Wiele sfer
Mało gier

Przygoda - Rozdział Ia - Kamienna włócznia.

Firanke - Sob Lis 30, 2013 7:55 pm

Uśmiechnąłem się zadowolony, słysząc o nadchodzącym wyzwaniu. Będziemy polować na polujących. Szybko udałem się do sensej, by stępiła moją daikatanę, po czym klepnąłem swoją podopieczną w ramię i udałem się w stronę zabudowań. Skorzystamy z tego dwupiętrowca. Od razu udać się do jakiejś sali na drugim piętrze i tam zabarykadować się meblami. No chyba, że będzie piwnica, wtedy lepiej zabarykadować się w piwnicy. Dokładnie będę wiedział co i jak już na miejscu.
Hitomi - Sob Lis 30, 2013 9:51 pm

Tak ty, jak i twoja podopieczna podeszliście do miejsc, w których zostawiliście swe broni, po czym ustawiliście się na końcu kolejki, która ustawiła się do „tępienia” prowadzonego przez Utomi. Gdy tylko odzyskałeś swą wierną daikatanę, odwróciłeś się i wraz z Riną zacząłeś oddalać się od grupy w stronę końca bieżni , aż do czasu w którym rozległo się za wami zawołanie Utomi Himeki.
- Hej, a wy gdzie? Pozwoliłam się oddalić? A może mam to zinterpretować jako rezygnację z darmowej minuty, hmm?
Rina od razu zaczęła machać rękoma, i wracać szybko.
- Nieee. My tylko sądziliśmy, że już mamy iść, prawda senpai? PRAWDA?!
Co ją ugryzło…? No nic, odwróciłeś się ponownie i wróciłeś z podopieczną do grupy. Wtedy Piersiasta nauczycielka, kiwnęła głową
- No. Powiedzmy, że to kupuję. – Zerknęła na zegarek, odczekała kilka sekund i powiedziała głośniej – Już!
Odwróciłeś się i w swej pewności siebie nawet nie zacząłeś biec. Ledwie szybkim krokiem szedłeś przed siebie, a to jest w stronę końca bieżni. Rina zerkała na ciebie niespokojnie, widocznie mając wielką ochotę ruszyć się szybciej, raz po raz zerkając za plecy. Kiedy dotarliście do linii krzaków, które rosły dość gęsto i wysoko, na końcu bieżni, rozległ się ponownie głos nauczycielki.
- Polowanie czas… ZACZĄĆ!
Jak nic, oznaczało to, że wasi przeciwnicy ruszyli, a wy nie jesteście jeszcze w budynku. Co zrobić? Zmienić plan, czy może kontynuować?

Firanke - Sob Gru 07, 2013 4:04 am

No dobra, może jednak czas przyśpieszyć. Klepnąłem dziewkę w ramię i rzuciłem się ku największemu budynkowi. Trzeba będzie znaleźć jakieś pomieszczenie na piętrze i tam też się zabarykadować meblami. O tak, tak zrobimy. Jeżeli po drodze miniemy jakiś inny budyneśk i będzie stosunkowo blisko, podbiegam i uchylam drzwi, co by wydawało się, że dopiero co wlecieliśmy do środka.
- Polowanie się zaczęło. Pamiętaj, pięć minut. Przez ten czas wpierw będą musieli nas szukać po wszystkich miejscach. Jak dopisze nam szczęście, zmarnują na to dużo czasu. Jak już nas znajdą, będą musieli wpierw odbarykadować pomieszczenie, a to zmarnuje kolejny nakład czasu. Ostatnie kilka chwil będziemy musieli się po prostu nie dać. Jasne?

Hitomi - Sob Gru 07, 2013 5:20 pm

Słysząc zwolnienie psów pościgowych, nazywanych twoimi kolegami z grupy, klepnąłeś Rinę po ramieniu i ruszyłeś biegiem. Nim zacząłeś biec, mogłeś zobaczyć jej dziwną miną śmiało można by zinterpretować jako „No nareszcie”. Ruszyliście więc biegiem w stronę jednopiętrowego budynku z zabitymi deskami oknami i drzwiami, które wyglądały na takie, które mogą się rozlecieć w każdej chwili. Postanowiłeś zastosować małą dywersję, której celem było zdobycie kilku dodatkowych sekund. Kopniakiem otworzyłeś drzwi, które bez problemu otworzyły się, bo chyba wcale nie były zamknięte, a następnie odbiły się od ściany, przymykając się tak, że została niewielka wolna przestrzeń, tak jakby ktoś w pośpiechu je przymykał. Można to było uznać za niezwykły łut szczęścia. Nie czekając ani chwili, pobiegliście w stronę ściany, która znajdowała się niecałe trzy metry dalej. Nie była to wielka ściana. Raczej jak zniszczony kawałek muru o nie większej wysokości niż półtorej metra, a chwilami, nawet mniejszej. Biegliście zgięci wpół, po to by skryć się przed biegnącymi ludźmi, a następnie rzuciliście się sprintem do kolejnej ściany. Krzaki które były przy niej jednocześnie pomagały i przeszkadzały w tym. Z jednej strony ukrywały was, a z drugiej... przeszkadzały w szybkim przemieszczaniu. Niemniej udało wam się przebiec do kolejnej ściany oraz ukryć się w krzakach zanim pierwsze osoby ścigające wybiegły zza ściany krzaków.
Cztery osoby, a z tego co pamiętałeś, były to dwie pary opiekunów i podopiecznych. Jedna z nich, to był ten słabiak z młotem bojowym ze swoją podopieczną, noszącą gladius i tarczę. Druga para, to były dwie dziewczynę, z czego jedna, to była ta, która wcześniej rozmawiała z Utomi. Miała przy sobie łuk i strzały, a jej podopieczna... włócznię. Zdawało się, że nie zauważyli was jeszcze, ale to chyba tylko kwestia czasu. Rina trącneła cię ramieniem i pokazała ręką na płasko i w dół. Następnie położyła się płasko na ziemie i zaczęła czołgać za krzakami, w stronę gęstszych zarośli położonych przy budynku szkolnym. Postąpiłeś podobnie jak podopieczna, uznając, że to całkiem zarąbisty pomysł, po czym sam zacząłeś się czołgać. Nie minęło wiele czasu, nim twoja mała dywersja zadziałała, bo obie grupy wpadły do piętrowego domku. Wykorzystaliście to z Riną, by wskoczyć do budynku przez wybite okno. Pech chciał, że kiedy wylądowaliście, zrobiliście to na szkle, nie wspominając już, że swą długą bronią wybiłeś pozostały kawałek szyby, który rozbił się z donośnym dźwiękiem. Mogliście usłyszeć klnięcie kilku osób, zapewne wybiegających z domu, który był niedaleko. Usłyszeć też mogliście odgłosy kroków. Tym razem nie czekałeś na pomysły dziewczyny i sam przystąpiłeś do działania. Zdjąłeś z pleców daikatanę i niosłeś ją w ręce schylony by nie wystawać zza okna. Co kilkanaście kroków wychylałeś się ostrożnie by sprawdzić położenie innych. Część ludzi przetrząsała krzaki, w których byliście jeszcze parę chwil temu. Właściwie ile czasu minęło? Nie byleś pewien, ale z dwie minuty to chyba minimum. Usłyszałeś chrupnięcie, kiedy to Rina depnęła sobie na kawałek szkła, który pękł. Skrzywiłeś się podobnie jak i dziewczyna, a za oknem mogłeś usłyszeć osobę stojącą przy krzakach.
- Słyszałaś to?
- Co ? – odpowiedział jej męski głos.
- Pękające szkło.
Nie wystawiałeś głowy, ale mogłeś przysiąc, że oboje wlepiają wzrok właśnie w wasze miejsce. Decyzją było, teraz popędzić przed siebie, czy dalej udawać, że was tu nie ma i napaść kiedy będą blisko.
- Nic nie słyszałem, ale warto to sprawdzić.
Rozglądając się za czymkolwiek, mogłeś spostrzec jeszcze jedno. Właściwie to czego szukałeś. Klatkę schodową jakieś pięć do sześciu metrów przed tobą, a możliwe, że nawet są tam schody prowadzące na dół. Trzeba by sprawdzić.

