Wiele sfer
Mało gier

Że Gra - Rozdział Ia - Podróż w nieznane

Cinek - Nie Lut 05, 2012 3:54 pm

Przez chwilę nie miałem pojęcia, co robić. Szybko skojarzyłem kilka prostych faktów - spotkałem człowieka, a do tego kobietę, więc na pewno nie jest to jeden z tych śmierdzących mutantów. Pewnie potrafi posługiwać się bronią, więc taki kuśtykający żółtodziób z pukawką na kapiszony jak ja raczej nie miałby z nią żadnych szans. Na dodatek nie zastrzeliła mnie od razu, a co więcej zadała pytanie, mam więc jakieś szanse na przeżycie i dogadanie się z nią, nawet jeśli nie mówi w moim języku. A może mówi? Przecież to, że nie odezwała się po turiańsku wcale nie znaczy, że nie zna tej mowy. Musiałem chyba spróbować coś powiedzieć. Na dobry początek podniosłem ręce do góry w geście poddania się, pokazując jej puste dłonie. Musiałem udowodnić, że mam pokojowe zamiary.
-Nie strzelaj, jestem przyjacielem - powiedziałem parę prostych słów, które przyszły mi na myśl. Głośno, powoli i wyraźnie. -Jestem Desmond. Desmond Drizzle. Turia. Mówisz w moim języku? Turia!
Nic lepszego niestety nie przychodziło mi do głowy. Może przynajmniej tyle była w stanie zrozumieć, nazwa mojego kraju w każdym języku chyba brzmiała podobnie. Nie ufałem jednak do końca tej kobiecie, byłem więc gotowy na nagłą wrogość z jej strony. Może nienawidziła Turiańczyków, miałbym wtedy przerąbane. W każdym razie, jeśli mnie zaatakuje lub choćby zobaczę, że jej intencje na to wskazują, odbijam się mocno ręką od ściany i padam na ziemię, jak najszybciej przetaczając się do kanału, gdzie może uda mi się znaleźć na kilka sekund jakieś schronienie...

Jedius 9 Baka - Wto Lut 07, 2012 12:10 pm

Uniesienie w górę rąk chyba przyniosło jakiś skutek. Zaczęła się do ciebie zbliżać. Nie szła szybko, kołysanie się latarki mogło wskazać że coś jeszcze robi oprócz trzymania broni (bo najwyraźniej, latarka była do niej przyczepiona). Wkrótce usłyszałeś krótki, cichy szum pochodzenia mechanicznego, a jeszcze później ponownie jej niezrozumiałą mowę. Zadała jakieś dwa pytania, w tym stwierdzenie. W tym ostatnim mogłeś wychwycić słowo "Turia", choć trochę łamane. W miarę jak się zbliżała błysk latarki był coraz mniej rażący, pewnie dlatego, że była skierowana nieco w dół. Znów byłeś jako tako w stanie zobaczyć zarys postaci. Wyglądało na to, że jest od ciebie odrobinę niższa. I nie miała żadnego nakrycia głowy, miała krótkie, poskręcane włosy. Gdy była już dość blisko, odpowiedział jej jakiś głos, nieco zniekształcony przez słabą jakoś jakiegoś głośnika. Przerywany, pewnie przez słabą łączność. Nic więcej nie odpowiedziała - będąc wystarczająco blisko wyciągnęła w twoją stronę rękę, którą zobaczyłeś wyraźniej. Trzymała w dłoni... słuchawkę starego telefonu? Nie, nie telefonu. To była krótkofalówka. I rozlegał się z niej ten sam głos co przed chwilą, teraz nieco bardziej zrozumiały. "Tak?"... "Tak?".
Cinek - Wto Lut 07, 2012 12:52 pm

