|
Wiele sfer Mało gier |
|
Gra - Rozdział I: The Blue Core
Tidus - Nie Gru 12, 2021 3:43 am
Michael westchnął ciężko. Słyszał o napadach na knajpy, ale by knajpa napadała klientów? Oj, będzie negatywna recenzja w Internetach. No ale jak nie chcą być rozsądni to ich problem.
-Anders, upewnij się proszę, że naszemu kompanowi od posiłku nie stanie się żadna krzywda, czy to cielesna czy to finansowa. - powiedział cicho do androida, zabierając banknot ze stołu, wolną ręką samemu wyciągając i odbezpieczając broń. Nie, żeby w jego rękach miała znaczenie inne niż dekoracyjne, ale czuł się z nią pewniej.
Dopiero parę sekund po wypowiedzi do podchmielonego umysłu dotarło, ze może pokaz zdolności poszukiwanego androida nie jest zbyt bystre, zwłaszcza ze świadkami w środku. Ale tym samym, Mike był zbyt zdenerwowany bezczelnością tego barmana i utarcie mu nosa zdawało się dobrym pomysłem. Żałowanie przyjdzie z kacem.
Jedius 9 Baka - Wto Gru 21, 2021 10:35 am
"Biedaku"? No ty leszczu niedomyty, to chyba jedyny epitet którym nie można mnie teraz określać. Chujowa ta sytuacja. Powoli włożyłem ręce w kieszenie, w końcu tego chcą, próbując wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji - i wtedy je wyczułem. Mały, podłużny przedmiot, trochę jak flamaster. Momentalnie przypomniała mi się twarz dziadka który mi to odsprzedał. Czy użycie tego tutaj do byłoby marnotrastwo? O nie, czuję coś innego. To będzie inwestycja. Szukają problemów to będą je mieli.
- No dobra. - odpowiedziałem zrezygnowanym tonem. I tak mam kieszenie wypchane mamona, więc lewą ręką mogę wziąć jej trochę w garść i wyciągnąć ją, unieść, pokazać temu cieciowi więcej kasy niż pewnie widział w tym miesiącu. - Tego chcesz? - zapytałem, ustawiając się w trakcie tego bokiem, by druga ręką jak najbardziej niepostrzeżenie wyciągnąć odkupiony stymulant. Zaczynałem od bycia kieszonkowcem, więc ukrywanie rzeczy w dłoni raczej nie jest dla mnie niczym nowym. Gdzie to powinienem... ubranie raczej będzie przeszkadzać, a najbardziej niepodejrzane miejsce gdzie mogę mieć odsłoniętą skórę jest na szyi. Dlatego też uniosłem uzbrojoną w strzykawkę dłoń do karku, udając drapanie się w tym miejscu, a tak naprawdę wstrzykując sobie ten "cud". Mam nadzieję, że okaże się być naprawdę dobry. - To chodź i se weź.
Dalsze akcje zależą trochę od tego, co zrobi rewolwerowy dziadek. Jeśli oczy mu się zaświecą i faktycznie podejdzie jak proszę, mam czas na spokojne sięgnięcie w kieszeń i przygotowanie paralizatora, kołysząc pieniędzmi jak przynętą. Gdy tylko znajdzie się w zasięgu metra, próbuję jak najszybciej dopaść bliżej, odtrącić pieniężnym slapem uzbrojoną rękę i wpieprzyć mu paralizator w gardziel, od razu go aktywując.
Gdyby nie chciał podejść tylko zażądał bym to gdzieś odłożył, biorę wdech na otuchę i idziemy w drugą stronę - podrzucę pieniądze w powietrze i zacznę pędzić w jego stronę, jak najbardziej chaotycznie, by nie dać się trafić - mam dobre oczy, może będę widzieć gdzie celuje i zmieniać kurs. Na pełnej prędkości chcę go staranować i niezależnie czy uda mi się go wywrócić czy nie, kontynuować natarcie w ten sam sposób jak w poprzednim przypadku, paralizatorem.
Jakby stwierdził, że będzie chciał z jakiegoś powodu od razu do mnie strzelać i zdążyłbym to zauważyć, plan jest taki sam jak w drugim wypadku.
