 |
Wiele sfer
Mało gier
|
[AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day |
Autor |
Wiadomość |
Rybka

Wiek: 34 Dołączyła: 25 Kwi 2013 Posty: 251
|
Wysłany: Śro Lip 22, 2020 8:19 pm
|
|
|
Della wybrała sobie jasnobrązowego pieska z białą mordką oraz czarnymi oczkami i noskiem. Nawet bez przystawiania go bliżej twarzy mogła poczuć bardzo charakterystyczny cynamonowy aromat.
Danielle musiała podejść bliżej, by faktycznie przyjrzeć się małym bułeczkom. Vico oczywiście pomógł w tym wyciągając torbę w jej stronę, najwyraźniej sądząc, że również chce się poczęstować. Reporterka dostrzegła w środku zwierzęce mordki w różnych odcieniach brązu, pomarańczu, różu, żółci i aż po samą biel. Chyba była tam nawet zabarwiona na zielono żabka.
- Gdy ostatnio odwiedzałem swojego staruszka, nie było jeszcze żadnego pociągu. Przechodziło się po prostu przez międzysferyczną bramę na piętrze i tyle. - Skomentował rogaty czekając wciąż z wystawioną torbą. Po chwili zachichotał krótko, rozbawiony obronną postawą kotki. - A bo ja wiem? - Przypatrzył się Danielle ze śladem zainteresowania i zaraz zadał pytanie. - Kimże jest nasza nowa znajoma?
- Pociąg na poduszkach? Nigdy jeszcze nie widziałem czegoś takiego. - Łuskoskóry podrapał się pazurem po policzku. - Ten porusza się po specjalnym torze. Mogę potwierdzić, że w około jednej piątej trasy będą państwo przejeżdżać przez wrota sfer.
Po schodach szybkim krokiem zeszły, a właściwie niemalże zbiegły, dwie młode pokojówki. Na przedzie była wysłana wcześniej dziewczyna w spiętych w kucyk długich włosach, niosąca papierową torbę oraz szklaną butelkę z przeźroczystym płynem. Za nią podążała dziewczyna niosąca wiklinowy koszyk, która również posiadała czarne długie włosy, z tym że jej fryzura była asymetryczna - nosiła półkucyk tylko po lewej stronie. Krótkowłosa dołączyła do koleżanek u dołu schodów i wszystkie trzy podeszły do kanap. Swoją drogą, ta “nowa” z bliska okazała się być bardzo podobną do pozostałych dwóch.
- Proszę bardzo. Woda. - Pokojówka w upiętych włosach wręczyła butelkę kobiecie w kapeluszu, a następnie podeszła do Joshuy z papierową torbą. - Proszę bardzo. Kanapki.
Pozostałe dwie czarnowłose wyciągnęły z koszyka na stolik stojący nieopodal kanap talerzyk z kopczykiem ciasteczek oraz kilka butelek z wodą. Ta z asymetryczną fryzurą co i rusz rzucała zaciekawione spojrzenie na dwójkę qualdomańczyków, a w szczególności na Apaeglesię.
Smokowaty odszedł parę kroków od kanap i zaczął przeskakiwać wzrokiem po wszystkich gościach, poruszając przy tym bezgłośnie wargami. Kiwnął głową do swoich myśli.
- Zapraszam teraz państwa do windy, którą zjedziemy na peron, gdzie czeka już pociąg. - Wykonał zapraszający gest wskazując okrągły przeszklony dźwig znajdujący się pomiędzy wachlarzowymi schodami. - Kabina jest bardzo przestronna, więc nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy zjechali wszyscy na raz. Jeśli jednak ktoś z państwa nie czuje się komfortowo w zamkniętym pomieszczeniu z dużą ilością osób wokół, możecie państwo podzielić się na dwie, bądź więcej grup. - To powiedziawszy, podszedł do windy wyciągając po drodze pęk kluczy z kieszeni. Po wciśnięciu przycisku na panelu po prawej stronie, kabina zjechała z pierwszego piętra na parter. Rozległ się charakterystyczny “ding” i podwójne drzwi rozsunęły się na boki ukazując oświetloną bardzo przestronną kabinę z lustrem na przeciw wejścia. Klucznik odwrócił się w stronę gości, czekając.
* * * * *
Wyglądało na to, że Petra nie miała nic więcej do powiedzenia Einowi na chwile obecną. Samara bez pośpiechu i z uwagą wczytała się w treść oświadczenia.
- Jeśli będzie miała pani jakieś pytania odnośnie informacji zawartych w oświadczeniu, proszę śmiało pytać. - Poinformowała recepcjonistka, gdy zauważyła, że wiekowa dziewczyna zagłębiła się w tekst dokumentu.
Dokument został zapisany w przeważającej części językiem prawnym. Na samej górze znajdowało się miejsce do wpisania swojego imienia oraz nazwiska, a także przynależności rodzajowej, gatunkowej i podgatunkowej (jeśli dotyczy), zgodne z powszechnie przyjętą taksonomią, gdzie jako przykłady podano: Bies, Diabeł, Amnizu oraz Nieumarły, Cielesny Nieumarły, Wampir.
W pierwszych zdaniach Sam-chan wyczytała, że do podpisania oświadczenia zobowiązane są osoby, które pragną legalnie przebywać na terenie Sfery Herosów będącej częścią Nefer’Huah, a identyfikowane są jako istoty nienaturalne nieśmiertelne, bądź istoty śmiertelne przemienione przez nienaturalne moce, bądź też istoty śmiertelne znajdujące się pod wpływem i korzystające z nienaturalnych mocy. Identyfikacja odbywa się w oparciu o powszechnie przyjętą klasyfikacją biologiczną i nadnaturalną oraz powszechnie przyjętym spisie zdolności nadnaturalnych. Na ich podstawie została sporządzona lista istot uznawanych na terenie Sfery Herosów Nefer’Huah za nienaturalne. Poinformowano również, że na prośbę petenta możliwy jest wgląd do aktualnej listy, która znajduje się na recepcji. Ambasada rości sobie prawo do odstępstw od listy w szczególnych przypadkach. Petent może również wystosować pisemną prośbę o rozpatrzenie jego sprawy pod kątem przypadku szczególnego.
Dalej wyczytała, że oświadczenie jest podstawą do nadania podpisującemu statusu podmiotu prawnego, którego w standardowych przypadkach nie posiadałby według prawa międzywymiarowego, bądź według prawa obowiązującego na terenie Sfery Herosów. Zaznaczono również, iż status ten obowiązuje tylko na terenie Sfery Herosów i nie obowiązuje w innych częściach Nefer’Huah, takich jak Sfera Mgieł, czy Sfera Materialna, bądź też światach objętych wpływem Nefer’Huah, to jest jej Stwórczyni, Ankh’fær. Poinformowano również, iż podpisujący nabywa prawa osobiste, w których skład wchodzą prawa do rzetelnego sądu, istnienia, decydowania o swoim istnieniu, prawo do wolności myśli i sumienia, uznawania jego podmiotowości prawnej, a także prawo do zakazu stosowania wobec niego tortur lub niehumanitarnego traktowania, zniewolenia, a także skazywania za czyn, który nie stanowił przestępstwa w chwili popełnienia.
Dalej mogła wyczytać, iż osoba podpisująca owe oświadczenie zobowiązuje się do przestrzegania praw panujących na terenie Sfery Bohaterów. Wspomniano również, że w drastycznych przypadkach, jeśli osoba podpisująca popełni zbrodnię przeciwko życiu rozumnemu oraz istotom nadnaturalnym podlegającym ochronie, traci status podmiotu prawnego, a także gościa (jeśli dotyczy). Służby Porządkowe Nefer’Huah, w skład których wchodzą uprawnieni członkowie Kościoła Trójcy Ascendentów, Zastępy Anielskie oraz Protektorzy Nefer’Huah, upoważnieni są do wymierzenia stosownej kary bez postępowania sądowego. Wymierzenie kary musi odbyć się w sposób jawny i publiczny po wcześniejszym udowodnieniu winy. Zaznaczono, że udowodnienie winy odbywa się na podstawie jednej z wymienionych metod, to jest: zeznań poszkodowanego/nych oraz naocznych świadków (jeśli dotyczy) złożonych pod działaniem Świętej Przysięgi lub mocy nadnaturalnych uniemożliwiających kłamstwo; jawnym i publicznym wejrzeniem w Przeszłość; Osądu Duszy i Jestestwa dokonanego przez jednego z Aniołów Sprawiedliwości. Podkreślono, iż w przypadku morderstwa udowodnienie winy odbywa się na podstawie zeznania samej ofiary, które musi zostać potwierdzone przez obecnego na miejscu zdarzenia Anioła Śmierci. Osoba sądzona może odwołać do członków Rady Niebiańskiej Zastępów Anielskich, jednego z Trójcy Ascendentów, bądź Najwyższego Naczelnika Służb Porządkowych Nefer’Huah.
Na samym dole dokumentu Samara znalazła również informacje o tym, iż przedstawiciele Służb Porządkowych Nefer’Huah są upoważnieni do egzekwowania prawa wobec każdej istoty zamieszkującej, bądź odwiedzającej Nefer’Huah. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Tidus
Jebany farciarz

Wiek: 32 Dołączył: 25 Paź 2010 Posty: 695
|
Wysłany: Pią Lip 24, 2020 10:37 pm
|
|
|
-M? - Danielle uniosła głowę, zorientowawszy się, że to o niej mowa. Dopiero teraz dobrze przyjrzała się Vico i zrozumiała, czemu musiała wypełniać te formularze dotycząca zaznajomienia z magią. Wyprostowała się, oddalając twarz od bułeczek. Nie były aż tak ciekawe w porównaniu do tego, co miała przed sobą.
-Danielle Ticha, reporter Niecodziennika Powszechnego, publikacji sferonetowej na tematy wszelkie. Piszę reportaż o sferze Nefer'Huah i zaproponowano mi dołączenie do grupy. - na podkreślenie słów, podparła daszek czapeczki palcem. -A pan to?
Jeśli tylko grupa ruszy do windy, idzie za nimi.
-Ach, dziękuję. - stwierdził Joshua, odbierając pakunek. Apae skorzystała z okazji by zeskoczyć z jego kolan i z cichym 'takatakatak' drewna o posadzkę pobiec do windy. Joshua ociężale również ruszył w tamtą stroną, w samym pomieszczeniu już otwierając papierową torbę i sięgnął wielką dłonią do środka.
-Serio będziesz żreć w windzie jak jakiś hydraulik w biurowcu?
-Jestem głodny. - odburknął tylko syntezator, powoli kierując kciuk dłoni trzymającej kanapkę do zaczepu pod siecią kamer, który trzymał w miejscu metalową płytę zasłaniającą dolną część twarzy cyberzombie.
