|
Wiele sfer
Mało gier
|
[AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day |
Autor |
Wiadomość |
Rybka
Wiek: 33 Dołączyła: 25 Kwi 2013 Posty: 251
|
Wysłany: Wto Sty 05, 2021 9:28 pm
|
|
|
- Ascendentach? Właściwie to wszędzie po trochu. Nie istnieje specjalnie dedykowane muzeum. - Wzruszyła ramionami. - Wydaje mi się, że najwięcej informacji znajdą w muzeum archeologii oraz w mauzoleum pamięci, ale niech nie biorą moich słów za pewnik. W mauzoleum można poprosić o pomoc którąś z kostuch.
Na podstawie znajdujących się na zewnątrz przykładów tutejszej flory i fauny, Apae na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, że są one bardzo podobne do tego co znała z Ziemi, niektóre gatunki były wręcz identyczne. Niuanse zaczęły się pośród grzybów, znalazła bowiem przykład dwóch, których kapelusze przypominały kwiaty, jeszcze inny miał pod kapeluszem coś co przypominało owoce. Ponadto pośród zwierząt nie znalazła ani jednego przykładu ptaka, takiego z dziobem. Najbliższe znanym jej ptakom były opierzone skrzydlate teropody z długimi ogonami i pyskami najeżonymi ostrymi zębami.
- Grunt? Po prostu Grunt? W bardzo dawnych czasach Nefer czasem nazywano po prostu Światem. Nefer z kebdeszereckiego oznacza w tym kontekście piękna, abo dobra. Najstarszy znany przypadek użycia słowa Piękna, w określeniu tej konkretnej planety, odkryto w ruinach dawnej cywilizacji, wyryty smoczymi runami na granitowej płycie, tego co z niej pozostało. Vorel. Niestety w przypadku pozostałych planet wykazali się mniejszą kreatywnością i otrzymały nazwy od kolorów. - Cadha rozwinęła jeszcze nieco temat nazewnictwa planet. Podczas wchodzenia do środka niska sidhe szybko uspokoiła Joshuę. - Nie martwi się. W żadnym z muzeów nie ma zakazu uwieczniania obrazów, czy za pomocą technologii, czy magii. Jeno w przypadku czarów lepiej uprzedzić strażników żeby nie było przypadkowych niepotrzebnych nieprzyjemności.
Jak można było się spodziewać, centralna sala muzeum okazała się masywna, wyglądem przypominając wnętrze gotyckiej katedry z częściowo przeszklonym sklepieniem i transeptami, które umożliwiały przejście do lewego i prawego skrzydła kompleksu. Tam też pewnie znajdowała się zdecydowana większość eksponatów, ale i tutaj znalazło się kilka. Największy był zawieszony pod sufitem na wysokości antresoli szkielet stworzenia o wężowatym ciele, sześcioma krótkimi kończynami o długich pazurach i płaskiej podłużnej głowie z potężnymi szczękami. Był większy nawet od naturalnie występującego na Ziemi płetwala. Nawet bez posiadania faktycznej naukowej wiedzy zoologicznej, drewniana kukiełka wiedziała o przyrodzie wystarczająco dużo by być przekonaną, iż patrzyła na kości (bądź ich replikę) węża morskiego, odpowiednika Leviathana jej świata.
Kolejnymi pod względem wielkości eksponatami były: stojący na podłodzę szkielet przypominający drapieżnego dinozaura stojącego na tylnych łapach, skamielina ogromnego morskiego żółwia oraz model skrzydlatego teropoda z piórami wyglądającymi jak prawdziwe. Na widoku znajdowała się również wystawa skamielin koralowców oraz drzew, czy też znajdujący się za grubym szkłem jakiś niebieski minerał mieniący się własnym przytłumionym blaskiem.
Zainteresowana wcześniejszymi płaskorzeźbami Apae znalazła je również wewnątrz budynku, a ponadto również i kolorowe freski jeszcze większej ilości różnych gatunków. Tym razem jej uwagę zwrócił widok paru “magicznych” stworzeń, co sugerowało, że gdzieś pewnie będzie można znaleźć ich eksponaty.
Nie było tutaj nigdzie widocznej żadnej kasy biletowej, a jedynie stoisko informacyjne nieopodal wejścia. W oddali, blisko schodów prowadzących na antresolę, widoczna była kafeteria, a także sklepik z pamiątkami. Zdecydowanie nie trafili również na tłumy, bowiem po centralnej sali kręciło się co najwyżej kilka osób, z czego trzy dziecięce sylwetki były wyraźnie transparentne, a stojącą obok nich kobietę w długiej białej sukni otaczała mglista poświata. Pani ryś zidentyfikowała je bez problemu jako dusze zmarłych oraz bean sidhe.
* * * * *
- Nie ma powodu byś za nią przepraszał. Postąpiła zgodnie ze swym instynktem. - Odparł kotowaty o ludzkiej postaci sprawiając tym samym, że Lucian zdecydował się nie dodawać niczego więcej. Z pewnością jednak usłyszał Uariena, bowiem posłał krótkie spojrzenie w ich stronę, zanim jego uwaga nie wróciła ponownie do Delli, przez którą został poklepany.
- Dobry. Chyba… chyba mogę odpowiedzieć na parę pytań. - Zerknął mało skrycie na demona zaczepiającego Denzaren, a następnie na urządzenie, które trzymała reporterka. - A to będzie nagrywane…? Można prosić bez pytań o kulturę? Młodzi mówią, że jestem bardzo “nie na czasie”. Tam gdzie na co dzień mieszkam to nawet gazety nie docierają.
Wbrew temu czego mogła oczekiwać Danielle, mowa ciała likantropa zdradzała jego onieśmielenie na myśl zostania częścią reportażu zupełnie znienacka, bez wcześniejszego przygotowania.
Lanararis przypatrywał się wnikliwie Denzaren, gdy unikała szczerej odpowiedzi na jego pytanie. Dziewczyna czuła gdzieś w trzewiach, że duch chaosu prawdopodobnie był w stanie wyczytać z niej znacznie więcej, niż by tego chciała. Cóż, przynajmniej powierzchownie sprawiał wrażenie normalnej osoby, zachowując takie odruchy jak na przykład mruganie od czasu do czasu.
- Mmhm, rozumiem. Domyślam się, że wasz menedżer jest tutaj głównie po to, by was pilnować. Niemniej żywię nadzieję, iż zdołacie się trochę rozerwać podczas pobytu tutaj. Zawsze można czymś zająć jego uwagę.
- Ej, A-- Tato! - Niemalże zawołał Vico podchodząc do nich szybko, starając się odwrócić uwagę rodzica zaczepiającego jego przyjaciółkę. Postawa którą zwykł przyjmować, nawet jeśli doskonale wiedział, że dziewczyny potrafią poradzić sobie same. Lanararis spojrzał nań wyczekująco. - Gdzie są bliźniaczki? Któraś dołączy do nas? - Zadał wymyślone na poczekaniu pytanie.
- Beste złapiemy gdzieś na festiwalu. Co zaś do Nefiset--
- Nie pojawi się? - Skrzyżował ręce i zaczął poruszać nieznacznie końcówka ogona.
- Pojawi się w swoim czasie. Nie odmówi sobie sprawdzenia z kim najwięcej czasu spędza jej mały brat. - Vico prychnął krótko na te określenie.
Kapeluszowa wzdrygnęła się, gdy Niyappi odezwała się obok niej. Barista uniósł spokojne spojrzenie i uśmiechnął się.
- Za darmo? Wodę źródlaną. Naturalną, bądź musującą. A także filiżankę espresso przy barze. - Z bliska Niyappi mogła bez problemu zauważyć, iż mężczyzna miał spiczaste uszy oraz duże migdałowe oczy o wyrazistej bursztynowej barwie. - Mogę również zaproponować wzięcie udziału w naszej małej degustacji kaw.
* * * * *
Pomimo niewielkich umiejętności kulinarnych, Samara była przynajmniej w stanie stwierdzić, iż na talerzu znajdowały się trzy różne rodzaje ciastek: owsiane z kawałeczkami czekolady, jasnożółte wyglądające jak wyciskane przez maszynkę, a także trochę ciemniejsze “jak z foremki” z maleńkimi kropkami na wierzchu, chyba cynamonem. Ładnie pachniały.
- Zwiedzanie z pewnością okaże się znacznie ciekawsze niż rozmowa z nami, ale cieszymy się że mogłyśmy jakoś umilić oczekiwanie. - Stwierdziła krótkowłosa z uśmiechem.
- Zawołam windę. - Oznajmiła krótko kucykowa i ruszyła przodem przyspieszonym krokiem. Ta w asymetrycznej fryzurze zabrała tacę ze stołu i wyciągnęła dłoń po filiżankę, którą trzymał Ein. Siedząca obok dziewczyna również wstała, zamierzając zdaje się im towarzyszyć.
- Ciasteczka również zanieść?
Dziewczynka wydawała się zastanawiać nad czymś, gdy Aileen witała się z wilkiem, być może nad jej stwierdzeniem dotyczącym ludzi. Nie wyglądało jednak na to by zamierzała się tym dzielić, ani też wyjaśniać swojej własnej przynależności gatunkowej. Po otrzymaniu kolejnego pytania, nieznacznie wzruszyła ramionami.
- Nieprzyjemna pogoda. Nie mieliśmy wiele czasu na zwiedzanie i zatrzymaliśmy się jedynie na krótko w tawernie Brudna Dziura. Była bardzo czysta… i głośna. - Oznajmiła i początkowo wydawać by się mogło, że na tym zakończy wypowiedź. Po chwili jednak zdecydowała się zadać również swoje pytanie.- Często przebywacie Hubie, bądź gdzieś indziej w Xantesie?
Ande wyraźnie próbowała złapać dłuższy kontakt wzrokowy z Aileen i gdy tylko to nastąpiło, dziewczyna uświadomiła sobie, że fae pragnie nawiązać z nią kontakt telepatyczny. Zdaje się próbując w ten sposób odpowiedzieć za siebie. Posługiwanie się magią było czymś, z czego fae były znane.
Zantria w tym czasie zajął się tworzeniem profilu niczego nieświadomej wadery. Temperatura jej ciała była znacznie niższa od tej, którą powinien mieć wilk, ale odrobinę wyższa od temperatury otoczenia, to jest około 20 stopni Celsjusza. Wyraźnie wyższa w kłębie nawet od basiora, ponad metr, długością zaś bliska dwóm. Ogon długi i ruchliwy, zdolny do wyprowadzenia silnego ciosu. Żywa roślinność stanowiła nie tylko jej szatę, ale również wypełniała gęsto jej wnętrze, co oznaczało że mogła być nawet czterokrotnie cięższa od przeciętnego wilka. Niewidoczny oddech, prawdopodobnie fizjologią była bliska roślinom. Analiza wyglądu częściowo pokrywała się z opisami Cù Sìth, psa fae, stworzenia wywodzącego się ze szkockich mitów. Pozwalało to założyć, że Ande należy do przedstawicieli fae, a przynajmniej ich odpowiednika w Nefer’Huah. Oznaczało to, że mogła faktycznie cechować się inteligencją na poziomie dorosłego człowieka, co potwierdzałoby wcześniejsze stwierdzenie Maureen. Oczywiście dzięki swojemu dostępowi do bazy danych Xantesy mógł również bardzo szybko sprawdzić, iż Ande została “jakiś czas temu” zarejestrowana przez osobę wpisaną w systemie jako Rithrebridia Tylnen. Ponownie potwierdzało to słowa blondynki wypowiedziane jeszcze na recepcji.
Wracając spojrzeniem ku Samarze, chłopak zauważył, że jedna z pokojówek zaczyna szybko podchodzić w ich kierunku. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Tidus
Jebany farciarz
Wiek: 31 Dołączył: 25 Paź 2010 Posty: 693
|
Wysłany: Sob Sty 09, 2021 6:10 am
|
|
|
-To dobrze. - lakonicznie odparł tylko Joshua na potwierdzenie, że nie będzie musiał na ślepo chodzić po muzeum. Po prawdzie, nawet go ciekawiła zawartość tej budowli nawet jeśli był tu formalnie tylko jako ochrona.
-Po kolorach? Zaraz, zaraz, to ile ich tam jest? Pięć? - skomentowała kukiełka w drodze do środka przybytku, gdy przewodniczka wspomniała o innych planetach układu.
W środku już, Apae z wyraźną ekscytacją przyglądała się kolejnym eksponatom, najdłużej opinię zwracając na gigantyczny szkielet. Zeskoczyła z ramienia olbrzyma i szybkimi krokami zadudniła łapkami o podłogę, przechodząc całą długość kręgosłupa lewiatana z głową zadartą do góry. Gdy wróciła do przewodniczki, od razu się odezwała.
-To lewiatan, prawda? Morska bestia z głębin? Były tu powszechne? Dalej istnieją?
Joshua w tym czasie przyglądał się świecącemu kamieniowi, przełączając przy tym tryby działania kamer między nagrywaniem wideo, podczerwienią, detekcją magii i wizualizacją promieniowania radioaktywnego. Gdy zakończył własne obserwacje, po prostu poszukał plakietki która by mu powiedziała, co to jest, zamiast niepokoić panią przewodnik.