Hitomi - Czw Mar 20, 2014 12:42 pm

Nożesz kurna. Jak coś musi się zrąbać, to się zrąbie, nie? Klepnąłem lekko w ramię dziewczynę i wskazałem na klatkę schodową. Trzeba będzie tam podreptać i to tam czekać, aż się zjawią. Jak zauważą okno, to pewnie wejdą od razu do środka, nie będą przecież informować innych i robić sobie konkurencji. I to właśnie wtedy ich zaskoczymy. Jak najciszej, pośpiesznie, przytulony do ściany dreptam do tej klatki schodowej - jeśli są tam jakieś ściany czy można się schować pod schodami, tak zrobimy. I gdy się tu zjawią, zaczną rozglądać... wtedy zarobią tępą bronią w łeb. O tak. Tak zróbmy.


Przeklinając pechowy los w myślach, postanowiłeś ruszyć prędzej po rozbitych szkłach, starając się nie wychylić i w miarę możliwości nie narobić hałasu. Po trąceniu ręką małej, ta kiwnęła głową i ścisnęła dłońmi swe bronie. Pełzliście dość szybko i o dziwo, nie było przy tym tak wielkiego hałasu jak się zdaje. Mieliście ledwie kilka sekund na dostanie się za róg i uciec waszej pogoni. Nie wiedziałeś czy to los, czy przypadek, ale w chwili kiedy mała za tobą zniknęła za rogiem, rozległ się głos kobiecy.
- Ysz. Pusto! Skończyłeś sprawdzać krzaki?
Zawtórowało kobiecie, westchnienie.
- Ta, ta. To co? Sprawdzamy budynek?
W trakcie wypowiedzi chłopaka rozległo się chrupnięcie, a potem ciche przeklęcie, więc zapewne dziewczyna przeskoczyła do środka budynku. Zaraz po tym słychać bylo przesuwające się drzwi.
- Sprawdźmy te klasy. Ruszaj się Iregi, bo ktoś nas wyprzedzi!
Mieliście więc kilka chwil na zastanowienie. Schody, które zapewniły wam chwilowe schronienie, okazały się częściowym niewypałem. Wejść mogliście tylko na pierwsze półpiętro, gdyż reszta schodów była zburzona, aż do samego dachu. Dolne piętro zaś... zapewne dałoby się dostać na dół, ale nie cicho i w krótkim czasie. Trzeba było zdecydować co robić, bo właśnie otworzyły się drzwi niedaleko waszej kryjówki. Rina, chyba także nie miała pojęcia co teraz zrobić, bo rozglądała się dość niepewnie na wszystkie strony.



Chwyciłem dziecia i hyc na półpiętro. Nie powinni nas od razu zobaczyć, jak schowamy się za gruzami schodów. Rozglądam się za jakimś kamykiem, by rzucić go w dół konstrucji, tam, gdzie trzeba byłoby się przeciskać na piętro niżej. Niech pomyślą, że przeciskamy się szybko na dół. A jak już (o ile) będą myśleć, że tam zeszliśmy, to pewnie zaczną się przeciskać w dół. A wtedy...
Zrzucę na nich większy kawał gruzu i zeskokiem z półpiętra strzelę bronią przez łeb, a co!


Nie czekałeś dłużej i przystąpiłeś do działania. Złapałeś Rinę za rękę i pociągnąłeś na górę. W pierwszej chwili mała wydała się zaskoczona i zaparła się, ale widząc, że masz jakiś plan, wyszarpnęła rękę, co by nie była wciągana i ruszyła za tobą na półpiętro. Będąc już na górze, mogłeś zobaczyć, że gruz wala się na nim dość wysoko. Podałeś "stopkę" Rinie, która wskoczyła prawie bezszelestnie na górę, po czym sam się zacząłeś wspinać. Kiedy byłeś na górze połamanych kamiennych płyt, mogłeś zobaczyć, że jedynym sposobem by was nie było widać, jest położenie się płasko przy ścianie. Ruchem ręki poleciłeś zrobić to Rinie, po czym złapałeś kamyczek i rzuciłeś na dół w chwili, w której zobaczyłeś cień przy krawędzi zakrętu, znaczący, że zbliżają się do was ludzie są już prawie na miejscu. W chwili uderzania kamienia o ziemie, usłyszeć mogłes wydobywany miecz z pochwy, więc padłeś szybko na ziemię.
- Ty! Słyszałem coś na dole! - Zawołał chłopak wybiegając z młotem bojowym w pole widzenia.
- Sza kretynie. - Syknęła jego towarzyszka, która popatrzyła na dół, potem na górę, a ty schowałeś się niżej, opierając policzek na zakurzonej i zapylonej ziemi.
- Tędy nie mogli przejść. Może ta mała jak-jaj-tam, ale ten Khalirajski kundel nie przelazłby tędy. Najpierw góra, tam mogli uciec, tchórze jedne.
Jej towarzysz wymruczał coś pod nosem, ale ani słowa nie mogłeś zrozumieć. Poczuć mogłeś jak ktoś (zapewne Rina) trąca cię w nogę, a po chwili ciągnie za nogawkę. Wychodzi na to, że skrycie się tutaj, to nie był najlepszy pomysł. Ile jeszcze tego cholernego czasu zostało ?!



Wskazałem na swoje nogi, po czym dłoń postawioną na pion schyliłem na ukos, sygnalizując ślizganie się ze schodów. Ktokolwiek teraz będzie po nich wchodził, musi zostać zrzucony. Przy odrobinie szczęścia, jedno będzie wchodzić za drugim - albo jedno będzie wchodziło w linii prostej od drugiego. Chwyciłem się jakiegoś wystającego gruzu czy kawałka poręczy tak, by móc zrobić, oparty o niego, obrót z rozmachu i stratować pierwszą wchodzącą osobę - najlepiej wtedy, gdy będzie dopiero unosić nogę do kolejnego stopnia. Broń trzymam mocno na wysokości szyi, by wymusić odruchową chęć zasłonięcia się - a to wtedy, wciąż trzymając się czegoś, by samemu nie zlecieć, dokonuję kopnięcia tej osoby tak, jak gdybym chciał ryknąć, że tu jest sparta. Szybko muszę się zorientować w tym, gdzie jest druga osoba - czy w ogóle wchodziła, i czy stratowana przeze mnie ofiara powaliła ją ze sobą jak dwie kostki domina. Przy odrobinie szczęścia nie zdążą zauważyć dziecia - w końcu o to chodziło w tym efekcie zaskoczenia.
-Brawo - nie zdołałem się tam przecisnąć! Ale i tak dwoje z was na mnie samego to trochę za mało, złotka.


