Wiele sfer Strona Główna Wiele sfer
Mało gier
 
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy
Rejestracja :: Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Jedius 9 Baka
Sob Lut 16, 2013 2:01 pm
Rozdział Ia, Część II - Krucjata przez pustkowia
Autor Wiadomość
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 377
Wysłany: Czw Lip 05, 2012 11:35 am   

Kiedy usłyszałem hałas za ciężarówką, zatrzymałem się. Kazałem Fiołkowi zaczekać, po czym sam poszedłem za pojazd, trzymając rękę na kaburze z pistoletem. Gdy tylko zobaczę, że nie ma tam nikogo niebezpiecznego, wołam Fiołka do siebie. Jeśli to któryś z obcokrajowców i potrzebuje pomocy, staram się mu ją udzielić. Może dziewczyna ma przy sobie jeszcze trochę tych medycznych przyborów, którymi udałoby się uratować tej osobie życie. Nie wiedziałem za bardzo, co miałbym niby zrobić takiej sytuacji, jest nas tylko dwójka i sami ledwo przeżyliśmy tą eksplozję... Możliwe, że sami sobie nie poradzimy w drodze do miasta. No ale co poradzę, byłem winny tym ludziom życie.
Kiedy Fiołek będzie opatrywała rannego lub ranną, ja rozglądam się za magazynkami do mojego pistoletu. Jeśli będzie trzeba, porównuję je do tego, który miałem przy sobie. Próbuję znaleźć też jakiś inny pistolet, który mógłbym zabrać ze sobą. Nad wzięciem strzelby jeszcze się zastanowię, z tego co pamiętam to trochę ważyła, a ja sam ledwo już chodzę. Po przeszukaniu najbliższej okolicy w poszukiwaniu broni i amunicji, ewentualnie tych śmiesznych kapsli, wracam do Fiołka i siadam obok, starając się odpocząć i zastanowić, co mamy zamiar robić dalej...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Pon Lip 09, 2012 8:54 pm   

Dziewczyna przystała na polecenie bez słowa, jak zwykle zresztą. Zacząłeś powoli obchodzić pojazd, trzymając rękę w gotowości. Zauważyłeś, że gdy byłeś już w połowie drogi, odgłosy ucichły. Jakby ktokolwiek bądź cokolwiek było za ciężarówką, wiedziało że się zbliżasz i również przygotowywało się na nadejście. A gdy wychyliłeś się, by zobaczyć z czym masz do czynienia...
Zobaczyłeś lufę pistoletu wycelowaną w twoją stronę. Jedyne otwarte oko przyglądało się tobie zza muszki i szczerbinki, dłuższą chwilę oceniając - przyjaciel czy wróg. Dwie grubsze strugi krwi spływały po drugiej części twarzy, znad łuku brwiowego przez zmuszone do zamknięcia lewe oko aż do... ust, które razem z dolną częścią obu polików, od nosa do brody pokryte były ciemną, brunatną skazą, najpewniej będącą blizną po poważnym oparzeniu. Zdecydowanie starszą od wypadku, który miał miejsce nie dalej jak kilka minut temu.
Lewa nogawka, rozerwana nad kolanem odsłaniała napuchłą nogę, która musiała być złamana, wnioskując po jej nienaturalnym ułożeniu, zgięciu w połowie goleni. Lewa ręka oparta była na piersi kobiety, którą przed wypadkiem widziałeś bandażującą sobie nogę - teraz wyglądała dużo gorzej. Prawa ręka złamana w przynajmniej dwóch miejscach leżała na ziemi wzdłuż ciała, z rozczapierzonymi palcami dłoni skierowanej wierzchem ku górze. Włosy, niedawno posiadające barwę jasnego blondu, teraz splamione były w większości czerwienią krwi, która pokrywała także niemal całkowicie jej twarz. Widać też było ługi, krwawy ślad na piasku, świadczący o tym, że musiała zostać po nim przeciągnięta kilka metrów w stronę ciężarówki. Zastygłe, otwarte usta, zamglony wzrok skierowany wzrok, jakby szukający ratunku wśród nieba... Najpewniej nie oddychała. Cóż, najpewniej... nie żyła.
Ta, która celowała do ciebie z broni, powoli opuściła rękę. Nie położyła jej na ziemi, a na otwartej torbie która leżała tuż przy jej prawym boku. Sterczały z niej jakieś brudne bandaże, wokół było rozrzuconych kilka pustych strzykawek. Prócz nich... widziałeś kilka identycznych noży, bez wątpienia zaprojektowanych do walki - czarny, solidny uchwyt, srebrne, długie ostrze. Blisko dziesięć różnych magazynków pasujących najpewniej do małej broni ręcznej, takiej jak właśnie pistolet. Samej broni właśnie tego typu także leżało tu kilka sztuk. Kilka było połamanych, kilka rozebranych na części. Co dziwne, nie widziałeś nigdzie pozostałej broni większego kalibru ani, co dziwniejsze... reszty ciał.
Zawołałeś Fiołka; ruszyła pomóc bez zwłoki, biegiem. Jej pierwszą reakcją na widok, który został jej ukazany było przerażenie. I chyba nie było w tym nic dziwnego. Zdecydowanie wolniejszym krokiem podchodziła już do rannej i... raczej martwej. Bez słów żadnej ze stron przykucnęła przy nich, z aż nadto okazywaną troską przyglądając się odniesionym przez nich obrażeniom. Nie musiałeś nawet widzieć reakcji, ani słyszeć jęku czarnowłosej kobiety gdy Fiołek dotknęła jej nogi by wiedzieć, że jest z nią źle. Bliżej ci znana z tej dwójki natychmiast cofnęła rękę, zaciskając zęby. Ręce ponownie zaczęły jej drżeć, nawet bardziej niż do tej pory. Była spanikowana, i chyba nie było co się temu dziwić. Została postawiona przed sytuacją, której na pewno nie chciałaby doświadczyć, i której...
- Nie dam... rady. - odezwała się słabym głosem. - Nie wiem, ja, nie wiem.... nie podołam temu! - bardziej niż krzykiem, było to raczej słabym piskiem. Wskazała dłońmi załamanie niemal w tym samym momencie, w której cudzoziemka odkaszlnęła. Krwią. Niemrawo sięgnęła głębiej do torby na której miała opartą rękę, by wyciągnąć z niej kolejną ze strzykawek. Pewnie i jej zawartość miała zamiar sobie zaaplikować.

