Wiele sfer
Mało gier

Że Gra - Rozdział Ia, Część II - Krucjata przez pustkowia

Cinek - Sob Lut 09, 2013 11:33 pm

Mogłem się tego spodziewać, Fiołek była za wolna. Ja sam nie miałem nawet szansy, aby w porę się do niej zbliżyć i ją uratować. Złoszczenie się czy jakiekolwiek próby nawiązania rozmowy z tym duchem nie miały sensu, ale co innego mi pozostało? Pozwolenie tej szumowinie na kradzież najbliższej mi osoby? Nie mogłem do tego dopuścić.
-Fiołek... - powiedziałem, zaciskając dłoń na medalionie i patrząc dziewczynie głęboko w oczy. Zacząłem powoli iść w jej stronę, stawiając ostrożnie kroki. -Dlaczego mi to robisz? Nie chcę więcej patrzeć, jak cierpisz. Czemu przykładasz sobie pistolet do głowy? Odłóż broń i odejdźmy z tego miejsca razem z Rej... Przecież wiem, że mnie słyszysz!
Jeśli widzę, że dziewczyna znowu zaczyna mi grozić strzeleniem sobie w głowę, zatrzymuję się. Cały czas jednak patrzę w jej oczy.
-Fiołek, błagam cię, wiem że cię na to stać! Nie pozwól, aby to było silniejsze od ciebie! Zrób to dla mnie! A jeśli musisz już kogoś zastrzelić, zastrzel mnie! Nie jestem w stanie żyć bez ciebie, więc jeśli chcesz mnie opuścić, zabij najpierw mnie! Nic bez ciebie nie znaczę!
Jeśli widzę, że udało mi się przekonać dziewczynę do skierowania pistoletu w moją stronę, przechodzę do działania. Już w momencie odstawienia lufy od jej głowy robię błyskawiczny zamach, po czym ciskam medalionem prosto w jej klatkę piersiową, po czym rzucam się w jej stronę, aby ją obezwładnić. Robię wszystko, aby ją uratować. Jeśli mi się to uda, natychmiast szukam medalionu i przytulam się razem z nim do jej ciała. Musiałem odgonić stąd tą koszmarną zjawę. Jeśli jednak nie uda mi się jej przekonać... próbuję kontynuować rozmowę.

Jedius 9 Baka - Nie Lut 10, 2013 4:24 am

[ BGM: Thank you for being born. ]

Nie miałeś w tym momencie żadnej innej broni poza słowami, których użytkowanie nigdy nie było twoją mocną stroną. Mówiąc postępowałeś naprzód, ku dziewczynie która przechyliła głowę na bok z wciąż tkwiącym na młodzieńczej twarzy złośliwym uśmiechem, który nie należał wcale nie należał do niej. Zupełnie, jakby samą mimiką miała wyśmiać wszystkie twoje słowa. Jednak po chwili, uśmiech zaczął znikać z jej twarzy, usta wykrzywiały się w dół, w smutku, czy nawet rozpaczy. Nie było to udawane, gdyż widziałeś nawet, jak po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Lewa dłoń pochwyciła prawą, uzbrojoną i gotową do strzału w spód głowy. Stęknąwszy rozpaczliwie, zaczęła siłować się sama ze sobą. W chwilę później jej spojrzenie ponownie się zmieniło, tym razem na pełne złości, skierowane przeciwko tobie. Zmuszony byłeś zatrzymać się widząc, jak palec wskazujący zaciska się na spuście. Jej usta zaczęły się poruszać, próbując coś wypowiedzieć. Głos ledwie przedostawał się poprzez zaciśnięte gardło, wpierw w postaci nieartykułowanych stęknięć, trochę później przypominając bardziej wystękane z trudem słowa.
- Cz... cz, cze... mu, mm... zass... zw, za-zwsz... ee... k, k-khhh...! - Postąpiła dwa kroki, jeden w bok, drugi w tył, wyraźnie próbując oddalić się od ciebie. Jej broda się uniosła, zmieniając nieco kąt spojrzenia wciąż skierowanego ku tobie. Jej blada twarz ponownie zalała się łzami, spływającymi po jej szyi tuż obok niewzruszonej, metalowej lufy pistoletu który sam jej podarowałeś. Łkając zaczerpnęła powietrza, podejmując dalsze próby przekazania jakichkolwiek słów.
- Kh-khh... aa... k, khaj... ii, kah, kha... - przypominające kaszlnięcia słowa były ostatnimi, które usłyszałeś. Rozpacz zanikała z jej twarzy. Ponownie zaczął gościć na niej spokój, czy raczej bezczelny uśmiech, wciąż noszący jednak na sobie ślady łez. Łez, które na pewno należały do Fiołka. Lewa dłoń opadła bezwładnie wzdłuż ciała, gdy dziewczyna poruszyła... nie, właściwie to nie tak. Jej ciało pokręciło głową przecząco, wzruszając ramionami podczas wszystkich próśb, przekleństw czy życzeń które mogłeś teraz wypowiadać w duchu. Usta Fiołka się otworzyły, chcąc najpewniej wyrzucić z siebie jakieś słowa, jednak...
W tym momencie stało się coś niespodziewanego.

