|
Wiele sfer Mało gier |
|
Nefer'Huah - [AMBASADA/STARE MIASTO] Visitors' Day
Rybka - Śro Sie 11, 2021 2:49 pm
Podczas kręcenia korbką siódma planeta, i zarazem ostatnia z nich, wykonała prawie dwa pełne obroty wokół gwiazdy w czasie 100 lat. Zaintrygowana nieregularnymi obrotami czwartej planety, Apae przyjrzała się jej bardziej wnikliwie. Przyspieszała za każdym razem, gdy zbliżała się i wymijała piątą, by następnie wrócić do wcześniejszej prędkości. Chcąc upewnić się w swoim spostrzeżeniu, cofnęła i przesunęła czas do przodu parokrotnie - nie pomyliła się.
Pani Ryś zasypała pytaniami przewodniczkę, która uniosła wysoko brwi starając się nadążyć i zapamiętać wszystko, o co została zapytana.
- Zadaje dużo pytań na raz. - pokręciła nieznacznie głową i spojrzała we wskazane miejsce. - Czemu czwarta przyspiesza? Prawdopodobnie przez pole grawitacyjne piątej. Piąta jest gazowym olbrzymem. Istnieją teorie mówiące o tym, iże w dalekiej przeszłości orbita czwartej uległa powiększeniu. Niektórzy twierdzą, że jest to wynikiem kolizji z obcym obiektem o sporych rozmiarach. Są też i tacy, którzy twierdzą, iże wywołały to nadnaturalne moce. Pytała też o nazwy? Od najbliższej Słońca to: Desher - Czerwona, Wahdj - Zielona, Nefer - Piękna, Khem - Czarna, Khenet - Żółta, Shesep - Biała, Irtyu - Niebieska. Pierwsze nazwa jest oficjalną w języku kebdeshereckim. Druga nazwa jest dosłownym tłumaczeniem. Nazwy od kolorów, jak wspominałam. Podobnież faktycznie takie posiadają, gdy patrzy się na nie w przestrzeni kosmicznej. - Zrobiła pauzę przytykając palce do podbródka.
- O co jeszcze pytała? Lewo… Dlaczego kierunek czasu w lewo? Tak skonstruowała zegar astronomiczny pani Meretseger, jedna z Wielkich Mędrców. Planety krążą wokół Di-Ankh w przeciwną stronę niż ruch wskazówek zegara - w lewo. O kierunek pisma także pytała, tak? Zależy od języka. Języki ludzkie idą od prawej do lewej. Tradycyjne kebseshereckie hieroglify w zależności od tego, w którą stronę znaki są zwrócone.
* * * * *
Zadzierając głowę do góry, Danielle nie dostrzegła latającego kształtu przypominającego dywan, ani też niczego innego co mogłoby przypominać obiekt stworzony rękoma człowieka, czy też jakiegoś innego stworzenia o zbliżonej inteligencji i możliwościach manualnych. Przez chwilę jednak wydawało jej się, że widziała na skraju swojego pola widzenia kilka półprzezroczystych nitek wijących się po niebie. Nim jednak zdążyła im się w ogóle przyjrzeć, dotarły do niej słowa Lewiatanek o tańczeniu, graniu i śpiewaniu na latającym wielorybie.
Badając przez chwilę otoczenie, Niyappi rozpoznała znajome uczucie towarzyszące aktywowaniu zaklętego magią przedmiotu, które czekało na mentalne komendy osoby, która ostatecznie przejmie kontrolę. Spoglądając zaś na twarz muzyka, dostrzegła krótkotrwałe skupienie. Połączone dywany uniosły się razem miarowym ruchem i zawisły w powietrzu prawie na wysokości kolan dorosłej osoby. Vico obejrzał się na ociągającą się resztę grupy, skupiając spojrzenie głównie na Danielle, do której odezwał się.
- Danielle, usiądź po środku dywanu, to na pewno nie spadniesz.
* * * * *
- Mogę zapytać. - Maureen przytaknęła i ruszyła we wskazanym przez Aileen kierunku ku czekającego przed tradycyjnymi schodami zielonego czworonoga. - A w jaki sposób mogę dostać się na twój blog? Też potrzebuje dostęp do tego Sfero-Ne-Tu?
Po wspięciu się po schodach i przejściu przez automatyczne szklane drzwi, receptorom Aileen ukazał się monumentalny plac dworca pomiędzy dwoma budynkami z czerwonej cegły, nad którymi rozciągał się szklany dach. Poza tropikalnym ogrodem zajmującym ponad połowę przestrzeni, znajdowały się tutaj również liczne sklepy i bary, a także kawiarnia tuż przed wyjściem z peronu, o której wspominała i do której teraz prowadziła Maureen. Miał tam również czekać “specjalny przewodnik”, którego wedle słów Vereny mieliście otrzymać, czy raczej Zantria miał otrzymać. Przed kawiarnią, nie bezpośrednio obok siebie, czekały dwie osoby - czarnowłosy wysoki chłopak z czarnym ogonem oraz filigranowa płaska osóbka o wiśniowych włosach. Ta druga zaczęła niespiesznie podchodzić ku dwóm jasnowłosym i zielonej, by spotkać je w połowie drogi.
