 |
Wiele sfer
Mało gier
|
Zamknięty przez: Jedius 9 Baka Śro Maj 16, 2012 6:03 pm |
Rozdział Ia - Podróż w nieznane |
Autor |
Wiadomość |
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Nie Sty 08, 2012 7:05 pm
|
|
|
Szybko to skojarzyłeś. Skoro usłyszałeś krzyk swojej nowej koleżanki to wiedziałeś, że coś się dzieje. Pociągnięcie cyngla wydało z broni dość wyraźne szczęknięcie, ale nic poza tym się z nią nie stało. Faktycznie, specjalnie dużo siły do tego nie potrzebowałeś używać. W czasie, gdy opierając się o ścianę krótkimi podskokami usiłowałeś wejść do środka budynku, słyszałeś stłumiony głos Fiołka, który wyraźnie się od ciebie oddalał. Towarzyszyły mu ciche uderzenia... zupełnie, jakby ktoś lub coś zasłoniło jej usta i ciągnęło ze sobą wbrew jej woli. Tak też chyba było.
Pierwszym pomieszczeniem po wejściu do środka był jakiś przedpokój, ale tu poza gruzem nie było nic do znalezienia. Głos słyszałeś gdzieś z lewej, więc tam się swoim tempem udałeś - to był jakiś... chyba salon. Pozbawiony dawno ekranu monitor czy stary telewizor, połamane szafki, podarta kanapa... a na tej kanapie pociemniały ze starości szkielet. Brr. Szybko spostrzegłeś jednak wyłom wśród desek podłogi. Dziura średnicy jakiegoś metra, i wyglądało na to, że niżej znajduje się jakieś inne pomieszczenie. Stamtąd też słyszałeś ostatnie stłumione stęknięcia. Jakaś piwnica? Z przedpokoju nie widziałeś żadnego zejścia niżej, ale możliwe, że zostało przysypane przez gruz. W każdym razie, piwnica która ciągnie się jeszcze dalej? Dokąd może ją ciągnąć, cokolwiek tam jest? I jak zejdziesz niżej, gdy do podłogi masz jakieś dwa i pół metra, a do tego dokładnie pod dziurą, na połamanych kafelkach widzisz pozbawione materaca pozostałości łóżka polowego? Ponadto, pewnie jest tam ciemno. Przecież to nie jest tak, że wszędzie będą tam działające światła. |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Pon Sty 09, 2012 8:11 am
|
|
|
Z każdą chwilą czułem, że sytuacja jest coraz gorsza. Muszę tam zeskoczyć, żeby ratować Fiołka, nie mogę zostawić jej na pastwę losu... Myśl, Desmond, myśl! Beznadziejna sytuacja, ale musiałem zrobić wszystko co w mojej mocy. Dokuśtykałem do dziury, po czym zarzuciłem broń na plecy, aby nie przeszkadzała mi w schodzeniu na dół. Kucnąłem, po czym ostrożnie przysunąłem się do krawędzi dziury i spuściłem obie nogi w dół. Wziąłem głęboki oddech, po czym zsunąłem się przez otwór, zaraz po tym łapiąc się dłońmi krawędzi podłogi i mocno trzymając ramionami, aby do ostatniego ułamka sekundy spowolnić upadek. Starałem się upaść na podłogę bardziej na zdrową nogę, jednak nie chciałem jej złamać, w ostatniej fazie upadku więc przytuliłem ręce do siebie i wywróciłem się na lewy bark. Chyba byłem na tyle gramotny, żeby nie zrobić sobie przy tym jakiejś trwałej krzywdy... Starałem się też chronić broń przed mocnym uderzeniem w podłogę czy coś, żeby czasami mi nie wypaliła, a jak już to nie we mnie - tak samo z tym całym nożem kuchennym, lepiej żeby był teraz gdzieś po prawej stronie, tej "niekolizyjnej". W każdym razie, po przeprowadzonej akcji ruszam za głosem Fiołka, w razie potrzeby zdając się w większości na swój słuch. Przerzucam z powrotem karabin na przód i dalej podpieram się ręką o ścianę, pomagając sobie w przemieszczaniu się. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Śro Sty 11, 2012 7:54 pm
|
|
|
Nie ma czasu na gadanie, do roboty. Przerzuciłeś karabin na pasku przez ramię, zbliżyłeś się do dziury. Usiadłeś na jej brzegu. Nie wyglądała stąd już na specjalnie wysoką, ale to nie powód by nie zachowywać wszelkich środków ostrożności. W końcu miałeś do dyspozycji tylko jedną nogę. Zsunąłeś się ostrożnie, łapiąc się krawędzi zanim upadłeś. No, z tej pozycji zostało już tylko jakieś pół metra w dół. Ten złom łóżka mógł pewnie pomóc, gdybyś dobrze wycelował stopą. Zdecydowałeś się upaść bardziej na zdrową stronę ciała, puściłeś się krawędzi... i wtedy nastąpiła krytyczna porażka. Nie wiesz nawet jak to się stało, ale zetknąwszy się z podłogą pomiędzy rzadkimi żebrami łóżka natychmiast straciłeś równowagę, lecąc w tył. Automatycznie próbując się podeprzeć, natrafiłeś jedynie przedramionami na belkę jego ramy.Karabin na twoich plecach poniekąd ochronił cię przed bolesnym uderzeniem, ale nie wiedziałeś, czy nie uległ podczas tego uszkodzeniu. Stopa wyśliznęła ci się do przodu, skończyłeś całkiem leżąc pod ramą łóżka. Chyba tylko szczęściem nie ucierpiałeś w tym upadku w żaden sposób inny niż kilka lekkich otłuczeń. Następną chwilę musiałeś poświęcić na to, żeby się wydostać spod pordzewiałego metalu.
