| |
Wiele sfer Mało gier |
 |
Że Gra - Rozdział Ia - Podróż w nieznane
Jedius 9 Baka - Śro Paź 05, 2011 10:45 pm
Czasu na myślenie nie było wiele, więc w potrzebie planu ułożyłeś sobie w głowie najprostszy, jak to tylko możliwe. Jak już było wcześniej wspomniane, drzewa były tu dość rzadkie i nie było żadnego umiejscowionego dosłownie tuż przy przepaści. Wybrałeś takie, które znajdowało się jak najbliżej niej, a jednocześnie nie było zbyt daleko od ciebie - ot, jakieś dwadzieścia metrów. Tempem, w którym teraz biegłeś pokonałeś ten odcinek w bardzo krótkim czasie, wcześniej krótkim krzykiem oddając sobie otuchy. Będąc już na miejscu chwyciłeś się drewna by zmienić swój kierunek... w ostatniej chwili zobaczyłeś nadciągające niebezpieczeństwo w postaci łapska i zniżyłeś swoją postawę, po obrocie o jakieś sto dwadzieścia stopni odskakując od drzewa pod cielskiem giganta. Bestia najzwyczajniej w świecie staranowała owo półmetrowej średnicy drzewo łamiąc je jak zapałkę. Ledwie bo ledwie, ale wyhamowała przed skarpą. Włócznia, jak zauważyłeś, wciąż sterczała z jego pleców. Nie był to jednak czas na przyglądanie się - zacząłeś biec w kierunku obozu, tam, gdzie znajdowała się reszta. Usłyszałeś zza siebie kolejny ryk. Przed sobą zaś widziałeś tę bladą, biorącą zamach z włócznią w ręku. Zamierza rzucać z tak daleka? Na to wyglądało. Stanęła w szerszym rozkroku, wyciągnęła rękę za siebie, poświęciła chwilę na wycelowanie... i rzut! Pocisk przeleciał wystarczająco wysoko nad tobą by nic ci nie zrobić, ale i tak odruchowo się schyliłeś. Słysząc charakterystyczny dźwięk, a potem po raz kolejny ryk aż odwróciłeś głowę na moment by sprawdzić efekt ostatniego ataku. Włócznia wbiła się "od góry" za lewy obojczyk zwierzęcia... teoretycznie gdzieś tam powinno znajdować się serce. Dzida raczej go nie dosięgła, gdyż była wbita jeszcze płycej niż ta, którą zaatakowałeś ty sam - czerwona wstęga wystawała z rany, zwisając w dół. Potwór zatrzymał się w swym biegu, w trakcie swego rozpaczliwego ryknięcia stając na dwóch łapach. Dzieliło cię od niego jakieś dziesięć metrów... teoretycznie tę sytuację można było nazwać okazją gdyż gigant chwilowo nie patrzał na ciebie a w niebo, ale nie miałeś pojęcia co zrobi zanim do niego dotrzesz. W przeciwną stronę zaś miałeś... też z dziesięć metrów, to jest taka była odległość między tobą a "Fu". Tę drugą właśnie mijała ruda, biegiem zbliżając się w twoją stronę z jakimś długim, jasnym przedmiotem trzymanym oburącz. Pierwsze skojarzenie - to chyba nóż.
Cinek - Śro Paź 05, 2011 11:16 pm
Cholera, było blisko... Ale grunt, że żyję! Nie mogłem jednak osiąść teraz na laurach, walka jeszcze się nie skończyła. Pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy, było rzucenie się na niego i próba zrzucenia mutanta ze skały... Szybko się jednak otrząsnąłem, nie miałem ochoty zbliżać się do tego czegoś kompletnie bez broni, a wyciąganie włóczni z jego cielska byłoby zbyt ryzykowne. Byłem też zbyt lekki, żeby nawet w pełnym pędzie ruszyć to monstrum choćby o metr. Niewiele się zastanawiając, zacząłem biec w stronę rudej i Fu. Szybko odszukałem wzrokiem nieprzytomną blondynę, po czym dobiegłem do niej i zacząłem ją przeszukiwać. Postanowiłem pożyczyć sobie od niej wszystko, co choćby przypominało broń.
-Kupcie trochę czasu, niedługo do was dołączę! - krzyknąłem w stronę kompanek, zaraz po czym wskoczyłem do obozu. Szybko rozejrzałem się za jakimiś włóczniami... a właśnie, widziałem tutaj wcześniej chyba łuk. Jeśli nadal tu będzie, zabieram do i przewieszam przez ramię, łapiąc w zęby kilka strzał. Jeszcze jedno spojrzenie, biorę pierwszą rzecz która rzuci mi się w oczy i wygląda na broń, po czym ruszam biegiem z powrotem w stronę potwora. Jeśli uda mi się znaleźć swojego Zeriala Z5, nadaję mu priorytet jako kolejnej części swojego potencjału bojowego i łapię go w prawą dłoń. Miałem nadzieję, że zdążę na czas.
Shana - Sob Paź 08, 2011 8:04 pm
No dobra, było blisko, co z tego. I tak mają okazję zamiast zaryzykować, rzuciłeś się do obmacywania blondynek. Niby chciałeś coś u niej znaleźć, ale nie miała ona przy sobie żadnej broni, więc wciąż liczy się to jako bezpodstawne obmacywanie. Co z tego, że coś krzyknąłeś jak i tak nikt nie zwracał na ciebie uwagi. Ruda kobieta cały czas biegła z tym swoim nożem, a ta druga zaraz za nią udając, że ją ubezpiecza. Zamiast im pomóc to wbiegłeś do tego prymitywnego obozu z głupią nadzieją że znajdziesz tu swój pistolet. To chyba oczywiste, że nigdzie go nie było. Włócznia została tu tylko jedna. I był łuk. I trzy strzały. Były jeszcze kamienie wokół paleniska, ale chyba nawet taki idiota jak ty nie uznał by ich w tej sytuacji za broń. Obwieszony tym wszystkim drewnem zacząłeś wracać skąd przybiegłeś.