- Dzień dobry. - dygnęła opuszczając na krótką chwile wzrok. - Czy życzą sobie państwo odebrać informator turystyczny i być może wynająć przewodnika? - Dla Aileen wiśniowowłosa wyglądała na zupełnie normalną osobę, kobietę, tyle że z lekko szpiczastymi uszami. Wyposażona była w brulion oraz oraz niewielką torebkę. Blondynka w tym czasie cofnęła się o krok, zerknęła na dziewczynę-androida, a następnie zaczęła chyba kogoś wypatrywać w kawiarni.
Samara spoglądając ku szczytowi schodów, po których wchodził Ein, dostrzegła szklane drzwi zza których była w stanie dostrzec popołudniowe niebo przez szklany dach oraz kawałek czerwonego budynku. Po użyciu swych nadnaturalnych zdolności, które miały pozwolić jej na pozostanie całkowicie anonimową i niezauważoną, ruszyła za swym towarzyszem. Na zewnątrz blondyn rozejrzał się za potencjalnym biurem, w którym mogliby wynająć przewodnika i po chwili pośród innych napisów w języku angielskim na budynku po prawej dostrzegł “Biuro Informacji Turystycznej”, zaraz za wolnostojącą budką z napisem “Kantor”. Nim jednak zdążył faktycznie ruszyć w tamtym kierunku, szybkimi krokami zaczął zbliżać się do nich czarnowłosy chłopak, ten sam którego przed kawiarnią widziała Aileen. Pierwsza zauważyła go oczywiście czujna albonista.
- Heja! Jesteście Zantria, Samara oraz Ein, zgadza się? - Podszedł z wyszczerzoną facjatą i wyciągniętą do przywitania dłonią ku blondwłosemu najemnikowi. Z bliska Samara bardzo wyraźnie widziała jego czerwone ślepia, zwierzęce uzębienie i oczywiście kudłaty ogon. Dla Zantrii szybko stało się jasne, że nie był on normalnym człowiekiem. Poza samymi ubraniami, cała jego postać była jednolitą masą.
Tidus - Pon Sie 16, 2021 11:51 pm
-Ooooooooooch. - skwitowała kukiełka, owijając się drewnianym ogonem. -...Zaraz, czyli dzień zaczyna się od zachodu słońca? A noc od wschodu? Kurde, to macie pewnie duże problemy z tłumaczeniem mediów z Sol-3, co?
-Czy ty naprawdę nie masz ciekawszych pytań? - stwierdził Joshua, również podchodząc do makiety.
-Książki w życiu nie czytałeś? Czy ty wiesz ile symbolizmu opiera się o ten ruch wokół gwiazdy? Przecież to zupełnie inny paradygmat myśli. I to pewnie ma wpływ na działanie systemizowanej magii, skoro chcesz być taki praktyczny.
Z syntezatora głosu olbrzyma dobiegł niski szum, który zapewne miał symulować westchnięcie. Kamery obróciły się ku przewodniczącej, wyczekując na odpowiedź.
Cadha wyglądała na trochę skonfundowaną założeniami Apae.
- Dlaczego dzień miałby się zaczynać od zachodu? Słońca wstaje na wschodzie, a zachodzi na zachodzie. Wszystkie planety, poza Khem, dokonują obrotu wokół własnej osi również w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, czyli z zachodu na wschód. Chce powiedzieć, że Sol-3 dokonuje obrotu wokół własnej osi zgodnie ze wskazówkami zegara? Być może wasza północ jest tam gdzie nasze południe. - przytknęła piąstkę do brody w geście zamyślenia.
-Och. - wszystkie niewidzialne silniki które napędzały toki myśli Apae natychmiast się zatrzymały, gdy ta uświadomiła sobie błąd.
-Nie, nie, masz rację. U nas to samo. Zbyt...pochopnie przeszłam od hipotezy do wniosków. - kukiełka zastukała drewnianą łapką o podłogę parokrotnie, zastanawiając się.
-O, a co jest tutaj twoją ulubioną wystawą, o której możesz wiele powiedzieć? Jesteś tutejsza, więc co jest z twojej perspektywy wyjątkowe?
=============
Reporterka patrzyła na obie muzykantki, zastanawiając się, o co tu taka kontrowersja. Jeśli to faktycznie wyglądało jak wieloryb, to przynajmniej pasowało do nazwy kapeli. Dobry brending, jak to mówił jej redaktor wciskając na okładkę historię o zadźganej przez rodziców nastolatce.
-A, czyli to nie jest żywy wieloryb? To...ma więcej sensu. Myślałam, że graliście koncert na grzbiecie żywego stworzenia i- właśnie, to w końcu na grzbiecie czy w paszczy?
Gdy została zawołana po imieniu, Danielle odwróciła się ku Vico.