Pomieszczenie w którym się znajdowałeś było naprawdę niewielkie. W sumie, za małe na piwnicę, choć może odnosiłeś takie wrażenie z powodu zawalonej jednej ściany. W każdym razie, nie było tu żadnej drogi prowadzącej w górę. Tylko jeden korytarz, który biegł w stronę... innych domów, tak ci się wydawało. Był z nim tylko jeden problem. Zupełnie nic nie byłeś w stanie zauważyć, co się w nim znajduje. Jedynym źródłem światła była dziura nad twoją głową. A to światło nie sięgało daleko. No cóż... odwrotu i tak już nie miałeś. Zdjąłeś karabin i powoli ruszyłeś do najbliższej ściany, po znalezieniu w niej oparcia ruszając wgłąb korytarza. Po zaledwie kilku krokach zauważyłeś, że nie słyszysz już głosu Fiołka. I nie znałeś tego przyczyny. Właściwie, do nie słyszałeś już żadnego głosu. Otoczyła cię ciemność. Poruszałeś się po omacku, opierając o pokrytą gipsem ścianę. Kurz, którego było tu pełno, trochę utrudniał oddychanie. Podobnie jak zapach stęchlizny, który zaczynał dawać o sobie znać. Ale to nie było coś, co było w stanie cię zatrzymać. Swym nieszybkim tempem parłeś naprzód, póki... ściana się nie skończyła. A zajęło to z minutę. Sprawdziłeś też ścianę z drugiej strony korytarza - również się "kończyła." Być może to jakieś skrzyżowanie, być może pomieszczenie. Na pewno był to moment na to, by zdecydować, co robić dalej. Czy dalej przeć na ślepo, i jeśli tak to w którą stronę. Ciekawe, czy będziesz w stanie odnaleźć drogę podczas powrotu? |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Śro Sty 11, 2012 8:16 pm
|
|
|
I znowu los dał mi porządnie w twarz... Przeszkody i przeszkody, jedna za drugą, co ja mam do cholery sam zrobić? Ten stan rzeczy, że zaraz się pewnie zgubię to jeszcze pół biedy, ale ta noga... Gdybym tylko mógł biec, wszystko byłoby łatwiejsze. Musiałem zebrać się do kupy i podjąć sensowną decyzję. Padłem na kolana, po czym po omacku wymacałem najbliższą okolicę - poświęciłem na to jednak nie więcej niż minutę. Musiałem się zorientować, ile dróg mam do wyboru, o ile to nie było kolejne ogromne pomieszczenie. Jeśli muszę wybrać jeden z kilku korytarzy, idę jak najbardziej przed siebie. Jeśli to kolejne pomieszczenie, robię to samo. Nie mogłem się zatrzymywać na długo, musiałem iść dalej. Drogi sobie raczej nie oznaczę, zresztą, nie obchodziło mnie to. Na pewno nie wrócę się, dopóki nie znajdę Fiołka.
-Hej! - krzyknąłem w ciemność, ruszając przed siebie. -Fiołek! Trzymaj się tam, jestem tuż za tobą! Idę po ciebie!
Miałem nadzieję, że dziewczyna odpowie na moje wołania, szczerze jednak w to wątpiłem. Musiałem być realistą. Nie mogłem jednak rezygnować, musiałem dać z siebie wszystko i iść dalej, choćbym miał zgnić w tych zatęchłych korytarzach. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Pon Sty 16, 2012 12:59 pm
|
|
|
Padłeś na kolana, co w istocie było trochę wygodniejszym sposobem poruszania się niż podskoki na jednej nodze. Mając jedynie zmysł czucia do dyspozycji zbadałeś okolicę - okazało się, że jest to jakieś pomieszczenie, mniejsze nawet od tego poprzedniego. Były z niego cztery wyjścia, z czego jednym przed chwilą wszedłeś. Zdecydowałeś, że pójdziesz dalej tym naprzeciwko twojego wejścia, prąc ciągle w jednym kierunku. Ruszyłeś w tą stronę zauważając, że grunt nieco się zmienił. Nie był to już chropowaty, płaski cement, ale gładki, zimny kamień. Do tego, nagle się skończył... albo i nie. Przed tobą były schody, schody w dół. Zejść jeszcze niżej? No, skoro już decydowałeś że idziesz tą drogą, to nie wypadałoby zmieniać zdania. Krzyknąłeś przed siebie, jednak nie otrzymałeś żadnej odpowiedzi. Schody nie sprawiły ci szczególnie dużo problemów, bo stopnie były bardzo małe. Udało ci się zejść na sam dół bez przypadkowego krzywdzenia samego siebie. a trochę drogi w dół było. Wydaje się, że całe dwa piętra.
Coraz wyraźniej czułeś tu smród. Nie byłeś w stanie stwierdzić co to było, ale śmierdziało obrzydliwie. Ponadto zauważyłeś, ze twój korytarz się tutaj kończył - nie tylko zaczęło brakować ci ściany do podparcia, ale i przeszedłeś po czymś, co chyba było zniszczonymi drzwiami leżącymi na podłodze. Znalazłeś się najwyraźniej w jakimś większym pomieszczeniu, w którym była dość specyficzna akustyka. Każdy dźwięk który wytworzyłeś odbijał się echem kilkukrotnie, i to za każdym razem z innej strony. Do tego, prócz twoich stękać i szurnięć słyszałeś coś, jakby... plusk. Gdzieś tu musi być jakaś woda, byłeś tego pewien. Tyle, że niemal nic nie widziałeś. Dlaczego "niemal"? Bo wreszcie dostrzegłeś jakieś światło. Było daleko, po lewej stronie. Nie widziałeś jego źródła, a jedynie oświetloną nim ścianę zwróconą twarzą do ciebie. I widziałeś też, że od owej oświetlonej ściany dzielą cię jakieś kraty, odgradzające cię chyba od niej całkowicie. Z prawej strony niestety nie widziałeś nic. Również i na wprost. Nic też zupełnie nie słyszałeś. Żadnych krzyków, wołań o pomoc. Żadnych szelestów i podejrzanych szmerań. Trochę to przeszkadzało w wyborze dalszej drogi.
