Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Jedius 9 Baka
Śro Maj 16, 2012 7:03 pm
Rozdział Ia - Podróż w nieznane
Autor Wiadomość
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Czw Mar 08, 2012 2:46 pm   

Nie protestowałeś. Postawiony przed kolejną sytuacją, zdecydowałeś się robić to, co zostało ci "nakazane". Jedno spojrzenie wystarczyło by wiedzieć, że nie było na ziemi korytarza nic groźnego dla zdrowia. Zacząłeś się przetaczać bokiem, gdy kobieta już wchodziła na górę drabiny, używając do tego ledwie jednej ręki. Nie wyglądało jednak na to, by miała spaść albo upuścić Fiołka, więc nie miałeś się o co martwić. Podpełznąwszy do pierwszych szczebli złapałeś się ich rękoma i dźwignąłeś w górę. Wspinaczka w ten sposób na pewno nie była wygodna, bo i zgodnie z prawami fizyki podczas podciągania się ocierałeś się ciałem o kolejne szczeble. Lekka pomoc obolałą nogą na pewno pomagała, ale czułeś, że będziesz miał odciski na przedramionach blisko łokci, od nadmiernego nadmiernego nacisku na pręty pseudodrabiny. Najważniejsze jednak, że uda ci się wyjść na górę. Kobieta dotarła już do wyjścia i wciągnęła się na zewnątrz. Tobie zostało jeszcze trochę drogi...
Zbliżając się do okrągłego wyjścia, zacząłeś coraz lepiej słyszeć oddalone odgłosy walki. Gdzieś trwała strzelanina. Gdy wychyliłeś głowę z szybu, zauważyłeś, że jesteście w zupełnie innym miejscu niż to, gdzie Fiołek została porwana. Kobieta podała ci rękę pomagając wyjść, więc skorzystałeś z jej pomocy. Wciągnęła cię na pokruszony asfalt ulicy tuż obok Fiołka. Wyłączyła latarkę na broni i rozejrzała się uważnie. Potem przykucnęła przy waszej dwójce, wskazując kierunek z którego dobiegały strzały i krzyki, patrząc się tobie w oczy. Chyba sprawdzała, czy rozumiesz, o cho chodzi. Kolejnym jej gestem było lekkie uniesienie w górę ręki, a następnie szybki jej ruch naprzód. Od razu po tym wskazała na siebie, a potem Fiołka. Jeszcze później, po wyraźnym odstępie, wskazała na ciebie następując gest rozłożeniem dłoni jakby kazała ci się zatrzymać, i skierowała palec na ziemię w miejscu, gdzie siedziałeś. Po wszystkim wyciągnęła przed siebie drugą rękę, ze strzelbą. Chyba zamierzała ci ją oddać. Co jednak przekazywała wcześniej, zostało do rozgryzienia przez ciebie.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Czw Mar 08, 2012 5:30 pm   

Cholera, a ta znowu czegoś ode mnie chce. Po jej krótkiej gestykulacji mogłem się tylko domyślać, że każe mi siedzieć na dupie i na przykład osłaniać ją, kiedy będzie szła w stronę strzałów z Fiołkiem. Bo przecież nie wysyłała mnie chyba na zwiady wiedząc, że ledwo co kuśtykałem na jednej nodze, podpierając się ręką o ścianę? Na otwartej przestrzeni jestem uziemiony, nie mając żadnego oparcia... Poza tym dawała mi strzelbę. Zresztą, tak czy siak się stąd już nie ruszę, muszę jej zaufać. Odebrałem broń, po czym przyjrzałem się jej pobieżnie. Przez ułamek sekundy przeszła mi przez głowę myśl, aby wypalić z niej prosto w twarz cudzoziemki, jednak szybko o niej zapomniałem. Usiadłem wygodnie na ziemi, odłożyłem "podarunek" obok, po czym przygotowałem swojego gnata i spojrzałem w stronę hałasów, gdziekolwiek teraz byłem. Czekałem na odejście dziewczyny, lub też jej zniecierpliwione spojrzenie i dalsze machanie mi łapami przed nosem.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Sob Mar 10, 2012 5:48 pm   

[ A, fakt. Zapomniałem opisać otoczenie. Gomen. ]

