Wiele sfer
Mało gier

Że Gra - Metaworld - Pomiędzy niebem a piekłem.

Cinek - Wto Paź 15, 2013 11:41 pm

Ach, prowokacja za prowokacją. Nasza szanowna widownia na pewno nie będzie mogła po wszystkim powiedzieć, że się nudziła. Westchnąłem ciężko, po czym odpowiedziałem z udawanym zrezygnowaniem w glosie.
-Aaahaha, masz mnie spryciarzu. Nie znam żadnej innej drogi poza tą, której sam używam, Hemosivil. Gratuluję spostrzegawczości! Ale następnym razem staraj się rozpoznawać sarkazm zanim znowu zrobisz z siebie błazna. No ale chętnie posłucham co masz do powiedzenia i uzupełnię swoją wiedzę! Nie krępuj się i kontynuuj.
Z uwagą wysłuchałem długiej wypowiedzi Hiroshiego. Tak łatwo podzielił się ciężko zdobytą wiedzą, że na mojej twarzy automatycznie wykwitł szeroki uśmiech. Było to doskonałe wypełnienie dziury po moim przygłupim poprzedniku, który większość spotkań w meta-świecie wolał przespać albo przemarudzić.
"Hemosivil, to naprawdę niszczycielska ale i zdradziecka siła. Samo posługiwanie się nią pewnie jest niczym w porównaniu z umiejętnościami jej kontroli w trosce o własne zdrowie. Mam nadzieję, że nie postradam zmysłów zbyt szybko. A przynajmniej nie zanim osiągnę swoje własne cele. Muszę pamiętać, aby nauczyć się nią posługiwać jak najszybciej. Może na początek podetnę sobie żyły? Na strzelanie sobie w łeb jest chyba jeszcze za wcześnie, he he he. Tak w ogóle to gdzie podziała się ta Emonsei? Mam z nią do pogadania."

Jedius 9 Baka - Pon Paź 28, 2013 5:10 am

[ Desmond, Florens ]

- Może lepiej... nie tu. Nie lubię tego miejsca. Tutaj wszystko, kurwa, podsłuchuje. Pewnie nawet siedzenia. I już widzę jak się rudej mord cieszy, bo na pewno ma tu wszędzie wtyki. - Kareen odpowiedziała Desmondowi po chwili namysłu równie konspiracyjnym tonem, wskazując palcem w kierunku stolika Rin. W sumie, jej obawy były uzasadnione, bo Florance Gumowe Ucho nawet pomimo stania w dość przyzwoitej odległości zdołał perfekcyjnie wychwycić obie ich wypowiedzi. A nawet następną. - Emonsei ma wrócić po tym cyrku na kółkach, więc pewnie nam powie wszystko, co dalej planuje. Właściwie to nawet nie wiem czemu ją zabrali. Wielka mi rzecz, jeden napad na mało znaczącą sukę. A że złociutka non stop do wszystkich z mordą to nic wielkiego. Tak samo tamta, teraz bez ręki. - skinęła głową ku Tedi'i. - Ją powinno się na zbity ryj wyrzucić, a nie. Chociaż z drugiej strony... skoro ona nadal gra, to przynajmniej mamy pewność, że Emonsei też będzie. Byle by tylko po tablicy nie pojechali, ech. - kończąc zdanie wyprostowała się znów, nieznacznie odsuwając i pogrzebała chwilę w Kopcu Słodyczy, znalazłszy w końcu lizaka, jeszcze w opakowaniu. Odwinęła szybko papier i rzuciwszy go na stół wcisnęła słodycz w usta, spoglądając z niechęcią ku stolikowi kotołaków. Czy cokolwiek to było.
"Ty! Próbujesz ze mnie szydzić!? Jak na człowieka, jesteś niesamowicie głupi. Myślałam, że to właśnie ludzkim wynalazkiem był sarkazm. Nie rozumiesz? To ci wytłumaczę. To jest gra słów, polegająca na ich niedoskonałości i możliwości jawnego zaprzeczenia. Powiedziałam to, ponieważ poza Kharret i Hemosivil nie ma absolutnie niczego, co powinno cię interesować. Każda inna ze szkół jest dużo gorsza. Choć mi samej sztuka Nai'Tai nie jest ani trochę obca, to ci jej nie polecam. Jesteś zbyt wielką ofiarą by ją opanować, khakha! To wymaga opanowania, cierpliwości i umiejętności skupienia. Nie masz nic z tych rzeczy! Ale to nic. Zdobądź dużo, dużo Szkarłatu a może nawet zagwarantuję ci jakieś miejsce w pałacu po obaleniu Emonsei. Khakha!"
To... miał być sarkazm? Desmond mógł zdecydowanie stwierdzić, że jej wypowiedź wcale tak nie brzmiała. Może miało to jakiś związek z tym, że ten głos właściwie rozbrzmiewał w jego głowie i nie do końca posiadał jakikolwiek ton, ale... tak czy siak, miałeś wrażenie, że mówiła zupełnie serio, a teraz próbuje się tłumaczyć. Z drugiej strony, zna samo pojęcie i ogólne założenie Nai'Tai, więc może nie do końca blefuje. Jedno było pewne - ciężko się z nią dogadać.


[ Hitomi ]

- Uuu... takie buty. Okej, czaję! Chyba. Ale to takie naukowe i w ogóle jajogłowe, jaa. Nie no, dobra, tak naprawdę w ogóle nie czaję, hahaha. Ale nie trudź się już no, nie tłumacz! Coś obczaję, będzie git. A niektóre rzeczy powinny być tajemnicami! Tak jak to dlaczego mamy dwie dziurki w nosie jak przecież nie ma tu ilość żadnej różnicy. Takie durne trochę, nie? No bo wiadomo że oczy to jest coś tam żeby widzieć odległość, a ucha to żeby z każdej strony słyszeć. No ale nos to czemu też dwa? Jak to se tak pomyślę to by głupio wyglądało z jedną dziurką, co nie, ale przecie jakby tak zawsze było to by się nie wydawało dziwne, nie? - co ta Kassin. Z jednego tematu przeszłą od razu na kolejny. No nic... spojrzałaś na wiadomość, którą otrzymała Lika. Może i podglądanie było złe, no ale jak można było nie patrzeć na ekran takiego cacka, którego nigdy nie dane ci było posiadać? gdy w końcu wczytało się przejrzyste tło delikatnych, pastelowych barw, pokazała się również wiadomość.
Kod:
OD: sophie5454@tenshi.hs
DO: likahehe@tenshi.hs
TEMAT: !!!!!!

Lika, jesteś?? Ważne, odpisz natychmiast!!!

Kapitan wyraźnie była zaskoczona tym co czyta. Bez zwłoki przesunęła kursor na przycisk "Odpowiedz" i błyskawicznie wklepała na klawiaturze krótką treść: "Co się stało się?" Wyraźnie była na tyle przejęta, że nawet nie zauważyła powtórzenia w swoim zdaniu. Klik, "Wyślij". Po tym złożyła ręce i zaczęła oczekiwać z niecierpliwością, patrząc się tylko na ekran z treścią wiadomości. Chyba przestałą w ogóle uważać na to, co się wokół dzieje. Lomo spoglądała na nią troskliwie, chyba podzielając jej przejęcie, choć raczej nie zdołała ze swojej pozycji przeczytać wiadomości. Maria... wciąż patrzała ku Tedi'i. Co z tą Tedi'ą? Smoczyca siedziała na swoim miejscu wyglądając właściwie jakby robiła to tylko po to, by odbębnić swoją obecność. W ogóle nie patrzała na scenę, czy w kierunku innych stołów. Cały czas zapatrzona była w trzymaną jedyną ręką książkę z ciemnozieloną okładką. To chyba nie jest żadna z tych, które dawno wam do czytania, nie? Ta miała wielki, złoty symbol na czole okładki, choć z tej odległości nie widziałaś jaki.


[ Hiroshi ]

- To o osiem więcej niż znyajduje się w ich przewidywanyach. - odpowiedziała krótko Rin, bardzo spokojnym tonem, wracając do pisania. No, przynajmniej byłeś pewien, że się nie gniewa o tą herbatę. Chyba w przeciwieństwie do Iokki. Ta, od momentu w której puściłeś ku niej oko wyglądała jakby się zapowietrzyła, cała czerwona na buźce. Tak, nawet wydała wtedy taki odgłos, jakby nie mogła oddychać, choć przecież mogła. Całkiem zabawna jest. i chyba urocza. Hah, to jak teraz wygląda sprawia, że ta dziwna ochota na potarganie jej włosów jest nawet jeszcze większa!
Herbatka też dobra. Jest inna niż te wszystkie poprzednie, które piłeś w trakcie swoich wizyt. Nawet inna od tej chwilę temu, zanim przyszliście do tej... areny, czy co to jest. Przede wszystkim, nie taka gorzka jak dzieła Vivy. Miała taki posmak... to chyba jakieś zioła. Z każdym łykiem coraz lepiej czułeś coś, co kojarzyło ci się z jakąś łąką. Tak, na pewno jakąś łąką, choć nie wiedziałeś dlaczego. Nie miałeś w sumie jeszcze dużego doświadczenia w temacie kulinariów. No niestety, gdy było się zamkniętym w puszcze pełnej żarcia w puszkach, twój ewentualny talent w tej dziedzinie również był zapuszkowany. Trza było na niego czasu. W każdym razie... arkana! Wszystkie znaki na suficie i podłodze wskazują, że to... czas zabłysnąć.


