Wiele sfer
Mało gier

Gra - Interactive Meta - Magic of Birthday

Jedius 9 Baka - Nie Lut 24, 2019 3:03 pm

No i dobra, łatwo poszło. Te Atany niby takie groźne, a wcale nie mają siły woli. Masakra normalnie. Jedno polecenie i od razu, jak od pstryknięcia. Nawet się nie zastanowią. Ciekawe, co by zrobili, jakbym im powiedział, żeby skoczyli z mostu. W sumie sprawdziłbym, ale jeszcze to faktycznie zrobią i potem będę miał opieprz. Na razie lepiej nie.
Uścisnąłem oczywiście dłoń faceta, i-- ał! Po kiego czorta on tak ściska? Nie mówicie mi, ze to kolejny z tych, który próbuje w ten sposób komuś zaimponować. Słabo koleś, znowu tracisz punkty. Ale dobra, teraz to nieważne. Wpierw wysłuchałem co on do mnie mówi. Fajnie, że nie mogą podnieść na mnie ręki, ale co mi to daje, skoro to tymczasowe? No i po co w ogóle zmuszać te wszystkie jestestwa do czegoś takiego? Dalej nie wiem, po co mi to wszystko potrzebne. To znaczy... Suzu tu jest, bardzo ładnie ubrana. Chyba mi się przez moment ciepło na serduszku zrobiło. Albo to tylko to wino.
- No, to ten... - no, i już się zaciąłem. Znakomicie. Jak tak dalej pójdzie, to spieprzę każdą okazję do zysku. Ogarnij się, Rikon i jedziemy. Co chciałeś zapytać? - Znaczy, najpierw - czemu ten kwiatowy koleś się na mnie gapi jakbym mu zabił rodzinę? Jestem całkiem pewien, że tutaj jeszcze nikogo nie zabiłem.
No, no. Nie o to chciałem zapytać, ale to też może być istotne. Oni się chyba znają. Ja nie znam żadnego. Jeśli ten mi powie o co chodzi z tym drugim to pewnie i tak nie powie mi żadnego faktu tylko jakąś przekłamaną opinię, ale przynajmniej dzięki temu będę mieć jakiekolwiek pojecie o co w tym wszystkim chodzi. "Coś" jest zawsze lepsze niż "nic". Poczekam spokojnie na odpowiedź. Pokiwam mądrze głową jeśli zajdzie taka potrzeba. No i potem... potem to, co miałem mówić od początku. Zakładam jedną rękę za głowę.
- I... wiesz, zdążyłem już usłyszeć takie... no, plotki. Plotki, ze reaktywujesz jakąś grę karcianą. Wiesz, dobrze by było wiedzieć na czym ona polega. - wzruszyłem drugim ramieniem. No, gładko. Tak zupełnie niepodejrzanie. No bo pytam tylko o jakąś grę przecież, to zupełnie normalne.

