Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj

Znalezionych wyników: 17
Wiele sfer Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Rozdział II - Festnig
Shana

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90328

PostForum: Że Gra   Wysłany: Czw Kwi 25, 2013 5:05 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
Hiroshi!

Taka okazja mogła się drugi raz już nie powtórzyć! Skupiłeś się na dźwiękach, które przywoływały cię z daleka. Niechaj przybędą tutaj! Doskonale wiedziałeś, że ci się uda. Nie miało prawa być inaczej! Czułeś, jak ten świat nadchodzi, czułeś jak całe otoczenie wywracane jest na drugą stronę, niemal jak papierowa torba wywinięta wnętrzem do zewnątrz! Oto... nadchodzi!

[ BGM: 2. Birth of new witch (instrumental) ]

Już tu jest! Każdy mógł to zauważyć. Całe niebo zaróżowiło się lekko, słońce powędrowało bliżej zachodu. I... ojej, twoja chmurka, nie kontrolujesz jej już! Zaczęła poruszać się samodzielnie, wielką spiralą opadając ku dołowi, jak korkociąg w butelkę wina! Nie chciałeś iść w dół. ale... nie miałeś jak się temu sprzeciwić. Chociaż... nie, raczej nieprędko opadniesz na dno. Jesteś przecież tak wysoko! I wciąż masz dużo towarzystwa. Brązowe ptaki kluczą wokół, niemal jak w jakichś poszukiwaniach. Żółte motyle również cały czas dotrzymują ci kompanii, co jakiś czas zbierając się w wielką grupę i poruszając się tak, jakby wszystkie były jednym wielkim motylem! Na tle słońca wyglądało to... pięknie. Hej, tak naprawdę wcale już nie spadasz! puszysta chmurka lada w koło cały czas chyba na tej samej wysokości. A w jednym miejscu okręgu, tam po stronie słońca, znów możesz poczuć to ciekawe wrażenie, obecność odległego świata, który nawołuje z oddali! Czyżby była tu droga z powrotem na górę? Cóż, nie dowiesz się póki nie spróbujesz!


Florance!

Wybór. Kot, książka. Książka, kot! Wiele osób mogło długo się zastanawiać nad wyborem, znajduję dla każdej opcji wiele "za" i "przeciw". Ale czasu nie było! Dobrze o tym wiedziałeś. I nie potrzebowałeś go też wcale wiele, mając jasno ustalone priorytety! Świadomie postawiłeś potrzebę gromadzenia wiedzy oraz niechęć do zniszczenia jej nośnika ponad niepewne ryzyko zagubienia kota, który nie wiadomo skąd pojawił się w tym miejscu. Przy Kareen powinien być bezpieczny, prawda? Tylko w sumie, czy Kareen ratowałaby kota? I w sumie, czy w ogóle powinna widzieć o jego obecności? Jeśli dobrze pamiętasz, mówiła coś o tym, że nic nie może umknąć jej uwadze, więc... najpewniej i tak dawno o nim wie. A głupi kotek ukrywał się przed nią w twojej kurtce! No, ale nie mógł tego wiedzieć. Zresztą, rozmyślanie nad tym nic dobrego nie przyniesie. Atlas, atlas!
Rzeczywiście, atlasy były na samiuśkim końcu. Było kilka wersji takiego, który mógł ci się przydać. Wybrałeś ten, który miał największy format i był przy okazji najcieńszy. "Turia 981-2000". Idealnie! W drogę ku wygodnym fotelom, w drogę czerpać wiedzę! Przyjemny skrzyp siedziska pod twoją pupą mógł rozładować trochę napięcie. Ustawiłeś lampę w odpowiednim miejscu i zacząłeś czytać, zaczynając od masywnej księgi o "Sercu Turii", Kantii. "Miasto, które przerosło najśmielsze oczekiwania polityków siedemnastego wieku..."


Hitomi!

Milczała. Milczała, milczała i milczała! Chyba się zastanawiała. O, przytaknęła! Znaczy, że na pewno rozumie. Poprawiła palce na poręczy, przestąpiła z nogi na nogę, przygryzła wargi. Coś ją trapiło, to widać! Ale nie uzewnętrzniła tego. Przytaknęła po raz drugi! I od razu, jakby ktoś ją batem gonił, zwróciła się naprzód i jak poszła, z piskiem łożysk i klekotem naczyń oraz samego wózka popędziła przed siebie. Dziwna jest, na pewno! Ale może coś przyniesie! W końcu przytaknęła, czyli chyba się zgodziła. No nic, z powrotem na wartę...
Chwilka chwilka. Jakiś nowy dźwięk. Albo nie, niezbyt nowy - już go kiedyś słyszałaś. Dobiega... z klatki schodowej. Coraz bliżej i bliżej! Te cichutkie jakby drapnięcia... Tak! Domyśliłaś się tuż przed momentem, w którym mały, łaciaty kotek wybiegł zza rogu. Natychmiast zakręcił i biegnie dalej, w twoją stronę. Jak strzała! Nawet ty, z całą swoją gibkością nie zdołałaś zareagować. Może to przez to zmęczenie? W każdym razie, z niewiadomego powodu, kicia... uderzyła w twoją nogę. Głową. Za co? Cóż, raczej tego nie odpowie. Nawet nie tylko dlatego że jest kotkiem, ale też dlatego, że od razu po tym padła na ziemię jak nieżywa! Zemdlała od tego? To wcale nie było nawet mocno! Coś jest z tym kotem nie tak. I przede wszystkim, czy ta kicia nie powinna być z Florkiem?
  Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Shana

Odpowiedzi: 38
Wyświetleń: 25864

PostForum: Że Gra   Wysłany: Czw Kwi 25, 2013 5:05 pm   Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Przesunąłeś gogle na czoło. Zaczerpnąłeś pełną pierś rozrzedzonego powietrza i przywołałeś do siebie pełnię myśli. Zastanowiłeś się nad wszystkim, co posiadasz - co będzie ci potrzebne, a co nie. I... rozpocząłeś koncert przygotowań.
Szczęknięcie zamka. Kliknięcie zabezpieczenia magazynka. Brzęk amunicji. Skrzypnięcie pociągniętego, skórzanego pasa. Klekot karabinu. Wszystko ubrane w swoisty rytm, wywołany pewnymi ruchami osoby zdeterminowanej do działania. "WYGRZEW". Ciemnozielona kostka, przypominająca trochę plastelinę. W smaku nie różniąca się wiele od żarcia z krypty, całkowicie pozbawionego smaku. Jedno opakowanie. Drugie opakowanie. I trzecie! Żadnej trudności w przeżuciu, samo rozpadało się na języku. Wędrujący do żołądka pokarm na pewno zdoła w jakiś sposób zaspokoić głód. Pozostało więc już tylko jedno - ruszyć w stronę zamku. Mimo deszczu, mimo wiatru, zacząłeś pewnie kroczyć przez wąski most! Opierając się każdemu podmuchowi, opierając się wściekle atakującym kroplom, wśród trzasków łopoczącego płaszcza krok po kroku zbliżałeś się do swojego celu, który był już tak blisko!
"Czy ty w ogóle wiesz, co ty mówisz? Czy zdajesz sobie sprawę, jak to brzmi? Khakha! Tutaj nikt nie będzie się przed tobą ukrywał! Wręcz przeciwnie, ludzka pokrako - jeśli ktoś powinien się tutaj chować albo wiać ile sił w nogach, to jesteś ty! Mam cię ratować przed śmiercią? TUTAJ? Jeśli naprawdę jesteś na tyle głupi by próbować wkroczyć tu siłą, jak najbardziej zasługujesz na śmierć! Nie mam zamiaru chronić szczura, który świadomie wchodzi w pułapkę na której nie ma nawet sera!"
Ledwie postawiłeś stopę na bardziej pewnym gruncie, zacząłeś coraz silniej czuć nową sensację. Przez chwilę były to tylko lekkie zawroty głowy jak po kilku minutach na karuzeli, ale zmieniło się to w coś innego. Zdecydowanie innego! Zdecydowanie... przyjemniejszego! To był przypływ sił, ogromny przypływ sił! Niemal jak podczas bitwy z bogami, kiedy tylko ująłeś miecz w swoją dłoń! Czy to adrenalina dawała ci takie możliwości? Czy to jakaś dziwna właściwość tego miejsca? A może... może to ten dziwny pokarm, którego niedawno zażyłeś? To uczucie było cudowne! Teraz bez wątpienia mogłeś poczuć się jak człowiek, który jest niepokonany, mógłbyś z pewnością unosić całe głazy i jeszcze rzucać nimi na odległość! Stanowczym krokiem zbliżałeś się ku wielkiej, zamkniętej bramie mokrego drewna i stali jak do wrót swego przeznaczenia! Gdy...