-Ani myśl! Wiem jak wygląda twoja morda, masz ten cały wojsboks podpięty bezpośrednio do krtani, ludzi straumatyzujesz. Poczekaj chociaż aż pojedziemy na dół i wszyscy wyjdą z windy.
Metaliczne westchnięcie rozległo się ze strony olbrzyma a kanapka z impetem wylądowała znowu w torbie. Wielkie cielsko oparło się o ścianę windy w geście dziecięcego wręcz protestu. |
_________________
>Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 35 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1396
|
Wysłany: Sob Lip 25, 2020 4:22 am
|
|
|
- Hmm. To jak nie lata to jak wjedziemy na latającą wyspę? - Belba zadała ciche pytanie raczej nie skierowane do nikogo konkretnego. Gdy Yuto ogłosił przejście do kolejnego punktu wycieczki, Caiqua od razu skerowała się w tamtą stronę truchtem, trzymając plecak za szelki. Niyappi zobaczyła to i w tym momencie przestała już całkiem zwracać uwagę na Danielle, jakby ta przestała istnieć - natychmiast rzuciła się biegiem przed siebie i z zaskoczenia wyprzedziła czarnowłosą, pędem wbiegając do środka windy jeszcze przed gośćmi z krainy truposzy. W środku odwróciła się ku wejściu, znowu podskakując w miejscu wesoło.
- Ha! Znów pierwsza!
- Nie liczy się bo nie masz plecaka! - odkrzyknęła jej Caiqua, ale cała reakcja ze strony białej kotki to najpierw wyciągnięcie języka, a potem wykonanie widowiskowego smug-tańca zwycięstwa. Królikowa przestała truchtać przed samym wejściem, ustępując jednak drogi metalowemu gigantowi (i czemuś co się mu pałętało pod nogami).
- Czy wy możecie-- zachowywać się jakoś, na bogów! - Uarien zdążył jedynie wyciągnąć rękę ku dwóm wyścigówkom, za późno by zareagować jakoś bardziej. Westchnął ciężko, spoglądając na resztę grupy która ostatnio wzrosłą o jedną osobę. - Chodźmy do tej windy, im szybciej i lepiej. No i wolę nie zostawiać ich samych. Pamiętajcie, jesteśmy jednymi z pierwszych gości tą droga, postarajmy się zostawić po sobie dobre wrażenie. - menedżer wskazał dłonią kierunek ku windzie, puszczając wszystkich przodem jak na dżentelmena przystało. Denzaren przewróciła oczami, ale poszła gdzie pokazywał, z rękoma w kieszeniach. Melba podreptała równo z nią, a Della trochę później, chcąc najwyraźniej towarzyszyć Danielle. Nie spróbowała jeszcze nawet pieska - zaproponowała go najpierw bez słów nowej koleżance, chcąc pewnie zachować się grzecznie.
* * * * * * * *
Samara, zaczytana, z wolna zmieniała swoją ekspresję. Choć z początku wyglądała na skupioną, zaraz na twarz wkroczyło zniesmaczenie. Gdy brnęła dalej w tekst, długopis z wolna wyśliznął się z jej dłoni, po chwili balansowania na jej grzbiecie upadając w końcu na blat. Trochę jakby ten dźwięk był dla niej pobudzeniem, ghoulka gwałtownie przesunęła tę samą dłoń nad dokument i "uderzyła" go z niewielkim impetem, a następnie ugięła lekko palce. Oczywiście spowodowało to, że i papier się zagiął. Blondyn westchnął, najwyraźniej stwierdzając, że to oznacza odrzucenie.
- Cóż, zrozumiałe. - stwierdził, gdy Gungnir zgięła się jeszcze cała nad papierem, drugą rękę oparła łokciem na blacie, a palcami przeczesała nerwowo włosy. - Szkoda. Miałem nadzieję na...
Nie dokończył. Niespodziewanie, celowo z zaskoczenia, ghoulka kucnęła nagle, wyślizgując się z chwytu na własnym ramieniu. Zwinnie kontynuowała swój ruch, płynnie przemykając pod ręką blondyna, a następnie odskakując dalej, ze dwa metry tyłem w kierunku wyjścia z ambasady. Tam stanęła w lekkim rozkroku, gotowa do dalszych uników, lewą dłoń wyciągając przed siebie, powstrzymująco. Prawą sięgnęła do kieszeni, skąd wyciągnęła telefon, na którym jedną ręką zaczęła chyba coś pisać.
Blondyn prawie w ogóle na to nie zareagował. Nie próbował jej łapać. Gdy ta się od niego oddaliła, obrócił się ku niej jedynie, wolną teraz rękę unosząc do góry, powstrzymująco ku temu kto był teraz za jego plecami, czyli pewnie Vereny - nie było potrzeby na interwencję. A dlaczego, to chyba wszystkim mogło być oczywiste - Samara najpewniej nie dałaby rady teraz nikomu ani uciec, ani zrobić krzywdy. Od momentu kucnięcia, jej ruchy nagle stały się baaaardzo woooolne. Jej przemknięcie pod ramieniem Eina zajęło dobre parę sekund. Odskok wraz z obrotem wyglądał jak nagrany specjalną kamerą; jej sukienka wisiała zawieszona w powietrzu razem z nią, pojedynczy kucyk w który miała związane włosy również falował w zwolnionym tempie, jakby cała zanurzona była w głębokiej wodzie. Po wylądowaniu, długie szurnięcie nie wydało nawet żadnego dźwięku. Widać było, jak niechętne spojrzenie dziewczyny z wolna przeskakuje po każdej osobie wewnątrz pomieszczenia, błyskawicznie - przynajmniej z jej perspektywy - badając reakcję każdej osoby, a następnie kieruje się nieco w dół, ku kieszeni z której wydobywała telefon, gdy druga dłoń wyciągnięta naprzód z wolna rozkładała palce. Ein bardzo cierpliwie czekał, ze wspomnianym wcześniej gestem, aż albinoska dokończy cokolwiek próbuje zrobić na swoim telefonie. |
_________________ . . . |
|
|
|
Rybka

Wiek: 34 Dołączyła: 25 Kwi 2013 Posty: 251
|
Wysłany: Pon Lip 27, 2020 6:29 pm
|
|
|
Danielle uniosła spojrzenie na młodego mężczyznę trzymającego torbę smakołyków. Szybko stał się on jej nowym obiektem zainteresowania, znacznie ciekawszym niż pieczywo uroczych kształtów. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak przedstawiciel długowiecznych elfów, które Danielle nie raz spotkała podczas swojego pobytu w Hubie. Ten jednak posiadał kocie oczy, ogon i na domiar tego nieduże rogi, które fakturą przypominały bardziej gładką korę drzewa niż faktyczne zwierzęce wyrostki.
- Fajnie! Na wycieczce zawsze raźniej w grupie. - Obejrzał się za odbiegającą Niyappi i wsunął do ust resztę swojej zielonej bułeczki, która jeszcze do niedawna przypominała żabi pyszczek. Szybko wrócił uwagą do reporterki, gdy padło pytanie. Przełknął kawałek jedzenia, nim odpowiedział. - Tam od razu pan. Wystarczy Vico. - Uśmiechnął się w urzekający sposób. - Rozumiem, że to twoja pierwsza wizyta w Awoolandii? Skąd pochodzisz? - Spytał idąc obok Delli i Danielle za resztą grupy.
Uarien i pani kapeluszowa byli ostatnimi gośćmi, którzy weszli do kabiny. W środku zrobiło się trochę ciasnawo, zwłaszcza gdy na koniec wszedł jeszcze Yuto. Przynajmniej wiedzieliście, że nie spędzicie tutaj dużo czasu. Panel sterujący dźwigu posiadał ułożone w pionie cztery przyciski, z których tylko najniższy nie był podświetlony. Najwyższy przedstawiał piktogram dzwonka, pozostałe zaś arabskie cyfry w kolejności od 1 do -1. Klucznik wsunął długi wąski kluczyk do otworu w panelu i przekręcił go w lewą stronę, dzięki czemu przycisk odpowiedzialny za piętro pod ziemią został podświetlony. Po jego wciśnięciu, drzwi do kabiny zamknęły się i ruszyliście w dół.
Drzwi kabiny ponownie otworzyły się i waszym oczom ukazał się dość niepozorny peron oraz czekający przy nim jednoczęściowy niebieski pociąg przypominający swym kształtem pocisk. Był znacząco krótszy od typowych komercyjnych pojazdów kolejowych, ale za to zauważalnie wyższy i szerszy. Posiadał niemal w całości przeszklone boki oraz liczne przyciemniane szyby na dachu. Wewnątrz widoczne były zwrócone ku siebie i oddzielone stolikiem pojedyncze fotele ustawione naprzemiennie tyłem i przodem do kierunku jazdy - łącznie po dziesięć foteli pod jedną i pod drugą szklaną ścianą. Osoby, które nieco bardziej interesowały się koleją mogły bardzo łatwo rozpoznać po charakterystycznym wyglądzie toru i po sposobie, w jakim dolna część pojazdu “obejmowała” go, iż była to kolej magnetyczna.
- Mogą państwo już zająć miejsca w pociągu. - Oznajmił Yuto zaraz po wyjściu z windy, by następnie skierować się niespiesznie do wiszącego nieopodal telefonu. Swoją drogą, poza tym jednym urządzeniem na peronie znajdowały się jedynie dwie metalowe ławki z oparciem oraz wisząca biała skrzynka z czerwonym plusem. Nic poza tym. Żadnego rozkładu jazdy, wyświetlacza, czy nawet zegara.
Rozsuwane drzwi wiodące do wnętrza pociągu stały już otworem, więc nic nie stało na przeszkodzie by udać się do środka. Były też na tyle wysokie, że Joshua nie musiał się nawet aż tak bardzo schylać.
* * * * *
Nikt nie przeszkadzał Samarze, gdy zapoznawała się z treścią dokumentu. Stojąca po drugiej strony lady recepcjonistka oczekiwała przypatrując się dłoniom czytającej, najwięcej uwagi poświęcając stanowi w jakiej były utrzymane jej paznokcie. Białowłosa w pewnym momencie usłyszała charakterystyczny dźwięk butów na słupkowych obcasach, dzięki czemu szybko mogła stwierdzić, że nie należały one do wampirzycy. Starsza czarodziejka podeszła bliżej i oparła przedramiona o blat przy jego najkrótszym brzegu. Verena zaś stała z opartymi o biodra dłońmi praktycznie nieruchomo, obserwując uważnie ghulkę oraz jej towarzysza.