Ty sam zabrałeś się za poszukiwanie magazynków, które pasowałyby do twojej broni. Porównując do tego który posiadałeś, znalazłeś pięć, które miały w sobie jakąkolwiek amunicję oraz dwa puste. Kapsle... tych luzem tu nie było. Ale może ktoś z poszkodowanych ma takie przy sobie...
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 377
Wysłany: Pon Lip 09, 2012 9:46 pm   

Bez słowa chodziłem w poszukiwaniu magazynków, zastanawiając się, co mam zrobić w takiej sytuacji. Najchętniej chyba zaszedłbym tą dziewczynę od tyłu, po czym wypalił jej z pistoletu w tył głowy, aby nie zdążyła nawet zdać sobie sprawy z tego, co się stało. Tak byłoby najlepiej, skróciłbym jej cierpienia. Niestety, coś takiego chyba zostawiłoby ogromną ranę na mojej psychice, nie mówiąc już o Fiołku... Nie mogłem stać się aż tak bezwzględny, chociaż patrząc na te wszystkie strzykawki które dziewczyna wyjmowała jedną za drugą, śmierć byłaby chyba jedynym ludzkim w tej sytuacji aktem miłosierdzia. Ale po prostu nie potrafiłem.
Wziąłem ze sobą tylko te magazynki, które miały jakąś amunicję, resztę wyrzuciłem. Miałem nadzieję, że jakoś dam radę upchnąć je w kieszeniach tej kurtki. Chwilę później wróciłem za samochód. Zmęczenie organizmu dawało mi się we znaki, nie byłem w stanie nawet trzeźwo myśleć. Miałem wrażenie, jakby racjonalna część mojego mózgu przejęła kontrolę nad ciałem, a ja jedynie rejestrowałem wszystko co się dzieje za pomocą swoich oczu. Klęknąłem metr od cudzoziemki, po czym spojrzałem krótko na Fiołka. Kiedy odwróciłem wzrok na drugą dziewczynę, zmrużyłem lekko oczy. Była w tej chwili w tej samej sytuacji co ja, kiedy zostałem postrzelony... zostawiona na pastwę losu. Jeśli jej nie pomożemy, zginie tutaj bardzo szybko.
-Fiołek... Czy jeśli amputowalibyśmy jej nogę i zatamowali krwawienie, dałaby radę wytrzymać zanim dotrzemy do miasta? - zapytałem, czując, że mówienie sprawia mi w tej chwili dużo kłopotu. -Nie damy rady jej usztywnić, a jeśli tak ją zostawimy, to tylko pogorszy sprawę... Ta opuchlizna nie wygląda zbyt dobrze... Nie możemy jej tutaj zostawić, jeszcze chwilę temu ryzykowała dla nas życie! Musimy coś zrobić!
Czułem, że sytuacja wymyka mi się spod kontroli. Nie wiedziałem już, co mam robić. Może lepiej by było, gdybyśmy wcale nie wracali do tego pojazdu? Miałem już dosyć przeszukiwania okolicy w poszukiwaniu broni, tak jakby miała ona teraz jakiekolwiek znaczenie... Wszystko naokoło zostało sprzątnięte przez tą cholerną falę, tak czy inaczej! Chciałem po prostu jak najszybciej się stąd zabierać i iść już do tego cholernego miasta... Błagam, niech ten koszmar się wreszcie skończy...!
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Pon Lip 16, 2012 2:12 pm   

Klęknąłeś przy cudzoziemce. Ta nie odwzajemniła twojego spojrzenia, wzrok skupiwszy na strzykawce, którą bez chwili wahania wbiła sobie w udo. Żółtawy płyn został powoli wprowadzony w jej krwiobieg naciśnięciem kciuka.
Fiołek spojrzała na ciebie ze zdziwieniem wymieszanym z przerażeniem. Po chwili milczenia podjęła próbę powtórzenia słowa, którego znaczenia najwyraźniej nie znała.
- Am... pu... hmm...? - niepewnie zawiesiła głos na końcu. Ponownie zwróciła wzrok ku rannej, gdy ta odrzuciła strzykawkę ku reszcie pustych. Czarna znów położyła dłoń na torbie, głowę odwracając ku najpewniej martwej kompance. Zdążyła wypowiedzieć tylko jedno słowo bądź jego fragment w swoim języku, gdy znów wydusiła z siebie słabe kaszlnięcie, które splamiło jej brodę czerwienią. Mrużąc oczy spróbowała po ty wziąć wdech, przy którym było słychać cichy gwizd dobiegający z jej piersi. Najwyraźniej rana na nodze nie była jedyną.
- Ona... ona... umiera. Ja nie wiem, ja, co mogę... - Fiołek była bardziej spanikowana niż kiedykolwiek. A przynajmniej kiedykolwiek od kiedy ją znasz, czyli jakiś dzień. Wtem... nagły przebłysk, gdy spojrzałeś na torbę ze strzykawkami. Pamiętasz, że na ciężarówce, obok nieprzytomnego gościa leżała wtedy taka torba... ale trochę większa, sztywniejsza, z haftem czerwonego krzyża na tle białego koła. Ta tutaj to na pewno nie jest ta torba. Być może w tamtej znajdowało się coś, co mogło by pomóc... gdziekolwiek by ona nie była. Nigdzie wokół ciężarówki, to na pewno. Może gdzieś dalej, a może... pod nią.Nie mogłeś wiedzieć czy udałoby się ją znaleźć, ani czy jej zawartość mogłaby naprawdę pomóc, ale jeśli naprawdę chciałeś się wysilać by pomóc cudzoziemce, to wypadałoby się chyba spieszyć.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 377
Wysłany: Pon Lip 16, 2012 10:10 pm   

