Wiele sfer
Mało gier

Qual'Doman - Kryształowa Rzeka

Rybka - Wto Lut 02, 2021 6:15 pm

Yesfa rozejrzała się po odsłoniętym kawałku podłogi z lekkim zawiedzeniem. Zostali tutaj złożeni nie dalej niż rok temu, a zatem nie mogli być tymi wiekowymi duszami, o których wspominali Popovie. Mogli być za to częścią niezbędnego źródła energii, o czym również wspominali, jeśli faktycznie znajdowali się teraz u fundamentów konstrukcji. Istniała co prawda jeszcze możliwość, że zostali tutaj złożeni przez mieszkańców jaskini. Ale w jakim celu? Mogła spróbować uzyskać odpowiedź od samych duchów. Nie liczyła jednak na to by nagle zaczęły mówić jednym zgodnym głosem nie będącym kakofonią. Poza tym pozostawali jeszcze tubylcy, których mijali we wcześniejszej rozległej komorze. Mogli również spróbować raz jeszcze porozmawiać z bliźniakami, bądź samą Sokołową, jednak miała nadzieję uniknąć wracania się.

- Mhmm. - Przytaknęła na stwierdzenie Lidviny zadzierając głowę. Kiedyś, dawno temu, powiedziałaby, że duchy niewiele są w stanie uczynić dwóm nieumarłym służkom Śmierci. Zjawy mieszkańców Nowego Londo nauczyły ją jednak w tej kwestii pokory. Nie była pewna do czego tak będą zdolne rozjuszone duchy tych ziem i wolała się o tym nie przekonywać. Spróbuje zadać im krótkie i proste pytanie. Teraz gdy pochwyciła uwagę kilku, istnieje szansa, że któryś odpowie i zdoła wyłapać odpowiedź. Ona, bądź Lidvina.
- Słuchajcie mnie! - Zawołała głośno i odczekała krótką chwilę przed zadaniem pytania. - Kto was uwięził?

Jeśli nie zdoła usłyszeć na to pytanie żadnej znaczącej odpowiedzi, bądź też zostanie zupełnie zignorowana, spróbuje jeszcze wypowiedzieć kolejno nazwiska “Sokołowa”, a później “Popowie” w poszukiwaniu reakcji. Jeśli to również nic nie da, pozostanie zawrócenie i próba zdobycia odpowiedzi od tubylców. W końcu to ich siedlisko.

Jedius 9 Baka - Wto Lut 02, 2021 8:16 pm

Oczekując na odpowiedź tak jak i w jej trakcie, Patricia utrzymywała niemiłą postawę, prezentując drugiej wampirzycy wzrok sanpaku. Spojrzała też krótko w kierunku niebywale zachowującego się cienia postaci, choć spojrzenie nie trwało dłużej niż ułamek sekundy. Tak naprawdę nie próbowała nawet aktywnie wywoływać u rozmówczyni niepokoju czy prezentować się surowo, ale taki był efekt poboczny myśli, które teraz przebiegały jej przez głowę - wielka niechęć, nienawiść, polityczna wojna między dwoma nazwiskami. Ventrue. Lasombra. Słuchając, wampirzyca przeżywała historię pochłoniętych wspomnień, pobieżnie próbując przeanalizować skłócone w jej głowie głosy, porządkując je na swoje miejsce. Potrzebowała chwili, by ugasić nienawistny ogień którym nowo poznana kobieta płonęła w jej wzroku. Dlatego gdy kobieta skończyła mówić domagając się odpowiedzi, blondynka wcale nie odpowiedziała od razu - spojrzała wpierw w kierunku swego gospodarza, a chwilę później jej twarz zdała się rozpromienieć, w szerokim, może aż zbyt miłym w tej sytuacji uśmiechu.
- Mm. Rozumiem. - Kiwnęła lekko głową chwilę po prychnięciu nosem. - Witaj, Gianna. Me imię brzmi Patricia i tak też możesz się do mnie zwracać. Wciąż nie jestem przekonana, byś obierała odpowiedni ton w swoich słowach, ale rozumiem twoją perspektywę. Wszak jestem tu tylko gościem. - wyprostowała się, splotła dłonie z swoimi plecami - całkiem zmimikowała niedawną postawę Kurzwelta, gdy ten witał ją po raz pierwszy.
- Odpowiem, niesiona wiarą, iż możesz mi pomóc jako osoba o niewątpliwym, charakterystycznym... smaku. Przybywając tu zdołałam ujrzeć ziemie pokryte bezguściem i architektoniczna anarchią, a poszukuję widoku który będzie jednak bardziej... ujmujący. Poszukuję tu raczej miejsca które bardziej ukoi moje zmysły. Mieszkasz tutaj. Przychodzi ci coś na myśl? - odpowiedziała pytaniem.

