Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
[AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Autor Wiadomość
Rybka


Wiek: 34
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Pią Sie 14, 2020 7:08 am   

Po dojechaniu na stację daemon fey wypił resztkę swojego soku, schował do plecaka kurtkę i przewiesił go przez jedno ramię, a na koniec chwycił papierową torbę i ruszył za dziewczynami na zewnątrz.

- A więc rzekomo panująca tam anarchia również jest prawdą. - Morrogh opuściła wzrok, wyraźnie zmartwiona tą wiadomością.
- Przed przebudzeniem mieszkałam w Nimoa. Okres ten stanowił większość mojego życia. Teraz staram się zadomowić tutaj, ale jeszcze długa droga przede mną. - Po usłyszeniu komunikatu wcisnęła do torebeczki szklaną butelkę wody, którą otrzymała jeszcze w ambasadzie i zaczęła zbierać się do wyjścia. - A jak brzmią wasze imiona?


Tym razem peron posiadał już zegar wskazujący aktualną godzinę oraz wyświetlacz obok toru, wedle którego odjazd z powrotem do Xantesy miał nastąpić za 4 minuty. Z samego podziemnego peronu było tylko jedno jedyne wyjście na górę. Było nim przeszklone przejście z parą automatycznych drzwi, do którego wiodły schody tradycyjne, a także para wyglądających na ruchome po bokach, ale nie poruszających się w obecnej chwili. Te po prawej posiadały zieloną strzałkę w górę na wyświetlaczu, a po lewej czerwony x. Przed samymi schodami pod ścianą po prawej stronie znajdowała się tablica informacyjna z mapą dworca kolejowego, a poniżej interaktywny panel. Kto spojrzał na mapę mógł szybko dojrzeć wyszczególnione piktogramami miejsca z opisem w języku rozpoznawanym jako angielski w legendzie. Wedle niej znajdowało się tu: kilka stanowisk informacyjnych dla podróżujących, przejścia na inne perony, biuro informacji turystycznej, kantor, kawiarnia, bar szybkiej obsługi, restauracja, sklep, toalety.

- Mogę nim być, jeśli nie chcecie tutejszych. - Reakcja Delli zwrócił uwagę wokalisty na dwie pozostałe ludzkie dziewczyny. - A co to za miny? Czyżbyście nie wierzyły w moje umiejętności przewodnika? - Uśmiechnął się kątem ust i podparł bok wolną dłonią.

Muzyczną grupę wyminęła kobieta w kapeluszu o długim imieniu, kierując się w towarzystwie drewnianej kukiełki oraz ogromnej zbroi w stronę schodów. Zatrzymała się jednak przy tablicy informacyjnej i zaczęła jej przyglądać. Wystawionym w kierunku mapy palcem prześledziła krótką trasę od kółeczka z napisem “Jesteś Tutaj” do piktogramu przedstawiającego parującą filiżankę.
- Poza przekazaniem paczki nie będę miała dzisiaj żadnych planów. To wasza pierwsza wizyta tutaj, prawda? - Odwróciła się do dwójki nie-żywych.

* * * * *

Bramki ponownie wyzwoliły błysk w chwili, gdy przechodził przez nie Ein i w jego przypadku również nie wydarzyło się nic ponad to. Czarodziejka otworzyła klapkę w jednym ze słupków i po naciśnięciu kilku przycisków ciche buczenie ustało.
- Można już przejść. Życzę państwu miłego pobytu.
Gdy Samara przechodziła tyłem przez bramki, przekonała się, że wampirzyca nawet nie zerkała już nawet w jej stronę. Po drugiej stronie znajdowało się znacznie mniejsze jednoosobowe biurko, za którym siedziała czarnowłosa kobieta, która niedawno odebrała telefon i wyglądała na recepcję. Była odchylona do tyłu na fotelu patrząc na coś za ladą i nieszczególnie interesując się parką. Za to z głównej sali znajdującej się dalej dochodziły ledwie słyszalne dźwięki stłumionej rozmowy prowadzonej przez żeńskie głosy. Na skłonienie Eina odpowiedziała uprzejmym skinieniem głowy tylko Bonnie, jako jedyna patrząca jeszcze w ich stronę.

- Karta pobytu zapewnia nielimitowany legalny pobyt na terenie Sfery Herosów i swobodnego podróżowania w obrębie jej granic. Jest to również podstawą do potwierdzenia tożsamości posiadacza dokumentu, co ułatwia korzystanie z takich usług jak na przykład opieka zdrowotna, czy uzyskanie zakwaterowania na dłuższy okres czasu, bądź nawet na stały. Jest wydawana między innymi na podstawie nienagannej opinii w Hubie, bądź na terenie Sfery Bohaterów. W niektórych przypadkach także na wniosek jednego z natywnych mieszkańców Nefer’Huah. - Odpowiedziała Petra z cierpliwością i uprzejmością. Jej zainteresowane spojrzenie prześlizgnęło się przynajmniej raz po długopisie wyciągniętym przez dziewczynę z blizną.

Chłopak przystąpił w tym czasie do analizowania otoczenia i osób, które się w nim znajdowały. Jego wzrok zdołał przeniknąć ścianę, która znajdowała się za plecami recepcjonistki i odkrył tam kolejne nie za duże pomieszczenie, które nie posiadało żadnych normalnych drzwi. Znajdowały się tam dwie sofy, szafki, w których były takie rzeczy jak ubrania i segregatory, a i stał tam nawet telewizor oraz radio. Po chwili przyglądania się zauważył odznaczające się równe prostokątne wgłębienie od strony drugiego pomieszczenia, które wielkością odpowiadałby przejściu. Sęk w tym, że po stronie recepcji ściana była całkowicie jednolita. Nie widział też nigdzie obok wgłębienia żadnych mechanizmów, ani elektroniki, więc być może przejście zostało zamurowane. Tylko dlaczego w takim razie wnętrze pokoju przypominało miejsce do relaksu?
Na samej recepcji chłopak zauważył dwie miniaturowe kamerki wbudowane w sufit i wystające z niego jedynie obiektywami zlewającymi się z nim barwą - jedna za blondwłosą recepcjonistką, a druga nad bramkami. W samym wnętrzu biurku nie znalazł nic poza dokumentami w teczkach i segregatorach, przyborami biurowymi, dwoma laptopami, dwoma telefonami komórkowymi i jednym tabletem. Pod blatem pomiędzy fotelem petry, a tym znajdującym się na środku znajdował się przycisk.
Zarówno Petra, jak i Bonnie nie wydawały się posiadać żadnej ukrytej pod ubraniem broni, za to obie posiadały słuchawki w uszach schowane za włosami. Kieszenie blondynki były zupełnie puste. Brązowowłosa miała w kieszeniach materiałową chusteczkę, mały kijek z niebieską końcówką, która wypełniała również jego wydrążone wnętrze, a także drugi kijek rozwidlony na końcu, z przyczepionymi na sznureczkach opiłkami. Verena nie chowała broni, Verena nosiła ją na wierzchu, to jest pałasz i pistolet przy pasie, model Magnum z ostrą posrebrzaną amunicją wypełnioną jakąś substancją. Ponadto w kieszeniach miała schowany telefon komórkowy, szminkę o identycznym kolorze jak ta zdobiąca jej wargi, pęk kluczy, portfel oraz dość gruby srebrny naszyjnik z błękitnym minerałem, którego wnętrze przypominało połyskującą pajęczynkę, a także srebrne kolczyki wiszące.
Tekst napisany na odwrocie kartki przez pozbawioną ciepła kobietę głosił w pierwszej linijce Rasa: człowiek (wampirzy ghul), a w drugiej Świat: Sol-3, Kakera QD-M01, poniżej zaś znajdował się zamaszysty podpis, który zdołał rozszyfrować jako: Verena von Hohenburg.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 32
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 695
Wysłany: Sob Sie 15, 2020 11:38 pm   

-Lepsza anarchia niż tyrania, o! Ten tu to Joshua. Póki co mówię za niego, bo wciąż próbuje przedstawiać się numerem seryjnym, jakby był bezduszną maszyną. Mi możesz mówić Apae, bo pełne imiona to niebezpieczna sprawa! - stwierdziła kukiełka, gdy trójka wychodziła z pociągu. Olbrzym nie odzywał się, po prostu idąc za kobietą w kapeluszu. Kamery obejrzały się po całej tablicy informacyjnej, pochłaniając wszystkie informacje w tym samym czasie i składając je w jeden, duży obraz.
-Zaraz, jak to pierwszy? Przecież ambasadę dopiero otworzyli, jak niby mielibyśmy być wcześniej?
-Tutejsza?
-Chcemy zobaczyć co ciekawego tu jest. Zwłaszcza jeśli chodzi o magię. Dalej chcesz iść do restauracji?
-Póki co funkcjonuję. Może za tydzień.

Danielle spojrzała na Vico, gdy mowa była o przewodniku. Czyli to tutejszy i jego trzeba maglować jak się będzie miało pytania. Dobra. Uniosła rękę nad grupę i powiedziała nieco głośniej.
-Skoro jesteśmy tu grupą muzyczną, jest gdzieś miejsce, gdzie publicznie występują amatorzy? Jakiś rynek główny czy coś takiego.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 35
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1396
Wysłany: Nie Sie 16, 2020 6:46 am   

- Co, ja? - Kajka odwróciła teatralnie wzrok na bok, a Denzaren jednocześnie zrobiła to samo w drugą stronę.
- Ktoś coś takiego powiedział? - zapytała i druga.
- Oj, dajcie spokój! Zaraz nam Vico wszystko pokaże. - Melba opowiedziała się po stronie rogatego, tym samym wykopując topór wojenny.
- A Belba i Vico siedzą na drzewie i się C-A-Ł...
- Bo krzyknę na ciebie!
- harpia groźnie tupnęła nóżką na przedrzeźniająca się Kajkę, a po chwili ciszy fuknęła.

- Na pewno? - Uarien zapytał się muzyka, nie zwracając uwagi na dziecinadę która się wokół rozkręcała. - Na pewno znasz to miejsce najlepiej z nas wszystkich, bez wątpienia. To nie będzie jakieś kulturowe faux pas, jeśli odmówimy ich przewodnika? - dopełnił pytania, sięgając do sakiewki. Kiwnął głową jeśli ogoniasty odpowiedział. Gdy skierowali się na zewnątrz, zapytał znowu. - Poczekasz z nimi chwilkę, proszę? Pójdę tam, do kantoru, dowiedzieć się czy uda mi się to już wymienić. - i jak powiedział, tak zrobił. Podszedł do kiosku lub okienka, zapukał w szybę jeśli nikogo nie widział po drugiej stronie.

- Ej, ale my nie amatorzy! - Niyappi przez chwilę wyglądała na oburzoną, ale to bardzo szybko przeminęło. - Ale rynek jakiś? No, można by zobaczyć... a mogę tu już normalnie magikować?

