Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj

Znalezionych wyników: 253
Wiele sfer Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Glorantha
Rybka

Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 6985

PostForum: Pozostałe   Wysłany: Sob Wrz 24, 2022 5:02 pm   Temat: Glorantha
Podczas wieczornych celebracji, Frilsa była jedną z głośniejszych osób. Dzieliła się opowieściami z pozostałymi świętującymi zarówno ze swego, jak i innych klanów. W końcu każda z obecnych tu obecnych tu osób, jak i tych którzy złożyli swe życie, przyczynili się do tego zwycięstwa. Wychwalała i dziękowała za ich odwagę i poświęcenie dla wszystkich żyjących, dla ich przyszłości w tej dolinie. We wszystkim tym pomijała jednak jedną osobę, której nagłe zniknięcie było cierniem w jej boku i która złamała serce jej drogiej przyjaciółki. Nie chciała jednak by tej nocy zaprzątało to jej umysł. Wszystkie bliskie jej osoby przetrwały tą straszliwą bitwę. Czerwona szrama na niebie zniknęła, a wraz z nią zagrożenie, które wisiało nad jej domem. To wszystko musiało być dobrym znakiem. Wznosiła więc wraz z innymi toasty i bawiła się dopóty, dopóki była w stanie jeszcze o własnych siłach ustać na nogach.
Orhun również uczestniczył w świętowaniach, nie odmawiając sobie trunku w swej nowej zdobyczy. Należał co prawda do zdecydowanie cichszych osób, które nie wyrywających się pierwsze do wylewnego swych podziękować i gratulacji, co nie oznaczało oczywiście, że nie okazywał w ogóle radości ze zwycięstwa. Zdecydowanie wolał jednak pozostać w towarzystwie osób które dobrze znał, żałował jedynie, że nie było tu z nim Asgrid. Podczas gdy wszyscy z którymi pił stawali się coraz wyraźniej upojeni, a on sam pozostawał trzeźwy, zdecydował się w końcu sięgnąć po jedno z drewnianych naczyń by poczuć choć trochę rozluźnienia wywołanego alkoholem. Podczas tego wszystkiego postanowił wychylić kufel z każdym kto uczestniczył w wyprawie do twierdzy samozwańczego króla lisza, kto był oczywiście tutaj obecny. Derden również zaproponował trunek, w którym być może chciałaby zatopić swe smutki. Nie próbował jej pocieszać, wiedział że nic co by powiedział nie było teraz w stanie jej pomóc.

* * * * *

Po powrocie do Tuli Klanu Żubra, Frilsa z radością przywitała się z tymi, którzy wyszli im na spotkanie, w szczególności z matką. Ogromną ulgę przyniosła jej wiadomość, że podczas ich nieobecności wioski nie napotkało żadne niebezpieczeństwo pod postacią elfów, czy co gorsza pomiotów chaosu. Czekało ich teraz niewątpliwie ponowne świętowanie i radowanie się, którego wyczekiwała. Orhun tymczasem, gdy tylko dostrzegł pośród witających twarz Asgrid, podszedł do niej i pochwycił ją w swe ramiona. Zastanawiał się kiedy tak bardzo przywiązał się do tej osoby. Decyzja o wyruszeniu w długą podróż by poznać znaczenie szramy na niebie była najlepszą decyzją jaką w życiu podjął. Nawet w najśmielszych przypuszczeniach nie spodziewał się, że odmieni ona tak bardzo jego życie. Bogowie naprawdę obdarzyli go szczęściem.

cnd...
  Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Rybka

Odpowiedzi: 148
Wyświetleń: 71251

PostForum: Nefer'Huah   Wysłany: Czw Gru 30, 2021 3:38 pm   Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
- Potrafi sprawdzić kompozycję chemiczną jedynie patrząc na coś? Niebywale przydatne.- Skomentowała Cadha, po czym wysłuchała kolejne pytanie. - Język smoków jest językiem magii. Te same słowa, te same runy są wykorzystywanie przy tworzeniu portalów od tak zwanych podstaw, od zera.

- ...Pamiątkowo? - Powtórzyła unosząc przy tym brwi, jak gdyby nie była pewna, czy dobrze usłyszała. - Prawdziwe są bardzo rzadkie, jak już wspominałam. Tym bardziej w tej krainie. Być może w akademii albo na festynie będą sprzedawać małe śpiewające repliki. Niech jednak nie biorą moich słów za pewnik. Co do wydawanych przez nie dźwięków… - Zrobiła pauzę, zastanawiając się. - To bardziej przekaz niż odtwarzanie nagrania. Śpiewające kamienie pomiędzy którymi można się przenosić, przekazują sobie wzajemnie dźwięki otoczenia, w którym się znajdują. Być może ktoś słuchający teraz innego kamienia będzie w stanie usłyszeć naszą zniekształconą rozmowę.

* * * * *

Rozglądając się po niebie, Mebla widziała niewielkie bialutkie pojedyncze chmury kłębiaste, te same które pamiętała z wcześniejszego zerkania przez okno pociągu. Rozpoznała dokładnie dwa ich rodzaje - postrzępione o nieregularnym kształcie z zarysem przyszłych kopulastych wierzchołków, czyli tak zwane kłębiaste strzępiaste, a także ich kolejne chmurkowe stadium o płaskich podstawach i kopulastych wierzchołkach, czyli kłębiaste płaskie, nazywane chmurami pięknej pogody. Wiedziała również, że te drugie oznaczają bardzo dobre warunki do szybowania.
W poszukiwaniu ciał niebieskich skrzydlata dostrzegła oczywiście okrągły kształt przypominający pomarańczowe słońce, które chyląc się ku zachodowi roztaczało wokół siebie dobrze widoczną pulsującą żółtą koronę. Po przeciwnej stronie nieboskłonu, gdzie przybrało już atramentowo-fioletową barwę, wschodziło pełno całkiem sporych białych i jasno-błękitnych kropek zbitych w jedną grupę. Jak się nad tym zastanowić, nigdzie indziej nie były widoczne żadne kropki, które mogłyby być gwiazdami.

- TO dopiero niemiłe. - Odezwał się fey praktycznie jednocześnie z harpią i zdecydowanie bardziej karcącym tonem. Nie drążył jednak dalej tego tematu, tym bardziej gdy Melba go zmieniła. Powstał na równe nogi spowalniając dywany jeszcze bardziej i zakręcił nimi na lewo, po obrzeżach jarmarku, przygotowując się do lądowania. - Taa. Mierzy się w latach, które upłynęły na Nefer. Zagląda się tam i sprawdza, bo tutaj czasami wylewają się Mgły i coś poprzestawiają, albo Yanva i Shein zapomną. Iiiii to właśnie ta dwójka jest odpowiedzialna za powstawanie duchowych drzew. Te tutaj jest tak stare jak sama sfera, czyli blisko dziewiętnaście wieków. Otrzymało imieeee... Hahnu! Czyli Sen, a dosłownie Umysł-Teraz. - Zbliżył się do jednej z wielu małych wysepek zieleni znajdującej się za jednym z kramów, gdzie rósł niski krzew o identycznych liściach jak u duchowego drzewa.
Wylądowaliście. Z jednego z najbliższych wam odwróconych tyłem kramów unosił się zapach prażonych orzechów, pieczonych kasztanów i miodu. Zza innego wyjrzała ukradkiem osoba z kocimi uszami i białej masce z niebieskimi ozdobnymi akcentami na twarzy. Gdzieś bardziej w oddali niosły się dźwięki instrumentu dętego przypominające flet, a także odgłosy grzechotki.


- Och? - Duch chaosu lekko przekrzywił głowę z wyrazem zaciekawienia na twarzy, gdy Uarien wspomniał o byciu kozłem ofiarnym. Póki co jednak nie dopytywał i słuchał dalej. - Ach, słyszałem o Liisyr. Z nami jest podobnie jak z tamtejszymi duchami. - Wtrącił krótko. W czasie dalszego słuchania opowieści zerknął przelotnie ku Danielle wykrzywiając kącik ust w lekkim grymasem, ale ponad to nie poświęcił tamtejszej rozmowie więcej uwagi.
- Powiedziałbym, że wszyscy są dyskryminowani, a w szczególności magowie. - Uśmiechnął się i pomimo tego, że Vico już wylądował, kontynuował myśl nie spiesząc się ze schodzeniem z dywanu. - Xantesa jest dobrą odskocznią od tutejszych spraw, acz z tego właśnie powodu rzadko bywam tam... jako ja. W którym świecie leży królestwo Semir? I od razu zadam również drugie pytanie, zechcesz rozwinąć dlaczego przyszło ci być kozłem ofiarnym?

* * * * *

- W ubóstwie żyją chociażby ci, którzy podążają za przykładem Shizu z Rady Niebiańskiej, jednej z Wielkich Duchów Ładu. Co zaś do głodu... Ci, którzy się odchudzają? - Odpowiedziała Ceirios jeszcze przed pytaniem o zdjęcie. Gdy Aileen wyciągnęła “cegiełkę” i podrzuciła ją, szpiczastoucha odruchowo wstrzymała powietrze. Nie spodziewała się, że zacznie lewitować, co widać było po jej zaskoczonej minie. Ande obserwowała w zainteresowaniu jak urządzenie rozkładało się, a po ujrzeniu własnego odbicia w holograficznym lusterku wydała z siebie krótkie “Buuf!”. Gdy mysiowłosa dołączyła do wilczej i humanoidalnej sidhe, a aparat ustawił się tak by uchwycić kawiarenkę, obie zaczęły ustawiać się tak by znaleźć się w kadrze. Zielona usiadła pomiędzy dwoma dziewczynami patrząc bezpośrednio na swe odbicie i ułożyła długi ogon swobodnie na podłodze przed sobą zasłaniając nim swoje nogi. Wiśniowowłosa przechyliła się lekko w bok ku Aileen, uniosła dłoń na wysokość klatki piersiowej w geście powitania i uśmiechnęła się naturalnie do zdjęcia.

- Kim jest twoja znajoma? - Odezwał się od strony kawiarni głos należący do przełożonego Maureen, którego nazwała Robertem. Aileen z pewnością widziała w odbiciu “lusterka”, że zarówno on jak i mała blondynka podeszli bliżej nich po tym jak zostało wykonane zdjęcie.
- Przedstawiła się Aileen.
- Pytałem kim jest, a nie jak się nazywa.
- Podróżnikiem? Uchwyca momenty z podróży na zdjęciach, które publikuje w Sfero-Ne-Cie. - Wytłumaczyła blondynka wskazując ruchem dłoni Aileen, jak gdyby właśnie ją przedstawiała.
- Rozumiem.
Cierios odsunęła się krok do tyłu nie odzywając się i obserwując rozmawiającą dwójkę.


