Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Jedius 9 Baka
Czw Lip 30, 2020 7:21 am
[MESSY HOLE #1] Winter Time!
Autor Wiadomość
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pon Lut 25, 2019 5:25 pm   

Krótki, dźwięczny chichot wydobył się z ust Lanararisa w reakcji na słowa czarodzieja.
- Oczywiście, że znam nietechnologiczne metody komunikacji. Na przykład na wykorzystaniu tajemniczej “mistycznej energii” obecnej w wielu światach. Specjalizuje się jednak bardziej w komunikacji opartej o przesyłanie wiadomości mentalnej, aniżeli zapisanej na pergaminie. Z pewnością jakoś uda nam się zgadać na jakiś wspólny wypad gdzieś tam na herbatę, czy też dobrą kawę. - Posłała Janowi delikatny uśmiech.

- Nie, nie we wszystkich światach istnieją krasnoludy. Nawet w światach w których istnieją, to niekoniecznie właśnie oni muszą dokonać odkrycia żelaza. - Poinformowała srebrnoskrzydła w czasie, gdy Aacvi majstrowała przy swojej mechanicznej ręce, a następnie oddała ją do testów dla dwójki przybyszów z osobliwego w jej mniemaniu świata. - Strzyłko? Jesteś pewna, że chcesz aby robili z Twoją ręką “cokolwiek”? Żebyś później tego nie żałowała. - Nie czekając, a może nawet nie oczekując odpowiedzi od rudzielca, którego znów pochłonęło coś na ekranie, Lilien zwróciła się do dwójki. - Ujmę to może tak - o ile ktoś nie posiada siły wykraczającej w kolosalny sposób poza granice możliwe do osiągnięcia przez przeciętnego człowieka, nie powinien być w stanie przebić się przez taki materiał. - To rzekłszy zaczęła obserwować mężczyznę w zbroi. Obawiała się, iż ten faktycznie postawi sobie na punkt honoru, aby spróbować uszkodzić rękę Aacvi, czy tam w celu ukazania swojej “męskości i potęgi”. Wiedziała bardzo dobrze jak bardzo jej przyjaciółka przeżywa każde uszkodzenie jej ukochanej mechanicznej ręki, dlatego też wolała mieć czuje oko na jej skarb.
- A czy… nie porazi kogoś podczas testów? Może coś się przypadkiem uruchomi? - Essembra obserwowała mechaniczną rękę z lekką obawą.
- Raczej nie powinno. - Odpowiedziała Lilien, choć tak po prawdzie w jej głosie można było wyczuć lekkie zawahanie.
- Dlaczego miałoby kogoś pokopać? To to nie jest uziemnio-- uziemione? Zabezpieczone? - Troll spojrzał zaskoczony na małą smoczycę i jej dwie opiekunki.
- Jak by to ująć… Trochę kopie podczas wyładowania. Nie powinno tak samo z siebie.
- Wdowaa? Ciebie też coś kopie? - Zapytał przez komunikator. - No jak coś tam robisz… Nie, nie o to chodzi. No jak walniesz kogoś albo coś… No, no! ...Nie? A to jak to ma być? ...A. No dobra. - Po chwili rozmowy z osobą po drugiej stronie, co dla kogoś nie mającego pojęcia o technologii pozwalającej na coś takiego wyglądało jak rozmowa ze samym sobą, zwrócił ponownie do seluneitki. - Wdowa mówi, że jej nic nie kopie i w standardowych przypadkach nic nie powinno.
- To taki, emm, taki projekt.

Lilien skupiła się ponownie na rozmowie dotyczącej planów, kątem oka już jedynie zerkając na mechaniczną rękę. Odwzajemniła spojrzenie niziołki, gdy ta zwróciła się bezpośrednio do niej. - Lilien. - Przypomniała niziołce, gdy domyśliła się, że próbuje sobie przypomnieć jej imię. Pokiwała twierdząco głową na dalsze słowa Maesii. - Powinnam być w stanie zająć się pomniejszymi obrażeniami. Nie mogę jednak zagwarantować, iż po pomocy przy bardziej poważnych obrażeniach będę jeszcze w stanie pomóc komuś innemu w niewielkim odstępie czasowym.
- Ja tam nie byłbym taki pewien, czy nie należy obawiać się człowieka z samym nożem, bądź pięściami. Adepci, czy jak to gdzie indziej mówią na nich, te, mniisiii, potrafią duże ała zrobić. - W trakcie mówienia metaczłowiek uniósł brwi, robiąc bardzo poważną minę i nieznacznie kiwając przy tym głową, próbując przez to dodać większej wagi swym słowom.
- Oh? Mówisz, że potrafisz posługiwać się tajemną sztuką”, czy jak woli to określać Jacky, magikować? - Zagaiła fixerka słysząc wtrącenie Eudy. - Bariery w istocie nie są łatwym zadaniem, więc jeśli nie czujesz się na siłach, zajmij się tym, w czym czujesz się pewniej. Co właściwie jeszcze potrafisz poza barierami i runicznymi ochronami? - W trakcie oczekiwania na odpowiedź, sięgnęła po tablet. Wpierw zaczęła po nim przesuwać i stukać palcem jednej dłoni, do którego dołączyły po chwili pozostałe. Po otrzymaniu odpowiedzi, nieomieszkała zadać również i kolejne pytanie. Szczerze zainteresowana tematem, nawet jeśli raz za razem stukała palcami po ekranie. - W jaki sposób tak właściwie korzysta się z magii w twoim świecie? Jakie warunki muszą zostać spełnione aby dana osoba mogła nauczyć się tego?
- To może zaniosę pana Jana, jeśli będzie miał pan problem z szybkim dotarciem na miejsce? - Wtrącił Jacky po wywodzie Kresty dotyczącego lokalizacji barier, wodząc wzrokiem pomiędzy dwójką w poszukiwaniu aprobaty, bądź zaprzeczenia. - Pod pachę, albo na barana wezmę.
- Mmm… W istocie mają bardzo dobre pozycje strzeleckie bardzo blisko swojej pozycji startowej. - Lanararis zerknęła krótko znad tabletu na mapę. - Jeśli faktycznie zdążą przejąć wystarczająco szybko kontrolę nad “Be Dwa”, będzie to naprawdę sporym problemem. Rozsądnym posunięcie z ich strony będzie osłanianie swoich strzelców, snajperów. Plusem dla nas będzie fakt, że jeśli będą chcieli być w posiadaniu dobrej broni, ucierpi na tym ich ochrona. - Nieznaczny grymas pojawił się na jej ustach. - Nieco martwi mnie fakt, że Aquarina trajkocze teraz z ruskami.
Widząc że Aacvi nie reaguje na Krestę, Lilien chrząknęła i we względnie subtelny sposób zawołała ją ciszej słowami: - ...Strzyłka, mówią do Ciebie... - Zaraz po tym nieco już głośniej. - Strzyłka? - Ku swemu niezadowoleniu, nie zdołała jednak zwrócić uwagi rudej, zanim musiała niestety zostać zawołana głośniej.
- Strzyłka, ale ona nie o to pytała. - Zauważył błyskotliwie Jacky, na co kapłanka westchnęła i sama zwróciła się do Kresty.
- Tak. Dwa wyjścia na halę sklepową są dokładnie tam, gdzie wskazałaś - pod nabiałem i na warzywa-owoce, pomiędzy tymi dwoma szafkami pod ścianą.
- A północny-zachód nad Be Dwa? - Wtrąciła fixerka ponownie przerywając na chwilę pisanie. - Jest tam wyjście ewakuacyjne, do którego również powinno być swobodne dojście.
- Tak… Tak. Powinno znajdować tam się wyjście z magazynu. - Odpowiedziała Lilien po chwili namysłu.
- To może tamtędy pobiegniemy? - Troll spojrzał po rozmawiających.
Po kolejnych paru kliknięciach Ognista Lilia uniosła wzrok na Strzyłkę, obdarzając ją oczekującym i dość wyzywającym spojrzeniem, któremu akompaniował lekki uśmieszek.

=====

Z minuty na minutę Avra odczuwała narastający niepokój wywołany towarzystwem Aquariny. Była zbyt głośna, zbyt energiczna, zbyt dziecinna. Nie podobała jej się ani ona, ani jej fryzura. Nie zebrała jednak w sobie chęci, ani tym bardziej odwagi by cokolwiek rzec na jej temat i przykuwać na siebie uwagę tej kobiety. Czuła się tutaj już wystarczająco obco i nie na miejscu. Na dodatek jeszcze widok Rodiona wbijającego sobie w krtań bliżej niezidentyfikowane narzędzie wywołała nieprzyjemne, uciskające uczucie w jej własnym gardle. Zauważalne lekkie drgawki przeszły po jej ciele, przez co smoczyca wykonała ruch przypominający otrzepywanie się z deszczu, tudzież odganianie od siebie jakichś szkodników. Ułożywszy przedramiona na stole, jedno na drugim, czyniąc z nich zasłonę, za którą schowała ponownie dolną część twarzą.

- Póki co nie jest wiadomym czy wspomniany przez ciebie ptakoczłek weźmie w tym udział. - Młody Petrov zwrócił się do Aquy. - Krzyk i jemu podobne dźwiękowe umiejętności mają ograniczony zasięg. W związku z tym lepiej wyeliminować jego użytkowników z bezpiecznej odległości.

- Chwila. Co? Mówiłam o rudej. Paryż jest w porządku. Zresztą... - Nina zwilżyła usta alkoholem. - Widziałaś w ogóle transmisje Qual’Doman z jakiejś tam wersji Paryża, w której wyjechali nagle z dupy z apokalipsą zombie i rząd zrzucił na centrum małą atomówkę? - Krótko ścięta zwracała się w bardzo swobodny i naturalny sposób do szajbuski. Była przyzwyczajona do przymykania oka na takie zachowania, tak długo jak dało się coś ugrać z takiej współpracy oraz oczywiście taka osoba nie była elfem, bądź co gorsza jakimś biesem. Z tymi ostatnimi to nawet nie wchodziła w dyskusję. Niemniej jej osobiste przemyślenia dotyczące wyraźnych problemów psychicznych Aquy nie były teraz istotne, nie na tyle mówić o tym głośno.
- Wszyscy obecni przy tym stoliku będą w tej samej drużynie noszącą nazwę chuligani. Tamta grupa organizuje się w “Ochroniarzy”. - Wskazała ruchem głowy towarzystwo zasiadające przy wielkim stole. - Ogólne zasady są proste. Mamy pozyskać parę konkretnych obiektów, które musimy odnieść do tych czerwonych obszarów, które widać na mapie na stole. W międzyczasie nie możemy dać się złapać ochronie. Za ujęcie nas i odprowadzenie dostają więcej punktów niż za wyeliminowanie nas z meczu. Podobnie jak my w przypadku zabezpieczenia odpowiedniego obiektu.
- Im mniejsza ilość ochroniarzy będzie w stanie “podjąć interwencję”, tym lepiej dla nas. - Dodał zaraz Alexei z lekkim uśmieszkiem.
- Jak na każdym meczu - im mniej przeciwników, tym łatwiej zdobywać punkty i wygrać. - Przytaknęła Nina. Przeczuwała, że zachowująca się dziecinnie kobieta może nie zapamiętać z tego dużo, niemniej jednak miała teraz pewność, że pozostali siedzący przy stoliku będą wiedzieć o co chodzi na meczu.

======

Uszy Mannika uniosły się ku górze, w chwili gdy dotarł do niech przenikliwy dźwięk gwizdnięcia wywołany przez fioletowowłosą. Blondwłosa osoba obejrzała się zaskoczona w stronę dźwięku, nie wiedząc czego ma się spodziewać. Obdarzyła dwie czerwonookie bliźniaczki podchodzące do przedstawiciela rasy asur, stojącego wciąż przy Pihni.
- No witajcie, siostrzyczki! - Odpowiedział z szerokim uśmiechem również pełnym ostro zakończonymi zębami. - Dla nas będzie trzy razy wasza dzisiejsza specjalność do picia. Sividd padła ofiarą stoiska wege, więc nie prędko tutaj przyjdzie, o ile w ogóle.
- Jeszcze później ma zahaczyć przecież o Pari po parę rzeczy. - Przypomniała elfka podchodząc bliżej.
- Ano racja. Coś tam miała załatwić. Ej, Kapusta! Co pijesz? Rith, co on pije?
- Szczerze? Nie jestem pewna. Wodę na pewno.
- Nie jesteś pomocna. Może nektar? Sok z jagód? - Obejrzał się na trawiastego wilka, który wykonał ruch łbem przypominający skinięcie. - No dajcie mu coś co piją feye, wróżki i im podobne i będzie git. A ty, Schiller, co chcesz?
- Przecież nie potrzebuje.
- Nie potrzebujesz, ale możesz. - Stwierdził Mannik, na co usłyszał krótkie: ”Nie chcę”. Wzruszył obojętnie ramionami zwracając się ponownie do dwóch demonic. - Młoda nic nie chce, więc trzy razy wasz dzisiejszy specjał i coś dla wróżko-wilka. Jest już gdzieś Strzyłka? Bo my do niej.
- Nie tylko do niej. - Wtrąciła zaraz “młoda Schiller” zapatrzona od dłuższej już chwili w Rodiona.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Pon Lut 25, 2019 11:32 pm   

Jan zafrasował się, gdy zwrócono uwagę, że faktycznie, te bariery trzeba postawić dość daleko. Co prawda posiadał metody obrony osobistej, ale nie lubił być bliżej frontu niż było to konieczne. Zwłaszcza w otoczeniu, które jest dla niego bądź co bądź obce. Na słowa Jackiego o poniesieniu go, zaśmiał się.
-Ohoho, to jakiś plan - ja będę na twym ramieniu, okryję nas woalem niewidzialności a ty mnie zaniesiesz szybciej od moich nóg na miejsce! To niezgorszy pomysł, nie powiem! Miejmy tylko nadzieję, że nie będę ci za dużym ciężarem, przyjacielu.
Zdawał się zupełnie nieprzejęty faktem, że Strzyłka odmontowała sobie ramię - w przeciwieństwie do Eudy, która złapała się za głowę widząc to. Przyglądała się całemu procederowi w niemym zdziwieniu, zwłaszcza gdy kończyna została przekazana jej zamaskowanemu towarzyszowi. Ten, niewiele mówiąc obrócił parokrotnie protezę w dłoniach, po czym bez najmniejszej zapowiedzi chwycił ją za nadgarstek i zamachnął się nią o podłogę przybytku. Rozległ się głośny trzask metalu o niezniszczalne drewno lokalu, po którym ponownie uniósł ją na poziom swoich oczu, które ujrzały tylko małą rysę powstałą na framudze ręki.
-Faktycznie, mocne. - stwierdził sucho, odkładając kończynę na stół. - Ale i ciężkie. Czujesz jej wagę, gdy nią poruszasz?
-Co, tak po prostu przełkniesz fakt, że człowiek ze spiżu jest prawdziwy i je z tobą przy jednym stole!?
-To nie spiż. I oczywiście, że jestem prawdziwy. - maska obróciła się ku Eudzie - Myślałby kto, że paktująca z daimionem będzie bardziej-
-Mieliśmy nie mówiiiiiiić! - syknęła kobieta, łapiąc chodzący pancerz za ramię. Zza maski rozległo się westchnięcie.
-Daj spokój, patrz na tego - trzymana ręka uniosła palec by wskazać Jackiego -Myślisz, że jakby to był problem, to by tu siedział?
Kobieta westchnęła i puściła mężczyznę, obracając się do reszty przy stoliku.
-No to...Powinnam chyba przedstawić się w końcu pełnym imieniem? Pod-Dobrym-Daimionem, miło mi.
-Ciekawe imię. - dorzuciła Claudette - Wszyscy u was mają imiona na pełne zdania, jak wasza dwójka?
-...Przecież to tylko jedno słowo.
Claudette w odpowiedzi tylko machnęła ręką. Nie miała ochoty próbować zrozumieć, jak w jednym słowie ten ich język zawiera trzy słowa w jej.

=============

Rodion przez moment chyba chciał coś powiedzieć ku Aquamarinie, ale jego uwagę zaraz odwróciła Limira. Uśmiechnął się ku niej ciepło.
-Nie, nie wydaje mi się bym- - przerwał, gdy zobaczył, że telefon zostawiony na stole zawibrował, odebrawszy wiadomość. Ujął urządzenie i po paru kliknięciach na jego wyświetlaczu widniała wiadomość od jakiejś Bierty, mówiąca "Tato, szkalują cię" z załączonym linkiem do strony, często określanej jako "Sferonetowa Maszyna Nienawiści". Po kliknięciu niebieskiego linku i zobaczeniu zawartości, Sakharow uniósł brwi i spojrzał w stronę drugiego stolika, widocznie rozbawiony. Wiadomość do Bierty - "Jak nie być anonimem?". Odpowiedź, opisująca prosty proces wpisania imienia i hasła. Ponowne otworzenie linku, wklepanie informacji - z zachowaniem przezorności, bowiem telefon został na czas wpisywania hasła odwrócony tyłem do pokojówki. Napisana odpowiedź...i kolejna.
W końcu Rodion obrócił się ku Limirze, z najszczerszym w świecie, dziecięcym wręcz entuzjazmem palącym się w jego oczach.
-Albo jednak! Potrzebować będę...Hm, orkiestra może być przesadą, jak zabranie zbirów do walki osobistej...Gitary. I jakiejś klauzury wyłączającej mnie z powszechnego tłumaczenia na pięć minut. Poezja nie tłumaczy się najlepiej, bądź co bądź. - zanim jeszcze uzyskał odpowiedź, zwrócił się ku reszcie stolika - Będziecie musieli mi wybaczyć na parę minut, ale zostałem wyzwany na pojedynek. Co prawda sporu to nie rozwiąże, nie znając Aacvi...ale przynajmniej będzie pokaz ciekawie.

