Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj

Znalezionych wyników: 11
Wiele sfer Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Preludium - Krew nie woda
Vilquor

Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 12814

PostForum: Gra   Wysłany: Śro Sie 06, 2014 1:37 am   Temat: Preludium - Krew nie woda
Roześmiałem się serdecznie, widząc uciekającego świeżo rozgrzeszonego. Nie wierzyłem, by zabrał się do pokuty, którą mu wyznaczyłem. Miałem tylko nadzieję, że zmusiłem go do zastanowienia się przed kolejnym napadem. Jeśli mi się to udało, mogłem mieć poczucie spełnionej misji. Podziękowałem siostrze skinieniem głowy, wziąłem co moje i ruszyłem jej śladem. Wędrując korytarzami Żeńskiej Katolickiej Szkoły Podstawowej Pod Wezwaniem Michała Archanioła w Las Vegas, na pewno rzucałem się w oczy. Szedłem za Siostrą Willow, wdzięczny, że jest środek nocy, a korytarze pozostały puste. Nawet osoba, która dba o czystość w tym miejscu gdzieś się zapodziała. Nasze kroki echem odbijały się od ścian pustych tuneli szkoły. Odruchowo rozglądałem się wokół. Dom Boży czy nie, instynkty same wyostrzały się w miejscach takich, jak to. Ciemnych, pustych, pachnących pastą do podłogi. Ja sam winiłem za to pastę. Była symptomem wszystkiego co złe w moich oczach. Sam nie wiem dlaczego. To musiało być głęboko we mnie zakorzenione. A może to po prostu napięcie, które nie zeszło jeszcze ze mnie po napadzie młodego niedoszłego anarchisty-buntownika?
Wszedłszy za Siostrą Willow do gabinetu, rozejrzałem się. Pomieszczenie skromne, ale funkcjonalne, było idealnie przystosowane do przyjmowania rodziców, karcenia dzieci, czy innej pracy należnej dyrektorom szkoły. Żaden dokument na ścianie, żaden plakat czy obraz nie odwracał niczyjej uwagi od rzeczy najważniejszych.
Paczkę z moją bronią przyjąłem z wielką ulgą. Nie wiem, jak sprawiono, że Szabla była tu szybciej niż ja, ale nie miałem zamiaru się nad tym zastanawiać. Otworzyłem pudełko i wyjąłem jego zawartość.
Doskonale wyważona broń, wydawała się śpiewać z cicha, kiedy przecinałem nią powietrze na próbę. Głowica rękojeści zdobiona w kształt głowy orła, z którego dzioba wydobywał się nitowany kapturek, docierający aż do wąsatego jelca. Idealna krzywizna głowni zawsze wprowadzała mnie w zachwyt. I grawerunek na płazie. "Deus Spes Mea". "Bóg Nadzieja Moja". Zawsze czerpałem inspirację i wewnętrzną moc z tych trzech słów wypisanych na najwspanialszej broni, jaką miałem zaszczyt dzierżyć. Wetknąłem klingę do pochwy, po czym przypasałem całość pod znoszoną sutanną. korzystając z wygodnego rozcięcia z przodu. Pierwotnie służącego, by zrobić siusiu, nie zadzierając przy tym odzienia do pasa,jak jakaś niewiasta, nie przymierzając. Przynajmniej wydaje mi się, że taka własnie była pierwotna funkcja zapinanego na guziki rozcięcia z przodu sutanny. Ja zaadaptowałem ją do bardziej praktycznego celu. Oczywiście to wymagało pozbycia się wszystkich guzików od pasa w dół, ale dzięki temu mogę dość szybko dobyć mej broni. Po wszystkim, usiadłem na krześle tak, by szabla nie wadziła mi zbytnio. Czekałem. Miałem teraz kilka chwil wolnego. Nie pamiętam, kiedy miałem czas wolny, jeśli mam być szczery sam ze sobą. I chyba nie potrafiłem mieć wolnego, gdyż moje ręce same z siebie powędrowały do zapisków i notatek, podarowanych mi przez Brata Aleksanda. Otworzyłem teczkę i zagłębiłem się w lekturze.


