Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Jedius 9 Baka
Śro Maj 16, 2012 7:03 pm
Rozdział Ia - Podróż w nieznane
Autor Wiadomość
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Nie Lis 27, 2011 11:35 am   

Okej, jednak zgrywanie twardziela nie zawsze popłaca. Jestem na całkowitej łasce dziewczyny, moja samodzielność zostawiała w tej chwili naprawdę wiele do życzenia. Byłem mocno osłabiony przez utratę krwi, ciekawe czy w ogóle dam radę wstać... Pocieszałem się jedynie faktem, że zostać postrzelonym to naprawdę bezcenne doświadczenie. Następnym razem, kiedy będę zaczynał z kimś z bronią palną, będę przynajmniej dwa razy ostrożniejszy.
-Daj mi jeszcze chwilę - powiedziałem, łapiąc się za opatrunek i lekko przytrzymując go przy ranie, tak jakoś odruchowo. -Musisz... wrócić za tamten pagórek. Przeszukaj tamtą dwójkę, jeśli mają jakieś noże czy inne drobiazgi, przynieś mi ile tylko możesz. Potrzebuję też karabinu tamtej kobiety i stalowej rury, którą miał mężczyzna. Ja rozejrzę się tutaj za jakimś ubraniem, muszę się koniecznie trochę ogrzać...
Kiedy Fiołek mnie opuściła, postarałem się podpełznąć do karabiniera i przeszukać go jak najdokładniej. W pierwszej kolejności zabrałem jego karabin i sprawdziłem, w jaki sposób wyjmuje się magazynek i gdzie odbezpiecza się broń. Co prawda, moje doświadczenie z bronią palną ograniczało się tylko do oglądania filmów o zombie i kilkukrotnego użycia pistoletów na początku tej zwariowanej przygody, no ale lepszy rydz niż nic. Później, po wyjęciu strzały, zdjąłem kurtkę mężczyzny, założyłem ją na siebie, po czym na końcu przewiesiłem sobie karabin przez ramię... o ile się dało. Pomagając sobie rękami wdrapałem się na barahima czy jak to bydlę się nazywało. Był nieźle objuczony, może mają jakąś żywność. No ale nie spieszy nam się przecież, towar nie ucieknie. Kiedy Fiołek wróci, biorę od niej karabin, zabieram z niego magazynek i wyrzucam broń. Stalową rurę wtykam sobie za swój kryptowy pas. Biorę też od niej wszystkie drobiazgi, które udało się jej zebrać.
-Wracamy po nasz wór z mięsem, czy idziemy dalej? - zapytałem Fiołka. -Chyba powinni mieć tutaj coś do jedzenia... Poza tym mówiłaś, że musimy się spieszyć, bo może przyjść więcej ludzi. Co robimy...?
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Pon Lis 28, 2011 5:03 pm   

Pogodziłeś się z tym, że jednak nie możesz się zanadto wysilać, nie w tej sytuacji w której możesz sobie tylko zaszkodzić. Przekazałeś dziewczynie krótką prośbę. Po jej spojrzeniu widziałeś, że nie rozumie ona po co ci niektóre rzeczy (pewnie na przykład stalowa rura), ale skinęła głową i szybkimi susami ruszyła w stronę wzgórza. Ty zaś skierowałeś się w stronę najbliższego leżącego w jedyny sposób jaki był teraz dla ciebie dostępny - podciągając się tam na rękach kawałek po kawałku. W końcu przy ciele, zacząłeś przeszukiwanie.
Karabin był dość spory i ciężkawy. U boku, z prawej strony nad spustem miał jakąś dźwigienkę. Magazynek, magazynek... sterczał u dołu, a wyciągało się go... małym przyciskiem tuż obok niego. Naboje były tu dużo dłuższe od tych w pistolecie, który miałeś kiedyś. Zabezpieczenie broni... nie było tu czegoś takiego. Wciąż jednak zagadką była ta wajcha nad spustem. Widać było, że da się ją pociągnąć mocno do tyłu. No nic.
Wyciągnąłeś strzałę z barku faceta i zacząłeś zdejmować z niego odzież. Nie było to łatwe, ale z czasem w końcu się udało. Musiałeś przy tym zdjąć maskę człowieka i zauważyć, że był jakimś facetem w późnych latach czterdziestych. Zgolona na łyso głowa, głębokie zmarszczki, kilka blizn na twarzy. Zresztą, kogo to obchodzi - nie żyje.
Zapinana na dwa pasy, jeden nad biodrami a drugi tuż pod żebrami kurtka była naprawdę ciepła. Może trochę dzięki temu że jeszcze przed chwilą ktoś ją nosił, ale naprawdę czułeś, że chroni ona przed temperaturą. Była naprawdę gruba. Pewnie dobrze chroni też przed słabszymi ciosami które ktoś mógłby ci zadać. Wada była tylko taka, że trochę krępowała ruchy. Ale nie było to nic, czego nie dało się przecierpieć.
Gdy powracałeś do zwierzęcia, dziewczyna też była już w drodze powrotnej. W jednej ręce trzymała karabin który chyba był identyczny jak ten, który sam wziąłeś, w drugiej rurę i nóż. Widać nie udało jej się znaleźć nic więcej, bądź nie uznała tego za przydatne. Upuściła rzeczy na ziemię gdy widziała jak usiłujesz wejść na górę z pomocą jedynej nogi która jeszcze jakoś działa, podbiegła by ci jakoś pomóc. No i dzięki niej poszło to nawet sprawnie. Zwierzę nawet nie zaprotestowało. Fiołek schyliła się po rzeczy które przyniosła podając ci je kolejno. Karabin rzeczywiście był identyczny jak ten, który sam trzymałeś, ale miał do tego pasek pozwalający na przewieszenie go przez ramię - wymieniłeś więc broń, wyrzucając poprzednią po wyciągnięciu z niej magazynka. Stalowa rura wpasowała się za pas, nóż... na razie w rękę. W zasadzie to mogłeś włożyć go do którejś z toreb. Nie sprawdziliście jeszcze, co w nich jest.
- Wór...? Mm... Nie widziałam tam go, jak teraz byłam. - potarła się po policzku palcami odwracając za siebie. Czyli co, tamta grupa zabrała oba? Nie widziałeś żeby coś takiego ze sobą nieśli, ale z drugiej strony - przecież byłeś postrzelony, niespecjalnie cię to wtedy obchodziło. Dziewczyna uniosła brwi na pytanie o to, co robić dalej. - A ty nie...? Znaczy... bo ja nigdy nie widziałam tej całej... cywilizacji. Zawsze to Fa wszystko wiedziała, zawsze mówiła gdzie trzeba iść. Teraz myślałam, że... ty może wiesz, gdzie trzeba iść... tam, skąd jesteś. - zrobiła przy tym taką minę, że wyglądała jakby chciała cię przeprosić za to, że tak pomyślała.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Pon Lis 28, 2011 6:09 pm   