Vertigo wciąż milczał, i wyglądało na to, że nie będzie dla niego już okazji, by zabrać głos. Uwaga powędrowała całkowicie do rozmowy między dwójką; o ile sam nie zostanie zapytany, jego odpowiedź będzie zbyt nieznacząca by jej wypowiadanie miało sens. Ale nie czuł się tym wcale zawiedziony czy poniżony - i dla niego słuchanie teraz dalej było ciekawsze. Jeśli ma zostać w tej krainie, warto wiedzieć jak najwięcej, a przysłuchiwanie się rozmowom - szczególnie z uczestnictwem jago byłej pani, która potrafi każdego wytrącić z równowagi, a przynajmniej ze strefy komfortu - może być bardzo uczące.

Tidus - Sob Lut 06, 2021 2:40 am

Na słowa Yesfir, wir odezwał się tysiącem głosów, gdy mogła poczuć na sobie skupioną uwagę dusz.
-Орхи, шулам. Энэ ариун газрыг нэгэн зэрэг орхи. (Orkhi, shulam. Ene ariun gazryg negen zereg orkhi.)
-...Szlag. Nie mów mi, że to jakiś zupełnie inny język.- odezwała się starsza z kobiet. Pochwyciła rękę z kawałkiem korpusu, które były oderwane od reszty ciała oryginalnego posiadacza i rzuciła nią w dusze. Te nawet nie zareagowały, powtarzając frazę coraz głośniej i głośniej. Wir stracił na prędkości i zaczął zamieniać się w nieruchomy słup światła, który był w pełni zwrócony ku Yesfir.

=================

-Hmhm, nareszcie ktoś kto również rozumie, że piękno i dobro są tym samym, a chaos jest czymś, czego należy uniknąć. Wartość człowieka w tym świecie można poznać po tym, ile piękna wnosi do własnego domu. - Gianna odchyliła lewą dłoń za swoją głowę i jeden z mężczyzn stojących obok niej wsunął między jej palce czarny niczym atrament prostokąt, który ta płynnym gestem wyciągnęła w stronę Patricii. -Pozostaje mi zaprosić cię do naszego domu. Ale jeśli wolisz bardziej plebejskie, publiczne próby osiągnięcia piękna, jestem pewna, że Toreadorzy zasypią cię propozycjami.
-Gianna. Postulaty? - powtórzył nominalny książę krwiopijców suchym tonem.
-Szczerze? Były, ale teraz już nie ma. Przetrzymamy winne nam przysługi nieco dłużej.
-...Dobrze więc. Możemy iść dalej.

Rybka - Pon Lut 08, 2021 12:28 am

Kapłanka chwyciła oburącz drzewiec obserwując drastyczną zmianę w zachowaniu dusz, które wbrew jej oczekiwań jednak zaczęły mówić jednym głosem. Nie podobało jej się to co słyszała i widziała. Koncentrowały swoją energię, co mogło się dla niej i dla Lidviny źle zakończyć.
- Na to wygląda… Wygląda również na to, że nie dowiemy się niczego od nich. - Zaczęła powoli i ostrożnie wycofywać się, nie spuszczając wzroku ze słupa światła. - Wycofajmy się.

Po znacznym wycofaniu się z komory zwróciła się do bardki, kątem oka wciąż jednak zerkając w tamtą stronę.
- Proponuje zawrócić do grupy tubylców, którą mijałyśmy wcześniej. Być może będą znali nasz język i uda nam się coś od nich wyciągnąć. Posiadasz być może jakieś własne sugestie? Propozycje? I co ważniejsze... Czy jesteś w stanie ponownie cofnąć czas do punktu poprzedzającego nasze zniszczenie wrót? Mam przeczucie, że to zdarzenie nie powinno mieć miejsca i może w jakiś sposób nam zaszkodzić.