 |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Pon Sty 16, 2012 4:16 pm
|
|
|
Padłem zrezygnowany na ziemię, opierając się plecami o jakąś najbliższą ścianę. Zacząłem rozmasowywać zdrową nogę, na której podskakiwałem już kawał czasu. Muszę się zastanowić, gdzie go cholery iść! Niestety, w tej chwili mógłbym równie dobrze rzucić monetą, nie miałem zielonego pojęcia która droga mogłaby okazać się tą właściwą... No dobra, po kolei. Po niecałej minucie dźwignąłem się z powrotem na nogi, po czym ruszyłem ku kratom po lewej stronie. Uważałem cały czas na podłogę, na której mogły leżeć jakieś przeszkody, żeby się przypadkiem nie potknąć i nie upaść. Kiedy dotarłem do krat, spróbowałem przejść przez najszerszą szczelinę i sprawdzić źródło światła, trzymając karabin w pogotowiu. Jeśli jednak niczego tam nie będzie, stwierdzam że dalsze błądzenie po tym miejscu nie ma sensu. Celuję wtedy gdzieś w nicość karabinem i strzelam raz, żeby sprawdzić, czy ta broń w ogóle jeszcze działa. Jednego naboju nie jest mi tak znowu szkoda, a lepiej upewnić się co do stanu tego ustrojstwa teraz niż na przykład podczas niespodziewanej konfrontacji. No i może jeszcze hałasem kogoś ściągnę i będę mieć dzięki temu jakiś punkt wyjścia. W każdym razie po oddaniu strzału przeładowuję broń ponownie i zarzucam na plecy, po czym - jakkolwiek nie byłoby to dla mnie trudne - wracam do pomieszczenia z czterema wyjściami i idę tam w lewo... Cały czas staram się uważać na swoje tyły i nie dać się nikomu zaskoczyć. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Wto Sty 17, 2012 6:08 pm
|
|
|
Wraz z przymusem podjęcia decyzji nadeszła chwila na krótki odpoczynek. Taaak, ta chwila wytchnienia na pewno była czymś niesamowicie przyjemnym. Na tyle, że w chwili gdy usiadłeś, nie miałeś już najmniejszej ochoty wstawać. Tyle, że postawiłeś sobie cel. Cel, z którego nie miałeś zamiaru zrezygnować. Po masażu jedynej w tym momencie zdrowej nogi podniosłeś się więc ponownie, powoli zbliżając się ku kratom. Kamienna podłoga na szczęście nie miała żadnych przeszkód, tak samo jak i kamienna ściana po twojej lewej stronie. Z każdym krokiem-podskokiem który zbliżał cię do twej aktualnej destynacji, zacząłeś coraz więcej widzieć, coraz lepiej orientować się w miejscu w którym się znajdujesz. Kamienne sklepienie w kształcie łuku, dwa kamienne pomosty przy ścianach wzdłuż całej długości tunelu, a między nimi... woda. Choć ciężko było nazwać to po prostu wodą. Zdaje się, że to ona była źródłem tego całego smrodu. Nawet przy tym słabym świetle było widać, że jest brudna. Ciemna, zielona, pływają w niej rzeczy, których pochodzenia pewnie nie chciałbyś znać. Dobrze, że po wyjściu z korytarza nie zdecydowałeś się iść dalej prosto, bo teraz byś sobie pływał. No, ale to nie był czas na to, by się jej przyglądać. Zdążyłeś już dojść do krat.Jak się okazało, tuż przy ścianie szczelina była nieco większa, spokojnie dało się tędy przejść. Wyglądało nawet na to, że jeden z prętów został w jakiś sposób wyłamany. Nie leżał jednak nigdzie w pobliżu, albo po prostu go nigdzie nie widziałeś. Zbliżałeś się wreszcie do skrzyżowania dużego tunelu, skrzyżowania w kształcie litery T, gdzie ty znajdowałeś się w nóżce tej litery. Idąc jeszcze kawałek naprzód byłeś już w stanie zobaczyć z prawej strony źródło światła. Był to niewielki reflektor stojący na ziemi po przeciwnej stronie "rzeki". Skierowany był na ścianę po twojej lewej (zakładając że patrzysz w jego stronę). W samym centrum oświetlonego przez niego miejsca mogłeś zobaczyć duży, gruby napis. Ciemnobordowy, z niektórych liter było widać czerwień spływającą w dół... W twojej głowie szybko mogło się pojawić nieprzyjemne skojarzenie tego, czym zostało to napisane. Krew...?
czY może
ZOBACZYĆ?
Z innej beczki, z reflektora wybiegał kabel. Ciągnął się on gdzieś daleko w dal przed tobą, znikał w ciemności. Niby mógłbyś za nim jakoś pójść, ale by to zrobić, wpierw musiałbyś przebyć te trzy metry szerokości wody. A nie miałeś pojęcia jak tu jest głęboko. Swoją droga, na pewno zauważyłeś, że tutaj nie jest już tak zimno jak na górze.
Nie zauważyłeś tam w sumie niczego czego mógłbyś się spodziewać. Dla sprawdzenia sprawności uniosłeś karabin, celując w czerń za światłem reflektora i pociągnąłeś za spust. Huk i silny odrzut były rzeczami, na które byłeś przygotowany. Ryk, charknięcie i głośny plusk wody były rzeczami, na które już przygotowany nie byłeś. Nie byłeś w stanie dostrzec nic, co mogło wytworzyć te dźwięki. I żadnych kolejnych również już nie usłyszałeś. Pociągnięciem dźwigni przeładowałeś karabin - w przeciwieństwie do tego co stało się poprzednim razem, gdy to robiłeś na krowie, teraz z zamka wyskoczyła łuska naboju, odbiła się od posadzki i wpadła do wody. I znów cisza.
 |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Śro Sty 18, 2012 12:44 pm
|
|
|
Co to było do cholery? Jeszcze mi tutaj brakuje cholernego zmutowanego szambonurka. No, ale przynajmniej karabin działa, nie jestem taki znowu bezbronny nawet z tą bezużyteczną nogą. No dobra, spójrzmy co tutaj mamy. Do tej całej "wody" nie wskoczę z dwóch podstawowych powodów: to charczące coś może tam pływać, no i w moją ranę może wdać się jakieś zakażenie, zgniłoby mi pół ciała i zamieniłbym się w nie wiadomo co. No ale chyba musiałem iść dalej. Jedyną drogą na drugą stronę byłyby chyba tylko te kraty, przez które właśnie przeszedłem...