-Hm? A- tak, już idę. - bez chwili zwłoki usiadła po turecku na środku dywanu, w pełni zadowolona z takiego rozstawienia.
Jedius 9 Baka - Wto Sie 24, 2021 11:40 pm
- Nie no, żywy to nie... - Melba zaczęła, kierując się wraz z Danielle ku dywanowi. Denzaren ruszyła za nimi. - Chociaż... Hmm, w sumie to nawet ciekawy pomysł...
- Jeśli tylko wymyślisz jak wieloryb ma latać. I zapytasz go o zgodę. - Skomentowała gitarzystka, czekając aż obie zajmą swoje miejsca, sama kierując się do drugiego "wagonu", gdzie było po prostu mniej osób. Siadła koło Kajki i Uariena.
- Hmm... - odparła harpia w zadumaniu. Najwyraźniej wzięła ten pomysł na poważnie.
Kiedy już (prawie) wszyscy zajęli swoje miejsca, Niyappi zdecydowała się wdrożyć swój złowieszczy plan! Nie dając im nawet sekundy na poprawienie zadka na dywanie, spróbowała przejąć teraz kontrolę nad latającymi pojazdami jako kierowca tylko po to, by zmusić obie platformy do nagłego ruszenia w przód i górę, wykonując żwawe salto po linii szerokiego okręgu i tym też sposobem wrócić do punktu startu. Oczywiście, z wystarczającą prędkością by siła odśrodkowa nie pozwoliła nikomu spaść.
* * * * *
- Blog znajduje się w sferonecie, więc jak najbardziej potrzebny jest dostęp. Będąc połączona ze sferonetem, wystarczy, że wpiszesz w urządzenie adres tego bloga a wyświetli ci się w całości tak, jak widziałaś to w pociągu. - na krótki moment, Aileen wyciągnęła znów z kieszeni cegiełkę-lusterko by przypomnieć o czym mówi. - Jeśli to może okazać się niemożliwe, hmm... Może istnieje inny sposób w jaki mogłabym uraczyć cię tym, co odkryję? Każdy powinien mieć dostęp do wiedzy o światach, moim zdaniem! - zawołała z uśmiechem. - Może tradycyjna metoda, jak listy i fotografie?
Aileen starała się być jak najmniej inwazyjna w mowie, bo choć jej twarz nie mogła zdradzić prawdziwych zamiarów, nadmiar słów lub zły ich dobór już tak - a wśród tych zamiarów naprawdę zależało jej na tej "każualowej przyjaźni" z istotą niebiańską. Jest tu przecież na usługach STUARTa, i jedną z głównych jej wytycznych jest jak zawsze nie kończące się zadanie polegające na zbieraniu wszelkiej wiedzy - a ta urocza istota może być dla niej niepowtarzalną możliwością na długoterminowy plan uzyskania jak najwięcej informacji o samym planie niebiańskim. Niemal wszystkie dotychczasowe zapisy zawsze określały celestian jako byty mocno strzegące swych tajemnic, więc każde źródło takiej wiedzy było wręcz nieocenioną korzyścią.
Gdy przedstawicielka elfów podeszła bliżej i zaoferowała usługę przewodnika, android odpowiedziała zapraszającym uśmiechem, zachęcającym do rozluźnienia się.
- Ależ oczywiście! - złożyła ze sobą dłonie, by chwilę później otwartym gestem wskazać kierunek w którym niska kogoś wypatrywała; bez wątpienia zapraszała nowa osobę by kontynuowała marsz wraz z nimi, by nie stawiać Maureen przed dylematem między odłączaniem się od grupy a czekaniem na koniec czyjejś rozmowy.
- Jestem Aileen! Zapytam z góry zanim może dojść do jakiejś gafy, jak by to wyglądało - zwiedzamy tylko w jakichś godzinach? Jak tu wygląda nocleg, i jakie poniosę za to opłaty? - zapytała, kontynuując marsz ku kafejce, jeśli i reszta poszła za jej zamiarem.
Samara wyraźnie cofnęła się gdy czarny się zbliżał, mając go "na celowniku" - tym bardziej, gdy usłyszała z jego strony swoje imię. W przeciwieństwie do Eina, który odebrał tą informację całkiem spokojnie. Przedstawiali się przecież, rozmawiali z siłami bezpieczeństwa, bez wątpienia to ktoś z ich ludzi tutaj, po drugiej stronie.
- Aa, witam. - odparł, zaprzestając obserwacji otoczenia i splatając ze sobą dłonie; na pewno nie podawał ręki na przywitanie. - Z kim mam przyjemność?
I Zantria podszedł bliżej, by mieć pewność, że nic z rozmowy mu nie umknie. Wzrok skupiony miał jednak na Samarze, która na pewno trzymałaby broń wycelowaną w nowego nieznajomego gdyby tylko ją miała.
