Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
[AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Autor Wiadomość
Rybka


Wiek: 34
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pią Paź 02, 2020 6:51 pm   

- Ach, państwo przyjechali pociągiem z Xantesy. - Oznajmiła z uśmiechem blondynka, co natychmiast zwróciło uwagę dwóch dziewcząt w tyle pomieszczenia. - Bez muzeów sztuki i literatury zatem. Niektóre muzea artystyczne przechowują również repliki dzieł z czasów poprzedzających współczesne, z antyku. - Przytknęła palec do podbródka zastanawiając się. - Na chwilę obecną mamy na miejscu dwóch przewodników, których mogę polecić. Cadha może oferować państwu sporo wiedzy z dziedziny przyrodniczej, mistycznej, a także nieco geologicznej. Ashia specjalizuje się w postępie nauki i technologii ludów natywnych planety Nefer na przełomie dziejów. Będę również potrzebowała państwa godność by potwierdzić wynajęcie przewodnika. Na państwa życzenie skontaktujemy się również z ambasadą w celu zarezerwowania miejsca w hotelu po potwierdzeniu tożsamości na czas zaplanowanej wizyty.
W międzyczasie dziewczynka o platynowych włosach okalających jej twarz, odłożyła książkę i podeszła do lady, zostawiając kotowatą koleżankę samą. Oparła się łokciami o blat i zaczęła przyglądać wielobarwnej kukiełce. Swoja drogą, teraz znacznie łatwiej można było dostrzec, że jej jasna skóra miała lekko zielonkawy odcień, a niebieska spódniczka wydawała się być utkana z piór.


Wiśniowowłosa podążyła spojrzeniem za Uarienem, który zignorował jej pytanie. Po chwili wahania się przycisnęła przewodnik do siebie i rezygnując z kolejnej próby zwrócenia na siebie uwagi, zaczęła powoli oddalać się od grupy muzyków i towarzyszącego im demona z powrotem ku kawiarni, skąd przyszła.

Duch chaosu wzruszył jedynie ramionami na pytania Niyappi, uśmiechając się nieznacznie przy tym. Odpowiedział również na początkowe oszczędne przywitanie Uariena lekkim skinieniem. Nie miał najmniejszego zamiaru próbować studzić oburzenia muzyków. Powiedział już wszystko na ten temat co chciał powiedzieć. Gdyby Kresta porozmawiała z nim, być może inaczej by to wszystko rozegrał. Skoro jednak nie miała dla niego czasu, nie widział powodu by rzec choćby słowo więcej w jej obronie.
- Uarien. - Powtórzył imię dźwięcznym tonem i wyszedł naprzeciw ślicznemu menadżerowi. Ujął jego prawicę w swoją, uścisnął i po krótkiej chwili rozluźnił, acz nie na tyle by wypuścić całkowicie. - Cała przyjemność po mojej stronie. Możesz zwracać się do mnie Ris… Bądź Ankhmeses. To imię, które nosiłem przed transcendencją. - O ile Uarien nie chciał wyswobodzić wcześniej swojej dłoni, demon wypuścił ją całkowicie dopiero teraz. Przelotnie zerknął na Melbę i Danielle, do których podszedł bliżej zainteresowany wywiadem Vico. - Doszły mnie słuchy, iż zdołaliście odwiedzić już wiele różnych światów podczas krótkiego istnienia zespołu. Niewiele pewnie zdoła was tutaj zaskoczyć. Otwarcie zostało powiązane z Festiwalem Przejścia, co jest dość odpowiednie dla tego wydarzenia. Jednocześnie przyciągnie to więcej osób do tego nieszczególnie zaludnionego miejsca z innych warstw Nefer’Huah.

* * * * *

Podczas ponownego rozglądania się, Samara nie dostrzegła w pomieszczeniu niczego więcej, co mogło wydawać się nie na miejscu. W chwili gdy jej wzrok ponownie przesunął się po szczycie schodów kota już tam nie było.
- Tylko specjalistyczne zabiegi oraz wizyta w łaźni kebdeszereckiej. Ze źródeł mogą wszyscy korzystać ile tylko chcą. - wytłumaczyła krótkowłosa.
- Serwują tam również pyszne drinki i napoje orzeźwiające. - dodała ciszej ta małomówna.
- Zgadza się. To też oczywiście również jest odpłatne. Jeśli będą państwo szukać troche spokoju na łonie natury to polecam odwiedzenie Ruchomej Puszczy. Można tam dopłynąć okrętem, bądź polecieć sterowcem. W ostateczności niedaleko dworca w Starym Mieście jest również ogród botaniczny.

* * * * *

- Proszę bardzo. - Odpowiedziała krótko recepcjonistka również skinąwszy głową. Po otrzymaniu wypełnionego przez Aileen dokumentu, przejrzała go krótko i dołączyła do reszty leżących na biurku. Słysząc kolejne podziękowania uśmiechnęła się przyjaźnie do androida. - Cieszę się, że mogłam choć trochę pomóc. Jeśli nie ma pani już na tą chwile żadnych więcej pytań to będzie już wszystko z mojej strony.

Dziewczyna w towarzystwie roślinnego wilka ustawiła się kilka kroków za Zantrią oczekując najwyraźniej na swoją kolei. Raz, może dwa spojrzała w stronę recepcji na obserwującą ich wampirzycę, jednak nie padło już pomiędzy nimi ani jedno słowo więcej.
- Dziękuję za wyjaśnienia. - Oznajmiła Bonnie splatając dłonie przed sobą. - Proszę zabrać swoje rzeczy, a następnie będzie można przejść przez bramki. Jej zadaniem jest rozpraszanie wszelkich podtrzymywanych efektów natury magicznej, boskiej, czy psionicznej. Pociąg powinien niebawem powrócić na peron znajdujący się na poziomie minus jeden, na który można zjechać windą.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 32
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 695
Wysłany: Pon Paź 05, 2020 12:45 am   

Na samą myśl o dalszej papierkowości, ze strony Apae rozległo się długie, przeciągłe, kocie jęczenie. Olbrzym zupełnie je zignorował.
-Joshua Graham. Apaeglesia. Jeśli w muzea literatury wliczają się jakieś traktaty o magii, to je też chętnie zobaczymy. Zostaniemy na tyle długo, na ile możemy to zrobić za darmo. Nie mamy czym opłacić dłuższego pobytu. Cadha brzmi na kogoś bliższego naszym zainteresowaniom. Coś podpisać?

Danielle zastanowiła się przez chwilę, wyłączając nagrywanie. Jadalna sztuka. To dopiero.
-Kiedyś widziałam pokaz sztuki rysowania w piasku przez grupę buddyjskich mnichów. To było...Nowy Jork, jeśli dobrze pamiętam, lata temu. Stworzyli piękny, symetryczny wzór z użyciem tylko drobinek i własnych dłoni. Cudo, detale tak drobne, że na komputerze to by zajęło długie godziny. Po czym po prostu...wymazali wszystko. Miało to chyba pokazać nietrwałość tego, co materialne czy coś takiego, ale nadal jestem o to wściekła. Jadalna sztuka przynajmniej zostawia po sobie pełny brzuch, a nie frustrację. Mam nadzieję, że lokalne wyroby też raczej stawiają na takie pozytywne odczucia. Nawet jeśli nie są trwałe. Słyszałaś kiedyś o sztuce przedstawienia, performance art?
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 35
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1396
Wysłany: Pią Paź 09, 2020 6:45 am   

Uarien nie próbował zabrać dłoni wcześniej niż demon sam to zrobił, pewnie przyzwyczajony do różnych powitań.
- Oj, nie zakładałbym takich rzeczy z góry. - oznajmił w odpowiedzi. - Dziewuchy potrafią być zaskoczone najdrobniejszymi rzeczami. Ostatnio nie mogły wyjść z podziwu, że m niektórych krainach myją dłonie mleczkiem roślinnym zamiast mydła.
- Chyba ty.
- burknęła pod nosem Caiqua. Negatywne nastawienie w jej glosie chyba wcale jednak nie miało źródła u jego wypowiedzi a w tym, czego dowiedziały się chwilę wcześniej.
- Ej tak nie może być- wracamy!
- Już nie histeryzuj, weź.
- Denzaren fuknęła na kocią koleżankę, a ta fuknęła na nią.
- I co, myślisz, że to w porządku, że tak sobie poszła?
- Poszła to poszła. Chcesz pokrzyczeć to pokrzycz na nią później.
- farbowana różem wzruszyła ramionami.
- ...hrrrr! - Niyappi niezbyt podobała się taka odpowiedź, ale wyglądało na to, że przynajmniej na razie odwiodła ja ona od próby natychmiastowego powrotu. Della nie mogła włączyć się w dyskusję słowami, ale podeszła do kotki i objęła ją wpierw, potem potargała jej czule włosy. Kolejnym płynnym gestem obróciła ją ku ich gospodarzowi, druga ręką robiąc szeroki, prezentujący gest, pokazujący pewnie nie tylko jego samego ale i wszystko, co znajdowało się za nim, całą stację. Nadąsana kotka nie odpowiedziała.

