Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj

Znalezionych wyników: 1394
Wiele sfer Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Rozdział II - Festnig
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90349

PostForum: Że Gra   Wysłany: Sob Sie 24, 2024 10:35 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
Hiroshi nie miał problemów ze znalezieniem róży; była w samym środku bukietu, wyróżniając się ponad resztę kwiatów. Mógł wyciągnąć ją bez problemu. Była... dziwna. Ładna. Nigdy wcześniej nie mieli w życiu do czynienia z żywymi roślinami, a przynajmniej nie dotykając ich bezpośrednio. Sztywna łodyga, choć niekoniecznie twarda, łaskoczące liście, ostre kolce... i ten dziwny zapach. Świeży. Obcy.
Florance rozejrzał się po pomieszczeniu, ale nie udało mu się znaleźć Desmonda. Ani wyjścia. Dość ciekawe było, że nawet tak wysoki sufit nie miał choćby śladu brudu, kurzu czy pajęczyn; w krypcie to się zdarzało notorycznie. Albo ktoś odwalał świetną robotę przy sprzątaniu, albo nawet insekty nie zapuszczały się w to miejsce. Spojrzał więc za okno; potrzebował chwili by przyzwyczaić oczy do panującego tam półmroku, ale wkrótce był całkiem pewien, ze spogląda na bardzo odległy krajobraz w oddali i... skalisty stok u dołu. Zdaje się, ze ta ściana była zewnętrzną ścianą całej budowli, ale zbudowana też całkiem na krawędzi szczytu. Ucieczka tędy nie było może niemożliwa gdyby zorganizować jakąś linę, ale niewątpliwie byłaby cholernie trudna; nie dość, że żadni z nich alpiniści, jeden ledwo dycha, to jeszcze bez żadnej drogi nie wiedzieliby w którą stronę zmierzać, a bez zapasów nie mieliby wiele czasu na błądzenie. Wyglądało też, że zaczynał padać deszcz, i kamienna powierzchnia poniżej, jak i sama szyba, stawały się coraz bardziej mokre.
...Jak się nad tym zastanowić, czy nie widział deszczu chwilę wcześniej? Gdy odwiedzał Kareen na dziedzincu? Gdy burza wyważyła okno? Dlaczego miałoby dopiero zaczynać padać?

Yeshit, dotychczas nasłuchująca czegoś w milczeniu, nagle głośno miałknęła. Raptownie przebiegła pół pomieszczenia które dzieliło ją od Hiroshiego by wpierw zaatakować go łapka w kostkę a potem złapać zębami za nogawkę i... chyba ciągnąć. Zdecydowanie nie miała dużo siły. Chyba chciała go zaciągnąć w kierunku tych drzwi, którymi wyszły Kareen i Marianella. ...Swoja drogą, oboje mogli gdzieś stamtąd usłyszeć przytłumione trzaski. Brzmiało to dość podobnie do tych fajerwerków w Źródle, ale trwało tylko przez chwilę.
  Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 38
Wyświetleń: 25876

PostForum: Że Gra   Wysłany: Sob Sie 24, 2024 10:15 pm   Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Jak można się było spodziewać, nie otrzymałeś żadnej werbalnej odpowiedzi. Czując jak pot mieszał się z deszczem, dokonałeś szybkiej oceny sytuacji i zorganizowałeś plan działania. Jedyne, co zostało, to go zrealizować.
Ze wszystkich części wielkiego cielska które widziałeś - nie byłeś w stanie dostrzec żadnego odwłoku, choć może to być przez półmrok, pogodę lub twój wciąż zamglony wzrok, albo wszystkie trzy na raz - nogi wydawały się być najbardziej oczywistym celem. Obrałeś je na cel i potwierdzając tę decyzję sam ze sobą, pociągnąłeś za spusty zanim potwór zdołał podjąć jakąkolwiek własną akcję. Już pierwsza salwa przyniosła pożądany efekt, gdy wraz z tryśnięciem bordowej czerwieni wielka sylwetka ugięła się, padając na tyle by musieć podeprzeć się krótszymi ramionami; kolejne strzały okazały się jednak być mniej efektywne. Nie miałeś pewności nawet czy trafiały, choć wydawało ci się że tak, jednak sytuacja nie zmieniła się ani trochę dalej - aż, po raptem paru pociągnięciach, miast huku wystrzału usłyszałeś tylko ciche kliknięcia. Tuzen I Ciżka ucichły, niedokarmione.
W porę zauważyłeś, że masywna figura zerwała się z miejsca, rzucając się w twoim kierunku nie zmieniając pozycji, używając chyba wszystkich sprawnych kończyn. Miałeś rację w sprawie szybkości, bo tak wielka masa zdecydowanie nie powinna być w stanie wystartować takim tempem; uskoczyłeś w bok. O mały włos uniknąłeś nie tylko stratowania, ale i tego co jedna z tych uszkodzonych kończyn zrobiła za tobą - najwyraźniej była wciąż na tyle sztywna by głęboko przeorać pole kwiatów gdzie przed chwilą stałeś, rozcinając ziemię na boki niczym pług. Jakikolwiek efekt zdołałeś wywołać więc wobec nogi, wyglądało na to, ze wciąż ma wystarczająco siły by przeć naprzód z taką siłą mimo tego.
Mniejsza; to nie było częścią twojego planu, a wielki insekt zaczął się obracać; nie było zdecydowanie czasu na chowanie teraz broni więc wypuściłeś puste pistolety. Całe szczęście udało ci się odnaleźć nóż w przeoranej i podeptanej ziemi; ledwie go złapałeś musiałeś znów odskoczyć na bok. Tym razem wcale nie z powodu samego potwora czy jakiejkolwiek kończyny; zauważyłeś to dość późno, ale gdzieś z nieba w twoim kierunku poszybował długi, połyskujący w słabym świetle obiekt, niczym oszczep. Zdołał drasnąć cię w lewe ramię, rozdzierając przynajmniej skórzany płaszcz który miałeś na sobie, a skoro poczułeś ból, pewnie i jeszcze więcej pod spodem. Było to jednak zdecydowanie za mało by pozbawić cię ręki.
Potwór ryknął, i... zatrzymał się. Obserwował ciebie. Czekał, dysząc ciężko. Miałeś czas by poprawić chwyt na nożu, złapać oddech i... być może zaplanować kolejne ruchy.
  Temat: Nisa Meyer
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 4
Wyświetleń: 4708