Rybka - Pią Sie 27, 2021 10:00 pm
- Moja ulubiona wystawa? - Powtórzyła mała sidhe, zmarszczyła brwi i spojrzała na czubki swoich butów. Po chwili wahania wskazała kosturem w stronę ciemnej sali z punktowo oświetlonymi minerałami, rudami i skałami, przez którą bez zainteresowania przebiegła wcześniej Apaeglesia. - Wystawa mineralogii.
Cadha wzięła głębszy oddech i ruszyła dość żwawym krokiem we wskazanym przez siebie kierunku. Z ‘planetarium’ i tak nie było żadnego innego wyjścia. Zatrzymała się przy centralnie ustawionym wysokim smukłym kamieniu porośniętym mchem.
- Widzą ten tutaj? Cloch Canadh - Kamień Śpiewający. - przetłumaczyła od razu z języka swego ludu, choć kukiełka i tak go rozumiała. - Przez wiele wieków były wielką zagadką dla ludzkich badaczy próbujących odgadnąć ich funkcje. Istnieje wiele kręgów złożonych z takich kamieni w wielu zakątkach świata materialnego i niematerialnego. Przy spełnieniu odpowiednich warunków, możliwe jest by z ich pomocą przenieść się do innego kręgu w zupełnie innym zakątku świata. Nawet do innej sfery. Niczym latarnie morskie wskazują drogę osobie, która potrafi korzystać z magii i jest zaznajomiona ze Ścieżką Bram.
Cadha przyłożyła otwartą dłoń do Śpiewającego Kamienia i obejrzała się za Apae oraz Joshuą sprawdzając, czy w ogóle są zainteresowani “kamieniami”.
* * * * *
Niyappi zdecydowała się wdrożyć swój złowieszczy plan w życie, gdy czujność wszystkich, poza Uarienem, została uśpiona. Spróbowała odebrać kontrolę nad zaklętym pojazdem Vico, gdy ten najmniej się tego spodziewał. Oczyma wyobraźni widziała już jak mentalnym poleceniem zmusza dywany do ruszenia się i wykonania żwawego salta. Niestety, rzeczywistość okazała się bardzo rozczarowująca i nie poruszyły się one z miejsca nawet o centymetr. Biała kotka widziała, że tknięty przez chaos szpiczastouchy rozejrzał się z lekko uniesioną brwią po wszystkich siedzących - czyżby znowu czitował?
Danielle i Melba zajęły miejsca na czerwonym dywanie dołączając do siedzącymi tam Niyappi i Vico. Denzaren tymczasem usiadła na mniej tłocznym jaśniejszym dywanie obok Kajki, Uariena, a także i Lanararisa zasiadającego na jego krawędzi z czerwonym. Harpia zauważyła, że papa-mega-demon zaczął z zupełnie neutralnym wyrazem twarzy lustrować spojrzeniem siedzącą obok niej Danielle, która póki co nawet nie była tego faktu świadoma.
- Gotowi do wylotu? - wokalista raz jeszcze spojrzał szybko po wszystkich. Nie czekał jednak aż każda osoba z osobna potwierdzi gotowość, bowiem było to bardziej ostrzeżenie, niż faktyczne pytanie. - Lecimy!
Latające dywany wzniosły się powolnym miarowym ruchem jeszcze wyżej na wysokość drugiego piętra i obróciły przodem (z punktu widzenia Vico) ku ulicy i budynkom.
Ruszyły płynnie nad parkingiem.
* * * * *
- Nigdy wcześniej nie widziałam takich rzeczy w Iglicy. - Usłyszała od zmartwionej blondynki Aileen, gdy wyciągnęła dla przypomnienia lustrzaną cegiełkę. Następująca po tym propozycja tradycyjnych metod kontaktu rozpogodziła jednak na powrót jej oblicze. - Listy. Lubię pisać listy. Nigdy jeszcze nie wysyłałam listu do innej sfery.
Panna android zaprosiła szpiczastouchą w stronę kawiarni ratując tym samym swoją nową “koleżankę” przed niezręczną sytuacją wyboru pomiędzy nią, a tym kogo wypatrywała pośród stolików. Sidhe wysłuchała pytań w czasie marszu z dwiema jasnowłosymi i dotrzymującą im kroku Ande, a następnie zaczęła odpowiedź od przedstawienia się.
- Ceirios Meagher. Bardzo mi miło. - kiwnęła głową. - Wszelkie obiekty kulturowe są otwarte od godzin porannych do wieczornych i w takich też porach można wynająć przewodników. W przypadku pierwszej wizyty wynajęcie na okres jednego do trzech dni jest darmowe. Współpracujemy z ambasadą i dlatego też po potwierdzeniu tożsamości w biurze turystycznym możemy zarezerwować nieodpłatne miejsce w hotelu na czas zaplanowanej wizyty. - Sidhe niemalże wyrecytowała wyuczone wcześniej ‘na blachę’ odpowiedzi. Wciąż nie wyglądała na rozluźnioną.
