|
Wiele sfer Mało gier |
|
Xantesa - [MESSY HOLE #2] Odwilż
Jedius 9 Baka - Wto Lis 03, 2020 12:19 pm
Mały lisek westchnął bardzo, bardzo głęboko.
- Mei nie rozumie, zupełnie nie rozumie dlaczego... drodzy goście chcą bójkować zamiast zagrać jak reszta. - uszata przechyliła głowę na bok w krótkiej chwili zastanowienia, a po tym wskazała szybkim ruchem piąstki z wyciągniętym kciukiem na podest pod jedną ze ścian Dziury.
- Mei się to nie podoba, ale Mei miała pilnować, to będzie pilnować. Będzie! - uniosła głowę podczas ostatniego słowa, jakby powinna być z niego dumna. Grit i Grot jeszcze raz spojrzały po sobie, a potem na Dylariusa. Ten ostatni nic nowego nie wrzasnął, więc demonetki powoli opuściły dłonie.
- Lepiej nie pomagać, bo się Natka ugotuje ze złości. - Grot rzekła półgłosem do Terinesy.
- Ogólnie najlepiej to jednak nic nie robić, bo Gwiazdki będą osądzać o współudział czy coś żeby tylko twarz uratować, no. - Grit zawtórowała z kiwnięciem głowy.
Dylarius nie czekał wcale na żadne tłumaczenia, bo gdy tylko mała pokazała kciukiem na przyszłą arenę, od razu ruszył w tamtą stronę. W trakcie drogi związywał sobie długie włosy w kuca jakimś rzemieniem, który miał w rękach cholera wie skąd. Widać było, że nie może się doczekać.
Tidus - Sob Lis 07, 2020 3:05 am
-No i dobra, dzięki Mei. - stwierdził Perkoz, widząc gest lisicy. Przed udaniem się w tamtym kierunku spojrzał za Dylariusem wiążącym włosy. Ha, jak był młodszy to popełniał ten sam błąd. Nauczył się, że łatwiej jest się regularnie podcinać niż dać złapać w czasie szamotaniny za włosy. Chociaż im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej denerwowało go, że nie pamiętał, co dokładnie go tego nauczyło.
Mostill też skierował się ku 'arenie, ściągając po drodze wszystko co miał powyżej pasa dla wyrównania szans.
-To jak? Pierwsza krew? Do nieprzytomności? - spytał, gdy już i on i Dylek byli na podium. Jakby się nad tym zastanowić, pięściarz z niego był żaden. W sumie zazwyczaj bił ludzi krzesłem w takiej sytuacji. To chyba nie był bystry pomysł.
Rybka - Pon Lis 09, 2020 11:54 pm
- No może i słuszna uwaga. - Oznajmiła Teri i poprawiła się na krześle by lepiej widząc “gwiazdki” wchodze na podium. Będzie musiała poprosić Stwórczynie o to by nie zrobić z siebie widowiska i również nie dołączyć do tego “honorowego” pojedynku. Ostatnim czego teraz potrzebowała to przypadkowe wszczynanie faktycznej rozróby po tym jak zrobiła reprymendę rogatej.
- Może obezwładnienie przeciwnika? - Fioletowowłosa dorzuciła propozycję wracając na miejsce obok przełożonej.
- Dobre! Dawajcie zapasy!
Jedius 9 Baka - Sob Lis 14, 2020 6:52 am
Dylarius i rozbierający się Perkoz ruszyli więc pomiędzy stolikami, na pewno przyciągając do siebie trochę uwagi. Docierając pod samą scenę mogli na pewno zauważyć, że inna pokojówka już czekała na miejscu. I też była lisowata, tylko tym razem całkiem ruda. Oparta półsiadem o brzeg podestu ze skrzyżowanymi ramionami przyglądała się obojgu bez słowa.
- Do KOŃCA! - odparł żywiołowo niebieskowłosy po uwiązaniu już kity, na co mała blondynka szybko zaoponowała.