[ Wszyscy ]

Zaczęło się od krótkiej sprzeczki słownej.
- Dwadzieeeściaaa? - zielona "piratka" zapytała z niedowierzaniem, ale jej rolę przejął Hiroshi, który próbował złapać Desmonda za język. Ten odpowiedział mu nie pozostając dłużnym w pasywnej agresji, na co obie prezenterki spojrzały ku sobie i wzruszyły ramionami szczerząc zęby w uśmiechach. Dziwne, w tej chwili potrafiły nawet zrobić coś w zgodzie ze sobą nawzajem. W każdym razie, uwaga skupiła się po tym na Hiroshim, który zaczął wymieniać wszystko, czego nauczył się tak na dobrą sprawę w ostatnich chwilach przed samym "programem". Gdy tylko skończył swoją część wypowiedzi o Kharret, rozległo się głośne "DING-DONG!", a nad głowami prezenterek pojawiło się wielkie "1/9". Aha, czyli zaliczone? Hiroshi mógł się po tym poczuć trochę pewniej, kontynuował po upiciu kolejnego łyku herbaty. Nai'Tai - znów coś zadzwoniło, a cyfry zmieniły się, pokazując teraz "2/9". Tessan - "3/9". W tym momencie Leiva nachyliła się nieco naprzód biorąc pod boki i zerkając ku Nyakaru powtórzyła swoje "Hooooooh?", wyraźnie zaskoczona tym, że faktycznie odpowiada on na postawione pytania. Raidel wyglądała bardziej na fochniętą, oburzoną, jakby coś takiego było niedopuszczalne. Pod koniec wypowiedzi o Hemosivil i czwartym dingdongnięciu, przeczesała jednak palcami włosy i wróciła do swojego wcześniejszego wyrazu twarzy, nie chcąc widać robić sobie karizma brejka przed publicznością. Dakunam - "5/9". Te're... "5.5/9"? Coś niby było tam nie tak? Blondynka zachichotała od razu z zadowoleniem i nieukrywaną satysfakcją na jakąś pomyłkę chłopaka. Dłonią jednak dała mu znać, żeby kontynuował. Widać poprawki będą naniesione "po wszystkim". Ervan - "6.5/9". Nerietsun... ostatni dzwonek i "7.5/9".
- Siedem i pół...
- Na dziewięć!
- Kiedy wszyscy spodziewali się zera!
- Hah, takie zaskoczenie!
- Wygląda na to, że...
- Musimy przydzielić trochę punktów futrzastym!
- Nawet, jeśli serce się kraja na samą myśl.
- Aye! Bonus za zaangażowanie!
- Ale czy to coś zmieni?
- obie zapytały równocześnie, spoglądając w górę. To wielkie "7.5/9" nagle zmieniło się w wielką... tablicę? To była jakaś tablica wyników? Tak to wyglądało, choć... nie było tu właściwie żadnych wyników. Tylko lista imion, a przy niektórych specyficzne litery - błyszczące, złote "G", srebrne "S" albo brązowo-miedziane "B".

1. Emonsei GG
2. Lika Tessani S
3. Rin Kaenbyou B
4. Shalissa Vallar mon Quam
5. Tashi B
6. Vivienne Lasteri
7. Sarhizilmakhvenariel
8. Kilen-Kil
9. Tedi'vuphotrezlassa

- Lah'ra S


Wkrótce rozległ się krótki efekt dźwiękowy, przywodzący na myśl najstarsze gry wideo jakie były do dyspozycji w Krypcie, w sali erkejdowej. Wraz z tym dźwiękiem... dwa imiona na liście zamieniły się miejscami.

1. Emonsei GG
2. Rin Kaenbyou B ^
3. Lika Tessani S v
4. Shalissa Vallar mon Quam
5. Tashi B
6. Vivienne Lasteri
7. Sarhizilmakhvenariel
8. Kilen-Kil
9. Tedi'vuphotrezlassa

- Lah'ra S


- A-HA!
- Co za nieoczekiwana zmiana!
- Jak zwykle, najbardziej zaciekła walka toczy się właśnie na podium!
- Widać planowanie również ma swoje korzyści. Gorąca głowa często boli!
- Ale powróćmy do tematu.
- Arkana!
- Tygrys wyszedł zadaniu naprzeciw i choć miał je jedynie wymienić, dodał także kryjącą się za nazwami teorię!
- To już wiemy, aye? Inaczej nie byłoby bonusu!
- Wyraźnie odrobił swoje zadanie domowe! Ale niestety, prócz niego mamy tu także nie udzielających się nieuków.
- Całe szczęście bądź niestety - przygotowałyśmy coś z myślą i o takich osobach!
- Wyjaśnimy po kolei wszystkie dziewięć...
- Ale najpierw - pytanie!
- Wierzymy w inicjatywę, więc pozwolimy wam się wykazać w inny sposób.
- W doświadczeniu siły arkan we własnych dłoniach, na własnej skórze!
- Czy ktokolwiek okaże się być chętny spróbowania swoich sił?
- A może po prostu ktoś chce komuś przetrzebić zad?
- Taka okazja może się już nie powtórzyć, więc...
- Pionki stwórców!
- Czy któreś z was zechce zakosztować dziewięciu arkan?
- Przyjmiemy każdą ilość chętnych, na każdą ilość dyscyplin!
- Śmierć wam raczej nie grozi, ale o bólu nie mogę tego powiedzieć!

Obie zaśmiały się, gdy ponownie światła padły na waszą czwórkę. Choć, wypadało chyba jakoś odpowiedzieć.


[ Hiroshi ]

- Gwoli ścisłości - nye wolno mi było udzielać żadnych informacji nya ten temat. To miał byc pewnyego rodzaju sprawdzian waszej inicjatywy. Tego, jak bardzo staracie się wziąc wasz los w swoje ręce. I wygląda nya to, że postawiłam nya dobrą kartę przynajmnyej dwukrotnye. - Rin właśnie zaklejała kopertę spoglądając ku tablicy wyników, na której przed chwilą miała miejsce roszada. - Choć słowa wydają mi się tutaj zbędne, ludzie zwykli je sobie cenić. Tak więc... - ruda zwróciła wzrok w twoją stronę, wysilając się na delikatny uśmiech, który o dziwo, w tej jednej chwili nie był ani przekąśliwy, ani kpiący, ani szyderczy. - [color=#FF4000}Dobra robota. Tak trzymaj.[/color]
O rany. Ten ton... czułeś się teraz tak dziwne uczucie. I to uczucie towarzyszyło temu zawartemu w jej tonie głosu. To zdaje się było to, ten... "duma"? Zdaje się, że właśnie cię pochwaliła. I jak rany... Repia potrafiłaby to chyba bardzo dobrze wysłowić. Powiedziałaby, że czujesz się teraz super-mega-ultra-tak-zadowolony, czy coś. I chyba nawet tak było.
- Udzielę ci też małego sprostowanya, bo nie wiem, czy onye to zrobią. Te're nye jest tyle sztuką słów, co rozkazów. Można nimi wpływać nye tylko na Światy, ale nya każdy byt posiadający duszę i znyajdujący się wewnątrz rozumnego świata. Pamiętasz? Prawdziwe Imiona. Działają na dokładnye tej samej zasadzie. Ostatnyą ze sztuk zaś jest Larimdel, choć wielu nye uważa tego za osobne arkana, a jedynye wiedzę podręcznikową. To jest świadomość tego, jak jeden świat potrafi wpływać na drugi. Jak różne ich układy mogą wzmacnyać lub osłabiać wszystkie inne arkana. Jak zbudowane są światy, sfery... Bardziej zrozumiała ci nyazwa będzie brzmieć "Stan Światów". Ale nya pewno zaznyajomiony jesteś jeszcze lepiej z takim pojęciem, jak "Astronomia". A jest onya wielką częścią tego arkana. Wytłumaczenye wszystkiego musiałoby zająć dużo więcej czasu, więc tym może zajmiemy się przy innej okazji. Póki co... - Rin wskazałą dłonią ku centrum sali, zwracając twoją uwagę na prezenterki. No tak, szoł mast goł on. Widać cały czas będziecie o coś pytani, to spotkanie zdecydowanie różni się od tych poprzednich, gdzie w sumie można było wszystko przemilczeć i odebrać tylko swoje doładowanie od Liki.
Sama Rin zaś wręczyła zamkniętą kopertę jednej ze służek przy stole, a następnie pokazała na przeciwległą stronę sali... Tam, gdzie siedziała ta płomienna. To jakaś wiadomość do niej? Ciekawe, o co może chodzić. List był dość długawy.


[ Desmond, Florens ]

- No nie! Bo co, szczeniak sobie pogadał o tym co wszyscy wiedzą i już ma się podnosić na szczebelkach? Pieprzone futrzaki! - Kareen wstała w złości razem z lizakiem w ustach i walnęła z niezadowoleniem w stół. Jej głos jednak nie rozbrzmiewał na całą salę tak jak to działo się z wami, gdy przemawialiście. Ot, był to normalny, niezadowolony krzyk, który w sumie nikł pośród całego gwaru jaki tworzyli ludzie i nieludzie z trybun. W sumie, z samych trybun przebijało się teraz tylko żeńskie "No nieeeee! Posadźcie Bern obok mnie albo sobie stąd pójdę! Wtedy zobaczycie!". Tutaj-nie-ruda usiadła po chwili, krzyżując ręce przed sobą i powtarzając jeszcze cichsze "oszuści", które Florens również usłyszał.

"Och, obyś nic nie postradał. Miewam wrażenie, że już tak jest. Ale to chyba po prostu dlatego, że jesteś człowiekiem, khakha. I nie myśl sobie, że sama próba zranienia siebie przyniesie ci korzyści. Gdyby tak było, ludzkie społeczeństwo musiałoby stać się mistrzami sztuki Szkarłatu. Z tą całą swoją pokracznością, tym jak nie potrafią prowadzić pojazdów które sami stworzyli, albo jak sami odurzają się chemicznymi środkami zamieniając innych w krwawe miazgi. By opanować Szkarłat, musisz mieć jego świadomość. Czuć jego obecność. Ale o to się nie martw, khkhakha. Od tego jestem tutaj ja."


[ Hitomi ]

Kod:
OD: sophie5454@tenshi.hs
DO: likahehe@tenshi.hs
TEMAT: RE: !!!!!!

Chodź do biura, sama zobaczysz, tylko szybko!!


- Mogę was zostawić same? Postaram się wrócić najszybciej, jak będę mogła. - Lika zabrzmiała bardzo poważnie. W sumie, takiej poważnej Liki chyba nigdy jeszcze nie słyszałaś. Nawet wtedy, kiedy była zdenerwowana... brzmiała jakoś inaczej. Pytanie było chyba zwrócone ku tobie i Lomo, która od razu przytaknęła. Kassin chyba nawet tego nie usłyszała, głośnym jękiem wyrażając swoje niezadowolenie na zmianę stanu tablicy wyników, zaś Maria... wciąż wydawała się być nieobecna, patrząc na Tedi'ę.