* * * * *

- Oto i pierwszy krok za nami. Nie było tak źle, prawda? - Ein podążał za albinoską aż do pomieszczenia poczekalni, ignorując siedząca za ladą tak jak i ona ignorowała ich. - Jak widzisz, nikt na ciebie ręki nie podniósł. Mogłabyś sama spróbować się nieco rozluźnić. - oznajmił, rozglądając się krótko gdy dotarli już na miejsce. Samara zrobiła to szybciej, a nawet zdążyła już w tym czasie napisać odpowiedź, która mu pokazała - "kto się szybciej rozluźni, ten szybciej umiera".
- W miejscu gdzie czyha na ciebie zagrożenie, owszem. I jak najbardziej popieram tam taka postawę. Ale to nie jest jedno z tych miejsc. Nie można żyć w ciągłym stresie, człowiek od tego wysiada. - oznajmił, ale ta nie kwapiła się do odpowiedzi. Czy ktoś się na nią gapił czy nie, pierwszą czynnością poza rozejrzeniem się było szybkie kucnięcie i właściwie padnięcie na czworo kończyn, by pochylić nisko głowę i zajrzeć pod wszystkie siedzenia w pomieszczeniu. W końcu wszędzie mogła kryć się jakaś pułapka. Żaden wampir nie puściłby tak po prostu sprawy płazem.

* * * * *

- Rozumiem. - Dziewczyna przytaknęła głową. - Czy w takim razie status gościa nie posiada limitu czasu? I czy traci się go po powrocie tutaj, czy można ponownie uzyskać wstęp do świata Nefer'huah bez ponownego przechodzenia tej samej procedury? - pokazała przy ostatnich słowach palcem na dokumenty, zapewne je właśnie mając na myśli. Słuchając odpowiedzi, przesunęła jeden z dokumentów ku chłopakowi, który zakończywszy obserwacje podzielił się swoimi danymi z centralą i resztą podobnych jemu, a następnie opuścił wzrok na dokument wykonując i jego fotografię. Ledwie Petra skończyła mówić, bliźniata zadała kolejne pytanie.
- Dokąd trafiają dane ujawnione w tych dokumentach? Kto może mieć do nich dostęp? - i znów słuchała. Chłopak w tym czasie zapoznał się z treścią i wsadził jednak portfel na powrót do kieszeni, bo najwyraźniej nie będzie mu tu potrzebny. Wyciągnął stamtąd długopis, w przeciwieństwie do dziewczyny całkiem zwyczajny, żelowy, w przezroczystym plastiku. Znów znieruchomiał na moment, kiedy jego koleżanka przytakiwała głową do wyjaśnień.
- Rozumiem. Kolega będzie potrzebował jedynie statusu gościa na okres dziesięciu dni. Ja chcę się ubiegać o kartę pobytu. Co muszę w tym celu wykonać? - zadawała pytanie sięgając do własnej kieszeni ręką bez długopisu, by wyciągnąć identyczny portfel jaki wcześniej trzymał chłopak. - Czy taki dowód stanowiska będzie wystarczający jako potwierdzenie opinii? - ostatnie pytanie zadała pozwalając temu portfelowi się otworzyć, trzymając go tylko za krawędź. Okazało się, że jego zawartość to posrebrzana, zdobiona tarcza na której środku widniał dobrze znany symbol Xantesy w kolorze czerwonym, prawdopodobnie wykonany z jakiegoś innego materiału, ponieważ lekko połyskiwał. Już sam tytuł nad tarczą dobrze tłumaczył jej przynależność - Czyściciel. U jej spodu wygrawerowane były litery "S.T.U.A.R.T.". Pod tarczą było srebrnym drukiem na czarnej powłoce portfela kilka innych informacji: "Kod: ID-AS", "Aileen Schäfer", "Inwestygator".
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 34
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Wto Sie 18, 2020 6:05 am   

- Anarchia nie jest lepsza od tyranii, ani też tyrania nie jest lepsza od anarchii… Wszystkie ludzkie ustroje polityczne, z którymi się dotychczas spotkałam, miały swoje problemy. - Oznajmiła Morrogh i zaczęła zastanawiać się nad słowami ducha dotyczącymi pełnych imion. Może to coś jak z tymi Prawdziwymi Imionami duchów, o których tyle słyszała. Nie przypuszczała by w jej własnym przypadku podanie pełnego imienia mogło być przeciwko niej wykorzystane w nadnaturalny sposób. Poza jakimś szpiegowaniem może.
- To było oficjalne otwarcie. Mieszkańcy nie mogący na własną rękę podróżować pomiędzy sferami przecież jakoś musieli dostać się na Rozgrywki. Dodatkowo z Hubu o wiele łatwiej przedostać się dalej do innych światów niż stąd. - Wytłumaczyła wchodząc po tradycyjnych schodach do głównego budynku dworca. Zastanowiła się chwile nad kolejnymi pytaniami nim odpowiedziała.
- Ruchoma Puszcza jest pełna magii, ale to inna wyspa. Kraina ascendentów jest pełna magicznych miejsc, osób, istot, roślin, czy przedmiotów. Musicie bardziej sprecyzować co was interesuje.

- Oooch? Czyżbyś była zazdrosna? - Rogaty uśmiechnął się zawadiacko do Kajki poruszając przy tym końcówką ogona powoli na boki. W przeciwieństwie do Melby był tą sytuacją rozbawiony i nie traktował niczego jako faktyczny osobisty przytyk. Pytanie Uariena zdołało jednak odwrócić jego uwagę od dalszej próby przekomarzania się. - Wynajęcie przewodnika miało chyba być opcjonalne, co nie? - Odpowiedział wpierw pytaniem na pytanie, a następnie dodał. - Mają wam przecież również wyrobić te całe karty pobytu.



Wyszliście z jednego z sześciu peronów na wewnętrzny plac monumentalnego dworca. Stalowo-szklany dach rozciągał się pomiędzy dwoma budynkami z czerwonej cegły. Przynajmniej trzy czwarte całego placu zajmował tropikalny ogród otoczony strumieniem, po środku którego wznosiła się drewniana altana widokowa. Po jego bokach ciągnęły się liczne sklepy i bary, a najbliżej was na wprost znajdowała się ogrodzona czarnym płotkiem kawiarnia z kilkoma zajętymi stolikami. Przy jednym z nich wyświetlał się sporych rozmiarów hologram, na którym zdaje się nadawano jakiś program telewizyjny.

Uarien dostrzegł po prawej okrągły kiosk nad którym znajdował się spory podświetlany napis KANTOR. Był on na tyle blisko, że mógł nawet mieć swoich podopiecznych na oku. Nim jednak udał się w tamtą stronę, zwrócił się ponownie do ogoniastego.
- Mm? A tak, jasne. - Oznajmił oglądając się krótko za menadżerem, a następnie szybko wrócił uwagą do rozmowy o występach, która była znacznie ciekawsza.
Po dotarciu pod okienko okazało się, że Uarien wcale nie musiał pukać. Siedząca po drugiej stronie kobieta o krągłych kształtach i siwych włosach zaplecionych w warkocz wokół głowy uniosła wzrok znad białego laptopa.
- Tak? Mogę w czymś panu pomóc?

- Rynek główny to niedaleko stąd jest. - Stwierdził Vico. - Co chwilę ktoś tam występuje wieczorami. No i pewnie, że możesz już magikować!
Po paru chwilach, zupełnie jak na potwierdzenie, tuż obok niego pojawił się wir magii, który muzycy z pewnością mogli rozpoznawać jako efekt zaklęcia teleportacji. Wir zniknął tak samo szybko jak się pojawił, a w jego miejscu stał mężczyzna ubrany w elegancki czarny płaszcz do połowy ud z długim rękawem i brązowo-złotymi wykończeniami, przywodzącym na myśl bliskowschodnie klimaty, a do tego czarne spodnie i buty. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że musiał być blisko spokrewniony z Vico. Ta sama karnacja, kolor włosów, oczy, ale w przeciwieństwie do feya posiadał bardziej ludzką, lepiej zbudowaną sylwetkę. Do tego jego ogon był pokryty bardzo krótką sierścią tego samego kolory co włosy i miał kocie uszy, zupełnie jak Niyappi.
- Miałeś wysłać esemesa, gdy dojedziecie. - Odezwał się głębokim głosem o ciepłej barwie i odrobine karcącym tonie.
- Miałem? - Obejrzał się. - Cześć, tato! Czekałeś tu na nas? - Miast otrzymać odpowiedź, otrzymał męskiego przytulasa, który zaraz odwzajemnił, wciąż w jednej dłoni trzymając papierową torbę.
- Oczywiście, że czekałem. - Wyswobodził po chwili syna ze swego uścisku odsuwając się na odległość wyciągniętego ramienia. - Witajcie w Nefer’Huah. Cieszę się niezmiernie, iż w końcu mogę was poznać. - Oznajmił spoglądając po kolei po każdej z dziewczyn. - Nie spodziewałem się was tak szybko. Mam nadzieję, że nie robili wam żadnych problemów w ambasadzie?

Apaeglesia doznała znajomego odczucia po paru chwilach spędzonych na dworcu. Gdzieś w bardzo bliskiej okolicy znajdowały się duchy. Bardzo szybko stała się pewna obecności trzech, tuż przed nią, gdzieś pośród osób siedzących w kawiarni. Dwa z nich samą swoją obecnością przytłaczały wszystko i wszystkich. Były swoimi całkowitymi przeciwieństwami - jeden był niczym oszałamiające wcielenie chaosu, drugi zaś był zimnym, niezachwianym i niepokojącym ładem. Nie przypominały one duchów, które znała ze swojego świata, choć w przypadku drugiego miała słabe uczucie, że mógł mieć jakieś podobieństwa z najstarczymy duchami Tír na nÓg. Trzeci duch, pomimo bycia tłumionym przez pozostałe dwa, bez wątpienia był potężnym i do tego bardzo znajomym pani ryś przedstawicielem fae, a konkretniej jednym z duchów opiekuńczych. Nim jeszcze zdążyła sobie wszystko poukładać w głowie, ducha chaosu zniknął na nie więcej niż uderzenie serca i pojawił się przy hałaśliwej grupie muzyków.

Od strony kawiarni zaczęła podchodzić niewysoka postać o filigranowej sylwetce i włosach w kolorze jasnej wiśni, ubranej w białą bluzkę na krótki rękaw i czarne spodnie. Zwolniła kroku w pewnej chwili przyglądając się uważnie grupie muzyków, by następnie wrócić do wcześniejszego tempa zakręcając bardziej ku dwójce nie-żywych oraz kapeluszowej. Zatrzymała się kilka kroków przed nimi i dygnęła lekko.
- Dzień dobry. - Odezwała się dość cichym kobiecym głosem. Z bliska można było również dostrzec końcówki szpiczastych uszu wystających spomiędzy włosów. - Przyjechali państwo pociągiem z Xantesy, zgadza się? Czy będą chcieli państwo odebrać informator turystyczny, bądź wynająć przewodnika?
- Ja podziękuje. - Odpowiedziała Morrogh, toteż wiśniowowłosa spojrzała na Joshue i Apae.

* * * * *

Jasnowłosa parka najemników przeszła do głównej sali, gdzie bardzo szybko dostrzegli trzy niezwykle podobne do siebie dziewczyny w tradycyjnych strojach pokojówek siedzące na jednej z trzech kanap. Oglądały coś na wyświetlaczu komórki trzymanej przez środkową z nich, o krótkich włosach. Samara zdecydowała się bardzo dokładnie rozejrzeć się po pomieszczeniu padając przy tym na czworaka. Zajrzała wpierw pod kanapy, pod stoły, a nawet od stoliki szukając ukrytej pułapki. Ku jej rozczarowaniu nie znalazła tam niczego poza kurzem. Mogło to oznaczać wiele rzeczy. Możliwe, że pułapka była w jakiś sposób zamaskowana, bądź znajdowała się w jakimś innym miejscu. Istniała również możliwość, że nie wcale jej tutaj nie było, ale to nie było przecież normalne. Przecież przez tyle lat miała do czynienia z upiorami nocy i coś takiego nie było do nich podobne.
Pokojówka w kucyku szturchnęła tą siedzącą pośrodku i kiwnęła głową mało dyskretnie w stronę albinoski. Wszystkie trzy zaczęły przyglądać się temu osobliwemu zachowaniu. Krótkowłosa szepnęła na ucho do dziewczyna w asymetrycznej fryzurze. Ta zsunęła się z kanapy i zerknęła pod siedlisko. Nic tam oczywiście znalazła, toteż spojrzała na pozostałe i wzruszyła bezradnie ramionami. Krótkowłosa wstała i zaczęła podchodzić do albinoski, odzywając się jeszcze w drodze.
- Przepraszam? Czy mogę w czymś pomóc? Czegoś pani szuka?