Duff podążył za spojrzeniem Eina i skupił wzrok na chwilę na twarzy Samary, gdy powtórzone zostało jego pytanie, po raz kolejny utwierdzając białowłosą, że jest w stanie ją zobaczyć.
- Uroczystość dla publiki? Masz pewnie na myśli Festiwal Przejścia. - Przestąpił z nogi na nogę zerkając kątem oka na Zantrię, który się zbliżył. - To święto zmarłych przodków. Na Ziemi macie podobne święta. - kiwnął głową ku ghulce. - Jedzenie posiłków z żyjącymi i ze zmarłymi członkami rodziny na cmentarzach. Noszenie masek by zmarli, którzy odwiedzają świat żywych nie zabrali na drugą stronę. Wspomniana uroczystość, jarmark, rozpoczęła się dzisiaj na Rynku Głównym, a bardziej spokojna część odbywa się przy Mauzoleum Pamięci. Do mauzoleum dotrze się spacerkiem przez ogród botaniczny w czasie porównywalnym do tego, który zajmuje parzenie czarnej herbaty, albo wasza podróż pociągiem tutaj. Na rynek piechotą przez deptak zejdzie jakieś... dwa razy tyle.

W międzyczasie Zantria z pomocą Aileen zaczął analizować dostępne sieci. Najsilniejszy sygnał pochodził od wcześniej zidentyfikowanego przez nich ogólnodostępnego hotspotu “Dworzec Stare Miasto”, którego można by się spodziewać w miejscu publicznym. Po dokonaniu obliczeń można było stwierdzić, że jego pole radiowe generowało kilka punktów dostępowych rozmieszczonych po kompleksie. Była to jednocześnie jedyna niewymagająca hasła sieć. Poza nią udało się również wykryć “Biuro”, którego sygnał generowany był przez pojedyncze urządzenie umieszczone gdzieś w budynku po prawej stronie od wyjścia z peronów, a także trzy inne punkty o słabym sygnale i nazwach typowych dla prywatnych użytkowników.
  Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Rybka

Odpowiedzi: 148
Wyświetleń: 71251

PostForum: Nefer'Huah   Wysłany: Czw Paź 28, 2021 6:21 pm   Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Niska pani przewodnik zaprosiła gestem Apae i odsunęła się od razu od kamienia by dać jej trochę przestrzeni. Pani duch przystawiła swe drewniane ucho i zaczęła nasłuchiwać. Początkowo dosłyszała się tylko bzyczenie elektryczności w żarówkach nieopodal. Powoli zaczynała tracić nadzieję, aż w końcu z wnętrza kamienia zaczęło dobiegać niskie, pulsujące i miarowe buczenie. Pojawił sę również bardzo odległy cichy świst wiatru przemykającego przez wąskie otwory, szum padającego deszczu i drobny szelest trawy. Wszystkie te dźwięki składały się na kojącą ambientową melodię, która była słyszalna tylko dla niej.

- Komatiit? - Powtórzyła przytykając palce do podbródka. - Nie. Nigdy wcześniej nie słyszałam takiej nazwy. Potrzebny jest wulkanit, skała pochodzenia wulkanicznego, z dużą ilością minerałów i żywą maną. Lawa i aetherium wiążą się ze sobą w bardzo wysokich temperaturach, a następnie zachodzi szybko postępujący proces krystalizacji. Skały wylewne same w sobie są dość pospolite, w przeciwieństwie oczywiście do żył aetherium. Śpiewające kamienie są rzadkim znaleziskiem. Nie słyszałam też nigdy o tym by na przykład wapień, czy marmur śpiewały. - Po otrzymaniu kolejnego pytania podeszła ponownie do kamienia.
- Runy składają się na dwa słowa - miitraak oraz lein i oznaczają kolejno portal oraz świat. - Wskazała wpierw pierwszy, a następnie drugi rząd run.

* * * * *

Pomimo drżących nóg Danielle zdecydowała się stanąć na lecącym dywanie i wbrew jej najgorszym oczekiwaniom nie przewróciła się na innych, ani tym bardziej nie spadła. Magia okazała się silniejsza niż jej obawy. Pomimo pędu udało jej się uchwycić kilka bardzo ciekawych ujęć architektury. Styl zabudowań kojarzył się jej ze starymi zachodnio-europejskimi i śródziemnomorskimi starówkami, z tą różnicą, że zdecydowanie nie wyglądały na stare, czy poddawane wielokrotnym renowacjom. Nie były również odmalowane na pastelowe barwy. Przeważały ceglane czerwienie, brązy i beże z ciemnymi, bądź jasnymi elementami dekoracyjnymi.
Niestety reporterka póki co nie zauważyła nigdzie wokół dywanów, czy innych latających przedmiotów przelatujących obok nich nad ulicą, czy też nad dachami budynków. Zdołała za to uwiecznić wyprzedzającą ich istotę o humanoidalnej sylwetce ze skrzydłami i ogonem pokrytymi beżowo-kremowymi piórami.
W miarę jak zbliżaliście się do rynku, wszyscy prędzej czy później dostrzegli górujący nad otaczającymi plac budynkami, ogromny kształt przypominający drzewo o okrągławym pokroju z grubym pniem i rozłożystymi gałęziami pokrytymi świetlistym listowiem. Coraz bardziej widoczne stawał się liczne drewniane kramy, które musiały być częścią jarmarku, a także człekokształtne sylwetki kręcące się pomiędzy nimi.

- Tam od razu, że są głupi. - Wywrócił oczyma na stwierdzenie kotki. - Wedle tego co słyszałem z opowieści, cały proces potrafi zająć z dobry miesiąc i jest znacznie bardziej bolesny niż zrobienie normalnego tatuażu, a do tego jeszcze łatwo coś spaprać. - Odwrócił się trochę bardziej do harpii, tak że zerkał już jedynie kątem oka na kierunek lotu. Odparł się jedną dłonią z tyłu, a drugą zaczął gestykulować w trakcie krótkiej opowieści. - Dla dina szii, ludu kurhanów, magiczna skrzydła są częścią kultury. W dalekiej przeszłości były bardzo ważnym rytuałem. Darem przodków dla obrońców i duchowych przewodników, którzy pielęgnowali dawne tradycje i dzielili się swą wiedzą z nowymi pokoleniami. Później nastały czasy niepokojów i prześladowań. Wojna rozdarła ziemie ludu kurhanów. W Rheimlandii została powołana inkwizycja, która miała chronić ludzi przed zepsuciem rozsiewanym przez chaos i niebezpieczeństwami magii. Zbudowano wieże, w których zamykano naturalnie obdarzonych... W dzisiejszych czasach zaklęte skrzydła są symbolem cierpienia, wspólnoty i rebelii.

- Naprawdę. - Potwierdził już po pierwszym pytaniu, a następnie wsparł podbródek o dłoń wysłuchując dalszej wypowiedzi barda. Uarien mógł odnieść wrażenie, że papa-megademon coś przez chwilę bardzo poważnie rozważał, by w końcu cyknąć językiem.
- Tsk. Nie chodzi o brak gościnności tutejszych. Wpływy i uprzedzenia wyniesione ze sfery materialnej nie są aż tak wyraźne. Szczególnie w przypadku tych nielicznych, którzy faktycznie narodzili się w Starym Mieście. Problem w tym, że... Cóż... Wystarczy powiedzieć, że mitologia i historia nie odniosły się ze mną łaskawie. Potrzebowali swojej czarnej owcy, której nie można ufać. Wielu śmiertelnych ma to gdzieś z tyłu głowy, nawet jeśli próbują otwarcie tego nie okazywać. - Uśmiechnął się kątem ust, choć uśmiech ten zdecydowanie nie był z serii tych wesołych. - Poza Awoolandią zaś, mm, sam przyznasz, że słowa chaos i daimon w niewielu miejscach posiadają bardziej pozytywny wydźwięk. Nie zrozum mnie jednak źle. Nigdy nie oczekiwałem by traktowano mnie jako zupełnie normalną, zwyczajną osobę.



Po niecałych dwóch minutach od wylotu, na parędziesiąt metrów przed waszym celem, dywany wyraźnie spowolniły o dobrą połowę swojej wcześniejszej prędkości, a także obniżyły się na wysokość pierwszego piętra. Przy wejściu na rynek znajdował się bowiem zdobiony łuk przypominające dwa wijące się wokół siebie opierzone węże pod którymi przelecieliście. Rozpostarł się widok na plac zbudowany na planie prostokąta z otaczającymi go trzypiętrowymi budynkami o ujednoliconych fasadach z balkonami.
Krajobraz dominowało olbrzymie, wyglądające na bardzo stare drzewo. Po jego porośniętej mchem korze od korzeni ku koronie pięły się bijące błękitnym światłem nicie i być może to właśnie one były odpowiedzialne za takie samo zabarwienie liści. Co więcej, Melba, Uarien i Della jednoznacznie mogli stwierdzić, że roślina ta emanuje magiczną energią. Widok olbrzymiego drzewa w samym sercu murowanego miasta był dość nietypowy, w szczególności pewnie dla Danielle. Jeszcze bardziej niespodziewanym dla niej widokiem był leżący tuż obok niego na okrągłym płacie zieleni... smok. Wyglądający na żywe mityczne stworzenie o błękitnych łuskach, długim tułowiu, dwóch parach łap i parze skrzydeł. Jego kark i grzbiet kręgosłupa były pokryte majestatycznym upierzeniem w wielu odcieniach fioletu.

Ci którzy rozejrzeli się bardziej wokół dostrzegli bardziej charakterystyczne zabudowania, takie jak niewiele wystająca ponad resztę budynków wieża z zegarem, kamienny wysoki pręgierz z rzeźbą u jego szczytu, spora fontanna z dwiema okrągłymi wazami jedna nad drugą oraz oczywiście paręnaście drewnianych kramów. Dodatkowo blisko każdego z czterech rogów rynku przygotowane były całkiem spore ogniska. Pomiędzy samymi stoiskami, a także latarniami, porozwieszane były kolorowe lampiony i kwiaty, dużo kwiatów w wesołych jesiennych barwach.
Na pierwszy rzut oka, tu i ówdzie kręciło się sporo różnych istot, takich jak człowiekowaci, dwunożni kotowaci i jaszczurowaci, dwa psy ganiały się po obrzeżach placu, na jednym z dachów kramu leżał kot, ktoś prowadził za uzdę pierzastego teropoda wielkości konia. Nie był to jednak zdecydowanie tłum pokroju dnia handlowego w wielkim mieście, czy też wielkiego festiwalu.

