Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Jedius 9 Baka
Nie Lip 12, 2020 8:10 pm
[HUB/CENTRUM] Mniej Niż Zero
Autor Wiadomość
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Czw Paź 03, 2019 12:40 am   

"Woźny" wcale nie zatrzymywał dwójki, która się z nim pożegnała. Sam uniósł tylko dłoń w krótkim pozdrowieniu i po chwili oglądania się jeszcze za nimi, bez pośpiechu powrócił do pracy. Gdy Perkoz i Briah zmierzali do wskazanego wyjścia, facet śpiący na ławce po drugiej stornie z torów... no, spadł z niej. Wydarzenie zdecydowanie nie warte uwagi. Nawet siedzaca obok dziewczyna po krótkim przyjrzeniu się temu, który najwyraźniej nadal się nie obudził, jedynie skierowała swój telefon w jego kierunku, a po chwili można było usłyszeć sztuczny dźwięk migawki.

Kolejny korytarz w sumie był bardzo poprzedni od poprzedniego. Podobnie jak tam, przecinał go poziomo czerwony pas, i ten bardzo blisko początku oznaczony był literami - "309 - Hotel". Korytarz wcale też nie był długi, miał może ze dwadzieścia metrów - kończył się tam podwójnymi, bordowymi drzwiami mającymi na sobie białawy wzór kraty. Z początku były zamknięte, ale para znajomych wcale nie musiała się z nimi trudzić - otworzyły się bowiem same gdy tylko się zbliżyli bardziej niż na trzy metry. oba skrzydła rozwierając się nieśpiesznie na boki ukazały... dalszy tunel. Nic nadzwyczajnego.
To jest, nic nadzwyczajnego dopóki nie przekroczyli progu, postępując parę kolejnych kroków naprzód. nie byli w stanie zaobserwować dokładnego momentu zmiany, ale na pewno zorientowali się po paru sekundach, że ich otoczenie było teraz inne. Zupełnie inne. Nie byli już w szarym korytarzu - ba, nie byli nawet nigdzie pod ziemią. Nie byli nawet na ziemi - żadnego podłoża nigdzie wokół nich. W którąkolwiek stronę by nie spojrzeli, wszędzie była pusta, otwarta przestrzeń - jedynie gdzieś w oddali było widać miliony mgieł i świateł o różowym odcieniu. Jakby znaleźli się na samym środku gwieździstego nieba o odcieniu purpury. Nie poruszali się jednak wcale bezwładnym lotem - ich stopy stąpały po... jakichś lśniących symbolach, zawijanych runach, które nie przypominały żadnego konkretnego języka, a które zdawały się być rysowane dopiero tuż przed momentem, gdy spoczęła na nich stopa - tak, że idąc tędy z zamkniętymi oczyma na pewno nie dałoby się tego odróżnić od najzwyklejszej podłogi. No, może dałoby się słyszeć wyraźniejsze echo ich kroków, pusto wracające do nich od bezkresnych przestworzy.

Za nimi, brama przez którą przeszli, powoli się zamknęła, powodując podobne echo. Tu było widać, że wcale nie są wbudowane w żaden tunel - znajdowała się tu cała, zdobiona brama, którą z odpowiednią wiedza można było skojarzyć z Taoizmem, nieraz zwana w krajach azjatyckich "smoczą". Oczywiście, to nie był jedyny obiekt wokół nich,który tak jak oni samo zdawał się wisieć w przestrzeni. były tu trzy półokrągłe sofy okrążające po stoliku każda, obite bordowym materiałem. Jeden z tych stolików zdawał się być w tym momencie zajęty przez... całkiem pokaźną grupę kobiet - na oko, może osiem? Ich pochodzenie było dość... łatwe do odgadnięcia. Wszystkie miały ciemną, piaskową bądź różowawą skórę, parę błoniastych skrzydeł, ogony, oraz rogi. Same oczy już były charakterystyczne, bo ich białko wcale nie było białe, a dość ciemne. W kwestii ubioru, mocno się różniły - było nim wszystko od najbardziej skąpych kompozycji materiału nadających się najbardziej na plażę, aż po niemal zimowy strój w postaci grubego swetra i spódnicy po kostki. cała grupa na pewno zauważyła Briah i Perkoza, bo rzucały w ich stronę spojrzenia, coś między sobą dyskutując z zapałem.
Z drugiej strony, troszkę dalej od reszty, znajdował się słomiany fotel bujany - zajęty przez pokojówkę, których dużo więcej widzieli wcześniej. Brunetka w okularach była bardzo zajęta swoją pracą i w ogóle nie odrywała wzroku od przenośnej konsoli która aż trzęsła się od wciskanych przycisków.
Na wprost zaś, niewątpliwie najlepiej wyeksponowane przez padające nie wiadomo skąd blade światło, znajdowało się miejsce będące wyraźnym wzniesieniem - niemała góra usłana z wyszywanych poduszek. Oczywiście, na tej górze ktoś się znajdował - leżała tam jakaś kobieta o upiętych w falistą kitę blond włosach, przypominającym fioletową yukatę stroju, oraz dość mocnym makijażu. Ponadto, nie dało się nie zauważyć wielkich, futrzastych, wielu ogonów, które najpewniej należały do niej, rozpościerających się w puchaty wachlarz na jej tle. Lisie cechy było widać również na jej głowie - wszak ludzie normalnie nie mają uszu przesuniętych bardziej ku górze, pokrytych złotym futrem, a do tego w kształcie dwóch strzelistych trójkątów. Kobieta, która swoją droga była dość szczodrze obdarzona przez naturę, podniosła się właśnie bokiem na łokciu by spojrzeć w stroną gości, wspierając głowę na dłoni - wcześniej, zdaje się, leżała całkiem na płasko.
- Witajcie w ostoi pełnej prywatności i odpoczynku, drodzy podróżnicy. - choć między nimi było jeszcze dobre kilkanaście metrów, zaczęła już mówić, a jej głos był przez dwójkę słyszany tak, jakby stała tuż obok - co zdecydowanie różniło się od sukubowej grupy okupującej stolik, bo ich półszeptowe rozmowy ledwie dało się usłyszeć, a co dopiero zrozumieć. - Jakaż historia kieruje was w me progi? - pytając, wskazała was dłonią, w której pojawił się papierowy wachlarz. Obróciła ją do góry, wykonując wachlarzem zapraszający gest.
_________________
. . .
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Sob Paź 05, 2019 5:15 pm   