Jeśli tylko powyższe zakończy się sukcesem i dziadek będzie w jakiś sposób wyeliminowany, nie czekam na oklaski tylko zamieniam paralizator na jego rewolwer i na pełnej prędkości pędzę w kierunku barmana. Możliwe, że ma jakieś systemy obronne, choćby stalowe rolety wokół lady albo zamykany schowek i nie chcę by zdążył to uruchomić badź się schować - chce wjechać w niego z buta przez ladę i będąc przy nim, wycelować doń z broni. Lepiej dla niego, żeby nic nie próbował.
Cinek - Śro Gru 22, 2021 7:35 pm
Sytuacja wewnątrz lokalu stawała się coraz bardziej napięta. Dwójka nowoprzybyłych gości spoglądała w stronę centrum baru ze sporą dozą niepokoju, zdając sobie sprawę, że jedyna droga ucieczki z ewentualnej strzelaniny jest tam gdzie najpewniej będzie się ona odbywać. Kowboj, nazwany przez barmana "Florida", nie opuszczał swojej broni, na co to Irn postanowił zaświecić mu garścią banknotów przed oczami. Mężczyzna cały czas jednak patrzył się w pełnym skupieniu na włamywacza, zerkając tylko jeden raz na trzymaną przez niego gotówkę. Nie wyglądało na to, aby zamierzał jakkolwiek po nią sięgać - od razu widać było, że nie traktował was całkowicie "z góry". Pomimo upojenia alkoholowego był naprawdę ostrożny, traktując całą sytuację poważnie.
Zanim Irn zdążył powiedzieć "To chodź i se weź", wstrzykując sobie swój nowy nabytek prosto w szyję, Michael wydał ochroniarzowi krótkie polecenie. Sam ten fakt nie zwrócił na inżyniera większej uwagi kowboja. Stało się to dopiero w momencie, kiedy w lokalu rozległ się cichy trzask bezpiecznika broni Black Panther, którą młodzieniec wyjął przed chwilą z kabury za plecami.
Wszystko działo się w ułamku sekundy - kowboj natychmiast przeniósł całą swoją uwagę na źródło znajomego mu odgłosu, błyskawicznie obracając się na pięcie w stronę Michaela. Szybkim ruchem uderzył wolną dłonią w kurek rewolweru i pociągnął za spust niemal w tym samym momencie. Strzał skierowany był prosto w głowę inżyniera, który nie zdążył nawet zauważyć ataku, kiedy Andre pociągnął go za kołnierz i zasłonił natychmiastowym ruchem drugiej ręki...
BGM - Risotto Theme
Z wierzchniej części dłoni znajdującej się przed twarzą Michaela unosił się lekki dym. Zgnieciony w harmonijkę nabój dużego kalibru oderwał się od nienaruszonej skóry Andre i spadł prosto do pustego kufla po stoucie, dzwoniąc przy tym donośnie. Kowboj patrzył ze zdumieniem na ochroniarza inżyniera, próbując połączyć fakty zaistniałej sytuacji.
-A... android?! - zdążył wydusić z siebie, kiedy tuż przy nim znalazł się Irn. Wyostrzone zmysły i przyspieszony czas reakcji włamywacza napompowanego adrenaliną pozwoliły mu na błyskawiczny atak, który przy chwilowej dekoncentracji kowboja mógł mieć szanse powodzenia. Mężczyzna uniósł swój rewolwer, jego przeciwnik był jednak w tej chwili za blisko aby mógł w porę wycelować i oddać w jego stronę strzał. Irn uderzył w swojego oponenta z całym impetem, tamten jednak zdążył w porę zaprzeć się nogami i nie dać wywrócić. Wszystko działo się błyskawicznie, włamywacz jednak poczuł się, jakby czas na ten krótki moment nagle spowolnił. Próbujący utrzymać równowagę po uderzeniu kowboj sięgnął jedną ręką po bark Irn'a, aby się go złapać i przytrzymać, zaś uzbrojoną dłoń uniósł w górę, kciukiem odciągając kurek, aby przygotować się do kolejnego strzału...
W tym samym czasie Michael zdążył otrząsnąć się po wystrzale w jego stronę, zauważając tylko, że jego ochroniarza już przy nim nie ma. W aplikacji "LA Taxi" wyświetlał się komunikat, że taksówka przyjedzie za 3 minuty.