- Stój.
Stanowczy głos dobiegł cię znad twojej głowy. Z wysoka. Jedno spojrzenie w te stronę wystarczyło. Na tle błyskawicy która właśnie rozjaśniała diamentowym blaskiem, mogłeś zobaczyć sylwetkę postaci stojącej na szczycie muru nad bramą. Wkroczyła jedną nogą na blank, by wybić się z niego w powietrze. Obróciła się stylowym saltem i opadła twardo kilkanaście metrów w dół, lądując na litej, mokrej skale. Nie wydała niemal żadnego dźwięku. Nawet nie ugięła się od impetu. Upadek nie zrobił na niej żadnego wrażenia, jakby po prostu podskoczyła sobie w miejscu. I tak, to na pewno była "ona".

[ BGM: AIAIAAAIAIII (Awaken, my masters) ]

Była wyższa od ciebie. Miała chyba ze dwa metry wzrostu. W eleganckiej postawie, spoglądała na ciebie z wyższością. Stopy w wysokich butach ustawione były jedna obok drugiej, jedna lekko uniesiona, dotykając ziemi jedynie czubkami palców. postawa która kpiła sobie z ciebie. W ten sposób nie dało się przecież zrobić szybkiego kroku w bok, by chociażby uniknąć ciosu. Pewnie wcale nie zamierzała tego robić. Podarte spodnie sięgały jej nad odsłonięte, blade kolana. Miały na sobie wiele śladów cięć i popaleń, tak samo jej jej płaszcz... czy może frak z przesadnie długim tyłem, smaganym teraz przez deszcz i wiatr. I choć do ubranie było mocno uszkodzone przez - niewątpliwie - jakiś bój, ona sama nie miała na sobie żadnej rany. Spod wielu otworów w odzieży widać było jedynie bladą skórę, odsłaniającą w niektórych miejscach zarysy mięśni. Była dobrze zbudowana. Jej długie ramiona zafalowały w powietrzu po tym jak wylądowała. Podobnie jak jej długa kita, stercząca ze szczytu tyłu jej głowy. Niczym wstęga, zakreśliła krąg w powietrzu, podczas obrotu jej całej. Zwróciła się do ciebie bokiem. Jedna z jej rąk uniosła się ku tobie, podczas gdy drugą przysłoniła częściowo swoją twarz. Spomiędzy rozłożonych palców spojrzała ku tobie najbardziej rzucającym się w oczy szczegółem jej wyglądu - właśnie oczami. Złowrogie, szkarłatne spojrzenie lśniło w półmroku, obdarzając cię pełnią surowości i niechęci. Jej oczy były jak oczy samego diabła, który mógł w każdej chwili zdecydować, czy zasługujesz na dalsze życie, czy też twoje życie zakończy się w tym miejscu, tu i teraz. Prócz deszczu, wiedziałeś, że i pot skropił twoje czoło. Słowa Piirmeg momentalnie nabrały ogromnej wiarygodności. Tym bardziej, gdy znów usłyszałeś jej ponury, niski głos, który zdecydowanie nie znosił sprzeciwu.
- Zdecydowanie zboczyłeś z prawidłowej ścieżki. Nie jesteś tutaj gościem. - gdy wskazała cię palcem, niemal poczułeś jakby przeszyło cię ostrze włóczni, choć byliście oddaleni od siebie o pięć metrów! - Odejdź, mając na to szansę. Zrób to, albo przepadnij na wieczność.
Uniosła głowę razem z dłonią, spoglądając na ciebie z góry. Nie chciała cię tu, widać to od razu! Stoi na drodze do bramy. A sama brama wygląda na bardzo solidną i ciężką. Wątpliwe, byś był w stanie ją jakoś wyważyć. I nigdzie nie widać żadnego innego wejścia! Samo poproszenie o klucz chyba nie pomoże, co? Może lepiej się jej posłuchać i jednak stąd odejść?
  Temat: Rozdział 0 - Zapomniany
Shana

Odpowiedzi: 56
Wyświetleń: 49957

PostForum: Że Gra   Wysłany: Czw Kwi 25, 2013 5:05 pm   Temat: Rozdział 0 - Zapomniany
Zwróciłeś się ku "małej", choć ta wcale nie była taka mała! Chyba przewyższała ciebie wzrostem. A nawet mimo tego, wyglądała na małą przy tym mężczyźnie, który ma wręcz nieludzki wzrost! Potrzebowałeś chwili. Wspomnienia. Tak, to zdecydowanie nie było jej Prawdziwe Imię, nie dowiedziałeś się o niej niczego. Pewnie było imieniem, które sama sobie obrała. Może ty też powinieneś? To na pewno ułatwiłoby komunikację! Tak czy siak, postanowiłeś wyjawić im część swoich planów. Nie miałeś ich wiele. Twoje istnienie tutaj miało tylko jeden cel. Znaleźć i pozbyć się Heradvisier. Gdziekolwiek może się teraz znajdować.
- Owszem. Zaufanie jest tutaj zgubne. Nie będę winić cię za twe wycofanie. Cokolwiek uznasz za niewarte dzielenia, niechaj pozostanie tajemnicą. - błękitnooka przytaknęła głową bez żadnej zmiany mimiki i nie odklejając od ciebie wzroku. Rany, jak ona tak może, bez nawet mrugnięcia! Ciężko nawet na nią spoglądać, to takie... nieswoje.
- Poszukujemy tu Przewodnika. Jeśli pójdziesz z nami, możemy później zaprowadzić cię do osób, które mogą pomóc tobie. Nim zdecydujesz się na odpowiedź wiedz jednak, że to nie będzie prosta przeprawa. Dokładnie tak, jak ująłeś to w słowa. My możemy wskazać ci drogę, ale nie będziemy cię bronić. A wielu spotyka Śmierć Ostateczną pośród wielu twarzy Fem Vers. - oznajmiła chłodnym głosem.
  Temat: Rozdział II - Festnig
Shana

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90328

PostForum: Że Gra   Wysłany: Pią Kwi 19, 2013 11:29 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
Hitomi!

Co zrobić, co zrobić! Miałaś jak najbardziej słuszne powody do tego by być złą, ale nie mogłaś też patrzeć na to jak bardzo młoda pokojówka zamartwia się tym, co zrobiła. Dlatego też doszłaś w końcu do wniosku, że spróbujesz chociaż zacząć jakąś rozmowę! Powstałaś na nogi, żwawo ruszając w stronę wyjścia z pokoju. Przełożyłaś cudny kwiat z ręki do ręki i podniosłaś lampę z ziemi. Wychyliłaś się poza pokój, spojrzałaś w lewo - wciąż tam była! Zawołałaś za nią, delikatnie się jąkając. Rudziutka zatrzymała się razem z wózkiem, żeby po chwili wahania odwrócić się nieśmiało w twoją stronę. Nie cała, a jedynie głowę. Nie chciała puścić wózka, jakby coś ważnego od tego zależało. Spojrzawszy na ciebie smutno otworzyła usta i zamknęła je po chwili. W zamyśleniu połączonym ze wstydem opuściła wzrok, kupując sobie chwilę czasu. Dopiero po tym odezwała się niepewnie.
- Jeśli tylko mogę w jakiś sposób zadośćuczynić wyrządzoną ci krzywdę, powiedz. Zrobię, co tylko zechcesz. - Prosta deklaracja wypłynęła z jej ust. Bez wątpienia żałowała swoich czynów! Zamarła w bezruchu w swojej pozie, oczekując odpowiedzi.