Ruda kobieta weszła już w kontakt z tym wielkim czymś. W chwili gdy na nią patrzyłeś "wisiała" oburącz trzymając się czegoś wbitego w klatkę piersiową wielkiego, nogami zapierając się gdzieś o jego brzuch. Ta druga zachodziła dużego w tym czasie od tyłu. Wielkie coś zamachnęło się łapą, ale ruda kobieta w ostatniej chwili uniknęła ciosu odskakując w tył i robiąc również w tył przewrót po ziemi. Ta druga wykorzystała okazję by wskoczyć na plecy stojącemu wciąż na dwóch łapach wielkiemu i wyrwać mu z nich włócznię którą ty sam tam umiejscowiłeś. Wielki znowu ryknął, blada odskoczyła i tak dalej. Byłeś już dość blisko, więc mogłeś wreszcie zacząć coś robić.
Cinek - Sob Paź 08, 2011 10:15 pm
Z niewytłumaczalnych powodów poczułem się strasznie głupio, biegając za bronią po obozie i mając nadzieję na znalezienie czegoś użytecznego. No ale co poradzę, w stanie nagłego napływu adrenaliny różne rzeczy mogą się człowiekowi wydawać. W każdym razie stwierdziłem, że wezmę to na zimno i po prostu będę robić swoje. Trzymając w prawej dłoni włócznię rzuciłem się w stronę bestii, zatrzymując się jakieś dziesięć metrów od niej. No dobra, z takiej odległości muszę trafić. Wbiłem trzymaną bron w ziemię, po czym zdjąłem łuk, wziąłem jedną strzałę z ust, naciągnąłem cięciwę z całej siły i wycelowałem.
-Odsunąć się! - krzyknąłem przez zęby, po czym puściłem strzałę. Nawet jeśli nie trafię w serce, to gdzieś ta strzała się pewnie wbije, bydlak jednak był dosyć sporym celem. Zaraz po tym biorę następną strzałę, z ostatnią dając sobie spokój i po prostu ją wypluwając, po czym wystrzeliłem znowu, tym razem celując trochę niżej, w brzuch. Pamiętałem oczywiście o prawdopodobnej trajektorii strzały, dlatego strzelałem troszkę wyżej niż w wypadku, gdyby pocisk leciał w linii prostej. Geniuszem to może nie jestem, ale to zawsze coś.
Po oddaniu dwóch strzałów rzuciłem wszystko i wyciągnąłem włócznię, gotów do szarży. Jeśli zobaczę, że potwór się na mnie rzuci, biegnę prosto na niego, przy samym końcu starając się uniknąć jego ewentualnego ataku i wbić broń prosto w pysk lub gardło. Jeśli potwór mnie nie zaatakuje, stoję na uboczu i czekam na dobrą okazję do interwencji. Jeśli jednak żadna z moich strzał nie trafi potwora i będzie on wyjątkowo gotowy zrobić wszystko aby mnie rozszarpać na kawałki, nie atakuję go i uciekam na bok. Jest to jednak ostateczność, która mam nadzieję nie nastąpi. Wolałem nie ryzykować.
Jedius 9 Baka - Sob Paź 15, 2011 3:09 pm
Wiele przysłów i powiedzonek można teraz było przytoczyć, ale to nie był najlepszy moment na filozofowanie. Wybrałeś najlepszą odległość do rozpoczęcia ataku i rozpoczynając przygotowania nakazałeś dwójce przed tobą rozstąpienie się. Może i nie brzmiało to najlepiej mając drewno w zębach, ale najwyraźniej zrozumiały, gdyż po krótkim spojrzeniu za siebie odsunęły się na boki - ruda pobiegła w twoje lewo, jaśniejsza odskoczyła w prawo, dość blisko krawędzi. Łuk napiął się bardzo łatwo, z początku myślałeś iż będzie to cięższe. Miałeś na uwadze fakt, ze strzała nie będzie lecieć po linii prostej tylko powoli opadać, ale nie miałeś tak naprawdę pojęcia jak szybko będzie to się dziać. Cóż, trzeba było to zrobić jak zawsze - "na oko" - i mieć nadzieję, że się trafi. Wypuściłeś strzałę. I... no cóż. Pudło. Strzała przeleciała naprawdę daleko od jego głowy. Zaskoczył cię fakt, że w chwili puszczenia cięciwy twoja lewa ręka razem z łukiem odskoczyła mocno w lewo. W tę stronę poleciała też strzała, obijając się o dalsze drzewo. Wielki obrócił się, najwyraźniej nie uważając cię za największe zagrożenie w tej chwili. Gdy zakładałeś drugą strzałę, wielkim łapskiem przywalił w ziemię w miejscu, gdzie tuż przed odskokiem stała "Fu" - dała radę na czas upaść w swój bok, łapiąc włócznię w obie dłonie i od góry przebijając nią łapsko potwora, to którym dopiero co zaatakował. Gdy ten znów ryknął wstając na tylne kończyny przednie unosząc wysoko do góry, byłeś już gotów do kolejnego strzału. Jako, że znajdowałeś się po jego prawej stronie, trochę za, ciężko było wycelować w serce. Łatwiej na pewno byłoby, gdyby się mniej ruszał. Tym razem wziąłeś pod uwagę odskok lewej ręki przy wystrzale... puściłeś cięciwę. Drewniany pocisk wbił się pod prawym ramieniem bestii, dość głęboko. Ten opuścił w tym czasie łapy z łoskotem. Wstrząs poczułeś aż tam, gdzie stałeś. Stwór obracał się w twoją stronę dość powoli. Wyglądało na to, że zaczynał opadać z sił. Uzbroiłeś się w tym momencie we włócznię. Obie "koleżanki" zaczęły się od zwierzęcia oddalać. Nie było w tym nic dziwnego, obie nie miały broni. Duży, uspokajając nieco oddech ruszył w twoją stronę schylając nisko łeb. Z początku powoli, zaczął nabierać tempa z każdym krokiem. Czterokrotnie ugodzony, z wciąż sterczącymi z niego pociskami zaczął pędzić prosto na ciebie. Ruszyłeś mu naprzecw, samemu pewnie nie wiedząc o tym, że wydałeś przy tym swój okrzyk bojowy. Nie zwracałeś w tym momencie już uwagi na to, co działo się wokół. Byłeś tu tylko ty i on. Ściskając dłońmi dzidę czekałeś na jego reakcję. Jeszcze tylko krok...
