Wiele sfer
Mało gier

Że Gra - Rozdział IIb

Rybka - Pon Mar 31, 2014 12:58 pm

Wzdrygnęłam się i zacisnęłam usta w podłużną poziomą kreskę w chwili, gdy dostrzegam zetknięcie się "elektrycznej pałki" z brzuchem Klary. Wiedziałam już co to oznacza... Westchnęłam z cicha pewna, iż to już koniec, że wszystko powróci do normy, do szarej rzeczywistości. Przez zaistniałą sytuację cały plan tych tajemniczych nieznajomych spali na panewce, co zmusi mnie do wycofania się, powrotu do domu i czekania być może na kolejną okazje, która pewnie nigdy już nie nadejdzie. Nawet gdyby wymyślili nowy plan, czy wciąż byłabym skłonna przystać do nich po tym co się wydarzyło...? Moje czarne myśli zostały jednak szybko rozwiane w momencie, w którym usłyszałam głos Klary. Oczy rozszerzyły mi się do rozmiarów dwóch idealnie okrągłych kapsli. To, co rozgrywało się tuż przede mną zaparło mi dech w piersiach i wprawiło w osłupienie. Obserwowałam jak Federaci padali jeden po drugim na zimną ziemie, powaleni przez miażdżącą siłę Seledynowłosej kobiety. Jak to możliwe by ktoś był tak silny, a jednocześnie zwinny i szybki? Potrząsnęłam głową nie potrafiąc uwierzyć, że widzę przed sobą osobę, która zdołała połączyć oba te aspekty i wykorzystywać je z taką skutecznością. Nagły strzał sprawił, iż skuliłam się w sobie. Może to trochę dziwne, ale nigdy nie lubiłam tego dźwięku mimo, iż sama posiadałam broń i dobrze wiedziałam jak się nią posługiwać. Jednak strzelanie do ludzi to... zupełnie inna sprawa. Ale cóż to? Klara nadal napiera mimo, iż została postrzelona w klatkę piersiową! To jakiś pieprzony mutant, czy co?! Stałam w zupełnym bezruchu do czasu aż pośród tłumu dało się słyszeć oklaski. Wypuściłam ze świstem powietrze z płuc starając się pozbierać myśli. Pocisk który Klara wyciągnęła spod swego obojczyka nie nosił przecież śladów krwi. To musiało znaczyć, że pod tym czerwonym podkoszulkiem miała kamizelkę kuloodporną... prawda?
Głos dobiegający z krótkofalówki sprowadził mnie na ziemie. To była chwila na działanie. Zdjęłam wolną dłonią mą nieodłączną czapkę z daszkiem i schowałam ją skrzętnie pod kurtkę i do połowy za skórzane spodnie przy lewym biodrze. By mieć pewności, że będzie tam bezpieczna i nie wypadnie podczas ewentualnego biegu, odpięłam jej pasek i zapięłam go do szlufki przy pasie. Łudziłam się, że może dzięki ukryciu tak charakterystycznej rzeczy nie rozpoznają mnie tak szybko i nie dotrą do mych rodziców jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Mimo wszystko nie chciałam sprowadzać na nich kłopotów... Zorientowawszy się, że po tej chwili, którą zajęło mi zabezpieczenie cennej czapki, Tricky wciąż stoi jak stała z rozdziawionymi ustami zdecydowałam się pacnąć ją parokrotnie palcem w ramię, do skutku, by i ona wróciła na ziemię oraz zwróciła na mnie uwagę. Jeśli była wyjątkowo oporna na zwykłe pacanie, to delikatnie potrząsnęłam ją za ramię. Odezwałam się niegłośno dopiero w chwili, gdy zwróciła na mnie swą uwagę.
- Zawołaj tutaj Klarę. Musimy działać szybko zanim się przegrupują i przyjdzie wsparcie. Możecie wziąć mnie i jakiegoś Federata na zakładników i dostać się tam być może łatwiej. - kiwnęłam lekko głową w tym samym kierunku, które wcześniej wskazała mi Blondynka, na wchód. - Masz jakiś konkretny plan działania, który przedstawisz za chwilę mnie i Klarze, prawda? Dostanie się tam niezauważonym nie wchodzi już w grę.
Zaczekałam chwilę na odpowiedź Tricky. W międzyczasie starałam się również przypomnieć sobie czy wiem coś, cokolwiek, o placówkach Federacji mieszczących się na wschodzie miasta, a także o tym ile może znajdować się tam osób, jak uzbrojonych oraz wszystkiego co mogło być dla nas przydatne. Gdy Blondynka odpowiedziała na me pytanie oraz zawołała już być może Klarę, zdecydowałam się na dalsze działanie, by jak najlepiej wykorzystać uciekający nam czas. Zanim jeszcze Seledynowłosa podeszła oraz bez względu na to, czy odpowiedź Tricky na moje wcześniejsze pytanie była twierdząca, czy też przecząca, odezwałam się ponownie.
- Zapytam twych towarzyszy o wskazówki. - uniosłam włączoną wciąż krótkofalówkę do ucha i starałam się mówić nie za głośno, ale możliwie jak najwyraźniej- Jesteście tam wciąż? Macie dla nas jakieś wskazówki i informacje dotyczące dalszego działania?
Po tym pytaniu oczekiwałam w milczeniu na odpowiedź z drugiej strony, wszakże jeszcze przed chwilą dobiegał stamtąd głos.

Jedius 9 Baka - Wto Kwi 01, 2014 8:12 pm

Dbając o zmniejszenie szansy na bycie zbyt łatwo rozpoznawalną, schowałaś element najbardziej charakterystyczny dla twojej aparycji, czapkę z daszkiem. Widząc, że Dopiero co poznana blondynka która była częścią tajemniczego planu którego szczegóły dopiero miały być ci dostarczone wciąż stała jak osłupiała, niema z zaskoczenia, zwróciłaś się do niej aby wyrwać ją z tego niekorzystnego stanu szoku. Już pierwsze szturchnięcie sprawiło, że rzeczywiście odwróciła wzrok ku tobie. To, jak po twojej wypowiedzi wykonała gwałtowny wdech zdawało się przekazywać bezsłowną wiadomość, że zgadza się z tobą i faktycznie przypomniała sobie, co powinna teraz zrobić. Słowa, które wypowiedziała po postąpieniu kroku w kierunku centrum były jednak już mniej zdecydowane.
- Tak. Nie! Klara ma tu zostać. Tricky musi iść... i ty. Trzeba otworzyć... Karta! Tak, najpierw karta. - wypowiadając to zrobiła kółko zawracając, robiąc jeden krok przed siebie i następnie jeszcze raz się obracając ku miejscu, gdzie była ta seledynowa terminatorka, otoczona przez wystraszonych, rozbrojonych żołdaków. Nie kwapiła się teraz, by powiedzieć cokolwiek więcej, po prostu pobiegła naprzód prosto do łysego z połamaną ręką, i zupełnie nie przejmując się całą audiencją ani Klarą która zwróciła się do niej z "O, tu jesteś!" przyklęknęła przy nieprzytomnym zaczynając pośpiesznie przeszukiwać jego kieszenie. Dwójka z mundurowych widać zebrała się przez chwilę na odwagę by ją zatrzymać, ale od razu utracili te chęci gdy tylko wytatuowana zniechęcona nieudaną próbą nawiązania dialogu rozejrzała się wzruszając ramionami.
Dwójka z żołnierzy poderwała się z miejsc i zaczęła biec, uciekając. Kobieta najwyraźniej wcale nie zamierzała ich gonić - zresztą, wciąż przecież dużo ich tu zostawało, do tego porzucili swoją broń. A widząc, że tamtym to uszło na sucho, wkrótce w różne strony zaczęła po kolei uciekać kolejna trójka. A potem i jeszcze następni - wkrótce zostali tutaj jedynie dwaj, którzy znajdowali się wcześniej nieprzytomnym, oczywiście nie licząc tych, którzy leżeli na ziemi nieprzytomni lub jęcząc z bólu. Kobieta zbliżyła się do nich powoli, pochylając z rękoma w kieszeniach.
- No, panowie. Wygląda na to, że przypadł wam zaszczyt pozbierania do kupy rannych. Hej, jak się postaracie to możemy nawet założyć, że uda wam się mnie przegonić! Do roboty. I naprawdę, nie próbujcie sięgać po broń ani wołać następnych, bo to nic nie da.
Choć nie używali słów, obaj najwyraźniej się zgodzili. To, co powiedziała najwyraźniej przyniosło im jakąś ulgę, przestali już zachowywać się tak nienaturalnie sztywno, niczym wystraszony kot zapędzony do rogu. Choć wciąż zachowywali ostrożność spoglądając co rusz w jej stronę, zaczęli powoli podchodzić do swoich poległych towarzyszy, to sprawdzając im puls, to układając w prostej pozycji, to sprawdzając stan ugodzonych kończyn.
Ty zaś w tym czasie skontaktowałaś się z tymi, których nie miałaś okazji jeszcze bardziej bezpośrednio poznać. Głos, który odpowiedział ci prawie natychmiast musiał być chyba tym należącym do "Lotosa".
- Mmmmm... Tricky oczywiście nic nie wyjaśniła, co? Słuchaj, sprawa jest dość prosta. Wejść, zgrać dane, wyjść. Federaci nie chronią specjalnie dobrze kompleksu, bo mają zbyt dużą wiarę w swoje bramy. Ale my mamy tą małą. Jeśli rzeczywiście potrafi tyle ile o niej mówią, To włamanie się do środka nie będzie większym problemem od trafienia szczura pustynnego kopniakiem. Postawiłem dwadzieścia kapsli, że w środku nie będzie więcej jak trójka uzbrojonych ludzi i pozostaję przy swoim zakładzie. Mmm... aleję na wschód macie całkowicie czystą. Dojdziecie do bramy spotykacie się z resztą grupy, Tricky ją otwiera. Idziecie do budynku, Tricky go otwiera. Znajdujecie serwerownię, Sert ją zgrywa. Potem idziecie na południe, gdzie powinna już czekać drabina do przerzucenia przez mur. I koniec! A, miej też na uwadze to, że od momentu w którym przechodzicie przez bramę wszystkie radia w tym mieście przestaną działać. I tak jej nie będziecie potrzebować, a ćwoki będą tkwić w przekonaniu, że wszystkiemu winna jest nasza seledynowa koleżanka i jakiś gość na północy. A ja najwyraźniej będę siedział tu i udawał, że jej pomagam. Phhh.