  Temat: Preludium - Krew nie woda
Vilquor

Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 12814

PostForum: Gra   Wysłany: Wto Lip 29, 2014 6:41 pm   Temat: Preludium - Krew nie woda
Uśmiechnąłem się najżyczliwszym z moich uśmiechów.
-Dobrze. Niniejszym odpuszczam Ci Twoje grzechy, Synu. Idź w pokoju Chrystusa. - Odepchnąłem go lekko od siebie, jednocześnie starając się zagrodzić mu drogę do noża leżącego na ziemi. Wolałem nie ryzykować. Nie sądziłem bym go zobaczył następnego dnia ani w ogóle. W końcu raczej nie pochwali się kumplom, że pobił go klecha. Zabiliby go śmiechem. Wyprostowałem się na pełną mą ponad dwumetrową wysokość i z góry obserwowałem kolejny ruch młodzika. Nie pozwoliłem, by me usta opuścił życzliwy uśmiech. Koniec końców żal mi było tego obdartusa. Być może wybór, jaki dokonał był w jego mniemaniu najlepszą z dostępnych opcji. Mógłbym zawrócić tą zagubioną owieczkę ku trzódce Pana, jeśli tylko by zechciała.
  Temat: Preludium - Krew nie woda
Vilquor

Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 12814

PostForum: Gra   Wysłany: Nie Lip 13, 2014 11:54 pm   Temat: Preludium - Krew nie woda
Ha! Udało się! Młody pewnie jest ode mnie szybszy, ale ja jestem cięższy, silniejszy i zdecydowanie bardziej doświadczony w walce niż on. No i on własnie dostał w nos. Mimo wszystko, nie chciałem go skrzywdzić. W końcu on także jest Stworzeniem Bożym, jego owieczką. Może czarną i umorusaną od grzechu, ale tylko dlatego, że zabłądziła na mokradłach życia. A ja, jako dobry pies pasterski, zamierzałem zawrócić tą owieczkę do stada. Nawet, jeśli będę musiał gryźć przy tym po pęcinach. Doskoczyłem do niego tak szybko, jak tylko byłem wstanie. Jedną ręką chwyciłem Irokeza za przegub dłoni, w której trzymał nóż i odsunąłem jak najdalej od nas. Drugą chwyciłem go za gardło i ścisnąłem, ale nie za mocno.
-Pan jest miłosierny i niezbadane są jego ścieżki. Kroczysz synu ciemną aleją, ale nie obawiaj się, bowiem ja będę Twoim kijem. Przyjdź po jutrze pod drzwi sióstr michalitek. Otrzymasz pieniądze, jakie chcesz, ale zapracujesz na nie. Czy zrozumiałeś synu? Wyraziłem się jasno, jak na mszy?
Zadając pytanie, ścisnąłem mocniej nieco jego krtań, jednocześnie starając się zacisnąć drugą dłoń na jego przegubie tak mocno, by wypuścił broń.
  Temat: Preludium - Krew nie woda
Vilquor

Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 12814

PostForum: Gra   Wysłany: Pon Cze 30, 2014 12:36 am   Temat: Preludium - Krew nie woda
Uśmiechnąłem się szeroko. Jeśli miałbym szczerze odpowiedzieć na zadane mi pytanie, prawdopodobnie doszłoby do rękoczynów. Na szczęście Bóg w przykazaniu "Nie czyń fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu" nie wspominał nic o milczeniu. To bardzo ułatwiało księżom życie.
-Pochlebiasz mi, chłopcze, ale spójrz na mnie. Jestem kalekim księdzem bez broni. W dodatku nie młodym. Cóż może uczynić ktoś taki, jak ja komuś takiemu, jak ty? Czy widziałeś albo słyszałeś, by w kościele uczyli księży się bić? - To także nie było kłamstwem. Nie w ścisłym sensie. Przecież w kościele nie pobierałem nauk, a w Zakonie, czyż nie? Zakon to nie kościół, prawda? Prawda? Westchnąłem. Gdybym tylko miał moją szablę przy sobie.
-Dobrze. Widocznie Bóg tak chciał - Pochyliłem się, by odstawić swoją walizeczkę. Nie trzymałem pieniędzy w sutannie, bo niby po co? Zaskórniaków na piwo nie potrzebowałem. - To zajmie tylko chwilę.
Każdy ruch wykonywałem powoli i z niejakim namaszczeniem. Nie musiałem tu udawać. Moja noga nie ułatwiała mi podobnych manewrów. Zwykłe skłony, które dla zdrowego człowieka były błahostką, dla mnie zakrawały o wyczyn akrobatyki cyrkowej. Otworzyłem walizkę i sięgnąłem do środka. Robiłem to powoli, ale nie za bardzo. Nie chciałem, by młody wpadł w furię. Wtedy stałby się nieprzewidywalny. Cały czas narzekałem na moje kalectwo i czyniłem to dosyć głośno. Chwyciłem portfel. Stary, wykonany z materiału skóropodobnego był reliktem jednej z poprzednich epok, kiedy to nie znano pojęcia minimalizmu. Oznacza to, że był całkiem spory. I całkowicie wypełniony paragonami, wizytówkami i przeróżnym śmieciem. Pieniędzy w nim było niewiele, ale łączna waga przedmiotu była znacząca. Chwyciłem go mocno w dłoni i wyciągając, szarpnąłem ręką, ciskając nim tak mocno w twarz młodzieniaszka, jak tylko zdołałem. Nawet jeśli bym go nie trafił, jest spora szansa, że odwróciłbym jego uwagę. Sekunda, może dwie - tyle mi potrzeba.
  Temat: Preludium - Krew nie woda
Vilquor

Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 12814

PostForum: Gra   Wysłany: Sob Cze 21, 2014 8:00 am   Temat: Preludium - Krew nie woda
-Oh...
Uniosłem brwi. Młodemu zawadiace nie mógł ujść fakt, że kulałem. Do tego moją towarzyszką była starsza kobieta. Nic dziwnego, że połasił się na łatwy, jego zdaniem, łup. Uniosłem ręce na boki powoli, by nie prowokować nagłych ruchów. Miałem nadzieję, ze nie był głodny. Nie to, żebym bał się, iż mnie zje, o nie. Jednak, gdy człowiekowi doskwiera głód, potrafi walczyć bardziej zajadle niż dziki zwierz i bardziej jest przy tym nieprzewidywalny. Toteż modliłem się, żeby po prostu brakowało mu na wino czy też papierosy.
-Jestem kaleką, chłopcze. Ale proszę, weź co chcesz. Przecież nic nie mogę Ci zrobić, prawda?
Starałem się nadać memu głosu jak najwięcej drżenia, jak najwięcej strachu. Jeśli fortel się powiedzie, chłopak podejdzie tak blisko, bym mógł z łatwością go obezwładnić. Wystarczy tylko kilka kroków...

(Chance roll: 9. Porażka.)

-Ee, czy ja wyglądam na kretyna? Zmiażdżyłbyś mnie gdybyś nagle na mnie chociażby usiadł. Mowy nie ma. - wyciągnął lewą dłoń przed siebie - Co łaska, złapię
  Temat: Preludium - Krew nie woda
Vilquor

Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 12814

PostForum: Gra   Wysłany: Sob Maj 31, 2014 10:41 pm   Temat: Preludium - Krew nie woda
Skinąłem głową i rozejrzałem się uważnie. Ciężko opisać, co spostrzegłem. Wciąż byłem oślepiony przez światła, ogłuszony przez dźwięki, odurzony zapachami. To miasto wydawało się nie być realne. W istocie było klejnotem na środku pustyni. Klejnotem o tyleż okazalszym, że lśniącym szczególnie mocno w nocy. Jakby cały dzień zbierał światło słońca tylko po to, by wypuścić je po zmroku. Tak zapewne widzieli je zwykli ludzie i nic w tym dziwnego. Klejnot ten, choć piękny i okazały, miał swoje zadanie. A zadaniem tym było wabienie ludzi, jak kwiat wabi owady. Spojrzałem na wyrzuconego na bruk człowieka, który gramolił się właśnie na nogi. Kwiat ten wabił owady pięknym zapachem i plejadą barw, ale wabił je ku ich zgubie. Wysysał z nich wszystkie soki, po czym odrzucał niepotrzebną skorupkę chitynową. To właśnie zobaczyłem, ale dostrzegłem także jeszcze coś, przyglądając się, prawdopodobnie pijanemu, mężczyźnie. Owad pozbawiony został wielkiej ilości soków, wyssano z niego energię życiową niemal w całości, ale tylko niemal. Kwiat zachowywał się, jak pasożyt. Karmił się swoimi ofiarami, ale nie był drapieżnikiem. Zabierał jedynie tyle, ile potrzebował w danej chwili. Resztę zostawiał. Wszak po co zabijać kurę, skoro można podebrać jej jajka? Zastanowiłem się, jak ubrać to wszystko w słowa.
-Widzę miasto, piękny klejnot, który jest jednocześnie pułapką. Wydaje się być ogromną istotą, ze świadomością pasożytującą na tych, którzy dali się skusić na jej blask. Jednak widzę także, że ten pasożyt żeruje na swych żywicielach stopniowo, po trochu. To daje bestii możliwość karmić się w sposób niedostrzegalny, ale także osobom takim, jak Ty, Siostro Willow i Siostry zakon, czas na ocalenie ofiar tej nienasyconej istoty.
Tu tupnąłem lekko okaleczoną nogą, podnosząc ją nieznacznie nad ziemię, by wskazać, że mówiąc o bestii mam na myśli miasto.
-Proszę mi wybaczyć, Siostro Willow, czasem mnie ponosi wyobraźnia
Uśmiechnąłem się nieco zażenowany.
  Temat: Preludium - Krew nie woda
Vilquor

Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 12814

PostForum: Gra   Wysłany: Pią Maj 30, 2014 8:49 pm   Temat: Preludium - Krew nie woda
Uśmiechnąłem się szeroko w sposób, jaki to często robiłem, rozmawiając z ludźmi. Podziwiałem kobiety, pełniące funkcje duchowne. Zarówno w przeszłości, jak i w czasach dzisiejszych, nie mają one łatwo kroczyć ścieżkami Psów Pasterskich, jak lubię myśleć o duchowieństwie. Ponieważ czy nie własnie tym jesteśmy przy Pasterzu Naszym, Jezusie Chrystusie? My, duchowni, którzy głosimy Jego Słowo i pomagamy Mu strzec ukochanej trzódki. Uścisnąłem podaną dłoń.
-Siostro Willow, to dla mnie zaszczyt i przyjemność. Podróż minęła bez niespodzianek, dzięki Woli Pańskiej. A co do spaceru, niech Siostrę nie zmyli moja kontuzja. Wprost je uwielbiam
Odparłem, uśmiechając się szczerze, po czym dodałem.
-Jak Michalitkom udaje się prowadzić wiernych przez to grzeszne miasto, nie zdołam zgadnąć. Szczerze podziwiam zapał i wytrwałość
  Temat: Preludium - Krew nie woda
Vilquor

Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 12814

PostForum: Gra   Wysłany: Wto Maj 27, 2014 8:56 pm   Temat: Preludium - Krew nie woda
Skinąłem jedynie głową nic już nie mówiąc. Las Vegas. Miasto świateł, hazardu, rozpusty i pychy tak wielkiej, że niemal namacalnej. Istnienie jakiejś komórki służącej Panu w takim miejscu można było jedynie porównać do Fortu zaciekle broniącego się w czasie oblężenia Indian. Nie wiem czy coś takiego w ogóle miało miejsce w dziejach Stanów, ale jedynie taka myśl przyszła mi do głowy i wyjść za żadne skarby nie chciała. Nie mówiąc już nic więcej, pogrążony w lekturze, pozwoliłem się dowieźć do Bazyliki. Podziękowałem serdecznie bratu Williamowi i ruszyłem do środka. Do zakrystii dotarłem chwilę później i tam pogrążyłem się w modlitwie.
-Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny. Dziękuję Ci za Twą łaskę, Panie, którą mnie wypełniasz i tym samym pozwalasz karcić tych, którzy nie chcą zwrócić się do światła. Prowadź mój miecz, bym mógł dalej być Twym karzącym ramieniem.
Przeżegnałem się, wstałem z klęczek, usiadłem na łóżku i wyjąłem jedyną książkę, obok pisma świętego, którą posiadałem. "Pan jest z Tobą, dzielny wojowniku." Książka autora o nazwisku, którego nie jestem wstanie poprawnie wypowiedzieć, przetłumaczona dla mnie z języka Polskiego przez pewnego znajomego Polaka, który przeprowadził się do Waszyngtonu z Chicago. "I ukazał mu się Anioł Pana. "Pan jest z tobą - rzekł mu - dzielny wojowniku!". Odpowiedział mu Gedeon: "Wybacz, panie mój! Jeżeli Pan jest z nami, skąd pochodzi to wszystko, co się nam przydarza?" (Sdz 6, 12-13)
Często w tych najtrudniejszych chwilach życia, kiedy tracimy już nadzieję, w nasze serca wkrada się zwątpienie. Gdzie jest Bóg? Dlaczego na to pozwala? Czy zapomniał o nas? Wtedy najbardziej tęsknimy za Jego obecnością, ale nie starcza nam sił nawet na to, by się pomodlić. Wszystko stracone. A jednak właśnie wtedy, w najbardziej ponurych ciemnościach naszego zwątpienia, najłatwiej przeoczyć cichą i wierną obecność Pana. Wtedy, kiedy nie ma już żadnej nadziei, On przychodzi i mówi do nas jak do Gedeona: "Pokój z tobą! Nie bój się niczego! Nie umrzesz". "
Długo czytałem, pozwalając napełnić się słowami Polskiego Księdza, autora książki. A raczej słowami Ducha Świętego, który kierował jego ręką. Książkę przeczytałem po wielokroć, ale niezmiennie dodawała mi otuchy niemal równie mocno, co Pismo. W końcu założyłem wymiętym paragonem z jakiegoś sklepu stronę, na której skończyłem, po czym oddałem się zadumie. Nie spałem. Skierowałem mą świadomość do wnętrza, by tam wsłuchać się w głos Ducha Świętego. Głos mówiący o tym, że kiedyś całe zło na tym świecie zostanie zwalczone, a ja, prosty żołnierz Pana, będę mógł napawać swoje oczy widokiem Ziemi wolnej od grzechu. Kiedy nadeszła odpowiednia pora, otworzyłem oczy, spakowałem skromny dobytek (Dwie książki, odrobinę zaskórniaków, Lucky Strike'i, znoszony płaszcz i kapelusz o szerokim rondzie). Do skórzanej teczki włożyłem dokumenty, bilety oraz kilka innych drobiazgów, między innymi bieliznę i skarpetki. Po co nosić oddzielny bagaż na takie drobnostki? Ruszyłem powoli w kierunku wyjścia.

W pół twojego pakowania się, rozległo się pukanie do drzwi. Usłyszałeś za nimi znajomy ci głos brata Williama.
-Bracie Bjornsonn, czy mogę wejść? Nie będę cię zatrzymywać na długo.


Spojrzałem na drzwi, zaskoczony. Nie spodziewałem się tej wizyty, ale także nie spodziewałem się, że zostanie mi przydzielona tak ważna misja, oby Pan w swej łaskawości pozwolił mi ją zakończyć pomyślnie.
-Ależ oczywiście, bracie Williamie, wejdź, proszę.