Ogromne cielsko rzuciło się do skoku, masywnymi łapami biorąc jednocześnie szeroki zamach z obu stron. Jedyny unik, jaki wpadł ci do głowy do zniżenie własnej sylwetki, by nie dosięgły cię ani jego pazury, ani kły. Kryptowe obuwie bez żadnego problemu wleciało w poślizg na pokrytej śniegiem glebie. Lewym barkiem upadłeś na ziemię, prawą ręką wkładając cała siłą w atak, do którego lepszej okazji na pewno już byś nie miał. Z czegokolwiek zrobiony był grot, na pewno czułeś nie lada satysfakcję, kiedy widziałeś jak wędrował prosto do pyska potwora. Siła jego pędu zmusiła aż twoją rękę do cofnięcia, gdy tył dzidy spotkał się z gruntem. Ryk zamienił się w charknięcie. Czyłeś, jak jego łeb osuwa się po drzewcu wciąż trzymanej przez ciebie broni, tak długo, aż jego podniebienie zatrzymało się na twojej pięści. W tym momencie miał niewątpliwie okazję, by odgryźć ci całe przedramię, ale... nie mógł tego zrobić. Mając swoją głowę tuż przy jego łbie, widziałeś bardzo dokładnie, że to zwierzę nie będzie w stanie już nic zrobić. Połowa włóczni sterczała wskazując niebo ze szczytu jego czaszki, pokryta lepką, ciemnoczerwoną mazią. Również na ciągle zaciśniętej na włóczni prawej dłoni zacząłeś odczuwać jej ciepło. Ogromne cielsko przestało się poruszać. Czułeś na sobie cały jego ciężar. I zapach. O temperaturze nie wspominając.
Dopiero teraz zauważyłeś, że jego kieł rozdarł ci górę prawego rękawa przy nadgarstku, rozcinając nieco skórę. Nie było to nic groźnego - ot, jak skaleczenie w palec podczas prac kuchennych.
Gdy znów zacząłeś zwracać większą uwagę na otoczenie, usłyszałeś wolne, zbliżające się kroki. Widać obie dzikuski szły zobaczyć, co się właściwie z tobą stało. Fakt, ledwie było cię widać spod tego... czegoś.
Cinek - Sob Paź 15, 2011 4:52 pm
Potrzebowałem naprawdę cholernie długiej chwili, aby oswoić się z tym, co się stało. No ale co się zastanawiać, ile razy bym nie błądził myślami po ostatnich kilkunastu sekundach, wszystkie kończyły się na jednym, niepodważalnym fakcie - zabiłem tego gnoja. Czułem się tak cholernie dumny z siebie, że trudno było to porównać z czymkolwiek innym. Nie mogłem się doczekać reakcji tego blondwłosego golema, kiedy obudzi się... Aha, no tak. Byłbym zapomniał. To przeze mnie dostała tego strzała, jak odzyska przytomność to najprawdopodobniej mnie zabije...
Spróbowałem wyczołgać się spod cielska, cały czas trzymając włócznię. Tak jakoś odruchowo, nie umiałem tego wyjaśnić. To monstrum było naprawdę ciężkie, ale chyba powinienem dać sobie radę.
-Hej, mogłybyście mi... pomóc? - zapytałem zbliżających się samic, siłując się w międzyczasie z kupą truchła. Jeśli uda mi się wydostać, odchodzę parę metrów, aby złapać oddech i uspokoić się po całej walce. Cholera, trochę się to różniło od oglądania filmów akcji... a już na pewno poziomem rozrywki! Cudowne uczucie.
-Wiem, wiem, to wszystko moja wina, przepraszam was - wyrzuciłem z siebie, czując, że mimo ubicia stwora mogą nie być zbyt przyjaźnie nastawione po moim wyskoku na początku. -Może i dziwnie to teraz zabrzmi tak nagle... ale umieram z głodu. Mogłybyście się czymś podzielić? Walka z tym bydlakiem mnie wykończyła...
Przeżyć. To był teraz mój największy cel. Życie na powierzchni nie było jednak tak kolorowe jak mogłoby się wydawać. Poza pięknymi zachodami słońca i cudownymi krajobrazami kryło się tutaj naprawdę wiele różnych... niespodzianek.
Jedius 9 Baka - Wto Paź 18, 2011 2:14 pm
Satysfakcja dokonanego czynu na pewno była niemała, ale to przecież nie znaczy, że masz tu leżeć kolejne kilka godzin. Zbierając raz jeszcze siły spróbowałeś wydostać się spod masywnego cielska - cholera, to nie łatwe. Nie byłeś w stanie ruszyć nogami, a samymi rękoma nie dało rady się wyciągnąć. Chcąc lub nie chcąc, musiałeś poprosić o pomoc. Wkrótce zobaczyłeś nad sobą twarz rudej. Ciężko było cokolwiek wyczytać z mimiki jej twarzy. Może trochę jakby była zdziwiona, albo... zdumiona?