===================
Danielle w głębi ducha nie mogła się nadziwić. Co to za nieśmiały chłopak rozmiarów stodoły? To na pewno potwór, którymi straszy się dzieci by poszły spać? Jak jeden z tych, który dokonał ataku terrorystycznego na rafinerię ropy, o którym pisała reportaż w dawnym życiu? Niepojęte. Nagle miała znacznie więcej pytań o nim, o jego stanie, o tym czy zna inne wilkołaki, czy da się z nimi skontaktować, czy może byli na Sol-3 jej linii czasowej. Ale to nie czas i miejsce, niestety.
-A, tak. Jeżeli obawiasz się, że powiesz coś nie tak, mogę dać ci moje namiary i możesz do mnie wysłać prośbę o niepublikowanie którejś z wypowiedzi, oczywiście zanim pójdzie do druku. I jeśli nie o kulturę to...Co możesz mi powiedzieć o regionie, w którym przebywasz? Czemu nie ma tam gazet? Jest może chociaż Sferonet? |
_________________
>Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń
Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Pią Sty 29, 2021 2:08 pm
|
|
|
Denzaren ani na moment nie spuszczała wzroku z demona kiedy ten był nią zainteresowany - kiedy Vico odwrócił jego uwagę wyglądało to trochę, jakby powietrze z niej zeszło, kiedy odetchnęła. Wolnym krokiem podeszła nieco bliżej Vico, by w razie czego dalej mógł być zasłoną. W grupie raźniej.
- ...zaraz, festiwal? - zapytała. Nawet nie tylko z powodu zainteresowania, ale każdy temat który teraz nie koncentruje się wokół niej jest dobry.
Melba wciąż stała przy Danielle, póki co asystując jej jedynie swoją obecnością, ale na pewno zada zaraz własne pytania, z jakiegoś powodu już wczuwając się w rolę reportera. Della zaś zdecydowała się stanąć po drugiej stronie, akompaniujac wilkołakowi. Po usłyszeniu pytania o region oraz media, złapała się palcami za podbródek jakby sama zastanawiała się nad odpowiedzią, a po chwili takiego namysłu uniosła głowę i spojrzała w kierunku twarzy wielkiego mężczyzny jakby prosiła o pomoc z udzieleniem odpowiedzi.
- Dobrze, ja... - Uarien uniósł ręce, rozglądając się szybko raz jeszcze. Nie miał pewności, czy ktokolwiek go słucha, ale dokończył zdanie mimo to. - ...sfinalizuję sprawę w kantorze, sprowadzimy z powrotem Niyappi i możemy ruszać dalej, mhm. - przytaknął sam do swoich słów, kierując się już ku okienku przy którym stał chwilę temu. Na miejscu nachylił się i przywitał ponownie, jeśli kobieta była na miejscu.
- Młeeeeee! - wywalając jęzor, kotka aż zamachnęła się głową z dala od baristy okazując swoje niezadowolenie. - Gorzkie! To nie chcę. - stwierdziła, odwracając głowę by zobaczyć, czy ten wielki drapieżnik za nią nie poszedł. No nie poszedł, więc w sumie mogła się tu już czuć chyba bezpiecznie. Krótko przyjrzała się raz jeszcze osobom przy obu stolikach i płocie, a potem zaczęła nasłuchiwać bardzo uważnie tego, co może się dziać za drzwiami za barem. Mężczyzna z którym "rozmawiała" równie dobrze mógł dla niej wyparować. Praktycznie nie istniała dla niej też Caiqua, która przybyła tu wesołymi skokami, chociaż wcale nie wyglądała na specjalnie wesołą.
- Dziendobry. - oznajmiła barmanowi prawie jak naburmuszona, po czym klepnęła Niyappi dwa razy w ramię, ale biała wcale na to nie zareagowała, wsłuchana.
* * * * *
Po chwili namysłu, Samara złapała owsiane ciastko za brzeg i przeciwnym brzegiem stuknęła lekko dwa razy w tacę, jakby chciała sprawdzić konsystencję. Odwróciła głowę ku rozmawiającym gdy taca została wspomniana, co Ein zresztą zauważył - ta się od razu odwróciła, łapiąc przekąskę zębami.
- Hm? A, tak, pewnie! Odmówić byłoby wręcz niegrzecznie. I szkoda by było, gdyby miały zwietrzeć - wyglądają bardzo apetycznie. - oznajmił, wracając wzrokiem do pokojówek. - I hej, bez takiej skromności! - oznajmił powstając. Oddając swoją filiżankę ujął też dłoń panny asymetrycznej spoglądając na nią, a potem na krótkowłosą. - Potraficie sprawić, że zwykłe oczekiwanie jest przyjemnością. Warto znać własną wartość.
Aileen parsknęła chichotem na wspomnienie o czystości brudnej dziury. Odczekała aż dziewczynka skończy mówić, to jest, aż zada swoje pytania.
- Niezbyt często, choć możemy nazwać to miejsce domem. W domu nie ma co siedzieć, gdy dusza podróżnika wzywa! - oznajmiła z entuzjazmem, wciąż kucając przed fey. Nawet, jeśli mogła mieć podejrzenia co do komunikacji jaką obiera Ande by porozumiewać się z innymi, ze zdradzała się z tym, że będzie na ten środek całkowicie niewrażliwa. - No, ale tak- można powiedzieć, że znamy to miejsce jak własną kieszeń. Mogę powiedzieć na przykład, że brudna dziura nigdy wcale nie była brudna, i mówię tu jeszcze o czasach zanim Terren ze swoją świta objęła nad nią pieczę. Bardzo długa historia! Wszystko zaczęło się od zakładu, od dyskusji o tym, że żaden biznes nie ma szans powodzenia bez adekwatnej, chwytliwej nazwy. - znów się krótko zaśmiała, bardziej przez nos niż w głos. spojrzała na nadciągającą pokojówkę; Zantria odsunął się krok z dala od windy, by nie blokować sobą żadnych przycisków. Podniósł futerał z ziemi, zarzucając pasek na ramię i wnioskując, że nadchodzi ciąg dalszy podróży.
- Założę się, że nie dasz rady mnie zagiąć żadnym pytaniem o Hub! - Aileen odbiła piłeczkę do Maureen, wracając na moment wzrokiem do wilka. |
_________________ . . . |
|
|
|
Rybka
Wiek: 33 Dołączyła: 25 Kwi 2013 Posty: 251
|
Wysłany: Nie Sty 31, 2021 6:21 am
|
|
|
Cadha nie ponaglała turystów czekając aż ci do woli naoglądają się obecnych w sali centralnej eksponatów. Sama zaś skierowała się bliżej środka pomieszczenia, gotowa w razie czego odpowiedzieć na jakieś pytania wedle swoich możliwości. Pytania, które to szybko nadeszły od podekscytowanej Apae.
- Jörmungandr. Wąż morski. Smok z głębin. Nigdy to nie były bardzo powszechne. Ich mniejszy, bardziej rozpowszechniony i bardziej agresywny kuzyn to Sjöorm, nazywany morskim robakiem. Oba gatunki należą do smokowatych i żyją w głębinach mórz i oceanów Nefer po dziś dzień. Określenie morska bestia z głębin najbardziej jednak odpowiada krakenom. - kiwnęła lekko głową w stronę szkieletu. - Ten tutaj szkielet jest prawdziwy. Jego właścicielka zezwoliła na wystawienie swych szczątków na widok publiczny, aby to wszyscy mogli podziwiać jak wspaniałą niegdyś była. Aalrotiiz jej imię.
Joshua zainteresował się niebieskim minerałem zamkniętym w sporej gablocie przełączając się pomiędzy kolejnymi trybami wizji, by dokonać dokładnej analizy. Kamień był wielkości zaciśniętej pięści, a jego wnętrze wypełniała połyskująca pajęczyna, która stała się jeszcze wyraźniejsza w podczerwieni. Przypominało to naczynia krwionośne obecne w żywych organizmach, a do tego nawet pulsowały rytmicznie. Detekcja magii potwierdziła jej silną obecność, a wizualizacja fal radiowych ujawniła, iż obiekt wydaje z siebie brzęczenie o niskiej częstotliwości, które to było blokowane przed rozprzestrzenianiem się przez grube szkło, ale powinno być możliwe do usłyszenia przez człowieka.
Wedle tabliczki informacyjnej był to Aetherium, bardzo cenna i niezwykle niestabilna substancja mineralna. Istnieje zarówno w świecie śmiertelnych jak i w Mgłach, a bardzo często rośnie w szczelinach pomiędzy dwoma planami i tam gdzie zasłona jest najcieńsza. Po odpowiednim przetworzeniu jest wykorzystywana do zaklinania przedmiotów, tworzenia run, kamieni oraz eliksirów magii, a także w niektórych rytuałach. Fizyczny kontakt z nieprzetworzoną rudą powoduje poważne obrażenia fizyczne, a długotrwałe wdychanie oparów jest niebezpieczne dla zdrowia i życia. Spożywanie przetworzonego aetherium w formie eliksirów jest silnie uzależniające, a w wyjątkowych przypadkach jego długotrwałe przyjmowanie może również doprowadzić do nieodwracalnych mutacji. Duchy zarówno w formie niematerialnej jak i materialnej wykazują całkowitą odporność na wyżej wymienione negatywne efekty aetherium.
* * * * *
Demonowi zdawało się wystarczyć to, iż Denzaren przynajmniej w jakimś stopniu była zaangażowana w rozmowę, nawet jeśli ograniczało się to jedynie do krótkiego pytania. Być może było to rodzinne i również lubił socjalizować się z innymi, gdy nadarzyła się ku temu okazja.
- Festiwal Przejścia. Święto ku czci zmarłych przodków i więzów rodzinnych w formie dobrej zabawy. Mnóstwo ognisk, kwiatów, tańców, śpiewów oraz biesiadowania i przebierania się.
- I duchów.
- W istocie. Jest to jeden z okresów, kiedy najłatwiej przekroczyć granice pomiędzy światem materialnym, a niematerialnym. - uniósł obie dłonie, a następnie złączył je i splótł palce ze sobą. - Największy ruch jest obecnie na rynku, a także wokół mauzoleum.
- Z tej okazji jest również organizowany niewielki jarmark jak co roku, co nie? - Wokalista przeniósł spojrzenie ze swego rodziciela na farbowaną. Lanararis potwierdził krótkim “Mhmm”. - Nie chciałem mówić o tym wcześniej, by nie spojlerować wam z góry wszystkiego.
Uarien przedstawił swoje zamiary, ale wyglądało na to, że w tej chwili nikt nie był tym szczególnie zainteresowany. Lanararis chyba zerknął na niego bardzo krótko, ale na tym w zasadzie się skończyło. Przy okienku czekała już na menadżera siwa kobieta, która przywitała go miłym uśmiechem.
- Witamy ponownie, panie Teladris. Mąż zdążył już dokonać analizy szafiru, który pan pozostawił. Powstał on w naturalny sposób i posiada bardzo niski stopień zanieczyszczenia i jedno mikroskopijne otarcie na fasetce rondysty. Na podstawie jego wielkości, koloru, szlifu oraz czystości możemy wycenić go na pięć tysięcy siedemset i czterdzieści sześć łusek. - Wytłumaczyła dokładnie, nawet jeśli nie spodziewała się by Uarien zbyt wiele z tego rozumiał. - Domyślam się, że ta kwota wiele panu nie mówi, więc pozwoli pan, że podam parę przykładów cen. Posiłek dla jednej osoby w restauracji, bądź dobrym pubie dla jednej osoby wyniesie pomiędzy dziesięć, a dwadzieścia pięć łusek. Poranną herbatę wypije pan za nieco ponad pięć, a kufel piwa za około trzy. Jeśli zgadza się pan na wymianę, proszę o potwierdzenie, które panu wcześniej wystawiłam. Nie wyrzucił go pan, mam nadzieję?
Lucian przytaknął, gdy reporterka wspomniała o udostępnieniu swoich namiarów. Danielle bez większego problemu zdołała zauważyć, iż postawny mężczyzna przynajmniej raz zerknął jeszcze szybko na dyktafon w jej dłoni, jak gdyby sprawdzał czy jest już włączony. Wyglądało również na to, że Della, która zdecydowała się stanąć po “jego stronie”, dodała mu nieco więcej pewności siebie.
- No bo to jest hen hen daleko na północy za kołem podbiegunowym. - Wykonał zamaszysty powolny ruch ręką nad głową różowowłosej, jakby chciał zwizualizować jak bardzo daleko to jest. - Mieszkam tam ze stadem na jednej z najbardziej wysuniętych na północ wysp Frostheimu, na Roztrzaskanym Morzu. Przez większą część roku ziemia pokryta jest warstwą śniegu, a dni i noce polarne trwają tam po prawie cztery miesiące. Ludzie zapuszczają się raczej tak daleko by budować osady, więc niestety nie ma nawet co liczyć na świeżą gazetę. A i ten, oficjalnie Sferonetu na Nefer nie ma. Są tylko mechaniczne komputery i one to się nie łączą z żadną siecią.