* * * * *

- Prawdę mówiąc nie spodziewamy się na chwilę obecną by ktoś zamierzał podczas swojej pierwszej wizyty zostać na dłużej niż miesiąc, może półtora. Po powrocie traci się status gościa, ale można go ponownie uzyskać przy kolejnej wizycie. Wystarczy wtedy podać swoje miano i po znalezieniu odpowiednich danych oraz potwierdzeniu tożsamości, będzie można odnowić status na czas kolejnej wizyty. - Blondynka odpowiedziała na pytanie i wysłuchała z uwagą kolejnego.
- Administratorem państwa danych osobowych jest ambasada Nefer’Huah. Dostęp do nich mają pracownicy recepcji oraz wydział ochrony. Dane te mogą zostać udostępnione jedynie przez samego ambasadora Służbom Porządkowym Nefer’Huah w przypadku zaistniałej konieczności. Przykładem może być zaginięcie danej osoby, bądź w przypadku gdyby weszła ona w konflikt z prawem. - Wytłumaczyła z niezmienna cierpliwością i uprzejmością.
- Rozumiem. W takim razie podam pani odpowiedni wniosek. - Zaczęła sięgać do szuflady, kontynuując wypowiedź. - Trzeba będzie również napisać podanie i dołączyć do niego opinie którejś z organizacji służb porządkowych działającej na terenie Xantesy, bądź Nefer’Huah. Można oczywiście wszystko zeskanować i wysłać drogą mailową.
Petra położyła przed dziewczyną wniosek zawierający podobne do kwestionariusza pytania, a sama spojrzała na zaprezentowaną jej odznakę. Nie odpowiedziała już na to pytanie, wpatrując się jeszcze przez dobrę parę chwil na tytuł nad tarczą. Odwróciła się ku Verenie, ale nawet nie musiała zwracać jej uwagi, bowiem wampirzyca nachyliła się lekko, by również przyjrzeć się zawartości portfela. Był to dla niej oczywisty i wystarczający dowód przynależności.
- W zupełności wystarczy. - Szarowłosa odpowiedziała za recepcjonistkę prostując się i unosząc wzrok na twarz dziewczyny. Można było odnieść wrażenie, że nagle coś poprawiło jej nastrój. - Nie musisz wypełniać nic poza wnioskiem. Wyrobioną kartę będziesz mogła odebrać w ambasadzie po powrocie.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 32
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 695
Wysłany: Sob Sie 22, 2020 12:12 am   

-Przecież nie mówię, że jesteście amatorami. Ale może coś was tam zainspiruje. A od rynku będzie można dojść wszędzie. - stwierdziła Danielle, wygrzebując z kieszeni dyktafon. Czuła, że niedługo jej się przyda i lepiej mieć go w dłoni, niż szukać po omacku i przegapić chwilę. Wpierw zapatrzyła się w transmisję telewizyjną na wielkim ekranie, po czym od razu o niej zapomniała, gdy 'tata Vico' przeteleportował się koło nich. Czyli to tego rodzaju świat. Będzie musiała mieć oczy szeroko otwarte. W tym te trzecie, które ponoć wszyscy mają w swym umyśle.

-Ehe, centrystka, co? Prędzej czy później- - zaczęła Apae, ale jej uwaga została zaraz odwrócona przez duchy.
-Daruj jej. Zradykalizowana, jak wszyscy młodzi. - stwierdził Joshua i wyciągnął rękę po przewodnik turystyczny. Rozwinął go i pacnął kukiełkę na ramieniu broszurką.
-Zobacz. Może coś cię zainteresuje.
-O! - stwierdził zaklęty w przedmiocie duch i zaczął czytać zawarte informacje, szukając najbliższego miejsca, w którym było dla turystów coś ciekawszego od barów i restauracji.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 35
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1396
Wysłany: Sob Sie 22, 2020 5:10 pm   

- Nyareszcie! - zdążał wykrzyczeć biały kot nim nastąpiła teleportacja zwiastująca przybycie papa-megademona, który może był nieświadom tego pseudonimu w grupie grajków. Niyappi wyprostowała się, spoglądając nań, gdy ten przemawiał, lekko uśmiechając się kiedy ten zwrócił się do nich. Stojące za kotką Kajka i Denzaren bardzo starały się wyglądać poważnie, ale w momencie gdy otrzymały pytanie Lanararisa, ich wytrzymałość była już u kresu i słychać było z ich strony krótkie parsknięcie rozpaczliwie powstrzymujące śmiech. Cholera wie, czemu. Na pewno nie z powodu magicznie zmienionego w tym kierunku głosu arcydemona by dla stojących z tej strony dziewczyn brzmiał jak po inhalacji kilku galonów helu.
- Nie... panie tam były bardzo miłe- i pan Yuto też, znaczy się! - Harpia odpowiedziała za grupę, stojąc przy samym Vico. Della w tym czasie zdążyła już uzbroić się w kolejną niebieską czapkę, którą trzymając za daszek wycelowała w ojca kolegi. Nikt nie zostanie oszczędzony.
- Ale musieli usunąć "dziubaski" z listu, bo żaden nie został. - dodała Niyappi, cały czas się szczerząc.
- Oj, weź. - Belba machnęła na nią skrzydełkiem. - O, um... właśnie, bo... To chyba pierwszy raz się spotykamy tak... osobiście, prawda? O, a Danielle to chyba jest kompletnie zagubiona. - spojrzała jeszcze na najnowszą członkinię drużyny. Nie wiedziała, że Niyappi tak przekierowała strefę zmiany głosu, by i reporterka mogła usłyszeć demona tak, jak Kajka i Denzaren.

- Witam serdecznie! - Uarien skinął jeszcze głową na własne przywitanie, po czym sięgnął już do swojej sakiewki z klejnotami, bez skojarzeń.
- Nazywam się Uarien Teladris... no, choć może moje imię nie ma tutaj większego znaczenia. Przybyłem tu wraz z... chyba pierwsza grupą gości z Xantesy i chciałbym pozyskać jakiś początkowy, skromny kapitał w waszej walucie. Oczywiście, posiadam towar na wymianę, jednak oczywiście pozostawię pani wycenę - szczerze, nie mam najmniejszego pojęcia, co tu może być wartościowe. - w sumie, to nie było do końca prawdziwe. Miał przecież czas, żeby przedyskutować z Vico co będzie mu najlepiej zabrać i mógł mieć ogólny pogląd na tutejszą ekonomię, ale wolał zgrywać całkiem głupa - dowie się dzięki temu, czy będą tu go próbowali oszukać. Uniósł woreczek, rozwiązał go po położeniu na parapecik i wyciągnął na niego dwa szlachetne kamienie, jeden posiadający głęboką, niebieską barwę, a drugi będący jasnobłękitny, zdecydowanie lekko lśniący sam z siebie. Wskazał palcem opartej o parapet dłoni wpierw pierwszy kamień.
- Obu rodzajów mam siedem sztuk, tego samego rozmiaru. Ten jest nazywany szafirem, a czasem kamieniem sprawiedliwości, kamień bardzo popularny wśród jubilerów wielu światów, w których występuje naturalnie. Prócz piękna znany także ze swej wytrzymałości, niemal dorównujący takim kamieniom jak zrodzony z węgla diament, który znany jest chyba w każdym możliwym świecie. - wyjaśnił, uśmiechnął się krótko, a potem pokazał na drugi kamień. - Ten nosi nazwę peorant, i jest stworzony sztucznie, będący ostatnim osiągnięciem alchemików z Liisyr. Posiada tam dużą wartość ze względu na ogrom materiałów które są do niego potrzebne - wszystko dla jego właściwości. Potrafi on zbierać magię z eteru, Splotu, czy jaka nazwa tutaj dominuje i magazynować ją w sobie w dużej ilości, która można poznać nawet gołym okiem po samym jego blasku. Te tak naprawdę nie są jeszcze całkiem wypełnione, bo takowe potrafią lśnić wystarczająco mocno, by dać wystarczająco dużo światła do całych, dużych pomieszczeń. - złożył razem ręce. Był świadom tego, że w miejscach takich jak Szósty Świat mógłby za te kamienie prawdopodobnie wyżyć do końca życia w porządnym domu, podczas gdy w Republice Kirth mógłby za nie dostać co najwyżej kanapkę - ale zobaczmy, co powiedzą w tej krainie.

* * * * *

Samara poderwała się dość szybko z miejsca gdy pokojówka się do niej odezwała. Nie wyglądała w sumie na zaskoczoną, tylko na ponagloną. Jedyną odpowiedzą dla czarnowłosej była uniesiona powstrzymująco dłoń, jakby Gungnir chciała powiedzieć "nie podchodź". Sama zatoczyła wolnym krokiem pół koła dookoła służki, rozglądając się dalej, tym razem pod sufitem. Coś tu gdzieś musiało być, była tego pewna.
- Na pewno nie szuka niczego, co zgubiła. - Ein odpowiedział w końcu pytającej w zamian za pytaną, podchodząc bliżej tej pierwszej. - Czy wolno mi na podstawie strojów stwierdzić, że póki co, mamy przerwę od załatwiania formalności? Wydajecie się być zdecydowanie... mniej surowe od Xantesańskiego Korpusu. W tym pozytywnym sensie. - zapytał, mając na oku albinoskę. Niska zabójczyni zaczęła właśnie krążyć po pomieszczeniu, zaglądając ostrożnie w każde możliwe wyjście które nie było zamknięte.

* * * * *

Gdy tylko skończyły się wyjaśnienia na temat dostępu do podanych danych, chłopak zaczął pisać, wypełniając swój formularz. Dziewczyna przytakiwała głową, słuchając odpowiedzi na wszystkie pytania. Kiedy Verena również przyjrzała się odznace, oczywiście obróciła ją lekko w doni tak, by wampirzyca miała łatwiej. Uniosła brwi gdy usłyszała, że musi jedynie wypełnić wniosek tuż po tym, gdy zostało jej wyjaśnione, że będzie potrzebować przynajmniej jeszcze podania.
- Znakomicie! Bardzo dziękuję. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej ku Verenie. - W takim razie ostatnie pytania. Zacznę od dotyczącego kolegi, gdyż jak rozumiem, może on kontynuować już po wypełnieniu wniosku, a nie chcę go zatrzymywać. - pokazała palcem w dół na kartkę, którą ten właśnie skończył wypełniać. Obrócił ją poprawną stroną do recepcjonistki i powoli do niej przysunął. Całość była wypełniona bardzo... równiutko. Na tyle, że gdyby nie ślady po pociągnięciu długopisu, wyglądało całkiem jak nadrukowane; wszystkie powtarzające się litery były całkiem identyczne jak poprzednie, odstępy między nimi były idealnie równe, także grubość linii była zawsze taka sama.