W momencie, gdy Gungnir “zaatakowała” kartkę, Petra wciągnęła głośniej powietrze przez nos, by w następstwie westchnąć, zawiedziona. To jednak nie był koniec popisów białowłosej. Będąc niespodziewanie w bardzo znaczący sposób spowolniona w czasie, dała pokaz swej zwinności, który zostanie na długo zapamiętany przez obserwujące ją osoby. Samara rozejrzała się “błyskawicznie” pragnąc zbadać reakcję wszystkich obecnych na recepcji. Wyraz twarzy blondwłosej recepcjonistki bardzo szybko zmienił się z lekkiej obawy i zaskoczenia w konsternację, obserwowała ją wyprostowana. Starsza kobieta w koku wyglądała po prostu na niezadowoloną, wciąż opierając się o blat. By dostrzec Verene musiała obejrzeć się za siebie, bowiem ta znalazła się niespodziewanie parę kroków za jej plecami. Jej postawa była rozluźniona i tak naprawdę nawet też nie patrzyła bezpośrednio na nią, a na kogoś stojącego za nią, najprawdopodobniej Eina.
Ein obrócił się z uniesioną w powstrzymującym geście dłonią i faktycznie dostrzegł za sobą wampirzyce, która stała teraz nieruchomo nieopodal Samary. Musiała przemieścić się z okolic punktu kontrolnego, jednak blondyn nie słyszał żadnych kroków. Najbardziej logicznym wytłumaczeniem była teleportacja, bądź któraś z tych całych wampirzych umiejętności. Szarowłosa nieznacznie skinęła głową patrząc na jego twarz i czekała aż jego podopieczna skończy pisać, czy co tam robiła na telefonie. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Tidus
Jebany farciarz

Wiek: 32 Dołączył: 25 Paź 2010 Posty: 695
|
Wysłany: Czw Lip 30, 2020 12:27 pm
|
|
|
Danielle uniosła dłoń w uniwersalnym geście "Nie, dzięki" na podsuniętego jej jadalnego, cynamonowego psa.
-Sol-3, wersji tego świata gdzie wszystkim się wydaje, że światem rządzi żelazna logika i nauka, a po prawdzie istnieją wampiry, wilkołaki i im podobne istoty które ukryte w mroku nocy kontrolują wszystko. Nawet technologia to wymysł magów. Ale oczywiście gdy próbujesz o tym uświadomić innych, jesteś 'czubem', 'świrem', 'foliarzem' i tak dalej. A kto już o tym wie, próbuje cię uciszyć. - Danielle markotniała z każdym wymówionym słowem, po chwili jednak odetchnęła głęboko i wróciła wzrokiem do Vico. -A wy? Skąd jesteście?
W samym pociągu zasiadła razem z grupą, co i rusz wypatrując za wielkie okna by ujrzeć zmieniającą się scenerię.
Joshua w ciszy znalazł miejsce w rogu wagonu, obrócone tyłem do reszty. Zdjął stalową maskę zakrywającą dolną połowę jego twarzy i, zgodnie ze słowami Apaeglesii, odsłonił istną sieć kabli wżerających się bezpośrednio w blado-pomarańczowe ciało. Wziął głębszy oddech nosem i pociągnął za jeden z przewodów, wyjmując ze swojego gardła mechanizm który służył za syntezę jego głosu mimo atrofii która dotknęła strun głosowych. W ciszy zaczął pakować do ust kanapki.
W tym samym czasie Apae biegała po pociągu przyglądając się wszystkim szczegółom, jak podekscytowany pies który pierwszy raz widzi tego rodzaju pojazd. |
_________________
>Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 35 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1396
|
Wysłany: Sob Sie 01, 2020 6:55 am
|
|
|
Della, widząc odmowę nowej koleżanki, sama wtrążoliła pieska w drodze do windy. W milczeniu szła spacerkiem przy rozmawiającej dwójce, przysłuchując się im.
W windzie, Kajka i Niyappi bardzo wyraźnie zajęły miejsca przy drzwiach kiedy winda ruszyła w dół. Uarien bez wątpienia to zauważył, bo stanął zaraz za nimi, choć nie powiedział ani słowa. Jeszcze.
- Hee... skoro są wszędzie wilkołaki i wampiry to czemu nikt w to nie wierzy? - Melba dołączyła się nagle do rozmowy, pytając Danielle. - To mi się zawsze wydawało dziwne. W Faerunie to na pewno nikt by ci nie uwierzył jakbyś powiedziała, że ktoś nie istnieje, choćby nie wiadomo jak dobrze ukryty! Nie mogą sobie magowie po prostu potwierdzić, że różnoracy tam istnieją? - wzryszuła skrzydłoramionami. Czekając na odpowiedź, znów upiła trochę z termosu przez słomkę.
Trzy, dwa, jeden... gdy tylko drzwi się otworzyły... Uarien był pierwszy. Dziewczyny chciały wystartować, ale Uarien złapał je po barku. Problem w tym, że Niyappi to nie zatrzymało, bo błyskawicznie się wyśliznęła i popędziła w kierunku pociągu. Caiqua niestety została zatrzymana, bo mimo próby ucieczki, zakołysała się tylko, choć niemałym wysiłkiem ze strony mężczyzny.
- No i czego mnie przeszkadzasz? Znowu wygra!
- Wygrałam! - "Niania" krzyknęła z daleka dokładnie w momencie, kiedy została wskazana palcem przez oburzoną Kajkę.
- Czy w-- ugh! Bardzo was proszę, żebyście przez chwilę zachowały pozory jakiejś kultury. Jesteśmy wśród pierwszych gości, zos...
- Zostawmy pierwsze wrażenie, bla, bla! Jak jesteś ponurakiem to nie zrobisz dobrego wrażenia, o! - dziewczynie w końcu udało się wywinąć z chwytu i odskoczyła w tył. Gdy wystawiła mu język, westchnął tylko. Gestem dłoni przepuścił panią w kapeluszu do opuszczenia windy przed sobą, gdy druga Lewiatanka dołączyła już truchtem do pierwszej w pociągu. następnie sam wyszedł, czekając przy wyjściu z windy i pilnując resztę zespołu.
- Jednak Shinkansen. - skomentowała Denzaren, wychodząc z rękoma w kieszeniach i kierując się do pociągu, tak jak i reszta.
Dwie pierwsze grajki na pewno spróbowały odkryć, czy da się może przysunąć miejsca siedzące bliżej siebie, by mieć więcej niż dwa przy jednym stoliku. Jeśli tak, robią to. Jeśli nie, zadowolą się po prostu zajęciem przedniej części pociągu - cztery stoliki to osiem osób, idealnie.
* * * * *
Zajęło to chwilę z jej tempem, ale w końcu Samara odwróciła telefon w palcach, ekranem ku swojemu "opiekunowi". Każdy z wystarczająco dobrym wzrokiem mógł zobaczyć wiadomość w podstawowym edytorze tekstu telefonu - "podpiszę to tylko pod jednym warunkiem".
- Nie sądzę, byśmy byli na pozycji by stawiać jakiekolwiek warunki, moja droga. - Ein odpowiedział jej od razu po przeczytaniu. Mówił bardzo powoli, przeciągle, jakby sam został zwolniony w czasie, choć przecież po wcześniejszej reakcji było widać, że wcale tak nie jest. - Chyba, że to warunek wobec mnie?
Oczywiście, płatna zabójczyni mu nic nie odpowiedziała. Po kolejnym rozejrzeniu się, znów "błyskawicznie" odskoczyła z dala od wampirzycy, na dobrą sprawę tworząc między trójką zamieszanych w sytuację trójkąt. Telefon znów obrócił się w jej dłoni, a kciuk raz jeszcze zaczął wędrówkę po ekranie. Ein oczywiście zdążył już opuścić rękę i czekał dalej, cierpliwie.
Drzwi wejściowe znów się otworzyły, zwiastując brak przerwy dla pracowników recepcji. Kolejne dwie osoby wkroczyły do środka, mając w sobie tyle uprzejmości by zamknąć te drzwi za sobą, i to bez trzaskania. Chłopak i dziewczyna - wyglądali w sumie na coś między dwudziestką a trzydziestką, choć wiadomo, że wygląd w międzysferzu mógł być bardzo mylący - oboje byli ubrani w bardzo podobny sposób, w stylu który można nazwać "techwear" w kolorystyce w której dominowała czerń i szary, oraz z żółtymi akcentami. Odrobinę niższa dziewczyna o mysich włosach długości do łopatek oraz dodatkiem kitki u boku głowy miała przez bark przewieszoną dość dużą torbę na pojedynczym pasku - choć może właściwsze byłoby pojęcie "pojemnik", bo był ze sztywnego tworzywa w kształcie długiego prostokąta, takich rozmiarów, że bez problemu można by zmieścić w środku stojącego niziołka. Każdy obeznany w militariach przynajmniej współczesnych mógł na pewno zauważyć podobieństwo pojemnika od tych, które służą do transportu broni palnej - z tym, że ten wyglądał na nieco bardziej "futurystyczvny". Nie widać było nawet nigdzie sposobu na jego otwarcie. Żadnych zamków, zawiasów, klamr. Chłopak - blondyn, z wygolonymi bokami i tyłem głowy, a także pojedynczym kolczykiem-sztyftem w prawym uchu - nie miał żadnej torby ani nic podobnego. On był tym, który zamknął za obojgiem drzwi.
Znalazłszy się w środku, dwójka stanęła w miejscu i poczęła bez pośpiechu rozglądać się po wnętrzu, dość sztywno. Samara obdarzyła ich tylko pojedynczym, "szybkim" zerknięciem, po czym wróciła wzrokiem do telefonu na którym wcale nie przerwała pisania. Ein po zwróceniu ku nim spojrzenia wykonał nieco dłuższą reakcję, bo z wolna skinął im głową, jak na przywitanie. Nowi goście wcale się jednak nie odwdzięczyli tym samym. Po jeszcze chwili badania pomieszczenia, równocześnie zwrócili się przodem w kierunku recepcji i równym krokiem podeszli bliżej, zatrzymując się kilka kroków z dala od sceny urządzanej przez albinoskę. Tam zatrzymali się, czekając na swoją kolej cierpliwie. I... sztywno. Ludzie zazwyczaj nie stoją bez absolutnie żadnego ruchu, ze spojrzeniem utkwionym w jednym punkcie przed sobą i w ogóle nie zmieniającą się, neutralną miną. Ci właśnie to robili.
Telefon Sam-chan znów się obrócił. Zdawało się, że tym razem ruch nie był już spowolniony. "przestaniesz mnie wreszcie obmacywać bez przerwy i mówić za mnie".
- Obawiałem się, że możesz mieć problem z mówieniem za siebie. Jeśli tego nie chcesz, w porządku. - Ein rozłożył ręce. - Jeśli zaś chcesz, bym nie trzymał nad tobą tak ścisłej pieczy, to działa to w obie strony. Musisz mi pokazać, że jesteś w stanie funkcjonować w społeczeństwie bez niemiłych incydentów. Pamiętasz naszą umowę, hmm?