Na chwilę przed dotarciem do kawiarni, Aileen i Zantria, zarejestrowali jednocześnie, że wykrywany przez nich wcześniej sygnał radiowy odświeżył się i zaczęły pojawiać się nowe hotspoty. Może to oni zostali wykryci, a nie odwrotnie? Najbliższy im ogólnodostępny punkt dostępu do sieci zidentyfikowali jako “Dworzec Stare Miasto”.
Maureen przeszła pomiędzy stolikami, spośród których zajęty był tylko jeden przez parę dwóch humanoidalnych osób, i podeszła do kontuaru, przy którym stał oparty o niego tyłem wysoki starszy mężczyzna o białych włosach w czarnym płaszczu, cylindrze na głowie i okrągłych okularkach z czerwonymi szkiełkami na nosie. Zarówno on jak i barista po drugiej stronie wydawali się nie zwracać na siebie uwagi.
- Robercie. - odezwała się dziewczyna.
- Maureen. - odpowiedział na “powitanie” starszy. Dla receptorów Aileen nie stanowił tajemnicy fakt, iż istota ta nie była człowiekiem.
Ein nie podał dłoni nieznajomemu czarnowłosemu, który pewnie nawet nie był człowiekiem. Chłopak spojrzał krótko na wewnętrzną część swej wystawionej dłoni, a następnie wskazał nią siebie.
- Nazywam się Duff. Jestem waszym przewodnikiem. Przewodnikiem i odganiaczem natrętnych mend. - oznajmił z niemałym entuzjazmem i szybko przeniósł spojrzenie na trzymającą go “na celowniku” Samarę. - Bez stresu. Nie jestem żadnym wampirem, czy innym szkodnikiem, na które niegdyś polowałaś.
Tidus - Pon Sie 30, 2021 2:54 am
Apae wskoczyła dla olbrzyma na ramię i dwójka ruszyła równie żwawo za Cadhą. Kocia mordka rozpromieniła się, słysząc opis.
- Och! Kręgi teleportacyjne! - kukiełka pochyliła się do przodu, patrząc na przewodniczkę. -Naprawdę śpiewają? I jakie to warunki? Zawsze te same czy coś się zmienia między kręgami? I czy da się zrekonstruować krąg, czy też muszą występować naturalnie?
Joshua milczał, skanując przez wszystkie kamery kamień na wystawie. Przybliżył obraz na tyle, na ile to było możliwe, by porównać strukturę skały z bazą danych umieszczoną przez Ares Macrotechnology w jego głowie. Może to i była magia, ale coś wiązało ją z tymi akurat kamieniami.
================
Danielle nie odpowiedziała na pytanie retoryczne, po prostu szykując się mentalnie do wylotu. Gdy tylko dywany oderwały się od ziemi, zaraz ją tknęło, że przecież to jedyna w swoim rodzaju okazja. Może i zaraz zginie, spadając z tego mięciutkiego naruszenia zasad BHP, ale przynajmniej przy jej ciele znajdą pierwsze zdjęcia tej krainy, i to z unikalnej perspektywy!
Reporterka wygrzebała swój aparat i zaraz uświadomiła sobie, że jest ze wszystkich stron otoczona ludźmi zasłaniającymi widok. Wstawanie pewnie skończyłoby się tragicznie, więc wpierw postanowiła spróbować poprawić swoją pozycję tak, by siedzieć na kolanach i tym samym wychylić głowę ponad resztę i wypatrywać dobrych widoków by cyknąć im fotkę do reportażu.
Jedius 9 Baka - Śro Wrz 01, 2021 10:01 am
Ni z gruchy ni z pietruchy, z powodów znanych tylko sobie biały kot fuknął na dywanowego pilota. Wielce obrażona, odwróciła się od niego zwijając w kłębek, kładąc na puchu.
- Lećmy, lećmy. - Uarien odpowiedział na pytanie, choć Vico wcale na odpowiedź nie czekał. Manager chciał ruszyć jak najszybciej, bo w powietrzu przynajmniej miał pewność, że nikt nigdzie nie odbiegnie za czymś, co zobaczy w oddali. No, Melba może i by mogła, ale ta akurat zazwyczaj jest z tych grzeczniejszych.
- Co masz? Daj łyka. - Denzaren nachyliła się nad Kajką, która spojrzała na "proszącą" z ukosa. Bez słowa westchnęła, ale faktycznie podała zamkniety kubek koleżance, która z kolei wpierw spróbowała powąchać nieznanego napoju przez szparkę w pokrywce zanim sama się napiła. Skrzywiła się lekko, nie spodziewając się pewnie jagodowego kwasku, ale potem zaraz rozluźniła twarz, gdy docierały do niej nowe warstwy smaku, próbując odgadnąć, co to do cholery jest. Wciąż się zastanawiając, oddała kubek.
- Łooo. - stwierdziła Belba, gdy dywany się uniosły i ruszyły. Spojrzała po dywanie to z lewej, to z prawej, sprawdzając czy ugina się pod nimi wszystkimi, czy też może leci idealnie płasko; niewiele tak naprawdę zwracała uwagi na obserwacje papamegademona.