Uff, jednak ta babka nie miała złych zamiarów. A do tego chyba oferowała mi jakąś pomoc? Nie wiem, póki co najważniejsze jest to, że nie jestem sam w tym chorym miejscu. Przed zabraniem krótkofalówki rzuciłem jeszcze okiem na kobietę, próbując ocenić mniej więcej jej wiek.
-Nazywam się Desmond Drizzle, Krypta w której mieszkałem została wczoraj zaatakowana przez bandytów i wysadzona w powietrze - powiedziałem po naciśnięciu jakiegoś przycisku, bo chyba coś takiego robili bohaterowie filmów o zombie -Ledwo uszedłem z życiem i potrzebuję pomocy. Ja i moja towarzyszka zostaliśmy zaatakowani przez jakieś potwory z tych kanałów, muszę koniecznie po nią wrócić. Błagam, musisz powiedzieć tej kobiecie aby mi pomogła, nie mam już zbyt dużo amunicji i mam problemy z chodzeniem...
Starałem się brzmieć mimo tych wszystkich prób pewnie i wiarygodnie, zresztą niczego nie musiałem udawać, bo wszystko to była prawda. Mówiłem też dosyć wolno i wyraźnie, w razie czego powtarzając jakieś słowo czy zdanie, ten sprzęt nie wyglądał na dobrze działający...

Jedius 9 Baka - Sob Lut 11, 2012 6:36 pm

Spojrzenie na kobietę niestety nie pomogło ci ocenić jej wieku. Znajdowała się wciąż za latarką, a do tego jej światło pozostawiło ci na wzroku ślad, z którym będziesz musiał się jeszcze chwilę pomęczyć. Odebrałeś komunikator i znalazłszy bez problemów przycisk na jej boku zacząłeś mówić do mikrofonu. Po zakończonej wypowiedzi przez chwilę jeszcze panowała cisza. Przerwana została nagłym trzaskiem z głośnika.
- Musicie wyjść! Musicie szybko! Znowu... - słowa zostały nagle zagłuszone kolejnymi zakłóceniami. Krótkofalówka starała się z miernym skutkiem odtworzyć dźwięk który był jej przesyłany. Brzmiało to trochę jak... odgłosy walki. Wystrzały z broni palnej. jakieś oddalone krzyki. Były chyba bardzo daleko, skoro nie słyszałeś nic podobnego z kanałów.
- ...i na górę! Tylko pokaż jej gdzie! Rej! Rej? - na dwa ostatnie słowa kobieta właściwie wyrwała ci krótkofalówkę z dłoni, natychmiast odpowiadając w swym języku. Podczas rozmowy w której głos odpowiedział jej jeszcze dwa razy, wepchnęła ci w dłoń inny przedmiot. Jakiś długi, czerwony walec. Chwyciła jego końcówkę, przekręciła ją stanowczym ruchem i pociągnęła, odrywając jakiś niewielki fragment. Końcówka rozbłysła czerwonym światłem. Najwyraźniej była to flara. W tym rozbłysku ujrzałeś wreszcie jej twarz, a raczej jej część. Do połowy była przysłonięta białą chustą. Para gogli przesunięta była na włosy. Miała bardzo ciemne włosy oraz oczy, przypatrywała ci się surowo. Te oczy były... jakieś dziwne. To jest, jakby, skośne. Cera bardzo gładka. Wyglądała na wiele młodszą niż spodziewałbyś się po głosie, powiedziałbyś teraz nawet, że jest w twoim wieku. I na pewno nie pochodzi z Turii. Ubrała była w jasny mundur, poplamiony w kilku miejscach. Na szerokim pasie przymocowane było trochę oporządzenia. Jeszcze trzy flary takie jak trzymana przez ciebie, kilka granatów, manierka i rzeczy, których na razie nie udało ci się zidentyfikować. Biała opaska na ramieniu miała jakiś symbol, ale nie zdążyłeś się mu przyjrzeć. Szerokie nogawki spodni włożone były w wysokie buty.
W chwilę po wręczeniu ci źródła światła odwróciła się prędko za siebie celując bronią z latarką wgłąb korytarza. Zdążyliście ujrzeć tylko cień umykający za róg, zza którego przyszła cudzoziemka. Odezwała się krótko, dwusylabowym słowem i zaczęła powoli iść przed siebie, w kierunku, w którym dotychczas zmierzałeś. Widać zamierza sprawdzić, co to było.