Firanke - Pon Paź 28, 2013 10:10 am

Odstawiłem filiżankę na stół, słuchając reakcji po mojej przemowie. Nyaha! Kocia supremacja. Aż podrapałem Chielai za uchem. Te reakcje prezenterek, pochwała od Rin, a nawet urocza Iokka - no, mogłem być z siebie dumny! Po raz kolejny mam przewagę nad innymi. Ale czy to jeszcze powinnyo dziwić? Nye sądzę! A teraz wiem więcej o Te're i Larimdel. Znam teorię wszystkich arkan! Posiadam też silnyą wolę.
- Jak nyajbardziej mam zamiar "tak trzymać". Drugie miejsce nas nye zadowala, prawda? Gramy po to, żeby wygrać. - oznyajmiłem jeszcze, zanim zwróciłem uwagę na tamte dwie. Oho! Jest jakaś opcja zrobienya czegoś, praktycznych zajęć. Cóż, z nimi wydaje się to być ryzykowna gra, ale z drugiej strony... jak to mówiła Piórko? "Wymuszać informacje i pakować się z nimi w ciemno, od razu je wykorzystując. I zawsze do przodu!". Tak więc zrobię. Gdy tylko szukały ochotników, odezwałem się zaraz po tym, jak skończyły:
- Ja! Chętnie spróbuję każdego z dziewięciu arkan. Ewentualny ból i upokorzenya są tylko chwilowe, a wiedza pozostaje na zawsze, mogąc kiedyś okazać się czymś, co ratuje życie. - postąpiłem jeden krok do przodu. Mam teorię. W przypadku Te're i Tessan - nawet praktykę. A i będąc w dużej mierze człowiekiem mam naturalne przystosowanie do Kharret. Nie powinno pójść źle. Nawet, jeśli to zadanie będzie po prostu polegać na obrywaniu ku uciesze publiki, to będę mógł dokładnie zaobserwować "jak-co" działa i ewentualnie później powtórzyć. "Płomień sprzyja tym, którzy podejmują największe ryzyko." - podoba mi się to. Fajna ideologia, bo przesadne planowanye jest dla frajerów. Więcej! Spontaniczności! Na odchodne jeszcze wyszczerzyłem się do tej całej, urokliwej Leivy, a co. Ktoś mi zabroni?

Hitomi - Pon Paź 28, 2013 1:26 pm

Kurde, robię się zazdrosna o te wszystki szczegóły jakie zna Hiroshi. Popatrzyła na Kassin z miną świadczącą o tym, że poddaje walkę, może spróbuje wyjaśnić to innym razem. Czarnowłosa dziewczyna w spokoju słuchała wyjaśnień Hiroshiego oraz obserwując zmieniające się wyniki jego odpowiedzi. Siedem i pół na dziewięć. Cholera, nieźle. Pokiwała głową z uznaniem, po czym popatrzyła prezenterki. Nieuki, huh? W sumie trudno się nie zgodzić, skoro jej wynik byłby o conajmniej cztery punkty niższy. Z zaciekawieniem także przyglądała się wiadomościom Liki, które zostały po chwili przerwane, przez jej pytanie. Ton Liki, trochę zmartwił Hitomi, ale postanowiła nie dawać tego po zobie poznać. W chwilę po Lomo, ona także pokiwała głową i powiedziała.
- Jasne. Wiesz gdzie nas szukać w razie czego – Powiedziała z lekkim uśmiechem, po czym trochę spoważniała. – Uważaj na siebie. – Nie przypuszczała by coś jej się mogło stać, ale powiedzenie tego nic nie kosztuje, a naprawdę by nie chciała by coś jej się stało.
Kiedy usłyszała o kolejnym „zadaniu” postanowiła wziąć w nim udział. Zdawała sobie sprawę, że trzeba się wykazać, by Tedi’a zgodziła się z nią zawiązać pakt, ale z drugiej strony, jeśli skrewi okropnie, ta nie będzie skłonna go zawiązać. Wniosek jest prosty. Trzeba wystąpić i nie dać sobą aż tak strasznie pomiatać. Nie ma co ukrywać, że one znają arkana o niebo lepiej niż my wszyscy razem wzięci, ale to nie znaczy, że nie można tego wygrać sprytem i uporem, a TEGO jej nigdy nie brakowało. Kiedy usłyszała jak hiroshi się zgłasza, Ona również wstała i powiedziała.
- Ja także się zgłaszam. Jak powiedział Hiroshi, doświadczenie jest warte ewentualnego bólu. I nie dam wam satysfakcji nabijania się ze mnie, jędze. Dodała w myślach, czekając. Niby nie miała wielkiej wiedzy w dziedzinie arkan, ale to właśnie tym bardziej skłaniało do wypróbowania ich na własnej skórze. Bardzo ją ciekawiło to całe Nai’Tai o którym wspomniał Hiroshi, no i oczywiście Kharret. Kurde, kto by nie chciał być mistrzem sztuk walki? Odpowiedź sama się pojawiła w jej myślach, a był nią Florek. Zdecydowanie jest na to zbyt leniwy. Ostatnie co ją interesowało, to Dakunam, ale to raczej z predyspozycji, a nie zaciekawienia. Wypadałoby rozwinąć dar otrzymany od pani Shannas, nie? Tak czy inaczej. Czas na zadanie. Czymkolwiek by nie było.

Tidus - Pon Paź 28, 2013 6:47 pm

Stałem tak tylko i słuchałem - zarówno wywodu brata jak i krzyków małej Kari. Ugh, za dużo tej magii. Dostałbym bólu głowy gdyby próbowano mi to naraz wytłumaczyć na dole. Ale tu może jakoś to przyswoję. Może będą zapiski z tego spotkania. Albo przepytam Hiroshiego jak wylinieje na lato i zgubi uszy. W tak zwanym międzyczasie przyjrzałem się tabelce...Emonsei na pierwszym miejscu i ma dwa złote medale? Ale złote medale za co? Chociaż w sumie, jej awatarem jest Kareen, czego się spodziewałem. Ciekawe, czy da się ją jeszcze prześcignąć. Pytanie tylko, czy chcę ją prześcigać? Wystarczy, by wszyscy przeżyli, nie wchodząc jej w paradę. Wilk syty, owca cała.
Cholera, na co ja liczę, na miłość twórców gry? Miłość nie jest rozrywkowa, jest treścią nudnych filmów dla dzieciarni w Krypcie, których nawet one nie lubią. Będą kazali rzucać się nam do gardeł jak wściekłym psom na arenie dla ucieszy gawiedzi. Teraz pytanie...Czy chcemy zjednoczyć sobie lud, czy przeciwnie, odegnać ich od obserwacji całości?
Cóż, póki co podnoszę rękę i zgłaszam się do bycia królikiem doświadczalnym...Podobnie jak pozostała dwójak drużyny, jak widać. Nie będzie to pewnie przyjemne, ale jeśli doświadczę tego bezpośrednio...Jest większa szansa, że na dole będę miał instynktowny przebłysk jak się przed tym chronić. A nawet jeśli nie...Zawsze dobrze wiedzieć czego się spodziewać tutaj jeśli wdam się znowu w ogień krzyżowy.

Cinek - Czw Paź 31, 2013 1:03 pm

Wysłuchałem uważnie wypowiedzi Hiroshiego, dokładnie zapamiętując wszystkie informacje. Kiedy na środku sceny pojawiła się ogromna tablica, uniosłem lekko brwi. Startuję z pierwszego miejsca na samym początku? Nuda. Walka i masakrowanie przeciwników w dążeniu do odległego celu są dużo ciekawsze niż obrona pewnej, solidnej fortecy. No ale nie zamierzam narzekać, dopóki będę mieć okazję poniżyć tych błaznów i rozkoszować się ich cierpieniem. A na to najwidoczniej otrzymałem szansę tu i teraz. Szykuje się chyba jakaś konkretna rozrywka.
Doceniam twoją pomoc i szczodrość, pasożycie, ale póki co wróć na ziemię i skup się na chwili obecnej. Mamy mały konkurs do wygrania. Jeśli faktycznie zależy ci na obaleniu Emonsei, to byłoby chyba najlepiej, abyś miała co od niej odziedziczyć. To lśniące złotem pierwsze miejsce wygląda dosyć kusząco, prawda? Czas pokazać gawiedzi, że jestem zawodnikiem z najwyższej półki i zarobić trochę punktów. Liczę na twoje podpowiedzi, nie nawal tym razem.
Szybko wstałem, po czym natychmiast wskoczyłem obiema nogami na stół i wskazałem palcem na dwie magiczne dziewuszki.
-Ha ha, i to mi się podoba! – krzyknąłem, uśmiechając się szaleńczo, następnie zbliżając do siebie obie ręce i zaciskając je w pięści. –Domagam się walki z kimś silnym, na kim mógłbym wypróbować te wasze arkana! Potrzebuję prawdziwego wyzwania, więc oszczędźcie mi propozycji masakrowania tych trzech robaków! Pomyślmy! Ha, może Shalissa?! No dalej ZŁOTKO, wiem jak bardzo mnie lubisz i masz ochotę, żeby mnie bliżej poznać! Albo Lika, współodpowiedzialna za moje narodziny i porażkę tej biednej istoty, która niegdyś zamieszkiwała to ciało?! Ha ha ha, żałosne! A może Tashi? Jestem pewien, że chciałabyś zemścić się za Lah’rę, nieprawdaż? Albo Rin? Jeśli miałaś odwagę grozić mnie, marnemu pionkowi, pewnie z małym pojedynkiem nie będziesz mieć też problemów? Tam na dole pokonałem śmierć już wystarczająco dużo razy, szósty czy siódmy nie zrobi mi różnicy! Jeśli ktokolwiek z was ma choć odrobinę godności, ruszcie dupy ze stołków i pokażcie, na co was stać! Jesteście takimi samymi pionkami jak my, tyle że macie trochę bardziej nasrane we łbach! Ha ha ha!
No, to by było chyba na tyle. Powiedz mi, Piirmeg, byłabyś w stanie zamienić się w ten miecz czy tam kosę tak samo jak wtedy, kiedy Emonsei walczyła z Lah’rą? Ta moc była niesamowita. Kiedy jesteśmy w meta-świecie, jest to chyba dla ciebie możliwe, prawda?”