[ BGM: Rebirth ]

Ziemia pomiędzy wami wybrzuszyła się gwałtownie, po czym wystrzeliła w górę, pękła pod naporem czegoś, co próbowało się spod niej wydostać. Zdążyłeś zobaczyć niesamowicie jasne światło uformowane jakby na kształt pary ogromnych, pierzastych, śnieżnobiałych skrzydeł które rozpostarły się między wami, nim zmuszony byłeś zasłonić twarz rękoma - nie tylko z powodu oślepiającego blasku, ale też z powodu gorąca, które uderzyło w ciebie z siłą tysiąca największych ognisk, jakie byłeś sobie w stanie wyobrazić. Sam impet tej niesamowitej energii był wystarczający, by rozsadzić budynek od środka, rozrzucając wszystkie ściany na boki, wyrzucając dach w powietrze, zmiatając z powierzchni ziemi wszystkie ciała i sprzęt, które się tutaj znajdowały - wszystko, poza... poza tobą. I Fiołkiem. I... Rei, jak zauważyłeś po chwili. Po tej właśnie chwili dopiero zauważyłeś, że jesteś otoczony jakimś dziwnym, świecącym, złotym pierścieniem złożonym ze znaków których na pewno nigdy wcześniej w życiu nie widziałeś. Tak samo jak obie twoje towarzyszki. Nim zdążyłeś się nad tym zastanowić, poczułeś podmuch potężnych skrzydeł, które zamachnęły się by utrzymać w powietrzu niewielką postać, do której należały. Wielkie, białe skrzydła... Złoty krąg nad głową... Czysta, biała szata... nie było tu żadnego miejsca na wątpliwości. To musiał być anioł. Najprawdziwszy anioł. Bo przecież jeśli to nie anioł, to nie miałeś najmniejszego pojęcia, co to mogło być.
Zszokowany, a właściwie sparaliżowany ogromem energii która w ciebie uderzała, a może tym świecącym kręgiem, obserwowałeś jak anioł zwinnie podlatuje do Fiołka, która najwyraźniej również nie mogła wykonać żadnego ruchu. Jednym ruchem ręki, nawet bez dotykania, anioł opuścił uzbrojoną dłoń dziewczyny kierując ją ku ziemi. Następnie zbliżył się jeszcze bardziej, ledwie muskając czubkiem stopy ziemię na której staliście, co natychmiast wywołało eksplozję złotych iskier które wystrzeliły we wszystkich kierunkach, wypełniając obszar całego krateru w którym znajdowało się miasto milionem fantastycznych światełek, które opadały powoli ku ziemi, niczym błyszczące w ciemności wciąż trwającej nocy konfetti. Albowiem noc wciąż trwała. Bo nie muszę chyba wspominać o tym, że silne machnięcia wielkich skrzydeł, miotające twoim płaszczem jakby był z papieru, dawno już rozwiał białą mgłę ukazując gwieździste niebo.
Anioł nachylił się nad dziewczyną cofnąwszy natychmiastowo stopę która wywołała iskrzenie, a następnie wyciągnął dłoń ku jej piersi. Gdy istota niebiańska zaczęła cofać swoją rękę, Fiołek wygięła się łukiem w tył, jakby ktoś próbował jej coś wyszarpnąć z klatki piersiowej. I chyba rzeczywiście tak było. Oswoiwszy oczy mogłeś zobaczyć, jak za dłonią anioła zaczął wylatywać z piersi bladej jakiś poskręcany cień, bezsilnie próbujący oprzeć się niebiańskiej sile. Cień nie był wcale duży, był rozmiarów przedramienia gdy został wyciągnięty w całości. Nie miałeś jednak okazji dłużej się mu przyjrzeć, tak samo jak i łapiąca rozpaczliwie powietrze Fiołek. Anioł odwrócił głowę ku tobie, ukazując wreszcie swoją twarz. I bez żadnego cienia wątpliwości mogłeś w tym momencie stwierdzić, że była to anielica. I była najurokliwszą osobą jaką kiedykolwiek byłeś w stanie sobie wyobrazić, a co dopiero zobaczyć. Uśmiechnęła się szeroko, po czym załopotała jeszcze silniej skrzydłami wzbijając się gwałtownie w górę, razem z cieniem wciąż podążającym za jej ręką. Niczym wielki ptak, wykonując kilka obrotów, piruetów wzbiła się wysoko w powietrze, dzięki swemu niesamowitemu blaskowi wciąż świetnie widoczna na nocnym niebie. Wznosiła się coraz wyżej, i wyżej, aż... w pewnym momencie wysoko w górze rozbłysł kolejny blask, rozsiewający mnóstwo iskier po niebie. W tym momencie, również i kręgi wokół was pękły, rozpadając się w powietrzu. Wraz z zanikającymi śladami złotych iskier na niebie, opadały na ziemię dookoła ostanie fragmenty budynków zniszczonych samą prezencją anioła. Wkrótce zrobiło się całkiem... Ciemno. Zimno. I głucho. Wśród ciszy jedyne, co słyszałeś, to przyspieszony oddech Fiołka.

[ BGM STOP ]

Nie widziałeś jej, ale słyszałeś. Mogłeś dzięki temu określić bez problemu gdzie się znajduje. Po omacku przebiegłeś więc właściwie odruchowo dzielący was odcinek popalonej ziemi, docierając aż do Fiołka, którą bez chwili namysłu objąłeś. Nawet gdybyś nie mógł się tego domyśleć, to czułeś, że na pewno jest teraz sobą. Nie miała już przy sobie broni. Cała drżała z przerażenia. Nie była w stanie nawet wydusić z siebie słowa. Słowa nie były tu jednak konieczne. I ona odwzajemniła twój gest. Oboje tkwiliście tak we wspólnym uścisku, usiłując zrozumieć do, co się właśnie stało.