W tak zwanym międzyczasie, Bęcki nie dawał za wygraną wobec Aquamariny. Najwidoczniej naprawdę zainteresował się tematem - przez ponad stulecie jego egzystencji, we wszystkich księgach i traktatach które czytał, nigdy tak poważnie nie została podjęta kwestia fryzury. Czyżby to mogło być niewybaczalne pominięcie, które prowadziło do wybrakowanego pojęcia etyki i dobra?
-Ale co definiuje infantylność? Czy walka jest najlepszym sposobem na rozwiązanie tego sporu?

Nóż przysunął się bliżej do dwójki żołnierzy, stukając swoją szklanką o ich.
-Dziwne to życie, co? Dobrodziej zdaje się do tego przyzwyczajon, podobnie jak i jego drużba, ale mnie aż mierzi, po prawdzie. U was takich cudów wianków nie mają? - upił zdrowy łyk rumu, otarł usta i odstawił szklanicę - Powiedzcie no, długo już tutaj bawicie? Czy to też pierwsze takie zdarzenie dla was?

========
Tuż za oddziałem pokojówek, do sali wkroczyła kolejna postać. Podobnie jak one, miała one cechy zwierzęce - w przeciwieństwie do nich, z ludzkich pozostała jedynie pionowa postawa ciała. Karmazynowy jaszczur rozejrzał się po restauracji, a gdy jego wzrok spoczął na stoliku przy którym siedzieli Eudaimonia i Doryalotos, udał się w jego stronę. Ubrany był w białą szatę, pozbawioną jakichkolwiek zdobień jeśli nie liczyć jego ogona owiniętego wokół talii, służącego za pas. Złośliwi mogliby stwierdzić, że bliżej jego odzieniu było do obrusa niż stroju.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Wto Lut 26, 2019 9:30 pm   

Strzyłka nie odpowiadała na żadne z pytań. Ponownie, całkiem zafrasowana cyfrowym światem po drugiej stronie ekranu, biegała palcami jednej ręki po klawiaturze. Gdyby tylko słyszała te wszystkie głupoty, na pewno nie omieszkałaby ich wytknąć, ale cóż - nie słyszała. Rzuciła krótkie spojrzenie ku Lanararisowi. Bardzo krótkie. Kiedy rozległo się trzaśnięcie, dopiero uniosła wzrok - ale gdy tylko upewniła się, że z ręką nic nie jest, zaraz wróciła wzrokiem do laptopa, zostawiając opancerzonego z tylko krótkim "no, mówiłam". w odpowiedzi. Ale następujące po tym pytanie chyba jednak usłyszała.
- A gdzie tam ciężkie... odetniesz sobie rękę, waży dokładnie tyle samo. Ważyłam osobiście. Cenię sobie równowagę. - stwierdziła. I był to chyba jej ostatni kontakt ze społeczeństwem, przynajmniej na jakiś czas.

Maesia odchrząknęła znów. Ugh, to był obrzydliwy dźwięk. Najlepiej, jakby nigdy więcej tego nie robiła. Tym bardziej przy stole. W każdym razie, zwróciła na siebie uwagę chyba celowo.
- Nie mówiłam o pozbywaniu się ran tylko ich zapobieganiu. - spojrzała na Lilien. - Wybacz, jeśli wybiegłam założeniami poza kompetencje. Nie znam się na domenach bóstw. - oznajmiła trochę sucho. Chyba sucho, przy tym głosie ciężko było określić intonację.

W międzyczasie, do stolika zdążyła już podejść szarowłosa pokojówka. Obchodziła stolik wkoło i od chwili złapania pierwszego pustego talerza, zaczęła wrzucać na niego kolejne naczynia, sztućce, wcale nie po kolei według rozmiarów - a wszystko jakimś cudem trafiało idealnie tam, gdzie chciała. Ba, wyglądało to na czynność tak prostą, że pewnie nawet dziecko byłoby w stanie ją wykonać. Chyba tylko osoby, które próbowały kiedyś w życiu żonglować mogły wątpić w ten widok. W trakcie swej trasy zbieractwa zatrzymała się nagle, nabrała powietrza, przymknęła oczy i... najwyraźniej... przeciągnęła się. A le nie tak po prostu, jak można by tego spodziewać się po normalnym człowieku - najpierw, z wciąż zamkniętymi oczami balansując sterta naczyń, wygięła się trochę w tył. A potem w bok - ku Jackiemu, koło którego akurat stała. Zupełnie bez żadnych oporów oparła głowę na jego barku, ocierając się o niego, schodząc dotykiem w dół własnego ciała - ku barkowi, prawej łopatce, boku klatki piersiowej, talii. Tu zatrzymała się trochę dłużej, unosząc na palcach w góre i w dół parę razy. Zupełnie, jakby traktowała go jak ścianę o którą chciała się podrapać mając zajęte ręce. Albo zupełnie jak kot, który cały czas ociera się o ciebie, plącząc pod nogami. Zaraz po tym dziwnym rytuale, jakby nigdy nic wyprostowała się ponownie i wróciła do sprzątania. Gdy zabrakło naczyń, wolną ręką sięgnęła po chustę - najwyraźniej każda z nich miała jakąś na wyposażeniu - i znalazłszy się już między trollem a ukrytym demonem, zaczęła przecierać nią stół, zbierając wszystkie okruszki czy co tam na nim mogło zostać.

Niemal jednocześnie, z zaplecza wyszła ponownie Nikola, niosąc coś na tacy. Nie śpiesząc się ani trochę obeszła centralny stolik, by zatrzymać się koło opancerzonego i zdjąć niesiony talerz, odsunąć nim leżącą na stole rękę a na jej miejsce postawić przed nim talerz. "Coś do jedzenia byleby nie gorące" to, jak się okazało, schabowy, ziemniaczki i mizeria. A do tego kompot z czereśni. Cyk, cyk, cyk, szklanka napełniona z dzbanka, a dzbanek postawiony obok. Danie było ciepłe, ale chyba nie gorące. "Smacznego", można było ledwie usłyszeć od blondynki, która już się odwracała żeby sobie pójść. Ale nie poszła, odwróciła się z powrotem, kiedy usłyszała szydzący okrzyk.
- C-hooo!? Ty!? Mnie!? - To Aacvi, z wysoko uniesionymi brwiami powstała z miejsca, wychylając się zaraz w bok żeby wyjrzeć zza Jacka w kierunku wrogiego stolika. - Tch! Co, hah, weźmiesz akordeon i zaczniesz grać gopnikowe przyśpiewki spod monopolowego!? Chcesz, haha, przedstawienia, kurwa, pierdolone bardzicho od siedmiu boleści!? - z uśmiechem niedowierzania zaśmiała się potem jeszcze bezgłośnie. Zaraz wróciła jeszcze na stojąco do komputera, doklepując coś jeszcze. Spojrzała krótko w stronę małej smoczycy, jakby coś sobie przypominając, ale zaraz potrząsnęła głową i machnęła ręką. Trochę za późno na uważanie na język. Mając na sobie wzrok chyba wszystkich na sali, szybkim krokiem obeszła stolik, oddaliła się dwa kroki, po czym zatrzymała i obróciła na jednej nodze. Spojrzała na Krestę, wskazując przez ramię na podest.
- Macie tam jakieś skrzypce, nie?
Oczywiście, Kresta wcale nie wyglądała na pozytywnie zdumioną tym, co się działo. Z bardzo krytycznym wyrazem twarzy zmierzyła korsjankę spojrzeniem, odzywając się dużo bardziej spokojnie od niej. Bardzo chłodno.
- Czy to ma jakikolwiek związek z tym spotkaniem?
- Et-- no-- Tak, ma.
- po chwili niezdecydowania odpowiedziała Paryżanka, nie czekając już na żadną odpowiedź i po prostu kierując się tam, gdzie dopiero co wskazywała. Zmusiło to Krestę do podniesienia głosu.
- Jeśli cokolwiek mi zniszczysz, ja ci zniszczę ręce. Obie.
- Ja nie z takich!
- ta jej odkrzyknęła, mimo, że przecież totalnie była z takich. Ledwie wskoczyła na podest, znów zawróciła. Jeszcze raz do stołu. Podniosła z niego swoją rękę. To znaczy chciała, ale perkusistka przytrzymała ją na blacie.
- Ja nie żartuję.
- Ani ja!
- Strzyłka wydostała szarpnięciem ramię z uchwytu, po części pewnie dlatego, że Kresta jej na to pozwoliła. Od razu wcisnęła sobie ją w bark, całym tym długim prętem naprzód. Po głośnym kliknięciu coś w ręce zaklekotało, gdy z cichutkim, podnoszącym ton piskiem mechanizmy budziły się do życia. Nawet nie czekała aż ręka powróci do sprawności, już była w drodze. Raz jeszcze na scenę. A raczej ku drzwiom na jej tyłach.
Maesia ukryła twarz w kryształowej dłoni. Wyraźnie zaczynała mieć już dosyć tych odpałów. Hilda, wręcz przeciwnie. Wyraźnie zaciekawiona, zaczęła kuśtykać na kulach z powrotem do stołu, nie odrywając wzroku od tej hałaśliwej. Nie wiedziała jeszcze o co chodzi, ale czuła, że musi natychmiast dobyć swojej gitary. Meido spojrzały po sobie konspiracyjnie. Ta o ciemniejszej skórze przerwała mycie podłogi i po odłożeniu mopa zaczęła sama marszem zmierzać za panienką le Veiré. Towarzysząca jej ta kocia o dwóch czerwonych, rudych kitach i tylko jednym oku natomiast podeszła do drzwi wejściowych, położyła po dłoni na każdym ze skrzydeł - coś w nich jakby trzasnęło. Sięgnęła potem gdzieś pod klamkę, krótko skinąwszy z wyszczerzem jaszczurowi, który dopiero co wszedł. Zdaje się, że... zamykały lokal. A przynajmniej te drzwi.

* * * * *

Limira z niecierpliwością oczekiwała odpowiedzi, ale w sumie jej nie otrzymała - ale to nic. Ta nagła wiadomość i znajomy layout były równie satysfakcjonujące. Co prawda, Rodion nie pozwolił jej czytać treści na bieżąco - odwrócenie telefonu to było zaklęcie proste, ale całkiem nie do złamania, bo nie wolno jej było się uprzykrzać gościom - ale to w niczym nie szkodziło. Sama odchyliła się w przeciwnym kierunku i ukradkiem wyciągnęła własny telefon, skrycie szukając informacji o tym, co jest grane. Kiedy rudzielec zwracał się do niej, ta już czekała z szerokim uśmiechem, patrząc w jego stronę. Całkiem ignorowała krzyczącą gdzieś za jej plecami.
- Mamy instrumenty, owszem. Wszystkie należą jednak do Lewiatanek, tylko je tu przechowują. Można zapytać Krestę, czy czegoś użyczy. Ją, lub jej koleżankę, Hildę. To ta kulawa. - ruda wskazała obie dłonią. - Jeśli... jeśli chodzi o translator, to obawiam się, że to leży poza moimi możliwościami. Ale to chyba nie powinno być problemem? Głos, dźwięk, wszystko brzmi przecież wciąż tak samo. Jedynie sens wypowiedzi staje się każdemu zrozumiały. Słów nikt nie zmienia. - wytłumaczyła krótko, nie przestając się uśmiechać.

Aquarina miała wyraźne problemy z podzieleniem uwagi między dwie osoby, które się do niej odzywały. Skakała wzrokiem między golemem a ruską kobietą. W końcu chyba zdecydowała się jednak z żelastwem, bo to coś chyba nie rozumiało co się do niego mówi, Ninę obdarzając jedynie krótkim, pogardliwym komentarzem.
- Pffft, te bajki? To jest dobre dla dzieci, głupie muminkowo. I czego ty nie rozumiesz, aaaa? - niemal weszła w twarz Bęckiemu. - Suka mnie obraża, to musi dostać wpierdol! Nieważne co mówi, ze mnie nikt się nie śmieje, NIKT!
Została tak przez chwilę, nachylona, z nadufaną twarzą przed jego żelaznym, zakutym łbem, dopóki nie rozległ się okrzyk z drugiego stolika - zwróciła tam spojrzenie, ale wcale się nie cofnęła. Potem odwróciła się w drugą stronę, kiedy Rodion ogłaszał jakiś pojedynek. I dopiero po tym wszystkim usiadła znów na swoim miejscu. - Co grane jest, u licha? - zapytała, ku... nikomu, chyba. - Ja też chcę pojedynek.

- Do tego nie da się przyzwyczaić. - Jurij odpowiedział Nożowi, w czasie gdy Sasza wyraźnie przytłoczona sytuacją pochyliła się nad miską gulaszu i jadła w milczeniu. - Szaleńców, owszem, widziałem już wielu, w najróżniejszym wieku. Ale łączyło ich wszystkich to nieszczęście, że byli po drugiej stronie barykady. - mężczyzna uniósł kubek, nie żadną szklankę, bo przecież szklanek nie dostali, i upił łyk. - Ale obawiam się, że... taka sytuacja jest dla nas całkiem nowa. Wojna w której nikt naprawdę nie umiera to jakiś żart. Nie ma najmniejszego sensu. Nie ma w niej nic do zyskania. Nie ma powodu, by ją toczyć. - skierował wzrok na swojego rozmówcę. - Z własnej woli nigdy nie próbowałbym brać w czymś takim udziału. To nic więcej, jak dobrowolne wyjawienie informacji o sobie. Na pewno są tu osoby, które na to czekają.
Chwilę po tych słowach, oboje wojskowych obejrzało się w kierunku krzyków. żadne nie skomentowało tego ani słowem, tak jak i oznajmienia Rodiona. Wrócili niemal od razu do poprzednich zajęć.

W międzyczasie, do stolika podeszła lisia pokojówka. Zmierzyła niechętnym wzrokiem Aquarinę. Potem Ninę, Alexeia. Na koniec naczynia leżące na blacie. I przeklęła w duchu swój los. Swój przydział.

* * * * *

- Witamy!
- Tajest, witamy!
- Zamówienie, się wie!
- I się robi!
- No i oczywiście, że już jest.
- Zara na wprost, nie można przegapić!

Obie daimonowe pokojówki, których oczom bliżej było do jaskrawej magenty niż czerwieni, rozeszły się po kroku na boki, z rozłożonymi rękoma tworząc "bramkę" prowadzącą prosto do centralnego stolika. Zapraszały wszystkich jeszcze gestami. I słowami też.
- Zapraszamy, zapraszamy!
- Zaraz zacznie się impreza!
- jedna dodała po drugiej widząc, jak ich koleżanka domyka drzwi za jaszczurem.
- Będzie jazda bez trzymanki!
- Łuhu, czas zdjąć hamulce!
- podskoczyły niemal równocześnie. Myk, myk, z uśmiechami nakłaniały do wchodzenia a nie stania w progu.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Sob Mar 02, 2019 1:31 pm   

Jacky zaśmiał się krótko słysząc stwierdzenie starego czarodzieja.
- A dzie tam, nie będzie pan dużym ciężarem. Wystarczy, że zrobi pan siebie niewidzialnego. Czary-mary nie działają na mnie praktycznie wcale. Ani te co mają mi zaszkodzić, ani te co mają mi pomóc.
Mała srebrna smoczyca o postaci dziewczynki wchodzącej dopiero w wiek nastoletni, przyglądała się z zainteresowaniem człowiekowi w spiżowej zbroi, gdy ten sięgał po mechaniczną rękę Aacvi. Uniosła się aż na krześle podpierając dłońmi o blat by móc lepiej widzieć moment zderzenia się protezy z niezniszczalnym xantesańsńskim drewnem. Uniosła się aż na krześle podpierając przy tym dłońmi o stół by móc lepiej widzieć moment uderzenia. Uśmiechnęła się zadowolona widząc bezowocną próbę naruszenia dzieła Strzyłki, spodziewała się takiego rezultatu. Natomiast Lilien już nie była tego taka pewna, rozluźniła się wyraźnie dostrzegłszy, że ręce nic się nie stało. Wiedziała bardzo dobrze, że rudzielec bardziej ubolewa nad uszkodzeniem mechanicznej kończyny, niż swej prawdziwej.
Krótka wymiana zdań Eudy z jej zamaskowanym towarzyszem wywołała na twarzy kapłanki niepokój.
- Zawarłaś pakt z--
- Heeeej! Przecież mówiłem już, że to mutacja, która nie ma nic wspólnego z demonami. - Jacky wciął się w zdanie Lilien patrzący z cieniem grymasu na Doryalotosa. - Zostałem strollowany przez przebudzenie magii.
Lanararis przysłoniła wierzchem dłoni usta powstrzymując się przed chichotem po usłyszeniu określenia użytego przez metaczłowieka, którego wzrok szybko padł na fixerkę, a następnie jej tablet, od którego nie odrywała wzroku. Prawa ręka trolla wylądowała na prawym ramieniu zapatrzonej w ekran ciemnowłosej i przyciągnęła ją nieznacznie w swoją stronę.
- Kwiatek, czy Ty teraz gównopostujesz? - Zapytał unosząc lewą brew i przymrużając jednocześnie prawe oko.
- Niee. - Odpowiedziała szybko przyciskając ekran do piersi.
- No przecież widziałem jak wysyłasz na dziewiątkę.
- Mooże, ale w przeciwieństwie do niektórych słucham. - Wyswobodziła się z uścisku, czy raczej Jacky jej na to pozwolił. Odłożyła urządzenie na kolana i spojrzała prosto w czarne oczy wytatuowanej kobiety, czekając chwilę aż jej uwaga nie będzie już skupiona na Claudette, ani na nikim innym. - Pod-Dobrym-Daimionem, tak? - Uśmiechnęła się odsłaniając odrobinę swe perliste zęby. Jej wzrok stał się znacznie, znacznie bardziej intensywny, wręcz przenikliwy. - Teraz to już zdecydowanie będę miała do ciebie parę pytań, moja droga. Jednak to dopiero po omówieniu istotniejszych rzeczy.