PostForum: Karteczki   Wysłany: Śro Sie 21, 2024 4:18 pm   Temat: Nisa Meyer
+ Świeca, bo zapomne
  Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 38
Wyświetleń: 25876

PostForum: Że Gra   Wysłany: Pią Cze 28, 2024 4:01 pm   Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Puls.
Jakaś decyzja musiała zostać podjęta. Ty, po chwili namysłu, realizacji, podjąłeś własną. Ogłosiłeś w głos swój sprzeciw, zapierając się nogami o czerwoną ziemię. Zdawało się działać - albo te wielkie ramiona wyglądały silniejsze niż były w rzeczywistości, albo ty sam znalazłeś w sobie jej nowe pokłady. Jakikolwiek był powód, Zdołałeś nie tylko oprzeć się ciągnięciu naprzód, ale nawet wycofać krok za krokiem, żłobiąc stawiającymi opór pazurami dwie koleiny w podłożu. W końcu szpony zyskały jednak wystarczająco parcia by powstrzymać cofanie; kontrując ponowna próbę ciągnięcia naprzód wbiłeś nóż w ziemię, zmieniając sytuację w dość patową.
Wraz z twoim wrzaskiem, niebo rozbłysło niemal oślepiającym blaskiem. Przeciągły, ogłuszający grzmot został akcentem dla twojego gestu gdy puściłeś ostrze noża, sięgając ku rękojeściom broni palnej. Dopiero co ćwiczyłeś ten ruch, i powtórzyłeś go niemal idealnie, pochylając się naprzód, a potem własnoręcznie ponawiając grzmot kilka razy, pociągając oba spusty raz za razem.
Nie mogłeś zobaczyć skutku od razu; ale usłyszałeś go w postaci wysokiego, przeraźliwego pisku. Ale co było jeszcze wyraźniejsze, poczułeś go. Bez wątpienia poczułeś ból, o którym w jakiś sposób wiedziałeś, że nie należy do ciebie. Dreszcz przeszedł przez całe twoje ciało, jakby setki robaków zaczęło łazić ci pod skórą. Jakby wszystkie zaczęły zbierać się, uciekać w jednym kierunku, ku barkom... wydzierać się na zewnątrz.
W pierwszym momencie, zgięło cię w pół. Czułeś, jakby coś rozdzierało ci plecy; zamroczyło cię na dłuższą chwilę. Ale wkrótce czucie powróciło, i zdawało się być nawet wyraźniejsze niż wcześniej - czułeś chłód. Przeszywający chłód. Cały ten gorąc ze środka, gdzieś... zniknął. A gdzie... chyba mogłeś zacząć się domyślać gdy tylko podniosłeś znów głowę.

Nie wiesz, jak się tutaj znalazłeś, ale byłeś na środku jakiegoś... morza kwiatów. ...ogrodu. Wciąż skąpanego w półmroku burzy, która nadal smagała cię mroźną wilgocią. Przed tobą, nie dalej niż dwa metry znajdowała się jakaś... masa. Z początku nie przypominała żadnego kształtu, przewracała się, ciągle przeobrażała. Nie zdołałeś się jednak temu nawet przyjrzeć, gdy zgięło cię po raz kolejny - tym razem z innego powodu. Tuż po gardłowym burknięciu poczułeś okropny, gorzki smak w ustach, który od razu wydostał się z ciebie na zewnątrz, ścieląc barwną kompozycję kwiatów zawartością twojego żołądka. Nieprzyjemny zapach wkrótce uderzył w twoje nozdrza, dając ci kolejne świadectwo tego, że zmysły zaczęły do ciebie wracać. Z pamięcią o tym co widziałeś chwilę temu przed sobą, spojrzałeś tam ponownie.