Dojrzałeś w tym momencie pojedyncze, śnieżno białe pióro lśniące w ciemności, opadające powoli w dół znad waszych głów. Było... piękne, opisując je najprościej jak się da. Na pewno o wiele bardziej okazałe niż to, które ten demon zabrał Fiołkowi zza jej opaski. Z tym na pewno będzie jej do twarzy. A przynajmniej taka była jedna z wielu chaotycznych myśli, które przemknęły przez twoją głowę.

Cinek - Nie Lut 10, 2013 12:39 pm

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To był prawdziwy... anioł. Pojawił się znikąd, po czym uratował mnie i Fiołka od złego ducha, a następnie odleciał i zniknął gdzieś na gwieździstym niebie. I te wszystkie efekty specjalne, miała naprawdę niezłe wejście! Ale zaraz... skąd ona się wzięła? Czyżby anioły naprawdę istniały? A ten... najwidoczniej był naszym aniołem. Aniołem stróżem, który przybył w krytycznym momencie, po czym jednym, najmniejszym gestem wyrwał nas z tarapatów. Poczułem, że ogarnia mnie fala gorąca. Myśl o tym, że ktoś tam na górze nas obserwuje i nam pomaga... była niezwykle pokrzepiająca. Czy może była to pani Lara? Nie, ona chyba nie była aniołem. Była bóstwem lasu, a do tego dosyć surowym, przynajmniej tak mi się wydawało z tego, co mówiła tamta ruda. A ten anioł... ta przepiękna kobieta... była czystym dobrem. Ucieleśnieniem prawdziwej miłości. Nie miałem pojęcia, skąd ta nagła, bezpośrednia ingerencja w moje życie, ale... wiedziałem, że będę jej dozgonnie wdzięczny. Już teraz dziękowałem jej w duchu z uśmiechem i łzami w oczach, mając nadzieję, że mnie usłyszy. Miałem nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś z nią spotkać i podziękować jej osobiście.
Przytuliłem Fiołka do siebie, czy to ja przytuliłem się do niej... chyba w tej chwili nie było różnicy. Oboje trwaliśmy w tej pozycji dłuższy czas, z pogmatwanymi myślami. Kiedy zauważyłem spadające pióro, delikatnie odsunąłem się od Fiołka, dając nam trochę swobody. Podniosłem piórko, po czym ująłem delikatnie twarz dziewczyny lewą dłonią, wysilając prawą do zatknięcia ozdoby za jej opaskę na głowie.
-Tak się bałem, że znowu cię stracę - powiedziałem do dziewczyny, patrząc zatroskanym spojrzeniem prosto w jej oczy. -Jesteś najdroższą mi osobą na świecie... Jeśli byłoby to możliwe, chciałbym zostać przy tobie do końca życia...
Ajaj, chyba powiedziałem za dużo. I to chyba ten moment! Co robić? Widziałem takie sceny tylko na filmach! Musiałem być pewny, czy... albo może nie? To chyba tak nie działa. A co mi tam! Ująłem delikatnie tył głowy Fiołka, kładąc dłoń w pobliżu jej karku, po czym zbliżyłem swoją twarz do jej twarzy, aby ją pocałować. Nie byłem jednak zbyt nachalny... nie chciałem zrobić czegoś, na co ona nie ma ochoty. Po prostu czułem, że jeśli nie spróbowałbym tego w takim momencie jak ten... żałowałbym tego do końca życia.

Jedius 9 Baka - Nie Lut 10, 2013 1:54 pm

Szok, niedowierzanie. Ta para uczuć na pewno gościła teraz w sercach was obojga. Dołączyło też do nich zdezorientowanie, próby domysłów tego, co się stało... czy raczej tego, dlaczego się stało. Przemierzając przez natłok tysięcy myśli skupiłeś się na tych, które były dla ciebie najtrafniejsze - ktoś nad wami czuwa. Istota prawdziwie miłościwa, inkarnacja dobroci którą też niewątpliwie wam okazała, udzielając wam całkowicie bezinteresownej pomocy. I podziękowania. Podziękowania, których sam udzielałeś w duchu z całych sił, tak samo jak robiła to teraz na pewno Fiołek. I miałeś dobre wrażenie, że ona wie. Ona, anielica, słyszy te podziękowania. Wasze wspólne podziękowania, które głosiliście obejmując się nawzajem, śląc je wysoko ku przestworzom nieba.

[ BGM: Reveil ]