Biała kotka bardzo dosadnie ukazała swoje niezadowolenie wobec propozycji baristy. Ten rozszerzył bardziej powieki przybierając wyraz twarzy, jakoby Niyappi właśnie obraziła jego matkę, babkę i prababkę. Kapeluszowa wypuściła gwałtownie powietrze przez nos powstrzymując się od głośniejszego prychnięcia.
- Za darmo nic innego nie mogę zaoferować. - rudy odparł z chłodną, wymuszoną uprzejmością. Niyappi jednak już się nim nie interesowała. Przyjrzała się raz jeszcze osobom w kawiarni, ale nikt więcej nie wydawał się zwracać na nią uwagi, ani też nie zmienił też swojej pozycji. Starała dosłyszeć jakieś dźwięki z zaplecza baru, co mogłoby okazać się niełatwe przez rozmowę prowadzoną przez dwóch mężczyzn za jej plecami (coś o czyszczaniu jakichś brudów), jednak jej umiejętność skupienia się na określonym obszarze skutecznie zniwelowała ten problem. Usłyszała jednolity szum małego strumienia wody spływającego na gładką powierzchnie. Nie dobiegał bezpośrednio zza drzwi, a gdzieś nieco dalej. Prawdopodobnie zza kolejnych. Pisk wywołany pocieraniem miękkiego materiału o szkło, a następnie nagłe zakłócenie strumienia. Ktoś zmywał naczynia.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - odparł barista na przywitanie Kajki, samemu również nie wyglądając na szczególnie wesołego.
* * * * *
Samara stuknęła ciastkiem w tacę zostawiając na niej parę maleńkich okruszków. Nie należały do szczególnie twardych i też nie rozpadały się. Dziewczyna pochwyciła pochwyciła swoją zdobycz zębami, a po chwili wspomniana przed momentem taca została podniesiona przez krótkowłosą pokojówkę.
- Cała przyjemność po naszej stronie! - Oznajmiła z promiennym uśmiechem dziewczyna, która została ujęta za dłoń przez Eina. Mężczyzna poczuł, że skóra pokojówki była chłodna, ale zdecydowanie nie trupio zimna. Nie próbowała zabierać też dłoni, póki ten jej nie wypuścił, a jej siostra w tym czasie odebrała od niej filiżankę blondyna.
- Zapraszamy. - Odłożyła naczynie na tacę i ruszyła z nią w stronę windy. Asymetryczna podążyła za krótkowłosą dopiero, gdy dwójka gości również to uczyniła.
Maureen w milczeniu wysłuchała wyjaśnień. Powoli uniosła dłoń do brody mrużąc dotychczas nieruchome powieki, zastanawiając się.
- Może… może i pewne osoby uznają tę nazwę za chwytliwą. Dla mnie nie brzmiała zachęcająco, gdy pierwszy raz ją usłyszałam. Mniemam, iż to również część zakładu? - Aileen wracając wzrokiem do wilczycy od razu zauważyła, iż jej głowa była lekko pochylona, a uszy położone. Wyglądała zupełnie jakby była czymś zawiedziona. - Żałuje, że nie mogę tego samego powiedzieć o Nefer’Huah. Rzadko kiedy opuszczam Srebrną Iglicę i nie spodziewam się bym kiedykolwiek jeszcze odwiedziła Hub. - Odparła z lekkim westchnięciem niezadowolenia. Zwróciła również uwagę na pokojówkę, która po dotarciu do nich bezzwłocznie nacisnęła przycisk na panelu. Dźwig ruszył i po chwili rozległ się krótki “ding”, a podwójne drzwi kabiny, która zjechała z piętra wyżej stanęły otworem. Czarnowłosa wykonała zapraszający gest czekając aż goście wsiądą. Pierwsza do środka wbiegła Ande, która zaraz usiadła przed lustrem na przeciw wejścia, zwracając się do niego zadkiem. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Tidus
Jebany farciarz
Wiek: 31 Dołączył: 25 Paź 2010 Posty: 693
|
Wysłany: Sob Lut 06, 2021 2:09 am
|
|
|
-Czy te bestie to naturalne zjawisko? Czy też aetherium miało wpływ na ich ewolucję? - Joshua odwrócił się do pozostałej dwójki, wskazując świecący kamyk palcem.
-Ej, ja tu zadaję pytania. A ten to co? - Apae wskazała łapką pierzastego terapoda na wystawie. -Dinozaur?
=================
Danielle pokiwała głową na odpowiedź. Kątem oka spojrzała na Dellę niepewna, czy i ona faktycznie chce udzielać jakichś odpowiedzi. W najgorszym wypadku czeka ją noc z edytorem dźwięku, cięciem i ponownym klejeniem nachodzących na siebie wypowiedzi, ale co tam.
-Oficjalnie. Jednakże z tego co mi wiadomo, istnieją użytkownicy stron takich jak 9chan którzy są tu umiejscowieni. Czy to oznacza, że istnieje tu podziemie pragnące szerszego dostępu do informacji zewnętrznych? Dlaczego oficjalnie nie ma tu Sferonetu? Czy ma to związek z tym, że podróż fizyczna została udostępniona dopiero dnia dzisiejszego? |
_________________
>Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń
Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Nie Lut 07, 2021 2:18 am
|
|
|
- Hmm. Jarmark. - Denzaren powtórzyła ostatnia atrakcję. Spojrzała na chwilę w dal, szukając Kajki i Niyappi, ale zaraz sobie darowała. - Może menago nie poskąpi funduszy na jakieś pamiątki. A jak poskąpi, to Kresta się dowie. - wzruszyła ramionami. - Właściwie to jaka jest teraz pora?
- Z całym stadem... - Melba powtórzyła po Lucianie, a zaraz potem uniosła nagle brwi i zadała szybko własne pytanie, jeszcze przed Danielle, czekającą na wypowiedź Delli. - Czy znajduje się w tym stadzie wybranka twojego serca?
W tym momencie, różowa wkroczyła bardzo stanowczo przed wilkołaka, krzyżując ramiona a chwilę później używając ich do żywiołowej gestykulacji.
- Hm? - Belba cofnęła głowę zaskoczona, obserwując gesty niemowy, jeden po drugim. - Nie będzie... Ach, twój klient nie będzie odpowiadał na tak prywatne pytania? - zapytała, a Della ze zdecydowaniem pokiwała twierdząco głową. - Rozumiem, rozumiem, przepraszam. No dobrze... - harpia zawiesiła tutaj głos i spojrzała na reporterkę, oddając jej tym samym pałeczkę do zadawania pytań. Serafimowa cofnęła się też znów o krok na swoje miejsce, spojrzała na Luciana i lekko, ale z pokrzepiającą miną znów poklepała go po ramieniu, drugą ręką ukazując uniesiony kciuk.
Uarien słuchał wypowiedzi w milczeniu, przytakując jedynie głowa co chwilę by potwierdzić, że wciąż słucha. Gdy padło pytanie, od razu sięgnął prawą dłonią do kieszeni na piersi- potem do drugiej, po przeciwnej stronie, zamarł na chwilę w bezruchu... dopóki nie spojrzał na lewa dłoń.
- ...a, no tak. Tutaj. - uśmiechając się przepraszająco za swoje gapiostwo, podał kobiecie kwit którego nigdy nigdzie nie schował. - Proszę. Oczywiście, zgadzam się na wymianę. - przytaknął jeszcze głową. Oczekując na rozliczenie, rozejrzał się krótko, szukając wzrokiem Caiqui.
Caiqua przez moment po przywitaniu i dodaniu baristy do "tych kulturalnych" spoglądała bardziej za niego, na przyrządy jakie posiada do pełnienia swojego zawodu. Podczas tej analizy, Niyappi najwyraźniej straciła zainteresowanie kramem i odwróciła się by odejść, ale ledwie zrobiła krok, skrzypka złapała ja za nadgarstek nawet nie spoglądając w jej stronę.
- Nieej! - ziezadowolone miałknięcie spotkało się z zerową reakcją ze strony Kajki, która odezwała się do rudego.
- Poproszę duże kremowe frappuccino słodzone łyżeczką miodu z laską wanilii i mlekiem sojowym - bez laktozy - oraz jagodowym toppingiem. - stwierdziła śmiertelnie poważnym tonem. - Tylko nie więcej niż czterdzieści stopni przy podaniu, nie lubię się parzyć. Zaraz podejdzie menago, on zapłaci. - dodała zaraz po tym, jak biała ugryzła ją w rękę którą nadal ją trzymała.
* * * * *
Blondyn nie zatrzymywał pokojówki na długo i oczywiście wypuścił jej dłoń zanim to się stało niezręczne. Udał się we wskazaną stronę, zapraszając też Samarę gestem - ta chrupnęła ciastkiem, łapiąc za jego druga stronę, i ociągając się też postawiła niechętne kroki w kierunku windy.
- Owszem! Nazwa miała brzmieć jak najmniej zachęcająco. Pan Tavari miał udowodnić panu Laterda, że nawet mając odpychający tytuł wciąż można osiągnąć sukces. I udało mu się! Za czasów życia właściciela restauracja była chyba najbardziej wykwintnym miejscem międzysferza, znanym bez wątpienia każdemu kto choćby słyszał kiedyś o Hubie! - Aileen przytaknęła głową z entuzjazmem. Entuzjazm opadł trochę, gdy usłyszała dalszą wypowiedź dziewczynki - ale widząc, że winda się otwiera, powstała najpierw, zapraszając blondynkę gestem dłoni do środka.
- Brzmi bardzo ponuro. Może mogę jakoś pomóc? Każdy powinien mieć przecież możliwość zwiedzania do woli!
Mijając się, Ein i Zantria spoglądali ku sobie nawzajem, spojrzeniem prosto w oczy - Zantria ze śmiertelną powagą, Ein z cwanym uśmieszkiem. Ten drugi kiwnął jeszcze do tego głową, udając się do środka windy razem z Samarą. Zantria czekał aż wejdzie tam Aileen, zaś Aileen przepuszczała przodem Maureen. |
_________________ . . . |
|
|
|
Rybka
Wiek: 33 Dołączyła: 25 Kwi 2013 Posty: 251
|
Wysłany: Nie Lut 14, 2021 6:39 pm
|
|
|
Niska sidhe spojrzała na wskazany przez Joshuę minerał, a następnie wysłuchała Apae zadającą kolejne już pytania. Wskazała krótko kosturem na ogromny szkielet pod sufitem.
- Te istoty są naturalne dla Nefer’Huah, tak samo jako aetherium i sama magia są zjawiskiem naturalnym. Nie istnieją żadne udokumentowane przypadki przeprowadzenia badań genetycznych, jednako wiadomym jest, że od urodzenia są dostrojeni do magii. Podobnie jak wszystkie smokowate. Za to krakeny nie powstały w naturalnych procesach ewolucji. Najprawdopodobniej wpłynęły na nie kosmiczne aberracje. - Po pierwszej części odpowiedzi wskazała kosturem tym razem szkielet teropoda.
- Zgadza się. To jest dinozaur. Ten tutaj to przedstawiciel rodziny sztyletozębnych jaszczurów. Był mięsożercą i polował samotnie na sawannach, często na większe od siebie osobniki, głównie roślinożerców. Jedynymi żyjącymi dzisiaj przedstawicielami dinozaurów są ptaki, grabieżcy, a także mała rodzina jaszczurów olbrzymich, nazywane również saurianami, bądź jaszczurochodami. Wbrew swojej nazwy i dawnej błędnej klasyfikacji, nie są blisko spokrewnione z jaszczurkami, a jeno je przypominają. W waszym świecie również występują dinozaury, czy słyszała o nich gdzieś indziej? - kiwnęła głową w stronę pani ryś.
* * * * *
- Środek pory wiatru, czyli jesieni, i koniec sezonu zbiorów na materialnej na większej części wysp należących do Imperium. Tutaj jednak panuje wieczne lato. Aktualnie jesteśmy przed porą deszczową i po największych upałach. - Powiedział gestykulując dłonią, o którą następnie oparł podbródek i lekko przekrzywił głowę. Denzaren mogła stwierdzić, że faktycznie im dłużej tutaj byli, tym cieplej jej się wydawało. Na zewnątrz z całą pewnością jeszcze bardziej będzie to odczuwać.
- A jeśli Uarien znowu będzie skąpił… Ankh-it obiecał, że zapłaci nam za wszystko, prawdaaaa? - Przechylił się lekko w stronę Lanararisa, który z nastawionymi uszami spoglądał gdzieś w okolice, w którą oddaliła się Niyappi, a za nią Caiqua.
- Oczywiście. Nie krępujcie się jeśli coś wam wpadnie w oko. - Potwierdził z lekkim uśmiechem, pomimo iż nie było to do końca tym, co obiecywał, a przynajmniej nie takich słów użył.
Lucian nieznacznie odchylił głowę, gdy padło pytanie harpii, jednak Della wkroczyła pomiędzy nich i skutecznie uratowała wilkołaka przed niezręcznym pytaniem, ku jego sporej uldze. Różowowłosa ponownie poklepała wielkiego faceta po ramieniu i uniosła kciuk, na co ten odpowiedział zadowolonym uśmiechem i uniesieniem własnego kciuka.