Tidus - Pon Sty 10, 2022 1:39 am
No i chuj bombki strzelił, nie tak miało być, zdecydowanie nie tak miało być, kurwa mać. Czemu od razu kurwa 'android', nigdy nie widzieli kogoś z pancernymi łapami? Z drugiej strony, takie modyfikacje trudno ukryć, nawet podskórne opancerzenie wiąże się z wybrzuszeniami na skórze. Kurwa kurwa gówno chuj.
Michael taktycznie skulił się pod stołem, dobywając broni. Zdecydowanie nie chciał mieć krwi na dłoniach, nawet jeśli to krew debili - ale poza nimi w lokalu znajdowali się inni klienci którzy ZDECYDOWANIE usłyszeli słowa kowboja. Ale też nie chciał być znalezionym przez Korporację i przerobiony na filety, albo gorzej, królika doświadczalnego. Michael Aquato, zmutowany strażnik jakiegoś jebanego magazynu na obrzeżach miasta. Kurwa mać.
-N-No panowie, przejebaliście! Człowiek wraca z pracy w korpo z ochroniarzem i chce sobie zjeść burgera, a wy próbujecie go zastrzelić! A gdyby nie podskórne płyty z tyanu, to mój pracownik nie miałby ręki! - drżącą prawą dłonią inżynier poprawił okulary na nosie, po czym ponownie z całej siły ścisnął oburącz pistolet. -M-Mam nadzieję, że nie będzie trzeba tu zdzwaniać ekipy sprzątającej! Wypierdalać po dobroci, o!
To były trzy minuty, prawda? Można biec od taksy, pra- Jak to kurwa dwie minuty i pięćdziesiąt sekund!?
Jedius 9 Baka - Pią Sty 14, 2022 3:26 am
Całkowicie szczerze, może spodziewałem się trochę więcej. Raczej nie powinienem oczekiwać tego, że wypierdolę w ten sposób gościa przez sufit tylko dlatego, że dałem sobie w żyłę, ale nie udało mi się go nawet wywrócić. Z drugiej strony, udało mi się do niego dobiec i nie być postrzelonym. Nie wiem, czy całość mogę uznać za sukces, czy nie.
Kurek odciąga, skurwysyn. Chce mi wyładować kulkę. Szybko celował do tamtych, jebany coś ma do pomocy w strzela--- Zaraz, zaraz. Rewolwer. Kurek. Odciągnął go. Kurek uderza w spłonkę z tyłu pocisku, następuje zapłon... Kurwa, IRN, JESTEŚ GENIALNY. Kiedy potrzebuję czasu (coś się dzieje z czasem? mam dziwne wrażenie, jakby wszystko działo się wolniej), trzeba go sobie kupić trochę więcej. Jak? No, otóż tak:
Wyciągam lewe łapsko w kierunku broni przeciwnika, by ją złapać. nie, nie zamierzam się z nim siłować ani próbować mu to zabrać, czy coś. Nie jestem zazwyczaj od siłowych rozwiązań, tylko bardziej od precyzyjnej roboty, i to właśnie chcę teraz wykorzystać - wystarczy przecież żebym złapał to żelastwo tak, żeby jeden z moich palców stał kurkowi na drodze. Jak będzie przeszkoda, nie pieprznie w pocisk i nie wystrzeli. No proste! Trzeba było sobie wybrać broń z tego milenium, skurwielu, a nie oglądać westerny. Ten manewr powinien dać mi wystarczająco czasu żeby wreszcie sięgnąć po paralizator i wyładować go w gościa. Najlepiej w szyję, bo cholera wie, czy nie ma jakiegoś pancerza pod frakami. Jeśli to się powiedzie, i gościu padnie kontynuujemy plan, pędząc do barmana - w idealnej sytuacji, razem z zabranym rewolwerem.
...co on w ogóle powiedział? Android? Żaden android, skurwielu, jestem przynajmniej w sześdziesięciu procentach wciąż z mięsa!
Cinek - Nie Sty 16, 2022 1:31 pm
Michael Aquato zareagował na wywiązanie strzelaniny jedyną sensowną dla niego akcją - nurkiem pod stół w celu uniknięcia obrażeń od zbłąkanej kuli. Jego seria głośnych komentarzy rozbrzmiała w wynikłym zgiełku, nie wiedział jednak czy dosięgła ona barmana czy nie. Kowboj na pewno się nimi nie przejął, zbytnio zaaferowany pojedynkiem w zwarciu z włamywaczem.