- Fiołek, idź pomóż Fewii. - poleciła krótko wciąż patrząc się w twoją stronę. Słowa nie były jednak skierowane do ciebie, gdyż usłyszałeś po nich potwierdzające "Mm!" drugiej dziewczyny, a następnie oddalające się kroki. Ruda nachyliła się, wyciągając ku tobie rękę. Gdy ją złapałeś, ona dołożyła jeszcze drugą dłoń, zapierając się stopą o bark bestii i zaczęła ciągnąć. Raptowne przesunięcie trochę zabolało w stopach które zaczynały już powoli drętwieć, ale nie było to nic czego nie byłeś w stanie znieść. Nareszcie uwolniony wstałeś oddalając się kawałek, by złapać kilka głębszych oddechów. Było blisko, nie ma co. Ale po całej walce mogłeś stwierdzić, że poza ostatnim upadkiem potwora to... właściwie nic ci się nie stało. Udało ci się uniknąć obrażeń. Właściwie jedyna poszkodowana osoba to... ta, która teraz leży bez świadomości.
- Walki można było uniknąć. - głos rudej kobiety zza ciebie brzmiał dość stanowczo. Spoglądając w tamtą stronę widziałeś, jak przyklęknąwszy przy cielsku wyciągała z niego wszystko, co można było nazwać bronią. - Był tylko wystraszony. Odłączył się od stada... lub przeżył jako jedyny. Wtedy nie zasłużył na taki los. - ułożyła drewno obok siebie, kładąc dłonie na kolanach. Ugh, zostaną jej ślady po krwi. Zresztą, ty też takie masz na rękawie. To się raczej nie spierze. - Kiedy jednak demon wziął nad nim górę, nie było już odwrotu. Nie spocząłby, póki nie zakończyłby żywota każdej... każdego z nas. - powoli podniosła się, odwracając głowę w twoją stronę. - Lah'ra była nam dziś życzliwa. Mam nadzieję, że jesteś w stanie docenić jej łaskę. - obróciła się na pięcie znów krzyżując ramiona na piersi i ruszając z wolna do przodu. - Jeśli chcesz posiłku, musisz nauczyć się go samemu przyrządzać. Teraz masz ku temu świetną okazję. - skinęła głową na olbrzyma. - A poza tym... dobra robota.
Znów schyliła głowę, nieco przyspieszając. Wyraźnie kierowała się w kierunku, gdzie leżała zraniona blondynka. Blada, "Fu" czy "Fiołek" klęczała już nad nią z jakimiś szmatami. Dość brudnymi w dodatku. Właściwie, to przypominało ci to wczorajszą sytuację, coś takiego miałeś chyba na twarzy. Teraz jedną z nich miała na twarzy dryblaska.
Cinek - Śro Paź 19, 2011 5:56 pm
Patrzyłem bezwiednie za odchodzącym rudzielcem. Dobrze, że nie widziała w tej chwili wyrazu mojej twarzy, ponieważ nie było w niej nic z żartobliwego i wygłupiającego się Desmonda, którego do tej pory odgrywałem. Lah'ra, jasne, uważaj bo jeszcze uwierzę w to badziewie. Całe swoje życie miałem przerąbane, jak nie w szkole u nauczycieli to w domu z rodzicami, których nienawidziłem najbardziej na świecie. Nauczyłem się wierzyć tylko i wyłącznie w swoje umiejętności, dzięki którym mogłem pokazać każdemu cwaniakowi w okolicy, kto tutaj rządzi. Siłą można zdobyć wszystko, jeśli tylko wiesz, jak jej użyć. A ja wiem doskonale.
Prychnąłem pod nosem, po czym ruszyłem w stronę mojego potencjalnego posiłku. Odszukałem na ziemi leżący pośród drewna nóż, który mam nadzieję ta ruda zostawiła, ponieważ nie przypomniałem sobie aby zabierała go ze sobą. Kiedy go już znajdę, nacinam przednią kończynę bestii naokoło łapy, po czym wbijam tam nóż i prowadzę go wzdłuż niej aż pod pachę, aby łatwiej było zdjąć skórę. W razie problemów poszerzam nacięcia albo robię nowe. To samo robię z drugą przednią kończyną. Gdy tylko skończę, oddzielam mięso od kości, jakkolwiek się to robi. Nigdy nie robiłem czegoś takiego, zostaję więc przy metodzie prób i błędów. Kiedy mi się to uda, zabieram się za odrywanie co większych płatów tłuszczu, o ile jakiekolwiek były. Po dokonaniu tych czynności idę do ogniska, aby usmażyć i zjeść mięso. Gdzieś w pobliżu powinny być te kijki, na których moje znajome smażyły wczoraj swoje porcje. Na wszelki wypadek dorzucam jeszcze trochę do ognia, uważając jednak, aby go nie zgasić. Powoli, nigdzie mi się przecież nie spieszy.
Jeśli czegokolwiek mi zabraknie, pytam o to Fiołka albo tej rudej. Po zjedzeniu śniadania idę jeszcze raz do bestii i bawię się dalej w skórowanie, tyle że tym razem całego zwierzęcia. Być może skóra przyda mi się do ochrony przed mrozem. Staram się też pozyskać jak najwięcej mięsa, tak żeby mieć na zapas. Miałem nadzieję, że będziemy tutaj jeszcze jakąś godzinę ze względu na nieprzytomność blondyny, niestety musiałem uzupełnić swoje umiejętności przetrwania w puszczy o kilka pozycji. Nawet jeśli nie będzie mi za dobrze szło, to zawsze lepiej dać się pochłonąć jakiemuś zajęciu, niż siedzieć na dupie i marznąć.
Jedius 9 Baka - Czw Paź 20, 2011 5:22 pm
Miałeś wiele negatywnych komentarzy odnośnie toku myślenia rudej, ale zachowałeś je dla siebie. Być może to i lepiej. Ciche prychnięcie było wszystkim co z siebie wydałeś, zdecydowanie zbyt mało by powstrzymać ją przed odejściem w swoim kierunku.