- Co? Mówiłem, że na Nefer nie ma sferonetu. Tutaj to żaden problem - pełno tęgich głów, które przybyły tu po śmierci i wymyśliły jak to ma działać. Tam na dole to nikt jeszcze takiej technologii nie wynalazł. Kiedyś pewnie to zrobią. O ile coś nie jebnie-heee, znaczy... O ile nie będzie jakiegoś globalnego kataklizmu.
- Znakomicie. - Siwa kobieta uśmiechnęła się słysząc zgodę i odebrała kwitek od Uariena. Od razu zabrała się za przygotowanie odpowiedniej sumy sięgając pod ladę i wysuwając spod niej kasetkę.
- Sto, dwieście, trzysta, czterysta, pięćset - Starsza pani zaczęła na głos liczyć pieniądze wyciągając i kładąc je kolejno na przesuwaną tackę pod szybą. Tutejsza waluta okazała się składać z dość spłaszczonych monet o kształcie zaokrąglonych rombów i średnicy około czterech centymetrów. Faktycznie przypominały gadzie łuski z wybitym nominałem i nazwą waluty - łuski. Menedżer rozejrzał się krótko w poszukiwaniu kucykowej. Ze swojej pozycji dostrzegł ją już po chwili w pobliskiej kawiarni w towarzystwie Niyappi i obsługującego zza kontuaru rudego jegomościa.
- Pięć tysięcy sześćset, pięć tysięcy siedemset. Dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści. Pięć, sześć. Pięć tysięcy siedemset czterdzieści sześć łusek. Proszę bardzo. - Kobieta przesunęła tackę z pieniędzmi pod szybą na stronę Uariena. Ostatecznie skończył z 57 złotymi łuskami z wybitą setką, 4 mniejszymi srebrnymi z dziesiątką oraz z dwoma jeszcze mniejszymi miedzianymi z wybitą piątką i jedynką. Monety były lekkie, a na ich awersie znalazł podobiznę dwóch wężowych smoków tworzących położoną ósemkę, czy też matematyczny symbol nieskończoności, a także znajome hieroglify, które widział nad wejściem do ambasady.
Spoglądając po samych przyrządów rudego, Caiqua dostrzegła przede wszystkim sporą mosiężną maszynę z kilkoma gałkami i dyszami oraz leżącymi obok kolbami i tamperami w różnych rozmiarach oraz małym dzbankiem, co nie pozostawiało wątpliwości, iż był to ekspres do kawy, a także jeszcze inne urządzenie przypominające czajnik z wyraźnie odznaczającą się górną i dolną częścią. Widziała tu również kilka rodzajów ręcznych młynków, zdobiony srebrzysty dzbanek do kawy, który równie dobrze mógłby znajdować się w jakimś muzeum sztuki, a także kilka znacznie mniejszych metalowych z dziubkami do nalewania i drewnianą rączką. Ponadto były tu również liczne filiżanki w różnych rozmiarach, łyżki i łyżeczki, wysokie szklanki, kilka wysokich i niskich słoików z kolorowymi płynami, czy przyprawami w środku.
- …Fhrapuhczino. - Barista ściągnął ku sobie brwi słuchając Caiqui, nie reagując gdy ta została ugryziona przez Niyappi. Wysłuchał do końca zamówienia, a następnie złączył dłonie i pochylił na chwilę głowę. - Niezwykle mi przykro, miła pani, ale nigdy wcześniej nie słyszałem takiej nazwy. Proszę jednak pozwolić mi zaproponować coś lokalnego, co mam nadzieję zadowoli pani oczekiwania. - Wyprostował się rozkładając lekko dłonie w geście otwartości.
- Kawa nyolli dostępna jest w wersji tradycyjnej świeżo palonej, a także w wersji niepalonej zielonej, charakteryzującej się mniejszą goryczą, łagodniejszym smakiem i lekką kwaskowatością. Świeżo zmielona kawa zostanie zaparzona razem z nasionami ze świeżej laski wanilii. Jeśli dobrze zrozumiałem, preferuje pani napój zdatny od razu do picia, ale nie całkowicie zimny. W takim przypadku mam dwie propozycje podania. W przypadku pierwszego bazą będzie mleko sojowe spienione przy użyciu gorącej pary pod ciśnieniem, do którego następnie dodane zostaną kostki lodu, a na koniec kawowy napar schłodzony odrobinę zimnym mlekiem. W drugim do specjalnego pojemnika zostaje wlany wspomniany napar kawowy wraz z zimnym mlekiem i kostkami lodu, a następnie całość zostanie silnie wstrząśnięta przez kilka chwil, podobnie jak w niektórych koktajlach alkoholowych. Pierwsza propozycja będzie bardziej kremowa, druga zaś bardziej orzeźwiająca. Czy któraś brzmi zachęcająco?
* * * * *
Wgryzając się w ciastko Samara mogła stwierdzić, że było świeże, chrupiące i nie za słodkie, a kawałeczki gorzkiej czekolady znajdowały się również wewnątrz. W końcu znalazła się w windzie razem z Einem oraz roślino-wilkiem, a za nimi zaczęły wchodzić kolejne osoby.
- Doceniam, ale nie ma takiej potrzeby. Moją rolą nie jest zwiedzanie innych sfer i dostarczanie o nich informacji do zarządu. Zajmują się tym inne osoby, bardziej doświadczone i z lepszymi predyspozycjami. - Stwierdziła przepuszczona przodem przez Aileen blondwłosa dziewczyna zajmując miejsce obok Ande. Każdy kto spojrzał na wiszące naprzeciw wejścia lustro mógł bardzo łatwo zauważyć, iż odbicie Maureen było “dziwne” - cała jej sylwetka była otoczona bladobłękitną poświatą, a z pleców wyrastała jej para złożonych transparentnych skrzydeł przypominających wstęgi światła.
Gdy wszyscy łącznie z pokojówkami znaleźli się już w środku, ta w kucyku nacisnęła odpowiedni przycisk na panelu. Drzwi zamknęły się i winda ruszyła w dół, by po chwili znaleźć się na podziemnym peronie. Będące najbardziej na przedzie siostry wyszły pierwsze i przyspieszonym krokiem skierowały się w stronę niebieskiego pociągu w kształcie pocisku, który czekał już z otwartymi drzwiami. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Tidus
Jebany farciarz
Wiek: 31 Dołączył: 25 Paź 2010 Posty: 693
|
Wysłany: Wto Lut 16, 2021 2:11 am
|
|
|
-Nooo, na Sol-3 w drugim i trzecim świecie były dinozaury. Przebudzenie magiczne czwartego je wybiło, ale to ogółem straszny syf był. Próbowali je klonować dla rozrywki bogaczy, ale żaden żywy model się nie ukazał. - stwierdziła Apae wykładowczym tonem.
-Rozumiem, że magia jest tu naturalna, ale czy ma wpływ na wszystkie organizmy tego świata? - spytał Joshua dodatkowo.
========================
Danielle spojrzała z ukosa na Melbę gdy ta spytała o 'ukochaną', ale nie odezwała się. Nieprofesjonalnie tak się przytykać czyjegoś życia osobistego. Tym bardziej, że to brzmiało jak pytanie matrymonialne.
-Rozumiem. A sądzi pan, że jest szansa, że coś...no, pójdzie źle w najbliższej przyszłości? |
_________________
>Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń
Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Czw Lut 25, 2021 10:34 am
|
|
|
- Byle nie padało. - stwierdziła Denzaren, poprawiając zdjęty kaptur. Przebiegła wzrokiem od jednego do drugiego rozmówcy podczas krótkiego dialogu o fundowaniu pamiątek; jako, że sama ten temat zaczęła, poczuła potrzebę jakiegoś usprawiedliwienia. Zaczęła jednak od wzruszenia ramionami.
- I tak raczej nie mamy jak się zabrać z powrotem z bagażem, więc... no... nie będziemy wiele chcieć. - stwierdziła, a potem jeszcze raz wzruszyła ramionami. Jeszcze moment później, po raz kolejny zmieniła temat by odejść od tego, co sprawiało, że było jej niewygodnie.
- Mówiłeś, że tutaj jest swobodny dostęp do sferonetu? Mam nadzieję, że nie ma tu żadnych... ee... psychofanów.
Obie lewiatany słuchały uważnie i pytania, i odpowiedzi Luciana. Della zdjęła w międzyczasie puchata czapkę z głowy. Zaraz po odpowiedzi, przymrużyła lekko oczy i patrząc ku wielkiemu, zakołysała lekko dłonią - zwróciła się zaraz do Melby i znów zaczęła gestykulację.
- Hm? Publiczny...? publi- ah! - Harpia uniosła brwi, odwracając się ku dziennikarce. - Bardzo proszą, żeby nie zamieszczać tego przejęzyczenia w publikacji. - powiedziała, niby cicho, niby półszeptem, ale tak, by i wilkołak na pewno to usłyszał. Różowa w tym czasie znów zwróciła twarzyczkę ku wielkiemu i swoją mina wraz z gestem palców złączonych w kółko zapewniła go, że wszystko jest w porządku.
- Mmm... wrócę troszkę tematem. Mówisz, że tu istnieją komputery z połączeniem ze sferonetem, które nie istnieją na Nefer. Na pewno istnieje więcej znanych ci różnic między tymi dwoma planami! Jak, z twojej perspektywy, różnią się te światy?
Słuchając przeliczania monet Uarien wykrzywił usta w niemej uldze widząc, że Niyappi jeszcze nie wywołała żadnego kataklizmu. Zwrócił się znów ku pracownicy kantora i z całą uwagą obserwował proces liczenia. Gdy została mu podsunięta tacka, zaciekawiony podniósł jedną monetę największego nominału i przyjrzał jej się z obu stron.
- Piękne. - skomentował. - Choć kształt pewnie trudny w wybiciu. - sięgnął do sakwy zza pasa, która jego zdaniem wciąż była wygodniejszym sposobem trzymania kapitału niż portfel i począł zbierać monety. - Bardzo dziękuję. Pani, i mężowi. Z całego serca życzę miłego dnia! - piękny skłonił się pięknie, po czym odstąpił od okienka, kierując się czym prędzej ku kawiarni.
- Hmmmmm. - Kajka odpowiedziała dość monotonnie, kiedy mężczyzna zaproponował własne opcje. Zamówienie w sumie miało być swojego rodzaju żartem z jej strony, zarówno w stronę barmana by zobaczyć jak męczy się z wygórowanymi wymaganiami, jak i Uariena, który będzie za to płacił, ale teraz to nawet zainteresowała się tematem czegoś nowego.
- No to... niech będzie na mleku sojAŁAA! - wykrzyknęła nagle, szturchnąwszy ręką głowę kotowatej, która najwyraźniej zacisnęła szczęki dużo mocniej. Gdy przebrana za królika puściła rękę tej drugiej, a swoją wolną ręka odepchnęła głowę Niyappi z pierwszej, widać było na białym rękawie wyraźny ślad po kocich kłach. - Głupia jesteś!
- Mówiłam puść mje! - odparła biała, nie mniej zbulwersowana, odskakując ze dwa metry z dala. Caiqua nawet nie zamierzała jej gonić. Masując obolałe przedramię odwróciła się znów do barmana, olewając kota.
- Tą pierwszą. Kremową. A, i... na wynos, jak można. Menago zaraz będzie nas pospieszać.
Niyappi, widząc, że Kajka nie tylko jej nie goni ale i naprawdę zamawia jakieś chryje, odeszła do najbardziej zaludnionego stolika. Podeszła bez cienia skrępowania i stojąc tuz przy siedzących nachyliła się nad stołem, sprawdzając wszystko, co się na nim znajduje - jakby nie wierzyła, że w kawiarni sprzedają tylko kawę.
* * * * *
- Ale nie chodzi przecież o potrzebę, pracę czy predyspozycję. Chodzi o zaspokojenie ciekawości! Nie ma przecież nic złego w poznawaniu świata, prawda? Wręcz przeciwnie, każda wiedza może się przydać gdy najmniej się tego spodziewamy! - Aileen odpowiedziała pogodnie, zajmując swoje miejsce naprzeciw dziewczynki. Zantria, wchodząc, upewnił się, że nie blokuje pojemnikiem drzwi przed zamknięciem. - O, może na przykład - masz dostęp do Sferonetu? Publikuję bardzo dużo zdjęć i ciekawostek z podróży, może coś tam ciebie zainteresuje?
Samara, która prawie zdążyła już się zaaklimatyzować w towarzystwie, unosiła właśnie ciastko do ust by je dokończyć, kiedy zerknięcie w lustro dosłownie nią wstrząsnęło. Ze wzrokiem nagle zawężonych źrenic wbitym w odbicie Maureen wypuściła przekąskę błyskawicznie sięgając oburącz tam, gdzie powinna być kabura jej pistoletu - ale ani jednego, ani drugiego ze sobą nie miała. Krokiem z dala wpadła na Eina, który zareagował tak szybko jak mógł - lewą dłonią pochwycił przedramię rozjuszonej. Potem przesunął spokojnie dłoń w dół jej ręki, by w końcu ująć i jej dłoń - praktycznie w taki sposób jak ojciec trzymałby dziecko podczas spaceru - i westchnął. Samara nie wydawała się wcale oponować - ba, nie wydawała się prawie w ogóle ruszać. Jakby znajdowała się w basenie pełnym wody, jej włosy powoli unosiły się gdy winda zjeżdżała jeszcze w dół i zaczęły równie wolno opadać, gdy ta się zatrzymała. Wzrok ani na chwile nie odwrócił jej się od odbicia.