Irn myślał i reagował błyskawicznie. Od kiedy nacisnął na tłoczek tubowej strzykawki, a wystrzelona sprężyną igła wtłoczyła w jego szyję "magiczny" specyfik, jego ciało zapłonęło od uderzenia adrenaliny, a wyostrzone zmysły w błyskawicznym tempie wyłapywały każdy bodziec zewnętrzny i bombardowały mózg ogromną ilością informacji. Pomimo porażki w próbie przewrócenia oponenta na ziemię, natychmiast przeanalizował nową sytuację i zareagował bez dłuższego zastanowienia. Włamywacz sięgnął po cyngiel broni kowboja, aby zablokować go i udaremnić możliwość wystrzału.
- Ja... jak śmiesz wyciągać swoje brudne łapska po moją ukochaną....?! - wrzasnął mężczyzna, wyciągając swoje ramię jeszcze bardziej w górę, aby włamywacz nie mógł dosięgnąć jego rewolweru. Irn szybko zdał sobie sprawę, że nie dosięgnie w ten sposób broni, zarazem jednak jego oponent znalazł się w pozycji, z której za nic nie da rady oddać strzału. Co więcej, w trakcie obaj stracili równowagę i zaczęli lecieć na podłogę - przy czym Irn był w dużo lepszej pozycji.
Nie myśląc ani chwili dłużej, Irn błyskawicznie dobył paralizatora i wbił go w szyję przeciwnika, rażąc prądem tak długo jak upadali razem na podłogę - wystarczająco na chwilowy szok spowodowany nagłym, silnym bólem. Kiedy ciało mężczyzny uderzyło o ziemię a włamywacz wylądował na nim, rewolwer wypadł mu z ręki, po czym... od razu poleciał na drugi koniec lokalu, kopnięty przez ochroniarza Michaela. Młodzieniec w kombinezonie Korporacji znalazł się przy walczącej dwójce dosyć niespodziewanie i jego reakcja na wasz upadek była natychmiastowa. Niczym kolejne klocki domina, w wyliczonym do ostatniego detalu łańcuchu reakcji, Irn wstał i rzucił się na barmana, a Andre padł w jego miejsce, przyszpilając kowboja do ziemi i kompletnie unieruchamiając.
-Nie... nie zabijaj mnie! - barman uderzył plecami o znajdujący się za nim barek z butelkami, zrzucając kilka z nich na ziemię, po czym natychmiast podniósł ręce do góry - Możecie wyjść, odblokowałem już drzwi! Nie chcę mieszać się w interesy Korporacji! Nie zauważyłem kim jesteście!
Być może słowa Michaela i przyjrzenie się z bliska ubraniu jego ochroniarza dały facetowi do myślenia, nie mówiąc już o szarżującym na niego agresorze z paralizatorem.
Jedius 9 Baka - Nie Sty 16, 2022 1:59 pm
Co--- ten koleś, kiedy on tu przybiegł? No i zjebałeś mi kurwa plan. Nieważne; wciąż będę miał przewagę nad barmanem nawet bez broni. Chyba.
Udało się. Zdążyłem zanim barman odwalił jakąś manianę, o ile w ogóle coś takiego zamierzał. Rączki u góry - bardzo dobrze. Wciąż mam go na oku, czy jednak nie spróbuje gwałtownie rzucić się po jakiś nóż czy cokolwiek innego co mogłoby posłużyć za broń.
- No, kim? - zapytałem cwaniacko, skinąwszy na niego głową. Krótkimi spojrzeniami próbuję rozejrzeć się po szynku, zobaczyć, co tutaj jest. - I wyszlibyśmy może, gdybyś nie cwaniaczył. Teraz to pewnie wiesz co dalej. Wyskakuj z kredytów, raz raz. - wykonałem ponaglający ruch dłonią. No, płać płać. I lepiej dla ciebie, żeby mi się zwróciło za stymulant z nawiązką.
Tidus - Śro Sty 19, 2022 11:18 pm
Po usłyszeniu krzyków barmana, Mike wygrzebał się spod stołu i poprawił kołnierz. Zachowaj fajność, panie przedstawicielu korporacji. Rozejrzał się po pomieszczeniu, by zlokalizować androida i Irna, nie komentując nijak napadu w rewersie - szczerze mówiąc, miał ten sam pomysł. Inżynier zerknął ponownie na wyświetlacz by zobaczyć, jak daleko jest taksówka.