Perkoz, w trakcie spaceru po świetlanych znakach, uważnie przyjrzał się orientalnej bramie, którą to widział pierwszy raz w życiu. Ciekawiło go, kto wpadł na pomysł, by przedstawiać na bramie wejściowej do jakiegoś lokalu długie węże z rękoma. Było ich sporo i przyznać trzeba było, że dużo pracy było włożone w ich przedstawienie - łuski, różne barwy, tak dalej. Musiały być ważne dla tego, kto je wykonał. Ciekawiło go jednak, gdzie mogą być takie dziwaczne węże.
Dopiero grupka przedstawicielek płci przeciwnej odwróciła jego uwagę, choć nie na długo. Przyjrzał się każdej z osobna, kierowany szczerą ciekawością. Puścił oko jeśli spotkał się wzrokiem z którąś z nich, zaraz jednak wrócił wzrokiem przed siebie, gdy usłyszał głos osoby która, wedle jej słów, była właścicielką lokalu. Dość niekulturalnie było mówić z takiej odległości, pomyślał. No ale kultura i burdel nie chodzą w parze. Ułożył dłonie wokół ust by zrobiły mu za megafon. Babka była daleko i pewnie tylko jej głos tak się niósł.
-Na zewnątrz jest zimno jak diabli. Szukamy miejsca by się zatrzymać i zabawić, a w Dziurze jest kiepskie towarzystwo. Skierowali nas tutaj. - mówiąc, podchodził bliżej, aż był na tyle blisko by na ludzki rozum można było się porozumieć bez podnoszenia głosu.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pon Paź 07, 2019 12:49 am   

Sferotknięta nie interesowała się tym co dzieje się po drugiej stronie torów. Jej uwagę przykuła dopiero zmiana otoczenia po wkroczeniu do tunelu za automatycznymi drzwiami. Zwolniła kroku i zaczęła rozglądać się po tym nowym, osobliwym otoczeniu. Nie czuła najmniejszej obawy przed spacerem pośród chmur, tudzież po planie niematerialnym, z którym od razu skojarzyło jej się to miejsce. Nie była jednak zbytnio zadowolona z faktu, że nie rozpoznawała run, co oznaczało, że nie były ani magicznymi, ani otchłannymi, ani piekielnymi. Może były to tylko jakieś nic nie znaczące estetyczne bazgroły. Orientalną bramę, którą przekroczyli uznała za kolejny element dekoracyjny. Nie miała najmniejszego pojęcia co mogła oznaczać, choć kojarzyła przynajmniej azjatyckie motywy. Grupka kobiet z tak zwanych niższych planów egzystencji nie przykuła na długo jej uwagi. Utwierdziła się za to w przekonaniu, iż będzie to jeden z przybytków doznań, ale niekoniecznie faktyczny burdel. Na myśl cisnęli jej się Czuciowcy z Sigil, o których opowiadała jej Terinesa, choć nie spodziewała się by te tutaj były z nimi faktycznie powiązane.

