 |
Wiele sfer
Mało gier
|
Zamknięty przez: Jedius 9 Baka Sob Lut 16, 2013 2:01 pm |
Rozdział Ia, Część II - Krucjata przez pustkowia |
Autor |
Wiadomość |
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Sob Wrz 29, 2012 8:47 pm
|
|
|
Osobnik milczał przez chwilę, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Przez chwilę nawet mogłes poczuć się jak jakiś skazaniec oczekujący na werdykt. W końcu jednak cisza została czymś przerwana. Był to dźwięk czegoś upadającego na ziemię. Nie musiałeś nawet specjalnie mocno unosić wzroku by zobaczyć, co to jest. Kilka kroków przed sobą zobaczyłes dwa pierścienie. Srebrne pierścienie z czarnym kamieniem objętym przez coś, co wyglądało na piątkę pazurów wyrastających z samego pierścienia.
- W porządku. To powinno wystarczyć. Wiedz, że bardzo doceniam pomoc, Steve. Wybacz, ale swoje imię zachowam na razie w tajemnicy. Być może wyjawię ci je, jeśli znów się spotkamy. Tymczasem, trzymaj się. - odpowiadał całkiem niechętnie, jakby jednak nie był zbyt przekonany. Po jego słowach usłyszałeś tylko cichy skrzyp po którym można było wywnioskować że się poruszył, a potem... już nic. Cisza, i cisza. przez długą chwilę. W końcu nie wytrzymałeś i uniosłeś wzrok na ciężarówkę - gościa już tam jednak nie było. Zniknął tak samo nagle jak się pojawił. Poza dwoma pierścieniami nie było nawet po nim żadnego śladu.
Fiołek miała zamknięte oczy. Już wcześniej wiedziałeś, że jest bardzo zmęczona, więc mogłes się domyślić, że pewnie zapadła w sen. A może zemdlała? W każdym razie, oddychała, więc pewnie nic jej nie jest. Druga, cudzoziemka, patrzała tylko w twoją stronę. Najpewniej nie miała pojęcia, co się dzieje. W końcu nie rozumiała tego języka. Jednak nie wyglądała na jakoś specjalnie zaskoczoną, bądź mocno przejętą. Pewnie zdawała sobie sprawę, że i tak nie jesteś w stanie jej tego wytłumaczyć. Mimo wszystko, chyba ciężko było zachować zimną krew w stanie, w jakim ona właśnie się znajduje. |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Sob Wrz 29, 2012 9:41 pm
|
|
|
No i zniknął. Fakt, że zamiast zejść na dół z uśmiechem uprzejmego gościa i pomóc dziewczynom za pomocą bandaży i lekarstw, ten po prostu zrzucił mi jakieś dwa pierścionki, wcale mnie nie zdziwił. Już dosyć magicznych sztuczek widziałem w przeciągu ostatniej doby, żeby nie uwierzyć w to, że teleportujący się spadochroniarz posiada jakieś tajemnicze, uzdrawiające artefakty. Niewiele się zastanawiając schowałem nóż, wstałem powoli i podszedłem do pierścieni. Patrzyłem na nie przez chwilę z trochę skrzywioną miną, po czym podniosłem je z ziemi i zwróciłem się do ledwo żywej dziewczyny. Ona w tej chwili najbardziej potrzebowała pomocy. Klęknąłem przy niej, po czym sięgnąłem delikatnie po jej dłoń, najpierw jednak grzecznie o nią prosząc w postaci oczywistego gestu - trochę jakbym prosił ją do tańca. Kiedy już miałem jej dłoń w swojej, założyłem jej pierścień na któryś palec. Ja pierdziele... mam nadzieje, że Fiołek tego nie widzi, bo jeszcze pomyśli, że się tamtej oświadczam. Kiedy już "pomogę" cudzoziemce, podchodzę do Fiołka, po czym jej też zakładam pierścień. Zanim wstałem, pogłaskałem ją jeszcze lekko po głowie.
Cóż, czas pozbierać się do kupy. Dojście do siebie przez dziewczyny, nieważne w jaki sposób, pewnie chwilę zajmie. Zebrałem do kupy leżące w pobliżu działające bronie, czyli pistolety, magazynki oraz strzelbę znajdującą się po drugiej stronie pojazdu, po czym poszedłem powoli w miejsce, gdzie wyrzuciłem wcześniejszy pistolet. Próbuję go znaleźć, mając nadzieję, że się nie rozwalił przy upadku na ziemię. Zbieram także z ziemi wszystkie inne ręczniaki, które wyglądają na działające. Upewniam się też, że znajdę do nich magazynki. Kiedy już to zrobię, wracam do wraku pojazdu, układam tam wszystko co zebrałem i uważnie segreguję amunicję. Będę miał na to jeszcze chwilę czasu, zanim wyruszymy w dalszą podróż. Przyglądam się też, czy te pierścienie od gostka rzeczywiście działają, czy była to tylko jakaś ściema. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Wto Paź 30, 2012 12:24 am
|
|
|
To, co zobaczyłeś, nie wywołało wcale twojego zdziwienia. Z twego punktu widzenia nie zasługiwało wcale na więcej, niż wzruszenie ramionami, choć nie zrobiłeś nawet tego. W zamian schowałeś po prostu nóż, ruszyłeś się naprzód i podniosłeś oba pierścienie z ziemi. Były całkiem ciężkawe. I w sumie mało... żeńskie. No cóż, pomijając już fakt, że o gustach się nie dyskutuje, to raczej nie był to też najlepszy moment by zagłębiać się w filozoficzne przemyślenia na temat tego, jak noszenie biżuterii poprawia naszą aparycję, albo czy po wojnie takie ozdoby wciąż posiadają swoją wartość pod względem finansowym. Podobno te pierścienie mogą pomóc potrzebującej pomocy dwójce - a nie dowiesz się tego póki nie sprawdzisz.