Firanke - Nie Lut 24, 2019 9:56 pm

Skaj poklepał cię po ramieniu, gdy zapytałeś o zioma w koszulce.
- Hammie? Jesteś pionkiem jego rywala. To dość długa historia. Powiedzmy, że... ty masz tą swoją, nie? Widziałem, jak na nią patrzysz. W jego przypadku to nie o to uczucie chodzi, ale powiedzmy że miał takiego pionka jak ty jesteś. I ten pionek też miał taką swoją Suzu. Tylko, że tam oboje zginęli. A ból tego był tak wielki - czemu dokładnie to też złożona historia - że ani Hammie nie mógł dać temu spokoju, ani też jego pionek nie mógł w spokoju umrzeć. Doszło do tego, że mają pewnego rodzaju dogrywkę. I teraz, w trakcie trwania tej dogrywki, my zreaktywowaliśmy tą grę tutaj. - podrapał się po głowie zakłopotany - I jakoś tak wyszło, że jest dużo podobieństw. I jest trochę wściekły, bo widzi te podobieństwa i czuje, że to takie nabijanie się z niego. On naprawdę nie jest złym gościem, tylko trochę tym wszystkim zgorzkniałym. Nie chce też by się okazało, że od twojego powodzenia będzie zależało jego powodzenie tam, jeśli wiesz co mam na myśli. - wsadził ręce w kieszeni, słuchając twojego pytania. Uniósł prawą brew, po czym odpowiedział:
- Owszem, zreaktywowałem grę karcianą. Zreaktywowałem również grę planszową. Można powiedzieć, że to gra między trzema siłami - i wygrać może wygrać tylko jedna z nich. Część osób opowiada się za jedną, część za drugą, kilka nawet za trzecią. Nagroda za to jest do rozdzielenia, więc to nie jest tak, że każdy moźe sobie obstawić jedną drużynę, wspierać ją i wszyscy wygrywają. Są pewne usługi, które normalnie niedostępne są dla zwykłych śmiertelników, a nawet dla podróżników między sferami. Za takie usługi osoby zdolne je wykonywać pobierają opłaty w specjalnych kryształach runicznych - te najrzadsze, powstające z umierających, naturalnych światów oferuje właśnie Shix za tą grę. - spojrzał w kierunku dziewczyny, uśmiechnął się chwilę, patrząc tak w jej kierunku... po czym znów spojrzał na ciebie - prosto w oczy - W twoim przypadku chodziło o to, aby twoje życie nie skończyło się na śmietniku światów. Jeśli jest coś, czego nie znoszę, to gdy daje się komuś życie a potem rzuca się go w kąt, bo "gra" się znudziła.

Jedius 9 Baka - Pon Lut 25, 2019 12:23 am

"Pionkiem rywala"? Koleś, - Dopiero co powiedziałeś, że mam nie dać się nikomu nazwać pionkiem, więc zbastuj pan. - O, ale mu powiedziałem! Jestem dzisiaj mistrzem słowa. Ale co to w ogóle znaczy, że mam być jakimś argumentem przekomarzanki przy czyichś miłosnych ceregielach? Dobre sobie, nie dam się w coś takiego wplą-- i co, CO to znaczy "jak na nią patrzysz"? Normalnie patrzę. Normalnie, nie? Spojrzałem w jej kierunku, żeby sprawdzić, jak patrzę. Normalnie. No. Ale dobra, teraz przynajmniej znam część tej historii. Coś już wiem. Ale teraz ta ważniejsza kwestia, czyli "gra". A raczej "gry". I... coś jeszcze. Jakieś zupełnie losowe zdawałoby się stwierdzenie o moim życiu i jakimś śmietniku. Kurde, przypomniały mi się teraz te zniszczone pomniki które widziałem po drodze. To ma jakiś związek? Mam w sumie dużo pytań, ale nie wiem w jakiej kolejności je zadać.
- Powiedziałeś to wszystko tak, że czuję się jakbym wiedział tylko mniej. - zacząłem, spoglądając na blondyna. - Ale po kolei. Trzy siły, cośtam cośtam zasada trzech i tak dalej, nie? No to zakładam, że pewnie ja jestem jedną z tych trzech... "sił", zgadza się? A pozostała dwójka to tamte łamagi co były na ostatnim spotkaniu? Ta obłąkana babka która twierdziła, że zostawiła noże w iluzji i ten Moriś od naleśniczków? Że mamy niby udawać, że trzymamy sztamę, ale tak naprawdę to rywalizacja na całego i rzucamy sobie kłody pod nogi, ta?
No, tego bym się tak naprawdę spodziewał. Ale zobaczmy, co odpowie.