- Hmm... ja to tak po części rozumiem. Ale przecież to nie jest tak, że nic po sobie nie zostawili, prawda? Zostawili przecież historię! Wszyscy, którzy widzieli proces tworzenia będą mogli opowiadać swoje spostrzeżenia dalej, i dalej; bardzo często sztuka w czyichś ustach brzmi jeszcze piękniej niż w rzeczywistości! Mhm. - Melba przytaknęła sama sobie. Przechyliła nieco głowę na kolejne pytanie, zamyślając się na moment.
- To jest... bardzo dziwny rodzaj sztuki. Stoi tak bardzo, bardzo na granicy, zupełnie jak te bardzo proste obrazy - czasem można doszukać się w nich głębokiego znaczenia, ukrytego przesłania, czegoś sprytnie zakamuflowanego - ale czasem to jest coś kompletnie losowego, bez znaczenia, nie mającego żadnego motywu. Może... może po prostu to nie jest coś dla mnie. - Harpia przekierowała krótko wzrok na podsłuchującego Vico.

* * * * *

- Ciekawe. No, w takim razie pewnie uczynimy z tego punkt naszej wycieczki. Dziękuję za polecenie. - Ein wolnym krokiem podszedł do jednej z sof. Odwrócił się tak, by na niej usiąść, a potem wskazał wolne miejsce dłonią, zapewne proponując pokojówkom by i zrobiły to samo. - Choć nie wątpię, że takie miejsca cieszą się dużą popularnością, a nie wiem, jak moja towarzyszka będzie się czuć pośród większej ilości osób. Co sądzisz, Samaro? - blondyn zapytał albinoski która akurat przechodziła obok, ale ta mu nie odpowiedziała. Spojrzała się na niego z ukosa zatrzymując na chwilę, a potem ruszyła dalej, wracając właściwie w pobliże przejścia z recepcji i próbując przez nie wyjrzeć. Czy na pewno ten wampir ich tu nie podgląda, nie podsłuchuje?
- No tak. - mężczyzna obejrzał się krótko za odchodzącą paranoiczką, ale zaraz wrócił wzrokiem do czarnowłosych. - Wiem, co mogłoby być innym dobrym miejscem. Znajdziemy tam jakąś filharmonię?

* * * * *

- Na tę chwilę to rzeczywiście wszystko. Ale nie mogę obiecać, że nie wrócę z kolejnymi! - dziewczyna-android zaśmiała się krótko, żegnając się w ten sposób z recepcjonistką. - Spokojnej pracy.
Aileen odstąpiła od biurka. Wiedziała, że czeka ją kolejka więc i tak nie skierowała się tam od razu, zamiast tego podchodząc bliżej wampirzycy, której się lekko skłoniła.
- I tobie również bardzo dziękuję. Możliwość kontroli naszych podopiecznych jest dla nas bardzo ważna i cieszę się, że możemy liczyć na współpracę w tym temacie. Również spokojnej pracy. - uśmiechnęła się życzliwie. Dopiero po tym i ewentualnym przytaknięciu na odpowiedź zajęła swoje miejsce w kolejce.

- Rozumiem. - Zantria przytaknął głową. Zgodnie z poleceniem, zaczął umieszczać wszystkie swoje przedmioty z powrotem w miejscach z których je wyciągnął. Szło mu to dość szybko; na pewno nie jest jedną z osób które stresują się w supermarkecie gdy muszą pakować swoje rzeczy a kasjerka już obsługuje kolejną osobę. O ile androidy w ogóle się stresują.
- Dziękuję. - przytaknął głową raz jeszcze i skierował się ku bramkom. Nie uśmiechał się w sumie w ogóle. Właściwie, to mimika prawie wcale się nie zmieniała. Być może w przeciwieństwie do Aileen nie ma nawet możliwości jej zmienić. W każdym razie, przeszedł przez bramki bez skrępowania. Nie miał na sobie żadnych zaklęć. Zatrzymał się po drugiej stronie by spojrzeć ku kobiecie, w razie gdyby miała jednak jakieś zastrzeżenia, ale jeśli go nie zatrzymała, to poszedł dalej, do następnej sali.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 34
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pią Paź 16, 2020 5:54 am   

Kobieta nie zareagowała na odgłosy niezadowolenia animowanej kukiełki, zaczęła zapisywać podane przez olbrzyma miano na samoprzylepnej karteczce, jednak przy drugim zatrzymała się i uniosła wzrok.
- Prosiłbym o przeliterowanie, bądź zapisanie drugiego miana. - W zależności od decyzji, blondynka podała Joshowi karteczkę i długopis, bądź sama zapisała przeliterowane imię pani ryś.
- Dostępne publicznie traktaty magiczne i tym podobna literatura dotycząca czarodziejstwa przechowywana jest w większości w bibliotece akademickiej. Nie organizujemy wycieczek do akademii. Na własną rękę można dojechać tam mechanicznym cabem, bądź tramwajem, ewentualnie dojść na piechotę. - Rzuciła spojrzeniem ku jasnowłosej dziewczynce. - Zajmę się wszelkimi formalnościami. Cadha, wytłumaczysz później państwu jak dotrzeć do hotelu? - Mała skinęła w odpowiedzi głową i szybko podreptała do stojącej nieopodal pod ścianą szafki. Wyciągnęła z niej wyciosany z drewna kostur ozdobiony żółtymi kwiatami oraz materiałową torbę na ramię. W drodze powrotnej zabrała ze stołu książkę i po krótkiej chwili stała już przed olbrzymem zadzierając głowę ku górze.
- Cadha O'Siodhachain. Miło poznać. - Mała przywitała się oficjalnie wysokim dziecięco brzmiącym głosem. - Wolą pierwej obejrzeć muzeum historyji naturalnej, czy ogród botaniczny? Abo mają jakieś inne życzenia? - zapytała wskazując dłonią wyjście.


Lanararis zdecydował się przejść chwilowo do roli uważnego słuchacza. Czekał cierpliwie aż dziewczyny zakończą pomiędzy sobą dyskusję, mimo iż wiele myśli kłębiło się teraz w jego umyśle, również tych, które miały z nią niewiele wspólnego.
- Skoro ten temat został chwilowo odłożony… Zbieramy się z dworca, czy chcecie coś jeszcze tutaj załatwić? - Zapytał krótko kierując spojrzenie ze stojących przed nim dziewczyn na Uariena.

- Czasem celem jest po prostu jak największe poruszenie i zaskoczenie publiki w jak najbardziej kontrowersyjny sposób. Wszystko dla chwili sławy. - Dodał Vico, gdy tylko padła na niego uwaga Melby.

* * * * *

Obie mundurkowe posłusznie usiadły na wolnej połowie sofy, gdy blondyn je zaprosił. Krótkowłosa zajęła miejsce bliżej blondyna opierając się swobodnie o oparcie, ta druga siedziała wyprostowana z dłońmi splecionymi na podołku.
- Jeśli pani Samara nie lubi tłumów, najlepiej będzie udać się tam o świcie. Miasto wygląda najpiękniej o świcie i zmierzchu. Przy odrobinie szczęścia może uda się zobaczyć niebiańskie smoki. - Przy kolejnym pytaniu krótkowłosa przyłożyła zaciśniętą w pięść dłoń do ust. Widząc jak jej siostra marszczy brwi w zamyśleniu, krótkowłosa zdecydowała się pomóc w odpowiedzi.
- Filharmonii niestety nie ma, ale jest za to dom operowy w starym mieście. - Zerknęła na drugą pokojówkę sprawdzając czy sobie przypomniała.
- No tak! Organizują tam nie tylko spektakle operowe, czy baletowe, ale też koncerty, przedstawienia teatralne i inne tego typu widowiska artystyczne. Takie wszystko w jednym miejscu.

Pchana paranoją Samara podeszła w pobliże przejścia z recepcji, by móc przez nie wyjrzeć. Była w stanie bez problemu dostrzec wampirzycę stojącą teraz za ladą recepcyjną. Nie spojrzała jednak w jej stronę wtedy, gdy skończyła rozmawiać z dziewczyną o mysich włosach.