Zdecydowałeś się najpierw pomóc cudzoziemce. Zbliżyłeś się do niej z zamiarem założenia pierwszej obrączki na jej palec. Nawet jeśli pewnie nie rozumiała dlaczego to robisz, to chyba szybko pojęła co chcesz zrobić. Na ile była w stanie, czyli jedynie unosząc rękę, pomogła ci w zdjęciu jej rękawicy i włożeniu pierścienia. Cóż, nie było tak źle. Nie wyglądało jednak na to, by jakkolwiek pomogło jej to "od ręki". Ot, jak zwykły pierścień. Być może trzeba trochę poczekać.
Jako druga, była Fiołek. Cóż, pojawił się tu mały dylemat. Wiedziałeś, że pierścienie zazwyczaj nosi się na serdecznym palcu lewej ręki, jednak ona... cóż. Nie miała już tego palca. W jego miejscu znajdował się jedynie brudny opatrunek otulający jej dłoń. Założyłeś więc pierścień na ten sam palec prawej ręki, tak samo jak w poprzednim przypadku. Zdałeś sobie wtedy sprawę, że ta czarna ci się przypatruje. Ciężko było powiedzieć, czego chce, o ile w ogóle czegoś chce. Nawet gdyby się odezwała, pewnie wcale by to nie pomogło w rozwiązaniu zagadki i pewnie zdawała sobie z tego sprawę. Milczała, oszczędzając siły. No nic. Pogłaskałeś odpoczywającą Fiołka po głowie, po czym powstałeś. Nawet jeśli najchętniej sam położyłbyś się teraz, najlepiej w wygodnym wyrze, to zmusiłeś ciało do kolejnego wysiłku. Obszedłeś całą okolicę, zbierając broń. Powróciwszy do punktu wyjścia, zacząłeś ją segregować. Było tego... dużo. A przecież nie zabrałeś nawet wszystkiego, zostawiając między innymi ten wielki karabin. Zresztą, był on i tak zbyt ciężki, byś mógł go ze sobą targać w tym stanie. Zobaczmy, co udało ci się zebrać...
Pistolet, który miałeś ze sobą wcześniej - znalazłeś też drugi, identyczny. Miałeś do nich razem jedenaście magazynków. Każdy magazynek mógł pomieścić dwanaście pocisków, jednak nie miałeś ich tyle, by wypełnić wszystkie magazynki - razem zebrałeś ich czterdzieści dziewięć.
Mniejszy pistolet, do którego były trzy magazynki i jeszcze czwarty, popsuty. Po segregacji amunicji naliczyłeś dwadzieścia trzy naboje, z czego każdy magazynek był w stanie pomieścić siedem.
Pistolet - gigant. Już sama jego waga świadczyła o tym, że strzał z czegoś takiego musi być niesamowicie silny. Pewnie ciężko było go używać jedną ręką, choć pewnie w pełni sił dałbyś sobie z nim radę. Miał niestety tylko dwa magazynki. Każdy z nich był wstanie pomieścić również siedem pocisków, a miałeś ich zebranych dwanaście.
Czwarty pistolet był popsuty. Używał chyba tych samych magazynków co pierwsza para, jednak nie pasowały one do rączki, ponieważ była zmiażdżona.
Strzelba, którą wcześniej otrzymałeś od cudzoziemki. Walcowate, czerwone naboje najpewniej były właśnie do niej; nie było w niej czegoś takiego jak magazynek, ładowało się ją od boku, jak w filmach. Znalazłeś siedem luźnych naboi - jednak nie wiedziałeś, ile znajduje się w samej strzelbie. Nie umiałeś tego sprawdzić.
Oprócz tego, gdyby jeszcze mało było ci noży, znalazłeś dwa kolejne, identyczne jak ten który schowałeś za pas przed ruszeniem się z tego miejsca. No i oczywiście, wciąż leżała tu torba ze znakiem krzyża którą wcześniej tu przyniosłeś. Mogłeś już zastanawiać się, co z tego wszystkiego wziąć ze sobą.
Skończywszy segregację, zauważyłeś, że i cudzoziemka teraz zasnęła. Choć bardziej wyglądało to, jakby straciła przytomność. Jej głowa zwisała pochylona do przodu, gdy reszta ciała bezwładnie opierała się o górę paki furgonetki. Gdzieś w międzyczasie Fiołek najwyraźniej obsunęła się na bok, skończywszy opierając głowę na ramieniu drugiej kobiety, Widząc jeszcze wśród tej grupy ciało trzeciej, bez wątpienia martwej, wyglądało to dość... groteskowo. Sprawiło, że znów zaczął doskwierać ci mróz, który wokół panował - nawet mimo grubej kurtki. A wyglądało na to, że to dopiero południe... |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Śro Paź 31, 2012 12:55 pm
|
|
|
Po zebraniu broni w końcu mogłem usiąść w spokoju na ziemi, najlepiej gdzieś w słońcu. Pozwoliłem sobie na kilka minut odpoczynku, żeby zebrać myśli i dać mojemu organizmowi chwilę na ustabilizowanie wszystkich funkcji życiowych. Kiedy stwierdziłem, że mam dość, pochyliłem się nad swoim małym arsenałem i zacząłem myśleć.
