Opowiem wam śmieszną anegdotkę, anony. Kierowana nudą i ciekawością, zaczęłam prowadzić dialog z każdym nie-żywym w Hubie jakiego tylko udało mi się znaleźć. Definicję obrałam na tyle szeroką na ile się da - istoty które nie zejdą nigdy na "śmierć ze starości", czy to z powodu własnych wyborów czy natury. Ktoś mi pewnie zaraz powie, że "ale przecież każdy ascendant jest wtedy nieumarły xDDD", ale jest znacząca różnica w mentalności między tymi którzy celowo uciekli od starzenia się (lub nigdy nie znali tej koncepcji) a tymi, którzy po prostu byli tak zajebiści że wylądowali tutaj. Tak czy siak - akurat fajnie się złożyło, że Q'D z powodu otwarcia ambasady przecieka swoich obywateli do innych sfer, choć ciężko jest ich zaciągnąć do Dziury czy innego miejsca gdzie można usiąść, bo niektórzy z nich nie widzą sensu bycia w restauracji gdy nie muszą jeść. Przepytałam każdego z nich w paru elementarnych sprawach - czym się zajmujesz, czy masz przyjaciół, czy masz wrogów, dlaczego nieśmierć (w przypadku ożywieńców). I wiecie co? Wszyscy z nich boją się śmierci. Co do jednego. Każdy szkielet, lisz, wampir, golem, żelka i zjawa. Są w nieskończonym stanie wojny, szykując kły, pazury czy co tam jeszcze mają na walkę. W każdej chwili spodziewają się osinowego kołka, odpędzenia, zniszczonego filakterium, zniszczenia cielesnej formy. Każdy z kim rozmawiałam spodziewał się ataku, zamachu, próby na życie. Wnioskuję, że to dlatego, że "wieczność" to tak naprawdę niepojęty koncept. Dla każdego, wliczając w to stwórców teiści którzy twierdzą, że stwórcy też są stworzeni i jest coś ponad - dupa cicho, nie o to teraz chodzi. Koniec może nadejść z każdej strony - to, że nieumarli/konstrukty nie spodziewają się ataku ze strony czasu nie zmienia faktu, że spodziewają się go z tysiąca innych kierunków. W tym własnego! Chowają to za farmazonami typu "Chcę poznać całość Prawdy", "Nie spocznę póki żyje choć jeden Orlanthczyk" czy "Muszę poznać każdy rodzaj broni, jaki może powstać" ale tak naprawdę po prostu obawiają się wymazania z egzystencji po pozbawieniu się celu. Mimo teoretycznie nieskończonego czasu który mają na rękach, notorycznie pchają się w konflikty które nie mają nic wspólnego z ich "ambicjami", wdają się w bezowocne sojusze z jednostkami których cele są zupełnie odmienne, jakby prospekt dotarcia do tego celu ich przerażał. Nawet jeśli pozbawili się sami śmiertelności mając na celu dopięcie swego, nagle ich ambicje schodzą na drugi, trzeci, czwarty plan. Śmiertelni jednak mają dobrze. Całe swoje pre-ascendanckie istnienie są święcie przekonani, że ich czas jest ograniczony więc muszą dopiąć celu który sobie postawią. I okej, większość z nich jak już dokona czego chciała nagle nie ma pomysłów i smuci jak cholera, ale przynajmniej COŚ robią. I często jak już to zrobią to szukają nowych rzeczy, nowych perspektyw, albo po prostu godzą się z końcem. Nieumarli z kolei są jak dzieci które nagle musiały dojrzeć zanim dorosną. Próbowali pojąć coś, co ich za życia przerastało i ma to wyraźny wpływ na ich dalsze istnienie, nawet długo po dorosłości/ascendacji.
>>1924 Niedoceniony tost
>>1924 No i dobra kurwa, było się nie wytrupiać, ja pierdolę. Niech ich wszystkich Luiza coś
>>2170
>>2170 Wciąż czekam na jej zasłużone wniebowstąpienie, kiedy w końcu jako prawdziwy anioł zbawi nas wszystkich od wszelkiego nieumarłego śmiecia
>>2172 Skąd ten rasizm, czujesz się gorszy? :>
Ten temat jest teraz o Luizie, naszej pani i zbawicielce.
AngeLouiseThread go
>>2173 kocham cię
>>2175
>>2173 >>2176 KURWA W Y P I E R D A L A J Y P I E R D A L A J P I E R D A L A J I E R D A L A J E R D A L A J R D A L A J D A L A J A L A J L A J A J J
>>2175 >>2170 >>2171 >>2172 Mózgokarły się zjechały do tematu o filozofii, no ja pierdolę