Jedius 9 Baka - Pią Sty 24, 2014 7:04 pm

[ Hiroshi ]

Rin przytaknęła krótko głową. Oparła brodę na dłoni spoglądając ku centrum sali, w czasie gdy Iokka złapała w obie dłonie swoją filiżankę z czekoladą.
- Pamiętaj jednak, by nie podążać za zdobytym ciosem zbyt daleko. Dobrze jest mieć przewagę, lecz gdy ta przewaga staje się zbyt oczywista, staje się problemem. A problemy potrafią jednoczyć przeciwko sobie tych, którzy w innym wypadku nigdy by się nie pojednali. - to rzekłszy, rzuciła jednym spojrzeniem za siebie. Gdzieś w stronę stolika tych, tych... dwóch nie-kocic na trybunach z tyłu? Możliwe.


[ Hitomi ]

Lika nie powiedziała już nic więcej.Otrzymawszy przyzwolenie przytaknęła natychmiast i czmychnęła czym prędzej w stronę drzwi, przeskakując oparcie - i tyle ją było widać. Kassin natychmiast przysunęła się bliżej, zajmując jej miejsce. Pierwsze co zrobiła, to dobranie się do laptopa, od razu coś na nim przełączając. Widok na ekranie wkrótce powrócił do widoku tej dziewczyny w czapce, a potem przełączył się na niemal identyczną kopię "tablicy" ze środka sali.
- Nie podoba mi się to, esz. Kapitan się najbardziej stara! Ci liczownicy wogle nie umią liczyć ani patrzeć jak liczą. W ogóle to takie dziwne jest, nie? Że są takie wyniki niby, ale nikt nie pokazuje ile kto co dokładnie i za co. A powinni! Kurczę, musimy wygrać jakoś tylko co tu zrobić, no...


[ Desmond ]

"Hah! Brzmisz tak naiwnie jak naiwnie brzmieć powinno ludzkie dziecko. Naprawdę myślisz, że gdybym mogła stąd wyjść, ta rozmowa miałaby teraz miejsce? Khakha! Pewnie, możesz zawsze grzecznie i pokornie poprosić kogoś z miłych osób wokół ciebie, by mnie wyciągnęli. Ale nie licz wtedy, że kiedykolwiek do ciebie wrócę! Nie po tym, jak zacząłeś chełpić się 'swoim' osiągnięciem, którego nigdy w życiu być nie osiągnął nie kradnąc CZYJEJŚ siły."
Ostatnie zdanie było przepełnione niesamowitą jadowitością. Wyraźnie mogłeś odczuć wrażenie, że nawet jeśli większość tego, co słyszysz od swojego pasożyta niekoniecznie musi być prawdą, tak najwyraźniej wobec tego faktu żywi bardzo szczerą urazę. No i cóż, najwyraźniej z tej karty nie mogłeś teraz skorzystać. Chyba, że może zrobić to co zaproponowała i jakimś cudem zmusić ją do współpracy?


[ Wszyscy ]

- Jeden!
- Dwójka!
- Trzech!

"Prezenterki" potwierdzały kolejno zgłoszenia każdego z was do... testu, prezentacji? W sumie, nie do końca było wciąż wiadomo, jak to dokładnie będzie wyglądać. No, potwierdzały przynajmniej póki nie nastała kolej Desmonda. Jego reakcja i wypowiedź spotkały się z wydaniem przez obie odgłosu, który przypominał przeciągłe, niskie "Uuuuuuu..." w którym specjalizują się gimnazjaliści kiedy któryś z uczniów zapyskuje do nauczyciela. Im więcej świetnie słyszalnych w każdym krańcu sali słów wyrzucał z siebie, tym lepiej można było zauważyć rozbawienie Shalissy, która od jakiegoś czasu była już cholernie zadowolona cholera wie z czego. Reakcja Tashi była dość przeciwna, zapewne niespodziewana przez chłopaka - pochyliła ona głowę, niemal jak w pokorze, nie kwapiąc się wcale do żadnej odpowiedzi. Liki już nawet nie było na sali. Uciekła? Pierwszym, niemal natychmiastowym komentarzem był słowa Shalissy, która powstała z miejsca rozkładając ręce i kręcąc głową z dezaprobatą.
- Drogi Deswaldzie! Zapewniam cię, że będziemy mieli jeszcze niejedną okazję lepiej się poznać. Wiedząc to, co dziś usłyszałam, mogę obiecać ci bez wątpienia, że będzie to już naprawdę niedługo. Zapewniam cię jednak, że proces zawiązywania znajomości niekoniecznie musi równać się dawaniu klapsów młodym i niedoświadczonym, którzy próbują sięgać dalej niż widoczny im horyzont.
- Tym bardziej, że nyegrzecznye jest zmuszać starsze osoby do nyebezpiecznej aktywnyości fizycznej. - ze swoim, zgryźliwym komentarzem wtrąciła się Rin, która również powstała, choć dopiero po skończeniu pierwszego zdania. Nietrudno się domyślić, że Shalissa nie była najbardziej uradowana z tego co usłyszała, ale jej odpowiedzią było jedynie spojrzenie przez ramię w stronę rudej. - Desmondzie Drizzle. Twe akcje godne pogardy budują tobie opinyę głupca. Być może będę w stanye pomóc ci odnaleźć swoje miejsce poprzez nauczenye cię znaczenya doświadczenya. Nye bądźmy jednak pozbawieni kultury i nye przerywajmy tego, co nasz szanowny, prowadzący duet w pocie czoła przygotował. Myślę, że świetnym rozwiązanyem będzie zawarcie prostej umowy: Jeśli po przejściu przez prezentację arkan wciąż będziesz skory do wyszczekiwania swoich oszczerstw a twój zapał do rzucania się w ogień nye zniknye, z przyjemnością przyjmę twoje... wyzwanye. Stanę nyaprzeciw temu co określasz swoją siłą wedle takich zasad jakich sobie tylko zażyczysz. Mam nadzieję, że takie rozwiązaniye sprzyja twoim gustom.
Przez moment, bardzo krótki moment, gigantyczną salę obległa cisza. W chwilę potem podniosłą się wrzawa. Niemal, jakby ludz... to jest, wszyscy widzowie nie mogli uwierzyć w to, co usłyszeli. Ciężko było wyłapać jakiekolwiek kwestie poza tymi, które zaczęły mówić znów prowadzące, wyraźnie chcąc znów pokierować tok wydarzeń na swoje tory.
- Wygląda na to, że... liczba naszych atrakcji ma szansę jeszcze się powiększyć!
- Hah! Nie mogę się doczekać!
- Niech więc będzie wiadome: Po dziewięciu spotkaniach przez które przejdą Pionki Stwórców, nadejdzie pora na pojedynek!
- Nie ma co czekać! Zaczynajmy, zaczynajmy natychmiast!


Głośne klaśnięcie Raidel w dłonie było ostatnią rzeczą którą usłyszeliście w wielkiej sali. Nie mieliście nawet szansy na reakcję. Po nim, wszystko znikło. Przynajmniej na chwilę. Nie dłużej niż pięć mrugnięć okiem później całą wasza czwórka znalazła się obok siebie na jakimś dachu. Płaskim dachu niewątpliwie wysokiego budynku, wokół którego najwyraźniej znajdował się jakiś las. Na oko, mieliście z piętnaście metrów w dół do czubków najwyższych drzew, a cholera wie jak dużo dalej jeszcze do ziemi. Nawet, jeśli znajdowaliście się dość blisko jego brzegu. Sama powierzchnia dachu była dość spora - można by powiedzieć, że był niemal jak całe boisko do piłki nożnej, którego swoją drogą nigdy w życiu na żywo nie widzieliście. Tak, to było sporo miejsca. Dziwne właściwie, że było to zupełnie płaskie - żadnych anten, nadbudówek, zbiorników ciśnieniowych, transformatorów, papierków po batonikach czy choćby zejścia piętro niżej.
Na środku tego dachu ktoś stał. Jakaś dziewczyna, zdaje się. Jasne, krótkie, błękitne włosy. Śliwkowo - granatowy strój był chyba jakimś lekkim pancerzem podobnym do tego, co nosili ci Mongijscy wojownicy z mieczami. No, i chyba same miecze również miała. Wszystkie schowane w pochwach. Dwie przy lewym biodrze, jedna przy prawym i najwyraźniej jeszcze dwie ukośnie na plecach, równolegle do siebie - jedna rękojeść sterczała nad jej lewym barkiem, druga przy prawym boku, głowicą do dołu. Zanim ktoś mógł zapytać, po cholerę jej pięć mieczy, ta wykonała lekki ukłon w waszą stronę, trzymając dłonie wzdłuż swojego ciała.
- Poziom pierwszy - Kharret!
- Domena Mistrzów Broni, Pięści, czy momentum!
- Trzy nurty, które są najbardziej rozpoznawalne - Reen, Teis i Ran!
- A pierwszym przykładem będzie... Teis!

Zdaje się, że nawet tutaj będą wam towarzyszyć te dwa głosy, choć postaci nigdzie nie widać. Chociaż... był tu z wami ktoś jeszcze. Mogliście to zauważyć dopiero po usłyszeniu cichego odchrząknięcia, zwracającego na siebie uwagę. Była tu jeszcze... powiedzieć "dziewczynka" byłoby trochę chyba nieodpowiednie. Bo jakaś, raczej żeńska (bo ma długie włosy!) postać, która wzrostem nie przerastała raczej waszych goleni. I miała dwie pary przeźroczystych, błonowatych skrzydełek, jak jakaś ważka. Chyba nawet bzyczały tak samo, gdy unosiła się w powietrzy tuż za krawędzią budynku, nieco znużonym, jakby zaspanym wzrokiem spoglądając w waszą stronę. Przeczesała powoli ręką bladozielone włosy, po czym założyła ręce na bokach równie zielonej sukienki.
- Heloł. - powiedziała na początek. Wzlatując na wysokość waszych głów. Niedługim spojrzeniem przyjrzała się każdemu z was, nim odezwała się ponownie.
- Jestem Wafi. To wy tu macie walczyć? Ale jesteście biedactwa. Nawet nie macie czym. Ale wiecie, to może zróbmy tak - powiedzcie mi czego potrzebujecie. Ja mogę zobaczyć co da się zrobić. Hm?