-Bierz co ma i spadamy, bo przez burzę jeszcze będziemy tu zamknięci.
Cinek - Wto Sty 25, 2022 7:34 pm
Barman spojrzał na Irna z początku zaskoczony, nie bardzo kojarząc fakt, iż rabunek obrócił się przeciwko niemu. Na jego twarz szybko jednak spłynęła fala widocznego poirytowania. Wyciągnął z kieszeni portfel, po czym opróżnił go i uderzył o stół całą zawartością - dosyć grubym plikiem banknotów różnych nominałów, wyglądającym jednak na najwyżej dwa tysiące kredytów.
-To cały mój utarg z dzisiaj. Sam wiesz, środek tygodnia - powiedział, patrząc ci prosto w oczy, a po chwili uśmiechając się kpiąco pod nosem. -Jak chcesz więcej to spróbuj przyjść w weekend.
Włamywacz rozejrzał się po barku, jednak poza półkami pełnymi różnych alkoholi nie znalazł tam niczego wartego uwagi. Shaker, szklanki, otwieracze i różne standardowe barmańskie gadżety, jak słynna szmatka do wycierania kufli. Na widoku nie było nic ciekawego. Co znajdowało się pod barkiem, z tej pozycji Irn jednak nie był w stanie zobaczyć.
W tym czasie Michael szybko wygrzebał się spod stołu aby zachować swój wizerunek "bad guya" z Korporacji. Szybko zauważył, że jego ochroniarz siłuje się chwilę z leżącym na ziemi kowbojem, szybko jednak unieszkodliwiając go mocnym, ogłuszającym ciosem, po którym głowa mężczyzny z łupnięciem spoczęła na podłodze. Najwyraźniej to było na tyle, jeśli chodzi o walkę. Szybkie zerknięcie na holograficzny wyświetlacz protezy - nadal trzy minuty do przyjazdu taksówki. Samochód był już w pobliżu waszej ulicy, przez warunki pogodowe jednak nie jechał zbyt szybko.
Tidus - Pią Lut 04, 2022 12:02 am
Michael podszedł do androida i skinął głową.
-Dobra robota.
Jeszcze trzy minuty czekania...kurde, niezręcznie. Inżynier po prostu ustawił się przy wyjściu, spojrzał ku Irnowi, po czym skinął ku drzwiom gdy ten go zauważył. Lepiej zmoknąć przez minutę niż tu siedzieć. Michael rozejrzał się, czy przy wejściu ktoś nie zostawił parasolki i zawłaszczył sobie jakąś, jeśli tam są.
Gdy tylko kolega po fachu zgarnie zarobek, Mike kieruje się na zewnątrz, z parasolem czy bez.
Jedius 9 Baka - Śro Lut 09, 2022 12:25 pm
Co on pierdoli, z dzisiaj? A gdzie wczoraj i przedwczoraj? No chyba, że go tak codziennie obrabiają. Albo próbują,i trzyma kasę gdzie indziej. Gah- cokolwiek, kurwa. Coś koło dwóch kafli, wydaje mi się, czyli wartość czterech przecenionych stymulantów kosztem jednego. Dobra, niech będzie. Nie lubię pozostawać na widoku w miejscu zbrodni zbyt długo, to się nigdy dobrze nie kończy. Biorę mamonę w kieszeń. Pogroziłem jeszcze barmanowi palcem, bo to mniej głupie od grożenia taserem, no i przeskoczyłem ladę z powrotem, kierując się w stronę wyjścia. A, jeszcze jedno - pozbierać z powrotem kasę którą rozrzuciłem. Nic tu nie zostawię.
- Nie polecam. Próbują rabować ludzi. - przed wyjściem, odezwałem się jeszcze do pary która weszła tu przed samą zadymą. Machnąwszy im dłonią na pożegnanie, wychodzę za Aquato. Uspokój oddech. Ogólnie, uspokój się, Irn, bo serce jeszcze wali. Zaraz przemieścimy się gdzieś, gdzie będzie faktycznie ciszej... i kolega mechanik będzie musiał dokładnie wyjaśnić, kim w sumie jest ten jego kolega.