Ani Zantria, ani Aileen nawet nie drgnęli podczas tego krótkiego przedstawienia. Gdy drzwi się otworzyły, chłopak odsunął się z przejścia zaraz za pokojówkami i zaczekał obok windy aż zaczną wychodzić inni. Aileen zaprosiła gestem Maureen, chcąc iść dalej razem z nią. Ein zdawał się po prostu czekać. |
_________________ . . . |
|
|
|
Rybka
Wiek: 33 Dołączyła: 25 Kwi 2013 Posty: 251
|
Wysłany: Wto Mar 02, 2021 6:00 am
|
|
|
- Zatem magia na Sol-3 jest na tyle niestabilna, iże jest w stanie doprowadzić do masowego wymierania? - Zastanowiła się Cadha powoli kierując spojrzenie na Joshuę. Dopiero po chwili zastanowienia przemówiła ponownie. - Krótka odpowiedź - to skomplikowane. Będę szczera. Jest to temat na bardzo grubą księgę. Wiele ksiąg. Ksiąg wypełnionych w większości spekulacjami. - Rozłożyła jedną dłoń w trochę bezradnym geście, a w kolejnej chwili ją opuściła. - Długa odpowiedź - wedle teorii powstania, u początków Huah, czyli Nieskończoności, Wszechświata, magia istniała u boku materii i energii. Świat materialny i niematerialny formowały się równolegle i w wielu miejscach przenikały się. Jeśli wierzyć starym podaniom, pierwsze istoty rozumne powstały z magii i były niematerialne. Później pojawiły się takie, które łączyły w sobie magię oraz materię i potrafiły przechodzić ze stanu niematerialnego w materialny. Jeszcze później powstały pierwsze materialne istoty, które nazywamy żywymi organizmami. W teorii, każdy organizm żywy, przy spełnieniu odpowiednich warunków, powinien móc dostroić się i korzystać z magii. - Wskazała krótko kosturem w stronę świecącego minerału. - Surowa magia potrafi być bardzo niebezpieczna dla organizmów żywych. Mutacje nią wywołane są obiektem badań od wieków. Nie jest to potwierdzone naukowo, jeszcze, ale organizmy, które przez wiele pokoleń rodziły się i żyły blisko miejsc gdzie zasłona pomiędzy światem materialnym, a niematerialny jest najcieńsza, mogą stać się potężnymi przewodnikami magii. - Popatrzyła to po pani ryś, to po chodzącym pancerzu, powracając do cierpliwie czekającej postawy.
* * * * *
- Jakoś się zabierzemy! Coś się najwyżej później wymyśli. - Vinaerion wzruszył również ramionami z zadowolonym uśmiechem. Kolejne słowa Denzaren sprawiły, że to on teraz poczuł się trochę niewygodnie. Wziął głębszy wdech przez nos z zaciśniętymi w uśmiechu ustami, przez które po chwili wypuścił powietrze.
- Nie no, co ty. To nie Vix Castellum! - prychnął z nutką rozbawienia w głosie. - Nie jesteśmy w tych stronach jeszcze aż tak znani. Poza tym mało kto wie, że tutaj w ogóle jesteśmy! Prawdopodobieństwo spotkania jakiegoś psychola jest znikome. - stwierdził z pełnym przekonaniem, a potem zdjął plecak z ramienia i postawił go na podłodzę. Kucnął nad nim, ale nim jeszcze zdecydował się go otworzyć, wpierw wystawił papierową torbę z bułeczkami ku gitarzystce. - Chcesz? Bo zamierzam schować.
Wilkołak ponownie uniósł kciuk ku górze widząc jak jego tymczasowa menedżerka sprawnie ogarnia wszystkie zawiłości związane z wywiadem.
- Czym różnią się? No po pierwsze technologią. Stosunkiem do magii i duchów. Do samego Międzysferza. Tutaj to wiecie, takie rajskie Zaświaty są w wyobraźni śmiertelnych tak na dobrą sprawę. Może i jest w tym trochę prawdy, ale nic co tutaj się wydarzy nie ma znaczenia na wielką skalę. - Lucian uśmiechnął się półgębkiem spoglądając nie na Danielle i Melbę, a gdzieś za nie. Na pytanie reporterki zastanowił się krótką chwile, marszcząc przy tym krzaczaste brwi.
- Zamierzają przeprowadzić transmisję z gry, na której planszą będzie sama Nefer. Weret doskonale wie, że duchy włączą się do tego, a to aż prosi się by “coś poszło źle”. Aeeh…! - machnął dłonią. - Przynajmniej dzięki temu przybędzie do sfery herosów nowych mieszkańców?
Rudowłosy wciągnął głośno powietrze słysząc nagły krzyk Kajki, a gdy skrzypaczka odwróciła się znów do niego, ten patrzył na nią z trochę niezręcznym wyrazem twarzy. - Na wynos. Oczywiście.
- Nic ci się nie stało? - Odezwała się nagle kapeluszowa, wskazując palcem na ślad zębów na rękawie.
Barista tymczasem zabrał się za przygotowywanie zamówienia w taki sposób, by Caiqua mogła obserwować każdy jego ruch. Wyciągnął z lodówki jeden z kilku dzbanków mleka i nalał niewielka jego ilość do czystego metalowego dzbanuszka. Następnie podszedł z nim do wielkiego ekspresu, pociągnął gałkę, spuścił trochę pary z dyszy i dopiero potem zanurzył ją w płynie rozpoczynając spienianie. Gdy skończył, przełożył cztery stołowe łyżki spienionego mleka na dno papierowego kubka i wsypał tam również kilka kostek lodu. Później rozkroił połowę laski wanilii i wyskrobał z niej malutkie ziarna, które wraz z większymi ziarnami kawy wylądowały w ręcznym młynku. Zmielona zawartość została przesypana do kolby i ubita tamperem, by po tym zostać zamocowaną pod wypływem wody w ekspresie. Po przekręceniu jednej gałki i przestawieniu kolejnej, maszyna zabuczała i gorąca brązowa esencja zaczęła wypływać do podłożonej pod spód porcelanowej filiżanki. W następnej kolejności rudy uzupełnił ją zimnym mlekiem, dodał tam łyżkę złocistego miodu i zamieszał całość. Na koniec zawartość filiżanki została przelana do reszty składników w papierowym kubku i dopełniona jeszcze odrobiną zimnego mleka i przyozdobiona nie za dużą ilością jagodowej polewy, która spoczęła na unoszącej się na powierzchni piance. Sposób w jaki barista prezentował każdy etap przygotowywania kawy kojarzył się Kajce niemalże z jakimś małym rytuałem, który mimo wszystko został przeprowadzony całkiem szybko.
- Czy życzy sobie pani słomkę, bądź pokrywkę na pojemnik? - zapytał stawiając gotowe zamówienie przed dziewczyną.
Gdy Niyappi podchodziła do najbardziej zaludnionego stolika, widziała że kucający chłopak z kudłatym ogonem patrzył już prosto na nią. Pewnie nagły krzyk Kajki zwrócił jego uwagę. Już pierwszy rzut oka na naczynia na blacie utwierdził kotkę w przekonaniu, że w tej kawiarni sprzedawali nie tylko kawę. Poza nietkniętą szklanką wody z bąbelkami, stały tu również dwie wysokie szklanki z bambusowymi słomkami, w których znajdował się charakterystyczny ciemnobrązowy płyn. Nos Niyappi podpowiedział jej, że było to nic innego, jak gorąca czekolada! Jedna z nich była ledwie co tknięta, a obok drugiej, w połowie opróżnionej, stał jeszcze talerzyk z resztką ciasta. Szarlotki?
- Tylko dzisiaj. Na jutro znajdę kogoś, kto się nimi zaopiekuje... - Facet w mundurze i kapeluszu, ten przed którym stała szklanka wody, uniósł wzrok na nachylającą się magiczna kotkę, która dokonywała oględzin ich zamówień. Siedząca naprzeciw niego niebieskowłosa z ledwo napoczętą czekoladą również zaczęła jej się przyglądać. Chwila nastałej ciszy została bardzo szybko przerwana przez czarnowłosego chłopaka, który prawie że podskoczył do stolika, kładąc na jego brzegu płasko obie dłonie.
- Heja! A kto ty?
- Niewątpliwie czasochłonne. - skomentowała starsza pani. Uarienowi wydawało się przez chwilę, że chciała coś jeszcze dodać, ale chyba się rozmyśliła. - My również życzymy dobremu panu miłego dnia i udanego pobytu. - dygnęła grzecznie z lekko pochyloną głową.
Menedżer skierował się czym prędzej ku kawiarni, gdzie udały się obie Lewiatanki, jedna po drugiej. Zauważył wpierw Caiquę w towarzystwie kobiety w kapeluszu, którą kojarzył z podróży tutaj. Wyglądało na to, że dziewczyna wcale nie zajmowała się sprowadzaniem uciekinierki z powrotem do reszty, a zamiast tego czekała przed kontuarem, za którym krzątał się barista. Niyappi dostrzegł po chwili przy stoliku przy którym znajdowały się jeszcze trzy osoby. Jedną z nich nawet rozpoznał. Mężczyzna w kapeluszu nosił mundur wojskowy, taki sam jak ten, który Uarien widział u pani von Hohenburg. I podobnie jak ona, ten tutaj również miał szaro-lawendowe włosy.
* * * * *
- Często jest mi powtarzane, że jestem zbyt ciekawska. Powinnam być bardziej uważna i ostrożna. - Niemal wyrecytowała markotnie Maureen spoglądając na czubki swoich butów podczas jazdy w dół. Dziewczynka nie odpowiedziała od razu na kolejne pytanie Aileen. Ściągnęła ku sobie brwi przybierając pełen głębokiego zadumania wyraz twarzy. Zdążyły nawet wyjść na zewnątrz i razem ruszyć przez peron zanim mała znowu się odezwała. - Nie jestem pewna, czy mam dostęp do Sfero-Ne-Tu. Jest to prawdopodobne i mogę po prostu o tym nie wiedzieć. A czym właściwie są te zdjęcia?
Zaraz przy wejściu do pociągu zatrzymały się pokojówki wyglądając za pozostałymi w tyle Einem i Samarą, oczekując aż ci wybiorą sobie jakieś miejsca. Aniołkowa weszła na pokład i stanęła obok znajdującego się zaraz na prawo od wejścia fotela. Przez chwilę zwlekała nim zajęła miejsce, oglądając się przy tym za towarzyszką rozmowy, jak gdyby chciała upewnić się, że ta nie pójdzie gdzieś dalej. Podążająca za nimi Ande wyrwała się z uniesionym ogonem na koniec pustego pociągu i z powrotem, rozglądając się po drodze po fotelach. Na stoliku naprzeciwko samego wejścia stała taca z kolorowymi napojami. Nie były już ustawione w piramidkę.
Samara została wyprowadzona z równowagi przez odbicie w lustrze, które zdradziło nienaturalną i bez wątpienia nadprzyrodzoną naturę niepozornej blondwłosej dziewczynki. Ukrywa się pośród niczego nieświadomych ludzi! Czym jest i jakie sekrety skrywa? Cały świat przed oczyma albinoski przyspieszył. Pozostała ze swoim opiekunem w kabinie dźwigu, w czasie gdy pozostali zatrważająco szybko zaczęli oddalać się na peron. W tym mała blondynka, która ani razu nie obejrzała się w jej stronę. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Tidus
Jebany farciarz
Wiek: 31 Dołączył: 25 Paź 2010 Posty: 693
|
Wysłany: Sob Mar 06, 2021 1:44 am
|
|
|
-Strasznie niestabilna. To czysty chaos, anarchia, natura pierwotna. Dlatego wszelkie korposzczury i inne myślą, że albo uda im się ją okiełznać, albo zabić w zarodku. Kretyni. - stwierdziła kukiełka, po czym rozejrzała się ponownie wokół, szukając dalszego tematu rozmowy. Po chwili zastanowienia postanowiła się podbiec do kolejnej sali wystawy.
-Istnieją jakieś przykłady takich organizmów, które można spotkać w tym świecie? Czy to raczej jednostkowa sprawa? - spytał jeszcze Joshua, zanim ciężkim krokiem udał się za drewnianą zgubą.
===========
Danielle spojrzała ku Melbie i skinęła, zarówno gdy ta prosiła o zredagowanie zacięcia jak i gdy zadała kolejne pytanie. Standard w branży i dobre zapytanie. Nawet by się nadała do tej roboty. Zastanowiła się przez chwilę po słowach Luciena. To niby wystarczające informacje na artykuł przekrojowy, pytający mnóstwo osób i skracający całość wypowiedzi do paru stron, ale...