Nieprzyjemne chrząknięcie Maesi przywołało w jednej chwili niezadowolenie na oblicze fixerki. Natomiast blondwłosa kapłanka spojrzała na niziołkę z zaskoczeniem, które szybko zostało zastąpione zakłopotaniem.
- Przepraszam bardzo. Źle zrozumiałam. Do domen mej Pani należy ochrona, a co za tym idzie byłabym w stanie zapobiec powstaniu ran przynajmniej w pewnym stopniu. Niestety nie będę w stanie udzielić tej łaski więcej niż dwóm, maksymalnie trzem osobom na raz. Zakładając oczywiście, że zrezygnowałabym ze wspomnianych wcześniej magicznych tarcz.
W międzyczasie troll wziął głośniejszy, zaskoczony wdech i zastygł prawie w bezruchu, gdy szarowłosa pokojówka o kocich cechach zaczęła się o niego ocierać. Z jednej strony nie wiedział jak na to zareagować, a z drugiej strony obawiał się, że jeśli coś uczyni, dziewczyna mogłaby przypadkiem upuścić trzymaną stertę naczyń. Spojrzał kątem oka na Lanararisa, szukając u niej wytłumaczenia lub wsparcia, jednak ta tylko obserwowała ten rytuał z rozbawieniem i… zadowoleniem. Dopiero po powrocie kocicy do sprzątania, usłyszał tylko krótkie, ledwie słyszalne ”Mówiłam” ze strony fixerki.

Mina panny de Chanvier zrzedła, kiedy tylko usłyszała okrzyki ze strony swej farbowanej na rudo przyjaciółki. Essembra rozchyliła usta w zaskoczeniu, które następnie zostały ściągnięte w dzióbek z bezgłośnym “Uuu”, w momencie gdy Strzyłka spojrzała na nią i nawet nie próbowała w swój zabawny sposób zasłonić przekleństwa czymś lżej brzmiącym. Lanararis szybko domyśliła się co jest na rzeczy - uniosła tablet z kolan sprawdzając co pojawiło się w śledzonym przez nią temacie przez chwilę jej nieuwagi. Zaśmiała się krótko pod nosem, po czym sama coś wystukała na ekranie. Jacky zapuścił przysłowiowego żurawia w stronę siedzącej obok ciemnowłosej, na co ta przesunęła palcem po urządzeniu i odwróciła je w jego stronę.
- O, matuleńko! - Zawołał głośniej. - Oni tak na serio?
- Wygląda na to, że czeka nas mała przerwa. - Fixerka założyła nogę na nogę.
- O co chodzi z tym akordeonem i skrzypcami? - Spytała z zauważalnym niezadowoleniem półelfia potomkini smoków. Mężczyzna już zmierzał odpowiedzieć, jednak powstrzymało go nieznacznie uniesienie dłoni przez ukrytego demona.
- Odpowiedź znajduje się tuż przed tobą. Sama po nią sięgnij, jeśli tego właśnie pragniesz. - Stwierdziła ciemnowłosa nad wyraz łagodnym tonem głosu, noszącym figlarne zabarwienie. Odpowiedź wprawiła kapłankę w niemałą konsternację, która trwała dobrą chwilę. Nim jednak zdecydowała się co uczynić, jej przybrana córka zeskoczyła z krzesła i usiadła na miejsce Strzyłki w celu sprawdzenia cóż to znajduje się na ekranie pozostawionego przez nią laptopa, maksymalizując przeglądarkę, jeśli trzeba.

=====

Uwaga młodzieńca dość szybko przeskoczyła ze zidentyfikowanej przez niego inkwizycji, na ekran telefonu swego szwagra. Wychylając się lekko na bok, zdołał dostrzec wpisywane przez niego hasło. Odniósł wrażenie, że o wiele starszy od niego Rodion zaczyna robić się coraz bardziej przewidywalny, a przecież jeszcze parę lat brakuje mu do niemal antycznego, przynajmniej w jego mniemaniu, Zahariya. Ciekawe czy rudzielec na innych mediach społecznościowych ma takie same hasło, zamyślił się. Może podsunie pomysł sprawdzenia tego Mariyi, chociaż znając ją już dawno przetestowała to i wiele innych wariacji.
Jak na komendę, dwójka ciemnowłosych ruskich łypnęła w stronę rozjuszonej, wrzeszczącej korsjanki, a w następnej kolejności na uradowanego grajka.
- Jaka orkiestra? Jaki pojedynek? Co Ty znowu wymyślasz, Rodia? - Kobieta usiadła bokiem na krześle, pochylając się do przodu ku rudzielcowi i opierając łokciem o swoje kolano.
- Jak to pojedynek? Przecież tu chyba nie można ssię pojedynkować... prawda? - Arveianletha wystawiła głowę zza swojej zasłony z własnych rąk.
- Muzyczny. Mam nadzieję, że tylko muzyczny. - Odpowiedział Alex, który po krótkiej chwili namysłu zwrócił się do Limiry. - Gry słowne tracą na znaczeniu, gdy zostaną bez kontekstu przetłumaczone na inny, zrozumiały dla danej jednostki język. Przez to sens wypowiedzi, jej znaczenie, może stać się zupełnie inne. Zakładając oczywiście, że wspomniana jednostka nie zna języka, z którego zostało jej to przetłumaczone. Chyba się nie myle?
Nina westchnęła słysząc to i pomasowała się po skroni.
- Aliosza, mniejsza teraz o takie rzeczy. - Skupiła spojrzenie na Limirze, jeśli ta zdecydowała się odpowiedzieć coś Alexowi, poczekała cierpliwie aż skończy. W przypadku, gdy po krótkiej chwili czekania pokojówka nic nie powiedziała, odezwała się do niej. - Słuchaj, mogę Cię prosić żebyś miała oko na niego? - Subtelnym ruchem podbródka wskazała na Rodiona i odczekała moment by mieć pewność, że słucha co do niej mówi. W razie potrzeby “pomachała” dłonią przed nią, ale nie tuż przed twarzą i powtórzyła pytanie. Następnie zaś dodała jeszcze, o ton ciszej. - Nie wiem, czy tamtej szajbusce znowu coś odwali czy nie, ale lepiej żebyśmy z młodym tam nie szli i niepotrzebnie jej nie prowokowali.
Młody lokaj przyjrzał się nowoprzybyłej pokojówce o lisich cechach. Wyciągnął rękę za plecami Rodiona i puknął palcem czarnowłosą kobietę w ramię.
- Nina, Twoja koleżanka. - Rzekł “konspiracyjnym” tonem zerkając w stronę lisiej Niny. Na co znowu ruska Nina zareagowała suchym prychnięciem.

=====

Asura przeszedł przez bramę utworzoną przez dwie bliźniaczki. Wyciągnął się do góry, przechylił naciągnięty na lewo, na prawo, próbując wypatrzeć charakterystyczną fryzurę, którą stanowiły czerwone włosy upięte w dwa kuce.
- Faktycznie już tutaj jest. Dzięki, siostrzyczki! - Obejrzał się jeszcze przez ramię, po czym ruszył pędem w stronę wielkiego stołu. Przez nieproporcjonalnie większą od reszty ciała głowę, co było typowe dla jego rasy, podczas biegu wyglądał jakby miał się za chwilę przewrócić, co jednak nie miało miejsca. Mannik zatrzymał się gwałtownie widząc jak Aacvi zmierza ku scenie przytwierdzając w międzyczasie swą mechaniczna na miejsce.
- STRZYŁKA! A gdzie ciebie niesie, siostro?! - Zawołał głośno w jej stronę.

Rithrebridia zagwizdała widząc ilość osób siedzącą przy socjalnym stole.
- Wszyscy tam chętni wklepać ruskim? Nieźle, nieźle. Mogę mieć do Ciebie malutką sprawę? - Zatrzymała się przy bliźniaczce po swojej prawej i zaraz zaczęła szeptać, przysłaniając usta jedną dłonią. - Możesz dolać mi tam trochę procentów? Z góry dzięki. - Spojrzała w dół czując jak coś otarło się o jej nogę i dostrzegła tam niezadowolony wzrok błękitnych oczu wilka. - Nie patrz tak na mnie. Mamy dzisiaj wolne. Mogę.

- Nie przyszłam tutaj na imprezę. - Młoda Schiller zwróciła spojrzenie ku daimonowej bliźniaczce po lewej stronie. - Mam do przekazania wiadomość, ostrzeżenie, dla Sakharova i pragnę jednocześnie zadeklarować, iż nie poczynię przeciwko niemu żadnych inwazyjnych działań. - W trakcie mówienia niezwykle oficjalnym tonem, zaczęła powoli podchodzić bliżej pragnąc znaleźć się w odległości wyciągniętej ręki od upatrzonej sobie pokojówki.

W międzyczasie Atia starała się wyłapać jakiś fragment rozmowy dochodzący ze stolika przy którym siedziała trzecia grupa gości. Oczywiście na tyle, na ile było to możliwe przy panującym tutaj zgiełku. Zatrzymała się bliżej towarzyszącej jej własnej grupie blondynce. Przelotnie zerknęła za przechodzącym akurat obok karmazynowym jaszczurem, dość zdziwiona jego bardzo prostą… kreacją.
_________________
> Karta postaci.
Ostatnio zmieniony przez Rybka Sob Kwi 13, 2019 1:46 am, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Pon Mar 04, 2019 12:43 am   

Jan energicznie skinął głową na słowa Jackiego o jego odporności na magiję wszelaką.
-Dysruptor, co? Zapamiętam. No i w takim układzie - ładnie proszę, byś nie dotykał postawionych przeze mnie barier!
Na wybuch krzyków Strzyłki, wszyscy zareagowali spojrzeniem w jej stronę. Claudette nigdy owego wzroku nie odwróciła, śledząc wszystkie poczynania jednorękiej - bardziej z zainteresowania sytuacją niż innych pobudek. Ale nie odrywała wzroku, nawet gdy Strzyłka zniknęła z jego zasięgu - wampirzyca po prostu bez ruchu czekała, aż pani kapitan pojawi się znowu w tym samym punkcie w którym 'zniknęła'. Doryalotos szybko stracił zainteresowanie sytuacją i skinął zbliżającemu się do stolika jaszczurowi. Jan zwrócił się do rozwścieczonej kobiety:
-Aacvi, moja droga, spokojnie. Jeżeli dasz się tak ponie- No i wzięła i poszła.

Eudaimonia wróciła wzrokiem do Ognistej, gdy tylko kobieta z ognistym temperamentem zniknęła z jej wzroku.
-Cóż...Skoro kot wydostał się z worka, to możesz pytać. Ważne sprawy widocznie i tak poczekają.

Karmazynowy doszedł do stolika, nie przejmując się w najmniejszym stopniu pokojówkami i stanął obok dwójki z jego świata. Spojrzał się po wszystkich zebranych, skinął łbem i przemówił - jego głos był wyraźnie sykliwy i nieprzystosowany do jakiejkolwiek mowy, ale magia tego miejsca ułożyła co miał na myśli w ładne i składne zdania.
-Jestem. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie sprawniejsza od tej z mojego ostatniego życia.

========

-Prawda to, prawda to. Ale jak to mówił ten, no - Nóż szybko spojrzał w bok, szukając w swej nędznej edukacji historycznej imienia jakiegoś znanego generała - Napoleon Bonaparte, poznając wroga poznaje się siebie. Więc azaliż, może coś ciekawego wyniknie z całej tej sytuacji? To jedna jedyna taka walka w której zamierzam osobiście stanąć, więc może jest jakaś wartość w samym doświadczeniu? - odsunął od siebie szklankę, powoli czując wpływ rumu na jego myśli.
Bęcki w końcu zrozumiał, co Aquarina miała na myśli z tą fryzurą. Po prostu jej słowa były przesadzone z powodu tego całego "gniewu" o którym kiedyś słyszał. Poddał w duchu hipotezę łączącą duszę i posiadanie włosów na głowie...To jednak głupie.
-Przepraszam za urazę.


Na informację, że wszelkie składowane instrumenty należą do Lewiatanów, z ust Rodiona rozległo się ciche, lecz wciąż wyraźne "Tsk". Strzelił wzrokiem ku wyjściu, które było właśnie zamykane, co raczej stało naprzeciw posłaniu Aljoszy do domu...poza tym, zrobienie tego teraz zmieniłoby inferno napięcia i motywacji w byle iskrę, gdy on oczekiwałby na instrument. No nic, najwidoczniej trzeba będzie poprosić. Czemu by i nie? To doświadczenie może być równie ciekawe co i sam pojedynek.
-Daj spokój, przecież mnie nie zabiją. - rzucił tylko w stronę Niny, podnosząc się do pionu i idąc w stronę drugiego stolika. Ułożył w myślach plan działania. Może się uda, może i nie...ale wiedział przynajmniej, jak rozwiązać kwestię wokalu. Zaraz jednak zatrzymał się w pół kroku, widząc jak Strzyłka odchodzi z dużym tempem od stołu. Gdyby nie fakt, że w sumie szkoda byłoby niszczyć sobie reputację w tak dobrym lokalu, to byłby idealny moment by podbiec i spróbować zniszczyć tę jej cholerną rękę którą zostawiła na stole. A tak...No cóż. Wznowił krok, po chwili stając przy stole pełnym ludzi którzy będą próbowali go za parę dni zabić. Uśmiechnął się serdeczne.
-Witam ponownie. Czy mógłbym prosić o użyczenie instrumentu do pojedynku z naszą wspólną znajomą? Rozemocjonowałem się i zapomniałem, że przecież nie noszę ze sobą fortepianu pod pachą, a żal marnować czas na czekanie, gdybym kogoś posłał biegiem do domu by coś mi przyniósł.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Sob Mar 09, 2019 8:42 pm   

- Mm. - Maesia przytaknęła smoczej, kierując już wzrok na trolla. Kolejna osoba która może jakoś niszczyć magię? Podejrzane. Czemu nie powiedział o tym od razu? Znaczy... powiedział o tym teraz, kiedy rozmowa przybrała ten temat, ale ona wspomniała o tym wcześniej, i w ogóle to...

Nikola spojrzała na zamaskowanego, który odwrócił się od stołu gdy tylko zaserwowała mu jego zamówienie. Przez chwilę zastanawiała się nad cofnięciem i wylaniem całego kompotu z dzbanka na jego zakuty łeb, ale jedna szybka myśl o konsekwencjach całkowicie odwiodła ją od tego pomysłu. Poza tym, skoro musiałaby się zawracać, był to tylko dodatkowy trud. Mniejsza z tym gościem. Mniejsza z jaszczurem. Po prostu wróci sobie do kuchni. I wróciłaby pewnie bezstresowo, gdyby nie ta szara kocia, która nagle odwróciła się ku niej i bez ostrzeżenia wręczyła jej cały pozbierany stos naczyń. Ruska blondynka błyskawicznie otworzyła szerzej oczy, widząc jak cała porcelanowa budowla się chwieje, zatrzymała się, dając z siebie wszystko by utrzymać równowagę. Dokładne przeciwieństwo tej lekkości, z którą działała Culla. Nikola, przeklinając teraz te druga w duchu, krok po kroku kontynuowała drogę w swoim pierwotnym kierunku, zaś kocia wróciła do przecierania stołu. O ile ta nie wykonywała przeciw temu jakichś zdecydowanych przeciwdziałać, Kulka na pewno zapuszczała ukradkiem żurawia na ekran fixerki - bardzo skrycie. W zasadzie, wyglądała na całkiem niezainteresowaną sprzętem, zajęta jedynie swoim zadaniem. Została krótko, dwukrotnie klepnięta po ramieniu przez ciemnoskórą pokojówkę, która przechodząc tędy szła dalej tam, gdzie zaraz miała dziać się cała akcja - ku scenie.

Kiedy Hilda wreszcie doczłapała do stołu i Kresta odwróciła się ku niej, mogła ujrzeć również Rodiona. Słychać było, jak ciężko wzdycha jeszcze zanim usłyszała jego prośbę. Zerknęła ku scenie, gdzie Aacvi zdążyła już otworzyć drzwi zaplecza i zaglądać przez próg do środka w poszukiwaniach. Wróciła wzrokiem do Rodiona. Choć jej twarz w ogóle się nie zmieniła przez cały ten czas i na fotografii zapewne mogłaby zostać opisana jako "neutralna mina", nie dało się nie czuć jej wyraźnej niechęci do tego, co się teraz wokół niej dzieje. Samo to puste, surowe spojrzenie wystarczało.
- No, daj mu, Krysia. Wreszcie coś się dzieje!
- Czemu ty mu nie dasz?
- Kresta odpowiedziała Hildzie najbardziej spokojnym, cichym i niskim głosem jakim tylko się w ogóle odzywała od chwili swojego wejścia. Tak, to zdecydowanie była niechęć.
- Hah! Nie ma mowy. - po podniesieniu i zarzuceniu paska gitary na plecy, kulawa znowu złapała obie kule. - Adaś nigdy nie opuszcza mojego boku, to nie jakaś stara kobieta z Kirthu.
Nie dość, że tego rodzaju przytyki już dawno nie jej specjalnie nie ruszały, teraz w ogóle nie była w nastroju na Hildowe śmieszkowanie. W ogóle nie odwróciła od Rodiona wzroku. Cyknęła cicho językiem tuż przed zrobieniem wdechu, po którym dopiero przestała zwlekać z odpowiedzią.
- Mogę "użyczyć" cokolwiek tam sobie upatrzysz tak długo, jak będziesz czuć się komfortowo z korzystaniem z własności osób, których krew macie na rękach.
- Tylko weź mi tam słonko krzesło podsuń. - dodała gitarzystka. Chyba do Rodiona. Ciężko powiedzieć, bo już ich minęła i kuśtykała ku scenie.