Wiedziałaś, o czym mówi mężczyzna. Jeśli ma na myśli kompleks, na pewno chodzi mu o najbardziej wyróżniającą się placówkę federacji na południowym wschodzie miasta. Jest otoczona betonowym murem zwieńczonym zwiniętym w spiralę drutem kolczastym. Nigdy nie byłaś w środku, ale słyszałaś o niej wystarczająco wiele by wiedzieć, co się tam znajduje - centrum naukowe, więzienie, koszary razem z barakami i kwatery oficerów. Istnieje niesamowicie wiele plotek na temat tego, iż ostatnie z tych miejsc obfituje w luksusy o jakich się mieszkańcom Sacville nie śniło - nikt jednak nigdy nie potwierdził tych informacji. I największym celem zawiści wciąż były osoby nie związane bezpośrednio z organizacją Federacji a posiadające wciąż jakiś majątek, tak jak między innymi twoja rodzina.

- Ej, młoda! - Słowa najwyraźniej były skierowane do blondynki, która podekscytowana i ucieszona najwyraźniej z szarej karty którą trzymała nad swoją głową w prawej dłoni zatrzymała się w trakcie truchtu ku tobie by odwrócić głowę ku wołającej Klarze. Ta machnęła po chwili ręką, zanim umieściła ją znów w kieszeni. - Pamiętajcie o Laurze, jasne?
Tricky skinęła i znów zwróciła się ku tobie. Przebiegła pozostały dystans i wolną dłonią złapała cię za nadgarstek, pociągając za sobą. Nie miała w tym za grosz dyskrecji, prowadząc cię przez wszystkich gapiów zdecydowanie zwracających na was uwagę, w kierunku zachodniej bramy kompleksu. Jej tempo wcale nie było wcale bardzo szybkie, był to przeciętny trucht któremu dorównać nie miałaś najmniejszego problemu, co jednak wcale nie przeszkodziło jej w poganianiu cię.
- Szybko! Bo Sert znowu będzie krzyczał. Eee... Tricky miała wyjaśniać. Czego nie wiesz? Zadaj pytanie.
Droga przed wami była bardzo... luźna. Nie było tu całkiem pusto, ale mało kogo tu widziałaś. To dość niecodzienne, biorąc pod uwagę, że ta aleja znajduje się bardzo blisko targowiska - ale całkiem możliwe też, że to właśnie tam teraz wszyscy się skupili - w końcu musiałyście przebrnąć przez naprawdę duży tłum żeby wydostać się spomiędzy straganów. Tak czy siak, było to trochę niekorzystne - przy takiej rzadkości osób na ulicy jeszcze bardziej się wyróżniałyście, między innymi unikalnym ubiorem blondynki oraz faktem, że biegniecie. Z drugiej strony, skoro nikt nie zasłaniał, łatwiej byłoby wam zauważyć i uniknąć jakichkolwiek mundurowych... gdyby tylko jacykolwiek się tutaj znajdowali. O dziwo, nie było ani jednego. Zauważyłaś za to kogoś innego. Z mniejszej uliczki po lewej przed wami, przebiegł na prawo nikt inny, jak... Peter. Wyglądał na będącego w niemałym pośpiechu. Tylko gdzie on niby mógł się śpieszyć? Mieszkał dość daleko na północy miasta. Dalej na południe nie było już właściwie nic poza magazynami. Czy miałaś czas, by próbować się więcej dowiedzieć? Przed wami było jeszcze jakieś trzysta metrów drogi do bramy. Z drugiej zaś strony, przecież nie byłaś też specjalnie zobowiązana do pomagania blondynce ani jej znajomym.

Rybka - Sob Kwi 05, 2014 11:49 am

Obserwowałam kątem oka Klarę oraz Tricky przede wszystkim jednak wsłuchując się z uwagą i skupieniem w głos "Lotosa". Miałam szczęście i tym razem na linii nie było żadnych zakłóceń, co pozwoliło mi dobrze słyszeć całą jego wypowiedź. W momencie, gdy skończył mówić milczałam jeszcze przez chwile przetrawiając otrzymane informacje. Plan był prosty, oby i w trakcie jego wykonywania nic nie wydarzyło się nic nieoczekiwanego. Miałam cichą nadzieję, że uda nam się wyminąć trójkę uzbrojonych, o których wspominał Lotos i nie będziemy zmuszone do bezpośredniej konfrontacji z nimi. Odezwałam się równie ściszonym głosem do krótkofalówki, co poprzednio.
- Dobra, to nie wygląda na skomplikowaną operacje, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Skontaktujemy się ponownie po wszystkim. Kath. Bez odbioru.
Schowałam urządzenie do wewnętrznej kieszeni kurtki. Nie wyłączałam go jednak na wypadek gdyby Lotos chciał nas przed czymś ostrzec przed dotarciem do bramy zanim wszystkie radia w mieście i tak przestaną działać. Zaraz po tym uniosłam wzrok na podbiegającą w moja stronę Tricky. Nieco zaskoczyło mnie z jakim brakiem dyskrecji zostałam złapana za nadgarstek i pociągnięta. Zanim jednak jeszcze ruszyłam za nią, rozejrzałam się szybko za tamtą nieszczęsną spawarką. Jeśli w całym tym zamieszaniu wciąż była w zasięgu mojego wzroku, starałam się szybko ją zabrać z ziemi, a następnie udać się za ciągnącą mnie dziewczyną. Jeśli zaś nigdzie jej nie widziałam, bądź dotarcie do niej było z jakiegoś powodu dla mnie niemożliwe, to trudno, podążyłam od razu za Blondynką.
Odruchowo zawiesiłam głowę, gdy przedzierałyśmy się przez tłum, jakoby miało mnie to ukryć przed spojrzeniem gapiów. Choć dobrze wiedziałam, że było to niemożliwe. Po pytaniu zadanym przez dziewczynę zrównałam z nią krok i mruknęłam cicho pod nosem bardziej do siebie niż do niej. Nie przejmując się w ogóle tym czy to dosłyszy czy też nie. - Dyskrecja nie jest twoją mocną stroną, co Tricky? - Po czym kontynuowałam już normalnym głosem, przy okazji obserwując opustoszałą okolice. - Lotos wytłumaczył mi pokrótce, że wraz z resztą grupy mamy dostać się do budynku, w którym znajduje się serwerownia. Ty masz otwierać wszystkie zamknięte wejścia, a Sert zgrywa dane. Czy jest jeszcze coś, o czym powinnam wiedzieć? Jaka w tym wszystkim będzie moja rola? Coś o reszcie grupy? I o co chodzi z tą Laurą? - Jeśli udało mi się wcześniej zabrać spawarkę zapytałam jeszcze: "Czy ta spawarka będzie do czegoś potrzebna?", jeśli zaś jej nie miałam, pytanie brzmiało: "Mam nadzieję, że tamta spawarka nie była jednak do niczego potrzebna?".
Po tych pytaniach słuchałam w milczeniu odpowiedzi Tricky i obserwowałam opustoszałą okolicę przez którą biegłyśmy w poszukiwaniu mundurowych. Im bliżej bramy, tym bardziej poddenerwowana i podekscytowana byłam. Dawno nie czułam takiego dreszczyku emocji. Nagle jednak w nie małe zdziwienie wprawił mnie widok przebiegającego Petera.
- Peter? Co ty tutaj do diaska robisz? - zawołałam bez dłuższego namysłu za wysokim dwudziestolatkiem. Zrobiłam to nawet jeśli miało oznaczać, że przerwę wypowiedź Tricky (o ile ta nie zdążyła jeszcze wygadać się przez całą drogę od czasu gdy zadałam pytania), jednak w miarę możliwości, starałam się nie uczynić tego -dosłownie- w połowie wypowiadanego przez nią zdania.