Nie mając co zrobić z nożem, po prostu schowałem go do którejkolwiek torby przytroczonej do zwierzęcia. Teraz i tak mi się nie przyda, minie pewnie parę dni zanim moja rana się zagoi i będę mógł walczyć w zwarciu. A co do tego cyngla odciąganego do tyłu przy broni... najwyraźniej nie była to broń automatyczna i będę musiał przeładowywać ją za każdym razem przed dokonaniem strzału. Tak mi się przynajmniej wydawało. No nic, pożyjemy zobaczymy, teraz nie mam zamiaru testować tego ustrojstwa i hałasować bez sensu. Wolny magazynek schowałem po prostu do kieszeni kurtki, aby mieć go pod ręką.
Wysłuchałem odpowiedzi Fiołka. Niezbyt mnie ona ucieszyła, jednak postanowiłem nie martwić dziewczyny dodatkowo swoim zaniepokojeniem. Musiałem zachować zimną krew. Odetchnąłem krótko, po czym rozejrzałem się dookoła.
-Fa już nie ma, musimy sobie radzić sami - powiedziałem stanowczo, odwracając po chwili wzrok na dziewczynę. -Całe swoje życie spędziłem żyjąc w podziemnym bunkrze, na powierzchni jestem dopiero drugi dzień. Nie znaczy to jednak, że jestem bezradny i muszę wiecznie na kimś polegać. Poza tym czuję się odpowiedzialny za to, że zostałaś odtrącona przez swoją grupę. Zawdzięczam ci też życie. Od teraz to ja będę cię chronić, możesz na mnie liczyć.
Rozejrzałem się po okolicy po raz kolejny. Musiałem zachować spokój i jako mężczyzna podjąć jakąś sensowną decyzję. Czułem, jak powoli zaczyna budzić się we mnie instynkt przetrwania.
-Idąc dalej wzdłuż rzeki powinniśmy dotrzeć w jakieś konkretne miejsce, być może opuszczone miasto albo osadę. Moglibyśmy tam znaleźć schronienie i odpocząć. A nawet jeśli niczego nie znajdziemy, trzymanie się jakiejś konkretnej trasy na pewno będzie rozsądniejsze od błądzenia po polach i lasach. Musimy jednak uważać, aby pozostać w ukryciu. Mogłabyś pomóc mi sprawdzić, co jest w tych wszystkich torbach? Lepiej wiedzieć, na czym stoimy. Może znajdziemy tutaj jakiś przydatny ekwipunek, jak dodatkowe naboje albo kompas.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Zabrałem się do przeszukiwania paczek przy ewentualnej pomocy Fiołka. Kiedy już poznałem ich zawartość, powiedziałem dziewczynie, że możemy ruszać. Znała ten świat dużo lepiej ode mnie, więc pozwoliłem jej wybrać konkretną drogę. Gdyby nie zgodziła się z moim pomysłem co do rzeki i wyszła z własnym, staram się to z nią przedyskutować. W końcu od tego, w którą stronę pójdziemy, będzie zależeć cała nasza przyszła podróż...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Shana
While he's absent, I'll be your Master.


Dołączył: 08 Paź 2011
Posty: 17
Wysłany: Nie Gru 04, 2011 8:43 pm   

[ BGM: Salve, Terrae Magicae (endless) ]