Wskazałeś ręką za siebie, zapewne po to by Rina mogła się zorientować, że ktoś wchodzi na schody, co zresztą było też słychać dzięki ciężkim krokom. Przygotowałeś w myślach plan działania. Leżałeś blisko krawędzi, bo nie było czasu na schowanie się lepsze, ale i tak nie powinno być cię widać. Usłyszałeś jak ktoś zatrzymuje się niedaleko, i stęka krótko. W chwilę po tym zawyłeś i poderwałeś się, gdyż w tej chwili, jakiś idiota rzucił ci na rękę młot bojowy, cudem (chyba) nie łamiąc ci kości. Podrywając się, oczywiście, zrzuciłeś młot, który spadł niżej i... trzasnął właściciela w twarz, zapewne łamiąc mu kilka zębów. Młody przeciwnik, zawył okropnie, zresztą jak ty, który podskakiwałeś ściskając rękę, która bolała jakby ci wyjmowali kości. Młociarz, zachwiał się, ale w ostatniej chwili odzyskał równowagę, i nie spadł głową w dół. Usłyszałeś i przez łzy zobaczyłeś, że kobieta, która była partnerką młociarza, wbiega na schody, tylko po to by zniknąć w czarnej dziurze, która powstała, pod jej nogami. Spadając złapała się, peleryny pancernego podopiecznego i już zaczynała się gramolić na schody kiedy... ktoś przeleciał obok ciebie jak strzała. Ruda strzała. Twoja podopieczna, Rina, właśnie wyskoczyła jak rasowy mistrz sztuka walki, butem do przodu i ugodziła zbrojnego mężczyznę, który trzymał się za nos, prosto w czoło, co zaowocowało upadkiem tego, na ziemie, zrzucenie wciąż trzymającej się towarzyszki w dół oraz wylądowaniu plecami na dziurze, cudem nie wpadając. Twoja podopieczna ściskała oba swe miecze, które skierowane były w dół. Podniosła lewą nogę, uśmiechnęła się słodko i powiedziała
- To jest ta cześć, w której spadasz.
Chłopak chyba próbował coś krzyknąć, ale zmieniło się w to wycie, które znikło w czarnej dziurze niższych pięter, gdyż noga, ugodziła go w miejsce, które dla mężczyzny jest najboleśniejsze.
Następnie, Rina nie dbając chyba o zachowanie ciszy, po tych wszystkich wyciach, wskoczyła odbijając się nogą od pionowego kawałka klatki schodowej, i wylądowała w przykuckach obok ciebie. Wszystko wyglądało na dobrze rozplanowane, gdy... coś ugodziło cię w lewy bark, a po chwili upadło na ziemię. Tym czymś była strzała, która na szczęście się nie wbiła się w twój bark, ale zapewne zostawi sporego sińca, no i bolało to nieprzeciętnie. W myślach pojawiało się powiedzenie " z deszczu pod rynnę " Gdyż usłyszeliście wiele głosów, zdecydowanie więcej niż dwa a czas się chyba jeszcze nie skończył. Co teraz? Byliście na półpiętrze, a dokładniej na wysokich gruzach, pod wami jest możliwie nieprzytomna parka, przed i za wami głosy zbliżających się ludzi, a w samym budynku, pewnie też ktoś był. Sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie, a możliwie połamana ręka wcale nie pomagała w myśleniu



-Rina!


- Acha?


- Zaraz zrobimy coś straszliwie głupiego i możemy zginąć. Zanim jednak umrę, pocałuj mnie, bym nie skończył życia jako ostatni frajer!


-... - Dziewczyna podeszła do ciebie, po czym skierowała czubek ostrza, trzymanego w lewej ręce ku twojej szyji, tak, że lekko naciskał ci skórę i popatrzyla na ciebie z miną morderczyni. - Coś mówiłeś S-E-N-P-A-I ?


- T-to nie jest ostre.


- Chcesz się przekonać? - Powiedziała wykonując ruch prawą ręką, tak, ze po chwili poczułeś ostrze między nogami. - Skoro tak bardzo chcesz rozdziewiczenia, to mogę ci to załatwić.


- Dobra, to, ee... wskakuj na wyższe piętro. Byle szybko! Tylko mnie nie kastruj, jeszcze mi się przyda, dobra?!


- Hmpf - dziewczyna cofnęła miecze i umieściła je na swych plecach, w pochwach, po czym rzuciła ci krótkie oceniające spojrzenie, i wyskoczyła bez rozbiegu, używając ściany obok jako punkt odbicia i lądując miękko jak piórko piętro wyżej. W jej wykonaniu nie wyglądało to zbyt ciężko, ale... czas naglił, a świadczyła to strzała, która odbiła się pod twoimi nogami od kamienia schodów.


Dobra, to teraz moja kolej - rozpędziłem się, by dokonać dzielnego skoku wiary. Lubię wyzwania, a skok z jedną bolesną ręką to przecież jedno z nich!


Cofnałeś się i ruszyłeś pędem by powtórzyć wyczyn twej podopiecznej. Wyskoczyłeś i użyłeś ściany jako punktu odbicia... z tym, że skok Rity musiał uszkodzić lekko ścianę, bo ta skruszyła ci się pod nogami. Już myślałeś, że to koniec i że się w najlepszym razie połamiesz, kiedy pod palcami poczułeś kamień. kurczowo złapałeś się go i popatrzyłeś w górę, w chwili, w której Rina złapała cię oburącz za przedramię. Dziewczyna zaparła się i wywarczała, ściskając cie mocno.
- Wrzuć miecz na górę i wespnij się po mnie! - Czas uciekał i bylo to dobre i złe zarazem. Głosy były już na tyle blisko, że mogłeś rozpoznać słowa.
- Chwilowo łączymy siły, Tanako! Potem się będziemy tłuc, jasne? Najpierw spierzmy te gnojki!



Bez chwili namysłu cisnąłem mieczem do góry, próbując wspinać się po mojej podopiecznej. Wchodziłem na nią szybko i energicznie, byleby tylko jak najszybciej skończyć i mieć to już za sobą. To był zły pomysł!


Postanowiłeś wspiąć się po swej uczennicy, jak ta chciała, złapałaś ją za uprząż mieczy, a następnie podciągnąłeś się, Usłyszałeś i poczułeś jakieś kliknięcie i krótkie rwanie materiału, a następnie cichy pisk Riny. Kiedy wspinałeś się dalej, dziewczyna podciągała cię, a gdy wreszcie i ty i twa rzucona wcześniej broń znaleźliście się na górze, ta, usiadła do ciebie tyłem, obejmując się rękoma. Takie zachowanie było dziwne, zwłaszcza, że słyszałeś jak wbiegają po schodach pod wami ludzie. To nie czas na zwlekanie, zwłaszcza, że możecie mieć okazje na wygranie tej gry


- To nie czas na zwlekanie. Chodź, musimy iść dalej. Wygraną mamy w kieszeni. - mówiąc to zdrową ręką złapałem broń, by w razie czego jebnąć przez twarz i zwalić po gruzie tego tego, ktokolwiek spróbowałby tu zajrzeć bądź wskoczyć.


