden za drugim - Desmond, Hitomi, Hiroshi, Florance... i Vaynard.Wnętrze było... duże. Nie mieliście problemu z pomieszczeniem się wewnątrz mimo, że... byliście w "pomieszczeniu" obejmującym chyba tylko pół pojazdu. Słabe światło lampy u góry dawało jakąś widoczność. przed wami znajdywała się przegroda z metalowymi żaluzjami, czy roletą, opuszczoną do połowy. Zza niej, z większej ciemności rozległ się głos szatyna.
- Zamknijcie właz, szybko! Gdzie ten cholerny rozrusznik, jak ja go nienaw...
Wtem, huk, wstrząs. Coś grzmotnęło w bok pojazdu. I chyba nie było to nic przyjemnego.
- WŁAZ! - wrzasnął ponownie szatyn. Roleta uniosła się raptownie w tym momencie, ukazując również przednią część pojazdu. W czasie gdy Vaynard, będący najbliżej wyjścia złapał za klapę, uniósł ją i pociągnął, zatrzaskując wyjście, mogliście się nieco rozejrzeć po wnętrzu.
Część, w której byliście, była trochę pustawa. Po lewej, jak i po prawej stronie znajdowały się cztery... krzesła, czy fotele. Tyle, że ze wszystkich ośmiu tylko trzy były wolne. Na jednym z tych po lewej zasiadała już Sza. Z Zapiętymi pasami bezpieczeństwa. Zaś, na czterech po przeciwnej stronie...
Ktoś tam leżał. Ciężko było jednak stwierdzić, kto. Postać była zawinięta w jakąś niespecjalnie już czystą kołdrę, jak w kokon. Do tego była do siedzisk przymocowana kilkoma pasami. Spod kołdry wystawały jedynie głowa i jedna ręka. Twarzy nie można było jednak zobaczyć, gdyż była cała przysłonięta półprzeźroczystą maską z jakąś rurką prowadzącą do urządzenia przymocowanego do ściany. Z ręki wydostawała się natomiast jeszcze węższa rurka, kończąca się zawieszonym pod sufitem woreczkiem. To akurat byliście w stanie rozpoznać - kroplówka. Prócz tego, postać charakteryzowała się też długimi, ciemnymi włosami barwą bardzo zbliżoną do czerni. A może i były czarne, ale przez to światło wydawały się odrobinę inne?
Przednia część wozu charakteryzowała się dużo większym... chaosem, żeby nie powiedzieć, bałaganem. Było tu mnóstwo elektroniki, połączonej ogromnymi ilościami kabli. Główne ich skupisko było na jednym z dwóch foteli, które chyba były fotelami kierowcy. Lewy zajęty był przez nieznajomego, do prawego przymocowane było kilka ekranów. Do tego, w jego pobliży było kilka... chyba szafek, skrzynek, pudełek... wszystkie w jakiś sposób przymocowane do reszty i zabezpieczone, by się samoistnie nie otwierały.
Transporterem znów zatrzęsło lekko. Rozległ się metaliczny chrzęk, który po chwili przemienił się w jednostajny szum. Jedyną zdrową ręką szatyn przełączył jakąś wajchę, po czym wklepał coś na panelu pod jednym z ekranów. Wciąż siedząc, poruszył przed sobą nogami... poczuliście, jak wasze otoczenie raptownie się poruszyło. Było to na tyle nagłe, że ostatnia dwójka, to jest Vaynard i Florance stracili równowagę upadając na zamknięty właz.
Kolejne przyciśnięcie panelu sprawiło, że przed szatynem otworzyła się wąska szczelina. Jego reakcją było mocne pociągnięcie czegoś w rodzaju kierowniczy przed sobą, co spowodowało upadek każdego z was na lewą stronę, ku niezadowoleniu Szy trafionej kolanem Hiroshiego, co zostało zaalarmowane długim jękiem i zasłonięciem się rękoma. Szatyn nawet na to nie zareagował, skupiony ciągle na swojej pracy - ciągłej obserwacji drogi przed sobą przez szczelinę, jak i zerkaniu na ekrany co chwila. Korygował jeszcze kilka razy kurs, ale tym razem byliście już przygotowani na atak siły bezwładności. W ogóle nie zwracał uwagi na to co mówicie (jeśli mówicie), nie pozwalał niczemu sobie przeszkodzić.
Dwie minuty później wszystko się uspokoiło. Nie tylko jazda stała się spokojniejsza, ale i taki też wydawał się wasz kierowca. Zwalniając trochę obejrzał się do tyłu przyglądając się waszej grupie, jakby dopiero teraz liczył ile was jest.
- Dobra... tu już jest chyba bezpiecznie. - odezwał się w końcu, znów odwracając naprzód. - Kilkanaście kilometrów dalej tą dro... tymi resztkami drogi i powinniśmy znaleźć zabudowanie. Chyba będzie za tym wzgórzem. - skinął głową przed siebie - zupełnie, jakbyście mieli coś zobaczyć przez tak wąską szczelinę z tej odległości. - Nazywa się Kantia... chociaż nie, chyba nic to wam nie mówi. - ponownie obejrzał się na was. - W ogóle, to co ja mam z wami zrobić? Serio nie wyściubialiście nosa z krypty? Nie wiem, czy będą tam potrzebowali pracowników. - oglądnął się na Szę, a potem w drugą stronę, na osobę leżącą na czterech pozostałych krzesłach. - Właśnie, nie ruszajcie jej. Nawet nie dotykajcie. I, ten, ktoś tam pytał... - ponownie się wyprostował. - Jestem Iaedius. Właściwie to częściej mówiono mi "Jed", i tak jest krócej. Wy?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10