Kiedy Fiołek zapytała o amputację, tylko zniżyłem wzrok i pokręciłem lekko głową. Może jednak nie będę mówić jej o ucinaniu nogi naszej nowej koleżance, i tak jest już w rozsypce. Zresztą, podobnie jak ja. W jakie cholerne piekło ja ją wciągnąłem? Gdybym tylko wtedy nie rzucił się na tamtych ludzi, dalej przemierzałbym lasy w doborowym towarzystwie czterech kobiet i prawie-kobiet... Nie naraziłbym siebie i Fiołka na takie niebezpieczeństwo jak teraz! Aa, cholera, zresztą co mnie to wszystko obchodzi! Może lepiej ruszę dupsko i poszukam tej medycznej teczki. Pewnie i tak nie zdążę na czas, a nawet jak ją znajdę to co zrobię? Założę kitel, naciągnę na dłonie gumowe rękawiczki i do akcji? Ha ha, już to widzę! Siostro Fiołek, proszę podać mi skalpel, będziemy operować! Doktor Desmond Drizzle ma wszystko pod kontrolą...!
-Wszystko będzie dobrze, uwierz mi... - powiedziałem do cudzoziemki, kładąc jej delikatnie dłoń na ramieniu. Starałem się brzmieć opiekuńczo i uspokajająco. Może przynajmniej tyle mogę dla niej zrobić, dać jej trochę nadziei... -Niedługo wrócę, dobrze? Fiołek się tobą zajmie. Prawda, Fiołek? Poszukam czegoś, co mogłoby pomóc...
Nawet nie wiedziałem kiedy zacząłem biegać truchtem po okolicy, szukając tej cholernej teczki. Miotałem się i rozglądałem za wszystkim, co mogłoby ją przypominać. Nie miałem pojęcia co zrobię nawet jeśli ją znajdę, no ale powoli. Nie mogłem dać jej umrzeć. Musiałem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby jej pomóc... Nawet jeśli mi się nie uda, chciałem, aby ostatnią rzeczą jaką widzi jesteśmy my, robiący dla niej wszystko co tylko możemy. Gdy tylko znajdę teczkę, wracam jak najszybciej do dwójki przy wraku i otwieram pakunek. Nie wiedziałem co w nim znajdę i jak mi to pomoże, musiałem być dobrej myśli. Jeśli jednak zobaczę, że dla cudzoziemki nie ma już ratunku, staram się być dla niej przynajmniej oparciem w jej ostatnich chwilach życia...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Sob Lip 28, 2012 6:29 pm   

Wraz z kolejną beznadziejną sytuacją poczęły pojawiać się pesymistyczne myśli - i nic w tym dziwnego nie było. Na pewno nie ma na świecie człowieka który inaczej reagowałby postawiony przed świadomością, że nic nie może zrobić. Wielu na pewno załamałoby się w tym momencie, porzucając wszelką nadzieję. Ty jednak chwyciłeś się tego kawałka szansy - bo jeśli taka jest, to dlaczego nie spróbować? Nic innego nie możesz zrobić, a kto wie... Może nadejdzie jakiś cud.
Oznajmiłeś Fiołkowi swoje plany. Ta kiwnęła lekko głową, ponownie nachylając się nad ranną. Najpewniej zastanawiała się, co właściwie może zrobić przez ten czas. Nie przyglądałeś jej się dłużej - odwróciłeś się i ruszyłeś dalej, na poszukiwania.
Chodziło się coraz ciężej. Może i miałeś chwilę odpoczynku na pokładzie wozu, ale teraz zmęczenie powróciło. Ból w udzie przypominał o trudach, przez które musiałeś przejść. Druga noga, której używać jesteś w stanie właściwie od niedawna starała się jak mogła, ale wciąż była słaba. Ale mimo to, wciąż parłeś naprzód. W końcu są ludzie w gorszej sytuacji od ciebie.
Z przodu właściwie nic nie było widać. A przynajmniej do chwili, gdy nie wszedłeś na szczyt lekkiego wzniesienia. Po jego drugiej stronie, na nieco bardziej stromej skarpie nie wyższej od ciebie samego, wreszcie miałeś na czym zaczepić wzrok. Pośród kolejnych kilku sztuk dłuższej broni, w tym ciężkiego karabinu razem z taśmą amunicji ciągnącą się po piasku, były dwa obiekty które z pewnością mogły zwrócić twoją uwagę. Po prawej, była torba. Właśnie ta, którą zapamiętałeś z ciężarówki. Lekko przysypana piaskiem, wciąż zamknięta leżała na ziemi jakby tylko czekając aż ktoś się nią zajmie. Po lewej zaś... kolejna osoba. Skoro było słychać charkliwy oddech, najpewniej jeszcze żywa. Ale bez wątpienia nie na długo. Znad prawego biodra mężczyzny, który chyba był kierowcą, widać było sterczący metalowy pręt, który chyba był częścią jakiegoś stojaka. Lewa ręka najpewniej była złamana, a bark przynajmniej wybity. Prawa dłoń zaciśnięta była na pistolecie. Bez wątpienia cię zauważył, bo na twój widok niemrawo uniósł tę rękę... przystawiając broń do własnej głowy. Od razu pociągnął za spust... na co rozległ się tylko ciche kliknięcie. Nie miał amunicji, i pewnie wiedział już o tym wcześniej, ale nie był w stanie się nawet ruszyć. Być może nie był w stanie nawet się odezwać. A to z kolei znaczyłoby, że zrobił to co zrobił, bo...
najwyraźniej chciał, byś uwolnił go od cierpienia.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 377
Wysłany: Wto Lip 31, 2012 11:18 am   