Jedius 9 Baka - Śro Lut 10, 2021 10:51 pm

Patricia sięgnęła po podaną jej czarną kartę lewa ręką, gdy Kurzwelt upomniał się o postulaty. Nie sądziła, by wampirzyca naprzeciw uciekła się do tak bezczelnego podstępu by "podarek" miał urwać blondynce rękę, ale takie sytuacje spotkały już ją w przeszłości więc wolała być gotowa by upewnić się, że taka pomyłka Lasombry będzie jej ostatnia pomyłką. Jeśli nic się jednak nie stało, opuszcza powoli dłoń.
- Możesz spodziewać się mnie w najbliższej przyszłości, bo z chęcią skorzystam z zaproszenia. Do nierychłego spotkania. - pożegnała się z kobieta krótko, lekko dygnąwszy rozchylając poły sukni. Skinęła po tym jej aktualnemu gospodarzowi, udając się za nim w drogę tam, gdzie prowadził. Vertigo tylko skłonił się Giannie.

Oczywiście, otrzymawszy do ręki przedmiot cudzego pochodzenia, Patricia po prostu nie mogła nie pochłonąć jego historii. Już podczas pierwszych kroków za Kurzweltem skupiła się na prostokącie by poznać jego wędrówkę od miejsca stworzenia do jej dłoni, chcąc nasycić się jak największa liczba szczegółów mogących jej powiedzieć więcej o tym miejscu jak i osobach, które chcą ją tutaj ugościć.


- Mam nadzieję, iż pytaniem nie ugodziłam w twoją gościnę? Wszak nie zadałam go wcześniej tobie samemu. - zapytała wampira później, gdy byli już poza możliwym zasięgiem słuchu Lasombry.

Tidus - Wto Lut 16, 2021 12:06 am

Lidvina wycofała się wraz z Yesfir z pomieszczenia.
-Cóż, przekonamy się. Ktoś, kto mówi naszym językiem brzmi dobrze. Powiedz, jeśli kogoś trzeba poturbować.
Starsza z kobiet gestem ręki ponownie przywołała panel sterowania i nacisnęła cofnięcie czasu do tyłu. Po chwili gruz zebrał się na powrót w kamienną bramę, która zupełnie przysłaniała cmentarzysko.
-No, działa. Chcesz coś tu jeszcze zrobić, czy od razu się wracamy?

=============

Prostokąt okazał się być delikatny w dotyku jak jedwab. Obrócony parokrotnie pokazał swój sekret - trzymany bezpośrednio przed oczami ukazywał miniaturową mapę chaosu, jakim jest Qual'Doman, z zaznaczonym jjednym punktem. Ot, mapa, której nie da się podejrzeć zza czyjegoś ramienia. Historię miał równie prostolinijną - kawałek papieru owinięty kawałkiem esencji Umbry, który chronił zarówno zawartość karteczki przed spojrzeniami pobocznych, jak i niszczył ją gdyby przeszła w czyjeś ręce inaczeni, niż podarowana przez członka klanu. Większość swojego istnienia spędziła w wewnętrznej kieszeni garnituru.
-Przyjmując zaproszenie w moje progi i tak już dałem odpowiedź na te samo pytanie. - Kurzwelt zatrzymał się w pół drogi i rozejrzał po zgrupowaniach. -Może oszczędzę ci Tzimisce i ich definicji sztuki. Choć zazwyczaj wolę mieć byłe głowy Sabbatu z głowy zanim porozmawiam z reesztą klanów. Więc może... - zastanwoił się na głos, opierając podbródek o dłoń.

Rybka - Wto Lut 16, 2021 2:32 am

Kapłanka kiwnęła głową na propozycję Lidviny. Nie była jednak przekonana, czy próby przesłuchania, czy nawet zastraszania pomogą. Obecność innych osób dodaje odwagi, a grupa którą mijały wydawała się dość spora. Coś mówiło jej, że będą bardziej skłonni opowiedzieć o tym cmentarzysku kapłance Śmierci, niż tanatologowi. Jeśli jednak drogą dyplomacji nie uda się niczego z nich wyciągnąć…
Po raz ostatni przyjrzała się kamiennej bramie, która na powrót powstała z gruzów. Nic więcej nie pozostawało tu do zrobienia. Ani umarli, ani runy nie zdradzą jej niczego więcej. Oby z żywymi poszło lepiej.
- Wydaje mi się, że to wszystko tutaj. Wracajmy.