- D-Debil - Wydała z siebie dziewczyna wstając i nie zmieniając pozycji rąk. I idąc szybko przy ścianie, jak najdalej od okna. Postało jeszcze tylko kilka chwil. nie więcej niż minuta, a sądząc po warczeniach i krzykach, inni też chcieli wygrać, ale biegnąc raczej nie dacie rady przegrać. To już jest tylko kwestia przeci- BŁYSK. Jakiś... frajer pojawił się tutaj przed wami i właśnie kopniakiem posłał Rinę w tył, bez jej broni, gdyż, złapał je jeszcze przed uderzeniem małej. Rina padła na ziemię i uderzyła głową o ścianę, najwyraźniej tracąc przytomność.


- Wydawało mi się, że używanie kamieni było zakazane. - warknąłem, widząc, że Rina upadając uderzyła głową o ścianę. Nie lubię oszustw. A to było bardzo, bardzo poniżej pas - Nie masz honoru, psie? - splunąłem na bok, starannie przyglądając się swojemu otoczeniu. Potrzebuję planu. A ten tu lepiej niech mnie nie wkurza, bo po wyrządzeniu krzywdy mojej podopiecznej może zaraz pożegnać się z czymś więcej niż z wygraną. Pierdolona szuja.


Chłopak trzymający miecze Riny, zaśmiał się.
- A kogo to obchodzi Khalirajski psie! Nikt nie będzie patrzył na zasady, jeśli to dla złojenia wroga kraju, śmieciu
Zawołał przyjmując bojową pozycje, co świadczyło, że dość dobrze zna się na uzywaniu podwójnych mieczy. Już miał ruszać, kiedy między wami wylądowała... Eva. Eva, która wyrzuciła z pyszczka czarny kamień i wyleciała z pomieszczenia. Cóż. Było to bardzo pomocne, nie ma c- Nawet nie wiedziałeś co się stało. W jednej chwili stałeś naprzeciwko wroga, a w następnej on... wstał, a raczej wbity w ściane, w czymś co wyglądało jak krater, a on... nie wyglądał jakby było mu dobrze. Ewidentnie cierpi. Po chwili coś co go trzymało, puściło go, a potem... wbiło w sufit, by po kolejnych trzech sekundach znowu wyzwolić do upadku na ziemię. To... było coś. Zdecydowanie coś dziwnego, ale ale... trzeba by się chyba zająć Riną lub... sprawdzić może co z tamtym osobnikiem?



Wytrzeszczyłem na chwilę oczy. Co to cholera było? Nie, nie mogę się teraz na tym skupiać. Została jeszcze mniej niż minuta czasu. Nie mogę od razu lecieć do Riny, bo jej "poświęcenie" pójdzie na marne. Kilkadziesiąt sekund, nie, pół minuty, a potem mogę do niej wrócił. Rzuciłem się biegiem do przodu, zatrzymując się dosłownie na sekundę, by jebnąć gościa rękojeścią prosto w twarz, przy okazji, miejmy nadzieję, łamiąc mu noc.


- Himeki mówiła byś nie oszukiwał, to ją olałeś - teraz dopadła Cię karma, pieprzony cwaniaczku.- oczywiście te słowa rzucam do niego już w biegu, lecąc ku wygranej.
[2013-12-28 19:39:18] Hitomi Auditore de Firenze: Nie leciałeś na pomoc małej. Rozumiałeś, że jeśli teraz pójdziesz po nią, najpewnie znajdziesz się na wprost rozjuszonych osobników. Ruszyłeś pędem koło nieprzytomnego i uderzyłeś w twarz chłopaka mając na celu złamanie mu nosa. Nie mogłeś jednak dobrze wycelować, gdyż wciąż trzymałes miecz w rannej ręce, i chyba tylko walnąłeś go w polik, albo skroń. Nie byłeś pewny, ale nie czekałeś by to sprawdzić. Krzyknałeś na odchodne mężczyźnie i ruszyłeś przez korytarz. Niewiele dalej był koniec korytarza, więc wskoczyłeś do klasy, na jej końcu, a to znaczyło, że dalej była już tylko... klasa. W niej zaś pomijając drzwi otwieranych do wewnątrz, były tylko trzy krzesła i to nie w najlepszym stanie. Trzeba by się zabarykadowac, ale po co? Niewiele już czasu zostało, w sumie... pewnie kwestia kilku sekund, jeśli dobrze liczysz.



Nie przeszkodziło mi to w żaden spoób w wejściu do środka, zamknięciu za sobą drzwi i szybkiemu rzuceniu pod nie krzeseł, po czym ustawieniu ich odpowiednio, w celu zabarykadowania - sam też mocno podparłem się plecami. Nie będę ryzykował tego, że jednak źle liczę. Co to to nie. To byłby najdurniejszy sposób. Z resztą, kto wie, może jakaś syrena czy gwizd ogłosi koniec? Mogła im to objaśnić, jak już sobie poszliśmy.


Wpadłeś do pokoju i zablokowałeś drzwi krzesłami, a na koniec sam zablokowaleś sobą wyjście. Czekałeś... i czekałeś... ale żadnego sygnału nie było. O co w tym chodzi? Raczej pięć minut mineło, więc... o co chodzi?
- Długo masz tak zamiar trzymać te drzwi? - Rozległ się znajomy, kobiecy głos, gdzieś z oddali sali, a kiedy się obejrzałeś... na jednym ze stolików siedziała Himeki z lekko uniesioną ręką, a na jej kolanach siedziała Eva, już bez jakiegoś kamienia w pyszczku. W sumie to leżała plackiem na jej kolanach Utomi, a ta... najwyraźniej czeka. Tylko jak ona do cholery się tu znalazła?



- A, to już? - zerwałem się od razu, odsuwając krzesła - Muszę sprawdzić, co z Riną.


- Nie no, kotek. jak chcesz, to możesz to sobie trzymać. - Powiedziała z rozbawieniem. - Swoją drogą, jak podobał się występ smoczka?


Uniosłem tylko kciuk do góry, lecąc, by sprawdzić co z moją podopieczną. Ona ma tu największy priorytet.


- No to było niemiłe - usłyszałeś rozbawione oskarżenie, kiedy wybiegłeś z sali by sprawdzić co z Riną. Już zaraz po wyjściu mogłeś zobaczyć, że chyba nic jej nie jest, bo siedzi przy ścianie i trzyma się jedną ręką za klatkę piersiową, a drugą masuje tył głowy, patrzac się na ciebie z wyrzutem.


- W porządku? - wylądowałem zaraz przy niej, głaszcząc ją po głowie - Wygraliśmy. - uśmiechnąłem się nieco - Odbijesz sobie za ten ból w spa.


Dziewczyna wymamrotała coś pod nosem, a następnie powiedziała.
- Goń się. Jeszcze mi zapłacisz. - Wydaje się mocno naburmuszona mimo wygranej, co to właściwie jest dość dziwne, ale może walnęła się mocniej niż wyglądała, czy może chodziło o to, że jej nie obroniłeś?



- Nie miałem czego zrobić, ta szuja wleciała prosto na ciebie kamykiem błysku. Miałem mu rozwalić łeb, ale Himeki zrobiła to czarnym kamykiem za mnie. - poczochrałem ją jeszcze lekko - No już, rozchmurz się, dzieć. Chodź. - skierowałem się do klasy, by zobaczyć, czy tamta jeszcze tam czeka.