Patrzyłem się bezwiednie przed siebie. Widok leżącego na ziemi, połamanego cudzoziemca niezbyt mnie zdziwił. Ja z Fiołkiem byliśmy pewnie jedynymi osobami, które wyszły z tej katastrofy w miarę bez szwanku. Myśl, że jedyną rzeczą, jaką mogę zrobić dla tego człowieka, jest zabicie go, nie dodawała mi otuchy. Ale w tej chwili był to mój obowiązek. Musiałem uwolnić tego człowieka od bólu, nawet jeśli zostawi to na mojej psychice najgłębszą możliwą ranę. Tak, Desmond, za chwilę odpalisz dorosłemu mężczyźnie prosto w łeb. Będzie mózg, kawałki czaszki, może nawet trochę chybisz i wypłynie mu oko.
Podszedłem do nieszczęśnika, wyciągają pistolet. Kucnąłem przy nim, przykładając mu lufę do głowy, po czym od razu bez słowa pociągnąłem za spust. Zaraz po tym wstałem i wypaliłem w jego głowę ponownie, potem jeszcze raz w klatkę piersiową. Szybko odszedłem na bok, łapiąc się dłonią za usta i próbując nie zwymiotować. Nie miałem pojęcia, co ja tam robiłem, chciałem go zabić tak bardzo, że byłem gotowy opróżnić na nim nawet cały magazynek, byleby się już nie ruszał! Dosyć charczenia, stękania i krzyków bólu. Rozejrzałem się po okolicy, szukając kolejnych niedobitków, których mógłbym zabić. Mam mnóstwo naboi, mogłem uratować od bólu jeszcze tyle osób! Zacząłem chodzić po okolicy, rozglądając się dookoła. Po chwili jednak po prostu pokręciłem głową, złapałem się za nią i zacząłem krzyczeć. Szybko wycelowałem bronią w niebo i opróżniłem cały magazynek serią strzałów. Cisnąłem ze złością pistoletem przed siebie, po czym to samo zrobiłem z karabinem na swoich plecach - zdjąłem to pieprzone żelastwo i rzuciłem nim w stos reszty ciężkiej broni. Zaraz po tym wyrzuciłem z kieszeni wszystkie magazynki jakie tylko miałem. Rzuciłem się na teczkę z medycznymi przyborami, po czym dźwignąłem ją i zacząłem iść z powrotem w stronę wraku pojazdu. Kiedy tylko tam dotarłem, kładę pakunek na ziemię przy Fiołku, po czym sam padam na plecy. Nie miałem już siły ani chodzić, ani na to patrzeć, to wszystko było dla mnie za dużo. Mam dosyć tej przeklętej broni, krwi i wiecznej walki o życie. Teraz chcę tylko odpocząć.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Wto Sie 28, 2012 6:49 pm   

Z jednej strony miałeś wybór - zabić lub oszczędzić, choć z drugiej strony tak naprawdę obie odpowiedzi i tak sprowadzały się do tego samego - ten człowiek i tak zginie, nie jesteś w stanie mu pomóc. Jedyne co mogłeś zrobić, to właśnie postarać się ukrócić jego cierpienia. Ścisnąłeś pistolet w dłoni, kucnąłeś po zbliżeniu się do cudzoziemca. Gdy przystawiłeś mu lufę do głowy, ten zamknął jedynie oczy. Nie zrobił nic więcej. wiedziałeś, że nie będzie się bronić - on tego właśnie chce. I spełniając jego życzenie, pociągnąłeś za spust. Ubita ziemia z resztkami śniegu za jego głową szybko splamiła się czerwienią. Nie poprzestałeś jednak na jednym strzale. Oddałeś dwa kolejne, raz jeszcze trafiając w czoło, zaś potem w pierś. Było dokładnie tak, jak się spodziewałeś. Czaszka zniekształciła się pogruchotana wskutek pęknięcia przy trafieniu. Będąc "na fali", rozejrzałeś się za kolejnymi, którym mógłbyś "pomóc". Wytężałeś wzrok, jednak nie mogłeś dostrzec nikogo więcej, nawet po przejściu kilku dziesiątek kroków. W zamęcie oddałeś kolejne strzały w niebo, krzycząc przy tym oszalały. Po czterokrotnym huku broni palnej echem odbijał się już tylko twój głos. Wyrzuciłeś pistolet najdalej jak potrafiłeś. Niewiele myśląc, wkrótce to samo zrobiłeś z karabinem oraz całą amunicją którą posiadałeś. Wróciłeś do miejsca w którym zastrzeliłeś mężczyznę i szarpnąłeś z ziemi torbę medyczną, po czym skierowałeś swoje kroki w kierunku fiołka, rannej kobiety i ciężarówki. Uczucie bezradności i niechęci do tego świata nie tyle zaczęło się dawać we znaki, co całkowicie zawładnęło twoimi myślami.