- Nie, nie, nie, jak Mei powie, że koniec, to koniec! Tak? Rozumią Mei? - zapytała łapiąc się pod biodra, ale chłopak jej nie odpowiedział. Zwinnie wskoczył na tę "arenę" będącą jakiś metr wyżej od podłogi, gdzie odwrócił się, czekając na oponenta, ucieszony. Niestety, nie było tu słychać propozycji Briah - przecież ich stolik był dość daleko, ze dwadzieścia metrów od sceny, jeśli nie więcej. Może lepiej byłoby trochę podejść, jeśli nie chcą nic z bójki przegapić. Grit i Grot wciąż były obok, pewnie pomogłyby jakoś.
Nawet, jeśli nic jeszcze nie zaszło, obraz dwóch półnagich facetów wchodzących na scenę na pewno zwrócił uwagę bywalców. Co niektórzy tylko pokazali palcem, zaśmiali się i wrócili do swoich spraw, niektórzy nie zauważyli sceny w ogóle, ale najpopularniejszą reakcją na pewno było skupienie się bardziej na niecodziennym zjawisku. Okkari z zamaskowanym sąsiadem obrócili swoje krzesła by nie siedzieć tyłem do podestu jak siedzieli, znajdujący się pod ścianą z drugiej strony sceny dwoje łuskowych postaci, mniej lub bardziej humanoidalnych (jeden z nich miał całkiem jaszczurzy łeb i posturę bardziej przypominającą dinozaura nawet mimo odzieży) zwróciło się całkiem ku szykującym się do walki, odkładając skórzane torby na podłogę i coś ze sobą cicho dyskutując. Na samej scenie Mei wskoczyła pomiędzy zawodników, rozkładając ręce na boki. Dwie z pokojówek, które wcześniej dyskutowały z elfką również podeszły bliżej, ale odwróciły się z dala od sceny, spoglądając raczej ku reszcie budynku.
- Mei mówi jeszcze raz! Jak Mei powie, że start, to może być start. A jak powie, że stop, to stop i koniec. Tak? Ale Mei da jeszcze jedną szansę. Mei powie, że mogą na przykład zagrać w puzle i nie muszą się bić. Tak? Rozumia Mei?
- GOTÓW! - odpowiedział jej Dylarius, zaciskający już pięści, stanąwszy w rozkroku. Małej znów uszy klapły i musiała westchnąć i spojrzeć na Perkoza z wątpliwą nadzieją, że może on powie coś sensowniejszego.
Tidus - Czw Sty 01, 1970 1:00 am
-Czymkolwiek są puzzle, możemy je ułożyć po fakcie. - stwierdził Mostill, kręcąc prawym ramieniem. -To nie tak, że mam coś do tego gościa. To tylko rodzaj rozmowy. Z nim chyba znacznie szybszy i skuteczniejszy, niż słowa.
Młodzik ustawił się w pozycji, gotowy do złapania Dylariusa jak byka za rogi, gdyby ten rzucił się do przodu, jak szarżującego byka za rogi. Przy nerwach Perkoza ważne było korzystanie z tych chwil klarownego myślenia, zanim ekscytacja weźmie nad nim znowu górę. Pozostało czekać na sygnał do startu.
Rybka - Czw Sty 01, 1970 1:00 am
- Chyba mnie nie dosłyszeli. - Iftyta przegarnęła palcami ognistą czuprynę. - Dobra. Chodź podejdziemy bliżej, bo stąd jednak gówno będzie widać.
Terinesa podniosła się z miejsca sięgając po dzbanek z lemoniadą i uzupełniła szklankę pozostawioną przez Brię. Oddała mniejsze naczynie podopiecznej, a sama ruszyła z większym pod scenę. Obie kobiety szybko znalazły się kilka kroków przed sceną, pomiędzy liskiem, a dwoma pozostałymi pokojówkami, które wcześniej dyskutowały z elfką.