Firanke - Pon Lut 25, 2019 10:18 am

Sky przechylił głowę w bok i uśmiechnąć się na uwagę o nazywaniu pionkiem.
- Bardzo dobrze. Jeszcze będą z ciebie ludzie. - gdy spojrzałeś w kierunku Suzu kątem oka widziałeś, że powtórzył twój gest. Spoglądał wyczekująco i słuchał uważnie kolejnych pytań. Już gdy zacząłeś mówić o pozostałej dwójce i o tym, że będziecie przeciwko sobie zaczął kręcić głową - jeszcze zanim skończyłeś. Poczekał aż dokończysz i rozłożył ręce, odpowiadając:
- To bardzo dobra teoria - i miałaby sens. Ale muszę cię zawieść, to nie do końca tak. Frakcje są trzy. Was jest więcej niż trójka. Osób naznaczonych, by osiągnąć sukces w tej grze jest... dwadzieścia siedem. Znaczy było na początku, bo od czasu startu gry już sześć nie żyje. Część z was rozpoczęła grę wcześniej, uzyskując tym samym fory w rozwoju i zdobywaniu informacji. Ci, którzy zaś zostali dodani na końcu - plus ty, bo należysz właściwie do obu kategorii - to stworzeni przez stwórców jako ich naznaczeni. Uczycie się szybciej, niż ktokolwiek inny. Posiadacie dary, których nie ma nikt. Macie większe prawdopodobieństwo używania "aspektów" niż ktokolwiek inny. Z "aspektami" się jeszcze nie spotkałeś, ale to kwestia czasu. Pierwszy, być może... już niedługo. Z początku będzie to bardzo rzadkie, ale im bardziej będziecie rosnąć poziomem, tym będzie ich więcej - i nagle okaże się, że każdy i jego babcia korzysta z tych "aspektów". ... Ale o tym nie powinieneś wiedzieć, dobra? - przy ostatnim sam założył ręce na głowę i spojrzał w bok, w kierunku gościa w kwiecistej koszuli i Shix, którzy teraz zdawali się rozmawiać z tą małą, co szukała wcześniej żarcia.

Jedius 9 Baka - Pon Lut 25, 2019 11:06 am

- Dwadzieścia siedem. - powtórzyłem do siebie. Kurde, dużo. Znaczy, teraz już dwadzieścia jeden, ale to wciąż dużo. - Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że przytakniesz. Tamta dwójka to jakieś łamagi, wygrać z kimś takim to nie byłby żaden problem. A skoro nie są przeciw mnie, to pewnie mam to niesamowite "szczęście", ze jednak faktycznie jesteśmy w jednej drużynie. - westchnąłem. No, to nie była fajna wiadomość. Znaczy, co prawda mówili już coś o tym ostatnio, kiedy ten czerwony facet wdupcył się przez ścianę tym żelaznym wozem bez zaprzęgu, ale to nadal dołowało tak samo. Aż zacząłem zastanawiać się, co będzie trudniejszym zadaniem - zrobienie z tej dwójki ludzi czy przygotowanie trójki świeżo upieczonych geninek do egzaminu. Oba te zadania są chyba na tym samym poziomie, co wysyłanie takiego chuchra jak ja przeciw Akatsuki. Trzeba być jakimś chorym człowiekiem, żeby o tym w ogóle pomyśleć. Poza tym, jakie ja niby mam "fory" w zdobywaniu informacji? To jest dokładnie to, czego mi całe życie brakuje. Nigdy nie wiedziałem gdzie idę, po co idę, komu na tym zależy. A teraz jest jeszcze gorzej, bo jestem w całkiem obcym środowisku. I jeszcze jakieś "aspekty". Nie wiem o co mu za bardzo chodzi, ale prawdopodobniej nawet jeśli spytam to nie dowiem się więcej niż "no takie supermoce które będziecie mogli używać".
- Nie no, ja tam nic nie wiem. - Wzruszyłem znów wolnym ramieniem. - Właściwie, to wiadomo w ogóle co to znaczy "wygrać" czy to po prostu taki zamiennik na "być ostatnim żywym"? Bo w tym okazuje się, że jestem całkiem dobry. - jeszcze raz wróciłem wzrokiem do Gadającego Z Książkami, wcześniej rozejrzawszy się po sali. Tak naprawdę nie spodziewam się nawet jakiejś jasnej odpowiedzi. Nikt mi jeszcze nie powiedział czegoś tak istotnego, więc to pewnie jakaś straszna tajemnica. Jakby miało okazać się, że wygrana to wyciągnięcie korka z wanny Hokage i wygrywa ten, kto pierwszy się tego domyśli. I w- zaraz.
- Czekaj, te aspe-- to czekaj, to to jest związane z tą grą w karty? - tak mnie tknęło. Tamten z dziwnymi uszami mówił, że to jakiś pakt, a w zamian jest jakiś przedmiot czy coś. Ten coś mówi o używaniu "aspektów". Ale to to samo, czy nie?