Zastałeś dwójkę na miejscu w nieco innym stanie niż ten, w którym ich zostawiłeś. Cudzoziemka miała rozpiętą bluzę munduru oraz uniesiony brudny podkoszulek, do miejsca wielkiego siniaka pod piersiami. Prawa nogawka była rozdarta do uda odsłaniając jej nogę z wyraźnie skrzywioną golenią. Fiołek, nachylona nad nią ze strachem spoglądała w twoją stronę. Nie było się temu co specjalnie dziwić - dopiero co narobiłeś przecież nie lada hałasu. Nic dziwnego nie było też w pytaniu, które zadała.
- Wszystko... w porządku? - jej zaniepokojeniu na pewno nie pomógł fakt, że od razu po odłożeniu przy niej torby padłeś na plecy. Sądząc po dalszych odgłosach, dziewczyna chyba zaczęła otwierać torbę. Nie patrzałeś nawet w tym kierunku, nie miałeś na to siły. Teraz, gdy leżałeś, naszła cię ogromna ochota na sen, nawet jeśli pora była dość wczesna - przecież południe minęło nie tak dawno temu.

. . .

- Trochę was tu mało. Za mało. - Jakiś dziwny głos wyrwał cię z otępienia spowodowanego wycieńczeniem. Zajęło ci chwilę zrozumienie, że nie pasuje on do nikogo, kto powinien się tu znajdować. Był męski. Głęboki, męski głos na pewno nie należał ani do Fiołka, ani do tej kobiety z dziwną blizną na twarzy. Zmusiło cię to do otwarcia oczy choćby po to, by sprawdzić kto to do cholery jest. Tak naprawdę to nawet nie wiedziałeś, kiedy je zamknąłeś.
Ranna, czarnowłosa, znajdowała się wciąż tam gdzie była, oparta o ciężarówkę. Miała zamknięte oczy, nie przejawiała żadnych reakcji. Ciężko powiedzieć, czy spała. Ciężko powiedzieć, czy wciąż żyła. Obok niej, również opierając się plecami o pojazd, siedziała druga - Fiołek, czy "Fu" jak ją nazwała tamta cała Ali. Wyglądało na to, że również odpoczywała, co z kolei skłaniało do przemyśleń - jak długo właściwie już tak leżysz? Z drugiej strony, miałeś chyba zrobić teraz coś innego. Szukałeś głosu. Skąd on dobiegał...

W końcu znalazłeś. Był u góry. Ktoś siedział na przewróconej ciężarówce. Na tle nieba widziałeś właściwie tylko czarną sylwetkę, ale tak czy siak byłeś przekonany, że i cały ubiór postaci jest właśnie czarny. Był też chyba dość wysoki, choć ocenić jego wzrost z twojej pozycji nie było łatwym zadaniem. Nie mniej jednak doszedłeś do wniosku, że to nie może być nikt z tych, którzy jakiś czas wcześniej byli razem z tobą na pokładzie ciężarówki. Pomijając już nawet fakt, że tamci nie mówili w twoim języku.

- Do tego dwójka kobiet... tego nie było w umowie. Hm, nie podoba mi się to. - Kontynuował po chwili, tonem wskazującym na jakieś zamyślenie. Fiołek, która dopiero spojrzała w jego stronę wydawała się być mocno zaskoczona jego obecnością - bez wątpienia nie spodziewała się nadejścia kogokolwiek. A już na pewno nie po tej eksplozji. Eksplozji... swoją drogą, wciąż widziałeś lekko wystający zza zasłony pojazdu wielki krąg chmur.
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 377
Wysłany: Wto Sie 28, 2012 8:13 pm   

Czułem w tej chwili, jakby moim jedynym marzeniem było po prostu na powrót zamknąć oczy i umrzeć. Zaczynałem nawet żałować, że ta przeklęta fala uderzeniowa nie zmiotła mnie z powierzchni ziemi razem z resztą cudzoziemców. Zaraz po tym, jak wspaniałomyślnie pozbyłem się całej broni palnej, pojawił się jakiś obłąkaniec, na dodatek wyglądający na wrogo nastawionego. Z chęcią opróżniłbym w tej chwili na nim swój magazynek, zamiast robić tego na niewinnym nieboskłonie, co poczyniłem jakiś nieokreślony czas temu. A, zresztą, co mnie to obchodzi? Nawet nie mam pojęcia o czym on do mnie mówi.
-Masz rację. Umówiliśmy się na dziesięć arbuzów, a ty nie przyniosłeś mi ani jednego. Trochę zjebałeś sprawę - powiedziałem ze stoickim spokojem, podnosząc się do pozycji siedzącej i wyjmując powoli nóż bojowy z kabury. Zacząłem nim dłubać sobie pod paznokciem palca, zabijając w ten sposób czas. Spojrzałem nieprzyjaźnie w stronę nieznajomego. -Jeśli nie zrozumiałeś aluzji, to będę bardziej bezpośredni. O co ci chodzi i po co tutaj do cholery przylazłeś?
No nic, czuję się wyczerpany do granic, a wygląda na to, że czeka mnie kolejna walka. Albo bardzo trudna konwersacja, a w rozmawianiu z ludźmi nie byłem zbyt dobry. Miałem coraz większe przeczucie, że pozbycie się pistoletu i karabinu było ostatnim błędem, jaki popełniłem w życiu. No ale cóż, zawsze pozostał mi mój atut rezerwowy - jestem niepokonany.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Wto Wrz 04, 2012 8:43 pm   

Twoja pierwsza wypowiedź całkowicie zbiła z tropu nieznajomego. Może i nie widziałeś jego wyrazu twarzy, ale dały o tym znać same jego odruchy - szybkie cofnięcie głowy, lekkie uniesienie dłoni oraz gardłowy odgłos, mający chyba odpowiadać prostemu "hę?". Milczał, gdy się lekko podniosłeś, tylko się przyglądając. Nie odezwał się w sumie ani słowem, póki ponownie nie zacząłeś mówić.