Jedius 9 Baka - Śro Paź 22, 2014 11:30 am

- Pytania zarejestrowane. Obmyślanie odpowiedzi! Hmm... - Tricky poinformowała cię o nadchodzących wyjaśnieniach wesołym tonem, po cym skierowała wzrok pod swoje nogi. Ta chwila zastanowienia zajęła jej dobre kilka sekund, po których znów odwróciła głowę w twoją stronę. Dość zdumiewający był fakt, że ktoś poruszający się tak fajtłapowato jak ona jest w stanie biec patrząc się a siebie. Nawet, jeśli wcale nie robiła tego specjalnie szybko.
- Tricky uważa, że na dyskrecję za późno. Tricky uważa, że Czapkowa powinna wiedzieć, iż samice radskorpionów potrafią same zapłodnić swoje jaja. Rolą Czapkowej będzie pilnowanie przejść! Reszta grupy to najemnicy z północy - polecili Tricky udać się z nimi bo nie potrafią rozbrajać Federackich zabezpieczeń. Jakbyśmy im za mało zapłacili! Część z nich idzie z nami, część do cel. Laura to jakaś koleżanka tamtej z tyłu i tej drugiej, którą tutaj przetrzymują! -Prison Break-! To jedyna cena jaką obie stawiały. A tamto niepotrzeeebnee, Tricky nie wiedziała jak inaczej zrobić zamieszanie! - praktycznie jednym tchem, z niemałym entuzjazmem udzieliła odpowiedzi na wszystkie pytania. Cóż, przynajmniej wiesz, że część spawarki której nie udało ci się odzyskać nie przyda się wam do niczego.

Gdy napotkałaś wzrokiem swojego dobrego znajomego (i współpracownika), nie omieszkałaś za nim zawołać. Chłopak na pewno nie zauważył cię od razu, ale kiedy odwrócił się w twoją stronę zdołałaś zauważyć, że bez cienia wątpliwości jest przestraszony. Nie biegł -dokądś-, on biegł -skądś-. Innymi słowy, uciekał. W reakcji na twój widok spowolnił nieco jednak, z niemałym niedowierzaniem gapiąc się w twoim kierunku - jakby twoja obecność w tym miejscu była dla niego szokiem. "Kath...?", wypowiedziane słabym tonem to było jedyne słowo, jakie zdołał wypowiedzieć w tym momencie - niemal od razu nastąpione przez głośniejsze, męskie nawoływanie z lewej strony - z tej samej uliczki, z której dopiero co wybiegł. "Stój, nie ruszaj się!" brzmiało jak komenda która mogła wydostać się z ust członka tylko jednej organizacji - Armii Federacji. Peter odwrócił się natychmiast w stronę źródła głosu, ale wcale nie zamierzał postąpić zgodnie z zaleceniami. Gdy już miał ruszać w twoje prawo, jednocześnie nastąpiły dwie inne rzeczy - z lewej strony, tam skąd wyleciał wcześniej właśnie Peter, wybiegła teraz dwójka Federatów. Na pewno nie byli to ci sami, którzy wcześniej "spotkali" się z Klarą, gdyż ci ciągle mieli ze sobą swoją broń. Drugą rzeczą było wstąpienie ci na drogę Tricky - próbowała też zatrzymać ciebie w miejscu ręką, ale była na to trochę za słaba. Praktycznie na nią wpadłaś, tylko jakimś cudem nie sprawiając, żebyście obie wylądowały na ziemi. Gdy już stałyście mogłaś zobaczyć, jak ta gorączkowo szuka swojego paralizatora, którego nie miała teraz nigdzie przy sobie, przynajmniej nie w widocznym miejscu. Zgubiła? "Biegła" przecież cały czas przed tobą ciągnąc twoją rękę, więc gdyby coś miało jej wypaść na pewno byś zauważyła. To chyba z tego powodu poczułaś uderzenie gorąca do swojej głowy - na pewno było do zdenerwowanie. Tym silniejsze, gdy zobaczyłaś, jak Peter zatrzymuje się zanim jeszcze naprawdę ruszył. Najwyraźniej droga po prawej wcale nie była "czysta". Patrząc się w tamtym kierunku chłopak zaczął powoli podnosić ręce w geście poddania się. Nie tylko był otoczony, ale ta przynajmniej trójka (bo choć tak naprawdę nie widziałaś nikogo za rogiem po prawej, to musiała być tam przynajmniej jedna osoba) Federatów dzieliła was od waszego celu. Co prawda nie zwrócili na waszą dwójkę jeszcze uwagi, więc może mogłybyście się prześliznąć obok, ale z drugiej strony nie tylko głupio byłoby zostawiać przyjaciela, ale i... po złapaniu go pewnie próbowaliby go zaprowadzić właśnie do kompleksu do którego zmierzacie, więc mogliby wam pokrzyżować plany, nie? Problem w tym, że nie miałaś tak naprawdę broni, która nie służy do zabijania. Tricky najwyraźniej też nie, skoro do tej pory jej nie znalazła. Nie miałaś też możliwości Klary, która pewnie poradziłaby sobie tutaj w trymiga. Miałaś właściwie tylko krótkofalówkę. Swoją drogą, czy Lotos nie mówił, że ta droga jest czysta? Nie ostrzegł was też przed nikim kto miałby tu nadbiegać. Czyżby nie miał tego obszaru w polu widzenia, gdziekolwiek jest?

Rybka - Sob Lis 28, 2015 3:51 pm

- Tricky powiedz mi, że nie zgubiłaś tego paralizatora... - wyrzuciłam z siebie niegłośno widząc jak dziewczyna obszukuje się gorączkowo. - Nawet jeszcze nie weszłyśmy do środka, a już... - urwałam i rozmierzwiłam nerwowo włosy, gdy poczułam jak uderza we mnie fala gorąca.
Stałam w bezruchu przez dobrą chwilę próbując zebrać myśli i obserwując rozgrywającą się przede mną scenę. Nie wiedziałam co teraz począć. Zdecydowałam się pomóc Podglądaczowi i spółce by uzyskać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Nie ma więc mowy o tym bym wycofała się teraz, gdy pojawiła się mała przeszkoda. Nie mogłam też zostawić Petera na pastwę Federatów, bez względu na to dlaczego go ścigali. Wszakże jesteśmy przyjaciółmi! Nie mogłam jednak działać pochopnie.

Rzuciłam okiem na Tricky w nadziei, że jednak znalazła już swój paralizator, po czym sięgnęłam po krótkofalówkę, którą schowałam w wewnętrznej kieszeni kurtki. Sprawdziłam czy aby na pewno wciąż jest włączona i przyłożyłam ją do ucha.
- Jest tam kto? Słyszycie mnie? - odezwałam się niegłośno, jednak możliwie jak najbardziej wyraźnie - Mamy problem w postaci przynajmniej dwóch Federatów goniących mojego kumpla. Prawdopodobnie jeszcze przynajmniej jeden nadchodzi z uliczki po naszej prawej.
W czasie gdy wypowiadałam te słowa i czekałam na odpowiedź zaczęłam przesuwać się pod ścianę jednego z budynków po naszej lewej. Machnęłam ręką chcąc przywołać Tricky, jeśli ta nie podążyła za mną. Pragnęłam jak najdłużej zostać poza zasięgiem wzroku Dwójki, która wybiegła za Peterem. Jednocześnie po dotarciu pod ścianę miałam nadzieję dostrzec kto czai się w prawej uliczce.

