Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Prolog - Srebro Gwiazd
Autor Wiadomość
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Pią Maj 20, 2011 8:14 pm   

Patrzyłem z głupim wyrazem na twarzy na całą zaistniałą sytuację. Jakieś przemieszczające się światła, tam się kłócą i podniecają jakimiś pierdołami, o których nie mam pojęcia... Cholera, jak ja nienawidzę, kiedy wszyscy dookoła się mądrują, a ja nie rozumiem, o co chodzi! I jeszcze te chodzące zwłoki, to przypomina jakiś sen paranoika. Pierdziele, wszystko wywróciło się do góry nogami w zaledwie pół godziny. Ciekawe, co się stanie dalej... Albo nie, nie interesuje mnie to. Wolę jak najszybciej uciec z tej Krypty. Te migoczące światła przyprawiały mnie o dreszcze, zupełnie jakby jakieś zło się do mnie zbliżało. Gdybym tylko umiał to wytłumaczyć...
-Oj Desmond Desmond, baranie – obok mnie pojawiła się iluzja mojej postaci ubranej w biały kitel i z cienkimi okularami na nosie. Wyraz jej twarzy przedstawiał głębokie ubolewanie. -Gdybyś uważał bardziej na fizyce, potrafiłbyś z łatwością zaklasyfikować to zjawisko dzięki dziedzinie psychotroniki. W korytarzu nie było żadnych duchów. Przemieszczało się nim coś emitującego silne pole elektryczne bądź elektromagnetyczne, dzięki któremu wyindukowany został swobodny przepływ elektronów w żarówkach, co z kolei spowodowało...
-Znikaj! – przyłożyłem iluzji z półobrotu. Może i byłem idiotą, ale nikt nie będzie się ze mnie naśmiewał, a już na pewno nie jakieś chore wytwory mojej wyobraźni. Plasnąłem się kilkukrotnie otwartymi dłońmi w twarz, po czym spojrzałem trzeźwo na kompanów. -Nie wiem jak wy, ale ja nie będę marnował czasu na czcze pogaduszki.
Ruszyłem szybkim krokiem w stronę wyjścia z Krypty, mając szczerą nadzieję, że nie jest jeszcze za późno...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Pon Maj 23, 2011 1:29 pm   

Florance Akaru, Hiroshi Akaru, Vaynard Zanboku, Hitomi Umeki, Desmond Drizzle.