[ BGM: Kousaki Satoru - Shikigami (endless) ]

- Ooo, łapię! - pstryknął palcami, jak gdyby chciał tym zaakcentować swoje stwierdzenie. Zaśmiał się krótko śmiechem który mógł należeć do nastolatka zanim przemówił ponownie. - Widzisz, bardzo opłaca się być bezpośrednim. Dużo łatwiej cię wtedy zrozumieć. I po co ta agresja? - ogłaszając oczywiste przechylił się na bok, praktycznie kładąc na krawędzi pojazdu, jedną ręką zgiętą w łokciu podpierając głowę.
- Po co przylazłem? Cóż, szukam kogoś. Może będziesz w stanie mi pomóc. Mam strasznie napięte terminy przez to wszystko co dzieje się tam, na górze. Co nie znaczy wcale z kolei, że nie mam czasu porozmawiać. Jak się miewasz, hmm?

Fiołek patrzała tylko nad siebie przez wpół przymrużone oczy, po czym ponownie opierając się o ciężarówkę, zamknęła je. Bez wątpienia była wycieńczona dotychczasowymi zdarzeniami, choć to samo można było powiedzieć o tobie.
_________________
. . .
Ostatnio zmieniony przez Jedius 9 Baka Sob Wrz 08, 2012 2:08 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 377
Wysłany: Czw Wrz 06, 2012 1:48 pm   

Chyba trochę się uspokoiłem. Ten człowiek nie wyglądał groźnie, a przynajmniej nie rzucił się na mnie już teraz. Co więcej, zaproponował rozmowę. Nie miałem pojęcia, kim jest, i nawet nie czułem jakiejś wielkiej potrzeby, żeby wiedzieć. Życie poza Kryptą w mgnieniu oka wyostrzyło moje zmysły i zdążyło zredukować poziom tolerancji dla nieznajomych na tyle, że nie ufałem temu jegomościowi ani trochę. Ale w tej chwili nie miałem wyboru. Mógł być on moją jedyną szansą na to, aby dotrzeć razem z Fiołkiem do miasta i trochę się pozbierać. Zanim odezwałem się do przybysza, zerknąłem krótko za siebie w stronę, z której przyniosłem torbę z ekwipunkiem medycznym. Dałem się ponieść złości i wyrzuciłem całą broń palną, jaką miałem, było to strasznie głupie. Musiałem wyrzucić z siebie cały ten gniew... myślę jednak, że potrzebowałem tego, jakby na to nie patrzeć. Teraz mogę myśleć bardziej racjonalnie, uspokoić się. Uczyć na błędach. Kiedy skończę rozmawiać z tym tutaj, wrócę tam po swój pistolet i poszukam czegoś jeszcze. Nie mogłem być bezbronny w świecie takim jak ten. Musiałem chronić Fiołka. Czas dorosnąć i to bardzo szybko.
-Miewam się całkiem dobrze, jeśli nie liczyć tego, że jestem ranny i wycieńczony - odpowiedziałem krótko. -Nie wiem, jaki jest twój cel, ale skoro już tutaj jesteś, to chyba możemy zrobić małą wymianę. Powiem ci wszystko, co wiem, pomogę ci szukać tej osoby, której szukasz, ale oczekuję czegoś w zamian. Razem z moją przyjaciółką potrzebujemy dostać się do miasta, potrzebujemy pomocy. Jakiejkolwiek. Nie wiem kim jesteś, co robiłeś na górze i jak bardzo cię bolało kiedy spadłeś, ale wyglądasz mi na osobę, która jest w stanie polepszyć moją sytuację. Jakkolwiek by to miało wyglądać... Więc skończmy z czczą gadką i przejdźmy do rzeczy...
Oddychałem głęboko, próbując odpocząć jak najszybciej. Żywiłem szczerą nadzieję, że osobą, której on szuka, nie jestem ja.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Sob Wrz 08, 2012 3:52 pm   

Cóż, co się stało, samo się nie odstanie. Nie ważne jak bardzo mogłeś teraz żałować swojej decyzji, broń nie powróci jakimś magicznym sposobem do twojej ręki. Musiałbyś po nią pójść, znów jej poszukać... a w trakcie rozmowy raczej nie wypadało.Ogólnie, nie wypadało raczej takiej rozmowy przerywać. Dlatego więc odpowiedziałeś, jako że nadeszła twoja na to kolej, w czasie gdy ten uniósł drugą rękę, najwyraźniej po to by podłubać sobie w uchu. Czekając aż skończysz, zdążył jeszcze nawet ziewnąć.
- Wymiana, mówisz... Brzmi całkiem sensownie. Acz tu pojawia się też mały problem. Nie znam tej okolicy. Nie mam pojęcia gdzie tu są jakieś... miasta. Bo widzisz... pochodzę z bardzo daleka. Ale,.. mogę pomóc w inny sposób. Widzę was tutaj... trójkę. Każdy z was jest w dość kiepskim stanie. Ja poszukuję czwórki osób. Dajmy na to, że... za każde dwie osoby o których będziesz wiedział, pomogę jednemu z waszej trójki. Jak to brzmi, hmm? Ach, a żeby nie doszło do sytuacji, w której mielibyśmy negocjować na darmo... może od razu powiem, o kogo chodzi. Pozwól, że powtórzę słowo w słowo. - odchrząknął, unosząc nieznacznie lewą dłoń ku niebu. - "Czwórka frajerów. Akaru, Akaru, Umeki, Drizzle". Coś ci to mówi?
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 377
Wysłany: Pon Wrz 10, 2012 11:06 am   