Dzieć, walnął cię wolną ręką, kiedy nazwałeś ją dzieciem, co w sumie było dość normalne, a następnie, podniosła się, ciągle nie puszczając klatki, pewnie ją bolała od ciosu. Kiedy tak szliście w stronę sali, mała pochyliła się, albo możę potknęła, po czym ruszyła dalej, za tobą, do sali, w której czekała Himeki. tym razem stała ze skrzyżowanymi rękoma pod piersiami.
- No, już zaczynałam tęsknić. - Zaklaskała wam kilka razy po czym powiedziała. - Gratulacje. Jak powiedziałam, wygraliście wycieczkę do spa, jedną przysługę i bonus, ale to będzie później. Macie coś do powiedzenia?
Rina, nie wyglądała na tak uradowaną jak powinna, choć usmiechała się.
- No... co to za bonus? I czy jedna przysługa na nas, czy po jednej?
- Hm Hm. No hm. Po jednej dla każdego. Powiedzmy, że mam dziś dobry humor, bo będą mogła coś ujeżdżać.
- To ja chce nowy miecz! - Zawołała od razu dziewczyna, wyskakując radośnie w górę, a ty... mogłeś zobaczyć, że coś jej wypadło z pod bluzki... coś... cholera. Rozpoznawałeś to coś i chyba nawet wiedziałeś jak to się stało. Rina jednak niczego nie zauważyła i tylko podskakiwała radośnie, na myśl o nowej broni... mała maniaczka. Przecież miała już chyba z cztery miecze jednoręczne, rany ile trzeba jednej osobie.
- No dobra. Będziesz ze mną musiała odwiedzić znajomego kowala, a potem się zobaczy, jaki ci wymyśli. - Teraz popatrzyła na ciebie. - A ty?



- Ja... em... ze swoim jeszcze poczekam. - pomasowałem się po bolącym barku - Rina, coś ci odpadło. ("To pewnie wkłądki.")
Rozłożyłem ręce, wzdychając ciężko - Czego to był kamień? Tamten baran odpadł z prędkością sokoła.


- Hmh. No jak chcesz. - Powiedziała i popatrzyła pod Rinę, a następnie uśmiechnęła sie nieznacznie. Twa podopieczna zatrzymała się w miejscu i popatrzyła na dół, tylko po to by stać się czerwoną jak burak i Uderzając cię na odlew mówiąc
- B-B-Baka! - I porywając z ziemi stanik, który wcisnęła szybko w kieszeń, choć ten z niej cześciowo wystawał.
Himeki odchrząkn eła kiedy się pozbierałeś i zadałeś pytanie.
- A to? A taki... bajer. kamień grawitacji. ostatni krzyk mody w sklepach bdsm. Nie pytaj. - Dodała widząc twoją minę, lub ją przewidując. - Jeszcze jakieś pytania?



- Tak! - ręka poszybowała do góry - To co z tym ujeżdzaniem? Na którą?


Kobieta uniosła palec do ust i popatrzyła w niebo zastanawiając się.
- hmmm... a masz... siły? Bo wiesz kotku. To trzeba będzie... - Mówiąc podchodziła do ciebie by przejechać palcem po twej klatce piersiowej - Wiele razy... powtarzać. - Usmiechnęła się leciutko i puściła ci oko, tylko po to by odwrócić się, co sprawiło, ze jej włosy trącnęły cię w twarz. Rina przewróciła oczyma i powiedziała raz jeszcze.
- A co z tym bonusem? - Na te slowa Himeki znowu się obruciła do was z wycelowanym palcem w Rinę
- Ha! Bardzo fajny bonus, ale nie powiem co to, chyba, że mnie przekonasz.
- A jak? - Spytała dziewczynka.
- Co powiesz na buziaka? - nauczycielka zaśmiala się, choć jej oczy wydawały się poważne.
- No to ja spasuje. - Odparła mała mechanicznie.
- Hee~ Ale za ten bonus inni by oddali rękę, albo i dwie.
Teraz Rina wyglądała na zaintrygowaną.
- T-To jak sensei powie, to się zastanowie?
Na twarzy Utomi pojawił się zwycięski usmieszek.
- Trzy prototypowe lachrymy. Ale nie dostaniecie bez zapłaty, hmmm?
Coś zaświeciło się w oczach Riny.
- N-No nie wiem... senpai?



- Prototypowe kamyki? Brzmi interesująco. - skrzyżowałem ręce na klatce pieriowej. A raczej próbowałem, bo z syknięciem bólu szybko opuściłem uszkodzoną rękę - O jakiej... zapłacie mówimy? - spojrzałem to na Rinę, to na Himeki. Ona coś znowu knuje, czuję to w kościach.


- jak jakiej? Mówiłam, że buziak od małej, nie? - Powiedziała kobieta z uniesioną brwią


- Było mówione, że to motywacja, by powiedzieć co to jest, nie by to dać.


- Czyli bez bonusu. Wasza wola - Kobieta wzruszyła ramionami, po czym oparła się ponownie o biurko, z którego niedawno wstała.
Młoda podopieczna wpatrywała się w ciebie lekko zdezorientowana, po czym, zmarszczyla bardziej naburmuszona brwi i podeszła do Himeki, która się pochyliła. I ponownie, zdawało się, że mówi na ucho, ale kto wie, może posłała jej buziaka w policzek. Tak czy inaczej kobieta westchnęła.
- No dobra. Powiedzmy, że się zgadzam. Idziemy na plac treningowy, czy chcecie dostać te nagrody do zabawy, a reszta dostanie srogie lanie za przegraną? Szczególnie jeden, za oszukiwanie i zadawanie tym ran, nie? - Puściła ci oko i wyprostowała się. - Dla was trening się tak czy inaczej skończył. No może poza tobą, ale ty masz jedno życzenie, i osobisty... trening.



- Chętnie popatrzę, jak tamten oszust dostaje lanie. Ale na chwilę obecną zamiast bawić się kamykiem wolę zająć się swoimi ranami - w końcu muszę być w jak najlepszym stanie "na potem". - spojrzałem na Evę. Co ona tak ją polubiła? Może ją ciągnie do kobiet? Ech, ała, pewnie miałbym lepsze wnioski, gdyby mnie nie napierniczała ta ręka. Spróbowałem ją wyprostować, czekając na odpowiedź.


- A tak tak. Ręka. W sumie wygląda trochę nie tak, złamana? Nieważne. łap - Kobieta rzuciła w twoją stronę zielonym kamykiem, który z ledwością złapałeś, nim ten nabił ci solidnego siniaka pod okiem. Wyglądał ewidentnie na kamień leczący... i to jeden z tych silniejszych. Aż słabo by sie moglo zrobić, gdyby się pomyślało o jego cenie, a ta rzuca takimi na prawo i lewo. Czym prędzej skożystałeś z okazji i użyleś go, choć w sumie stawiał ci nieznaczny opór w tym. W tym czasie, patrzac jednym okiem widziałeś jak mała odbiera jakieś małe drewniane pudełeczko, a Himeki mówi. - No. To ja się idę zająć tamtymi kalekami, co nie potrafią złapać dwóch osób, a wy sio mi z tego zapadającego się budynku. A, tam jest normalna klatka schodowa. - Wskazała za siebie na drzwi zamknięte. - A z tobą kotku... spotykam się wieczorem. Przyjdę po ciebie. - I zaczęła iść w stronę korytarza, na którym leżał potraktowany kamieniem grawitacji.