Jedius 9 Baka - Czw Lut 25, 2021 2:00 pm

- ...aaaaaa... - dłuższy dźwięk który wydobyła z siebie wampirzyca po odpowiedzi Kurzwelta brzmiał trochę jak oznaka rozczarowania. Sama też nagle spochmurniała, cokolwiek było tego powodem. Gdy gospodarz zastanawiał się na głos, wypuściła powietrze przez zęby. - Nie krępuj się. Kształciciele mięsa nie mogliby nawet startować w zawodach najgorszych widoków które widziałam. - oznajmiła znudzonym głosem, zradzając w sumie jednocześnie, że wcale nie jest całkiem nieświadoma w temacie wampirzych klanów. Zauważywszy to, i Vertigo postanowił zrzucić tę maskę.
- Czy ich ludowi nie było ciężko odnaleźć sen w tych ziemiach? - zapytał, będąc już pewnym, że nie wejdzie blondynce w słowo. - Jedno pytanie prowadzi mnie też zaraz do drugiego. Jeśli nie pytam o zbyt wiele... jak wyglądała wasza przeprawa do tego świata? Ciężko mi wyobrazić sobie konsensus w takiej decyzji, szczególnie wiążącej się z porzuceniem ziem dających wam pożywienie. - dodał chwilę później. Patricia, w tym czasie, poczęła składać, zginać i odginać czarny kartonik pod różnymi kątami.

Tidus - Czw Mar 04, 2021 2:50 pm

Kobiety powróciły do sali, w której starszy człowiek wydawał się coś wykrzykiwać w stronę zebranego tłumu.
Cytat:
Zatrzymani w czasie zdawali się coś dyskutować, krzyczeć, gestykulować. Wszyscy byli podobnego wzrostu, co Lidvina, ale ich karnacja i ubiór znacznie różniły się od tego, co można było zobaczyć na powierzchni. Byli zarazem ciemniejszej barwy, ale i bledsi niż ludzie z miasta - tanatologowi mogło skojarzyć się to z wyglądem zwłok osób o ciemnej skórze, których skóra po pewnym czasie traci głębię barwy. Ich ubrania były proste, przypominające worki - niektórzy nie byli ubrani w ogóle. Krzyki zdawały się być skierowane w stronę starszego, brodatego przedstawiciela tego ludu, który spokojnie stał skierowany w stronę tłumu, z dłońmi splecionymi za plecami.


Lidvina wykonała gest dłonią i płomienie na nowo zaczęły tańczyć w rozstawionych w jaskini lampach. Krzyki w nieznanym języku rozległy się wokół, tym samym języku w którym przemawiały duchy. Zostały uciszone po chwili ostrym gestem ręki starca, który niemal natychmiast obrócił wzrok w waszą stronę.
-Widzę, że ludzi z zewnątrz przybyło tu więcej, niż sądziłem. - odezwał się po rosyjsku spokojnym tonem -Bliżej wam wyglądem do dziecka, które chciało ze mną pertraktować, niż zbirom w lnianych strojach, które piją krew przy stole Zakharowa. Dlaczego tu jesteście?

===============

-Sen? Sen nie jest potrzebny, gdy jest się tak daleko od...od słońca. - Kurzwelt widocznie, słyszalnie wyciął i zastąpił ostatnią część wypowiedzi. Myślałby kto, że wampir tak stary nie będzie miał tego typu ludzkich odruchów. -Lasombra odkryli to pierwsi. Chcieli podążać za krokami swojego praojca i stać się jednością z Umbrą, gdzie istnieje tylko ciemność. Chociaż diabli wiedzą, jak zamiast tego trafili tutaj. Tak czy siak, pożywienie jest tu znacznie mniejszym problemem niż w starym domu.

Kartonik zgięty wydawał się zatapiać sam w sobie, nigdy nie zmieniając swojej całkowite grubości. Tak złożony, nie był niczym innym niż kawałkiem nieprzeniknionej czerni. Po puszczeniu materiału palcami od razu wracał do oryginalnej formy.