Jedno jest pewne, wszystkiego sam nie dla siebie nie zabiorę. Musiałem też trochę opróżnić kieszenie - miałem tego tyle ze sobą, że... masakra. No właśnie, wyczerpanie psychiczne uszczupliło już nawet mój słownik. No ale przejdźmy do rzeczy. Wyciągnąłem scyzoryk, składany nóż i nóż w kaburze, kładąc je obok dwóch pozostałych na ziemi. W ten sposób miałem lepszy wgląd na całość broni, jaka była mi dostępna. Siedząc sobie wygodnie, zacząłem najpierw ładować naboje średnich pistoletów do ich magazynków. W sumie miałem cztery pełne magazynki - ostatni nabój wrzuciłem luzem gdzieś do kapsli, może kiedyś sobie o nim przypomnę. Oba pistolety zatrzymałem dla siebie, ładując do nich magazynki, biorąc także dwa dodatkowe. Do swojej kupki przysunąłem także jeden nóż bojowy, ten co był w kaburze, po czym z powrotem przytroczyłem go sobie do pasa. Później zająłem się małym pistolecikiem - ten będzie dla Fiołka. Szkoda, że nie mogę pomalować go na różowo, wyglądałaby z nim jeszcze bardziej uroczo. Napełniłem trzy magazynki, jeden załadowałem, dwa luźne naboje wywaliłem. Odsunąłem to na drugą kupkę. Po chwili zastanowienia odsunąłem tam też torbę ze sprzętem medycznym i składany nóż. Potem zająłem się pistoletem-armatą. Po raz kolejny oddałem się zadaniu naładowania jednego z magazynków, wkładając do niego siedem nabojów. Załadowałem magazynek, po czym przysunąłem broń na swoją stronę. Pięć luźnych nabojów wrzuciłem do kieszeni z kapslami. Ten pistolet najprawdopodobniej wsadzę sobie z tyłu za pas, będzie on na czarną godzinę. Po chwili zastanowienia na stronę Fiołka przesunąłem jeszcze scyzoryk. Resztę rzeczy na ziemi, czyli dwa noże bojowe i strzelbę wraz z nabojami zaniosłem obok cudzoziemki. Własny pistolet jakiś tam chyba miała, najwyżej dam jej jeden ze swoich, niech stracę. Jakby nie patrzeć, cały ten sprzęt i tak bardziej należał do niej, niż do mnie.
Kiedy skończyłem, położyłem się na ziemi, tym razem odpoczywając tak długo, jak tylko będzie mi się chciało. Jeśli Fiołek albo dziewczyna się obudzą, na pewno mnie o tym powiadomią. Po skończonej drzemce badam stan Fiołka i dziewczyny, mając nadzieję, że te całe pierścienie rzeczywiście im coś pomogły. Jeśli nie będą już spać lub "być zemdlonymi" czy co się z nimi aktualnie działo, kończę rozdzielanie ekwipunku.
-Weź tylko najpotrzebniejsze rzeczy, resztę wyrzuć - powiedziałem Fiołkowi, przysuwając do niej torbę z krzyżem. -Weź też ze sobą ten pistolet i nóż i schowaj je dobrze. Nie chcę, abyś była bezbronna. Te dwa magazynki są do twojego pistoletu. Schowaj je sobie do torby, jak już wszystko posegregujesz. Wrzuć tam też ten scyzoryk, kiedyś może być na wagę złota.
Następnie podszedłem do cudzoziemki i kucnąłem jakiś metr od niej. Obejrzałem dokładnie jej stan - jeśli coś mogło pomóc jej okropnym złamaniom, to chyba tylko jakiś cud. Jeśli nadal żyje i faktycznie ma się dobrze, pokazuję jej strzelbę i dwa noże.
-Weź to - powiedziałem, nie bardzo wiedząc, czy mam o to prosić, kazać, czy zaproponować. -Em... jeśli chcesz PIS-TO-LET - tutaj pokazałem małe pif-paf, robiąc z dłoni pistolecik. -to leży tam - kończąc swoją mowę, wskazałem na miejsce na ziemi przy mojej małej kupce sprzętu. Potem pokazałem jeszcze jej jeden palec, ten wskazujący oczywiście. -ale możesz wziąć tylko... JEDEN.
Jeśli wszystko przebiegło po mojej myśli, daję wszystkim jeszcze kwadrans odpoczynku, po czym pakuję manatki i zarządzam wyruszenie w podróż. Pokazuję cudzoziemce, aby prowadziła, gestem zapraszającym gdzieś w stronę, w którą jechał samochód. Jeśli jednak cudzoziemka nie przeżyła kuracji biżuterią, lub była jeszcze w bardzo złym stanie, zostaję przy wraku i wracam dalej do rozmowy z Fiołkiem. Musiałem dobrze zdecydować, co mam robić w takiej sytuacji. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Sob Lis 24, 2012 5:39 am
|
|
|
Po segregacji nastąpiło rozdzielanie. Wcale nie zajęło ci to wiele czasu, choć pewnie byłoby o wiele szybciej, gdyby twoje powieki nie przymykały się co chwila same z siebie. W trakcie rozkładania znów kichnąłeś. W nosie zaczęła zbierać się wilgoć. Bardzo nieprzyjemne uczucie, do tego tak cholernie obce. Co, jeśli to już jakieś oznaki tego, tam... napromieniowania?
Zrobiłeś już wszystko, a te jak spały, tak śpią. Może to tylko twoja niecierpliwość, ale nie wyglądało na to, by te śmieszne pierścionki jakkolwiek pomagały. Cóż - na tę chwilę i tak pewnie nic na to nie poradzisz. A odpoczynek jest dość ważny. Dlatego po soczystym pociągnięciu nosem, sam się położyłeś.
Cholera wie, ile czasu minęło. Subiektywne odczucie mówiło, że zdecydowanie za mało. Wciąż chyba był dzień, ale niebo zakryło się chmurami, więc nie było najjaśniej. W każdym razie, obudziło cię ostatnio dobrze znane uczucie - głód. A przynajmniej tak ci się z początku wydawało. Po chwili się jednak zorientowałeś, że to nie to. To jakieś hałasy. Wystarczyło unieść głowę, byś zobaczył ich źródło. Ale nawet wtedy nie byłeś w stanie tego źródła nazwać. Cóż.
Pamiętałeś, że po lewej stronie cudzoziemki leżała ta druga, raczej martwa. Ale teraz widziałeś, jak z jej brzucha wyrastała para wielkich, czarnych, pierzastych łapsk, z którymi siłowała się ta jeszcze żywa. W sumie nie, chwilę zajęło ci zrozumienie tego, że to osobna istota. Chyba jakieś wielkie ptaszysko, z rozpiętością skrzydeł podobną twojemu wzrostowi. To bydlę najwyraźniej rozpruło brzuch trupa, szarpiąc teraz dziobem za jelito. 'Rei' się z tym siłowała, ale nie było jasne czy próbuje to coś odpędzić, czy raczej przytrzymać. Tak czy siak, to chyba była jakaś okazja. Żarcie samo do was przyszło.