* * * * *

Przedstawicielka sidhe lekko przekrzywiła głowę i oparła lico o palec wskazujący przypatrując się Aileen.
- Jeśli ktoś głoduje... to jest to jego własna decyzja. Jeśli ktoś żyje w ubóstwie, to również z własnej woli. - uniosła głowę i zakręciła parę razy palcem uniesionej dłoni kontynuując - Trójca Ascendentów zawsze dbała o mieszkańców Starego Miasta od chwili jego powstania, a w szczególności o swych wyznawców. - ponownie jej słowa brzmiały jak recytacja. - Wielu innych również pomaga, ale nie wszyscy robią to bezinteresowni. Wielkie Duchy zazwyczaj chcą czegoś w zamian.
Zielona nastawiła uszy słysząc prośbę mysiowłosej dziewczyny i przeskoczyła spojrzeniem pomiędzy nią, a szpiczastouchą dwukrotnie. Ceirios przytknęła dłoń do drobnej piersi i lekko uniosła brwi, zauważalnie zaskoczona, w ten pozytywny sposób.
- Z przyjemnością. - pochyliła lekko głowę i uśmiechnęła się delikatnie. Odłożyła niewielką torbę wraz z luźnym przewodnikiem na pobliskim stole i zwróciła się łagodnym tonem do czworonoga wykonując przy tym zapraszający gest. - Fiáin sídhe, zechcesz zapozować razem ze mną?
Wadera wydała z siebie głuche ‘woof’ w odpowiedzi i podeszła ku pytającej. Ceirios zaczęła poprawiać włosy spoglądając ponownie ku Aileen.
- Gdzie mamy się ustawić? - Spytała, a następnie postępowała zgodnie z tym, co zostało jej zaproponowane. Ande nie do końca wiedziała o co chodzi z fotografią i uwiecznieniem momentu, ale próbowała pozować przy każdym kroku podążając za szpiczastouchą.


- Nie naprzykrzać się. Jasna sprawa. - Czarny kiwnął głową i znów się wyszczerzył do Eina, pełen zadowolenia. - Teraz, teraz gdzie jesteśmy? Na dworcu kolejowym w zachodniej części Starego Miasta. Stare Miasto z kolei wisi w sferze herosów, a ta jest wycinkiem ze sfery niematerialnej Nefer’Huah. - lekko zamachał ogonem na boki. - Gdzie chcecie pójść?

Pełna podejrzeń Samara przyglądała się uważnie dziwnemu czarnowłosemu chłopakowi, któremu ani trochę nie ufała. Wyglądało na to, że jego uwaga w większości była pochłonięta przez Eina, spojrzał jedynie raz w jej stronę, gdy została wskazana przez swego opiekuna. Panna ghul dostrzegła, że klatka piersiowa czarnego unosiła się miarowo, więc albo oddychał, albo dobrze symulował. Na ubraniu miał kilka okruszków, ale nie dostrzegła pod materiałem, czy w kieszeniach by nosił ze sobą broń. Może chował ją z tyłu, ale nie miał ani żadnego paska poza szelkami, ani też jego spodnie nie były napięte. Istniała też prawdopodobność, że wcale jej nie potrzebował, z takim uzębieniem byłby w stanie bez problemu przegryźć skórę. Zerkając zaś po okolicy, Samara mogła stwierdzić, że najbardziej optymalna droga ucieczki znajdowała się za tym całym Duffem, przez kawiarnie pomiędzy stolikami, które oferowały zasłonę, a później dalej przez ogród z wieloma krzewami i drzewami, za którym musiało znajdować się wyjście na zewnątrz. Jeśli zaś chodziło o przydatne przedmioty, być może znalazłaby coś po drodze za kontuarem. Rudzielec, który za nim stał nie, wydawał się zbyt obecny myślami.
  Temat: Kryształowa Rzeka
Rybka

Odpowiedzi: 199
Wyświetleń: 80668

PostForum: Qual'Doman   Wysłany: Pią Paź 08, 2021 10:12 am   Temat: Kryształowa Rzeka
Kapłanka wysłuchała z uwagą ostatnich słów, które starzec miał do powiedzenia, w tym także odpowiedzi na zadane przez nią pytanie. Zastanowiła się od razu, czy nawiedzenie tych całych Zakharowów dostarczyłoby większej ilości informacji. Istniała taka możliwość. Coś jednak mówiło jej, że wyciągnięcie ich nie byłoby proste. Przedyskutuje to z Lidviną.
W tej chwili jednak odwzajemniła spojrzenie starca. Ten nie dostrzegł w jej oczach żadnego współczucia, zrozumienia, czy nawet chwili zawahania. Był tam niezachwiany spokój osoby, która przywykła do odbierania życia i nie sprawiało jej to ani przyjemności, ani też nie wydawało się prześladować nocami. W zupełnej ciszy Yesfa wzięła szeroki zamach kosą i bez zbędnego zwlekania wykonała czyste cięcie celowane w szyje pragnąc jednym ciosem oddzielić głowę od tułowia. Włożyła w to całą siłę, którą była w stanie wykrzesać ze swego martwego ciała.

Gdy było już po wszystkim i jeśli nie było potrzeby poprawiania roboty, ani też tłum nagle nie stał się agresywny wobec dwóch nieumarłych, Yesfir zwróciła spojrzenie dopiero teraz ku Lidvinie.
- Co sądzisz o rozmowie z Zakharovami? Warto?
  Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Rybka

Odpowiedzi: 148
Wyświetleń: 71251

PostForum: Nefer'Huah   Wysłany: Pią Wrz 03, 2021 7:35 pm   Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Jasnowłosa sidhe uśmiechnęła się widząc entuzjazm na kociej mordce. Wysłuchała uważnie kolejnej fali pytań starając się je zapamiętać. Z bliska zarówno Apae jak i Joshua dostrzegli tuż nad dłonią przewodniczki, spod mchu, wystawały jakieś blade runy naniesione na skale, być może magiczne.
- Nawet teraz, jeśli wsłucha się z bliska, usłyszy jak magia śpiewa wewnątrz kamienia. Wedle mojej wiedzy, warunkiem absolutnie koniecznym jest, aby w kręgu znajdował się przynajmniej jeden Śpiewający Kamień, na który naniesiono smocze runy. Sam krąg musi zostać ustawiony w miejscu wystarczającego natężenia magii. Słyszałam o takich, co potrafią rekonstruować dawne kręgi, ale to tajemna sztuka. Osoby posługujące się ścieżką bram mogą oczywiście bez przeszkód korzystać z kręgów, o ile nie są uszkodzone. Ten tutaj kamień był niegdyś częścią kręgu, który uległ poważnemu zniszczeniu. W przypadku osób, które nie znają ścieżki bram, abo takich co w ogóle nie potrafią korzystać z magii… - zrobiła krótką pauzę cofając dłoń i zerkając na dwójkę gości w zastanowieniu, rozważając coś.
- Odpowiedni rytuał, bądź odpowiednie warunki magiczne. Istnieje szansa na spontaniczne przeniesienie do losowego kręgu w sferze mgieł w okresie, w którym granice pomiędzy światami są wystarczająco cienkie. Właśnie teraz jest taki okres, w środku sezonu wiatru. Druga taka okazja przypada za pół roku, w środku sezonu ziemi.

Olbrzym w międzyczasie przyjrzał się kamieniowi w dużym zbliżeniu. Skała charakteryzowała się ciemną szaroniebieską barwą i gładką powierzchnią pokrytą igiełkowatymi kształtami. Po samym wyglądzie Joshua nie wiedział z czym ma do czynienia, na szczęście z pomocą przyszła baza danych w jego głowie. Łutem szczęścia, i być może dzięki bardzo charakterystycznej strukturze skały, szybko trafił na bardzo podobny okaz - komatiit. W jego rodzimym świecie jest to wylewna skała ultramaficzna pochodząca ze stopnienia skał płaszcza planety. Na Ziemi jednak tego rodzaju skała występuje bardzo rzadko, bowiem planeta nie posiada odpowiednich warunków do tworzenia nowych komatytów od ponad 2 miliardów lat, czyli od czasów archaiku, kiedy to temperatura płaszcza była znacznie wyższa. Sama nazwa wywodzi się od rzeki przy której występują skały, więc raczej nie miało sensu rzucanie nią w tym świecie.
Po przełączeniu się na podczerwień we wnętrzu skały ujawniła się sieć podobna do tej, którą widział wcześniej w świecącym krysztale, aetherium. W tym przypadku nie była ona widoczna na powierzchni i wyraźnie łączyła się z runami. Detekcja magii potwierdziła jej obecność, jak też można było się tego spodziewać.

* * * * *

Funięcie Niyappi nie doczekało się żadnego odzewu ze strony Vico, być może nie zostało nawet przez niego zauważone. Tak czy inaczej, obrażona kotka póki co nie była przez nikogo zaczepiana.

Pomimo faktu, iż dywany nie lewitowały już sztywno w powietrzu, a leciały z dużą ilością siedzących na nich pasażerów, wszyscy zgodnie odnosili wrażenie, jakoby puchate tkaniny wciąż spoczywały na jakiejś idealnie płaskiej powierzchni. Przyglądająca się im Belba mogła stwierdzić, że faktycznie nie uginały się fizycznie pod żadną z osób i nie było to tylko mylne odczucie.
Szybko opuściliście parking i zaczęliście przelatywać na skos nad otoczonym uliczką sporym brukowanym skwerem w kształcie heksagonu, z fontanną pośrodku, pojedynczymi drzewami i miejscami do siedzenia. Zarówno po jego lewej jak i po prawej stronie rozpościerały się ceglane budynki nieprzekraczające czterech pięter, a na wprost widoczny był park. Kierowaliście się ku zabudowaniom po lewej, co po wyglądzie późno popołudniowego nieba można było uznać jako tako za zachód. Wszyscy wyraźnie poczuli wiatr we włosach (bądź piórach w przypadku Melby), gdy rogaty pilot stopniowo rozpędził pojazd do prędkości porównywalnej do pośredniego galopu konia. Zdecydowanie nie były to pełne możliwości zaklętego pojazdu, ale Vico nie chciał lecieć zbyt szybko. Obiecał Uarienowi być nieco bardziej odpowiedzialnym podczas wycieczki i przynajmniej początkowo próbował się tego trzymać.

Reporterka po wyciągnięciu aparatu i wzniesieniu się na kolana musiała przyznać, że czuła się całkiem stabilnie nawet pomimo oporu powietrza w locie. Dobrych widoków z pewnością nie brakowało, ale ryzykowała pojawienie się w kadrze głowy któregoś z muzyków, tym bardziej że nie była jeszcze wprawiona w sztuce fotografii. Przy zachowaniu ostrożności i odpowiednim ustawieniu się, a najlepiej jeszcze przy czyjejś asekuracji, pewnie dałaby radę wstać całkowicie.
Po krótkiej chwili wlecieliście pomiędzy zabudowania w długą i całkiem szeroką brukowaną uliczkę. Po obu stronach na chodnikach stały bardzo dekoracyjne latarnie nazywane potocznie romantycznymi, a także niewysokie krzewy oraz doniczki z kwiatami. Budynki posiadały bardzo dekoracyjne fasady z ornamentowymi wykończeniami okien, drzwi i portali. W niektórych zdarzały się również kolumny, wielkie bramy wjazdowe, a także nisze z jakąś rzeźbą. Gdzieś w oddali na chodnikach widać już było jakieś pojedyncze osoby.