Zbliżyłeś się do cielska. Rzeczywiście, nie zabrała noża. Leżało tu wszystko, czym raniliście olbrzyma - dwie włócznie, strzała i... nóż. Nie był to jednak jakiś zwykły nóż, raczej... kawałek stali i drewna porządnie powiązanych rzemieniem. Wyglądało dość solidnie. Złapałeś go mocno w dłoń i ruszyłeś w stronę truchła.
Raz jeszcze mogłeś być pod wrażeniem jego rozmiarów. Sama łapa giganta miała pewnie obwód podobny do twojej klatki piersiowej. I coś takiego, uzbrojone w masywne pazury niedawno przeleciało ci tuż nad głową. Rzeczywiście ciężko tu myśleć o tym, by była to łaska "Lah'ry", kimkolwiek ona jest. No, ale wróćmy do bardziej aktualnych spraw.
Wbiłeś nóż przy nadgarstku zwierzęcia i zacząłeś ciągnąć w celu wykonania nacięcia. Huh, było trochę trudniej niż ci się wydawało. Skóra była naprawdę gruba. Z rany trysnęła ciemnobordowa ciecz, po chwili mieszając się z jasnobrunatną mazią. Do tego jeszcze to całe mlaskanie. Z niespotykaną łatwością oparłeś się jednak uczuciu obrzydzenia. Byłeś głodny i musiałeś pozyskać pożywienie - nie było tu czasu na higienę czy moralność. Robiłeś przecież co musiało być zrobione.
W końcu udało ci się zdjąć skórę z ramienia. Może nie był to najrówniejszy płat w historii ludzkości, ale hej, przecież to twój pierwszy raz. Sadło po wewnętrznej stronie mocno psuło jej wygląd, ale to nie tym miałeś się teraz zajmować. Zanim zacząłeś oddzielać mięso, rozebrałeś jeszcze drugą rękę.
Ciężko było ci się połapać którędy biegną mięśnie zwierzęcia. Anatomia nie była twoją mocną stroną, a i niełatwo było zorientować się w tym na wzrok. Wydobywane przez ciebie mięso było mocno niekompletne, często z dużym kawałkiem chrząstki ścięgna. Ale nie było na co narzekać. W końcu nie miałeś nic innego. Odłożyłeś nóż i z rękoma brudnymi od krwi aż po przedramiona ruszyłeś ku ognisku. Cała trójka była już w pobliżu, choć poza obszarem obozowiska. Blondynka była już najwyraźniej przytomna, gdyż siedząc oparta o drzewo trzymała przy swojej twarzy jedną z tych szmat. "Fiołek" klęczała przy niej, wyraźnie zmartwiona jej stanem, gotowa pomóc w każdej chwili. Ruda stała obok z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Oglądnęła się powoli na ciebie słysząc twoje kroki, ale nic nie powiedziała. Rzuciła krótkie spojrzenie na trzymany przez ciebie ładunek, potem na cielsko bestii a następnie wróciła do przypatrywania się z góry tej całej... "Fewii".
Rozglądając się za badylami nie miałeś specjalnie gdzie ułożyć mięsa... co najwyżej na śniegu jakiś kawałek od ogniska, gdzie nie był on wytopiony. Jeden kij znalazłeś po dłuższej chwili - oparty był o jednej z tych służących jako palisada, więc ciężko było go zauważyć. Ale od czego ma się ten wzrok. Nabiłeś jeden kawał mięsiwa na kij tylko po to, by zorientować się że jest on zdecydowanie za ciężki. Zmniejszyłeś go nieznacznie urywając nacięte kawałki, aż był odpowiedni by dało się go umieścić nad płomieniem bez ryzyka złamania badyla i utraty mięsiwa.
Choć nie było już w pobliżu tego ułożonego, zapasowego drewna które mogłeś zobaczyć wczoraj, to ognisko świetnie się trzymało. Płomień podgrzewał mięso, które niedługo zaczęło syczeć, a potem skwierczeć. Ciemna ciecz poczęła z niego skapywać, ale chyba nie stwarzało to zagrożenia dla ognia. W międzyczasie miałeś czas na oglądanie tego, co wokół ciebie.
Ali. Ciągle spała, niedaleko ciebie. Dość dziwne, że nie obudził ją cały ten hałas. Każdy normalny by się obudził... choć z ostatnich doświadczeń mogłeś wywnioskować, że nie należy ona do tych których obdarzyłbyś definicją normalności. A, właśnie... teraz, gdy już nie musiałeś słuchać tych wszystkich ryków, dosłyszałeś nieco inny dźwięk wypełniający otoczenie. Ciche, nieco oddalone piski, gwizdy... Chwilę zajęło ci zorientowanie się, ze to muszą być ptaki. Ich świergot był całkiem przyjemną dla ucha muzyką. Nigdy w życiu żadnego nie widziałeś i nie mogłeś też niestety dostrzec w tej chwili.
- ...przepraszam. - głos choć był cichy i wcale nie znajdował się blisko, został przez ciebie świetnie zrozumiały. To ta wielka, siedząca jakieś dziewięć metrów od ciebie. Wyglądało na to, ze mówi do rudej. W każdym razie wyglądało na to, że jej nieprzytomność wcale nie trwała tak długo jak byś się spodziewał. Twarda jest. - ...nie powinnam była... się odwracać.