Niewiele myśląc, zarzuciłem ponownie broń na plecy, po czym pokuśtykałem kawałek z powrotem. Przyjrzałem się dokładnie kracie, wszedłem na dolny próg i chwyciłem się mocno prętów. Przypomniała mi się przeprawa przez ten cholerny most, tylko że wtedy miałem obie sprawne nogi... no ale z drugiej strony to tam ryzykowałem spadek kilkadziesiąt metrów w dół, tutaj tylko kilka. No chyba że to co pływa tam na dole to jakiś kwas. Dobra, do roboty! Będąc twarzą do krat, powłóczyłem swoją ranną nogą, szybko zmieniając trzymane dłońmi pręty. Musiałem zrobić to szybko i sprawnie, bez żadnego wahania czy patrzenia za siebie. Za każdym razem wkładałem tą zdrową stopę między kraty, żeby zapewnić sobie dodatkowe bezpieczeństwo. Cały czas uważałem też na tyły, żeby mi to charczące coś nie wyskoczyło z wody... Kiedy już przedostanę się na drugą stronę, idę w kierunku reflektora. Po dokładniejszym przyjrzeniu się czerwonym słowom - może na nieoświetlonej części ściany będzie reszta zdania i będę mógł przesunąć troszkę światło, żeby to doczytać - ruszam wzdłuż przewodu. Jeśli w dalszej części korytarza będzie zbyt ciemno, staram się przesunąć reflektor w odpowiedni sposób, aby najpierw wybadać przestrzeń przede mną, a potem ustawić światło tak, aby jak najwygodniej mi się szło - czyli po prostu oświetlić jak największy obszar tunelu. No cóż, karabin w jedną dłoń, druga dłoń o ścianę i idziemy dalej. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Pią Sty 20, 2012 12:59 pm
|
|
|
Ostrożność przede wszystkim. Nie zamierzałeś pakować się do tej podejrzanie wyglądającej wody, wolałeś przejść na drugą stronę w sposób w którym nie musiałbyś mieć z nią kontaktu. Słusznie, bo sądząc po samym zapachu, gdybyś przypadkiem jej zasmakował na pewno skończyło by się to zwróceniem wszelkich zapasów które mogłeś mieć w żołądku. Dlatego wróciłeś do kraty, przerzuciłeś karabin na plecy i rozpocząłeś przeprawę. Chciałeś to zrobić jak najprędzej, by nie musieć pozostawać zbyt długo w tej beznadziejnej bojowo pozycji trzymając się kurczowo pionowych prętów. Może nie było to zabójcze tempo, ale znalazłeś się po drugiej stronie w stosunkowo krótkim czasie. Nic nie próbowało cię przez ten czas zaczepić, nie słyszałeś też żadnych odgłosów innych niż klekot krat które najwyraźniej były dość luźno osadzone w kamieniu. Znalazłszy się ponownie na stałym lądzie, skierowałeś się ku lampie. Raz jeszcze przyjrzałeś się słowom - nie, nie było tam napisane nic więcej. Światło reflektora nie było aż tak skoncentrowane by nie oświetlać niczego poza jednym małym okręgiem, światło padało na bardzo duży obszar ściany. Nie mniej jednak, było to trochę niepokojące. Cokolwiek tu żyło, najwyraźniej było inteligentne. I zabijało chociażby po to żeby sobie popisać po ścianie. To nie był dobry znak. Zauważyłeś, że dalsza droga ponownie niknie w ciemności, więc obróciłeś reflektor. Gdy to zrobiłeś i spojrzałeś w kierunku w którym miałeś zmierzać, widok mógł cię zaskoczyć. Może nie od razu, bo tunel wyglądał dość normalnie, ale gdy się lepiej przyjrzałeś - kilkanaście kroków stąd, na środku zbiornika wodnego unosiło się jakieś ciało. Być może ludzkie, ale nawet jeśli tak, widziałeś tylko wierzch pleców i tył głowy, reszta była utopiona w nieprzenikliwej, ciemnej zieleni. Ciało się nie ruszało. I najwyraźniej miało w sobie dziurę, mniej więcej na wysokości mostka. Wokół niego powiększała się czarna plama, która prawdopodobnie była krwią. Czy to to było tym charczącym czymś? Jeśli tak, to niemal mogłeś usłyszeć wokół siebie fanfary krytycznego sukcesu. No, ale to nie był czas na świętowanie. Miałeś przecież coś do zrobienia. Karabin w jedną rękę, druga o ścianę i naprzód.
Szedłeś, szedłeś... z początku panowała całkowita cisza, jedynie twoje kroki i stękania odbijały się od kamiennych ścian wielokrotnym echem. Z czasem zacząłeś słyszeć jakieś oddalone rzężenie. Trochę przypominało to warkot tego pojazdu który należał do "Jeda", ale miało nieco wyższy ton. Było bardzo daleko, ale dźwięk był wyraźny. Pewnie było cholernie głośne. Światło reflektora który zostawiłeś za sobą zaczęło już nie wystarczać z tej odległości, ale ujrzałeś jakieś nowe, gdzieś przed tobą. Zapewne byłoby to centrum twojej uwagi gdyby nie hałasy, które zacząłeś słyszeć. Oddalone charczenie i krótkie ryki, takie same jak usłyszałeś jeszcze przed chwilą. Ale oprócz nich bardzo szybkie kroki, dyszenie, a co jakiś czas przerażony wrzask... już po pierwszym takim krzyku wiedziałeś kto to jest. Zmusiło cię to do przyspieszenia, bo wiedziałeś, że to gdzieś przed tobą. Przed tobą i trochę... po lewej. Zauważyłeś, ze dochodzisz do kolejnego skrzyżowania, nieco skrzywionego T, gdzie tym razem ty jesteś tam, gdzie "daszek". Źródłem światła okazał się być otwór w ścianie, pewnie drzwi, do których się zbliżałeś - ale rumor który dobiegał twoich uszy miał swoje źródło z przeciwnej strony, gdzieś za... kolejnymi kratami. Był coraz bliżej, bliżej, i bliżej...
Tak, to była ona. Zauważyłeś ją, wbiegającą w światło. Niewątpliwie była przerażona. Chyba tak bardzo tym co ją goni, jak i tym że przed nią stanęła przeszkoda nie do przebycia. A to oznaczało, że znalazła się w ślepej uliczce. Nawet mimo odległości byłeś w stanie zobaczyć, że jest całą przemoczona. A do tego brudna... od krwi. Nie byłeś w stanie jednak stwierdzić czyjej. Uderzyła o kraty, złapała je, szarpnęła. Poza brzękiem nic się nie stało. Nie spojrzała na ciebie nawet dłużej niż pół sekundy, natychmiast odwróciła się plecami, opierając o żelazne pręty. Błądziła gdzieś przed sobą wzrokiem, szukając bezsilnie swojego pościgu. Zauważyłeś tutaj, że nie ma przy sobie swojej broni - ani na plecach, ani w żadnej z rąk. Była zupełnie bezbronna przeciwko czemuś, czego jeszcze nawet nie widziałeś.
