Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj

Znalezionych wyników: 696
Wiele sfer Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Rozdział II - Festnig
Tidus

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90370

PostForum: Że Gra   Wysłany: Śro Sie 28, 2024 10:16 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
No, to nie ma opcji innej niż drzwi lub zabunkrowanie się tutaj. I skoro teraz zaczyna padać...ile czasu minęło od kiedy widziałem Kari na tym dziedzińcu? Albo to, albo między 'tu' i 'tam' jest dość dystansu, by pogoda między tymi miejscami była zupełnie inna. Trudno stwierdzić, co było bardziej niepokojącą opcją.
Gdy Hiroshi wspomniał o kapslu w posiadaniu Hitomi, udałem się do miejsca gdzie leży, by przeszukać wszystko wokół jej łóżka, wliczając podłogę. Tylko jeśli to się nie uda, przejrzeć samo łóżko czy nie leży po prostu jakoś obok poduszki lub pod nią. I jeśli to nic nie da...sprawdzić kieszenie. Nie czas na sentymenty. Nie, żebym powtarzał to sobie od tego okropnego dnia w Krypcie.

-Próbowałem półsfery jakiś czas temu. Przegoniłem jakieś stwory które pożerały się nawzajem. A potem znalazłem się tutaj. Więc tak, to chyba zły pomysł. Widać tam coś?
  Temat: Rozdział II - Festnig
Tidus

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90370

PostForum: Że Gra   Wysłany: Sob Cze 29, 2024 4:02 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
Ściana. Kurna, ściana. Czyli nawet prawa architektury są przeciwko nam. Zaraz Desmond zeskoczy na nas z sufitu, przechodząc przez niego jak przez wodę. Wróciłem do brata, rozglądając się dalej po pomieszczeniu - sufit, podłoga, każdy zakamarek. Może coś zaskoczy w mojej głowie. A może nie.
-...Sądzę, że ktoś chce się nas pozbyć za jego pomocą i ten ktoś mógł Marianelli coś zaoferować. Biorąc pod uwagę, że przyciągnęliśmy póki co same problemy, pewnie nawet jeden kapsel ma większą wartość niż trzymanie nas tutaj. A Desmond przecież musi skądś wiedzieć, gdzie jesteśmy. To nie tak, że przyszliśmy tu spacerem i poszedł za śladami. No i biorąc pod uwagę, że i ty i ja wiemy rzeczy których nie powinniśmy, cholera wie skąd, to pewnie on ma to samo. Tylko od kogoś, kto nas nie lubi.

Skierowałem się do okna by przez nie spojrzeć. Może przy kolejnym piorunie będzie cokolwiek widać na zewnątrz. Na przykład czy te okno to rozsądna droga wyjścia.
  Temat: Rozdział II - Festnig
Tidus

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90370

PostForum: Że Gra   Wysłany: Czw Cze 27, 2024 5:32 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
Spojrzałem za odchodzącą Fariel. To nie tak, że celowo ją stąd wyprosiłem byśmy mogli uciec przez okno.
-Mnie nie pytaj. Ale nagle sobie uświadomiłem, że to prawda. - wskazałem palcem na skroń, patrząc w stronę brata. -I nie zamierzam nikogo na nic narażać póki nie rzucą się na nas z przysłowiowym nożem. Ale chcę byśmy obaj byli gotowi do samoobrony. To chyba nic dziwnego, nie?

Z ciekawości podszedłem do miejsca, za którym zniknęła Fariel by zobaczyć, gdzie prowadzi te wyjście. Możemy przeczekać wszystko tutaj, więc dobrze będzie zaznajomić się z tym pokojem.
  Temat: Rozdział II - Festnig
Tidus

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90370

PostForum: Że Gra   Wysłany: Pon Cze 24, 2024 1:02 am   Temat: Rozdział II - Festnig
Spojrzałem na brata i głośno wypuściłem powietrze nosem. No to tajemniczość poszła się jebać. Podszedłem bliżej Hiroshiego i usiadłem obok jego łóżka, by nie mówić do niego z góry.
-Tak, konkretniej Desmond i chce nas zabić. I tak samo jak ja miałem nie pytać o kota, ty mnie nie pytaj, skąd to wiem. Przynajmniej jeszcze nie teraz. - mówiłem dalej, otwierając rewolwer i upewniając się, że wszystkie naboje są na miejscu. To samo z pistoletem półautomatycznym, który po sprawdzeniu wyciągnąłem w stronę brata, kolbą w jego stronę. - Wyjdziemy z tego żywi, ale nie mam gwarancji, że bez urazu. Mam pomoc, ale lepiej na zimne dmuchać. Wlicza się też w to, byś nie zajechał sobie mózgu. Jasne?