- Nie trzeba go ładować. - Odezwał się Vico, poczuwając się do opowiedzenia Melbie o działaniu magicznego dywanu. Osobiście nie potrafił co prawda zaklinać przedmiotów, ale był świadkiem i wiedział z technicznego punktu widzenia jak przebiega taki proces. - Jest permanentnie zaklęty zaklęciem latającego przedmiotu. Przeeeeokropnie czasochłonny i manożerny proces. Póki wokół jest standardowy poziom magii i nikt, ani nic nie zakłóci działania zaklęcia, póty jest w stanie latać. - poklepał dywan.
- A co do zaklinania jeszcze, niektórzy spośród Dina Szii potrafią zaklinać nawet permanentnie na skórze tatuażo-runę z zaklęciem lotu i później można dzięki temu przywoływać małe magiczne skrzydełka. - Muzyk wskazał kciukiem swoje własne plecy oglądając się przy tym krótko przez ramię na Melbę. On również potrafił przywoływać/wyrastać/ujawniać skrzydła, o czym doskonale wiedzieli wszyscy w zespole, acz twierdził była to ‘rodzinna zdolność’ i nie potrzebował do tego magii. Tatuaże na plecach też kolekcjonował… ale ponoć też magiczne nie były.

Lanararis przerwał analizę połączoną z obserwacją przymierzającej się do robienia zdjęć Danielle, gdy niepotrafiący się rozluźnić Uarien zagadał do niego.
- Ahh. Kobieta musi trochę wyszaleć się bez zamartwiania młodzieżą. - rzucił w stronę Kajki z lekkim rozbawieniem, a następnie skupił już faktycznie uwagę na ślicznym bardzie. - To ja powinienem dziękować. Niezwykle rzadko zdarza się, abym nie musiał ukrywać swej tożsamości chcąc po prostu porozmawiać, czy spędzić czas z osobami nie będącymi duchami, czy innymi nieśmiertelnymi istotami. Tym większą dla mnie przyjemnością jest poznanie osób, które Vico uznaje za przyjaciół i którym ufa. - oznajmił szczerze nader ciepło brzmiącym głosem.

* * * * *

Szpiczastoucha zatrzymała się razem z Aileen, rzucając jedynie krótkie spojrzenie za drugą jasnowłosą. Ande usiadła również zatrzymała się i usiadła obok nogi androida.
- To w takim przypadku oferta hotelowa będzie dostępna przez dwa tygodnie. Jeśli zamierza pani zostać na stałe… - Ceirios schowała dłonie za siebie i odrobinkę pochyliła się do przodu, rozluźniając się trochę. - Zgodnie z panującymi w Starym Mieście rozporządzeniami, będzie pani przysługiwać pokój w przytulisku, ciepłe posiłki, a także pomoc w znalezieniu sobie zajęcia zgodnym z pani predyspozycjami i zainteresowaniami. Jeśli będzie pani chciała nauczyć się jakiegoś rzemiosła, fachu, to na pewno znajdzie się wiele osób, które chętnie przyjmą ucznia. - spojrzała na chwilę na sufit zbierając myśli. - Dostęp do takich dóbr jak czysta woda, czy elektryczność jest całkowicie bezpłatny. Komunikacja miejska również. Jak już będzie miała pani jakieś stałe zajęcie w Mieście, to znajdzie się dla pani również mieszkanie w którejś z kamienic.
W międzyczasie Maureen rozpoczęła rozmowę ze swoim przełożonym. Niestety, nawet gdyby Aileen chciała, nie była w stanie zrozumieć języka, którym zaczęli się posługiwać. Nie brzmiał jak żaden znany jej ludzki język, ale jego struktura nie wydawała się mocno skomplikowana. Jeśli kiedykolwiek wcześniej zarejestrowała język, którym posługują się tak zwane istoty niebiańskie, ten wydawał się podobny. Dziewczyna była tą, która najwięcej mówiła, a jej ton głosu brzmiał, jakby coś raportowała. Dość szybko pojawiło się słowo, które pani android zrozumiała i wyłapała - Sakharov.

- Jeśli nie chcesz to nie musisz przyjmować moich “usług”. - Duff wzruszył ramionami i spoważniał na chwilę. - Ale nie powstrzyma mnie to przed podążaniem za nim. - Wskazał niemalże oskarżycielsko palcem na Zantrię, a następnie powoli opuścił rękę i znów się uśmiechnął.
- Zamierzam przypilnować, aby nikomu nie stała się krzywda. Ani Samarze, ani tobie, ani innym przypadkowym osobom. Od was zależy czy wolicie kogoś z kim można porozmawiać i powypytywać, czy też wolicie podążający za wami cień. - rozłożył ręce lekko na boki.
Podejrzliwa Samara zauważyła jeszcze jedną nienaturalną rzecz, gdy chłopak wspomniał o byciu cieniem. On w ogóle go nie posiadał. Był dobrze oświetlony przez wpadające przez przez przeszklony sufit promienie, więc nie było mowy o przewidzeniu się.
  Temat: Kryształowa Rzeka
Rybka

Odpowiedzi: 199
Wyświetleń: 80668

PostForum: Qual'Doman   Wysłany: Wto Sie 31, 2021 9:08 am   Temat: Kryształowa Rzeka
Yesfa pochyliła głowę by móc przyjrzeć się lepiej tym dziwnym znamionom. A zatem starzec był niczym pies na smyczy tego całego rodu Zakharovów. Byli kimś istotnym, to nie pozostawiało wątpliwości, ale dlaczego akurat ten ród wydawał rozkazy? Wychodziło również na to, że starzec nie wiedział nic więcej o pochodzeniu kości Zal. Była tu od zawsze? Wątpiła w to, ale wiedziała, że nie dowie się niczego więcej od ‘podziemnego ludu’.

Gdy Lidvina spojrzała na twarz swej wnuczki, nie ujrzała na niej żadnych emocji. Jeszcze za czasów, gdy jej serce biło, kapłanka nie znalazła żadnego aspektu życia, który przynosiłby jej jakąkolwiek przyjemność. Stan nieżycia niczego nie zmienił.
- Niechaj tak będzie. Spełnie twe życzenie i dam ci szybką śmierć. Nim jednak to uczynię, rzeknij mi jeszcze kimże są ci Zakharovowie, że zdołali wymusić na tobie i twych przodkach posłuszeństwo? Jeśli pragniesz również wypowiedzieć ostatnie słowa do swych braci i sióstr, teraz będzie na to odpowiedni moment. - Wypowiedziała słowa z takim samym spokojem i brakiem emocji, z jakimi wypowiadała się przez całą rozmowę. Spokojnym ruchem chwyciła pewniej oburącz swą kosę, acz nie przygotowywała się jeszcze do zamachu. Nic jej nie poganiało.
  Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Rybka

Odpowiedzi: 148
Wyświetleń: 71251

PostForum: Nefer'Huah   Wysłany: Pią Sie 27, 2021 10:00 pm   Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
- Moja ulubiona wystawa? - Powtórzyła mała sidhe, zmarszczyła brwi i spojrzała na czubki swoich butów. Po chwili wahania wskazała kosturem w stronę ciemnej sali z punktowo oświetlonymi minerałami, rudami i skałami, przez którą bez zainteresowania przebiegła wcześniej Apaeglesia. - Wystawa mineralogii.
Cadha wzięła głębszy oddech i ruszyła dość żwawym krokiem we wskazanym przez siebie kierunku. Z ‘planetarium’ i tak nie było żadnego innego wyjścia. Zatrzymała się przy centralnie ustawionym wysokim smukłym kamieniu porośniętym mchem.
- Widzą ten tutaj? Cloch Canadh - Kamień Śpiewający. - przetłumaczyła od razu z języka swego ludu, choć kukiełka i tak go rozumiała. - Przez wiele wieków były wielką zagadką dla ludzkich badaczy próbujących odgadnąć ich funkcje. Istnieje wiele kręgów złożonych z takich kamieni w wielu zakątkach świata materialnego i niematerialnego. Przy spełnieniu odpowiednich warunków, możliwe jest by z ich pomocą przenieść się do innego kręgu w zupełnie innym zakątku świata. Nawet do innej sfery. Niczym latarnie morskie wskazują drogę osobie, która potrafi korzystać z magii i jest zaznajomiona ze Ścieżką Bram.
Cadha przyłożyła otwartą dłoń do Śpiewającego Kamienia i obejrzała się za Apae oraz Joshuą sprawdzając, czy w ogóle są zainteresowani “kamieniami”.

* * * * *

Niyappi zdecydowała się wdrożyć swój złowieszczy plan w życie, gdy czujność wszystkich, poza Uarienem, została uśpiona. Spróbowała odebrać kontrolę nad zaklętym pojazdem Vico, gdy ten najmniej się tego spodziewał. Oczyma wyobraźni widziała już jak mentalnym poleceniem zmusza dywany do ruszenia się i wykonania żwawego salta. Niestety, rzeczywistość okazała się bardzo rozczarowująca i nie poruszyły się one z miejsca nawet o centymetr. Biała kotka widziała, że tknięty przez chaos szpiczastouchy rozejrzał się z lekko uniesioną brwią po wszystkich siedzących - czyżby znowu czitował?

Danielle i Melba zajęły miejsca na czerwonym dywanie dołączając do siedzącymi tam Niyappi i Vico. Denzaren tymczasem usiadła na mniej tłocznym jaśniejszym dywanie obok Kajki, Uariena, a także i Lanararisa zasiadającego na jego krawędzi z czerwonym. Harpia zauważyła, że papa-mega-demon zaczął z zupełnie neutralnym wyrazem twarzy lustrować spojrzeniem siedzącą obok niej Danielle, która póki co nawet nie była tego faktu świadoma.
- Gotowi do wylotu? - wokalista raz jeszcze spojrzał szybko po wszystkich. Nie czekał jednak aż każda osoba z osobna potwierdzi gotowość, bowiem było to bardziej ostrzeżenie, niż faktyczne pytanie. - Lecimy!
Latające dywany wzniosły się powolnym miarowym ruchem jeszcze wyżej na wysokość drugiego piętra i obróciły przodem (z punktu widzenia Vico) ku ulicy i budynkom.
Ruszyły płynnie nad parkingiem.


* * * * *

- Nigdy wcześniej nie widziałam takich rzeczy w Iglicy. - Usłyszała od zmartwionej blondynki Aileen, gdy wyciągnęła dla przypomnienia lustrzaną cegiełkę. Następująca po tym propozycja tradycyjnych metod kontaktu rozpogodziła jednak na powrót jej oblicze. - Listy. Lubię pisać listy. Nigdy jeszcze nie wysyłałam listu do innej sfery.