Firanke - Pon Lut 25, 2019 11:34 am

- To, że jesteś tak doświadczony jak jesteś, to kwestia tego, że jesteś “świadomy” wcześniej niż oni. Z twojej perspektywy mogą wydawać się mniej rozgarnięci, ale powinni szybko to nadrobić. Właściwie, nie musisz koniecznie polegać na nich. Pośród ninja jest was łącznie chyba dziewiątka, także wiesz. - gdy zapytałeś o wygraną, westchnął, ale nie przerywał. Dopiero gdy skończyłeś, odpowiedział - Tak naprawdę, by wygrać nie trzeba nikogo zabijać - ale nigdy się jeszcze nie zdarzyło, by co najmniej osiemdziesiąt procent z was się nie wymordowało. Nie macie do siebie zaufania, wszędzie wietrzycie spisek. A tak naprawdę większość waszych konfliktów polega wyłącznie na braku porozumienia. Cóż, nie mogę ci powiedzieć jak dokładnie wygrać - nie wskażę drogi, nie dam odpowiedzi, nie powiem kto wie co i jak - ale tego się pewnie domyślasz sam. Powiem ci natomiast, że to bardziej kwestia wyścigu. Kto pierwszy trafi do śniącego i odpowie poprawnie na jego pytanie zwycięża. I nie jest to coś, co można zrobić samodzielnie - stąd te grupy. Tego też… nie powinieneś wiedzieć. - ponownie spojrzał w kierunku rozmawiających, teraz trochę bardziej niespokojnie - To nie jest specjalnie rozmowa na to miejsce. - gdy zmieniłeś temat, rozluźnił się widocznie. Sięgnął do prawego rękawa i wyciągnął z niego…niewielkiego, niebieskiego motyla. Ten rozbłysnął jasnoniebieskim światłem i uformował się w coś, co wyglądało jak… nieco większa karta do gry. Odwrócona tyłem do ciebie miała srebrno-jasnoniebieskie tło z symbolem złotego ptaka o grubych, czarnych konturach. Sky odwrócił kartę awersem do ciebie i mogłeś zauważyć na niej kobietę - młodą, czarnowłosą, krótko ściętą. Miała zielone oczy, a w ręku dzierżyła coś, co wyglądało jak myśliwski nóż wykuty z lodu. W każdym z rogów był jakiś symbol. Zgodnie z ruchami wskazówek zegara, od dwunastej - Księżyc w pełni, XLVI, złota strzała przebijająca srebrną tarczę, biały okrąg ze zdobionym, złotym napisem “Alba”. Tuż pod nią znajdował się napis, który niewątpliwie musiał być jej imieniem - “Kathleen Scagliotta”, a jeszcze pod nim “Glaciese Lupina Venandi”.
- To… jest karta kontraktu. Pactio. To dzięki niej Magister oraz Magisteram, czyli osoba podlegająca gospodarzowi kontraktu, mogą utrzymywać swoją więź. Przez nią Magisteram może aktywować specjalne umiejętności od swojego Magistra, oraz przywoływać swój artefakt. Robi sens? To jest osoba, z którą ja posiadam zawiązany kontrakt. Jedna z trzech. I… nie obawiaj się, nie jest częścią Twojej gry. Co do aspektów - to umiejętności wrodzone. Aspektów jest wiele… ale nie ma tutaj możliwości, czasu ani miejsca, by je zaprezentować. A gdy zacznę ci szczegółowo opowiadać o aspektach to nie ma możliwości, by nikt nie zauważył. Czaisz. - w dalszym ciągu trzymał kartę wyciągniętą w twoim kierunku - jak gdyby dawał ci czas, by ją dokładnie obejrzeć.