Po przekazaniu pistoletu (lub odłożeniu go obok na łóżku, jeśli ta łazęga nawet takiej pomocy nie przyjmie), obróciłem się ku Fari.
-Nie masz pewnie jakichś leków, by poczuł się lepiej? - wskazałem Hiroshiego kciukiem. Chociaż...skoro o lekach mowa...Wyciągnąłem pudełko z encyklidyną i spojrzałem się na nie. To chyba było przeciwbólowe, prawda? Może pomoże. Nam obu.
-...Nawet dwie szklanki wody będą dobre.
  Temat: Rozdział II - Festnig
Tidus

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90370

PostForum: Że Gra   Wysłany: Nie Cze 23, 2024 2:21 am   Temat: Rozdział II - Festnig
Można było się tego spodziewać. Ani ta odpowiedź, ani tajemnicze 'przygotujcie się' nie napawało optymizmem. Kurczę, myślałem, że jednak się dogadujemy, ale widać jesteśmy tylko gośćmi w nieproszonej sytuacji. Ale chyba to faktycznie jedyne, co możemy. Cholera, muszę jakoś obudzić Hiroshi-

Och. I nagle wszystko ma sens. Chociaż gdybym próbował na głos powiedzieć to, co teraz znajduje się w mojej głowie, pewnie brzmiałbym jak opętany. Ręką powędrowałem do amuletu. Faktycznie tam był. Czyli mogłem zaufać tym przeczuciom. Lepsze to niż niepewność. O, Hiroshi się obudził. Doskonale. Fariel wygląda na kogoś, kto nie wie co się dzieje, więc chyba jesteśmy tu z nią bezpieczni. Ale ile można powiedzieć? Nie zaufały jej, by poszła z nimi, ale może też chcą, by miała na nas oko. Mówić bratu od razu, co się dzieje, czy poczekać?

Postanowiłem znaleźć w pokoju moje rzeczy i upewnić się, czy wszystko jest na miejscu. Jak przygotowany to przygotowany.
-Witaj pośród żywych. Nie uwierzysz, ale mam chyba to samo co ty. - mówiłem, nie patrząc w stronę brata w czasie upewniania się, że wszystko mam pod ręką. Zwłaszcza rewolwer. Dopiero po tym, odwróciłem się do brata, szukając słów w głowie. Jak tu być sprytnym kutasem, powiedzieć o Desmondzie i jednocześnie nie zdradzić pokojówce, że wiem więcej, niż powinienem?
-Z jakiegoś powodu Marianella i Kareen wyszły w pośpiechu. Może to paranoja z mojej strony, ale jeśli coś nam grozi, to nie chcę byśmy skończyli jak Aacvi. Zresztą, Kari mówiła, że mamy się przygotować, więc to chyba realna możliwość.
  Temat: Rozdział II - Festnig
Tidus

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90370

PostForum: Że Gra   Wysłany: Pon Cze 17, 2024 5:55 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
-Tak, masz rację. Chyba naprawdę jestem bardziej zmęczony, niż sądziłem. Wybacz te pytanie znikąd. - powiedziałem, unosząc ręce w obronnym geście, jakbym odpychał od siebie niewidoczny głaz.