Bez słowa zacząłem aplikować moc kamienia do swojej ręki. Miejmy nadzieję, że nie jest jednorazowy. Jak się o niego nie upomni, to mam fory. Oddychając przez nos zmarszczyłem brwi, czekając na pierwsze efekty kuracji. Jednym okiem spostrzegłem wymianę przedmiotów, ale nie zainteresowała mnie tak bardzo jak to, że normalna klatka schodowa była tuż pod naszym nosem. Tak bezczelnie pod naszym nosem! Ona to zrobiła specjalnie. Nie wiem, czy pogratulować jej zrobienia nas w konia, czy być poirytowany całą sytuacją. Ale co się dziwić, skoro już dawno wszystko zaplanowała? Mrugnąłem tylko i podniosłem wyżej głowę z namysłu, gdy zwróciła się do mnie. "Kotku" - mrrr... zaczyna mi się to podobać! Nie wiem, o co chodziło Rinie, ona na pewno nie może mieć wrogich zamiarów. Na pewno jej dosiad jest taaki boski. Aż zakołysałem się rozmarzony. Zaraz, zaraz.
Chwila.
Gdzie się podziała Eva, to smoczysko? Tu gdzieś jest, czy już mi usiadła na ramieniu? Pomasowałem skroń ręką z kamieniem po zakończeniu kuracji. Adrenalina przestaje działać i przestaję się orientować w swoim otoczeniu.


Od razu po użyciu kamienia, mogłeś poczuć ulgę, która jakby rozlewała się po ręce. Uczucie mogłeś porównać do włożenia poparzonej ręki do wiadra z zimną wodą... chociaż z drugiej strony trochę cię ta ręka teraz swędziała jakby w środku. Zabieg, trwał nie więcej niż dziesięć sekund, w których twoja podopieczna z błyskiem w oczach zajrzała do środka pudełeczka, które miało ciemnoczerwoną wyściółkę z raczej drogiego materiału, sądząc po tym jak się układał dookoła lachrym. W sumie, ciekawe co rozumiała przez "prototypowa". Silniejsza niż zwykła? Niestabilna? Nowy rodzaj? A może jak głoszą plotki, to jedna z tych odnawialnych lachrym, które podobno Oratorium zaczyna wytwarzać, a może te lachrymy to jeszcze coś innego? Rina wpatrywała się w środkowy dłuższą chwile, po czym człapnęła wieczkiem, przesunęła zawleczką i wcisnęła skrzyneczkę pod pachę, rzucając ci złowrogie spojrzenie, po czym bez słowa ruszając przed siebie, a to jest w stronę owej klatki schodowej. Ty zaś, zacząłeś rozglądać się za Evą, która jednak, nie była tu obecna. Może się gdzieś ulotniła, za jakimś nowym celem, albo zwyczajnie zgłodniała i poleciała do twojego pokoju, by patrzeć się na ciebie z wyrzutem, że nie przygotowałeś dla niej jeszcze jedzenia, albo, poleciała do jeszcze innego miejsca. Z tym smoczątkiem nigdy nie wiadomo. Wiadome jednak było, że kamień, który trzymałeś w ręce miał w sobie jeszcze sporo mocy, choć nie byłeś pewien ile dokładnie. Zawartość energetyczną kamienia mogłeś ocenić jednak tylko wzrokiem, gdyż w głowie dalej mąciło ci się po niedawnych przeżyciach. Nie był to już ból, a lekkie otępienie, które stopniowo ustępowało. Kamień, wyraźnie przydatny, nie zdawał ci się nawet w połowie opróżniony, choć w tym świetle kolor mógł cię zdradzić. Może lepiej zanieść go do jakiegoś specjalisty? Są przecież kluby zajmujące się takimi rzeczami, tak jak kowale, którzy wykuwali bronie, między innymi, tą, którą masz aktualnie na plecach.

Firanke - Śro Kwi 09, 2014 2:30 pm

Sukces to sukces, nie ma co marudzić. A lachrymę zatrzymam, póki nie będzie chciała jej z powrotem - schowałem kamyki do kalety, przy okazji wyciągając liść mięty. Trzeba odświeżyć oddech przed dzisiejszym, wieczornym spotkaniem.
- Rina, zbieramy się. Co teraz mamy w planach? Można w sumie się przespać - nie wiem jak ty, ale ja po tylu emocjach i tym katorżniczym treningu czuję się wyssany ze wszystkich sił. - schowałem ręce do kieszeni, czekając na odpowiedź. Nie zdziwiłbym się, gdyby ta smoczyca poszła razem z Himeki. W sumie, wydaje się mało księżnicza jak na takie imię - Hime-ki. Hmm. A myślałem, że imię powinno być wyznacznikiem człowieka.
Poprawiłem daikatanę na plecach, ziewnąłem. W sumie zjadłbym coś jeszcze. Czuję się, jak gdyby ten poranny trening trwał cały dzień i była teraz wczesna noc.

Hitomi - Śro Kwi 09, 2014 3:00 pm

Zadowolony z faktu, ze kamienie są jeszcze do użytku i nikt się o nie nie upomina, wcisnąłeś je do poręcznego plecaczka. Nie wiedząc dokładnie jakie macie zajęcia po porannym treningu, zwróciłeś się do swojej podopiecznej, która zatrzymała się w progu i popatrzyła na ciebie z politowaniem.
- to ja jestem podopieczna,, ale to ja zawsze kusze pamiętać o zajęciach. Coś tu jest nie tak,prawda SENPAI? -
Po wypowiedzeniu tych slow dziewczyna westchnęła przed kontynuacją
- Jak zawsze mamy teraz wolne do jutra rana na doszkalanie swoich umiejętności. Ty senpai załatwiłeś sobie dodatkowy trening chociaż obiecałeś pomoc mi w referacie o Kaliras. Dzięki, poradzę już sobie sama
Po tych słowach przestąpiła próg i zniknęła ci z oczu. Cholera, teraz jak o tym myślisz, to faktycznie parę dni temu coś o tym wspominała... z westchnieniem ruszyłeś za nią. Pewnie nie była nawet specjalnie zła, skoro załatwiłeś sobie trening i nawet obiecałeś zabrać ja na zakupy, ale i tak wypadałoby przeprosić. Po zejściu podniszczona klatka schodowa, mogłeś zobaczyć, że grupa, która jeszcze parę chwil temu na was polowała,, teraz biega dookoła areny, na murze której stoi Himeki przyglądając się im. Jak właściwie ona wlazła po prostej ścianie wysokości siedmiu metrów? Nie wiedziałeś. Wiedziałeś natomiast, ze nie chciał byś być na ich miejscu. Zwłaszcza, ze burczenie w brzuchu zaczynało być lepiej słyszalne. Może czas iść na śniadanie? Może jak postawisz malej coś w stolce, to przestanie się czepiać... tylko, ze pieniądze zostawiłeś w pokoju. Wybrałeś więc kierunek, w którym podążała także twoja podopieczna, której krok mogłeś uznać za "lekki". Wyraźnie nie była tak zła jak się zdawało, zapewne przez te lachrymy, które dostaliście i które tak mocno ściskała. Może by ją tak spytać co to tak właściwie jest? Przecież jakaś notatka tam musi być o tym co robią.

