Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Jedius 9 Baka
Śro Mar 20, 2013 8:37 pm
Rozdział I - W nowy świat
Autor Wiadomość
Vaynard
Kto?
Zabłąkana duszyczka.


Wiek: 34
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 127
Skąd: Tczew
Wysłany: Wto Lut 14, 2012 5:10 pm   

No dobra, albo ten jego pancerz jest jakiś dziwny, albo nabrałem tyle siły, że mój cios mnie odrzucił. Jest tu dziwnie, druga opcja jest bardzo możliwa. Warto to sprawdzić. Widząc, że stwór mnie olał staram się wybić obunóż w jego stronę celując swoim cielskiem w jego nogi. Może straci równowagę? Jeśli jednak nie skoczę dalej jak te dwa metry ruszam biegiem w jego stronę uważając na jakiekolwiek ataki z jego strony. Gdy tylko dobiegnę staram się wsadzić nóż w łączenie nóg i ciała, jeśli nie dam rady tego zrobić, staram się chwycić za nogę i z całej siły pociągnąć tak by stracił równowagę.
_________________
> Karta postaci.
 
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Śro Lut 15, 2012 6:32 pm   

Potężne ramię potwora wbiło się po raz kolejny w ziemię po raz kolejny. Hitomi raz jeszcze uniknęła ciosu przeturlawszy się na bok. Wyszarpnięcie obu szczypiec z ziemi zajęło mu chwilę, i tę chwilę właśnie wykorzystał Florance. Wysilając swoją percepcję zrównał błyskawicznie szczerbinkę z muszką i pociągnął na spust, wystrzeliwując pocisk prosto w przegub prawej z atakujących kończyn. Strzał jednak nie był już tak imponujący jak poprzedni. Nie wyglądało na to, by go jakoś zranił, nie było widać podobnego rozprysku zielonej mazi jak przy ataku Hitomi, ale jednak spełnił on swoją rolę. Zwrócił na niego swoją uwagę. Insekt porzucił plany ataku Hitomi której nie był w stanie w porę trafić i ruszył ku chłopakowi. Tę okazję wykorzystała cała pozostała trójka. Gdy paskudztwo błyskawicznie zbliżyło się do młodszego Akaru i już unosiło lewe ramię w górę, Vaynard rzucił się naprzód wyskakując z całą swoją siłą i uderzając Baana barkiem. Bez wątpienia, odczuł on to potężne pchnięcie. Nie tylko wybił go z równowagi naprzód, zmuszając do zaniechania planów ataku i podparcia się obiema ofensywnymi kończynami by uchronić się przed upadkiem, ale też znacząco zbliżyło przeciwnika do dwójki na H. Hitomi była szybsza z tej dwójki - niczym błyskawica dobyła krótkiego ostrza. Najbliższa była noga, którą wcześniej przestrzeliła, i to ją właśnie zaatakowała. Efekt był nawet lepszy niż mogła się spodziewać. Choć nożyk był znacznie krótszy niż szerokość odnóży, udało jej się... odciąć mu ją. Gdy stwór przechylił się wyraźnie na bok a dziewczyna miała właśnie wystrzelić w drugą nogę, a Vaynard sięgnął po swój nóż atakując z przeciwnej strony, Hiroshi znajdował się już na miejscu do własnego strzału. Nie potrzebował długo celować, był zbyt blisko by chybić. Gdy pociągnął za spust, rozległ się grzmot tak głośny, że każdy z was stracił słuch na jakąś chwilę. Towarzyszący temu jaskrawy błysk oślepił całą waszą czwórkę. Przez moment nie wiedzieliście nawet, co się właściwie stało. Dopiero gdy odzyskaliście wzrok, mogliście zobaczyć skurki wystrzału pośród ogłuszającego pisku który jeszcze dzwonił wam w uszach. Baan... nie miał głowy. Ściekająca z rozerwanego karku zielona maź kapała obficie na grunt. Bardzo powoli olbrzymie cielsko zmierzało ku ziemi, każdy z was zdołał oddalić się na taką odległość, by nikogo nie przygniotło. Zwaliwszy się na grunt, przestał się ruszać. Całe wasze otoczenie zamigotało, Z wolna pogrążając się w czerni. Zdążyliście zobaczyć, że Rudej nie poszło wcale tak dobrze jak wam. Z halabardą przeszywającą jej pierś przy lewym barku, klęczała bezsilnie przed czarnowłosą, która oparła stopę na jej drugim ramieniu, wyszarpując z niej ostrze...

Wtedy rozległ się jakiś głos.

"Kaili"? Już chyba słyszeliście takie słowo. Głos też był znajomy, bo słyszeliście go bardzo niedawno temu...

Czerń znikła. Wszyscy znów mogliście zobaczyć znów siebie nawzajem. Tak jak i potwora leżącego przed wami bez życia. Nie byliście już jednak na środku bezkresnego pola. Tu było dużo jaśniej. Grunt pod wami był biały, idealnie równy. Szybko zorientowaliście się, że jesteście... na szczycie jakiegoś przedwojennego wieżowa. Dwójka która się ze soba pojedynkowała również tu była, w przeciwległym narożniku. Dookoła była przepaść - jak głęboka w dół, nie wiedzieliście, ponieważ budynek był otoczony innymi, jeszcze wyższymi. Zorientowaliście się, że głos który usłyszeliście, dobiegał z samego szczytu któregoś wieżowca za wami. Właśnie w tym momencie... ktoś stamtąd skoczył, mając złączone nogi i rozpostarte szeroko ramiona szybując niesamowicie szybko w dół...