Cinek - Sob Lut 12, 2022 12:11 pm
Inżynier podszedł do swojego ochroniarza i dał mu znać, że dobrze wykonał swoje zadanie. Ten wstał, zostawiając na podłodze nieprzytomnego kowboja. Mężczyzna nie wyglądał aby miał szybko odzyskać przytomność, a już na pewno nie bez potężnego bólu głowy po ostatnim ciosie, jaki zgarnął. I po wypitym whisky.
Irn zgarnął bliżej nieokreśloną sumkę z lady, po czym zostawił barmana za ladą samego. Krępy człowieczek nie spuszczał swojego oprawcy z oczu, jego wyraz twarzy pozostał do ostatniego momentu obojętny. Dwójka nowych gości baru trochę wystraszyła się w momencie, kiedy w ich stronę skierowane zostało ostrzeżenie - przez moment myśleli chyba, że zaraz staną się kolejną ofiarą. Po pozbieraniu resztek banknotów z podłogi, włamywacz dołączył do swoich kolegów - starego i nowego - czekających przy wyjściu z baru. Niestety, darmowych parasolek nigdzie nie było.
Po złapaniu za klamkę, żelazne wrota tym razem ustąpiły pod naporem ciała Irna. W momencie otwarcia drzwi, burza nie czekała ani sekundy, aby dać wam znać o swojej sile. Uderzenie wichury gęstej od wodnych kropel deszczu zmusiło was natychmiast do przymknięcia oczu. Zimny podmuch szalejącej ulewy siekł niemiłosiernie wasze twarze, jakby próbując zmusić was do pozostania w środku. Tam jednak nie byliście już mile widziani. Kiedy wyszliście na zewnątrz, drzwi zamknęły się za wami z trzaskiem, po którym mogliście usłyszeć charakterystyczny dźwięk zamykanych zatrzasków zamka. Teraz już na pewno tam nie wrócicie.
Ulice były opustoszałe. Przy tak silnej burzy nawet światła lamp ledwo przebijały się przez mrok nocy. Dwie minuty oczekiwania na taksówkę wydawały wam się wiecznością i prawdziwą walką o przeżycie w centrum kataklizmu. Kiedy tylko ściana szalejącej ulewy przebita została przez jasne promienie reflektorów, a waszych uszu sięgnął szum silników elektrycznych pojazdu, poczuliście natychmiastową ulgę - każda kolejna sekunda czekania w tych warunkach była prawdziwą udręką. Kierowca najwyraźniej również was dostrzegł, szybko dodając gazu i podjeżdżając samochodem tuż pod drzwi lokalu, przy okazji wjeżdżając w formującą się tam kałużę i ochlapując wasze spodnie. Aplikacja w protezie Michaela krótko zadzwoniła, nie zostawiając wam żadnych złudzeń - to wasza taryfa.
Jeśli potrzebujecie dłużej skonsultować się postaciami gdzie jedziecie, to tradycyjnie możecie to zrobić na czacie na minisesji - całość przekleję potem do tego posta.
Tidus - Nie Lut 27, 2022 2:34 am
Do jasnej cholery, gdzie ta taksówka? Michael przez chwilę żałował, że konflikt w środku nie trwał dłużej. Może trzeba było przytrzymać barmana-skurwiela na muszce. Albo go zastrzelić, cholera wie, byłby spokój. Jak nic skończy z przeziębieniem przez tego buca. A ledwo co wyszedł ze szpitala. Przynajmniej sztuczne płuca nie nabawią się infekcji - chociaż z drugiej strony, cholera wie, pleśni istnieją. Będzie musiał o tym poczytać. Kurwa, gdzie ta- Jest!
-Chodźcie! - krzyknął, starając się przebić przez szum deszczu i wiatru.
Gdy tylko pojazd się pojawił, Michael podbiegł, otworzył tylne drzwi i zapakował się do środka. Gdy tylko pozostała dwójka zrobiła to samo i drzwi zamknięte, spojrzał na Irna.
-Dawaj adres, ja nie pamiętam.
Jedius 9 Baka - Nie Lut 27, 2022 4:37 am
O w pizdu, nie żartowali z tym wiatrem. Kamuflaż stał się szybko dodatkową zaletą, bo po poprawieniu szalika na mordzie i przytrzymaniu okularów mogłem zignorować część efektów wichury, ale kurwa - zimno było nawet mimo tego. Miałem pytać już jak właściwie widzą sobie pieszą podróż, ale widząc, że Majkel łapie jakąś taryfę wcale nie protestowałem - wsiadłem za nim jak do siebie. Było fajnie, dopóki nie pojawiło się pytanie o adres.