Jedius 9 Baka - Śro Gru 02, 2015 6:58 am

- Zgubić paralala...! - Tricky powtórzyła niemal od razu z udawanym przekąsem, że niby nie było to wcale możliwe, a jednak z jeszcze większym zdenerwowaniem które bardzo słabo ukrywała. Nie pomagał też na pewno fakt, że zaczęła gapić się w kierunku z którego przytruchtałyście. "Na kolana, ręce za głowę!" - Peter nie miał zamiaru sprzeciwiać się wyraźnym rozkazom tym bardziej, że znajdował się na muszce masowo produkowanej broni palnej z przynajmniej jednej strony. Powoli, ostrożnie uklęknął z dłońmi splecionymi za karkiem, ani razu nie spoglądając w twoim kierunku.
- ...łyście mieć przypa... ... ...o? Co znowu Tricky odwaliła? - wyglądało to trochę, jakby krótkofalówka zaczynała się denerwować wtedy kiedy i ty, przerywając właśnie wtedy kiedy najbardziej była potrzebna. Na szczęście jej szumy nie były nader wyraźne i dwójka żołnierzy skupionych na blondynie najwyraźniej nie zauważyła twojej konwersacji. Tak czy inaczej, twoim towarzyszem rozmowy nie był teraz "Lotos". To chyba był Sert, choć to tylko próba zgadnięcia. - Powiedz tej... ...piej... ...trze żeby zaczęła panikować. Tyle potrafi.
- Hej, hej, hej! Tęskniliście? To potęsknijcie jeszcze, właśnie się pode mną zawa--
- ...o? Nie słysz...
- Tak, to musiał być Sert. W międzyczasie odezwał się na pewno Lotos, szybko zagłuszony ponownie przez ten sam, przerywający głos.
Zaraz po tym, jak urwała się seria przychodzących transmisji, usłyszałaś kolejny dźwięk, który brzmiał co najmniej nie na miejscu. Gdzieś po prawej, za budynkami, słyszałaś ostre przygazowanie jakiegoś pojazdu, do którego wkrótce dołączył się stukot obijanych blach i inny zgrzyt metalu. Pomijając już fakt, że rozbijanie się o przeszkody, budynki, inne pojazdy czy cokolwiek tam się stało było co najmniej bardzo niegrzeczne, to warto zauważyć, że cała strefa w której się znajdujecie była objęta zakazem poruszania się pojazdami z własnym napędem - wszystkie samochody mogły wjechać w miasto najgłębiej do targowiska które już opuściliście. A tu warkot silnika oddalał się jeszcze bardziej w tym samym kierunku w którym zmierzałyście, a raczej zamierzałyście zmierzać, nic najwyraźniej nie robiąc sobie z ograniczeń. Dwójka federatów widać też była tym zaniepokojona, ale prócz obejrzenia się po sobie nie zrobili nic więcej, kontynuując tylko zbliżanie się do klęczącego pracownika stacji benzynowej. Ten, o dziwo... wydawał się być teraz bardziej spokojny. Całkiem widać już zrezygnował z prób ucieczki. W końcu mogłaś też zobaczyć osobę która dotychczas kryła się za rogiem z prawej, a teraz wyszła spacerkiem ku dwójce pozostałych federatów - bo była bez wątpienia jedną z nich. Kobieta, może koło trzydziestki, oburącz trzymająca opuszczoną teraz ku ziemi strzelbę "pump-action". Wcale jej się nigdzie nie śpieszyło, bo i nie było po co.
- Tricky... Tricky proponuje inną drogę. Zna miasto? Zna inną? Musi znać. - blondynka zbliżyła się, by się ciszej do ciebie odezwać. Fakt, mogłaś poprowadzić ją do kompleksu inną drogą, chociażby tam skąd dobiegły hałasy, ale nie dość, że to wymagałoby przynajmniej pięciu minut dodatkowego czasu, to jeszcze byłoby zostawieniem Petera na pastwę armii - czymkolwiek sobie przeskrobał.
Hej, swoją drogą - znów trzymała ten swój paralizator. Igiełkowy, na dwa druty. Pewnie ma jakieś trzy metry zasięgu, ale tylko jeden strzał. Nie wygląda, by miał możliwość rażenia jeszcze przy "dotyku".

"Co jest?"
"Wiał do swoich, cwaniak... Masz kajdanki?"
"Ee... nie. Jakich swoich?"
"Gość jest z rozety."

Rybka - Pon Kwi 11, 2016 3:41 pm

Nie było teraz czasu na myślenie. Musiałam działać. I to szybko. Nie pozwolę przecież by Federaci zgarnęli mojego przyjaciela, bez względu na to czy rzeczywiście należał do Rozety, czy też nie. Spojrzałam w kierunku Tricky, gdy ta zaczęła do mnie mówić, po czym sama odezwałam się cicho, gdy skończyła.
- Nie mamy ani czasu, ani innej drogi. Słuchaj, Tricky, jeśli zgarną tamtego gościa, niewątpliwie zaprowadzą go dokładnie tam, gdzie teraz zmierzamy. Wtedy nici z planu, bo nie ma szans byśmy niezauważone przedarły się do celu. - Powiedziałam wszystko praktycznie jednym tchem. Wzięłam głębszy oddech i kontynuowałam, nie dając dziewczynie dojść do słowa, o ile w ogóle próbowała. - Twoi towarzysze powiedzieli, że masz odwrócić ich uwagę. Masz zacząć panikować, a ja zajmę się reszta. Wiem już co zrobić.
Kłamałam oczywiście. Nie miałam najmniejszego pojęcia jak to wszystko rozegrać, jednak liczyłam na to, że szybko coś wymyśle. Wiedziałam na pewno, że muszę pomóc Peterowi. To teraz było najważniejsze.
Delikatnie pchnęłam dziewczynę w stronę Federatów. - Dasz sobie radę. Ponoć jesteś w tym dobra. W razie czego pamiętaj o swoim paralizatorze. Chyba wiesz jak go używać, co? - Uśmiechnęłam się pod nosem.

Jeśli Tricky rzeczywiście ruszyła w stronę Federatów, stałam z tyłu i obserwowałam uważnie przebieg wydarzeń, przygotowując się i czekając na odpowiednią chwilę do podjęcia działania. Jeśli zaś zaczęła panikować stojąc obok mnie... odsunęłam się od niej na "bezpieczną odległość" i również wyczekiwałam reakcji Federatów, starając się jednak robić tego otwarcie.

Jedius 9 Baka - Nie Lis 20, 2016 9:15 pm

- Tak--- Al-- Bo---
Tricky faktycznie próbowała się odezwać w trakcie twojej wypowiedzi, ale nie dałaś jej na to szansy. Zamilkła dopiero na słowa o panice. Aha, widać było, że od razu zrozumiała.
- Więc panika. Tricky zrobi panikę. Najlepszą. - oznajmiła całkiem poważnym tonem, odwracając się już ku grupie, jakby całkiem zapomniała o tym, że chwilę temu w sumie chciała uciekać. Zaraz jednak zatrzymała się, odwróciła - i oddała tobie paralizator bez słowa. I potem już ruszyła.
Paralizator został w twojej dłoni i w sumie pierwszy raz mogłaś mu się przyjrzeć. Miał kształt pistoletu. Jaskrawe barwy bardzo przeszkadzały w próbach jego ukrycia - cały był żółty z czarnymi elementami, a do tego jego końcówka była oczojebnie czerwono-pomarańczowa. Przełącznik na boku był ustawiony na pozycji "ON", czyli był już uruchomiony i gotowy do strzału. "3m" na boku zapewne symbolizowało zasięg, choć równie dobrze mogło to być oznaczenie modelu. U dołu miał krótką, czarną smyczkę, która wyglądała na wyciąganą, odczepianą, jak zawleczka. Cholera wie do czego to, może to zabezpieczenie, jak na boku w twojej broni? Nikt ci niestety nie wytłumaczył dokładnego działania urządzenia. Triki na pewno tego nie zrobi, pędząc już ku klęczącemu i grupie wokół niego.

- Monitoring, zgłoś, mamy tu--
- POMOCY!!!
Tricky w samą porę przerwała rozpoczętą transmisję jednego z dwójki federatów którzy otoczyli Petera. Trzeci, którego wcześniej nie było widać, właśnie wychodził z alejki po prawej. Był... Duży. Masywny. I można też powiedzieć bez wahania, że otyły. Gruby. Gość miał około sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu i chyba tle samo kilogramów wagi. W sumie to trochę mogło tłumaczyć, czemu Peter nawet nie próbował po prostu jakoś wyminąć go w alejce; najprawdopodobniej nie dałby rady się zmieścić. Miał na sobie pełne, nieco "bogatsze" oporządzenie od pozostałej dwójki; a w ręku broń wycelowaną przed siebie. Stąpał powoli ku reszcie, ze zdziwieniem spoglądając ku wrzeszczącej Tricky. Tak samo, jak i pozostała dwójka zresztą. Facet, który próbował coś nadać przez radio był teraz szarpany przez nią za rękę, więc nawet nie miał tu wyboru.
- MUSICIE mi POMÓC! - z autentycznym szokiem i przerażeniem, dziewczyna krzyczała, pokazując kierunek w stronę targu, z którego przyszłyście. - MUTANT! Okropny, brzydki MUTANT! Zielone włosy, krzywa gęba, OSZALAŁ! Bije mi rodzinę właśnie, SZYBKO, MUSICIE IM POMÓC! Od tego tu jesteście przecież, macie nas CHRONIĆ! - szarpiąc raz po raz rękę jegomościa wprowadziła mocną dezorientację w szeregi Federatów. Jeden spoglądał na drugą, druga na trzeciego, ten znów na pierwszego. Ba, chyba nawet wydawali się przestraszeni samym wspomnieniem o mutancie w środku miasta; w końcu, jeśli coś takiego dotarło aż tutaj, do środka miasta, to musiało wpierw z powodzeniem sforsować bramę. Nie wiedzieli, jak zareagować. Problem w tym, że prócz zamieszania, Tricky zwracała na siebie sporą uwagę przechodniów; część z nich zaczęła niemal od razu uciekać z dala od targowiska, co w przypadku niektórych z nich oznaczało kierunek w którym właśnie zmierzałyście - czyli fort żołdaków. Nielicznie, co gorsza, zostawali i gapili się na nią jak na wariatkę. Albo na federatów, z zażenowaniem. Jedno i drugie jako tako uniemożliwiało w sumie rozwiązanie problemu tak, by nikt tego nie widział.
A apropo widzenia... wszystkim jakoś umknął jeden ciekawy szczegół, który w sumie i ty ledwo co zauważyłaś. Kiedy ten grubas wyszedł zza rogu, nie wyszedł sam. Krok w krok, zaraz za jego szerokimi plecami, szedł ktoś jeszcze, dość dosłownie ukryty w jego cieniu. Kładł stopę na ziemi dokładnie wtedy kiedy i wielki zrobił krok, poruszał się dokładnie tym samym tempem, praktycznie nie do usłyszenia. Cały ubrany w czerń, w mundur który bodaj przed wojną miał jakieś zastosowanie militarne, ze śladem po oderwanej naszywce na ramieniu; w czarnej chuście owiniętej wokół twarzy, ciemnych okularach zasłaniających oczy i czarnej czapce z daszkiem skierowanym w tył. Szedł nieco bokiem, prawą stroną naprzód, a więc nieco obrócony w lewy bok, czyli w twoją stronę. W prawej ręce trzymał coś, co wyglądało jak... jakiś śrubokręt, albo dłuto. W lewej, bardzo znajomy widok krótkofalówki, praktycznie takiej samej jak ta którą trzymasz przy uchu. I w sumie dobrze, że tak robiłaś, bo inaczej pewnie nie usłyszałabyś tego niezwykle cichego, ale za to bardzo teraz wyraźnego, powiedzianego półgłosem, z echem panikującej Tricky:
- Czapka, ja zacznę, ale musisz zająć jakoś kobietę. Napluj jej w twarz czy cokolwiek, byle ją na kilka sekund wyłączyć. - Tak, to musiał być on, Sert. Z wolna, zaraz za grubym, zbliżał się coraz bardziej do grupy...