I... no, tyle. Najwyraźniej to malutkie stworzenie czekało na wasze odpowiedzi, w czasie gdy dwójka pseudopiratek kontynuowała swój stereolog.

- Teis. Styl potocznie zwany rytmem, metrum.
- Floł!
- najmłodszy z trójcy, polega na wyciszeniu swojego umysłu, wprowadzeniu siebie w trans, na zrównaniu swoich ruchów do jednego tempa, do wyuczonych sekwencji przewidujących każdy ruch oponenta!
- każde wybicie serca może być ostatnim taktem melodii życia tych, którzy stają naprzeciw mistrzom Teis!
- Zabójczy taniec, którego nie powstrzyma żadna obrona!
- Jakie może posiadać słabości? Ha, nie psujmy zabawy! Skoro mamy chętnych zakosztowania siły na własnej skórze, niech sami spróbują odnaleźć wrażliwy punkt w starciu z ramieniem prawa zachodniego Leikhas, Devolią z Liisyr!


Błękitnowłosa w lekkim pancerzu skłoniła się ponownie, wciąż nie odzywając się choćby słowem. Nieco poszerzyła swój krok, stając niżej, najwyraźniej w gotowości do walki. Obie dłonie położyła na jednej z broni przy jej lewym biodrze - jedną na rękojeści, drugą na futerale, przy samym wąskim jelcu prostego miecza. Najwyraźniej oczekiwała na pierwszy ruch z waszej strony, z bardzo neutralnym wyrazem młodej(?) twarzy. Jeśli przyjrzeli się jej uważniej, Desmond i Florance mogli dostrzec, że nie stała w całkowitym bezruchu - delikatnie podrygiwała w miejscu, niemal jakby piętami wystukiwała szybki rytm. Wyglądało więc na to, ze niekoniecznie macie tłuc się pomiędzy sobą, a raczej będziecie otrzymywać przeciwników, którzy specjalizują się w danej dziedzinie.

[ Jeśli będziecie 'proscić' Wafi o jakąś broń, odpowiedź będę doedytowywał w waszych postach. Wiecie, tak żeby nie zatrzymywać gry. :^) ]

Hitomi - Pią Sty 24, 2014 10:23 pm

Hitomi Umeki de Cripta

Czarnowłosa Umeki, kiwnęła głową na słowa Kassin, zaraz po tym jak straciła ze wzroku Likę.
- Niby racja, ale może robią, to by nikt na lewo nie nabijał sobie punktów, wiedząc, co je daje? – Po tych słowach, uniosła brwi wysoko, tak, że sięgały praktycznie jej czupryny, słysząc słowa Sialala, a potem wyzwanie Rin. Przyznała w myślach, że Dreswald jest w czarnej dupie, bo znając tego tłuczka, nie spuści z tonu i będzie dalej pyskował. Cóż. Jeden psychopata mniej na świecie, nie ma co płakać. Po tym krótkim przemyśleniu i komentarzu wypowiedzianym przez prezenterki, znalazła się w ciemności. „Dobra, zaraz się zacznie. Spokojnie, nie daj się zabić, a jakoś to będzie.” Z tym mentalnym nastawieniem znalazła się... no właśnie. Na jakiejś arenie? Hm. Dziewczyna od razu się rozglądnęła po pojawieniu się na dachu. Piętnaście metrów do drzew... niezbyt ciekawie, ale z drugiej strony, gdyby spadać koło ściany, można by się od niej odbić, zmieniając trochę kierunek pędu, a co za tym idzie, zmniejszyć siłę uderzenia, które by można jeszcze obniżyć odpowiednio odbijając się od gałęzi drzew. Przynajmniej w teorii. Nie robiła nigdy niczego takiego, a najbliższe temu było zeskakiwanie po szybie uszkodzonej windy, ale to było raptem cztery metry? I to na dodatek, można było odbić się od dwóch ścian, a nie jednej i gałęzi. Niemniej, jeśli pójdzie źle, to będzie jakieś wyjście. Po ustaleniu najgorszego planu działania, przeniosła swe oczęta na osobę stojącą z bronią i wyglądającą na pierwszą przeciwniczkę. Teis, tak? No dobra, rytm, trans, okej, rozumiem. Słabość? Wytrącenie z niego, wykonanie czegoś niespodziewanego, co zaskoczy przeciwniczkę. hm. Jeśli spodziewa się ataku na siebie, to... nagły atak na kogoś z nas może zapewnić ten ułamek sekundy, na zaatakowanie... tylko te bronie. Ha. I tu rozwiązanie tego problemu, nie? Znaczy rozwiązanie... na pewno te sadystki wynalazły osobę, która może nam zrobić z tyłków jesień średniowiecza. Sądząc po ilości broni tamta osoba, potrafi używać wielu broni jednocześnie, a co za tym idzie, nie przejmie się specjalnie utratą, jednej czy dwóch. Możliwe nawet, że je rozrzuci gdzieś tutaj i w „tańcu” będzie łapała kolejno każdą z nich w atakach. No nic, nie ma co gdybać. Czas odpowiedzieć na propozycję na Wafi.
- Witaj Wafi, ja jestem Hitomi i dzięki za propozycję. Jeśli można to ja bym chciała dostać taki... jednostronny miecz, półtoraręczny, czyli taki, który jest ostrzem dłuższym troche od normalnego miecza jednoręcznego i rękojeść długą tak, że można by trzymać go oburącz. Ostrze jednostronne, co by można parować ciosy tyłem miecza. Coś takiego byłoby świetne, jeśli to nie problem, oczywiście. I jeśli można to pochwę do niego, tehe – Oczywiście dziewczyna odzywa się w miarę pierwsza, bo potem może się okazać, że mała, nie będzie już taka skłonna do pomocy. Kiedy ta nieznajoma skłoniła się, Hitomi także to uczyniła. Niby nic to nie znaczy, ale może zdobędzie jakieś plusy u oglądających. Jeśli ktoś będzie się dziwnie patrzył na jej specyfikacje, Hitomi wzrusza ramionami i mówi No co? Miałam dużo czasu w krypcie. . Jeśli/Gdy uzyska broń od Wafi, to od razu sprawdza, czy to jest jej wymarzona katana. Jeśli tak, to sprawdza wyważenie i jak jej leży w ręce, bo jakby nie patrzeć, nigdy nie miała w rękach tak dużego ostrza. Jesli broń wygląda inaczej, dziewczyna przygląda się z ciekawością przedmiotowi otrzymanemu od małej, a w przypadku nie otrzymania niczego, wzrusza ramionami, mówiąc. - Walka wręcz, też jest niezła.


- Ojej. Ale skomplikowane. - stwierdziła istotka, tonem pozbawionym faktycznego zaskoczenia. Uniosła miniaturową rękę, wskazując dziewczynę palcem. - Ale nie rozumiem. Po co ci dwa takie? Masz już przecież. Bez sensu. Chcesz mnie wrobić, tak?
...rzeczywiście. Choć mogłąby przysiąć, że nic takiego nie miała ze sobą w chwili gdy się tu pojawiła, Hitomi miała teraz przewieszony przez ramię twardy futerał na pasku, z którego wystawała długa, chuda rękojeść opleciona materiałem. Skąd, kiedy i jakim cudem? Czort jeden wie. Po wyciągnięciu ostrza, czarnowłosa mogła zauważyć, że jest ono w rzeczywistości cięższe niż mogło się wydawać po samych zdjęciach czy innych obrazkach. Ochrona rękojeści, nosząca fachową nazwę "tsuba" nosiła na sobie niewielki wizerunek czegoś, co wyglądało jak wąż z łapami i skrzydłami oraz niesamowicie paskudną paszczą. Samo ostrze zaś, dłuższe od ręki wyglądało na wystarczająco ostrze by móc pozbawić kogoś kończyny bez większego trudu.
...co z kolei można było oznaczać, że i wasz przeciwnik nie jest wyposażony w żadną drewnianą broń treningową. I jak zapowiedziała dwójka prowadzących, nadchodzące starcie może rzeczywiście boleć.


Dziewczyna popatrzyła się na swe ręce, a dokładniej trzymany przedmiot. Po jego dogłębnym zbadaniu wzrokowo, pokiwała głową i przełknęła ślinę.
- Dzięki... o coś takiego właśnie mi chodziło. - Choć sądząc po odpowiedzi małej, ta będzie zapewne mówić, że nie wie o czym mowa. Tak czy inaczej, czarnowłosa cofnęła się trochę od reszty co by sprawdzić jak się tą bronią macha. Oczywistym jest, że po zamachu będzie ją znosiło, dlatego też poprosiła o pochwę na broń, która trzymana będzie służyła jako swego rodzaju przeciwwaga i jeśli nie myli nazwy to coś w stylu. Po krótkim przemyśleniu tego, jednak zrezygnowała z tego pomysłu, włożyła miecz do pochwy, którą przewiesiła przez plecy. Dopiero po tym wyjęła katanę i złapała ją oburącz, sprawdzając jak teraz leży jej w dłoni. Zerknęła raz jeszcze na czekającą i opuszczając miecz, podeszła do reszty walecznych serc.

Tidus - Sob Sty 25, 2014 12:51 am

Do you know they actually called me 'Florence'? Who names a boy 'Florence'?