Cóż, takiej odpowiedzi chyba można było się spodziewać. Przecież nie przyznałaby się do bycia chodzącym trupem. Ale...jak na dziwaczność tego co powiedziałem, nie wyraziła żadnego szoku. Gdyby mi ktoś powiedział, że widział moje zwłoki, pewnie zajęłoby mi chwilę by upewnić się, że dobrze usłyszałem. Albo w ogóle zrozumieć, o czym mowa. Czyli dla niej to nie jest 'niecodzienne' pytanie. Ale otwartą kwestią pozostaje, czy faktycznie widziałem co widziałem, czy też to była iluzja i tego rodzaju ułud można spodziewać się w tym miejscu.
Gdy Kari wparowała do pomieszczenia i poprosiła Mari na stronę, używając obcego słownictwa bym nie wiedział, o co dokładnie chodzi po tym gdy zobaczyła mnie i Hiroshiego, stało się jasne, że ta sieć jest nieco szersza niż sama gospodyni Festnigu. Cokolwiek się stało, jest to coś nowego - Kareen przecież sama radziła sobie z trzymaniem na wodzy wszystkiego, co już nawiedza te miejsce. Stało się więc coś nieoczekiwanego, coś poza standardem. Atak? Gość? Coś co miało działać już nie działa? Trudno powiedzieć. Raczej to nie jest kwestia nagłej awarii - gdyby część zamku stała się niebezpieczna, nie miałyby problemu by nam o tym powiedzieć byśmy nie pakowali tam nosa. Też jeśli to są niespodziewane odwiedziny kogoś przyjaznego, zdanie lub dwa wyjaśniłyby sytuację. Może ten sierściuch którego wcisnął mi Hiroshi coś nabroił? Ale co może zrobić byle kot, z którym nie poradziłaby sobie ruda? Cholera, teraz mi głupio, że tak uciekł. Przecież Hiroshi nie dałby mi losowego zwierzęcia. Ale nawet jeśli brat wie o czymś, o czym ja nie wiem, na goły rzut oka to tylko kot i nie minęło na tyle czasu, by doprowadził do znacznych zmian. No i te poprzednie 'bezczelne oblężenie' nie było powodem do jej interwencji - to jest.

Cokolwiek się dzieje, jest to przed nami celowo ukrywane. Nie wiem, dlaczego, ale obie z nich bez słowa rozumieją, że nie powinniśmy mieć tej informacji. Myśl, Florance. Masz umierającego ze zmęczenia brata i zdecydowanie martwą koleżankę w tym pomieszczeniu. I jedną pokojówkę. Co możesz zrobić, by nie zostawić przynajmniej rodziny na lodzie? Czy powinienem poczekać, aż Marianella zostawi nas samych z Fari, czy zatrzymać ją by grać na czas? Nawet jeśli wezmę Hiroshiego pod pachę i wyskoczę przez pierwsze lepsze okno, to w którą stronę biec? Bezsens. Zwróciłem głowę ku odchodzącej Marianelli.

-Jeśli możemy - lub mogę - jakoś pomóc, to powiedz. Póki co macie przez nas same problemy. - mówiąc to, zerknąłem również w stronę Kareen. Może jej wyraz twarzy coś zdradzi. Na pewno więcej, niż słowa Marianelli.
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Tidus

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Sob Mar 11, 2023 1:34 am   Temat: Rozdział I: The Blue Core
Mike westchnął, w pełni świadomy, że wbrew prawom fizyki był teraz w pełni zanurzony nie w jednym, a dwóch szambach. Spojrzał krótko ku androidowi, po czym poprawił okulary na nosie i wrócił wzrokiem do Irna.
- To zrozumiałe. Ale...no nie wiem, skoro cię śledził, to czy wie o tym miejscu? Cholera, paranoja mnie bierze, ale... - inżynier zaczął się rozglądać. Taka speluna pewnie nie miała systemu zabezpieczeń czy cokolwiek, co prowadziłoby spis tego, kiedy były otwierane drzwi. Zresztą, w fachu Irna to pewnie większy problem niż pożytek. Znowu zwrócił się do androida.
-Anders, to zabrzmi głupio, ale czy jesteś w stanie używać swojego skanu by określić, czy w pobliżu są urządzenia elektroniczne używające fal radiowych do komunikacji? Wiesz, routery, te sprawy. Cokolwiek co byłoby połączone z siecią albo innym urządzeniem bezprzewodowo.