Florance!

Razem z wypowiedzianymi na głos podziękowaniami odebrałeś księgę. Rany, ale była ciężka! Musiałeś sobie dopomóc drugą ręką, tą która trzymała lampę. Taką książką można by było kogoś zabić, gdyby zrzucić ją na głowę! Okładka była mocno poniszczona, posiadała na sobie ślady zużycia... ale to nie wszystko, tak. Zauważyłeś wcześniej, podczas przeglądania, że właściwie wszystkie książki są tu u góry pokryte sporą warstwą kurzu. Że spędziły tu bardzo dużo czasu, zapomniane. Ale nie ta. Ta albo była tutaj nowa, albo - cóż - ktoś niedawno korzystał z zawartych w niej dobroci. A to by oznaczało, że nie jesteś pierwszą osobą która wpadła zaczerpnięcie informacji o Kantii z tej biblioteki! No i grono podejrzanych było całkiem wąskie. Wynosiło dokładnie trzy osoby. A Skoro Kareen o niej wiedziała i poszła po nią gdy tylko powiedziałeś że chcesz się czegoś dowiedzieć o tym mieście... to pewnie była ona. Nie było to może trochę podejrzane? Tak od razu dać komuś książkę o której wiedziała. Czyli pewnie ją dokładnie przestudiowała. A może wiedziała, że... w środku nie ma nic, czym nie chciałaby się podzielić? I idąc dalej tym tokiem myślenia, może istnieje gdzieś inna książka, z której można się dowiedzieć dużo bardziej wartościowych rzeczy? Cóż, na pewno nie dasz rady wyczytać tego z jej neutralnej, kamiennej wręcz twarzy! Zamiast tego, postanowiłeś przeprosić ją za kłopot i zaproponować zwrócenie długu. Ta pochyliła delikatnie głowę na bok. To chyba był wyraz zdziwienia, którego nie było widać po jej minie. Raczej nie spodziewała się tych słów! Ta, której nigdy nikt nie dziękował, co mieli okazję zauważyć członkowie twojej drużyny, zawsze wykonująca niewdzięczną pracę bez wynagrodzenia. Nie była wprawdzie osobą która złamałaby się pod tym ciężarem, ale teraz, kiedy ktoś poniekąd docenił to co robi, na pewno miała prawo być choć trochę zaskoczona.
- N... Nie bądź głupi. - Czy ty dobrze słyszysz? Czy ona naprawdę się... zająknęła!? To zdecydowanie było coś, czego nikt by się po niej nie spodziewał! - Robię to, co do mnie należy. Jeśli moją rolą jest służyć, będę robić to nie wymagając w zam... mm? - przerwała swoją wypowiedź, odwracając głowę. Patrzała prosto na ścianę, za którą musi znajdować się korytarz. Coś tam zobaczyła? Z tego co ty widzisz, nie ma tam nic podejrzanego. Ściana jak ściana! No, chyba, że... że chodzi jej o tą pajęczynę tuż pod balkonem. Czyżby... bała się pająków!? Ona? Nie, to raczej niemożliwe... i nie, chyba nie patrzy w tą stronę. Trochę niżej. Zmarszczyła nawet brwi, jakby nie dowierzając. Co, co się stało? Niewielką pomocą były jej następne słowa, które wypowiedziała raczej do siebie.
- Żywy... przybysz...? - Była zupełnie, jakby przestała zwracać na ciebie uwagę. Chyba naprawdę tak było! Nagle, jak nie ruszy z miejsca! Biegiem w stronę klatki schodowej. Nie tej którą tu zeszliście, tę przy drugim wyjściu. Nie wchodziła nawet po samych stopniach, wskoczyła na poręcz pośrodku pięterka i stamtąd zwinnie hop, na balkon! Z trzaskiem drzwi wypadła na zewnątrz. A ty nie miałeś nawet czasu na zastanowienie się! Ledwie znikła, zaraz poczułeś wiercenie. I masz babo placek, Chielai wyrwała się z kurtkowego więzienia spodem i zamiatając krótkimi łapkami zaczęła skakać w stronę tych samych schodów, jak gdyby goniąc szkarłatnowłosą! Rany, za grosz odpoczynku w tym miejscu! Czemu niby obie tak gdzieś tam pędzą? Mogłeś niby je zignorować i poszukać atlasu, ale brat przecież prosił cię, by nie zgubić jego kota, prawda?


Hiroshi!

[ BGM: 1. Blue Butterfly ]

Ciepło, spokój i pogoda! Naprawdę niczego więcej nie chciałoby oczekiwać od życia. Czas na odprężenie się, czas na przemyślenia. Nikt nie może ci zrobić tutaj krzywdy, więc nie było czego się bać! Mogłeś przemierzać przestworza na swojej chmurce bez trosk. Wśród spokojnej, wesołej muzyki! Mogłeś delektować się widokiem białych ptaków, które przelatywały co jakiś czas przez niebo, radośnie śpiewając wesołą ptasią pieśń! Oprócz nich, latały tu też różne, wielobarwne motyle, takie śliczne! Niebieskie, żółte, czerwone, zielone! Było tu tak wesoło, że za nic nie chciało się stąd wychodzić. Dałbyś chyba nawet radę poskakać między chmurkami, z jednej na drugą! Tak, to bez wątpienia było proste. Nawet zrobiłeś tak, żeby spróbować. Hopsa!
Hmm... Kiedy znalazłeś się na kolejnej chmurce, zauważyłeś coś dziwnego. Takie... coś jakby zawołanie z... no nie wiem. Skądś indziej! Mogłeś tu usłyszeć inną muzykę, jakby z innego świata, która jest podobnie wesoła jak ta, którą słyszałeś od początku podróży tutaj! I najlepsze jest, że mogłeś bez problemu się tam przenieść, zobaczyć jak tam jest. Bez problemu mogłeś tam przeskoczyć! Chociaż nie, nie. Trochę inaczej. Dzięki swojej potężnej sile woli, mogłeś tamten świat przyprowadzić tutaj! Tak, byłeś w stanie całkiem wywinąć tutejszy świat, dokonać jego ewersji!
  Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Shana