Łysy zakonnik otworzył drzwi i wstąpił do twej celi, rozglądając się powoli. W lewej dłoni trzymał beżową kopertę, którą po chwili ciszy wyciągnął ku tobie.
-Notatki świętej pamięci brata Aleksandra dotyczące incydentu z twoją rodziną. Nikt ze zrzeszonych z nami wyznawców nie chciał podjąć się tej sprawy, uznając ją za zbyt dawną by odkryć coś nowego. Uznałem, że decyzja co począć z nimi powinna należeć do ostatniej żywej osoby, która była uwikłana w tę sprawę.
Jeśli wyciągniesz dłoń po kopertę, dodaje jeszcze:
-Proszę byś wstrzymał się z lekturą aż nie będziesz zupełnie odosobniony. To poufne dokumenty. Nie wiem też, jak zareagujesz na ich zawartość.
Jeśli odmówisz, cofa jedynie rękę i kiwa powoli głową w akceptacji.

Niezależnie od twego wyboru, obraca się ku drzwiom bokiem i zwraca raz jeszcze do ciebie.
-Jeśli nie masz do mnie ostatnich pytań, bracie, oczekuje cię taksówka na zewnątrz.


Spojrzałem na kopertę, a poziom mego zdziwienia rósł z każdą chwilą. Dlaczego brat William przychodzi z tym do mnie akurat teraz? Czyżby spodziewał się, że znajdę odpowiedzi tam, dokąd zmierzam? A może sam wiedział coś więcej? Niezależnie od tego jak było naprawdę, znałem brata Williama na tyle, by wiedzieć, że nie dowiem się od niego niczego wprost. Sięgnąłem po kopertę, starając się powstrzymać łzy. W tej kopercie, jeśli nie liczyć szabli, znajduje się wszystko, co mi pozostało z dawnego, błogiego życia w nieświadomości. Życia, które straciłem bezpowrotnie, które gwałtem zostało wyrwane ode mnie. Ktoś mógłby powiedzieć, że od tamtej pory prowadzę mściwą krucjatę przeciw wampirom, ale to nie do końca prawda. Czynię to dlatego, że czuję, że tak czynić powinienem. Jednak cień dawnego życia wciąż nade mną wisiał i bardzo zapragnąłem w końcu przegnać tą zmorę raz na zawsze, a swą rodzinę wspominać w chwilach szczęśliwości. Sięgnąłem po kopertę, gdyż w przeciwnym razie, nigdy nie zaznałbym spokoju. A niespokojny umysł, jak mawiał brat Alexander, to martwy umysł.
-Dziękuję za wszystko, bracie Williamie. Niech Bóg ma Cię w swej opiece.
To powiedziawszy ruszyłem w stronę taksówki.
  Temat: Preludium - Krew nie woda
Vilquor

Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 12814

PostForum: Gra   Wysłany: Pon Maj 26, 2014 2:18 am   Temat: Preludium - Krew nie woda
Odgasiłem, jak zwykle, spalonego ledwie do połowy papierosa o podeszwę buta i wyrzuciłem jak do najbliższego śmietnika, któregoś z sąsiadów doktora. Może za dbanie o środowisko moja kartoteka u Świętego Piotra będzie nieco lżejsza?. Wsiadłem do samochodu na miejscu pasażera i sięgnąłem do schowka.
-Jeśli Bóg jest z nami, któż przeciwko nam?
Przetłumaczyłem cicho pod nosem. To stwierdzenie było stare, jak sam świat, albo tak mi się wydawało. Nie potrafiłem powiedzieć, kto użył go po raz pierwszy, ale znałem je doskonale Czyżby sprawca tego brutalnego mordu twierdził, iż sam Zły bierze udział w nieustannej, odwiecznej batalii, jaką toczymy każdej nocy? Nie sądziłem, by to była prawda. Zły może pojawić się na naszym świecie jedynie w określonych warunkach, jak mówią wszelkie pisma, dyktowanych przez Boga i nikogo więcej. Przyglądałem się uważnie dokumentom, starając się zapamiętać najdrobniejszy szczegół tego, co przedstawiały. Napis na ścianie z krwią, która przejęła rolę atramentu... Czy wampir byłby zdolny do czegoś takiego? Zdołałby oprzeć się zewowi i kuszącym podszeptom krwi?
-Czy mamy kogoś podejrzanego? Jakieś poszlaki? Ślady włamania, albo walki?
Przeglądając dokumenty nawet nie zorientowałem się z początku, że te pytania zadałem głośno, zamiast we własnej głowie. Starałem się ukryć moje zażenowanie/ Wszak, czy można było zadać bardziej głupi i pełen ignorancji zestaw pytań?
  Temat: Preludium - Krew nie woda
Vilquor

Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 12814

PostForum: Gra   Wysłany: Nie Maj 25, 2014 10:47 pm   Temat: Preludium - Krew nie woda
Westchnąłem przeciągle. Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem Lucky Strike'i. Wyciągnąłem jednego papierosa, puknąwszy lekko w spód paczki i chwyciłem wargami. Druga kieszeń skrywała zapalniczkę. Wiem, że palenie zabija. Wiem, że właściwie popełniam samobójstwo pompując w moje płuca to świństwo. Spodziewam się, że, w związku z tym, nie będzie dla mnie miejsca w Królestwie Niebieskim. Gdyby to był film rodem z Hollywood, powinienem teraz powiedzieć, że mam to gdzieś i inne tym podobne bzdury. Nie, nie mam tego gdzieś. Właściwie to cholernie się tego boję. Jednak za każdym razem, gdy krzemień mojej zapalniczki krzesze iskrę, krzesze ją także w moim sercu. A kiedy iskra zapalniczki trafia na opary paliwa i powstaje jasny, chybotliwy płomień, płonie także moja dusza. Płonie radością z godnie przeżytego dnia i nadzieją, że jutro będzie równie udane. A może nawet lepsze? Przyłożyłem płomień do papierowej tutki i zaciągnąłem się dymem. Smolista trucizna wypełniła moje płuca. Uniosłem głowę i z drugim już, od momentu wyjścia z domu lekarza, długim westchnieniem wypuściłem szary, śmierdzący obłok.
-Spotkałem już jedną taką bestię, bracie Williamie. Kiedy byłem dzieckiem. Więcej wtedy miałem szczęścia niż rozumu.
Opuściłem spojrzenie z jaśniejącego powoli nieba i spojrzałem na mego przełożonego, uśmiechnąłem się. Miałem nadzieję, że był to uśmiech pełen rozbawienia, zawadiacki nieco, ale ciężko było oszukać kogoś, kto znał cię od roku.
-Właściwie nie wiem czy wtedy to była wampirzyca. Zachowywała się inaczej niż ten, którego tropiliśmy. Była jak wściekły pies. Zabiła moich rodziców. I chyba siostrę.
Starałem się mówić cicho tak, by tylko brat William mnie usłyszał. Nie chciałem obudzić dzieci doktora, ale także, a raczej przede wszystkim, nie chciałem, by niepowołane uszy mogły nas usłyszeć. Wszyscy przecież wiedzą, jakie są te przedmiejskie dzielnice. Monitoring i nasłuch lepszy niż w Forcie Knox.
  Temat: NOWY ŚWIAT MROKU KURWA
Vilquor

Odpowiedzi: 12
Wyświetleń: 7450

PostForum: Gra   Wysłany: Sob Maj 24, 2014 5:15 pm   Temat: NOWY ŚWIAT MROKU KURWA


Drogi Jezu, chroń mnie od zła
pochodzącego od diabła.
Osłoń Swoją Najdroższą Krwią
mnie i wszystkich,
którzy w jego obecności
stają się słabi i bezbronni.
Daj mi odwagę, by się go wyrzekać
i pomagaj mi każdego dnia
odrzucać każdą jego próbę
zwerbowania mnie na jego usługi.

Amen!

*Smukłe ostrze szabli ze świstem przecina szyję przeciwnika, na kręgach się niemal zatrzymując*

Hunter - Ksiądz zakonu Societas Divini Salvatoris
 
Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 15