* * * * *

- Ależ proszę się nie krępować i odwiedzić nas, gdy pojawią się nowe pytania. - Oznajmiła całkiem poważnie recepcjonistka, nie przestając się przy tym uśmiechać. - Dziękuje i życzę udanego pobytu.
Hohenburgowa oderwała spojrzenie od oczekującej w kolejce blondwłosej dziewczyny i wysłuchała podziękowań z kamiennym wyrazem twarzy, nie okazując nawet odrobiny uśmiechu.
- Nie wątpię. W razie potrzeby skorzystajcie z pomocy któregoś z przedstawicieli służb porządkowych. Również w początkowym rozeznaniu się w sferze ascendentów.

Bonnie nie poganiała chłopaka, ani też nie gapiła się na to jak zbierał i chował swoje rzeczy. W przeciwieństwie do niego uśmiechnęła się nieznacznie po usłyszeniu podziękować i skinęła głową.
- Do widzenia. - Pożegnała się, gdy Zantria obejrzał się po przejściu przez bramki. Nie był przez nikogo zaczepiany, tak więc w spokoju mógł przejść przez część przechowalniowo-szatniową od razu do głównej sali, jeśli tego chciał. Czarnowłosa kobieta siedząca za biurkiem nie uczyniła w jego przypadku wyjątku i nieszczególnie interesowała się jego osobą, a przynajmniej takie wrażenie sprawiała.

- Nazywam się Maureen. Mój pobyt w Hubie dobiegł końca i pragnę ponownie skorzystać z przejścia międzysferycznego celem powrotu do Nefer’Huah. - Oznajmiła na wstępie dziewczyna podchodząc do czarodziejki, gdy nadeszła jej kolej. - Ten tutaj Ande również pragnie wrócić razem ze mną. Przybył tutaj w towarzystwie elfki Rithrebridii Tylnen.
- Pamiętam oczywiście Ande. Czy pobyt był udany? - Starsza kobieta pochyliła się opierając dłonie o kolana i uśmiechnęła do zielonego, który zamerdał lekko ogonem przypatrując się jej z przekrzywioną głową.
- Byliśmy zaczepiani przez jakiegoś natrętnego człowieka w Hubie. Chyba człowieka. Nie jestem pewna.
- Czy zgłaszała to pani?
- Zostawił nas w spokoju, więc uznałam, że nie ma potrzeby. Możemy przejść, czy też wymagane jest od nas coś jeszcze?
- Proszę przejść. Nie będę dłużej zatrzymywać. Pociąg powinien niebawem dojechać na stację.
- Dziękuję. - Maureen skinęła głową, po czym wskazała gestem bramkę przepuszczając wilka przodem. Ande prychnął, burknął i dość żwawo przeszedł na drugą stronę. Po przejściu paru kroków otrzepał się, zerknął krótko za siebie, znów burknął i ruszył dalej ku głównej sali. Niewysoka dziewczyna podążyła przez bramki za nim, o oczywiście ile Aileen jej nie zaczepiała.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 32
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 695
Wysłany: Pon Paź 19, 2020 11:16 pm   

-A jak Adam. P jak Perun. A. E jak Edynburg. G jak Gauss. L jak Los Angeles. E. S jak Seattle. I jak Internet. A. Apaeglesia. - spokojnie wyrecytował olbrzym i pokierowany przez Cadhę do wyjścia skierował się w tamtą stronę. Kukła na jego ramieniu odezwała się.
-Hotel można olać. To nie tak, że musimy spać.
-Bardzo mi miło, pani Cadha. I tak, chyba, że nie ma tu nic nocą. A turystów gonią pałkami z ulic.
-No! Ale póki co chodźmy do tego muzeum. Już się nakręciłam.

-Mm. Taki jest niby tego sens. Że prawdziwa sztuka jest w tym, co przemija. Akcie. Czynie. Nie na papierze czy filmie. - reporterka wykonała zamaszysty gest wolną dłonią, kopiując ikoniczną pozę Hamleta trzymającego czaszkę. -Nienawidzę ich. Tej hipokryzji. Pojawili się dopiero po powszechności aparatów i kamer. Teatr robił to samo od wieków i nawet oni mają na tyle oleju, by zostawiać po sobie scenariusze i notatki sceniczne. Muzyka też była tymczasowa przez większość historii, ale utwory były przekazywane dalej, na piśmie lub nie. Nawet żonglerzy uliczni dawnych lat chociaż próbowali przekazać swoją sztukę uczniom. A ci przychodzą, śmią twierdzić, że robią coś oryginalnego, po czym odpierdalają błazenadę by nie daj Boże ktoś nie zrobił czegoś podobnego w przeszłości. A potem i tak wszystko idzie w obieg jako artykuły i zdjęcia. - westchnęła i opuściła rękę. -Poniosło mnie, przepraszam. Po prostu...Nie wyobrażam sobie stworzenia czegoś i nie pozostawienia po tym niczego. Sama idea, że stoi za tym jakaś wartość, brzmi strasznie.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 35
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1396
Wysłany: Wto Lis 03, 2020 5:59 pm   

Della zdążyła już z entuzjazmem unieść wolną rękę sygnalizując chęć kontynuacji podróży, ale Uarien ukrócił tę ekspresywną wypowiedź własną.
- Czekam jeszcze chwilkę na odpowiedź z... z kantoru. - obejrzał się i pokazał na miejsce z którego przed chwilą przybył.
- A jak daleko jest ten rynek?
- Na nogach?
- Kajka i Niyappi zapytały jedna po drugiej. Denzaren widać powstrzymała się od zadania własnego.

- Hmm... - Melba przechyliła głowę na drugą stronę. - Ale nie zostawili przecież całkiem niczego, prawda? Pozostała historia. I to pierwsza historia, jaką ja mogłam usłyszeć od ciebie, przed jakąkolwiek inną! Gdyby po ukończeniu rzeźby pozostawili ją nienaruszoną, być może nigdy bym o niej nie usłyszała. A przeminęłaby i tak, pod naporem wiatru i morskich fal. - rozłożyła skrzydła. Naprawdę ją dziwiło podejście dziennikarki i to dziwienie na pewno było bardzo łatwo wyczytać w jej twarzy.

* * * * *

- O proszę. Więc to na pewno będzie kolejny punkt naszej wycieczki. Właściwie- - Ein uniósł dłoń z palcem do góry, dla akcentu. - To wspomnienie o świcie i zmierzchu... Jak to wygląda tam po drugiej stronie dla społeczeństwa? Mam tu na myśli - czy mieszkańcy udają się w większości do pracy w porach okołopołudniowych, mając później wolny czas dla siebie przed snem i rozpoczęciem kolejnego dnia, czy też dominuje tam raczej inny system? Organizujecie też dni w jakieś struktury, jak tydzień, czy miesiąc?
Samara cofnęła się od przejścia i westchnęła. Przez chwilę rzeczywiście zwątpiła - może niepotrzebnie i zbyt nadgorliwie reaguje na to wszystko. To strasznie męczące tak na dłuższą metę. Ale z drugiej strony - jeśli ma rację, każda taka chwila nieuwagi może ją kosztować całkiem wszystko. Przekrzywiła głowę na bok i spojrzała na jej "opiekuna" który wydawał się być tym całkiem niedotknięty, tak obco beztroski; a zaraz potem odskoczyła jeszcze dalej od wejścia, gdy do pomieszczenia wkroczył blondyn. I jemu przyjrzała się uważniej. Szczególnie zwracając uwagę na pudło które niósł na plecach.
Zantria nie zwrócił za to na nią żadnej uwagi. Nawet nie spowolnił kroku, po prostu skierował się prosto ku windzie, by stanąć obok jej wejścia (z tej strony, gdzie nie było przycisków), obrócić się i oprzeć o ścianę. Założywszy ręce, znów rozejrzał się powoli dookoła, tak jak i w poprzedniej sali, badając ukryte systemy bezpieczeństwa jakie posiada ta ambasada.