-Ostatnie pytanie, jeśli można - Jakieś informacje dotyczące owej gry? Szczegóły o zasadach, zarysie fabularnym, tym jak duchy mogą wpłynąć na przebieg? |
_________________
>Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń
Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Wto Mar 09, 2021 4:54 pm
|
|
|
- Mm. - farbowana dziewczyna tylko mruknęła w odpowiedzi na zapewnienia Vico. Zaczęła szukać wzrokiem Uariena, ale zaraz działania najnowszego kolegi z zespołu odwróciły jej uwagę. Gdy zaoferowano jej bułeczkę, przez moment tylko patrzyła się na torebkę, ale w końcu wyciągnęła jedną z rąk z kieszeni i wyciągnęła tę najbardziej na wierzchu.
- Jak tak dalej pójdzie to będziemy grubasami zanim zobaczymy pierwszą atrakcję. - skomentowała, zanim jeszcze ugryzła przekąskę. - Niania jeszcze przed wyjściem żebrała w Dziurze. Teraz pewnie znowu próbuje. - stwierdziła. Zaczynając zajadać, ukradkiem poczęła spoglądać "od czasu do czasu"
ku Lanararisowi - głównie badając jego ubiór. Była w sumie trochę ciekawa apropo tego, jaką wagę może tutaj przywiązywać do ubioru wpływowa osoba.
Po wysłuchaniu odpowiedzi, Melba wydała z siebie długi, twierdzący i w sumie wesoło brzmiący odgłos zadumania. Osłoniła twarz jednym skrzydłem i przechyliła głowę w bok, gdy Danielle zadawała kolejne pytanie. Tak naprawdę miała jeszcze jedno własne, ale skoro reporterka powiedziała, ze zadaje "ostatnie" to nie chciała być niegrzeczna wtrącając się jeszcze bardziej. W końcu dołączyła się tu razem z Dellą bardziej dla dodania otuchy.
Dela przytakiwała głową podczas wypowiedzi wilkołaka. Po ostatnim pytaniu znów spojrzała ku mężczyźnie, znów gotowa zainterweniować i wkroczyć między dwójkę ze stanowczym przeczącym gestem gdyby ten zechciał zaoponować pytaniu, najpewniej z powodu braku uprawnień do zdradzania takich informacji. Jeśli jednak się normalnie wypowie, to oczywiście tylko przytakuje znów z zadowoloną miną.
Caiqua mruknęła krótko po pytaniu kobiety. Spojrzała na własny rękaw, a potem podwinęła go powoli, by zobaczyć rękę pod spodem - nie miała żadnej otwartej rany, więc nie było krwawienia, aczkolwiek na skórze pozostał ślad zębów. Na pewno będzie siniak.
- Mm. Nic mi nie jest. - odpowiedziała kapeluszowej, powoli zaciągając rękaw. Rozejrzała się krótko za kotem, ale zaraz zwróciła większa uwagę na baristę w swojej pracy. Zazwyczaj w sumie gdy coś zamawiała to pracownicy robili takie rzeczy gdzieś na zapleczu, więc wykorzystała tą rzadką okazję by przyjrzeć się pracy. Wychylała się to na lewo to na prawo, by nic jej nie umknęło. Uniosła trochę brwi gdy do mieszanki została dodana jagodowa polewa - to to już naprawdę palnęła dla żartu i nie wiedziała nawet, że ktokolwiek może coś takiego zamawiać - a chyba zamawia, skoro było na miejscu. To był bardzo dziwny rodzaj ciekawości z przypadku.
- Z... pokrywkę. - stwierdziła. - Dziękuję. - dodała po chwili, mając już sięgać po kubek, ale zaraz się cofnęła i obróciła by dosięgnąć Uariena, którego złapała za łokieć; menedżer miał zamiar ją początkowo po prostu minąć i wpierw zabrać ze sobą Niyappi.
- Super, ze jesteś. Mamy mały wydatek biznesowy jako zadośćuczynienie za kota. - oznajmiła mu kwieciście, pokazując kciukiem w kierunku baru.
- Jaki... - Uarien zaczął pytanie, ale nigdy go nie dokończył. Szybko zrozumiał sytuację i zaakceptował swoją przegraną. Nie chciał wydawać pieniędzy na niepotrzebne pierdoły, szczególnie, że dziewczyny mogły sobie to samo zamówić chwilę temu w ambasadzie, ale teraz ciążyła nad nim presja społeczna w kilku wymiarach - świadkowie, czas nim Niyappi zrobi coś głupiego, oraz fakt, że kupowany produkt jest już przygotowany. Nie potrafił ryzykować swojego pierwszego wrażenia w nowym miejscu. Mentalnie westchnął z irytacją nie okazując jednak tego na zewnątrz, po czym podszedł do gospodarza. Chciał to załatwić szybko. W końcu jeśli się nie myli, Niyappi zaczepia teraz kogoś bardzo, bardzo ważnego.
- Witam serdecznie. Ile jestem winien za zamówienie tej cudnej młodej damy? - zapytał bardzo uprzejmie, choć tak naprawdę wzrok trzymał na rozmówcy tylko na początku, bo zaraz zaczął jeszcze szukać wzrokiem cennika. Kajka podeszła razem z nim i jeśli kubek miał już pokrywkę, odebrała go w obie ręce.
Marszcząc brwi, biała po przyjrzeniu się naczyniom unosiła właśnie dłoń nad blat wskazując palcem prawie pełny kubek ze słomką i miała chyba coś powiedzieć ale pacnięcie chłopaka i jego pytanie jej to przerwało.
- E? - lekko skrzywiła głowę, spoglądając na niego jakby zadawanie takich pytań było bardzo dziwne. Wciąż wskazując kubek palcem, odpowiedziała przeciągle na pytanie. - Aaaa... a co, jesteś paparazzi?
* * * * *
- Hmm. Rozumiem chyba takie ostrzeżenia też się takich kiedyś nasłuchałam! - odpowiedziała Aileen. - To prawda, że czasem nadmierna ciekawość może być zła. Ale równie złe jest jej całkowite zamykanie w sobie. Większość nauk jest przecież wynikiem czyjejś ciekawości! - dziewczyna rozłożyła ręce, uśmiechając się. Dała potem małej czas na przemyślenia, póki ta nie odezwała się znowu.
- Zdjęcia? Fotografie. Obrazy, uwiecznione w sferonecie na tak długo, jak tylko będzie istniał. Mm, momencik, pokażę ci o co mi chodzi. - wsiadając z blondynką do pociągu, sięgnęła w kieszeń po mały terminal. Nie potrzebowała wykonywać z nim żadnych fizycznych działań bo wszystkie operacje wykonywała na nim bezprzewodowo, ale musiała trzymać pozory człowieczeństwa. Zajęła miejsce naprzeciw rozmówczyni, oczywiście. Po kilku przesunięciach palcem po małej cegiełce wyglądającej jak dziwne lusterko, ścisnęła delikatnie pogrubione krawędzie co sprawiło, że przed "ekranem" wyświetlił się kolejny, holograficzny, znacznie większy od samego urządzenia - porównywalny do kartki A4. Aileen obróciła i wyciągnęła terminal ku dziewczynce, jakby jej go wręczała.
- Tutaj możesz zobaczyć blog, o którym mówiłam. Jest to taki... publiczny dziennik w którym zapisuję co ciekawego uda mi się dowiedzieć podczas wycieczek. - wyjaśniła. - Te rogi to przyciski. Możesz przesunąć stronę w górę lub dół jeśli chcesz czytać dalej. - dodała po chwili, demonstrując - faktycznie, kawałki ramy klockowatego urządzenia można było wcisnąć, co powodowało przewijanie holograficznego ekranu.
Na samym ekranie było widać wpierw tytuł strony, "instafunt", razem z kolorowym kołem jako logo. Pierwszy post od góry, autorstwa "rambler45", był bardzo krótka wiadomością; "Kolejna kraina już wkrótce! Jedno słowo: Nefer'huah". Niżej, oddzielony linią był kolejny wpis, prawdopodobnie starszy. Zaczął się od zdjęcia krajobrazu wykonany najprawdopodobniej ze szczytu jakiejś góry; widać było odległe inne szczyty, grzbiety, widać było las poniżej, a w oddali w jednym rogu morze lub ocean. Blisko, u dołu zdjęcia widać było płaski kamień na którym leżało kilka sztuk korali. Niżej, pod zdjęciem, znajdował się tekst.
"Belanaryjskie wierzenia od dwudziestu pokoleń głosiły, że bogowie wysłuchają tylko tych, którzy dotrą przed ich próg. Wyprawa na szczyt takiej góry jak Gouramuz była szczytem ambicji wielu mnichów szukających oświecenia. Dziś, nawet w erze industrializacji miejsce jest odosobnione i otoczone czcią. Nie istnieją żadne publiczne metody szybkiego dostania się na szczyt - jeśli ktoś chce dotrzeć tam, gdzie Belanarczycy rozmawiali ze swymi idolami, musi objąć tą samą ścieżkę co oni, a ścieżka nie jest łatwa. Z setek, jeśli nie tysięcy mnichów, którzy dotrwali do samego końca podróży, zatriumfowało ich tylko tylu, ile kamieńców widzicie na tym ołtarzu.
Miejsce jest ciche. Spokojne. W tej niezmąconej atmosferze bez wątpienia dałoby się usłyszeć głos wyższego powołania. Nie dziwię się wcale, że Belanarczycy nie chcą komercjalizacji takiego miejsca."
Zantria pozostał przy wyjściu z windy, spoglądając ku wytrąconej z czasu Samarze. Poza ruchem oczu jednak nawet nie drgnął, najwyraźniej uznając, że nie ma takiej potrzeby. Dziewczyna powróciła do normalności, kiedy Ein obejmował ją już za przeciwległe ramię.
- Spokojnie. Nie ma przecież potrzeby by się stresować, moja droga. - oznajmił mężczyzna, wskazując wolną dłonią drogę. Albinoska rozejrzała się z lekką dezorientacją, po czym zamarła w bezruchu spoglądając na własne odbicie w lustrze. Wyrwała się - czy raczej, wcale jej nie trzymał - z objęcia Eina i podeszła bliżej, z dłońmi na własnej twarzy. Ściągnęła palcami powieki w dół, naciągnęła skórę, przechyliła głowę. Chwilę później, wypuściła westchnięciem powietrze, unosząc znów dłonie by zakryć pochyloną w przód twarz. Wyglądało to właściwie jak gest rozpaczy, choć wcale nie miała przecież powodu żeby rozpaczać.
- Nie przewidziałaś się. Wiem, że ciężko będzie ci się przyzwyczaić, ale międzysferze naprawdę jest miejscem, które odwiedzają istoty najróżniejszego sortu. Nie będę ci dyktować sympatii do ich wszystkich, ale... możesz nie reagować aż tak widocznie. Mówiłem już, że tutaj nic ci nie grozi.
Samara oczywiście nie odpowiedziała. Z wolna opuściła ręce. Z wolna odwróciła się do Eina, a potem wskazała palcem na androida stojącego przy wejściu do windy.
- Zauważyłaś? W sumie mogłem się tego po tobie spodziewać. - rozłożył ręce i wzruszył ramionami. - Zantria będzie nam towarzyszył w roli ochroniarza. Wątpliwe, żeby była taka potrzeba, ale ostrożności nigdy za wiele. Widząc, że cały czas chodzisz na szpilkach... - przeciągnął głoskę i nie dokończył mowy widząc, jak ghoulka go ignoruje podchodząc przed androida. Przyjrzała mu się surowym wzrokiem, a on spoglądał na nią z powrotem, niewzruszony. Ein zrobił krok w jej kierunku, kiedy ta prychnęła nosem i okręciwszy się na pięcie poszła w kierunku pociągu. Zantria obejrzał się na drugiego blondyna, przepuścił go, a potem ruszył zaraz za nim. Cała trójka w taki sposób, jedno po drugim weszła na pokład pojazdu. Ein jeszcze po drodze uśmiechnął się do pokojówek uprzejmie.
Samara w środku ze zdecydowaniem zajęła miejsce jak najdalej od małej blondynki, ale twarzą w jej stronę. Ein oczywiście dołączył naprzeciw niej. Zantria Usiłował znaleźć stojące miejsce, przytrzymując się czegoś - jeśli jednak pociąg nie jest przeznaczony do stojących podróży, zajmie jakiekolwiek wolne miejsce z którego będzie mógł obserwować czasową dwójkę, ale nie tuz przy nich. |
_________________ . . . |
|
|
|
Rybka
Wiek: 33 Dołączyła: 25 Kwi 2013 Posty: 251
|
Wysłany: Wto Mar 16, 2021 5:52 am
|
|
|
- Powiedziałabym, iże natura pierwotna potrafi być destrukcyjna, ale nie chaotyczna. - Zaczęła Cadha, niemniej jednak powstrzymała się przed kontynuowaniem. Nie był to ani odpowiedni czas, ani odpowiednie osoby na naukowe dysputy. Była tutaj tylko i wyłącznie w roli przewodnika odpowiadającego na pytania.