Cinek - Sob Lut 11, 2012 7:09 pm

Nie dałem się jej skośnemu spojrzeniu, jeśli chodzi o „wzrokowy pojedynek” to miałem to już nieźle wyćwiczone po wielu bójkach w Krypcie. Ale nie to było teraz moim zmartwieniem. Kiedy zobaczyłem przemykający cień, serce podskoczyło mi do gardła. Jeśli to coś dotrze do Fiołka i będzie chciało ją skrzywdzić, będzie po niej! Muszę coś zrobić!
-Hej, zatrzymaj się! – wrzasnąłem w kierunku zakrętu w najbardziej nienawistny sposób jaki tylko można sobie wyobrazić. Poczułem, jak zalewa mnie fala złości. Nie pozwolę jej skrzywdzić! -Cholerne paskudztwa, zamorduję was!
Rzuciłem się przed siebie, opierając się raz na jakiś czas ręką o ścianę, a drugą oświetlając sobie drogę za pomocą flary. Starałem się zbombardować swoją bezużyteczną kończynę masą impulsów z mózgu, aby zmusić ją wreszcie do jakichś konkretnych ruchów. Dyszałem ciężko, dając z siebie wszystko, byleby tylko móc jak najszybciej wpaść w zakręt w prawo i znaleźć lufą swojej broni uciekiniera. Modliłem się w duchu, aby była to droga prowadząca prosto do Fiołka. Kiedy tylko zobaczę światło bądź usłyszę hałas z pomieszczenia z dziwnymi napisami, rzucam się w tamtą stronę jak najszybciej. Jeśli coś będzie chciało mnie zaatakować, rzucam flarę na ziemię przed siebie i po trwającym nie dłużej niż sekundę wycelowaniu, strzelam do agresora. Gdybym jednak nie miał na to czasu, reaguję jak najszybciej i uderzam go flarą po oczach, zaraz po czym pociągam za spust z lufą przy jego brzuchu...

Jedius 9 Baka - Czw Lut 16, 2012 10:12 pm

Byłeś pierwszym, kto zareagował jakoś na umykający cień. Wykrzyknąłeś mu swoje żądanie, choć nie byłeś nawet w stanie zobaczyć jego skutku. Wściekły ruszyłeś naprzód opierając się o ścianę i świecąc przed sobą flarą. Kobieta rzuciła tylko jedno słowo, oczywiście niezrozumiałe dla ciebie, po czym ruszyła zaraz za tobą. Dotrzymywała ci tempa, choć spokojnie mogła poruszać się dużo szybciej. Zakręt był już coraz bliżej... i bliżej...
Wychyliliście się zza niego równocześnie. Światło latarki było dużo silniejsze od flary i pokazywało... pusty korytarz, zakręcający w prawo pod kątem nawet ostrzejszym niż dziewięćdziesiąt stopni. A to oznacza, że rzeczywiście może się to zbliżać do tunelu, w którym leżała Fiołek. Z jednej strony to dobrze, z drugiej - tragicznie. Dlatego nie marnowałeś żadnej chwili na zastanowienia i po prostu parłeś naprzód. Szedłeś... szedłeś... kiedy poczułeś pociągnięcie za ramię. To ona, próbowała cię zatrzymać. Bez słowa wskazała ręką w swoje lewo - z korytarza wychodził tam inny, mniejszy, podobny do tego którym przyszedłeś do tych kanałów. Chyba chciała, byście to właśnie tam się udali. Przypomniałeś sobie słowa z krótkofalówki - "musicie stąd jak najszybciej wyjść". Czyżby nie dostała wiadomości o tym, że wpierw chcesz jeszcze kogoś wziąć?
Cienia, który wam umknął, ani śladu. Bez wątpienia, był dużo szybszy.