Oho, Deswa-...Desmond dostanie nauczkę od Rin. Z jakiegoś powodu wyobrażam to sobie jako klapsa, gdy ona będzie mówić "Och, ty nyedobry". Ale to pewnie tylko moje wyobrażenia. Mniejsza. Niech nam już przedstawią te wyzwanie. Nawet z żonglerką sobie pora-

Och. No tak.
Jak mogłem się spodziewać, że odbędzie się to w sposób prosty, bez teatralności. Cholera, teraz jesteśmy pewnie obserwowani przez wszystkich na tej arenie, jak jacyś starożytni gladiatorzy. Czyli pewnie identycznie jak na dole, tylko teraz w pełni zdajemy sobie z tego sprawę. Słodko. Wnioskuję, że pani mnóstwo mieczy nie jest kimś, z kim można zadzierać lekko. Jest w każdej chwili gotowa do ruchu i jeśli umie szybko sięgnąć po dowolne z tych ostrzy, może sparować cios z każdej strony. Co z kolei stawia nas w bardzo złym miejscu, jeśli atakować ją wręcz.

Spojrzałem na człowiekoważkę, która z jakiegoś powodu cholernie kojarzyła mi się teraz z nieco większą Cillną. To chyba przez te skrzydła. Cóż, jeśli mamy prosić o co chcemy a ona coś załatwi, kombinujmy od samego szczytu w dół.
-Granatnik. I pełen zestaw amunicji do niego.


Po życzeniu Florka, Wafi najwyraźniej osłupiała. Uniósłszy brwi prychnęła, a po odwróceniu głowy w bok wydala z siebie dźwięk, jakby splunęła - choć nic takiego nie było widać.
-
Ale sobie żarty stroją. Takie to niepiękne. No ale tak, bo przecież tylko ja mogę to zrobić, taka prawda. Ech...[/i] - po głębokim westchnięciu i pokręceniu głową, podleciała bliżej Florensa i sięgnęła mu do rękawa, z którego wyciągnęła... chustę. Wielką, białą chustę, którą potem położyła mu na rękach, uniosła za środek. Momentalnie chłopak mógł poczuć, jak materiał staje się cięższy. A kiedy ją całkiem podniosłą i zabrała, w jego dłoniach pozostało dokładnie to, czego sobie życzył. Granatnik z dwoma uchwytami i magazynkiem bębnowym pośrodku, który zdecydowanie nie był pusty. Poza samym faktem pojawienia się go znikąd, w zamieszanie mógł go wprawić dziwaczny celownik, który wyglądał trochę jak miniaturowa drabinka przymocowana przy końcu lufy to której zmieściłby spokojnie trzy palce w rzędzie.
-
No, no. Ostrożnie z tym. - ważkoludka machnęła rączką, upuszczając chustę, która powolnym lotem zaczęła opadać w kierunku drzew.

Czy...Czy ona właśnie przystała na moją prośbę? To miło ale...tego...Kurwa, nie spodziewałem się, że ktoś weźmie to serio. Ten sprzęt jest ciężki. NAPRAWDĘ ciężki. Na filmach wydawał się jak z plastiku. I pewnie ma gigantyczną siłę rażenia. Będę musiał uważać gdy ktoś inny będzie w pobliżu celu.
-Tego...dzięki.- wydukałem, powoli oceniając, co gdzie jest i przyzwyczajając ręce do tej wagi. Mam nadzieję, że nie przeszkodzi mi to w napędzanych wiarą skoków na sto metrów. Po chwili wróciłem do uważnej obserwacji przyszłej przeciwniczki.

Firanke - Sob Sty 25, 2014 2:03 am

Nyakarunoswagicon

Dreswald jest nyaprawdę głupi! Ale czy to kogoś jeszcze dziwi? Słuchałem sobie dalszych wydarzeń i wypowiedzi. Shalissa zapowiedziała, że już niedługo będzie miał zonka. Ha, nareszcie! I... o, o, o! Rin zajmie się nim osobiście? To będzie coś. Co prawda wolałbym to zrobić ja, ale będę miał okazje zobaczyć na własne oczy umiejętności mojej "opiekunki". Spokojnie przyjrzałem się nadchodzącej kobiecie. Wiele mieczy. Taki styl. Nya. No cóż, jeżeli umie używać tego "floła", to trzeba będzie zagrać w tą grę. Hitomi wybrała miecz. No nie jest to nic dziwnego, ona zawsze potrzebowała czegoś długiego do szczęścia. W końcu i ja zbliżyłem się do dziwnej istoty i otworzyłem usta, by się odezwać. Ale zamilkłem jak wryty, gdy pierwszy zrobił to Florance i padło słowo "granatnik". Potrzebowałem aż dwóch minut, by dojść do siebie! On jest jakiś pojebany!? W końcu jednak oznyajmiłem:
- Czego potrzebuję? Jakiegoś magicznego przedmiotu, który znacznie zwiększy moją siłę i zdolność unikania. Z resztą poradzę sobie sam. Najlepiej, by były to jakaś rękawice bezpalcowe z ochronną tarczką, ale pierścień czy coś podobnego też styknye. - siła i zwinność. Tak, tego mi potrzeba. W połączeniu z moją wolą powinienem być w stanie chociaż ją trochę zmęczyć! Nyahaha.


Ważkoludka przekierowała wzrok na kotochłopaka. Po raz kolejny westchnęła głębiej, krzyżując ramiona. W milczeniu przyglądała mu się tak, lekko kołysząc w powietrzu na boki. Po jakimś czasue odetchnęł,a jakby nagle dostałą olśnienia i pokręciła przecząco głową.
-
M-m-m! Nie. To nie broń. Tak nie. Może być bardzo dobrej jakości, tak. Robić coś za użytkownika, nie. Sprawiedliwie, bez ulepszeń, loł medżik, tak. - cokolwiek powiedziała pod koniec, przytaknęła sama sobie i znów spojrzała na kotołaka. Cóż, to życzenie chyba nie zostanie spełnione.

Nyo proszę. A jednak mój piękny plan nye przejdzie. Nyo dobrze, w takim razie inaczej:
- W takim razie chcę tarcze. Taką, by nyadawała się do szybkiej walki i blokowania ataków miecza, ale jednocześnie nye krępowała ruchów, lub krępowała je w stopniu minimalnym. Lekką i poręczną. Czy istnyeje coś takiego? Bo wiesz, nye potrzebuję broni. - skrzyżowałem łapy za plecami, spoglądając na nią uważnye. No, dalej. Będę blokował każde z tych uderzeń. Konkurs szybkości. I nyawet wiem, jak to odpowiednyo zastosować. Spojrzałem krótko na czarnowłosą z problemami ze zdrowiem psychicznym, która o byle pierdołę próbuje zamordować. Onya też jest całkiem szybka. Możemy tą babę zgnoić nye pozwalając jej nas uwalić przez te swoje rytmy. Rozejrzałem się jeszcze raz po okolicy. W sumie dach i las trochę przypominają mi poszczególne kaili. Ciekawe, czy można używać tu Te're?

Cinek - Wto Sty 28, 2014 6:17 pm

Desmond Drizeł

"Ha ha ha! I co teraz, pasożycie?! Będziemy walczyć z samą śmiercią! Czy to nie dobra okazja, aby trochę przetestować moją nową moc? Mam oczywiście na myśli ciebie. I nie gniewaj się tak bardzo. Niech będzie, przyznaję, że bez ciebie mógłbym co najwyżej myszy ganiać po stodole. A teraz skończ jęczeć i przygotuj się na trochę rozrywki. Jeśli spiszesz się wystarczająco dobrze i będzie nam się sprawnie razem współpracowało, może nawet pomyślę o wypuszczeniu cię kiedyś na wolność."
Uśmiechając się z głęboką satysfakcją na twarzy po słowach Rin, pozwoliłem aby magiczna siła zawładnęła moim ciałem i przeniosła mnie do zupełnie innego wymiaru. Na miejscu dowiedziałem się mniej więcej, jak wyglądać będzie całe przedstawienie. Po cichu liczyłem że będę miał okazję poniżyć kogoś z tej trójki przed całą widownią, ale ta mała też może się do tego nadać. Być może to jedyna szansa, abym mógł doświadczyć na własnej skórze działania tych dziwnych technik. Będzie to bardzo cenna wiedza... szczególnie wtedy, kiedy zmierzę się z którąś z Dziewięciu. Szczerze mówiąc miałem większy apetyt na Shalissę, ale i tak nie mogłem narzekać.
-Ja obędę się bez broni. Przynajmniej na razie. - powiedziałem, uśmiechając się złowieszczo pod nosem. Jak ja długo czekałem na okazję do walki w zwarciu! Cholera, chyba od wybuchu krypty nie miałem ani jednej okazji, aby sprowadzić kogoś na parter używając swoich pięści. Nie zamierzałem przepuścić takiej okazji.
Nie czekając aż któryś z moich towarzyszy zdecyduje się łaskawie na atak, rzuciłem się przed siebie z pełną prędkością. Z każdym krokiem coraz uważniej wpatrywałem się w przeciwniczkę i skupiałem na niej swoje zmysły. Rytm był kluczem w tym pierwszym starciu, a przynajmniej to wynikało z opisu pierwszego stylu. Wystarczyło, że odczytam jej schemat ruchów i dostosuję do niego konkretne kontrataki. Nastawiony na całkowitą defensywę wypatrywałem pierwszego ataku, stawiając w stu procentach na refleks i instynkt. W zależności od akcji oponentki robię unik po najkrótszej możliwej drodze, starając się równocześnie uciec w jej ślepy punkt i zaraz po tym wyprowadzić jakiś niespodziewany atak, najlepiej ten najwygodniejszy dla aktualnej pozycji. Musiałem odczytać jej technikę walki, reszta przyjdzie z czasem. Miałem tylko nadzieję, że nie dostanę zaraz z granatnika w czachę od tego intelektualisty Florance'a...