Albinoska, podczas słuchania odpowiedzi, przyjrzała się podejrzliwie dwójce nowo przybyłych. Na pewno jej wzrok spoczął dłużej na tajemniczej skrzynce za plecami nieznajomej. Wkrótce wróciła wzrokiem do Vereny i od razu zrobiła krok wstecz, z dala od niej. Zaczęła pisać kolejną wiadomość, którą tym razem skończyła bardzo szybko. "niech ona odejdzie od biurka". Ein cyknął językiem i westchnął dramatycznie. Opuścił po tym ręce i spojrzał przez ramię na wampirzycę.
- Czy wolno mi o tyle prosić? |
_________________ . . . |
|
|
|
Rybka

Wiek: 34 Dołączyła: 25 Kwi 2013 Posty: 251
|
Wysłany: Pon Sie 03, 2020 7:22 am
|
|
|
- Może magowie również się ukrywają? - Vico zastanowił się na głos. - Przynajmniej dorastałaś w świecie, który technologicznie nie był na poziomie renesansu, albo jeszcze gorzej. - Zaczekał aż Danielle odpowie na pytanie Melby i dopiero wtedy wskazał kciukiem na siebie, a następnie na harpie. - Ja i Melba pochodzimy z Faerûnu, nazywanym również Zlewem Międzysferza. Troche jak twoja średniowieczno-renesansowa Ziemia, ale z dodatkiem magii i całą masą mniej lub bardziej fantastycznych ras.
Pani w kapeluszu przez chwilę przyjrzała się uważniej Uarienowi nim lekko pochyliła głowę w geście wdzięczności i wyszła z kabiny. Nie spieszyła się z wejściem do samego pociągu, woląc zaczekać aż hałaśliwa grupa pierwsza rozsiądzie się w którejś części. W międzyczasie Yuto wystukał numer na klawiaturze aparatu telefonicznego i przystawił słuchawkę do ucha. Po chwili czekania jego głos poniósł się po peronie.
- Tamta parka jasnowłosych wyszła już z recepcji? ...Mhm. Zerkniesz na jakim są etapie? - Nastąpiła dłuższa chwila ciszy, gdy najwyraźniej czekał na odpowiedź. - Rozumiem. Przekażę maszyniście.
Lewiatanowa grupa zajęła miejsca w przedniej części pociągu, blisko kabiny na której drzwiach wisiała tabliczka z napisem “Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Niyappi i Caiqua szybko zabrały się za odkrywanie funkcji foteli. Pod podłokietnikiem od strony bliższej korytarzowi umieszczony był cały panel służący do elektronicznej regulacji siedzenia. Można było przesunąć cały fotel w przód i w tył, zmodyfikować w znacznym stopniu jego wysokość, pochylić oparcie i regulować wypukłość na wysokości lędźwiowej, zmienić pochylenie i wysokość zagłówka, a także wysokość podłokietników. Niestety nie było funkcji umożliwiającej przesunięcia miejsc siedzących znajdujących się pod jedną ścianą okien do tych znajdujących się pod drugą. Najwyraźniej nie chciano w żaden sposób ograniczać pustej przestrzeni korytarza znajdującej się pośrodku pojazdu. Grajki znalazły również w dolno-bocznej części fotela od strony okna panel z kilkoma najpowszechniejszymi portami, do których można było podłączyć urządzenia elektroniczne. Dodatkowo spełnione zostały oczekiwania skrzypaczki dotyczące klimatyzacji, bowiem znalazła pod zamykaną półką bagażową nad fotelem panel służący między innymi do regulacji klimatyzacji. Dodatkowo znajdował się na nim również głośniczek, lampka z przełącznikiem i regulacją koloru i intensywności naświetlenia, a także przycisk wezwania obsługi, sądząc po piktogramie przedstawiającym człowieczka z wyciągniętą dłonią, na której spoczywała taca z kubkiem. Podczas rozglądania się nie trudno było również zauważyć, iż istniała możliwość elektronicznej zmiany wysokości blatu stołu oraz wysunięcia jego dwóch części w celu uczynienia go szerszym.
Vico starał się zająć drugie, bądź trzecie miejsce w linii pod jednym z okien. Opuścił podłokietnik i usiadł na fotelu bokiem. Odłożył torbę z bułeczkami na stół, a plecak na kolana.
- Chcecie teraz jeszcze jakieś słodycze? - spytał rozpinając torbę.
Joshua pragnący zjeść posiłek w cichy z dala od reszty zajął fotel znajdujący się na końcu pociągu, tyłem do reszty i do kierunku jazdy. Naprzeciwko niego znajdowała się kabina z podświetlonym na zielono napisem WC. Sam fotel na którym siedział był na tyle szeroki, że nawet nie musiał opuszczać podłokietnika. Głowa co prawda wystawała mu sporo ponad zagłówek, ale jeśli chciał mógł temu zaradzić. Wygłodniały zaczął wyciągać trójkątne kanapki z papierowej torby i pochłaniać je, jedna po drugiej. Łącznie otrzymał dziesięć kanapek po dwie z każdego rodzaju - z tuńczykiem i jajkiem, ze smalcem z białej fasoli i jabłkiem, z łososiem i awokado, z pastą z suszonych pomidorów i bazylią oraz z kurczakiem i sadzonym jajkiem. Pomimo początkowych zamiarów nie pozostał jednak na długo samotny. Po zniknięciu drugiej kanapki nadeszła kobieta w kapeluszu, która najwyraźniej również szukała względnej ciszy. Usiadła całkowicie w rogu równolegle do Joshuy i przodem do kierunku jazdy oraz do niego. Nieumarły bardzo szybko poczuł na sobie jej długie, analizujące spojrzenie. Nie doszukał się śladów odrazy na jej obliczu, które poza lekko uniesioną brwią pozostawało dość neutralne.
Pani ryś w tym czasie zabrała się za eksplorację. Już wcześniej przy samym wejściu zauważyła miejsce na większe bagaże, gaśnicę oraz białą skrzynkę z czerwonym plusem. Pod przeszklonym sufitem wisiały dwa dwustronne monitory na wysokości pierwszej i ostatniej pary siedzeń. Na wyświetlaczach pokazywały się informacje: na górze dużymi literami XANTESA, HUB, poniżej obrazek deszczowej chmurki i obok 15°C, a u dołu ekranu pasek z ??.??.???? oraz ??:??. Z samego przodu na lewo od drzwi do kabiny dostrzegła również telefon awaryjny oraz dźwignie do awaryjnego zatrzymywania pojazdu. Na prawo zaś znajdował się niewielki czytnik kart magnetycznych.
Gdy pasażerowie w większości kończyli zajmować miejsca, w pociągu rozległ się komunikat wygłaszany przez kobiecy, niski głos.
- Witamy na pokładzie pociągu linii Nefer’Huah-Xantesa. Pragnę poinformować państwa, iż podróż na stację Stare Miasto Centrum zajmie nam pięć minut. W międzyczasie pragnę zaproponować państwu świeżo wyciskane soki. Do wyboru jest pomarańcza, truskawka, kiwi, jabłko oraz ananas.
Chwile po zakończeniu, drzwi za którymi znajdowała się obsługa otworzyły się automatycznie. Przeszła przez nie osoba będąca przedstawicielem ambastów, natywnej dla Nefer rasy dwunożnych kotowatych, którzy posturą i wzrostem przypominają ludzi. Nosiła kobiece ubranie wyglądające zupełnie jak mundurek stewardessy - niebieska spódniczka do kolan i bluzka na krótki rękawek z postawionym wiązanym kołnierzem z żółtymi wykończeniami. Do tego malutkie czarne pantofelki, które zasłaniały tę część stopy, która u ludzi odpowiadała palcom. Posiadała krótką kremową sierść z jasno-brązowymi pręgami i włosami (grzywą?) do ramion, zaplecionymi w liczne małe warkoczyki związane z tyłu razem w kucyk. W ręku trzymała sporą tacę z przeźroczystymi szklankami ustawionymi w stożek i wypełnionymi różnokolorowymi płynami, po cztery z każdego wymienionego rodzaju.
- Czy życzą sobie państwo któryś z soków? - Zapytała niskim głosem Lewiatanki siedzące najbliżej. Był to ten sam głos, który przed chwilą wygłaszał komunikat.
Gdy już wybrały sobie sok, bądź odmówiły, ruszyła oczywiście dalej.
* * * * *
Petra oparła ponownie dłonie na blacie i pochyliła się nieznacznie nad nim by lepiej widzieć wiadomość, która wyświetlała się na telefonie Samary, gdy ta odwracała go do Eina. Mrużyła nawet przy tym lekko oczy.
Gdy drzwi wiodące do recepcji otworzyły się, blondynka i szarowłosa przebiegły spojrzeniami po dwójce nowoprzybyłych, ale tylko ta druga zatrzymała je na dłużej. Przyjrzała się nie tylko torbie, którą miała dziewczyna, ale także możliwym kieszeniom w ich ubiorach. Gdy podeszli bliżej i oboje zastygli w bezruchu, niczym zamienieni nagle w woskowe figury, sprawił że wampirzyca zaczęła przyglądać się ich klatkom piersiowym oraz powiekom w oczekiwaniu na jakikolwiek ruch. Odwróciła dopiero od nich uwagę, gdy padło pytanie od blondyna.
- Prosić o co?
- Pani prosi o trochę przestrzeni osobistej. - Odpowiedziała szybko recepcjonistka.
- Ona. Prosi. - Wykrzywiła kącik ust w niesmaku, zdecydowanie w to nie dowierzając. Mimo to odsunęła się i zatrzymała bliżej Bonnie. Nie zamierzała zwiększać niepotrzebnie napięcia. Wróciła do obserwacji nowej parki.
Z pomieszczenia obok rozległ się przeciągły dźwięk starodawnego telefonu stacjonarnego. Został odebrany dopiero pod koniec drugiego dzwonka.
- No halo. - Odpowiedział zaspany, ale wyraźny głos kobiety z szatni. - Nie. Wciąż tam siedzą. ...No okej.
Po chwili górna część tułowia czarnowłosej kobiety wychyliła się w przejściu za bramkami. Rozejrzała się po wszystkich powoli.
- Bonnie, ci przy recepcji wypełnili już co trzeba? - Czarodziejka pokręciła głową w odpowiedzi. Pytająca uniosła brew i zawróciła na swoje stanowisko.