Kurzwelt udał się z wami do kolejnej grupy, która zdecydowanie wydawała się...mniej ludzka. Amalgamacje kości, oczu, mięsa i skóry, niektórzy z nich nawet nie próbowali utrzymać ludzkiej sylwetki. Jedna z postaci - w większości ludzka, ubrana niczym sarmata, z głową która zdawała się być w pełni pokryta oczami, do tego stopnia, że nie miała ust, nosa czy uszu - zbliżyła się do grupy i po chwili w myślach Vertigo i Patricii rozległ się obcy głos.
Witajcie, nowoprzybyli, pośród braci i sióstr klanu Tzimisce. Jestem Bożydar, trzeci tego imienia. Widzę, że jesteście tu przy boku primogena Ventrue. Czy jest coś, co powinniśmy wiedzieć, z dala od jego uwagi?
-Nie jesteś dyskretny, szlachcicu. Zawsze obracasz wzrok w stronę tego, do kogo mówisz, i nie patrzysz się teraz na mnie.
Połowa gałek ocznych natychmiast skierowała się ku Kurzweltowi.

Rybka - Pon Mar 08, 2021 2:02 am

Po powrocie do sali, Yesfir obeszła tłum szerokim łukiem kierując się do brodacza od jego boku. Zatrzymała się w odległości jakichś czterech-pięciu kroków od niego i mniej więcej tyle samo od pozostałych tubylców. Upewniła się również aby mieć Lidvinę pomiędzy sobą, a całym tłumem i w miarę możliwości widzieć jego większą część przynajmniej kątem oka. Oparła o ramię drzewiec kosy z ostrzem u góry i przemówiła opanowanym głosem nie unosząc go zanadto. Nie musiał jej przecież słyszeć cały tłum.
- Porozmawiać. Przybywamy tu w pokoju. - Odpowiedziała od razu i po krótkiej pauzie kontynuowała. - Pochodzimy z bardzo, bardzo odległych krain i nie wiem kim jest osoba, o której mówisz. Nie jest mą sprawą by o niego dopytywać. - Przyłożyła opuszki palców wolnej dłoni do piersi i nieznacznie skinęła głową. - Moje imię Yesfir. Jestem pielgrzymem i kapłanką. Kapłanką śmierci poszukującą wiedzy.
Nie było potrzeby ukrywania przy tych ludziach tego faktu i coś mówiło jej, że użycie określenia tanatolog nie wywarło by na nich zbyt dobrego wrażenia. To w jaki sposób żyli, to w jaki sposób traktowali swych zmarłych i symbole których używali…

Jedius 9 Baka - Pon Mar 29, 2021 12:46 pm

- ...Rozumiem. - Wielki szkielet przytaknął w zastanowieniu. A więc to jednak słońce jest im winne straconego czasu? Klątwa w takim miejscu wydaje się więc mało... klątwą. Przeszła mu przez myśl wątpliwość, czy Patricia też w istocie potrzebowała tyle krwi, czy też kłamała w imieniu chciwości - ale pozbył się jej szybko. Znał ją na tyle długo, że wiedział, iż zdecydowanie nie wypowiadałaby kłamstw w kwestiach takich, jak ta. Nigdy nie musiała.

Obserwując zachowanie wizytówki i słuchając jedynie "jednym uchem", wampirzyca podjęła walkę z tym jakże ciekawym obiektem wracającym wciąż do swojej formy; ugięcia kartonu stały się bardziej schematyczne i wymierzone, bo robiła je według starej szkoły zwanej też dziedziną sztuki - origami. Z braku stałego oparcia w postaci stołu zdecydowała się utworzyć figurę do której go nie potrzebowała, czyli prostą podobiznę łabędzia.

Czy jej się to udało czy nie, podnosi wzrok znad czarnego papieru od razu, gdy usłyszy bezdźwięczny głos; Vertigo skłonił się w tym czasie.
- ...wasze relacje ciekawią mnie coraz bardziej! - blondynka odezwała się głębszym, rezonującym głosem, pozwalając sobie potem na krótki, niemiły rechot - ale zaraz urwała go, przytykając własną dłoń do ust całkiem jak dama która zorientowała się, ze mogła powiedzieć coś niestosownego. Jej ton zaraz zmienił się, brzmiąc bardziej dziecinnie i bardziej spokojnie.
- Dziękuję za powitania i odpowiadam własnymi pozdrowieniami! - zaczęła, dygnąwszy z nieznacznym uniesieniem palcami połów sukni. Złożyła potem dłonie, przechylając i je i swoja głowę ukosem na bok, z wizytówką między kciukami. - Nim odpowiem na pytanie, muszę zadać własne: Przy twej sztuce za ciało, Bożydarze, w jaki sposób zaspokajasz swój głód?