Android natychmiast “aktywował się”, podnosząc swój wzrok w twoją stronę, nadal oparty o ścianę pokoju. Opowiedział ci niemal natychmiast, automatycznie.
- Moje oczy wyposażone są w mikrokamery termowizyjne, nie posiadam jednak funkcji skanu i wykrywania fal radiowych w swoim otoczeniu. Znajdujący się w tym pokoju komputer wydaje się być jednak podłączony do światłowodu jedynie poprzez kabel, nie widzę też przy nim żadnych urządzeń łączących się zdalnie ze światem zewnętrznym - tutaj wskazał na wielki monitor znajdujący się przy biurku po drugiej stronie pokoju. - Jeśli martwi się pan o kamery, podsłuchy czy inne urządzenia szpiegujące, mogę sprawdzić całe mieszkanie – wiem, gdzie powinienem szukać takich rzeczy. Proszę wydać tylko polecenie.


Po chwili zastanowienia, Mike przełknął ślinę i skinął głową.
-Zrób to, dla pewności. Ale po przejrzeniu miejsca odstaw rzeczy z niego na miejsce.

Twój ochroniarz przytaknął, po czym odbił się od ściany, którą “podpierał” i przeszedł się wolnym krokiem po pokoju, dokładnie skanując go wzrokiem. Po chwili podszedł do znajdującej się nieopodal aneksu kuchennego szafy na ubrania i zaczął zaglądać w każdy jej zakamarek, jeżdżąc dłonią po jej krawędziach. Cóż, wyglądało na to, że operacja obejrzenia całego pokoju trochę mu zajmie. Mogliście w tym czasie kontynuować swoją rozmowę.

Mike spojrzał za androidem, potem ku Irnowi. Czy powinien teraz coś mówić? Co jeśli jego podejrzenia są słuszne? Podszedł do okna by przyjrzeć się pogodzie, jak w ogóle wszystko wygląda po tej ulewie. Przez chwilę się zastanowił, czy skontaktować się z Andersonem, by umówić te spotkanie. I faktycznie dobrze byłoby 'ulepszyć' Irna, skoro są skazani na trzymanie się razem.
-...to ten. - stwierdził, dalej patrząc się przez okno -Nie wyrolowali cię finansowo na tej ostatniej robocie?
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Tidus

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Pon Lis 07, 2022 10:33 pm   Temat: Rozdział I: The Blue Core
Inżynier poprawił okulary na nosie.
-Chyba umiem. A przynajmniej nigdy nie wygadałem niczego, co kazano mi trzymać w tajemnicy. No, póki chuje nie próbowali mnie zabić, dalej w sumie nie wiem za co. Ale jak nie zaczniesz do mnie mierzyć z broni, to nie wygadam. Co tam?

- Bo jest... - rozłożyłem ręce, zaczynając zdanie, ale bez kończenia. No bo kurwa, przecież jest jeszcze jedna sprawa. Spojrzałem znów na tego całego Andrzeja, potem jeszcze raz na Majka. Nie powinienem się tak wygadywać w ciemno. - Jest... sprawa. Gruba. Ale zanim się cokolwiek wygadam muszę wiedzieć o co z nim chodzi. - skinąłem brodą na tego, co się nieludzko zachowuje. - To... naprawdę robot? Ma jakieś podsłuchy? Czemu z tobą jest? - zapytałem, przyglądając się raz jeszcze nieznajomemu. Pewnie nie będzie się nawet bronił gdy mówię o nim będąc tuż obok, co?

Mike westchnął głębiej i odchylił głowę do tyłu. Obustronnie zapewnione zniszczenie? W sumie chuj, czemu nie. Irn i tak wygląda na zdesperowanego, więc są w podobnej sytuacji. A tamten cholerny barman wszystko spieprzył.
-W...czasie napadu, gdy szukałem sposobu na rozprawienie się z tamtym czymś, aktywował się. Anders to tylko pseudonim. To jakiś tajny android Korporacji z górnej półki i przypisał się do mnie jako właściciela, czy cokolwiek. I będzie mi towarzyszyć jako ochroniarz póki nie umrę. Co nie podoba się Serpentom, bo chcieli go na własność, więc teraz jestem na ich zawołanie i czekają, aż wykituję by przepisać właściciela. No ale jakby sami próbowali mnie zastrzelić, to pewnie straciliby tonę ludzi, więc grają na zwłokę. - obócił wzrok ku androidowi - Serio trzeba było ci znaleźć jakieś ubrania zanim ruszyliśmy do tego baru, bo się rzucasz w oczy za bardzo.