[ BGM: Soul of Cinder ]

Zobaczyłeś... sylwetkę wielkiego insekta. Wielkiego na przynajmniej dwa metry, mimo zgarbienia całkiem górującego nad klęczącym tobą. Dopiero zaczynał odwracać się chwiejnie w twoim kierunku, mając wyraźnie problem z utrzymaniem pionu. Z sześciu kończyn, dwie były tymi samymi wielkimi szponami, które wcześniej ciągnęły cię naprzód - jeden z nich ledwie trzymał się ciała, wisząc boleśnie na samym skrawku chityny, zaś drugi choć wyglądający na bardziej kompletny, ciągnął się bezwładnie po kwiecistej ziemi. Dwa mniejsze, trójpalczaste ramiona obejmowały coś, co chyba było brzuchem kreatury - a podłużna, kanciasta głowa opadała i wznosiła się jakby w ciężkim oddechu. Jej jadowicie zielone ślepia wbite były w ciebie spojrzeniem wyrażającym tylko wściekłość. Głuchy charkot był jedyną wypowiedzią, jakiej mogłeś oczekiwać od potwora, gdy tym postąpił krok w twoją stronę...
  Temat: Rozdział II - Festnig
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90349

PostForum: Że Gra   Wysłany: Pią Cze 28, 2024 1:53 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
Podczas rozmowy, Hiroshi podniósł się by spojrzeć ku Hitomi, która nadal nawet nie drgnęła. Nawet wiedząc, że jest na pewno nieżywa i że nie było co się łudzić, ciężko było wciąż przyjąć do wiadomości iż ktoś kogo się zna od całkiem najmłodszych lat rzeczywiście nigdy już się nie obudzi. Szczególnie, kiedy po podejściu bliżej można było zauważyć, że ta miała na wpół otwarte powieki, a nieobecny wzrok błękitu spod nich wcale nie wyglądał na... pusty, zamglony. Zupełnie, jakby była po prostu nieprzytomna. Ale nienaturalna bladość oraz brak oddechu mówił co innego.
Na pierwszy rzut oka... nie wyglądało na to, by cokolwiek z nią i wokół niej wyglądało sztucznie naruszone - wyglądała całkiem, jak zdaje się powinna wyglądać martwa osoba całkiem niedawno poruszana w taki sposób, jak robiła to Fariel. Potargana koszula, nierówno ułożona głowa, jedna ręka wisząca z przeciwnej strony łóżka w dół, do podłogi, druga zaś niedbale odłożona na brzuch, pewnie przez rudą. Nic nadzwyczajnego, zdaje się, i pewnie całkiem łatwe do zignorowania gdyby nie wiedza o tym, co chłopak usłyszał. Przebiegł wzrokiem po niej raz jeszcze, sprawdzając po kolei każdy szczegół który mógł wydawać się banalny... i coś chyba znalazł.
Rękaw na nadgarstku spoczywającej na brzuchu dłoni był trochę popruty. Jedna z nitek sterczała z niego samotnie, układając się wpierw w długą, prostą linię, póki nie docierała do grzbietu dłoni gdzie była całkiem pozwijana. Sama dłoń ułożona była w taki sposób, że palec wskazujący nie był podwinięty tak jak pozostałe. Nie był co prawda całkiem wyprostowany, ale gdyby spojrzeć w kierunku w którym mógłby pokazywać, pod ściana była tam wysoka waza z przeróżnymi, kolorowymi kwiatami. Świeżymi. Trochę to dziwne w tym miejscu. Ale i wracając do początku, zdaje się, że ta wypruta nitka, ten bardziej pozwijany fragment na jej końcu, na dłoni... mógłby przypominać kształtem kwiat. Coś, co wyglądało trochę jak róża, jeśli wierzyć podręcznikom biologii z Krypty.

Florance zaś, uzbrojony w swój rewolwer oraz pudełko z fencyklidyną, przeszedł pomieszczenie w stronę okna by sprawdzić, dokąd poszła Fariel. Okazało się, że... nigdzie. To znaczy, nie było tu jej, ale... nie było też żadnego wyjścia. Była tu naga, kamienna ściana. Ciężka. Nie było widać żadnych szczelin, sugerujących ukryte drzwi, żadnej klapy w podłodze, ani nic pod sufitem. Na pewno skręciła w tą stronę, ale jakimś cudem, nie było jej tutaj. Coś było bardzo nie tak. Ale z drugiej strony, to nie pierwszy moment kiedy można było jasno stwierdzić, że z tym miejscem coś jest bardzo nie tak.

Za oknem błysnęło, a chwilę później rozległ się grzmot. Yeshit zeskoczyła z łóżka, a potem zwinnym susem wskoczyła na blat stołu na którym wciąż znajdowały się kartki i pióro Marianelli - zaczęła się rozglądać, gdzieś w kierunku drzwi którymi dwie kobiety wcześniej wyszły oraz ścianę obok nich. W wielkim skupieniu.
  Temat: Rozdział II - Festnig
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90349