- Mm-m. Nie ma. - dziewczę przytaknęło krótkim skinieniem, gdy przypomniałeś jej, że nie może już polegać na swojej dawnej zwierzchniczce. W ciszy wysłuchała twoich wyjaśnień, historii o twoim pochodzeniu. Nie odezwała się ani razu do chwili, gdy poprosiłeś ją o pomoc w przeszukaniu czterech toreb przytroczonych do zwierzęcia które ujeżdżałeś. Rzuciwszy krótkie "tak" doskoczyła bliżej, otwierając pierwszą z nich.
Nie wiem czego się spodziewałeś, ale nie było tam żadnych wielkich skarbów. W jednej z toreb była półpełna manierka i kilka jasnobrązowych grzybów. Bladzina chyba ich nie poznawała, nie miała pojęcia czy są jadalne. W drugiej z nich znalazłeś jeszcze jeden magazynek oraz pięć luźnych nabojów wyglądających identycznie jak te w twoim karabinie. Był tu też scyzoryk, czyli taki niewielki składany nóż. Trzecia torba była wypchana czymś, co nie rozumiałeś w jaki sposób może być przydatne. Jakieś kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt... kapsli. Takich, jakie kiedyś znajdowały się na butelkach napojów w szklanych butelkach. Wszystkie były zielone z wierzchu, z logiem przedstawiającym kilka owoców za krabem, i wyraźnym tylko na niektórych sztukach napisem "KrabmyT". Do tego większość posiadała też jakiś tekst po wewnętrznej stronie. "Czujesz moc?", "Wiem o czym myślisz.", "Do dna!". Creepy. Może ktoś z tych podejrzanych typów był kolekcjonerem. W czwartej z toreb nie znajdowało się nic poza mniejszą torbą, a w tej z kolei były dwie puszki. Ciężkie, więc miały chyba jeszcze jakąś zawartość. Niestety, nie posiadały etykiety.
- Mm-m. Chyba tak. - od razu przystała na twoją propozycję poruszania się wzdłuż rzeki. Chwyciła delikatnie za coś w rodzaju uprzęży, kilka razy zacykała językiem i zasyczała, zwracając się chyba do krowy. To też było dziwne. Powoli zaczęliście iść, wpierw w stronę rzeki, potem pod jej prąd, dalej na południe, w stronę słońca. Mniej więcej w tą stronę i tak szliście wcześniej, kiedy jeszcze byliście całą grupą.
- Aaa... - odezwała się w pewnym momencie, dobre pięć minut od momentu w którym wyruszyliście. - Powiedz mi... - odwróciła się w twoją stronę. - Czy ty... to znaczy, nie będą od razu do ciebie strzelać...? Bo Fa zawsze mówiła, że nie możemy się zbliżać do cyliwizacji. Bo nas tam nie lubią, i mogą strzelać bez ostrzeżenia. - wskazała twój karabin palcem. - I... a tym jak tam nigdy nie byłeś... to chyba o tobie nie wiedzą. Ale jak ja jestem też z tobą, to... - przeciągnęła ostatnią sylabę spoglądając na ciebie pytająco. Zamilkła, przez chwilę jedynymi słyszanymi dźwiękami był skrzyp śniegu i pomrukiwania bydła. Najwyraźniej czekała na odpowiedź nie dokończywszy pytania.
_________________
Przestrzegać zasad i wszystko będzie dobrze.
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Nie Gru 04, 2011 10:11 pm   

Poczułem się trochę mniej pewnie. Ona ma rację, jeśli natkniemy się na jakichś bandziorów, to praktycznie pewniak, że nas zaatakują. Mnie zabiją, a Fiołka... Cholera, to wszystko trudniejsze, niż z początku mogło mi się wydawać. No ale nie mogę popadać w depresję, jeszcze nikomu to nie pomogło. Muszę robić co w mojej mocy, aby chronić życie swoje i tej dziewczyny.
Wysłuchałem do końca wypowiedzi towarzyszki. Nie do końca rozumiałem, co może mieć na myśli... o ile w ogóle coś miała na myśli. Kto o mnie nie wie? I co z tego, że ona jest ze mną? Powinna się chyba wyrażać nieco klarowniej.
-Dlatego mówiłem ci, że będziemy trzymać się w ukryciu - powiedziałem trochę zniecierpliwiony. Cały czas próbowałem zrozumieć, o co tak naprawdę chciała mnie zapytać. -Od tej pory nie możemy ufać nikomu oprócz sobie. Nie będziemy narażać się na niebezpieczeństwo, jeśli nie będzie to konieczne. Tworzymy teraz drużynę. No ale dobra... O co chcesz mnie tak naprawdę zapytać? To prawda, że nikt o mnie tutaj nie wie, ale co to ma wspólnego z tobą? Musisz mówić trochę jaśniej...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Shana
While he's absent, I'll be your Master.


Dołączył: 08 Paź 2011
Posty: 17
Wysłany: Śro Gru 07, 2011 8:34 pm   

Na początku, tylko zacisnęła wargi. Patrząc na ciebie przez ramię szła przez chwilę w milczeniu, aż odwróciła się znów naprzód zaczynając powoli mówić.
- No, bo... to jest tak. - odetchnęła głęboko, przeczesując jedną dłonią włosy. - Ludzie cyliwizacji... nie lubią Lah'ry. Fa zawsze to powtarzała, jeżeli jesteśmy jej wyznawczyniami, nas też będą nienawidzić. Przy każdym spotkaniu, będą od razu wybuchać agresją. I mówiła prawdę. - obejrzała się na ciebie krótko. - Jeśli to, co mówisz jest prawdą, to... nie należysz ani tu, ani tu. Czyli samemu tobie nic nie grozi. Tylko, że kiedy będziesz ze mną, i spotkamy tych co mnie nie lubią, to... no wiesz. Wtedy i tobie będzie grozić to samo co mi. - opuściła głowę nieco niżej, spoglądając na rzekę. Jej prąd był dość silny, jak na rzekę w zimie. Dziwne, że nie zamarzła. Przecież pod nogami macie śnieg, a to świadczy o tym, ze temperatura jest poniżej zera, nie? - Dlatego... no... tak tylko, czy... jesteś pewny, że chcesz iść tam razem ze mną.
_________________
Przestrzegać zasad i wszystko będzie dobrze.
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Śro Gru 07, 2011 9:26 pm   