Pióro. Delikatnie przerwałeś wasz wzajemny uścisk, by sięgnąć po jedyny namacalny ślad jaki wam pozostał po boskiej ingerencji. Gdy tylko pochwyciłeś je palcami, poczułeś nagły przypływ wiedzy, do której autentyczności byłeś absolutnie pewien. Ona, ta anielica, czuwa nad wami. Zawsze stara się pomóc wam na tyle, na ile tylko jest w stanie. Wciąż musisz jednak uważać, bardzo uważać. Jej pomoc, taka jak dziś, nie może zdarzać się co chwilę. Musisz teraz zachowywać szczególną ostrożność, troszcząc się zarówno o siebie, jak i o Fiołka - ale ona wierzy, że ci się uda. Wie, że każdego z was już z osobna stać na wiele - a na jeszcze więcej, kiedy połączycie siły. A wasze możliwości pomnożą się po stokroć, jeśli tylko zechcesz powrócić do reszty osób, z którymi opuściłeś Kryptę. Jeśli zechcesz to zrobić, powinieneś kierować się w tę samą stronę, w którą słońce wędruje po niebie.
Niczym na wezwanie, nieboskłon nad wami zaczął się rozjaśniać. Z czerni na ciemny granat, fiolet, po łagodną, jasną czerwień. Niemal dokładnie w momencie, gdy ująłeś twarz dziewczyny, pierwsze promienie słoneczne wyjrzały zza zasłony krateru. Zatknąłeś pióro za opaskę dziewczyny za jej lewym uchem... i zobaczyłeś wtedy, że twoja prawa ręka jest całkowicie zdrowa. Po postrzale nie było nawet śladu. I chyba nie tylko to. Przecież od jakiegoś czasu bez żadnego problemu oddychałeś przez nos. A twoja rana w boku... chyba zniknęła. Zupełnie, jakby nigdy jej nie było. Światło słoneczne jeszcze bardziej rozjaśniło twe zadowolenie, kiedy spojrzałeś prosto w oczy dziewczyny tuż przed tobą. Wciąż nie potrafiła się odezwać. A słowa, które ku niej wypowiedziałeś, na pewno wcale nie pomogły w podbudowaniu jej pewności siebie. Policzki, które wciąż miały na sobie ślady łez, teraz pokryły się kolejnymi. Ponownie łkając i szlochając, z trudem zaczęła dukać słabe słowa.
- P... przepraszam, że... ja... chciałam, sa-sama... - jednak dokończyć nie było jej dane. Ująłeś ją subtelnie przy szyi, zbliżając własną twarz to jej twarzy. Nawet, jeśli ona się nie zbliżyła, to również nie próbowała się cofnąć. Już wkrótce wasze usta połączyły się w niedługim pocałunku, podczas którego słońce akurat wyjrzało zza horyzontu, rozświetlając całą, poniszczoną okolicę pośród której siedzieliście wy, para młodych ludzi, znających się właściwie tylko dzięki zrządzeniu losu.
Po zakończeniu pocałunku, cofnąłeś delikatnie głowę by ujrzeć twarz Fiołka której daleko teraz było do normalnej bladości, a bliżej do barwy buraka. Pochyliła głowę odwracając wzrok w bok, zaciskając piąstki na swoich udach. Nim jednak zdążyłeś się choćby zastanowić nad odpowiedzią, szybkim ruchem ta zbliżyła się raz jeszcze, obejmując delikatnie twoją twarz i ponawiając pocałunek, krótszy jeszcze od poprzedniego. Od razu po nim odskoczyła do tyłu jak poparzona, odwracając się od ciebie całkowicie. Ale ten krótki moment kontaktu był wystarczający, byś zauważył coś jeszcze. Jej lewa dłoń, która musnęła prawą część twojej twarzy... była całkowicie zdrowa. Nie miałeś absolutnie żadnych wątpliwości, że poczułeś na swojej skórze wszystkie pięć jej palców.

Cinek - Nie Lut 10, 2013 2:19 pm

Czułem silne bicie serca. To był chyba najszczęśliwszy moment mojego życia. Nie... to na pewno był najszczęśliwszy moment mojego życia. Czułem, że mógłbym teraz przenosić góry. Na dodatek moje rany... całkowicie się zagoiły. To na pewno zasługa naszego anioła stróża. To dzięki niej... Fiołek odzyskała palce u dłoni. To było najważniejsze. Kiedy tylko zdałem sobie z tego sprawę, miałem wrażenie, że moje szczęście zwielokrotniło się o stokroć. Nie miałem pojęcia, czym zasłużyłem sobie na takie miłosierdzie... wiedziałem jednak jedno. Musiałem teraz podwoić swoje starania, aby chronić Fiołka - osobę, którą kochałem ponad wszystko. Według wiedzy, którą otrzymałem dzięki piórku, aby powrócić do swoich dawnych towarzyszy, musiałem kierować się w stronę wędrówki słońca na niebie. Przysunąłem się do Fiołka, po czym położyłem jej rękę na ramieniu.
-Pójdę pozbierać nasze rzeczy. Wyruszymy dzisiaj w dalszą drogę, aby spotkać się z moimi znajomymi z Krypty. Jeśli będziemy trzymać się razem, na pewno będziemy bezpieczni - powiedziałem do dziewczyny, uśmiechając się lekko. -Mogłabyś zobaczyć, jak czuje się Rej? Jeśli dzięki temu aniołowi nasze rany się zagoiły... ona też powinna być teraz cała i zdrowa.
Jeśli Fiołek się zgodzi, uśmiecham się do niej jeszcze szerzej, po czym całuję ją czule w głowę i wstaję w celu pozbierania swojej broni oraz znalezienia w tym bałaganie naszego drugiego pierścienia. Pierwszy powinna nadal mieć cudzoziemka... Przydałoby się też odnaleźć ten cały medalion i naszyjnik Fiołka oraz resztę rzeczy, które wcześniej wyrzuciła. Jeśli mi się to uda, oddaję jej ekwipunek, który do niej należał. Cały czas z niedowierzaniem macam się po miejscach, w które zostałem postrzelony, chcąc przekonać się, czy na pewno mi się to wszystko nie przyśniło...