Wciąż nie była chyba pewna czy zrozumiałeś, ale zostawiła cię gdy odebrałeś strzelbę. Sięgnęła do kabury na udzie, wyciągnęła stamtąd pistolet i odbezpieczyła go. Potem podeszła do Fiołka. Lekko uniosła dziewczynę i wolną ręką złapała ją za ubranie na plecach. Wstała i udała się w drogę w kierunku skąd było słychać strzały, ciągnąc włóczniarkę za sobą. Może nie był to najdelikatniejszy sposób na przetransportowanie jej, ale nie wyglądało na to, by miało jej coś się stać. Nieprzytomna też raczej nie narzekała. Wkrótce straciłeś je z oczu, gdy znikły za rogiem ulicy.
Zostałeś sam na pokruszonym asfalcie starej drogi. To musiało być jakieś stare, dawno opuszczone miasto. Wokół znajdowały się mocno zniszczone bloki, w wielu z nich gruz wysypywał się otworami, które niegdyś służyły za okna czy drzwi. Żaden z nich nie wznosił się już wyżej niż pierwsze piętro ponad parterem. Nie byłeś w stanie stwierdzić, jak wysokie były kiedyś. Na pewno kilkukrotnie wyższe, sądząc po ilości gruzów.
Ze strony, w którą udała się cudzoziemka oraz skąd słyszałeś hałasy, było skrzyżowanie dwóch ulic. Ostał się przy nim tylko jeden znak, o okrągłej tarczy, całkowicie pokryty rdzą i wydrapany z farby. Nie sposób było dopatrzeć się wzoru, który mógł się na nim pierwotnie znajdować.
Głosy i dźwięki ucichły stopniowo. Po ostatnim strzale nie było słychać przez chwilę zupełnie nic. Słońce wiszące wysoko dawało ci złudne wrażenie ciepła, które szybko rozwiewał każdy silniejszy podmuch mroźnego wiatru. Cisza, cisza... i jeszcze chwilka ciszy. Gdy mogłeś już zacząć wątpić, czy na pewno chodziło jej o to, byś tu został, zacząłeś słyszeć niski warkot. Coś się zbliżało. I brzmiało całkiem jak... silnik. Tak, to na pewno był silnik jakiegoś pojazdu. W tym momencie zobaczyłeś, jak zza rogu skrzyżowania (tego, za którym zniknęła czarnowłosa) wybiega jeden z tych pokrzywionych nibyludzi. Raczej jednak nie szykował się do ataku na ciebie. Wyglądało to bardziej, jakby... uciekał.

[ BGM: Le Repos Du Guerrier (endless) ]

Jakkolwiek robił to naprawdę szybko, skacząc na czworaka, uciec mu się nie udało. Wraz z narastającym rykiem silnika o coraz wyższym tonie oraz towarzyszącemu mu okrzykowi zobaczyłeś starego, granatowego pick-upa wyjeżdżającego na pełnej prędkości zza tego samego rogu. Najeżona kolcami konstrukcja na jego przednim zderzaku połączona z prędkością pojazdu po prostu zmieniła ciało staranowanego w stertę odpadków i krwawą miazgę, która pokryła lekko zaśnieżony asfalt. Zdążyłeś jedynie zobaczyć, że na pace znajduje się kilkoro ludzi ubranych w identyczny sposób, zanim samochód nie zniknął po drugiej stronie. Kolejny krzyk, a potem odgłosy gwałtownego hamowania. Krótka kłótnia dwóch podniesionych głosów, męskiego i żeńskiego. Oba w tym samym, nieznanym ci języku. Zanim spór został rozstrzygnięty, przyuważyłeś kolejnych "zombie" wybiegających z tego samego miejsca, poruszających się środkiem drogi. Widać, stwory goniły tę półciężarówkę. Dwa, cztery... było ich już chyba z siedem, zaczęły zwalniać swój bieg gapiąc się przed siebie, w twoje prawo, czyli pewnie na pojazd. Rozległ się strzał, po którym jeden z nich upadł natychmiast na ziemię, trafiony w głowę. Reszta natychmiast rozbiegła się na boki, w tym trójka z nich... w twoją stronę. I teraz chyba wreszcie cię zauważyli. Ba, prócz tego słyszałeś, że nadciąga ich więcej. Dużo więcej. Nie tylko ze strony drogi na lewo od skrzyżowania, ale także zza ruin budynków, które miałeś po swojej lewicy patrząc w stronę nadchodzących. Każdy z trójki wyraźnie zmierzał w twoją stronę, a od skrzyżowania po przebyciu tych kilku swoich szybkich kroków wciąż mieli jeszcze z pięćdziesiąt metrów. Cóż, zanim pomyślisz cokolwiek na temat tego co dalej, wypadałoby coś zrobić z tym problemem.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Sob Mar 10, 2012 8:35 pm   