[ BGM: Credens Justitiam (endless) ]

Ciało Baana trzasnęło nagle. Coś charknęło, i po chwili cały pancerz jego solidnych pleców pękł na dwoje. Z jego wnętrza wydostał się w panice jakiś owad przypominający trzmiela. Chciał uciekać, ale nie zauważył w porę spadającej z góry postaci. Z siłą meteorytu, sprowadziła go ona na grunt uderzeniem, wbijając go w grubą warstwę cementu stanowiącą dach budynku, jakieś cztery metry od was. Wstrząs był silny, ale udało wam się ustać. Nie było tu już tego wiatru.
Postać odskoczyła od trafionego, stając lekko na nogach. Tak, teraz nie było już żadnych wątpliwości - to Marianella. Nie zatrzymała się, by was przywitać. Widząc, że owad wciąż próbuje ucieczki, odepchnąwszy się od ziemi łopocząc błoniastymi skrzydłami rozpaczliwie usiłując wzbić się w powietrze poza zasięg kobiety, nieśpiesznie zdjęła z ramienia karabin, który wisiał tam na pasku. Bogato zdobiona, długa lufa osadzona była w lakierowanym, dębowym łożysku ze złotymi zdobieniami. Blondynka uniosłą broń do ramienia, celując ku insektowi. Z wolna między wylotem lufy a ciałem trzmiela pojawiłą się prosta, niebieska linia przypominająca celownik laserowy, która nie schodziła z jego ciała mimo ciągłych, gwałtownych zmian kierunku lotu. Marianella wypowiedziała dwa ciche słowa pociągając za spust, a linia rozbłysła nagle jaskrawym błękitem, znacznie nabierając na grubości i przebijając Baana na wylot. Kobieta natychmiast cofnęła rękę z karabinem, a za pomocą drugiej złapała ten niebieski pas i szarpnęła nim. Krecha, niczym wstęga, pociągnęła cielsko robaka w dół, zaczynając falować na drobnych podmuchach powietrza. Cel, wyraźnie oszołomiony zmierzał bezradnie ku pannie de Chardin, która już się szykowała do "przechwycenia" upuszczając karabin, który zwisł na jej ramieniu na pasku. Tuż przed chwilą kolizji postąpiła krok naprzód, a potem dwa kolejne które wyglądały jak lekkie podskoki z obrotem wokół własnej osi. Podczas tego obrotu, trzykrotnie przeszyła chitynę szerokimi, błękitnymi ostrzami będącymi przedłużeniami jej rozłożonych na boki rąk, które pojawiły się właściwie nie wiadomo kiedy, i zniknęły od razu po obrotach, zostawiając za sobą jedynie długą smugę. Insekt umarł, dodatkowo przygnieciony jeszcze do gruntu wysokim butem kobiety. Nie, raczej już nie żył. Było to widać w jej triumfatorskiej pozie, gdy uniosła karabin ku niebu zwracając wzrok ku pozostałej przeciwniczce. Ruda klęczała twarzą do ziemi, podpierając się jedną ręką, a drugą trzymając się za ugodzone miejsce, którego "krwawienie" unosiło się gęstym dymem w górę, mniej więcej na wysokość głowy rywalki. Kobieta z halabardą cofnęła się o pół kroku zauważając, że tuż za nią jest przepaść. Widać zorientowała się, że nie ma już drogi ucieczki. Nie odezwała się jednak, chwytając halabardę w dwie dłonie i szykując się na odparcie ewentualnego ataku.
- Nieładnie. Ale odważnie. Chyba, że to głupota? Próba polowania w TAKIM środowisku... brakuje ci chyba sporej części intelektu, czyż nie? - blondynka spytała rozbawiona, rozkładając ręce. Ku jej niezadowoleniu okazanym krótkim westchnięciem, czarna nie zamierzała jednak odpowiadać. Marianella zerknęła więc do was przez ramię z uroczym, szerokim uśmiechem, pytając się życzliwie. - Wszystko w porządku?
_________________
. . .
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 643
Wysłany: Śro Lut 15, 2012 7:18 pm   