- E- - odwróciłem głowe ku inżynierowi po stłumionym stęknięciu. Przecież... zara zara. Nie podam tu swojego adresu. No, swojego tymczasowego adresu. Coś blisko, coś niepodejrzanego, coś chyba napotkałem po drodze... wiem!
- No... Red Devil's Hub. W 1-B. W mapę można wpisać. - powiedziałem w kierunku kierowcy. I póki co... tyle. Nie będę przy nim przecież rozmawiać. Spojrzałem tylko, czy nie widzę może gdzieś tych typów, co zdawali się mnie wcześniej śledzić.
Cinek - Śro Mar 09, 2022 3:05 pm
Cała wasza trójka weszła na tył taksówki - nie było wam tam najwygodniej, jednak w porównaniu z panującym na zewnątrz kataklizmem jakiekolwiek ciepłe i suche pomieszczenie było dla was zbawieniem. Pojazd nie odbiegał od standardu taryf Los Angeles, było to dosyć nowoczesne auto elektryczne z większością bajerów, wliczając w to duży panel dotykowy zajmujący sporą część deski rozdzielczej. Waszym kierowcą okazał się mężczyzna o dosyć ciemnej karnacji, na pierwszy rzut oka hindus.
Zaraz po przekazaniu celu podróży przez Irn'a, mężczyzna przytaknął, po czym ruszył z miejsca. Lokal Red Devil's Hub znajdował się w tej samej dzielnicy, zaś sama podróż nie powinna zająć dłużej niż kwadrans - tak poinformował was taksówkarz, zjeżdżając na środek jezdni i dodając gazu. Deszcz wściekle siekł szyby, zaś podmuchy wichury z hałaśliwym jękiem raz na jakiś czas próbowały zepchnąć auto z kursu w stojące na poboczu latarnie. Inteligenta kontrola trakcji jednak na to nie pozwalała, twardo trzymając auto na drodze do celu.
- Mają panowie szczęście, to mój ostatni kurs dzisiaj... Większość moich kolegów od razu zrezygnowała z jazdy w taką pogodę! - odezwał się kierowca, nie spuszczając oczu z drogi, po czym zaczął klikać coś na panelu dotykowym, wspomagając się szybkimi zerknięciami w jego stronę. - Może w wiadomościach będą mówić coś więcej...
Na panelu wyświetliło się okno nadające telewizję na żywo, był to lokalny kanał LA TODAY. W obecnej chwili leciała na nim powtórka programu o nazwie "Jack Gunner Show".
- ...podróżom w kosmos, ludzkość zrozumiała, że nigdy nie opuścimy Układu Słonecznego w tym tysiącleciu - powiedział siedzący na skórzanym, czerwonym fotelu młodzieniec, którego poznaliście od razu. Był to James Clark, założyciel Clark Corporation, który najwyraźniej był głównym gościem aktualnego odcinka programu. Gospodarz, tytułowy Jack Gunner, był niewysokim mężczyzną z bujną, zieloną fryzurą, ubranym w jaskraworóżowy garnitur. Po wzięciu łyka wody ze szklanki, były pracodawca Michaela kontynuował swoją wypowiedź. - Założenie pierwszej kolonii na Marsie zajęło nam całe dekady i pokazało, jak bardzo jesteśmy w tyle za naszymi ambicjami. Reaktory jądrowe zasilające napędy naszych fregat kosmicznych mogę tu porównać do bateryjek w pilocie do telewizora.
-I wtedy TY rzuciłeś tym pilotem o ścianę i krzyknąłeś "Eureka"? - zapytał gospodarz, którego średni dowcip spotkał się z falą śmiechu i aplauzu w tle.