- Jesteś? Przekaż żeby wyjeżdżali. Zdążą jeszcze wrócić zanim tamci się ogarną. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Tidus
Jebany farciarz

Wiek: 32 Dołączył: 25 Paź 2010 Posty: 695
|
Wysłany: Śro Sie 05, 2020 11:58 am
|
|
|
-Zasadniczo problem polega na tym, że istoty te i władza są blisko powiązane. - stwierdziła Danielle po tym, jak wszyscy usiedli. Sięgnęła do torby by wyłowić którąś ze słodkości, którą widziała wcześniej. -W średniowieczu i wcześniej ich obecność była powszechnie znanym faktem, ale polowania na czarownice i Inkwizycja szybko przekonały resztę ludzkości, że gdy ludzi kupa to i Merlin dupa. -obróciła łakoć w palcach, przyglądając mu się z każdej strony. -Zaczęli więc działanie z cieni. Infiltracja rządów, głoszenie doktryny 'nauki' i 'zdrowego sceptycyzmu'. Mieli na to czas. Jestem pewna, że czarodzieje są równie nieśmiertelni co wampiry i tak dalej. Ale istnieją. Wiem to. I prawie życiem przypłaciłam próby szerzenia tej wiedzy. O szyderstwach nie mówiąc. - zakończyła wypowiedź ugryzieniem deseru.
Apae przyjrzała się dokładnie wszystkim elementom. Wyglądało jak typowy pociąg, przynajmniej wnioskując po tych trzech-czterech w których już była. Po chwili zwiadu wróciła do Joshuy, który zupełnie nie przejmował się kobietą naprzeciw niego, pakując kolejne kanapki do ust i przełykając je bez znacznego przeżuwania. Był głodny a jego język i tak był kawałkiem martwego mięsa które wycięto, by zmniejszyć całkowitą biomasę na którą marnowana musi być energia, która przecież może zasilać dziesięć tysięcy modułów cybernetycznych umieszczonych w jego ciele. Pani Ryś spojrzała na kobietę w kapeluszu.
-Ej, jak jesteś z jakiejś międzygalaktycznej korpo i chcesz podejrzeć, jak działa Joshua, to na drzewo. Nie po to go wyciągnęłam z łap Aresa, by ktoś z Hubcorpu czy jak się tam zwiecie znowu go zniewolił.
Olbrzym nawet na milisekundę nie przestał jeść, ale jedna z kamer powędrowała ku siedzącej naprzeciw kobiecie. |
_________________
>Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 35 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1396
|
Wysłany: Czw Sie 06, 2020 3:59 pm
|
|
|
- Zaraz, To czarodzieje też się chowają? A to dziwne. - dopytała Melba, zajmując swoje miejsce "naprzeciwko" Vico, to jest po przeciwnej stronie pociągu tak jak i on siadając bokiem. Della usiadła przy tym samym stoliku co ona, w podobny sposób, pozostawiając pozostałą czwórkę zespołu na samym przedzie, gdzie zostało miejsce i dla Uariena. Gdy została wygłoszona wiadomość a potem pojawiła się pani stewardessa, przyjrzała się jej i schowała kurze łapki z przejścia.
- Dzień dobry. - Jako pierwsza odezwała się do antromorficznej Caiqua, tym samym tonem co wcześniej do Yuto, siedząc już na miejscu po lewej stronie pociągu, twarzą do kierunku jazdy.
- Ja chcę! - Siedząca przy tym samym stoliku Niyappi uniosła szybko rękę, jeszcze przeżuwając swoją bułeczkę. - Ooo... tego. - Pokazała palcem na sok jabłkowy. - I papierosa można? To znaczy... No tą... że serwetkę. Papierową.
- Ja również poproszę. Czy potrzebujemy już teraz uiścić opłatę? - Dołączył się do zamówienia Uarien tuż przed dosiądnięciem się do Denzaren. Przemytniczka kastetu jedynie krótko spojrzała się na kotowatą, opierając brodę na ręce która z kolei oparta była łokciem na stole.
* * * * *
Mając chwilę przerwy podczas Samarowego pisania Verena spojrzała na stojące postaci. Gdy tylko przyjrzała się twarzy dziewczyny, na pewno zauważyła, że ta natychmiast skierowała własny wzrok ku wampirzej obserwatorce - więc wiedziała, że jest obserwowana.Jej odzież, tak jak zresztą i chłopaka obok, miała dość sporo kieszeni i to tego typu, że ciężko było stwierdzić czy coś znajduje się w środku - na pewno odzież celowo była tak zaprojektowana, by mieścić w sobie jak najwięcej. Czujne oko strażniczki dostrzegło, że właścicielka torby musiała coś jeszcze mieć w prawym bucie, po wewnętrznej stronie goleni.
Po jakimś niedługim czasie obserwacji, obie nieruchome figury nagle jakby zostały natchnione życiem. Niczym postacie po wyłączeniu pauzy w filmie, dostały całkiem ludzkiego wrażenia - chłopak kołysał się lekko, wolnym ruchem gładząc swoją kurtkę palcem jednej ręki. Dziewczyna zaś uśmiechnęła się pogodnie do Vereny, przechylając nieco głowę, a po poprawieniu paska od torby na ramieniu splotła ze sobą palce obu dłoni. Od tego momentu dopiero Verena zauważyła faktyczny "oddech" u obu postaci, który wcześniej był kompletnie nieobecny, tak samo jak i teraz dopiero ich powieki wykonywały mrugnięcie w nierównych interwałach. Ogółem, oboje w jednej chwili pozbyli się całkowicie wrażenia zwanego "uncanny valley", stając się, przynajmniej dla wzroku, całkiem identyczni jak ludzie. W sumie, Verena mogła zauważyć, że dziewczyna ma na twarzy bliznę przechodzącą przez okolice lewego oka - wyglądała, no, tak jak wyglądają blizny. To sugerowało pewną rzecz - ranę, która się zabliźniła, czyli naturalnie zregenerowała, ale nie do końca i pozostawiła po sobie ślad. Coś, co nie występuje u ludziopodobnych istot które nie oddychają, takich jak androidy czy nieumarli. No chyba, że to bardzo dobra ściema wykorzystująca ten fakt.
Samara miała wzrok całkiem skupiony na Verenie, gdy ta odstąpywała od biurka. Powoli podeszła w końcu do swej lekko ugiętej kartki i wraz z jedną kopią formularza wzięła je do ręki, odsuwając się przy blacie jak najdalej od wampirzycy zanim w ogóle spojrzała na papier. Ein nie robił nic by ją powstrzymać; gdy zaczęła się oddalać, podniósł tylko długopis i wyciągnął go w jej kierunku. Ta, póki co, całkiem to zignorowała. Znów można było zobaczyć, jak śledzi tekst oświadczenia wzrokiem, ale co chwila zerkała na wampira. Krótko też przyjrzała się nowym, ale nie zwracała na nich większej uwagi. Po jakimś czasie w końcu odłożyła swój telefon na blat, wyciągnęła się naprzód by dosięgnąć długopisu i złapać go w palce - broń boże nie robiąc więcej niż jeden krok w tamtym kierunku - i ułożyła obok siebie oba papiery, zaczynając najpierw wypisywać formularz. Oczywiście nie przestawała podejrzliwie zerkać na Verenę, zerkała tam praktycznie co każde zapisane słowo. W końcu chyba skończyła, bo zaczęła znów dumać nad tym oświadczeniem; widać było, że próba akceptacji tego tekstu bardzo ciężko jej przychodzi. W końcu jednak zrobiła bardzo szybki ruch dzierżącą długopis dłonią, po którym niemal natychmiast odepchnęła od siebie obie kartki i niemal rzuciła w przód długopisem, tak, że wszystkie trzy obiekty poleciały po blacie "mniej więcej" w kierunku recepcjonistki, a ona sama walnęła oba łokcie na blat i złapała się za głowę, jakby już żałowała decyzji. Ein zdołał złapać dokumenty zanim te mogły zlecieć z blatu, ratując też długopis. Ułożył i obrócił oba papiery ku Petrze. Na końcu oświadczenia był ten trochę nierówny, zamaszysty podpis który pod koniec wpisany był tak mocno, że widać było, iż niemal podarł kartkę która i tak już była troszkę pomięta.
- Znakomicie. W takim razie, jeszcze tylko ja. - oznajmił, samemu zabierając się za wypełnienie ostatniego kwestionariusza. Poszło mu bardzo szybko, tak naprawdę. Musiał być już wprawiony w uzupełnianiu tego rodzaju papierów (a ktokolwiek znał Terren wiedział, że tak jest w istocie). Nie zadawał nawet żadnych pomocniczych pytań. Lada moment, oba formularze czekały na weryfikację.
Cytat: | Imię i nazwisko: Samara Fisher
Imiona rodziców: William, Candace
Miejsce urodzenia: Toronto, Kanada
Miejsce obecnego zamieszkania: Gerko
Planowany czas wizyty: Dziesięć dni
Pseudonim/y: -
Gatunek: Człowiek
Znajomość języków: Angielski, Francuski, Rosyjski
Odwiedzane w przeszłości miejsca: Stany Zjednoczone, Większość Europy, Egipt
Posiadane doświadczenie w kontakcie z magią i istotami nadnaturalnymi: Tylko tyle ile wymagane w pracy |
Cytat: | Imię i nazwisko: Ein Mann
Imiona rodziców: Nieznane
Miejsce urodzenia: Hamburg, Republika Niemiecko-Francuska
Miejsce obecnego zamieszkania: Mobilna stacja mieszkalno-eksploracyjna, kod "Gerko"
Planowany czas wizyty: Tydzień
Pseudonim/y: -
Gatunek: Człowiek
Znajomość języków: Niemiecki, Angielski, Francuski, Rosyjski, Hiszpański
Odwiedzane w przeszłości miejsca: Ponad dwa tysiące unikalnych światów doświadczonych cywilizacją oraz blisko pięćset światów dzikich
Posiadane doświadczenie w kontakcie z magią i istotami nadnaturalnymi: Piętnastoletnie na wysokim poziomie. |
|
_________________ . . . |
|
|
|
Rybka

Wiek: 34 Dołączyła: 25 Kwi 2013 Posty: 251
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2020 6:17 am
|
|
|
- To musiało być naprawdę frustrujące. Z drugiej strony, skoro palono ich na stosie za to, że potrafili władać magią, to nie ma co się dziwić dlaczego ukryli swoje istnienie i robią co tylko mogą by przetrwać. Gdyby ludzie tamtych czasów mieli bardziej otwarte umysły i nie byli zaślepieni przez religię, twój świat mógłby teraz wyglądać zupełnie inaczej. - Stwierdził Vico przyglądając się Danielle, czytając emocje z jej tonu głosu, twarzy, gestów. - Mam nadzieję że posiadasz trochę wyrozumiałości dla innych istot, które muszą się ukrywać w cieniach, a nie mają złych zamiarów. - Uśmiechnął się w bardzo życzliwy sposób, odłożył plecak na podłogę pod stół i idąc za przykładem Melby również usunął nogi z przejścia. Choć tak naprawdę w korytarzu było wystarczająco dużo miejsca na swobodne przejście dla dwóch barczystych osób znacznie większych od przeciętnego człowieka.