Na dźwięk swojego nazwiska zrobiło mi się gorąco. Ej, przecież ta myśl, że może mnie szukać, to był taki żart tylko! Niby czego mógł chcieć ode mnie i reszty? Może oni coś nabroili i teraz będę musiał się z tego tłumaczyć. Nic z tego nie rozumiałem. No ale najważniejsze, że ten koleś nie ma najwidoczniej zielonego pojęcia, jak wyglądam, więc ciągle mam możliwość wykręcenia się. Z drugiej strony, nie wyglądał mi na groźnego, a w razie pojedynku ciągle widziałem kilka wyjść. No chyba, że to ten... o cholera. Fiołek mówiła coś o demonie. I to miałoby sens, bo ten gość rzeczywiście nas szuka. Cały czas trudno mi było uwierzyć, że tajemniczy nieznajomy może być w jakikolwiek sposób niebezpieczny. Muszę chyba trochę z nim pogadać, jak dobrze to rozegram to może uda mi się nawet przekonać go do pomocy Fiołkowi i tej drugiej.
-Cóż, powiedzmy, że coś mi to mówi - zacząłem, dalej bawiąc się beznamiętnie nożem. Schyliłem trochę głowę i rozejrzałem się dyskretnie po okolicy. W ten sposób będący na górze młodzieniec nie będzie mógł zobaczyć, że moje oczy uważnie obserwują podłoże i szukają jednego, sprawnego pistoletu spośród sterty tych, które widziałem zaraz po przyjściu w to miejsce. -Dwójka Akaru razem z Umeki i tym Drizzle przemieszczali się ostatnio niedużym, opancerzonym samochodem, ale nie mam pojęcia w którą stronę, bo rozstałem się z nimi w okolicach zawalonego mostu. Chyba nie powinni zajechać daleko.
Próbuję sobie przypomnieć, jak mniej więcej wyglądała trójka moich znajomych, po czym opisuję ich. Siebie też opisuję, tyle że tak naprawdę mówię wtedy o Jed'ie, bo tylko on przyszedł mi na szybko do głowy. Zostaję oczywiście przy konwencji ubioru kryptowego, bo może się okazać, że ten tutaj wie co nieco o naszym pochodzeniu. No i został jeszcze Vaynard, ale on jednak bardzo różnił się ode mnie, więc moje małe kłamstewko mogłoby się nie udać. Swoją drogą to dziwne, że ten koleś nie szuka tamtej dwójki. A może już ich znalazł i zdjął? No nic, dodaję jeszcze do tego informację, że była z nimi jakaś mała dziewczynka, i to chyba na tyle. Jeśli poprosi o podanie kierunku, w którym znajduje się ten cały most, próbuję sobie przypomnieć skąd mniej więcej mogłem przyjść i wskazuję w tamtą stronę. A nawet jeśli sobie nie przypomnę, to i tak pokazuję mu gdziekolwiek, niech spieprza najdalej stąd. Gdyby zapytał o moje imię, po krótkiej chwili mówię to, które mi pierwsze przyszło do głowy - Steve Barnett.
-To wszystko co wiem, a teraz pomóż tej dwójce. To kobiety, więc powinieneś zachować się jak facet i stanąć na wysokości zadania. Nawet jeśli moje informacje nie były zbytnio przydatne.
Cały czas, kiedy mówiłem, zbierałem siły do zareagowania, gdyby coś mu się nie spodobało. Musiałem być gotowy do walki, nawet jeśli słaniałem się na nogach. Póki co jednak musiałem skupić się na rozmowie i próbie przekonania go do pomocy przynajmniej Fiołkowi...
_________________
> Karta postaci.
 
 
Jedius 9 Baka
Pierdolony leń


Wiek: 34
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 1394
Wysłany: Pią Wrz 14, 2012 7:26 pm   