Rybka - Pią Sty 27, 2017 12:04 am

Spojrzałam na wręczony mi paralizator, gdy tylko Tricky odwróciła się by ruszyć ku grupie. - Już bardziej widoczny to on nie mógł być... Gdybym jeszcze wiedziała jak to szajstwo obsługiwać. - Pomyślałam unosząc zaraz wzrok z powrotem na grupkę.
Obserwowałam i analizowałam zachowanie poszczególnych Federatów. Musiałam przyznać, że blondynka była całkiem dobra w zwracaniu na siebie uwagi, co wcześniej zresztą zaprezentowała na targu. Szkoda tylko, że i tym razem zebrało się nieopodal nas kilku gapi, którzy krzyżowali moje początkowe plany. Choć z drugiej strony... dzięki temu Federaci nie zwrócą na mnie, jako części małego tłumku, przedwcześnie swej uwagi.

Nagłe pojawienie się odzianego w czerń Serta i jego głos w krótkofalówce dodały mi pewności siebie. To wciąż może się udać. Spuściłam wzrok na trzymany paralizator i odpowiedziałam krótko, półgłosem:
- Przyjęte. Za moment ruszę powoli w waszą stronę. - Dałam sobie jeszcze chwilę na powtórne przyjrzenie się urządzeniu. Sprawdzając, czy czarna smyczka i przełącznik ustawiony na „ON” są aby na pewno jedynymi elementami, którymi można manipulować. Odczekałam jeszcze parę sekund na ewentualną odpowiedź Serta, po czym schowałam krótkofalówkę, jak wcześniej, do wewnętrznej kieszeni kurtki. Włączoną, tak w razie czego.
Uniosłam ponownie wzrok na żołdaków stojących przy Peterze i Tricky. Musiałam jeszcze ukryć w jakiś sposób ten oczojebny paralizator. W pierwszej chwili pomyślałam o schowaniu go do zewnętrznej kieszeni kurtki, na wysokości pasa, jednak nim sprawdziłam czy w ogóle się tam zmieści, wpadłam na inny pomysł. Wysunęłam prawą rękę z rękawa i przełożyłam do niej paralizator. Następnie zgięłam ją w łokciu i okryłam szczelnie kurtką, zupełnie jakoby była złamana i trzymana w temblaku pod nią. Miałam nadzieję, że ukryty w ten sposób będzie on mniej wykrywalny i gotowy do użycia, jeśli tylko będę go potrzebować. Lewą dłonią chwyciłam się luźno przez kurtkę za łokieć przeciwnej ręki. Ruszyłam nie za szybkim, cichutkim, ale i jak najbardziej naturalnym krokiem w stronę Federatów, by jak najdłużej nie zwracać na siebie ich uwagi. W miarę zbliżania się obserwowałam najbardziej wnikliwie kobietę, o której wspomniał Sert. Porównując jej wzrost i budowę ciała do siebie. Szacując swoje szansę na „przypadkowe” nagłe wytrącenie jej z równowagi i sprowadzenie do parteru. Wiedziałam na pewno, że będę musiała „zająć się nią”, w chwili gdy nie będzie się mnie spodziewać.

Wpierw jednak Sert. On musiał wykonać pierwszy ruch, na który tylko czekałam.

Jedius 9 Baka - Czw Lut 07, 2019 10:07 pm

To wszystko.

To wszystko...
To było naprawdę niespotykane. Już na długo zanim zaczęła się jakakolwiek akcja, czułaś to dziwne mrowienie. Ta lekkość w brzuchu, pustka oczekiwania. Napięcie, trzymające całe twoje ciało w gotowości, ale jednocześnie rozluźnienie próbujące zaczerpnąć ostatnich chwil spokoju przed akcją, ten pojedynczy głos rozsądku, by nie zdradzić się przedwcześnie. To wszystko było tak... inne! To było zupełne zaprzeczenie większości twojego życia. Nudnego życia. Właśnie teraz, w tym momencie jesteś przed czymś ekscytującym. Czymś, co jest wyrwaniem się z monotonii codzienności. To nie jest rutyna, praca na stacji paliw, uśmiechanie się do klientów, obliczanie kosztów, sprzątanie - to jest ryzyko. Widziałaś uniesioną, przygotowaną do strzału broń. Wiedziałaś, że zaraz będziesz się z nią mierzyć. Tylko jeden sygnał. Tylko jeden znak. I wszystko się zacznie.

Trzask! Choć widziałaś to pierwszy raz w życiu, doskonale mogłaś zrozumieć, czym jest metalowy przedmiot który rozłożył się w dłoni Serta i dlaczego błyskawicznie powalił jednego z federatów. Wysokowoltowy ładunek elektryczny paraliżuje ludzi bólem - dokładnie to samo robi paralizator, który trzymałaś. I który wprowadziłaś w ruch. Czas na akcję!
Kolejne trzaski. Strzały. Wrzaski, krzyki. Gapie zaczęli uciekać - i bardzo dobrze. Nie było tu na co patrzeć. Cała akcja poszła niesamowicie sprawnie. Trójka federatów zaraz leżała na ziemi. Peter powstał z klęczków, z niedowierzaniem spoglądając w twoją stronę. Tylko ciebie tutaj znał. Swoją drogą, byłaś pewna, że strzał kobiety ugodził Tricky. Ta zdawała się tego jakby nie zauważać. Sert nawoływał do ewakuacji. Zdołałaś tylko zamienić kilka słów z Peterem. Obiecał ci wyjaśnić wszystko później. Musieliście się rozdzielić. Poleciałaś z dwoma Lastigalami na wschód. On pobiegł na południe.

Dotarliście w końcu do wielkiej, metalowej bramy, która w większości była tak naprawdę krzywo pospawaną karbowaną blachą. Mogłaś szybko ogarnąć, w jaki sposób się ją otwiera - skrzydło miało u spodu kółka. Musiała się wsuwać w resztę ściany. Skryliście się za jednym z budynków, gdzie był jakiś elektroniczny panel. Zdaje się, że to miało być zadanie dla Tricky. Chciałaś nawet podejrzeć, jak ma zamiar to zrobić, ale okazało się to być zabronione - blondynka stanowczo nalegała, by wszyscy odwrócili się do niej plecami, gdy się nimi zajmuje. Artysta musi mieć swoje tajemnice, co. I ponownie zaprzeczyła, jakoby coś jej dolegało. A jesteś pewna, że pocisk z karabinu ją trafił.

Swoją drogą, czekału tu już na was dwie osoby. Dwóch facetów. Jednym z nich był starszy człowiek, po trzydziestce. Łysy, z początkami głębszych zmarszczek, krótka kozia bródka. Skórzana kamizelka na białym t-shircie. Skąpy strój jak na środek zimy. Praktycznie się nie odzywał. Jedynie niecierpliwie czekał.
Drugi to ktoś, kogo poznałaś po głosie. Wyższy facet, choć młodszy od łysego. Albo mocno opalony, o co ciężko w zimie, albo po prostu ciemniejszej karnacji - ale blondyn. "Lotos", jak się zwał. Zdążył przeprosić za zamieszanie, gdyż, jak twierdził, nie widział tej pogoni ze swojej pozycji. Teraz również stał na czatach, leżąc na dachu domu za którym się kryliście. Rany, nie jest mu zimno? Niby opatulony płaszczem, ale wciąż, tak... kłaść się na metalu?