Jedius 9 Baka - Pon Lut 25, 2019 11:53 am

Hmm. - W porządku. Wiedzieć, że nikt tak naprawdę nie musi umierać, to już wystarczająca wiedza. - No. "To nie jest rozmowa na to miejsce"? Koleś, to jest najlepsze miejsce na tą rozmowę w tym momencie. Mógłbym co prawda pewnie powiedzieć temu płaszczowi żeby zabrał nas cholera wie jak daleko, ale przecież to tylko bardziej będzie zwracać uwagę tego gościa w koszuli. A wiem już, że nie chcę zwracać jego uwagi. Mniejsza. Karty. A, czyli ta karta działa chyba... trochę jak coś zapieczętowane w zwoju. Cyk, zwalniamy pieczęć, wyciągamy... chyba ten nóż. Tak mi się wydaje. Bo chyba nie tą śmieszną czapkę. Przyjrzałem się w sumie karcie jeszcze bardziej pod względem estetycznym - ot, poruszam głową na boki, może coś się zmieni w obrazku, tak jak było w tej mandze gdzie z takich kart przywoływali potwory żeby się ze sobą biły. Potem prostuję się bardziej. Hej, a może-- panie płaszcz, możesz mi powiedzieć jak działa ta karta? Tylko znowu tak żeby nikt o tym nie wiedział. Czy ona ma przedmiot w sobie, czy przynosi mi go jakby... stąd?

- Czaję, czaję. Dzięki. Czyli, z tego co zrozumiałem - ci wszyscy ludzie tutaj... i te krasnoludki też, to są tu tylko żeby pochwalić się jacy są ważni, a tak naprawdę szukają sobie ofiary żeby postawić na tego kogoś pieniądze czy coś i wygrać sobie super nagrodę jak uda się jego chomikowi wyprzedzić pozostałe. - odwróciłem się do sali, ruchem dłoni chcąc ogarnąć wszystkich siedzących. - Ale jak już się zdecydują na swojego chomika to mogą swojej sprawie dopomóc za pomocą czegoś takiego. - wskazuję tu na kartę, odwracając się całkiem do tego "Skaja". - Tak?
Jestem chomikiem. Klawo.

Firanke - Pon Lut 25, 2019 2:39 pm

Karta nie zmieniała swojej formy, nie ważne jak na nią patrzyłeś. Zdecydowałeś się zwrócić do płaszcza. I w sumie nic się nie stało, czego się spodziewałeś?
Przecież było oczywiste, że ta karta powiązana jest z artefaktem Aurem Praetorium - złotego skarbca artefaktów. Było ich tam mnóstwo... trzysta dwadzieścia dziewięć. Każda karta powiązana jest z jednym artefaktem. Widziałeś je wszystkie, na pewno - choć nie mogłeś sobie ich dokładnie przypomnieć. Jakaś niewidzialna siła powstrzymywała cię przed sięgnięciem po nie. Tylko stwórca, strażnik skarbca bądź zawiązane Pactio może tego dokonać. Wszystko to było tak oczywiste, że w sumie ten płaszcz nie był ci nawet potrzebny.
... Zaraz.