Panna android zaprosiła szpiczastouchą w stronę kawiarni ratując tym samym swoją nową “koleżankę” przed niezręczną sytuacją wyboru pomiędzy nią, a tym kogo wypatrywała pośród stolików. Sidhe wysłuchała pytań w czasie marszu z dwiema jasnowłosymi i dotrzymującą im kroku Ande, a następnie zaczęła odpowiedź od przedstawienia się.
- Ceirios Meagher. Bardzo mi miło. - kiwnęła głową. - Wszelkie obiekty kulturowe są otwarte od godzin porannych do wieczornych i w takich też porach można wynająć przewodników. W przypadku pierwszej wizyty wynajęcie na okres jednego do trzech dni jest darmowe. Współpracujemy z ambasadą i dlatego też po potwierdzeniu tożsamości w biurze turystycznym możemy zarezerwować nieodpłatne miejsce w hotelu na czas zaplanowanej wizyty. - Sidhe niemalże wyrecytowała wyuczone wcześniej ‘na blachę’ odpowiedzi. Wciąż nie wyglądała na rozluźnioną.
Na chwilę przed dotarciem do kawiarni, Aileen i Zantria, zarejestrowali jednocześnie, że wykrywany przez nich wcześniej sygnał radiowy odświeżył się i zaczęły pojawiać się nowe hotspoty. Może to oni zostali wykryci, a nie odwrotnie? Najbliższy im ogólnodostępny punkt dostępu do sieci zidentyfikowali jako “Dworzec Stare Miasto”.

Maureen przeszła pomiędzy stolikami, spośród których zajęty był tylko jeden przez parę dwóch humanoidalnych osób, i podeszła do kontuaru, przy którym stał oparty o niego tyłem wysoki starszy mężczyzna o białych włosach w czarnym płaszczu, cylindrze na głowie i okrągłych okularkach z czerwonymi szkiełkami na nosie. Zarówno on jak i barista po drugiej stronie wydawali się nie zwracać na siebie uwagi.
- Robercie. - odezwała się dziewczyna.
- Maureen. - odpowiedział na “powitanie” starszy. Dla receptorów Aileen nie stanowił tajemnicy fakt, iż istota ta nie była człowiekiem.


Ein nie podał dłoni nieznajomemu czarnowłosemu, który pewnie nawet nie był człowiekiem. Chłopak spojrzał krótko na wewnętrzną część swej wystawionej dłoni, a następnie wskazał nią siebie.
- Nazywam się Duff. Jestem waszym przewodnikiem. Przewodnikiem i odganiaczem natrętnych mend. - oznajmił z niemałym entuzjazmem i szybko przeniósł spojrzenie na trzymającą go “na celowniku” Samarę. - Bez stresu. Nie jestem żadnym wampirem, czy innym szkodnikiem, na które niegdyś polowałaś.
  Temat: Kryształowa Rzeka
Rybka

Odpowiedzi: 199
Wyświetleń: 80668

PostForum: Qual'Doman   Wysłany: Wto Sie 24, 2021 3:41 pm   Temat: Kryształowa Rzeka
Kapłanka obserwowała uważnie tłum, gotowa zareagować siłą w przypadku, gdyby stali się wobec niej agresywni. Nawyk wyniesiony z Lordran, tam nie miała czasu się zastanawiać. Liczyło się jedynie własne przetrwanie. Na zewnątrz stwarzała jednak pozory całkowitego opanowania nie ukazując najmniejszych nawet emocji, zresztą, wiele ich w niej nie pozostało.
Zwróciła spojrzenie ku staremu przywódcy, gdy ten ponownie przemówił. A zatem jej pragnienie zdobycia wiedzy z nowego świata zostanie zaspokojone. Zastanowiła się przez chwilę nad pytaniem. Zdążyła już się zorientować, że ten świat był znacznie mniej “magicznym” od jej rodzimego, zatem musiała poszukać bardziej ogólnej i uniwersalnej odpowiedzi.
- Piętno ‘nierozsądnej decyzji’ związać może wszystkich potomków krwi osoby, która ją podjęła. Znacznie bliższym realnego czynem będzie próba zmodyfikowania piętna. Całkowite jego zerwanie może w niektórych przypadkach być wręcz niemożliwe.
  Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Rybka

Odpowiedzi: 148
Wyświetleń: 71251

PostForum: Nefer'Huah   Wysłany: Śro Sie 11, 2021 2:49 pm   Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Podczas kręcenia korbką siódma planeta, i zarazem ostatnia z nich, wykonała prawie dwa pełne obroty wokół gwiazdy w czasie 100 lat. Zaintrygowana nieregularnymi obrotami czwartej planety, Apae przyjrzała się jej bardziej wnikliwie. Przyspieszała za każdym razem, gdy zbliżała się i wymijała piątą, by następnie wrócić do wcześniejszej prędkości. Chcąc upewnić się w swoim spostrzeżeniu, cofnęła i przesunęła czas do przodu parokrotnie - nie pomyliła się.
Pani Ryś zasypała pytaniami przewodniczkę, która uniosła wysoko brwi starając się nadążyć i zapamiętać wszystko, o co została zapytana.
- Zadaje dużo pytań na raz. - pokręciła nieznacznie głową i spojrzała we wskazane miejsce. - Czemu czwarta przyspiesza? Prawdopodobnie przez pole grawitacyjne piątej. Piąta jest gazowym olbrzymem. Istnieją teorie mówiące o tym, iże w dalekiej przeszłości orbita czwartej uległa powiększeniu. Niektórzy twierdzą, że jest to wynikiem kolizji z obcym obiektem o sporych rozmiarach. Są też i tacy, którzy twierdzą, iże wywołały to nadnaturalne moce. Pytała też o nazwy? Od najbliższej Słońca to: Desher - Czerwona, Wahdj - Zielona, Nefer - Piękna, Khem - Czarna, Khenet - Żółta, Shesep - Biała, Irtyu - Niebieska. Pierwsze nazwa jest oficjalną w języku kebdeshereckim. Druga nazwa jest dosłownym tłumaczeniem. Nazwy od kolorów, jak wspominałam. Podobnież faktycznie takie posiadają, gdy patrzy się na nie w przestrzeni kosmicznej. - Zrobiła pauzę przytykając palce do podbródka.
- O co jeszcze pytała? Lewo… Dlaczego kierunek czasu w lewo? Tak skonstruowała zegar astronomiczny pani Meretseger, jedna z Wielkich Mędrców. Planety krążą wokół Di-Ankh w przeciwną stronę niż ruch wskazówek zegara - w lewo. O kierunek pisma także pytała, tak? Zależy od języka. Języki ludzkie idą od prawej do lewej. Tradycyjne kebseshereckie hieroglify w zależności od tego, w którą stronę znaki są zwrócone.

* * * * *

Zadzierając głowę do góry, Danielle nie dostrzegła latającego kształtu przypominającego dywan, ani też niczego innego co mogłoby przypominać obiekt stworzony rękoma człowieka, czy też jakiegoś innego stworzenia o zbliżonej inteligencji i możliwościach manualnych. Przez chwilę jednak wydawało jej się, że widziała na skraju swojego pola widzenia kilka półprzezroczystych nitek wijących się po niebie. Nim jednak zdążyła im się w ogóle przyjrzeć, dotarły do niej słowa Lewiatanek o tańczeniu, graniu i śpiewaniu na latającym wielorybie.

Badając przez chwilę otoczenie, Niyappi rozpoznała znajome uczucie towarzyszące aktywowaniu zaklętego magią przedmiotu, które czekało na mentalne komendy osoby, która ostatecznie przejmie kontrolę. Spoglądając zaś na twarz muzyka, dostrzegła krótkotrwałe skupienie. Połączone dywany uniosły się razem miarowym ruchem i zawisły w powietrzu prawie na wysokości kolan dorosłej osoby. Vico obejrzał się na ociągającą się resztę grupy, skupiając spojrzenie głównie na Danielle, do której odezwał się.
- Danielle, usiądź po środku dywanu, to na pewno nie spadniesz.

* * * * *

- Mogę zapytać. - Maureen przytaknęła i ruszyła we wskazanym przez Aileen kierunku ku czekającego przed tradycyjnymi schodami zielonego czworonoga. - A w jaki sposób mogę dostać się na twój blog? Też potrzebuje dostęp do tego Sfero-Ne-Tu?

Po wspięciu się po schodach i przejściu przez automatyczne szklane drzwi, receptorom Aileen ukazał się monumentalny plac dworca pomiędzy dwoma budynkami z czerwonej cegły, nad którymi rozciągał się szklany dach. Poza tropikalnym ogrodem zajmującym ponad połowę przestrzeni, znajdowały się tutaj również liczne sklepy i bary, a także kawiarnia tuż przed wyjściem z peronu, o której wspominała i do której teraz prowadziła Maureen. Miał tam również czekać “specjalny przewodnik”, którego wedle słów Vereny mieliście otrzymać, czy raczej Zantria miał otrzymać. Przed kawiarnią, nie bezpośrednio obok siebie, czekały dwie osoby - czarnowłosy wysoki chłopak z czarnym ogonem oraz filigranowa płaska osóbka o wiśniowych włosach. Ta druga zaczęła niespiesznie podchodzić ku dwóm jasnowłosym i zielonej, by spotkać je w połowie drogi.
- Dzień dobry. - dygnęła opuszczając na krótką chwile wzrok. - Czy życzą sobie państwo odebrać informator turystyczny i być może wynająć przewodnika? - Dla Aileen wiśniowowłosa wyglądała na zupełnie normalną osobę, kobietę, tyle że z lekko szpiczastymi uszami. Wyposażona była w brulion oraz oraz niewielką torebkę. Blondynka w tym czasie cofnęła się o krok, zerknęła na dziewczynę-androida, a następnie zaczęła chyba kogoś wypatrywać w kawiarni.