A, więc to o to chodzi. Znowu ta Lara, kimkolwiek ona jest... To chyba jakaś ich bogini, skoro Fiołek nazywa siebie i resztę byłej ferajny jako "wyznawczynie". Ale skąd ta nienawiść ze strony przeciwnej? Może zapytam... albo nie. Jak się tak zastanowię, to właściwie kompletnie mi to wali. W tej chwili interesowało mnie tylko przeżycie, prawda?
-Nadal nie wiem, kim jest ta cała Lara, ale nie obchodzi mnie to w tej chwili - powiedziałem, mrużąc złowrogo oczy i wpatrując się chłodnym spojrzeniem przed siebie. -Jeśli ktokolwiek nas zaatakuje, nieważne z jakiego powodu, zabiję go. Dla mnie to takie proste. Wzniosłe motywy jak wiara czy honor, mam to gdzieś. Kiedy zobaczę, że ktokolwiek chce skrzywdzić Fiołka, zamorduję go z zimną krwią. Nawet nie zdąży tego pożałować.
Poczułem, jak krew się we mnie gotuje. O tak, jeśli ktoś ośmieli się stanąć nam na drodze, zlikwiduję go bez zastanowienia. Jestem winien Fiołkowi naprawdę dużo, muszę jej chronić. Przeżyję i udowodnię wszystkim swoją prawdziwą siłę. Muszę być jedynie czujny i nie dać się zabić do tego momentu...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Nie Gru 11, 2011 8:39 pm   

Wypowiedziałeś swoje myśli na głos. Pod koniec twych słów dziewczyna zatrzymała się na krótki, bardzo krótki moment. Chyba coś powiedziała cicho podczas tej krótkiej przerwy, ale nie zdołałeś dosłyszeć żadnego słowa.
Odrętwienie nogi jak chwyciło, nie chciało puścić. Strasznie dziwne uczucie. Jakby... no nie wiem, jakiś stwór połknął ją w całości i został tak, przylgnięty do reszty ciała. Nawet nie wiedziałeś, że twoja własna noga może być taka ciężka. Zwisała bezwładnie z jednej strony dwugłowej krowy, robiąc za balast dra drugiej połowy ciała. Może i ciężko było się utrzymać na grzbiecie, bo zwierzę wcale nie szło równo, ale dla ciebie nie był to aż taki wielki problem. Byłeś zdeterminowany. Gotów stawić czoła każdemu problemowi jaki stanie wam na drodze. Wytężałeś słuch i wzrok, by nic was nie zaskoczyło. Uważałeś to za moment, w którym musiałeś pokazać, że można na tobie polegać.
Problem pojawił się dość szybko; jego natura jednak była zupełnie inna niż mogliście się spodziewać. Choć widzieliście go już z dość dużej odległości, i tak zbliżyliście się do niego bardziej. Albowiem, jakieś piętnaście minut po wyruszeniu z miejsca, gdzie wasza grupa się podzieliła, natrafiliście na naturalną przeszkodę. Grunt przed wami nagle wzbijał się mocno w górę. Szum wody spływającej po ostrych skałach był coraz głośniejszy, im bardziej się zbliżaliście. To się chyba nazywa... wodospad. Poniekąd wyjaśnia to, dlaczego woda nie jest tu zamarznięta.
Nie była to pionowa, nieprzebyta ściana. Raczej stok, nachylony do poziomy w gdzieś czterdziestu pięciu stopniach. W normalnych warunkach bez problemu wszedłbyś do góry obok wodospadu. Tylko, że teraz nie były normalne warunki, jedna z twoich nóg praktycznie nie działała. Ale to nic - bo na pewno na górę nie da rady wejść to zwierzę. A spoglądając w lewo, dogodnego wejścia nigdzie nie było widać. Może znajdowało się za kolejnym pagórkiem, a może... nie.
- Umm... to... co teraz...? Zostawimy go? - Fiołek odwróciła się wreszcie, kiedy nie dało się już iść dalej ze zwierzęciem. Powietrze było tu dość wilgotne, co sprawiało, że było tylko jeszcze bardziej zimno. Lepiej było chyba się zdecydować zanim przemokniecie. Tobie może to nie groziło tak bardzo dzięki nowej odzieży, ale dziewczyna była ubrana w coś, co raczej szybko wchłania wilgoć.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Nie Gru 11, 2011 10:22 pm   