Odpowiedzi: 38
Wyświetleń: 25864

PostForum: Że Gra   Wysłany: Pią Kwi 19, 2013 5:06 pm   Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Rzeczywiście, ten robak był niesamowicie irytujący! Wcale nie miała zamiaru podporządkować się tobie, prawowitemu właścicielowi tego ciała. Nie tylko to, cały czas kontynuowała rzucanie obraźliwymi epitetami, ubliżeniami, oraz powtarzała zapewnienia o tym jak bardzo mało jesteś znaczący. Czemu to robiła? Właściwie, to nie miałeś pojęcia. Wygodniej było chyba w tym momencie stwierdzić "bo jest irytująca". Czyli po prostu "bo taka jest i już". Podobno w każdej kłótni obie strony mają jakąś rację, ale przecież to nie musiała być żadna zasada, prawda? Poza tym, po co sobie psuć nerwy. Jeśli nie będziesz odpowiadał, to nie będziesz musiał się z nią teraz użerać! Wraz z tą myślą, skupiłeś się na jeździe. Wreszcie błoga cisza.
Wokół robiło się coraz bardziej ponuro. Im wyżej wjeżdżałeś, tym bardziej surowy teren napotykałeś. Nie było tu już żadnej natury. Wszędzie tylko czarne, ostre skały. Po jakiejś godzinie musiałeś dodać jeszcze "mokre" skały. Rzeczywiście zrobiło się mokro i musiałeś znacznie zwolnić, widząc jak tragicznie motocykl zachowuje się podczas zakrętów. Byłoby niesamowicie głupio popełnić teraz jakiś błąd, ześliznąć się ze ścieżki i runąć w dół stoku, najpierw gruchocząc sobie kości a potem tragicznie kończąc swoje życie na jeżących się u dołu skalnych kolcach! Do tego, robiło się coraz ciemniej. Całe szczęście, że lampa była wciąż sprawna i potrafiłeś ją bez problemu włączyć!
Czas mijał i mijał, a wokół już niewiele się zmieniało - poza tym, że znajdowałeś się coraz wyżej i wyżej. Wciąż nie widziałeś nigdzie żadnego zamku, który mógłby być twoim celem, ale wciąż podążałeś ścieżką - a po coś musi ona istnieć. Pogoda pogarszała się z każdą chwilą. Do deszczu dołączył wkrótce wiatr, a potem błyskawice które przeszywały pokryte czarnymi chmurami niebo raz za razem. Oj tak, idealny klimat by pędzić ku zakończeniu czyjegoś życia!
Dokładnie w chwili, gdy ta myśl pojawiła się w twojej głowie, nagle zobaczyłeś jakąś sylwetkę w świetle reflektora. Cholera, ktoś stoi na drodze! Ale nim zdołałeś jakkolwiek zareagować, uderzyłeś w nią. Cały pojazd się zatrząsł, rozjeżdżając postać całkowicie opatuloną szarym płaszczem z kapturem. Zatrzymałeś się momentalnie, odruchowo spojrzałeś za siebie. A tam... nikogo nie ma? Aż odwróciłeś cały motor, by to sprawdzić z pomocą światła - w końcu ciało, czy raczej jego krew mogło ci posłużyć chociażby jako pożywienie. I zgadza się, nikt tu nie leżał. A mógłbyś przysiąc, że kogoś potrąciłeś! Nie było tu nigdzie miejsca na to, by się schować. No, chyba, że... spadł, stoczył się ze stromego zbocza. A jeśli tak, to jest już nie do odzyskania. Chyba nie było na co czekać. Nic się więcej nie działo. Odwróciłeś z powrotem motocykl, wsiadłeś na niego i zacząłeś jechać dalej naprzód. ze strony niechcianej rezydentki usłyszałeś tylko znów ten wkurzający śmiech, "Khakhakha". I tyle z jej strony. Może to i dobrze.
Kolejny zakręt, jeszcze jeden... I musiałeś się zatrzymać. Koniec ścieżki! A raczej, zawężała się ona tak, że raczej nie przejedziesz tędy motocyklem i to z bocznym wózkiem. Przed tobą był tylko wąziutki, kamienny mostek z obu boków kończący się przepaścią! Wyglądał też na będący naturalnego pochodzenia, człowiek go raczej nie zbudował. Tutaj, na takiej wysokości, chyba nie byłby w stanie. A za mostkiem, w oddali widziałeś... tak. To rzeczywiście był zamek! Zarys wielkiej budowli ledwie widoczny był zza ściany deszczu. Wysokie wieże zanurzone w chmury zauważalne były tylko w trakcie błysku pioruna. Wygląda na to, że jesteś już prawie na miejscu! Do bramy będącej nie dalej jak pół kilometra przed tobą zostało już tylko pokonanie mostku zajmującego połowę tej odległości i przejście się kawałek po już stałym gruncie. Ale zanim to zrobisz, wypadałoby się chyba przygotować. W końcu poza słowami które niedawno usłyszałeś, nie masz pojęcia co może cię tam czekać!
  Temat: Rozdział II - Festnig
Shana

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90328

PostForum: Że Gra   Wysłany: Pią Kwi 19, 2013 3:53 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
Nie taka ciemność straszna, jak ją malują! Para bohaterów wkroczyła dzielnie do mrocznego pokoju, kontynuując rozmowę wciąż markotnym i przyciszonym głosem. Wpierw propozycja, potem czas wyjaśnień! Chłopak usiadł zmęczony na krawędzi wielkiego, miękkiego łóżka które zaskrzypiało pod naciskiem. Dziewczyna tłumacząc pochodzenie swojej nowej, niesamowitej umiejętności odnalazła krzesło na którym pozostawiła swoją broń w kaburze. Przypięła ją do swojej nogi kiedy Hiroshi zdejmował buty przed ułożeniem się do snu. Bardzo dziwnym uczuciem było iść spać w mokrej odzieży, ale cóż - to nie był najlepszy czas na szukanie wygód! Przecież wcale nie jest tu tak zimno, żeby złapać z tego powodu przeziębienie, prawda? Tym bardziej, że łoże było taaak wygodne, wystarczyło raz się położyć i jakakolwiek ochota podniesienia się odpływała natychmiast w niepamięć!


Hitomi!

Ostatnie zapewnienie. Śpi? Tak, chyba już śpi. Musiał zasnąć niemal od razu po swoich ostatnich słowach. Mięśnie jego twarzy się rozluźniły, krótki błysk ukazał spokojną minę. Na pewno śpi! A to oznacza, że trzeba stanąć dzielnie na straży i nie pozwolić nikomu w przerwaniu tego snu. Nie było to proste! Nawet trzymając kwiat w jednej, a pistolet w drugiej dłoni, łóżko kusiło niesamowicie swoim dotykiem. Dodatkowo, deszcz tak spokojnie głaskał szybę okna! Nawet pomimo ciemności, panowała tu teraz taka pogodna atmosfera, nic tylko walnąć się na wyrku i byczyć aż do pełnego wypoczęcia! Ale, warta, straż... trzeba było się opierać, trzeba było się opierać...
Prawda, prawda. Dobrze, że nie jesteś tutaj sama. Biegająca w kółko myszka pomagała zachować świadomość. Tym razem nie pędziła naprzód przez ogromne pole, teraz tylko skakała wesoło w tę i z powrotem na niewielkiej polanie. Pomagała ci pilnować, tak jak tylko mogła! Nic nie mogło umknąć jej uwadze. A już na pewno nie wyraźne pukanie!
Otworzyłaś gwałtownie oczy. Uniosłaś wzrok na wejście do pokoju, które cały czas było otwarte. To Fariel! Przed chwilą pukała w otwarte drzwi. Chyba jednak przysnęłaś. I to na siedząco! Czegóż może chcieć młoda pokojówka? Zanim przemyślałaś dokładniej to pytanie będąc dopiero co obudzona, pojawiła się już właściwie odpowiedź. Ruda dziewczyna zdjęła z wózka który prowadziła lampę w szklanym kloszu. To chyba ta sama, którą widziałaś w poprzednim pokoju. Spoglądając na ciebie troszkę bojaźliwie podeszła do progu, przykucnęła powoli i zapewne by nie wzbudzać u ciebie żadnego strachu postawiła ją w drzwiach, posuwając potem delikatnie do przodu. Wstała i ukłoniła się grzecznie jak na elegancką pokojówkę przystało i zrobiła kilka kroków w tył. I znów się ukłoniła! Tym razem, nie wyprostowała się od razu, została tak pochylona. I nawet... odezwała się!
- Przepraszam. - Choć zrobiła to cicho, wyraźnie ją usłyszałaś. Słyszałaś też, że naprawdę ma na myśli to, co mówi. Zdecydowanie żałowała tego, co zrobiła! Ze wstydem, wcale nie podnosząc głowy obróciła się czym prędzej w stronę wózka i pchnęła go niezwłocznie. Nie chcąc zostawać dłużej, najpewniej z obawy przed jeszcze większym uczuciem zawodu wobec swojej kompetencji którym musiała być teraz przepełniona zdecydowała się na ucieczkę przed twoim wzrokiem, szybko znikając za progiem! I choć wciąż słyszałaś kroki oraz klekot blaszanego wózeczka, widziałaś teraz już tylko pozostawioną przez nią latarenkę wewnątrz której mały płomyczek tańczył wesoło, ciepłym światłem rozświetlając ponure pomieszczenie.