Fiołek właśnie podnosiła się na nogi. Chyba czuła się trochę lepiej, ale kij wie czy to tak naprawdę pomoc dziwnego pierścienia. Rozglądała się, pewnie w poszukiwaniu jakiejś broni. A, tak, miałeś jej chyba oddać jej część wyposażenia. To chyba dobry moment. |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Wto Lis 27, 2012 1:37 pm
|
|
|
Kiedy wstałem, czułem się już dużo lepiej niż przedtem. Nie miałem pojęcia ile czasu spałem, ale najwyraźniej wystarczająco długo, aby porządnie wypocząć. Widząc siłującą się z jakimś ptaszyskiem Rei, wstałem powoli i uśmiechnąłem się pod nosem. Mam nadzieję, że Fiołek umie dobrze gotować. Postanowiłem powierzyć jej "drób" zaraz po tym, jak rozdzielę wyposażenie.
Zaszedłem ptaka od tyłu, wyciągając nóż bojowy i każąc cudzoziemce gestem ręki odsunąć się. Błyskawicznie wyciągam dłoń i chwytam z całej siły ptaszysko za szyję, po czym przysuwam się i natychmiast podrzynam mu gardło jednym, pewnym ruchem. Kiedy przestanie się miotać, rzucam go na ziemię, po czym wyrywam mu kilka piór, pokazuję nimi na Rei, po czym znowu na ptaka. Chciałem przekazać jej, że ma go oskubać - przynajmniej tyle może teraz zrobić. Poza tym, skoro ta dziewczyna nadal żyje, to chyba ten pierścień naprawdę zadziałał. Była już naprawdę blisko śmierci, jej rany nie pozwoliłyby wytrwać jej więcej niż kilkanaście minut. Przynajmniej tak mi się zdawało.
Podszedłem do Fiołka, po czym przekazałem jej to, co miałem wcześniej powiedzieć, dając jej torbę medyczną i broń wraz z amunicją i scyzorykiem. Sam powoli uzbrajam się w to co dla siebie przygotowałem, resztę dając Rei, oferując jej również jeden pistolet. Kiedy skończę, wracam do Fiołka i pytam, jak się czuje i czy jest już gotowa do drogi. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Sob Lut 02, 2013 3:32 pm
|
|
|
Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji, więc podniosłeś się na nogi. Zaskoczeniem mogło być dla ciebie, jak bolesnym był ten ruch. Nogi, biodra i ramiona przy każdym ruchu przeszywał silny ból, nieco tobie już znajomy. Nie miałeś wątpliwości, że jego powodem było twoje niedawne, nadmierne wymęczenie. Bodajże zwało się to zakwasami, czy jakoś tak.
Dobyłeś swojego noża bojowego, gestem chcąc czarnowłosej przekazać by oddaliła się jakoś nie wchodząc ci w drogę. Ta chyba jednak nie była w stanie tego przyuważyć, będąc wciąż w swojej półleżącej pozycji obrócona na boku, jedną ręką szarpiąc się z jednym ze szponów bydlęcia. Tak naprawdę to chyba jednak była w wystarczającej odległości być nie zrobił jej krzywdy nawet pudłując atakiem w ptaka, a przynajmniej na pewno zdążyłbyś wyhamować ostrze nim dotarłoby do niej w jakikolwiek sposób. Zaszedłeś ptaszysko od tyłu i bez najmniejszego problemu pochwyciłeś je za szyję, gdy zanurzało swój zakrzywiony dziób w rozszarpanym brzuchu nieżywej, a następnie przystawiłeś nóż do jego gardła i pociągnąłeś tak silnie, jak tylko byłeś w stanie. Poczułeś, jak ostrze zanurza się pod jego grubą skórę, uciekając przed tryśnięciem krwi z rany gdy tylko wyszło z rozcięcia. Ptak nie wydobył z siebie żadnego dźwięku, choć w ostatnim geście paniki zaczął szamotać skrzydłami jak opętany, wznosząc się z wystarczającą siłą by powalić cię w tył. Upadłeś na zad, wciąż trzymając swą zdobycz za szyję, aż do chwili gdy uspokoiła się a wieczny czas. Zrzuciłeś wtedy zwierzę na bok, wskazaniem palca zaś przekazałeś polecenie pozbycia się piór z przerośniętego drobiu.
- Umas. - usłyszałeś krótkie słowo w odpowiedzi. Mogłeś zauważyć, że Fiołek spojrzała się na nią ze zdziwieniem, choć chyba nie było to w tym momencie specjalnie ważna rzecz. Widząc, że kryzys został zażegnany, dziewczyna znów przykucnęła przy leżącej sprawdzając jej rany.
Podszedłeś do niej wtedy, przekazując jej informacje o broni którą zamierzasz jej oddać. Fiołek zwróciła wzrok ku tobie gdy tylko zacząłeś mówić, jednak sama nie odezwała się ani słowem. I na pewno nie uszło twojej uwadze to, że wyglądała na jeszcze bardziej zdziwioną z każdym twoim zdaniem, marszcząc brwi w niezrozumieniu.
- Hamse... Lakhi'der auvenis kirse dori akatnai sane. - odpowiedziała ci tonem, który brzmiał na tłumaczenie się. Słowami, które były dla ciebie całkiem niezrozumiałe. Dla ciebie na pewno nie, ale... kiedy zaskoczenie wymalowało się i na twarzy Rei, mogłeś odnieść wrażenie, że ta z kolei chyba coś wyłapała z tego bezsensownego ciągu sylab. Ba, w końcu nawet odpowiedziała.
- Kaimi... missiz to lai khav aleta?
- Naosa missiz to lai...? Tuan gavel der-derim... - Fiołek szybko odwróciła ku niej głowę. Co one, nagle zorientowały się, że obie znają jakiś dziwny język? Nawet mimo lekkiego zniechęcenia które mogłeś poczuć tym nagłym brakiem zrozumienia, kontynuowałeś co miałeś zrobić. Gdy wskazywałeś jej sprzęt, oraz propozycję wzięcia jednego pistoletu, obie patrzały na ciebie w milczeniu.