Cinek - Czw Lut 16, 2012 10:48 pm

Nie wiedziałem, co robić. Pewnie przez to całe zamieszanie, jakie działo się po drugiej stronie krótkofalówki, moja nowa znajoma nie miała pojęcia o Fiołku. Poczułem, jak z tej bezradności i strachu napływają mi łzy do oczu, ale starałem się je powstrzymać. Nie wiedziałem, jak mogę przekazać tej dziewczynie swoją wiadomość... Postawiłem więc wszystko na kilka prostych gestów, mając nadzieję, że ona jako kobieta będzie w stanie je zrozumieć. Najpierw wskazałem palcem daleko wgłąb korytarza, na końcu którego prawdopodobnie leżała Fiołek, po czym z zasmuconą twarzą spojrzałem w oczy swojej kompance... po chwili zniżając lekko wzrok, aby zwróciła uwagę, jak delikatnie kładę dłoń na swojej klatce piersiowej. Tam, gdzie biło moje serce. Spojrzałem na nią znowu, złożyłem dłonie w proszącym geście. Miałem nadzieję, że zrozumie moje intencje. Zaraz po tym, nie tracąc więcej czasu, rzuciłem się ponownie w stronę Fiołka, będąc w każdej chwili gotowym do użycia swojej broni. Jeśli zobaczę jednego z wcześniejszych potworów, krzyczę w jego stronę i staram się go sprowokować jak najlepiej potrafię, po czym celuję z karabinu i strzelam, uważając cały czas na dziewczynę. Moim priorytetem jest jednak odwrócić uwagę od Fiołka, przy okazji dając okazję na strzał nowej kompance, która chyba jest jednak w tym dużo lepsza...
Shana - Nie Lut 19, 2012 3:21 pm

Mina kobiety nie zmieniła się podczas twojego pokazu. Nie była ani zaskoczona, ani zdziwiona, a już na pewno nie wyglądała jak ktoś, kto współczuje. Jednak widząc, że nie zamierzałeś na nią czekać i już ruszyłeś w stronę gdzie musi znajdować się Fiołek, po westchnięciu ruszyła za tobą. Korytarzem oświetlonym latarką i flarą na pewno szło się łatwiej niż po omacku. Już wkrótce zobaczyłeś przed sobą kolejne skrzyżowanie, w kształcie X'a. Nad środkiem tego skrzyżowania, łącząc cztery krawędzie tuneli wznosiła się blaszana kładka. Do tego... zacząłeś słyszeć tu ów znajomy warkot. Warkot tego urządzenia z pomieszczenia ze światłem. Z prawej strony. Na pewno mogło to wywołać u ciebie radość - to już blisko. Z drugiej strony, to mogło oznaczać, że i potwór nie miał daleko do Fiołka. Wyjrzałeś zza rogu jako pierwszy, i...
Gdy tylko to zrobiłeś, światło flary padło na pysk ludzkiej pokraki. Brak warg oraz większości zębów, złamany i przyrośnięty bokiem nos, napuchnięty oczodół i pojedyncze oko pozbawione tęczówki czy źrenicy - pojawiło się to tuż przed twoją twarzą. Jedno z łapsk chwyciło cię za prawy bark. Drugie, za karabin. Usiłował ci go wyszarpnąć. I nie było wątpliwości, że miał siłę by to zrobić. Puścić, czy nie puścić...? To było dobre pytanie. Padło na was światło latarki. Cholera, tak długo, jak jesteście zbyt blisko siebie, kobieta raczej nie będzie strzelać, bo mogłaby trafić ciebie. Jednak jeśli odepchniesz to bydlę jakimś cudem od siebie w pozycji w jakiej się znajdujecie, zniknie on z jej pola widzenia za róg. Trzeba bylo coś wymyślić...

Cinek - Nie Lut 19, 2012 5:19 pm

Widząc "twarz" potwora poczułem natychmiast dwie sprzeczne emocje - strach i ulgę. Strach wynikał z naturalnej konfrontacji z tym śmierdzielem, która może skończyć się dla mnie śmiercią, z kolei ulga wywołana była świadomością, że póki co Fiołek powinna być bezpieczna. Skośnooka laska nie miała teraz czystego strzału, a ja nie mam jak użyć karabinu, mogę go za chwilę stracić... Nie ma co się szarpać z tym gównem, w tej chwili polegałem już wyłącznie na instynktach i refleksie. Żadnego planowania i myślenia, czyste odruchy... można było powiedzieć nawet, że poziomowi bezrozumnego bestialstwa będę dorównywał swojemu przeciwnikowi, ale to się okaże. Zresztą, mój styl walki zawsze opierał się na kompletnej spontaniczności.
Czując przewagę w sile fizycznej potwora, natychmiast odchyliłem nieznacznie głowę do tyłu, po czym uderzyłem go nią z całej siły w czoło, wyrywając się przy tym całym ciałem. Jeśli ogłuszę go chociaż na sekundę, natychmiast chwytam jego głowę obiema dłońmi jak piłkę, wciskając z całej siły kciuki w jego oczodoły. Naprężałem przy tym mięśnie z całej siły i darłem się jak opętany, jakbym chciał udowodnić temu paskudztwu, kto tutaj naprawdę trafił na cholernego potwora. Zaraz po wykonaniu akcji, odpycham się jak najszybciej i padam na plecy, aby dać szansę na strzał kobiecie, w razie nagłego ataku potwora przetaczam się na bok i wpadam do kanału, w ostatniej chwili starając się utrzymać równowagę. Wyjmuję też rurę, aby nie być taki znowu bezbronny. Jeśli jednak jakimś cudem po oślepieniu potwora dostanę szansę na porwanie karabinu i oddanie szybkiego strzału, nie wywracam się tylko odchodzę parę kroków do tyłu i pociągam za spust, celując w jego tors. Strzelam do skutku, czyli aż bydlę padnie martwe. Jeśli uda się go pokonać, nie tracę czasu i podążam kanałem dalej, szukając Fiołka...