* * * * *

- Być może. - Stwierdził Jurij, dopijając, co miał w kuflu, nie próbując nawet rozważać wiedzy o wielkich generałach. Sasza zawtórowała, uważając zapewne, że jednak nie da się tego co widzi i słyszy odbierać na trzeźwo. Mężczyzna odczekał jeszcze moment, zanim sięgnął znów po butelkę by napełnić naczynia tym, którzy byli chętni. - Nie mogę powiedzieć, bym się palił po raz kolejny do walki z tym, co nienaturalne, ale... prawda, może w tym być jakiś zysk. - rozejrzał się wokół. - Nadal nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Potrzebujemy jakiegoś... punktu zaczepu. - dziewczyna wtrąciła się do rozmowy. - Tutaj wszystko jest inne. Wszystko działa inaczej. Potrzebujemy jakichś wskazówek, jakichś... opiekunów. Chociaż na czas póki nie zorientujemy się, jak można tu zarabiać na siebie.
Mężczyzna westchnął, po odstawieniu kufla i odchylił się w tył, opierając ciężko na oparciu. Zdaje się, że nie potrafił im zaprzeczyć, ale słowa mu się nie podobały. Tym bardziej, kiedy wypowiadała je osoba dwukrotnie młodsza. Albo i więcej.

Limira wzruszyła ramionami z krótkim uśmiechem ku Alexeiowi, najwyraźniej nie mając nawet zamiaru odpowiadać. Szkoda jej było sztrzępić języka na kogoś, kto pewnie i tak będzie dalej odstawał przy swoim - tym bardziej, kiedy wokół zaczyna się dziać coś bardziej interesującego. Wstała niemal równocześnie z Rodionem, odsuwając się by zrobić mu miejsce, jedną rękę mając już w kieszeni fartucha. Gdy rudy kawałek się już oddalił, Pieguska doskoczyła szybko do liska i wyciągnęła z kieszeni telefon, którego ekran natychmiast zaprezentowała z bliska futrzastej, która akurat strzygła uszami zasłyszawszy od ruskich swoje imię. Po przeczytaniu wiadomości z ekranu zmarszczyła jeszcze bardziej brwi i spojrzała na srebrnooka, która tylko kiwnęła głową i skocznie odbiła wgłąb sali, tam, gdzie ma się dziać przedstawienie. Nina spojrzała nieco jakby oburzona na Ninę.

Aquarina nie uraczyła swoim głosem przeprosin Bęckiego. Mimo, że była tuż obok niego, znajdował się już poza jej zasięgiem percepcji. Coś się święci, krzyki, kłótnia. Nie może jej tam zabraknąć. Również wstała z pięknym piruetem, kręcąc kitami wokół siebie, po czym tanecznie oddaliła się tam, gdzie trochę już osób zmierzało.

* * * * *

Grit i Grot kontynuowały zapraszanie grupy do środka z szerokimi uśmiechami. Gdy zbliżyła się Rith, która poprosiła o specjalny dodatek do napitku, widać było, jak jedna puściła do drugiej oko - ale to, i krótkie "heh-heh" to była jedyna odpowiedź. Zdaje się, ze wypowiedź najmłodziej wyglądającej osoby puściły całkiem mimochodem.

Ruda kociara bez oka po zamknięciu drzwi pycnęła delikatnie Atię w ramię. Jeśli meduza zwróciła na nią uwagę, skinęła głową w jej kierunku.
- Czapa, czapę też możesz. - powiedziała do niej dość wysokim głosem, lekko jakby zachrypniętym. Zaraz po tym wróciła do mopowania, gdy wężowa panna zaczęła swoje podglądanie i podsłuchiwanie.

* * * * *

- Było wejść od razu za mną!
- Nie, było się nie pchać na pałę do przodu.

Z tego, co zasłyszała Atia, przy czasowym stoliku była mała kłótnia. Kobieta z włosami pofarbowanymi na jaskrawą purpurę zdawała się coś wytykać temu całemu "Ein"owi. Starsza z białowłosych całkiem ignorowała wszystko wokół, zajmując się swoim jedzeniem. Brunet podobnie, ale zdawał się od czasu do czasu coś pokazywać na niewielkim urządzeniu nieruchomemu mężczyźnie w hełmie. Odzywał się krótkimi "o tu, patrz" i tym podobnymi, okazyjnie klepiąc go w ramię albo pokazując na ekran, by zwrócić jego uwagę. Ten ani drgnął podczas całego tego czasu.
- Mówiłam, że to kurwa mam. Phaha, poza tym, wciąż uratowałam wam dupy! Na to nic nie masz? - kobita co jakiś czas wpychała sobie obiad do ust i mówiła w ten właśnie sposób - wciąż znakomicie zrozumiale dzięki uniwersalnemu tłumaczowi. Dało się u niej wyczuć dość wyraźny, rosyjski akcent.
- Fakt. Ale mówimy teraz o innych sytuacjach. Dobra, powiedz mi raczej - czy widziałaś chociaż jak wyglądał?
- Chudy, miał czymś zakutą połowę twarzy. Praw... nie, lewą. Wiesz, jak taki terminator po zdarciu skóry, tylko, że bez dziury na oko.
- Miał obie ręce?
- No, ta. Mówiłam, niósł przecie obie walizki.
- Mhm. Poważnie, gdybyś go nie spłoszyła...

Najmniejsza z tamtejszych postaci jako jedyna zwracała uwagę na to, co się wokół dzieje. Przynajmniej częściowo. Po sięgnięciu do jedzenia i nałożeniu go do ust, zaraz przykrywała je maską, której czarna rurka sięgała gdzieś do jej ubrania. Prała kilka wyraźnych wdechów, podczas których zdaje się przeżuwała jedzenie, odwracając się od stołu i wzrokiem obiegając salę. Przyglądała się zdaje się wielu rzeczom na raz - nie bardzo tak naprawdę dało się to stwierdzić z odległości. Po jakimś czasie widać, że brała głębszy wdech, odkładała na moment maskę, powoli odwracała się i częstowała z talerza... i cały cykl się powtarzał.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Czw Mar 21, 2019 7:31 am   

- Dysruptor? Nie no. Jak się czegoś magicznego dotknę, to nagle nie przestanie działać. Tylko jak coś bezpośrednio na mnie magicznego próbują zrobić to nie działa. Prawda, Kwiatek? - Jacky zwrócił się ku kobiecie szukając u niej potwierdzenia.
- Mhmm. Jego zdolności działają na zasadzie zwiększonej odporności na magię mistyczną, nie zaś na jej neutralizacji, zakłóceniu, czy całkowitym zatrzymaniu jej działania.
Na stwierdzenie Eudaimoni zmiennokształtna demonica skupiła na niej spojrzenie z niekrytym zadowoleniem.
- Mmm. Zatem dostaje od Ciebie przyzwolenie na zadanie pytań? Dobrze. Mam zatem trochę czasu zanim rozpocznie się przedstawienie. - Położyła splecione dłonie na stole. - Zainteresowało mnie stwierdzenie Włócznią-Odebranego o Twym domniemanym paktowaniu z daimonami. Twój patron jest jednym z nich, mam rację? To tłumaczyłoby sporo. - Odczekała chwilę na usłyszenie odpowiedzi, choć miała przeczucie o trafności swojego stwierdzenia. Niemniej, nawet jeśli odpowiedź była przecząca, jej kolejne pytania nie uległy zmianie.- Powiedz mi zatem, moja droga, w jaki sposób poznaliście się? Jak wyglądają wasze relacje? Często rozmawiacie ze sobą?
Culla mogła dostrzec na ekranie tabletu dwa okienka. Pierwsze z nich przedstawiało znajomy layout popularnego w pewnych kręgach sferonetu forum obrazkowego. Otwarty temat zawierał w sobie widoczne odpowiedzi trzech różnych osób z tripami i sporu anonów. Była w nim mowa między innymi o wyzwaniu na pojedynek muzyczny. Drugie okienko przedstawiało komunikator, z którego można było odczytać fragment rozmowy Ognistej Lilii ze Zwidem. Szybko można było z niej wywnioskować, że Lilia i niejaka Wdowa mają na zlecenie Zwida obserwować osoby określone jako “Biała żmija” i “jej przydupas”. Właścicielka tabletu albo nie była świadoma faktu, iż sprzątająca pokojówka podgląda, albo nie zwracała na to uwagi. Tak czy inaczej, po chwili bezczynności ekran w końcu wygasił się.

Po zniknięciu Strzyłki z pola widzenia, mała Essembra już bez większych oporów zadomowiła się w laptopie rudzielca przeglądając sferonety i wklepując na klawiaturze jakieś hasła. Cokolwiek oglądała, wywołało na jej twarzy wyraz zaskoczenia, szybko zastąpiony niezadowoleniem. Pojawienie się gościa o karmazynowych łuskach skutecznie zwróciło jej uwagę. Wychyliła się zza urządzenia przyglądając jaszczurowi. Chwilę zajęło jej nim zdołała niemal wyrzucić z siebie mały potok słów na jednym tchu.
- Posługujesz się językiem smoków? Jak brzmi Twoje imię? Moje to Essembramaerytha.

Pojawienie się Rodiona przy stoliku nie wprawiło kapłanki w najlepszy nastrój. Obdarzyła grajka pełnym niechęci spojrzeniem, decydując się zachować ciszę i nie komentować jego prośby. Nawet jeśli jego uśmiech mógł być szczery, nie potrafiła patrzeć na tego mężczyznę nawet w odrobinę lepszym świetle. Jacky również zmierzył go spojrzeniem. Osobiście nie miał nic do niego, jednak wiedział doskonale jak wielka niechęcią darzy jego grupę Ognista Lilia, toteż nie zamierzał traktować ich w żaden inny sposób niż jako przeciwników i obiekty bardzo dobrze płatnego zlecenia. Wiedział bardzo dobrze, że otrzyma sowitą premię, jeśli dobrze się spisze na nadchodzącej rozgrywce. Sama fixerka zaś częściowo oderwała uwagę od rozmowy z Eudaimonią. Jej oczy otworzyły się odrobinę szerzej, źrenice zwęziły, a brwi zmarszczyły.
- Masz tupet żeby prosić jeszcze o jakieś przysługi, Sakharov. - Obdarzyła mężczyznę niechętnym spojrzeniem, by następnie wrócić nim ku czarnookiej.

=====

Kentarska agentka jednym uchem słuchała rozmowy prowadzonej pomiędzy poharatany zbirem, a dwójką wojskowych. Potrafiła sympatyzować z ich obecną sytuacją, nie dalej niż kilka lat temu znajdowała się w podobnej. Kiedyś życie było prostsze, problemy bardziej przyziemne, nawet jeśli obejmowały one wykradnięcie bękarta od przepełnionego ambicjami maga krwi paktującego z demonem. Przy ponownym przemyśleniu, bardzo prawdopodobnie miała więcej doświadczenia z nadnaturalnymi zdarzeniami i istotami od tej trójki.
- Początki dla bardzo wielu osób są trudne. Szczególnie jeśli nie ma się nikogo kto faktycznie wprowadzi Cię we wszystkie te dziwy, które możesz tu i ówdzie napotkać i nie da jakiegoś punktu zaczepu. Jeśli macie jakieś pytania to nie krępujcie się. Przyjdzie nam i tak czekać na Rodiona.
Widząc w międzyczasie spojrzenie swej nieludzkiej imienniczki, Nina uniosła lekko brwi górze, posyłając w stronę liska pytający wyraz twarzy.
- Co? Jak chcesz coś powiedzieć to mów, a nie gapisz się na mnie z taką miną. Nikt Cię tu nie zlinczuje.

Młoda smoczyca obejrzała się za Rodionem oraz dwójką kobiet, które udały się za nim. Po namyśle podniosła się z miejsca i bez słowa dołączyła do tego małego pochodu. Nie miała większej ochoty pozostawać w towarzystwie pozostałych ruskich zakładając z góry, że nie znajdzie z nimi wspólnego języka, jak i żadne większe plany nie zostaną poczynione podczas nieobecności rudego ludzkiego samca. Nawet jeśli ostatecznie mogła wznowić temat z Bęckim, irytowały ją powoli te spojrzenia rzucane w jej stronę co i rusz przez pozostałych. Dotarłszy nieopodal stolika przy którym zasiadała przeciwna drużyna, przyjrzała się Karmazynowemu podchodząc ku niemu nieco bliżej z zachowaniem pewnej dozy ostrożności.

=====

Młoda panna Schiller z jednej strony była trochę zaskoczona brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi czy nawet reakcji na jej oficjalną deklarację, z drugiej zaś była nawet zadowolona, iż nie będzie musiała niczego więcej tłumaczyć, ani też dopowiadać. Powiodła spojrzeniem za Rodionem oraz trójce istot, które udały się w ślad za nim do największego ze stolików. Ostatnia z nich, Arveianletha, wzbudziła zainteresowanie anielicy z uwagi na jej smocze skrzydła i ogon, podobnie jak odziany w szaty jaszczur o humanoidalnej posturze. Na myśl nasunęli jej się niemal odrazu przedstawiciele rasy dziedziców krwi smoków z Nefer’Huah, których darzyła znacznie większym szacunkiem, aniżeli ludzi. Bez dalszej zwłoki ruszyła w głąb sali zatrzymując się dwa kroki za Rodionem. Cierpliwie czekając aż skończy on swą rozmowę.

Atia obejrzała się na jednooką pokojówkę o kocich cechach czując pacnięcie w ramię.
- Czapka. Tak, zdejmę ją, gdy tylko upewnię się, że nikt nie spośród osób nie będących wspólnikami Sakharowów nie cierpi na ofidiofobię, bądź jakąś teratofobię. Wolałabym uniknąć niedogodności związanych z czyimś nagłym atakiem paniki na widok moich wężowłosów. - Stwierdziła z subtelnym uśmiechem na ustach gładząc przy tym węże pod nakryciem głowy, które zdały się bezgłośnie poruszyć.
Zaspokoiwszy swoją ciekawość związaną z podsłuchaniem kawałka rozmowy niepokojącej w jej mniemaniu trzeciej grupy, rzymianka ruszyła wraz z czekającymi na nią Rith oraz Ande ku przyszłym Ochroniarzom, przy których stała już blondwłosa Maureen.

W tak zwanym międzyczasie Mannik oczekiwał pod scena na pojawienie się Strzyłki, która zniknęła na zapleczu. Nie zamierzał witać się z resztą grupy przy socjalnym stole, póki nie dowie się cóż ciekawego planuje jego nowa kumpela po fachu, którą zdążył już polubić.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Wto Mar 26, 2019 11:18 pm   

Rodion na podszyte niechęcią słowa zgody, przechylił głowę na bok, nie przerywając uśmiechu. Słowa Lilii o tupecie chyba zupełnie zignorował.
-Dziękuję bardzo. O moje sumienie nie musicie się martwić. - na moment, coś w jego wypowiedzi się zmieniło. Mimika i mowa ciała pozostały te same, ale jego głos przybrał znacznie niższy ton, który ludzie z jego najbliższego otoczenia mogli często usłyszeć, gdy był naprawdę znużony jakimś tematem. -Przecież gdybym faktycznie miał czyjąś krew na dłoniach, to prawem podboju zdobyłbym wszystko co ich i nie bawił się w uprzejmości, prawda?
Wyprostował się, obrócił na pięcie i nucąc pod nosem powędrował w tą samą stronę co Strzyłka. Co parę nut ton jego śpiewu się zmieniał, idąc to wyżej, to niżej, jakby próbował się dostroić do konkretnej wysokości, zerkając po kordonie kobiet który zaczął za nim iść.

Claudette kontynuowała jedynie wypatrywanie Strzyłki.

W tym czasie, kapłan spojrzał na Essembrę wystającą zza laptopa.
-Nie. Uczę się go. Mowa wielkich Smoków jest odległym echem wspaniałości dla naszego ludu. Słowa których używam w komunikacji jest dla tego języka czystej prawdy niczym cień ma się do słońca...Ale me imię brzmi Karmazynowe-Więzienie-Białego-Płomienia. Może też być L'hst, skrótem. - odsunął sobie krzesło i przysiadł się obok małej smoczej dziewczynki - Ty zaś? Masz cechy zarówno dzieci bóstw jak i nas, dzieci smoków.
Jan słysząc to, bardzo nieskrycie pochylił się w stronę smoczej rozmowy. Może łatwiej ukryłby zainteresowanie, gdyby nie jego gigantyczny kapelusz który teraz niemal zahaczał rondem o blat stołu.