- Kas'herum, nasem...? - nie odwracając od ciebie wzroku, Fiołek zadała pytanie z lekką paniką w głosie. Rei po chwili milczenia podniosła się trochę tak, by siedzieć zamiast leżeć opartą o ciężarówkę i lekko szturchnęła bladoskórą.
- Faedareze, khamari missiz. Orotai to de kolovrastane iccidsaci. - oznajmiła, po czym wskazała na torbę medyczną którą oddałeś Fiołkowi. Ta skinęła głową i otworzyła ją, szukając czegoś w środku. Sam mogłeś zobaczyć, że było w niej trochę rzeczy. Jakieś bandaże, aluminiowe narzędzia, chyba też strzykawki, pudełka tabletek...
- Lotte, lotte iccidsaci. - kontynuowała Rei, obserwując Fiołka aż do momentu w którym ta wyciągnęła z torby dziwną, czerwoną strzykawkę. Była nieco większa od przeciętnych strzykawek, do tego posiadała więcej niż jeden pojemnik na ciecz, a jeszcze do tego u jej szczytu znajdował się jakiś okrągły wskaźnik ze wskazówką. Kiedyś był chyba na niej jakiś napis, ale był całkowicie starty. Bez słowa podała ją żółtoskórej, która po jej pochwyceniu od razu wycelowała nią w miejsce koło swojego splotu słonecznego i powoli wbiła, przez ubranie. naciskając spust wstrzymała powietrze zaciskając zęby, ale nawet to nie powstrzymało wyraźnego, bolesnego stęknięcia. Po wstrzyknięciu całej zawartości czarnowłosa natychmiast odrzuciła strzykawkę uciskając wolną ręką miejsce ukłucia i zaczynając ciężko oddychać.
- Gore...? - zapytała troskliwie młodsza, na co niemal od razu otrzymała wysapaną odpowiedź.
- Gore tuan.
Przestały rozmawiać, więc w sumie ostatnią próbą zapytałeś Fiołka o samopoczucie. Ta jednak spojrzała tylko w twoją stronę i z przepraszającym spojrzeniem pokręciła tylko głową na boki bez słowa. |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Sob Lut 02, 2013 4:09 pm
|
|
|
Przez kilka pierwszych chwil nie miałem zielonego pojęcia, co się dzieje. Z początku wydawało się to normalne, że nie rozumiem słów cudzoziemki, ale potem okazało się, że nie rozumiem też słów Fiołka. Kiedy zauważyłem, że obie dziewczyny zaczęły bez problemu rozmawiać między sobą, co było przecież kompletnie niemożliwe, nie miałem już zielonego pojęcia, co się może dziać. Czyżby Fiołek nagle nauczyła się mowy tej Rej czy jak jej tam było? Nie, to przecież bez sensu. Kiedy chomik-sprinter zapieprzający na kołowrotku w mojej głowie osiągał już limity swojej wytrzymałości, w ostatniej chwili doznałem olśnienia. Desmond, jesteś geniuszem! To musi być wina tych pierścieni. Spadochroniarz-jubiler opchnął mi jakieś podróbki, które zamiast leczyć, zmieniają język, w którym się porozumiewasz. Tylko jak im to wytłumaczyć teraz?
-To ten pierścień - powiedziałem wiedząc, że i tak nie zrozumieją. Mówiąc to jednak wskazałem wyraźnie na odpowiednie palce Fiołka i Rej, upewniając się, że wiedzą, o co mi chodzi. Potem pokazałem na nie obie i pokazałem kłapiącą dłoń udając w ten sposób gadanie i mówiąc "bla bla bla". Na sam koniec podkreśliłem to gestem "sukcesu" - kciuki w górę, przy czym jeszcze wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu. Pozostało mi mieć tylko nadzieję, że te dwie nie są tak tępe jak ja i zrozumieją, o co mi chodzi. Kiedy już skończę, sam zajmuję się skubaniem ptaszyska, wypruwaniem mu wnętrzności i oddzielaniem mięsa od kości. Proszę Fiołka o pomoc mając nadzieję, że zrozumie moje intencje. Jakby co, pożyczam jej swój nóż. Póki co i tak nie byłem w stanie gdziekolwiek się ruszyć, więc zanim udamy się w stronę miasta, musiałem coś jeszcze zjeść i dać swoim nogom trochę więcej odpocząć... |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Sob Lut 02, 2013 4:41 pm
|
|
|
Fiołek spoglądała na ciebie spokojnie podczas twych chwil namysłu, aż do momentu w którym twój geniusz rozbłysł oślepiającym światłem i wskazałeś na pierścień na jej palcu. Przeniosła wzrok na miejsce wskazania, poświęcając dłuższą chwilę na przyglądanie się tej niewielkiej sztuce czarnej jubilerii. Być może umknął jej przez to twój następny gest, to jest "kłapania" paszczą zrobioną z dłoni, ale przynajmniej Rei to na pewno widziała. Na pewno jednak nikomu nie było w stanie umknąć uniesienie kciuków w górę, co bez wątpienia było bardzo pokrzepiającym gestem w tej sytuacji. Szczególnie z tak uroczym uśmiechem, jak twój.
Nie miałeś pewności, czy zrozumiały - w każdym razie, Fiołek skinęła głową i obie zaczęły znów rozmowę ze sobą. Nadal nie rozumiałeś ani słowa z ich rozmowy, ale wyglądało na to, że cudzoziemka wydaje młodszej jakieś pomniejsze polecenia, które ta wykonywała - zacisnęła bandaż pod żebrami, z pomocą gazy z torby przeczyściła otwartą ranę na jej czole, pomogła jej wstać. Zajęło im to nawet mniej czasu, niż tobie praca nad przygotowaniem ptaka do przyrządzenia. Wyciąganie piór pojedynczo było cholernie upierdliwe, więc po prostu wycinałeś całe kawały ze skórą i jakimiś tam fragmentami mięsa, które zresztą i tak wyglądały na niedobre. Potem, trzeba było jednak oddzielić mięso od kości i innego paskudztwa co tu jeszcze było poza flakami. A to też trudne, bo cholerstwo się niewiele kolorem różniło, a do tego z jednej strony to się rwało, albo inne nie chciało za nic odczepić... W przeciwieństwie do tamtego wielkiego bydlaka z lasu, to było cholernie trudne.