Zgrzyt! Drzwi zaczęły się odsuwać. Można było się odwrócić. Tricky wyglądała... jak zwykle. Panel też. Nie był nawet rozebrany. Niby nie było sensu go składać z powrotem, ale z drugiej strony, to zatrze ślady.
- No dobrze, Czapka. - Sert odezwał się, wyłączając radio, które i tak było w tym momencie bezużyteczne. Silne zakłócenia całkowicie uniemożliwiały teraz łączność. Dokładnie tak, jak mówił wcześniej. - Powiedz mi - czujesz się pewniej szukając papierów czy osób?
Pytając, spoglądał w stronę powiększającego się otworu w bramie. Sama mogłaś już tam zobaczyć zarys dwóch budynków znajdujących się na lewo od wejścia - jeden dość blisko, duży sporo dalej. Oba były wykonane... z betonu, chyba. Droga sprawa. Ponoć lepsza od metalu, lepiej izoluje ciepło, dźwięki, ewentualne pociski. Do tego, te budynki były ogromne. Niezła burżuazja. Prawdopodobnie w każdym z nich zmieściłoby się całe boisko - a do tego miały ze cztery, pięć pięter. Jasna, dupa, bez mapy to pewnie idzie się w środku zgubić - to jest, o ile nie są tam całkiem otwarte.
Ale coś tu nie grało. Cały plac przed budynkami, a przynajmniej tyle, ile póki co było widoczne z twojej pozycji było... puste. Tak jak mogłaś zrozumieć, że niezabudowane, bo może to miejsce dla ich wszystkich transporterów albo jakiś plac apelowy, tak... no właśnie. Nie było tam ani jednego transportera. Ani Osoby. Nic, nikogo. Czy miejsce, które generalnie jest ich główną bazą w tym rejonie, naprawdę powinno być tak niepilnowane? A może to część planu za którym podąża Sert i reszta ekipy? Pamiętasz tą całą Klarę i jej zadanie, by odciągać uwagę jak największej ilości federatów, ale wydawało się dość abstrakcyjne, by zostawili swoje centrum wszystkiego tak CAŁKIEM bez obstawy. Łysy chyba też był podejrzliwy. Przylgnął bokiem do umykającej ściany, sięgając pod swoją kurtkę - teraz, widząc go po raz pierwszy od tyłu widziałaś, że nie był całkiem nieuzbrojony - jakoś miał wciśnięty tam baseballowy kij, który wystawał z obu stron ubrania. Właśnie po niego sięgał, dobywał do rąk. Kilka głębszych oddechów. Szykował się. A Sert chyba czekał na odpowiedź.

Rybka - Pią Lut 08, 2019 6:48 am

To dziwne uczucie… Nigdy wcześniej go nie czułam. Nigdy nie przypuszczałam, że takowe mogłoby istnieć. Zasiedziałam się. Przyzwyczaiłam się do prostego, bezstresowego, bezpiecznego życia za murami Sacville. Pozwoliłam założyć sobie klapki na oczy, nawet nie zastanawiając się nad tym, by wychodzić przed szereg, by mieć swoje własne zdanie. Wszechobecny strach, czy po prostu niechęć przed podjęciem działania. Teraz Dlaczego Peter ukrywał to wszystko przede mną? Czy on również próbował mnie przed tym “chronić”? Te napięcie, ta gotowość, ta… adrenalina. Czy to tak czuje się drapieżnik polujący na swą ofiarę? Zazdrościłam im w tym momencie. Czy po tym wszystkim będę w stanie powrócić do normalnego życia? W głębi ducha znałam już odpowiedź na to pytanie. Nie spodobałaby się ona moim rodzicom.

Pierwszy trzask! Poczułam jak całe moje ciało przeszył zimny dreszcz. Jeszcze nie teraz. Jeszcze chwila. Muszę znaleźć się bliżej kobiety. Jeszcze tylko dwa kroki bliżej niej. Muszę w pełni wykorzystać swoją przewagę zaskoczenia. Grubas jest wystarczająco wysoki by dać mi zasłonę. Nie spodziewa się mnie. Jej ręce są odsłonięte. Idealne miejsce do oddania strzału. Teraz!
Wszystko potoczyło się niewiarygodnie szybko i sprawnie, przekraczając moje najśmielsze przypuszczenia i nadzieje. Federaci zostali unieszkodliwieni i żaden z nich nie odniósł nawet stałego uszczerbku na zdrowiu. Sert miał okazję użyć broni jednego z nich, jednak tego nie zrobił. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie ten fakt. Wiedział przecież bardzo dobrze, że oni nie mieliby dla nas litości, a mimo wszystko nie zdecydował się nie wyrządzić im większej krzywdy. Tricky oberwała. Mamy ją zostawić z tyłu? Nie do końca mi się to podobało. Jak to poradzi sobie? Po obietnicy złożenia wyjaśnień przez Petera, z wewnętrznymi oporami skierowałam się za resztą.

Jeszcze bardziej zaskoczył mnie ponowny widok blondynki w zaledwie parę chwil po tym, gdy dotarliśmy pod bramy siedziby Federatów. Jestem pewna, że oberwała! Czyżby było to tylko draśnięcie? Wydawało się zdecydowanie poważniejsze. Coś tu było nie tak. Może była podobna do tamtej całej Klary? Z nią również było coś bardzo nie tak. Poza tym Tricky jest od niej o wiele drobniejsza. Nie wydaje mi się by pod jej sukienką znajdowała się kamizelka kuloodporna, albo coś w ten deseń. Czyżbym aż tak się myliła? Do tego wszystkiego kazała nam odwrócić się i nie podglądać. Musiałam zacisnąć zęby i pokonać swoją ciekawość. Nie było czasu na sprzeciwianie się.

Miałam teraz chwilę na przyjrzenie się reszcie całej tej grupy. Pierwszy z nich był zdecydowanie starszy od pozostałych. Ile mógł mieć? Trzydziestkę? Czy u ludzi w tym wieku naprawdę pojawiają się już pierwsze oznaki zmarszczek mimicznych? Trochę przerażająca perspektywa.
Drugim oczywiście był Lotos. Wysłuchałam jego przeprosin, jednak nie mówiąc głośno cieszyłam się, że nie dostrzegł gonitwy. Gdyby nie to Peter byłby teraz aresztowany przez Federatów i kto wie czy kiedykolwiek jeszcze bym go zobaczyła. Swoją drogą, Lotos musi być naprawdę zahartowany, skoro wytrzymuje tyle czasu na dachu. Pomimo, iż uwielbiałam przesiadywać na wysokich pozycjach, podczas zimy zawsze brałam cokolwiek co izolowało by mnie od zimnego metalu.

Odwróciłam się, gdy Tricky zakończyła swoja małą magię. Przyjrzałam się temu co odsłaniał powiększający się coraz bardziej otwór w bramie, zastanawiając się jednocześnie nad odpowiedzią. Ci to sobie tutaj żyli i pracowali wygodnie i w cieple. Dla samego faktu pracy w takich warunkach nie dziwiło mnie dlaczego niektórzy decydowali się do nich dołączyć i dawali sobie jeszcze bardziej nasunąć klapki na oczy. Tylko… dlaczego jest tu tak pusto? Niemożliwe by zostawili swoją siedzibę bez ochrony i ruszyli wszyscy do Klary! Gdzieś musieli się chować. Pewnie czaili się w środku budynków. To było jedyne logiczne wytłumaczenie, które przychodziło mi teraz do głowy. Skupiłam wzrok na Sercie i odezwałam się, uważając na to by mój głos nie niósł się zbyt daleko.
- Wydaje mi się, że lepiej sprawdzę się w poszukiwaniu osób. Wolę skupić się na jednym celu, osobie, niż przeszukiwać całą stertę dokumentów i mieć nadzieję, że teraz w końcu trafię na to, czego szukam. - Powiodłam spojrzeniem ponownie ku opustoszałemu placu. - Jaki jest więc plan i z kim ruszę na poszukiwania? I... dlaczego w ogóle jest tu tak pusto? Gdzie się podziali wszyscy?
Poczekałam cierpliwie na udzielenie odpowiedzi i przedstawienie planu działania. Bo przecież mieli jakiś dalszy plan, prawda? Dotychczas chyba wszystko szło całkiem po ich myśli. Podeszłam następnie bliżej blondynki unosząc nieznacznie jaskrawy paralizator należący do niej, by zwrócić na niego jej uwagę.
- Słuchaj, a to będzie jeszcze działać? Wolę mieć pewność i nie przejmować się tym, że w jakiejś krytycznej sytuacji sprzęt może zawieść.
Jeśli okazało się, że paralizator nie będzie działać, schowałam go do kieszeni kurtki, bądź oddałam z powrotem Tricky, jeśli tego chciała. Jeśli zaś okazało się z jego pomocą wciąż mogę kogoś unieszkodliwić, pozostawiłam go wyciągniętego, chyba że blondynka zażyczyła sobie jego zwrot. W takim wypadku oddałam go bez sprzeciwiania się, nie był przecież moją własnością.
Po tym wszystkim byłam zwarta i gotowa do dalszej akcji. Ruszyłam za wyznaczoną osobą w głąb placu. W ciszy i skupieniu, skradając się.