Widząc okazję, ruszyłem. Miałem okazję obserwować, jak każdy z moich towarzyszy robi wszystko, by go zająć. Może staram się to ukryć pod przesadnym optymizmem, ale zostali mi tylko oni - cała nasza przeszłość jest martwa, straciliśmy już Desmonda. Nie... NIE mogę pozwolić, by ktoś jeszcze zginął, ponieważ nie mogłem go ochronić. Mój strzał... przelałem w niego całą moją chęć eliminacji przeciwnika. Dysputy moralne odstawiłem na drugi plan. Chciałem tylko wysadzić mu łeb. Pociągnąłem za spust, rozległ się huk i błysk światła. Nawet wtedy nie rezygnowałem. Chcę zobaczyć, jak miota się bez łba. I... tak też się stało. Zdmuchnąłem dym wydobywający się z lufy i spojrzałem po swoich towarzyszach. Następnie odwróciłem się w stronę, gdzie walczyły tamte dwie, by ocenić sytuację. I zupełnie nie tego się spodziewałem. Byłem przekonany, że wytrzyma choć trochę dłużej. Ale na pewno nie jest jeszcze dla niej za późno. Wycelowałem dokładnie, by mieć namiar na miejsce, gdzie czarnowłosej wypada serce. Chciałem zdążyć, zanim to dziwne migotanie i czerń utrudnią mi podjęcie akcji. I wtedy... rozległ się głos.
"Kaili?" Ten Baan mówił, że nie ma siły na jakieś "Saar Kailli". Ale to na pewno nie jego głos. Ten piękny, anielski głos mógł należeć tylko do...!
Gwałtowna zmiana otoczenia. O rety. Zupełne przeciwieństwo tego, co było. I ten lot... och! Ona naprawdę jest anio... I trzask! Spojrzałem na truchło. Nie... nie mówcie mi, że czeka nas runda druga!? Rzeczywiście, wyszedł. Mniej groźny, ale-- BUM! Do-dopadła go! Ha, czy ona nie jest najwspanialsza! Zaraz, zaraz, nie mogę się w nią wpatrywać, tamta druga zaraz zginie, muszę się na tym skupić! Ruszyłem już do przodu, by interweniować, gdy Marianella po prostu zdominowała tamtego Baana. I teraz spogląda na przeciwniczkę. Ha, ale jej powiedziała. I... spojrzała na mnie. Na pewno na mnie! Serce zabiło mi szybciej, gdy spytała. Martwi się o mnie!
- H-hah. Potrzeba więcej, niż jakiś robal, by mnie pokonać. Jednym strzałem skasowałem jego głowę, ale huk i światło zamroczyło nas wszystkich. - uśmiechnąłem się do niej jak najbardziej zawadiacko, jak potrafiłem - Nami się nie przejmuj, twoja przyjaciółka jest w dużo gorszym stanie! - dodałem szybko ze zmartwieniem, nawet nie udawanym. Chciała, byśmy uciekli. Do tego przyjęła tą tutaj na siebie. Powinniśmy być jej wdzięczni. Z pistoletem cały czas wymierzonym w halabardnicę czekam na rozwój sytuacji. W razie problemu... niech strzał, który wtedy oddam zrobi jej piękną, efektowną dziurę między piersiami.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Czw Lut 16, 2012 12:03 am   

Huk był potężny, podobnie jak i błysk. Ja walnąłem ze sporym efektem w ziemię ale to...Nie można było tych dwóch wystrzałów porównać. Że też mój brat kryje w sobie taką siłę? Kto by się spodziewał. A jakiś rok temu mieliśmy dyskusję na temat wartości życia i szukania niezabójczych metod w ogniu walki, ale szczerze mówiąc, gówno mnie to teraz obchodziło.
-Hiroshi, jeśli właśnie ocaliłeś nam wszystkim tyłek, to przysięgam, że-
Wywód przerwał mi głos. Znany mi, ale skąd? I te słowo...'Kaili'...
Nagle, niczym grom z jasnego nieba, Marianella wyrwała nas z tej całej iluzji, w parę sekund zrobiła z nie-tak-martwego Baana zmiażdżonego karalucha. Łał. Zaczynam chyba rozumieć, czemu mój brat się w niej zadurzył.
Spojrzałem szybko na rudą. Cholera, była ranna i to ciężko. I to wszystko przez nas. Zabawne, jeszcze parę minut temu panicznie się jej bałem a teraz...Szkoda mi jej. Może i nie staliśmy po tej samej stronie barykady przy transporterach, ale teraz jestem jej winien życie.
-Dziewięć kul.-powiedziałem tylko, nim uniosłem ponownie pistolet, ściskając go dla pełnej stabilności w obu dłoniach i wycelowałem w tors czarnowłosej.-Jeden gwałtowny ruch i ta dziewiątka rozerwie cię na strzępy jak szmacianą lalkę.-...szlag, teraz nie mogę przestać myśleć o scenie w toalecie. Urgh. Utrzymaj chłód, Florance.-Upuść broń i załóż ręce za głowę.-Haaa, jak w kryminałach! Tylko tam, cholera, to nigdy nie działa. Ale po coś ta fraza istnieje, prawda?
_________________


>Karta postaci.
 
 
Hitomi
Czarna Mamba


Wiek: 33
Dołączyła: 18 Mar 2010
Posty: 354
Wysłany: Czw Lut 16, 2012 2:50 pm   

Odcięłam mu...nogę? Tym scyzorykiem? Może i poświęciłabym temu trochę więcej uwagi, gdyby nie fakt, że zostałam oślepiona i ogłuszona. Odruchowo cofnęłam się kilka kroków i gdy odzyskałam już ostrość widzenia i słuch, spojrzałam na potwora. Już miałam zwyzywać Hiroshiego, który ewidentnie był sprawcą tego huku, że przez niego cała jestem umazana tą zieloną mazią, gdy zobaczyłam, że wszyscy zaczęli przyglądać się jednemu miejscu. Odwróciłam głowę i zrozumiałam o czym mówią. Ruda była w opłakanym stanie... a jeśli ona miała problemy to my możemy chyba strzelić sobie już w głowę, co zapewne będzie mniej bolało niż to co nam zro- Zanim zdążyłam sobie pomyśleć co też może zrobić nam halabardzistka, zaczęło się dziać coś dziwnego. Teraz staliśmy na... przedwojennym budynku? Cóż... bardziej to realistyczne niż ta polana. Z lekkim niedowierzaniem patrzyłam na zjawienie się i działania piersiastej ukochanej Akaru. Całkowicie też zignorowałam przechwałki zakochanego i wycelowałam bronią w stronę czarnowłosej halabardzistki, choć żadnych akcji nie przeprowadzam.
_________________
Hitomi Umeki

"You know what? Fuck you and your fucking game"
> Karta postaci.
 