Co mogło być za drzwiami po twojej prawej, nie wiedziałeś, bo jeszcze nie zaszedłeś wystarczająco daleko by tam zajrzeć. W każdym razie, kabel za nimi znikał.
[ Bez tytułu 8.png ] |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Pią Sty 20, 2012 1:23 pm
|
|
|
Oczy otworzyły mi się szerzej z przerażenia. Cholera, to się nazywa dopiero sytuacja bez wyjścia. Musiałem ją jakoś ratować, ale nie miałem jak! Gdybym wybrał inne przejście tam na górze, może poszedłbym tą samą drogą co Fiołek i tamto coś, co ją ściga... Nie miałem czasu na namysły, musiałem ją jakoś uratować, ale jak?! Jeśli wskoczę do tej wody, mogę już z niej nie wyjść... Nie, nie mogę myśleć teraz o sobie. Jestem jej winien życie i muszę zwrócić swój dług. Nawet jeśli to będzie oznaczało mój koniec!
Rzuciłem się przed siebie, starając się choćby trochę zrównać z Fiołkiem, po czym zdjąłem karabin i uniosłem go lewą ręką nad głowę. Wskoczyłem szybko do wody, trzymając broń nad sobą tak, aby nie zamokła. Jak tylko było to możliwe przy użyciu dwóch kończyn i ogromnej chęci pomocy dziewczynie za wszelką cenę, postarałem się dopłynąć do drugiego końca, po czym jak najszybciej podciągnąć się na górę, zostawiając wcześniej tam swoją broń. Nie zważając na ból czy cokolwiek innego, złapałem karabin z powrotem i przywarłem do krat, wystawiając przez nie lufę. Nie myślałem o niczym, a szczególnie nie o sobie - byłem teraz tylko i wyłącznie maszyną do ratowania Fiołka, która musi wypełnić swój obowiązek. Będąc obok niej, kazałem dziewczynie przywrzeć do ściany, sam celując gdzieś w ciemność przede mną, a najlepiej tam, gdzie dało się normalnie iść. Tam prawdopodobnie będzie moja przyszła ofiara - o tak, zabiję skurwysyna. Pierwsze dwa strzały przed siebie, staram się zaobserwować jakiś kształt, strzelam tam dalej. Wszystko zależało teraz od kilku najbliższych sekund. Po przeładowaniu broni po raz czwarty, o ile będę miał na to jeszcze okazję, szybko przekazuję Fiołkowi nóż, na wypadek gdyby sama musiała się bronić, po czym wystrzeliwuję resztę magazynka... |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Sob Sty 21, 2012 8:56 pm
|
|
|
[ BGM: Death (endless) ]
Iść czy nie iść, oto jest pytanie. Wahałeś się naprawdę krótko. Zdeterminowany by odwdzięczyć się dziewczynie, skoczyłeś do wody. Jak się okazało, wcale nie było tu głęboko, ale za to niesamowicie ślisko. Stojąc, woda sięgała ci do bioder. Mimo wszystko, cholernie ciężko było ci ją przebyć na jednej nodze. To nie było coś, do czego człowiek jest przystosowany. Ale nie miałeś teraz czasu, by na to narzekać. Parłeś naprzód, jakby miało to być ostatnie parcie w twoim życiu. Cóż, przygotowałeś się nawet na możliwość, że to faktycznie może być raz ostatni. Coś się zbliżało, słyszałeś to. Nawet poprzez plusk, który sam wytwarzałeś.
Dokładnie w chwili, gdy osiągnąwszy drugi brzeg wciągałeś się na jego powierzchnię, mogłeś dostrzec to... coś. Karykatura człowieka, pozbawiona w większości skóry, z resztkami odzieży owiniętymi wokół pasa. Napuchłe gałki oczne bez widocznej źrenicy ani tęczówki, odsłonięte szczęki bez warg, niekompletny zestaw brudnych zębów... Z niesamowitym tempem zbliżało się to do Fiołka razem z jej piskiem. Zanim zdążyłeś dobrze złapać swoją broń, stwór już rzucił się do ataku, otrzymując odruchowe kopnięcie w klatkę piersiową. Odrzucony kawałek w tył próbował wrócić do ataku na dziewczynę, ale ty miałeś już broń gotową do strzału. I strzeliłeś. Wśród echa wystrzału dało się słyszeć piskliwe charczenie paskudy, podobne do tego które usłyszałeś wcześniej w tunelu. Zaczął w bólu zwijać się na ziemi, wciąż żywy chociaż chyba niezdolny do podjęcia jakiejkolwiek ofensywnej akcji. Nie było jednak czasu na stanie i podziwianie. Podczas błysku z lufy karabinu zobaczyłeś kolejną podobną istotę zbliżającą się z tej samej strony ku dziewczynie. Jak najprędzej pociągnąłeś za dźwignię zamka i zanim jeszcze łuska która z niego wyskoczyła zdążyła uderzyć o grunt, uniosłeś karabin ponownie i oddałeś kolejny strzał. Nie wiedziałeś czy trafiłeś, było zbyt głośno by móc to ocenić na słuch. Raz jeszcze sięgnąłeś do zamka, nie tracąc ani chwili. Drugi stwór znalazł się w zasięgu światła za twoimi plecami, z rozpędu uderzył głową w kraty, co wcale nie przeszkodziło mu w nienawistnym machnięciu ręką w twoją stronę. Uderzył cię w prawe ramię, naprawdę mocno, ale niewystarczająco by wybić ci broń z ręki. Przeładowanie zakończone. Niemal wbiłeś broń w jego oczodół i pociągnąłeś za spust. Mózg, krew, fragmenty czaszki... wszystko w postaci drobinek wzbiło się w powietrze brzy okazji plamiąc twarz dziewczyny, martwa reszta ciała bezwładnie osunęła się po kratach w dół pod twoimi nogami. Przeładowałeś po raz kolejny. Czwarty strzał oddałeś w kierunku rannego. Trafiłeś w szyję, co chyba oznaczało jego koniec. Charczenie zostało stłumione, wciąż panicznie się miotając istota zaczęła się dławić, w swych konwulsjach sturlawszy się to wody. Raczej już stamtąd nie wyjdzie.