Vaynard niespecjalnie chyba zrozumiał, o co chodziło Florance'owi. Być może było to z powodu bycia wciąż otumanionym gazem, a może to wrodzona bystrość. Hitomi przebiegła obok grupy goniąc Aacvi, którą chwyciła za ramię. Jak się okazało, jej chwyt był zdecydowanie za słaby by zatrzymać "obcą", także słowa do niej nie trafiały. Dopiero cios wywarł na niej jakiekolwiek wrażenie - zatrzymała się, potrząsnęła głową, rozglądnęła. Wtedy Hitomi zauważyła jak brudną ma od swoich akcji rękę.
Kolejnym do podjęcia akcji był Desmond. Po kopnięciu ściany wypowiadając kwestię do bliżej niezidentyfikowanej osoby, ruszył zadowolony z siebie korytarzem.
- No nareszcie. - mruknął nieznajomy ściskając rękę małej, ruszając za Drizzlem. W końcu i cała reszta ruszyła w tę stronę, uznając to za najlepsze wyjście. Wyglądało na to, że nikt poza Hitomi nie przejął się reakcją 'Bacha'.
Aacvi do tej pory nie odezwała się ani słowem, szła przed siebie z opuszczoną głową. W krypcie panowała przejmująca cisza. Wiedzieliście dobrze jak iść - teraz musicie się kawałek wrócić, na skrzyżowaniu przy którym był otwarty magazyn skręcić w prawo, a potem... do końca korytarza. Dalej nikt z was nigdy nie był.
Nie było nikogo, kto by wam w marszu przeszkadzał. Mijaliście zakręty i skrzyżowania, wszystko wyglądało dokładnie tak, jak i poprzednim razem. Gdy wyszliście na ostatnią prostą, zauważyliście wgniecenia w ścianach którym towarzyszyło osmolenie metalu, krwawe plamy... ale nie było żadnych ciał. Ani jednego. w połowie drogi, ziemia się zatrzęsła. Niestety, nie można było dosłyszeć dźwięku który by temu towarzyszył. W każdym razie był to czynnik, który skutecznie nadawał wam tempa.
W końcu stanęliście przed drzwiami, które zawsze były dla was zamknięte. Nie różniły się one niczym od pozostałych drzwi wewnątrz krypty poza tym, że miały na sobie tabliczkę "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". A teraz były otwarte niemalże do końca, przytrzymane dwoma stalowymi belkami. A za nimi... za nimi było jakieś pomieszczenie. Spore pomieszczenie zresztą. Nieco jaśniejsze niż korytarz w świetle awaryjnym. Na środku były ustawione trzy budki, które mimo wysokości dobrych dwóch metrów nie sięgały jeszcze sufitu. Do tych budek za pomocą barierek były wyznaczone jakieś ścieżki. Co tam było napisane? ..."recepcja"?
W każdym razie, ani żywej duszy. I Na pewno wasz wzrok szybko skupił się na miejscu, gdzie było najjaśniej - świetnie widoczny pośród ciemnego metalu kształt gigantycznego koła zębatego. taki kształt bowiem miało przejście, za którym było widać świetnie oświetlone, mokre skały. Droga pośród nich prowadziła gdzieś wyżej, ale stąd nie było dokładnie widać dokąd.
- Noo! - rzekł szatyn zadowolony. - To już na pewno poznaję. - ciągnąc wciąż za sobą małą staranował barierkę koło jednej z budek. Nie mógł się oprzeć pokusie by zajrzeć do jej środka. Widać jednak nie znalazł tam nic wartościowego, bo zaraz się do was obrócił.
- Miło było, ale się skończyło. Wy się naradzajcie, a ja już sobie...
- Stać.
- nowy głos na pewno nie należał do nikogo z was. Mieliście trochę problemów z odnalezieniem tego, do kogo należał, ale on sam się zdradził odzywając się ponownie. - Odejdźcie od niej. Już. - wyraźnie męski głos należący do postaci stojącej w najciemniejszym kącie pomieszczenia. Musieliście go widać przeoczyć gdy tu wchodziliście. Z tego co teraz widzieliście, chyba... mierzył do was z broni. Nie jednej, dwóch. Szatyn, tak jak i Sza zdążyli się skryć za budką.
- L... Larl...? - niepewne pytanie wypowiedziane było przez Aacvi. Stojący w rogu nie odpowiedział jednak - zamiast tego wycelował lewą ręką w budkę i wystrzelił, czemu zawtórował wystraszony pisk dziewczynki.
- Ki skurw... Sza, wiej na zewnątrz. - wypowiedziane półgłosem słowa słyszalne były tylko dla Florance'a i Hitomi.
- Ostatni raz powtarzam. Odejdźcie od niej. - znów słyszany głos człowieka-z-rogu przypomniał Florance'owi, że już go słyszał. I to wcale nie tak dawno temu. Czy to nie ten, który przyjął rurę na głowę?
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Pon Maj 23, 2011 3:26 pm   

Stanąłem w miejscu, rozglądając się po ogromnym pomieszczeniu, kiedy nagle pojawił się jakiś podejrzany typ. Niezbyt obchodził mnie jego interes w zabieraniu ze sobą tego pół-trupa, nie miałem jednak ochoty ryzykować życiem kompletnie go ignorując. Poza tym nie byłem typem, który najpierw myśli a potem robi – jeśli nadała się tylko okazja to walki, miałem zamiar w pełni ją wykorzystać. Niech ten ochlaptus nie myśli sobie, że będzie we mnie celował z broni i wyjdzie mu to na sucho.
Ugiąłem lekko kolana, obniżając swój środek ciężkości, po czym upuściłem torbę z papierami na ziemię i jak najszybciej wyminąłem swoich towarzyszy, dopadając Aacvi od tyłu. Energicznie chwyciłem ją w uścisk lewym ramieniem w okolicach szyi, drugą ręką dobywając pistoletu ze spodni i błyskawicznie przykładając lufę do skroni dziewczyny. Jeśli mi się to nie uda, działam na skraju własnego instynktu, aby uratować swoje życie przed zasypującym mnie deszczem ołowiu. Gdy jednak moja akcja się powiedzie, odzywam się do nieznajomego.
-Nie wiem kim jesteś i na cholerę przeszkadzasz mi w ucieczce z tej dziury... wiem tylko, że masz strasznego pecha, zadzierając właśnie ze mną! – krzyknąłem w stronę mężczyzny. -Jeśli zaraz nie rzucisz broni, nie zawaham się nawet chwili i ta mała zarobi kulkę!
Uważnie obserwuję celującego w moją stronę gostka. Jeśli zobaczę, że rzuca on broń, natychmiast celuję w jego stronę i wystrzeliwuję połowę magazynka, starając się go zabić. Dziewczynę odrzucam natychmiast na bok, samemu zaczynając biec w stronę trzech kabin – tak na wszelki wypadek, gdyby nie zginął. Jeśli mężczyzna się mnie nie posłucha i zacznie coś kombinować, również do niego strzelam, tym razem jednak wykorzystując Aacvi jako żywą tarczę.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Pon Maj 23, 2011 3:50 pm   