Widząc pędzące na mnie stwory, zamarłem na chwilę ze strachu. Nadzieja powstała po pojawieniu się pojazdu z jakimiś żołnierzykami ulotniła się praktycznie natychmiast po tym, jak zostałem zauważony przez kilku uciekinierów... Zanim zdałem sobie z tego sprawę, trzymałem już swoją broń przy twarzy, celując do najbliższego z potworów. Nie było czasu na strach, musiałem przeżyć, do cholery! Poczułem, jak wróciły mi siły.
Wstrzymanie oddechu, muszka na stwora, spust naciśnięty blisko granicy wystrzału, jeszcze niespełna sekunda na wycelowanie i... bam. Strzelam do pierwszej kreatury, po czym przeładowuję broń jeszcze raz i strzelam kolejne dwa, trzy razy, tym razem odrobinę szybciej - zależy od tego, jak dużo uda mi się zabić stworów i ile się do mnie zbliżą. Jeśli zobaczę, że moi przeciwnicy przybliżą się już na niebezpieczną odległość, w wyniku której mógłbym zostać uderzony w przeciągu niedługiej chwili, natychmiast puszczam karabin, łapię za strzelbę od cudzoziemki, przeładowuję pewnym ruchem - tak jak mniej więcej ona to robiła, staram się przywołać sobie jej obraz z kanałów - kieruję strzelbę na pierwszą ofiarę i walę, jak będzie wystarczająco blisko abym trafił. Tak samo robię z pozostałymi, zarówno przede mną, jak i po mojej lewej, co chwila nerwowo rzucając okiem na bok w poszukiwaniu posiłków. Jeśli jakimś cudem uda mi się wyeliminować wszystkich w moim otoczeniu, próbuję wstać i dokuśtykać na prawo, do budynków z dala od strony lewej, po której miała miejsce strzelanina, jednak nie opuszczam przy tym gardy ani nie wyłączam swoich zmysłów, skanując nimi całą okolicę na tyle, ile tylko będę w stanie...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Śro Mar 14, 2012 1:08 pm   

Ponowny przypływ adrenaliny. Muszka karabinu szybko zrównała się ze szczerbinką celując do najbliższej karykatury człowieka. Pociągnąłeś za spust, rozległ się wystrzał. Niestety, chybiłeś. Może nie dlatego, że źle wycelowałeś, ale stwór w ostatniej chwili skręcił, unikając przestrzelenia. Pociągnąłeś za dźwignię zamka, niewielki lufcik otworzył się wyrzucając łuskę naboju na zewnątrz. Ponownie uniosłeś broń do ramienia, celując przed siebie. Sądząc po tempie zbliżania się przeciwników wiedziałeś, że będzie to ostatni strzał który wykonasz tą bronią. Strzeliłeś - trafienie. Odrzucona w tył głowa potwora świadczyła o tym bardzo dobrze. Gdy już upadnie, raczej nie wstanie. Ale nie czekałeś na tę chwilę, upuszczając karabin i sięgając po strzelbę pozostawioną ci przez kobietę. Kolejny z przeciwników zdążył już dobiec bliżej niż dziesięć metrów, więc od razu wystrzeliłeś w jego stronę. Trafiłeś, bez wątpienia. Rozszczepiony pocisk wypruł przed siebie masę odłamków, które poszatkowały ciało stwora. Ten też już nie wstanie. Naśladując gest cudzodziemkę pociągnąłeś dolny uchwyt broni, z metalicznym szczękiem przeładowując ją. Ostatni zbliżał się niebezpiecznie szybko. Z drugiej strony, to było tylko gorzej dla niego. Gdy był już niemal na wyciągnięcie ręki, nie miałeś szansy spudłować. Strzał, który oddałeś z tej odległości zmienił jego głowę w miazgę. Reszta ciała upadła tuż przed tobą, brukając ziemię krwią. Po raz trzeci - ten już, bez cienia wątpliwości, nie wstanie. Przeciwnicy jednak wcale się nie skończyli. Przeładowując broń drugi raz zauważyłeś kolejną dwójkę która wpełzła na gruzy jednego z budynków po twojej lewej. I oni ciebie dostrzegli, jednak zamiast biec na ciebie od razu, kryli się za szczątkami murów. Chyba byli trochę inteligentniejsi. Najprawdopodobniej gdybyś próbował do nich strzelać, wykorzystaliby osłonę by uniknąć trafienia. Wątpliwe było, by którakolwiek z twoich broni była w stanie przestrzelić taką ścianę.
Kolejna czwórka stworów pojawiła się na skrzyżowaniu. Ci nie mieli ciebie na celu, zmierzali w stronę, w którą udała się ciężarówka. Cała czwórka biegła, czyniąc z nich ciężkie cele do trafienia. Gdzieś ze strony pojazdu dobiegł twych uszu kolejny wystrzał, ale najwyraźniej chybił. Za to, pojawiły się wreszcie jakieś osoby. Ludzie. Z prawej strony skrzyżowania, wychodzili powoli, ostrożnie. Wszyscy mieli na sobie ten sam mundur, co kobieta którą spotkałeś w kanałach. Ba, ona chyba była pośród tej trójki, choć z tej odległości nie byłeś pewien, czy to na pewno ona. Jeśli tak, to szła jako ostatnia, z pistoletem w ręku. Pośrodku krótkiego "wężyka" szedł jakiś wyższy facet, trzymający w każdej dłoni po pistolecie. Celował przed siebie, ale nie strzelał. Trudno stwierdzić, czy to z oszczędności amunicji, czy po prostu nie chciał chybić. W każdym razie, przechodząc dalej, na czele grupy szedł facet niższy od tego środkowego, ale wyższy od kobiety. Miał jaskrawo czerwoną opaskę we włosach. Był też uzbrojony zupełnie inaczej od reszty. W lewym ręku dzierżył sporą tarczę, która chyba przed wojną służyła jakiejś policji czy siłom specjalnym. W prawej dłoni ściskał długi miecz, nieco zakrzywiony w górę przy końcu. Przypominał ci on nieco filmy o samurajach z Mongi. Ba, jeśli wszyscy są cudzoziemcami, to może właśnie z tamtego kraju pochodzą?
Grupa ludzi powoli zbliżała się naprzeciw czwórce najnowszych przeciwników, kiedy w ich stronę zwróciła się trójka, która wcześniej uciekła ze skrzyżowania. Kobieta szybko zwróciła na nich uwagę, wypowiadając dwa słowa przy klepnięciu faceta przed nią w ramię i wskazaniu drugiego celu. Zatrzymali się, wyczekując podejścia stworów. No cóż, nadchodziło kolejne starcie. Kobieta chyba nie zamierzała po prostu czekać na rozstrzygnięcie. Zostawiła dwójkę na skrzyżowaniu i wpierw zrobiwszy dwa kroki w bok, odwróciła się ku tobie i zaczęła biec. Wiedziałeś, że trochę jej to zajmie, a i wyglądało na to, że dwójka za ścianą po lewej trochę się na nią czai.