Wyciągnąłeś nóż, chcąc go podać dziewczynie. Ta jednak wcale nie zamierzała go odebrać. Przerażona na śmierć, siedząc wciąż przyciskała się do ściany, szeroko otwartymi oczami wpatrując się we wszystko, co się dzieje. Nie była w stanie nic z siebie wydusić przez zaciśnięte zęby poza jękiem będącym uzewnętrznieniem jej strachu. To wtedy usłyszałeś zbliżający się wrzask zza swoich pleców. Nie zdążyłeś się nawet odwrócić. Całą masą swego ciała kolejna z tych pokrak uderzyła tobą o kraty, najwyraźniej robiąc to skokiem z drugiego brzegu. Zarówno nóż jak i karabin wypadły ci z ręki. Nóż wylądował tuż obok dziewczyny, karabin po twojej stronie krat, ale oddalony kawałek na północ, z dwa-trzy kroki. Dobrze przynajmniej, że wciąż stałeś. Ujrzałeś rozwarte szczęki pokraki, która stojąc za tobą właśnie szykowała się do kolejnego natarcia. Najgorsze było to, że ze strony Fiołka było słychać ich jeszcze więcej, zbliżających się nieubłaganie. Cokolwiek miałeś teraz zrobić, musiałeś to zrobić jak najszybciej. |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Sob Sty 21, 2012 11:40 pm
|
|
|
Dygotałem ze strachu, do oczu nabiegły mi łzy. Byłem na granicy załamania, w tej chwili do dyspozycji miałem tylko i wyłącznie swoje odruchy, refleks i żądzę dalszego życia. Nigdy jeszcze nie byłem w sytuacji, kiedy naprawdę groziła mi śmierć. Te kreatury... czułem się zupełnie jak jedna z bezbronnych ofiar w filmach o zombie, które tak uwielbiałem. Co mnie tak w nich ekscytowało? Zawsze kiedy jeden z bohaterów zrobił coś głupiego, potrafiłem krzyczeć i wpadać na wspaniałe pomysły, w jaki sposób mógłby to zrobić lepiej i wyjść z sytuacji cało. I te wszystkie cudowne akcje, pełne heroizmu i poświęcenia... to nie miało kompletnie nic wspólnego z rzeczywistością. Instynkt przejął kontrolę nad moim ciałem, żaden z moich ruchów nie był przemyślany, jedna iskra inicjatywy spadła na beczkę pełną naprawdę łatwopalnej, spontanicznej żądzy zamordowania wszystkich tych paskudztw...
Ułamek sekundy, energicznym ruchem chwyciłem za stalową rurę, z wrzaskiem odpychając się od krat. Gdy tylko widzę, że stojący przede mną stwór choćby drgnie z zamiarem ataku, wyciągam natychmiast żelastwo i bezlitośnie uderzam nim prosto w jego twarz. Jeśli wywrócę się na ziemię i to samo stanie się z nim, zaczynam walić go rurą po całym ciele z całą siłą jaką tylko jestem w stanie wykrzesać z mięśni, krzycząc przy tym jak chory na punkcie masakrowania swoich ofiar psychopata. Musiałem obudzić w sobie bestię, zamordować wszystkich naokoło! Nikt nie tknie Fiołka! Jeśli uda mi się choćby unieszkodliwić potwora, na przykład celnym uderzeniem w łeb, rzucam się po karabin i po przeładowaniu celuję w miejsce, w które będzie musiał dostać się każdy, kto będzie chciał skrzywdzić dziewczynę. Każdy, kto zbliży się na odległość metra czy dwóch... będzie tam na niego już czekać kulka. Gdy tylko stracę dwa ostatnie naboje, natychmiast wyciągam magazynek, wyrzucam go i jak najszybciej ładuję nowy... Muszę zdążyć, muszę ją uratować! |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Śro Lut 01, 2012 7:22 pm
|
|
|
Nie miałeś najmniejszej ochoty dać potworowi szansy na kolejny atak. Niemal jak w stopklatce, widziałeś już jego wychudzone łapsko wznoszące się do góry, by zadać cios kościstą dłonią zakończoną długimi pazurami. Uwalniając emocje w postaci głośnego wrzasku, odepchnąłeś się od krat, chwytem za żelastwo u pasa szykując do kontry. Odepchnięcie nie było najsilniejsze, ale co tu się dziwić, wciąż nie odzyskałeś pełni równowagi po jego skoku. Chciałeś wykonać swoją akcję jak najszybciej, ale on wcale nie ustępował ci w refleksie. Oboje wymierzyliście sobie nawzajem cios w tym samym momencie. Gdy metalowa rura uderzyła go w głowę, dokładnie tak jak zamierzałeś, jego łapsko uderzyło cię przedramieniem w lewy obojczyk. I nie było to słabe uderzenie. Kolano zdrowej nogi ugięło się pod tobą. Co wcale nie znaczyło, ze z tego powodu ustąpisz. Na mocy swej dedykacji zamachnąłeś się już po raz drugi. Zdawało ci się, że słyszysz grzmot, kiedy swą pseudobronią obiłeś mu dolną szczękę. Tak... to był naprawdę silny cios. Najwyraźniej żuchwa wyleciała ze swojego miejsca, obracając się w bok o niemal kąt prosty, rozrywając mu spory kawał skóry na twarzy. Uderzenie odrzuciło go kawałek w tył, co wykorzystałeś jako kolejną okazję. Następny cios powalił go na ziemię. Korpusem na kamieniu, jego głowa znajdowała się nad zbiornikiem wodnym. Najszybszym sposobem by do niego dotrzeć w twoim aktualnym stanie było upaść na niego, przyciskając go tym do ziemi. Uniosłeś uzbrojoną rękę i zamachnąłeś się jeszcze raz. To uderzenie nie było najsilniejsze, na trafionej szyi nie było właściwie żadnych obrażeń. Ale on nie był w stanie zadać teraz żadnego ciosu. A ty byłeś. Następny zamach i następne uderzenie... prosto w czoło. Łeb odchylił się drastycznie do tyłu. Cielsko straciło jakąkolwiek władność. Nie było wątpliwości. Udało ci się złamać mu kark. Mimo to, w swej wściekłości uderzyłeś raz jeszcze. Tak dla pewności, ręką wolną od broni. Nie było już żadnej reakcji. Był martwy.