Zanim mogłem się odezwać, nasz kolega już dopadł Aacvi i zaczął robić z niej zakładnika. Przewróciłem oczami i uniosłem prawą rękę wyżej.
- Na litość boską, puść ją. Nie po to dałem ci broń do ręki, byś teraz się nią bawił jak dziecko. W ogóle, opuście wszyscy broń. Wy ludzie i te wasze pistolety. Każdy chce tu przeżyć, ale panikując i bawiąc się bronią chyba tego nie osiągniemy, co? Florance, Hitomi. Przekonajcie tego narwańca... - kiwnąłem głową na Desmonda - By przestał się zachowywać jak barbarzyńca. Dla jego własnego dobra. A co do pana, panie... Larl, tak? - skierowałem swój wzrok na młodzieńca - Nikt nie chce tu tak naprawdę nikomu zrobić krzywdy. Każdy chce tylko wyjść stąd bezpiecznie. Zrobimy tak. Ten narwaniec puści jako pierwszy i odsunie się od niej. Potem ty wyjaśnisz nam o co chodzi. Dogadamy się pokojowo i wtedy opuścisz broń i nikt nie zrobi nikomu krzywdy. Zgoda?
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Hitomi
Czarna Mamba


Wiek: 33
Dołączyła: 18 Mar 2010
Posty: 354
Wysłany: Pon Maj 23, 2011 7:52 pm   

Co za debil! Że też ktoś taki ma dostęp do broni!
- Odłóż to idioto! On chciał żebyśmy się odsunęli on Aacvi!
No niby powiedziałam prawdę... ale on może nie zaczaić tego co mówię.
- Chodzi mi o to, ze on myśli, że trzymamy Aacvie jako zakładniczkę czy coś. Puść ją w tej chwili.
Zwróciłam się w stronę nieznajomego...
- Nie strzelaj, my nie stanowimy dla Aacvi zagrożenia. On jest tylko zdezorientowany całą tą sytuacją. Nie musimy przecież od razu do siebie strzelać! Jest dokładnie tak jak mówi Hiroshi... Nie chcemy z tobą walczyć. - *W większości...* dodałam w myślach. Mam nadzieję, że uda się to jakoś rozwiązać... a tamtemu trzeba będzie natrzeć uszu za takie zachowanie. Przecież to może skończyć się tragicznie!
_________________
Hitomi Umeki

"You know what? Fuck you and your fucking game"
> Karta postaci.
 
 
Vaynard
Kto?
Zabłąkana duszyczka.


Wiek: 34
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 127
Skąd: Tczew
Wysłany: Wto Maj 24, 2011 1:00 am   

Patrzyłem z conajmniej głupim wyrazem twarzy na to co się działo. Ale zaraz, co, dlaczego, co tu się kurwa dzieje?! Zaraz komuś chyba przypierdolę i się skończy.
-Spokojnie, po jaką kurwa cholerę te nerwy? - wszedłem jakgdyby nigdy nic pomiędzy Desmonda a Larlem uważnie obserwując tego drugiego. Bronie miałem schowane, nie mam zamiaru używać pistoletu.
-Chcemy wszyscy spokojnie stąd wyjść, bo lada chwila cała ta krypta może wypierdolić w powietrze, a Wy tylko odwlekacie, to wszystko to jakieś nieporozumienie.
Jeśli obcy odłoży broń, a Desmond nadal będzie się zgrywał i udawał kozaka staram się wrócić na swoje miejsce z tyłu i korzystając z pierwszej lepszej chwili staram się ogłuszyć go solidynym uderzeniem w kark.
_________________
> Karta postaci.
 