- Nic teraz nie mów. - "Fa" była dużo bardziej stanowcza i donośniejsza. Dość surowo nakazała jej milczeć, na co ta przystała pochylając niego głowę do przodu z wciąż przytkniętą szmatą do twarzy. Hej, jak się bardziej przyjrzeć... wyglądało na to, że po szyi ścieka jej krew. Ciekawe tylko, skąd. Chyba nic poważnego, bo nie zwija się z bólu jęcząc i przeklinając wszystko co się tylko da, ale... kto ją tam wie. W każdym razie wyglądało na to, że twój posiłek jest już gotowy. Gdy poparzyłeś się próbując zdjąć mięso z kija palcami, byleś już tego pewien. Trochę napęczniało, trochę pociemniało. A ten zapach... pierwszy raz czułeś coś takiego i nie byleś w stanie powstrzymać wzmożonej produkcji śliny w ustach. Choć poparzyłeś sobie przy tym wargi, musiałeś ugryźć mięso już teraz. Piekło w język i podniebienie, ale... naprawdę boskim uczuciem było wreszcie mieć coś w ustach. Kiedy do zmysłów dotarł jeszcze smak strawy... byłeś pewien, że nikt nie będzie w stanie cię teraz od posiłku odciągnąć. Nikt i nic.
Byłeś już przy końcówce aktualnego kawałka, kiedy spostrzegłeś przy sobie Fiołka. Nawet nie wiesz, kiedy podeszła. Byłeś za bardzo zaabsorbowany upieczonym mięsem. Dziewczyna klęczała przy tobie siedząc na piętach, z obiema dłońmi położonymi na udach i opuszczoną głową. Wzięła wdech, uniosła na moment głowę i krótko zerkając na ciebie natychmiast ją odwróciła, wypuszczając powietrze z jakby westchnięciem. Spojrzała w stronę pozostałej dwójki, która znajdowała się tam gdzie wcześniej - z tą zmianą, że ruda kucała teraz przed blondynką, trzymając dłoń na jej czole. Żadna z nich nie patrzyła się w waszą stronę, więc Fiołek znów opuściła głowę. Za chwilę znów powtórzyła coś podobnego unosząc nawet na chwilę rękę, ale znów się odwróciła, tym razem w stronę Ali. Wyglądała jakby miała coś powiedzieć, ale... no nie wiem, bała się? Wstydziła?
Cinek - Czw Paź 20, 2011 6:07 pm
No, dalsza zabawa w myśliwego będzie musiała chyba poczekać. To żarcie było wyśmienite! Standardowe posiłki w bufecie nie umywały się do mięsiwa z bestii, którą się samemu zabiło i oporządziło... czy jak to się mówi. Wiedziałem, że nie zaprzestanę na jednym kawałku. Musiałem zrobić sobie porządne zapasy, kto wie kiedy będę miał kolejną szansę na gorący posiłek. Przyzwyczajenie organizmu do nowego trybu życia nie będzie chyba łatwe...
Już miałem zabrać się za parę ostatnich kęsów, kiedy przyszedł ten cały Fiołek. Kurde, musiałem przyznać, że miała pewien urok jako dziewczyna. No ale nie pora teraz o tym myśleć, jakbym zaczął do niej podbijać to jeszcze dostałoby mi się od tamtych dwóch. Wyglądało jednak na to, że to ona mnie pierwsza zaczepiła. Ciekawe czego chce? Może jest głodna? Tak, na pewno! Jak to mówią, przez żołądek do serca.
-Chcesz spróbować? Zaraz upiekę ci osobny kawałek - powiedziałem, wpychając sobie resztę mięsa do ust i nabijając kolejną porcję na patyk. Po przeżuciu i połknięciu kontynuowałem -Szkoda, że nie macie tutaj jakiejś soli czy coś. Ale i tak jest przepyszne. Delicje, mówię ci.
Umieszczając kolejny kawałek nad ogniskiem czekałem na odpowiedź dziewczyny. Miałem nadzieję, że trochę się wyluzuje po moich słowach, wyglądała na strasznie spiętą. Tak w ogóle, to czy ona cokolwiek powiedziała od naszego pierwszego spotkania? Dziwna trochę.
Jedius 9 Baka - Czw Paź 20, 2011 10:04 pm
[ BGM: 夏の扉 (endless) ]
Dziewczyna znów nabrała powietrza nie odzywając się. Kolejnym spojrzeniem w stronę dwóch zdecydowanie starszych kompanek starała się chyba prosić o jakąś pomoc, ale te w ogóle nie zwracały na nią teraz uwagi. Ciche stęknięcie wyraziło jej żal, a zaraz potem odezwałeś się ty sam. Natychmiast zwróciła wzrok na twoją osobę, opuszczając go gdy tylko spotkaliście się spojrzeniami. Znów wzięła wdech przechylając nieznacznie na bok głowę, otworzyła kilka razu usta w próbie wypowiedzenia czegoś - udało jej się to dopiero za piątym razem.
- Aa... m-mm. - Kiwnęła potwierdzająco głową. Głęboki oddech, złożenie dłoni przed ustami. Swoją drogą, zauważyłeś dopiero teraz że nosi ona na rękach rękawiczki... z różnej pary. No, chociaż obie były "bez palców". Kończąc aktualny, umieściłeś na patyku kolejny kawałek mięsiwa. Gdy tylko znalazł się nad ogniskiem, zaczął syczeć tak, jak ten poprzedni. - So... soli? N-nie, nie mamy. - potwierdziła oczywiste, wodząc wzrokiem po okolicy szukając jakiegoś punktu zaczepienia. - Tylko... bo ja chciałam... bo ty... - obejrzała się aż za siebie, czyli w stronę, gdzie leżało truchło bestii. Uniosła jedną rękę wciąż trzymając ją blisko siebie i jako-tako wskazała ciało palcem wskazującym, po chwili kręcąc nim kółka w powietrzu. - Poko... no, pokonałeś go. I... Ten. - zatrzymała palec tylko po to, by zaraz zacząć nim kręcić w drugą stronę. - Jak... to znaczy... skąd... to umiesz? Ty-tylko jeśli można wiedzieć, oczywiście...! - kończąc zdanie przygryzła dolną wargę. Wyprostowała się i znów położyła dłonie na udach, wcześniej je zaciskając. Ostrożnie, powoli zaczęła podnosić wzrok pewnie by zobaczyć, jak zareagowałeś na jej pytanie.