- Bardzo mi przykro, ale nie korzystamy z tutaj jednorazowych serwetek. Jeśli potrzebuje pani umyć dłonie, na tyle pociągu znajduje się toaleta. - Oznajmiła stewardesa zdejmując z górnej części piramidy szklanek tą, która zawierała sok jabłkowy i postawiła ją przed Niyappi. Spojrzała następnie troche zaskoczona na Uariena. - Opłatę? Nie, nie. Nie pobieramy żadnych opłat. Ani za przejazd, ani za soki.
- To ja też poproszę sok. Ten zielony. - Odezwał się Vico słysząc o darmowym piciu. Kotowata obejrzała się w stronę głosu, by zapamiętać kto złożył zamówienie i wróciła wzrokiem do menedżera zespołu.
- Który smak podać? - Dopytała i po otrzymaniu odpowiedzi postawiła przed nim szklankę z odpowiednim sokiem, a następnie kiwi przed feyem. Rozejrzała się po żeńskiej części zespołu i raz jeszcze dopytała. - Dla kogoś jeszcze soku?
Jeśli tylko któraś z muzykalnych dziewczyn wyraziła chęć, również otrzymała jedną ze szklanek z kolorowym płynem. Po obsłużeniu siedzących na przedzie pociągu, kotowata ruszyła od razu do pasażerów na tyle.
Kobieta w kapeluszu zamrugała parokrotnie oczyma o złotawych tęczówkach po słowach pani ryś, zupełnie jakby nagle została wybudzona z jakiegoś małego transu.
- Korpo...racji? - Wciągnęła głośniej powietrze i wyprostowała się obejmujac obiema dłońmi zamkniętą szklaną butelkę, którą wcześniej otrzymała od pokojówki. - Nie. Nie, ja nie należę do żadnej korporacji. Żadnej korporacji, czy innej ludzkiej organizacji. - Zmarszczyła brwi w wyrazie zmartwienia. - Bardzo mi przykro, że ktoś cię niewolił. To okrutne. Czy to oni zrobili…? - Wystawiła palec wskazujący w stronę swojej własnej twarzy i pokazała wpierw usta, nos, a nastepnie wyrysowała w powietrzu krąg na wysokości oczu.
Kotowata stewardesa dotarła w końcu również do trójki siedzącej na tyle pociągu.
- Czy ktoś z państwa życzy sobie soku? - Zapytała jeszcze podczas podchodzenia do trójki na tyle. Stanęła przy fotelu Joshuy i znieruchomiała patrząc na jego oblicze z odchylonymi do tyłu uszami. Po upływie dwóch, może trzech sekund, otrząsnęła się z pierwszego szoku, podkuliła ogon i oczekiwała aż ktoś coś odpowie.
Podczas całego rozdawania soków, osoby które spojrzały przez okna na peron, miały możliwość dostrzeżenia Yuto, który podszedł niemalże na sam dziób pociągu, gdzie powinna znajdować się kabina maszynisty i zastukał w szybę. Pochylił głowę i widać było jak jego jaszczurze usta poruszały się podczas rozmowy. Po kilku chwilach smokowaty pochylił raz jeszcze głowę i zaczął wracać w stronę windy. Drzwi pociągu wydały z siebie krótki sygnał dźwiękowy i zamknęły się. Na monitorach napis u góry ekranu zmienił się na NEFER’HUAH, STARE MIASTO. Wyświetlana temperatura zmieniła się na pytajnik, a deszczowa chmurka całkowicie zniknęła z ekranu pozostawiając puste miejsce. Peron za oknem zaczął przesuwać się, co oznaczało że pociąg ruszył. Wjechaliście do oświetlonego podziemnego tunelu. Światła zaczęły przesuwać się coraz szybciej i szybciej, by po paru sekundach zlać się już całkowicie w jedna smugę. Wrażliwa na przemieszczenie sferyczne Apaeglesia jako pierwsza dowiedziała się, że opuściliście Xantesę.
Po upływie niecałej minuty, czarny oświetlony tunel nagle rozjaśnił się. Znaleźliście się na rozległej otwartej przestrzeni, mknąc przez ciemny błękit w przeszklonym tunelu. Dzięki ogromnym szybom nie tylko po bokach, ale również na dachu pociągu, widzieliście wyraźnie jak promienie światła załamywały się i rozpraszały nad wami. Po obu stronach rozciągał się krajobraz usłany wielobarwnymi koralowcami o rozmaitych kształtach i rozmiarach. Najwyższe przypominały ogromne grzyby dorównujące rozmiarem drzewom.
* * * * *
Nikt nie przeszkadzał Samarze w wypełnianiu dokumentu. Wydawało się wręcz, że wampirzyca w ogóle już na nią nawet nie patrzyła. A może wiedziała kiedy dokładnie odwracać wzrok by wydawało się, że jej nie obserwuje...
Szarowłosa w rzeczywistości miała Samarę jedynie w kącie oka, zainteresowana bardziej nowoprzybyłą dwójką. Zaintrygowała ją nagła zmiana zachowania, czy właściwie pojawienie się jakichkolwiek ludzkich odruchów w chwili, gdy zorientowali się, że są obserwowani. Odwzajemniła skinienie pozostawiając neutralny wyraz twarzy. Nie byli śmiertelnymi ludźmi, tego była pewna. Nie była jednak pewna czym byli naprawdę. Blizna mogła być zwykłą ściemą, bądź czymś czego dziewczyna po prostu nie mogła się pozbyć z jakichś nadnaturalnych powodów. Nie chciała ich z góry oceniać. Może okażą się szczerymi osobami i przyznadzą się do tego, że nie są już, bądź nigdy nie byli śmiertelnymi ludźmi. Bardzo doceniała szczerość i miała cicha nadzieję, że doświadczy jej z ich strony.
Parka nowoprzybyłych, dzięki swemu elektronicznemu wzrokowi zdolnemu wykrywać ciepło, oczywiście bez najmniejszego problemu wykryła, iż ciało szarowłosej nie wydzielało żadnego ciepła. Zupełnie jak ciało martwej osoby. Nie mrugnęła też ani razu od chwili, gdy weszli na recepcję.
Petra zauważalnie zacisnęła wargi, gdy Samara niemalże rzuciła w jej stronę dokumentami i piórem. Ein na szczęście wykazał się wystarczającym refleksem, by wszystko nie przeleciało na drugą stronę blatu, co zmusiłoby recepcjonistkę do zbierania wszystkiego prawdopodobnie z podłogi. Blondynka nie odezwała się nawet jednym słowem, wlepiając na chwilę nie w ghulkę, czy jej opiekuna, a w wampirzyce. Westchnęła głośno i zabrała się za sprawdzanie formularza wypełnionego przez wiekową dziewczynę, w czasie gdy Ein wypisywał swój egzemplarz. Po zweryfikowaniu wszystkich dokumentach, zwróciła się do blondyna.
- To wszystko z mojej strony. Mogą państwo udać się na kontrole do koleżanki.
- Zapraszam. - Bonnie podeszła bliżej bramek. - Nie posiadają państwo bagażu podręcznego, więc proszę o wyciągnąć na stół wszystkie metalowe przedmioty oraz elektroniczne urządzenia. wyrażają państwo zgodę na skanowanie na obecność metalu przy pomocy magii?
Gdy Ein i Samara zaczęli podchodzić na kontrole, Verena ruszyła spokojnym za biurko recepcji ku Petrze i z dala od ghulki. Podniosła jeden z dokumentów, który blondynka przed chwilą weryfikowała i sama zaczęła go czytać. Recepcjonistka spojrzała po wampirzycy lekko unosząc brwi. Postanowiła jednak zostawić ją w spokoju. Zabrała z teczkę oraz pozostałe dwa luźne dokumenty i odłożyła je po drugiej stronie lady na biurku. Nastepnie zwróciła się do kolejnej parki oczekujących z uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry. W czym mogę państwu pomóc? |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Tidus
Jebany farciarz

Wiek: 32 Dołączył: 25 Paź 2010 Posty: 695
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2020 10:17 pm
|
|
|
-Co ja, przyjeżdżam tutaj z kuszą i kataną w dłoniach? Kiwi poproszę, dziękuję. - stwierdziła Danielle na słowa Vico i stewardessy, odbierając szklankę soku. -Jestem reporterem, nie jakimś bojownikiem o wolność. Gdy wszyscy znają prawdę, każdy może podejść do dyskusji co i jak na równych warunkach. Prawda wyzwala. - i na dokończenie wypowiedzi upiła soku. Zupełnie ignorując dyskusję o płatności za napój, jakby zupełnie jej nie dotyczyła. Po wyjściu z tunelu zupełnie odwróciła się w stronę okna, wyciągnęła ołówek i zaczęła szkicować jeden z koralowców, dość pobieżnie i bez większego oka do detali.
Parę dodatkowych kamer skupiło się na mówiącej, gdy cyberzombie pakowało kolejne kanapki do swojego gardła. W jego miejscu odezwała się pani Ryś.
-Ta, niech ci będzie. Ale mam na ciebie oko. I żebyś- - delikatne pacnięcie palcem w drewnianą głowę od razu zmieniło ton ducha. -...Tak, byliśmy dwoma narzędziami do różnych celów tych samych ludzi. Ale nie uświadomili sobie, że narzędzia poradzą sobie dobrze bez pana, jeżeli będą nawzajem kompensować za swoje braki. Więcej wolę nie mówić. Cholera wie, czy Ares nie ma szpiegów pośród-
Kukiełka zastrzygła uszami i skoczyła do szklanej ściany, zdawałoby się bez powodu. Dopiero gdy pociąg wyjechał z tunelu a rzeźbiony pyszczek przykleił się do szyby, jasnym się stało, co się zdarzyło. Joshua przełknął ostatnią kanapkę i zwinnym ruchem ponownie umieścił przewód w swoim gardle, wpierw zwracając się do stewardessy.
-Nie, dziękuję. - wrócił wzrokiem do pani w kapeluszu -Dziękuję za troskę. Ale to dawno i nieprawda. W Qual'Doman jestem nawet dobre ustawiony. Pani to? |
_________________
>Karta postaci. |
Ostatnio zmieniony przez Tidus Pon Sie 10, 2020 1:07 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 35 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1396
|
Wysłany: Sob Sie 08, 2020 12:33 am
|
|
|
- Czemu nie? - Niyappi zadała pytanie ni to do stewardessy, ni to do siebie, ni to do miłującej króliki koleżanki która siedziała naprzeciwko. Caiqua tylko wzruszyła ramionami i na wzór Denzaren, oparła się o stół i odwróciła do okna. Zanotowała sobie w myślach, że na trzy osoby póki o tylko jedna odpowiedziała na jej "Dzień dobry". Nawet nie zdjęła z pleców swojego króliko-plecaka ze skrzypcami.