- Za-- - uniosłem ręce w obronnym geście. - Zaraz, zaraz zaraz zaraz, android korporacji? Tajny? Czy to nie- nie ma jakichś podsłuchów? Lokalizacji? Stream z oczu na żywo prosto do centrum dowództwa? - chyba zacząłem panikować, bo mówiłem coraz szybciej. Jak to tak po prostu "ma" przypisanego androida? I Serpenci go tak po prostu puścili żeby sobie łaził po mieście? A no właśnie, zara - I Serpenci stwierdzili, że to dobry pomysł żeby tak po prostu łaził po mieście?

Mike westchnął i uniósł rękę.
-Kontener, w którym był, miał zabezpieczenia. Ale to zdaje się prototyp. Sam fakt, że przykleił się do mnie i korporacja nie najechała Serpentów gdy spałem to znak, że nie mają jak tego śledzić. A Serpenci mają mnie na zawołanie i czekają spokojnie. Póki nie będzie wariował to zagrożenia nie ma...Ale od dzisiaj zamawiam żarcie tylko na wynos. - stwierdził, patrząc za okno.

Westchnąłem. Czy samo "jeszcze nic się nie stało" oznacza, że faktycznie nikt tego nie śledzi? Przecież mogą chcieć jego oczami znaleźć centrum organizacji która zalazła im za skórę a potem aktywować mu tryb wpierdolu i się skończy. Z drugiej strony, czy Serpenci byliby aż tak tępi? A może właśnie dlatego wypuścili Aquato, żeby nie można było ich śledzić przez tego droida? Kurwa, no nie potrafiłem wyzbyć się podejrzeń. Ale z drugiej strony... czy to na pewno działałoby na moją niekorzyść? Jeśli rzeczywiście chcieliby dowiedzieć się więcej o tym, kto ich napadł i zdemolował im miejscówkę, no to... to nie jest tak do końca sprzeczne z moimi własnymi planami. Pomijając fakt, że ja sam byłem w tym napadzie.
- Dobra... dobra. Posłuchaj. - zacząłem, choć tak naprawdę nie wiedziałem jak ubrać to wszystko w słowa. - Tylko raz jeszcze zaznaczam, że to nie jest do uszu nikogo innego. - uniosłem na moment dłonie, ale zaraz je opuściłem, westchnąwszy znów. - Podczas tego napadu... było coś więcej. Serpenci potrzebowali mnie tam tylko do otwarcia drzwi, ale ja... dostałem inne zlecenie na boku. Chodziło o udostępnienie serwerowni dla tego gościa. Doktor Schneider, jak się własnie dowiedziałem. Niepozorne, i to nie byłaby pierwsza osoba która chciałaby się dostać do danych korpo. - zakręciłem dłonią, tłumacząc. - Ale teraz zaczynam kojarzyć fakty. Zajebiście kurwa późno. Jak wychodziłem z tej serwerowni, słyszałem coś o wysyłaniu GPS czy coś. Niedługo później uderza w nas to... tamto. Wiesz, co. Nie wierzę w takie przypadki. I nie wierzę, że to było na zleceniach samej korporacji. A w samych niusach nie ma o tym nawet wspominki. - odetchnąłem. - Czuje się wyruchany. Psy siedzą mi na karku. Ledwie dycham. Dziś już śledził mnie jakiś hitman. Jestem w czarnej dupie. I nie lubię tu być, rozumiesz? Potrzebuję... muszę, czy kurwa chcę dotrzeć do sedna tego, jak bardzo małostkowe by to nie było.