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Śro Maj 25, 2011 1:37 am   

Spojrzałem zrezygnowany na tego żałosnego osiłka, potem zwróciłem swój wzrok na Hitomi i Hiroshiego. Dyplomacji im się zachciało! Ale chyba prędzej wszyscy się rzucą na mnie i zaczną dalej ględzić z tym gościem, niż pomogą mi w walce. Niech ich cholera.
-Dobra, róbcie z tą dziewczyną co chcecie – powiedziałem, odtrącając Aacvi od siebie i ustawiając się w linii prostej za Vaynardem. -Tylko niech ten mądrala przestanie tyle gadać, bo mi mózg wyparuje!
Trzymam broń cały czas w pogotowiu, wyostrzając swoje zmysły. W stu procentach skoncentrowany na gościu z pistoletami będę w stanie zareagować w najkrótszym możliwym dla mojego organizmu czasie.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 694
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 10:38 am   

przepraszam ._.

I tak oto w momencie w którym mieliśmy na spokojnie sobie wszystko przemyśleć a nasi goście płacząc nam w rękaw dziękować za ocalenie, usłyszałem głos.
Dziwnie znajomy głos, który dzierżył dwie bronie, domagał się uwolnienia Aacvi, strzelał w kierunku naszych jakże miłych, spokrewnionych ze sobą gości i jeszcze był nerwowy jak my wszyscy razem wzięci i je-
Okej, cofam, jednak są tu osobniki jeszcze bardziej znerwicowane. Na szczęście już cała reszta grupy przekazała nowemu, że robi z siebie idiotę ale w przeciwieństwie do egzaminów, teraz może nas z tego powodu pozabijać. Odwracam więc wzrok (na tyle spokojnie na ile mogę udawać, że ta sytuacja mnie nie przeraża) do osoby okupującej kąt i odzywam się.
-Cześć młody. Boli jeszcze głowa? Wiem, że zapewne trudno ci będzie mi uwierzyć, że twoja przyjaciółka o egzotycznej urodzie, to jest Aacvi, dołączyła do nas z własnej woli i pomaga nam nie odstrzelić sobie nawzajem zadów mimo złamanej nogi...Więc określę to tak.- podniosłem dłonie do góry i cofnąłem się o dwa kroki.-Ty nie zawołałeś o pomoc, gdy mnie znalazłeś bezbronnego, ja nie będę kwestionował twoich motywów do machania bronią. Zdejmij tylko palec ze spustu, bo straszysz dzieci, i Aacvi do ciebie podejdzie jeśli będzie chciała. Uczciwy układ. To jak?
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 12:22 pm   

[ Jakoś tak to wygląda na początku ]