Jedius 9 Baka - Czw Sty 01, 1970 1:00 am
Mei westchnęła niezadowolona, że jej próba odwiedzenia ich od konfliktu jednak nie zadziałała. Stała tak przez chwilę ze zwieszoną głowa i opuszczonymi uszkami, nim się wreszcie wyprostowała.
- No dobrze. No pewnie. Nie słuchajcie Mei, a potem będzie, że boli, że pomóż, bo ała. - uniosła rękę z ustawioną pionowo dłonią pomiędzy dwójką zawodników, spojrzała krótko to na jednego, to na drugiego. Dylarius zdecydowanie był już gotowy, tak jak i Loren - pokojówka uniosła więc nieznacznie rękę, a potem szybkim ruchem zamachnęła się nią w dół, sygnalizując rozpoczęcie pojedynku. Terinesa i Briah akurat zdążyły podejść pod scenę, i widziały, że i drugi lisek na nią wszedł, kawałek za plecami Dylariusa.
Ledwie blondynka wykonała swój ruch, jeszcze nie zdążyła się nawet dobrze cofnąć spomiędzy walczących, a niebieski już ruszył pędem naprzód, tak jak się tego Mostill spodziewał. Perkoz zdołał pochwycić szarżującego co też uchroniło go przed ciosem w twarz, jednak kompletnie nie zauważył przez do niemal jednoczesnego kopnięcia i wkrótce mógł poczuć ból w kolanie. Dylarius mimo bycia pochwyconym kontynuował natarcie, choć wyraźnie zbyt ciężko było mu wyprowadzić cios w tak bliskim zwarciu i Perkoz szybko odwzajemnił kolano w swoim brzuchu jednym, ale porządnym ciosem własnego czoła w jego nos - wystarczający, by chwilę później z nieludzką siłą móc przycisnąć półnagiego do desek sceny. Kolejna wymiana ciosów w parterze zdecydowanie była na korzyść Mostilla - za każdą próbę ataku na siebie młody wojownik mógł wyprowadzić kontrę zaraz po odtrąceniu ręki przeciwnika, trafiając z wielką siłą raz prosto w twarz, raz w deski sceny, które o dziwo wcale nie uległy potężnemu uderzeniu. Wbrew temu jak powinien działać pobity człowiek, Dylarius zdołał wyśliznąć się spod napastnika i niebywale zręcznie powstać znów na nogi - Loren nie zdążył jeszcze podnieść się za nim gdy w stronę jego twarzy znów leciało kolano, które na szczęście zdołał dostrzec w ostatniej chwili przed uderzeniem. Odtrąciwszy je wstał i zdołał trafić niebieskiego raz jeszcze po gębie, aż ten się zachwiał, odpadając krok do tyłu. Niestety dla Mostilla, nie zauważył w porę, że to zachwianie było jedynie zmyłka, przygotowaniem do szerokiego kopnięcia, którym zaraz potem sam oberwał po twarzy. Dystans między zawodnikami powrócił do tego, co było na samym początku walki.
Gdy gdzieś obok sceny rozległo się szurnięcie krzesła, tym razem to Perkoz ruszył z własną szarżą, wykonując skok i zwracając się nogami do swojego celu, wkładając wszystkie swoje siły w obunożne kopnięcie. Niestety, wrzaskacz zdołał wybić się ramieniem od jego kostki, efektywnie unikając trafienia z pełną siłą. Gdy Mostill spadał na deski, widział, jak długowłosy kontynuuje obrót mając połączone dłonie i rozstawione na boki łokcie - z samego szarpania się z rodzeństwem wiedział, co to oznacza i miał ułamek sekundy, by przygotować się na uderzenie łokcia które wbiło mu się pod żebra. Aż go przyćmiło.
Gdy się otrząsnął, nie miał już przed sobą Dylariusa. Zamiast niego, za oba barki przyciskała go do ziemi pokojówka, ta ruda z lisków, która wcześniej czekała koło sceny. To przyciskanie w sumie było dość śmieszne, bo byłby w stanie zrzucić ją z siebie bez żadnego problemu, jeśli olać jakieś późniejsze konsekwencje. Nie musiał długo szukać Dylariusa, bo leżał dosłownie na wyciągnięcie ręki obok - z jedną ręką wygiętą na prosto w tył, twarzą do ziemi przyciśniętą pantoflem na karku i pilnującą jego bezruchu Mei.