Samara spoglądając ku szczytowi schodów, po których wchodził Ein, dostrzegła szklane drzwi zza których była w stanie dostrzec popołudniowe niebo przez szklany dach oraz kawałek czerwonego budynku. Po użyciu swych nadnaturalnych zdolności, które miały pozwolić jej na pozostanie całkowicie anonimową i niezauważoną, ruszyła za swym towarzyszem. Na zewnątrz blondyn rozejrzał się za potencjalnym biurem, w którym mogliby wynająć przewodnika i po chwili pośród innych napisów w języku angielskim na budynku po prawej dostrzegł “Biuro Informacji Turystycznej”, zaraz za wolnostojącą budką z napisem “Kantor”. Nim jednak zdążył faktycznie ruszyć w tamtym kierunku, szybkimi krokami zaczął zbliżać się do nich czarnowłosy chłopak, ten sam którego przed kawiarnią widziała Aileen. Pierwsza zauważyła go oczywiście czujna albonista.
- Heja! Jesteście Zantria, Samara oraz Ein, zgadza się? - Podszedł z wyszczerzoną facjatą i wyciągniętą do przywitania dłonią ku blondwłosemu najemnikowi. Z bliska Samara bardzo wyraźnie widziała jego czerwone ślepia, zwierzęce uzębienie i oczywiście kudłaty ogon. Dla Zantrii szybko stało się jasne, że nie był on normalnym człowiekiem. Poza samymi ubraniami, cała jego postać była jednolitą masą.
  Temat: Kryształowa Rzeka
Rybka

Odpowiedzi: 199
Wyświetleń: 80668

PostForum: Qual'Doman   Wysłany: Nie Lip 25, 2021 4:07 pm   Temat: Kryształowa Rzeka
Yesfir zastygła w miejscu niczym słup soli, gdy Lidvina wybuchła śmiechem, a następnie drwiła z kultury tubylców. Wszystko co powiedziała było prawdą. Okrutną do powiedzenia prawdą. Przebiegła spojrzeniem po tłumie, gdy zapadła cisza, by na koniec ponownie utkwić go w starcu. Pozwoliła trwać jej jeszcze przez dobre kilka chwil, nim zdecydowała się w końcu przemówić.
- Wszystko to jest prawdą… Zdecydowana większość ludzi wykorzystuje ją przede wszystkim jako przyprawę, a czasem również jako środek konserwujący żywność, w tym również ci, którzy słyszeli o jej pomniejszych mistycznych właściwościach, bądź nawet wiedzą jak je wykorzystywać. - oznajmiła tonem głosu przypominającym znudzonego wykładowcę. Zdecydowała wbić gwóźdź jeszcze głębiej. Uniosła drzewiec kosy wskazując nim sklepienie. - Nawet w tym momencie ciało i kości waszego boga są wykorzystywane przez tych, którzy znają ich moc i wiedzą jak jej użyć.
Zdecydowała się nie wpominać o tym, że energia duchowa ich przodków również jest wykorzystywana. Narazie. Zerknęła również na krótko kątem oka na Lidvinę.
  Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Rybka

Odpowiedzi: 148
Wyświetleń: 71251

PostForum: Nefer'Huah   Wysłany: Sob Lip 17, 2021 5:42 am   Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
- Centrum wszechświata, zgadza się. - przytaknęła Cadha. - Powiedziałabym, iże kolory są mniej jaskrawo-fioletowe. Niemniej jednak wciąż pozostaje bardzo jasne na nocnym niebie, choć zdecydowanie nie tak jasne jak dwa księżyce. - Podeszła niespiesznie bliżej astronomicznego zegara, którym zainteresowała się animowana kukiełka.

Apaeglesia rozejrzała się za czymś co mogło służyć do manipulacji urządzeniem. Szybko zauważyła przy jednej ze ścian wielokątnego stołu tabliczkę z nazwami i kolorowymi przedstawieniami planet oraz wystający panel z widocznymi przyciskami i pojedynczą korbką. Musiała jednak wskoczyć na górę, aby być w stanie cokolwiek kombinować i w ogóle widzieć dobrze sam układ.
Z wyższej pozycji mogła w końcu ujrzeć urządzenie w całej okazałości. Był to faktyczny mechanizm zegarowy skonstruowany z setek połączonych ze sobą kół zębatych, ze złotą kulą przedstawiającą gwiazdę-słońce po środku i planetą na końcu każdego z siedmiu ramion. Dodatkowo z pięciu ramion wychodziło przynajmniej jedno znacznie mniejsze ramię z księżycem. Pierwsza i czwarta planeta nie posiadały swoich księżyców; druga posiadała jeden, trzecia dwa na pojedynczym ramieniu; zaś piąta, szósta i siódma kolejno trzy, sześć i cztery. Nachylenie osi obrotu trzeciej planety było podobne do Ziemi, a czwarta “leżała na boku” zupełnie jak Uran. Z jej wiedzy astronomicznej wynikało, że najprawdopodobniej w pewnym momencie istnienia planety jakiś obiekt o sporych rozmiarach wszedł dokonał z nią kolizji. Poza tym Pani Ryś już teraz domyślała się, że najprawdopodobniej nie ma co liczyć na faktyczne pojawienie się żadnego ciała obcego w mechanicznym zegarze.
Po przyjrzeniu się samemu panelowi, po lewej stronie Apae znalazła licznik za szybką, którego nie widziała wcześniej z poziomu podłogi. Ciąg cyfr na nim wskazywał 01.01.1000 - niewątpliwie data. Po prawej znajdowała się korbka, która według domyśleń Pani Ryś musiała służyć do manualnej manipulacji astronomicznym zegarem. Poniżej, pomiędzy licznikiem, a korbką, znajdował się przełącznik lewo-prawo, który obecnie był nastawiony na prawo. Na górze panelu znajdowały się cztery identyczne przyciski tworzące kwadrat. Po chwili kombinowania Pani Ryś ustaliła, że przełącznik w pozycji prawo pozwalał na kręcenie korbką, ale wciskanie przycisków nie przynosiło żadnych efektów, zaś w pozycji lewo zablokowywało korbkę, a odblokowywało przyciski. Górny-lewy przycisk poruszał wszystkimi obiektami w machinerii o 1 rok do przodu, górny-prawy cofał o 1 rok, dolny-lewy poruszał o 10 lat do przodu, a dolny-prawy cofał o 10 lat - wszystko to z perspektywy trzeciej planety. Sam licznik również śledził dokładnie położenie trzeciej planety, zarówno przy kręceniu korbką, jak i reagowaniu na wciśnięte przyciski. W międzyczasie podeszła do stołu i przewodniczka, obserwując.
Apae trochę zajęło cofnięcie daty o 200 lat, korbka nie pozwalała na zbyt szybkie obracanie sobą, a automatyczny ruch wywołany naciśnięciem któregoś przycisku nie był wiele szybszy. Tak jak przypuszczała, w systemie nie pojawiło się żadne ciało obce. Urządzenie wizualizowało jedynie ruch ciał niebieskich będącymi planetami oraz ich księżycami. Żadne z nich nie wydawało się też zmieniać nagle swojej orbity. Jednak podczas cofania ‘zegara’ do pozycji wyjściowej i dokładniejszej analizy samych planet, zauważyła iż czwarta z nich (ta “leżąca na boku”) minimalnie przyspiesza podczas mijania piątej.

* * * * *

Vico uśmiechnął się na “odpowiedź” Delli, a po chwili odwrócił głowę ku zwracającej się do niego zaniepokojonej reporterki.
- Są znacznie bezpieczniejsze niż takie motory, czy nawet anty-grawitacyjne latające deski. Nie będziemy lecieć zbyt wysoko, ani zbyt szybko. Bez obaw! Dywan przyciąga do siebie siedzących przy pomocy magii. - Odpowiedział zaraz z pokrzepiającym i ciepłym uśmiechem, a następnie odwzajemnił spojrzenie białej kotki, która bardzo wyraźnie domagała się jego uwagi. Właściwie to nie był pewien co dokładnie ambasta miała na myśli mówiąc o “najlepszych dywanach”. - Nie wydaje mi się aby poza lataniem potrafiły coś jeszcze nadzwyczajnego. - zaśmiał się krótko. - Ale na pewno będą z najbardziej puchatym i najwyższej jakości włosiem!

Zmaterializowany duch odchylił do tyłu kocie uszy, gdy Uarien zawołał Kajkę. Obserwował dziewczynę, gdy ta odpowiedziała menadżerowi i rozłożyła się całkowicie na jednym z dywanów, by następnie samemu westchnąć i skomentować. - Niepotrzebne podnoszenie głosu.
Jeden z dwójki męskich kotowatych, o bardziej atletycznej sylwetce, spoglądał w międzyczasie to na Kajkę, to na Uariena i Lanararisa, ale nic ponad to. Drugi nie wydawał się zwracać na to wszystko szczególnej uwagi.
- Są już opłacone. - zapewnił Vico i cyknął językiem, gdy biała kotka w pędzie zeskoczyła z jego głowy. Potarł lekko miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą trzymała się go pazurkami i przeczesał palcami włosy pomiędzy rogami. Obie Lewiatanki zajmujące już swoje miejsca na położonych tuż obok siebie dywanach mogły jako pierwsze spostrzec, że wyglądały one na rzadko używane. Były faktycznie puchate i miękkie, a przede wszystkim nienagannie czyste i pachnące lekkim, świeżym powietrzem. Kobieta, która wcześniej rozmawiała z muzykiem, podeszła niosąc w ręku dwa krótkie sznurki zakończone klipsami.
- Spinamy oba, czy jednak wolicie osobno?
- Spinamy, spinamy. Komendy wystartowania i zatrzymania są w kebdeszereckim, zgadza się?
- Zgadza. Start, zatrzymanie i powrót. Po wypowiedzeniu komendy powrotu, odbywa się on już bez potrzeby obecności pilota. - Handlarka kucnęła i spięła ze sobą dwa okupowane już dywany przy ich dłuższych krawędziach w dwóch miejscach, blisko kątów. Dawało to fizyczne połączenie obu tkanin, choć gdyby ktoś chciał mógłby je bez większego problemu rozpiąć.
Nie zwlekając dłużej, fey ruszył na “przód” dywanów, czyli bliżej straganu, a dalej od tych, którzy jeszcze nie zajęli miejsc, aby usiąść na czerwonym dywanie tuż obok jasnego, na którym z kolei położył dłoń.
- Yibireru. - muzyk wypowiedział słowo-komendę dźwięcznym tonem, chcąc tym samym ustanowić swą kontrolę jako pilot. Zarówno Caiqa, jak i Niyappi, miały teraz możliwość próby przejęcia kontroli nad “pojazdem”, ale w tym celu musiałaby pokonać w pojedynku woli pozostałą dwójkę, która siedziała na nim w chwili aktywacji.

- Otrzymacie rekompensatę, w razie gdyby uległy zabrudzeniu, bądź nie powróciły do jutra. - oznajmił demon zatrzymując się obok ambasty i przesuwając spojrzeniem z niej na kubek z kawą czarnowłosej skrzypaczki, która leżała na dywanie.
- Oczywiście. - Odparła z opuszczonym na bruk spojrzeniem. Nie uniosła też go dopóty, dopóki Lanararis nie oddalił się od niej, by usiąść skrzyżnie na jaśniejszym dywanie blisko jego krawędzi z czerwonym.

* * * * *

Aileen przepuściła w przejściu i obdarowała uśmiechem Ande, na co wilczyca w odpowiedzi zamerdała długim ogonem i wyskoczyła na peron długim susem.
- Ich natura… - Maureen powtórzyła marszcząc przy tym brwi. Ciężko było jej przetrawić myśl, iż zatrzymanie serca i wejście w stan ani życia ani śmierci jest naturalną koleją rzeczy w tamtym świecie. - Egzystencja ludzi w tym świecie wydaje mi się bardzo depresyjna.
Po wyjściu z pociągu Aileen wraz z Zantrią zdołali bez problemu ustalić kierunki świata przy pomocy swych wbudowanych kompasów. W tworzeniu mapy małą pomocą mogła okazać się mapa dworca kolejowego, która znajdowała się na tablicy informacyjnej nieopodal schodów prowadzących do wyjścia z peronu.
- Jeśli chodzi o mnie, mam do złożenia raport przełożonym. Ktoś ma czekać na mnie na dworcu. Niestety nie wiem czy dostanę później jakieś polecenia, bądź zadania. Nie wiem też co teraz planuje i dokąd zmierza Ande. Poproszono mnie jedynie, abym pomogła mu wrócić tutaj. - blondynka spojrzała przelotnie na wilczyce. Ande wydała z siebie głuche szczeknięcie, zrobiła parę kroków w stronę schodów i obejrzała się na jasnowłose dziewczyny - czekała na nie.