Po pojawieniu się (nie)znajomego nr 2, zapanował chaos. Desmond jako pierwszy rzucił się do swojej akcji, dopadając Aacvi od tyłu i obejmując ją jedną rękę niedelikatnie za szyję. Była od niego trochę wyższa, ale nie stanowiło to problemu, gdyż ugięła się pod uściskiem. Z bronią przystawioną do skroni powoli uniosła ręce, by upuścić własne uzbrojenie na ziemię. Pistolet i nóż zaklekotały i zabrzęczały odbijając się od metalowego podłoża. Jedyną reakcją oddalonego "młodego" było tylko większe skupienie. Wtedy na cel wkroczył Vaynard, a towarzyszyła mu przemowa dwójki z imionami zaczynającymi się na "Hi". Nie odpowiadając, Larl opuścił broń dopiero, gdy Desmond puścił Aacvi. Drugą ręką wciąż jednak celował do budki. Wyglądał, jakby w końcu chciał się odezwać, ale do głosu jako pierwszy doszedł Florance.
- Po prostu od niej odejdźcie. - powiedział powoli, robiąc dwa kroki naprzód. - I niech tamten przestanie się chować.
- Ha! Niech przestanie strzelać! - odkrzyknął się szatyn.
- Przestałem. - zauważył Larl, obserwując Szę, która na czworaka pokonywała dystans między budką a wyjściem krypty pewno będąc przeświadczona o tym, że jej nie widać. Szatyn wstał prychnąwszy, unosząc trzymany w ręce karabin tak, by celował w sufit i wyszedł zza budki po tej samej stronie co Sza.
- No, tu jestem. Właściwie, to już sobie idę. Nie znam tu nikogo i nie mam zamiaru znać, w nic mnie nie wciągniecie. Na razie! - ostatnie zdanie wypowiedział obracając się lekko, jakby w stronę Vaynarda. W chwilę po tym dodał jeszcze coś mrukliwym głosem pod nosem i marszem skierował się w stronę wyjścia.
Aacvi wciąż stałą z uniesionymi rękoma i... opuszczoną głową.
- Larl... to się znowu stało. Znów...
- Wiem.
- chłopak przerwał jej w połowie wypowiedzi. - Słyszałem to. - powoli, niedługimi krokami zaczął iść w waszą stronę. - To ja poleciłem szczurom otworzyć ogień. W takim przypadku mogę powiedzieć, że masz podwójne szczęście.
- ...co? - "półżywa" uniosła głowę, a w jej głosie można było wyczuć niemałe zdziwienie, które nie mogło zostać zagłuszone przez ochrypnięcie.
- Sama powiedziałaś, że wolałabyś zginąć niż stać się taka jak Fester. Ponadto ustaliliśmy się, że to się dzieje zawsze, kiedy tracisz pewność siebie i wpadasz w panikę. Nie możesz mi mieć tego za złe.
- L-Larl... ale... Przec... - Aacvi chwyciła się za głowę.
- Uspokój się. Nie będę w stanie ci pomagać, jeśli ciągle bę... - chłopak zawiesił głos, obserwując dziewczynę. Ta zamarła w bezruchu, umilkła całkowicie. Hitomi, która zwróciła wtedy na to największą uwagę, przypomniało to sytuację z sektora medycznego, w której to zachowywała się jak zahipnotyzowana - teraz wyglądało to bardzo podobnie.
- Aacvi? - blondyn był już maksymalnie dwa metry przed Vaynardem. Zatrzymał się, spoglądając na półghoulkę. Nie otrzymując żadnej odpowiedzi podniósł błyskawicznie pistolet celując... w nią?
- Odejdźcie od niej. Szybko!
Gdyby ktokolwiek spoglądał w tę stronę, szatyn obejrzał się za siebie i zatrzymał w progu w tym momencie.
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 644
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 5:14 pm   

Nie za wiele wyciągnąłem z tej krótkiej rozmowy. Mniej więcej, że coś złego się stało i dzieje się to, kiedy traci pewność siebie. I się to stało wcześniej, dlatego zaczęli do niej strzelać. A teraz znów się dzieje. Czemu? Pewnie dlatego, że ten baran celuje w nią pistoletem i właśnie się dowiedziała, że chciał ją zabić. Jeżeli mu ufała czy coś takiego, no to właśnie straciła pewność swojej wartości. Na okrzyk chłopaka odsunąłem się tylko trzy kroki. Zacząłem mówić spokojnym, perswadującym głosem. Niech magia słów zadziała.
- Aacvi. Uspokój się, wiem, że potrafisz. Nie masz powodu do paniki, nikt cię tu nie chce skrzywdzić. Nie masz też powodu, by się denerwować. Weź głęboki wdech, wydech... wyprostuj się i powiedz sobie, że już w porządku. Wszyscy tutaj w ciebie wierzą, w to, że potrafisz nad tym zapanować, prawda? Florance? Hitomi? ... E, Larl? - spoglądam na nią spokojnie, jednak muszę być uważny - jeżeli wpadnie w jakiś berserk to po zwróceniu na siebie uwagi mogę być teraz pierwszym celem.
Jeżeli moje starania nie przyniosą żadnego efektu będę musiał uciec się do drastyczniejszych środków. Ewakuuje się w tył i mówię do naszych dwóch naczelnych "żołnierzy":
- Vaynard, Desmond, ogłuszcie ją. Ale ma żyć, jasne? Larl, bez zabijania, bardzo cię o to proszę. Mamy wobiec niej dług.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Hitomi
Czarna Mamba


Wiek: 33
Dołączyła: 18 Mar 2010
Posty: 354
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 6:45 pm   