- ...Coo, już? Koniec? Ledwo... wstałam! - pod "arenę" podchodziła właśnie Okkari z kartami w jednej ręce i butelką jakiegoś trunku w drugiej. Gościu okryty maską docierał powoli do jej towarzystwa z własnymi kartami.
- Mei mówi, że koniec, to koniec! - oznajmiła złotowłosa, wciąż nie puszczając Dylariusa. Jedna z dwóch stojących pod sceną ruszyła się z tego miejsca po obejrzeniu, kierując za ladę. Jednocześnie, ruda krótko odezwała się do Perkoza - Nie ruszaj się.
Tidus - Nie Gru 13, 2020 5:38 pm
To było to - idealny moment. Umysł Perkoza osiągnął idealny spokój, wolą skupił całą energię swojego ciała na jednym uderzeniu. Kopniak w twarz który zakończy wszystko. A więc to było możliwe w chwilach jasności umysłu. Niesamowite. Jak wiele więcej mógłby osiągnąć gdyby tylko potrafił częściej zachować spokój w wal-
Znalazł się na ziemi, przyciśnięty do niej przez Ninę, naprzeciwko Dylariusa w tej samej pozycji. Wszelka chęć introspekcji natychmiast zniknęła z jego głowy.
-Jasna cholera, naprawdę? Byłem tak- Szlag. - chłopak warknął i westchnął, wypuszczając z siebie całą chęć do bójki wraz z powietrzem. No przegrał. Bywa.
-Przyjmuję przegraną, możesz mnie puścić? - zapytał, wolną ręką klepiąc w deski sceny. -Czemu on leży, przecież wygrał.
Rybka - Pon Gru 14, 2020 5:17 pm
W momencie gdy lisia dziewczyna opuściła rękę dając znak do rozpoczęcia pojedynku, Terinesa wypowiedziała w myślach prośbę: “Stwórczyni, ześlij mi swą łaskę, bym nie wyszła tym razem na morderżula”. Briah przegapiła pierwsze sekundy walki na rzecz obserwacji swojej przełożonej. Gdyby ta wpadła w szał bojowy, miała być tą która pierwsza ją zaatakuje celem zwrócenia na siebie uwagi do czasu aż ifryta nie zostanie spacyfikowana… albo jej własna osoba nie zostanie przez nią zmasakrowana. Nie uśmiechało jej się podejmowanie tak ogromnego ryzyka, ale w tym miejscu i chwili był to jej obowiązek.
- Ty, patrz, jednak Mostill próbuje zapasów. - Czerwona skrzyżowała ręce na szerokiej piersi przyglądając się z uwagą walczącym. Sferotknięte odetchnęła w duchu przenosząc spojrzenie na scenę i odpowiadając krótko - No.
Nim furiatka zdążyła porządnie nacieszyć się urzekającym widokiem dwójki walczących, ku jej ogromnemu zawiedzeniu było już po wszystkim. Dawno nie widziała długiego zaciętego pojedynku i tym razem również nie dane jej było go uświadczyć.
- Nie ma co się dziwić przy takich dwóch pojebach. - Skomentowała gorąco-głowa nim jeszcze nawet porządnie przyjrzała się kim była osoba, która podeszła. Tak naprawdę nie miało dla niej większego znaczenia, iż była to Okkari, ani nawet to, że najprawdopodobniej kobieta-krawędź nie zwracała się nawet do nich. Briah spojrzała krótko w stronę spóźnialskich i po rozpoznaniu Okkari natychmiast wróciła wzrokiem ku scenie i leżącemu Perkozowi z grymasem niezadowolenia na twarzy.