Jedius 9 Baka - Nie Lut 10, 2013 2:50 pm

"M, m." - Fiołek odpowiedziała na swój charakterystyczny sposób, przytakując głową dwukrotnie. Drgnęła w miejscu z lekkim przestrachem, kiedy pocałowałeś ją jeszcze w czoło. Dopiero kiedy wstałeś z zamiarem odnalezienia porozrzucanego ekwipunku, ta odważyła się podnieść wzrok. Na czworaka doczłapała do leżącej Rei, przyklękając nad nią.
Wasze rzeczy znajdowały się naprawdę daleko od miejsca, w których je zostawiliście. Na szczęście nie było tak trudno ich odnaleźć na ziemi, na której śnieg został dosłownie stopiony. Naszyjnik Fiołka, talizman który chyba należał do Rei... nawet ciemny pierścień z czarnym klejnotem nie był trudny do odnalezienia. Obie sztuki twojej broni palnej, jeszcze jedna Fiołka i jeszcze jedna Rei. A prócz nich jeszcze sporo podobnych, należących do byłych mieszkańców tego miejsca - Ze dwa karabiny, trzy pistolety, dwa rewolwery. Wszystkie wyglądały dość podobnie, najpewniej były z tej samej taśmy produkcyjnej. Dość szczęśliwie, budynek w którym nocowaliście nie zawalił się całkowicie, a jedynie jedna ze ścian obsunęła się do wewnątrz sprawiając, że cała budowla zmieniła się teraz w położony na boku graniastosłup prostu o podstawie trójkąta prostokątnego. Ze środka mogłeś bez problemu odzyskać Obie wasze torby, oraz strzelbę i oporządzenie Rei. Było tu też trochę narzędzi związanych z mechaniką, ale ciężko było znaleźć wśród nich dla was zastosowania. Łysy mężczyzna wciąż leżał na swoim miejscu z twarzą przykrytą książką - Teraz, kiedy światło było dużo lepsze dzięki zniszczeniu konstrukcji budynku, mogłeś zauważyć wystający z jego krtani nóż, a właściwie jego rękojeść. "Jemu nie uda nam się już pomóc". Ale nie mogłeś zaprzątać tym sobie teraz głowy. Tak naprawdę, nawet go nie znaliście. Najważniejsze było, że wy żyjecie.
Nie było tu już traktora, który widzieliście wczoraj. Szkoda, bo taki środek transportu na pewno pomógłby wam w szybszym pokonaniu odległości jaka was dzieliła - jakkolwiek duża nie była. Razem ze wszystkimi rzeczami powróciłeś do reszty swojej grupki. Fiołek akurat próbowała się porozumieć z cudzoziemką za pomocą gestów, uciskając też co jakiś czas na ciele kobiety miejsca, w które powinna być ranna. Nie była. Co więcej, wyglądała teraz całkiem jak... zupełnie inna osoba. Zdecydowanie też młodziej. Ta rana, którą miała na twarzy, obszerne poparzenie... teraz nie było po niej ani śladu. O tym pewnie jeszcze nie wiedziała, ale najwyraźniej nie rozumiała dlaczego poza dziurami i zaczerwienieniu na mundurze nie ma nawet śladu po jej ranach postrzałowych na nodze i może nią poruszać bez problemu. Zupełnie tak samo jak ty, mający wciąż na sobie bandaż i opatrunek który był całkowicie zbędny, gdyż pod nim, na twoim boku nie było już żadnej rany. No, ale... póki ktoś nie założy pierścienia, pewnie nie uda wam się z nią porozmawiać.

Cinek - Nie Lut 10, 2013 3:19 pm

Kiedy jeszcze byłem w naszej starej noclegowni, odebrałem łysemu denatowi kapsle i składany nóż, którymi mu zapłaciliśmy. Jeśli miał jakieś własne, również nimi nie pogardziłem. Pistolet maszynowy już mu darowałem, może była to jakaś jego cenna pamiątka. Po powrocie na miejsce spojrzałem na obie dziewczyny, po czym oddałem im bez słowa ich ekwipunek. Po upewnieniu, się, że wszystko jest na swoim miejscu, ruszyłem jeszcze w stronę gruzowiska, aby zebrać leżące tam pistolety. Po rozwinięciu kaptura kurtki wrzuciłem tam wszystkie trzy sztuki broni, upewniając się przed tym, że są zabezpieczone. Karabin z paskiem zarzuciłem na plecy, zabrałem też magazynek z tego drugiego, zaś dwa rewolwery zaniosłem Rej, aby zabrała je ze sobą. Teraz, kiedy jestem na powrót w pełni zdrowy, nawet przy takim obciążeniu powinienem dać radę dosyć swobodnie podróżować - najwyżej będziemy robić częstsze postoje. Chwilę po powrocie do Rej i Fiołka, uśmiechnąłem się do nich przyjaźnie i usiadłem obok, chcąc jeszcze chwilę się zrelaksować.
-Porozmawiam chwilę z Rej. Spróbuję wytłumaczyć jej, co się stało - powiedziałem do Fiołka, po czym nałożyłem pierścień na palec i zwróciłem się do cudzoziemki. -Możesz mi nie uwierzyć, ale... zostaliśmy uratowani przez naszego anioła stróża. Trudno mi ubrać w słowa to, co się stało... najważniejsze jest to, że żyjemy. Ta kobieta, która się pojawiła... to znaczy, anielica... uleczyła też nasze rany. Widzę, że tą na twojej twarzy również. Nie będziesz potrzebowała już swojej chusty.
Dałem jej chwilę na przyjęcie wszystkich tych informacji, po czym kontynuowałem.
-Niebawem wyruszymy w dalszą podróż. Mam nadzieję... że zechcesz pójść razem z nami. Nie zostawimy cię tutaj samej. Może uda nam się znaleźć jakieś miasto i tam wymienić trochę zebranej tutaj broni na kapsle... Pójdziesz z nami, prawda?