Skupiła uwagę na kobiecie z lisimi cechami z całkiem neutralnym wyrazem twarzy. Ponownie zdecydowała się dać Perkozowi pierwszeństwo w odpowiedzeniu na pytania, a sama dołożyła jeszcze coś od siebie dopiero, gdy podeszli bliżej. Zdecydowanie nie chciała podnosić głosu w miejscu, w którym było całkiem cicho.
- Zatrzymać się, odpocząć i przede wszystkim wyluzować. Ponoć wiele osób przychodzi tu właśnie w tym celu.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Sob Lis 09, 2019 4:47 pm   

Lisica o wielu ogonach bardzo wyraźnie skrzywiła się na Mostillowy krzyk. Uszy nieco się nakryły. Przymknęła oczy, czekając aż dwójka podejdzie bliżej. Briah miała więc swój czas na dołożenie się do wypowiedzi nowego kolegi.
- Niewiele więc wiecie o tym miejscu. Choć nie jesteście w błędzie. - Złożony wachlarz znów został rozłożony. Mówiąc, kobieta przysłoniła nim sobie usta, choć wcale nie wpłynęło to negatywnie na jej poziom głosu czy zrozumiałość. - Nazywam się Leuve. Ten niewielki świat, w którym teraz jesteście jest moim... przedsięwzięciem. Setki lokum z gwarancją... całkowitej prywatności.
Blondynka wykonała lekki ruch dłonią z wachlarzem, jakby wskazywała przed siebie - w tym momencie zza niej, po jej prawej stronie, a lewej dwójki gości, z ogromną prędkością zaczął przemykać szereg niezliczonych, samodzielnie stojących drzwi, jedne za drugimi, niczym rozpędzona kolej. Obydwoje bez wątpienia mogli poczuć wiatr na skórze mimo tego, że otaczająca ich pustka wcale nie sprawiała przecież wrażenia miejsca, w którym było jakiekolwiek powietrze.
- Dostępne dla każdego. Do... dowolnego użytku. Oczywiście nie mogłabym tego kontynuować, nie mając z tego żadnego zysku. Opłata jest jednak tak mała, że niemal wszyscy na nią przystają.
Pędzący rząd drzwi zaczął zwalniać, swoją droga wciąż dzieląc rozmawiających od grupy przy stole; w końcu zatrzymał się, z bordowymi drzwiami opatrzonymi lśniącym, bladym napisem "Agawa" najbliżej nich.
- Każda osoba musi opowiedzieć mi historię. Nie wymagam długich wywodów. Jeśli jest w waszych zdolnościach zmieścić sens w jednym zdaniu, tyle nawet wystarczy. Choć oczywiście im bardziej ją rozwiniecie, tym bardziej będę nią zadowolona. - lisica uśmiechnęła się szeroko.
_________________
. . .
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Wto Lis 12, 2019 11:28 am   

Młody Mostill splótł ręce na piersi, z głośnym ‘hmm’ zastanawiając się nad historią, którą miał opowiedzieć w ramach opłaty. Nigdy nie lubił tego typu pytań – może i przeżył sporo jak na swój wiek, ale ilekroć go pytano by ‘coś’ opowiedział w głowie miał tylko pustkę. Podobnie jak gdy trzeba na szybko opowiedzieć jakiś dowcip. Spojrzał w stronę Brii, a potem innych pań z niższych sfer. Pstryknął palcami.