Jedius 9 Baka - Pon Gru 28, 2020 11:41 pm
- WALKA JUŻ ZAKOŃCZONA! - ogłosił podniośle Dylarius mniej więcej wtedy, kiedy Perkoz poprosił rudą pokojówkę o puszczenie. Ta z wciąż naburmuszoną miną bez słowa powoli cofnęła dłonie z jego barków i bez pośpiechu dalej się cofała, prostując, wstając i odchodząc na krok.
- Oczywiście, że zakończona. Mei powiedziała że koniec więc-- - blondynka bardzo podobnie puściła niebieskiego krzykacza, uwalniając go z chwytu. Gdy tylko zrobiła krok w tył łapiąc się pod biodra, Dylarius przeturlał się na plecy i zaraz zwinnym ruchem całego ciała skoczył prosto na nogi, z powrotem do pionu. Teraz dopiero można było znów zobaczyć jego twarz - zdecydowanie coś było nie tak z jego nosem. I chyba tworzyło mu się wielkie limo pod okiem. Ale widać było, że ma wszystkie zęby tam gdzie były, bo się szczerzył od ucha do ucha. Tylko trochę bardziej na czerwono niż zdrowy człowiek powinien.
- Nie rób tak!! - blondynka pisnęła zezłoszczona, wkroczyła między obu zawodników i tupnęła złowrogo. - Zaleczyć trzeba! Bez gwałtownych ruchów! Bo zaraz zaniemogniesz! I jeszcze parkiet ufajdasz! - mały lisek z irytacją próbowała chyba przekazać chłopakowi, że ma poczekać na jakąś pomoc, ale jego odpowiedź była zupełnie inna niż jej temat.
- PRZYNIEŚ PIWO MI I MOJEMU NOWEMU KUMPLOWI PARKEROWI! - nakazał nie przestając się szczerzyć i wskazując niską palcem. Tylko jeszcze bardziej ją chyba zdenerwował.
- Żadnego picia teraz, najpierw pierwsza pomoc! - złapała go za nadgarstek i pociągnęła słabo w kierunku brzegu sceny gdzie pokazała palcem, nakazując mu chyba usiąść.
- ...Wszystko w porządku? - Nina wciąż przyglądała się Perkozowi. Nie odpowiedziała wciąż na jego pytanie, a własne zadała tonem jakby była o coś nadąsana. Jej mina zresztą też wyglądała podobnie.
- Pssh... nebałabym obu... jeną ręką, o...! - Oznajmiła Okkari po komentarzu ognistej, pokazując butelką na scenę. - Łaffa wygrana.
- Póki co, to... - facet z chustą na twarzy złapał ją za przedramię i ledwie lekko pociągnął, a na wpół roznegliżowana kobieta zachwiała się mocno, omal nie upadając. - ...przegrywasz z obcasami. Wracaj do stołu.
- W czterstym szecim był taki-eden so chsiał na solo... demon zaebany, sie chował...
- Tak, tak. Nie próbuj się wymigiwać, zaraz przegrasz kolejną rundę.
- ...Chyba ty. - odpowiedziała bez przekonania, obrócona kolejnym pociągnięciem. Powoli była odciągana tam skąd przyszła, ale w trakcie koślawej drogi zdecydowanie przyglądała się dwójce z Nefer'huah - z miną, jakby próbowała je z kimś skojarzyć.
Ktoś inny jeszcze podchodził właśnie do "zagranicznej" dwójki - jeden z dwójki łuskowatych którzy wcześniej przyglądali się walce. Ten mniej ludzki. Choć miał dwunożną postawę, był mocno pochylony naprzód, jego masywny ogon stanowił przeciwwagę dla całego korpusu i głowy będących bliżej poziomu niż pionu, a jego odzież w większości wyglądała jakby była na niego narzucona, a nie rzeczywiście ubrana. Drobne łuski zdawały się mienić całą tęczą zależnie od kąta spojrzenia, żółte ślepia były raczej skupione w jednym punkcie przed sobą - zdaje się, że na Terinesie. Zatrzymał się w odległości paru kroków - zdaje się, że na coś czekał.