Hiroshi!

Mm, odpoczynek! Tak, nareszcie odpoczynek! Co prawda, dopiero co przebudziłeś się ze snu, ale jakże przyjemnie było znów do niego powrócić! Mogłeś wygodnie wylegiwać się na swoim własnym kawałku chmurki wysoko w niebieskich przestworzach. Z dala od problemów, z dala od trosk, z dala od tej ziemi pełnej cieni daleko pod sobą! Wrócić na dół? Nigdy w życiu, przecież nic cię tam nie trzyma! Twoja koleżanka stoi na straży, ona da sobie radę! Ze wszystkim daje sobie radę! Zawsze była groźniejsza od wszystkich osiłków których znałeś, jest niesamowicie silna. Nawet na turnieju, w niesamowity sposób pokonała groźną przeciwniczkę, która potrafiła uderzeniem zniszczyć całkowicie podłogę! Oj tak. Dzięki niej, nic ci tutaj nie grozi. Nie będziesz odwiedzać Cienistej Krainy tylko wylegiwać się tutaj, w spokoju, delektując się ciepłem słoneczka!


Florance!

Widząc, jak dziewczyna poszła w swoją stronę i znikła całkiem za rogiem zdecydowałeś, że nie będziesz szukał tutaj dalej i pójdziesz za nią. Oczywiście najpierw trzeba było zejść z drabiny! Może nie było to bardzo trudne, ale gdy trzymało się jedną ręką latarenkę, na pewno uciążliwe i czasochłonne. Trzeba było schodzić ostrożnie, krok po kroku, żeby przypadkiem się nie pośliznąć i nie zacząć spadać w dół - z tej wysokości to na pewno bardzo by bolało! Dlatego, bez pośpiechu - pach pach pach, zeskok z ostatnich trzech szczebli. Sukces! Można iść szukać Kareen.
Okazało się, że była dwie alejki dalej. I pewnie gdybyś nie trzymał źródła światła, to nawet byś jej nie zauważył. No może usłyszał, ale na pewno nie zauważył. Póki ciebie tu nie było, w absolutnej ciemności przeglądała tytuły książek na wysokości środkowego piętra, jedną nogą co chwila odpychając od półki w bok drabinę na której stała. Oj, no raczej nie było sensu wchodzić teraz na górę, prawda? Dlatego zacząłeś mówić z dołu. Spytałeś o atlasy, mapy, być może plany miasta? Szkarłatnowłosa akurat wyjęła z półki jakieś większe tomiszcze, które przetarła dłonią. Zerknęła w dół, stając bardziej na drabinie, niż w połowie na drabinie a w połowie na półkach. Po tym zaczęła schodzić na dół, a właściwie... zjeżdżać w dół, trzymając się pionowych brzegów konstrukcji jak szyn i ściskając je by spowolnić swój upadek. Hej, świetna metoda! Dziw bierze, że wcześniej na to nie wpadłeś. No, ale w krypcie nie było wiele drabin! Właściwie jedyna którą znałeś to ta prowadząca do komory reaktora. Byliście tam tylko raz w życiu na "wycieczce klasowej", gdy Belfer objaśniał szczegóły funkcjonowania Krypty. Tak było. Pamiętasz nawet, jak Dunia i Kimia panikowały, że spadną, nie chciały po niej schodzić! Ale to już przeszłość. Niestety, te czasy nie mają szans powrócić. I z zamyślenia wyrwało cię podanie księgi przez wysoką dziewczynę.
- Na samym końcu, obok wszystkich encyklopedii i słowników. - Oznajmiła poważnym tonem. Cały czas, taka poważna i sztywna. I... hej, coś tu jest nie tak. No bo przecież jeszcze chwilę temu była ranna, pocięta, poparzona i w ogóle. A teraz? Jakby nigdy nic jej nie było, nówka sztuka. Tylko ubranie ciągle nosiło na sobie ślady jakiejś walki. No, może nie "jakiejś" bo właściwie to część tego widziałeś. Od "zewnętrznej" strony. Tylko te jej oczy wciąż tak lśniły niepokojąco. Ale ale, księga. To była duża księga. Większa chyba nawet od twojej indywidualnej lektury zadanej w Krypcie przed egzaminami do czwartego stopnia edukacji. Tamta zajęła ci trzy dni na przeczytanie. A była dość nieciekawa, o sposobach walki roślin z insektami. Była chyba kiepskim dowcipem Belfra nawiązującym do twojego imienia. Ale ta księga? Na podrapanej, czarnej oprawie ze skóry widziałeś nieco wyblakłe, kiedyś złote litery - "Serce Turii".
Czyżby dwa w jednym?
  Temat: Rozdział II - Festnig
Shana

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90328

PostForum: Że Gra   Wysłany: Czw Kwi 18, 2013 3:16 am   Temat: Rozdział II - Festnig
Nikt nie przeszkadzał wam podczas wymiany zdań. Mogliście przeprowadzić ją w całkowitym spokoju. Nie było tu szarej myszki, nie było łaciatego kotka. Była za to młodziutka pokojówka, która bardzo przeżywała ostatnie doświadczenia które postawił przed nią los. chowając usta za piąstkami, calutka czerwona na twarzy słabym głosikiem powtarzała coś bardzo krótkiego. Nie miało to najmniejszego sensu, a było jedynie na swój sposób uroczym sposobem odreagowania burzliwe przeżycia. "Fa... fa... fa-ri... fa... Fari-fa...". Ledwie dało się to dosłyszeć. Brzmiało bardziej jak odgłosy tła, tak samo jak ulewa która bez litości łomotała w szybę barwnego witrażu, czy wyładowania silnych błyskawic wysoko pośród chmur. Na zewnątrz na pewno było paskudnie! W środku przynajmniej było ciepło. I jasno, dzięki płomyczkowi który tak radośnie podrygiwał pod szklanym kloszem lampy!
Kiedy chłopiec odwrócony był plecami do reszty pokoju, kiedy zastanawiał się dlaczego właściwie kieruje się do wyjścia, gdy wyrzucił ciężar ze swego serca i przestąpił próg, dziewczyna o czarnych włosach przerzuciła zwinnie wiśniową suknię przez głowę. Być może nie była to żadna z drogich kreacji, przyozdobionych licznymi ślicznymi kokardkami, falbankami, haftami i innymi ozdobami, ale wciąż była śliczna na swój sposób i co najważniejsze: Znakomicie leżała na kształtnym ciele panny Umeki! Delikatny gorset z materiału idealnie podkreślał kształt biustu nastolatki, bardzo dokładnie i grzecznie go okrywając. Poły sięgające połowy jej łydek nie uwierały, nie przeszkadzały w żadnym ruchu. Luźne i lekkie, dawały możliwości do najdziwniejszych fikołków, akrobacji i fikusów jakie tylko ludzki umysł był w stanie sobie wyobrazić! Być może dziewczyna zechciałaby to wypróbować, gdyby nie okropne zmęczenie, które ją ogarniało! O dziwo nie przejawiało się ono żadnym bólem, żadnym odrętwieniem, czy brakiem sił. To było bardzo dziwne zmęczenie przynoszące niechęć do ruchów, rozmów, czy nawet nadmiernego myślenia! Możliwość snu wydawała się w tym momencie być oazą na pustyni. Ale Hitomi przemogła się, włożyła jak najprędzej swoją parę butów i po zabraniu czarnego pistoletu oraz czerwonej róży w swoje drobne dłonie popędziła za oddalającym się chłopcem, aby tylko ten jej nie uciekł! Oboje zostawili wewnątrz pokoju zagubioną w myślach pokojówkę, której jedyną zmianą w zachowaniu od czasu wywołania jej imienia przez Hiroshiego były mocno zadziwione spojrzenia ku różnym zakątkom obszernego pokoju. Dwójka która wyszła na korytarz nie mogła usłyszeć cichego dźwięku, który piegowata wydała kiedy ze ślicznym półobrotem opadła na ziemię przykucnąwszy. Normalnie każdy uderzył by nogami o kafle podłoża, ale nie ona! Niczym kot wylądowała zwinnie by od razu wstać z kucek i powoli podejść do wózka który sama tu wcześniej przyprowadziła. Jedynym dźwiękiem który wydała był dźwięk ubrania - cichy na tyle by nie dało się go wyróżnić spośród innych dźwięków.
Po wyjściu na korytarz, oboje mogli zdziwić się niemało. Być może nie zauważyli tego od razu a po jakimś czasie, ale na pewno było tu coś nie tak: Okna. Przecież jeszcze chwilę temu wszystkie pękły jak mydlane bańki, napór powietrza cisnął w chłopaka boleśnie ciężkimi drzwiami! A teraz... były z powrotem na miejscu. Było zdecydowanie niemożliwe, by ktoś wymienił wszystkie w tak krótkim czasie! Działo się coś dziwnego i nie potrzeba było geniuszu by to zauważyć.
Jeszcze jedna sprawa, będąca właściwie wynikiem ich gapiostwa wyszła na jaw kiedy otworzyli drzwi do pobliskiego pokoju z chęcią odzyskania pozostawionego tam pistoletu: Światło. A raczej jego brak. Było tu bardzo ciemno, lekkie lśnienie starego witraża w żaden sposób nie pomagało w dojrzeniu wnętrza komnaty. Rozpalona lampa została tam, gdzie pokojówka! Tu na pewno były też gdzieś takie same lampy, były w każdym z pomieszczeń oddanych wam do użytku. Ale czy mieliście czym taką rozpalić?
  Temat: Rozdział 0 - Zapomniany
Shana