[ miasteczko.png ]
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Śro Mar 14, 2012 2:11 pm   

Uff, było blisko. Dumny z zabicia trzech kolejnych kreatur, zwróciłem swój wzrok na dwóch zombie-ninja. Cwaniaki myślą, że się przede mną ukryją. Odłożyłem ponownie strzelbę, złapałem swój karabin, przeładowałem go i wymierzyłem w jednego z potworów, po czym oddałem strzał. Jeśli wychylą się jeszcze raz, strzelam ponownie. Musiałem osłaniać biegnącą w moją stronę dziewczynę, żeby te zdechlaki jej czasami nie dopadły. Strzelam dopóty, dopóki nie dobiegnie do mnie moja nowa znajoma. Jeśli skończy mi się magazynek, chowam pusty do kieszeni i wymieniam go na nowy. Oddaję dziewczynie strzelbę, mówiąc krótkie "dzięki". Jeśli któryś ze stworów się na mnie rzuci, staje się on celem priorytetowym - celuję nie dłużej niż sekundę w jego tors, aby zmaksymalizować szansę trafienia, po czym oddaję strzał. W wolnej chwili sprawdzam też, czy dam radę wstać na równe nogi - jeśli jednak będzie to zbyt trudne, daję sobie spokój. Jeśli skośnooka będzie mi próbowała pomóc, zgadzam się na to i robię wszystko co mi każe. Wypadałoby chyba niedługo pomóc tamtej dwójce, nie mieli chyba zbyt komfortowej sytuacji...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Sob Mar 17, 2012 6:00 pm   

Nie miałeś zamiaru siedzieć bezczynnie oczekując na zbliżenie się kobiety. Zmieniłeś znów broń, przeładowałeś ją i zacząłeś celować w stronę dwójki ukrywającej się za szczątkami ściany. Wystrzeliłeś w ich kierunku - pocisk uderzył w ścianę, wyrzucając w powietrze trochę starego tynku. Nikogo tym nie zraniłeś. I wyglądało na to, że te karykatury tylko na to czekały. Od razu po twoim wystrzale dwójka wyskoczyła z ukrycia... ba, teraz była ich już nawet trójka. W czasie, gdy musiałeś przeładować broń, stwory zabójczym tempem zbliżały się. Nie do ciebie. W kierunku kobiety, która biegła do ciebie uzbrojona tylko w pistolet. Nie było wątpliwości, że ona sama to zauważyła. Uniosła swoją broń i strzeliła dwa razy, nie trafiając nawet jednokrotnie. Ty byłeś już gotowy do kolejnego strzału, więc tak też zrobiłeś. Niestety, ugodzenie kogoś kto poruszał się z taką prędkością karabinem, którego słowem "nowy" nie można było za żadne skarby uraczyć nie było łatwe. Było bardzo, bardzo ciężkie. Chybiłeś, wywołując jedynie małą iskrę przy uderzeniu pocisku o asfalt. Było niedobrze. Pojawił się jeszcze czwarty stwór, który właśnie wyskakiwał z tego samego miejsca i zaczął pędzić prosto ku tobie.
Dwójka na środku skrzyżowania widziała sytuację i pewnie chciała pomóc, ale nie miała ku temu okazji. Gdy tylko oddałeś swój pierwszy strzał, i na nich rzuciły się dwie grupy mutantów. Stojący z przodu ledwie dawał sobie radę odtrącając paskudy tarczą i wyprowadzając spóźnione kontrataki mieczem, w czasie gry drugi ostrzeliwał się z tymi atakującymi ich od flanki, od południa. Udało się trafić tylko jednego z nich. Doszło do walki w zwarciu, gdzie wyższy polegał głównie na unikach, co jak na razie szło mu dość dobrze. Nie miałeś jednak żadnej pewności, jak długo uda im się wytrzymać. Zresztą, miałeś teraz gorsze problemy na głowie.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Sob Mar 17, 2012 6:18 pm   