Tidus - Wto Sty 05, 2021 11:45 pm
Perkoz podniósł się z ziemi i otrzepał z kurzu. Ciekawiło go, jak niby można przeinaczyć "Perkoz" na "Parker", ale piwo nie brzmiało źle. Wszystko go bolało, ale nie zamierzał się do tego przyznawać. To był ten dobry rodzaj bólu który chciał zapamiętać choćby przez chwilę. Ból, który stanowił wspomnienie dobrej zabawy i który zniknie sam z siebie. Po co przyspieszać nieuniknione? Toć to małe samobójstwo.
-Nie, dzięki, wszystko dobrze. - skłamał bezczelnie, kierując się do zejścia ze sceny. Rozłożył ręce na boki i odezwał się nieco głośniej:
-Moje przeprosiny dla każdego, kto postawił na mnie. Trzeba mi było posłać tego kopniaka w plecy kolegi Dylariusa, pewnie by nie usłyszał rozbiegu.
Rybka - Śro Sty 06, 2021 10:36 pm
- Hehe, może i byś najebała. - Stwierdziła Terinesa obserwując z góry trochę upojoną alkoholem czy czymś tam Okkari. Nie wątpiła to, że odrobina adrenaliny wywołana pojedynkiem postawiłaby kobietę na nogi, nawet jeśli w tej chwili ledwo co na nich stała. Sama już nie raz dostała wpierdol od kogoś po kim by się tego nie spodziewała. Tak czy inaczej, zdecydowała się nie zagadywać o szczegóły dotyczące chowającego się demona, skoro jej towarzysz wyraźnie chciał by wróciła na miejsce.
To jak bardzo Terinesa była rozpoznawalna w Xantesie jako osoba, czy też jako jeden z Obrońców Nefer’Huah i przez jak wiele osób, było kwestią sporną. Okkari jednak z pewnością mogła zauważyć duży pozłacany symbol Ankh na pelerynowatym kawałku materiału wychodzącym spod elementu zbroi na jej biodrach, co mogło być wystarczającą podpowiedzią pozwalającą połączyć kropki. Jej fioletowowłosa towarzyszka jednak wyraźnie próbowała pozostawać zasłoniętą przez znacznie większą od siebie przełożoną. Terinesa skrzyżowała ostatni raz spojrzenie z Okkari, gdy ta przyglądała się im, po czym zwróciła się do Briah.
- Chowasz się?
- Co? Nie. - Odwarknęła niemal. - Trochę. Tak. Nie chce by tamta się do mnie odzywała. - Przyznała, by po chwili kiwnąć głową w stronę czekającego łuskoskórego, zwracając na niego uwagę ifryty.
- No? Coś chciałeś?
Jedius 9 Baka - Wto Sty 19, 2021 6:44 am
Perkoz odmówił pomocy. Rozłożył ręce i wygłosił przeprosiny, ale przed zejściem ze sceny zatrzymała go dłoń rudej lisicy na jego klatce piersiowej. Ogoniasta wyciągnęła w jego kierunku białą chustę złożoną na cztery, jednocześnie odwracając bez słowa wzrok z dala od niego.
Dylarius usiadł na pokazywanym przez Mei miejscu, spoglądając ku rozkazującej chyba w oczekiwaniu dalszych poleceń. Cała gęba już robiła się czerwona, krew spływała nierzadko ze zdecydowanie złamanego nosa, nad polikiem już rosło bordowe limo - Perkoz tego nie widział, ale sam wcale nie wyglądał lepiej. Żaden z dwójki nie wyszedł z tego bez szwanku. Ba, łatwo stwierdzić, że obrażenia obu były poważne. Przeciętny człowiek mógłby już dawno zejść przynajmniej z powodu wstrząsu mózgu, jeśli niezaprawiony czerep w ogóle nie ustąpił by ciosom w postaci stałych uszkodzeń czaszki.