Skaj skrzywił się na stwierdzenie o chomikach. Wyraźnie mu się nie spodobało.
- Można tak... to ująć. Ale są też tacy, którzy po prostu chcą się zabawić. Oraz tacy, którzy... przeszli przez coś podobnego. Widzieli, jakie szkody to może wyrządzić - i chcieliby je zminimalizować swoim udziałem. Nawet, jeśli odbyłoby się to kosztem tego, że nie wygraliby niczego. - teraz czułeś mocno jego spojrzenie na sobie - Nie zrób niczego głupiego. Nie, póki nie będziesz w stanie sam się obronić. Nie mogę wyciągnąć cię z opresji trzeci raz. Przekroczyłem już mój limit ingerencji w planszę, dobra? Praktycznie wypadłem z gry, zanim się na dobrę rozpoczęła.

Jedius 9 Baka - Pon Lut 25, 2019 9:49 pm

No tak, w sumie to przecież oczywiste, że jest ich trzysta dwadzieścia dziewięć. Nawet nie wiem czemu chciałem się o to pytać, to całkiem jasne. Gdyby brać tylko tą "grę" po uwagę, przy początku mniej więcej dwanaście na osobę, teraz wychodzi na oko piętnaście. Czemu o tym wcześniej nawet nie pomyślałem? Przecież to oczywiste. Dosłownie do wyboru do koloru. Dobrze, że nie zapytałem na głos, bo tylko bym się wygłupił. Mniejsza już z tym. Blondyn wyjaśnia. Posłuchajmy. Ktoś chce wygrać, ktoś chce tylko się pobawić, a ktoś inny próbuje pomóc. Poza ostatnim to dość oczywiste, w każdej grze tak jest. Co prawda w "każdej grze" to z reguły nie chodzi o czyjeś życia, tylko o rozrywkę z którą nie wiąże się stała krzywda. Tutaj już wiąże więc i pyk, mamy tą trzecią grupę. Zrozumiałe. Logiczne. Wszystko czaję. "Nie zrób niczego głupiego"? Po pierwsze za późno, po drugie kazali mi iść przed siebie i...
Coś mnie trafiło. Ooooooo... całkiem niebezpośrednio, ale ten gość właśnie... rozwiązał mi jedną z najbardziej nękających mnie zagadek. No tak. To przecież oczywiste. Ze wszystkich moich wspomnień to jedno było tak głupie i nielogiczne, że nie mogło być prawdziwe. Chyba, że... wliczymy tu jakąś interwencję. Interwencję spoza świata. I że to...
- ...Leo. - odwzajemniłem spojrzenie blondyna ze stwierdzeniem, nie pytaniem. No tak. No oczywiście, że tak. W jednej chwili mam umrzeć. W kolejnej ona pojawia się całkiem znikąd. Irracjonalne wspomnienie było całkiem pozbawione właśnie tego sensu właśnie dlatego, że brakowało w nim tego jednego elementu układanki - ktoś o wyższym poziomie wiedzy, kto... może znać moje poczynania jakby widział je z moich własnych oczu. Ktoś, kto jest częścią widowni tej dziwnej gry i dokładnie wie, jak połączyć ze sobą końce żeby wszystko do siebie pasowało. I ktoś, kto chce pomóc, mimo tego, że ingerencja w te dzieje może nie być w porządku. No, gościu... muszę teraz całkiem zmienić o tobie zdanie. Uratowałeś mnie. Choć szczerze mówiąc, chyba niespecjalnie liczyłem się z własnym życiem już od jakiegoś czasu - ale pcha mnie bardziej naprzód świadomość, że żyjąc mogę pomóc tym, którym chcę pomóc. Martwy na nic się nikomu nie przydam. Tysiąc punktów dla Skaja. Jednak wygrywasz w pojedynku z lawendową. I... kurde. Wypadałoby go o tym jakoś powiadomić. Ale to jest rodzaj mowy w którym jestem beznadziejny, więc...
- Dziękuję. - natychmiast pochyliłem głowę i sam zgiąłem się w tułowiu. Chciałem jak najbardziej okazać mu swój szacunek, ale chyba nie mogłem tego robić zbyt... widocznie. Całkiem możliwe, że on to robił po kryjomu przed innymi. Głupio by było, gdybym nagle strącił jego przykrywkę.
- Ale tym bardziej skłania mnie to do prośby wobec ciebie. - teraz ostrożnie. Nie chcę tego ubrać w słowa tak, by zabrzmiało to źle. Albo niewdzięcznie. - Nie pomagaj mi więcej. I nie tylko dlatego, że może to równać się utracie... sojusznika. - założyłem, ze jest sojusznikiem. No do cholery, przecież nim jest. Inaczej nie próbowałby mi pomagać. Nie aż tak. - Znam siebie samego. Dziwnie to brzmi, ale wiem do czego jestem zdolny, a nie jestem w stanie powiedzieć samemu sobie tam, w kraju błyskawic, na co powinienem uważać, czego nie robić, ku czemu zmierzać. Bez wiedzy, zacznę uznawać tę pomoc za naturalną kolej rzeczy. Ogłupi mnie to. Zmniejszenie lub brak konsekwencji będzie większą przeszkodą niż brak sił. Widziałem już zbyt wiele razy, jak kończy się lekceważenie. Przeszkodzi mi to tym bardziej tym, że ja... - no... no mów, przecież to prawda. - ...uczyłem się zawsze na błędach. Swoich... lub cudzych. Jeśli nie będzie porażek, nie będę w stanie uczyć się z konsekwencji.
No... ciekawe, co mi odpowie. W sumie, może mnie skrytykować jak chce. "Tacy, którzy przeszli przez coś podobnego". Nie wspominał by o tej grupie z największą szczegółowością gdyby do niej nie należał. A to znaczy, że najpewniej ma więcej doświadczenia ode mnie. Ja jestem póki co jedynie mordercą na zlecenie, który nie zna świata z żadnego źródła poza toną książek. Zresztą, ostatnie dzieje pokazują mi aż za dobrze, jak trudne może być najzwyczajniejsze, codzienne życie gdy celem nie jest zakończenie czyjegoś.