PostForum: Że Gra   Wysłany: Pon Cze 24, 2024 1:17 am   Temat: Rozdział II - Festnig
Fariel wydawała się być dość zaniepokojona widokiem broni, tym jak chłopak wyciągał, sprawdzał i przekazywał ja rodzeństwu na jej oczach - ale poza ostrożnym obserwowaniem jego ruchów nie skomentowała tego w żaden sposób. Czekała. Az doczekała się polecenia. Czy raczej prośby.
- Nn... tak. Mm- - pokręciła głową. - To znaczy: nie posiadamy żadnych leków do zaoferowania. Ale woda... tak. Przyniosę wodę. - kiwnęła głową. Skłoniła się raz jeszcze i szybko odwróciła... tylko, ze nie tam, gdzie zniknęły dwie pozostałe rezydentki tego miejsca, a w stronę całkiem przeciwna, bliższą witrażowego okna. Skręciła tam za róg - gdzieś za półkolumna musiało widać być drugie wyjście z pomieszczenia, niewidoczne z łóżka i jego okolic. Oddalające się kroki bez żadnego skrzypu drzwi mówiły, że albo były już otwarte, albo nie było ich tam wcale. I że bracia rzeczywiście zostali pozostawieni chwilowo sami. Z kotem. I... Hitomi.
  Temat: Rozdział II - Festnig
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90349

PostForum: Że Gra   Wysłany: Nie Cze 23, 2024 11:40 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
Choć pobudzony do życia, Hiroshi zdecydowanie wciąż był okropnie zmęczony a jego ruchy ospałe - nie miał najmniejszych szans złapania szarego kota który wycofał się błyskawicznie z próby uścisku, a nawet zdążył jeszcze pacnąć go łapką w czoło. Ale bez pazurów. A na pierwsze pytanie jedyną odpowiedzią było głośne, niemal karcące miałknięcie.
Fariel nie odpowiedziała niczym werbalnym. Po szybkim spojrzeniu na starszego Akaru przerwanym na moment spojrzeniem tez na kota, poderwała się szybko na nogi ocierając nadgarstkami łzy. Splotła przed sobą dłoń z dłonią i pokłoniła się nisko, prostując zaraz potem. Bardzo sztywno pozostała w takiej pozycji, najwyraźniej czekając. Nie odzywała się póki nie zrobił tego Florance, natychmiast zerkając w jego stronę.
- Jeśli... panna nie uznała za słuszne waszej ewakuacji, pilność tej sprawy zapewne nie wiąże się z żadnym niebezpieczeństwem. - odpowiedziała trochę wystraszonym głosem. Tempo jej mowy było bardzo szybkie, jakby recytowała wyuczoną formułkę... i prawdopodobnie tak tez było. - Czy mogę jakoś wam pomóc? - zapytała niepewnie. Nie wyglądało zdecydowanie na to, żeby kłamała. sama wydawała się być w bardzo niekomfortowym miejscu.
  Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 38
Wyświetleń: 25876

PostForum: Że Gra   Wysłany: Nie Cze 23, 2024 11:17 pm   Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Puls, uderzający cię od środka ku zewnątrz, jeżący wszystkie włosy.
Chciałeś ruszyć ramionami, których nie posiadałeś nigdy wcześniej - i rzeczywiście się poruszyły, ale... nie tak, jak tego chciałeś. Wielkie ostrza zaczęły drapać ziemie żłobiąc w niej koleiny, chcąc pociągnąć cię do przodu. Choć wyrastały z twojego ciała, zdawały się nie należeć do ciebie. Chciały przeć naprzód, chciały rozedrzeć malującą się przed tobą sylwetkę.
Puls, który prawie cię zgiął, malując gorący szlak w przełyku, ale nie wydostając się na zewnątrz.
Spojrzałeś na odbicie dawnego siebie. Wypowiedziałeś słowa, pytania. Wciąż nie było jednak żadnego głosu który mógłby ci odpowiedzieć. Czy to jednak ze względu na twoją prośbę, czy własnego powodu, dawny Desmond zaczął powoli kręcić głową przecząco, cofając się o pół kroku i unosząc nieznacznie ręce - po to, by zaraz pchnąć je przed siebie. Gest, który mógł oznaczać tylko nakaz cofnięcia się.
Puls.
Zmysły, splątane i stłumione wyostrzyły się w tym jednym momencie. Niczym strzała, przeszyła cię świadomość twojego celu. Czerwona ścieżka wyrysowała się zapachem nagle i niespodziewanie, szkarłatną linia prowadząc dokładnie tam, gdzie teraz patrzyłeś. Choć wciąż nie otrzymałeś żadnego potwierdzenia ani zaprzeczenia ze strony całkiem nieobecnego głosu pasożyta, od razu zrozumiałeś czego doświadczasz - 'szlak krwi'. Dziedziniec, ulewa, korytarz - wszystko właściwie zanikło i dłużej się nie liczyło. Zostałeś tu jedynie ty, karmazynowa droga prowadząca naprzód... i twoje odbicie stojące przed tobą, do którego para chitynowych ramion wciąż próbowała się dostać.
  Temat: Rozdział II - Festnig
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90349