Odpowiedzi: 56
Wyświetleń: 49957

PostForum: Że Gra   Wysłany: Śro Kwi 17, 2013 10:54 pm   Temat: Rozdział 0 - Zapomniany
[ BGM: Decretum ]

Nie atakowali. Chociażby tylko z tego powodu i ty nie atakowałeś. Wciąż jednak warto było być gotowym, dlatego poprawiłeś swoją pozycję. Nie wyglądało na to, by mieli odezwać się jako pierwsi. Dlatego zrobiłeś to ty. Wypowiedziałeś kilka prosty, dyplomatycznych zdań. Mężczyzna chyba wcale na nie nie zareagował. Za to dziewczyna widocznie zwiększyła swoje zainteresowanie. Uniosła głowę wciąż wpatrując się prosto w ciebie, otworzyła nieznacznie usta, jakby w zdziwieniu.
- Kalek van. - powiedziała, wyciągając dłoń w stronę bruneta. Choć nie byłeś w stanie zrozumieć słów, z samego tonu mogłeś domyślić co to może oznaczać. "Poczekaj", bądź fraza o bardzo podobnym znaczeniu. Rosły mężczyzna przytaknął ostrożnie głową, wciąż mając cię na oku. Zakapturzona powstała, zwracając się w twoją stronę.
- Fem Saas. - ponownie nie miałeś pojęcia, jakie jest znaczenie słów. Ale wiedziałeś, że chodzi o ciebie. Te dwa słowa były zwrotem, niemal jakby ktoś nazywał cię imieniem, które należy nie tylko do ciebie. Dziewczyna w białych szatach zbliżała się powoli. Bardzo spokojnym krokiem. Nie było żadnego pośpiechu. Nie było powodów do niecierpliwości. Jej chód był uosobieniem Krainy Wiecznego Spokoju - podobnie jak chłodny, błękitny wzrok którym cię darzyła.
Minęła miecznika. Wyszła przed niego. Zatrzymała się w połowie odległości do ciebie, ani na chwilę nie zmieniając celu swojego spojrzenia. A starała się patrzeć w twoje oczy. Po ustaniu swych kroków sięgnęła do kaptura, ujmując go delikatnie w obie dłonie i powoli zdejmując z głowy. Miała krótkie, czarne włosy, kontrastujące z jej ubiorem. Wyraz jej twarzy... nie zdradzał żadnych emocji. Była tak neutralna, jak gdyby zastygła bez życia przed wielu laty. Zaś para oczu zdająca się lśnić czystym błękitem.
- Nie skrzywdzimy cię. - rzekła miarowym głosem, nareszcie w zrozumiały sposób. Powoli wyciągnęła przed siebie rękę, której dłoń ledwie wystawała spod szerokiego rękawa. Wyciągnęła ją... ku tobie. - Jestem Ivaca.
Coś... jakby uderzyło twoje myśli. Nie zwykła myśl, jakby... wspomnienie. Wspomnienie, którego posiadać nie powinieneś. A jednak, na pewno było twoje. To... na pewno przez nią. Nie mogłeś oprzeć się wrażeniu, że ma związek z jakąś tragedią. Z okropnym hukiem i... chłodem. Niemal takim, jaki emanował teraz od jej surowej twarzy, czy którego mogłeś dopatrzyć się w jasnych, błękitnych odmętach jej nieprzerwanego spojrzenia.
  Temat: [Postać] Ivaca
Shana

Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 2914

PostForum: Postacie   Wysłany: Śro Kwi 17, 2013 10:53 pm   Temat: [Postać] Ivaca


? ? ? ?

Imię: Ivaca
Nazwisko: ?
Płeć: Kobieta
Wiek: ?
Wzrost: 191 cm
Oczy: Błękitne
Włosy: Czarne

Pierwsze spotkanie: ? ? ?

Dziwna nieznajoma, która - pomijając zdziwaczałego starca - jest chyba pierwszą osobą nie posiadającą wrogiego nastawienia w tym świecie.
  Temat: [Meta-Postać] Rikon
Shana

Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 3721

PostForum: Meta-Postacie   Wysłany: Śro Kwi 17, 2013 5:41 am   Temat: [Meta-Postać] Rikon
Idiota.
  Temat: Rozdział Ia - Podróż w nieznane
Shana

Odpowiedzi: 136
Wyświetleń: 74011

PostForum: Że Gra   Wysłany: Nie Lut 19, 2012 3:21 pm   Temat: Rozdział Ia - Podróż w nieznane
Mina kobiety nie zmieniła się podczas twojego pokazu. Nie była ani zaskoczona, ani zdziwiona, a już na pewno nie wyglądała jak ktoś, kto współczuje. Jednak widząc, że nie zamierzałeś na nią czekać i już ruszyłeś w stronę gdzie musi znajdować się Fiołek, po westchnięciu ruszyła za tobą. Korytarzem oświetlonym latarką i flarą na pewno szło się łatwiej niż po omacku. Już wkrótce zobaczyłeś przed sobą kolejne skrzyżowanie, w kształcie X'a. Nad środkiem tego skrzyżowania, łącząc cztery krawędzie tuneli wznosiła się blaszana kładka. Do tego... zacząłeś słyszeć tu ów znajomy warkot. Warkot tego urządzenia z pomieszczenia ze światłem. Z prawej strony. Na pewno mogło to wywołać u ciebie radość - to już blisko. Z drugiej strony, to mogło oznaczać, że i potwór nie miał daleko do Fiołka. Wyjrzałeś zza rogu jako pierwszy, i...
Gdy tylko to zrobiłeś, światło flary padło na pysk ludzkiej pokraki. Brak warg oraz większości zębów, złamany i przyrośnięty bokiem nos, napuchnięty oczodół i pojedyncze oko pozbawione tęczówki czy źrenicy - pojawiło się to tuż przed twoją twarzą. Jedno z łapsk chwyciło cię za prawy bark. Drugie, za karabin. Usiłował ci go wyszarpnąć. I nie było wątpliwości, że miał siłę by to zrobić. Puścić, czy nie puścić...? To było dobre pytanie. Padło na was światło latarki. Cholera, tak długo, jak jesteście zbyt blisko siebie, kobieta raczej nie będzie strzelać, bo mogłaby trafić ciebie. Jednak jeśli odepchniesz to bydlę jakimś cudem od siebie w pozycji w jakiej się znajdujecie, zniknie on z jej pola widzenia za róg. Trzeba bylo coś wymyślić...
  Temat: Rozdział I - W nowy świat
Shana