Cytat:
Imię i nazwisko: PMF ID-Z osv.98
Imiona rodziców: STUART
Miejsce urodzenia: Foel, Xantesa
Miejsce obecnego zamieszkania: Brak
Planowany czas wizyty: Dziesięć dni
Pseudonim/y: Zantria
Gatunek: Android; interface modułu socjalno-śledczego
Znajomość języków: Angielski, Chiński (tradycyjny)
Odwiedzane w przeszłości miejsca: Xantesa, Szósty Świat, Świat Mroku, Necromunda, Neuroshima
Posiadane doświadczenie w kontakcie z magią i istotami nadnaturalnymi: Niezbędne w pracy; dostęp do centralnej bazy danych ras i wynaturzeń


Gdy chłopak miał już wolne ręce, dziewczyna zdjęła skrzynię z pleców i uniosła ją, by położyć poziomo na rękach blondyna który wyciągnął je pod pudło tuż przed tym, jak ta je wypuściła - widać było, że i bez słów działają w idealnej koordynacji, jak części wspólnego umysłu. Dziewczyna zwróciła się ku recepcjonistce i strażniczce prawa, mając jedną rękę na wieku pojemnika. To znaczy, tak naprawdę ciężko było powiedzieć, gdzie tu jest wieko, bo nie było widać żadnego zamknięcia czy zawiasu.
- Przed chwilą przeszedł przez to pomieszczenie obiekt trz--... - głos zatrzymał się nagle, tak jak i jej twarz zastygła całkiem w bezruchu, ale tylko na jakąś sekundę. - Samara Fisher. Jest bardzo nowym i niedoświadczonym jeszcze członkiem społeczeństwa Xantesy. STUART nie zdołał jeszcze zakwalifikować Samary Fisher jako osobowości pozbawionej zagrożeń, dlatego chce ciągłego nadzoru oraz kontynuacji obserwacji aby dokończyć ewaluację oraz być w stanie dokonać ewentualnej interwencji. - po zakończeniu zdania, znów krótka przerwa. Po tej przerwie wydawało się, jakby nagle się otrząsnęła z osłupienia i wróciła do bycia "sobą". - Innymi słowy, pani Samara jest naszym problemem i nie chcemy go zrzucać na wasza głowę. Poza stałą obserwacją, Zantria ma jako zadanie przypilnować, aby do żadnego incydentu nie doszło. W tym celu pragnę prosić o autoryzację tranzytu przedmiotu który może być postrzegany jako niebezpieczny.

Dziewczyna cofnęła ze skrzyni rękę, a gdy to zrobiła, ta natychmiast rozwarła się - okazało się, że choć góra wyglądała na litą całość, tak naprawdę złożona była z blisko trzydziestu mniejszych elementów o różnych kształtach, które poczęły przestawiać się i odsuwać, aż ukazały co znajdowało się w środku. Całość zajęła nie więcej jak sekundę, co pewnie znaczyło, że pojemnik jest przystosowany do tego, żeby szybko użyć tego, co w sobie zawiera.
W środku zaś było coś, co raczej jednoznacznie można było uznać za broń palną. Była złożona, raczej jednak niezdatna do natychmiastowego użytku; dwa magazynki tkwiły obok, w wyżłobionym miejscu wewnątrz czarnego futerału. Sama broń była rozmiarów pistoletu maszynowego, z prostokątną, płaską lunetą oraz jakimś rodzajem latarki pod lufą a przed przednim uchwytem. Dziewczyna sięgnęła do walizy, ale nie dotknęła nawet broni, zamiast tego wyciągając jeden magazynek, który pokazała pracownikom recepcji przed wyciągnięciem sprawnie palcami jednej sztuki amunicji ze środka. To również zaprezentowała; nabój miał kwadratowy przekrój a łuska nie była miedziana/brązowa, jak można było się spodziewać po typowej broni palnej; ciemnoczerwona, chropowata, wyglądała trochę jak z plasteliny. U jej szczytu był nabój, który też nie miał kształtu kuli albo stożka, a był raczej płaskim (przynajmniej tyle wystawało) dyskiem z dwoma cieniutkimi igiełkami długości około centymetra skierowanymi w przód.

- CNP-47, czyli system NullPoint. Jest to broń zaprojektowana pod użycie specjalnej, bezłuskowej amunicji która nie ma za zadanie penetrować celu, a jedynie go obezwładniać. Ten konkretny typ amunicji, MNT, stworzony jest by po trafieniu całkowicie paraliżować układ nerwowy żywych istot na czas działania który trwa około minuty. Może to oznaczać zatrzymanie akcji serca oraz oddechu, dlatego w przypadku użycia w celu wstrzymania śmiertelności użytkownik musi przed oddaniem strzał upewnić się, że jest w stanie na czas udzielić trafionemu pomocy w postaci resuscytacji krążeniowo-oddechowej na czas działania paraliżu. - pokazała lepiej nabój; jeśli ktoś z tu zebranych będzie chciał obejrzeć go we własnych dłoniach, współpracuje bez wahania.
- ID-Z, to jest Zantria, dla bezpieczeństwa oraz by nie budzić niepotrzebnego niepokoju nie posiada oczywiście upoważnienia nawet do dobycia broni w żadnym innym celu niż obezwładnienie Samary Fisher gdy zagrożenie z jej strony sięgnie stopnia drugiego - to jest istnienia możliwości wyrządzenia szkody na zdrowiu lub życiu innej osoby. W każdym innym przypadku, jeśli oczywiście będzie taka potrzeba, Zantria może wciąż interweniować z użyciem jedynie siły fizycznej. - jeśli wciąż miała bądź oddano jej nabój, wcisnęła go znów do magazynka, a następnie magazynek odłożyła do środka walizy. Chłopak przez cały ten czas wciąż ani drgnął.
- Jeśli to możliwe, chciałabym wnioskować o możliwości wniesieniu tego sprzętu. Jeśli jest taki wymóg, mogę wypełnić dodatkową dokumentację. Priorytetem jest dla mnie jednak to, by Zantria udał się w drogę tym samym kursem koleją, co Samara Fisher, by móc mieć na nią stale oko. - wyjaśniła wspominając o kolei, o której w sumie nikt jej przecież nie powiedział.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 34
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Śro Sie 26, 2020 6:05 am   

Morrogh uśmiechnęła się nieznacznie nie próbując kontynuować dyskusji na temat ustrojów politycznych. Wychodziło na to, że nawet niektóre duchy w przedmiotach mogą posiadać dość “ludzkie” podejście do polityki. Musieli mieć na nią naprawdę znaczący wpływ.
Po ujrzeniu dłoni olbrzyma w zbroi wyciąganej w jej stronę, wiśniowowłosa wydobyła z torebki egzemplarz “Przewodnika po Starym Mieście i okolicach”. Była to mała książeczka podzielona na bardzo krótkie rozdziały: podstawowe informacje, zwiedzanie, muzea, przyroda, kultura i nocleg. Na mapie znajdowały się ponumerowane punkty, których wyjaśnienie można było znaleźć w poszczególnych rozdziałach. Układ ulic przypominał typowe europejskie starówki i wszystkie prowadziły oczywiście na Rynek Główny. Jeśli na mapie przedstawiono całe miasto, a wszystko na to wskazywało, musiało być ono naprawdę niewielkie. Dworzec znajdował się w prawym dolnym rogu miasta. W najbliższej okolicy znajdował się park ze studnią życzeń, a obok niego Muzeum Historii Naturalnej. Nieco bardziej na północ od niego znajdował się ogromny Ogród Botaniczny, a za nim Mauzoleum Pamięci. Niewątpliwie uwagę pani ryś zwróciło również jakieś duchowe drzewo, które znajdowało się na Rynku Głównym. W okolicach samego centrum było również kilka muzeów, takich jak Muzeum Nauki i Technologii, Muzeum Archeologii, czy Muzeum Sztuki. Całkiem na północy, na jednej z małych wysp połączonych z główną mostem, znajdowała się Akademia Magii.
- To… będą chcieli państwo wynająć przewodnika? - Szpiczastoucha raz jeszcze zadała pytanie po naprawdę długiej chwili milczenia, w czasie której wyciągnęła kolejny przewodnik i przynajmniej dwa razy zerknęła w stronę większej grupki.
Kapeluszowa tymczasem przyglądała się osobom siedzącym w kawiarni nieopodal. Chyba kogoś szukała i być może znalazła go, bowiem ruszyła w tamtą stronę nie powiedziawszy wcześniej ani słowa.

Przez chwilę przyglądania się transmisji, Danielle widziała coś co wyglądało jak pomieszczenie widziane z lotu ptaka, chyba w 3D. U góry i u dołu ekranu był rząd wizerunków, kolejno w żółtych i czerwonych ramkach. Kilka z nich było w czerni i bieli, a jeszcze parę spośród tych“zgaszonych” było przekreślonych czerwonym iksem. Zdążyła uzbroić się w dyktafon na parę chwil przed niespodziewaną teleportacją rodzica rogatego feya.

Lanararis zatrzymał spojrzenie na dwóch ludzkich dziewczynach, które z trudem powstrzymywały śmiech. Wydawał się zaintrygowany tym faktem na tyle, że nie zerknął nawet na odpowiadającą na jego pytanie harpię. Za to niebieska czapka wycelowana w niego bardzo szybko stała się znacznie ciekawsza, gdy dostrzegł na niej podpisy.
- Dziękuję. - Obdarzył Dellę nader przyjaznym uśmiechem odbierając nakrycie głowy, które nie pasowało na osobę z kocimi uszami. Obejrzał kolejno każdy podpis, póki co trzymanjąc czapkę w dłoni. - Nie wydaje mi się bym zamieszczał jakiekolwiek “dziubaski”, jak to ujęłaś. - Potarł podbródek zerkając znów przelotnie po wszystkich i zatrzymując zamyślone spojrzenie na Melbie, która zadała mu pytanie. - Zgadza się. Co prawda dopiero co spotkałem Krestę i Hildę w Dziurze na spotkaniu, ale nie mieliśmy okazji dłużej porozmawiać. Mówiłeś jej, że Ognista Lilia to ja, prawda? - Zerknął przelotnie na Vico.
- Pewnie, że tak. Mówiłem jej o wszystkich tych twoich aliasach, które znam.

- Rozumiem, rozumiem. Najlepsze na wymianę są właśnie kamienie, bądź metale szlachetne pochodzenia naturalnego. - Oznajmiła starsza pani dopiero, gdy Uarien wyciągnął i skończył opisywać oba kamienie. Przyjrzała się dopiero teraz uważniej obu klejnotom przez szybę, nie sięgając po nie. - Szafiry występują naturalnie na planecie Nefer. Tutaj najpowszechniejsze w wykorzystaniu i najpopularniejsze są te stworzone w sposób syntetyczny. Kamienie pobierające same energię magiczną są bardzo powszechne. O ile ten peorant nie jest w stanie pochłonąć naprawdę dużych ilości energii, bądź nie czyni tego w bardzo szybkim tempie, najbardziej korzystna dla pana będzie wymiana szafiru. Te niepoddane obróbce są znacznie bardziej cenione. Przed wyceną będę musiała dokonać jego analizy. Można? - Kantorzystka wzięła do ręki pęsetę, wystawiła ją przed niewielką przestrzeń pomiędzy parapetem, a szybą i wskazała nią ciemniejszy kamień, czekając na pozwolenie.
- Prosze mi jeszcze powiedzieć, czy wie pan z jakiego rodzaju świata pochodzi ten szafir? Czy został stworzony przez naturalne procesy geologiczne planety? Czy w świecie tym obecna jest magia?