- Naprawdę? To bardzo miło ze stron naszych gospodarzy - no i pani, oczywiście. - Uarien uśmiechnął się. Denzaren przewróciła oczami i jak Kajka, odwróciła się do okna. - Pomarańczowy poproszę. I dziękuję!
Po otrzymaniu swojego soku, menedżer nie napił się od razu, ale wpierw jeszcze raz przeliczył podopiecznych, tak na wszelki wypadek. Dziwne rzeczy lubią dziać się w losowych momentach w ich towarzystwie.
- Zaraz katana od razu... - odpowiedziała Melba, choć nie kontynuowała tego tematu. Pani kotowatej odpowiedziała jedynie pokazaniem własnego termosu z przepraszającym uśmiechem. Della zaś wyglądała na skorą do skorzystania z oferty - uniosła palec by zwrócić na siebie uwagę, następnie przyłożyła go do ust w zastanowieniu gdy przyglądała się szklankom, a na koniec pokazała na tę z czerwonym napojem. Kiedy został on jej podany, złożyła dłonie jak do modlitwy i skinęła głową w podzięce, wciąż trzymając między kciukami polówkę swojej bułeczki.
Gdy stewardessa przeszła już za połowę wagonu, Niyappi wstała by rzeczywiście pójść umyć ręce, ale po ledwie paru krokach zatrzymała się, bo co innego okazało się być ciekawsze - zaraz się obróciła i podeszła do stolika Vico-Danielle, by bez żadnej próby ukrywania tego zacząć gapić się na powstający szkic tej drugiej. Palce po prostu zaczęła oblizywać.
* * * * *
- Mm? - Po otrzymaniu zaproszenia do kolejnego punktu kontroli, Ein spojrzał ku albinosce i zachęcająco skinął głowa w kierunku, w którym powinni się udać. Sam-chan najpierw całkiem odwróciła się od niego, ale po westchnięciu podniosła się z lady i zaczęła faktycznie iść w tamtym kierunku. Przechodząc obok Eina uważniej mu się przyjrzała, jakby spodziewała się ataku z jego strony, ale nic takiego nie nastąpiło. Podeszła do Bonnie jako pierwsza, unikając wampira jak tylko mogła, Ein poszedł dopiero po skinięciu głową do recepcjonistki "na pożegnanie".
- Z mojej strony żadnych przeciwwskazań. - odpowiedział na pytanie, spoglądając na swoją towarzyszkę. Ta nie powiedziała nic, ale z niezadowoloną miną i telefonem w dłoni rozłożyła ręce na boki, widać czekając już na ten cały skan, bez wątpienia nie pierwsze badanie w poszukiwaniu metalu w jej życiu. Ein czekając na swoją kolej pozostawił na wskazanym miejscu własny telefon, zegarek ręczny, jakąś dużą monetę której fragmenty chyba były obracane, oraz... kajdanki.
- Witam serdecznie! - zachęcona przywitaniem przez recepcjonistkę, Dziewczyna Z Torbą podeszła bliżej lady, a chłopak zaraz za nią, po jej lewej stronie, jedynie skinął głową. - Przybywamy by uzyskać tymczasową przepustkę wstępu do krainy Nefer'Huah. Jaką procedurę powinniśmy podążyć? - zsunęła metalowe pudło z ramienia i trzymając za pas postawiła je delikatnie przed sobą, a następnie oparła na nim dłonie. No, była ostrożna, ale ktoś o bardzo dobrym słuchu na pewno nie przegapił dźwięku, który pojemnik wydał - taki, który jednoznacznie wskazywał na to, że jest ono bardzo ciężkie. To jest, cięższe niż przeciętny człowiek byłby w stanie nosić bez stękania i garbienia się. Nie to, by nadnaturalna siła była szczególną rzadkością w Xantesie. Chłopak sięgnął do kieszeni w kurtce na wysokości piersi i palcami wyciągnął stamtąd coś, co wyglądało na niewielki portfel. Nic z nim więcej jednak nie zrobił, trzymając go póki co w dłoni. |
_________________ . . . |
|
|
|
Rybka

Wiek: 34 Dołączyła: 25 Kwi 2013 Posty: 251
|
Wysłany: Pon Sie 10, 2020 6:00 am
|
|
|
- Ponieważ są jednorazowe. Ograniczamy ilość przedmiotów jednokrotnego użytku, które nie są niezbędne. - Kotowata odpowiedziała tonem głosu, który sugerował lekkie zdziwienie.
- Proszę bardzo. - Postawiła przez Uarienem sok pomarańczowy i podeszła do kolejnego stolika stawiając szklankę kiwi przed Vico i zaraz również kolejną w tym samym kolorze przed Danielle. - Proszę.
Rozejrzała się po pozostałych muzykach i po dostrzeżeniu, iż Denzaren i Caiqua nie są zainteresowane, a Melba pokazuje swój termos, ambasta zwróciła się do ostatniej zainteresowanej, która podnosiła palec.
- Którą podać?
Della po zastanowieniu się wskazała na czerwoną szklankę z sokiem truskawkowym i pani obsługująca postawiła ją na stole przed nią, a następnie pochyliła nisko głowę w odpowiedzi na jej podziękowanie.
Szpiczastouchy upił ze szklanki słuchając wypowiedzi reporterki do końca. Trochę zmartwiły go słowa i stanowczość blondynki.
- Prawda to cudowna i straszliwa rzecz, z którą należy obchodzić się ostrożnie. Niewłaściwie wykorzystana może wyrządzić więcej złego niż dobrego. - Oznajmił gestykulując wolną dłonią, a po chwili dodał jeszcze. - Nie zrozum mnie źle, popieram to co próbowałaś uczynić w swoim świecie. Może stanie się coś podobnego co w Szóstym Świecie... a może ludzie przeprowadzą całkowitą eksterminację wszystkiego co nie-ludzkie.
Gdy Danielle zaczęła szkicować krajobra, nie zagadywał jej o ile sama nie kontynuowała, bądź nie podjęła innego tematu. Oczywiście zaczął się również przyglądać z zainteresowaniem temu co powstawało na papierze.
- Ludzie lubią wykorzystywać innych do swoich egoistycznych celów. Rozumiem waszą sytuację i nie będę dopytywać o więcej. - Stwierdziła pani w kapeluszu nawet pomimo tego, że pani ryś zainteresowała się nagle czymś zupełnie innym. Następnie przyjrzała się pozostałym na tacy sokom, gdy ambasta zwróciła się do niej po odmowie cyberzombie.
- Poproszę... jabłkowy. Albo nie. ...Ananasowy. Tak, ananasowy. - Po otrzymaniu szklanki kobieta wypiła jej zawartość praktycznie jednym haustem i od razu oddała ją kotowatej.
- ...Może jeszcze jedną? - Spytała niepewnie odbierają puste naczynie.
- Jedna wystarczy, Dziękuję.
Kotowata skinęła głową i zawróciła na początek pociągu.
- Słyszałam, że Qual’Doman to niebezpieczne i bardzo ponure miejsce. Czy to prawda? I nazywam się Morrogh. Morroghdokmaak. - Brązowowłosa wypowiedziała swoje imię powoli.
Soki, które otrzymaliście, okazały się być intensywne w smaku, sugerując, że faktycznie były świeżo wyciskane. Ich temperatura była również nieco niższa od pokojowej, co czyniło je bardzo orzeźwiającymi.
Za oknami las koralowców zaczynał bardzo powoli opadać się coraz niżej i niżej, w miarę jak lewitujący w tunelu pociąg podchodził coraz bliżej powierzchni. Co ciekawe pomimo nachylenia płyn w szklankach pozostawał na równym poziomie nawet po postawieniu na stole. Zaczęliście przekraczać pomarszczoną pojedynczymi grzbietami taflę wody, by ostatecznie wynurzyć się całkowicie. Po błękitnym nieboskłonie porozrzucane były niewielkie pojedyncze kłębiaste i dość płaskie chmury, które dla Melby były oczywistym znakiem, iż tego dnia zapowiada się piękna pogoda. O ile oczywiście zjawiska pogodowe przebiegają tutaj w podobny sposób do miejsc z atmosferą podobną Ziemii.
Teraz również mogliście dostrzec wyraźnie, że przeszklony tunel, w którym się znajdowaliście, podtrzymywany był przez lustrzane dyski, które zdawały się unosić na powierzchni. Na monitorach pojawiły się również kolejne informacje - słońce na bezchmurnym niebie i 25°C, a poniżej ??.??.???? oraz 15:59. Po obu stronach pociągu widoczna była tylko woda ciągnąca się aż po sam horyzont, a z czasem na przedzie zaczęły być widoczne ciemniejsze punkciki oraz cienki słup światła wysunięta najbardziej na lewo.
Apaeglesia coraz bardziej była pewna, że czuła tutaj wpływ planu astralnego. Wydawał się on dotykać tą sferę, może nawet przelewać do niej. W międzyczasie ambasta wyminęła w przejściu magiczna kotkę, podeszła do pomieszczenia obsługi i przyłożyła do czytnika niewielki biały krążek wyciągnięty z kieszeni sukienki. Drzwi otworzyły się automatycznie, a następnie zamknęły za nią i po chwili rozległ się komunikat.
- Szanowni państwo, zbliżamy się do stacji Stare Miasto.
Minęliście po prawej stronie dwie wyspy - pierwsza przypominała unoszący się w powietrzu dysk, zaś druga wydawała się dotykać powierzchni wody i była pokryta bujną roślinnością. Przed wami szybko zaczęła powiększać się kolejna latająca wyspa ze skalistym nieregularnym spodem i wierzchem z kilkoma wzniesieniami w centralnej części. Widzieliście, że wokół niej znajduje się jeszcze kilka zawieszonych w powietrzu malutkich wysp, które były połączone z centralną mostami. Na jednej z nich rzucał się w oczy cały kompleks wysokich strzelistych budowli, na innej zaś stała wysoka kamienna wieża. Sama centralna wyspa na brzegach poprzetykana była połaciami zieleni i spływało z niej przynajmniej kilka niewielkich rzek. Sądząc po jej rozmiarach, miastu musiało być daleko do metropolii i nie widać było ani jednego drapacza chmur.
Pociąg zmierzał do wnętrza wyspy i zbliżając się można było już łatwiej ocenić, iż odległość od góry wyspy do powierzchni wody wynosiła na oko może jakiś kilometr. Zaczęliście wyraźnie zwalniać i w momencie, gdy na ekranach widoczna była godzina 16:01, wyjechaliście ponownie do oświetlonego tunelu tuż pod powierzchnią ziemi i po kilku sekundach znaleźliście się na stacji z pojedynczym peronem. Była przynajmniej o połowę większa od tej, z której wyjeżdżaliście. Rozległ się kolejny komunikat i drzwi na zewnątrz otworzyły się.