PostForum: Że Gra   Wysłany: Pią Cze 21, 2024 1:58 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
Wywołana Marianella zatrzymała się w pół kroku, na co Florance zauważył, że Kareen zareagowała grymasem i cichym cyknięciem języka. Rudej zdecydowanie nie podobało się opóźnienie.
- ...Nie. Nie wydaje mi się. - stwierdziła po chwili namysłu, aczkolwiek w trakcie tej chwili i ona spojrzała ku swojej... ochroniarz? Ta jednak nic nie powiedziała. - Odpocznijcie. Potem zastanowimy się, jak moglibyście pomóc. - stwierdziła, znów ruszając do wyjścia, widać ponaglona spojrzeniem rudej. Bardzo szybko opuściła pomieszczenie, w przeciwieństwie do ponaglającej - Kareen stanęła w progu i po spojrzeniu w dal przez drzwi, obróciła głowę ku Akaru. Z krótkim wydechem przez nos mogącym oznaczać niezadowolenie i zmierzeniu Florance'a wzrokiem, rzuciła jedną, krótką wiadomością.
- Przygotujcie się.
...i wyszła bez czekania na odpowiedź, niemal zatrzaskując za sobą drzwi. Stukanie obcasów o kamienną posadzkę oddalało się bardzo szybko. Fariel zdawała się całkiem nie mieć pojęcia o czym mowa, wycofując się po ziemi póki nie oparła się plecami o łóżko z Hitomi, siedząc tam tak i wodząc pytającym wzrokiem między zamkniętymi drzwiami a dwójką braci.

Wtem... dziwny puls przeszedł przez całe ciało chłopaka. Z nagłym, wymuszonym tchem, Florance poczuł się, jakby właśnie obudził się z kolejnego snu, chociaż nic wokół się nie zmieniło. Wspomnienia przyszły mu do głowy. Wspomnienia o tym, że on sam jest tutaj przedstawicielem sędziego z zaświatów. Posiadał możliwość oddzielenia porządku od bezprawia, a dokładniej... sprowadzenia kary na to drugie, tak długo, jak osąd był słuszny. Miał-- tak, czuł wyraźnie lekkie ciepło amuletu spoczywającego pod jego koszulą, wiszącego na szyi na cienkim łańcuszku. Był absolutnie świadom, że potrzebuje jego znaku, by zesłać karę na nierządników, i że wezwanie jej musi zawierać trzy słowa - "Auretai Sinis Vel". Wiedział, że ta pomoc pochodzi z zaświatów, i że on sam się jej podjął, choć szczegóły nie były jasne. I wiedział też, bądź domyślił się, że... obcość tej umiejętności bez wątpienia jest w jakiś sposób podobna do tego, o czym wcześniej mówił mu Hiroshi.
Na końcu, przyszły do jego głowy dwie ostatnie myśli, brzmiące niemal jakby zostały wypowiedziany czyimś nieznajomym głosem - O tym, że wkrótce nadejdzie pomoc, która wyciągnie ich z tego miejsca bez cienia wątpliwości. Oraz o tym, że... wcześniej, nadejdzie też ich były znajomy z Krypty - a jego celem tutaj jest pozbycie się was.


ฅ^•ﻌ•^

Hiroshi został zbudzony nagłym bólem. Wierzch jego lewej dłoni parzył żywym ogniem, jakby ktoś rysował po niej rozgrzanym prętem. Jakby tego było mało, w tym samym momencie spod łóżka na którym leżał wyskoczył szary kot, który od razu po wdrapaniu się na jego pierś wziął zamach łapą z której wysunęły się pazury, mierząc cios w jego twarz - ale... przynajmniej kot zatrzymał się, opuszczając kończynę. Odruchowo, starszy Akaru uniósł dłoń by spojrzeć na źródło jego bólu, i zobaczył jak wyrysowany tam znak powoli tracił rozżarzone lśnienie, czerniejąc. Znamię. Czuł w nim obecność... kogoś, kto bardzo chciał mu pomóc. Wiedział, że to sojusznik Rein, tak jak... Yeshit siedząca na nim? Wiedział, jak tego kogoś wywołać - pchnięcie własnego nasycenia powinno sprowadzić tu osobę w całości, niezależnie od odległości, ale może być męczące. Skądś wiedział, że nie powinien nigdy trzymać tu tego kogoś na długi czas.
Wciąż był piekielnie zmęczony, ale nagły przypływ adrenaliny od gasnącego już bólu póki co trzymał jego powieki daleko od siebie. Zauważył, że w pomieszczeniu jest mniej osób - brakuje Marianelli. I że Fariel, zdezorientowana, co chwilę zerka między nim, jego bratem siedzącym zaraz obok, a drzwiami wyjściowymi w oddali.
  Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 38
Wyświetleń: 25876