* * * * *

Aileen nie zaczepiała nieznajomej dziewczyny. Na pewno była w stanie zauważyć jej brak sygnatury cieplnej, co wskazywałoby na nie bycie człowiekiem - ale przecież sama nim nie była, nawet jeśli miała możliwości lepiej to ukrywać, więc nie powinno to być niczym nadzwyczajnym. Ponadto, zadawanie pytań bez powodu jest uważane za niegrzeczne, a jednak zależy jej na budowaniu pozytywnych relacji. Cierpliwie czekała więc na swoją kolej. Gdy wilk i dziewczyna zwolnili miejsce przy Bonnie, Aileen podeszła tam i rozpoczęła od razu procedurę ujawniania zawartości kieszeni z ten sam sposób co Zantria, zanim jeszcze mogła zostać o to poproszona. Co więcej, wszystkie przedmioty które pokazywała były tymi samymi, które posiadał chłopak, i nawet prezentowała je w tej samej kolejności. Jedyna różnicą był mały terminal, być może telefon, który zdaje się był wyłączony.
- Muszę być strasznie nudnym petentem, skoro po Zantrii zupełnie niczym nie zaskoczę. - skomentowała z uśmiechem w trakcie wyładowywania, i w sumie tym mogła już się od niego różnić, bo tamten w ogóle nie odzywał się gdy nie było to potrzebne. Po odłożeniu kajdanek, wygięła się delikatnie w tył, wydobywając identyczne cylindry jak i blondyn z tyłu spod kurtki, ale tym razem z lekkim tanecznym wręcz podskokiem.
- ...i baterie. Właściwie, nasuwa mi to jeszcze jedno pytanie, o którym zapomniałam. Czy znajdę gdzieś w Starym Mieście dostęp do energii elentrycznej, płatny lub bezpłatny?
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 34
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pon Lis 09, 2020 10:50 pm   

- Nie śpią i nie jedzą? To rzeczywiście nie potrzebują zakwaterowania w hotelu. - Stwierdziła niska szpiczastoucha. - Się nie martwią. Nikt nikogo nie gania z pałkami za chodzenie po nocy. Sporo osób tu nigdy nie śpi, toteż sporo przybytków otwartych jest całą dobę.
Dwójka qualdomańczyków opuściła biuro turystyczne i podążyła za Cadhą, która od razu skierowała swoje kroki przez pasaż ku wyjściu z dworca. Po drodze przechodząc obok hałaśliwej grupy stojącej wciąż przed kawiarnią, która zdążyła się w międzyczasie powiększyć.
- Uprzedzę, iż w dziale zoologii i paleontologii większość eksponatów jest sztuczna. Dawno temu wprowadzili zakaz wystawiania prawdziwych szczątków na widok publiczny bez zgody właściciela.

* * * * *

- Dodatkowe fundusze nie zaszkodzą, niemniej nie musicie się martwić o gotówke na jakieś zachcianki. - zapewnił demon, zerkając krótko we wskazane przez Uariena miejsce. - Niedaleko. Może jakieś dziesięć minut spacerem na nogach, chyba że wolicie przejażdżkę mechanicznym zaprzęgiem, bądź latającym dywanem.

- Ris, ostrzegaj zanim nagle się wyteleportujesz. Zabrałem twoje rzeczy ze stolika. - Odezwał się głos dochodzący od strony kawiarni, należący do wysokiego barczystego mężczyzny o brązowych włosach sięgających ramion częściowo związanych w kucyk, zadbanej brodzie związanej w dwa warkoczyki i zwierzęcych żółtych oczach. Nosił prostą koszulę z kołnierzem i podwiniętymi rękawami, spodnie moro oraz glany, w ręku zaś trzymał elegancką skórzaną teczkę.
- Tak, tak. Możesz je ponieść. - stwierdził bez spoglądania w jego stronę.
- Ehe. - Zawiesił teczkę na ramieniu podchodząc bliżej i zwrócił się do reszty towarzystwa uśmiechając się szeroko, ukazując tym samym dwa rzędy zwierzęcych kłów. - Cześć wszystkim. Jestem Lucian.
- Kopę lat. Co słychać na materialnej? - zagadał wokalista.
- A szkoda nawet gadać, młody. Fanatycy coraz bardziej się panoszą. Zaraz dojdzie do tego, że zaczną stosy rozpalać, jak za dawnych czasów.

* * * * *

- To zależy od miejsca i społeczeństwa.- Krótkowłosa również uniosła palec mimikując gest Eina. - Stare Miasto jest częścią sfery ascendentów i jest tam dużo, no, ascendentów, a także przeróżnych nadnaturalnych. Niektórzy śpią, niektórzy nie. Sporo osób ma jakieś zajęcie, bądź faktyczną pracę. Szczególnie ci, którzy chcą mieć jakieś zakwaterowanie na własność. Większość usług jest dostępna właśnie od poranka do wieczora. Upływ czasu jest mierzony zgodnie z upływem czasu na samej Nefer. Dwadzieścia cztery godziny w dobie. Siedem dni w tygodniu. Trzydzieści dni w miesiącu. Trzy miesiące w sezonie. Cztery sezony w roku. Jest też czas na karnawał pomiędzy starym, a nowym rokiem. Takie dni dodatkowe dla wyrównania. Jego czas ustalany jest przez astronomów z uniwersytetu w Rheimlandii. To jeden z krajów Imperium Wysp Centralnych na Nefer.

Rozglądając się w poszukiwaniu ukrytych systemów bezpieczeństwa, Zantria, podobnie jak wcześniej Samara, zauważył trzy zamaskowane pod sufitem kamery. W przeciwieństwie do niej był jednak w stanie dostrzec odrobinę tego, co znajdowało się za dwuskrzydłowymi drzwiami usytuowanymi po bokach głównej sali, ściany tutaj okazały się bowiem zbyt grube. Po obu stronach widoczne były fragmenty holu wyłożonego dywanem. Dodatkowo po lewej stronie, patrząc od strony windy przy której czekał, widoczna była humanoidalna kobieca sylwetka. Rzeźba wykonana z metalu, którą ubrano w długą rozkloszowaną materiałową suknie, a klatkę piersiową ukształtowano na podobę bluzki z gorsetem. Obok niej przeszła pokojówka z asymetryczną fryzurą niosąca tacę, która przeszła przez drzwi i podeszła do siedzącego na kanapie Eina, któremu towarzyszyły dwie mundurowe.

- Proszę uprzejmie. Czy życzy pan sobie cukier? - Zapytała podając blondynowi jedną z dwóch porcelanowych filiżanek na spodeczku ozdobionymi motywem tłoczonych ornamentów. Od wciąż parującej herbaty niósł się lawendowy aromat. Na samej tacy znajdował się jeszcze czajnik i cukierniczka z tego samego zestawu oraz dwie łyżeczki.

Niedługo po Zantrii do głównej sali weszła również blondwłosa dziewczyna w towarzystwie zielonego czworonoga. Maureen znów chwyciła towarzysza za sierścio-trawę na karku, gdy tylko ten zaczął wykazywać zainteresowanie Samarą i skręcać w jej stronę.
- Zostaw. Za chwilę wrócimy i będziesz robić co chcesz. - Wilk zaskomlał w odpowiedzi, wyrwał się z uścisku i pognał w stronę windy zatrzymując się przed stojącym tam androidem. Dziewczyna nawet nie próbowała go gonić.

* * * * *

- Tym lepiej. Jest to przyjemniejsza praca dla mnie. - Czarodziejka odpowiedziała z uśmiechem, dokonując po raz kolejny kontroli zgodnie z procedurą. W przypadku Aileen oczywiście również nie miała uwag dotyczących jej sprzętu.
- Oczywiście. Można podłączyć sprzęt elektroniczny do gniazdek znajdujących się na każdym przystanku tramwajowym, w samych tramwajach, czy też w specjalnych punktach. Energia elektryczna jest całkowicie bezpłatna dla wszystkich. - Odsunęła się lekko na bok po skończeniu, ale nie poganiała dziewczyny do przejścia.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 32
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 695
Wysłany: Wto Lis 10, 2020 6:28 pm   

Duet szedł za przewodniczką. Na komentarz o szczątkach, Apae odezwała się zaraz.
-Własność prywatna nad czyimś ciałem? Co to za kapital-
-Moja towarzyszka pragnie spytać, na jakiej zasadzie ktoś może mieć prawo własności do czyjegoś martwego ciała. Chyba, że poprzez "właściciela" rozumiemy tu same istoty, gdy były jeszcze żywe? Chociaż przy paleontologii pewnie o to trudno. - wtrącił gigant, zaraz zasłaniając pyszczek kukiełki dłonią.

=============

-Może i. - stwierdziła krótko dziennikarka i spojrzała ku nowoprzybyłemu, zaraz blednąc na widok iście nieludzkiego uzębienia. -Znasz jegomościa? - spytała ciszej Melbę.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 35
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1396
Wysłany: Sob Lis 14, 2020 6:52 am   

- LATAJĄCY DYWAN! - Kot i człowiek-zając zadecydowały jednocześnie. Uarien zdążył tylko pokręcić głową z uśmiechem i dodać po nic - Jeśli to nie będzie problem, oczywiście.