Rzuciłeś się w bok, w stronę karabinu. Kątem oka zobaczyłeś wtedy kolejnego z tych stworów, tuż nad Fiołkiem. Nie wyglądało jednak na to, by był w stanie coś jej zrobić. Jednej ręki nie miał w ogóle. Druga zwisała mu bezwładnie w dół. Rozwarte szczęki usiłowały za wszelką cenę dotrzeć do celu... ale nie mogły. Powstrzymywały je dwie dłonie dziewczyny, ściskające rękojeść noża wystającą tuż spod jego krtani. Ale nie czas się przyglądać. Opuściłeś zakrwawione żelastwo i złapałeś karabin, pociągając za jego dźwigienkę chyba najszybciej w swoim życiu. Z pozycji w której byłeś od razu wycelowałeś w stwora, i upewniając się, że nie trafisz Fiołka, pociągnąłeś za spust. Huk eksplozji prochu. Brzęk krat. Brak efektu na przeciwniku. Pudło. Ręka musiała ci się zatrząść w złym momencie. Zacząłeś przeładowywać, umieszczając ostatni pocisk z tego magazynka w zamku karabinu. W tym momencie rozległ się kolejny charkliwy wrzask. Nawet nie jeden, kilka. Tych stworów było tam za dużo... cztery... pięć. Na pewno nie pozbędziesz się ich wszystkich jednym strzałem. Były niebezpiecznie blisko. Unosiłeś już broń do wycelowania, kiedy dziewczyna wstała, wciąż siłując się z tym, który był przebity nożem. Nie miałeś pojęcia dlaczego, ale wypuściła nóż i rzuciła się w stronę całej reszty. Zdążyłeś zobaczyć tylko, jak sięgnęła dłońmi do swojej szyi. Stwory właśnie ją otaczały, chcąc zaatakować z biegu. Unosząc już swoją dłoń do góry, wykrzyknęła jakieś trzy słowa, które kompletnie nic ci nie mówiły.
Kora.
Mai.
Da.
Zanim zdążyłeś zrobić cokolwiek, błysk jasnego, fioletowego światła cię oślepił. Poczułeś odrzut, jakby eksplozji, która rzuciła tobą do tyłu. Do tego, chyba odruchowo pociągnąłeś za spust, strzelając gdzieś w sufit. Przez chwilę nie miałeś kontaktu z ziemią. Potem... z pluskiem wpadłeś do wody. Zszokowany, ledwie udało ci się odzyskać pion, wynurzając się przemoczony już całkowicie. Obrzydliwy smak cieczy niemal zmusił cię do wymiotów, ale udało ci się to powstrzymać. Gdy powrócił wzrok... Widziałeś dziewczynę. Samą. Nie mogłeś nigdzie dostrzec żadnej z tych kreatur. Ale ona sama nie wyglądała na będącą w najlepszym stanie. Widać było że ledwie mogła złapać oddech, robiąc skłon przy każdym wdechu. Zrobiła tylko dwa kroki, praktycznie w miejscu. Trzy wdechy. Po tym, upadła na ziemię. I przestała się poruszać.
W chwili uderzenia, z jej dłoni wypadło coś błyszczącego, przeturlało się kawałek po ziemi. I wpadło do wody. |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Śro Lut 01, 2012 8:05 pm
|
|
|
Dyszałem ciężko, serce waliło mi jak szalone. Czy to już koniec? Mam nadzieję, ale nie mogłem opuszczać gardy. Fiołek była teraz kompletnie bezbronna. Spróbowałem dotrzeć do ściany koryta ze ściekami przy kratach, za którymi znajdowała się dziewczyna. Kiedy mi się to udało, wyciągnąłem pusty magazynek i wyrzuciłem go do wody, po czym załadowałem nowy. Starając się oddychać jak najciszej, wytężyłem też słuch, aby zlokalizować jakiekolwiek odgłosy w pobliżu. Nie mogłem ryzykować, jeśli jeszcze choć jeden z tych stworów był w pobliżu, musiałem go zlikwidować. Ten cały hałas jaki narobiliśmy powinien ściągnąć tutaj pozostałych śmierdzieli, o ile oczywiście jeszcze jakieś były. Po upewnieniu się, że póki co jesteśmy bezpieczni, wspiąłem się z powrotem na górę i zabrałem stamtąd metalową rurę. Wsadziłem ją za pas kryptowego uniformu, tam gdzie była wcześniej. Usiadłem pod ścianą, trzymając broń w pogotowiu. Musiałem trochę odpocząć i upewnić się, że nic nie doskoczy nagle do Fiołka. Nie siedziałem jednak dłużej niż dwie minuty - po upływie tej dłuższej chwili dopełznąłem z powrotem do brzegu i przeszedłem na drugą stronę, aby sprawdzić pokój z tym hałasującym urządzeniem. Przed wejściem przeładowałem broń, po czym podniosłem lufę, gotowy do strzału. Jeśli nie będzie tam nic wartego uwagi, wracam całą drogę do krat z wyrwanym prętem, potem przez ciemne pomieszczenie do schodów, a następnie całą drogę schodami na górę, uważając aby się nie wywrócić. Kiedy dotarłem do pomieszczenia z czterema wyjściami, poszedłem w prawo, czyli w stronę, w którą prawdopodobnie poszła wtedy Fiołek... Próbując nakreślić sobie mapę kanałów i całej drogi, ciągle zapamiętywałem dokładnie kąty o jakie muszę skręcić, aby dostać się z powrotem do krat z dziewczyną, tyle że tym razem od drugiej strony. Staram się wykorzystać również swój wzrok i słuch - światło z tamtego dziwnego pomieszczenia i hałas z niego dobiegający powinien być dobrą wskazówką. Miałem nadzieję, że dotrę do dziewczyny jak najszybciej, nie forsowałem jednak zbytnio swojej jedynej zdrowej nogi. Jeśli zamęczę się tym kuśtykaniem na śmierć, niewiele będzie wtedy ze mnie pożytku... |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Nie Lut 05, 2012 2:32 pm
|
|
|
[ BGM: Play (endless) ]
Doczłapałeś jakoś do brzegu koryta, wysilając się by wpełzać na brzeg. Wszystko wskazywało na to, że to już koniec. Poza twoim ciężkim oddechem, jedynym odgłosem który zakłócał ciszę był warkot z sali naprzeciwko. Fiołek nie wykonywała żadnego ruchu. Anie teraz, ani dwie minuty później, które wyczekałeś dla pewności że nic więcej nie zaatakuje, oraz gwarantując sobie chwilę odpoczynku. W między czasie wymieniłeś magazynek w karabinie, a także zabrałeś swój metalowy czaszkołamacz. Gdy odpoczynek uznałeś za zakończony, zebrałeś się by przejść na druga stronę akwenu, do oświetlonego pomieszczenia. Miałeś w tym coraz większą wprawę, już nawet nie przeszkadzał ci jej ohydny aromat. Podciągnąłeś się z drugiej strony i kuśtykając przeszedłeś przez próg. W środku, źródłem dźwięku okazał się być jakiś wielki, metalowy walec schowany do połowy (bokiem) w podłodze. Źródłem światła była tam żarówka zawieszona dokładnie nad walcem - kabel z niej ciągnie się do owego buczącego urządzenia, dokładnie tak jak ten od reflektora. Kable zakończone są wtyczką, wykorzystując dwa gniazdka z czterech. Ponadto, ściany były tu całe pokryte napisami podobnymi do tego który widziałeś na ścianie oświetlonej reflektorem. "Czy widzi", "pomóż mi", "jestem w piekle" i różne inne. Nie wyglądają na podobne, ani na to, by miały jakikolwiek złożony sens. Ciężko było stwierdzić ich zastosowanie. Nie widziałeś tu też nigdzie innego wyjścia z pomieszczenia.