PostForum: Że Gra   Wysłany: Pią Cze 21, 2024 1:16 pm   Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Puls.
Oczekiwanie było okropne. Rzeczywistość była okropna. Upalna. Bombardowany przez deszcz, smagany po głowie i plecach lodowatym prysznicem naprawdę miałeś coraz większe problemy z utrzymaniem pionu; możliwe nawet, że dawno już byłeś w niższej pozycji. Mając tą chwilę, sprawdziłeś dokładnie, gdzie jest twoja broń. Jeden pistolet. Drugi pistolet. Oba na miejscu. Nie powinieneś mieć problemu z ich wyjęciem. Były gotowe. Mechanizm stworzony do zabijania nie mógł doczekać się spełnienia swojej roli.
Puls.
Nóż sam wśliznął się w twoją dłoń. Ostrze zdające się płakać od deszczu bardzo wyraźnie odbijało w sobie równy, pełny wizerunek księżyca którego w ogóle nie było na niebie. Naostrzona klinga chciała już teraz zanurzyć się w krwi, rozedrzeć skórę - ale wiedziałeś, że to jeszcze nie czas. Twoja dłoń mocno ścisnęła rękojeść, pasując doń jak ulał. Metalowy szpikulec był jak najbardziej gotowy.
Puls.
Rozejrzałeś się. Dziedziniec był pusty. Nie było tu Kareen, nie było tu nikogo... nie było też żadnej z tych sylwetek. Były... kamienne łuki. Wsparte na kolumnach, jeden za drugim, zdawały się tworzyć sobą korytarz, tunel bez ścian. Spojrzałeś znów przed siebie, tam gdzieś prowadził.
Puls.
Nie stałeś... całkiem sam. To jest, po pierwsze, nie o własnych siłach. Potrzebowałeś chwili by zrozumieć, czym są dwa filary wbite w posadzkę tuż przed tobą, nim zorientowałeś się, że wyrastają one z twoich barków. Kościste... nie, chitynowe ramiona wydostające się spod rozdartego ubrania sięgały w górę, nad twoją głowę, skąd ich ostatni, długi segment rysował się łukowatym ostrzem w dół, aż do ziemi. Twardy egzoszkielet był zarazem dwoma ostrzami, które miały tę samą rolę co nóż ściskany w twojej ręce. I były równie gotowe.
Puls, któremu akcentu dodała przeszywająca niebo błyskawica.
W krótkim błysku zobaczyłeś przed sobą, między wielkimi szponami, sylwetkę. Niższą od siebie. W zbyt znajomym stroju, błękitnym uniformie mieszkańców Krypty IX. Nie tylko to było jednak znajome. Oczy, usta... twarz. Włosy, krótko przystrzyżone... cała sylwetka była czymś co dobrze znałeś - bowiem tak samo jak obraz który prezentował ci się w lustrze, tak i postać przed tobą prezentowała twój własny, dawny wizerunek.
Puls.
Żadnych słów. Jedyne, czym twoje odbicie komunikowało się podczas tej morderczej ulewy, to uniesione dłonie, jakby próbował zatrzymać cię przed podążaniem naprzód, korytarzem z łuków, bram bez drzwi.
  Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 38
Wyświetleń: 25876

PostForum: Że Gra   Wysłany: Nie Cze 16, 2024 12:22 am   Temat: Rozdział IIa - Ku Szczytom!
[ BGM: Terminal Entrance ]

Szczęk. Przeciągłe, basowe skrzypnięcie. Jęcząc niczym prastara bestia, gigantyczna brama zaczęła się otwierać. Za nimi otwierał się dla ciebie widok kamiennego dziedzińca, który z jakiegoś powodu zaczął się rozmazywać. Wchodził i wychodził ze skupienia jak obraz zepsutej kamery.
Ciśnienie w twojej głowie nasilało się coraz bardziej. Zacząłeś czuć coraz silniej gorąco, które wybijało z twojej klatki piersiowej, przechodząc falą po całym ciele ku zewnątrz. Raz za razem, duszący gorąc pulsował coraz silniej, przytłumiając twoje zmysły.
Czekaj.
Nie było to właściwie jedno słowo, bo było ich zdaje się więcej, ale tyle rozumiałeś z ich przesłania. Miałeś na coś czekać. Ktoś musiał najpierw zniknąć. Nic nie może być zrobione wcześniej.
Koniec!
Słów, a może biadolenia było znacznie więcej, jak noże w twojej głowie; irytujące. Skazanie, śmierć. Czułeś panikę, która nie należała do ciebie.
Szlak krwi.
Taki miał być sygnał. Nie wiesz nawet, czy naprawdę to usłyszałeś - ale znikąd chyba taka myśl nie mogła się pojawić. Gdy się pojawi, miałeś nim podążać. Tam będzie czekać twój cel. Łatwe do zapamiętania. Zdaje się że łatwiejsze od utrzymania teraz równowagi.

Nie jesteś pewien kiedy to się stało, ale stałeś chyba na środku dziedzińca, a wokół... było pełno figur. Fantastycznych, niestworzonych. Niby nieznajomych, ale z jakiegoś powodu niezbyt niepokojących swoją dziwnością. Pomnik potwora długiego na dziesiątki metrów, z długimi zębiskami, ogonem, skrzydłami, w całości pokryty łuskami. Widmo, upiór, stojący na stosie płonących czaszek. Anioł z szeroko rozpostartymi skrzydłami surowo oceniający twój marsz; insektoidalna bestia, maszyna do zabijania z czterema ramionami, których górna para zakończona była długimi ostrzami.