Odpowiedzi: 428
Wyświetleń: 136763

PostForum: Że Gra   Wysłany: Nie Lut 19, 2012 2:43 pm   Temat: Rozdział I - W nowy świat
- Ależ wcale nie wątpię. - Marianella odpowiedziała Hiroshiemu z uśmiechem. - Dobrze wiedzieć, że daliście sobie radę. Dobra robota. W przeciwieństwie do... - powoli odwróciła głowę ku rudej. Ta wyglądała w tym momencie jakby miała upaść, ale jakimś cudem utrzymała się na klęczkach, wspierając na drżącej ręce. Choć uniosła nieco twarz, nie spojrzała w stronę blondynki. Ta mina... wyglądało na to, że było jej wstyd. Czuła na sobie hańbę porażki. Jakby usiłowała zabić swą przeciwniczkę wzrokiem. Jednak bez wątpienia nie posiadała takiej mocy. Nie zdołała się nawet poruszyć, gdy ostrze halabardy zostało przystawione do jej szyi. Właściwie to i wy nie zdołaliście tego w porę zauważyć, ten ruch był niesamowicie szybki. Bez wątpienia był to ruch gwałtowny, o którym mówił Florance. Najwyraźniej czarnowłosa nie przejęła się groźbami. Hiroshi chciał zareagować, ale...
- ...Kareen. - Marianella wolnym krokiem ruszyła już naprzód, stając na linii strzału. Zdjęła karabin z ramienia i jakby nigdy nic, upuściła go na ziemię. Nieśpiesznie zbliżała się ku czarnej, która jak na razie nie przejawiała żadnej reakcji. Ani w czynach, ani w mimice. Jedynie obserwowała. W trakcie marszu, blondynka wyciągnęła lewą rękę w bok - w tej ręce pojawił się sztylet. Bez skrępowania przyłożyła go do drugiej dłoni w widocznym miejscu nad prawym barkiem i po prostu... rozcięła ją sobie. A po tym upuściła nóż. Z dłoni, podobnie jak z ran rudej, zaczęła wydobywać się miast krwi identyczna, czerwona esencja.
- Nie lękaj się. Nic złego nie zrobię... tobie. Nie mam ku temu powodu. - zwróciła się wyraźnie do halabarnicy. Ta jednak wcale nie miała zamiaru czekać na cokolwiek panna de Chardin chciała zrobić. Zmieniła postawę i wycelowała halabardę w kobietę.
- Ta, Mai! - w chwili, gdy wykrzyknęła te słowa, długość ostrza gwałtownie zmieniła się. Podwoiła, potroiła, poczworzyła... Fioletowy rozbłysk pomknął ku postaci Marianelli. Jednak tuż przed nią momentalnie zatrzymał się z trzaskiem, jakby odbił od niewidzialnej bariery. Fala fioletowej energii rozdwoiła się i pędem przeleciała po bokach blondynki, która wcale się nawet nie zatrzymała, wciąż prąc naprzód swym wolnym tempem. Czarna uniosła halabardę która wróciła już do swych pierwotnych rozmiarów i wyraźnie teraz zaniepokojona zaczęła oddalać się w bok, po krawędzi dachu budynku. Bez przerwy obserwowała Marianellę jak ta zbliżyła się do klęczącej czerwonowłosej i dość brutalnie zmusiła ją do wyprostowania się na klęczkach chwytem za twarz. Tą ranną ręką. Nachyliła się rudej do ucha i zaczęła coś mówić. Byliście jednak za daleko.
Halabardnica nie zamierzała się jednak poddawać. Do tego, najwyraźniej zwietrzyła okazję. Zatrzymała się i ponownie zmieniła postawę, celując końcem halabardy w waszą stronę. Chwyciła ją mocniej...
- Ta, Mai...!
  Temat: Rozdział Ia - Podróż w nieznane
Shana

Odpowiedzi: 136
Wyświetleń: 74011

PostForum: Że Gra   Wysłany: Śro Gru 07, 2011 8:34 pm   Temat: Rozdział Ia - Podróż w nieznane
Na początku, tylko zacisnęła wargi. Patrząc na ciebie przez ramię szła przez chwilę w milczeniu, aż odwróciła się znów naprzód zaczynając powoli mówić.
- No, bo... to jest tak. - odetchnęła głęboko, przeczesując jedną dłonią włosy. - Ludzie cyliwizacji... nie lubią Lah'ry. Fa zawsze to powtarzała, jeżeli jesteśmy jej wyznawczyniami, nas też będą nienawidzić. Przy każdym spotkaniu, będą od razu wybuchać agresją. I mówiła prawdę. - obejrzała się na ciebie krótko. - Jeśli to, co mówisz jest prawdą, to... nie należysz ani tu, ani tu. Czyli samemu tobie nic nie grozi. Tylko, że kiedy będziesz ze mną, i spotkamy tych co mnie nie lubią, to... no wiesz. Wtedy i tobie będzie grozić to samo co mi. - opuściła głowę nieco niżej, spoglądając na rzekę. Jej prąd był dość silny, jak na rzekę w zimie. Dziwne, że nie zamarzła. Przecież pod nogami macie śnieg, a to świadczy o tym, ze temperatura jest poniżej zera, nie? - Dlatego... no... tak tylko, czy... jesteś pewny, że chcesz iść tam razem ze mną.
  Temat: Rozdział Ia - Podróż w nieznane
Shana

Odpowiedzi: 136
Wyświetleń: 74011

PostForum: Że Gra   Wysłany: Nie Gru 04, 2011 8:43 pm   Temat: Rozdział Ia - Podróż w nieznane
[ BGM: Salve, Terrae Magicae (endless) ]