Jedius 9 Baka - Śro Lut 22, 2012 5:13 pm

Kolejną konfrontację czas zacząć. Wiedziałeś, że nie wygrasz w walce na siłowanie się, dlatego zdecydowałeś się zagrać inaczej. Bardziej nieczysto. Zamachnąłeś się głową, uderzając potwora z całej siły w twarz, bo na tyle tylko sięgnąłeś. Efektu nie można było nazwać ogłuszeniem, ale na pewno był zaskoczony. Dało ci to czas na pochwycenie jego łba. Jeden z kciuków wbił się w oczodół, który najwyraźniej był pusty. Drugi ucisnął białą gałkę oczną, odkształcając ją jak balon. Charkliwy głos wydał zduszony krzyk, potwór chwycił cię za nadgarstki, upuszczając na ziemię karabin. Już w tym momencie słyszałeś za sobą nadbiegającą kobietę, oraz widziałeś światło latarki padające na przeciwnika, tak jak i własny cień na jego ciele. Idealny timing. On starał się odepchnąć od siebie twoje ręce, więc i nie miałeś żadnego problemu z odrzuceniem go od siebie. Z niemałą siłą. Oboje upadliście na plecy. Kobieta nie czekała ani chwili. Nad twoją głową dwukrotnie rozległ się huk wystrzału, ze szczękiem przeładowania pomiędzy nimi. Nie miał szans tego przeżyć. Jakiejkolwiek amunicji używała ta strzelba, zrobiła ona z niego... mięso mielone. Poszatkowała jego ciało jak tysiące igieł. To było zdecydowanie skuteczniejsze od tego starego rupiecia, którym ty dysponujesz.
Czarnowłosa spytała się coś ciebie, wyciągając rękę w twoją stronę. Choć nie rozumiałeś ani słowa mogłeś się domyślić że to coś w rodzaju "Wszystko w porządku?". Skorzystałeś i wstałeś z jej pomocą. Odzyskałeś karabin i flarę, ruszając dalej. Ta szła zaraz za tobą, nie odzywając się ani słowem.
Warkot maszyny był coraz wyraźniejszy. Widziałeś też już światło pomieszczenia. Tak, to na pewno to miejsce. Już z oddali mogłeś ją zobaczyć, leżącą. Pomyślnym zrządzeniem losu, nawet miałeś po drodze kładkę na drugą stronę wody. Przeszliście po niej, zbliżając się do leżącej. Nie była przytomna... chyba. Ale żyła. Ciężko oddychała. Na pierwszy rzut oka nie była ranna, ale kiedy już wystarczająco podszedłeś... zauważyłeś, że jej lewej dłoni brakuje dwóch palców. Małego i serdecznego. Bardziej niż na odcięte, wyglądały na odgryzione. Rana była mocno postrzępiona, a pod dłonią zdążyła się już utworzyć niewielka kałuża. Cudzoziemka chyba też to zauważyła. Nie widziałeś, kiedy ją wyjęła, ale podała ci do ręki sporą, zdobioną, ciemną chustę. To chyba miało służyć zatamowaniu krwawienia. Jeśli ją przyjąłeś, odwraca się plecami do światła, wyszukując zagrożenia ze strony, z której dopiero co przyszliście.