- A jak właściwie się ten dywan ładuje? Ktoś go czaruje co jakiś czas czy tu jest tyle magii wokół, że wystarcza na zawsze? - zapytała, przesuwając się trochę bliżej krawędzi i spoglądając na widok poza pojazdem, głównie na zabudowania pod nimi. Della siedziała spokojnie blisko Danielle; gdy ta sięgnęła po aparat i zaczęła szykować do robienia zdjęć, jeśli tylko Della miałaby znaleźć się w kadrze, na pewno uśmiechnie się od razu do obiektywu łagodnie, unosząc jedną dłoń do prostego gestu wiktorii.
Uarien westchnął z ulgą widząc, że przeszli do kolejnego etapu wycieczki bez żadnych problemów. Nie potrafił chyba jednak tak po prostu rozluźnić się bez zaprzątania sobie głowy kolejnymi sprawami, bo za kolejny problem wymagający rozwiązania postawił sobie obecność Lanararisa, ich gospodarza, którego nie chciał w żaden sposób wyalienować przy grupie - postawił więc sobie za obowiązek zabawienie demona rozmową. Niewiele miał jednak tematów które byłyby dla nich wspólne, więc zaczął bardzo sztampowo.
- ...chce z góry powiedzieć, że bardzo dziękujemy za te gościnę. Długo mieliśmy w planach tę wycieczkę, a do teraz nie wiedzieliśmy jak się za to zabrać.
- Dopiero teraz Kresta zechciała nas wygonić, żeby pójść się tłuc. - zgryźliwie wtrąciła Kajka nawet nie patrząc w kierunku rozmawiających, dzięki czemu nie zauważyła karcącego spojrzenia Uariena. Denzaren parsknęła tylko nosem.
* * * * *
- Zawsze musi być ten pierwszy raz! - zdanie było ostatnim komentarzem androida w temacie korespondencji, przynajmniej na ten moment.
Aileen przytakiwała elfce w trakcie marszu. Nie podążała za Maureen aż do samego końca; widząc, że znalazła ona osobę z którą musi porozmawiać zatrzymała się w takiej odległości, by wciąż być w pobliżu, ale by nie naruszać strefy osobistej rozmówców. Sama odwróciła się całkiem do przewodniczki.
- Mm, mm, rozumiem! Ale od razu rodzi mi się kolejne pytanie - jak napisałam we wniosku, nie planuję powrotu w tym momencie, a w planach mam pozostanie tutaj na stałe. Nie wiesz może, przez jaki okres czasu najdłużej mogę skorzystać z tej oferty hotelowej? - złożyła dłonie razem, zadając pytanie. Na ten moment nie podłączała się do żadnej bezprzewodowej sieci.
- Bardzo mi miło. - odparł Ein, choć wcale nie było mu miło przebywać w towarzystwie wynaturzenia. - Ein Mann, choć to już wiesz. - odpowiedział na przywitanie. Spojrzał przez ramię w kierunku Samary, do której skierowana była druga kwestia przewodnika.
Samara na pewno nie rozluźniła się po słowach nieznajomego, a wręcz przeciwnie, obserwowała go jeszcze bardziej podejrzliwie. Zantria, który stanął dwa metry dalej, zdawał się w ogóle nie zwracać na niego uwagi.
- Rozumiem, iż twoje usługi są... obowiązkowe? - prostując się nieco bardziej, Ein przerwał chwilę ciszy.
Rybka - Pią Wrz 03, 2021 7:35 pm
Jasnowłosa sidhe uśmiechnęła się widząc entuzjazm na kociej mordce. Wysłuchała uważnie kolejnej fali pytań starając się je zapamiętać. Z bliska zarówno Apae jak i Joshua dostrzegli tuż nad dłonią przewodniczki, spod mchu, wystawały jakieś blade runy naniesione na skale, być może magiczne.
- Nawet teraz, jeśli wsłucha się z bliska, usłyszy jak magia śpiewa wewnątrz kamienia. Wedle mojej wiedzy, warunkiem absolutnie koniecznym jest, aby w kręgu znajdował się przynajmniej jeden Śpiewający Kamień, na który naniesiono smocze runy. Sam krąg musi zostać ustawiony w miejscu wystarczającego natężenia magii. Słyszałam o takich, co potrafią rekonstruować dawne kręgi, ale to tajemna sztuka. Osoby posługujące się ścieżką bram mogą oczywiście bez przeszkód korzystać z kręgów, o ile nie są uszkodzone. Ten tutaj kamień był niegdyś częścią kręgu, który uległ poważnemu zniszczeniu. W przypadku osób, które nie znają ścieżki bram, abo takich co w ogóle nie potrafią korzystać z magii… - zrobiła krótką pauzę cofając dłoń i zerkając na dwójkę gości w zastanowieniu, rozważając coś.