* * * * *

W reakcji na uniesioną dłoń Samary, krótkowłosa dziewczyna uniosła nisko otwarte dłonie i cofnęła się o krok. Oglądała się za okrążającą ją ghulką z lekko rozchylonymi w wyrazie zdziwienia ustami, do czasu aż nie usłyszała odpowiedzi Eina.
- Xantesański Korpus? - Powtórzyła opuszczając powoli dłonie. - Och! Nie, nie. Nie należymy do sił zbrojnych. Nie oficjalnie. Jesteśmy odpowiedzialne za utrzymanie porządku i czystości w ambasadzie.
- A czego właściwie pani szuka, jeśli można spytać? Znamy ambasadę jak własne kieszenie. Może byłybyśmy w stanie pomóc? - Zapytała pokojówka z asymetryczną fryzurą wstając z kanapy, odchodząc od niej parę kroków i splatając dłonie na podołku przed sobą. Ta w kucyku po chwili podążyła w milczeniu za nią.
- Jeśli wybierają się państwo do Nefer’Huah, to tyle z formalności w samej ambasadzie. Pierwsza grupa już odjechała pociągiem. - Krótkowłosa obejrzała się krótko na windę i wróciła spojrzeniem ku mężczyźnie. - Po przekroczeniu wrót sferycznych dojechanie pociągu na stację w Starym Mieście, postój i powrót zajmuje niecały kwadrans, ale tutaj czas dziwnie płynie. Peron znajduje się na poziomie minus jeden, ale oczywiście można zaczekać tutaj. Mira zostanie powiadomiona, gdy pociąg przejedzie przez wrota. To ta w kucyku. - Znów obejrzała się, tym razem ku dwóm pozostałym służkom. Stojąca najbardziej w tyle dziewczyna wyjrzała zza tej, która “zaczepiała” Samarę.

Gungnir zdołała zauważyć dwie, nie, trzy kamery zamaskowane pod sufitem. Ktoś bardzo postarał się, by ciężko było je znaleźć. Kątem oka dostrzegła coś jeszcze. Coś, co wydawało jej się nie do końca tu pasować. Był to wychylający się z najwyższego stopnia schodów po lewej łepek domowego kota o jasnozielonych oczach i rudobrunatnej sierści. Była wręcz pewna, że patrzył w jej stronę.

* * * * *

Petra odebrała podsunięty przez chłopaka dokument i zaczęła sprawdzać go dokładnie, wyglądała na ciut spiętą. Wampirzyca w tym czasie słuchała uważnie dziewczyny z blizną, samej zachowując neutralny, całkiem rozluźniony wyraz twarzy.
- Zrozumiałe. W swoim świecie dopuściła się wielu zbrodni nawet na zwykłych cywilach. Jej osobliwe zachowanie tutaj było wywołane moją obecnością, niemniej odczuwam pewne wątpliwości związane z tym jak może reagować na widok niektórych istot przebywających na terenie sfery herosów.

Verena obserwowała w jaki sposób skrzynia otwierała się ukazując znajdującą się w środku broń palną. Przyjrzała się uważnie wpierw samemu pistoletowi, nim zrobiła to samo z zaprezentowanym przez dziewczynę nabojem. Pochyliła się nieznacznie, ale nie wyciągała po niego dłoni, ani też nie prosiła o jego podanie. Widziała go wystarczająco dobrze.
- Na prośbę Eina pozostawiliśmy na Samarze zaklęcie, które wedle jego słów ma ograniczać jej działania siłowe i któremu poddała się dobrowolnie. Wedle informacji, które mi udzielił, może ono zostać złamane przez ból. Nim podejmę decyzję dotyczącą tranzytu broni, mam dwa pytania. Pierwsze, czy wiecie o umowie Eina z Samarą? Drugie, czy Ein wie o obserwacji z waszej strony na terenie Nefer’Huah oraz o możliwej interwencji?
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 32
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 695
Wysłany: Śro Sie 26, 2020 9:23 pm   

Danielle faktycznie była zagubiona . Patrzyła to po grupie, to po nowoprzybyłym. Facet cieszy się dużym szacunkiem jak na kogoś, kto brzmi jak psia zabawka po przejściach, ale może to nie jest aż tak dziwne w tym miejscu? Wciąż jednak przypominało jej sceny z kreskówek z dzieciństwa co samo w sobie było śmieszne. Starała się nie śmiać, kierując uwagę gdzie indziej. Słysząc dyskusję o handlu za kamienie szlachetne zastanowiła się, czemu nie dali jej jakichś paciorków w ramach budżetu. Może nastęnym razem. Gwiazdy rocka pewnie i tak mają dużo kasy. Zapożyczy się. Nie odzywała się ponad to, swoją propozycję już podała.

-Muzeum historii naturalnej! - krzyknęła kukiełka, pacając grafikę mapy. Kamery Joshuy skierowały się ku spiczastouchej.
-To zapewne znaczy, że chcemy wynająć przewodnika. Ile wynosi opłata?
-Ech, kapitalizm nawet pośród ascendentów.
-Śmierć i podatki, Apae. Śmierć i podatki.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 35
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1396
Wysłany: Wto Wrz 01, 2020 3:18 am   

- To jest tatko tego tutaj, Vico. - Melba nachyliła się do reporterki, wyjaśniając relację wskazaniem skrzydła. - Ważny tutaj chyba. Ale nie wiem jak bardzo, bo nigdy nie wiadomo ile Vico nawymyślał. - dodała po chwili. Krótkim spojrzeniem zdaje się wyłapała dyktafon, bo i zaraz uniosła brwi, podskakując lekko w miejscu. - O ja! Będziemy coś nagrywać?
Della, po oddaniu już czapki, wystawiła ku arcydemonowi rękę u góry, jak do piątki. Czapka od niej, swoją drogą, wcale nie była taka nieprzystosowana - wystarczyło spojrzeć od środka, żeby zobaczyć dwa guziki które przytrzymywały kawałki materiału które pewnie można było zagiąć do środka by utworzyć u góry dwa otwory. Nie ma mowy, żeby zespół taki, jak ten nie pomyślał o zróżnicowaniu wyglądu fanów przy projektowaniu merczandajsów.
W czasie, gdy Denzaren i Caiqua oddawały się swej infantylności i starały się z całych sił nie roześmiać, odwracając już całkiem od przybysza, Niyappi przestała się skupiać na swoich czarach gdy usłyszała coś, co odwróciło jej uwagę. - Co co? - kocia doskoczyła krok bliżej, prawie wpychając się między Vico a Lanararisa. - Kresta z Hildą? A mówiła, że to coś ważnego! O ja, powiem jej, że kłamała! Poszły pewnie piwsko żłopać!
Aniołkowa różowa również nachyliła się bliżej, słuchając, bo pewnie również chciała usłyszeć rozwinięcie tematu. I Melba, zdaje się, nadstawiła ucha, choć nie aż tak widocznie, bo skoro już zaczęła rozmowę z Danielle, to niegrzecznie byłoby ją przerywać.

- Ach, rozumiem. - Uarien przytaknął po wysłuchaniu odpowiedzi kobiety. No, można było spodziewać się, że w świecie tak obfitującym - przynajmniej w opowieściach - w magię, kamienie ogniskowe nie będą miały tak kolosalnie wielkiej wartości jaką mają pośród innych środowisk. - To, jak szybko peorant zbiera energię bardzo zależy od środowiska. Od całkowitej pustki do pełna w miejscach takich jak zapomniane krainy, bez żadnej pomocy... zajmowało zazwyczaj czas około dwóch lub trzech tygodni gdy kamień jest samotny. To, jak wiele jest jej w stanie magazynować... Zwą go potocznie "kwintą" w satyrze, jakoby jeden z nich był w stanie zastąpić pięciu magów. To oczywiście bardzo niedokładne określenie, ale nie mam niestety pojęcia, jaką miarą określacie tu takową pojemność - najdokładniejsze co potrafię powiedzieć to "sześćdziesiąt kilocykli" określanych przez Celom. - wyjaśnił ze swojej strony, zanim temat nie przeszedł na szafiry. - Ach... niestety, nie posiadam żadnych w stanie naturalnym, bez szlifu. - oznajmił. Po ostatnim pytaniu przytaknął i wskazał kamień dłonią. - Oczywiście, proszę. Te pochodzą z republiki Kirth, wydobywane z jaskiń podoceanicznych. Tak, występuje tam magia, jednak jest niebywale rzadka. Choć, może powiedziałem to źle - bez wątpienia eter bądź splot będzie miał tam te samą strukturę co i w znacznej większości światów, jednakże znaleźć tam użytkownika tej energii to niezwykła rzadkość. Ludzie z tamtych stron posiadają bardzo niski poziom dostrojenia.

* * * * *

- Ach, w takim razie należy pogratulować dobrze wykonanej pracy. - Ein odpowiedział na pierwsze wyjaśnienie pokojówek. - Ambasada wygląda bardzo przyjemnie, zachęcająco. To na pewno nie byłoby na rzeczy, gdyby nie byłoby tu nikogo kto mógłby dbać o porządek. - uśmiechnął się uprzejmie po krótkim rozejrzeniu się wokół, które miało na celu jedynie zaakcentowanie jego komplementu, bo tak naprawdę w ogóle go nie obchodziło, jaki tutaj mają wystrój.
- Czego pani szuka? Zapewne dziury w całym. Proszę wybaczyć, koleżanka jest tutaj całkiem nowa. Jej przeszłość pozostawiła niestety po sobie wiele skaz, z którymi musi się każdego dnia mierzyć. Jedyna pomoc, o jaką mógłbym prosić to cierpliwość i trochę ciepła w rozmowie. Samara potrzebuje czasu, by powrócić do dawnej siebie. O, wiem! Być może macie dostęp do jakiegoś ciepłego napitku? - zgrywając dobrego wujka, spojrzał ku albinosce, która zatrzymała się u spodu schodów, spoglądając w ich górę po wcześniejszym zanotowaniu sobie w pamięci pola widzenia kamer. Zauważywszy kota, zawęziła powieki spoglądając dłuższa chwilę z powrotem na niego, tak jak on patrzał na nią. Tę chwilę później wskazała dwoma palcami jednej dłoni na swoje oczy, a potem obróciła dłoń pokazując na kota, dając mu do zrozumienia, że go doskonale widzi. A więc jednak. To może być jeden z tych krwiopijców, który kontroluje zwierzęta używając ich jako szpiegów w każdym możliwym zakątku "swojego terenu".
- Mm, rozumiem. - Blondyn przytaknął. - Poczekamy tutaj, jeśli to nie problem. Źle bym się czuł, gdybyśmy mieli zająć cały pociąg jedynie we dwoje. Tym bardziej, że po drugiej stronie bramek szykuje się jeszcze jedna para, jak zdążyłem zauważyć. Chyba niegrzecznie byłoby im tak umykać sprzed z nosa. - oświadczył, choć wcale nie miał nic z grzeczności na myśli. W myślach zastanawiał się, dlaczego poszła za nimi aż dwójka dronów, a nie jedynie jeden. Raczej nie obawiał się, że prócz panny Fisher i on sam miałby być obserwowany przez drugiego droida śledczego, ale wciąż było to dość intrygujące. Będzie musiał później dowiedzieć się jakoś, o co chodzi.