Cinek - Śro Lut 22, 2012 8:46 pm

Euforia spowodowana zlikwidowaniem kolejnego potwora oraz odnalezieniem Fiołka znikła równie szybko, co się pojawiła. Przez moje kretyńskie decyzje dziewczyna została trwale okaleczona. I tak nikłe już nadzieje na wybaczenie samemu sobie wszystkich głupot z przeszłości rozpłynęły się całkowicie w przeciągu sekund. Co zrobiłem nie tak, do cholery? I dlaczego to ona musiała ponieść konsekwencje? Najpierw straciłem dach nad głową i całe poczucie bezpieczeństwa, jakie dawała mi Krypta, potem przez jeden samolubny wypad kilkadziesiąt metrów za daleko zostałem osamotniony całkowicie. Jakby tego była mało, ledwo zdobyłem nowych towarzyszy podróży, nie minęła doba jak prawie wszyscy odwrócili się do mnie plecami... a ostatnia osoba, którą cokolwiek obchodziło moje życie, jeszcze tego samego dnia omal przeze mnie nie zginęła. Dlaczego to się dzieje, czy to wszystko moja wina? Skutek mojego egoistycznego zachowania?
Padłem na ziemię, gładząc twarz Fiołka i odgarniając na bok jej włosy. Kiedy otrzymałem chustkę, natychmiast obandażowałem jej ranę, przewiązując rogi chustki wokół kciuka i nadgarstka. Później i tak trzeba będzie opatrzyć tą ranę dokładniej, aby nie wdało się zakażenie. Patrzyłem z głębokim żalem na jej twarz. Znałem już odpowiedzi na swoje pytania. Kiedy poznałem Fiołka, kiedy pierwszy raz zobaczyłem, że komuś naprawdę na mnie zależy... Widząc, jak zrezygnowała ze wszystkiego co miała tylko po to, aby mnie uratować, pomyślałem, że może będę mógł się zmienić. Pomyślałem, że będę mógł ochronić chociaż tą jedną osobę. Myliłem się. Nawet kiedy poświęciłem jej uratowaniu wszystkie swoje siły, ona nadal skończyła tutaj - przerażona na śmierć, cała we krwi i brudzie, okaleczona, bezbronna. Nie było znaczenia, co wybiorę, jak postąpię, ile będę się starał. To we mnie tkwił błąd. Sprowadzałem ze sobą wszystko, co najgorsze, raniąc w ten sposób ludzi w moim otoczeniu i zostając ostatecznie całkowicie sam. To było moim przeznaczeniem... moim fatum, które będzie mnie nawiedzać do samego końca moich dni.
Po zabraniu ze sobą noża, który powinien gdzieś tutaj leżeć, zeskoczyłem ostrożnie do kanałów, po czym zacząłem zdrową nogą szukać na dnie czegoś, co upuściła tam Fiołek. Jeśli mi się uda, wyciągam to za wszelką cenę. Przynajmniej tyle będę mógł dla niej zrobić. Jeśli jednak moje poszukiwania nie zakończą się sukcesem po jakichś dwóch, trzech minutach, wdrapuję się z powrotem na górę i próbuję podnieść Fiołka, przerzucając jej ramię przez swój bark. Jeśli w jakiś sposób się to uda, pokazuję nowej znajomej ręką, aby prowadziła ku wyjściu...