No to pięknie. Skąd miałem do cholery wiedzieć, że zaraz po moim wystrzale te paskudy rzucą się na dziewczynę? Mam dosyć już tych gównianych pokrak. Szarpnąłem znowu za cyngiel, wycelowałem spokojnie w zbliżający się w moim kierunku cel, po czym oddałem strzał. Przeładowuję znowu i strzelam po raz kolejny, tym razem dopiero jak się do mnie bardziej zbliży - oczywiście, o ile nie zabiję go pierwszym strzałem. Musiało mi się udać, do cholery, inaczej będę zmuszony do walki w zwarciu i zostawienia kompanki na nieokreślony czas samej sobie. Jeśli uda mi się zabić potwora, puszczam karabin i łapię oburącz za strzelbę, po czym zwracam się do biegnącej.
-Biegnij szybciej, do cholery! - drę się do niej ile sił w płucach, wyginając sugestywnie ciało do rzutu. Miałem nadzieję, że zrozumie, co mam na myśli. Ciskam w jej stronę bronią, kiedy tylko zbliży się na odpowiednią odległość, po czym łapię za karabin i wystrzeliwuję resztę magazynka na pałę w stronę biegnącej grupki. A nuż kogoś trafię. Staram się tylko, aby ofiarą nie padła dziewczyna. Jeśli jednak pierwszy stwór nie zginie po moim strzałach, staram się zdzielić go w łeb stalową rurą po zbliżeniu się do mnie i podaniu broni koleżance mimo wszystko, bez niej sobie nie poradzi. Trzeba było też mieć nadzieję, że tamta dwójka sobie jakoś poradzi, z większą ilością przeciwników już raczej nie będę mieć szans. Ostatnią deską ratunku mógł być też miały przedmiot w mojej kieszeni, nie miałem jednak żadnej pewności, że wiem, jak go używać...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Nie Mar 18, 2012 4:47 pm   

Zaskoczenie. Na chwilę musiałeś olać trójkę zbliżającą się do cudzoziemki, a wziąłeś na cel tego, który parł w twoją stronę. Pociągnięcie za zamek, przycelowanie, strzał... pudło. Strzeliłeś w złym momencie, w trakcie gdy stwór po raz kolejny odbijał się od ziemi. Pocisk musiał chyba przelecieć nad nim. Gdy przeładowywałeś, usłyszałeś kolejne wystrzały po swojej prawej, ale nie mogłeś teraz zwracać na nie uwagi. Gdy nabój znalazł się w zamku, stwór był już w odległości, z której nie mogłeś spudłować. Pociągnąłeś raz jeszcze za spust, trafiając prosto w czoło ghoula. odchylona w tył od postrzału głowa była dostatecznym dowodem na to, że nie żyje. Ponownie zmieniłeś broń i zwróciłeś się ku biegnącej, gdy trafiony upadał na ziemię. Twój krzyk chyba nie bardzo jej pomagał. Widziałeś, że pozbyła się jednego z przeciwników. Drugi, najwyraźniej trafiony w nogę wciąż próbował się do niej doczołgać, ale miał jeszcze ze dwa metry do przebycia, więc raczej jej nie zagrażał. Największym problemem był ten, z którym się siłowała. Miała w jednej ręce pistolet, a w drugiej nóż - jednak obie jej dłonie były złapane przez zmutowanego. Próbowała obrócić prawą dłoń tak, by dało się postrzelić stwora, ale on wyraźnie na to nie pozwalał. Co jakieś dwie sekundy była zmuszona cofnąć się o krok, zbliżając powoli do gruzów budynków z twojej prawej. Mimo wszystko, znalazła czas by spojrzeć w twoją stronę. Zrezygnowałeś z rzucenia strzelby bo widziałeś, że i tak nie byłaby w stanie jej pochwycić. To był chyba czas na szybkie poprawienie planu.
Twoja część ulicy, prócz tej ostatniej żywej dwójki była w sumie "czysta". Za to na skrzyżowaniu robiło się naprawdę gorąco. Nie wiedziałeś nawet kiedy, ale liczba przeciwników się tam podwoił.a Ledwo co, ale dwójka dawała radę ich odpierać, głównie chyba dlatego, że dostali nowe wsparcie - pomagał im ktoś strzelający ze strony, gdzie pojechał samochód. Jednak samym słuchem potrafiłeś stwierdzić, że tych karykatur będzie tu jeszcze więcej. Dlatego pośpiech był jak najbardziej wskazany.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Nie Mar 18, 2012 5:13 pm   