Jedius 9 Baka - Wto Kwi 01, 2014 11:46 pm

- Yyyhmmmm-mmmm... Taaaarcza. Ech, no dobra. Dobra! Niech będzie. - mała pstryknęła palcami. Ten jeden gest wystarczył, by Hiroshi miał tarczę. Jakby od zawsze tam była. Przymocowana dwoma skórzanymi pasami do jego przedramienia, okrągła tarcza wykonana z ciemnego materiału który przypominał jakąś hybrydę plastiku i gumy, ale najwyraźniej był od tego dużo bardziej wytrzymały. Nie dało się też nie zauważyć bardzo uproszczonego, niczym z bajki dla dzieci, rysunku głowy białego kota z różową kokardką za jednym uchem na czele tarczy. Była faktycznie lekka. Nie tak jak lekki byłby plastik, no ale zawsze coś.
Desmond natomiast nie zażyczył sobie żadnej broni. Mała wzruszyła tylko ramionami z miną wyrażającą bez słów "twoja sprawa!" po czym wzleciała wysoko do góry, opuszczając waszą grupę. Następną osobą, która ją opuściła był Desmond, który jako pierwszy wybiegł naprzód, nacierając prosto na błękitnowłosą.

"Khah! Jasne. Nie podniecaj się tak! Skup się na tym, co robisz teraz. Nie wiem, jak możesz być tak głupi żeby odmawiać broni kiedy możesz ją dostać, ale to chyba nie ma znaczenia. Wszystko, co musisz zrobić, to ją zranić. Zrób to, a walka będzie wygrana."

Nieuzbrojony chłopak parł naprzód jako jedyny. Podczas biegu mógł zauważyć, jak przeciwniczka zmienia swoją pozę - obróciła się bardziej prawem bokiem do niego, w jakiś sposób odczepiając pochwę z mieczem od lewego boku. Trzymała ją teraz tuż przy swojej głowie, rękojeścią ku Desmondowi. Wyraźnie oczekiwała, aż ten się zbliży, tak samo jak on czekał na jej pierwszą reakcję mając na celu uniknięcie nadchodzącego ciosu. Nie było jednak jasne, kiedy niby zamierzała ona coś zrobić - w miarę zbliżania się do niej chłopaka, ta kolejny raz zmieniała zdanie dotyczące tego, jak właściwie ma się ustawić. Wpierw obróciła się zwinnie drugim bokiem, trzymając schowany wciąż w futerale miecz poziomo przed sobą, drugą rękę trzymając w pogotowiu w taki sposób, że wyglądała trochę jakby balansowała na linie. Później przykucnęła opuszczając broń a wolną rękę kładąc przed sobą, tak jak osoba przygotowująca się do sprintu. A na koniec, kiedy Desmond był już nie dalej jak pięć metrów przed nią, po prostu wstała, stając prosto. Nawet nie na baczność, a bardziej jak osoba która przygląda się promocyjnej wystawie ubrań w centrum handlowym. Na twarzy zawitał jej uśmiech - nie taki który symbolizował radość, życzliwość, czy próbę przypodobania się komukolwiek - bardziej jakby łagodny uśmiech matki obserwującej swoje dziecko w pobłażliwy sposób. Nie zrobiła nic więcej póki Desmond nie znalazł się samemu w zasięgu zadania własnego ciosu. Wtedy, rozkładając szerzej ręce by ułatwić sobie nabranie prędkości obrotowej, jej prawa noga powędrowała po okręgu tuż przy ziemi, w próbie wyprowadzenia niskiego kopnięcia, czy też najzwyczajniej w świecie próbie podcięcia go - jakby ktokolwiek zdołał się na to nabrać. Chłopak szybko podniósł obie nogi by uniknąć pogardy godnego wyłożenia się na podłodze i uniósł już rękę by samemu wyprowadzić własny cios - w końcu ta odwróciła się do niego tyłem wskutek zamachu i miał teraz niepowtarzalną okazję wyprowadzenia ciosu na jej głowę - jednak jego ręka nie dosięgła celu. Tuż po tym, gdy oderwał się od ziemi, poczuł silne ukłucie w brzuchu. Nacisk był wystarczająco silny by zgiąć go w pół, a do tego zmienić kierunek jego lotu na wsteczny - odleciał w tył niecały metr by wylądować na tyłku i zobaczyć sprawcę tego stanu rzeczy - czubek futerału z mieczem trzymany w jej lewej dłoni. Była to tez chwila, w której otrzymał kolejne uderzenie przed którym nie zdążył się zasłonić - prawa ręka niebieskiej uzbrojona w drugie, identyczne narzędzie zbrodni zatoczyła szybki, szeroki łuk z jej pleców, nad jej głową ku jego głowie, uderzając z siłą policyjnej pałki. Dziewczyna (kobieta?) od razu cofnęła broń uniemożliwiając próby jej pochwycenia i zrobiła krok w tył, chwytając oba schowane miecze w lewą rękę aby prawą znów mieć wolną. Wyciągnęła ją przed siebie i uniosła cztery palce. Ponownie podrygując w miejscy, zaczęła po kolei chować palce - jeden co dwa jej podskoki. Najwyraźniej było to odliczanie, a zarazem jakieś ostrzeżenie - wciąż traktowała Desmonda tym samym, łagodnym uśmiechem. Cztery, trzy... najwyraźniej zostały mu dwie sekundy aby pozbierać się z miejsca.

"Jesteś idiotą! Jesteś za wolny żeby się do niej zbliżyć, a jej miecz zawsze będzie sięgał dalej od twoich słabych kończyn! Khakha, a może chcesz nimi zablokować cięcie? Masz szczęście, że jeszcze nie zdecydowała się naprawdę dobyć broni! Na twoim miejscu natychmiast bym się wycofała i kazała temu szczylowi dać coś dłuższego niż wyposażenie tej mendy. Aha, a twoi kumple chyba nie są zbyt skorzy żeby ci pomóc, co? Khakhakha!"



Głosy prezenterek wciąż wam towarzyszyły i naprawdę nie było trudno wyczuć wyraźnego sarkazmu.
- Wiemy już, kto wyruszył na pierwszy ogień!
- Należy się chyba pochwała za odwagę, gorrrrące brawa poproszę!
- Spójrzcie tylko na tę grację, piękno ruchów jednego z Pionków!
- Zapewniamy was, że ktoś taki nie będzie miał czasu na autografy - prosimy o nie wstawanie z miejsc!
- Chyba, że w celu owacji na stojąco! Należy się dla kogoś, kto zdołał wyjść bez szwanku z pierwszej wymiany ciosów przeciwko komuś, kto może się pochwalić stuprocentowym wynikiem wygranych pojedynków w miejscu, z którego pochodzi, nieprawdaż?

Tidus - Śro Kwi 02, 2014 12:43 am

Pan Konopia

Gdy rozpoczęly się Desmondowe podchody do pani, zacząłem okrążać zajście po łuku, bacznie wszystko obserwując. Była szybka, i to było dla mnie dużym problemem. Gdyby jeszcze była pozbawiona miecza...Przez te ułamki sekund obserwacja musi mi wystarczyć by opracować strategię.
W pierwszej kolejności zauważyć należy jej ciągłe zmiany pozycji w tych parę sekund. Spora część z nich była...niepraktyczna. Nawet jak na moje laickie zrozumienie walki wręcz, schodzenie do kucek czy trzymanie miecza nad głową nie jest zbyt strategiczne. Co może znaczyć dwie rzeczy. Jeden, to jakiś rytuał magiczny, jak słowa, nadający jej z każdą pozą kolejną przewagę nad nami. Dwa, nabija się z nas. Nie wiem, która opcja jest bardziej przerażająca.
Następnie, płynność z którą czyni swoje ruchy. Ani pancerz ani tona mieczy nie powstrzymywały ją przed pełną swobodą ruchów. Była jednym ze swoim ekwipunkiem i tak też należało ją traktować w czasie atakowania. Wliczyć długość mieczy do jej zasięgu, nie wspominając o możliwości rzucenia którymś z nich (albo którąś z pochew). Również cios w jej plecy może skończyć się źle przy nieuwadze - z pewnością jest zdolna szybko odpiąć miecz i uderzyć nim do tyłu, jak komiksowy bohater backhandem.
Spore prawdopodobieństwo, że jest oburęczna. To znacznie zawęży pole do ataku, ale będę musiał ją bacznie obserwować by zweryfikować tę hipotezę.
Gdy Desmond wyskoczył w powietrze i nasza przeciwniczka była na nim w pełni skupiona, był czas działać. Zrywając się do biegu, próbuję w tym trwającym ułamki sekund okienku znaleźć się za jej plecami, albo przynajmniej jak najdalej od jej wzroku. Dwa strzały, jeden po drugim, jeśli odrzut mi na to pozwoli. Pod jej nogi, następnie tuż nad jej głową, by wylądował za nią. Trzeba bezczelnie wykorzystać fakt, że nawet cholernie szybkiej trzymają się jakieś ograniczeni percepcji i zamachu.
Od razu po strzałach taktyczny odwrót, biegnąc tyłem do Kotobrata i Hitomi. Nie ryzykuję zbyt długiego wystawienia się solo. Teraz tylko wypatrywać kolejnych okazji...i jej poczynań ogółem. Póki co posługiwała się jedynie mieczem trzymanym w lewej ręce. Przy ataku z wielu stron będzie można zweryfikować, czy prawą posługuje się równie dobrze.

Gdy tylko Hitomi wyrwała do przodu, staram się trzymać blisko Hiroshiego. Jeśli podejdzie on na dystans bezpośredni do przeciwniczki, odbijam od niego i łukiem staram się obejść kobietę, dalej obserwując i powstrzymując się z działaniem póki nie zobaczę jasnej okazji.
Uważając jednocześnie na latające pochwy od mieczy, oczywiście.