- Szanowni państwo, wjechaliśmy na stację Stare Miasto. Prosimy pamiętać o zabraniu swoich rzeczy osobistych. Dziękujemy za wspólną podróż i życzymy miłego dnia.
* * * * *
Recepcjonistka odpowiedziała oczywiście na skinięcie Eina tym samym. Chyba nawet nieznacznie się przy tym uśmiechnęła. Po otrzymaniu zgody zarówno ze strony blondyna, jak i albinoski, Bonnie wyciągnęła już swój różdżkowy skaner i czekała aż oboje rozłożą swoje rzeczy. Odezwała się wtedy Verena stojąca obok Petry.
- Bonnie, zanim panna Fisher przejdzie przez bramki wyłącz rozpraszanie.
- Rozumiem. - Odpowiedziała wampirzycy, a następnie wróciła uwagą do parki. - W takim razie po skanie proszę, aby pan jako pierwszy przeszedł przez bramki, a po wyłączeniu będzie mogła przejść również i panna.
Czarodziejka uniosła wysoko brwi, gdy wyciągnięte zostały kajdanki, ale najwyraźniej nie zamierzała tego komentować. Podeszła bliżej i wskazała swym magicznym skanerem Eina, przybierając skoncentrowany wyraz twarzy, a po chwili przekierowała go na Samarę.
O ile żadne z nich nie będzie miało żadnych metalowych przedmiotów ponad guziki, sprzączki i temu podobne elementy odzieży, zostaną przepuszczeni dalej zgodnie z tym co powiedziała kobieta w koku.
- Jeśli nie zamierzają państwo ubiegać się o kartę pobytu, wystarczy wypełnienie formularza osobowego, który jest podstawą nadania państwu statusu gościa na czas wycieczki. Dzięki niemu zapewnione zostanie państwu pełne ubezpieczenie turystyczne, a ponadto możliwe będzie nieodpłatne korzystanie z wybranych atrakcji oraz usług. - Petra wytłumaczyła z lekkim uśmiechem na ustach i dopiero, gdy skończyła mówić wyciągnęła dwa formularze z jednej przegródki i położyła jeden przez dziewczyną, a drugi przed chłopakiem.
Verena w tym czasie wyciągnęła z kieszeni spodni pióro i napisała coś krótko na odwrocie dokumentu, który wcześniej wzięła, na koniec wykonując kilka bardziej zamaszystych pociągnięć. Odłożyła kartkę na mały stosik pozostałych i uniosła wzrok na parkę. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Tidus
Jebany farciarz

Wiek: 32 Dołączył: 25 Paź 2010 Posty: 695
|
Wysłany: Pon Sie 10, 2020 1:20 pm
|
|
|
-Prawda nie prowadzi do niesprawiedliwości. Tylko jej nieudolne kopie. Dlatego reporterzy powinni mieć pewność, że piszą prawdę i tylko prawdę. - stwierdziła Danielle przed oddaniem pustej szklanki po soku. Ale fakt, że sytuacja była bardziej skomplikowana. Wszystko zależało od tego, kto zyskiwał na ujawnieniu i dlaczego. Często ujawnienie prawdy o osobie A pomagało osobie B, która też ukrywała coś paskudnego. Trzeba uchwycić całość prawdy. O ile to możliwe w świecie tak zagmatwanym i zasupłanym jak ten, z którego pochodzi. A im dalej w sfery, tym bardziej skomplikowane wydaje się być wszystko. Gdy dojechali na stację, Danielle po prostu zabrała się z grupą, w myślach notując, że wyspa faktycznie lata.
-Niebezpieczne, tak. Ponure, tak. Ale na swój sposób sprawiedliwe. - stwierdził Joshua, zawijając torbę po kanapeczkach.
-Idealny dowód na to, że anarchia jako system polityczny działa!
-Gdy nikt nie ma potrzeb cielesnych i wszyscy są tak głęboko w moralnym rynsztoku, że nie żal ci śmierci kogokolwiek z nich.
-Pfah, te drugie aplikuje się do większości światów.
-Pani zaś? Skąd pochodzi?
Przy dojechaniu na stację, Apae wskoczyła cyberzobmbie na ramię i razem wyszli z pociągu, trzymając się obok Morrogh, by kontynuować rozmowę. |
_________________
>Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 35 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1396
|
Wysłany: Śro Sie 12, 2020 12:53 am
|
|
|
* * *
- Co, już? - Niyappi raptownie uniosła głowę znad szkicu reporterki. Oglądanie zaabsorbowało ją na tyle, że najwyraźniej wszystko wokół ją jakoś ominęło. Nie zauważyła, jak kotowata wraca, nie zauważyła żadnej zmiany za oknem, nie zauważyła nawet, jak Kajka ją mija - dopiero teraz, kiedy drzwi już były otwarte i spojrzała w ich stronę, mogła zobaczyć jak skrzypka przeciągle i z niepotrzebnym "rozmachem" powoli stawiała krok na zewnątrz, do którego jeszcze cyknęła głośniej językiem dla wyraźnego dźwięku.
- Ojej, pierw-sza. - Caiqua stwierdziła spokojnie, wzruszając ramionami z zuchwałym uśmieszkiem. Kotka prychnęła niezadowolona, rozejrzawszy się potem wokół. Uarien dopiero wstawał, Della szybko dopijała resztę soku, Denzaren i Melba były już gotowe do wyjścia zaraz za Kajką która blokowała drzwi - ta pierwsza w końcu pchnęła te ostatnią za ramię, torując tym samym drogę na zewnątrz bez oporu z drugiej strony.
- Już, już. Wypij chociaż to o co prosiłaś, niegrzecznie jest coś zamawiać i potem to zostawiać. - menedżer pokazał na szklankę Niyappi, która nietknięta wciąż spoczywała na "jej" stoliku. Biała wypuściła powietrze przez usta z szumiącym dźwiękiem, po czym podeszła no szklanki i zaczęła faktycznie pić, z jedną ręką na biodrze. Skoro i tak już nie będzie pierwsza to nie miała co się śpieszyć. Uarien na nią nie czekał; razem z Dellą również opuścił pojazd, licząc na zewnątrz czy wszyscy poza kotką są obecni.
- I co teraz, i co teraz? - Melba rozejrzała się, licząc możliwe wyjścia z peronu.
- Jak to co, siedzimy tu a potem wracamy. To już całe hłehłeh. - Klasnęła raz Caiqua, odwracając się do reszty.
- Mów tak dalej to cię wezmą do zbierania wszystkich tych pól w pojedynkę. - Denzaren wsadziła ręce w kieszenie, skoro już nie musiała popychać koleżanki. - Myślałam, że tamten czerwony to przewodnik.
- A ten tu dżentelmen to nie może być przewodnik? - Melba przekrzywiła nieco głowę, wskazując skrzydłem Vico. Pozostałe dwie zawęziły powieki spoglądając bokiem na wspomnianego z praktycznie identyczną, sceptyczną miną. Della zaśmiała się na ten widok bezgłośnie.
* * * * *
- A, tak. - Ein przytaknął na ostatnie polecenie Bonnie skinięciem głowy. - Oczywiście. - uśmiechnął się uprzejmie, pakując z powrotem swoje wyposażenie. Oczywiście, żadne z dwójki nie miało przy sobie nic więcej z przedmiotów, które zaprezentowali. To jest, nic więcej metalowego bądź elektronicznego. Sam-chan założyła ręce i znów rozejrzała się za wampirem, pilnując odległości między sobą a nią. Kto patrzył w jej stronę, mógł zauważyć, że spojrzała w stronę bramki gdy tylko zostało wspomniane jej "wyłączenie rozpraszania". Na pewno rozważała po prostu wbiegnięcie w to pole, które zdjęłoby z niej urok który nie pozwalał jej na swobodę fizycznych akcji wobec innych osób, ale... No, nawet w swoim stanie miała na tyle rozsądku by zdać sobie sprawę, że to by jej daleko nie zawiodło. Nawet, gdyby była jakoś w stanie bez broni wydostać z tego budynku, taki scenariusz nie ma żadnej kontynuacji. Nie ma tu znanych miejsc by się skryć, żadnego zaufanego informatora, nie zna wszystkich tutejszych metod pościgu, co druga osoba zdaje się rozpoznawać jej twarz... a do tego jej Hecate pozostała na pokładzie tego dziwnego, przerośniętego czołgu. Nie jest tego jeszcze tego stuprocentowo pewna, ale chyba w tym momencie najlepiej jest jej jednak podążać za poleceniami. Dopóki nie mówią czegoś, czego nie ma zamiaru robić. Odczekała więc na sygnał i dopiero wtedy wolnym krokiem przeszła przez bramkę - tyłem, by nie odwrócić się od Vereny - do blondyna który czekał od razu po drugiej stronie. Wyciągnięta ręka mężczyzny była propozycją zaprowadzenia jej dalej, ale kompletnie ją olała. Poszła dalej, by dopiero w kolejnym pomieszczeniu się rozejrzeć. Ein westchnął i skłonił się lekko paniom z recepcji, by potem podejść za swoją nową podwładną.
- Na czym polega różnica między statusem gościa a kartą pobytu? - Dziewczyna od razu wypowiedziała kolejne pytanie, zaraz po krótkich przytaknięciach głowy które potwierdzały, że słucha i rozumie odpowiedź Petry. Choć przyjęła dokumenty podsuwając je bliżej swojego wzroku i rozdzielając między siebie a kolegę, nie wydawała się na nie patrzeć. Palcami jednej ręki sięgnęła już jednak do jednej z kieszeni w kurtce, z której wydobyła długopis - czarny, solidnie wykonany, pewnie przeznaczony do bardziej wymagających warunków niż praca biurowa. Znawca zapaśniczych sztuk walki bądź policyjnych technik obezwładnienia czy samoobrony na pewno był w stanie poznać w tym przedmiocie kształt umożliwiający jego użycie jako kubotanu. - Limit czasu dozwolonego podczas jednej wizyty jako gość?
Dziewczyna widać zajęła się całą rozmową; chłopak znów jakby "wyłączył się", jedynie biegając wzrokiem po pomieszczeniu i osobach. Wykorzystując swoje możliwości w pełni, badał poziom obrony instytucji - czy któraś z osób posiada ukrytą gdzieś pod ubraniem broń, czy znajduje się jakaś być może wewnątrz biurka bądź którejś szafki, czy istnieją tu może ukryte przestrzenie w ścianach lub suficie gdzie może kryć się zautomatyzowana obrona. Oczywiście, wyczulony na ruch, na pewno spojrzał też w kierunku Vereny gdy ta zaczęła w skryciu dopisywać tekst do dokumentu którzy został już przecież wcześniej wypełniony przez kogoś innego; oczywiście podejrzał treść która została dodana przez tę pozbawioną ciepła. Po tym od razu wrócił do poprzedniego badania. |
_________________ . . . |
|
|
|
|
smartDark Style by urafaget Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group |