No... przynajmniej nikt nie zaczął strzelaniny. A ta mała Sza to całkiem zabawna jest, ciekawe czy tez taka byłam... O, odchodzą.
No fajnie, jeśli kiedyś wreszcie wyjdziemy, to za pomoc będziemy mieli, będziemy mieli tylko Aacvie, bo tamten to raczej nie wygląda na skorego do pomocy... i jeszcze mają jakąś wspólną przeszłość z Florkiem. W tych wszystkich opowieściach i tajemnicach idzie się pogubić, a ja sama zgubiłam się w tym wszystkim dawno temu.
- Aacvi ? - Co się z nią znowu dzieje ? Wygląda dokładnie tak jak przy tym świetle. Słysząc Hiroshiego przemawiającego do niej, zwróciłam się do chłopaka.
- Hiroshi, ona cię nie usłyszy. Wyglądała tak, przy tym dziwnym świetle... ostatnio udało mi się ją przywrócić do "normalności" uderzeniem w twarz. Nie patrz się tak na mnie! Na nic innego nie reagowała!. - odwróciłam się do zawsze bojowego Desmonda - Desmond, ogłusz ją! Ale nie bij mocniej niż musisz... nie chce żeby jej się coś stało
Proszę, proszę, odleć lub wróć do normalności! nie mamy na to czasu, musimy stąd wyjąć i obmyślić plan ratowania mojej rodziny!
_________________
Hitomi Umeki

"You know what? Fuck you and your fucking game"
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 694
Wysłany: Pią Maj 27, 2011 8:03 pm   

O matko. Ten dzieciak nie przeżyłby bez 'brata' chyba ani dnia. W sumie, ta scena byłaby urocza, gdyby w całą sytuację nie było wplątane parę kilo żelaza, ołowiu i gaz.
Zaraz, zaraz...Co się stało? I z tego powodu kazali otworzyć do niej ogień? Czyżby wtedy, gdy przytrzasnęły ją drzwi? Co do-
Zaraz, czy on panikuje? Tak, zdecydowanie panikuje i każe nam się oddalić od Aacvi, która z kolei wygląda jak...zombie zamienione w słup soli? Nie wiem, jak lepiej to określić. Tak czy siak, biorąc pod uwagę, że znający ją najwidoczniej dość dobrze ledwo-co-nastolatek każe wiać, chyba najlepiej będzie wiać. Ciekawe tylko, dlaczego? Po wytrąceniu z równowagi ma napady morderczego szału? Leki, które widziałem, jak zażywa dożylnie sprawiają, że ma omamy i musi się pilnować? To raczej bardziej prawdopodobne niż to, że może eksplodować.
Tak czy siak, skoro mój brat był na tyle trzeźwy by wydać mięśniakom polecenie jej obezwładnienia, podobnie zresztą jak Hitomi, ja bez słowa oddalam się, truchtem biegnąć w tył, wciąż mając oko, szczerbinkę i muszkę na Aacvi. Jeśli nagle sięgnie po broń zwykłe draśnięcie jej nadgarstka powinno wystarczyć, by jej ją wytrącić. Cholera, nie tak dawno temu mówiłem coś o tym, że mam wobec niej dług, a tu już próbuję ją zranić. No ale szczerze mówiąc nie chcę wiedzieć, do czego może doprowadzić zombie-PMS.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Sob Maj 28, 2011 1:06 pm   

Odruchowo odskoczyłem od Aacvi i cofnąłem się kilka kroków. Nic nie rozumiałem z tej ich debilnej pogaduszki – wiedziałem jednak, że za chwilę mogę szczerze żałować, że nie wypaliłem tej gnijącej pannie w łeb. Hiroshi oczywiście znowu zaczął swoje dyplomatyczne wystąpienie, które pewnie niewiele pomoże. Ciekawe, czy jak tej dziewczynie zaczną wyrastać macki i pękające bąble pełne trującej ropy, to też będzie starał się wyperswadować jej zabijanie naszej grupki. Propozycja Hitomi też niezbyt przypadła mi do gustu. Jak chciałem działać to nie, zostaw ją bo tego tamtego, a teraz kiedy jesteśmy w niebezpieczeństwie to wszyscy do mnie!
-Goń się, trzeba mnie było wcześniej nie powstrzymywać! – krzyknąłem wnerwiony do Hitomi. Spojrzałem pod nogi Aacvi, po czym rzuciłem się w jej stronę. Padłem szybko na ziemię, robiąc przewrót w przód łapiąc za drugi pistolet, po czym z impetem wstałem i rzuciłem się w stronę barierek i kabin. Jeśli mam ratować teraz czyjąś skórę, to moja będzie na pewno na pierwszym miejscu.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Vaynard
Kto?
Zabłąkana duszyczka.