Jedius 9 Baka - Nie Lut 10, 2013 3:44 pm

Będąc w pełni sił, miałeś możliwość wzięcia ze sobą więcej niż wcześniej byłbyś w stanie. I zamierzałeś też z tego skorzystać. Zebrałeś tak wiele, ile tylko pomieścił twój ubiór, a czego nie mogłeś zabrać przydzieliłeś swoim towarzyszkom. Powróciwszy do grupy wyjaśniłeś Fiołkowi co zamierzasz teraz zrobić, po czym nałożyłeś pierścień na palec. Dziewczyna kiwnęła tylko głową, po czym odwróciła się w bok. Wyraźnie zawstydzona unikała cały czas kontaktu wzrokowego. W Przeciwieństwie do Rei, która bez wątpienia czekała na wyjaśnienia. Gdy tylko wspomniałeś o jej twarzy, natychmiast przyłożyła do niej swoją dłoń, przejeżdżając palcami w okolicy ust. W chwili milczenia której jej udzieliłeś, uniosła wzrok ku niebu, spoglądając nań w zamyśleniu.
- Dlaczego bogowie karzą nas, by nas ratować...? - zadała krótkie pytanie. Widać było, że bardzo szybko przyjęła do siebie informacje, które dla osoby nie będącej bezpośrednim świadkiem zdarzenia mogły brzmieć całkiem absurdalnie. Gdy zacząłeś ponownie mówić, raz jeszcze skierowała wzrok ku tobie. Później, rozejrzała się wokół w zadumie.
- Tylko, jeśli naprawdę potrzebujecie mojej obecności. Oni na pewno nie ustąpią. To nie pierwszy i na pewno nie ostatni koszmar, jaki nas nawiedzał. Będą nadchodzić kolejne. I nie skończą się, póki nie odnajdziemy Serca. - odpowiedziała, odbierając przekazaną jej broń. - Decyzja należy do was. Obojga.

Cinek - Nie Lut 10, 2013 4:10 pm

Słowa Rei trochę mnie zmartwiły. Jeśli zabranie jej ze sobą może oznaczać narażenie naszej dwójki na kolejne niebezpieczeństwa... Decyzja stawała się jeszcze trudniejsza. Moim obowiązkiem było chronienie Fiołka, która była dla mnie teraz najważniejsza. Z drugiej strony, gdyby nie pomoc Rej... mogliśmy zginąć w tych kanałach. To wszystko było zbyt skomplikowane, abym mógł o tym myśleć samemu.
-Fiołek... musimy porozmawiać - powiedziałem po zdjęciu pierścienia. -Chodzi o Rej... Musimy zdecydować, czy może pójść z nami. Decyzja musi być jednak wspólna. Rej powiedziała, że jeśli pójdzie z nami, koszmary powrócą i będą nas znowu wszystkich nawiedzać... nie możemy narazić naszych przyszłych towarzyszy i innych ludzi na takie niebezpieczeństwo. Całe miasto zostało zmasakrowane w przeciągu jednej nocy, my sami ledwo uszliśmy z życiem... Nie zniósłbym tego po raz kolejny, gdybym znowu musiał patrzeć, jak dzieje ci się krzywda. Nie chcę cię stracić. Spłaciliśmy nasz dług wobec tej dziewczyny, ratując ją od pewnej śmierci po tej eksplozji. Poza tym... dopóki ma przy sobie swój medalion, nic jej nie będzie groziło ze strony tych duchów. Rej jest silna, dałem jej też dużo broni, więc na pewno sobie poradzi. Takie jest moje zdanie... naprawdę jest mi jej szkoda i chciałbym, aby poszła z nami, ale... nie możemy dopuścić do tego, aby sytuacja z dzisiejszej nocy się powtórzyła. Ach, byłbym zapomniał... wspominała też o odnalezieniu jakiegoś Serca, dzięki czemu mogłaby zakończyć ataki duchów, ale... to chyba jest jej prywatna misja. Jaka jest twoja opinia? Co o tym myślisz?

Jedius 9 Baka - Nie Lut 10, 2013 4:39 pm

Rei czekała cierpliwie, niemal bez ruchu. Wiedziałeś, że na pewno nie będzie was poganiać. Spokojnie zdjąłeś pierścień, zwracając się do jasnowłosej. Ta wysłuchała twoich słów znów ostrożnie odwracając głowę ku tobie, po czym popadła w zadumę. A na pewno było nad czym rozmyślać.
- M, m. Nie lubię musieć ciągle się czegoś bać. Ale też nie lubię rozstań. Chciałabym jej pomóc, ale... boję się zarazem. Towarzyszą jej rzeczy, które są dużo straszniejsze niż wszystko, co znałam. Nie chcę ich znowu spotykać. - pokręciła nerwowo głową, by podkreślić swoje słowa. - Fa zawsze potrafiła znaleźć rozwiązanie, zawsze umiała pomóc, poradzić sobie z każdym problemem. Nauczyła mnie, jak korzystać z sił natury... ale ja wciąż jestem za słaba. Nie umiem podołać czemuś tak silnemu. Ale przez to też tym bardziej boję się, co może stać się Rei, kiedy zostanie sama. Nie wiem... nie wiem. Naprawdę, nie wiem. Nie wiem, jakiego Serca poszukuje. Chciałabym pomóc. Ale się... boję. - Odparła Fiołek, powtarzając ostatnią kwestię. - I nie będzie chyba nawet potrafiła z nikim porozmawiać... bez pierścieni.