 
Vaynard
Kto?
Zabłąkana duszyczka.


Wiek: 34
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 127
Skąd: Tczew
Wysłany: Czw Lut 16, 2012 3:59 pm   

To się dopiero nazywa PIERDOLNIĘCIE. Dlaczego ja tak nie umiem? Może jednak ta cała broń palna nie jest taka zła? Tyle ćwiczeń na siłowni nie dało nawet jednej dzisiątej tego efektu co jedno pociągnięcie za spust? I gdzie tu sprawiedliwość? No nic, później o tym pomyślę i poużalam się, ale jazda, z robala nie zostało nic. A przynajmniej tak mi się zdawało do czasu, gdy nie zobaczyłem jak pani mam-duże-cyce zrobiła miazgę z tego co wyleciało z pancerza. Huh, niezły popis. Ciekawe jak radzi sobie ruda? Dopiero w momencie, gdy byliśmy w miarę bezpieczni spojrzałem w jej stronę. Huh, ale dostała wpiernicz. I teraz wszyscy celują do halabardzistki z pistoletu? A co tam, nie potrafię strzelać, ale też chcę tak fajnie wyglądać. Wyciągnąłem pistolet oczywiście zabezpieczony i zacząłem celować do rudej. A, że nie darzę jej sympatią w żadnym stopniu nie mam zamiaru pomagać dopóki przeciwniczka nijak nam nie zagraża poprostu obsrwuję dalszy przebieg wydarzeń nie robiąc jak narazie nic.
_________________
> Karta postaci.
 
 
 
Shana
While he's absent, I'll be your Master.


Dołączył: 08 Paź 2011
Posty: 17
Wysłany: Nie Lut 19, 2012 2:43 pm   

- Ależ wcale nie wątpię. - Marianella odpowiedziała Hiroshiemu z uśmiechem. - Dobrze wiedzieć, że daliście sobie radę. Dobra robota. W przeciwieństwie do... - powoli odwróciła głowę ku rudej. Ta wyglądała w tym momencie jakby miała upaść, ale jakimś cudem utrzymała się na klęczkach, wspierając na drżącej ręce. Choć uniosła nieco twarz, nie spojrzała w stronę blondynki. Ta mina... wyglądało na to, że było jej wstyd. Czuła na sobie hańbę porażki. Jakby usiłowała zabić swą przeciwniczkę wzrokiem. Jednak bez wątpienia nie posiadała takiej mocy. Nie zdołała się nawet poruszyć, gdy ostrze halabardy zostało przystawione do jej szyi. Właściwie to i wy nie zdołaliście tego w porę zauważyć, ten ruch był niesamowicie szybki. Bez wątpienia był to ruch gwałtowny, o którym mówił Florance. Najwyraźniej czarnowłosa nie przejęła się groźbami. Hiroshi chciał zareagować, ale...
- ...Kareen. - Marianella wolnym krokiem ruszyła już naprzód, stając na linii strzału. Zdjęła karabin z ramienia i jakby nigdy nic, upuściła go na ziemię. Nieśpiesznie zbliżała się ku czarnej, która jak na razie nie przejawiała żadnej reakcji. Ani w czynach, ani w mimice. Jedynie obserwowała. W trakcie marszu, blondynka wyciągnęła lewą rękę w bok - w tej ręce pojawił się sztylet. Bez skrępowania przyłożyła go do drugiej dłoni w widocznym miejscu nad prawym barkiem i po prostu... rozcięła ją sobie. A po tym upuściła nóż. Z dłoni, podobnie jak z ran rudej, zaczęła wydobywać się miast krwi identyczna, czerwona esencja.
- Nie lękaj się. Nic złego nie zrobię... tobie. Nie mam ku temu powodu. - zwróciła się wyraźnie do halabarnicy. Ta jednak wcale nie miała zamiaru czekać na cokolwiek panna de Chardin chciała zrobić. Zmieniła postawę i wycelowała halabardę w kobietę.
- Ta, Mai! - w chwili, gdy wykrzyknęła te słowa, długość ostrza gwałtownie zmieniła się. Podwoiła, potroiła, poczworzyła... Fioletowy rozbłysk pomknął ku postaci Marianelli. Jednak tuż przed nią momentalnie zatrzymał się z trzaskiem, jakby odbił od niewidzialnej bariery. Fala fioletowej energii rozdwoiła się i pędem przeleciała po bokach blondynki, która wcale się nawet nie zatrzymała, wciąż prąc naprzód swym wolnym tempem. Czarna uniosła halabardę która wróciła już do swych pierwotnych rozmiarów i wyraźnie teraz zaniepokojona zaczęła oddalać się w bok, po krawędzi dachu budynku. Bez przerwy obserwowała Marianellę jak ta zbliżyła się do klęczącej czerwonowłosej i dość brutalnie zmusiła ją do wyprostowania się na klęczkach chwytem za twarz. Tą ranną ręką. Nachyliła się rudej do ucha i zaczęła coś mówić. Byliście jednak za daleko.
Halabardnica nie zamierzała się jednak poddawać. Do tego, najwyraźniej zwietrzyła okazję. Zatrzymała się i ponownie zmieniła postawę, celując końcem halabardy w waszą stronę. Chwyciła ją mocniej...
- Ta, Mai...!
_________________
Przestrzegać zasad i wszystko będzie dobrze.
 