Jedius 9 Baka - Pon Lut 27, 2012 6:00 pm

継接キメラ

Z wielkim żalem przyjąłeś to, co stało się dziewczynie. Winę wszystkiego co się stało, wziąłeś na swoje barki. Oskarżyłeś siebie o fatum, które czyniło krzywdę wszystkim, którzy byli wokół ciebie. Nie sposób ocenić, jak wiele było w tym prawdy. Przytłoczony tymi myślami działałeś jak automat. Odebrawszy chustę przewiązałeś jej dłoń tak, by zatamować krwawienie. Sugerując się tym, jak blada teraz była, to na pewno był dobry pomysł. Chciałeś znaleźć swój nóż, ale nigdzie go nie widziałeś. Ta dziwna siła, która odepchnęła wtedy i ciebie, musiała go gdzieś wyrzucić. Dokąd, w którą stronę, nie miałeś pojęcia. Usiadłeś więc na krawędzi pomostu i zanurzyłeś w brudnej wodzie jedną z nóg, szukając przedmiotu upuszczonego przez Fiołka. Nawet pomimo mulistego dna, udało ci się znaleźć coś wypukłego. Chwilę musiałeś potrudzić się z wydobyciem tego. Nieznajoma obdarzyła cię podczas tego spojrzeniem pełnym niezrozumienia, ale nie poganiała cię nijak. Czekała. Co ciekawe, zdarzyło się podczas tego coś jeszcze. Gdy kręciłeś się tak unosząc przedmiot do góry, przyciśnięty do ścianki koryta, poczułeś słabe mrowienie w sparaliżowanej nodze. Czyżby wracało ci powoli czucie, i to nawet szybciej niż zakładałeś?
Sięgnąłeś po własność fiołka. Zobaczyłeś, że był to jakiś... naszyjnik. Może bardziej "amulet". Zawieszony na zerwanym łańcuszku podłużny, różowy kamień szlachetny, oprawiony w złotą obrączkę. Był brudny od zanieczyszczeń które tu pływały, do tego przykleił się do niego jakiś brunatny lisć, który oderwałeś. Wsunąłeś go w kieszeń i powróciłeś do leżącej. Podniesienie jej nie było problemem, nie była ciężka. Dużo trudniej było wstać na jednej nodze, ale z wielkim wysiłkiem jakoś ci się to udało. Widząc, że to już wszystko, oraz zaobserwowawszy twój znak, czarnowłosa ruszyła ostrożnie naprzód. Cały czas rozglądała się na boki, oświetlając latarką nie tylko obie strony korytarza, ale również jego sufit. Każdy krok był dla ciebie cholernie ciężki. Nawet mimo woli, co jakiś czas wydawałeś z siebie głośne stęknięcie. Coraz bardziej uporczywa stawała się myśl, że zaraz nie dasz rady i po prostu upadniesz. Przeszliście przez kładkę na skrzyżowaniu bez niespodziewanych ataków. Było tu już całkiem cicho. Zbliżyliście się do wejścia do wskazanego wcześniej przez cudzoziemkę mniejszego korytarza. Idąc przez niego twoja jedyna zdrowa noga już drżała z wysiłku. To była kwestia chwili, zanim padniesz. Jedyną nadzieję dawało tylko światło dzienne przed wami, które oświetlało... drabinę, będącą jakieś dziesięć metrów wąskiego korytarza przed wami. Może zdołasz do niej jeszcze jakoś dopełzać, ale wejść na górę? To budziło szczere wątpliwości.

Cinek - Pon Lut 27, 2012 6:28 pm

Dobra, to był już mój limit. Długie kuśtykanie na jednej nodze z tą cholerną raną, przeplecione kilkoma ciężkimi walkami na śmierć i życie, to chyba jednak trochę za dużo, nawet jak na mnie. Poza tym, Fiołek była już bezpieczna, nie musiałem się więcej ścigać z czasem. Ostrożnie położyłem Fiołka na ziemi, kładąc jej dłonie na jej brzuchu. Sam usiadłem po chwili z wyprostowanymi nogami tak, abym mógł oprzeć się o ścianę, po czym przysunąć się do dziewczyny i położyć jej głowę na swoich udach tak, aby było jej jak najwygodniej. Zacząłem masować obolałą nogę z grymasem bólu na twarzy, mając nadzieję, że kobieta ze skośnymi oczami zrozumie aluzję.
-Muszę odpocząć, bo nie wytrzymam - powiedziałem jej, stukając palcem w okolice nadgarstka tam, gdzie mógłbym nosić zegarek. Chciałem dać jej do zrozumienia, że potrzebuję trochę czasu. -Możesz iść dalej, poradzę sobie.
Ostatnich słów pewnie nie zrozumiała, ale co mi tam. Ciekawe, czy będzie na tyle cierpliwa, aby poczekać jeszcze ten kwadrans. Masuję swoją nogę, co chwila zostawiając ją na jakąś minutę, aby w spokoju promieniowała sobie bólem i się regenerowała. To chyba tak działało, nie? Po cięższym wysiłku zawsze miałem potem zakwasy, jutro chyba ta noga mi odpadnie po prostu... Ale co ważniejsze, skupiłem się też na drugiej nodze, której powoli chyba wracały siły. Starałem się ocenić prędkość powrotu czucia w kończynie, aby dowiedzieć się, czy do wieczora będę mógł już w miarę normalnie chodzić. Przez cały czas odpoczynku trzymam swój naładowany karabin, patrząc uważnie w stronę, z której przyszliśmy. Cały czas nasłuchuję i trzymam broń przy sobie w pogotowiu na wypadek nagłego ataku. Kiedy minie jakieś piętnaście minut, zaczynam mówić do Fiołka, aby się obudziła, delikatnie gładząc ją po twarzy. Nie dam rady wnieść jej po drabinie w tym stanie, a bez niej na pewno się stąd nie ruszę...