Biednemu wiatr w oczy. No ale co poradzić, przynajmniej mamy konkretny powód, żeby zostawić to sapiące bydlę za sobą. Tak czy inaczej, jadąc na czymś takim jesteśmy pewnie cholernie widoczni dla potencjalnego wroga, więc może to i lepiej. Jedynym problemem jestem ja, a raczej... moja noga. Będę musiał chyba znaleźć sobie jakąś podpórkę, nie będę przecież zmuszał tej biednej dziewczyny do dźwigania mnie całą drogę.
-Wygląda na to, że musimy - odpowiedziałem krótko na jej pytanie. -Nie widzisz gdzieś tutaj w pobliżu jakiegoś badyla, którym mógłbym się podeprzeć podczas marszu? Ewentualnie mogłabyś pożyczyć mi jednej ze swoich włóczni na jakiś czas...
A, właśnie, byłbym zapomniał. Trzeba pozabierać rzeczy z bagażu, którymi obładowana jest ta dwugłowa krowa. Co by tutaj wziąć... No dobra, po kolei. Manierka i jakieś grzybki - pewnie narkotykami łobuzy cholerne handlowały! Nie będziemy tego zabierać, jeszcze tylko kłopotów sobie narobimy. A manierka nam i tak niepotrzebna... Dalej, magazynek i naboje. W ramach małego ćwiczenia, spróbowałem uzupełnić magazynek w swojej broni o dwa brakujące naboje. O ile pamiętałem, tyle razy właśnie kobieta do mnie strzeliła... za drugim razem niestety celnie. Kiedy mi się to uda lub nie, chowam następny magazynek i pozostałe trzy naboje do którychś z kieszeni, byleby się jakoś to wszystko razem zmieściło. Nóż na razie niech też zostanie w kieszeni. O, jeszcze scyzoryk, też się przyda - zabieram. Jeśli to możliwe, szukam jakiejś wewnętrznej kieszonki, ewentualnie na piersi, żeby nie pchać wszystko w te same miejsca... No, poza tym jakieś puszki i kapsle. Brać to czy nie? A może to jest coś cennego? A cholera z tym, teraz mam poważniejsze problemy na głowie, nie będę się obładowywał śmieciami. Poza tym i tak nie bardzo mam jak to ze sobą zabrać.
Kiedy już dostanę od Fiołka badyla lub włócznię, proszę ją o pomoc z zejściem z bestii. Gdy będę na ziemi, zwracam się do dziewczyny.
-Zrób coś, aby ta krowa zaczęła iść w bok, tak jakbyśmy próbowali obejść ten pagórek - powiedziałem, wskazując palcem w kierunku prostopadłym do biegu rzeki. -Klepnij ją, zrań, cokolwiek... Jeśli kumple tamtych co padli trupem by nas śledzili, zawsze jest jakaś szansa, że będą to amatorzy i dadzą się oszukać... i pójdą za krową, zamiast za nami. Zawsze zyskamy trochę czasu.
Po wykonaniu przez Fiołka mojego polecenia, lub też nie, łapię się podpórki i razem z dziewczyną wchodzę na górę, cały czas rozglądając się na boki, ale i uważając pod nogi. Jak się potknę i połamię to będzie dopiero farsa.
-Powinniśmy zostać we wcześniejszej formacji - powiedziałem, kiedy byliśmy już w drodze po zboczu. -Jesteś szybka i zwinna, umiesz się też cicho poruszać. W sytuacjach takich jak ta, kiedy oboje mamy ograniczone pole widzenia, staraj się poruszać przynajmniej pięć metrów przede mną i robić mały zwiad, tak jak robiłaś to wcześniej... Tylko bądź bardzo ostrożna. Ja niestety jestem teraz strasznie wolny, ale posiadam za to najskuteczniejszą siłę rażenia, głupio gdybyśmy zostali zaskoczeni i stałbym się jeszcze bardziej bezużyteczny niż jestem teraz. Wybacz za kłopot.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Pią Gru 16, 2011 6:33 pm   