Gdy podszedł Lucian, menedżer przywitał się z nim podobnym gestem jak i on sam. - Uarien Teladris. Miło mi poznać.
- Dzieńdobry.
- dodała zaraz po nim Kajka, od której Niyappi wyraźniej się oddaliła. Biała schowała się za Denzaren, szturchając ją w ramię, jakby chciała ja popchnąć naprzód.
- Idź, walcz z nim...! - powiedziała bardzo cichutko, ledwo było ją słychać. Jedyną reakcją różowej było jednak tylko obejrzenie się na wystraszoną Niyappi i zmierzenie jej wzrokiem krytycznie. Della natomiast uzbroiła się już w kolejna czapkę i wyciągnęła ją na ręce do nowoprzybyłego z uśmiechem.

* * * * *

- O, znakomicie. - stwierdziła Aileen po odpowiedzi kobiety, pakując już swoje rzeczy z powrotem w kurtkę. Będąc już pod koniec tego procesu, uśmiechnęła się jeszcze do niej. - Dziękuję bardzo za pomoc. Spokojnej pracy i niewątpliwie do zobaczenia!
Mając już wszystko ze sobą, przekroczyła linię bramek, obróciła się za nimi, skłoniła jeszcze raz na pożegnanie, a potem poszła dalej, w ślad za Zantrią. Nie przeszła całkiem obojętnie obok siedzacej za biurkiem, bo powiedziała jej uprzejmie "dzień dobry!".

* * * * *

Blondyn przytakiwał i dorzucał "mhm" co jakiś czas podczas słuchania. Na koniec przyłożył dłoń do podbródka.
- Rozumiem. Znam taki cykl. A powiedz mi jeszcze... "Rheimlandia". Czy to ta nacja która wynalazła dwupolarowy napęd jonowy, czy też może jedynie zbieżność nazw?

Gdy przybyła pokojówka z lawendową herbatą, Ein oczywiście obrócił się nieznacznie, by móc być zwróconym i do rozmówczyni, i do tej, która przyszła z gotowym zamówieniem. Odebrał filiżankę.
- Cukier? Nie, osobiście nie, dziękuję. Samaro! - zawołał ku albinosce, która odwróciła się do niego dopiero gdy skończyła gapić się na podejrzaną skrzynię. Dobrze wiedziała, że rozmiar pojemnika idealnie odpowiada rozmiarom broni palnej - niejeden raz w życiu posługiwała się podobnymi skrzyniami do transportu broni na duże dystans. Chociażby promem do Francji. - Herbata dla ciebie.
Gungnir zmierzyła wzrokiem Eina, poten "interesującego się nią" zielonego psa, a potem pokojówkę z tacą. Wyciągnęła telefon, by napisać, że niczego nie chciała; blondyn w tym czasie wyciągnął dłoń po drugą filiżankę. - Mogę?
Jeśli czarnowłosa nie zaoponuje, bierze druga filiżankę do drugiej ręki; jeśli w pierwszej miał spodek, odkłada go na udo. Z oboma w ręku poczekał, aż ghoulka spojrzy w jego stronę - ta robiła to co chwilę, więc też skupiła na nim wzrok zanim jeszcze skończyła pisać.
- Spójrz. - powiedział ku niej, zbliżając do siebie naczynia, jedno nad drugim. Bez pośpiechu ulał trochę napoju z jednego do drugiego, zamienił je miejscami, odlał z powrotem; potem spojrzał na albinoskę i uniósł lewą filiżankę do ust, upijając trochę. Odczekał chwilę, spoglądając na Samarę, która z kolei przestała pisać i patrzyła tylko na niego podejrzliwie nie widząc, do czego zmierza. - ...i nic mi nie jest. Nie jest zatruta.
Sam-chan dalej patrzyła na blondyna w bezruchu. Zastanawiała się dłużej, czy ma ją za głupią. Używała już przeciez trucizny i wie, że jej najlepsze gatunki nie zabijają od razu, a robą to z opóźnieniem, by nie dało się zidentyfikować truciciela. Rozumiała jednak przekaz; i nawet, jeśli nic do picia przecież nie chciała, to skasowała niedokończony tekst. Westchnęła. I po jeszcze chwili wahania, schowała telefon i podeszła bliżej, by odebrać filiżankę którą blondyn wręczył jej nie przestając się uśmiechać. Wciąż jednak podejrzliwie powąchała płyn zanim go w ogóle spróbowała.

Aileen po wejściu do poczekalni przywitała się z pokojówkami podobnym, prostym "dzień dobry". Od razu po tym pomaszerowała do stojącego przy kapustopsie Zantrii. Nie potrzebowała z nim rozmawiać ze względu na ciągłą łączność, ale i tak to zrobiła by odegrać prosty skrypt który istniał tylko po to, by ukryć ich elektroniczną naturę.
- Co, zdenerwowany?
Zantria pokręcił głową przecząco.
- Akurat. Pewnie się cały trzęsiesz od pietra.
Zantria pokręcił głową przecząco.
- Zobaczymy. Jak zwrócisz śniadanie, będziesz mieć swoje zdjęcia w całym sferonecie! - uśmiechnęła się do niego zaczepnie, a ten jedynie zwrócił dopiero teraz wzrok z psa w jej kierunku. A potem wzruszył ramionami.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 34
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Czw Sty 01, 1970 1:00 am   

Na zewnątrz rozpościerał się widok na otoczony uliczką całkiem spory brukowany skwer z fontanną, pojedynczymi drzewami i miejscami do siedzenia. Po obu stronach widoczne były budynki z czerwonej cegły wysokością nie przekraczające czterech pięter, zaś na północy zaczynał się park. Tuż przed samym dworcem znajdował się niewielki parking z zaparkowanymi powozami zaprzężonymi w mechaniczne konie, automatony, bardzo podobne tej rzeźby w ambasadzie. Stał tam również spory stragan z porozwieszanymi dywanami i grupą ambastów ubranych w zwiewne kolorowe stroje, a także tablicą informacyjną głoszącą “przelot latającym dywanem”. Trochę dalej, po obu stronach uliczki oddzielającej skwer od parkingu, widoczne były przystanki, prawdopodobnie tramwajowe, wnioskując po trakcji elektrycznej.

- Dobrze rozumie. Jeno osoba oryginalnie zamieszkująca ciało może o nim decydować. - Oznajmiła niska sidhe unosząc palec dla podkreślenia ważności swych słów. - Paleontologia jest trudnym tematem. Sfera w której się znajdujemy nie osiągnęła nawet dwóch tysięcy lat. Kilka prawdziwych skamieniałości botanicznych, a także odcisków i odlewów zostało sprowadzonych głównie z Nefer oraz w znacznie mniejszej części z Wahdj i Khem. Tymczasem większość eksponatów archeologicznych to repliki zniszczonych zabytków, których odbicia wciąż można znaleźć w mgłach czasu. Pozostałe artefakty to głównie przedmioty przekazane muzeom przez ascendentów, głównie tych którzy juże odeszli na wieczny spoczynek, abo tak zwaną emeryturę.
Podążając za przewodniczką, Apae i Joshua zaczęli kierować się na północny-wschód przez parking, a później przez skwer, gdzie znajdować się miał pierwszy cel ich wycieczki.

* * * * *

- Latający dywan zatem. - Przytaknął i uśmiechnął się kątem ust na słowa Uariena. - To drobnostka, naprawdę. Korzystajcie ile tylko dusza zapragnie. W końcu jesteście na wakacjach.

- To dla mnie? - Lucian spojrzał na wystawione przez Delle nakrycie głowy wskazując palcem na siebie.
- Bierz, bierz. Nie ominie cię. - Zapewnił zaraz szpiczastouchy.
- Dzięki! - Uśmiech ponownie pojawił się na jego facjacie. Odebrał czapkę i założył ją daszkiem do tyłu. Lanararis w tym czasie podszedł niespiesznym krokiem do białej kotki, stanął obok niej i nieznacznie pochylił się opierając dłonie o uda.
- Bardzo niepokoi cię jego lykantropiczna natura? - Zapytał otwarcie łagodnie brzmiącym głosem.
- Co? Ja? Nieeee no. Bez obaw. Nikogo przecież nie pogryzę. - Wilkołak w ludzkiej skórze uniósł dłonie w obronnym geście. Demon zerknął krótko w jego stronę, po czym skupił wzrok na twarzy Niyappi.