-Absolutnie - odpowiedział Clark z lekkim uśmiechem na twarzy, kładąc łokcie na oparciach fotela i splatając palce dłoni przed sobą. - Blue Core to nowy rodzaj energii, który pozwoli nam przekroczyć wszelkie granice i przeszkody, jakie do tej pory napotkaliśmy przy podróżach w kosmosie. Za kilkanaście lat twoje wnuki będą ciągnąć cię za rękaw, prosząc o szybki wyskok w następny weekend do lunaparku w Alfa Centauri. I to wcale nie jest przesadą - skala naszych dotychczasowych osiągnięć pozwala nam mierzyć coraz dalej. Zawsze mówiłem, że po pierwsze jestem odkrywcą, a dopiero potem inżynierem. A możliwości Blue Core nadal nie prze...
Oślepiające światło i następujący ułamek sekundy po nim grzmot przedarł się przez szum szalejącej na zewnątrz ulewy. Kierowca odruchowo zwolnił, najwyraźniej trochę wystraszony piorunem. Wycieraczki zasuwały na boki jak szalone, ledwo nadążając z pozbywaniem się strumieni wody z przedniej szyby.
Nagle auto gwałtownie zahamowało, tym razem stając zupełnie w miejscu. Chwilę wam zajęło, aby dostrzec, że na ulicy przed pojazdem ktoś stał - niewyraźna postać ubrana w grubą, fioletową kamizelkę bez rękawów i z otaczającym szyję kołnierzem. Spod kamizelki wystawała pozostała część jej ubioru, całkowicie czarna. Nieznajomy przechodzień zasłaniał swoje oczy przed oślepiającym światłem reflektorów, najwyraźniej zupełnie nie spodziewając się nadjeżdżającego auta.
-Cholera, prawie bym rozjechał typa! - warknął wystraszony kierowca, szarpiąc kierownicą na bok i dodając gazu, aby chwilę później z piskiem opon ominąć żywą przeszkodę. Irn przez chwilę myślał o szybkim zareagowaniu na ewentualny atak ze względu na swoje poprzednie doświadczenia z tego wieczoru. Pojazd jednak ruszył dalej, a stojąca w deszczu postać tylko powiodła za nim wzrokiem, nie ruszając się z miejsca. - Panowie wybaczą, będę jechał wolniej, nic nie widać. A samobójców jak widać dzisiaj nie brakuje...
Zanim zdążyliście ponownie skupić się na programie telewizyjnym, w jego miejsce pojawił się blok informacyjny - kolejne prognozy pogody informujące o nadchodzącym kataklizmie na wypadek, gdyby mieszkańcy Los Angeles nie mieli w swoich mieszkaniach okien. Podróż trochę się dłużyła, głównie ze względu na fatalne warunki na drodze i słabą widoczność. Kilka minut po małym incydencie z przechodniem usłyszeliście wycie syren policyjnych w oddali - na ucho było to co najmniej kilka pojazdów jadących w waszym kierunku. Zanim jednak kolumna zdążyła się do was zbliżyć, taksówkarz zjechał w boczną ulicę. Według miniaturowej nawigacji na jego wyświetlaczu byliście ostatni kilometr od baru. Minęła krótka chwila, kiedy w mroku ulicy zauważyliście migające na czerwono i niebiesko koguty, te jednak nie miały włączonych efektów dźwiękowych i były w miejscu. Przed wskazanym przez Irn'a lokalem stały dwa wozy policyjne, inne niż te które nadal słyszeliście gdzieś z tyłu.
-Ojoj, chyba dzisiaj panowie już nie popiją... - powiedział kierowca, znacznie zwalniając około stu metrów przed barem. Zobaczyliście stojących przed budynkiem dwóch funkcjonariuszy policji w czarnych płaszczach przeciwdeszczowych z żółtymi napisami "LAPD" na plecach. Na schodach, przed otwartym na oścież wejściem do lokalu leżały dwie osoby. Brak karetki w pobliżu mógł sugerować, że raczej nie było po co jej wzywać.
-W tej dzielnicy naprawdę nie da się nudzić... Jedziemy gdzieś indziej?
Irn wiedział, że do jego tymczasowego miejsca zamieszkania było stąd dobre pół godziny na piechotę, przerwanie jazdy tutaj dawało wam jednak sporą przewagę w przypadku namierzenia oczywistego kursu z obrabowanej przez was speluny. Mało kto w końcu zamawia taksówkę po napadzie pod same drzwi miejsca zbrodni. Panujący na zewnątrz sztorm mógł wam tutaj dodatkowo nieco pomóc - kosztem prawdopodobnego przeziębienia w dniu następnym.
|
|