Wiek: 34
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 127
Skąd: Tczew
Wysłany: Sob Maj 28, 2011 6:49 pm   

Nosz co znowu się dzieje. Czy tu wszystko musi iść pod górkę? I dlaczego to znowu ja mam być od brudnej roboty. Ledwo przeżyłem schodząc do tego pieprzonego schronu... Eh, no dobra. Odsunąłem się nieco na słowa Larla i przeszedłem tak by stać za Aacavi. Obejrzałem się na moment na szatyma potem na Desmonda, który jak zwykle myśli o sobie, chyba przedwcześnie oceniłem go jako pomocnego czy kogoś na kogo w ogóle moge tu liczyć. Gdy już zająłem dogodną dla siebie pozycję splotłem dłonie i oburącz uderzyłem Aacavi w kark tak by ją ogłuszyć, nie za mocno i nie za lekko, gdyby jedno uderzenie okazało się mało w co wątpię powtarzam uderzenie mocniej. Mam tylko nadzieję, że to jej nie zabije, bo nieco siły to w łapach jednak mam. Po tym rozglądam się po grupce i o ile udało się ogłuszyć dziewczynę mówię
-To może w końcu teraz opuścimy tą pieprzoną kryptę zanim coś eksploduje i będzie za późno?
_________________
> Karta postaci.
 
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Nie Maj 29, 2011 4:29 pm   

[ Ech, a co mi tam. ]