Tuż przed wyjściem na peron, Ein obejrzał się na pozostawione przez niego i Samarę naczynia w pociągu. Pozostało tam kilka ciastek, które wraz z zestawem herbacianym zostaną później odebrane przez czarnowłose pokojówki z ambasady. Albinoska wiedziona instynktem przetrwania zlustrowała peron w poszukiwaniu zagrożenia. Nie znalazła jednak nikogo poza pozostałymi podróżnymi, którzy przyjechali tutaj razem z nią. Żadna z tych osób, poza Zantrią oczywiście, nie zwracała też szczególnej uwagi ani na nią, ani na Eina.
  Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Rybka

Odpowiedzi: 148
Wyświetleń: 71251

PostForum: Nefer'Huah   Wysłany: Sob Cze 19, 2021 3:47 pm   Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
- Pyta o urządzenie po środku sali? To astronomiczny zegar. Mechaniczny model Układu Dającej Życie. Naszego Układu Słonecznego. Ukazuje i przewiduje względne pozycje i ruchy planet, a także ich księżyców. Nie oddaje dokładnej skali samych ciał niebieskich na rzecz jak najdokładniejszych orbit, co by można zobaczyć kiedy i w jaki sposób ciała wchodzą w interakcje ze sobą w określonym czasie w przyszłości lub w przeszłości. Wystarczy ustawić datę na panelu sterowania. Mogą przetestować. Jeśli chcą.

Joshua musiał wejść do pomieszczenia z mechanicznym układem słonecznym i planetarium, bądź przynajmniej stanąć w przejściu pomiędzy dwoma salami, aby faktycznie móc przyjrzeć się przedstawieniu nocnego nieba.
Przez całą kopułę rozciągał się mglisty łuk przywodzący zaraz na myśl Drogę Mleczną, jednak w przeciwieństwie do niej, ten objawiał się jako mglista smuga w wielu odcieniach fioletu, rozświetlona jasnymi gwiazdami i poprzetykana w paru miejscach czarnymi obłokami pyłu. Same gwiazdy nie były zwykłymi białymi kropkami, ich barwy różniły się w zależności od temperatury. Wiele z nich wydawało się być znacznie większymi, bliższymi, niż te które Joshua pamiętał ze zdjęć i przedstawień Widzialnego Wszechświata z Ziemi. Zupełnie jakby ktoś wykonał znaczne zbliżenie na niewielki wycinek nocnego nieba. Nie trudno było połączyć gwiazdy w możliwe konstelacje, ale żadna nie przypominała Wielkiego Wozu. Znalazł za to trzy gwiazdy w linii, które na upartego mogłyby ujść za Pas Oriona, niemniej jednak nie były one aż tak duże i jasne jak na niebie widocznym z jego rodzimego świata.
- To reprodukcja nieba widocznego na północnej półkuli Nefer. Nie posiada co prawda aż tak żywych kolorów, a przynajmniej nie oczyma śmiertelnych, ale niektóre istoty tak właśnie je widzą. Wielu wierzy, że ta mglista gwiezdna smuga jest częścią Mgieł Czasu. Wyrwą pomiędzy planami egzystencji. Część uczonych twierdzi, że rodzą się tam nowe gwiazdy, a inni że umierają. Widzi te jasne skupisko gwiazd na mglistym pasie? Tam znajduje się centrum wokół którego wszystkie krążą. Dająca Życie również.

* * * * *

Lanararis odpowiedział skinieniem głowy na ponowne powitanie człowieka, wysłuchując odpowiedzi. Pytanie Kajki sprawiło, że zaśmiał się niemalże bezgłośnie.
- A zatem to jest twoje pierwsze pytanie, hmm? - Zapytał retorycznie z lekko rozbawionym wyrazem twarzy. - Małe dzieci mają w zwyczaju robić wiele obciachowych rzeczy, gdy poznają świat i uczą się jak funkcjonować w społeczeństwie. Vico nie był tu wyjątkiem. Nie będę jednak tym rodzicem, który opowiada o wstydliwych historiach z dzieciństwa swych własnych dzieci. Nie za ich plecami. - Stwierdził w czasie marszu, gdy wychodzili już na zewnątrz i spojrzał na dziewczynę. - Mogę za to opowiedzieć o sytuacji, która była obciachowa bardziej dla mnie, niż dla niego. Mając cztery lata poczuł wielką potrzebę ostrzegania ‘starszych’ osób o tym, że umrą. Powiedział do niczego nie spodziewającej się kobiety sprzedającej warzywa na targu: “Starzy ludzie umierają… a ty nie wyglądasz za dobrze”.

Vico nie oponował przed tym by ciekawska kotka weszła mu na głowę. Danielle rzuciła swoje pytanie, a Melba, Niyappi i Denzaren wysunęły swoje propozycje dotyczące wyboru dywanu. Gitarzyska mogła stwierdzić, że tramwaj w oddali przypominał klasyczny model, co mogło oznaczać, iż w środku nie będzie nawet klimatyzacji. Trójka kotowatych zwróciła uwagę na rozmawiających i nadchodzących ku nim muzykom. Jeden z nich podniósł się z poduszki, smukły o jasnobrązowej sierści w pręgi i odzieniu w barwach różu i pomarańczu. Odezwał się chyba dość kobieco brzmiącym głosem już w trakcie podchodzenia.
- Mamy jeden kremowy dywan z biało-żółtymi zdobieniami!
- Mhm. Masz rację. - wokalista przytaknął na gest Delli, po czym zwrócił się do przybyłej ku nim ambasty. - Interesuje nas wynajem dla grupy dziewięciu osób. Do jutra.
- Dziewięć osób? Znajdzie się wystarczająco duży. Alternatywnie możecie wynając dwa mniejsze dla większego komfortu. Jeśli zepniemy je razem wystarczy jeden pilot.
- Nie, nie. Nie potrzebujemy pilota. Wiemy jak nimi sterować. - Zapewnił Vico machnąwszy dłonią i sięgnął nią szybko po portfel. Wypuścił powoli powietrze po dostrzeżeniu jego zawartości. Niyappi ze swojej pozycji mogła bez przeszkód zobaczyć, że w środku znajdowało się całkiem sporo monet i to głównie złotych.
- Bez pilota? Nie będziemy odpowiadać za... - zaczęła i zaraz urwała, gdy mężczyzna wystawił w jej kierunku dwie monety, srebrną i złotą. Odebrała je, obejrzała dokładnie z obu stron i schowała do kieszeni szerokich spodni. - Bez pilota. Zapraszam bliżej. - Wykonała zapraszający gest w stronę straganu i sama udała się tam przodem. - Huleti minit’afochi. Inya yaleni mirit’i! - zawołała, na co dwójka pozostałych ambastów natychmiast podniosła się ze swoich siedlisk.
- Wyciągną dwa najlepsze dywany jakie mają. - wytłumaczył konspiracyjnym szeptem fey, nachylając się przy tym nieznacznie ku najbliżej stojącej Delli.

Uarien i Caiqa w towarzystwie papy-megademona zdążyli dołączyć do reszty grupy i pewnie dosłyszeć przynajmniej część wcześniejszej rozmowy. Wtedy to też dosłownie spod lady zostały wyciągnięte dwa spore podłużne prostokątne dywany, które szybko rozłożono przed muzykami. Na wzory pierwszego składały się pięknie zaprojektowane medaliony, drzewa i wzory figuralne, jak również wzory roślinne pokrywające całą jego powierzchnię. Jego dominującymi kolorami był kremowy,beżowy i żółty wraz z brązowymi akcentami. Drugi posiadał duży centralnie położony medalion w kształcie liścia z kwiatami i gałązkami w tle oraz występującymi na brzegach roślinami i wazami. W jego przypadku dominującymi kolorami była wyblakła rdzawa czerwień i granat w tle z dodatkiem beżu i ochry. Podsumowując - dywany wyglądały bardzo orientalnie. Osobom kojarzącym kulturę Bliskowschodnią z Ziemi, tudzież Sol-3, mogły całkiem przypominać perskie dywany.

* * * * *

Pociąg minął po prawej stronie unoszącą się w powietrzu wyspę-dysk, a także pływającą wyspę-las, i zaczął zbliżać się szybko do latającej skalistej wyspy, na której znajdowało się Stare Miasto otoczone pasem zieleni i małymi rzekami spływającymi w dół do morza. Pojazd wyraźnie zwolnił i ponownie wjechaliście do oświetlonego tunelu ku wnętrzu wyspy.

Opierając się wciąż łokciami o blat, Maureen uniosła obie dłonie i wsparła na nich podbródek, wsłuchując się w opowieść Aileen. Twarz blondynki stopniowo zdołała się rozluźnić, a pod koniec coś ponownie ją zaintrygowało.
- Zatem niektórzy twierdzą, że człowieczeństwo jest reprezentowane przez Mrok, czyli erę śmierci i powrotu do pierwotności, a nie z Płomieniem, czyli erą życia i rozwoju. I czasem bogów. Huuh. - wyjrzała na krótką chwilę za okno, gdy wyjechaliście na stację z pojedynczym peronem. Rozległ się komunikat, a drzwi na zewnątrz otworzyły się.
- Szanowni państwo, wjechaliśmy na stację Stare Miasto. Prosimy pamiętać o zabraniu swoich rzeczy osobistych. Dziękujemy za wspólną podróż i życzymy miłego dnia.

- Ale dlaczego serca mieszkańców tego królestwa nie biją? Ma to miejsce tylko w czasie Mroku? Tylko w tym królestwie? - Blondynka rzuciła kolejne pytania wstając z fotelu, gotowa wyjść z pociągu wraz z Aileen. Ande tym razem nie pobiegła ku otwartym drzwiom, tylko czekała na dwie jasnowłose dziewczyny. Być może nie chciała by umknęła jej ich rozmowa.