Po przekazaniu dziewczynie krótkiej prośby zabrałeś się za dzielenie ekwipunku, podczas gdy ta zaczęła rozglądać się za czymś, czym mógłbyś się podeprzeć. Pierwszymi rzeczami, które wziąłeś, był magazynek i luźne naboje. Dla próby uzupełniłeś magazynek w posiadanej broni - nie było to trudne. Przyciskiem wyciągnąłeś pojemnik z karabinu, potem wystarczyło przyłożyć nabój do otworu i wcisnąć go do środka. Oba weszły bez problemu. Uzupełniony magazynek wrócił do broni, a drugi razem z pozostałymi pociskami powędrowały do kieszeni. Kolejna rzecz, scyzoryk, znalazła swoje miejsce w kieszonce na piersi. Byłeś już gotów do zejścia, więc poprosiłeś dziewczynę o pomoc - da doskoczyła bliżej właściwie natychmiast, asekurując cię podczas zejścia na dół. Nie znalazła żadnej zastępczej laski, ale odstąpiła ci jedną z dwóch swoich pozostałych włóczni. Przytaknęła głową na polecenie o skierowaniu zwierzęcia wzdłuż wzgórza. Wykonywanie tego polecenia było już chyba trochę trudniejsze. Dłuższą chwilę zdawała się "rozmawiać" ze zwierzęciem, cykając i wskazując mu kierunek, klepiąc się w uda, gwiżdżąc, sykając. Nic nie działało. Obie głowy leniwie gapiły się na Fiołka, co jakiś czas cicho mucząc. O dziwo, klepnięcie już pomogło. Zwierzę gwałtownie rzuciło się we wskazanym kierunku biegiem, jak wystraszone. Niemal równie zdziwiona była i twoja towarzyszka. Dlaczego krowa tak zareagowała pewnie już się nie dowiecie. W każdym razie, zadanie było raczej wykonane. Można było zacząć wspinaczkę.
Poruszanie się o jednej nodze było trudniejsze niż się spodziewałeś. Nie tylko miałeś jedną kończynę mniej, ale i dodatkowy balast do dźwigania. Wspieranie się o włócznię na pewno pomagało, ale nie było w stanie zastąpić funkcji nogi. Fiołek chciała ci pomóc wspierając cię podporą pod ramieniem, ale powiedziałeś, że powinna raczej poruszać się bardziej z przodu, prowadząc rekonesans. Odpowiedziała na to przytaknięciem głowy po krótkiej chwili namysłu, oraz swym charakterystycznym "mm!". Kilkoma skokami ruszyła naprzód, co chwila oglądając się na to, jak sobie radzisz.
Śliski żwir pod nogami na pewno był lepszym podłożem niż gdyby miała tu być śliska, lita skała. Wciąż jednak wspinaczka była bardzo męcząca, a do tego powolna. Kilka razy upadłeś nawet na ręce, tracąc równowagę gdy grunt obsunął ci się pod nogą. Jednak kurtka chroniła cię przed obrażeniami takimi jak otarcia, odrapania czy siniaki. Może i była ciężka, ale na pewno dobrym pomysłem było jej wzięcie. Trochę zajęło wam dojście do szczytu; będąc tam, dawno już nie widzieliście brahmina który odbiegł daleko w panice. Za to przed wami... znów zaczynał się łysy las. Trochę przeszkodzi to w wyszukiwaniu potencjalnych zagrożeń, ale z drugiej strony i wy będziecie mniej widoczni. Zrobiłeś sobie naprawdę krótką przerwę na złapanie oddechu, po czym znów ruszyliście naprzód, pomiędzy drzewa.
Droga wzdłuż rzeki wciąż prowadziła pod górę, choć na pewno w dużo mniejszym stopniu niż wcześniej, koło wodospadu. W niektórych miejscach, w zatokach skrytych przed prądem brzegi były wypełnione mocną, grubą trzciną. Niestety, nie tak mocną by mogła służyć za nową podpórkę - zostało to sprawdzone przez dziewczynę. Rzeka co jakiś czas skręcała to w lewo to w prawo, tak, że jakiś czas później nie wiedzieliście już w którym kierunku idziecie w porównaniu do tego, z którym zaczynaliście. Wciąż mieliście jednak rzekę za wyznacznik drogi i tego się trzymaliście.
Słońce osiągnęło już chyba swój najwyższy punkt i zaczynało opadać. A wokół właściwie nic się nie zmieniało. Poza drzewami i kilkoma innymi roślinami, całkowita pustka. Żadnego dzikiego zwierzęcia. Z jednej strony dobrze, bo nic was nie atakowało, z drugiej strony - głód znów zaczynał dawać o sobie znać. Parliście jednak dalej naprzód, aż do momentu, w którym teren przed wami zaczął się odrobinę zmieniać.
Pośród drzew, w oddali zobaczyliście dom. Taki prawdziwy, z cegieł, cementu i dachówkami u góry... tylko, że mocno zniszczony. Częściowo zawalony. Obok niego zaczynało się coś w rodzaju polnej dróżki. Za nim, dalej chyba znajdował się kolejny, podobny dom. Dalej, jeszcze jeden. A potem jeszcze więcej różnych budynków, a coraz mniej drzew. Nie dalej jak sto metrów przed wami. Czyżby nareszcie jakieś miasto? Z tego co widzieliście dotychczas, nikt się tam nie kręcił. Ale pozory zazwyczaj mylą. Jak powinniście tam podejść? Tak samo jak dotychczas, może spróbować się podkraść, a może poczekać tu jakiś czas by upewnić się, że nikogo tam nie ma?
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Sob Gru 17, 2011 12:02 am   

I znowu ten głód. Jedna z podstawowych potrzeb fizjologicznych, z których zaspokajaniem nigdy nie miałem problemu, teraz stała się moim największym zmartwieniem. Ile człowiek może wytrzymać bez jedzenia? Nie no, chyba tylko kilka dni, potem to już tylko leżeć i zdychać... No ale co poradzę, chyba muszę zacząć się przyzwyczajać. Po drodze, zanim jeszcze dotarliśmy do domów, zacząłem szukać jakichś guzików w kurtce. Może jakaś kieszeń będzie zapinana, wtedy odcinam guzik i wkładam go sobie do ust, zaczynając żuć. Produkcja śliny w jakimś stopniu powinna oszukać głód i utrzymać mnie dłużej przy zdrowych zmysłach. Jeśli jednak żadnych guzików nie będzie, to trudno, jakoś sobie poradzę.
Po pojawieniu się domków na widoku, nakazałem Fiołkowi zatrzymanie się. Puściłem tą przeklętą włócznię i padłem sobie na ziemię, musiałem trochę odpocząć. Spojrzałem znowu w stronę zabudowań. Tak jak się spodziewałem, koniec końców natrafiliśmy na jakąś osadę. Cóż, póki co nie wygląda na zaludnioną, ale pozory mylą. Moja mobilność w tej chwili zostawiała wiele do życzenia, wolałem więc być w stu procentach pewny, czy nie grozi nam niebezpieczeństwo.
-Dobra, musimy się upewnić, kto tam mieszka, o ile w ogóle ktoś mieszka - powiedziałem do Fiołka półgłosem, masując sobie lekko ramiona. -Nie możemy w tej chwili ryzykować, jak zaatakują w całej grupie to po nas. Jeśli się okaże, że mieszkają tam normalni ludzie, a nie jacyś bandyci, spróbujemy poprosić ich o pomoc. Ewentualnie się podkradniemy. Kurde, nie wiesz, kiedy odzyskam czucie w nodze? Gdybym przynajmniej mógł kuleć, byłoby o niebo lepiej, ale ja jej prawie wcale nie czuje...
Rozmasowałem poszkodowaną kończynę, modląc się w duchu, abym w końcu zaczął coś czuć i móc jej używać. Zacząłem uważnie obserwować domki, zwracając szczególną uwagę, kto się tam kręci, czyli: płeć, wiek, no i stopień potencjalnego zagrożenia. Jeśli mają jakąś broń, staram się zapamiętać, kto i jaką. Jeśli w przeciągu jakiejś godziny nikt się nie pojawi, wydaję Fiołkowi polecenie i zaczynamy się skradać pod pierwszy dom. Stamtąd rozeznajemy się dokładnie w terenie. Jeśli jednak ktoś tam będzie, będę musiał dokładniej zastanowić się nad decyzją.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Czw Gru 22, 2011 7:13 pm   