Zdarzenia zaczęły nabierać tempa. Wizja nieznanego zagrożenia dodawała trochę adrenaliny poprzez strach. Choć nikt z was nie wiedział co może się zaraz stać, każdy podjął środki ostrożności które uznał za najsłuszniejsze. Hiroshi cofnął się nieznacznie, nakazując Desmondowi i Vaynardowi ogłuszenie Aacvi. Ten pierwszy ani myślał go posłuchać - porzucił trzymaną torbę i iście akrobatycznie sprzątnął pistolet sprzed nóg półghoulki, zaraz po tym puszczając się biegiem w stronę budek. Hitomi nie cofnęła się specjalnie daleko, przemawiając do Vaynarda i Desmonda z tłumaczeniami. Florance szedł w tył wciąż uważając na to co może się stać. Jedynie Vaynard ruszył naprzód. Złożonymi dłońmi uderzył w kark wyższej od siebie dziewczyny - ta wydając z siebie krótkie stęknięcie padła na ziemię, wyglądając przy tym jak marionetka której nagle ucięto linki. Nie miała przytomności, leżała plecami do góry bez żadnego ruchu. Obserwując ją do tego czasu Larl opuścił znów broń, powoli przenosząc wzrok na Vaynarda. Obejrzał po tym wnętrze całego pomieszczenia, a następnie nachylił się nad leżącą wsuwając uprzednio pistolety do kieszeni.
- Skoro tak uważacie. Nigdy nie uważałem bunkrów za przyjemne miejsca. - szturchnął leżącą, upewniając się, że nie zareaguje. - Nie rozumiem tylko, dlaczego wam zależy na kimś kogo nawet nie znacie. Bezinteresowna pomoc jest głupotą. - powiedział, podnosząc półżywą pod ramię, "wstając" razem z nią. Z daleka dało się słyszeć żałosny jęk Szy, która została podniesiona z czworaków za kołnierz i dosłownie ciągnięta po ziemi dalej, gdzieś w stronę zewnętrza, którego stąd nie widzieliście. Wtem, znów - wstrząs. Może to oddalona eksplozja, może... coś się zawaliło. Nie wiedzieliście, bo nie było słychać nic poza oddalonym pogłosem. Na pewno jednak przyspieszyło to wasze chęci oddalenia się na bezpieczną odległość. A przynajmniej części z was.
Vaynard nie chciał stać bezczynnie, pomógł Larlowi chwytając nieprzytomną pod drugie ramię.
- Pomoc jej mija się już z celem. Skoro nie potrafiła sobie poradzić teraz, nie poradzi też w przyszłości. Przedłużanie tego jest tylko przeciąganiem... - ledwie zdążyli przejść razem kilka kroków, zatrzymał się - i on, i Vaynard. Było to z powodu kaszlnięcia tej, która powinna być nieprzytomna. Zdecydowanie, nie była. Vaynard zdążył tylko zobaczyć, jak jej nienawistne spojrzenie wędruje w jego stronę, po czym... cholerny ból, oczy zaczęły go napierdzielać. To ręka Aacvi, za którą udzielał jej pomocy objęła jego głowę i bezapelacyjnie wepchnęła mu palce pod powieki. Larl zareagował szybkim puszczeniem jej drugiej ręki i oddaleniem się od niej, co ta wykorzystała zadając osiłkowi cios w szyję uwolnionym ramieniem. Odrzucając go i sama cofając się o krok oddaliła się też od niego na "bezpieczną odległość", choć ten i tak pewnie bardziej zajęty był teraz zasłanianiem oczu, które bolały zdecydowanie bardziej niż klata wtedy, kiedy mu na nią sztanga spadła.
Aacvi nie czekała na oklaski, odwróciła się od razu do Larla. Zdążyła się zbliżyć jedynie o krok, gdy ten uzbroił się już w pistolet, wycelował jej w głowę...
i wystrzelił.
Trafił prosto w czoło. Pocisk przeleciał na wylot, wyrzucając strumień krwi z tyłu jej głowy. Cała jej postać przechyliła się mocno do tyłu, spoglądając w sufit zaczęła...
...powoli...
...wracać do pionu. wściekłość, która nią kierowała na pewno nie była teraz większa od szoku i zdziwienia, które było widać po osobie chłopaka. Biorąc głęboki wdech zamachnęła się prawą pięścią, szykując do ciosu w chłopaka który z niewiadomego powodu nie wykonywał najmniejszego ruchu...
Dźwięk, który rozległ się przy ciosie nie był dźwiękiem zwykłego uderzenia. Ba, to nawet nie wyglądało na uderzenie. Tuż przed nim, wyglądało to jakby jakaś para zebrała się wokół jej całej ręki. W chwili zetknięcia się pięści z jego twarzą rozproszyła się ona wokół błyskawicznie, głównie w przód, uczepiając tego na czym się zatrzymała, w formie małych, błyszczących kryształków... lodu? Ta dziwna eksplozja ledwie dosięgła Vaynarda, który poczuł nagłe uderzenie chłodu na prawej ręce i boku - miał je całe pokryte szronem. Za to Larl... ten zdecydowanie nie miał szczęścia. Był jak zatrzymany w czasie w połowie swego upadku na plecy odrzucony ciosem w twarz. Cały wyglądał, jak... jakby spędził przynajmniej miesiąc w chłodni. jak lodowa figurka, z długimi soplami sterczącymi z niego po stronie przeciwnej od tej, po której stała półghoulka. Jego broń, pistolet z którego niedawno do niej wystrzelił, był jakby przyklejony do palców jego otwartej dłoni, którą nie zdążył się zasłonić przed ciosem. Biała mgiełka wokół niego, świetnie widoczna dzięki światłu wpadającemu przez wrota powoli opadała na ziemię. Przechodzący tędy artysta zapewne doceniłby piękno rzeźby oraz zatrzymany dynamizm ruchu młodzieńca - ale siwa nie zamierzała tego tak zostawić.
Ciosem wrotnym uderzyła prosto w tę wyciągniętą przed siebie dłoń chłopaka - ta bez żadnego oporu złamała się w łokciu, przeleciała krótki kawałek a po uderzeniu o stalową podłogę roztrzaskała się w drobny mak. Co gorsza, obróciwszy się w wyniku ciosu, Aacvi skupiła teraz swój wzrok na Vaynardzie. Ba... całkiem skupiwszy na nim uwagę, zaczęła iść w jego stronę. Raczej nie miała pokojowych zamiarów.
Trójka, która wycofała się wcześniej - Hitomi, Hiroshi, Florance - mogła zauważyć przedmiot, który wypadł jej spod kamizelki podczas pierwszej szarpaniny. Małe, prostokątne pudełko, leżące teraz jakieś dwa metry od Vaynarda, a cztery od jego właścicielki.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8