Moja cierpliwość i odporność na stres chyba powoli docierały do punktu granicznego. Wiedziałem jednak, że jeśli spanikuję, to na pewno zginę. Przy zdrowych zmysłach trzymało mnie już tylko ulotne poczucie bezpieczeństwa wiążące się z faktem, że nikt w tej chwili nie rzuca się na mnie z obnażonymi zębami. Okej, trzeba działać jak najszybciej!
Pochyliłem się przed siebie, po czym okręciłem na biodrze dolną część ciała do tyłu tak, aby być w pozycji "do pompki". Przeładowałem kolejny raz swój karabin... to był chyba ostatni nabój, nie? Oparłem się wygodnie na łokciach, wstrzymałem oddech i wycelowałem w siłującego się z dziewczyną mutanta, wczuwając się w tej chwili w rolę strzelca wyborowego, czekającego na odpowiedni ułamek sekundy, w którym pozbawi swój cel życia... Zostawiłem trochę bezpiecznej odległości z prawej strony, aby w razie lekkiego chybienia pocisk poleciał w lewo, a nie w prawo, gdzie była moja kompanka. Celuję też trochę niżej, raczej w nogi, aby nie trafić w ręce dziewczyny siłujące się z odrostami tej karykatury. Mam też na uwadze tamtą dwójkę, wolę aby któryś z nich nie dostał zbłąkanym pociskiem w łeb.
Kiedy już będę pewny, że trafię w potwora i dziewczyna zyska przewagę, pociągam za spust. Zaraz po tym natychmiast zmieniam magazynek i strzelam dalej w ten sam sposób, robiąc wszystko, aby nie trafić w sojuszników... Jeśli uda mi się oswobodzić dziewczynę, strzelam jeszcze do czołgającej się pokraki, aby mieć te zombiaki z głowy. Musiałem pozwolić dziewczynie się do mnie dostać, w moim obecnym stanie nie mogę nawet normalnie chodzić, jestem zbyt łatwym celem...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Śro Mar 21, 2012 4:18 pm   

Przewróciłeś się na bok do pozycji leżącej i wysunąłeś broń trochę przed siebie, niczym prawdziwy snajper. Wprawdzie ten karabin nie posiadał lunety, ale to nie przeszkadzało w możliwości poczucia się jak myśliwy. W trakcie swej szarpaniny ze stworem kobieta cofnęła się już na tyle, że pozostała dwójka była z dala od linii strzału, więc nie musiałeś się o to martwić. Wstrzymałeś oddech, skupiając się najsilniej jak tylko mogłeś na dobrym wycelowaniu, Podążałeś celownikiem za ruchami karykatury, czekając na okazję. A okazja wreszcie nadeszła, gdy siłowanie się dwójki zatrzymało się na moment.
Pociągnąłeś za spust, czując odrzut broni na swoim barku. Zauważyłeś wyraźnie trafienie - potwór dostał w biodro. Może i nie spowodowało to jego śmierci, ale bez wątpienia dało szansę czarnowłosej. Gdy ten wzdrygnął się z bólu, udało jej się go wreszcie odepchnąć. Gdy zacząłeś już zmieniać magazynek, Ta wycelowała przeciwnikowi prosto w głowę i wystrzeliła, jako że z tej odległości nie było mowy by spudłowała. Przeszła jeszcze dwa kroki naprzód i oddała drugi strzał, w kierunku tego który próbował się do niej doczołgać - była to egzekucja. Nie czekała po tym na oklaski, tylko d razu rzuciła się biegiem ku tobie. I schyliła się po ciebie dokładnie w chwili, gdy doprowadziłeś swą broń do gotowości. Schowała nóż w pośpiechu do kieszeni, tak samo zrobiła i z pistoletem po jego zabezpieczeniu. Uniosła strzelbę, którą wcześniej pozostawiła tobie i chyba właśnie miała podjąć właśnie jakąś próbę transportu ciebie, gdy usłyszała krzyk za swoimi plecami. Odwróciła się w jego stronę i zamarła na moment w bezruchu. Ty mogłeś pewnie zareagować podobnie.
Na środku skrzyżowania dwójka przechodziła prawdziwe oblężenie. Przeciwników było tam już przynajmniej dwa tuziny, a dobiegało ciągle coraz więcej. Stwory nie starały się nawet atakować przecyzyjnie, po prostu napierały na obrońców cała swoją masę, taranując jeden za drugim gościa z tarczą, cały czas zmuszając go do cofania się, nie miał nawet czasu na wyprowadzanie kontrataków. Pistoleciarz też wyrażnie nie nadążał, choćby w tym krótkim czasie gdy go obserwowałeś zdążył dwa razy oberwać, z jedynie jednym sukcesem w wykonaniu strzału obronnego. Nawet wsparcie ogniowe ze strony ciężarówki nie było wystarczające oddając strzały z częstotliwością blisko sekundy i za każdym razem zaliczając trafienie. Dwójka właśnie znikała wam za rogiem. Oddzielała was od nich masa pokrak, które o dziwo jeszcze nie zwróciły na was uwagi. Trzeba było szybko coś wymyślić. Niby można było poszukać drogi poprzez gruzy po waszej prawej, ale... czy dacie radę się przez nie przedrzeć?
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Śro Mar 21, 2012 5:58 pm   