 
Vaynard
Kto?
Zabłąkana duszyczka.


Wiek: 34
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 127
Skąd: Tczew
Wysłany: Nie Lut 19, 2012 3:22 pm   

No dobra, przestało być zabawnie. Cały czas wodziłem za czarnowłosną, która zaczęła się oddalać od pani mam-za-duże-cyce-i-jest-mi-z-tym-dobrze. Trzeba przyznać fajna sztuczka z tą halabardą, ciekawe czy ja bym potrafił coś zrobić. Hmm... Zaraz, czy ona celuje w nas? Do tego wypowiedziała te dziwne słowa, a to znaczy, że... może zaboleć. No dobra, jako, że celowałem w jej stronę w momencie, gdy zaczęła wypowiadać słowa przycelowałem dokładniej i oddałem strzał. Skoro Hiroshi oddał taki strzał, to może ja oddam też taki, albo większy? Cholera wie. Jeśli spudłuje to od razu odskakuje na bok co by nie być w linii prostej od uderzenia. Skoro mam tak dużą siłę, to może pieprznę jak w komiksie? Warto spróbować. Złączyłem dłonie razem w tak zwany młot i z całej siły uderzyłem w ziemię, tak by jeśli coś się stanie by stać w linii prostej z boku przeciwniczki, zawsze lepsze to niż nic, skoro wybiłem się tak daleko na nogach, może i teraz coś się stanie. Gdyby jednak stało się cokolwiek nieoczekiwanego, a sytuacja wymagałby szybkiego skrócenia dystansu to podobnie jak w walce z robalem odbijam się z całej siły w stronę przeciwnika z zamiarem uderzenia barkiem.
_________________
> Karta postaci.
 
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Nie Lut 19, 2012 5:10 pm   

Czy ona chce opierdzielić za słabość rudą TERAZ, w środku bitwy? Do reszty zdurniała? A teraz...odrzuciła broń na bok i rozcięła sobie rękę. Logika pełną gębą.
Dobra, Florance, masz teraz inne problemy. Pomyśl. Nazwijmy całość tego cholernego fenomenu przebłysków i krzyków 'magią' z braku lepszego terminu. Marianella i Kareen używają, raz jeszcze z braku lepszego terminu, magii krwi. Ranią same siebie i krew zamienia się w te...coś co najwidoczniej daje im moc. Drugi typ to ten którym blondynka zniszczyła tę cholerną iluzję, a teraz czarnowłosa próbuje nas nią zabić. Magia słów. Każda sylaba, nawet jeśli wydaje się bezmyślnym zlepkiem liter, tworzy całość. W tym wypadku wydłuża ostrze jej broni. Co jest dla mnie cholernie niewygodne, bo nie mam żadnej broni z ostrzem, by obrócić to przeciwko niej. Ale przynajmniej mam ostrzeżenie jakiś ułamek sekundy, nim ostrze się wydłuży. To może zdecydować o moim być albo nie być.
Po pierwsze, krok w bok by uniknąć ostrza. Nie spuszczam nawet na sekundę wzroku z jej dłoni. Halabarda jest sporą, nieporęczną bronią. Innymi słowy, obserwując ruchy jej rąk i to, jak zmienia ułożenie drzewca, mogę przewidzieć w którą stronę machnie, będąc w stanie przygotować unik. Jeśli cios jakkolwiek nadejdzie we mnie z boku, nie odchodzę do tyłu tylko upadam do parteru. Dwa słowa i zasięg jej broni nie będzie dla niej utrudnieniem w rozcinaniu mi płuc.
Oczywiście nie znaczy to, że unikam tylko jej ciosów. Nieustannie prowadzę ostrzał, o ile ktoś z naszych nie wchodzi mi w zasięg rażenia. Staram się jak najdłużej przycelować przed każdym pociągnięciem spustu, by mieć pewność trafienia. Po ośmiu wystrzelonych pociskach wyciągam pusty magazynek i rzucam nim na oślep w czarną, mając nadzieję na odwrócenie jej uwagi. Następnie ładuję któryś z wciąż pełnych magazynków i nie marnując czasu na załadowanie pocisku, skoro zostawiłem jeden w...mechaniźmie, jakkolwiek by się on nie nazywał, kontynuuję ostrzał.
_________________


>Karta postaci.
Ostatnio zmieniony przez Tidus Nie Lut 19, 2012 7:13 pm, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 643
Wysłany: Nie Lut 19, 2012 5:49 pm   