Jedius 9 Baka - Pią Lut 08, 2019 10:10 pm

Sert poprawił czarną chustę na swojej twarzy, potem kiwnął głową. Z luźnych spodni wyciągnął latarkę kątową. Słuchając, przełączył raz, drugi dla silniejszego trybu, po czym ponownie ją wyłączył. Działała. Była całkiem mocna jak na przedmiot swojego rozmiaru - przypominała trochę taki typowy budzik z czasów przedwojennych. Po tym potwierdzeniu jej sprawności, wręczał ją tobie.
- Pójdziesz z Bertem i Lotosem. Szukacie rudej kobiety wzrostu Tricky. Zielone oczy, piegi. Ma się nazywać Laurena czy Laura. Brak znaków szczególnych takich jak tatuaże, piercing czy blizny.
- I południowy akcent!
- Tricky dołączyła się do wyjaśnień. Do niej też za chwilę się zwróciłaś w sprawie paralizatora. Sert w tym czasie powoli ruszył do krawędzi wciąż otwierającej się bramy; bez wątpienia po to, by zajrzeć do środka.
- Aaaa, no to to było... Umm... - choć z początku podeszła z pewnością, zaraz wyglądała na trochę zakłopotaną. Pochwyciła twoja dłoń razem z paralizatorem i zaczęła ją okręcać, unosić, zaglądać od spodu, boku, przodu... potem dopiero jakby doznała olśnienia. Przeniosła palce jednej dłoni na spód rękojści paralizatora i coś stamtąd odkleiła. Był tak jakiś wyświetlacz ciekłokrystaliczny. To znaczy, nazwa wyświetlacz była bardzo szczodra, bo widziałaś tam tylko dwie cyfry. 68.
- O, tu. Osiemdziesiąt dziewięć procent, czyli prawie całe! Bo jak naciskasz i trzymasz dłużej to możesz bardziej porazić, ale więcej baterii leci, ale bardziej pewniak wtedy! - Wyjaśniła. Mniej więcej w tym samym momencie Lotos zsunął się z dachu, złapał krawędzi i po chwili puścił, ciężko zeskakując na dół.
- Tricky, idziemy.
- Aye-aye! Tricky wyrusza! - blondynka zawołała radośnie w odpowiedzi Sertowi.
- Czekamy aż dobiegną tam, do tego pierwszego po lewej. - Lotos zbliżył się do ciebie parę kroków, stając nad ramieniem. Rany, był naprawdę wysoki. Jego broń to był jakiś karabin - na pewno nie taki jak ten federatów i było raczej widać iż jest to broń zrobiona ręcznie. Gruba rura w miejscu lufy, należąca chyba wcześniej do kanalizacji, musiała mieścić jakiś wielki pocisk. W miejscu kolby zaś była jakaś... butla. Zbiornik pod ciśnieniem. Jakiś gaz, pewnie. Otrzepał futro płaszcza z ciapy, bo śniegiem tego nazwać nie można było - hej, to chyba skóra worgów. Piękna, puszysta, nie wyglądała na zniszczoną. Ten płaszcz musi być zajebiście cenny.
- Na mój znak, biegniemy w prawo. Szyk: Bert, Czapka, ja. Zobaczycie od razu, niski ale rozległy budynek, ma trzy piętra pod ziemią. Biało-szary. Wchodzimy do niego od zachodu, czyli musimy biec tuż przy murze, przy którym teraz stoimy. Tylko z drugiej strony, oczywiście. - kiwnął głową. Jak mówił, mogłaś zauważyć, że ma jakąś wadę zgryzu - albo jeden ząb rósł mu krzywo, albo brakuje mu górnej trójki, to jest kła po prawej stronie. No, ale w mowie nie było nic w związku z tym słychać. Krótkie spojrzenie za bramę i mogłaś ocenić, ze Sert i Tricky są chyba w połowie drogi. I tak jak Sert wyglądał jakby faktycznie się starał, tak miałaś co do tego wątpliwości w przypadku Tricky. Rozłożone rączki, nogi jej się rozlatywały na boki - jakby biegła na piknik a nie ryzykowała głowę wkradając się do jaskini lwa.
- A właśnie, Czapka, bo pewnie nie było na to wcześniej czasu. - kiwnął głową na ciebie. Patrzył się gdzieś na wysokość talii. - Nie bój się wyciągać Zeriala jak będzie potrzeba. Gdybyśmy mieli nieszczęście trafić na kogoś z Vanbijskiej Gwardii, to oni nie będą się zastanawiać dwa razy. Pruj choćby fedkom pod nogi, ale pruj. Nie mogą do nas podejść. Bliżej niż dziesiątka nic im nie zrobię. 'Kej? - uniósł tu wzrok ku twoim oczom. Potem skupił się na obserwacji pleców dwójki, która była już na końcówce swojej drogi. Na oko, jeszcze z minuta.
- Jakieś pytania jeszcze? Bo to ostatnia szansa.
Bert przez cały ten czas milczał. Obserwował alejkę którą tutaj przybyliście. Poprawiał parę razy chwyt na kiju, raz wyciągnął jakiś naszyjnik spod bluzy. Zdaje się, ze to jeden z tych, które mają w środku jakieś zdjęcie, ale nawet go nie otworzył. Jedynie przytaknął sobie po jednym spojrzeniu i znów go schował pod ubranie. Ujął kij w obie ręce i tak zacisnął, że aż mu rękawice zaskrzypiały.

Rybka - Nie Lut 10, 2019 3:39 pm

Odebrałam wręczona mi przez Serta latarkę, skinęłam głowa z krótkim ”Dzięki” i wsunęłam ją do kieszeni własnych spodni. Wysłuchałam w skupieniu opisku kobiety, którą mieliśmy znaleźć i pewnie wyprowadzić stamtąd, a przynajmniej takie były moje przypuszczenia.
- Ruda Laurena z piegami, zielonooka, niewysoka, z południowym akcentem. - Powtórzyłam ciszej do siebie pod nosem, by lepiej zapamiętać, po czym kontynuowałam już normalnym głosem. - Dobra. Sam kolor włosów w sumie jest dość rzadki, więc nie powinno dojść do pomyłki.
Po otrzymaniu instrukcji od Tricky spojrzałam raz jeszcze na wyświetlacz. Sześćdziesiąt osiem, albo osiemdziesiąt dziewięć, dość istotna różnica. Jeśli ja miałam rację z odczytem, oznacza to, że paralizator będzie nadawał się jeszcze jedno, porządne porażenie. Wolałam zakładać, że tak właśnie jest. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to tatko zwykł mawiać.
Szybko uniosłam spojrzenie ma Lotosa, gdy podszedł bliżej górując wręcz nade mną swym wzrostem. Trochę mnie to zaskoczyło w pozytywnym sposób, jako że sama byłam ponadprzeciętnego wzrostu, jak na kobietę. Miałam czasem wrażenie, że niektórzy mężczyźni mają jakieś kompleksy albo coś, gdy rozmawiają z przedstawicielką płci przeciwnej, której oczy znajdują się na tym samym, bądź wyższym poziomie. W sumie to Lotos był nawet niczego sobie. Może tylko ciut krzywy zgryz, ale stan zębów i tak był lepszy niż zdecydowanej większości społeczeństwa. Zwróciłam również uwagę na jego broń, która wydała mi się strasznie nieporęczna, przynajmniej dla osoby tak przeraźliwie chuderlawej jak ja.
- Na prawo pod murem i od zachodniej strony budynku. Aha. - Wyjrzałam odrobinę przez bramę by móc się przyjrzeć drodzę i ocenić na oko odległość, którą mamy do pokonania by dotrzeć do opisanego budynku. Trochę zmartwił mnie widok beztroskiej Tricky, ale może po prostu taki był jej sposób bycia.
Na wspomnienie o mojej broni, która została pomylona z Zarialem, odwzajemniłam spojrzenie wysokiego blondyna, nie zamierzając go poprawiać, bo i po co. W końcu to bardzo podobne modele. Chociaż Sert rozpoznał prawidłowo i nawet wiedział, że jest naładowania.
- ‘Kej. Skoro nie będziecie mieli z tym problemu. Nie noszę go tylko jako straszak.
Przyjrzałam się gestowi Berta wykonanemu ku naszyjnikowi. Zastanowiło mnie kto bliski mógł znajdować się na tym zdjęciu. Może ta cała Laura? A może po prostu osoba, która na niego gdzieś czeka. Pomyślałam zaraz również o rodzicach. Zamierzałam do nich powrócić w jednym kawałku.
Czy miałam jakieś pytanie? Nikt nie odpowiedział mi na te dotyczące opustoszałego placu. Czy to oznaczało, że sami nie wiedzieli i nie chcieli snuć żadnych domysłów? Być może.
- Pytania. Chyba jednak będę miała. Kiedy ostatni raz widzieliście, o ile w ogóle, Laurę i skąd pewność, że będzie akurat w tamtym budynku? No i najważniejsze, jak chcecie ją wyciągnąć ze Sacville? W razie czego… znam dobrze jego zakamarki i uliczki.
W oczekiwaniu na odpowiedź sprawdziłam dla całkowitej pewności czy wyłączyłam krótkofalówkę, które i tak mają tu nie działać dobrze. Poza tym nie chciałabym aby w chwili przekradania się nagle ktoś by się z niej odezwał.
Następnie na znak Lotosa ruszyłam pomiędzy nim, a Bertem we wcześniej ustalonym szyku w tempie, które zostanie narzucone.