Firanke - Pon Kwi 14, 2014 2:17 pm

- Hej, hej, spokojnie. - dobiegłem do niej lekko zakłopotany - Postawię Ci coś na stołówce, Dzieć, tylko już się tak nie naburmuszaj, dobrze? A referatu chyba nie masz na jutro, więc i tak Ci pomogę. - co jest z tymi kobietami? Zawsze coś im się nie podoba! Słowo daję - I zobacz, nie musimy biegać jak tamci. Odnieśliśmy sukces. Powinniśmy go celebrować, a nie drzeć koty. W takim tempie niedługo będziemy przynosić glorię bogini i będziemy w A. Wyobraź sobie to, co na stołówce przysługuje tym z A. No, już, już. Lepiej? - generanie nie chce mi się doskakiwać do jej uwag, ale wypadałoby mieć dobre relacje ze swoją "podopieczną". Szczególnie, że jest jedną z niewielu, która nie patrzy się na mnie dziwnie ze względu na pochodzenie.
Hitomi - Pon Kwi 14, 2014 2:57 pm

- Po pierwsze mówiłam wiele razy. Nie dzieć, a Rina. - Powiedziała stanowczo, po czym dodała. - Tak, właśnie na jutro mam ten referat, ale już sobie poradzę sama. - Na twą uwagę na temat zwycięstwa jednak pokiwała głową i uśmiechnęła się lekko, złosliwie.
- O tak, bo bieganie przy niej to najgorsze co morze cię spotkać. Naprawdę. Mówisz jakbyś nie słyszał plotek o niej. - Popatrzyła się za siebie, na twoją twarz, a nie widząc na niej olśnienia, westchnęła - Nie mów mi, ze nie słyszałeś o "Sadyście Oratorium"? Tak wie, Sadysta trochę jest mylące, biorąc pod uwagę, że to sadystka, ale i tak powinieneś o tym słyszeć. - Wzruszyła ramionami wchodząc do dormitorium i kierując się do szafek na broń, w którą tak ty, jak i ona, złożyliście w swych szafkach swój oręż. Kiedy wchodziliście po schodach mała nie odwracając się, powiedziała już bez naburmuszenia.
- Postawisz mi lazagne, dwa naleśniki i mleko czekoladowe. - To nie była prośba, a wręcz... rozkaz? Naprawdę? Twoja podopieczna ci rozkazuje? No ale w sumie zawsze się trochę rządziła.
Po wejściu na pierwsze piętro dziewczyna skierowała się do swojego pokoju i zamykając drzwi. Ty zaś bez słowa skierowałeś się do siebie, gdzie z jednej z szafek wyjąłeś portfel. Nie widząc czy mała przyjdzie do ciebie, czy ty masz po nią iść, postanowiłeś usiąść na fotelu, na którym ona zaczęła twój dzień nieprzyjemną pobudką. Teraz, kiedy się rozglądałeś po pokoju mogłeś spostrzec, że twojej smoczycy nie ma w pokoju. To skłoniło cię do zastanowienia się gdzie też się ona podziewała. Przemyślenia twe przerwało otwieranie drzwi w twoim pokoju. Osobą, która je otworzyła, była oczywiście twoja podopieczna, przebrana w biały podkoszulek z symbolem runy, której znaczenia nie znałeś, oraz jasnoniebieskimi rękawami. Dolną część stroju stanowiły kremowe spodnie sięgające nieznacznie za kolana dziewczyny, oraz ciemno-czerwoną koszulą w kratkę przewiązaną w pasie. W rękach Rina, dalej trzymała pudełko z waszą pierwszą nagrodą. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, od tak jakby była u siebie podeszła do łóżka, którego nie miałeś okazji i chęci pościelić i walnęła się na nim bokiem.
- Trochę dziwne te kamienie. - Zaczęła, po czym wyjęła jeden z kamieni i uniosła w górę. Musiałeś przyznać, że faktycznie wyglądał "dziwnie". Jego dziwność polegała na tym, że był pęknięty w samym środku, jakby ktoś go rozbił i starał się złożyć ponownie w całość.
- Pisze tylko, że jest to kamień "łączący", cokolwiek by to nie było. Mi się zdaje, że to kolejny dowcip Himeki. Bo w sumie dlaczego by nam miała dawać prototypowe i prawdopodobnie potwornie drogie kamienie? Takie są dwa i jeszcze jeden. - Schowała kamień do pudełka, po czym wyjęła jeden, który jeśli byś musiał nazwać, określiłbyś jako... mleczny. Dziewczyna przyglądała mu się chwile, po czym wzruszyła ramionami i schowała spowrotem do pudełka, które wyciągnęła w twoją stronę, choć wciąż leżała na łóżku, jasno dając do zrozumienia, że to Ty masz się do niej ruszyć.
- O tamtym pisze, że to jest kamień zmiany. Zmiana jest napisane w cudzysłowie, więc nie do końca wiem jak to interpretować.

Firanke - Czw Sie 28, 2014 5:23 pm

- No dobra, dobra to jak sobie sama poradzisz to nie będę nalegał. - wzruszyłem ramionami. Cokolwiek. Dzieć sobie poradzi, zdolny jest i w ogóle. Na komentarz o sadyście oratorium również wzruszyłem ramionami - Daj spokój, nie może być tak źle. Pewnie wszyscy tylko narzekają bo ich uwala, gdy zawodzą. - wstawiłem broń do szafki, poprawiłem obolały bark i rozejrzałem się chwilę po otoczeniu, wzdychając ze zmęczeniem. Nie cierpię takich gnojków jak tamten oszust. Drgnąłem natomiast, słysząc polecenie - Ej, ej, ej, dzieć, spokojnie, co? Skąd ja na to wszystko wezmę pieniądze, a? - pomimo tego sięgnąłem po swój portfel w jednej z szafek, by sprawdzić, jakimi funduszami dysponuję. Lasagne, naleśniki i mleko czekoladowe. Też mi coś. Niech się wybiera ile chce, ale naprawdę jest z niej straszny dzieć. Mruknąłem bliżej niezidentyfikowane słowa pod nosem i udałem się do swojego pokoju, gdzie rozwaliłem się na fotelu. A gdzie Eva? No nie ma. Co za przeklęta, mała, uparta menda. Pewnie znowu poleciała polować na gryzonie. Chociaż może poz-
O, drzwi się otwierają. Naturalnie, odwróciłem się w tym kierunku. Patrzcie, przebrała się. Pewnie będzie chciała się podzielić nagrodą. No i dobrze, zobaczmy, co tam je-
- Ej, ej! Nie zdążyłem nawet zaście-- a, z resztą. - machnąłem ręką, wzdychając ze zmęczeniem. Spoglądałem to na nią, to na kamienie, o których opowiadała. Gdy skończyła mówić wypuściłem powietrze nosem i oznajmiłem:
- Mnie nie pytaj. Sule dała mi zdolność posługiwania się bronią oraz wykorzystywania kamieni w połączeniu z nią, a nie umiejętności mędrkowania na ich temat. Nie będę jak ci, co sobie tworzą magiczne bariery i puszczają języki ognia żonglując tymi kamykami, jak im się podoba. Od znania się na takich rzeczach jesteście wy wszyscy, nie-Khalirijczycy. Z resztą, kogo bym nie zapytał, to mi nie wytłumaczy, powie mi tylko, bym wracał pieprzyć kozy. - prychnąłem, zakładając ręce za głowę - To co tera?