* * * * *

- Dziękuję i do zobaczenia. - Odpowiedziała czarodziejka odprowadzając dziewczynę wzrokiem.
Gdy po przejściu przez bramki Aileen odwróciła się i skłoniła, spotkała się z identyczną odpowiedzią ze strony Bonnie. Jako jedyna zdecydowała się odezwać do siedzącej za biurkiem w szatni czarnowłosej, która dość szybko uniosła spojrzenie i przyjrzała się jej krótką chwilę nim odpowiedziała - Dzień dobry… - Widząc jednak, że nic więcej od niej nie chce, kobieta wróciła do czytania.

* * * * *

- Napęd jonowy? - powtórzyła krótkowłosa i spojrzała na siostrę. - Kojarzysz coś takiego?
- ...Nie wydaje mi się.
- W takim razie to pewnie zbieżność nazw, bo ja też niczego takiego sobie nie przypominam. Tam to reaktory, silniki i inne mechanizmy na parę i elektryczność tylko.

Ein odłożył spodek i wziął drugą filiżankę, przed czym “trzecia” czarnowłosa oczywiście nie oponowała, a wręcz pomogła podstawiając bliżej tacę, co by nie musiał się niepotrzebnie nachylać. Wszystkie trzy obserwowały jak przelewał nieco naparu z jednego naczynia do drugiego i z powrotem, a następnie upił z jednego z nich łyk. Napój posiadał bardzo wyrazisty zapach i lekko gorzkawy smak, w którym dało się wyczuć ziołową świeżość. Wydawało mu się, że wyczuł w niej również bardzo delikatną nutę imbiru i cytryny.
- Zatruta herbata? Coś takiego nie jest tutaj możliwe. - Oznajmiła z przekonaniem dziewczyna z tacą, opierając wolną dłoń na biodrze.
- Nawet jeśli ktoś byłby tak głupi by spróbować, zostanie szybko wykryty. - Krótkowłosa wzruszyła ramionami, a ta w kucyku dodała jeszcze krótkie - Mhm.
- Cukru? - Zapytała ponownie, ta która przyniosła zamówienie, gdy Samara zdecydowała się do nich dołączyć i na własną rękę sprawdzić napar. W charakterystycznym zapachu lawendy nie znalazła niczego podejrzanego. Napar był przejrzysty i posiadał jednolitą jasno fioletową barwę. Na dnie porcelanowej filiżanki nie znalazła również żadnego osadu.

Porośnięta zielenią wadera zaczęła kołysać ogonem niespiesznie z boku na bok pragnąc ukazać swoje przyjazne zamiary, a następnie usiadła blisko Zantrii. Naciągnęła łeb w jego stronę i obwąchała go krótko. Po paru chwilach przed windę podeszła również Maureen, która stanęła obok wilka po przeciwnej stronie niż blondwłosy chłopak. Splotła dłonie za plecami i zaczęła obserwować towarzystwo przy kanapach.

Przywitanie Aileen spotkało się z dygnięciem i krótkim “dzień dobry” ze strony pokojówki z tacą oraz grzecznymi pochyleniem głowy ze strony pozostałych dwóch, które siedziały na kanapie, połączone z kolejnym, synchronicznym “dzień dobry”. Gdy dziewczyna zbliżyła się do windy windy, zielony czworonóg od razu zaczął zamiatać długi ogonem podłogę.
- Dlaczego chcesz rozpowszechniać “zdjęcia” w całym “sferonecie” bez zgody właściciela? - Zapytała z poważną miną błękitnooka po odegranej przez androidy scence.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 32
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 695
Wysłany: Czw Sty 01, 1970 1:00 am   

-Tyle dobrego. Rozsądnego. - stwierdziła po krótkiej przerwie Apae. -Zaraz, dwa tysiące? To nawet piąty świat trwał dużo dłużej. Po prostu się tu uformowało inteligentne życie jednocześnie z całą resztą, czy co?

Joshua po prostu szedł w ciszy tak długo, jak słowa kukiełki nie wymagały natychmiastowej redakcji.

=============
-...Aha. - skwitowała dziennikarka, zaraz patrząc na dyktafon w dłoni. Słowo "likantrop" które usłyszała kątem ucha nie napawało ją pewnością siebie. -Ważny ktoś? Warto go przepytać do artykułu?
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 35
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1396
Wysłany: Czw Sty 01, 1970 1:00 am   

Kajka cyknęła językiem. Kolejna osoba która nie potrafi odpowiedzieć na proste "dzień dobry". Uarien obrócił głowę widząc, że mężczyzna zwrócił swoją uwagę na Dellę, a drugi rozmówca z kolei poszedł do niesfornej kotki. Obserwował raczej tą drugą scenę.

- Nie, wcale! - biała odpowiedziała takim tonem, że ani to nie był sarkazm, ani też nie brzmiało przekonująco, raczej coś pomiędzy tymi dwoma. Ale fakt, że gdy Denzaren spróbowała się ją objąć ramieniem i wypchnąć zza siebie naprzód ta natychmiast się wyśliznęła i odskoczyła jeszcze do tyłu, raczej jednoznacznie wskazywał na to, jak naprawdę było.
- No, boi się. - stwierdziła dość monotonnie farbowana.
- Wcale nie! - odpowiedziała Niyappi, cofając się jeszcze dwa kroki. - Ja idę... do toalety! - stwierdziła, zaraz ruszając biegiem w kierunku najbliższego zbiorowiska stolików. Uarien westchnął głęboko. Della zaklaskała delikatnie, gdy likantrop ubrał czapkę.

- Oczywiście, że ważny! To dość niecodzienne, by bywać i tu i ta, to jest na scenie materialnej. - odpowiedziała reporterce z całym przekonaniem Melba. Tak naprawdę nie miała pojęcia, a jedynie zmyślała, choć po części też dedukowała z tego, co usłyszała dotychczas. - Pewnie, że warto! Artykuł jest przecież o Nefer'huah jako całości, prawda? Od kogo lepiej usłyszeć o problemach sceny materialnej tej krainy jeśli nie od kogoś, kto doświadczył ich w pierwszej osobie? - zapytała z uśmiechem. Sama tak naprawdę chciała się o tym dowiedzieć więcej, ale po co ma pytać, skoro reporterka może to zrobić za nią? Zaprosiła ja nawet gestem dając też tym do zrozumienia, że ma zamiar podejść razem z nią.

* * * * *

- Oczywiście, nie wątpię wcale w wasze intencje ani zasady. - Ein odpowiedział sprostowaniem na wyjaśnienia pokojówek. - Chciałem jedynie, by i Samara wiedziała, że może być pewną iż tutaj nie czyha na nią żadne zagrożenie. - spojrzał na albinoskę. - Możesz pić. Jest pyszna. Jeśli się nie mylę, czuję tu trochę... imbiru? - przekierował wzrok na tę z sióstr, która przyniosła herbatę, unosząc znów wolną ręką spodek. Znów upił łyk. - Znakomicie. Pamiętam, jak kiedyś zamówiłem lawendę podczas kuracji w Nowym Edinburghu. Wojskowi jednak kompletnie nie znali się na parzeniu herbaty - nie to, co tu. Prawdziwy profesjonalizm. - przytaknął głowa na koniec komplementu i znów upił trochę z filiżanki. Samara już wcześniej przewróciła oczami i odwróciła się od mężczyzny, najpierw dmuchając lekko na powierzchnię napoju, a potem upijając drobny łyk. Odczekała chwilę prawie w bezruchu zanim napiła się po raz kolejny. Faktycznie na moment całkiem zapomniała o swojej paranoi.