Sam peron ponownie był zupełnie pusty i nie znajdowała się na nim nawet jedna żywa, duchowa, czy inna nie-żywa osoba. Wyświetlacz wskazywał godzinę 16:19.
  Temat: Kryształowa Rzeka
Rybka

Odpowiedzi: 199
Wyświetleń: 80668

PostForum: Qual'Doman   Wysłany: Wto Maj 25, 2021 2:24 am   Temat: Kryształowa Rzeka
- Nie ma dla mnie miejsca na ziemiach istot śmiertelnych. - Oznajmiła swym nieprzyjemnym głosem pozbawionym naturalnego brzmienia, a także emocji. Nie podzielą się swoją historią z obcą, a temu światu nie pozostało wystarczająco dużo czasu by mogła spróbować zbliżyć się do tej społeczności. Wątpiła tak naprawdę czy byłaby w stanie to uczynić. Zrozumiała, że w ten sposób nie wyciągnie niczego więcej ze starca. Być może tak naprawdę wcale już tego nie potrzebowała? A może…
Wciąż była z nią Lidvina. Nadeszła pora by usłyszeć co ona ma do powiedzenia. Powoli kiwnęła głową ku drugiej nieumarłej. Niechaj się dzieje.
  Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Rybka

Odpowiedzi: 148
Wyświetleń: 71251

PostForum: Nefer'Huah   Wysłany: Śro Maj 05, 2021 4:55 am   Temat: [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
- To na tym piętrze. Zawrócić kawałek w stronę schodów i na lewo. - Odpowiedziała sidhe oglądając się w tamtym kierunku, a następnie udając się tam za pędzącą już przodem Apae.

Pani Ryś szybko dotarła do obranego celu. Przy wejściu do sali zauważyła fioletowe oznaczenie, które potwierdzało, iż trafiła w odpowiednie miejsce. Sala do której wdreptała sama w sobie była dość ciemna w porównaniu do głównej hali. Wynikało to z tego, iż łagodnym białym światłem oświetlone były przede wszystkim ekspozycja, na którą składały się przeróżne minerały o fantazyjnych barwach, rudy, czy skały. Parę pojedynczych kryształów wydawało się nawet migotać, pomimo iż oświetlenie było zupełnie nieruchome. Pośrodku znajdował się całkiem spory wysoki i smukły kamień porośnięty mchem, a nieopodal niego chyba jakiś minerał sporych rozmiarów, którego powierzchnia przypominała fioletowo-zielone rozgwieżdżone niebo.
Po obu stronach pomieszczenia znajdowały się przejścia do kolejnych. Przez przejście do pomieszczenia po lewej widać było, iż ściany i sufit były w kopulastym kształcie i przypominały nocne niebo, kosmos, z wieloma kolorowymi mgławicami. Na środku zaś stała sporych rozmiarów machineria z brązu przypominająca wielokątny stół. Z jej centralnej części wystawał pionowy pręt, na którym tkwiła doskonale widoczna świecąca ciepłym żółtym blaskiem kula. W pomieszczeniu na prawo zaś można było dojrzeć sylwetkę stworzenia, które na pierwszy rzut oka przypominało ogromnego granatowo-czarnego motyla. Na suficie widniał ogromny dwuczęściowy fresk, po jednej stronie w barwach niebieskich i fioletowych, a po drugiej a po drugiej żółtych i pomarańczowych. Trzeba by jednak wejść do środka by lepiej się mu przyjrzeć.
Po dosłownie paru chwilach do Apae dołączył również Joshua w towarzystwie Cadhy.

* * * * *

- Życzymy udanego urlopu. - Odpowiedział Vinzent skinąwszy przy tym głową. Nie zamierzał dłużej zatrzymywać Kajki i menadżera.
- Bywajcie. - Oznajmiła na pożegnanie kobieta, a siedzący obok Duff pomachał dłonią. Później czarny śledził ich wzrokiem, gdy się oddalali do reszty zespołu.


Vico schował “przehandlowany” portfel do kieszeni i popukał się palcem po brodzie w geście zamyślenia.
- Za co? Nie powiedziałbym, że za coś konkretnego. Chodzi nie tyle o kostiumy, co o maski. I nic nie powiedziałem Kajce! Tylko Kresta wiedziała o festiwalu. - Stwierdził zgodnie z prawdą. - Czy powiedziała o tym którejś z was czy nie - tego już nie wiem.
Niyappi wykonała wślizg za plecy demonicznego elfowatego i wskoczyła na nie jeszcze w ludzkiej formie. Z ust muzyka wyrwało się krótkie “uuuf!”, gdy nagle musiał odnaleźć równowagę z nowym ciężarem.
- No i zguba się znalazła. - Oznajmił jak gdyby nigdy nic i wyprostował się całkowicie dopiero, gdy biała skurczyła się do kocich rozmiarów. - Możemy wychodzić i wybierzecie latający dywan. Bułki są w plecaku gdybyś teraz czy później chciała. - To powiedziawszy skierował się do wyjścia, po paru krokach oglądając jeszcze na dziewczyny, sprawdzając czy również idą, skoro Uarien i Caiqua już prawie że docierali do grupy.
Lanararis, zgodnie z tym co powiedział, zaczekał na dołączającą dwójkę, w międzyczasie chowając paczuszkę do teczki, a tą zakładając na ramię.
- Nikt was nie zaczepiał? - Zagadał powracających, mimo że częściowo znał już odpowiedź, i wraz z nimi udał się za resztą grupy.

- Wracając jeszcze do pytania Danielle. - Odezwał się w czasie drogi na zewnątrz. - Podczas trwania festiwalu powszechne jest noszenie zdobionych masek zakrywających całą twarz, gdy wychodzi się nocą na zewnątrz. Ich wygląd i kolor, a także kolor samego ubioru, różni się w zależności od kultury, ale chyba wszędzie popularne są maski zwierząt. Tutaj to jest kulturowy miszmasz, więc praktycznie wszystko dozwolone. Jak już wcześniej słyszała Denzaren, jest to czas, gdy granice pomiędzy sferami są najcieńsze i dusze umarłych, a także przeróżne duchy, w tym duchy chaosu i ładu, wychodzą z Mgieł i kroczą pośród śmiertelnych. Po zmierzchu na rynku zostaną rozpalone ogniska wokół Duchowego Drzewa, by wskazać im drogę i zaprosić do wspólnej biesiady i tańców. Na wyspach, ci którzy wciąż praktykują stare tradycje, również zbierają się wokół takich drzew i ponoć czasem zdarza się, że ktoś zostanie zabrany przez jakiegoś ducha do innego drzewa, nawet i tutaj.
Po przekroczeniu głównego wyjścia z dworca, grupa znalazła się na niedużym parkingu, na którym stały zaparkowane stylowe zaprzężone w konie-automatony wozy, na których siedzieli elegancko odziani woźnice. Ponad to stał tam również pojedynczy stragan z zawieszonymi ogromnymi wzorzystymi dywanami. Obok niego znajdowała się tablica informacyjna, a za nią na poduszkach siedziała trzyosobowa grupa ambastów w zwiewnych kolorowych ubraniach, w których najbardziej rzucały się w oczy szerokie spodnie i wykończoną haftami górną część odzienia. Dalej, za parkingiem, znajdowała się niemal pusta ulica z przystankami i dojeżdżającym do jednego z nich piętrowym tramwajem. Jeszcze dalej rozpościerał się widok na spory brukowany skwer z fontanną, kamienice z czerwonej cegły, a także park na północy.
Vico skierował się oczywiście ku straganowi z latającymi dywanami. Spojrzał na Niyappi i pozostałe dziewczyny.
- Chcecie wybrać dywan?

* * * * *

Słuchając odpowiedzi, mina Maureen stopniowo zaczęła przybierać wyraz zmieszania i zniesmaczenia, za którymi wciąż jednak kryła się ciekawość. Zdecydowanie nie należała do tych, którzy potrafili ukrywać swoje emocje. Zastanowiła się nad tym, co właściwie chce powiedzieć.
- Ujrzenie takiego miejsca, przejście jego pełnymi ciszy ulicami, byłoby niezapomnianym przeżyciem, ale… nie polubiłabym się z tym, co pozostało z jego mieszkańców. - Na parę sekund zastygła w bezruchu z nieznacznie rozchylonymi ustami i ściągniętymi ku sobie brwiami. ...Czy wiesz co się tam wydarzyło? Czy mieszkańców dotknęła jakaś klątwa? Ktoś użył na nich czarnej nekromancji?

Stewardessa skinęła głową po usłyszeniu odmowy, której się spodziewała. Odwróciła się z tacą i zawróciła na przód pociągu. Po drodze odłożyła soki na stolik, z którego je zabrała, a następnie przyłożyła biały magnetyczny krążek do czytnika. Drzwi otworzyły się, a następnie zamknęły za nią.

Wraz z upływem czasu las koralowców zaczął stopniowo opadać, aż wreszcie tunel, w którym lewitował pociąg wynurzył się ponad powierzchnię wody. Na zewnątrz było pogodnie, a niebo z tyłu zaczynało powoli się ściemniać. Na monitorach zawieszonych pod sufitem pojawiła się informacje - piktogram słońca na bezchmurnym niebie i obok 25°C, a poniżej ??.??.???? oraz 16:17. Wtedy to też powrócił sygnał radiowy, acz nie udało się automatycznie odnowić połączenia ze sferonetem. Ponowna diagnostyka mogła wykazać, że w promieniu 15km jedynym hotspotem był ten należący do pociągu, który był zabezpieczony hasłem. Oznaczało to, że w Mieście prawdopodobnie można spodziewać się również tych ogólnodostępnych.
Na przedzie na horyzoncie zaczęły wyłaniać się dwa powoli rosnące ciemne punkciki, a obok nich słup światła, który zaczynał się przy tafli wody i znikał gdzieś wysoko w przestworzach. Nie minęło dużo czasu, a rozległ się kolejny komunikat.
- Szanowni państwo, zbliżamy się do stacji Stare Miasto.
  Temat: Kryształowa Rzeka
Rybka

Odpowiedzi: 199
Wyświetleń: 80668

PostForum: Qual'Doman   Wysłany: Nie Maj 02, 2021 5:23 am   Temat: Kryształowa Rzeka
Yesfa przypatrywała się wnikliwie starcowi swym martwym wzrokiem, gdy ten odpowiadał na jej pytanie. Próbowała wykryć kłamstwo w jego słowach, zatajenia części informacji, jednak… wydawał się być naprawdę szczerym. Kości boga i łono Zal. Sól i miejsce posiadające duchowe znaczenie, może i w istocie boskie. Oddzielenie duszy od ciała, które nigdy nie zgnije, i zakotwiczenie jej w jednym miejscu można było uznać za formę nieśmiertelności. Miała więcej pytań. Jeśli będzie usatysfakcjonowana odpowiedzią, to być może… być może zdradzi starcowi to czego dowiedziała się od braci Popov. O tym jak wieża wykorzystuje ich przodków spoczywających w sanktuarium. Wszakże wcale nie dała im swojego słowa by zachować milczenie.
Kapłanka spojrzała krótko w stronę bardki. Znała ten wyraz twarzy. Nie rozumiała jednak zupełnie cóż tak bardzo ją bawiło. Nigdy tego nie rozumiała. Niemniej, póki nie wybuchnie, nie będzie zwracać na nią uwagi. Zwrócenie uwagi może ją sprowokować, a ona wciąż potrzebowała odpowiedzi.
- Czy możesz opowiedzieć mi więcej o waszej pramatce Zal, a także o tym miejscu? O kościach boga. Jak znalazły się tutaj i dlaczego.
 
Strona 1 z 17
Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 15