Marianella doceniła nas, hah! Teraz mam motywację, by walczyć jeszcze lepiej! Huh... hej, czy ona mówi o swojej towarzyszce? Tak, na pewno chce jej pomóc, pomimo tego, że nie sprostała wyzwaniu. Ale nie można przecież jej się dziwić, była w kiepskim stanie. Panna de Chardin rozcięła sobie dłoń? Huh? Nie rozumiem, potrzeba jej krwi do następnej umiejętności? A może jakoś podzieli się esencją. To bardzo dziwne. Szczególnie jej następne słowa. Choć przyjrzałem się dokładnie temu, co wyprawia halabardnica, bardziej zainteresowało mnie to, co robi nasz anioł stróż. Hej... czy ona na pewno chce jej pomóc? Chyba nie zrobiłaby jej krzywdy tylko dlatego, że przegrała? Nie jest na pewno takim typem osoby! Mimo wszystko...
Ta przemiła czarnowłosa zaczęła zmieniać swoją pozycję - zdziwiło mnie, że nie zareagowałem wystrzeleniem, skąd u mnie ta chwila zawahania? Przecież... nie, nie mogę tak po prostu kategoryzować ją jako "do zabicia". To też człowiek, ma takie samo prawo by żyć jak my, nawet jeśli się ze sobą nie zgadzamy. Nie mam wyjścia, trzeba to rozwiązać siłą, prawda? Z innej beczki, zainteresowała się nami. Chętnie bym z nią porozmawiał przy jakiejś imprezie herbacianej, ale niestety to nie ten rodzaj zainteresowania. Nie mam szczęścia do płci pięknej, prawda?
W każdym razie, każdy głupi wie, jak coś na ciebie leci w linii prostej, to uciekasz na bok, a nie liczysz na to, że będziesz uciekać szybciej, niż to będzie cię gonić. Tak więc też robię. Po uniku staram się odejść trochę od grupy, obchodząc ją o kilkadziesiąt stopni - unikam jednak stania przy krawędzi.
- Czwórka na jedną. Niebawem szóstka. Nie wydaje ci się, że to odpowiedni moment, by rzucić broń na ziemię i się poddać? - zagaiłem, licząc na to, że posłucha głosu rozsądku. A nawet jeśli tego nie zrobi, zdekoncentruję ją na chwilę, dając szansę reszcie - Naprawdę wolę uniknąć odbierania ci życia. Nie znoszę przemocy, a szczególnie wobec tak urokliwych kobiet jak wszystkie tutaj zebrane, z tobą włącznie. Rozwiążmy to pokojowo. - no, ale trzeba wziąć pod uwagę, że nie posłucha. A wtedy - trzeba być gotowym na to, że zaraz się rzuci na mnie, bądź kogoś innego. Jeżeli spróbuje ze mną, staram się wykonać odskok w bok, poza zasięg halabardy i ponownie robiąc dwa szybkie kroki by ją obejść oddaję strzał w dół, jej nogi. Jeżeli uda mi się ciężko zranić, lub nawet zniszczyć jej nogę solidnym strzałem, straci swoją mobilność. A wtedy żadna ruchliwość jej nie pomoże. Jeżeli to się powiedzie i upadnie na tyle, że jej ręka z halabardą opadnie, wykonuję kopnięcie, by wybić jej tą broń z ręki.
Jeżeli zaś ruszy na kogoś innego, wtedy staram się spokojnie wycelować. Halabarda to broń o dużej sile, jednak nie można nią atakować seriami. Jedno uderzenie, wycofanie. Jedno uderzenie, wycofanie. W momencie, gdy będzie musiała wycofać broń, będzie całkowicie odsłonięta na wszystko inne. Jest prawie bezbronna po oddaniu ataku. Co mogę wykorzystać, zbliżając się bardzo szybko, nagle się zatrzymąc i oddając strzał w tył jej głowy. Jeżeli nie posłuchała za pierwszym razem, wątpię, by posłuchała za drugim. Moja dobrotliwość może spowodować, że bezpowrotnie ktoś straci życie, niech więc to nie będzie nikt, na kim mi zależy.
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Hitomi
Czarna Mamba


Wiek: 33
Dołączyła: 18 Mar 2010
Posty: 354
Wysłany: Nie Lut 19, 2012 7:04 pm   

Bogowie... jak ja nienawidzę tej Marianelli. Nie dość, że puszy się jakby była niepokonana to jeszcze teraz dzięki jej zignorowaniu tej halabardzistki, ta chce nas zaatakować. Potrafi zmienić długość halabardy... Jeśli nie zostaniemy dźgnięci gdy będzie się wydłużać, to raczej nie ma się czego obawiać, prawda? Staram się ignorować komentarz Hiroshiego o pięknych kobietach. Pewnie i tak mnie nie wlicza, bo uważa mnie za chłopczyce. Poprawiam mój nóż w ręce, a drugą ściskam mocniej broń palną. Oczywiście nie ściskam spustu, nie jestem głupia. Jeśli Ta czarnowłosa nas zaatakuje szybkim zwiększeniem długości halabardy, to staram się uniknąć ciosu, dając kilka kroków. Jeśli będzie to cięcie z boku, to po pierwsze staram się zbliżyć do kobiety, by ostrze w najgorszym wypadku mnie nie trafiło, a następnie staram się przeskoczyć nad halabardą lub paść na ziemie. Zależnie od tego co ma większe szanse na powodzenie. Jeśli uda mi się uniknąć ataku, to staram się strzelić w stronę dziewczyny po uprzednim wycelowaniu. Jeśli uznam, że nie mam szans uniknąć ciosu, to staram się go sparować nożem z delikatnym odskokiem w tył by zmniejszyć siłę ciosu.
_________________
Hitomi Umeki