- Żeby mu dokuczyć! - Aileen odpowiedziała gdy tylko odwróciła się do złotowłosej. - Zgrywa takiego sztywniaka, a tak naprawdę boi się pociągów, o! Ah-- - podczas mówienia dźgnęła Zantrię palcem w bok, a ten bo skuleniu się od tego ataku z zaskoczenia zaraz złapał ją za rękę i ścisnął, co chyba ją zabolało. Tak naprawdę, wcale nie, to wciąż była gra, razem z odruchami.
- Nie rób tak. - powiedział do niej chłopak, ciszej.
- Ahaha- dobrze, no dobrze! - dziewczyna zaśmiała się, a po puszczeniu przez chłopaka ręki potarła nadgarstek w obolałym miejscu. - Też jedziesz zwiedzać? Tak sama? - przeszła szybko do kolejnego tematu, spoglądając na Maureen. Tak naprawdę wiedziała już z połączenia między wszystkimi droidami oraz samym Stuartem, że dziewczynka należy do krainy po drugiej stronie portalu którym niedługo przejadą, ale w ten sposób miała nadzieję zdobyć więcej informacji do bazy danych. Kucnęła też podczas pytania, oferując psu dłoń do powąchania, jak powinno się robić przez próbą głaskania. Nie posiadała może żadnego odoru, ale sztuczne ciało na pewno imitowało ludzkie ciepło by utrudnić rozpoznanie.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 34
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Sob Gru 12, 2020 7:49 am   

- Źle mnie rozumie. Spróbuję wytłumaczyć. To miejsce, ta konkretna sfera nazywana sferą ascendentów, została uformowana mniej więcej w czasie, gdy Trójka Ascendentów...ascendnęła do statusu boskiego. Tak. Efekt uboczny tego zdarzenia, ale też prawdopodobnie w pewnym stopniu przez nich zamierzony. Wedle kronik, spisanych na podstawie badań oraz rozmów z istotami starszymi od istnienia tego miejsca, sfera ascendentów została uformowana z pierwotnej materii Mgieł, bądź też została przekształcona. Jest określana jako twór łączący w sobie cechy sfery materialnej oraz astralnej, przez co uznawana jest za trzecią sferę egzystencji Nefer’Huah. Niektórzy zaś twierdzą, że jest niczym więcej jak częścią Mgieł i jest po prostu bardziej stabilna i wpływa na nią czas płynący na sferze materialnej. - Szpiczastoucha pokiwała lekko głową robiąc małą pauzę.
- Odpowiadając bezpośrednio na pytanie - istoty inteligentne, zarówno śmiertelne jak i nieśmiertelne, przybyły same, bądź zostały przeniesione tutaj z dwóch pozostałych sfer egzystencji Nefer’Huah, to jest sfery mgieł, bądź sfery materialnej. Alboż przybyły zupełnie spoza Nefer’Huah, jak wy teraz. - Uniosła palec dla podkreślenia swych słów. Cała trójka zdążyła już znaleźć się przed masywnym budynkiem posiadającym ozdobną fasadę z terakoty. Płytki i cegły przedstawiały wiele płaskorzeźb fauny i flory. Nad samym wejściem widoczny był wyryty napis “Muzeum Historii Naturalnej”.

- Swoją drogą, przyda wam się to na później, sfera materialna jest często tutaj nazywana po prostu Nefer, pomimo iż jest to nazwa zaledwie jednej z planet układu Di-Ankh. Jak gdyby nie było z tym wystarczającego zamieszania…! - Wzniosła na chwilę ręce do góry. - Wynika to głównie z faktu, iże to właśnie na Nefer miało początek pierwsze faktyczne życie śmiertelne, a przynajmniej tak jest powszechnie przyjęte. Wszystko pozostałe nazywane jest Huah, czyli w dosłownym tłumaczeniu na język powszechny - nieskończonością. Doskonale oddaje to metafizykę sfery mgieł.


* * * * *

Lucian chyba nie widział potrzeby odpowiadania na przywitanie Kajki, co z jego perspektywy było odpowiedzią na jego własne przywitanie z całą grupą. Wystawiona na odległość ręka Uariena wydawała się zwyczajnie nie zostać zauważona przez nowoprzybyłego, którego uwaga przeskakiwała z jednej osoby na kolejną.
Pozostawiony sam sobie menedżer zdecydował się poświęcić uwagę scenie rozgrywającej się przy białej kotce, którą zainteresował się również jego niedawny rozmówca. Zmaterializowany duch wyprostował się, gdy Niyappi zaczęła odbiegać i cyknął językiem.
- Niefortunnie. - Puścił po chwili krótkie spojrzenie wprost na samego Uariena, zupełnie jakby sprawdzał czy ten zamierza reagować w jakiś sposób na to zdarzenie, czy też pozostawi kotkę samą sobie. Swoją drogą, chyba powinna zakończyć się już analiza w kantorze. Menedżer widział, że nie kręcił się tam teraz żaden potencjalny klient. Bardzo prawdopodobnym było, że od jego odejścia nikt tam nawet nie podchodził.
- Mam nadzieję, że wróci niebawem. Czekanie na dworcu nie należy do najciekawszych zajęć. Mmmm. - Przeniósł spojrzenie na farbowaną. - Powiedz mi, Denzaren, czy jest coś szczególnego co chciałabyś zobaczyć podczas wycieczki? Dowiedzieć się o czymś? Zrobić coś?

- Psiakrew. - Oznajmił kwiecistym językiem Lucian widząc uciekającą białowłosą dziewczynę, czy raczej kotkę. Następnie zwrócił się do stojących najbliżej Delli oraz Vico. - Przepraszam. Przestraszyłem waszą przyjaciółkę.
- Z premedytacją przecież chyba tego nie zrobiłeś? - Spytał fey śledząc wzrokiem Niyappi na tyle na ile był w stanie.
- A skąd! - Zapewnił szybko i wyraźnie zaczął się zastanawiać nad czymś. - W każdym razie… zamierzałem tylko przywitać się z wami i odprowadzić na zewnątrz. Może lepiej będzie jeśli zmyje się jeszcze zanim wróci.
Póki co nie wyglądało na to by likantrop zamierzał z miejsca odwrócić się i odejść, więc reporterka mogła jeszcze wykorzystać chwilę czasu, jeśli chciała.

Niyappi tymczasem znalazła się bardzo szybko pośród najbliższego zbiorowiska stolików, którym była znajdująca się tuż obok kawiarnia. Za kontuarem stał rudowłosy barista ubrany w białą koszulę i czarną kamizelkę, czyszczący niewielki metalowy dzbanek. Tuż przed nim na wysokim barowym stołku siedziała kobieta w kapeluszu, która również przyjechała tutaj pociągiem. Kotka szybko zauważyła, że na zapleczu znajdowały się blisko siebie dwie pary drzwi, ale nie miała pewności, czy któreś z nich prowadziła do toalety. Jeśli chciała, mogła oczywiście schować się za kontuarem. W samej kawiarni nie było tłumów. Poza kapeluszową zajęte były jeszcze tylko dwa stoliki. Przy dwuosobowym siedziała samotnie kotowata ambasta o jasnobrązowej sierści, ubrana w białą pilsowaną tunikę i błękitną pelerynkę, z filiżanką kawy na stoliku i gazetą w ręku. Przy drugim czteroosobowym stoliku siedzieli kobieta i mężczyzna. Tuż obok nich oparty plecami o metalowy płotek kucał chłopak z kudłatym czarnym ogonem. Niebieskowłosa kobieta nosiła malutką ozdobną czapkę z woalką do połowy twarzy, czarną bluzkę na długi rękaw i rozkloszowaną spódniczkę sięgającą kolan. Mężczyzna o szaro-lawendowych włosach spiętych w kucyk i kapeluszem z szerokim rondem nosił czarny mundur wojskowy ze złotawymi wykończeniami. Zaś kucający czarnowłosy chłopak z ogonem ubrany był w szarą koszulę z podwiniętym rękawem i czarne spodnie na szelkach.

* * * * *

Żadna z pokojówek nie wypowiadała się więcej na temat potencjalnego zagrożenia, najwyraźniej sprostowanie Eina im wystarczało.
- Odrobina imbiru, zgadza się. - Potwierdziła ta o asymetrycznej fryzurze, która przyniosła zamówienie. Zaraz również dygnęła i pochyliła głowę. - Dziękujemy uprzejmie za komplement. Anna zajmuje się wyborem różnych gatunków herbat.
- Zgadza się. - Potwierdziła siedząca obok krótkowłosa, o której najwyraźniej była mowa.
Zignorowana przez Samarę dziewczyna odłożyła trzymaną tacę na pobliski stolik, na który znajdowały się również wcześniej przyniesione przez nią ciasteczka, a następnie zwróciła się znów do Eina.
- Polecam herbaciarnie Harmonia nieopodal głównego rynku, jeśli będą mieli państwo ochotę na dobrą herbatę.

Po upływie może kilku chwil, może dłużej, rozległo się niegłośnie trzykrotne piknięcie. Pokojówka w kucyku sięgnęła do kieszeni fartucha i wydobyła z niej niewielkie białe urządzenie z metalową anteną. Spojrzała na wyświetlacz i zeskoczyła z fotela podchodząc do stojącej siostry.
- Przekroczyli wrota sfer. - Odezwała się cicho, na co ta druga skinęła.
- Pociąg dojeżdża już na peron. Możemy zanieść filiżanki z herbatą na pokład, jeśli takie będzie życzenie. Obsługa zwróci nam później zastawę, chyba że pragną państwo sobie ją zachować. - Uśmiechnęła się uprzejmie. - To nie będzie najmniejszym problemem.