- No i to tyle. Ja się zwijam, Kabakowa już za mnie przyszła. - ciemnoskóra pokojówka która dotychczas się nie odzywała rzuciła tylko te jedną kwestię ku drugiej, która własnie wracała z zaplecza, i obróciła się na pięcie by odejść w kierunku wyjścia z Messy Hole. Jasnowłosa okularnica kiwnęła głowa na potwierdzenie. Wracając przyniosła ze sobą czerwoną torbę z białym plusem na jej boku - bez wątpienia apteczka bądź zestaw pierwszej pomocy. Stanęła póki co przed siedzącym niebieskim, którego głowę złapała drobna blondynka i "siłą" obróciła w kierunku czterookiej.
- Sza byo się klepać nie dawaś! - Okkari błyskawicznie straciła zainteresowanie Terinesą gdy zakrzyknął Loren, więc mu odpowiedziała podobnym krzykiem. Jej nagły obrót prawie spowodował jej upadek, ale utrzymała się w pionie tylko dzięki paszczastemu koledze który wciąż trzymał ją za rękę. Czarno-biała została praktycznie siłą wsunięta na swoje krzesło, obrócona do stołu i został jej wskazany blat z kartami. To wystarczyło, by spojrzała na własne karty i zaczęła je porównywać. Póki co chyba tyle z interakcji z nią. Siedząca obok lalka obróciła tylko na moment głowę dosłownie sto osiemdziesiąt stopni w tył, ale po chwili powróciła do normalnego siedzenia.
Łuskowaty otworzył paszczę co ukazało rzędy zębiszczy, ale nic nie odpowiedział. Uniósł jedną, czteropalczastą dłoń jakby powstrzymująco - swoją drogą, miał dość długa rękę, pewnie zdolną dosięgnięcia do paszczy. Przez dwie czy trzy sekundy zupełnie nic się nie działo, ale po tym czasie dwukrotnie rozległo się ciche piknięcie, a drugie tyle później Odezwał się mechaniczny głos.
- Franciszek mówi: Pozdrowienia. Czy dobrze rozpoznaję Terinesę z Nefer'Huah? Moje imię Franciszek. - głos na pewno nie należał do gada. Nie tylko wcale nie poruszał on ni szczęką ni jęzorem, ale i dość łatwo było rozpoznać elektroniczny syntezator w barku artykulacji, tonu czy ogólnym brzmieniu bez żadnych emocji.
Rybka - Pią Sty 29, 2021 9:14 am
Ifryta wyraźnie przyjrzała się sylwetce łuskowatego, chyba nie spodziewając się usłyszeć od niego elektrycznego syntezatora głosu. Być może stracił swój własny, bądź jego struny głosowe nie były w stanie wydać tak złożonych dźwięków, pomyślała.
- Terinesę z Sigil. Protektorkę Nefer’Huah. - Ognista nie omieszkała poprawić Franciszka krzyżując przy tym ręce na szerokiej piersi. - Masz do mnie jakąś sprawę, czy po prostu chciałeś sobie uciąć pogawędkę? Z góry uprzedzam, że spraw biznesowych teraz nie załatwiam. Mam urlop.
Briah obejrzała się jeszcze krótko na Mostilla i Dylariusa, po czym wyszła zza Teri stając z nią na równi naprzeciw łuskoskórego.
Tidus - Pon Lut 01, 2021 1:18 pm
Nie dać się trafić. No oczywiste. Wiedział o tym, tylko zapominał jak dochodziło do samej walki.
-O, dzięki. - Perkoz wziął chustkę i od razu przetarł nią krew z twarzy, idąc ku stolikowi Dylariusa by usiąść koło niego. Piwo brzmiało teraz naprawdę dobrz- Łał, naprawdę dużo krwi na tej chustce. Jest wręcz przesiąknięta, a była biała jak śnieg sekundę temu. Jak teraz wyglądał? Tak jak Dylarius czy jeszcze gorzej? W końcu przegrał. Może faktycznie...trzeba nie dać się trafić.
-...To ten, co z tym piwem? - spytał nieco ciszej, siadając na krześle.
|
|