Z jednej strony, wydawało się, że nic się tu nie ruszało. Z drugiej, czułeś się obserwowany. Jakby ten wzrok docierał do ciebie z innego świata, razem z odległą świadomością. Coś... czekało na ciebie. Gdzieś w przyszłości czekało zdarzenie, które jest powodem tego wewnętrznego niepokoju. Gdzieś przed tobą... być może idąc dalej przed siebie, mógłbyś to zobaczyć? Ale z drugiej strony, czy nie miałeś czekać? Pewność cię opuściła gdy zdałeś sobie sprawę, że za tobą nie ma już nawet bramy. Byłeś tu tylko ty i cztery pary oczu oceniające każde twoje drgnięcie. I... ten powtarzający się, nieustępliwy gorąc.
  Temat: Rozdział II - Festnig
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 151
Wyświetleń: 90349

PostForum: Że Gra   Wysłany: Sob Cze 15, 2024 11:50 pm   Temat: Rozdział II - Festnig
Marianella przyłożyła dłoń do ust, pozwalając sobie na krótki chichot. Dość dziwna reakcja na zadane pytanie albo wieść o własnej śmierci czy okaleczeniu, ale Florance ustalił już wcześniej, że wszystko w tym zamku było dziwne. Wliczając w to gospodynię.
- Jestem... całkiem niedźgnięta, jak zapewne możesz zauważyć. - odwróciła się i rozłożyła ręce. Ktoś złośliwy mógłby może stwierdzić, że taki nóż to dałaby radę schować między piersiami, no ale w istocie wyglądała na całkiem zdrową. Ani śladu krwi. A jej ton, lekko rozbawiony, nie miał w sobie w ogóle napięcia charakterystycznego dla osób które kłamią. - A skąd ten pomysł pojawił się w twojej głowie, nie potrafię odgadnąć. Okaże mnóstwo zaufania i nie będę rozpatrywać tego jako groźby. - z łagodnym uśmiechem opuściła powoli dłoń. Otworzyła usta by powiedzieć coś więcej, ale nie wydobyła żadnego głosu - wszyscy mogli wyraźnie usłyszeć ciężkie, zbliżające się szybko kroki, a następnie otworzenie z rozpędu drewnianych drzwi.
- Areisterie, Adler. - to była Kareen. Kobieta wpadła do pomieszczenia w wyraźnym pospiechu, co poruszyło zarówno Marianellę jak i Fariel; ta pierwsza uniosła brwi wlepiając wzrok w rudą, ta druga cofnęła się w trzech krokach pod ścianę, przestraszona. Kareen z rozpędu padła na kolano niemal wślizgiem, szybko jednak kończąc to przywitanie podniesieniem głowy po tym szybkim ukłonie.
- Musimy... - zaczęła zdanie, ale szybko je przerwała zerkając w kierunku dwójki gości. - ...esta... omari. - dokończyła bardzo powoli i ostrożnie, wyraźnie zważając na słowa. I, zdaje się, trochę dukając. Było w jej tonie trochę niepewności.
Marianella westchnęła ciężko. Spojrzała na Florance'a, bardzo powoli przenosząc na niego wzrok z rudej. - Muszę... zostawić was na moment. - oznajmiła w normalnym języku. Widząc, że jej wysoka podwładna zdaje się wyglądać na przejętą upływającym czasem, sprawa wyglądała chyba na pilną. - Powrócę wkrótce. Jeśli potrzebujecie czegoś bardzo pilnie... Fariel jest do waszej dyspozycji. - blondynka wskazała dłonią na piegowatą pod ścianą, która zaskoczona zerknęła najpierw na nią, a potem na dwójkę braci. I znów na Marianellę. Ale ta nie odpowiedziała nic więcej - odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w kierunku otwartych drzwi.
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Nie Sty 22, 2023 9:54 pm   Temat: Rozdział I: The Blue Core
- Zajebiście. - stwierdził włamywacz jako komentarz wszystkiego, co usłyszał. Nie on to nasłał? To kto? Czemu? W jakim celu? wkurwia mnie, że jak już się czegoś dowiedziałem to tak naprawdę wiem jeszcze mniej. Jeśli to faktycznie prawda.
- Nie wiem, kto. Zgubiłem go. Tuż zanim się wczoraj spotkaliśmy. - odpowiedziałem, machnąwszy krótko ręką. - No zasłonięty całkiem tym, wyraźnie idący moimi śladami, znam to zachowanie bo sam miałem takie zlecenia. Nie zbliżałem się do niego bo nie dość że ledwie dycham to jestem ledwie opryszyną. - stęknąłem. - Ale, ale własnie dlatego potrzebuję tego. - tu skinąłem na mechaniczne ramię które było celem zaproszenia tutaj Aquato. - Jeśli to naprawdę tak kozacki wszczep, może dać mi... no wiesz. Może udałoby mi się jakoś ogarnąć kolejnego typa który by mnie śledził i... wyciągnąć od niego więcej.
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Pon Lis 07, 2022 3:25 am   Temat: Rozdział I: The Blue Core
Odwróciłem się do inżyniera, gdy zaczął mówić, kończąc tak swojego burgera. Przysiadłem się w końcu też po drugiej stronie łóżka, przyglądając się od razu temu całemu skanowaniu. Pokręciłem, sam nie wiem czemu, głową kiedy tłumaczył ograniczone zasoby energii. Rok, miesiąc? To chyba wciąż o wiele więcej niż mi zostało jeśli czegoś nie zrobię ze swoją sytuacją. Ta ręka naprawdę jest taka przejebana? Wszystko, co powiedział brzmi, jakby to był tak naprawdę najlepszy łup z całego skoku. A wzięty tak przy okazji i jebnięty niedbale pod łóżko. Kurwa, jeśli to naprawdę jest takie cudo, to muszę je mieć. Zamierzałem niby sprzedać, i na pewno byłoby warte kupę mamony, ale... mając taką skurwysyńską rękę pewnie potrafiłbym zdobyć ich więcej. To jebana inwestycja w przyszłość. A przynajmniej sprawienie, że będzie mniej czarna.