- Zaraz... - samo mi się wyrwało. Dobrze słyszałem, co powiedział? - ..."trzeci raz"? Znaczy... jeszcze... - gdzie w życiu miałem jeszcze jakiś moment, który wyglądał, jakby stało się coś niewyjaśnionego, gdzie byłem bliski śmierci? Tylko jedno przychodzi mi na myśl. - ...wtedy, z Akatsuki...?

Firanke - Śro Mar 06, 2019 10:36 am

Gdy tylko wypowiedziałeś to imię, uśmiechnął się - nie musiał przytakiwać. Wszystko było jasne.
Pochyliłeś się, na co wyciągnął tylko przed siebie ręce bezradnie w geście "stop".
- Nie dziękuj...! Po prostu daj z siebie wszystko, by stanąć na nogi. - wysłuchał twojej dalszej wypowiedzi. Przytakiwał co chwila dając znać, że słucha i rozumie. Gdy skończyłeś, odpowiedział:
- Wiem, co masz na myśli. Ale martwy nie wyciągniesz konsekwencji ze swoich błędów, prawda? - ponownie obrócił się za siebie, nieco nerwowo. Spojrzał w twoim kierunku dopiero gdy wyrwało ci się "zaraz". Wysłuchał, uśmiechnął się raz jeszcze, po czym...
- Wystawienie cię przeciwko grupie przewyższającej cię kilkukrotnie siłą zanim w ogóle otrzymasz jakąkolwiek szansę na wyrównanie szans jest jedną z rzeczy, które kłócą się z moim poczuciem sprawiedliwości. Nie potrafiłem się nie wyrwać. Za dużo osób widziałem, które traciły szansę na odwrócenie swojego losu zanim mogły po nią sięgnąć. Nigdy więcej. - to chyba było potwierdzenie? I te ostatnie słowa brzmiały nieco inaczej. Jak gdyby, wyrwane od reszty wypowiedzi. Brzmiały trochę jak... maksyma? Mantra?
- Naciesz się swoim świętem, Rikonie-dwa. Wykorzystaj je mądrze. Następnym razem gdy tu trafisz, zapewne staniesz przed wyzwaniem. Nie mam pojęcia jakim - ale wiem, że tak będzie - w chaosie tej krainy da się czasami odnaleźć pewne... schematy. Dobrze by było, gdybyś nauczył się jak najwięcej o Ernaldt. Wiedza z tych krain - krain, z których pochodzą w większości dzisiejsi goście - jest czymś, czego raczej nie posiądziesz u siebie. A inni, podobni tobie, bez wątpienia prędzej czy później ją posiądą i wykorzystają tam przeciwko tobie.