Tidus - Sob Kwi 10, 2021 10:00 pm

Wszyscy bacznie przyglądali się dwójce przybyłych, głównie skupiając wzrok na Yesfir. Sama Lidvina wyglądała na zrelaksowaną - czy to z powodu pewności, że może zabić wszystkich zebranych bez podnoszenia ręki, czy też po prostu było jej już obojętne, trudno było określić. Starzec podszedł o krok bliżej Yesfir.
-Cóż to za dziwna kraina, z której pochodzicie, by czcić śmierć? Czy głód, zaraza i bieda u was też są obiektem czci? - splótł ręce za plecami po tych słowach, prostując się bardziej -Pytaj więc. Chętnie będę mówił o sprawach duchowych po tylu dniach kłótni o to, co przyziemne.

================

Origami niestety było niemożliwe - zagięty kawałek cienia zanikał sam w sobie, więc ułożenie krawędzi tak, by stworzyły całą, wspierająca się strukturę, było niemożliwe. Dało się jedynie robić coraz mniejsze i mniejsze trójkąty lub prostokąty, zupełnie ignorując "przyziemny" limit ośmiu zgięć na kartkę.

Bożydar po usłyszeniu pytania uniósł swoją lewą rękę i odsunął z niej rękaw szaty. Ręka pokryta była przecinającymi się, zakrzywionymi liniami, które zaraz rozsunęły się, uśmiechając się do Patricii setkami małych, drapieżnych uśmiechów.
Tak jest najzabawniej. Ale władza nad aktem własnego stworzenia otwiera wiele metod posilania się. Prostolinijny układ pokarmowy jest stworzony dla zwierząt, nad które przecież się wznieśliśmy z darem Kaina.
-Dlatego też nie zapraszam was nigdy na towarzyską kolację. Bez urazy.
Stadne zwyczaje także są pozostałościami po naszej zwierzęcej historii. Ale przynajmniej jako nasz przedstawiciel masz element wspólny z tymi, którzy oczekują od nas jednolitej formy.

Rybka - Śro Kwi 14, 2021 4:59 am

- Pochodzimy z Rashemenu. Nie spodziewam się byście słyszeli wcześniej o tym miejscu. W niektórych wierzeniach zaraza jest połączona ze śmiercią, nie słyszałam jednak nigdy wcześniej, by bieda była obiektem czci… - oznajmiła spokojnie i z całkowitą powagą. Zastanowiła się następnie nad odpowiednim sformułowaniem pytania. Powinna zacząć od podstaw, aby otrzymać pełny obraz ich zwyczajów, aby móc lepiej je zrozumieć.
- Czy zechciałbyś na początek opowiedzieć mi o waszych zwyczajach pogrzebowych? O tym jak traktujecie swych zmarłych, jak wygląda pogrzeb i co dzieje się z ich duszami po śmierci? - Slyszała już co prawda o cmentarzysku w centralnej komnacie i duszach uwięzionych pośród ścian soli, jednak wciąż nie znała genezy tych obyczajów i czemu one służyły. Potrzebowała perspektywy tubylców.

Jedius 9 Baka - Pon Kwi 19, 2021 12:27 am

- Hmmm...! - Patricia przyłożyła pięść do brody w geście zastanowienia - tę samą pięść, w której zgniotła i wciąż ściskała zgniecioną jako ostatni jej test wizytówkę. Gdy oczekiwała krótka chwilę podczas wymiany zdań Bożydara z jej gospodarzem, powoli rozchyliła wargi nieświadomie ukazując zadowolony wyszczerz.
- Ja uważam to za niesamowicie ciekawe! - odpowiedziała jakby ktokolwiek ją o to pytał, zdecydowanie wyższym, podekscytowanym tonem. - Czyż nie na tym polega wolność? To pełna swoboda w wyrażeniu siebie, kiedy możliwości nie są zbrukane żadnymi granicami! Być swoim własnym zwierciadłem, jak wielu pragnęło... od...! - jej głos coraz ciężej przechodził przez zaciskającą się krtań gdy jej palce wspinały się po własnej twarzy jak osoby przesadnie czymś zafascynowanej, do niepokojącego wręcz poziomu. Nagle jednak zamarła krótko w bezruchu po uniesieniu brwi i szybkim wdechu. Chwilę później jej twarz powróciła do chłodnego wyrazu neutralności, opuściła dłonie i odezwała się głosem znów chłodnym, niskim, markotnym wręcz, jak za pierwszym razem po przybyciu w gościnę Kurzwelta.
- ...ale pewnie wchodzę w drogę waszym interesom. Kontynuujcie, proszę. - odparła, opuszczając wzrok na dłoń która właśnie otworzyła, spoglądając, czy i teraz kartonik wróci do swojej pierwotnej formy.