Hitomi - Czw Sie 28, 2014 6:24 pm

Kiedy usłyszałeś polecenie widziałeś wręcz przed oczyma jak monety wypadają ci z sakiewki, ale twe protesty spotkały się z ignorowaniem ze strony podopiecznej. mając jednak w ręku portfel mogłeś z ulga stwierdzić, że jeszcze masz dość do następnego stypendium. Oczywiście mogłeś jeszcze dorobić coś biorąc jedno z zadań na terenie oratorium, choć pewnie wiązałoby się to z pomocy w kuchni albo sprzątanie pól treningowych. Tymczasem jednak twoja podopieczna obracała oba kamienie w dłoniach.
- Jasne jasne. Wszyscy cię nienawidzą i nie rozumieją. Naprawdę. A odnośnie tych kamieni, to chyba dowcip Utomi. Nie wyczuwam w nich niczego. Tak jak ten - Tu wyjęła z kieszeni jeden ze swych kamieni, a dokładniej Cięcia. Oba trzymała w jednej ręce obracając obie kulki przy sobie. - Ten cięcia ma "aurę", a ten prototyp nie. EH. - wydając z siebie westchnienie, padła ci na łóżko, a ty mogłeś zobaczyć kolejną niecodzienną rzecz. Oba kamienie zmieniały się. Kamień Cięcia bladł jakby był opróżniany, a pęknięty prototyp w połowie stawał się srebrny. Kiedy zaś zadałeś pytanie "To co tera", dziewczyna nie zmieniając pozycji powiedziała.
- Nie wiem, może śniadanio-obiad? Nawet mogę ci odpuścić naleśniki. Zresztą, powinieneś się najeść, bo pewnie wszystko to spalisz na tym sadystycznym treningu. -

Firanke - Czw Wrz 04, 2014 2:27 pm

- Zanim będziesz mędrkować o tym czy dowcip czy nie, sprawdź może wszystko, co? Zerknij tera na swój "dowcipny" kamyk, dzieciu. - mruknąłem, kiwnąwszy głową na zmieniające się lachrymy. - I może być ten śniadanio-obiad. A naleśniki nawet nie tyle możesz, co powinnaś. Jak się spasiesz i ci dupa urośnie to dopiero ci zaserwują trening twojego życia. - niechcętnie podniosłem się z siedzenia. Miło się siedzi, ale nikt mi tu jedzenia nie doniesie - I śmiej się śmiej, ale po tych treningach nikt mi potem nie dorówna w formie. Albo alternatywnie nikt mnie nie odwiedzi na intensywnej terapii, jeśli dam dupy. - wykonując zamaszysty obrót udałem się w kierunki drzwi - Ruchy, ruchy, dzieć. Bo ci nie postawię.
Hitomi - Czw Wrz 04, 2014 3:53 pm

Usłyszawszy o lachrymach dziewczyna poderwała się raptownie i jak ty tego samego ranka, zderzyła się z półką, nad którą leżała głową i padając z jękiem na łóżko, wypuściła kamienie z dłoni, by móc złapać się nimi za bolące miejsce. jak to mówią, kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada. po donośnym jęku i uważnym kolejnym podejściu do wstania, dziewczyna wciąż masując czoło, zaczęła się rozglądać po pościeli zapewne w poszukiwaniu kamieni, które znalazła dość szybko. Od razu zaprzestała rozcierania czoła i ujęła kryształy w obie dłonie przyglądając im się.
- Ja cie... pusty, widzisz? - Uniosła pęknięty, lekko matowy kamień, który zapewne jeszcze parę chwil temu był kamieniem Cięcia, a teraz jest zwykłym kawałkiem popękanego szkiełka. Po chwilowym przemyśleniu, dziewczyna wydała z siebie kolejne "Łaaaa", zanim podskoczyła z łóżka w twoją stronę celując kamieniem. - Wiesz co to znaczy? Wiesz? Wiesz? - Z każdym "wiesz" podsuwała kamień bliżej pod twoją twarz jakby bliskość miała dać ci zrozumienie o co jej chodzi, po czym sama odpowiedziała, nie dając ci nawet czasu na reakcje. - On może łączyć lachrymy! można by robić boskie połączenia, choćby... choćby cięcie i kula ognia! Albo może ten... Dwa błyski! Pewnie by się wydłużyła droga. Raaany, albo naładowania i języki ognia. - wyglądała jakby zaraz miała zemdleć ze szczęścia. Nawet twoja docinka dotycząca wielkiego spasionego tyłka jakby do niej nie doleciała. Nie dotarło też do niej, że niewiadomo jak, na łóżku znalazła się Eva, która pyszczkiem grzebała w szkatułce z lachrymami, choć ty także nie zauważyłeś momentu, w którym wróciła do pokoju. Z drugiej jednak strony mogło mieć to coś wspólnego przed skaczącą ci przed twarzą rudą dziewczynką.

Firanke - Czw Wrz 04, 2014 4:02 pm

Moment, w którym przyfasoliła głową w półkę był momentem, w którym przyłożyłem dłoń do czoła. Skrzywiłem się też nieco, gdy zaczęła jarać się tym jak dzieciaki, które po raz pierwszy przekraczają próg Audytorium. Pierwsze co zrobiłem, gdy podleciała z kamieniem to delikatnie przesunąłem ją do tyłu, jak szafkę, oznajmiając:
- Po pierwsze - przestrzeń osobista. - ułożyłem ręce na swoich bokach, spoglądając na nią z ukosa. Kamień łączący różne moce? To naprawdę potężna rzecz - nie dało się tego ukryć. Z tym możnaby dokonywać teoretycznie niemożliwych rzeczy - to aż dziwne, że ktokolwiek pozwolił jej dać to ucznio...
Chociaż nie. Nikt jej nie pozwolił. Sama sobie pozwoliła i postawiłbym na to dzisiejsze racje żywnościowe. Bez żadnego "po drugie" minąłem dziecia i skierowałem się do Evy, chrząkając i wystawiając przed siebie rękę - Tu jesteś. Chodź, bo ominie cię żarcie. Zostaw te kamyki w spokoju, smoka jeściu-jeściu. - odczekałem chwilę, aż wleci na rękę bądź ramie. Jeśli jednak tego nie zrobi, odwracam się na pięcie, wzruszam ramionami i idę w kierunku stołówki - Na omówienie super taktyk związanych z tym kamieniem znajdziemy czas później. Żołądek wzywa, a później obowiązki. Ruchy, ruchy. - rzucam jeszcze na odchodne.

Hitomi - Czw Wrz 04, 2014 4:30 pm

Ignorując pełne entuzjazmu wygibasy podopiecznej, skierowałeś się do Evy z nakazem pozostawieniu kamieni w spokoju. Smoczyca jednak kiedy podniosła łepek miała w pyszczku kamień, a sądząc po tym iż nie jest pęknięty, był to ten trzeci kamień prototypowy. Chcąc skłonić ją do zostawienia kamieni, wspomniałeś nieopacznie o jedzeniu. Smoczyca zapewne dochodząc do wniosku, że połknięcie przedmiotu jest najszybsze, zamknęła pyszczek i przełknęła znikając kamień w odmętach żołądku, oblizując pyszczek i czekając na kolejne smakołyki. W kilka chwil po tym czynie, na który patrzyłeś w grozie, smoczek zaczął się krztusić jakby się zadławił smoczka. Rina zasłoniła usta dłonią, ale ocknęła się pierwsza wołając na ciebie.
- Pomóż jej! -
Smoczyca siedząc na łóżku skierowała łepek w dół i z otwartymi ustami, starała się chyba zwrócić nieudolnie kamyk. Zapewne nieświadomi, machała także swymi gadzimi skrzydłami do tego.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group