Doryalotos obrócił się ku stołowi i dostrzegł leżący przed nim posiłek. Sięgnął dłonią ku twarzy i pochylił się nad stołem, odchylając maskę na tyle by móc jeść, co też zaczął robić, siedząc przygarbiony. By zobaczyć co to krył pod twarzą ze spiżu, zapewne trzeba byłoby położyć się głową na jego talerzu. Eudaimonia w tym czasie zabębniła palcami o stół, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Nie wiem czy można mówić o "poznaniu się"...Ogółem stwierdzenie o "pakcie" sugerowałoby jakiś kontrakt spisany na papierze. Po prostu jego głos kierował moje poczynania od kiedy tylko skończyłam dziesięć lat. Gdy tylko stoję przed dylematem, lub zastanawiam się nad naturą świata..mogę liczyć na jego radę. - wypuściła powietrze nosem - I do niedawna, kogoś kto może bezpośrednio rozmawiać z głosem samych run szanowano.

============

-To ja ci mam pytanie. - stwierdził Nóż po słowach Niny, odstawiając szklankę - Jakże to się dzieje, że w tym chaosie w ogóle stworzyliście jakąkolwiek organizacyję? Maszyny, jaszczury, lochy i chodzące trupy, wszystko trzyma się innych zasad albo i gorzej, żadnych zasad! Jak tu cokolwiek budować, gdy fundamentu brak?

Bęcki również uniósł głowę, zaciekawiony możliwością zadawania pytań. Lubił w końcu zadawać pytania.
-I ja będę mieć pytanie, jeśli można. Ale wpierw dam głos młodszym i mniej doświadczonym.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Pią Kwi 05, 2019 6:42 am   

Kresta nie uraczyła Rodiona żadną odpowiedzią. Milczący, surowy wzrok odprowadzał go przez całą jego ścieżkę ku scenie i zapleczu. Znalazła nowy powód, by go nie lubić. Nie zamierzała w ogóle z nim dyskutować - człowiek o jego zachowaniu był kimś, kto znajdował się daleko poza jej preferencjami partnerów do dyskusji. Jej odpowiedź była w szarej strefie, ale on bez wahania uznał ją za pozwolenie - niech więc tym razem tak będzie. Zanotowała jednak sobie w umyśle, by następnym razem bardziej jasno dawać mu do zrozumienia brak tolerancji wobec jego próśb. Jeśli w ogóle dojdzie do następnego razu.

- He- heeej, a krzesło? - po obejrzeniu się przez ramię, Hilda całkiem obróciła się na kulach, spoglądając na podążającym dużo szybciej za nią Rodionem. Czyli jednak mówiła do niego. Teraz chyba jednak całkiem już zrezygnowała z kierowania tej sprawy do niego, bo zawołała do pokojówki przy stole.
- Kulka!
Ucho siwej wyraźnie poruszyło się na dźwięk swojego przezwiska. Sama jednak przez moment jeszcze kontynuowała swoją pracę. Złożyła w końcu chustę na jeszcze dwa razy i prostując się schowała ją w kieszeń fartucha obracając głowę by znaleźć wzrokiem wołającą. I tak już zobaczyła tyle ile spodziewała się zobaczyć.
- Kulka, podsuńże mi tu krzesło, ej?
Na krótkie polecenie ta równie krótko skinęła głową. Od razu po tym odwróciła się ku dwójce między którymi ciągle stała i wykonała lekki ukłonik. Zaraz po tym skierowała się do krzesła, które jednooka gitarzystka dotychczas okupowała i chwyciła za oparcie, by rzeczywiście dostarczyć je w żądane miejsce, kiedy żądająca już kuśtykała dalej. Ba, nawet niepytana pomogła jej wejść po schodach na scenę.

Maesia zdawała się kompletnie nie zwracać uwagi na mini konflikt z Rodionem. Sprawa dyskusji magicznej ani nawet pojawienie się czerwonego jaszczura zdaje się wcale nie pochwyciły jej uwagi. Zdawała się być zirytowana tym przedłużaniem; nie po to tu przyszła. Jej bezruch i niezadowolone wpatrywanie się w wirtualną mapę zostało zaraz zastąpione przez nagłe poszukiwania czegoś w kieszeni - co zajęło tylko chwilę. Prawa ręka wydobyła niewielkie, plastikowe urządzenie od którego zaczęła odwijać długie kable... słuchawki. Po spędzeniu chwili na ich rozplątywaniu i wetknięciu do uszu, wielka niziołka zsunęła się nieco w dół oparcia krzesła i skupiła całkiem na odtwarzaczu, co jakiś czas coś w nim przełączając.

Strzyłka. Strzyłka wparowała z zaplecza na scenę wśród dźwięku skrzypiec, zaczynając żwawą melodię bez żadnej rozgrzewki. Albo miała pełne zaufanie do poziomu nastrojenia skrzypiec, albo w ogóle o tym nie pomyślała, bo nie było też wcześniej słychać dźwięków absolutnie żadnej próby instrumentu. Skocznym krokiem ominęła zbliżającego się przez scenę Rodiona posyłając mu krótkie, nieprzychylne spojrzenie, kontrastujące mocno z pogodnym utworem, którego wcale nie przerywała wygrywać. Z dwoma piruetami dotarła w końcu tanecznie na przód sceny, gdzie stanęła w nieco szerszym rozkroku, kontynuując grę, najwyraźniej wcale nie speszona grupką osób która się tam zebrała.

"Szybko, szybko!" ponaglała Cullę Hilda, choć tak naprawdę to tylko jej tempo spowalniało je obie. Szczególnie na krótkich schodach. Ledwie dostała pod siebie krzesło i zasiadła na nim na brzegu sceny, już trzymała w rękach gotową do gry gitarę. Potrzebowała jedynie chwili na pełne wyłapanie słyszanego rytmu, przez okres słuchania wystukując go pacnięciami o pudło rezonansowe, zanim nie zdecydowała się unieść ręki by zacząć szarpać palcami do akompaniamentu muzyki. Była niesamowicie ucieszona całą tą sytuacją - spodziewała się tylko nudnego spotkania podczas którego podokucza trochę Kreście i sobie pójdzie, a tu proszę - ludzie dosłownie chcą się bić. Na muzykę. Chyba nie mogła lepiej trafić. I nie mogła odpuścić sobie swojej roli. Skinęła już w trakcie gry głową Kulce, która podobnie jak wcześniej skłoniła się lekko by od razu odwrócić się i wracać znów do stolika.

Kresta uniosła zdziwiona brwi, spoglądając ku scenie. Wkrótce po tym skierowała wzrok w stronę osób przy jej stole, biegając od jednej postaci do drugiej, by w końcu zatrzymać się na Lilien, którą najwyraźniej uznawała za najbardziej powiązaną ze Strzyłką personę - i chyba słusznie.
- ...Nie spodziewałam się, że potrafi zagrać cokolwiek co nie będzie torturą dla uszu. Pomalujcie mnie w barwy zaskoczenia. - wypowiedź nie brzmiała ani na pytanie ani na stwierdzenie, ale w połączeniu z mową ciała - głownie mimiką i wzrokiem spoczywającym cały czas na półsmoczej - wyglądało na to, że spodziewała się jakiejś odpowiedzi, może wyjaśnienia.

- Oho! Tańczymy? - z radością zapytała Aquarina. Po krótkim rozejrzeniu się szeroki uśmiech znikł jej z twarzy, zastąpiony przez coś, co mogło być zdziwieniem. - Ale... nie ma z kim. Same brzydkie baby. EEEEIN! - krzyknęła niezadowolona, nawet nie patrząc w stronę blondyna siedzącego o wiele dalej. Oczywiście, nie dostała odpowiedzi. Stanęła więc póki co jedynie pod sceną, kołysząc się niemal jak dziecko na boki do melodii, przepychając się od razu przed każdego kto ośmieliłby się stanąć przed nią. Limira oczywiście tego nie zrobiła, stając bardziej na boku, razem z tą ciemną kocią, coś do niej szepcząc.

* * * * *

Rodion, kiedy tylko dotarł do zaplecza, mógł zobaczyć pomieszczenie które w sumie było większe niż można by się tego spodziewać po jakimś składziku. Instrumentów też było tu wiele więcej niż normalnie człowiek spodziewałby się po kilkuosobowym zespole. Do tego było kilka pełnowymiarowych szaf, dwie sofy na środku, trzy drewniane toaletki z lustrami i własnym oświetleniem, manekin na którym wisiała jakaś sukienka.Na ścianach plakaty ich własnego zespołu gdzie tylko było trochę miejsca - każdy w innym stylu, każdy zdawał się przedstawiać zupełnie inny typ muzyki, ale każdy przedstawiał te same postaci. Człowiek-kot, człowiek-ptak, i dwóch, trzech czterech innych człowieków. Ale wracając do instrumentów...

Było ich sporo, to prawda, ale mógł na pewno odczuć nieziemski zawód widząc brak tak oczywistego klasyka jak najzwyklejsza, akustyczna gitara. Widział tu ze trzy elektryczne sztuki - czerwono-czarną o krzykliwym wzorze i kształcie, bardziej okrągłą biało-różową i jedną całkiem żółtą, basową, wyglądającą na trochę zadrapaną. Stała na stojaku zaraz obok pudła w którym musiało być z kilkaset kostek do gry. Zapas na dobre parę lat, jeśli nie parędziesiąt. Zaraz w pobliżu tej ostatniej można było zobaczyć parę innych, podobnych instrumentów, które choć były tym samym typem, nie były stricte per se gitarą - ukulele, bałałajka, shamisen... muzyk nie miał żadnych problemów żeby zidentyfikować je wszystkie. Pianina nigdzie oczywiście nie było, ale kawałek dalej od gitar mógł zobaczyć dwie zastępcze sztuki, elektroniczne jak w przypadku gitar - jeden keyboard YOMAHA model Yomaso, oraz opierająca się o ścianę zaraz obok abominacja łącząca w sobie cechy i pianina i gitary, zwana keytarem. Tu też znajdował się spory karton pełen rozmaitych kabli, jedyny chyba taki w tym pomieszczeniu, więc na pewno tam gdzieś jest okablowanie do każdego z instrumentów w tej sali. Dalej na prawo były drzwi, prawdopodobnie będące innym wyjściem z tej sali i w ogóle budynku, a jeszcze dalej w rogu był najwyraźniej kącik dla instrumentów dętych. Puzon, trzy różne trąbki, stolik z kilkoma fletami i obojem, okaryna. Między nimi dość losowo leżało tamburyno. Dalej od kąciku, przy toaletkach - piękna, wielka, złota harfa z wieloma zdobieniami. Zaraz obok niej, na blacie przed lustrem kolejna, mniejsza, bardziej poręczna. Dalej, aż ponownie do wejścia, były już tylko elementy perkusji. To chyba zajmowało najwięcej miejsca.

* * * * *

Prychnięcie. Choć zaczepka ruskiej była mniej więcej neutralna, lisek najwyraźniej odebrał ją jako jakąś osobistą ujmę.
- Nie dalibyście nawet rady. - oznajmiła z oburzeniem w odpowiedzi, sięgając do pustych misek po gulaszu by ułożyć je na stosik. Jurij obdarzył ją przy tym kolejnym dla niego dziś krzywym spojrzeniem. Znów jakiś ni to człowiek, ni to zwierzę. Był pewien, ze nie chce w tym miejscu zostawać dłużej, niż to potrzebne. Jednak mieli rację - ci od Sakharowów wydawali się tu być najbardziej normalni w tym, jak to ktoś wcześniej powiedział, "wieloświecie". Co za paskudna nazwa.
Sasha miała chyba jakieś pytanie bo nawet otworzyła już usta, ale Nóż był szybszy. Umilkła więc zanim się odezwała - jego pytanie w sumie też było czymś, co sama chciałaby się zapytać. Poczeka więc wpierw na odpowiedź, w międzyczasie przyglądając się krótko pracującej pokojówce. Puchaty ogon. Lubi puchate rzeczy. Ale ta puchata rzecz jest trwale przymocowana do człekopodobnej istoty, co od razu czyni z niej nie-człowieka a to oznacza, że Jurij nie lubi tej puchatej rzeczy. Lepiej więc zachować się profesjonalnie i nie pokazywać przy nim żadnej afekcji. Skupić wzrok na Smirnovej i posłuchać odpowiedzi.

* * * * *

Gritrutzka i Grotrutzka przylgnęły bliżej do siebie gdy już wszyscy goście przeszli przez ich bramkę, szepcząc coś do siebie nawzajem. Równocześnie niemal zachichotały, po czym łapiąc się za dłonie skocznym krokiem, być może do muzyki, popędziły w stronę zaplecza.

- C- eee... co cierpi...? - cicho i niepewnie zapytała ruda, choć została najwyraźniej bez odpowiedzi. Wzruszyła ramionami, odprowadzając grupę wzrokiem. Przypomniawszy sobie o trzymanym mopie wzruszyła raz jeszcze, a następnie wróciła do pracy. Zamach za zamachem, wyraźnie zbliżała się plecami do środkowego stołu, co jakiś czas zerkając w stronę Pihni która najwyraźniej włączyła się do rozmowy siedzących w rogu.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Sob Kwi 13, 2019 4:24 pm   

Maureen zmierzyła Rodiona od stóp do głów wnikliwym spojrzeniem, gdy usłyszała jego wypowiedź o czystym sumieniu i braku krwi na dłoniach. Skupiła się na odczytaniu duszy tego człowieka. Swym czynem nie zaalarmowała osób wyczulonych na użycie magii, umiejętności psionicznych, czy temu podobnych zdolności. Jedynie ktoś kto patrzył bezpośrednio na nią mógł stwierdzić, iż przez krótką chwilę błękit jej oczu był znacznie bardziej wyrazisty, przenikliwy. Na obliczu anielicy bardzo szybko wymalowała się wyraźna niechęć, wręcz obrzydzenie. Po krótkim zastanowieniu się, w czasie którego Rodion zdążył już minąć ją wraz z towarzyszącym mu małym korowodem, zdecydowała się ruszyć na końcu i zaczekać z przekazaniem wiadomości. Nie ma powodu do pośpiechu. Poczeka na odpowiedni moment, być może przykuje również uwagę paru innych osób.

Srebrna smoczyca przysłuchiwała się z zainteresowaniem Czerwonemu Kapłanowi. Zawsze interesowały ją rozmowy ze smokami oraz istotami z nimi spokrewnionymi. Nawet jeśli posiadała odmienne poglądy od większości dotychczas spotkanych. W tym przypadku jednak wydawała się zafascynowana słowami nowopoznanego łuskowatego, szczególnie po usłyszeniu jego imienia. Odwróciła się na krześle w jego stronę układając splecione dłonie na podołku.
- Dzieci bóstw? Masz na myśli, że wyglądam jak człowiek? Nauczyłam się przybierać ludzką postać przy pomocy magii. Mój prawdziwy wygląd jest podobny do Twojego, tylko że mam skrzydła i nie jestem w stanie chodzić na dwóch łapach. Jestem jeszcze malutkim srebrnym smokiem, chyba nawet mniejszym niż powinnam być w tym wieku. - Po chwili zastanowienia odezwała się głosem, który brzmiał jednocześnie sykliwie i dostojnie, wypowiadając słowa w zauważalnie wolniejszym tempie. - Karmazynowe-Więzienie-Białego-Płomienia. - Uśmiechnęła się do kapłana i wróciła do bardziej ludzko brzmiącej barwy głosu. - Twoje imię bardzo ładnie brzmi w języku smoków. Czym właściwie różnią się dzieci smoków od wielkich smoków w miejscu, z którego pochodzisz? Czy wielkie smoki ujawniają się Wam? A może również korzystając z magii by ukryć swój prawdziwy wygląd?

Lanararis nie oczekiwała chyba nawet odpowiedzi ze strony Rodiona, nie okazując zresztą nawet dalszego zainteresowania jego osobą. Przynajmniej w tym momencie. Odpowiedź Eudy sprawiła za to, iż przybrała zamyślony wyraz twarzy.
- Zatem określasz go jako głos w Twojej głowie, a twoi pobratymcy przestali darzyć takie osoby szacunkiem. - Stwierdziła bez cienia sarkazmu. - Domyślasz się jaki może być tego powód? Co uległo zmianie na przestrzeni ostatnich lat? Co zaś do Twego patrona, przemówił do Ciebie jako pierwszy, czy też z własnej inicjatywy szukałaś objawienia w runach? Mówiłaś również wcześniej, że jesteś w stanie “postawić barierę”. Domyślam się, iż magia Twego świata, a przynajmniej ta, z której sama korzystasz, jest powiązana z runami. Bardzo chciałabym usłyszeć o nich... - Zastrzygła uszami i zwróciła spojrzenie ku scenie, na której pojawiła się grająca na skrzypcach organizatorka spotkania. - ...więcej.

- Strzyłka posiada kilka ukrytych talentów, których nie ukazuje na co dzień. - Odezwała się Lilien w chwilę po usłyszeniu i przemyśleniu wypowiedzi Kresty. - Grać na skrzypcach potrafiła zanim jeszcze poznałyśmy się w Aielundzie. Czasami urządzamy sobie w trójkę wieczory instrumentalne.
- Albo gramy w ef-pe-esy. - Dodała Essembra, tylko na chwilę odrywając się od rozmowy z Czerwonym Kapłanem.
- Tak, znacznie częściej gramy w gry komputerowe.