Kiedy myślałem, że gorzej być już nie może, jedno spojrzenie w stronę skrzyżowania rozwiało wszelkie moje wątpliwości. To było pewne - jeśli te zdechlaki nas zauważą i przynajmniej połowa ich hordy rzuci się w naszym kierunku, jesteśmy martwi. Najbezpieczniejszym wyjściem byłoby wycofanie się do kanałów, nie mogłem jednak zostawić Fiołka na pastwę losu. W tej chwili dziewczyna znajduje się pewnie na półciężarówce i jest dalej nieprzytomna... A te wszystkie zombie napierają właśnie w tamtą stronę i najwyraźniej nie zamierzają przestać. Jedyną drogą, aby dostać się do pojazdu, była droga przez ruiny, bo skrzyżowanie jest już zablokowane.
-Pomóż mi - powiedziałem półgłosem do skośnookiej, próbując podnieść się na nogi, pomagając sobie lekko karabinem. Kiedy mi się to uda, zarzucam broń na plecy, żeby mi nie przeszkadzała. Jeśli otrzymam pomoc, opieram się lekko "słabszą" stroną o kompankę.
-Musimy obejść ruiny, idziemy na-o-ko-ło... - powiedziałem, pokazując w stronę prawą na ruiny, po czym zataczając ramieniem łuk, tak jakby jego koniec kierował się gdzieś na pojazd, który był tam gdzieś daleko za budynkami. -Musimy się pospieszyć...
Nie miałem pojęcia, jakim cudem pokonam w swoim obecnym stanie te wszystkie gruzy, ale musiałem... Gdybym miał obie nogi sprawne, pokonałbym ten dystans bez najmniejszego problemu. Pomysły niestety kompletnie mi się skończyły, będę musiał radzić sobie z problemami dolnych kończyn na bieżąco i zdać się na pomoc dziewczyny. Próbuję jednak zbytnio jej nie zawadzać i wydusić se swojej jedynej sprawnej nogi tyle, ile tylko się dało... Staram się też bacznie obserwować otoczenie i pomagać palcem w wyborze drogi jak najkrótszej i najmniej zawalonej kamieniami, unikając zbyt stromych dla mnie wzniesień. Jeśli na drodze zauważę cokolwiek wystarczająco długiego, cienkiego i mocnego, aby posłużyło mi jako podparcie, biorę to i korzystam z tego natychmiast, chociaż szczerze wątpiłem abym znalazł coś takiego...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Sob Mar 31, 2012 3:01 pm   

Czarnowłosa natychmiast podała ci rękę, usiłując jak najlepiej pomóc ze wstaniem w górę. Choć ponownie mogłeś poczuć pulsujący ból przemęczenia w zdrowej nodze, to musiałeś ją zmusić do jeszcze chwili wycisku, jako, że ratunek był już w zasięgu ręki. Oddzielały cię tylko od niego z jednej strony horda jakichś zombiaków, zdolnych rozszarpać cię na strzępy tylko dlatego że jesteś w ich pobliżu, a z drugiej - gruzy budynków zniszczonych wojną i czasami po niej.
Dość oczywiste było, że obierzecie tę drugą drogę. Tym bardziej, że lawina potworów jakimś cudem nie zwróciła jeszcze na was uwagi. Gdy tylko wsparłeś się na jej barku, kobieta poczęła truchtem poruszać się w kierunku ruin, prosto na jeden z kopców gruzu usypanym zaraz za dwoma fragmentami zawalonej ściany. Była to chyba najrozsądniejsza droga. Ciężka ci było za nią "nadążyć", bez jej pomocy na pewno nie byłbyś w stanie utrzymać tego tempa. A o ile ciężko było już na drodze prostej, to gdy zaczęliście wchodzić w górę zaczęły się prawdziwe schody. Znacznie straciliście na tempie poruszania się, bez wątpienia głównie z twojego powodu. Każdy krok w złym miejscu powodował usunięcie się gruntu pod nogami. Zanim dotarliście do niewysokiego szczytu pewnie upadł byś na ziemię trzy razy, gdyby cudzoziemka nie dawała za każdym razem utrzymać się na nogach z twoim ciężarem na barku. A to był chyba dopiero początek tej drogi. Patrząc przez nieoszklone okna w pozostałościach murów, mogłeś się domyślić mniej więcej, ile czeka was do przebycia. Układ budynków (a może kiedyś to był tylko jeden budynek?) wyglądał mniej więcej tak, jak dziewięć kwadratów ułożonych w kostkę 3x3 - gdzie wy znajdowaliście się w lewym dolnym kwadracie, samochód czekał pewnie gdzieś powyżej prawego górnego, a nad lewym górnym napierała fala tych stworów.
Nadeszło jednak to, czego się obawialiście. W końcu was dostrzeżono. A przynajmniej na razie udało ci się spostrzec dwójkę, której się to udało. Jeden ze zmutowanych ludzi zbliżał się ku wam powoli, ostrożnie, z waszej lewej strony, a drugi pędził na złamanie karku od tyłu, dysząc tak, że trudno było go nie usłyszeć. Kobieta też ich zauważyła, ale mimo trzymania strzelby w ręku, nawet do nich nie celowała. Ciągnęła cię dalej w tym samym kierunku, w dól stoku, jak gdyby usiłowała od nich uciec, choć z waszym tempem to chyba nie było możliwe. Jak się nad tym głębiej zastanowić... dźwięk wystrzału z tej strony mógłby chyba zwabić więcej z nich, prawda? Nawet wśród ciągłego koncertu wystrzałów kawałek dalej na południu.