- Mm-m. Nie ma. - dziewczę przytaknęło krótkim skinieniem, gdy przypomniałeś jej, że nie może już polegać na swojej dawnej zwierzchniczce. W ciszy wysłuchała twoich wyjaśnień, historii o twoim pochodzeniu. Nie odezwała się ani razu do chwili, gdy poprosiłeś ją o pomoc w przeszukaniu czterech toreb przytroczonych do zwierzęcia które ujeżdżałeś. Rzuciwszy krótkie "tak" doskoczyła bliżej, otwierając pierwszą z nich.
Nie wiem czego się spodziewałeś, ale nie było tam żadnych wielkich skarbów. W jednej z toreb była półpełna manierka i kilka jasnobrązowych grzybów. Bladzina chyba ich nie poznawała, nie miała pojęcia czy są jadalne. W drugiej z nich znalazłeś jeszcze jeden magazynek oraz pięć luźnych nabojów wyglądających identycznie jak te w twoim karabinie. Był tu też scyzoryk, czyli taki niewielki składany nóż. Trzecia torba była wypchana czymś, co nie rozumiałeś w jaki sposób może być przydatne. Jakieś kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt... kapsli. Takich, jakie kiedyś znajdowały się na butelkach napojów w szklanych butelkach. Wszystkie były zielone z wierzchu, z logiem przedstawiającym kilka owoców za krabem, i wyraźnym tylko na niektórych sztukach napisem "KrabmyT". Do tego większość posiadała też jakiś tekst po wewnętrznej stronie. "Czujesz moc?", "Wiem o czym myślisz.", "Do dna!". Creepy. Może ktoś z tych podejrzanych typów był kolekcjonerem. W czwartej z toreb nie znajdowało się nic poza mniejszą torbą, a w tej z kolei były dwie puszki. Ciężkie, więc miały chyba jeszcze jakąś zawartość. Niestety, nie posiadały etykiety.
- Mm-m. Chyba tak. - od razu przystała na twoją propozycję poruszania się wzdłuż rzeki. Chwyciła delikatnie za coś w rodzaju uprzęży, kilka razy zacykała językiem i zasyczała, zwracając się chyba do krowy. To też było dziwne. Powoli zaczęliście iść, wpierw w stronę rzeki, potem pod jej prąd, dalej na południe, w stronę słońca. Mniej więcej w tą stronę i tak szliście wcześniej, kiedy jeszcze byliście całą grupą.
- Aaa... - odezwała się w pewnym momencie, dobre pięć minut od momentu w którym wyruszyliście. - Powiedz mi... - odwróciła się w twoją stronę. - Czy ty... to znaczy, nie będą od razu do ciebie strzelać...? Bo Fa zawsze mówiła, że nie możemy się zbliżać do cyliwizacji. Bo nas tam nie lubią, i mogą strzelać bez ostrzeżenia. - wskazała twój karabin palcem. - I... a tym jak tam nigdy nie byłeś... to chyba o tobie nie wiedzą. Ale jak ja jestem też z tobą, to... - przeciągnęła ostatnią sylabę spoglądając na ciebie pytająco. Zamilkła, przez chwilę jedynymi słyszanymi dźwiękami był skrzyp śniegu i pomrukiwania bydła. Najwyraźniej czekała na odpowiedź nie dokończywszy pytania.
  Temat: Rozdział I - W nowy świat
Shana

Odpowiedzi: 428
Wyświetleń: 136763

PostForum: Że Gra   Wysłany: Nie Gru 04, 2011 8:41 pm   Temat: Rozdział I - W nowy świat
Odpuściliście dalsze wypytywanie gościa, i dobrze. Ten bez słowa odwrócił się i ruszył ku wyjściu z terenu miasta. Chłopaczek który mu towarzyszył ruszył za nim, wcześniej krótko się na was oglądając. Jeko wyraz twarzy był tak bardzo ciamajdowaty, że za samo to spojrzenie niektórzy z was mieli ochotę strzelić mu po pysku. Dobrze jednak zrobił, że uciekł.
Zgodziliście się, że warto będzie dowiedzieć się coś o schronieniu ze strony Federacji, ale nic w tym kierunku dalej nie zrobiliście. Obraliście za cel to co ma być zarządem miasta, i ruszyliście przed siebie.
Do zarządu wcale nie było się łatwo dostać. Gdy pośród tłumów różnych, nienajlepiej pachnących ludzi w końcu udało wam się przejść przez bramę w kształcie odwróconego V, zauważyliście że mniejsze koło na mapie od panny kapral nie było wcale narysowane bez powodu. Centrum osady było oddzielone od reszty taką samą ścianą, jak i miasto od terenu poza miastem. Tylko trochę niższą. Na oko, miała ona ze dwa i pół metra. Dlaczego? Nie wiadomo. Moglibyście się pewnie podsadzić i jakoś przejść na drugą stronę, ale widzieliście też, że było tu naprawdę dużo uzbrojonych ludzi, którzy mogli być czymś w rodzaju strażników, choć większość pewnie nie była. No, ale przecież gdzieś musiało być wejście na górę - zaczęliście po prostu iść wzdłuż wewnętrznej ściany, w poszukiwaniu wejścia.
Teren przez który szliście według mapy nazywał się dzielnicą handlową - i rzeczywiście tak było. Zaczynając od wejścia, było tu pełno straganów. Ludzie i... zombie w różnym wieku i różnej płci przekrzykiwali się jeden przez drugiego, zachęcając do chociażby spojrzenia na swoje towary. Najczęściej spotykane produkty to były różne rodzaje broni, głównie palnej. Oprócz broni, dużo rzeczy wyglądających na jedzenie. Jakieś ciemne owoce, wysuszone kawałki mięsa, wielkie szczypce które kiedyś chyba należały do przerośniętego kraba, a nawet... brr. Ogromne, martwe robaki. W trakcie waszego marszu jakiś łysy gość potrącił Hiroshiego z barku, ale zanim ktokolwiek zdążył się go spytać o co mu chodzi, ten odbiegł znikając gdzieś w tłumie, śmiejąc się w nadzwyczaj debilny sposób.
Im dalej wgłąb osady, tym mniej straganów, a więcej krzywych budowli. Z początku małe, blaszane szałasy, potem nawet piętrowe konstrukcje. coraz więcej było tu różnych rur pod nogami. W niektórych miejscach rury unosiły się docierając do czegoś w rodzaju koryta z kilkoma kranami. Wokół każdego takiego obiektu było nie tylko wystarczająco dużo osób by nie dało się tam dopchać, ale i długa kolejka. Niemal każdy w niej stojący trzymał w ręku jakieś naczynie, mniejsze lub dużo większe.
Budynki miały na sobie różne szyldy. "Śmieci Stasia", "Przystanek Łowcy", "Cenne drobiazgi", "Pod złamanym kapslem". Tyle było tylko z tych, które dało się rozczytać. Większość albo wyblakła, albo poodpadały litery. Tu było już dużo mniej ruchu. A wy idziecie i idziecie, a wejścia do centrum nadal nie było widać. Niedługo przecież wejdziecie już do części mieszkalnej.
W każdym razie, zauważyliście w końcu kogoś u góry. Prawdopodobnie było tu coś w rodzaju tarasu. Widzieliście ją znad blachy tylko od pasa w górę, ale była to kobieta. Oparta plecami o barierkę. Niedługie, złociste włosy miała spięte w dwie kitki opadające jej na ramiona. Twarzy nie było widać, bo była odwrócona tyłem; mimo wszystko, na pewno znacząco wyróżniała się od wszystkich ludzi których minęliście do tej pory. Już nie chodziło nawet o ubiór - miała na sobie idealnie białą koszulę, zdecydowanie nie brudną, tak jak wszyscy "na dole". Każda jej krawędź była zdobiona złotą nicią. Beret, który miała na głowie uładniony był puszystą, białą kitą która wcześniej była chyba ogonem jakiegoś zwierzęcia. Ale jak już wcześniej było wspomniane, nie chodziło tu wcale o sam ubiór. Samo spojrzenie z tego ukosa na bok jej twarzy wystarczał by wiedzieć, że ona tutaj nie pasuje. W żadnym calu nie przypominała ofiary wszystkich niedogodności post-apokaliptycznego świata. A skoro znajduje się u góry, to raczej wie jak się tam dostać. Może warto jej spytać? Z drugiej strony, skoro już tu jesteście, to może warto byłoby sprzedać to, co ze sobą macie.
Hitomi poczuła, że coś ją ciąga za nogawkę. Spojrzenie w dół pomogło stwierdzić, że była to Sza. I była sama, to jest bez brata. Co ona tu robi? Widząc, że Umeki wreszcie zwróciła na nią uwagę, uniosła na obu rękach do góry... karabin. Ten z lunetą. Ten sam, którego Jeduś używał wcześniej do spoglądania w dal.
- Masz. Brat mówił, że to za kamizelkę. - przycisnęła broń do dziewczyny, jakby chciała by ta szybko ją wzięła. - Ciężkie. - dodała.
 
Strona 1 z 2
Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 15