* * * * *

- Zacznę odpowiedź od drugiego pytania. - oznajmiła Aileen, albo ID-AS. Krótkie spojrzenie na otwartą skrzynkę wystarczyło, by ta zaczęła się zamykać, niemal jak samoukładające się puzzle, części do części idelnia wpasowujące się w każdą przestrzeń. W ciągu sekundy walizka znów była jedynie prostokątem, na którego powierzchni pokrywy nie było widać nawet żadnych linii które wskazywałyby w których miejscach elementy się rozsuwały. - Ein nie może nie wiedzieć o obserwacji. Po pierwsze, dokładnie zna politykę Xantesy jako osoba pracująca na stałym kontrakcie. Każda osoba będąca podniesiona do statusu mieszkańca podlega ewaluacji jeżeli stwierdzona jest wątpliwość wobec pełnej poczytalności oraz opuszcza tereny należące do Xantesy. Na tym polega między innymi moja praca; upewniam się, że nasi członkowie nie wykorzystują naszych światów jako schronienia kiedy my sami nie możemy za nich ręczyć. Nie chcemy pośród naszych rank osób, które szkodzą nam bardziej niż przynoszą pożytek. Przemoc wobec obywateli świata posiadającego status przyjaznego jest w świetle prawa Xantesy uznawane za przestępstwo i powodem możliwej interwencji przez służby Czyścicieli. - dziewczyna położyła dłoń na mostku, gdy przemawiała w imieniu "nas". Gdy skończyła mówić, opuściła ją. - Po drugie, Ein pojawił się na konsultacji przed rozpoczęciem tej podróży z pytaniem o warunki jej uiszczenia i tym warunkiem była właśnie stała obserwacja. Swoje zrozumienie oraz zgodę wyraził werbalnie. W razie potrzeby, mogę drogą elektroniczną wystosować podanie o zgodę na udostępnienie nagrania potwierdzającego moje słowa. - oznajmiła, zwracając się zdecydowanie do Vereny. Chłopak nadal ani drgnął, stojąc z tą walizką na rękach.
- Wiedza o zaklęciu jest nam udostępniona. Umowa Eina oraz Samary ma polegać na porozumieniu obu stron na zasadzie obustronnego wymogu: Samara ma poddać się osłabieniu by jej nagła reakcja nie mogła wpłynąć zbyt negatywnie na reputację jej opiekuna. Ein ma zapewnić dowód na istnienie zewnętrznych światów przeczących paranoicznemu lękowi polegającym na wrażeniu zjednoczenia się wielu osób przeciwko osobie ten lęk posiadającej z intencją szkody. - dziewczyna zatrzymała się tu na moment. Po chwili wypuściła nosem powietrze, uśmiechając się nieco łagodniej. - Przepraszam. Mówiąc prościej, to bardzo prosta umowa: jedno i drugie chce po prostu własnego bezpieczeństwa. Ein chce upewnić się, że jego nowa podopieczna nie będzie ponawiać tego, z czego została znana podczas swych ostatnich chwil w świecie QD-M01. Samara chce przekonać się do istnienia miejsc, w których nie musi obawiać się o bycie celem sił czyhających na jej błąd lub nieuwagę. - wyjaśniła dużo przyjemniejszym tonem, składając dłonie na blacie. W sumie, ogólnie w całej tej wypowiedzi przynajmniej kilka razy zmieniła perspektywę mówcy. Trochę jakby to kilka osób mówiło jednym głosem.
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 34
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Czw Wrz 03, 2020 6:19 pm   

- Podczas pierwszej wizyty, przez okres od jednego do trzech dni, nie pobierane są żadne opłaty za wynajęcie przewodnika. Biuro turystyczne znajduje się zaraz za kantorem. - Mówiąc cicho, wiśniowa wskazała kierunek brulionem. Położenie zgadzało się z tym, co Joshua zapamiętał z mapy, której przyjrzał się przed paroma chwilami na peronie.- Na miejscu proszę poinformować jakiego typu obiektami, bądź miejscami są państwo zainteresowani. W przypadku tematyki przyrodniczej, proszę zapytać o Cadhę. - Objęła wolną dłonią nadgarstek drugiej, czekając dalsze słowa, bądź działania dwójki turystów.

Krótką chwilę po zauważeniu gestu Delli, papa-megademon również uniósł rękę, by zdecydowanym ruchem i z zachowaniem wyczucia przybić piątkę. W końcu liczył się gest, a nie to jak silnie klaśnie się czyjąś dłoń. W jego oczach różowowłosa aniołkowa była nader delikatną istotką. Właściwie to wszyscy muzycy Laevateinn, za wyjątkiem Kresty, wydawali mu się krusi. Główny wpływ na to miały sceny z meczów, które wryły mu się w pamięć.
Vico zrobił miejsce dla wpychającej się przed Lanararisa skaczącej kotki, samemu stając po jego lewicy i sięgając po czapkę, którą ten wciąż trzymał. Być może faktycznie nie zwrócił uwagi na zapięcia, bądź zwyczajnie nie spieszył się z jej założeniem. Młody fey nie był jednak cierpliwą osobą. - Podaj na chwilę.
- Faktycznie nic nie wiecie. - Przekazał czapkę młodemu, który od razu zabrał się za rozpięcie guzików i zagięcie materiału na tyle, by kocie uszy ojca zmieściły się w otworach. - Nie kłamała. To było ważne spotkanie. Na małą obronę Kresty, nie spodziewała się, że Hilda przewidzi jej zamiary i również przyjdzie.
- A powiesz czego dotyczyło spotkanie?
- Jest już po meczu, więc nic nie stoi na przeszkodzie, abyście dowiedzieli się o wszystkim ode mnie. Jeśli dobrze pamiętam słowa Kresty, dowiedziała się o ogłoszeniu zamieszczonym na dziewiątce przez Strzyłkę od Kajki. - Spojrzał w stronę wcześniej śmiejących się dziewczyn. - - Spotkanie miało na celu zebranie chętnych do drużyny Międzysferycznych Rozgrywek stającej przeciwko drużynie Sakharowów i ich przydupasów, którzy znęcali się nad wami. Pierwszym co zażądała Kresta był występ bez broni dla jeszcze większego upokorzenia ich. Nikt nie śmiał jej odmówić.
- Wiedziałeś o tym i nic nie powiedziałeś? Jak mogłeś?! - Zawołał pełnym teatralnego dramatyzmu tonem i oddał czapkę “staruszkowi”, czy właściwie lekko pacnął nią w jego pierś. Ten prychnął cicho i założył ją na głowę pomimo, iż nie pasowała do jego ubioru.

- Zatem w normalnych warunkach odnawia energię w przybliżonym do standardowego tempie. - Skwitowała dość krótko starsza pani. Po otrzymaniu pozwolenie, wzięła pęsetą klejnot i położyła na niewielkiej szklanej płytce posiadającej w prawym górnym rogu chyba numer seryjny. Wysłuchała odpowiedzi na zadane przez nią pytania kiwając przy tym lekko głową. - Przekaże szafir mężowi na zaplecze. Analiza powinna zająć nie więcej niż pięć do dziesięciu minut. Wypiszę panu potwierdzenie by nie musiał pan tutaj stać i czekać. W kawiarence obok podają bardzo dobrą kawę i szarlotkę. Wystarczy pokazać kwitek i powiedzieć, że czeka pan na wymianę.
O ile Uarien nie protestował, siwa kobieta wypisała potwierdzenie opatrzone pieczątką firmy i podała je ślicznemu mężczyźnie.

* * * * *

- Dziękujemy za pochwałę. - Krótkowłosa pokojówka odwzajemniła uśmiech ze szczerością, uniosła opuszkami palców rąbki sukni i dygnęła przed Einem. - Coś ciepłego. Woli pan kawę czy herbatę? Z herbat mamy do wyboru czarną, zieloną, czerwoną i białą. Wszystkie liściaste. Dla pana koleżanki również coś?
- Samara? Śliczne imię. - Skomentowała ta z asymetryczną fryzurą, która zdążyła już podreptać za albinoską. Zaciekawiona jej zachowaniem, podążyła za jej spojrzeniem. Kot w swym kocim zwyczaju kompletnie zignorował gest Samary. Posadził swój koci zadek na stopniu i dalej się gapił.
- To żaden problem. Proszę się rozgościć. Isa skoczy w tym czasie przygotować napitek.

* * * * *

- Nie ma potrzeby udostępniania nagrania. - Oznajmiła wampirzyca. Słuchała cierpliwie i bez przerywania całych wyczerpujących wyjaśnień ze skrzyżowanymi pod biustem rękami. Przez cały ten czas przyglądała się również wnikliwie dziewczynie. Nie wątpiła co prawda w prawdziwość jej słów, po prostu zainteresowały ją te kilkukrotne zmiany w sposobie i jaki się wypowiadała. Petra tymczasem, po zakończeniu sprawdzania dokumentu, odłożyła go na stosik i usiadła na fotelu czekając i słuchając.
- Zważywszy na waszą pozycję w Xantesie oraz jej politykę, jestem skłonna wydać pozwolenie na transfer tej konkretnej broni na czas wizyty. W przypadku gdyby doszło do incydentu, zarówno dla nas, jak i dla was, lepiej będzie jeśli to wy dokonacie interwencji. - Opuściła dłonie i oparła się opuszkami palców o blat, zastanawiając się. Przez parę chwil patrzyła na czarne pudło wzrokiem, który można było uznać za skupiony. Następnie mrugnęła, wyprostowała się i przeniosła wzrok na Aileen. - Dobrze. Otrzymacie specjalnego przewodnika. Będzie na was czekał na przeciwko peronu w Starym Mieście, w kawiarni. W obecnej chwili siedzi tam z moim bratem, który wytłumaczy mu całą sytuację. Protektorzy otrzymają również informacje o transferze.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 32
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 695
Wysłany: Pią Wrz 04, 2020 6:18 pm   

-Doskonale. Dziękujemy. - odparł Joshua i skinął jedną z kamer. Złożył ponownie przewodnik, oddał go i skierował się z Apae we wskazanym kierunku.
-Trzy dni darmo! Wyobrażasz sobie? Toż korporacje by zajechały takie miejsce kruczkami prawnymi i eksploatacją, aż zostałby tu tylko szkielet krainy. Widać mają na to sposób. Albo mają na tyle zostających, że trzy dni to tylko kawałek czasu, którego oczekują po przychodzących. Odroczony kapitalizm. To ci nowość.
-Błagam, nie napastuj ludzi w punkcie informacyjnym tymi kwestiami.
-Dobra, dobra, pewnie.