Po chwili rozejrzenia się i zastanowienia, Apaeglesia doszła do wniosku, że nie widziała jeszcze wystaw na antresoli w głównej sali. Zdecydowała się więc popędzić obok kafeterii i schodami na górę aby na własną łapę przekonać się co tam znajduje. A znalazła tam przede wszystkim pełno roślin w gablotach, które wyglądały całkiem jak żywe. Może nawet kiedyś były żywe i zostały w jakiś sposób zachowane. Paprocie, liście, czy gałązki iglaste przypominały bardzo te, które znała ze swojego świata, czego też spodziewała się po tym co widziała na freskach. Pośród kwiatów i porostów znalazła pierwsze nieznane jej okazy. Jedna z wystaw prezentowała gatunki, w których dominowały niebieskie oraz fioletowe barwy i opisane były jako rośliny tknięte aetherem z planety Nefer. Po drugiej stronie antresoli była w stanie dostrzec pełno dużych grzybopodobnych i gąbkowatych roślin, w których dominowały barwy żółte i czerwone. Jeśli zdecydowała się również tam podejść i sprawdzić opisy, przekonała się, iż były to gatunki pochodzące z planety Wahdj.
- Istnieje całkiem sporo przykładów. Najwięcej znanych przypadków magicznych mutacji miało miejsce na wyspie Tulaigh Mhór na terenie Księżycowego Lasu. Najbardziej znanym są ainmhithe sidhe, czyli zwierzęta z kopców. - Przetłumaczyła od razu na wspólny, choć nie było to potrzebne w przypadku Joshuy, który i tak wszystko zrozumiał.
- Zdarza się również, iże dusze zmarłych, które to z jakiegoś powodu nie zaznały spokoju nabywają umiejętności natury magicznej. Jeśli zaś chodzi o przykłady organizmów żyjących blisko nasyconych magią miejsc przez wiele pokoleń to… rozmawia teraz z jednym z nich. - uśmiechnęła się. - Daoine sidhe pośród człowiekowatych, obdarzeni przez Matkę Ziemię i Panią Zmierzchu Yanvaalnahkriin. Tonalli pośród ambastowatych, obdarzeni przez Ojca Niebo i Pana Poranka Sheinmalviikhiet. Podania głoszą, że w dalekiej przeszłości rodziło się znacznie więcej osób, które stawały się przewodnikami magii. W przypadku daoine sidhe bardzo duży wpływ na zanik zdolności magicznych miało… krzyżowania się z ludźmi na ogromną skalę na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat. W przypadku tonalli mówi się o stopniowym wyparciu jednego podgatunku przez drugi. Małoskrzydłych przez wielkoskrzydłych, nazywanych też czystokrwistymi, którzy stanowią coraz mniejszy procent całej populacji. - Oboje w tym czasie zdążyli dotrzeć na antresole i w pobliże Apae, więc jeśli ta nie wyrywała się dalej gdzieś sama na przód, mogła mieć możliwość usłyszenia dalszej części wywodu niskiej sidhe.
- Wiele teorii głosi jednak, że na przestrzeni ostatnich lat coś zmieniło się w przepływie magii. Zasłony stały się gęstsze, a wiele naturalnych przejść i łączników uległo zniszczeniu. Jedna z teorii głosi, że wszystko zaczęło się zmieniać po ascendencji Trójki, gdy duchy prawa oraz duchy chaosu zostały odsunięte na tak zwany dalszy plan. Inna teoria znowu głosi, że użytkownicy magii, bądź też ci którzy ją tępili, doprowadzili do zniszczenia wielu naturalnych łączników sfery materialnej i niematerialnej. Takich jak na przykład duchowe drzewa. Najprawdopodobniej zarówno jedno jak i drugie miało na to wpływ. Gdy przybyłam tutaj, rozmawiałam na ten temat z uczonymi Akademii Magii. Wedle ich teorii, twierdzeń… coś faktycznie zmieniło się w przepływie magii, ale nie na taką skalę jak to sobie wyobrażamy. Jak wyobrażają to sobie naukowcy z Nefer. Stare teksty i podania są według nich wyolbrzymione i przed czasami współczesnymi wcale nie pojawiało się wiele więcej naturalnych przewodników magii, ale mutacje za to owszem.
* * * * *
- Zaraz od jednej bułki przytyjesz. - odparł Vico z lekkim uśmiechem. - Myślisz? W kawiarni wiele poza kawą i jakimiś dodatkami do niej nie znajdzie, chyba że gdzieś jeszcze dalej pobiegła. Skoro o kawie mowa… - W miejsce słodkości wyciągnął niewielką brązową paczkę, a także jeden papieros z papierośnicy, który póki co założył za ucho. Denzaren zaczęła zajadać się wylosowaną bułeczką-kaczuszką o lekko cytrynowym posmaku i jednocześnie ukradkiem analizować ubiór Lanararisa. Zostało to znacznie ułatwione, gdy jego uwaga ponownie została przyciągnięta przez syna.
- Dla ciebie. Ziarnista niearomatyzowana.
- Jak miło, że pomyślałeś. Dziękuję. - Uśmiechnął się szczerze i odbierał podarek, by zaraz przybliżyć go do nosa i powąchać jego zawartość krótko przez opakowanie. - Mmm. Bardzo świeży zapach. Pamiętasz skąd pochodzi?
- Alyal…serine. Jeśli dobrze pamiętam nazwę. Kraina gdzieś na obrzeżach Międzysferza, ale nie miałem czasu dopytać o szczegóły. Dziewczyny mnie popędzały. - rozłożył bezradnie dłonie. Nie był co prawda przez nikogo popędzany, ale sam za to się spieszył na spotkanie.
Farbowana mogła dojść do wniosku, że demon, czy tam duch chaosu, niewątpliwie przywiązywał wagę do swojego ubioru - elegancja przy jednoczesnym nie rzucaniu się za mocno w oczy. Odziany był w komplet szyty z czarnego materiału, niewątpliwie dobrej jakości, z brązowo-złotym egzotycznym haftem przy wykończeniach rękawów, kołnierza i zapięciach płaszcza. Na lewym nadgarstku nosił klasyczny zegarek ze złotymi wykończeniami, zaś na szyi złoty łańcuszek o raczej grubszym splocie z zawieszką w kształcie znajomego krzyża egipskiego, bardzo popularnego w tych stronach. Vico chyba również zaczął taki nosić stosunkowo niedawno, tyle że srebrny.
Wyraźny grymas, który pojawił się na twarzy wilkołaka, szybko podpowiedział Delli, że nie spodobało mu się ostatnie pytanie.
- Odmawiam odpowiedzi. - odparł krótko i westchnął. Nie mógł winić reporterki za ciekawość, taka jej praca. Nie zmieniało to faktu, że nie zamierzał zdradzać niczego na ten temat osobie, którą dopiero co spotkał.
- Dziękuję za nieocenioną pomoc. - Stanął obok Delli, która ponownie wkroczyła pomiędzy nich i uśmiechnął się do niej, a następnie spojrzał ku pozostałym dwóm dziewczynom. - Zbieram się w końcu zanim wróci wasza koleżanka. I Danielle? Jeśli chcesz dowiedzieć się co mogą zamierzać duchy, zapytaj któregoś z nich. Daleko szukać nie musisz.
Kapeluszowa nie omieszkała przechylić się i przyjrzeć śladowi po zębach, gdy Caiqua odsłoniła rękaw.
- Faktycznie nic poważnego. - Usiadła normalnie, zerknęła za kotką w ludzkiej skórze i mruknęła pod nosem do siebie bardziej niż do skrzypaczki. - Kto to pomyślał. Żeby tak ugryźć kogoś.
Zgodnie z życzeniem Kajki barista założył kartonową pokrywkę na kartonowy kubek z kawą. Pokrywka miała dziubek do picia, a także nacięcia po środku, które umożliwiały wsadzenie tam słomki. Te z kolei stały nieopodal na ladzie obok niewielkich łyżeczeczek bambusowych. Dziewczyna mogła kojarzyć coś z opowieści Vico o tym, że plastik czy jakieś tam inne tworzywa sztuczne nigdy tutaj nie istniały.
- Proszę uprzejmie i życzę smacznego. - rudy pochylił głowę, by następnie przyjrzeć się menedżerowi zatrzymanemu przez dziewczynę i przysłuchać się ich rozmowie.
- Dzień dobry panu. Za zamówienie miłej damy należą się cztery łuski i pięćdziesiąt lotek. - odpowiedział uprzejmie i z nieznacznym uśmiechem. Uarien znalazł oczywiście cennik z tyłu za baristą, rozpisany na czarnej tablicy białą kredą odręcznym schludnym pismem. Znalazł tam takie pozycje jak ekspresowy napar kawy, czarna kawa, kawa z mlekiem, kawa kremowa, kawa kremowa z czekoladą, kawa kremowa i czarna z przyprawami, kawa kremowa i czarna z alkoholem, kawa wstrząśnięta z lodem, zimny napar kawy, czy w końcu herbata i gorąca czekolada. Ceny za kawy inne niż ekspresowa wahały się pomiędzy 3.5, a 5.2 tutejszej waluty oznaczonej symbolem przypominającą S o dwóch ostrych krawędziach. Do ceny podanej przez baristę pasowała kawa kremowa z przyprawami rozmiar duży.
Patrząc z bliska na wysokiego chłopaka, Niyappi dość szybko dostrzegła, że jego tęczówki były krwistoczerwone, choć z pewnością zdążyła naoglądać się tu i ówdzie dziwniejszych kolorów. Co ważniejsze, nie rozchodziła się od niego aura niebezpieczeństwa, jak miało to miejsce w przypadku wielkiego drapieżnika przed którym uciekła. Nie odwracając twarzy od białej, czarny zaczął obserwować kątem oka na jej dłoń wyciągniętą w stronę szklanki z czekoladowym napojem. Czyżby jej pilnował?
- Co jestem? Co to--
- Fotoreporter biegający za sławnymi osobistościami. - wtrącił wampir.
- Oooch… Ja nie jestem ani fotograf, ani reporter. A co, jesteś jakaś sławna? Co takiego zrobiłaś? - zapytał wciąż obserwując dłoń kotki, o ile oczywiście jej nie cofnęła.
* * * * *
Maureen nachyliła się nad stolikiem oddzielającym dwa zwrócone do siebie fotele zajęte przez nią i Aileen, przyglądając się jak ta wyciąga dziwne lusterko. Na krótką chwilę odchyliła głowę, gdy zupełnie nagle pojawiła się projekcja obrazu. Ostrożnie wyciągnęła otwarte dłonie po urządzenie wystawione ku niej urządzenie. Gdy zostało już jej przekazane, trzymała je sztywno w bezruchu, nie dotykając palcami.
- A więc uwieczniasz obrazy różnych miejsc, które odwiedzasz i umieszczasz je wraz ze swoim dziennikiem podróży, aby inni mogli to dowiedzieć się o nich. Dzielisz się swoimi doświadczeniami. To bardzo godne pochwały postępowanie. - stwierdziła z lekkim uśmiechem, zadowolona, obserwując demonstrację obsługi urządzenia. Po przeczytaniu pierwszego posta aktualnie wyświetlającego się na ekranie, ostrożnie wcisnęła ramę powodując nieznaczne przesunięcie się strony. Siedziała zupełnie cicho podczas czytania kolejnego wpisu, obchodząc się z cegiełką jak z bardzo delikatnym jajkiem. Przemówiła dopiero, gdy skończyła.
- Spotkałam w Srebrnej Iglicy osoby określane mianem mnichów. Większość z nich podąża za naukami drogi zmierzchu i świtu. Z tego co słyszałam dana osoba dedykuje się tylko jednej z dróg, jednemu smokowi, który ją reprezentuje. - Wystawiła terminal ku Aileen. - Mogłabyś pokazać mi więcej zdjęć?
Dwie z trzech pokojówek odpowiedziały Einowi uprzejmym uśmiechem. Ta w krótkich włosach chyba nie zauważyła, zapatrując się akurat na dziób pociągu.
- Życzymy szybkiej podróży i udanego pobytu! - zawołała ta w asymetryczej fryzurze i wraz z krótkowłosą niosącą tacę weszła na pokład za ostatnią wchodzącą osobą, którą był Zantra.
W środku Samara zdołała zauważyć, że odbicie małej blondynki widoczne teraz w szybie również posiadało te dziwne świetliste wstęgi. Zdecydowanie nie przewidziała się i nie było to widoczne wyłącznie w lustrze. Domyślała się, że na innych refleksyjnych powierzchniach pewnie również będzie można ujrzeć jej ukryte oblicze. Zantria szybko przekonał się, że poza uchwytami przy siedzeniach nie było tutaj żadnego drążka, co oznaczało, że pociąg nie posiadał faktycznych dedykowanych miejsc stojących. Przyszło mu więc zająć miejsce siedzące. Pokojówka postawiła tacę na stoliku pomiędzy Einem, a Samarą, gdy ci już zajęli miejsca.
- Prooooszę. I do widzenia! - Czarnowłosa cofnęła się o krok, chwyciła rąbki sykni i dygnęła szybko. Cofnęła się jeszcze krok tyłem zbierając się do odejścia i spoglądając na Eina jakby oczekiwała na pozwolenie.