Hitomi - Śro Kwi 02, 2014 3:03 am

Czarnowłosa strojąc trochę z boku, przyglądała się z lekko uniesioną brwią poczynań niedawnego towarzysza. Przyglądała się uważnie, nie dlatego, że liczyła na to, że Desmond zada choć jeden cios, lub pokaże coś co może się przeciw niemu przydać w przyszłości, a raczej po to by zobaczyć jak szybko i zwinnie porusza się ta osoba. Widząc z perspektywy atak chłopaka i reakcje kobiety, Hitomi musiała przyznać, że była ona zdumiewająca. Zaraz po wykonaniu obrotu, dobyć miecz i pchnąć nim z taką siłą by odrzucić tego kloca na ponad metr, wymagało pewnej siły, której jak boleśnie wiedziała, nie ma. Zręczności także jej nie brakowało, a jeśli mowa o szybkości, to sama, nie była pewna czy ona by zdążyła uchronić się przed kontratakiem. Wiedziała jednak, że napewno nie podskakiwałaby jak ostatnia idiotka, a raczej zwiększyła odległość od niej. Najwyraźniej "odmieniony" Deswald, nie był wiele bystrzejszy od wcześniejszego. Nagła szarża Floranca jednak zaskoczyła ją. Spodziewała się, że raczej Hiroshi rzuci się z pazurami, a tu nagle dwa wystrzały z granatnika. Trzeba mu jednak przyznać, że szybkość działania, może przechylić szalę na naszą stronę. Nie była pewna jak duża będzie siła wybuchu granatnika, lecz w chwili, w której zobaczyła wybuch pierwszego pocisku, uniosła ostrze, wciąż trzymane oburącz na wysokość pasa, ostrzem skierowanym w stronę biegu. Takie umiejscowienie ostrza miało kilka zalet. Pierwszą i najoczywistszą, był fakt, że łatwo z tej pozycji wyprowadzić pchnięcie. Drugą, możliwość uderzenia klingą w ostrze przeciwniczki, co może sprawić, że pchnięcie skierowane w nią, zmieni kierunek i jej nie trafi, a w najgorszym razie draśnie, oraz trzeci. Można było z niej przejść do ciosów z góry, oraz bocznych w dość szybkim tempie. W chwili rozpoczęcia biegu, rzuciła tylko do stojącego obok niej kota - Za mną! - Mając nadzieję, że ten durny futrzak znowu nie zacznie się pieklić o to, że nie on wszystkim dyryguje, czy inne tego typu pierdoły. Dziewczyna starała zbliżać się szybko, na tyle na ile była w stanie bezpiecznie stawiać stopy na ziemi. Miała zamiar zaatakować kobietę pchnięciem w okolice brzucha, po czym jeśli, a tak prawie napewno będzie, atak się nie uda, zejść płynnie, do półprzysiadu z podparciem jedną ręką, by wykonać szybkie podcięcie, jeśli kobieta będzie w zasięgu. Jeśli kobieta wyskoczy w górę jak wcześniej Desmond, Hitomi zatrzymuje kopnięcie i wykorzystując pęd ciała podbija się na nodze, która do tej pory była punktem podparcia i wykonując obrót, stara się uderzyć stopą w brzuch kobiety. Jeśli takie działanie się uda, da to świetną okazję do kolejnego ataku, tym razem jednak kogoś innego z drużyny. Ona stara się odwrócić w powietrzu i wylądować w miarę bezpiecznie na podłożu, po czym odskoczyć od przeciwniczki z mieczem ponownie w obu rękach, zwróconym w jej stronę, by poczekać na rozwój wypadków. Oczywiście Hitomi nie jest tak krótkowzroczna, by sądzić, że zaatakowana przez granatnik, niska przeciwniczka, nie będzie gotowa na kontynuację ataku, to też, jeśli ta będzie chciała wykonać pchnięcie, kiedy czarnowłosa na nią biegła, ta nie zwalniając, wykonuje półkrok w bok, tak by broń znalazła się po jej lewej stronie i jeśli dalej będzie ona w pochwie, czarnowłosa łapie ją i stara się wykonać obrót, tak by swym mieczem, trzymanym teraz w jednej ręce, móc uderzyć kobietę w ramie, ręki, które trzyma miecz. W najlepszym razie zrani ją, a w prawie najgorszym będzie miała możliwość pozbawienia jej jednej z broni, co samo w sobie byłoby wielkim sukcesem. Gdyby jednak zdarzyło się tak, że to nie będzie pchnięcie, a cięcie poziome, to jeśli czarnowłosa zdąży dać nurka pod ostrzem, wykonuje podcięcie oraz pozostałe akcje bez wcześniejszego pchnięcia. Gdyby jednak było to ukośne ciecie lub pionowe, czarnowłosa schylona lub też nie, zależnie od kąta ciosu, daje półkrok w odpowiednią stronę. Jeśli tak będzie i ostrze uderzy w ziemie zatrzymując się na niej, Hitomi najzwyczajniej w świecie przydeptuje koniec ostrza (jeśli jest w pochwie lub ostrze jest jednostronne, skierowane w dół) i wykonuje wcześniej zaplanowane pchnięcie w okolice brzucha. Kolejną możliwością, którą mogła jasno wydedukować, jest możliwość ataku dwoma brońmi, co stanowi większy problem. Jeśli fizyka działa tutaj jak w normalnym dla niej świecie, to niemożliwe jest skuteczne zaatakowanie z góry i z boku jednocześnie, gdyż grozi to zranienie siebie przez atakującego, to też jeśli nastąpiłby atk z druje strony, to musiałby być on wyprowadzony dopiero po kilku chwilach, by mięśnie mogły zacząć działać, tak by poprowadzić atak z innej strony. Ten właśnie moment jest, tym na który dziewczyna będzie czekać. Jeśli spostrzeże, że jej przeciwniczka będzie wykonywała ruch, jakby chciała wykonać drugie uderzenie, to czarnowłosa, starać się będzie dać nurka za nią, łapiąc ją jedną ręką za pasek lub nawet za koszulkę, tak by uniemożliwić jej obrót i atak, dając tym samym możliwość ataku kogoś innego z drużyny.
Atak i kontratak, ruch w odpowiedzi na ruch, jakby nie patrzeć, te wszystkie działania, ataki oraz obroty, w przedziwny sposób przywodzą dziewczynie na myśl taniec, gdzie dwoje partnerów wykonuje najróżniejsze akrobacje. Niebezpieczny taniec, gdyż aż za dobrze wiedziała jakie to uczucie kiedy ostrze przeszywa ciało, nawet jeśli to nie to samo ciało, które używa "u siebie". Nie miała najmniejszego zamiaru ponownie przeżywać tego uczucia, zwłaszcza, że to mogłoby zaważyć na możliwości zawarcia paktu z Tedi'ą, a co za tym idzie, zmniejszeniu możliwości wyjścia z tej chorej gry z życiem. Dziewczyna miała jasno postawiony cel i nie miała zamiaru dać się pokonać tak łatwo. Pozostaje jej mieć nadzieję, że nie tylko ona przyłoży się do tej walki i nikt nie będzie sobie wchodził w drogę, a przynajmniej jej.

Firanke - Pią Kwi 04, 2014 5:41 pm

Nyahaha! Ten idiota dał się tak ośmieszyć! Nyo nye wierzę! Wiedziałem, że jest głupi, ale żeby aż tak? Wyszczerzyłem się szeroko. Miauem ochotę zwijać się ze śmiechu, ale teraz nie ma na to czasu. Florance wystrzelił granatnik? Nyech mu będzie. Miałem na oku cały czas, co robią wszyscy inni. Poruszałem ręką, starając się trochę przystosować do tarczy. Bawiliśmy się często w rycerzy w krypcie, ale to jest coś innego. Nie wydaje się specjalnie ograniczać ruchów, trzeba tylko wiedzieć, kiedy i jak co zablokować. W pewnym momencie to babsko wyruszyło do przodu, bardzo pewne siebie i wykrzykując jeszcze "za mną". Kim ona, do cholery, jest, by sobie tak pozwalać? I że niby ktoś jej posłucha!? W każdych innych okolicznościach stałbym dalej i gapił się, jak leci sobie sama i obrywa jak idiotka. Ale teraz mamy szansę i warto ją wykorzystać. Ruszyłem do przodu, wyciągając tarczę przed siebie. Jestem szybki, dlatego o ile się nye mylę, moje pazury powinny ją dosięgnąć, gdy będzie miała obie ręce zajęte. Staram się wymijać wszystkie krwiożercze Dreswaldy i granaty, które mogłyby próbować włazić pod nogi - w razie czego wolę wycofać się w bok, lub do tyłu, co będzie bardziej logiczne - na pewno nie pod ostrze tej baby. Mój cel jest prosty - intercepcja każdego zagrożenia, które mogłoby spotkać tego babochłopa. Uderzenie rękojeścią, ostrzem, główka, cokolwiek takiego - staram się "wciąć' z tarczą wyciągniętą w blok. Zanegować każdą możliwą ripostę. Gdy już jej ostrze spotka się z moją tarczą, nyeh już tam zostanie. Moja wola ma sprawić, by ta walka była dla niej uciążliwa - niech powietrze będzie dla nyej cięższe, moja tarcza pochłania nye tylko jej uderzenya, ale i jej broń, nie pozwoląc jej się oderwać.. Nikt tutaj nye deklaruje woli poza mną, prawda? Może co nyajwyżej ona. Ale nyedoczekanie! Moja wola jest nyajsilniejsza. Nyeh to ja kontroluje to pole walki, od teraz gramy na moich warunkach. W chwilach, gdy nawiążemy kontakt wzrokowy patrzę na nią z żądzą krwi w oczach kociej bestii. Niech moja wola przepływa też przez moje spojrzenie. Niech zwątpi w siebie, chociaż na chwilę. Opuści gardę, ręka jej zadrży, zagapi, zamyśli się. Jeżeli będę widział, że moja strategia działa i będzie miała choć przez chwilę wyraźną trudność z oswobodzeniem ręki, wykorzystuję to jako moją okazję i wreszcie drugą ręką wykonuję cięcie na ukos szponami po jej przedramieniu, jak najszybciej, jak najgłębiej, celując w ścięgna. Trafienie plus... rozbrojenie. Wszystko będzie się zgadzać.

Ale przede wszystkim - deklaracja woli i ochrona tego babochłopa. Chcę, by walka dla tej baby była pyekłem i trudnością, a nie zdobyć chwilę chwały przez nyepotrzebny atak. Jeżeli jednak okaże się, że zmieni cel na Florance'a (bądź Dreswald spróbuje czegoś poniżej pasa wobec któregoś z nas) to skupyam się jak najszybciej na ochronie nowego "pokrzywdzonego". W przypadku Florensa, wykorzystuję moją aktualną szybkość, by jak najszybciej wejść między niego a atakującą osobę - może i stara się trzymać blisko, ale jest dużo wolniejszy od nas - może się okazać, że nie nadąży za naszą szybką walką.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group