[ budynek.png ]
[ To ciemnoszare na mapce to możliwe przejścia przez mur w miejscach drzwi/okien - nieco trudniejsze do przebycia od tych, w której brakuje czarnej kreski, czyli gdzie po prostu nie ma już muru. Jasnoszary to większe wzniesienia. ]
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Sob Mar 31, 2012 3:39 pm   

Tak jak się mogłem tego spodziewać, nie udało nam się prześlizgnąć do pojazdu bez wykrycia przez te pokraki. Dobrze chociaż, że póki co było ich tylko dwie, a nie więcej. Trzeba było na szybko obrać jakiś sensowny kierunek, przejść jeszcze kawałek i przygotować się do kontrataku... Na pierwszy odstrzał pójdzie ten pędzący wariat, "roztropniejszego" trzeba będzie rozpracować ze wzniesienia. Musimy się też oddalić jak najbardziej od tamtej całej watahy, żeby nie sprowadzić na siebie więcej przeciwników...
-Tędy - wysapałem, pokazując przed siebie na ogromne usypisko gruzu. Kiedy tylko dojdziemy do płaskiego terenu, wyciągam metalową rurę i przygotowuję się do zdzielenia przez łeb lecącego na mnie z góry potwora. Liczyłem na to, że towarzyszka mi jakoś pomoże poprzez użycie swojej strzelby. Jeśli uda mi się zdobyć inicjatywę, walę swoją bronią pokrakę po łbie, aż rozłupię jej czaszkę jak orzecha. Jak najszybciej staram się wdrapać dalej na górę po stercie gruzu i odwrócić, aby mieć lepszą pozycję do odparcia kolejnego ataku. Nie chciałem używać broni palnej, chociaż wątpiłem, że zdołam wytrzymać w ten sposób chociaż minutę...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Sob Mar 31, 2012 3:57 pm   

Podchwyciłeś pomysł nieużywania broni palnej. Oboje także zgadzaliście się do kierunku, w którym będziecie teraz zmierzać. Nie spodziewaliście się jednak nawet, jak szybko uda wam się znaleźć na dole. Ty byłeś pierwszym pod którym osunęła się ziemia, kobieta próbująca cię utrzymać była następna. Choć z trudem, udało wam się obu zachować równowagę, podczas swoistego zjazdu ze zbocza gruzowatego pagórka. Chwila, w której znaleźliście się na dole, była też chwilą, w której wasza pogoń wyskoczyła (dosłownie) zza szczytu. Dobyłeś kawałka rury i odwróciwszy się w jego stronę przygotowałeś do ataku dokładnie w momencie, w którym ten miałby spaść na ciebie, jako że i tak nie miałeś szansy zrobić uniku w swoim stanie. Zaliczyłeś bezpośrednie trafienie w głowę. Wyraźnie go to zabolało. Najpewniej nabawił się pęknięcia na czaszce, co można było wywnioskować z dźwięku, który rozległ się przy uderzeniu. Ale chyba nie było to dla niego jeszcze śmiertelne. Tuż po uderzeniu siłą rozpędu uderzył w ciebie powalając pewnie, gdyby nie opór kobiety która znalazła się wtedy za twoimi plecami. Stwór odleciał trochę w tył, wciąż utrzymując się na nogach i chwytając łapskami za łeb. Wystawił się w tym momencie na cios, pewnie, ale musiałeś jeszcze wziac pod uwagę kolejne zagrożenie - na szczycie z którego dopiero co zeszliście znajdował się kolejny paskuda bez wątpienia gotowy do ataku. Do tego nie miałeś pewności, czy jest to ten, który był "rozsądniejszy" z pierwej zaobserwowanej dwójki, czy może jeszcze jeden, następny.
Kobieta przełożyła strzelbę do lewej ręki, a w prawej dobyła noża. Przestała cię wspierać w tym samym momencie. Ponownie poczułeś cały swój ciężar na zmęczonej nodze. Wyglądało na to, że szykuje się ona do kontrataku, obserwując stwora. Ponownie wypowiedziała to swoje słowo, którym chyba nakazywała ci iść.
_________________
. . .
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9