- Swego czasu byłem w Sigil, mieście umieszczonym idealnie po środku nieskończonych sfer, na szczycie iglicy o nieskończonej długości. Miasto te stanowi swego rodzaju…pomniejszy Hub dla światów, z których wywodzi się moja rodzina. Każde przejście, okno, drzwi mogą stanowić portal do jakiegoś świata lub sfery. Neutralne miejsce spotkań śmiertelnych, aniołów, demonów i tak dalej. Chociaż ‘neutralne’ nie w sensie, że jak nie pocałujesz kogoś w poliś to złe pokojówki przystawią ci te ich dziwne różdżki do głowy. – mówiąc to, przystawił sobie palec wskazujący i środkowy lewej dłoni do skroni – Napierdalanie się gangów na ulicach Ulu…Ul to taka ich biedna dzielnica. No i tam walka na noże między Tanar’ri i Baatezu to w sumie widok codzienny. Neutralne w sensie, że wszyscy tam są równi. Istoty może i łączą się we frakcje, ale żadna z nich nie ma władzy, bo tę sprawuje Pani Bólu, która w sumie nie robi nic poza lataniem sobie wokół i egzekwowaniem jej praw. Które służą głównie utrzymaniu tej neutralności. Czego częścią jest… – palec dłoni powędrował ku Słońcu wyszytemu na płaszczu i poklepał w nie. – …zakaz czczenia jakiegokolwiek bóstwa na terenie miasta. O czym nikt mnie nie ostrzegł dopóki nie było za późno. Może dlatego, że diabły i demony to wredne fiuty a ja siedziałem wtedy głównie w ich towarzystwie. No więc o jedno „Niech ci Oweodd przyświeca” za dużo spotkałem się twarzą w twarz z panią Sigil. Wielkie, lewitujące babsko z nożami wokół twarzy. I w zupełnym milczeniu wymierzyła mi karę.
Perkoz podrapał się w policzek, dając sobie chwilę by zastanowić się nad tym, jak ująć w dalsze słowa co mu się przytrafiło. Przez moment pożałował, że akurat o tej historii sobie przypomniał, ale nie chciał pozostawiać jej niedopowiedzianej skoro już ją zaczął. Skarcił się w myślach, że zaczął gadać bez myślenia, gdzie go to doprowadzi. Znowu.
- Za takie pierwsze wykroczenie karą jest zamknięcie w labiryncie. Małej, kieszonkowej sferze która ma być celą dostosowaną akurat dla danego skazańca. Z tego co się później dowiedziałem, Pani Bólu lubi każdemu dawać jakąś ironiczną karę. W moim przypadku, byłem zupełnie sam otoczony ciemnością tak gęstą, że nie mogłem nawet zobaczyć własnej dłoni przed nosem. Ale w oddali widziałem setki bram z ognia. Stwierdziłem, że któraś z nich musi być wyjściem, więc zacząłem biec w stronę pierwszej…potem kolejnej…i kolejnej…Jedyne co osiągnąłem to gaszenie kolejnych źródeł światła. – spojrzał w bok i mruknął pod nosem, po chwili jednak kontynuując opowiadanie. – Do czasu gdy zrozumiałem, że może to nie jest problem który można rozwiązać szarżując na ślepo, wszystkie bramy zostały przeze mnie zgaszone. Gdzie bym nie spojrzał, widziałem tylko ciemność. Zamknąłem wiec oczy i padłem na plecy. Spadając przez teraz zrobiony z zimnej skały łuk, przez który przeszedłem przed chwilą…I to było rozwiązanie. Klucz i drzwi. – prychnął – Przejść przez zgaszoną bramę, z dala od ognia, zamykając dodatkowo oczy by nie widzieć żadnego ze świateł. – spojrzał w sufit – A jak wyszedłem z tego labiryntu, zrobiłem filety z Baatezu którego zawsze witałem pozdrowieniem na Słońce i który nawet słowem nie pisnął, że sobie przez to przegrabię. A potem się ogoliłem. Źle wyglądam z długą brodą, powiem wam. – spojrzał ku Brii i skinął na nią głową – …Twoja kolej.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Wto Lis 19, 2019 6:48 pm   