Niczym każda żyjąca i myśląca istota, nie lubiłeś gdy głód zaprząta ci głowę. Wpadłeś na aż zbyt genialny jak na własne możliwości pomysł z guzikiem, ale jego realizacja okazała się dla ciebie niemożliwa. Kurtka była zapinana wszytym krzywo suwakiem z przodu, kieszenie zamykane były na klips, którego nie dało się oderwać bez rozrywania skóry. Pozostała ci więc jedynie silna wola.
Widząc w oddali domy, pozwoliłeś sobie wreszcie na chwilę spoczynku po długiej podróży. zatrzymała się zgodnie z poleceniem, choć chyba nie wiedziała do końca dlaczego - przecież byliście już niemal u "celu". Zacząłeś jej wyjaśniać swój tok myślenia, gdy zbliżyła się do ciebie nieznacznie. Po tym kiedy skończyłeś mówić, nie odzywała się jeszcze dłuższą chwilę, przyglądając twojej nodze. Później podniosła wzrok, spoglądając ci w oczy.
- Nie czujesz, żeby nie bolało. - jakby dla potwierdzenia ukuła cię palcem w prawe udo, czego faktycznie wcale nie poczułeś. - Nie możesz ruszać, żeby się dobrze zrosło. Jakbyś się wiercił, wszystko by pękało na nowo. - uniosła nieco palec, wskazując na miejsce nad biodrem, w które cię postrzelono. A dokładniej, na prowizoryczny opatrunek. - Liście Aleny paraliżują, jeśli ich jad ich kolców dostanie się do krwi. Skoro wciąż nie możesz ruszyć tą nogą to znaczy, że rana się jeszcze nie zagoiła. - cofnęła powoli rękę. - To, jak długo będziesz w takim stanie zależy od twojego ciała. Ali kiedyś musiała tak przecierpieć dwa dni. Fewia nigdy nie potrzebowała więcej niż pół dnia. - wciąż klęcząc obok ciebie odwróciła głowę w stronę zabudowań, obserwując je razem z tobą. Tak długo jak tu siedzieliście, nikogo ani niczego tam nie zobaczyliście. Ani śladu żywej duszy, choć... mimo wszystko, to miejsce miało jakąś negatywną aurę. Czasami zdawało ci się, że słyszysz jakiś bardzo oddalony brzęk, skrzek albo charknięcie, ale wzrok stanowczo zaprzeczał by coś takiego mogło istnieć gdzieś w okolicy. Również las wokół was był całkowicie pusty - nie tylko nie było tu żadnych zwierząt lądowych, ale nie byłeś w stanie też ani zobaczyć, ani usłyszeć ptaków które były przecież w lesie w którym byliście wcześniej, zaraz za zawalonym mostem.
Długie oczekiwanie z obserwacją nie przyniosło żadnych rezultatów, dlatego zarządziłeś ruch naprzód. Fiołek, która dotychczas czekała cierpliwie, bez żadnego słowa natychmiast zgodziła się przytaknięciem głową. Zaczęliście zbliżać się do najbliższego budynku. Choć nie wydawał się on być aż tak daleko, droga strasznie się dłużyła - pewnie przez twoje tempo. Będąc już bliżej niego zauważyłeś, że grunt się nieco zmienił - był dużo równiejszy, do tego po lewej mogłeś zobaczyć jakieś fragmenty drewnianego płotu, częściowo przegniłe, częściowo połamane. Być może kiedyś był tu jakiś ogród, czy coś... nie był to specjalnie duży obszar, coś wielkości tego pomieszczenia przy wyjściu z Krypty. W każdym razie, przed wami był już najbliższy dom. A raczej to, co z niego zostało. Większość tynku poodpadała już od ścian. Budowla w ogóle nie miała dachu, który chyba zawalił się do środka, co było widać przez pozbawione szyb okna. Przód chatynki znajdował się po stronie przeciwnej od rzeki; tutaj też znajdowała się polna droga, biegnąca w tym samym kierunku w którym dotychczas się poruszaliście, a przy niej po obu stronach poustawiane były kolejne domy podobne do tego przy którym stoicie. Niemal wszystkie były mocno zniszczone, widziałeś tylko jeden bardziej zachowany - czwarty po prawej stronie ulicy, czyli jakieś dwieście, może trzysta metrów stąd. Drzwi tego przy którym stoicie były przełamane do środka. Na pewno nie mielibyście żadnych problemów by się do niego dostać, a kto wie - może będzie tam coś ciekawego czy przydatnego.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Pią Gru 23, 2011 12:16 am   