- Ufał... huh. - mruknąłem do siebie. Aquato ma rację. Kto oparłby się takiej pokusie? Poderżnąć gardło pod narkozą i masz to cudo dla siebie. Nawet argument typu "zapłacę po zamontowaniu" nie zadziała, bo to gówno jest na pewno warte milion razy więcej niż przeciętne usługi chirurgów tak zwanego podziemia. Nie mam nikogo, komu mógłbym na tyle zaufać. Potrzebowałbym jakiegoś turboochroniarza, który... który... zerknąłem w kierunku "Andersa". I potem znów na Aquato.

- ...kurrrrrrwa. - stwierdziłem na głos. - I pewnie... - wstałem, złapałem się za głowę. Spokojnie, Irn. Rozegraj to spokojnie, a może będzie dla ciebie szansa. Przecież zgodził się tu przyjść, nie zajebali cię we śnie, poza tym macie trochę wspólnej przeszłości. Nie masz żadnych sojuszników. Może warto takiego kogoś znaleźć?
- Dobra... Michael. Posłuchaj. Jest... sprawa. Gruba. Bardzo gruba. Umiesz trzymać gębę na kłódkę? Ale tak naprawdę.
  Temat: Rozdział I: The Blue Core
Jedius 9 Baka

Odpowiedzi: 117
Wyświetleń: 57370

PostForum: Gra   Wysłany: Pią Paź 21, 2022 11:56 am   Temat: Rozdział I: The Blue Core
Ja pierdolę... więc to jednak on. Tym razem przynajmniej ma jakieś imię. Czy tam nazwisko. Jakim do chuja cudem wiedział, gdzie teraz będę? Mam uwierzyć, że ten mały szczyl mnie znalazł? Przecież to tragiczna wiadomość. Jeśli znalazło mnie jakieś dziecko nie mając w sumie żadnej poszlaki, to lada moment mogą tu zapukać psy albo gorzej. Naprawdę jestem udupiony.

Co on w ogóle pierdzieli w tym liście? Nie może znaleźć drogi na chatę? Niech tą małą zapyta, jak jest taka dobra. Mam zdeszyfrować miejsce jego pobytu? Z czego? Żeby chociaż zagadkowy wierszyk dał. Nie mam przecież nic, na czym mógłbym bazować jakikolwiek trop... jeszcze. Obiecałem sobie, że dotrę do sedna sprawy. To oznacza, że będę musiał zbadać jeszcze raz miejsce naszego ostatniego napadu. Kurwa, tajfun nie mógł przyjść w gorszej chwili. Nie dość, że nasz wczoraj przeruchał, to jeszcze pewnie usunął większość możliwych śladów z miejsca zbrodni. Nawet, jeśli trochę teraz zelżał, to nie przestaje myć całego tego miasta lepiej niż wszyscy sprzątacze którzy tu pracowali przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Nie to, żeby było ich wiele. Co tam dalej...

A no tak, "cieszę się, że jesteś poszukiwany a nie martwy" kurwa jego mać. Fajnie, że przeżyłeś, ale w sumie chuj ci w dupę. Może spotkasz na swojej drodze kolejnego mutanta-mordercę. Masz tu premię, nie wydaj wszystkiego od razu. Chciałem już to zgnieść czy rozedrzeć, albo oba, ale się powstrzymałem - po części dlatego, że nie jestem sam w pokoju. Nagłe zachowanie byłoby dość podejrzane, szczególnie po kilkukrotnym usłyszeniu nazwiska Schneidera, a nie jestem pewny jak bardzo mogę temu Aquato ufać. Póki co... składam kartkę jak była i jeszcze na pół i wciskam w kieszeń spodni. Zabawne, że to nie żaden sejf czy krypta, ale własne kieszenie są dla mnie póki co najbezpieczniejszym miejscem przechowywania... czegokolwiek.
- Nie wiem, od kiedy używają bachorów do rozsyłania reklam... ale w sumie to chyba szczyl z chinatown, więc nie powinno mnie dziwić. - palnąłem na odwal. Podszedłem z połową hamburgera do okna, rozchyliłem palcami żaluzje. Leje jak pojebane. Wcale mi się nie uśmiecha wychodzić, ale gówno zdziałam siedząc w domu. Jak powiedział Cooper, ta kryjówka tutaj nie ukryje mnie zbyt długo. Muszę działać, jakoś. Słysząc wczoraj o tych hologramach... mam pewien pomysł. Ale po kolei. Powróciłem do łóżka, bo chyba pod nim zostawiłem skradzioną protezę - wyciągam ją spod niego, kładąc na pozwijanej kołdrze. Wskazałem ją dłonią, przełykając przeżuty kęs bułki.
- Myślisz, że to w ogóle będzie działać? Nie miałem okazji być z tym zbyt delikatny, jak pewnie wiesz. Sam tam byłeś. Z drugiej strony, to militarny sprzęt, chyba odporny na jakieś obicia. - odezwałem się do Aquato. No tak, po to go tutaj przecież zapraszałem.
 
Strona 1 z 93
Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 15