- Mam ci opowiadać historyjki? Poważnie? Eeeh. - Sferotknięta wydała z siebie opływające niezadowoleniem westchnięcie. O czym miała opowiedzieć? Jedna z najważniejszych historii w jej życiu, która w sporym stopniu zdefiniowała kim, czym się stała, była tak naprawde zaaranżowana. Coś jednak musiała wymyślić. Nie była dobra w opowiadaniach, ani tym bardziej nie lubiła opowiadać o samej sobie. Teoretycznie lisica nie powiedziała nic o tym, że musi to być historia, która dotyczy ich samych.
Miast zastanawiać się o czym opowiedzieć, wsłuchiwała się w historię Perkoza. Pamiętała jak sama również zawitała do Sigil w poszukiwaniu portalów do innych sfer by znaleźć w nich duchy do pożarcia. Zamknięcie w labiryncie podsunęło jej szczęśliwie pewną myśl. Teraz tylko musiała jeszcze ubrać myśli w odpowiednie słowa, co było znacznym wyzwaniem zważywszy na to kogo dotyczyła historia. Gdy Perkoz przekazał jej głos, milczała przez parę chwil zastanawiając się od czego zacząć i jednocześnie dając Leuve czas na powiedzenie czegoś, gdyby chciała.

- No dobra. To będzie historia z serii nie rób wyrzutów Stwórcom. - Briah zrobiła małą pauzę i wsunęła dłonie do kieszeni kurtki. - To były moje pierwsze tygodnie w eN Ha. Nie byłam jeszcze nawet rekrutem w Służbach Porządkowych. Musiałam się wpierw zaaklimatyzować i takie tam. Poznać technologię, którą posługują się na co dzień osoby zamieszkujące Zaświaty, to jest Sferę Bohaterów w Awoolandii. Taka bardziej zaawansowana era industrialna, w której występuje magia. Mają między innymi “dziwne różdżki”, jak to ująłeś. - wystawiła w stronę Perkoza palec wskazujący i środkowy. - To się nazywa broń palna. Broń czarnoprochowa coś ci mówi? W Faerunie można znaleźć w niektórych miejscach. Mają też pojazdy napędzane nie siłą mięśni, a elektrycznością. Nie tą magiczna, a tą naturalnie pozyskiwaną. Wytłumaczę ci potem jak będziesz chciał. - wróciła spojrzeniem ku lisowatej.
- Wracając jednak do opowieści. W końcu udało mi się spotkać Ankh’faer, stwórcę Awoolandii. Oczywiście w towarzystwie Terinesy. Powiem wam, że Pani Awoo wcale nie wygląda jak na tych wszystkich obrazkach w sferonecie, a przynajmniej nie tak mi się ukazała. Niby wyglądała jak człowiek, ale tak nie do końca. Gdy patrzyło się na nią, można było odnieść wrażenie, że coś jest z nie tak. Ma się podobne odczucie, gdy patrzysz na coś… nieziemskiego, niesamowitego, takiego… dziwnego. Według tego całego mitu stworzenia, niedługo po niej pojawili się Pradawni i coś tam ma z nimi wspólnego. - mówiła coraz bardziej gestykulując, coraz bardziej sama wciągając się w opowieść.
- Zaczęłam ją wypytywać o różne rzeczy. Pytania typu: Skąd Terinesa wiedziała gdzie mnie znaleźć. Co dokładnie o mnie wie. Dlaczego tyle wie. W co ingerowała. Dlaczego ja. Dlaczego mi to zrobiła. Jaki miała w tym cel. - podczas wymieniania pytań wykonywała okrężne ruchy dłonią. - Wiesz o co chodzi. Typowe pytania osoby, która właśnie dowiedziała się, że te wszystkie ważne i istotne zdarzenia w jej dotychczasowym życiu były z góry przez kogoś zaplanowane. - uśmiechnęła się szerzej ukazując kiełki. Jej głos brzmiał neutralnie i nie wydawało się by miała do kogokolwiek o coś wyrzuty. - Nazwała mnie jednym ze swoich małych eksperymentów. Małą odskocznią od obserwowania swojego własnego dzieła, a także od obserwowania zabaw w piaskownicach. Powiedziałam jej wtedy parę słów co o tym myślę. Co o niej myślę. Terinesa się wkurzyła i chciała rozpierdolić mi ten łeb, ale została zatrzymana w czasie. Dosłownie. Pani stwórca stwierdziła, że docenia moją szczerość i odwagę, a w nagrodę wyśle mnie na bardzo specjalną przygodę, której sens muszę odkryć sama. Przeteleportowała mnie do klaustrofobicznej sfery, w której był tylko stary, spory budynek oraz ogrodzony kamiennym murem plac ze starymi drzewami i zarośniętym stawem, a także cmentarze, który zajmował jego większą część. Patrząc na zewnątrz odnosiło się wrażenie, że okolica nie jest do końca prawdziwa. Zupełnie jakby było się w zamkniętym w kopule oklejonej fototapetą. Budynek był… psychiatrykiem. Psychiatrykiem w starym stylu, z czasów gdy eksperymentowano ze sposobami leczenia i samymi pacjentami. - zwróciła się zaraz do Perkoza. - Taki szpital dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Szpital to miejsce, w którym leczy się różne choroby, opatruje rannych i tak dalej. - wróciła spojrzeniem ku Leuve. - Wracając. Ochrona i personel medyczny… byli, ale jednocześnie ich nie było. Przypominali cienie, które zabierały niektórych pacjentów i czasem nigdy nie wracali. Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiłam po obudzeniu się na podłodze była próba ucieczki. Udało mi się bez problemu wyjść na zewnątrz, wdrapać na mur i zeskoczyć na drugą stronę. Tylko po to by okazało się, że znalazłam się w punkcie wyjścia - z powrotem na placu. - prychnęła z lekkim rozbawieniem. - Uwaga, spoiler - jakoś w końcu zdołałam się wydostać. - minimalnie uniosła brwi i rozłożyła ręce na boki, prezentując samą siebie.
- Zanim to jednak nastąpiło, spędziłam tam trochę czasu. Tygodni. Miesięcy. Nie jestem do końca pewna. Poznałam tam parę ciekawych osób. Między innymi: ciemnoskórą elfkę o czarnych oczach, która ledwo co mówiła we wspólnym i szukała uciekającej przed nią niziołki; ludzką kobietę, która próbowała wystraszyć innych na śmierć; nieumarłego mrocznego elfa, który wiecznie kogoś śledził; kocio-ptasią kobietę, która twierdziła, że jest feniksem; albo półelfiego aasimara, który próbował nie zasnąć i ukrywał się przed swoją matką.
Briah poprawiła palcem wskazującym okulary na nosie i uśmiechnęła się.
- To jednak temat na oddzielną historię.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Wto Sty 28, 2020 11:43 am   