Cytat: | Niezbyt znałem się na tych całych urządzeniach elektronicznych, ale nie byłem na tyle głupi aby się nie domyśleć, że to coś w podłodze w jakiś sposób musiało generować prąd. Cóż, póki co na nic mi się to raczej nie przyda. Rozejrzałem się dokładniej po pomieszczeniu, starając się zapamiętać kilka z napisów na ścianach i znaleźć między nimi jakieś powiązanie. Nie zostawałem tutaj jednak zbyt długo - Fiołek potrzebowała pomocy. Poza tym, zawsze mogę tutaj kiedyś wrócić. Po przejrzeniu wszystkich napisów i dokładniejszym obejrzeniu ścian w poszukiwaniu czegokolwiek, wyszedłem z pomieszczenia, rozejrzałem się ostatni raz z bronią w ręku, po czym poszedłem w stronę wyłamanych krat, przechodząc przez nie tak jak ostatnim razem. |
Przyjrzałeś się napisom uważniej. Nie, raczej nie miały żadnego sensu. Krótkie zwroty, nieważne czy czyta się poziomo, czy pionowo. No, może... był jeden wyjątek, którego odnalezienie wiązało się z dziwnym, niekomfortowym uczuciem. Jakby ktoś cię obserwował.
NAwet
niE wiesz
DokĄD
pRzyszeDŁeś
tylko ten jeden fragment u prawej dolnej krawędzi ściany miał jakiś sens. Nie miałeś jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać. Przejrzałeś jeszcze tylko krótko resztę ścian by stwierdzić, że poza zadrapaniami i belkami wzmacniającymi nic na nich nie ma. Dziwne. Jakie zastosowanie mogło mieć to pomieszczenie? Z pytaniem bez odpowiedzi wróciłeś do wielkich korytarzy. Skręciłeś w lewo i ruszyłeś w drogę powrotną.
Już w jej trakcie mogłeś stwierdzić, że coś ci tu nie pasuje. Kiedy szedłeś w stronę Fiołka, ustawiłeś reflektor tak, by oświecał ci drogę, więc teraz powinien ci walić prosto w oczy - ale tak nie było. Był zwrócony ponownie na ścianę z krótkim napisem. Kto to obrócił? Pojęcia nie miałeś. W każdym razie, gdy już udało się do niego dotrzeć, obróciłeś go raz jeszcze - w przeciwnym niż poprzednio kierunku. Wypatrywałeś, nasłuchiwałeś, ale niczego nie udało ci się zaobserwować. Ruszyłeś więc ku zniszczonym kratom. Na jednej nodze, rozpocząłeś męczącą wspinaczkę po schodach. Następnie, gdy już dotarłeś do pomieszczenia z czterema wyjściami, skręciłeś w prawo. Korytarz nie był długi, co mogłeś stwierdzić nawet w ciemności która tu panowała. Nieco zawężał się ku końcowi - a jak się okazało kończył się dołączając do jakiejś większej sali, w dodatku na jakiejś większej wysokości - podłoga się pod tobą nagle urwała, choć wyczułeś to na tyle wcześnie by nie upaść. Wychylając się nieznacznie ze swojego miejsca, mogłeś zobaczyć światło reflektora w oddali, z prawej. Nietrudno było się domyślić, że to to samo miejsce, przez które przechodziłeś już dwukrotnie. Złapałeś się krawędzi i opuściłeś w dół, upuszczając by spaść na zdrową nogę. Ponownie wróciłeś kawałek w stronę reflektora (co zajęło trochę czasu), by trochę go jeszcze obrócić w kierunku niezbadanego tunelu. Szukałeś jakichś śladów, jednak nie było tu nic takiego, a korytarz ciągnął się długo poza zasięg światła reflektora. Ruszyłeś więc raz jeszcze w kierunku miejsca z którego zeskoczyłeś, tym razem z drugiej strony zbiornika wodnego. Szukałeś jakiegoś skrętu w prawo, który pozwoliłby ci się zbliżyć do fiołka. I długo, długo nic nie znalazłeś, aż...
Na początku, było to tylko trochę światła. Z każdą chwilą, to światło stawało się coraz wyraźniejsze. I w końcu wyszło ono zza rogu, właśnie z prawej strony. przez chwilę mogłeś się mu przyjrzeć. Była to na pewno osoba, w pełni odziana. Szła powoli, ostrożnie,, trzymając przed sobą coś, co chyba było latarką. Z początku oświetlała nią ścianę po twojej lewej. Wkrótce chyba musiała cię usłyszeć, bo nagle światło latarki skierowane zostało prosto w twoje oczy, oślepiając cię na chwilę. Usłyszałeś w tym momencie mechaniczny szczęk, który bez problemu mogłeś skojarzyć z dźwiękiem przeładowania broni palnej. Chwilę potem, głos. Żeński głos. Najwyraźniej się o coś pytał. Ale o co? Nie miałeś pojęcia. Słowa które usłyszałeś, na pewno nie były wypowiedziane w twoim języku. Nigdy wcześniej nie słyszałeś czegoś takiego też w żadnych filmach. I nawet, cholera, nie mogłeś przyjrzeć się twarzy "rozmówcy" z powodu jego, czy raczej jej latarki. |
_________________ . . . |
|
|
|
|
smartDark Style by urafaget Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group |