Vertigo nie odezwał się znów ani słowem. Jego opinia pewnie znacznie bliżej była opinii Kurzwelta niż Bożydara bądź Patrycji. Wyrażanie siebie może mieć wiele form, ale ta jest po prostu nieestetyczna. Nie wydawała się też być praktyczna. Ten istny chaos przedstawicieli klanu sam siebie spisywał na wykluczenie z możliwości korzystania z wszelkich uniwersalnych dóbr zarówno magicznych jak i technologicznych które wymagałyby od nich choćby posiadania sprawnych dłoni. Jakie hobby w ogóle może posiadać bezkształtna kupa mięsa? Jakie aspiracje? On sam nie był zbyt dużym zwolennikiem Xantesańskiego trendu uczłowieczania każdej istoty, ale to, co mógł tutaj zobaczyć, szło zdecydowanie zbyt daleko w drugą stronę tej skali. Zastanowił się tu chwilę - czy mógł czuć zazdrość? Niedawno przypomniana historia mogła dać wrażenie, że gdyby potrafił zmienić własny wygląd, być może okres jego życia zakończył się bardziej pozytywnym wynikiem. Dochodził jednak z wolna do wniosku, że nie jest w stanie tak naprawdę nawet przypomnieć sobie czegoś takiego, jak zazdrość. Albo dowolnego innego uczucia które powinny władać żywą istotą. Zdecydowanie nie był taki jak jego jeszcze-do-niedawna pani, która zawsze wyglądała jakby emocje nosiły ją na lewo i prawo.

Tidus - Śro Kwi 21, 2021 8:47 pm

Starzec zlustrował kobietę od góry do dołu, Wydawał się przekonany co do jej zamiarów.
-Nie słyszałem nigdy o Rashamenie...ale i wy z pewnością nie słyszeliście nigdy o dzieciach Zal. A gdy mój ojciec zbyt zaufał tym, którzy zamieszkali nad nami, na pewno nie mówił o losie tych, których już z nami nie ma... - mężczyzna westchnął. Tłum obserwował wszystkie jego ruchy i nie mógł sobie pozwolić na okazanie słabości, ale patrząc mu bezpośrednio w oczy można było łatwo zauważyć, że wyraźnie był zmęczony. -Pramatka Zal dała nam tę ziemię, by bogactwo ukryte pod jej powierzchnią uchroniło nas przed zniszczeniem. Choroby, śmierć, zgnilizna...To wszystko stany dla nas obce. Tak samo jak niebyt. Nasze dusze nie gniją wraz z trawieniem ciał przez wiek, tak jak wasze. Każdy, kto kiedykolwiek był częścią naszego społeczeństwa, nią pozostał. Spoczywają w przeznaczonych dla nich salach i często zasięgamy ich doświadczeń. Acz trzeba być cierpliwym, by porozumieć się z kimś starszym od siebie.

================

Kartka zgięta w kulkę była wręcz nieodczuwalna w zaciśniętej pięści. Na słowa Patricii o wolności odpowiedział znowu głos w jej głowie.
Ach, nareszcie, ktoś kto poważnie traktuje ideały tego exodusu.

Gdy zaś prosiła ich o kontynuowanie, niekształtna głowa skinęła i obróciła wszystkie swoje gałki oczne ku Kurzweltowi. Głos w głowie Patricii zaniknął. Wizytówka faktycznie powróciła do swojej formy po rozprostowaniu palców.

-Tak. Nie. Nie. Jeśli dopełnisz słowa waszego klanu w kwestii amuletów. - odpowiadał na niesłyszane pytania nowy pracodawca Vertigo.Po chwili ciszy doszło do uścisku dłoni i odejścia grupy Tzimisce.
-Czy pozwolisz, że zadam ci pytanie? - spytał wampir, obracając się ku Patricii...ale krótko posyłając również spojrzenie w stronę gigantycznego lisza.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group