Byłeś jednak już przy końcu tej pracy, a ocierając czoło które jakimś cudem pokryło się potem, zauważyłeś, że obie twoje towarzyszki stały obok, naprzeciw siebie. Obie patrzały z wzajemnością na swoje dłonie, zaś Fiołek konkretnie... wyglądało na to, że chce zdjąć pierścień ze swojej dłoni, choć wyraźnie się wahała. Rei powstrzymała ją na moment, zadając jakieś pytanie na które ta odpowiedziała pewnie coś w rodzaju "nie wiem, nie mam pojęcia" co dało się poznać po tonie wypowiedzi oraz wzruszeniu ramionami. Po tym, znów chwyciła palcami za pierścień i zatrzymała się w bezruchu pełnym niepewności. Rei, już milcząc, spojrzała się w zastanowieniu w bok, na ciebie. |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Sob Lut 02, 2013 4:55 pm
|
|
|
Co one kombinują? Dlaczego Fiołek chce zdjąć swój pierścień? Może podczas tej swojej dyskusji podjęły jakąś sensowną decyzję? Jakkolwiek wytłumaczenie pozornie prostych faktów za pomocą języka migowego było dosyć łatwe i intuicyjne, tak opowiedzenie całej historii otrzymania tych gadżecików wydawało mi się już kompletnie niemożliwe. "Podejrzany spadochroniarz-jubiler wręczył mi go w zamian za informacje na temat moich byłych towarzyszy". Niby było to dosyć proste zdanie, ale ile byłoby próżnego zachodu z przekazaniem w postaci znaków choćby pierwszej jego części. Po krótkim zastanowieniu stwierdziłem, że skoro obie trzymają się nieźle, to najwyraźniej pierścienie spełniły już swoją rolę i raczej nie będą już im potrzebne. A może nawet udałoby mi się porozmawiać z cudzoziemką, gdybym go założył? Cóż, póki co dałem sobie spokój z nadmiernym myśleniem, to nie była moja działka. Oddając się na powrót pracy nad oporządzaniem ptaszyska najlepiej jak tylko potrafię, zerkałem co chwila na bok w celu ciągłego monitorowania sytuacji. Kto wie co się może stać, kiedy te dwie zrobią to, co mają w tej chwili zamiar zrobić. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Sob Lut 02, 2013 5:15 pm
|
|
|
Nie zamierzałeś ingerować w ich decyzję, po prostu wróciłeś się na tego, co robiłeś do tej pory, nie spuszczając jednak oka z kobiet. Lepiej być gotowym na to, cokolwiek się stanie.
Fiołek w końcu zdecydowała się na decydujący ruch i szybkim pociągnięciem zdjęła pierścień z palca. Nie było żadnego bum, żadnego błysku czy choćby iskierki. Ot, jak zwykłe zdjęcie pierścienia. Nikomu raczej nie stała się krzywda.
- A... teraz? - zapytała dziewczyna, spoglądając na Rei - ta pokręciła głową przecząco. Fiołek przytaknęła, zwracając się do Desmonda. - Teraz... ty mnie rozumiesz, tak? - zapytała, kucając obok chłopaka. - To chyba pozwala nam się jakoś rozumieć... skąd się to wzięło? - zadała kolejne pytanie, zerkając na właściwie skończoną już robotę Desmonda. Mięso na niewielkim stosiku było już oddzielone od zdecydowanie większej kupy flaków, skóry, piór i kości. I głowy. Poczekała spokojnie na odpowiedź, po czym nieco się wyprostowała, rozglądając powoli.
- Mam dziwne wrażenie, że nie możemy tu długo zostać. Coś czyha na bezbronnych... coś bardzo złego. Na razie gdzieś daleko, ale... przyjdzie. Musimy uciekać. |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Sob Lut 02, 2013 5:47 pm
|
|
|
No to przecież to właśnie próbowałem im wytłumaczyć, kurde bele. No ale cóż, grunt że wszystko już jest jasne. Po raz ostatni spojrzałem z pogardą na efekty swojej pracy, po czym wstałem i zwróciłem się do Fiołka. Ciekawe czy jeśli teraz ja go założę to zadziała? Może stracił już swoją moc? Albo od chwili, kiedy założyłem go Fiołkowi, nikt inny nie może go już używać? Zrobimy mały eksperyment. Po odpowiedzeniu Fiołkowi na jej pytanie twierdząco, poprosiłem ją o pierścień i założyłem go na palec, po czym zwróciłem się do cudzoziemki.
-Rozumiesz mnie teraz? - zapytałem, próbując wyłapać sposób mojej mowy. Może tym razem to Fiołek nie będzie rozumiała tego, co mówimy. Jeśli dostanę odpowiedź twierdzącą, kontynuuję. -Fiołek mówi, że powinniśmy niedługo wyruszać. Jak zabierzesz swój sprzęt, będziemy się zbierać. Powiedz mi tylko, czy czujesz się trochę lepiej? Mam nadzieję, że byliśmy dla ciebie pomocni.
Po uzyskaniu odpowiedzi ściągam pierścień i oddaję go Fiołkowi. Zaczynam też opowiadać jej historię otrzymania tych przedmiotów.
-Kiedy spałyście, pojawił się tutaj jakiś czarny, podejrzany typek. Dał mi te pierścienie w zamian za pewne informacje... odnośnie moich byłych towarzyszy. Chyba ich szukał. Te pierścienie miały pomóc wam w odzyskaniu sił i uleczeniu ran... Nie wiem ile w tym było prawdy. Zresztą, możemy porozmawiać po drodze. Jak już zabierzesz rzeczy, które ci dałem, zapakuj nam jeszcze to mięso. Ja pójdę po swoją broń.