Atia faktycznie pozostawiła jednooką pokojówkę bez odpowiedzi. Dotarłszy zaś do wielkiego stołu, pierwsza odezwała się szpiczastoucha, zatrzymując się przy pierwszym z wolnych krzeseł nieopodal Kresty.
- Czołem! Co nas ominęło? Ponoć miało być spotkanie przed meczem, a tu na wejściu bliźniaczki mówią, że impreza się szykuje. Nie wspominając już nawet o tym, że ruscy zdecydowali się spiskować akurat tutaj i akurat teraz.
- Cóż za niesamowity zbieg okoliczności. - Meduza westchnęła teatralnie i zajęła miejsce obok stojącej elfki. - Do tych, którzy jeszcze nas nie znają - Atia i Rithrebridia.
- Rith wystarczy. Ten tam to Ande. - Kiwnęła głową w stronę wilka, który oparł się właśnie przednimi łapami o blat stołu i zaczął przyglądać wszystkim obecnym.
- Rudy wyzwał Strzyłkę na muzykowanie przed chwilą i teraz czekamy. - Stwierdził Jacky obserwujący dającą przedstawienie cieniobiegaczkę.
Rith nachyliła się nad stołem by móc przyjrzeć się zasłoniętej częściowo przez wielką posturę trolla fikserce. Nieznacznie pokręciła głową, po czym usiadła nie odrywając od niej wzroku.
- Oczywiście, że musi tutaj być. - Uśmiechnęła się krzywo.
- Ciotka roku musi pokazać jak bardzo jej zależy. - Stwierdziła neutralnie brzmiącym tonem Atia. Obecność “Ognistej Lilii” przy takim wydarzeniu nie była dla niej zaskoczeniem - i z wzajemnością.
- Was również miło widzieć. - Odpowiedziała krótko na “powitanie” demonica całkowicie beztroskim tonem, nawet nie spoglądając w ich stronę. Muzyczny pojedynek wprawił ją w zbyt dobry nastrój, by przejmować się teraz czymś takim.
- Dobra tam. - Elfka machnęła od niechcenia dłonią, by zaraz zwrócić się do niebieskowłosej Leviatanki. - Kresta, co już ustaliliście z istotniejszych rzeczy?

Stojący pod sceną Mannik przypatrywał się skonfundowany Strzyłce. Zupełnym łutem szczęścia zuważył Hildę i wchodzącego na zaplecze Rodiona. Podszedł ku gitarzystce zatrzymując się pod sceną i zadzierając głowę.
- Siostrooo! Co to za imprezę rozkręcacie ze Strzyłką i dlaczego rusek wchodzi wam na tyły?

=====

Nina uśmiechnęła się przez chwilę półgębkiem słysząc odpowiedź liska. Po kolejnym przejrzeniu nagrań z meczu, ciężko było jej nie czuć swego rodzaju respektu wobec tej istoty i tego co potrafi. Tym bardziej, że ze swojej strony popisała się debilizmem godnym Strzyłki.
- Z tymi waszymi barierami ochronnymi faktycznie nie jest to proste zadanie, ale nie jest też niemożliwe. Terren z pewnością była z Ciebie zadowolona i słusznie.
Nad odpowiedzią na pytanie Noża musiała się chwilę zastanowić. Upiła odrobinę alkoholu by zwilżyć usta, przygotowując się tym samym na to, iż to właśnie jej przyjdzie najwięcej mówić.
- Bardzo ogólne pytanie, dlatego pozwól, że odniosę się z odpowiedzią bezpośrednio do nas. - Odstawiła naczynie i oparła się przedramionami o stół. - Początki naszej ekipy, jeśli można tak o nas mówić, sięgają jeszcze rodzimego świata. Świata, w którym jednym z największych dotychczasowych osiągnięć technologii jest broń czarnoprochowa. Z drugiej jednak strony, możesz spotkać istoty i stworzenia rodem z folkloru i mitologii. Oczywiście w tych mniej cywilizowanych rejonach, bądź na południu kontynentu, gdzie możesz uczyć się magii w specjalnych szkołach, o ile masz ku temu potencjał, a elfy, krasnoludy i niziołki posiadają swoje własne państwa. Porąbana sprawa, powiem Wam. - Zerknęła kątem oka w stronę Ochroniarzy, a konkretniej na ich paru nieludzkich przedstawicieli. - Przynajmniej kraj z którego się wywodzimy jest normalniejszy. Nie-ludzie, a w szczególności elfy, nie mają do niego wstępu, a jeśli masz pecha i urodzisz się z magicznymi zdolnościami, jak Tatia, zostajesz przymusowo wcielony do organizacji rządowej, gdzie mogą cię kontrolować. Wszystko opiera się w nim na kontroli społeczeństwa.
- Tak też się poznałyście - pracując dla rządu jako duet agentów wywiadu. - Wtrącił Alexei, który podczas nieobecności Rodiona przybrał znacznie luźniejszą postawę, acz nie zajął miejsca siedzącego.
- Ta. Tylko różnica polega na tym, że ja nie mam w sobie ni krzty magii i muszę się użerać z takimi jak Wy. - Rzuciła ku młodzieńcowi z lekkim uśmiechem, by następnie wrócić spojrzeniem ku Nożowi. - Łatwiej jest pracować w takich warunkach i stworzyć coś, co działa i dobrze funkcjonuje, gdy posiadasz odpowiednie przeszkolenie i doświadczenie. Przy zawieraniu współpracy z jaszczurami, chodzącymi trupami i temu podobnymi, musisz zachować ostrożność i nie traktować ich jako nikogo ponad najemników. Tym bardziej jeśli chodzi o zaufanie i pewność w tym, że wykonają właściwie powierzoną im robotę.
Po tym dłuższym niż początkowo zamierzała wywodzie, spojrzała po twarzach siedzących naprzeciw niej osobach. Czekając najwyraźniej na dalsze pytania, być może również jakieś wyciągnięte przez nich wnioski.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Pią Kwi 19, 2019 5:24 pm   

-Tak. Twoja materia ma formę ludzi, ale twoja dusza jest odmienna, bliska smokom. Chociaż koncepcja "małego smoka" brzmi jak oksymoron. Nie można nazywać się smokiem nie będąc jeszcze ideałem. Oto różnica między nami a smokami prawdziwymi. - L'hst zlustrował towarzyszkę rozmowy, nie przejmując się jeśli jakkolwiek zareaguje na jego mniej niż grzeczny dobór słów - Smoki potrafią opuścić swoją materię i zamieszkać w ciele istoty niższej, jeśli chcą się porozumieć z jej pobratymcami. Albo mogą nadać formę swoim snom, by te wpływały na świat...śmiertelni często błędnie nazywają te sny 'smokami'. Mało który żyje na tyle długo, by móc zobaczyć jednego z wielkich. - wzrok jaszczura skierował się ku sufitowi - Raz w moim życiu ujrzałem Krisa Yor, smoka czerwieni, gdy byłem jeszcze ledwie rozumnym istnieniem spętanym przyziemnymi potrzebami i instynktami, dwieście lat temu. Jej skrzydła obejmowały nieboskłon a jej płomienie niszczyły miasta. Żałuję, że nie było mi dane ujrzeć jej ponownie. Ale mam nadzieję ponownie znaleźć się w dobrym miejscu i czasie by uświadczyć jednego z prawdziwych zanim samemu stanę się jednym z nich.
-Cóż to, jeden to smok przez stulecia aktywnych poszukiwań? - wtrącił się Jan, wyraźnie zdziwiony tym co bezczelnie podsłuchał. Wyprostował się, poprawił kapelusz.
-Wszystkie smoki są wieczne i istniały przed czasem, ale nie wszystkie zawsze znajdują się w świecie. To...bardziej skomplikowane niż potrafię opisać czy samemu zrozumieć.

-Oczywiście, że wiem co się zmieniło. - Eudaimonia westchnęła - Kult Niewidzialnego Boga zawitał do Nochet z innych miast i zyskał wielce na popularności. Ale nie chcę o tym mówić, nie póki nie znajdę rozwiązania tego problemu. Szkoda nerwów.
-Ślepi sprawili, że Nochet stało się strasznie nudne. Jedna, słuszna doktryna zachowania albo ekskomunika. - sapnął znad zupy jej towarzysz.
-Mhm. Co do magii zaś- zaczęła mówić, ale szybko umilkła widząc, że towarzyszka rozmowy spogląda w inną stronę. Sama zwróciła wzrok ku scenie.

Claudette wstała z miejsca i powędrowała pod samą scenę z Hildą i resztą. Ciekawiło ją, jak niby ma wyglądać rozstrzygnięcie sporu bez użycia przemocy. Całe swoje życie i nieżycie nigdy nie widziała, by coś takiego się zdarzyło. Przemoc zawsze była obecna - po prostu nie zawsze była fizyczna, bądź istniała tylko w formie groźby lub implikacji. Gdyby nie była potrzebna, nie byłoby sporu. Tym samym, rozbawienie budziła u niej idea pojedynku na muzykę, w której żadna ze stron nie ma do stracenia nic ponad parę minut i owacje publiczności, która nawet nie dla nich się tutaj zebrała. Ciekawe, czy po całym tym koncercie obie strony rzucą się sobie od razu do gardeł czy wymienią wpierw grzeczności, pomyślała.

=========

Rodion rozejrzał się po zapleczu. Żadnej gitary, żadnych skrzypiec. Cyknął językiem niezadowolony. W trakcie całego tego spaceru między stolikami zdążył wymyślić sposób zdenerwowania Aacvi i zamiany całego tego pojedynku w farsę - to jest, mówiąc jej głosem i grając na tym samym instrumencie powołałby się na danie jej równej szansy. Ale teraz ta szopka nie miałaby sensu, bo gdzie tu doszukiwać się lustrzanego odbicia na scenie gdy ona szarpie struny a on będzie grał na bębenkach?
Nie wiedział nawet po co się porwał na ten pojedynek. Po prostu pojawiła się okazja i pomyślał - hej, czemu nie? Praktyka starcia muzycznego przecież nie jest nowa, każdy ją doceni. Sama możliwość zagrania muzyki dla nowej publiczności była ekscytująca. A teraz, gdy stoi tak sam i musi wybrać broń, ową ekscytację podkopuje seria innych czynników. Status. Opór przed twórczością. Świadomość braku wprawy.
Do cholery, kiedy ostatni raz trzymał w rękach instrument mając na celu faktycznie stworzenie muzyki a nie tylko użycie jej jako nośnika dla magii? Dziesięć lat? Piętnaście? Nawet nie pamiętał, czy poza lekcjami dla dzieci zagrał cokolwiek od kiedy zabrał się za dyrygowanie i komponowanie. Jeszcze wczoraj z radością nazywał się szarpidrutem, pozwalając by jakość jego gry wyniosła go ponad wszystkich 'artystów' i 'muzyków'. Teraz to on jest monolitem który zostanie zburzony przez kogoś, kto nawet nie chwali się swoją możliwością gry. A grać umie, jeśli jej zdolności oparły się wiekowi równie mocno co jej twarz i charakter. Sam o to po części zadbał.
No nic, pomyślał. Rzucił się już na głęboką wodę, więc równie dobrze może się trochę poszamotać zanim utonie. Podszedł do elektrycznej gitary basowej i ujął ją delikatnie w dłonie. Skoro nie może być dla Aacvi denerwującym odbiciem, to będzie chociaż muzycznie przeciwstawny, by całość była ciekawsza. Miał już powierzchowny kontakt z tego rodzaju instrumentami, więc wpierw postanowił nie wychodząc z zaplecza odpowiednio podpiąć do wzmacniacza i przetestować instrument - nastrojenie, ustawienie wzmacniacza, tak dalej. Miał na tyle doświadczenia by wiedzieć, na ile ważne są te kroki. Dopiero gdy uzna, że wszystko jest jak być powinno, zabiera się z instrumentem i odpowiednim osprzętowieniem na scenę.

===========

Nóż skinął głową.
-Zaufanie narodzone z mateczki kultury, co? Jestem w stanie ci ja to uznać za rozsądny fundament. Dawno tak działacie?
-Moje pytanie zaś brzmi - czy normą tego świata między światami jest, że procesy odbywają się drogą pojedynków? I to grupowych? - odezwała się maszyna, widocznie uznając, że pytanie Noża już doczekało się wypowiedzenia i nie łamie danego słowa, gdy wtrąci je teraz. Golem nie czuł się komfortowo z tym jawnym stwierdzeniem, że jest tu tylko jako najemnik. Szczerze interesowała go pomoc tym, nawet jeśli nieprzyjemnym, ludziom obronić się przed napaścią. Ale zaczynał czuć, że nie odwzajemniliby tego gestu. Mimo wszystko, siedział już przy tym stole, więc zamierzał przy nim pozostać. Nawet jeśli jego czyny nie przyniosą mu niczego, nawet satysfakcji, ich słuszność powinna być wystarczającą nagrodą.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Czw Maj 09, 2019 1:01 am   

Kresta wolno przytaknęła na wyjaśnienia Lilien, wsparte przez małą smoczycę, zanim z wolna odwróciła głowę znów ku scenie. Nie mogąc się pozbyć niedowierzania z twarzy przyglądała się rudej, która zaczęła imitować taniec-stepowanie do rytmu wygrywanej melodii. Choć wyglądała na całkiem zatraconą w obserwacji, odwróciła się prawie natychmiast, gdy tylko została zapytana o dotychczasowe ustalenia. Odetchnęła głębiej, prawie jak coś co robi osoba która przed chwilą się obudziła i spojrzała ku mapie, dając sobie chwilę na zastanowienie.
- Pomysły póki co są trzy. Po pierwsze, nie bierzemy ze sobą żadnej broni. - zatrzymała się zaraz po tym zdaniu spoglądając ku rozmówczyni, jakby chcąc podkreślić tę część. Dopiero po chwili wróciła wzrokiem do hologramu. - Drugie, watykańskie dziecko krawędzi oczywiście wyrwało się z pomysłem, ze zatrzyma ich przy kasach i wyszła. Kasy są tutaj. Ponoć można z nich dostać więcej tych śmiesznych kredytów, ale dotyczy to tylko przeciwnej drużyny. - zakręciła koło dłonią nad miejscem, które omawiała. Po ponownej chwili milczenia przeniosła gest ręki nad skrzyżowanie będące mniej więcej w środku sklepu. - Trzeci pomysł to stworzenie barier w tym miejscu, by obciąć im mobilność. Ma to nawet sens, ale tylko jeśli czarny kapturek będzie robić swoją robotę. O ile nikt tych barier szybko nie zniszczy. Ale to nie moja działka, o szczegóły pytajcie pani golemowej albo pana Jana. Albo tą dwójkę. - skinęła kolejno na nieobecną swoją uwagą Maesię, na starca w kapeluszu, a na końcu dygnęła brodą pomiędzy Ognistą Lilią a Eudaimonią. Oczywiście, wielka niziołka wcale na to nie zareagowała. Pewnie nawet nie słyszała.

- A na co ci to wygląda, ej? - Hilda odpowiedziała Mannikowi jak tylko wypluła z ust kostkę do gry, łapiąc ją w powietrzu prawą dłonią nie przerywając gry ani na chwilę. - Stara kochanków udaje, że się bardzo nie lubią i musza to pokazać całemu światu!
Choć kaleka spojrzała od razu po swoich słowach pełna rozbawienia w stronę tańczącej i grającej Strzyłki, reakcja chyba bardzo ją zawiodła, bo... nie było żadnej. Strzyłka musiała być bardzo zaabsorbowana grą albo zdeterminowana wolą zwycięstwa pojedynku, bo prawdopodobnie w ogóle nie usłyszała dość głośnego wołania jednookiej Kirthanki. Prowokacja: Niepowodzenie.
Culla i Boun-Zeikh, czyli biała i czekoladowa kicipokojówka stanęły po przeciwnych krańcach podestu niemal na baczność, rzucając ku sobie nawzajem krótkie spojrzenie. Zdawało się, że obie zrobiły parę szybkich gestów bez użycia dłoni - wskazanie zwróceniem oczu, zmierzwienie brwi, ściągnięcie w bok kącika ust, kiwnięcie głowy. Cały dialog trwał nie więcej niż ze dwie sekundy, po których obróciły się przodem do "publiczności" i tak zamarły w bezruchu.

Rodion w przeciwieństwie do Aacvi poświęcił chwilę na zapoznanie się z instrumentem. Podniósł basową gitarę - była dość lekka, możliwe, że nie z litego drewna, a nieco bardziej pusta w środku. Miała na sobie wiele zadrapań, w tym jedna ich seria z tyłu, którą zobaczył dopiero po ujęciu jej w ręce - ktoś wydrapał na jej tyle koślawy napis. "Sooner dead than silent". Znalezienie odpowiedniego okablowania i wzmacniacza? Żaden problem. Wszystko tu wydawało się być niemal przygotowane do koncertu. Wolne gniazdko było przy toaletkach, więc rudy musiał przenieść tam wpierw wzmacniacz, ale i to nie było wcale trudne - sprzęt był przystosowany do transportu, miał u góry bardzo wygodny uchwyt. Moc, głośność, amplituda, echo, akord - poszczególne pokrętła same się tłumaczyły opisami. Na razie wystarczyło uruchomić wzmacniacz na dość niewielką głośność i przetestować instrument, co pokazało, że wcale nie potrzeba go dostrajać. Same struny, swoją droga, były dość ciekawe - to nie był ani żaden metal, ani nylon, a bardziej coś jakby... pomiędzy. Były proste, nie skręcane, całkiem jak te z tworzyw sztucznych, ale sprawiały wrażenie dużo sztywniejszych i zimnych w dotyku, bardziej nawet niż metal. Kiedy spojrzeć na nie pod światło można było też zauważyć, że dość dziwnie je odbijają - dają słaby blask kolorowego światła, całkiem inna barwa w zależności od kąta nachylenia. Hartowany adamant potrafi się tak zachowywać w silnym świetle, ale nie jest na pewno tak elastyczny by robić z niego struny. To musiało być coś innego.