Mike splótł ręce na piersi. Czy to była cała prawda? Czy napad poszedł źle przez Irna i jego robotę na boku? Sytuacja wydawała się...dziwna. No ale póki co trzeba było podejść do tego ostrożnie. Nawet z Andersem przy drzwiach, Mike był w najgorszym wypadku w zasięgu dostania nożem w żebra.
-...Jeśli to ten sam Schneider którego znam z papierów, to może być poważne gówno. - stwierdził w końcu, próbując zebrać myśli - Facet przewodził projektowi, który wydawał mi się zupełnie bezsensownym marnowaniem budżetu...póki oddział zabójców nie wbił nam do laboratorium, strzelając do każdego. Jeśli byli tam po niego, i teraz potrzebuje pomocy włamywacza by zebrać jakieś dane...To mogą być powiązane sprawy. - inżynier potarł kark, w ciszy skupiając się przez chwilę -Chyba...nie on to na nas nasłał. Nie kontaktowałby się z tobą po fakcie, gdyby liczył na twój zgon. Ale mogli namierzać jego urządzenia. Czy ki chuj. - westchnął i usiadł na łóżku, koło protezy - Kto cię śledził? Kiedy to było?
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Tidus

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Pon Lis 07, 2022 12:20 am   Temat: Rozdział I: The Blue Core
Mike gwizdnął po skończeniu przeglądu 'na gołe oko' i mówił, w połowie do Irna a w połowie do samego siebie w czasie reszty diagnostyki.
-No, to ten rodzaj protezy, gdzie bardziej im się opłaca wymienić człowieka niż sam sprzęt. Polimer i opancerzenie zrobione tak, by uderzenie się rozchodziło i jakiekolwiek poważniejsze obrażenia zrobiłby tylko punktowy atak czymś naprawdę solidnym, jak diamentowe wiertło, a i to musiałoby wiercić parę minut. - obrócił sztuczną kończynę na łóżku i palcem wskazał punkt złączenia z ciałem. -Tutaj musiałbyś mieć pomoc chirurga, by poprawnie podłączyć nerwy i tak dalej. Dobre wieści są takie, że na nikim wcześniej tego nie było, więc nie powinieneś mieć mózgu spalonego przez zabezpieczenia biometryczne. Gorsze wieści są takie, że bez kogoś kto siedzi w sofcie nie mogę określić, czy nic nie będzie blokować funkcjonalności po instalacji - hasło, odpowiednia wersja oprogramowania czy cokolwiek. No i sprzęt wojskowy często ma poziomy aktywacji, gdzie bez zezwolenia przełożonego nie uruchomisz w pełni ich możliwości, ale to też powinien załatwić jailbreak jeśli będzie potrzebny. A no i najważniejsze... - palcem wskazał gdzie mniej-więcej znajdował się Blue Core -To zżera dużo, dużo więcej mocy niż wytworzy twoje ciało, więc ma oddzielny rdzeń. Jak nie będziesz szalał, to wytrzyma rok. Jak będziesz wszystkie drzwi otwierał pięścią, to pewnie z miesiąc, plus minus. Jak rdzeń zupełnie się zużyje, to...no, powinien być system awaryjny, który pozwoliłby ci na bioenergii doczłapać się do oddziału by ci go wymienili, ale to nie jest coś, co wytrzyma więcej niż parę godzin. I w tym czasie pewnie wyłączyłoby wszystkie podzespoły korygujące działanie kończyny, pochłaniające wstrząsy i tak dalej.

Inżynier wyprostował się i spojrzał na włamywacza.
-Ogółem...no, to autentyk, i sporo wart. Więc jak chcesz to sobie podpiąć to lepiej, byś ufał lekarzowi.
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Tidus

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Sob Paź 22, 2022 2:37 pm   Temat: Rozdział I: The Blue Core
Mike złapał burgera i zaczął go jeść, zerkając w stronę androida. Zdecydowanie nie zachowywał się jak człowiek i w tego rodzaju zamkniętym środowisku to było widać. Ale skoro Serpenci już wiedzieli, to sam Irn nie robił większej różnicy. Bardziej martwili go losowi ludzie z tamtego baru. Musiał sobie kutasiarz znaleźć biznes na boku z okradania klientów.