Druga pokojówka w tym czasie udała się do drzwi wiodących do pomieszczenia obsługi pociągu i zapukała w nie. Po paru chwilach drzwi odsunęły się i w przejściu stanęła kotowata stewardessa. Kto miał ochotę podsłuchać rozmowę, usłyszał że pokojówka mówiła o obecnej w pociągu tacy z herbatą i ciastkami, którą zabiorą po ponownym przyjeździe oraz o tym, że wszyscy goście są już na miejscach. Ambasta podziękowała krótko za informacje i skinęła głową, na co druga dygnęła i życzyła bezpiecznej podróży. Drzwi ponownie zamknęły się, a pokojówka podeszła do wyjścia z pociągu, czekając tam na siostrę. Rozległ się wtedy również komunikat wygłoszony kobiecym niskim głosem.
- Witamy na pokładzie pociągu linii Nefer’Huah-Xantesa. Pragnę poinformować państwa, iż podróż na stację Stare Miasto Centrum zajmie nam pięć minut. Dla umilenia podróży pragnę zaproponować państwu świeżo wyciskane soki. Do wyboru: pomarańcza, truskawka, kiwi, jabłko oraz ananas. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Tidus
Jebany farciarz
Wiek: 31 Dołączył: 25 Paź 2010 Posty: 693
|
Wysłany: Pią Mar 19, 2021 4:04 am
|
|
|
Joshua skrupulatnie zapisał wszystko w bankach pamięci. Zwłaszcza brak jednomyślności w kwestii zmian metafizycznych była ciekawa - mają na tyle wiedzy dotyczącej świata i zdarzeń w nich, że nadmiar informacji prowadzi do niepewności. To świadczy o zaawansowanym społeczeństwie - a przynajmniej bardziej zaawansowanym, niż archeologia imperialna w XIX wieku na Sol-3. No ale te informacje przetrawi ktoś mądrzejszy od niego.
-Rozumiem. Przepraszam, jeśli uraziłem pytaniem o owe...umagicznienie. Chociaż przyznam, że nie spodziewałem się usłyszeć tutaj słowa "sidhe".
Gdy przewodniczka znalazła się w zasięgu krzyku Apae, ta wskazała łapą na grzybo-florę i podniosła głos.
-Te grzeby z Wahdj są powszechne też na Nefer? Trują? Są jakoś wykorzystywane jako drewno czy coś takiego?
==================
Danielle skinęła głową i nacisnęła przycisk przerywający nagrywanie. Coś wiedział, ale etyka dziennikarska to etyka dziennikarska. Może będzie okazja go upić. Albo ktoś inny będzie posiadał podobne informacje. Ale kto? Gdyby uzyskać sieć informacji dotyczącą wszystkich kontaktów Luciena i wyodrębnić osoby które mogą być powiązane z gr-
Uspokój się, Danka, jesteś tu by zrobić poglądówkę. Nigdy nie byłaś dziennikarzem śledczym. A przynajmniej nikt nie brał cię na poważnie, gdy to mówiłaś.
-Oczwiście! Bardzo dziękuję za wywiad i za radę. - powiedziała, uśmiechnęła się i schowała urządzenie. Odetchnęła, a następnie spojrzała na Dellę i Melbę, a potem na resztę porozchodzonej grupy.
-No nie, czy coś mnie ominęło? |
_________________
>Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń
Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Pon Kwi 05, 2021 5:33 pm
|
|
|
- Bo na jednej się kończy. - Denzaren burknęła ciszej jako puentę dla tego tematu. Mając okazję oczywiście przyjrzała się strojowi ich gospodarza, nieco dłużej spoglądając na same mankiety z haftami. Odwróciła jednak wzrok w kierunku kawiarni gdy dwójka skończyła aktualny temat by nie ryzykować bycia "przyłapaną".
Della znów zrobiła palcami kółko w odpowiedzi na podziękowania i uśmiechając się otworzyła potem dłoń unosząc ją nieco wyżej, do przybicia pożegnalnej piątki.
- Shi-shiii! - chowając skrzydła za plecami Melba wydała z siebie krótki odgłos śmiechu przez uśmiechnięty wyszczerz. Zakołysała się nieco odwracając ku reporterce. - A, to zależy, zależy! Zależy jak dużo podsłuchałaś! - odpowiedziała, zerkając potem przez ramię na resztę grupy. - Ja słyszałam o... festiwalu! Tańce i śpiewy! Możemy zapytać o więcej. - uniosła jedno skrzydło, wskazując drogę do pozostałej trójki.
- To niestety normalne. - Caiqua odparła kobiecie zanim odeszła od lady. Przyjrzała się krótko pokrywce, obróciła kubek by trzymać go dziubkiem do siebie i zatrzymała się w połowie drogi między barem a kotem-uciekinierem by upić łyk na próbę. Tak, żeby nie spróbować tylko toppingu, ale też faktycznie kawy. Przechyliła głowę, uniosła brwi, a potem zaczęła iść dalej.
- Oczywiście. Cztery i... - Uarien wrócił wzrokiem do baristy i sięgnął dłonią do sakiewki. To był moment, w którym się zorientował - przecież kompletnie nie zna jeszcze tej waluty i nie potrafi tak jak to zazwyczaj robił wyczuć monet w palcach i dobyć łatwo tych, które potrzebuje. Złapał ich kilka w garść i wyciągnął, otwierając dłoń przed sobą i szukając odpowiednich nominałów. W razie potrzeby powtarza tę czynność kilka razy, aż znajdzie dokładnie odliczoną kwotę. - Czte... ry... - ...choć jest też szansa, że nie dostał żadnych "lotek" i nie da rady oddać dokładnej sumy. wtedy oczywiście oddaje odpowiednio więcej, oczekując na resztę. - Proszę uprzejmie. Dziękuję i do widzenia! - odparł po dokonanej transakcji i czym prędzej udał się za dwoma dziewuchami.
- Ja? No ja przecież... a w sumie nieważne. - kotka zaczęła, przechylając potem głowę. Jej ręka znów powędrowała w kierunku "niczyjej" szklanki, ale raz jeszcze zatrzymała się w połowie drogi, gdy biała położyła obie dłonie na swoich biodrach, nagle spoglądając na nieznajomego "złowrogo".
- Zaraz, to kto ty niby jesteś? Czemu mnie zaczepiasz? - zapytała jakby wcale nie ona była tą osobą która się tu wprosiła. Nadal nie zwracała większej uwagi na pozostałą dwójkę przy stole, nawet podczas wyjaśnień. Za jej plecy zdążyła podejść Kajka, zatrzymać się, odczekać chwilę a potem odchrząknąć by zwrócić na siebie jej uwagę. Ta nie zareagowała. Czarnowłosa odczekała jeszcze jedną chwilę, po czym zwróciła się bardziej ku siedzącym, wyciągając swoją uniwersalną kartę z rękawa:
- Dziendobry.
* * * * *
- Mhm! - Aileen przytaknęła głową w odpowiedzi na pierwszą odpowiedź dziewczynki. Jej ludzkie protokoły nie były niestety zaprojektowane z myślą o otrzymywaniu pochwał, więc było to jedyne co potrafiła odpowiedzieć. Trochę więcej dodała, gdy został przywołany temat mnichów.
- Zawsze byłam zdumiona dedykacją wszystkich osób, które decydują się porzucić doczesność i całkowicie poświęcić się dla jednej nauki, jednej ścieżki. Wiem, że sama nie dałabym rady choćby spędzić tyle czasu w jednym miejscu! Mnisi są niesamowici. - oznajmiła. Nachyliła się potem trochę bliżej, by jedną ręką ująć cegiełkę z boku nie zabierając jej Maureen.
- Pewnie! Żeby zobaczyć co jest dalej, wystarczy po prostu przewijać dalej w dół. O tak, śmiało! - uśmiechnęła się uprzejmie, przyciskając przycisk "w dół" aż wyświetlacz ominął krótką przerwę między postami z banerem "zarejestruj się już teraz!" i dojechał do kolejnej wiadomości. Zaczynało się od fotografii brukowanego placu na którym znajdowały się trzy osoby: dwóch mężczyzn w biało-szarych szatach oraz dziewczyna w grubej kurtce - i bez wątpienia była to Aileen. Miała zasłonięte oczy białą szarfą, oraz wyciągnięte przed siebie dłonie, na które starszy z dwójki mnichów ulewał jakiś płyn z niewielkiej czarki. Drugi, zdecydowanie młodszy mężczyzna siedział tuż obok niej, z mniejszą czarką i pędzlem w rękach; narzędzie było bez wątpienia wcześniej użyte to naniesienia krągłych malunków na twarzy dziewczyny, okalających ją niemal jak pnącza wokół okna. W tle było widać ścianę jakiejś drewnianej chaty. Oświetlenie wskazywało na to, że trwa teraz noc, ale postaci były rozjaśnione blaskiem ogniska.
"Kulandaaver'iar. Wybierający się na pobliski szczyt podróżnik otrzymuje błogosławieństwo wiatru, symbolu wiązanego w Belanarii ze szczęściem i lekkością. Po rytuale oczyszczenia ostatnią noc przed wyruszeniem należy spędzić na medytacji. Ten punkt jest granicą, gdzie trzeba pozostawić swój dobytek; następny krok podróży powinien być zdobyty jedynie własnymi siłami. Co jest tym krokiem? Zobaczycie wkrótce."
Diewczyna-android zabrała swoją dłoń, ale Maureen mogła oczywiście przewijać dalej. Kolejna wiadomość była bardzo krótka i bez zdjęcia - "Następny i ostatni przystanek - północ Lasmanii!". Jeszcze niżej był identyczny baner o rejestracji jak wcześniej, a potem kolejny dłuższy post. Pięcioosobowa rodzina zebrana przy okrągłym stole na otwartym polu, z górami w tle. Stół gościł na sobie dużo pożywienia, głównie serów, a przed każdym z siedzących był pusty talerz. Spoglądali w kierunku robiącego zdjęcie, najpewniej czekając aż będzie gotowe.
"W każdy ostatni dzień cyklu robotnicy mają zwyczaj wyprawiać wielką ucztę dla najbliższych; szczodrość wobec rodziny ma być zwiastunem podobnej szczodrości ze strony świata dla wszystkich jej członków. Obowiązkowym rarytasem jest tu zawsze turaqua - miejscowy twaróg z makaronem żytnim oraz mięsem drobiowym. Uczta zawsze ma miejsce na wolnym powietrzu - wedle tradycji, zamknięci w czterech ścianach mogliby nie zostać dostrzeżeni przez los."
Gdyby spojrzeć na numerację postów, można zorientować się, że idąc w dół Maureen czytała coraz starsze wiadomości - ta ze szczytu góry była najwyraźniej najnowszą, przynajmniej z tych które Aileen pokazała blondynce.
- Ależ dziękujemy. Do zobaczenia. - Ein skinął głową pokojówce która zostawiła im przekąskę. Moment później spojrzał na dzikuskę Samarę i westchnął lekkodusznie.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że będziesz tak reagować na każdą nadnaturalną istotę którą spotkamy po drodze? To by bardzo wiele... zabrało z tej wycieczki.
Samara uniosła wzrok z przeglądającej cegiełkę blondynki na siedzącego obok blondyna. Nie chcąc odpowiadać na moment ściągnęła w bok kącik ust, przechyliła głowę i odwróciła wzrok ku temu, co za oknem. Chwilę później jeszcze podstawiła pod głowę dłoń na której się oparła.
- Wiesz dobrze, że ja sam wiem, że nie muszę ci mydlić oczu. Chcę cię zatrudnić dokładnie dlatego, że jesteś dobra w tym, w czym jesteś dobra. Ale potrzebuję ludzi, którzy potrafią odróżnić prawdziwe zagrożenie od jego braku bądź pozorów. Nie daj się zwyciężyć paranoi. To nie ona dała dobytek twojemu tytułowi. - blondyn sięgnął po ciastko i po wypowiedzi odczekał jeszcze chwilę zanim zdecydował się je ugryźć. Obserwował ghoulkę, która zdaje się powoli westchnęła wciąż spoglądając za okno. Poza tym, jednak, żadnej odpowiedzi. Dopiero po ogłoszonym komunikacie zerknęła na tacę między nimi, bez obracania głową. Złapała najbliższe ciastko i zaczęła obracać je w palcach.
Zantria po zajęciu swojego miejsca praktycznie przestał się ruszać. Jedynie gałki oczne obracały się, gdy tym razem skanował budowę pociągu; zbierał wszystkie informacje, których mógł potrzebować w przypadku możliwych interwencji. Umiejscowienie gaśnicy bądź innego systemu przeciwpożarowego, grubość ścian i możliwe wzmocnienia karoserii, być może jakieś systemu obronne pociągu, instalacje wysokiego napięcia - zapisywał sobie te dane i udostępniał drugiemu androidowi. W elektronicznym umyśle nie było takiego pojęcia jak "zbyt przygotowany". |
_________________ . . . |
|
|
|
|
smartDark Style by urafaget Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group |