Danielle uważnie słuchała słów Melby. Czyli faktycznie szycha. I do tego Vico też jest ważną postacią lokalną, drogą krwi. Pytanie, czy jest zwykłym synalkiem polityka czy też zasłużył sobie na swoją sławę i robienie za przwodnika tej kapeli w tym świecie? To może być dobry materiał.
-To? - Danielle podniosła dyktafon nieco wyżej -No, nie chcę by cokolwiek ciekawego mi umknęło. Masz jakiś komentarz na temat tego miejsca póki co? - po tych słowach wcisnęła przycisk nagrywania na pokaz, a na wyświetlaczu urządzenia pojawił się obraz kręcących się taśm. Oczywiście, był to tylko pic estetyczny - urządzenie było cyfrowe.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 35
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1396
Wysłany: Pią Wrz 11, 2020 11:26 am   

- A, komentarz? Hmm... - Melba odwróciła się całkiem ku reporterce, łapiąc swój termos w obie skrzydłoręce. bardzo krótko rozejrzała się przed skupieniem wzroku na Danielle. - Wydawało mi się, ze tu będzie... mniej technicznie! Kiedy myśli się o magicznej krainie, to raczej nie o metalowych bamkach, magnesowych pociągach i telewizorach, prawda? - zapytała wesołym tonem. - Ale nie, nie, nie jest to tak, że mi się nie podoba. Jestem ciekawa, co będzie dalej! Ta wyspa wyglądała na ooogrooomną! - rozłożyła na moment skrzydła by zaakcentować słowa. Choć wszystko doskonale słyszała, zdawała się nie zwracać uwagi na rozmowę obok.

- K-kha, o, co...? - powstrzymując jeszcze śmiech, Kajka zapytała słabym głosem.
- Coooo! - Niyappi powtórzyła dużo głośniej i bardziej oburzona. - Co za oszukistka! Kłamczucha! Nas wygania a sama nie robi nic- nic ważnego! - biała tupnęła groźnie. - Już ja jej nagadam, o!
Reszta milczała. Kajka dziabnęła łokciem Denzaren, na co ta odpowiedziała klepnięciem w ramię, ale nic (więcej) nie powiedziały. Przynajmniej się uspokoiły ze śmiechem.

Uarien przytaknął głową. Nie miał pojęcia co kobieta ma na myśli za "standard", bo jego doświadczenie mówiło jednak, iż peorant jest jednak kilkukrotnie lepszy w zbieraniu energii od większości kamieni pochodzących z takich miejsc jak Zapomniane Krainy czy Szósty Świat - no, ale nie będzie wtrącał się w to dochodzenie, tak jak sobie obiecał. Zawsze może przecież po prostu nie zgodzić się na wymianę.
- Hm? Ach, dobrze. Dziękuję. - odebrał kwit, po raz kolejny przytakując. - W takim razie do zobaczenia wkrótce. - uśmiechnął się i odstąpił od okienka, kierując się na powrót do grupy. Chwilę go nie ma i już jakaś awantura się rozpętała, więc spróbuje ogarnąć, o co chodzi tym razem.

* * * * *

- Tyle kolorów. - stwierdził blondyn, unosząc dłoń do podbródka. Nie zastanawiał się jednak tak naprawdę długo. - Jeśli się nie mylę, zieloną herbatę uważa się za kojącą nerwy, prawda? W takim razie, to będzie chyba dobry wybór. - złożył ręce ze sobą. - I oczywiście, że dla koleżanki też. A nawet - przede wszystkim. Kto wie, może trochę ciepła zmniejszy jej zafrasowanie. - spojrzał ku albinosce. Ta, oczywiście, nadal obserwowała kota. Całkiem nie zwróciła uwagi na uwagę o jej imieniu, ale na podejście pokojówki już owszem. Nie spuszczając wzroku z kota wycofała się z dala od dziewczyny, unosząc już telefon i jeżdżąc po nim kciukiem. Nawet nie spojrzała w stronę czarnowłosej, gdy z wyciągniętego w jej stronę urządzenia wydobył się mechaniczny głos syntezatora mowy - "Nie zbliżaj się do mnie".
- ...mniej więcej dlatego. - skomentował to krótko Ein. Dawno w sumie nie miał do czynienia z kimś tak... zdziczałym. Nawet Aquarina była mniej uparta gdy zaczynali... "współpracę". Miał szczerą nadzieję, że ewentualnie jednak uda mu się jakoś "ogarnąć" tą dziewczynę, czy może raczej kobietę - wszak jej talenty były niesamowicie cenne.

* * * * *

- Pięknie więc dziękuję. To na pewno znacznie ułatwi prace. - dziewczyna skłoniła się nisko w podziękowaniu, gdy chłopak złapał za pasek walizy i zarzucił ją sobie na ramię, również po tym skinąwszy głową. Po dalszych słowach Vereny Aileen skinęła raz jeszcze. - Rozumiem. Raz jeszcze dziękujemy. I gwoli ścisłości, zadanie ewaluacji Samary Fisher jest zadaniem Zantrii. - wskazała chłopaka ręką, gdy ten właśnie odstąpił do stołu by skierować się ku punktowi kontrolnemu, gdzie wcześniej Bonnie skanowała poprzednich gości. Po tym, ręka dziewczyny spoczęła na własnej klatce piersiowej. - Moje wytyczne są odmienne, a w ich wyniki nasza dwójka będzie bez wątpienia rozdzielona. I w związku z moim zadaniem, mam ostatnie dwa pytania o których wspomniałam wcześniej. - zwróciła wzrok znów na recepcjonistkę. - Kiedy uda mi się już uzyskać kartę pobytu, będę chciała zakupić nieruchomość na terenie należącym do Nefer'Huah. Nie posiadam jednak żadnego kapitału zawartego w waszej walucie. Mam jednak dostęp do wielu surowców naturalnych. Pierwsze pytanie dotyczy własnie ich - czy posiadacie potrzebę importu jakiegoś minerału? Zależy mi na tym, by móc droga wymiany uzyskać możliwie największą korzyść za tę samą masę, jednak nie posiadam informacji na temat tego, jaki surowiec jest dla was cenny. - spauzowała. Odczekała na odpowiedź, a następnie skinęła głową i zadała drugie pytanie. - W jaki sposób mogę zaaranżować transport takiego surowca w ilościach znacznie przekraczających bagaż podręczny? Czy musi się to odbywać wciąż przez tę ambasadę, czy istnieje inny urząd który jest odpowiedzialny za taki tranzyt?

Zantria zatrzymał się przed stanowiskiem kontrolnym i znów zdjął skrzynię z ramienia, stawiając ją pionowo na ziemi - momentalnie wysunęły się z niej małe nóżki, które sprawiały, ze pudło się nie wywracało. Blondyn spojrzał na kobietę i odezwał się po raz pierwszy podczas tego spotkania.
- Czy powinienem wyciągnąć wszystkie przedmioty z kieszeni, czy jedynie konkretną ich kategorię?
_________________
. . .
 
 
Rybka


Wiek: 34
Dołączyła: 25 Kwi 2013
Posty: 251
Wysłany: Nie Wrz 13, 2020 1:56 pm   

Szpiczastoucha odebrała przewodnik, zdaje się trochę zdziwiona jego zwrotem. Joshua i Apae oddalili się we wskazanym kierunku, zostawiając za sobą hałaśliwą grupkę oraz kobietę w kapeluszu. Nie mieli problemu ze znalezieniem biura mieszczącego się w budynku, nad którego drzwiami wisiał napis w języku angielskim - Biuro Informacji Turystycznej, a poniżej w jeszcze jednym, którego żadne z nich nawet nie rozpoznawało. Pomieszczenie było niewielkie i schludnie urządzone. Za jasnobrązową ladą siedziała ludzka kobieta w galowym odzieniu z długimi kręconymi blond włosami spiętymi w kucyk. Przed nią znajdowały się dwa fotele, na lewo stand z paroma różnymi przewodnikami, a na ścianie po prawo znajoma mapa wyspy. Bardziej z tyłu znajdował się biały stolik przy którym siedziała młoda dziewczynka o platynowych włosach czytająca książkę oraz niska ambasta o szarej sierści z nosem w telefonie. Kobieta za ladą uśmiechnęła się widząc wchodzących.
- Dzień dobry.


Starsza kobieta skinęła głową w odpowiedzi na pożegnanie Uariena i odjechała na fotelu do tyłu, by zapukać do wspomnianych wcześniej drzwi. Menedżer widział jeszcze jak zza drzwi wyjrzał równie stary mężczyzna i usłyszał krótką wymianę zdań pomiędzy małżonkami w języku, którego nie rozumiał, ale być może rozpoznał jako jeden z języków germańskich, a konkretnie niemiecki. Kierując się spowrotem do grupy, zauważył wiśniowowłosą postać o drobnej sylwetce i szpiczastych uszach, która stała nieopodal muzyków i wyszła mu naprzeciw, gdy tylko go zauważyła.
- Dzień dobry. Przepraszam jeśli przeszkadzam, ale czy będą chcieli państwo odebrać informator turystyczny i być może wynająć przewodnika? - Spytała zerkając w międzyczasie przelotnie na grupę.

- Jestem pewien, że dla niej to była niezwykle ważna sprawa. Uczyniła to z waszego powodu. Dla was. Nie mogła pozostać obojętna na waszą krzywdę. Podobnie jak i ja nie mogłem. - Uśmiechnął się w nader ciepły sposób. - Na koniec dodam, iż drużyna Kresty odniosła przytłaczające zwycięstwo, niemniej nie będę zdradzać szczegółów. Sami będziecie mogli obejrzeć transmisję później. Tymczasem. - Klasnął lekko w dłonie i przebiegł szybkim spojrzeniem po twarzach wszystkich dziewczyn. - Pozwólcie, że będę waszym gospodarzem. Jakie są wasze plany i życzenia na dzisiaj?
- Padła propozycja by zacząć od pójścia na rynek. Zobaczymy na co dziewczyny będą miały najpierw ochotę.
- Dobry punkt startu. A później? Zwiedzanie? Zakupy? Jakaś rozrywka wieczorem? - Dopytał ze słyszalnym zainteresowaniem w głosie.

* * * * *

- Na nerwy? To może przygotować napar z lawendy? Mówią, że jest dobry na stany lękowe i pomaga się zrelaksować. Jedna zielona, jedna lawendowa? - Zaproponowała brunetka. Po otrzymaniu odpowiedzi od Eina, obejrzała się ku koleżance przy Samarze.
- Uhmm… Przepraszam bardzo. - Po usłyszeniu syntezatora pokojówka splotła dłonie przed sobą i wycofała się posłusznie parę kroków do tyłu ze spuszczoną pokornie głową.
- Isa, słyszałaś o herbacie?
- Tak! Już pędzę! - Zerknęła raz jeszcze po albinosce, po czym ruszyła truchcikiem ku drzwiom znajdującym się na prawo od wejścia do wielkiej sali.
- Może wybiorą się państwo któregoś dnia na spa? Na południu Starego Miasta znajdują się lecznicze źródła mineralne. - Dziewczyna wysunęła kolejną propozycję.
Trzecia pokojówka podeszła bliżej rozmawiającej dwójki, jednak bardziej niż ich rozmową była zainteresowana Samarą oraz kotem. Kot tymczasem przycupnął w miejscu wysuwając przednią część ciała ze stopnia, przez co przednie łapki dyndały mu teraz w powietrzu. Przesunął krótko spojrzeniem po pozostałych osobach na dole. Mrugnął lewym ślepkiem, ziewnął i wrócił do przyglądania się obserwującej go ghulce.