Reklamy? Ta akurat jak pytał o nazwisko Schneider tym zdziwionym tonem. No ale nie będzie wchodził złodziejowi w interesy. Ale jeśli to faktycznie korpo-Schneider...miał nadzieję, że Irn miał dość oleju w głowie, by próbować sprzedać kolegę z napadu. Jego pewnie też by się pozbyli.

Michael wstał i, dalej jedząc burgera, podszedł do protezy i przyjrzał się jej dokładnie - stan techniczny, uszkodzenia, DRMy, zabezpieczenia biometryczne. Miał w swojej ręce podstawowe narzędzia diagnostyczne, więc zamierzał po prostu przeprowadzić bazowy skan, nie wchodząc w nic co mogłoby aktywować zabezpieczenia, jak wchodzenie w soft protezy.
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Tidus

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Śro Paź 12, 2022 8:50 pm   Temat: Rozdział I: The Blue Core
-Schneider? Czy to nie był aktor? Chociaż... - inżynier poprawił się na miejscu i wlepił wzrok w sufit. Mówić mu o jego byłym 'przełożonym' czy nie? Po chwili zastanowienia, nie znalazł ku temu przeciwwskazań.
-...był taki jeden technicznie moim przełożonym przy ostatnim projekcie, nad którym pracowałem dla korpo. Claus Schneider. Ale nigdy człowieka na oczy nie widziałem. Nie wiem, czemu miałby ci wysyłać listy czy cokolwiek tam masz.
Mike dźwignął się do pionu gdy usłyszał 'ding' mikrofalówki i okrył się ciaśniej kocem. Sam w sumie był głodny. A na miasto teraz nie wyjdzie.
-Masz coś z lodówki, co mogę odgrzać?
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Tidus

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Sob Wrz 10, 2022 3:26 pm   Temat: Rozdział I: The Blue Core
Mike wyprostował się na kanapie i przez chwilę przyglądał się zaproszeniu. Po chwili rozmyślania je zaakceptował. To nie tak, że pozwoli to go śledzić, a podejrzane pliki może po prostu odrzucić. Spojrzał tęsknie ku cheeseburgerom obracającym się w mikrofali.

Gdy android się odezwał, spojrzał się wpierw na niego, a potem na Irna. Jakby nie było, to jego chata.
-Mówi ci to coś? Znasz...ową listonoszkę? - prychnął. Jasne, poczta. Jakby te miasto miało jakiekolwiek usługi publiczne które nie zostały sprywatyzowane lata temu. A Irn nie wygląda na kogoś, kto zamawiałby kurierów do domu, biorąc pod uwagę, że wysiadali dwie przecznice od niego, w środku jebanej burzy.
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Tidus

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Nie Lip 24, 2022 8:05 pm   Temat: Rozdział I: The Blue Core
Michael obudził się, przetarł twarz, założył okulary i spojrzał na protezę. Cztery połączenia. Czy ludzie nie mają co robić w nocy? Dobra, jak wstanie i coś zje to oddzw- nie, chuj, dzwoni znowu. Inżynier stęknął i popatrzył się chwilę na wyświetlacz, rozważając zignorowanie. Po chwili jednak odebrał połączenie po upewnieniu się, że z jego strony będzie chwytać tylko audio - nie był u siebie bądź co bądź, a nie raz złapali kogoś przez kąt chemtrailsów widzianych z okna w niskiej rozdzielczości, czy coś.
-Aquato. - stwierdził krótko czekając na odezwanie się drugiej strony.
Po krótkim zastanowieniu odebrałeś połączenie, zaraz po czym usłyszałeś znajomy ci głos - a należał on do hakera, znajomego Garcii, u którego miałeś okazję spędzić trochę czasu pomiędzy masakrą w twoim byłym miejscu pracy, a napadem na magazyn Korporacji.
- Och, w końcu! Nic się nie odzywaliście, trochę się martwiłem... - odezwał się trochę zasapany głos chłopaka. - Tu Andy, Andy Anderson. Gdzie wy do licha jesteście? Garcia jest z tobą, prawda? Nie odbierał cały dzień, a znalezienie kontaktu do ciebie chwilę mi zajęło...