Jak powiedziałem, tak też zrobiłem. Powoli podszedłem do rozłożonego arsenału i zacząłem pakować wszystko zgodnie z wcześniejszymi postanowieniami. Kiedy byłem gotowy, oznajmiłem to Fiołkowi i cudzoziemce. Jeśli i one mogły już wyruszać w drogę, nie pozostało nam nic innego, jak w końcu opuścić to przeklęte miejsce. |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Sob Lut 02, 2013 6:12 pm
|
|
|
Fiołek zgodziła się na oddanie pierścienia bez żadnych oporów. Desmond włożył go na palec odwracając się do cudzoziemki, która bardzo powoli zbierała przydzieloną jej część sprzętu z ziemi. Widać było, że schylanie się sprawiało jej sporo trudu, jeśli nie ból. Zresztą, aktualnie sam nie byłeś w lepszej sytuacji. Właściwie, Fiołek wyglądała najlepiej z waszej trójki.
- Rozumiem. - odpowiedziała krótko czarnowłosa, kiedy zadałeś jej swoje pytanie. Po założeniu strzelby na jakiś uchwyt na tyle oporządzenia na plecach, uniosła swoją chustę na twarz i przewiązała z tyłu głowy, na powrót zasłaniając popalone usta i dolną część nosa. Po kolejnych pytaniach zastanowiła się chwilę, chowając jeszcze pistolet w kaburę przy udzie. - Tak długo jak działa znieczulenie, nie będę narzekać. Mój kraj wycierpiał o wiele więcej. - podniosła się znów na nogi, spoglądając na ciebie przez ramię. - Nie będę nawet pytać, w jaki sposób jesteśmy w stanie się zrozumieć. To teraz nie ma znaczenia. Niedługo mogą zbiec się tu dzikie zwierzęta. Nierozsądne jest pozostawanie zbyt długo w towarzystwie śmierci.
Cóż, nie była to chyba najdokładniejsza odpowiedź na zadane pytanie, ale przynajmniej dostałeś trochę więcej informacji. Nawet, jeśli mogłeś się już tego domyślać. Chociażby dlatego, że Fiołek powiedziała to wcześniej. Zdjąłeś więc pierścień, zwracając się do bladej.
- Nie pamiętam nikogo... - stwierdziła, zastanawiając się kim mógłby być ów czarny nieznajomy. - Może... chyba tak. Chyba. Czuję chyba, że czuję się trochę lepiej. - Fiołek przytaknęła dwukrotnie głową do własnych słów. Przytaknęła po raz trzeci, gdy poleciłeś jej zebranie mięsa. Wykorzystała do tego torbę, która wcześniej była opróżniana przez Rei, ta bez znaku krzyża. Wysypała wszystko co było w środku, czyli w większości puste strzykawki i brudne bandaże, a następnie zaczęła wrzucać do środka mięso, przysypując je też śniegiem zebranym najzwyczajniej z ziemi. Ty zaś pozbierałeś broń którą wcześniej przyporządkowałeś sam sobie. Po kilku minutach wszyscy byli już gotowi, Fiołek nieco zakłopotana oglądała oddany jej pistolet. Można było wyruszać, choć... był pewien problem. Po tym wszystkim bieganiu, chodzeniu i ogólnie kręceniu się, nie miałeś najmniejszego pojęcia w którą stronę. Fiołek chyba też nie, w końcu większą część podróży przespała. |
_________________ . . . |
|
|
|
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie

Wiek: 35 Dołączył: 28 Kwi 2011 Posty: 377
|
Wysłany: Sob Lut 02, 2013 6:37 pm
|
|
|
Kiedy już w pełni zadowolony miałem wydać "rozkaz" do wyruszenia w drogę, stanąłem i zaniemówiłem. Cholera, faktycznie nie pamiętam, w którą stronę powinniśmy iść. Ale odnalezienie odpowiedniego kierunku nie powinno być raczej trudne... Musiałem tylko jeszcze ten jeden raz ruszyć trochę głową. Pozycją wraku pojazdu nie miałem co się sugerować, bo sądząc po mocy fali uderzeniowej mógł on wylądować na ziemi kompletnie losowo. Musiałem raczej sprawdzić kierunek ucieczki ludzi tuż po eksplozji. Rozglądam się uważnie i patrzę, skąd przyszliśmy w pobliże pojazdu i reszty rupieci. Powinno być tam też drzewo przygniatające zwłoki tamtego gościa, chociaż stąd mogłem go teraz nie widzieć. Znajdujące się za nami zwłoki pozostałych, w tym gościa którego dobiłem, dawały mi mniej więcej prostą, na której leżał kierunek naszej ucieczki. Na tej prostej leżały punkty: eksplozja, pierwsze zwłoki, wrak pojazdu, ostatnie zwłoki. O ile pamiętam, eksplozja miała miejsce po naszej prawej ręce, tak też więc się ustawiłem - twarzą do kierunku prostopadłego do kierunku ucieczki, mając miejsce eksplozji po prawej stronie. W kierunku, w którym patrzyłem, powinno być miasto. Zapewne był to tylko przybliżony kierunek, potem będziemy musieli szukać miasta z jakichś wysokości czy coś. Podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami z Fiołkiem, a następnie z tą Rej, używając pierścienia. Chciałem upewnić się, że myślą tak samo. Kiedy tylko skończymy rozmowę, udajemy się w stronę, którą ustalimy za prawidłową. Cudzoziemka w końcu powinna mniej więcej kojarzyć, gdzie znajduje się miasto, jej zdanie może się okazać przydatne... |
_________________ > Karta postaci. |
|
|
|
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń

Wiek: 34 Dołączył: 26 Lut 2009 Posty: 1394
|
Wysłany: Sob Lut 02, 2013 7:57 pm
|
|
|
Znów nadszedł czas ciężkiej pracy umysłowej. Stary olej w trybikach umysłowych zmuszonych do pracy na najwyższych obrotach nie dawał sobie rady ze skrzypieniem i przegrzewaniem się całej konstrukcji. Poboczni obserwatorzy mogli niemal zobaczyć parę, czy raczej dym unoszący się z twojej głowy. Trudny proces zaawansowanej analizy sytuacji przebiegał w największym skupieniu. Lewo. Prawo. Przód. Tył. Trójkąt Pitagorasa. E=mc². W końcu wyszedł ci wynik, którym podzieliłeś się z resztą towarzystwa. Fiołek najwyraźniej nie miała pojęcia w którą stronę powinniście się udać, więc tylko przytaknęła. Rei przytaknęła twierdząc, że prawdopodobnie masz rację. Po krótkim dialogu wyszło na to, że podróżowali od miasta do miasta, a w poprzedniej miejscowości powiedzieli im o położeniu następnego, do którego teraz zmierzali. W mieście pełnym zombie zrobili tylko krótki postój, podczas którego liczyli na zdobycie kilku przedmiotów na handel za pożywienie. Nie spodziewali się, że żyje w nim tyle kreatur, ponieważ gdy się do niego zbliżali, wyglądało na całkiem opuszczone.