* * * * *

- Rozumiem. - Szarowłosa odprowadziła spojrzeniem Zantrię udającego się ku punktowi kontrolnemu. - Bonnie, możesz pominąć skan na obecność metalu. - Czarodziejka kiwnęła głową w odpowiedzi, a wampirzyca wróciła spojrzeniem ku Aileen. Lekko uniosła lewą brew, gdy usłyszała o chęci zakupu nieruchomości.
- …Największą korzyść za tę samą masę. - Powtórzyła Petra zastanawiając się przez chwilę. - Jeśli mówimy o czymś na większą skalę to powiedziałabym, że metale szlachetne takie jak złoto czy platyna. Są znacznie częściej wykorzystywane w faktycznej produkcji niż kamienie szlachetne. - Po usłyszeniu drugiego pytania, odpowiedziała od razu. - Na chwilę obecną na własną rękę najłatwiej dokonać tranzytu przez ambasadę, bądź wejść w kontakt z Terinesą. Niestety nie ma jej teraz w sferze herosów. Wróci dopiero po zakończeniu olimpiady i festynu w Xantesie.

- Proszę jedynie o wyciągnięcie z kieszeni na stół wszelkich metalowych przedmiotów oraz urządzeń elektronicznych. - Odpowiedziała Bonnie uśmiechnąwszy się nieznacznie i z uprzejmością do chłopaka. Po wyciągnięciu wspomnianych przedmiotów przyjrzała się im oczywiście, acz już przed tym nie spodziewała się by posiadał przy sobie coś “zakazanego”.

W międzyczasie otworzone zostały drzwi na recepcję. Do pomieszczenia wbiegło psokształtne stworzenie, które wydawało się porośnięte przez roślinność niemalże w całości, pomijając jedynie część głowy od czoła do pyska, a także wnętrze uszu. Zielone stworzenie usiadło na środku i obejrzało się na towarzyszącą mu niską osobę o długich blond włosach i nieziemsko błękitnych oczach, ubraną w rozpięty długi wełniany płaszcz, proste spodnie i bluzkę, wszystko w zimnych pastelowych barwach. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do psowatego łapiąc go delikatnie za trawo-sierść na karku.
- Zostań. - Odezwała się wysokim głosem, co albo oznaczało, że albo jest dziewczyną, albo chłopcem jeszcze przed mutacją. Następnie uniosła wzrok i skinęła głową w stronę osób znajdujących się przy recepcji.
- Już po wszystkim? - Spytała wampirzyca otrzymując w odpowiedzi od blondwłosej osoby jedynie kolejne skinięcie głową.
_________________
> Karta postaci.
Ostatnio zmieniony przez Rybka Nie Wrz 13, 2020 3:44 pm, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Tidus
Jebany farciarz


Wiek: 32
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 695
Wysłany: Nie Wrz 13, 2020 3:24 pm   

-Dzień dobry. - odparł Joshua, jedną kamerę kierując ku naściennej mapie w czasie drogi do kobiety, która ich przywitała. Większa rozdzielczość to pewnie więcej detali, postanowił więc zapisać w cyfrowej części swojej pamięci cały obraz, by móc się potem do niego odnieść. Apae wskoczyła na ladę.
-Dobry, dobry, chcemy zatrudnić darmowego przewodnika do oprowadzenia nas po muzeach. Zwłaszcza takich w których jest o historii tego świata, albo w którym przechowują artefakty historyczne.
-To brzmi jak każde muzeum.
-Nieprawda, są jeszcze muzea sztuki!

Danielle pokiwała głową, wyłączyła nagrywanie, obróciła mikrofon dyktafonu w swoją stronę i włączyła go znowu. Wywiad z członkinią znanej w MIędzysferzu kapeli. Nie to dzisiaj planowała, ale hej.
-Czy jest coś szczególnego, co chciałabyś zobaczyć w czasie wizyty tutaj? - po pytaniu ponownie - klik, skierowała dyktafon w stronę Melby, klik.
_________________


>Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 35
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1396
Wysłany: Czw Wrz 17, 2020 4:57 pm   

- No pewnie, "dla nas"! A kto ją o to prosił niby? - Kotka nie przestawała wcale być oburzona. - Co że zwycięstwo, medal mam za to dać?
- Niyappi, uspokój się. O co znowu chodzi?
- śliczny manager dołączył do grupy, zmuszony do ograniczenia swojego przywitania dla papa-megademona do jedynie skinienia głowa z powodu sytuacji.
- Czego nie powiedziałeś, że Kresta poszła się lać za naszymi plecami, a? - Caiqua odwróciła się do faceta, zadając swoje pytanie. Jego reakcja była chyba dla niej mniej spodziewana, bo sam uniósł brwi i zamrugał, zaskoczony.
- Słucham?
- No, najwyraźniej poszła się lać na tych całych meczach.
- Denzaren wyjaśniła za skrzypaczkę, również zwracając się ku Uarienowi. Menadżer przystawił dłoń do brody w chwilowym zamyśleniu.
- ...och. Może to by wyjaśniało, czemu nie chciała mi nic więcej powiedzieć. A skąd to wiecie? - zapytał. Dwójka przy nim od razu wskazała dłonią na Lanararisa, przypadkiem formując w ten sposób "tunel" ku niemu pomiędzy sobą.
- Ach. Lanararis, prawda? Miło mi poznać. Jestem Uarien Teladris. Samo Uarien wystarczy. - przeszedł pomiędzy Lewiatankami i wyciągnął ku demonowi dłoń na przywitanie. Prawą, czyli tą bez kwitu. I wyglądało na to, że dziewczyny chwilowo nie decydują co chcą zobaczyć.

- Hmmm, coś szczególnego... Na pewno chciałabym zobaczyć, w jakim kierunku tutaj zawędrowała sztuka! Bywaliśmy już w przeróżnych światach i tak naprawdę wiele można było nazwać podobnymi, ale czasami można było nauczyć się czegoś całkiem nowego, zaskakującego! Na przykład... wiesz, że w Lestarii sztukę tworzy się w formie pożywienia? Zazwyczaj artyści próbują uwieczniać swoje dzieła i sprawiać, że trafią do jak największego grona odbiorców, ale nie tam - tam uważają, że prawdziwe dziełą powinny trafiać jedynie do ich adresata, przeznaczone jedynie dla jego czy jej pamięci. Nie tworzą rzeźb czy obrazów z kamienia ani farby na płótnie, a miast tego wkładają swoją kreatywność w potrawy, które prezentują na specjalnych spotkaniach. Kiedyś taki pan Tiageli, bardzo miły elf, przygotował całą śliczną polanę ryżowych zająców wokół daleńskiego drzewa, choć nie wiem z jakich składników ono było. Śliczne, naprawdę, aż szkoda było to jeść! No ale wiadomo, zepsułoby się przecież. No i podobno to taka kwestia kultury, że pochlebstwem dla autora jest, gdy komuś jego dzieło nie tylko się podoba, ale i smakuje. - Melba rozejrzała się wokół po stacji podczas krótkiej przerwy w monologu. - Jestem ciekawa, czy i tutaj właśnie kultura wykształciła takie ciekawe... szczegóły.

* * * * *

- Lawenda, hm? - Powtórzył Ein. - To może dwie lawendy. I bardzo proszę, by nie napełniać naczynia całkiem po brzegi. - Posłał pokojówce uśmiech nim ta się odwróciła. Samara spojrzała za drugą ze służek dopiero, kiedy ta się od niej oddaliła. Ona sama cofnęła się też od schodów nieco, kierując tyłem bardziej na środek pomieszczenia. I znów rozglądając.
- Spa? - Ein powtórzył po czarnowłosej. - Brzmi zachęcająco. Nie odwiedzałem takich miejsc od tak dawna, że... nie pamiętam kompletnie, jakie to uczucie. A skoro ja nie, to co dopiero moja droga koleżanka. - spojrzał ku albinosce, ale ta go całkiem ignorowała. - Aczkolwiek domyślam się, że takie przyjemności kosztują?

* * * * *

- Terinesa! Zaszczyciła nas już kilka razy swoją obecnością. Będę wiedzieć, kogo szukać. Dziękuję! - Aileen skinęła wdzięcznie głową, kierując po tym wzrok na formularz do wypełnienia. "Włączyła" swój solidny długopis i zaczęła pisać. Można było szybko zauważyć, ze ma dosłownie identyczny charakter pisma jak Zantria, z podobnie równymi literami. Wypełnienie dokumentu nie zajęło jej wcale wiele czasu, bo pewnie nie więcej jak minutę później już podsunęła go recepcjonistce, razem z małą notką u dołu. i to wliczając krótka przerwę, kiedy obejrzała się na wchodzącą dziewczynę z zielonym psem.

Cytat:
Imię i nazwisko: PMF ID-AS osv.45
Imiona rodziców: STUART
Miejsce urodzenia: Foel, Xantesa
Miejsce obecnego zamieszkania: Brak
Planowany czas wizyty: Nieokreślony; planowany pobyt na stałe
Pseudonim/y: Aileen Schäfer
Gatunek: Android; interface modułu socjalno-śledczego
Znajomość języków: Angielski, Arabski, Chiński (tradycyjny), Egipski (starożytny), Francuski, Hindi, Hiszpański, Japoński, Łacina, Niemiecki, Polski, Rosyjski, Szwedzki, Włoski
Odwiedzane w przeszłości miejsca: Xantesa, M41.874 (bezpośrednio), Faerun, Nurniel, Liisyr, Rivellon, Obrzeże (pośrednio)*
Posiadane doświadczenie w kontakcie z magią i istotami nadnaturalnymi: Niezbędne w pracy; dostęp do centralnej bazy danych ras i wynaturzeń

*Światy odwiedzone pośrednio: obserwacja i działania poprzez sondy bądź inne droidy


- W takim razie, na ten moment to będzie wszystko, tak? I naprawdę, raz jeszcze bardzo dziękuję za pomoc. Jesteś naprawdę pomocna, Petra. - z uśmiechem skłoniła się kobiecie.


Zantria przytaknął twierdząco na polecenie Bonnie. Potem rzeczywiście zaczął wyciągać wszystkie rzeczy które były z metalu i/lub elektronikę. Pierwszym przedmiotem była czerwona torebka wielkości pięści która rozpiął i wyciągnął ze sodka nieco mniejsze pudełko zrobione z metalu; je również otworzył, ukazując w środku szereg czterech ampułek podpisanych "morfina" zaraz obok rzędu igieł w plastiku. Widząc, że w czerwonej torebce był widoczny zwój bandażu, gaza oraz jakieś małe buteleczki łatwo było odgadnąć, że jest to podręczna apteczka. Chłopak odłożył pudełko na "tacę" kontrolną, kontynuując ukazywanie sprzętu - kolejna igła, ale tym razem nie strzykawkowa a do szycia, utkwiona w szpulce nici; małe, ręczne lusterko w kształcie prostokąta w metalowej obudowie; nożyk sprężynowy który pewnie mógł być również prowizorycznym skalpelem; znów kajdanki... a na koniec wyciągnął jeszcze gdzieś z okolic lędźwi dwa podłużne cylindry posiadające idący na wzdłuż lśniący pasek i jakieś gniazda na dolnym końcu. Na broń to nie wyglądało, ale niestety brak oznaczeń nie pomagał w identyfikacji. Na szczęście Zantria od razu przyszedł z pomocą i tłumaczeniem.
- To baterie haedrytowe. Zapas energii pozwalający na funkcjonownie do trzech tygodni w zależności od użycia, bez potrzeby dostępu do energii elektrycznej. - położył dłoń na jednym z cylindrów by dać pewność, że mówi o tym przedmiocie, a potem puścił ramiona luźno wzdłuż ciała. - To wszystko. - stwierdził, choć gdy rozchylał kurtkę sięgając po rzeczy widać było, że coś jeszcze musi mieć w kieszeniach. Widać jednak nie było ani metalowe, ani elektroniczne.
_________________
. . .
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9