W każdym razie, gdy uznał, że to już pora, mógł wyjść z zaplecza z powrotem na scenę. Znalezienie gniazdka do podłączenia wzmacniacza na pewno nie będzie dla niego problemem, bo już przechodząc ku magazynkowi widział po drodze zwój kabla z listwą w której jarzyła się na czerwono dioda włącznika. Wystarczy tylko wyjść, podłączyć i można grać. Ba, wzmacniacz może nawet służyć za siedzisko, był dość solidny i stabilny.

Pod sceną, najwyraźniej nie potrafiąc jednak ustać w miejscu, Aquarina zaczęła podskakiwać w rytm. Limira, której najwyraźniej to przeszkadzało, rzuciła do niej krótkie "uspokój się" ale ta wcale się nią nie przejęła. Pieguska przewróciła więc tylko oczami i splatając dłonie za plecami spojrzała wyczekująco ku wyjściu z magazynku.

- Pap-para-paaaa~! - z okrzykiem, za ladą pojawiły się znów demonsiostry, choć dopiero co znikły. Zresztą, nie tylko one. Zaraz za nimi szedł cały korowód. Nikola, Seya, oraz jeszcze jedna, której dotychczas nie było tu widać - wysoka, chuda blondynka o dość ciemnej skórze i niepewnym wyrazie twarzy. Każda z piątki niosła jakąś tacę i zaraz po minięciu lady rozdzieliły się. Grit i Grot popędziły ku centralnemu stolikowi. Ciemnowłosa zaraz jak się przy nim zjawiła, zaczęła rozkładać z tacy na blat, zaraz obok hologramu, rozmaite półmiski. W większości zawierały one słodycze - jakieś ciastka, wafelki, rurki z kremem. Jedna z misek zdawała się zawierać trójkątne czipsy i dip w mniejszej przegródce. Siostra słodyczowej rozdawała wszystkim siedzącym kolorowe napoje w wysokich szklankach - niebieskie, żółte, czerwone, każde ze słomką. Gdy stawiała różowawy napój przed Rith, bardzo lekką trąciła ją łokciem uśmiechając się do niej z podwójnym uniesieniem brwi. Podem, kiedy już każdy miał przed sobą coś do picia w zupełnie losowym kolorze, zdjęła jeszcze trzy dzbanki z tacy na blat, zamachnęła się razem z siostrą, i..
- Ziuup! - ...wraz z okrzykiem obojga, wyrzuciły one swoje tace w kierunku lady jakby to były jakieś frisbee. Co w sumie jeszcze mniej spodziewane, obie tace zostały tam złapane przez kogoś, kogo w sumie z za tej tacy w ogóle nie było widać. Ciekawe, ile czasu to trenowały.
- Zapraszamy do skosztowania, zapraszamy do degustacji!
- Ostatnia partia kremu bernardzkiego, więcej do Wybicia nie będzie! - Gritrutzka wskazała na półmisek z rurkami.
- Do picia słodkie lasy, pobudzające morze i orzeźwiające cytrusy! - Dodała Grotrutzka skinąwszy na dzbanki przyniesione przez siostrę.

Nikola po krótkim rozejrzeniu się i chwili której potrzebowała na podjęcie decyzji, powoli poszła w kierunku grupy zebranej pod sceną z całym zestawem podobnych napojów jak i te od demonetek. Chyba nie musiała nawet ogłaszać swojej obecności, bo ledwie się tam znalazła, Aquarina już z zadowoleniem podwędziła jej wypełnioną błękitem szklankę z tacy, zaczynając siorbać przez słonkę. I dobrze, bo wcale jej się nie chciało odzywać.

Seya bardzo szybko obrała sobie cel - małymi kroczkami podreptała w kierunku stolika przy którym stała Pihnia - w końcu nigdzie nie jest bezpieczniej niż przy niej. Tam, powolutku i starannie zaczęła zdejmować zawartość tacy na blat, którą była mieszana i mniejsza wersja tego, co zostało dostarczone na centralny stół - słodycze i napoje. Siedzący tam szczyl oddychający przez maskę całkiem ją zignorował, jej dojrzalej wyglądająca wersja ze skinieniem głowy poczęstowała się żółtym napojem, a blondyn najwyraźniej zagadał czymś małą niemal ignorując czujne spojrzenie fioletowej. Z pozostałych tam siedzących, jaskrawo pofarbowana ruska i siedzący obok niej facet wykonali trzy szybkie gesty do siebie - kto by się temu przyglądał widziałby, że to był krótki pojedynek w kamień-papier-nożyce. Kobieta najwyraźniej przegrała, co można było poznać bo niezadowolonym jęku. Złapała szklankę z czerwonym i wstała z miejsca. Chyba kierowała się do ruskiego stolika, coś po drodze sącząc.

Ostatnia z pokojówek też tam zmierzała, niosąc najwyraźniej to samo co Seya. Szła bardzo powoli, wyraźnie bardzo obawiając się, by niczego nie przewrócić, rozlać czy ogólnie stracić.

* * * * *

- Tch! - prychnięcie to wszystko, na co w odpowiedzi było z początku stać liska. - W-wcale ich nawet nie potrzebuję! - oznajmiła po chwili, z zamkniętymi oczyma zadzierając brodę do góry. Choć nie miała pojęcia do czego zmierza ruska, bardzo lubiła, kiedy się ją chwali - ale przecież się do tego nie przyzna. Nadstawiając ucha gdy uprzątnęła już nieużywane naczynia, usłyszała zbliżającą się niezdarę. Uznała najwyraźniej, że wyręczy ja w dostawie i podeszła do niej z naczyniami do umycia zamieniając się z nią na tacę, by zaraz później wrócić do ruskiego stolika z całym zestawem pyszności i w milczeniu rozstawić je na blacie. Ciemnoskóra chyba poczuła z tego powodu ulgę i dużo bardziej ochoczo zaczęła wracać do kuchni z dużo mniejszym i łatwiejszym w niesieniu zestawem zanim jeszcze gdziekolwiek dotarła.
Nina ze zdecydowanie pogodniejszym wyrazem twarzy niż gdy podchodziła za pierwszym razem do stolika spojrzała na swoje dzieło, to jest wszystkie rozłożone słodycze i napoje. Trochę jakby oceniała kompozycję. I zaraz znów stała się niezadowolona widząc, jak będąca najbliżej jej ruska para całkiem zignorowała jej wysiłki i po prostu posilili się ponownie rumem.
Sasha upiła trzy zdrowe łyki. Znowu przepadła jej kolej na pytanie, tym razem przez wielkiego gadającego robota. No nic, chyba jeszcze mają dużo czasu. W końcu gospodarz gdzieś poszedł i nie wiadomo kiedy wróci. Ciekawa muzyka tam ze sceny, swoją drogą. Trochę jak to, co można było pooglądać w telewizji zanim świat szlag trafił. Chyba pierwszy raz w życiu może zobaczyć coś takiego na żywo.
jurij polewał kolejną kolejkę, kończąc druga butelkę. Jak zwykle, spojrzenie ku każdemu z potencjalnych pijących, czy chce więcej.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 33
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Wto Maj 14, 2019 11:51 pm   

Bardzo szybko na twarzy malutkiej srebrnej smoczycy pojawiła się konsternacja. Opowieść o prawdziwych smokach brzmiała dla niej początkowo jak legenda. Przecież ona sama jest prawdziwym smokiem, jednak Czerwony mówił o niej jakby była czymś niekompletnym. Nie zmieniało to jednak faktu, że zaintrygowała ją idea smoka, którego sny potrafią manifestować się w fizyczny sposób w sferze materialnej jako istoty nazywane wielkimi smokami. Zaniepokoiła się zauważalnie słysząc o płomieniach niszczących miasto. Może była to jednak tylko metafora? Może Kapłan próbował w ten sposób zobrazować jej potęgę, a w rzeczywistości nie zniszczyła żadnego miasta. Skądś jednak musiały wziąć się opowieści o smokach niszczących miasta. Wiedziała doskonale, że takie zachowanie cechuje chromatyczne smoki. Krótko spojrzała ku ich czarnej przedstawicielce stojącej pod sceną i prezentującej wręcz wyzywająco swe smocze cechy. Niechęć wobec tej istoty jeszcze bardziej w niej wzrosła, głęboko zakorzeniony instynkt, któremu ciężko było się oprzeć. Potrzebowała kolejnej dłuższej chwili na przemyślenie tego co usłyszała i odniesienie się do tego ze swojej perspektywy, perspektywy nauk jej metalicznych pobratymców. Uznała, że opowieść będzie najbardziej odpowiednia.
- Tam skąd pochodzę... mówi się o przedwiecznym bycie imieniem Asgorath, Kształtującym Świat, Stwórcy Smoków. Legendy mówią o tym, że uczestniczył w stworzeniu świata materialnego, nad dominacja którego walczyli bogowie i przedwieczni. Świat ten został nawiedzony przez deszcz meteorytów, doprowadzając do trzęsień ziemi, które przekształciły kontynenty i przemieściły morza. Meteoryty były w rzeczywistości jajami stworzonymi przez Asgoratha, z których wykluły się pierwsze smoki, przodkowie dzisiejszych, moi przodkowie. Tam skąd pochodzę… tacy jak ja nazywani są prawdziwymi smokami. Do tej grupy zaliczają się zarówno smoki zamieszkujące świat materialny, jak i te zamieszkujące inne plany egzystencji, jak na przykład sferę astralną. - Przyłożyła drobną dłoń do swojej piersi. - Tam skąd pochodzę… materia smoków, jak to ująłeś, jest podobna do ludzi i możemy umrzeć tak samo jak oni, zostać pozbawieni przedwcześnie życia. W przeciwieństwie do nich jednak jesteśmy związani naturalnie z magią, a także stajemy się więksi, dosłownie rośniemy, i potężniejsi wraz z wiekiem, podczas gdy ludzie marnieją po przekroczeniu pewnego progu. Określiłam siebie mianem małego smoka, ponieważ nie skończyłam jeszcze nawet pięćdziesięciu lat i jestem mała w dosłownym tego słowa znaczeniu. Kiedyś będę bardzo duża. Dosłownie duża. Znacznie większa niż ten lokal. Wydaje mi się, że… nieco różnimy się pod tym względem. - Opuściła dłoń i nachyliła się nad stołem, mówiąc teraz nieco ciszej. - Ludzcy, czy elfi uczeni snują teorie na nasz temat. Twierdzą, że smoki, ich ciała, znikają w chwili naturalnej śmierci. Mój mentor opowiadał mi, że u Zmierzchu naszego życia, po długich przygotowaniach, porzucamy naszą cielesną powłokę i stajemy się czymś znacznie, znacznie więcej. Szczegóły tego są nasza tajemnicą. - Uśmiechnęła się do Jana krótko, po czym zwróciła ponownie do L’hsta. - Krisa Yor którą wspomniałeś… płomienie niszczące miasto były metaforą? Jeśli nie, to… domyślasz się dlaczego doszło do czegoś tak bardzo, bardzo strasznego? Dlaczego zniszczyła czyjeś domy i odebrała życia ich mieszkańców?

Pojawienie się nowych bóstw, ekskomunika wyznawców dawnych, a w tym także ich samych - to wszystko brzmiało zbyt znajomo dla Lanararisa, dotykało zbyt osobistych doświadczeń. Pierwszy raz od wejścia tutaj poczuła faktyczną irytacje, acz ponownie nie dawała tego po sobie tak łatwo poznać. Przymknęła powieki wsłuchując się w energiczne dźwięki skrzypiec połączone z rytmicznym przytupywaniem. Otworzywszy je ponownie po paru chwilach odezwała się do Eudy, będąc wciąż zwrócona ku scenie.
- Kontynuuj proszę, moja droga. Nawet jeśli nie patrzę teraz prosto w twe oczy, nie oznacza to w żadnym wypadku, iż nie słucham. Posiadam niezwykle podzielną uwagę.

Obie inkwizytorki słuchały z uwagą odpowiedzi Kresty. Rith uniosła brew na wspomnienie o rezygnacji z broni - było to co prawda w stylu Laevateinn, niemniej nie spodziewała się, że pozostali zainteresowani zgodzą się na taki warunek. Atia tymczasem zamyśliła się nad określeniem “watykańskie dziecko krawędzi”, próbując sobie skojarzyć o kogo chodzi., jednak po usłyszeniu kolejnego, bardziej znanego, szybko połączyła kropki. Po tym co ujrzała na transmisji, była skłonna stwierdzić, że faktycznie Kapturkowa będzie w stanie wystarczająco długo przykuć uwagę ruskich.
- Neeh, bariery to i tak nie nasza broszka, więc nie ma o co dopytywać. Tylko Friedrich zna się na tym, a i tak zdecydował się odstąpić miejsce innym i nie prowokować swoją obecnością małej siewczyni pożogi. - Elfka obejrzała się mało dyskretnie ku trzeciemu z zajętych stolików.
- Dobrze, że nie przyszedł teraz z nami. - Stwierdziła Atia, zaczynając przyglądać się hologramowi.
- I co by zrobiła? Nawijałaby tylko swoje.
- Friedrich również nie siedziałby cicho. Im mniej na siebie wpadają, tym lepiej dla nas wszystkich. Wracając jednak do tematu. Ruscy nic nie wiedzą o naszej rezygnacji z broni? Druga sprawa, za co przyznawane są punkty? - Meduza rozejrzała się po zadanych pytaniach, na które zdecydowała się odpowiedzieć Lilien.
- Nie wiedzą o broni. W przypadku ochroniarzy, nas, punkt za eliminację przeciwnika, trzy za jego ujęcie i odprowadzenie na żółty obszar. W przypadku chuliganów, również punkt za eliminację, trzy za zdobycie ukrytego przedmiotu i doprowadzenie go do jednego z czterech czerwonych obszarów. Jak wspomniała Kresta, chuligani mogą zdobywać dodatkowe fundusze przeszukując kasy. Po naszej stronie za to mamy monitoring. Essembra zna się na jego obsłudze. - Kapłanka spojrzała krótko ku wspomnianej małej smoczycy, która zaraz pokiwała głową dla potwierdzenia.
- Czym są niebieskie punkty? Chyba nie kamerami? - Dopytała Rith.
- Chyba nie. - Ponownie odpowiedziała Lilien, z lekkim wahaniem. Elfka w międzyczasie uśmiechnęła się szerzej do Gritrutzki, która postawiła przed nią specjalny napój. Atia powstała z miejsca by lepiej przyjrzeć się wspomnianym punktom na mapie. Po chwili analizy ponownie zabrała głos.
- Niepraktyczne rozmieszczenie dla kamer. Posiadają ten sam kolor co ściany. Jeśli twórcy chcieli zachować realizm, to najpewniej kolumny podtrzymujące sufit.
- A jak to wygląda z ograniczeniami w drużynie? Na wyspie podzielili nas na grupy, które ponoć były w jakimś tam ich wykalkulowany sposób podobne sobie. Dwie z nich dostały na wyrównanie roboty pomagające w dźwiganiu rzeczy. Z tego też powodu przyprowadziliśmy ze sobą dwójkę z Huahowa, gdyby brakowało. - Oznajmiła elfia szamanka upijając nieco różowawego płynu, po czym zdjęła na podłogę szklankę z kolorowym napojem postawioną przed wilczym feyem, którą obwąchiwał ją z zainteresowaniem.
- Prawdopodobnie może zabraknąć miejsca dla wszystkich zainteresowanych. Co zaś do zasad dotyczących drużyny, mamy je wydrukowane. - Lilien spojrzała za rzuconymi nieopodal Maesii dokumentami.
- Możemy je zobaczyć? - Spytała wężowłosa kapłanka, na co otrzymała potwierdzenie od blondwłosej kapłanki w postaci skinięcie głowy. Jacky wyczuwając okazję uniósł się i pozbierał szybko dokumenty podając je zainteresowanej, a przy okazji podbierając garść ciasteczek z półmiska stojącego nieco dalej od niego. Zanim Atia zabrała się za czytanie, spojrzała jeszcze badawczo po wszystkich. - Swoją drogą, nikt z tu obecnych nie obawia się widoku węży?
- Jakich węży? - Spytał troll.
- Malutkich. Zastępujących włosy na głowie. Całkiem żywe, ale nie samodzielne. - Przytaknęła.
- A no tak, bo ty jesteś tą tamtą. Może Okkari miałaby coś przeciw, ale jej tu nie ma. - Stwierdził przygryzając kolejne słodycze i zapijając postawionym przed nim napojem.
Lilien odpowiedziała jedynie krótko ” Nic przeciw”, po czym spojrzała w stronę sceny by obserwować przebieg wydarzeń, póki nikt nie będzie miał kolejnych pytań. Essembra pokręciła przecząco głową, gdy Atia zwróciła twarz mniej więcej w jej kierunku, zaraz po tym sięgnęła po dwie rurki z kremem i podsunęła jedną z nich swemu rozmówcy z pytającym wyrazem twarzy. Lanararis nawet nie zareagowała w żaden sposób na pytanie.

W tak zwanym międzyczasie, stojący pod sceną asura wydawał się dość zdziwionego otrzymaną odpowiedzią. Uniósł duże, postrzępione i przypalone na końcach uszy przemieszczając spojrzenie pomiędzy Hildą, a Aacvi.
- Kochanków? Chyba o czymś nie wiem. Sakharov nie jest czasem już żonaty z tamtą rudą ruską czarownicą? To dlatego te dwie skaczą sobie do gardeł od razu gdy tylko się zobaczą?
Maureen podeszła bliżej Mannika, pragnąc wyłapać coś z rozmowy, gdy tylko padło nazwisko rodziny będącej obecnie w centrum jej zainteresowania. Przyjrzała się wnikliwie i mało dyskretnie siedzącej na brzegu sceny kobiecie, a konkretnie jej defektom fizycznym oraz gitarze.

