Wiele sfer

[Firanke]

- Następny! - egzaminator wypchnął przed drzwi jednego z maturzystów i zmierzył wzrokiem tych, którzy oczekując na zaprezentowanie się sami byli oczekiwani - Naridia! Do środka.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić debilu. - prychnęła dziewczyna o granatowych włosach, której czerwone oczy zdawały się świdrować mężczyznę. Podniosła się z krzesła i ociężale wkroczyła do środka sali. Jeden z siedzących przy długiej ławie "belfrów" obejrzał ją dokładnie. Miała niezwykłą urodę, która, jeżeli tylko obcięłaby paznokcie i zażyła kąpieli, mogłaby się stać nawet zniewalająca.
- No dobra, temat, który wybrałaś to... - starszy z mężczyzn spojrzał na notatki - "Kanibalizm - barbarzyńska konieczność czy piękna sztuka? Swoją odpowiedź uzasadnij bazując na codziennych obserwacjach mieszkańców Kantii." Możesz zaczynać.
- Możesz się zamknąć. Zacznę, kiedy będę chciała.
- Jeszcze jeden taki wybryk, kochana, a wylecisz stąd w podsko... - nie dane mu było dokończyć. Jedno zamachnięcie się czerwonookiej i jego głowa poturlała się po posadzce. Nachyliła się i złapała łepetynę za włosy, machając nią przed oczami reszty komisji
- Z pustego łba tego debila mogę sobie zrobić obiad. Prawdziwa sztuka, nie? Nie macie żadnych pytań i zdałam na sto procent. No chyba, że mam jeszcze dorobić sobie kolację...
(...)
Po chwili dziewczyna, umorusana czerwoną mazią, otworzyła z kopa drzwi wyjściowe i z uśmiechem od ucha do ucha rozejrzała się po oczekujących na swoją kolej.
- Wszyscy zdali. A teraz wypad.

To była pierwsza i ostatnia matura w Kantii.