- Nie, obecnie nie. Spałem. I przez burzę trochę trudno będzie go szukać.
- Masz na myśli... że rozdzieliliście się po całej akcji? I nie wiesz, gdzie mogę go znaleźć? Widziałem w wiadomościach, że trwa obława policji we współpracy z siłami Korporacji i nie ukrywam, że trochę się o gościa martwię...
Mike zastanowił się chwilę. Czy Garcia żył czy nie, tego nie wiedział, choć mógł się domyślać. A i nie był teraz, po wczorajszej wyprawie, najtrzeźwiej myślący. I cholera wie czy ów Andy to faktycznie Andy.
- No...Ten. Trochę się działo w trakcie zlecenia i po. Mam dziury w pamięci. Czemu go szukasz?
- Czemu go szukam? Noo... bo to mój najlepszy kumpel. Kumpli nie zostawia się w potrzebie, co nie? - zapytał cię głos w słuchawce, po czym na chwilę się urwał. Usłyszałeś ciche westchnięcie. - No nic, będę szukał go dalej. A skoro już rozmawiamy... pogrzebałem trochę dłużej na różnych serwerach Korporacji i chyba trafiłem szóstkę na loterii. Udało mi się znaleźć co nieco informacji odnośnie projektu, którym ty i Garcia zajmowaliście się przed atakiem na waszą placówkę badawczą! Jeśli masz chwilę, mogę ci opowiedzieć, czego się dowiedziałem. Co prawda nie ma tego dużo, ale zawsze...
- Nie wiem, czy to rozsądne na linii. - Zaraz przerwał Mike - Znajdę cię pod tym numerem? Jak burza się uspokoi to może się spotkamy przy piwie.
- Hm... może i masz rację. Starałem się zabezpieczyć to połączenie, ale kto wie, może lepiej dmuchać na zimne - odezwał się twój rozmówca. - Możesz dzwonić do mnie o każdej porze! No chyba, że wolisz wpaść osobiście, to zapraszam do Dystryktu “X” do mojego małego gniazdka. Daj znać, w razie gdybyś nie pamiętał drogi. Uważaj na siebie, nadchodzący tajfun to nie przelewki!
Połączenie zostało zerwane, zanim zdążyłeś się pożegnać.
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Tidus

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Śro Cze 08, 2022 10:28 pm   Temat: Rozdział I: The Blue Core
To była przesada. Michael miał szczerą chęć walnąć Irna w twarz za ten przedłużony spacer, ale nie miał nawet sił podnieść rąk. Zamiast tego po prostu spytał:
-Ej, masz gdzieś tu łazienkę?
Gdy tylko dostał instrukcje, podreptał tam by ściągnąć z siebie ubrania i wycisnąć z nich wodę do wanny czy innej umywalki. A jakby okazało się, że nawet na to nie ma sił, powiesić je jakoś by jakkolwiek wyschły. Potem złapał jakiś ręcznik by się wytrzeć, podobnie jak z pewnością zaparowane i zakroplone okulary, i jakoś okryć przed wychyleniem głowy przez drzwi do głównej części jaskini. Rozejrzał się powoli. Jasny gwint, ten kretyn nawet nie miał tu kanapy.
-Ej, dobra, jutro obgadamy te...cokolwiek. Anders, pilnuj proszę, by nikt nam tu nie wbił przez noc. I osusz się.
Owinięty ręcznikami jak jakiś jaskiniowiec próbujący osłonić się płatami skóry, Michael wyszedł z łazienki, usiadł na krześle przed komputerem i zamknął oczy.
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Tidus

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Nie Maj 01, 2022 8:51 pm   Temat: Rozdział I: The Blue Core
Na piechotę do celu? Czy go porąbało? Oby to naprawdę nie było daleko, bo jak wiatr ich zdmuchnie i rozpryska o ściany, to będzie bieda.
-Dobra, ty...postawiłeś obiad, ale za powrotny płacisz. - stwierdził Mike, wyciągnął sto kredytów i wręczył taksiarzowi. -Prowadź, jak takiś bystry.

Gdy wyjdą z taksówki, idzie za Irnem bez słowa.
 
Strona 1 z 47
Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 15