Arveianletha zerkała co i rusz na podskakującą Aquarinę, lekko unosząc przy tym górną wargę z lewej strony w wyrazie zniesmaczenia, odsłaniając przy okazji równy rząd smoczych kłów. W przeciwieństwie do niej stała pod sceną w zupełnym spokoju, tak po prawdzie mniej zainteresowana muzyką, a bardziej konfliktem, który mógł się jeszcze bardziej zaostrzyć. Podświadomie czuła zadowolenie na samą myśl o niechęci, którą dwójka rudowłosych odczuwa wobec siebie. Zauważywszy Nikolę z kolorowymi szklankami podeszła niespiesznie bliżej zachęcona faktem, iż czarnowłosa w kitkach podwędziła jedną z nich.
- Z czego są te napitki? - Spytała stając przed pokojówką i pokazując palcem na naczynie z czerwonym płynem.

=====

- Skoro tak twierdzisz. - Nina zaśmiała się w duchu widząc reakcję swojej imienniczki. Była nawet urocza, gdyby tylko nie te wszystkie lisie cechy. Przez chwilę zaczęła nawet żałować, że Tatiana nie pozwala zatrudniać żadnej kobiecej obsługi. Może w końcu uda się ją przekonać do zmiany zdania.
Dopiła resztę zawartości drewnianego kufla, który wcześniej zabrała Rodionowi. Zaczynała powoli czuć jak ogarnia ją błogi stan, co jednocześnie nieco ją zmartwiło. Przecież nie wypiła jeszcze wcale tak dużo, a alkohol też nie był jakiś szczególnie mocny. Może to wina pogody, która panowała na zewnątrz? Odstawiła kufel na bok i spojrzała po Nożu oraz Bęckim zastanawiając się nad odpowiedziami.
- Od jak dawna? Niech się zastanowię. - Nieznacznie odchyliła głowę. - Młody, ile Bierta ma teraz lat?
- Skończyła piętnaście.
- Piętnaście… - Powtórzyła zamyślonym głosem. Ależ ten czas zapierdala, pomyślała. - Zaczęliśmy jakieś szesnaście lat temu. Niemniej od tego czasu minęło jeszcze niecałe dziesięć lat nim zaczęliśmy odwiedzać częściej i na dłużej inne sfery, inne światy, miejsca takie jak to. Co zaś do twojego pytania. - Skupiła uwagę na golemie, nie odpowiadając jednak od razu. Zastanawiało ją czy jej wcześniejsze słowa wywarły jakiekolwiek wrażenie na tej maszynie? Jak właściwie wyglądają jego procesy myślowe? Chłodna kalkulacja pozbawiona uczuć? Czy on w ogóle rozumiał czym są uczucia? Bęcki pozostawał dla niej wielką niewiadomą. Westchnęła i poprawiła się na krześle.
- To jest normą i jednocześnie nie jest. Służby porządkowe dbają o to by Hub był przyjazny dla odwiedzających, dlatego też popularne stało się określenie muminkowo. Tłumacząc, nie trafisz tu na karczemną rozróbę, a osoby które sprawiają problemy dostają zakaz wstępu. Dzięki rosnącej popularności meczów, nazywanych też Krwawymi Rozgrywkami, wiele osób coraz częściej decyduje się przenosić konflikty właśnie tam. Dochodzi do takich sytuacji jak teraz - jedna osoba robi nagonkę na inną osobę, czy całą grupę. Inni wolą załatwiać takie sprawy w tradycyjny sposób, w miejscu gdzie jego czyny mają większe konsekwencje. Czasem jednak łatwiej dostać się do miejsca takiego jak Hub i na rozgrywki, niż znaleźć kogoś w swojej, czy też zupełnie obcej sferze.
Czekając na kolejne pytania, agentka przyjrzała się kompozycji stworzonej przez liska, próbując znaleźć coś dla siebie. Po namyśle, sięgnęła po dwa różne ciastka, które wydawało jej się najmniej słodkie, coś ze słodkim bądź gorzkim dodatkiem. Stwierdziła, że zagryzka jest dokładnie tym, czego teraz potrzebuje. Pomimo swojego wcześniejszego zamiaru na mała przerwę od alkoholu, podstawiła swój kufel, gdy tylko zobaczyła Yurya polewającego następną kolejkę.
Alexei zaczął przyglądać się zmierzającej w ich stronę jaskrawo pofarbowanej kobiecie, która zasiadała przed chwilą przy stoliku, z którego przyszła wcześniej Aquarina. Sięgnął w stronę szklanki z zielonym napojem, przed jej chwyceniem wykonując drobny gest w polu widzenia czarnowłosej Niny, który w zasadzie był niczym więcej jak zwróceniem jej uwagi na nadchodzącą. Kobieta minimalnie skinęła głową w odpowiedzi, zaś młody lokaj upił napoju przez słomkę, mając nadzieję, iż nie został do niego dolany alkohol.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Wto Cze 11, 2019 12:48 am   

Czerwony kapłan przyjrzał się Essembrze, wysłuchując historii o smokach spadających z nieba. Czyli w jej świecie byli..najeźdźcami? Istotami z innego świata? Z pewnością czymś odmiennym od całej reszty życia. Ciekawe. Może byli bliżej spokrewnieni niż sądził, zwłaszcza że mowa o porzuceniu materialnej powłoki brzmiało znajomo. Gdy zaś spytała o motywację Krisę Yor. Nie okazywał tego po sobie mową ciała, ale w głębi duszy był zdziwiony. Ktoś kto był bliższy bycia smokiem od niego, znacznie bliżej z tego co rozumiał i czuł, odczuwał...litość wobec istot niższych? Ba, jakieś współczucie, stadny instynkt który wręcz kłóci się z jednostkowym ideałem jakim winien być smok? Nie rozumiał tego. Ale z drugiej strony, nie rozumiał też w pełni swojego duchowego celu. Znajdował się od niego dużo za daleko by móc wydać tu osąd.
-Nie wiem, czy istnieją słowa które potrafią wyjaśnić myśli smoka. Tym bardziej, że ja smokiem nie jestem. Ale w latach podróży i poszukiwań dowiedziałem się, że śmiertelnym udało się ją zranić. Może to było katalizatorem tej rzezi. Ale równie dobrze mogło zdarzyć się w jej trakcie. Doprawdy, nie wiem, a mówienie o rzeczach o których nie posiada się wiedzy pozostawiam śmiertelnym.
-Niesamowita bzdura. - wtrącił Jan, natychmiast zaskarbiając sobie niechęć jaszczura - Ile razy to ja słyszałem, że arkan magii nie da się wyjaśnić w języku innym, niż magii, tylko by samemu rozwiać te bujdy. To nic innego niż ukrywanie niewiedzy.
-...Nie ukrywam jej. Otwarcie się doń przyznaję. Ale tak się składa, że mało który smok mówi z istotami niższymi. Czy w ogóle posługuje się językiem. - odpowiedź ta nieco, zdaje się, zbiła starszego czarodzieja z tropu. Wziął rurkę z kremem od Essembry i przyjrzał się jej nieufnie, nie wgryzając się w nią na chwilę obecną. Pytania o węże chyba nawet nie usłyszał, albo zwyczajnie uznał, że jego odpowiedź nie jest potrzebna.

-...co do magii zaś. – zaczęła na nowo po chwili rozważań Eudaimonia -Runy są językiem w którym zapisany jest świat. Istniały przed nim i go stworzyły...ale to nie znaczy, że są jedyną możliwością czerpania z niego. Z tego co zauważyłam w moich podróżach, Orlanthczycy tatuują runy boga któremu są oddani na swej skórze by móc korzystać z jego domeny. Inni, niczym szaleńcy... – krótko zerknęła w stronę L'hsta – ...wypalają własną duszę jako paliwo, ponieważ jest ona na tyle potężna, że może zmieniać świat na zawołanie. Ale to nieliczni. I z pewnością nie ludzie. Ja...nie potrzebuję run. Ale to tylko dlatego, że zawsze słyszy mnie mój patron. To jego dzieło nazywa się magią. Ja tylko płacę za nie cenę. Jeśli zdołam.
-Raz myślałem, że zwiędnie jak próbowała sprawdzić, czy kawałek placka jest dobry do spożycia. – głos Doryalotosa znad miski był...ochrypły. Nieprzyjemny. Gdy nie odbijał się wewnątrz spiżowego hełmu, wydawał się również znacznie słabszy.
-..Nie byłam...nie byłam jeszcze nauczona, w jakich słowach ubierać tego rodzaju prośbę. To była zupełnie nowa sytuacja. Teraz już wiem. Nic mi nie grozi. – stwierdziła, kuląc się w siedzeniu. -Zaś co do węży, póki mnie żaden nie ugryzie, to panikować nie będę.

Claudette zaś stała na swym miejscu pod sceną niczym posąg, patrząc na koncert.
==============

Nóż przyjrzał się z ciekawością co tam zostało wyłożone na stole przez lisicę. Nie znając się na jakichś deserkach i innych bogackomiejskich rarytasach, po prostu złapał za pierwszy lepszy talerz, przysunął do siebie i zaczął pałaszować. Upewnił się, że wszystko to robi z mądrą miną, jakby degustował z krytycznym podejściem każdy okruszek. Po czym zapija cały smak rumem.

Bęcki zamyślił się nad odpowiedzią, co z zewnątrz nie wyglądało nijak – nie miał brwi do zmarszczenia, ust do wykrzywienia ani nie czuł potrzeby odwrócić wzroku. Siedział więc niewzruszony niczym posąg. Z jednej strony, wedle wielu mędrców których czytał, śmierć ostateczna jest najgorszym złem, więc unikanie jej w ten sposób wydawało się etyczną metodą rozwiązania sporu. Jego wewnętrzna, robotyczna logika wrzeszczała jednak, że takie rozwiązanie jest tymczasowe i nie powstrzymuje strony przegranej w żaden sposób od kontynuowania czynu, które rozpoczęło spór. W końcu z obudowy maszyny rozległ się głos.
-A wy? Dlaczego zdecydowaliście się na tę formę zamiast, cytując. Załatwiać takie sprawy w tradycyjny sposób, koniec cytatu?
=============

Rodion ustawił na scenie wzmacniacz, podpiął go do zasilania i usiadł na nim z gitarą basową, jeszcze przez chwilę ważąc ją w rękach. Dziwny był to instrument, zarówno z powodu wykonania z jakichś dziwacznych materiałów jak i...no, faktu, że jeszcze na Kentarze niczego takiego nie było. Wszystkie te instrumenty zasilane elektrycznością były fascynujące, ale nigdy nie miał okazji zapoznać się z nimi bliżej. Zastanawiało go, co powinien zagrać. Próba zaadoptowania czegoś z rodzimego kraju, lub jakiegokolwiek utworu który sam skomponował, mogłaby zakończyć się tragicznie...wydźwięk tej gitary raczej nie pasował ani do utworów granych na gitarze akustycznej, ani do naśladowania orkiestry. Chociaż...można po części zaadaptować sposób gry orkiestry, wieloczęściową i przechodzącą z rytmu w rytm.
Uniósł wzrok na Aacvi i poczekał grzecznie, aż ta skończy grać. Jeśli wbije się w jej utwór, to albo skaże się na granie jako jej tło albo powstanie kakofonia. Gdy skrzypce ucichną, Rudzielec włącza wzmacniacz i po ułamku sekundy zaczyna grać, z czasem dodając swój niski głos do utworu.
_________________


>Karta postaci.
Ostatnio zmieniony przez Tidus Śro Lip 03, 2019 6:55 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Pią Cze 21, 2019 7:39 pm   

Kresta skupiła wzrok na mapie podczas dyskusji dwójki od Friedricha próbując znaleźć na niej niebieskie punkty, ale zaraz z tego zrezygnowała. Nie potrafiła zrozumieć jak można pomylić wyraźne, błękitne kolumny na mapie w pełnych trzech wymiarach z punktami albo kamerami, ale wolała w sumie nie poruszać tego tematu. Różne światy rządzą się różnymi prawami, a ten temat może być dla nich wrażliwy. Pokręciła tylko głową na pytanie o węże. Spojrzała potem jeszcze raz ku scenie, dając sobie kilka chwil, a następnie wróciła do stołu, sięgając po swój napój. Niebieski.

- Nie no, to jeeest... - Hilda zawiesiła głos, zmieniając na krótki moment tempo gry kiedy zauważyła, że Strzyłka zmieniała szyk melodii - najpewniej znak, że utwór chyli się ku końcowi. Kilka kolejnych pociągnięć i ostatni akord rozbrzmiał z jej gitary, kiedy ruda skończywszy już grę zakręciła młynka smyczkiem i po krótkim piruecie wykonała nim pchnięcie - bardzo precyzyjnie w stronę Rodiona. Nie dosięgło go oczywiście, nawet nie było blisko. Zdecydowanie nie zrobiła tego po to by mu zrobić krzywdę, a raczej by bez słów powiedzieć "twoja kolej" - to samo mówił jej pewny siebie wyszczerz.
- ...Tak w sumie to nie wiem, znam to tylko z memów. - dokończyła zdanie kaleka. - Oni są przecież z jakiejś bandy razem, nie?

- Hmmmm...? - Nikola bardzo ospale odwróciła się ku pytającej smoczycy. Po odwróceniu się, jeszcze chwilę zajęło jej opuszczenie wzroku na tacę i wskazanie palcem a potem podniesienie go znów na Arvę. Westchnęła.
- Noo, z... maliny chyba, jakieś jagody... i bodaj porzeczka. A to cytryna z mandarynką i teralem, a to to... - w drugim zdaniu wskazując broda wpierw żółte a potem niebieskie napoje, zrobiła bardzo wyraźną przerwę na bardzo wyraźne ziewnięcie. Aż jej łezka pociekła. Po zamknięciu w końcu ust i jeszcze jednym oddechu dopiero spojrzała znów na tacę, kończąc wypowiedź. - ...nooo... no to tamten jakby słonawy arbuz z Liisyr. Nie pamiętam nazwy. - uniosła wzrok na smoczą, spoglądając na nią zza półprzymkniętych powiek. Zdecydowanie nie wyglądała na kogoś, kto widzi cokolwiek złego w swoim zachowaniu.

Kiedy Rodion zaczął grać, Pieguska oparła się łokciami o krawędź sceny, kładąc brodę na rozłożonych dłoniach. Bacznie obserwowała każdy szczegół koncertu grajka - jego ruchy, choćby te najdrobniejsze; mimikę, cel wzroku, siłę nacisku na gryf i pociągnięć za struny, miarowanie oddechu. Dosłownie zamieniła się w niski, rudy Rodianalizator.
Strzyłka naprawdę niewiele czasu wytrzymała w bezczynności. Kiedy Hilda po chwili słuchania i wyczuwania utworu zaczęła próbować się wbić jako podkład, Korsjanka zwana też Paryżanką wielkim susem - podczas którego chyba było słychać jakiś syk - przeskoczyła nad całym tłumem blisko środka sali, pędząc zaraz ku stolikowi z którego przybyła. Nie trudząc się na jakiekolwiek słowa przywitania dla nowych czy w ogóle jakiekolwiek zwrócenie uwagi na tok rozmowy popędziła do najbliższego wolnego krzesła. Gritrutzka odskoczyła jej z drogi, gdy Aacvi złapała krzesło pod pachę ręki trzymającej smyczek i odwróciła się już znów ku scenie.

* * * * *

Jurij nie miał wiele do odpowiedzenia, kiedy słuchał tłumaczeń Niny. Właściwie, "niewiele" to słuchał, a do powiedzenia nie miał nic. Postanowił się dołączyć do poharatanego kolegi w degustacji dostarczonych dóbr, choć z trochę mniejszą ochotą kiedy przypomniał sobie kto je dostarczył. Obaj posilili się czymś, co w gruncie rzeczy było biszkoptem z rodzynkami z jakąś polewą, której jeden ze składników musiał być miodem. Mięciutkie, słodziutkie. Może lepsze do kawy czy herbaty niż do rumu. Ruska Nina podwędziła natomiast ciastko rzepowe z ozdobnym kwiatkiem z gorzkiej czekolady. Po alkoholu mogło wydawać się trochę bez smaku. Napój Alexeia - niebieski, bo zielonych nie było - był całkiem jak mniej słodki arbuz, całkiem gęstawy. Smak nie pasował kompletnie do koloru. W każdym razie, alkoholu w tym nie było.

- Jo! - wysoka kobieta z blizną na twarzy zanim jeszcze znalazła się w optymalnym zasięgu zawołała do ruskich na przywitanie, najpewniej wcinając się w rozmowę. Machnęła ręką, upiła trochę ze swojej szklanki przez słomkę. Dokończyła "przywitanie", kiedy znalazła się bliżej, stając przy stoliku i nachylając się, z oparciem wolnej ręki o blat. Choć dało się rozpoznać, ze mówi po angielsku, nie dało się nie słyszeć mocnego, rosyjskiego akcentu. - W czym się ta czarna kurwica uprzykrzała? Zepsuła coś?
Sasha powoli obejrzała się na nią, spoglądając od dołu do góry, zastanawiając się kim ona jest i o co jej w ogóle chodzi.
_________________
. . .
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 9