Jedius 9 Baka - Pon Mar 05, 2012 3:00 pm

Jak nietrudno się domyślić, nie pojęła ni słowa z twojej mowy. Gesty były łatwiejsze w zrozumieniu intencji. Zacząłeś masaż obolałej nogi. I już podczas tego mogłeś zauważyć, że kobieta wcale nie wykazywała się cierpliwością. Nie wyszła też jednak na górę. Sięgnęła ponownie po krótkofalówkę, po krótkim westchnięciu znów zaczynając do niej mówić w swym języku. Nie odpowiedział jej żaden głos. Nie było właściwie żadnej odpowiedzi. Po kilku kolejnych próbach wywołania rozmówcy widać zrezygnowała. Przykucnęła przy tobie lekko szturchając cię w ramię, pewnie by zwrócić na siebie uwagę. Znów spojrzała ci w oczy.
- Ike. - powiedziała stanowczo. Wskazała palcem w górę. Potem powtórzyła twój gest uderzenia dwoma palcami w nadgarstek i pokręciła przecząco głową. Dało się to zrozumieć jako "nie ma czasu", lub coś podobnego. Nie czekając na odpowiedź zrobiła krok w bok, przyklękając. Odłożyła strzelbę na ziemię, obejmując Fiołka w pasie i dźwigając ją w górę. Przerzuciła ją sobie na prawy bark, podała strzelbę do ręki, w której trzymała dziewczynę i wstała ciężko, zbliżając się do drabiny. Po drodze, pewnie przypadkiem, nadepnęła na flarę, powodując jej zgaszenie. Odwróciła się raz jeszcze, zerkając na ciebie, i postawiła już stopę na pierwszym szczeblu. Cóż, widać, że nie da ci teraz odpocząć.
Noga bolała jak cholera. Teraz, kiedy usiadłeś, chęci do dalszego marszu jeszcze bardziej się zmniejszyły. Właściwie, najprzyjemniej byłoby się teraz położyć. W krypcie mogłeś wejść do łóżka kiedy tylko chciałeś, ale tutaj... cóż, tu nawet nie miałeś łóżka.
Druga noga wciąż odmawiała posłuszeństwa. Lekkie mrowienie co jakiś czas powracało, ale nie mogłeś nią poruszyć. O postawieniu nią kroku tym bardziej nie było mowy.

Cinek - Pon Mar 05, 2012 5:29 pm

No to sobie odpocząłem, cholera. Jedna noga bezużyteczna, druga na skraju wytrzymałości... gdybym nie był Desmondem, to pewnie zacząłbym jęczeć i marudzić, że nie dam rady, no ale na szczęście byłem. Spojrzałem na korytarz, czy na podłodze nie ma jakichś ostrych przedmiotów na które powinienem uważać, po czym zacząłem turlać się wzdłuż korytarza, trzymając jakoś karabin nad głową, aby go nie zniszczyć. Uważam też jakoś na rzeczy które miałem przy sobie, żeby na przykład nie zniszczyć magazynków... W każdym razie, kiedy już jakoś tego dokonam, zarzucam karabin na plecy i zaczynam "wpełzać" na drabinę, trzymając się samymi rękami. Kiedy będę mieć je już wyprostowane i będę luźno zwisał, podciągam się w jak najwygodniejszy dla mojego obecnego stanu sposób, po czym szybko łapię się kolejnych szczebli, najpierw, jedną, potem drugą ręką. Pomagam sobie lekko obolałą nogą, tym razem jednak większość siły wkładając z ramion, Miałem nadzieję, że jakoś sobie poradzę, w końcu to chyba już ostatnia przeprawa... Na zewnątrz powinno być bezpieczniej.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group