Lisica przytakiwała głową słuchając, ale nie odzywała się ani słowem, by nie przerywać opowieści - tak samo zareagowała zresztą też na mniej uprzejme pytanie Briah. Nie pisnęła nawet, jedynie słuchając, aż oboje nie skończyli opowiadać.
- Interesujące, zaiste. Jesteście więc oboje całkiem gośćmi w tych rejonach. Ciebie... mogę rozpoznać, tak. - złożony wachlarz wskazał na Perkoza. - Rysy twojej twarzy wydawały mi się podobne, tak jak i ogień którym promieniejesz... ale teraz mam tę pewność. Pierwsze pokolenie po Lodorskiej Pośredniczce Słońca. Jeden z tych o ptasich imionach, szczyczący się nazwiskiem Mostill. - kiwnęła wolno głową. - Jesteś pierwszy spośród swego rodzeństwa witający w tych progach. Żywię nadzieję, iż lokum sprosta twoim oczekiwaniom.
Lisica z wolna przeniosła wzrok na Briah.
- Odświeżające jest słyszeć o stwórcach którzy nie czynią z błaznowania swej wizytówki, choć... domyślam się, że możesz nie zgadzać się z tą opinią. Zrozumiałe wszak, że ten kto czyni ci ujmę nie będzie przez ciebie pozytywnie postrzegany. Nie znam twej historii, ale rozpoznaję te, o których wspomniałaś. Znakomicie jest znać kolejny ich fragment z nowego punktu widzenia - dziękuję ci za to. - krótko skłoniła głowę. Moment później, gdy uniosła dłoń z wachlarzem nieco do góry, obracając ją jedynie w nadgarstku, gdzieś z dołu - jakby spod podłogi, której tu przecież nie było - wyłonił się jakiś obiekt w kształcie połowy koła, jakby pół talerza, tylko w bordowym kolorze, gruby na blisko dziesięć centymetrów i pokryty cały inskrypcjami bardzo podobnymi do tych po których chodzili. Wypisane były na planie koła i przerwanych tam, gdzie obiekt był "złamany".
- Oto klucz do Agawy, waszego pokoju. Gdy znajdziecie się w środku, umieśćcie go w drzwiach, gdzie czeka druga połowa. Gdy to zrobicie, zagwarantujecie sobie pełną prywatność. Nie znajdą was żadne metody śledzenia, czy związane z magią, czy nie. Dla wszechświata poza waszym lokum możecie równie dobrze nie istnieć póki pieczęć jest na swoim miejscu. Są tylko dwa sposoby by ją zdjąć - jedną jest wciśnięcie jej centrum ze środka lokum. Drugi... mogę to zrobić jedynie ja. Ale nie zamierzam. To jest, o ile nie minie tyle czasu, że będę mogła uważać was za zmarłych. - uśmiechnęła się szeroko. Nie był to może uśmiech złośliwy, ale nie sprawiał też wrażenia zbyt życzliwego. - Życzę wam przyjemnego pobytu.

- Kh-khm. - niedługo po tym, jak lisica skończyła, za plecami dwójki rozległo się ciche odchrząknięcie. Należało do jednej z dziewczyn, które siedziały przy jednym ze stolików. Ciemna, brązowa skóra miała widoczny z bardziej bliska, złotawy połysk. Ubrana była w białą koszulę mocno kontrastującą z jej karnacją oraz czarną spódniczkę. Spod niedługich włosów kremowej barwy wydostawała się para mocnych, zakręconych jak u barana rogów, co w połączeniu z czarnymi skrzydłami i zakończonym hakiem kołyszącym się ogonem jednoznacznie definiowało jej pochodzenie. - Przepraszam, czy wolno mi zamienić z wami słówko? Mam bardzo wielką prośbę. - zapytała miłym głosem, uśmiechając się uprzejmie.
_________________
. . .
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Pią Lut 14, 2020 2:04 pm   

-Pierwsze? ...w sumie pierwsze. Nie wiem, między mną a taką Pettą jest tyle lat różnicy, że czasami trudno to wszystko traktować jak rodzeństwo. Tak konkretnie to jestem Loren Treasorie Perkoz. W tej kolejności. Polecę lokal rodzeństwu, o ile będą pytać.- Mostill przechylił głowę w bok i zastanowił się nad stwierdzeniem o "pierwszym pokoleniu". Ciekawe kto pierwszy uczyni matkę Babcią Mostill. Pewnie Tsuru. Może kiedyś spotka któreś z 'kolejnych' pokoleń, biorąc pod uwagę jak poryte robi się twoje poczucie czasu gdy podróżujesz między sferami.
-Dziękujemy. - stwierdził, sięgając po półtalerz. Interesująca forma klucza. Ciekawe, czemu wybrali akurat coś tak nieporęcznego. -Agawa, tak? No to w dro-
Na chrząknięcie za plecami, Mostill odwrócił głowę w tył. Przyjrzał się dziewczynie i zaraz zdusił w sobie na jej widok chęć nieprzyjemnego odburknięcia, że jest zajęty. Powiedział za to całkiem łagodnie
-Pewnie, co tam?
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pią Lut 14, 2020 7:30 pm   

Briah uśmiechnęła się rozbawiona, gdy usłyszała imię Treasorie. Będzie musiała wspomnieć o tym Terinesie. Gdyby tylko Perkoz wiedział do kogo jeszcze należy te imię... z pewnością nie chwaliłby się nim tak bardzo. Oczywiście nie zamierzała go w tym uświadamiać. Tak było zabawniej.
- Luuz. Gdybym miała Jej to za złe, nie pracowałabym w służbach porządkowych Jej domeny. - odparła z pełnym przekonaniem. Rzuciła krótkie spojrzenie na osobliwy klucz, przysłuchując się tłumaczeniom właściwości pokoju, do którego bardzo szybko przypięła karteczkę sfery kieszonkowej. Zastanawiała się, czy z “upływem czasu” jest tam podobnie jak i w całym Hubie. Nie było jednak powodów by sądzić inaczej. Skinęła oszczędnie głową, gdy właścicielka życzyła przyjemnego pobytu, a następnie westchnęła słysząc chrząknięcie za plecami. Odwróciła się z niezbyt zadowoloną miną i zlustrowała dziewczynę od stóp do głów. W przeciwieństwie do swego towarzysza, nie zamierzała nawet próbować sprawiać dobrego wrażenia.
- Czego chcesz? - burknęła.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Pią Mar 20, 2020 5:33 pm   

Odpowiedzią Leuve na wasze odpowiedzi było jedynie łagodne skinięcie.