Cinek - Nie Lut 10, 2013 5:49 pm

Rozumiałem doskonale uczucia Fiołka. Każda dziewczyna w jej wieku bałaby się na jej miejscu... Nawet jeśli Fiołek miała już do czynienia z magią, nie znaczyło to, że wszystko w pełni rozumiała i wiedziała, jak sobie z tym radzić. A strach zawsze pozostanie strachem. Byłem teraz pewny - nie chciałem narażać jej więcej na takie okropne sytuacje. Nie chciałem, aby się więcej bała. Chciałem, aby była bezpieczna. Musiałem jej to zagwarantować.
-Rozumiem cię, rozumiem cię bardzo dobrze. Wszyscy się czasem boimy... a to, z czym spotkaliśmy się tej nocy, było wyjątkowo złe. Miałaś prawo być wystraszona... ja sam też się bałem. Bałem się o ciebie - powiedziałem do dziewczyny, kładąc dłoń na jej ramieniu i głaszcząc je delikatnie. -Jeśli Rej pójdzie sama, nie będziesz musiała się o nią martwić. Dopóki ma swój talizman, duchy będą trzymały się od niej z daleka. Jeśli chcesz, możemy też pozwolić jej zatrzymać oba pierścienie, aby mogła porozumiewać się z innymi ludźmi. Poza tym to silna dziewczyna... sama widziałaś, że potrafi walczyć dużo lepiej ode mnie czy od ciebie. A teraz, kiedy w pełni wyzdrowiała, jej szanse są jeszcze większe. Musimy się rozstać... ale kto wie, może kiedyś znowu ją spotkamy. Musimy być dobrej myśli, Fiołku.

Fiołek kiwnęła głową ze zrozumieniem. Odezwała się dopiero po jeszcze jednej krótkiej chwili, podczas której spojrzała na twarz oczekującej kobiety.
- Mm. Dobrze. Tak. Niech tak będzie. Dobrze. - pokiwała kilka razy głową, wypowiadając kilka twierdzących słów. - Tylko, czy... mogę się z nią jeszcze pożegnać? - uniosła pytający wzrok w twoją stronę. Zorientowałeś się szybko, że najpewniej chodziło jej o przekazanie pierścienia.


Uśmiechnąłem się smutno na odpowiedź Fiołka. Z jednej strony byłem zadowolony takim obrotem spraw, jednak z drugiej... cały czas czułem żal. Musiałem jednak być silny. Użalanie się nad sobą i innymi nigdy nie pomaga... Ująłem delikatnie ozdrowiałą dłoń Fiołka, po czym położyłem na niej pierścień.
-Nigdy nie byłem dobry w dialogach i dyskusjach... Jestem pewny, że dużo lepiej przekażesz tej dziewczynie nasze intencje - powiedziałem do Fiołka, po czym cofnąłem rękę. -Pożegnaj ją ode mnie i powiedz... że zawsze będziemy o niej myśleć.
Myślałem, czy nie powiedzieć czegoś więcej, jednak zrezygnowałem. Tak będzie lepiej. Mogłem zaufać Fiołkowi, że jako druga dziewczyna dużo lepiej się z nią dogada. Pozostało mi tylko czekać...

Dziewczyna przytaknęła, czekając z założeniem pierścienia aż do końca twoich słów. Zanim jeszcze to zrobiła, odetchnęła głęboko, chcąc pewnie dodać sobie odwagi. Szepnęła do siebie "dobra!" i włożyła pierścień na palec, odwracając się ku Rei, która już czekała, odwzajemniając spojrzenie. Fiołek zaczęła wyjaśniać, z początku bardzo się jąkając. Nawet nie rozumiejąc słów, było widać, że bardzo krąży wokół tematu, zamiast powiedzieć od razu, wprost. Dopiero po krótkim zdaniu ze strony Rei, zaczęła wyjaśniać wszystko bardziej zdecydowanym tonem, dodając do niego gestykulację dłońmi. Trwało to dość sporo czasu. Rei nie przeszkadzała jej ani słowem, przytakując tylko co jakiś czas głową. Na koniec, gdy Fiołek, wyrzuciwszy pewnie z siebie jakieś ostatnie pożegnanie i chciała najwyraźniej objąć kobietę, ta powstrzymała ją gestem dłoni. Odpowiedziała krótkim, stanowczym zdaniem, po czym złożyła ręce i skłoniła głowę. Fiołek niepewnie powtórzyła czyn, by po wyprostowaniu się zobaczyła przed sobą wyciągniętą wierzchem do dołu dłoń kobiety. Przytaknęła i zdjęła pierścień ze swego palca oddając go cudzoziemce. Ta odebrawszy go wcisnęła go w kieszeń, powstając. Miała przy sobie wszystko, co było jej częścią ekwipunku. Torbę medyczną najwyraźniej zostawiła waszej dwójce. Odwróciła się i odeszła na dwa kroki. Po tym ponownie zwróciła się ku wam, a właściwie... chyba bardziej ku tobie. Stanowczym ruchem przyłożyła dłoń do swojej głowy, salutując. Trwała tak przez kilka sekund, po czym skręciła w bok i zaczęła wolno iść przed siebie. Z czasem, zaczęła przyspieszać. Aż jej tempo stało się spokojnym truchtem. Zmierzała na północ. W kierunku, gdzie wysoko na niebie wciąż było widać wielką, spiralną chmurę, pozostałość wczorajszej eksplozji.