- Odpowiedni rytuał, bądź odpowiednie warunki magiczne. Istnieje szansa na spontaniczne przeniesienie do losowego kręgu w sferze mgieł w okresie, w którym granice pomiędzy światami są wystarczająco cienkie. Właśnie teraz jest taki okres, w środku sezonu wiatru. Druga taka okazja przypada za pół roku, w środku sezonu ziemi.
Olbrzym w międzyczasie przyjrzał się kamieniowi w dużym zbliżeniu. Skała charakteryzowała się ciemną szaroniebieską barwą i gładką powierzchnią pokrytą igiełkowatymi kształtami. Po samym wyglądzie Joshua nie wiedział z czym ma do czynienia, na szczęście z pomocą przyszła baza danych w jego głowie. Łutem szczęścia, i być może dzięki bardzo charakterystycznej strukturze skały, szybko trafił na bardzo podobny okaz - komatiit. W jego rodzimym świecie jest to wylewna skała ultramaficzna pochodząca ze stopnienia skał płaszcza planety. Na Ziemi jednak tego rodzaju skała występuje bardzo rzadko, bowiem planeta nie posiada odpowiednich warunków do tworzenia nowych komatytów od ponad 2 miliardów lat, czyli od czasów archaiku, kiedy to temperatura płaszcza była znacznie wyższa. Sama nazwa wywodzi się od rzeki przy której występują skały, więc raczej nie miało sensu rzucanie nią w tym świecie.
Po przełączeniu się na podczerwień we wnętrzu skały ujawniła się sieć podobna do tej, którą widział wcześniej w świecącym krysztale, aetherium. W tym przypadku nie była ona widoczna na powierzchni i wyraźnie łączyła się z runami. Detekcja magii potwierdziła jej obecność, jak też można było się tego spodziewać.
* * * * *
Funięcie Niyappi nie doczekało się żadnego odzewu ze strony Vico, być może nie zostało nawet przez niego zauważone. Tak czy inaczej, obrażona kotka póki co nie była przez nikogo zaczepiana.
Pomimo faktu, iż dywany nie lewitowały już sztywno w powietrzu, a leciały z dużą ilością siedzących na nich pasażerów, wszyscy zgodnie odnosili wrażenie, jakoby puchate tkaniny wciąż spoczywały na jakiejś idealnie płaskiej powierzchni. Przyglądająca się im Belba mogła stwierdzić, że faktycznie nie uginały się fizycznie pod żadną z osób i nie było to tylko mylne odczucie.
Szybko opuściliście parking i zaczęliście przelatywać na skos nad otoczonym uliczką sporym brukowanym skwerem w kształcie heksagonu, z fontanną pośrodku, pojedynczymi drzewami i miejscami do siedzenia. Zarówno po jego lewej jak i po prawej stronie rozpościerały się ceglane budynki nieprzekraczające czterech pięter, a na wprost widoczny był park. Kierowaliście się ku zabudowaniom po lewej, co po wyglądzie późno popołudniowego nieba można było uznać jako tako za zachód. Wszyscy wyraźnie poczuli wiatr we włosach (bądź piórach w przypadku Melby), gdy rogaty pilot stopniowo rozpędził pojazd do prędkości porównywalnej do pośredniego galopu konia. Zdecydowanie nie były to pełne możliwości zaklętego pojazdu, ale Vico nie chciał lecieć zbyt szybko. Obiecał Uarienowi być nieco bardziej odpowiedzialnym podczas wycieczki i przynajmniej początkowo próbował się tego trzymać.
Reporterka po wyciągnięciu aparatu i wzniesieniu się na kolana musiała przyznać, że czuła się całkiem stabilnie nawet pomimo oporu powietrza w locie. Dobrych widoków z pewnością nie brakowało, ale ryzykowała pojawienie się w kadrze głowy któregoś z muzyków, tym bardziej że nie była jeszcze wprawiona w sztuce fotografii. Przy zachowaniu ostrożności i odpowiednim ustawieniu się, a najlepiej jeszcze przy czyjejś asekuracji, pewnie dałaby radę wstać całkowicie.
Po krótkiej chwili wlecieliście pomiędzy zabudowania w długą i całkiem szeroką brukowaną uliczkę. Po obu stronach na chodnikach stały bardzo dekoracyjne latarnie nazywane potocznie romantycznymi, a także niewysokie krzewy oraz doniczki z kwiatami. Budynki posiadały bardzo dekoracyjne fasady z ornamentowymi wykończeniami okien, drzwi i portali. W niektórych zdarzały się również kolumny, wielkie bramy wjazdowe, a także nisze z jakąś rzeźbą. Gdzieś w oddali na chodnikach widać już było jakieś pojedyncze osoby.
- Nie trzeba go ładować. - Odezwał się Vico, poczuwając się do opowiedzenia Melbie o działaniu magicznego dywanu. Osobiście nie potrafił co prawda zaklinać przedmiotów, ale był świadkiem i wiedział z technicznego punktu widzenia jak przebiega taki proces. - Jest permanentnie zaklęty zaklęciem latającego przedmiotu. Przeeeeokropnie czasochłonny i manożerny proces. Póki wokół jest standardowy poziom magii i nikt, ani nic nie zakłóci działania zaklęcia, póty jest w stanie latać. - poklepał dywan.