"You know what? Fuck you and your fucking game"
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Śro Lut 22, 2012 4:23 pm   

Widzieliście już raz ten atak, więc wiedzieliście, czego się spodziewać. Nie wiedzieliście, w kogo dokładnie był wymierzony atak, ale wszyscy poczyniliście odpowiednie kroki, by was nie trafił. Fioletowe ostrze przeleciało między wami, rozdzielając was na dwie "grupy" - Akaru po jednej, Hitomi z Vaynardem po drugiej stronie.
- ...Diis! - Czarna znów coś krzyknęła. Zaraz, trzecie słowo? Długo nie musieliście czekać na to, by poznać jego efekty. W końcu zobaczyliście przeciwniczkę z już cofniętym ostrzem dokładnie pośrodku waszej czwórki. Najwyraźniej wcale nie miała zamiaru słuchać negocjacji. Odwróciła się w stronę półżeńskiej dwójki, robiąc już swoją bronią zamach.
- De, Mai! - kolejny krzyk wydobył się z jej gardła. Tym razem nie było to dźgnięcie. Ostrze znów zostało wydłużone niebieską aurą wykonując szerokie, poziome cięcie. Hitomi była na to przygotowana, upadając na podłogę. Vaynard zaś w sumie miał więcej szczęścia niż pomyślunku - pomyślał o uderzeniu w ziemię i zrobił to, cudem unikając stracenia głowy. Pozostałą trójka chciała w tym momencie oddać strzał (w tym Hiroshi zbliżając się do kobiety) i zrobiła to - jednak żaden nie trafił. Dlaczego? To proste. Cios Vaynarda wywołał taki wstrząs, że każdy z nich stracił równowagę. Z halabardnicą włącznie.
Podłoga zaczęła się zapadać. Cement został skruszony na ogromnym obszarze. Spadaliście w dół, razem z nawałą gruzu, wśród pyłu który wzbił się w powietrze. Hitomi i Florance zdążyli w porę odzyskać równowagę i udało im się skończyć piętro niżej w pozycji stojącej. Vaynard upadł na twarz. Hiroshi na plecy. Przeciwniczka upadła na czworaka, co najlepsze... gubiąc broń. Ale pojawił się nowy problem. Tumany kurzu, choć nie utrudniały wam wcale oddechu, przesłoniły wam widok. Hitomi i Vaynard widzieli tylko siebie nawzajem. Florance nikogo, poza cieniami w pyle. Hiroshi... przeciwniczkę, nie dalej jak metr przed sobą. Reszta wciąż pamiętała, gdzie powinna się ona znajdować.
Z zewnątrz rozległ się dziwny dźwięk. Jak uderzenie o struny gitary basowej, tylko dużo, dużo głośniejsze i o zdecydowanie niższym tonie. Szary pył został rozświetlony szkarłatnym światłem, co tylko pogorszyło wasze możliwości wzrokowe.
Starszy Akaru widział, jak postać powoli się podnosi, dłonią przeciera oczy. Rozejrzała się pobieżnie przed sobą - a odwrócona była do niego tyłem. To chyba jakaś okazja.
_________________
. . .
 
 
Firanke
Tygrys


Wiek: 32
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 643
Wysłany: Śro Lut 22, 2012 5:08 pm   

Gdy leciałem gwałtownie w dół, czułem nagłą potrzebę kontemplacji. Dużo potrzeba, by do tego przywyknąć. I tak, da się przywyknąć do tego nowego świata. Są jednak trzy rzeczy, których zawsze będzie mi brakować.
Pierwsza, nie bycie miotanym od jednej śmiertelnej sytuacji do drugiej. Druga... uch, zapomnijmy o "drugiej". No i trzecia... będzie mi brakować ochrony. Mieszkańcy IX krypty mieli najlepszą ochronę i wyćwiczonych ludzi do tych zadań. Pewnie, mamy może kamizelki i broń, ale wyobraźcie sobie, co z tym potrafili robić wyćwiczeni ludzie, którzy poświęcali temu całe życie. Ach, to jednak były czasy...
Łup. Zleciałem na plecy. Chętnie bym tak chwilę poleżał, ale o ile nie chcę dostać halabardy w płuca, to muszę szybko zorientować się w sytuacji. Och? Widzę ją. Zgubiła broń. Jest tak blisko mnie, pewnie jeszcze kurz trochę mnie przysłania. Powinienem jeszcze raz poprosić ją o złożenie broni, ale naprawdę, po tym co prawie zrobiła Vaynardowi nie mam zamiaru ryzykować ani chwili dłużej. Korzystając z tego, jak powoli się rozgląda wymierzyłem pistolet. Prosto w jej głowę, mniej więcej środek. Nie mogę poświęcać za dużo czasu na to, bo znowu nią ruszy. Od razu, gdy tylko będzie w miarę wymierzone - skupiam się na tym, co chcę właśnie zrobić - wystrzelić pocisk, który rozwali jej głowę. Następnie oddaję strzał z zaskoczenia. Nie ważne czy chybię czy trafię, nie zastanawiam się nad tym, oddaję kolejny strzał, w plecy. I jeszcze trzeci, niżej. Trzy szybkie wystrzały jeden po drugim. Jeżeli któryś z nich jej nie wysadzi, to chociaż powinna być solidnie ranna. Powinna być, a przynajmniej w mojej teorii, tak zaskoczona że nawet po pierwszym strzale będzie w zbyt wielkim szoku by od razu zareagować. Jeżeli nie trafię w głowę, a któryś ze strzałów ją zrani na tyle, by padła ciężko ranna na ziemię bądź przyklęknęła (w tym przypadku staram się kopnięciem powalić ją na ziemię) przytrzymuję ją nogą do ziemi i celują w nią po raz kolejny.
- NIE RUSZAJ SIĘ. - oznajmiam stanowczo - Inaczej znów strzelę, tym razem będzie już twój koniec. - na pierwszą oznakę, że się rusza - kolejny strzał, w głowę. Ręce mogą mi się już lekko trząść, ale moja wola musi być bezwzględna i stanowcza. Nawet jeśli to kobieta i człowiek, to nie okazałaby nikomu z nas litości. Tak bardzo jak chciałbym móc z nią dojść do porozumienia dała dość jednoznacznie znać, że albo my zabijemy ją, albo ona nas. Czemu świat musi się tak bardzo różnić od tego, co wyobrażałem sobie tyle lat!?
Jeżeli chybię wszystkim bądź niewiele jej zrobię i będzie rozjuszona, przetaczam się od razu na bok i podnoszę szybko, przy najbliższej okazji oddając w nią szybki strzał, byle gdzie, byle trafić - po torsie i brzuchu, bo tam jest najwięcej "do trafienia", dodatkowo dokrzykując:
- TUTAJ!
_________________
Hiroshi Akaru
Arcana: ?