[ BGM: Poursuite ]

- Powiedziała... że mamy się ze sobą nie żegnać. Że... że jej się powiedzie, i że... wróci, żeby się odwdzięczyć. - słabym głosem odezwała się Fiołek, obserwując odejście czarnowłosej. - Da radę... prawda...?


Odpowiedziałem niepewnie Rej krótkim salutem, po czym przez długi czas patrzyłem za nią, jak oddala się ku północy. Tak więc skończyła się kolejna część naszej przygody. Podobnie jak przed wizytą w mieście mutantów... znowu zostaliśmy sami z Fiołkiem. Chyba czas wyruszyć w dalszą podróż. Słuchając Fiołka uśmiechnąłem się lekko do samego siebie.
-Oczywiście, że da sobie radę - odpowiedziałem jej pewnym siebie głosem, po czym wstałem powoli na równe nogi. -To w końcu Rej. Wierzę całym sercem, że jeszcze kiedyś się z nią spotkamy. No, ale żeby nie rzucać słów na wiatr, sami musimy dać z siebie wszystko. Prawda?
Uśmiechnąłem się do Fiołka, wyciągając ku niej dłoń, aby pomóc jej wstać.

- M, m. - Dziewczyna przytaknęła głową dwukrotnie, po czym ujęła twoją dłoń, wstając z jej pomocą. Powstawszy otrzepała kolana, choć tak naprawdę było to całkowicie zbędne. Ubranie było już na tyle brudne, że w żaden sposób nie przypominało bieli którą kiedyś posiadało. Ale to chyba nie miało większego znaczenia. Ważniejsze w tym momencie było to, że ciału ubranemu w to ubranie nic nie jest. Fiołek umocowała swój przydział broni przy pasie, po czym spojrzała krótko w twoją stronę.
- To... chodźmy. Tak? - zapytała, wyciągając ku tobie rękę. Kiedy tylko dotknęła dłonią dłoni, natychmiast cofnęła się jak poparzona, odwracając od razu głowę by nie było widać jak zalała się rumieńcem.
- T-to dokąd...? Des... Desmond. - zapytała nieśmiało, spoglądając po horyzoncie.


Będąc po raz kolejny świadkiem nieśmiałej natury Fiołka, uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Podszedłem bliżej, po czym ująłem jej dłoń delikatnie swoją dłonią, krótką chwilę później splatając swoje palce pomiędzy jej palcami. Jeszcze przez kilka sekund podziwiałem jej urodę w świetle wschodzącego słońca, po czym odezwałem się raźnym głosem.
-Idziemy - odparłem krótko spoglądając na wschód, a następnie w drugą stronę, na zachód. -Anioł wskazał nam drogę... Mamy iść w tą samą stronę, co słońce wędruje po niebie. Ruszajmy.
Zachęcając Fiołka pierwszymi dwoma krokami do marszu w stronę wskazaną przez anielicę, wyruszyłem powoli razem z nią, powoli opuszczając krater z ruinami miasta. Czekała nas długa podróż...

Wydawało się, że znów chciała natychmiast zabrać swoją dłoń, jednak splecenie palców zapobiegło temu czynowi. Wciąż jednak trzymała wzrok blisko swoich stóp. Palcami wolnej ręki przetarła jeszcze raz twarz. Chyba też nie czuła się najbardziej komfortowo, czując na sobie twój wzrok. Mimo to, nie odwróciła się całkowicie. Usłyszawszy zaś odpowiedź, przytaknęła szybko głową. Potem, sama obejrzała się na miejsce, z którego niedawno sam anioł wystrzelił spod ziemi ku niebu, ratując waszą dwójkę przed nieszczęściem. Jednak kiedy zacząłeś iść już naprzód, i ta natychmiast podążyła za twoimi krokami. Wśród blasku wschodzącego słońca Zmierzaliście przed siebie, w kierunku wskazanym wam przez istotę niebiańską...

Pozostawiając za sobą śmierć i zniszczenie.



2 stycznia 2142, 5:07

--- Koniec Rozdziału Pierwszego. ---


Wystąpili:
Desmond "Demon" Drizzle
Florenne "Fiołek" Fular
Rei "Rej"
Iaedius "Jed"
Sza
Śpiąca Królewna
Fa
Fe
Ali
Tibburrs
GenericSmuggler01
GenericSmuggler02
GenericSmuggler03
GenericSmuggler04
Lily "Spadochroniarz-jubiler"
Pan Sęp
Adam Nensej
Gerard Klus
Rilly Ou
Sergiej Kusy
Stara Lichwiara
Ben Kser
Roland
Adell
Igor
Pietrej
Vlad
Kunia
"Czerep"
"Gońko"
Kapitan Lika "Hehe" Tessani
Chór Ghouleksandrowa
Jakieś inne zwierzęta
I ci, których zupełnie przypadkiem pominąłem.

"Kiedy wkraczamy w nieznane, powinniśmy przeć ciągle naprzód. Wiecie? Jeśli zawrócimy, i tak nie znajdziemy drogi powrotnej."
--- Moki Laterda


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group