Jedius 9 Baka - Pią Mar 08, 2019 6:17 pm

Nie do końca wiedziałem, co mam o tym myśleć. Byłem przekonany, że ze wszystkimi problemami radziłem sobie sam. Okazuje się, że jednak nie. Okazuje się, że skakałem jak królik w paszczę lwa, a ktoś inny musiał mnie stamtąd wyciągać. To trochę burzyło pewność siebie. Wygląda na to, że może jednak nie jestem na tyle... "niezniszczalny" na ile mi się wydawało. Ale... właściwie, to dobrze. Dobrze o tym wiedzieć. Zdecydowanie lepiej wiedzieć to zanim zrobię coś strasznie głupiego. Za bardzo się rozpędziłem. Powinienem działać tak, jak zawsze działałem - najpierw poszukać luk, dopiero potem podejmować działania. To było zawsze najskuteczniejsze. Tylko w takim razie, czemu ten czerwony gościu kazał mi "przeć ciągle przed siebie"? Czy to ma do cholery jakieś ukryte znaczenie, czy po prostu palnął coś na odwal żeby brzmieć jakby dawał mi otuchy? Szczerze mówiąc, obie opcje wydawały mi się teraz równie prawdopodobne. Ale na razie chyba zostanę przy swoim. Ten Skaj dobrze mówi przecież, jeśli padnę to nic więcej nie dam już rady osiągnąć. Czas się ogarnąć. Szkoda, że po pyskówce.
- Się wie. Znaczy, ty też się naciesz... nie wiem, ciastem czy czymś. Nawet nie wiem co to jest tam, na talerzu. - skinąłem od niechcenia na najbliższy stół, na najbliższy talerz. Mam bardzo dużą swobodę w wyboru celu wskazania - ja tu praktycznie niczego nie znam. Nawet nie wiem co jest jadalne. - To pogadam teraz z... nie wiem. Kto tu jest najbardziej koleżeński? - pytam jeszcze niebieskiego na odchodne. W duchu mogę już się założyć, że powie o tej małej co szuka czekolady.

Nie zależnie od odpowiedzi - krótki uśmiech, uniesienie dłoni, wycofanie się ze trzy kroki i obrót. Dobra, po kolei. Najpierw szukam wzrokiem jednego z tych gości co wyglądają identycznie.
- Hej, ty, ermm... Baton. - skinąłem na niego dłonią, by podszedł bliżej. To chyba nie jest obraźliwe? - Potrzebuję książki z informacjami o... no, tym miejscu. Kto tu mieszka, kto tu rządzi, jakie tu są wszystkie klany i czym się zajmują. - zakręciłem dłonią, tłumacząc. Ciekawe, ile mam tu czasu? Pewnie niewiele. Na pewno nie na tyle, bym zdołał przeczytać wszystko, nawet z moim tempem. Ale to nic. Nie będę raczej potrzebował wszystkiego. Tak naprawdę potrzebuję bardzo niewiele. Zaraz posklejamy jakiś plan działania.

...Naprawdę przerażające jest, jak łatwo akceptuję to wszystko. Trochę, jakbym w duchu od zawsze liczył, że będę kimś więcej niż tylko "jednym z". Haha. Ciekawe uczucie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group