Cinek - Czw Paź 20, 2011 10:32 pm
Cały czas patrząc na dziewczynę podniosłem lekko brwi. Moje spojrzenie chyba jednak było dla niej trochę uciążliwe i kłopotliwe, postanowiłem więc odwrócić wzrok na ognisko, aby dać jej trochę "wolnej przestrzeni". Poza tym, chyba się lekko zarumieniłem. Cholera, jakby nie patrzeć, to nie zaimponowałem w życiu zbyt wielu ludziom, nie mówiąc już o dziewczynach. Trudno, żeby mnie ktoś pochwalił za skopanie tyłków paru rówieśnikom z klasy. No ale teraz to już zupełnie inna historia! Okazało się, że moje umiejętności w końcu na coś się przydadzą. Fakt, że ktoś mnie zauważył i docenił, napełnił mnie jeszcze większą dumą i radością, niż samo zabicie potwora.
-Em... ja, tego... - odezwałem się, w przeciągu chwili zdając sobie sprawę, że nie bardzo wiem tak naprawdę co odpowiedzieć. -Sam nie wiem, tak jakoś... go pokonałem.
Chyba byłem w tej chwili czerwony jak burak. Cholera, co za wstyd! Desmond, weź się w garść! Pokaż, że masz jaja jak strusia, a nie przepiórki.
-Haha, to nie było nic takiego! - wybuchłem zupełnie bez ostrzeżenia, wyszczerzając zęby w uśmiechu i drapiąc się z zakłopotaniem w głowę. Szybko jednak się uspokoiłem i wpatrzyłem w ognisko, zniżając ton głosu. -Po prostu... nie mogłem dać się zabić. Kiedy widzę, że ktoś jest ode mnie silniejszy, daję z siebie absolutnie wszystko aby udowodnić, że to ja jestem najlepszy. Zawsze tak miałem... Poza tym... Ty też byłaś niesamowita! Naprawdę. Gdyby nie ty, pewnie nie dostałbym szansy na zabicie tego zwierza.
Odetchnąłem bezdźwięcznie, myśląc nad tym, ile rzeczy mogłem w tej wypowiedzi skopać. Cholera, nigdy nie byłem dobry w kontaktach z ludźmi. Zawsze skupiałem się na czynach, na walce... A, zresztą. Nigdy nie miałem za wiele szczęścia. Może teraz, na powierzchni, kilka rzeczy ulegnie w końcu zmianie...
Jedius 9 Baka - Nie Paź 23, 2011 5:27 pm
O tak, kiedy niebrzydka dziewczyna sama z siebie chce podejść i docenić to, co sam zrobiłeś to wiedz, że coś się dzieje. Nic dziwnego w tymi, że taka sytuacja może napawać człowieka dumą i tak też było w twoim przypadku. Choć z początku miałeś trochę wątpliwości co powinieneś odpowiedzieć, szybko zostały one rozwiane myślą o wielkich jajcach. Fiołek (jak to właściwie się ma do "Fu"?) odchrząknęła przytakując. Choć z początku raczej starała się tobie przyjrzeć, gwałtownie odwróciła głowę gdy wspomniałeś jej zasługi. Nie musiałeś nawet patrzeć w jej stronę by o tym wiedzieć - poczułeś na ramieniu "uderzenie" jej włosów rozwianych siłą odśrodkową zrodzoną w trakcie obrotu.
- J... ja...? - odezwała się cicho, ledwie otwierając usta. - Ja właściwie tylko... raz zrobiłam... atak. Znaczy, właściwie ty też uciekałeś, ale... I jesteś ran-- ...A!
Tym razem równie gwałtownie odwróciła się w twoją stronę. Obróciła się na czworaka, wyciągając rękę w twoją stronę. Zanim zdążyłeś się zorientować co tak właściwie ona chce zrobić, wzdrygnąłeś się cały z nagłego impulsu bólu docierającego do ciebie z nosa, którego dotknęła. Ledwie, ale na szczęście utrzymałeś mięsiwo na kiju NAD ogniskiem zamiast w ognisku. Widząc, że raczej zabolało, dziewczyna natychmiast cofnęła rękę zakrywając nią usta przestraszona i wróciła do siadu.
- P-przepraszam! M-myślałam, że... znaczy... bo... no... nie trzymałeś ziół. - znów obejrzała się na zwierzę, choć pewnie tylko po to by nie patrzeć na ciebie. - Wiesz, bo... powinieneś trzymać. Bo jak nie, to może rosnąć... i rosnąć... i jeszcze bardziej boleć. ...a potem BUM! - wraz z ostatnim zdaniem niespodziewanie nachyliła się w twoją stronę, "BUM!" wypowiadając mając swoją twarz wystarczająco blisko, byś się poniekąd przestraszył i odruchowo cofnął swoją głowę. I ten... o cokolwiek mogło jej teraz chodzić, pieczone mięso było już chyba gotowe. Zauważyłeś też, że na jej głośniejsze zawołanie odwróciła się ku was ruda. Ciekawe, jak zareaguje na waszą pozycję...
Cinek - Nie Paź 23, 2011 6:00 pm
Serce waliło mi jak szalone. O nie, Desmond, nie zrobisz tego. Cała moja męskość aż krzyczała w głowie, abym niespodziewanie objął dziewczynę i przysunął twarz do jej twarzy, składając na jej ustach gorący pocałunek. A czemu nie? Jestem chłopakiem, a ona dziewczyną, a oni robią takie rzeczy przecież...
Wzdrygnąłem się na samą myśl o reakcji rudej i tamtej kulturystki. Błyskawicznie odsunąłem się kawałek od dziewczyny, patrząc na nią z lekkim przestrachem i ciężko dysząc. Bez słowa wcisnąłem jej w dłoń patyk z mięsem, po czym odwróciłem się do niej plecami.