Wielkolud - pół dnia. Niedorozwinięty kurdupel - dwa dni. Ruszyłem trochę swoją mózgownicą, która najwyraźniej przeskoczyła kilka tysiącleci w ewolucji, po czym stwierdziłem, że nie musi być ze mną tak źle. Co prawda zdarzało mi się zaskakiwać samego siebie nagłym wzrostem inteligencji, jak dla przykładu ten pomysł z guzikiem i nagły napływ wiedzy z dziedziny biologii i anatomii, ale tym razem musiałem się trochę wstrzymać. Przecież nie chcę, aby mnie nagle szlag trafił. I tak oto doszedłem do wniosku, że przynajmniej dobę ruszania swoją prawą girą mam z głowy!
No ale wróćmy do interesów. Tyle domów do przeszukania i splądrowania, a tak mało naboi do zabicia potencjalnych nieznajomych - cholera z tym, czy to wrogowie, czy matki z dziećmi, jestem w końcu bad boyem i muszę dbać o wizerunek. Schemat przeszukiwań był prosty - ja osłaniam tyły, laska od włóczni przeszukuje rudery. Jak postanowiłem, tak też wydałem odpowiednie rozkazy swojej podwładnej.
-Okej, będziemy podchodzić do każdego domu po kolei - powiedziałem, podpierając się o włócznię i rozglądając uważnie dookoła, niczym druid w poszukiwaniu grzybów. -Ja będę stał przed wejściem do budynku i pilnował tyłów, ty będziesz go przeszukiwać. Jeśli znajdziesz coś wartego zatrzymania, na przykład jakieś jedzenie, bierz to ze sobą. Jeśli usłyszysz nagły hałas zwiastujący walkę, chowaj się po prostu i przy najbliższej okazji uciekaj. Ja do tej pory prawdopodobnie będę już martwy, ale pamiętaj - dopóki mogę, będę cię osłaniał.
Jak powiedziałem, tak też zrobiłem. Za każdym razem, kiedy Fiołek weszła do budynku, ja stałem przy wejściu gotowy do strzału karabinem. Czy co to tam było, w każdym razie w przypadku niebezpieczeństwa ładuję go przed każdym strzałem, bo pewnie na tym polega jego misterna obsługa. Mam nadzieję, że uda nam się przeżyć przynajmniej do tego śmiesznego, dobrze zachowanego domku.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1392
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 4:19 pm   

Plan był prosty. Krótkie rozdzielenie się w którym dziewczyna szuka wam przetrwania pod twoją wartą, a następnie powrót i podróż do kolejnego z budynków. Prościzna, co może pójść źle? Przekazałeś swoje myśli kompance po raz kolejny tego dnia. Ta przytaknęła na nie głową nie podążając za poleceniem od razu, ale po dłuższej chwili. Widać potrzebowała jej, by się nad czymś zastanowić. Zrobiła większy krok przez przełamane drzwi i milcząc weszła do środka. Ty zaś, by jak najlepiej spełniać swoją rolę, zacząłeś badać uważnie cały teren dookoła siebie, oparty plecami o ścianę - tak było najwygodniej biorąc pod uwagę tylko jedną sprawną nogę.

[ BGM: Witch in gold cenba (endless) ]

To miasteczko, czy może nawet miasto, bo im dalej wzdłuż drogi tym gęstsze zabudowania... wyglądało trochę niepokojąco. Opuszczone, dawno zapomniane, w ruinach... a jednak był tu jeden dom, który zdecydowanie wyróżniał się od pozostałych. I ciężko było powiedzieć dlaczego. Uniknął skutków wojny? Jako jedyny spośród wielu? Może odbudował go ktoś po wojnie...? Tylko po co? Tak długo jak siedzieliście podczas poprzedniego postoju, nie widzieliście tu ani żywej duszy. Nie tylko w mieście, także w lesie. Głupie byłoby zamieszkać w miejscu, gdzie nie można nawet zdobyć pożywienia. A jeśli ktoś chce się ukrywać, to raczej nie jest najlepszym pomysłem takie odnowienie budynku stojącego pośród gruzów. Coś tutaj było po prostu nie tak. I zanim było ci dane nad tym dobrze pomyśleć, usłyszałeś krótki pisk. Z budynku za sobą, to jest tego, do którego weszła Fiołek. Zaraz po nim rozległ się głośniejszy skrzyp, kolejny pisk i łomot. I coś... jeszcze, ale na tyle ciche, że nie byłeś w stanie tego zidentyfikować. Jakieś chrobotanie, czy coś. Wygląda na to, że coś się tam stało. I coś wypadałoby w związku z tym zrobić.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 376
Wysłany: Czw Sty 05, 2012 4:44 pm   

Cholera, pierwszy budynek i już jakieś problemy. Słysząc pisk od razu skojarzyłem go z tym, że Fiołkowi coś mogło się stać. Ewentualnie to ona komuś coś zrobiła, ale to raczej mało prawdopodobne, musiałem więc założyć najgorszy scenariusz. Nie było czasu na zastanawianie się - przeładowałem broń tym śmiesznym cynglem, starając się zrobić to dobrze za pierwszym razem. Chyba nie potrzeba było do tego zbyt dużej siły... Obróciłem się w stronę drzwi, po czym podpierając się bokiem o ścianę, a później framugę drzwi, wszedłem jakoś do środka budynku. Z lufą skierowaną do wnętrza pomieszczenia zacząłem się uważnie rozglądać, szukając dziewczyny. Jeśli instynkt i refleks pozwolą mi na zlokalizowanie żywego obiektu, który najwyraźniej jest dla mnie lub Fiołka niebezpieczny oraz nie stoi na linii strzału razem z Fiołkiem, natychmiast celuję z broni do niego i strzelam, całkowicie upewniając się, że nawet mocne chybienie celu nie zaszkodzi dziewczynie. Jeśli jednak nie znajdę dziewczyny, zaczynam jej szukać, opierając się cały czas ręką o jakąś ścianę i lekko pomagając sobie nieruchomą nogą - oczywiście na tyle, ile jest to możliwe. W razie zaatakowania mnie z bliskiego dystansu, bez wahania uderzam to coś kolbą, pięścią bądź po prostu "z dyńki", zależy jak będzie wygodniej.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9