- Czyjaś obawa nie jest powodem do dokuczania. - Oznajmiła blondynka całkiem poważnie, przekonana o prawdziwości tej sytuacji i zachowania Aileen. Dziewczyna android bardzo szybko wyczytała również z tonu jej głosu i wyrazu twarzy dezaprobatę. Po szybkiej zmianie tematu Maureen lekko uniosła brwi, przestąpiła z nogi na nogę i pokręciła głową. - Nie. Wracam z krótkiego pobytu w Hubie i miejsca, w którym odbywają się międzysferyczne mecze. Nie przyjechałam tutaj, ani też nie wracam sama.
- Łuu-uuuu. Łaaaf… Af! - Odezwała się głucho Ande i zwróciła łeb na krótko w stronę blondynki, nim jej uwaga została odwrócona przez wystawioną dłoń posiadaczki mysich włosów. Jak można było się spodziewać, czworonóg zaczął obwąchiwać wpierw skórę, a później ubranie. Czymś mniej spodziewanym mogło się okazać wystawienie prawej łapy, które nastąpiło po zakończeniu krótkiego zbierania informacji.
- Zostało mi powiedziane, że Ande rozumie język powszechny. Jak większość zwierzęcych fae. - Poinformowała, gdy wadera cierpliwie czekała z wystawioną łapą.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 32
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 695
Wysłany: Śro Gru 16, 2020 10:59 pm   

-Aaaa. W ten sposób. W jakim muzeum możemy znaleźć więcej o Ascendentach? - spytał drewniany kot, przyglądając się płaskorzeźbom by próbować doszukać się podobieństwa między przedstawieniami lokalnej flory i fauny z tym, co znała z Ziemi.
-Trzeba przyznać, że faktycznie dziwne nazwy. Nasza planeta nazywa się "Grunt" w niemal każdym języku, ale przynajmniej ma tę wymówkę, że ją nazwali zanim poznano resztę. - dorzucił syntezator głosu Joshuy. Para weszła do środka. -Mam nadzieję, że nie urwą mi głowy, bo jest zakaz fotografowania.

===========

Danielle westchnęła po słowach Melby i przeżegnała się na krzyż, po czym przecisnęła się do Luciana z cyfrowym dyktafonem w dłoni.
-Dzień dobry, Danielle Ticha, Niecodziennik Powszechny, pierwsza międzysferyczna publikacja dziennikarska. Czy zechciałby pan odpowiedzieć na parę pytań dotyczących tej sfery, jej kultury i obecnych zdarzeń? - spytała, wolną ręką sięgając po identyfikator prasowy, by unieść go do poziomu jego oczu. "Nie odgryź mi ręki, potrzebuję jej do picia kawy jak piszę", myślała w duchu. Była zdenerwowana, ale taka była natura tego zawodu.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 35
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1396
Wysłany: Wto Gru 29, 2020 6:26 am   

Czy Uarien chciał coś zrobić w związku z ucieczką kota - wyglądało na to, że nie osobiście. No i wyglądało na to, że to też nie jest jakieś bardzo niespotykane zdarzenie w tej grupie. Mężczyzna ledwo zdążył zwrócić głowę w kierunku Kajki, ta już była po westchnięciu i menedżer nawet nie zdążył wypowiedzieć słowa gdy odezwała się ona.
- Wiem, wiem, już idę, no. - wsadziła ręce w kieszenie, zaciagnęła kaptur z króliczymi uszami na głowę i nieco szybszym marszem ruszyła tropem Niyappi. Uarien prześledził ją krótko wzrokiem, ale potem obrócił się ku ich gospodarzowi.
- Niefortunnie, w istocie. Niesamowicie nieprzewidywalna jest, Niyappi. Prosze wybaczyć jej reakcję, na pewno nie chciała nikogo obrazić. - ostatnie zdanie wypowiedział chyba nie tylko do demona, ale też do wilkołaka. Ku temu drugiemu z kolei Della posłała uspokajający uśmiech, sięgając ku wielkiemu mężczyźnie drobną ręką, by pokrzepiająco poklepać go po ręce. Melba podeszła tu zaraz za Danielle, towarzysząc jej praktycznie ramię w ramię podczas wywiadu.

- E? - Denzaren, która dotychczas patrzyła za uciekająca i goniącą, odwróciła się do Lanararisa gdy ten się zbliżył zadając swoje pytanie, wyraźnie zaskoczona. - Em... nie wiem... nic, właściwie. Bardziej to... dla towarzystwa jestem. - odpowiedziała, zmieszana. Ktoś taki jak Lanararis oczywiście nie miał najmniejszego problemu by stwierdzić, że dziewczyna wcale się tak naprawdę nie chciała "otworzyć". Nie przed swoim menedżerem, nie przed nieznajomym gigantem, a już na pewno nie przed creepy wujkiem który zadaje z zaskoczenia takie pytania.

Niyappi odbiegła aż do kawiarni bez oglądania się ani razu. Spowolniła, gdy bardzo szybko jej uwaga została odwrócona przez wszystkie osoby w jej okolicy. Każdemu z osobna przyjrzała się chwilę, przeskakując spojrzeniem od dołu do góry. W końcu jednak wzrok spoczął na rudym bariście, do którego w mig doskoczyła szybciej, omal nie taranując pustych krzeseł po drodze. Zatrzymała się tuz obok kapeluszowej, łapiąc za brzeg blatu dłońmi i bez ogródek odzywając od razu do gospodarza tego miejsca, jednym tchem.
- Dzieńdobry co można za darmo?

* * * * *

- Och? Dziękuję za polecenie. Niewątpliwie skorzystamy. Mamy mnóstwo czasu na zwiedzanie. - Ein przytaknął głową, upił kolejny łyk, a potem spojrzał na Samarę. Ghoulka wciąż się oczywiście nie odzywała. Powoli okręciła głowe spoglądając dłużej na blondyna. Po chwili przekierowała wzrok na pokojówkę, która przyniosła tutaj filiżanki, a następnie na stolik, gdzie odłożyła tacę.
- Pyszna, prawda? - Ein zapytał albinoski, ale ta nie kwapiła się odpowiedzieć. Zamiast tego podeszła do odłożonej tacy i odłożyła swoją filiżankę na pozostawiony tam spodek. Pozostała tam, stojąc, spoglądając w dół na ciastka znajdujące się obok i próbując zidentyfikować ich skład względem swoich miernych umiejętności kulinarnych. Ein miał westchnąć teatralnie, ale nim to zrobił, jedna z czarnowłosych odebrała wiadomość bądź sygnał o powrocie pociągu.
- Już? Więc podróż jest naprawdę niedługa. Aż szkoda! Z chęcią bym jeszcze chwilę został. - znów się uśmiechnął po tej chwili namysłu w której obserwował swoja podopieczną. - Jeśli jest taka możliwość, myślę, że skorzystamy. - Stwierdził, odkładajac filiżankę na spodek, który trzymał w dłoni opartej na własnych udach.

- Jakby być bardziej dociekłym, to nic niby nie jest powodem do dokuczania. Ale gdyby ludzie robili tylko to do czego maja jakieś powody, to nigdy nie dotarlibyśmy nawet do epoki kamienia łupanego, prawda? - Aileen zapytała retorycznie przed zwróceniem uwagi na wilka. Powiedziała "my" o ludziach nawet jeśli brak pulsu czy ogólnie "wnętrza" dziewczynki był dla niej całkiem oczywisty. To był kolejny, mało istotny szczegół który pozwalał lepiej implikować własne człowieczeństwo odwracając od niego uwagę rozmówcy który prędzej będzie chciał wyjaśnić własną przynależność gatunkową niż szukać podejrzeń.
- Ach. Rozumiem. Witaj więc, Ande. Ja jestem Aileen. - Dziewczyna podała wilkowi dłoń tak, jak witałaby i człowieka. To, czego wilk mógł być nieświadomy, to bycie sfotografowaną bez własnej zgody, razem z umieszczeniem wielu danych na nowoutworzonej karcie profilu obok owego zdjęcia; temperatura ciała, domniemany gatunek, szacowana waga, wzrost oraz inteligencja, środki komunikacji... - Więc wracacie do domu, hmm... I jak, podobało wam się w Hubie? - zapytała, spoglądając pomiędzy jednym a drugim.
Zantria miał wzrok skupiony raczej na zielonej fae. W końcu to on tworzył profil Ande w kartotece korzystając z danych udostępnianych przez Aileen. Nie trwało to długo jednak, bo zaraz go uniósł, zerkając ku oglądającej ciastka Samarze.
_________________
. . .
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9