> Karta postaci.

"You look like you were born with a face meant to deceive cute little girls in order to molest them, mr Pervert Hiroshi! Even I am having a hard time resisting it!"
OH, HEY, IT'S KASSIN!
 
 
Vaynard
Kto?
Zabłąkana duszyczka.


Wiek: 34
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 127
Skąd: Tczew
Wysłany: Śro Lut 22, 2012 7:57 pm   

Kurwa! Moja twarz! Chyba troszkę mnie poniosło, muszę uważać na to co robić, z drugiej strony brak myślenia i logicznego działania znów mnie uratował, he he. Dobra, do rzeczy. Najpierw wstać. Dobra, widzę Hitomi, a jak nie myli mnie pamięć to przeciwniczka powinna być gdzieś tutaj. Zacząłem bardzo powoli iść w stronę halabardniczki na tyle by Hitomi mogła zareagować i mieć mnie w zasięgu wzroku, bądź co bądź ona jest dość niebezpieczna i każda pomoc się przyda. Gdy tylko przeciwniczka będzie w zasięgu wzroku i nijak nie będzie ranna, zaatakowana, a co więcej nie będzie mieć broni korzystam z okazji, aby mogła przywitać się z moją pięścią na swojej twarzy. Jeśli by do takowego spotkania nie doszło z powodu jej uniku staram się ją poprostu trafić czy to w brzuch czy to w inne miejsce, uderzając na tyle mocno, aby to odczuła. Jeżeli cios zrobi jej jakąkolwiek szkodę to ponawiam cios i tak długo okładam aż sucz przestanie reagować. Jeśli by uderzenie nijak jej nie zaszkodziło odskakuję w tył czy szykuje się do ewentualnego uniku lub bloku.
_________________
> Karta postaci.
 
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 31
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 693
Wysłany: Śro Lut 22, 2012 9:57 pm   

Co za cholerny idiota, miałem już ją na celowniku. Hgh, tyle dobrego, że nie wywaliłem się jak ostatnia sierota, łamiąc sobie nos czy coś takiego. Dobra, ma jednak w asorytymencie więcej, niż wydłużanie ostrza. 'Ta'- pchnięcie. 'De'- cięcie'. 'Diis'- teleportacja na niewielką odległość. 'Mai' jest zapewne uniwersalną końcówką, typową dla jej broni. 'Włócznio, wydłuż się!' i tak dalej. Innymi słowy, na nic mi się to nie przyda...Dopóki nie będę miał jej broni. Ale to raczej wątpliwe.
Przykucnąłem by lepiej się ukryć w całym tym pyle i wycelowałem w sylwetkę stojącą tam, gdzie wylądowała czarnowłosa, innymi słowy z pewnością ona. Spokój. Wymierzenie. Wstrzymanie oddechu, by ograniczyć drżenie dłoni. Pełna koncentracja. W całym wszechświecie są teraz tylko trzy rzeczy, Florance. Ty, ona i twoja broń. To jest szansa, by to skończyć. Jeden strzał. Pociągam za spust.
Jeśli jednak spudłuję, zabezpieczam broń i przetaczam się na bok. Jest szansa, że zaatakuje tam, gdzie stałem. Odbezpieczam po turlnięciu ponownie broń i celuję w moją poprzednią pozycję. Jeśli jej tam nie będzie, wracam wzrokiem do jej starej pozycji. Cztery koty, jedna mysz. Trzeba jednak uważać, by nie trafić swoich, więc nie strzelam na oślep, jak tylko coś zobaczę.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9