Jedius 9 Baka - Pon Lut 11, 2019 6:32 am

Szczerze mówiąc, ciężko powiedzieć, w sprawie poprawnego odczytu liczb. Nie było tu specjalnie wskaźnika pokazującego, gdzie jest dół wyświetlacza. Rozsądek podpowiadał jednak, że to perspektywa dzierżącego urządzenie jest tą poprawną, a to by znaczyło, że Tricky niepoprawnie odczytała wartość. Zapewne będziesz w stanie potwierdzić to zdanie kiedy tylko będziesz mieć okazję znów użyć paralizatora. Radio oczywiście miałaś wyłączone.
Gdy zbliżyłaś się do bramy na tyle, by móc wyjrzeć i zobaczyć, co znajduje się po prawej stronie, faktycznie znalazłaś wspomniany budynek, na oko... no, będzie ze sto metrów. Plac pomiędzy wszystkimi budowlami był naprawdę wielki. Wyglądało to jak mocne marnotrawstwo miejsca. Cała reszta miasta jest przecież tak ciasno upakowana, że czasem nawet pieszo nie da się normalnie iść między budynkami.
Lotos zaśmiał się bezdźwięcznie, przez nos, na twoje wspomnienie, że twa broń nie jest tylko straszakiem. Gdy przeszliście do pytań, uniósł przed odpowiedzią palec.
- Aaaa, no właśnie, widzisz. Nigdy nie widzieliśmy tej Laury. To jest nasze - zaraz, widziałaś przecież tą kobietę z zielonym irokezem, nie? - co prawda nie miała "irokeza" ale domyśliłaś się, ze chodzi o Klarę. - Są tu razem trzy, jakaś ekipa. I chcą swoją czwartą, która ponoć kiedyś została złapana. Mają na to papiery, że faktycznie była tu przeniesiona półtorej roku temu. A tamten budynek to właśnie kić. - skinął głową w kierunku "waszego" budynku przez ścianę. - Taki był nasz deal. Pomagają nam z odwracaniem uwagi, my wyciągamy tą ich Laurę. A o ewakuację się nie martw, to będzie raczej najłatwiejsze. Na pewno wiesz, co jest jeszcze dalej na południe. Federacki grunt dociera aż do mostu przy klifie, bo chcą go kontrolować. Klif prowadzi w dół do wyschniętej rzeki. Wspinaczka tamtędy to byłoby zbyt wiele zachodu, ale zejść na dół będzie o wiele łatwiej. Mamy wystarczająco liny, by było to bezpieczne. A lada moment na dole będzie już czekać ciężarówka.
Możliwe, że chciał dodać tu coś jeszcze, ale czas wam już minął. Widzieliście wszyscy, jak Sert i Tricky znikają za drzwiami, które zamknęły się zaraz za nimi. Lotos machnął ręka naprzód, choć nie było to potrzebne - ten Bert ruszył już do przodu. Wiedziałaś dobrze, o co chodzi, więc ruszyłaś zaraz za nim. Lotos wybiegł na końcu. I cokolwiek było tego powodem, gdy tylko on przekroczył linie bramy, znów usłyszałaś jej zgrzyt. Ruszyła w drugą stronę. Zaczęła się zamykać. Tego chyba nie było w planie, ale nikt się nawet nie obejrzał. Może po prostu nikt ci nie powiedział.

Poruszaliście się szybkim truchtem. Tempo było takie, że byłaś w stanie poruszać się bez koniecznego tupania z echem na całe sąsiedztwo. Zresztą wszyscy poruszaliście się dość cicho. Bert może najmniej cicho. Nikt tu nie wymieniał ani słowa. I choć wasza trasa przebiegała bardzo spokojnie, choć na placu nie było żywej duszy, czułaś znów napływ adrenaliny. Aż uśmiech sam wychodził na twarz. Dobrze wiedziałaś, że robisz teraz coś, czego nie powinnaś. Bardzo nie powinnaś.
Dotarliście bez komplikacji. Widziałaś już wnękę drzwi. I komplikacje zaczęły się właśnie przy nich. Bert wpadł w nie barkiem, i... odbił się od nich.
- Kurw... - przeklął swoimi pierwszymi słowami przy tobie. Cofnął się kawałek i bez zwłoki spróbował mocniejszego kopnięcia w metal. Marny skutek. Ty widziałaś to chyba pierwsza, ale on zobaczył zaraz po tobie poziomy rygiel miał tu założoną na siebie kłódkę. Solidna, duża, prawie jak jego pięść. - Miało być otwarte! - łysy zauważył niezadowolony po lekkim podniesieniu kłódki dłonią. Zaraz po tym znów cofnął się i bez ostrzeżenia zamachnął kijem na żelazny zamek. Raz jeszcze, zero pozytywnych skutków. Jedynie hałas.
- Czekaj. Spokojnie. - spróbował uspokoić go Lotos, gdy tylko do was dotarł. Obejrzał się wpierw na plac - tak naprawdę prawie nic stąd nie widzieliście, bo ściana budynku przy którym stoicie dość skutecznie was od placu odgradzała. Mieliście stąd jedynie widok na bramę którą tu wpadliście na północ, oraz mur, który delikatnie zakręcał do wewnątrz na południe. Potem, blondyn zaczął czegoś szukać w kieszeniach. I zdecydowanie nie mógł tego znaleźć od razu. Słychać było cyknięcie językiem podczas poszukiwań.

Rybka - Wto Lut 12, 2019 9:30 pm

Zdecydowanie zamierzałam powiedzieć Tricky w jaki sposób odczytywać poziom baterii, gdy tylko spotkamy się ponownie i o ile moje założenia faktycznie będą słuszne. Miałam pewność, że przyjdzie mi go użyć ponownie i to już niedługo. Skoro Federatów nie było na placu, to z pewnością przynajmniej jakaś część z nich będzie w budynkach. Cholera. Ależ mnie irytował fakt takiego marnotrawstwa miejsca.
- Masz na myśli Klarę. - Stwierdziłam skinąwszy głową.
Żaden z nich nie widział nigdy na oczy Laury? Trochę niedobrze, ale przecież jej wygląd jest dość charakterystyczny. Miałam cichą nadzieję, że w tamtym więzieniu prowadzą jakąś listę więźniów. Dzięki temu łatwiej będzie ją znaleźć pośród tej masy ludzi, która z pewnością tam siedzi. Plan ewakuacji wydawał mi się całkiem w porządku. Miałam tylko cichą nadzieję, że nie będę miała później problemów z ponownym dostaniem się do miasta.
W trakcie truchtu pomiędzy mężczyznami, obejrzałam się jako jedyna przez ramię słysząc zamykającą się bramą. Nie było już żadnego odwrotu. Nie żebym zamierzała wycofać się teraz z tego wszystkiego. Nie teraz, gdy zaszłam już tak daleko.

Znowu to uczucie. Nigdy nawet nie przypuszczałam, że w tak pozytywny sposób będzie na mnie wpływać stres. Gdzieś kiedyś słyszałam, że adrenalina potrafi wywołać stan euforii. Czy świadomość robienia czegoś, czego nie powinnam wywoływała u mnie właśnie taki stan? Trochę niepokojące odkrycie.
Po dotarciu przed wejście do budynku, obserwowałam w milczeniu jak Bert bezowocnie zmagał się z drzwiami. Przydałby nam się jakiś łom, albo kawał metalowego prętu. Teraz narobił jedynie niepotrzebnego hałasu, niemniej nie zebrałam się w sobie by zwrócić mu uwagę. Na szczęście blondyn zatrzymał go. Szybko zorientowałam się cóż takiego próbował znaleźć w swych kieszeniach - coś co nadawałoby się na wytrych. Wyciągnęłam ze swych włosów jedną z dwóch czarnych wsuwek oraz bagnet ze skórzanej pochwy schowanej w wewnętrznej kieszeni kurtki. Ostrożnie wygięłam delikatnie spinkę robiąc z niej improwizowany wytrych.
- Może ja spróbuje? Parę razy udało mi się otworzyć zamek w ten sposób.
Kucnęłam przed drzwiami i wsunęłam wsuwkę do zamka masywnej kłódki, drucikami do wewnątrz. Końcówka noża posłużyła mi do przekręcania zamka. Powoli, zdecydowanie nie spiesząc się, mimo że pewnie powinnam, zaczęłam majstrować wsuwką. Nasłuchiwałam i starałam się odpowiednio wcisnąć zapadki, jedną po drugiej. Uważałam na to by przypadkiem nie złamać jej w środku, co byłoby bardzo kłopotliwe. Zdecydowanie nie byłam w tych sprawach ekspertem, ale spędziłam sporo godzin ćwicząc.
Jeśli cały ten proces zakończył się powodzeniem, otworzyłam kłódkę i wstałam z zadowoloną miną. Schowałam bagnet na powrót do pochwy w kurtce, a powyginaną wsuwką podpięłam włosy.
Jeśli jednak moje starania spełzły na niczym i złamałam wsuwkę, wyciągnęłam niechętnie drugą z włosów i podałam jej Lotosowi ze słowami: "Może tobie pójdzie lepiej". Na koniec również pochowałam swoje rzeczy.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group