Postać z drugiej strony zaś podtrzymywała łagodny, szczery (chyba) uśmiech. Nie wydawała się być ani trochę zrażona bardziej oschłą reakcją diabelstwa. Raczej nie dlatego, że nie zrozumiała jej intencji - ba, jej bystre spojrzenie skaczące z jednego na drugie raczej dało radę przejrzeć również Perkozową maskę, jako, że nie był zbytnim zdolniachą w socjalnym fachu. Rogata splotła dłonie za swoimi plecami, dygnąwszy.
- Nie przedłużając: Nazywam się Driggy. Przybyłam tu z Mirial wraz ze swymi siostrami zmuszone potrzebą przetrwania podyktowaną przez nasze pochodzenie. Na tym też polega moja prośba, a właściwie bardziej pytanie. - uniosła jedną dłoń, którą oparła na swoim mostku, spoglądając na oboje niewinnie. Czarne skrzydła nieznacznie się rozłożyły, uniosły, niemal tworząc wokół niej kragłą ramkę. Bez cienia wątpliwości też, kiedy stała tak dość już blisko nich, mogli poczuć w powietrzu (było tu w ogóle powietrze?) łagodny zapach wiśni. - Czy macie może życzenia, które potrzebują spełnienia?
_________________
. . .
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Wto Mar 24, 2020 4:41 pm   

Perkoz obrócił resztę ciała, by w całości zwrócić się ku Driggy i oparł podbródek o lewą dłoń. Czy miał jakieś marzenia? Z jednej strony, nie chciał odpowiadać na te pytanie. Jeśli czegoś chciał, to działał by to osiągnąć i często sprawiało mu to większą satysfakcję niż efekt tych starań. Z drugiej strony, czy był na tyle nudną osobą, że nie mógłby nazwać ot tak żadnej błahostki, która by go interesowała? Taka szansa nie zdarza się codziennie. Nawet jeśli ta dziewczyna była jak dżiny z opowieści, które wypaczają słowa próśb i ignorują ich intencje, zobaczenie efektów tego będzie znacznie ciekawsze niż zbycie jej słowami, że niczego się nie chce.
-Pragnę...- zaczął i zawiesił głos. Faktycznie nie wiedział, czego w sumie tu i teraz chciał. A przynajmniej nie miał niczego, co chciałby zamówić jak piwo w karczmie. Wzruszył ramionami. -Nie wiem, całus w policzek wchodzi w- Nie, czekaj! - pstryknął palcami, zaraz wskazując na rogatą palcem. -Chcę znaleźć walizkę na której widnieje obraz serca, której szukają... - ugryzł się w język. Podanie imion które tak łatwo było pomylić nie było rozsądne przy tego rodzaju rozmowach. -...której szukają obecnie w Hubie dwie młode smoczyce.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Czw Mar 26, 2020 11:31 pm   

Sferotknieta kobieta przyglądała się biesowi z lekko zmrużonymi oczyma. Pierwszym o czym pomyślała po usłyszeniu jej pytania było “Spierdalaj” oraz “Znajdź sobie innych frajerów”. Żadna z tych odzywek nie wydobyła się jednak z jej ust. Zaczęła się zastanawiać ileż to mężczyzn, czy nawet kobiet, zdołała uwieść niewinnie wyglądające oblicze tej istoty. Istniała możliwość, iż wcale nie należała do typowo złośliwych daemonów. Może było jej bliżej do leanan sídhe, które miała okazję poznać w Nefer. ...Bądź do kogoś takiego jak Lanararis. “Każdy ma jakieś pragnienia” zdał się mówić głos w jej głowie. Ona nie była żadnym wyjątkiem. Nadnaturalne spełnienie życzenia nie było jednak czymś co ją satysfakcjonowało. Zawsze był jakiś haczyk. Cena, która trzeba będzie wczesniej czy później zapłacić. Nie mogła sobie na coś takiego pozwolić. Miała obowiązek wobec Terinesy! TERINESY!
- Moje życzenia nie są twoim interesem. - odparła oschłym, nieprzyjemnym i zakrawającym charczenie głosem, który dla zaznajomionych był rozpoznawalny jako otchłanny.
Briah szybko wbiła niedowierzające spojrzenie w towarzyszącego jej mężczyznę, gdy usłyszała wypowiadane przez niego życzenie. Czy on tak na poważnie? Lubi igrać z ogniem, czy po prostu jest pozbawiony rozsądku? Pewnie jedno i drugie, zważywszy na to, że jest Mostillem. W pewnym stopniu ciekawiła ją jednak odpowiedź tej całej Driggy.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Pon Mar 30, 2020 1:53 am   