-Je-jedz, zanim wystygnie! - niemal krzyknąłem, cały się czerwieniąc. Jeszcze za wcześnie, chłopie, daj sobie na wstrzymanie. Masz przecież na to dużo czasu! - A... może mogłabyś mi przynieść potem trochę tych ziół, to bym sobie potrzymał? Nie chcę przecież, żeby mi nos eksplodował! Ha ha, no...
A chuj.
-Nie wiem czy ci ktoś to mówił, ale... - powiedziałem, odwracając się do niej i patrząc jej prosto w oczy. -...strasznie fajna z ciebie laska. A do tego umiesz walczyć, po prostu ideał! Myślisz, że miałbym u ciebie jakieś szanse? To znaczy, nie musisz się spieszyć z odpowiedzią!
No, nareszcie poczułem się lepiej. Nawet jeśli będzie mnie to dużo kosztować, dobrze że w końcu wyrzuciłem to z siebie. Ciekawe tylko, czy wydałem właśnie na siebie jakiś wyrok czy coś...
Jedius 9 Baka - Wto Paź 25, 2011 2:30 pm
Tym razem to ona była tą osobą, która się wystraszyła. Otworzyła szerzej oczy pchnięta kijem z nabitym mięsem, nie bardzo wiedząc najwyraźniej dlaczego nagle zacząłeś na nią krzyczeć. Zdezorientowana przeniosła wzrok na świeżo upieczony posiłek, choć tego akurat nie widziałeś gdyż odwróciłeś się w tym momencie tyłem. Ledwie zaczęła dmuchać na gorące jedzenie, wspomniałeś o ziołach na opuchnięty nos. Znów powiedziała potwierdzające "Mm!" i chyba miała wstawać, gdy zacząłeś się do niej odwracać. Speszona bezpośrednim spojrzeniem zwróciła wzrok w bok, niemal nie ruszając się póki nie skończyłeś mówić.Jedną ręką sięgnęła wtedy do swego policzka, drapiąc się po nim zakłopotana.
- Las... ka...? - spytała niepewnie. Słowo to w jej ustach brzmiało jakby niespecjalnie rozumiała jego znaczenie. I chyba nawet tak było. - Tam zaraz... ideał. - Wyraźnie zarumieniona opuściła głowę, odwracając się jeszcze bardziej. - D-dopiero się... uczę. I jaką... sza-szansę? - znacznie ściszyła głos, ledwie ją usłyszałeś. W sumie może to i dobrze, bo zauważyłeś, że zbliża się tu ruda. Chyba nie usłyszała tego wcześniej... no, a przynajmniej jeszcze nie miała miny wskazującej na to, że chce cię udusić gołymi rękoma. Zbliżywszy się dostatecznie rzuciła na ziemię przed Fiołkiem jakiś byle jak złożony kłębek materiału.
- Jak macie zamiar jeść, róbcie to szybko. Musimy wrócić na południe. Jak najszybciej. - "Fa" wypowiedziała to dość oschle, nawet nie patrząc na waszą dwójkę. Spoglądała w stronę wielkiej, która właśnie wstawała ze swojego miejsca. Widziałeś, jak w wolną garść nabiera śniegu spod drzewa i wciska go pod rękę przytrzymującą szmatę przy twarzy. Nie dało się nie zauważyć krwi cieknącej jej po brodzie, szyi i górze specyficznej odzieży.
- I możecie się zachowywać ciszej. Ktoś tu chyba próbuje zaznać snu. - ...hę? A... faktycznie, Ali. Leżała całkiem niedaleko was, śpiąc sobie niewzruszona w najlepsze mimo całego hałasu który miał miejsce w pobliżu. Śmiałbyś stwierdzić, że nie obudziłaby się nawet gdyby obok eksplodował granat. Ruda zaczęła powoli się oddalać w stronę martwego zwierzęcia, nieco chwiejnie w tę samą stronę szła Fewia. Wyglądało na to, że jednak zostawią was w spokoju. Twoją uwagę zwróciło ciche westchnięcie Fiołka, które wydała rozkładając przed sobą rzucony przez ruda materiał który był niemal całkowicie przesiąknięty krwią. Ułożyła go na ziemi, opierając kij z mięsem o ramię i łapiąc za spód swojej ciężkiej do nazwania odzieży. Stęknąwszy z wysiłku oderwała kawałek jednej z jej warstw, układając ją potem na kolanach. Znów sięgając gdzieś pod ubranie na wysokości ud wydobyła z ukrycia coś w rodzaju woreczka przewiązanego rzemykiem. Rozwiązała go, zaglądając do środka sięgając coś palcami... wyciągnęła krótką łodygę z trzema malutkimi listkami Obejrzała ją niedługo i oderwała wszystkie liście, umieszczając je na powrót w worku. Łodygę zaś umieściła na urwanym kawałku materiału, a worek po zawiązaniu wsunęła znów pod ubranie, dłuższą chwilę mocując go gdzieś-tam.
- J-jak Fa mówi że trzeba się śpieszyć, to trzeba się śpieszyć. - wciąż nieśmiało, ale odezwała się do ciebie wręczając ci skrawek z łodyżką. Złożyła go wcześniej w pół, tak, ze roślina znajdowała się pomiędzy dwoma warstwami materiału. - Weź dwa kamienie i uderzaj aż... będzie... em, mokre. - wyjaśniła krótko kiedy już odbierzesz "podarunek", po czym złapała za kij odsuwając go nieco na bok tak, by mięso znalazło się przed jej twarzą. Znów zaczęła na nie dmuchać, co chwila ukradkiem spoglądając w twoją stronę. Otworzyła na chwilę usta, po czym znów je zamknęła. Teraz nieco trudniej było odgadnąć czy faktycznie chciała się odezwać, czy może ugryźć mięsiwa. W każdym razie, po tym znów zaczęła dmuchać.
|
|