Idąc w wyznaczonym kierunku swoim tempem zauważyliście po jakimś czasie w oddali ulicę, chyba tę samą którą wcześniej jechaliście. Wyglądało na to, że skręcała tu w lewo, by zaraz potem znów zawrócić w prawo, a potem znów w lewo... jakby coś omijała, choć zupełnie nic takiego nie było tu widać. Nie było sensu iść asfaltem który i tak był w częściach, więc najzwyczajniej w świecie "ścinaliście" sobie drogę, dalej idąc w tym samym kierunku.
Marsz trwał cholernie długo. W jego trakcie pojawiło się pytanie ze strony Rei, które w sumie było dobrym pytaniem. Wciąż widzieliście w oddali promieniującą słabym blaskiem chmurę wybuchu. Skoro wybuch dosięgnął was z tak wielkiej odległości, to czy nie dosięgnął też miasta, do którego właśnie zmierzacie? Gdyby okazało się, że zostało całkowicie sprzątnięte z powierzchni ziemi, byłoby całkiem nieciekawie. Pesymistyczna myśl towarzyszyła wam przez dalsze kilkadziesiąt, jeśli nie ponad setkę minut podróży.
Robiło się coraz ciemniej. Zarówno z powodu zachodzącego najwyraźniej słońca, jak i gęstych chmur które spowiły cały nieboskłon. Prócz światła latarki spod strzelby Rei, jedyną widoczną rzeczą było to dziwne, szkarłatne oko spoglądające na was z oddali, z centrum spiralnej chmury po wybuchu daleko, daleko stąd. Wyglądało to prawie jakby ktoś zawiesił wysoko na niebie pojedynczą, czerwoną latarnię, znaczącą miejsce w którym zdarzyła się jakaś katastrofa. Nie miałeś jednak najmniejszych szans określić czym ona była, więc nawet nie próbowałeś.
Obniżała się też znów temperatura, co było bardzo odczuwalne zwłaszcza na wszystkich odsłoniętych częściach ciała. Rei chyba najgorzej znosiła mróz. W zupełnym przeciwieństwie do Fiołka, która chyba wcale nie miała ciepłej odzieży, a nie narzekała w najmniejszym stopniu. Ba, nawet co jakiś czas dorzucała "świeżego" śniegu do torby z mięsem dłonią która nie była ubrana przecież w żadną rękawicę. Cudzoziemka w międzyczasie poprosiła o krótki postój, podczas którego musiałeś na chwilę pożyczyć Fiołkowi pierścień, by ta mogła pomóc czarnowłosej z opatrunkami które najwyraźniej się poprzesuwały w trakcie marszu.
Gdy znów ruszyliście, niewiele później dotarliście to wzniesienia na którego szczycie był wywrócony, drewniany słup. Stamtąd, po drugiej stronie mogliście dostrzec kilka oddalonych świateł. Wyglądało na to, że znajdują się tam jakieś zabudowania. A to z kolei znaczyło, że jesteście już niemal na miejscu. I to rychło w czas, bo wyglądało na to, że zaczynało padać. Śnieg opadał wam na głowy, na twarze, rażąc swoim chłodem. Niedługo biały puch najpewniej przykryje wszystkie ofiary potężnej fali uderzeniowej sprawiając, że nikt nie będzie mógł ich odnaleźć aż do czasu odwilży.
Jeśli przed wami było miasto, to wyglądało na niewzruszone eksplozją. Gdy się uważnie przyjrzałeś okolicy w trakcie marszu mogłeś nawet zrozumieć dlaczego. Znajdowało się ono na środku wielkiego dołu, jakby krateru albo gigantycznej, ziemnej miski, ze wszystkich stron osłonięte wysokimi wzniesieniami. Nie dało się też go zobaczyć przez to z dużej odległości. Z jednej strony miało to trochę sensu, jednak jego pozycja była bardzo narażona na wszelkie ataki, a ponadto mogło być zastanawiające jak mieszkańcy radzą sobie podczas ulewy - w teorii, powinno się tu zrobić wtedy małe jezioro. Póki co jednak rozmyślania trzeba było przesunąć na dalszy plan, a skupić się na dojściu tam jak najszybciej, zanim będzie już naprawdę ciężko poruszać się w śniegu. W miarę jak zbliżaliście się do zabudowań mogłeś zauważyć, że osada nie ma nawet murów. Było tu nie więcej jak cztery uliczki na krzyż, przy których stało kilka rzędów budynków z blachy i innych materiałów które bez wątpienia zostały po prostu znalezione i wykorzystane do skonstruowania czegoś, w czym można żyć i nie zamarznąć. Większość budowli nie miała nawet okien, a i tak można było zobaczyć światło dobiegające z wewnątrz, którego źródłem było najpewniej jakieś palenisko. Na zewnątrz jak na razie zobaczyliście tylko trze osoby. Dwójka facetów która najwyraźniej w ogóle nie zwracała na was uwagi, gdyż pakowali blaszane beczki na prostą przyczepę umocowaną do pordzewiałego traktora, oraz starszy dziadyga siedzący na ławce zaraz obok, oparty plecami o ścianę największego budynku w tej mieścinie. Wyglądało na to, że palił właśnie papierosa. Spojrzał się w waszą stronę przyglądając się wam uważnie, ale nie odezwał ani słowem. |
_________________ . . . |
|
|
|
|
smartDark Style by urafaget Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group |