Rogata z początku nic nie odpowiadała. Z wolna uniosła brwi w zaskoczeniu. Jej zdziwienie wkrótce przerodziło się w rozbawienie, gdy uniósłszy jedną dłoń do ust zachichotała krótko.
- To niecodzienne! Odświeżające wręcz. Nieczęsto słyszy się takie życzenia. - rozłożyła ręce, nachylając się nieznacznie ku Mostillowi, najwyraźniej decydując się nadal całkowicie ignorować niemiłe komentarze Briah. - Niech więc będzie. Nie będę pytać w jakim celu. Brzmi jak coś ciekawego! - klasnęła raz. W momencie tego klaśnięcia obok niej, w powietrzu, pojawił się zwinięty pergamin, całkiem znikąd. W mig został rozwinięty przez niewidzialną siłę, okazując się być pusty, ale tez skrywając w środku czarne, ptasie pióro które zaraz zaczęło tańczyć po papierowej powierzchni, skrobiąc na niej wyraźne litery. Powierzchnia skryptu była skierowana ku gościom tak, że mogli bez problemu zobaczyć zapisywany tekst.
- W zamian proszę cię jedynie o trochę twojej siły życiowej. Nasycenia, jak to tu nazywają. Miarę Zarein. To tyle, ile potrzeba by napełnić ten kamień. - gdy uniosła dłoń przed siebie, rzeczywiście pojawił się w niej jakiś klejnot wielkości pomarańczy, mający kształt dwóch stożków połączonych podstawami. Był bardzo ciemny, ale nie całkiem czarny, bo nawet na odległym tle różowych gwiazd można było zobaczyć delikatny, granatowy połysk. - Nie zawierałeś jeszcze z nami żadnej umowy więc pozwól, że wyjaśnię od razu - nie jest to ilość, która wyrządzi ci trwałą krzywdę. Jesteś człow... nie, jesteś... półelfem. Dla ciebie będzie to... być może kilka dni podczas których szybciej poczujesz się senny. Dla mnie to tyle samo czasu przetrwania. - złotawa wskazała dłonią dokument, a gdy przesunęła tę dłoń bliżej Perkoza, dokument który najwyraźniej skończył się już zapisywać, również zbliżył się ku niemu. Treść wcale nie była długa.
Cytat:
Ja, niżej podpisana Drig'Draral, zobowiązuję się spełnić życzenie odnalezienia walizki oznaczonej obrazem serca, poszukiwanej w Hubie przez dwójkę smoczyc. Opłatą za usługę jest jedna miara Zarein, odebrana w momencie przekazania tego dokumentu.

- Może być?
_________________
. . .
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Pon Mar 30, 2020 3:49 pm   

Mostill przyjrzał się kryształowi, przekrzywiając głowę w bok.
-Zawsze taka ilość, czy to zależy od powagi życzenia? - utrata sił życiowych nie napawała go entuzjazmem, ale też nie spodziewał się, że dożyje starości więc może nawet nigdy nie odczuć tej zmiany. -I w sumie, kim jesteś? Nie z imienia, ale tak jak mówisz, nigdy nie podpisywałem z "wami" umowy a nie wiem nawet, kim "wy" jesteście. To wasza jedyna forma pożywienia się? Brzmi dość niepraktycznie, zwłaszcza jeśli znajdziecie się gdzieś, gdzie nie ma innych istot rozumnych. - im dłużej mówił, tym bardziej go ciekawiło, z czym w ogóle ma do czynienia. Całość pokrywała się w jakimś stopniu z wieloma istotami które znał - dżinami, diabłami, duchami - ale detale się różniły. Musiał wiedzieć, o co tu chodzi.

Po sporządzeniu dokumentu, przeczytał dokładnie jego treść i skinął głową. Przez moment zastanawiał się, czy nie dopisać imion tej dwójki, ale w sumie tylko je słyszał i ryzyko pomyłki było zbyt duże. Płacić własnym życiem za tę walizkę, niech przynajmniej będzie to wydatek pożyteczny.
-Brzmi dobrze. Mam gdzieś podpisać krwią?
_________________


>Karta postaci.
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Czw Kwi 02, 2020 10:43 pm   

Briah skrzyżowała ręce pod biustem milcząc i przeskakując spojrzeniem pomiędzy Perkozem, a Driggy. Przeczytał dokładnie kontrakt, gdy tylko ten został w całości napisany. Trochę siły życiowej teoretycznie brzmiało jak niewielka strata. Można było to porównać do niegroźnej choroby, po której organizm musi się zregenerować. Mimo wszystko… nie zawierałaby paktu dla czegoś tak błahego, czegoś co brzmiało jak zwykły kaprys. Gdyby jeszcze tego było mało, nic nie zyska pomagając dwójce smoczyc. Ktoś inny z pewnością mógłby zyskać, ale on nie wydawał się taką osobą. Mogła się oczywiście mylić, ale było to mało prawdopodobne. Marnotrawstwo.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10