Nieznajomy milczał, słuchając odpowiedzi. Ty zaś, opowiadając wszystko co wiesz, choć w trochę zmienionej wersji, z pochyloną nisko głową zacząłeś rozglądać się za jakąś bronią w pobliżu. Najbliżej, po twojej lewej stronie, znajdował się nóż o dość długim ostrzu - choć to akurat chyba niezbyt cię interesowało. Sam byłeś jeszcze w posiadaniu podobnej broni, więc gdybyś chciał takiej użyć, wystarczyło byś ją wyciągnął zza pasa. Następny pod względem odległości był pistolet po twojej prawej, trochę z tyłu. Nie znajdował się dalej jak pięć-sześć kroków od ciebie, biegiem byłyby to pewnie trzy kroki. Wyglądał na wciąż sprawny, ale jego byt miał poważną wadę. Był obrócony spodem do ciebie, dzięki czemu wyraźnie widziałeś, że nie posiadał magazynku w uchwycie. Był pusty. Owszem, magazynków dookoła leżało sporo - ale miałbyś pewnie problemy z określeniem, który do niego pasuje. To powyższe stwierdzenie mogłeś opierać bardziej na czasie, kiedy przyszedłeś po raz pierwszy w to miejsce - rozglądając się wtedy za bronią widziałeś, że każdy z magazynków miał inny kształt. Teraz, mając głowę tuż nad ziemią, było to dość ciężkie do określenia.
Kolejny pistolet był po twojej lewej, ale ten mogłeś przekreślić bez namysłu. Widziałeś sprężynę sterczącą z tyłu zamka, do tego jakąś małą część leżącą obok niego. Bez wątpienia był zepsuty.
Ostatni z tych, które udało ci się zobaczyć, był na wprost, przed tobą - a więc zarazem, bliżej przeciwnika. Był trochę większy od pozostałych, co sprawiało wrażenie, że i pewnie jest też silniejszy. Widziałeś tylko jego tył, ale mogłeś stwierdzić bez problemu, że ma w środku magazynek. Jedyne pytanie w jego przypadku było takie, czy w tym magazynku znajdują się jakiekolwiek naboje.
Mówiłeś, opisywałeś, odpowiadałeś na pytania z dużą dokładnością. Facet rzeczywiście spytał cię o kierunek w którym mogliby się udać, na co wskazałeś drogę... właściwie, przed siebie, czyli w kierunku wybuchu. Jak by nie patrzeć, w tym kierunku była droga którą jeszcze niedawno jechaliście razem z cudzoziemcami. Z aktualnej perspektywy, jechaliście z prawej do lewej. Wcześniej, skręcaliście tylko raz, w prawo, przez most w mieście. Trochę mogłeś pomylić się określając, w którą stronę byłeś skierowany wewnątrz kanałów, ale... no właśnie, jeszcze raz - most. Skoro był most, przebiegał pewnie nad rzeką. Najprawdopodobniej tą samą, co most, który zawalił się niemal pod tobą jeden dzień wcześniej. Twoja odpowiedź była więc chyba prawidłowa.
Stwierdziłeś, że to już wszystko co wiesz i zażądałeś spełnienia jego części umowy. W odpowiedzi, wpierw usłyszałeś krótkie cmoknięcie. Nie patrzałeś na niego więc nie wiedziałeś co robi, ale po jego krótkim westchnięciu mogłeś domyślić się, że najwyraźniej się przeciąga.
- No dobrze... Słuchaj, Steve, Wciąż nie wiem gdzie ta czwórka może się znajdować, ale twoje opisy rzeczywiście mogą być pomocne. Wychodziłoby na to, że nawet jeśli nie zrobiłeś tego, co dokładnie chciałem, to jakoś mi pomogłeś, czyli innymi słowy, wypełniłeś swoją część w połowie. Z tego wynika, że chcąc się odwdzięczyć i ja musiałbym wypełnić połowę swojej partii... Ale, ale, to byłoby nudne. Bez ryzyka nie ma zabawy, co? Albo wszystko, albo nic. Czy więc pomogę dwóm osobom czy żadnej, niech zadecyduje o tym ostatnie pytanie.
Cichy skrzyp mógł świadczyć o jakimś poruszeniu faceta na przewróconej ciężarówce. Może wstawał, może obracał się na drugi bok, czy coś.
- Powiedz mi, Steve. Dlaczego jesteś w stanie opisać całą czwórkę z tak dużą dokładnością?
_________________
. . .
 
 
Cinek
Najszybszy poster na dzikim zachodzie


Wiek: 35
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 377
Wysłany: Pią Wrz 14, 2012 10:32 pm   

Postawiłem chyba wszystkie swoje szare komórki w gotowości, kiedy usłyszałem, że następne pytanie zadecyduje o tym, czy ten cwaniak komukolwiek pomoże. Kiedy je usłyszałem, zastanowiłem się krótką chwilę, po czym na mojej twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia. Nie ukrywałem go, bo bardziej było to zaskoczenie zmieszane z politowaniem dla inteligencji tego jegomościa, niż obawa o to, że moje kłamstewko mogło wyjść na jaw. Co z drugiej strony na pewno by mnie zdradziło.
-Czy ty mnie w ogóle słuchałeś? - zapytałem zniecierpliwiony. -Przecież mówiłem, że rozstałem się z nimi przy moście. Mogłeś wydedukować przynajmniej tyle, że przez pewien czas ze sobą przebywaliśmy, zanim do tego doszło. Poza tym, znałem ich z widzenia, kiedy razem żyliśmy w Krypcie. Ich i jeszcze takiego osiłka, ale o nim nic nie wspominałeś, więc nie odzywałem się na darmo. Potem jakaś banda pedałów zaatakowała nasz dom i wysadziła go w powietrze, więc poszliśmy szukać nowego.
Patrzyłem na przybysza z wyzywającą miną. Niech sobie nie myśli, że trafił na byle leszcza, który zaraz zblednie i popuści w gacie jak tylko groźniej się do niego zagada. Cały czas jednak byłem w pełni skupiony, mając na uwadze to, że w mojej okolicy znajduje się najwyżej jedna działająca broń palna. Oczywiście nie licząc strzelby po drugiej stronie pojazdu, którą wsadzę mu w dupę jak tylko stracę cierpliwość.
-A jeśli tak ci się nie podoba moje imię, jak to podkreśliłeś - STEVE, bo tak właśnie się nazywam - to może zdradzisz mi swoje, to pośmiejemy się razem. No chyba że postanowisz pozostać tajemniczym spadochroniarzem i w końcu weźmiesz się do roboty, łaskawie pomagając moim koleżankom.
_________________
> Karta postaci.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



smartDark Style by urafaget
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9