- A co do zaklinania jeszcze, niektórzy spośród Dina Szii potrafią zaklinać nawet permanentnie na skórze tatuażo-runę z zaklęciem lotu i później można dzięki temu przywoływać małe magiczne skrzydełka. - Muzyk wskazał kciukiem swoje własne plecy oglądając się przy tym krótko przez ramię na Melbę. On również potrafił przywoływać/wyrastać/ujawniać skrzydła, o czym doskonale wiedzieli wszyscy w zespole, acz twierdził była to ‘rodzinna zdolność’ i nie potrzebował do tego magii. Tatuaże na plecach też kolekcjonował… ale ponoć też magiczne nie były.
Lanararis przerwał analizę połączoną z obserwacją przymierzającej się do robienia zdjęć Danielle, gdy niepotrafiący się rozluźnić Uarien zagadał do niego.
- Ahh. Kobieta musi trochę wyszaleć się bez zamartwiania młodzieżą. - rzucił w stronę Kajki z lekkim rozbawieniem, a następnie skupił już faktycznie uwagę na ślicznym bardzie. - To ja powinienem dziękować. Niezwykle rzadko zdarza się, abym nie musiał ukrywać swej tożsamości chcąc po prostu porozmawiać, czy spędzić czas z osobami nie będącymi duchami, czy innymi nieśmiertelnymi istotami. Tym większą dla mnie przyjemnością jest poznanie osób, które Vico uznaje za przyjaciół i którym ufa. - oznajmił szczerze nader ciepło brzmiącym głosem.
* * * * *
Szpiczastoucha zatrzymała się razem z Aileen, rzucając jedynie krótkie spojrzenie za drugą jasnowłosą. Ande usiadła również zatrzymała się i usiadła obok nogi androida.
- To w takim przypadku oferta hotelowa będzie dostępna przez dwa tygodnie. Jeśli zamierza pani zostać na stałe… - Ceirios schowała dłonie za siebie i odrobinkę pochyliła się do przodu, rozluźniając się trochę. - Zgodnie z panującymi w Starym Mieście rozporządzeniami, będzie pani przysługiwać pokój w przytulisku, ciepłe posiłki, a także pomoc w znalezieniu sobie zajęcia zgodnym z pani predyspozycjami i zainteresowaniami. Jeśli będzie pani chciała nauczyć się jakiegoś rzemiosła, fachu, to na pewno znajdzie się wiele osób, które chętnie przyjmą ucznia. - spojrzała na chwilę na sufit zbierając myśli. - Dostęp do takich dóbr jak czysta woda, czy elektryczność jest całkowicie bezpłatny. Komunikacja miejska również. Jak już będzie miała pani jakieś stałe zajęcie w Mieście, to znajdzie się dla pani również mieszkanie w którejś z kamienic.
W międzyczasie Maureen rozpoczęła rozmowę ze swoim przełożonym. Niestety, nawet gdyby Aileen chciała, nie była w stanie zrozumieć języka, którym zaczęli się posługiwać. Nie brzmiał jak żaden znany jej ludzki język, ale jego struktura nie wydawała się mocno skomplikowana. Jeśli kiedykolwiek wcześniej zarejestrowała język, którym posługują się tak zwane istoty niebiańskie, ten wydawał się podobny. Dziewczyna była tą, która najwięcej mówiła, a jej ton głosu brzmiał, jakby coś raportowała. Dość szybko pojawiło się słowo, które pani android zrozumiała i wyłapała - Sakharov.
- Jeśli nie chcesz to nie musisz przyjmować moich “usług”. - Duff wzruszył ramionami i spoważniał na chwilę. - Ale nie powstrzyma mnie to przed podążaniem za nim. - Wskazał niemalże oskarżycielsko palcem na Zantrię, a następnie powoli opuścił rękę i znów się uśmiechnął.
- Zamierzam przypilnować, aby nikomu nie stała się krzywda. Ani Samarze, ani tobie, ani innym przypadkowym osobom. Od was zależy czy wolicie kogoś z kim można porozmawiać i powypytywać, czy też wolicie podążający za wami cień. - rozłożył ręce lekko na boki.
Podejrzliwa Samara zauważyła jeszcze jedną nienaturalną rzecz, gdy chłopak wspomniał o byciu cieniem. On w ogóle go nie posiadał. Był dobrze oświetlony przez wpadające przez przez przeszklony sufit promienie, więc nie było mowy o przewidzeniu się.
Tidus - Nie Wrz 05, 2021 11:35 pm
-Mogę spróbować? - Apae spojrzała się na panią przewodnik, wskazując łapą na kamień. Jeśli uzyska odpowiedź twierdzącą, zeskoczy na podest z kamieniem i przystawi do niego drewniane ucho. Jeśli nie, zwinie się na ramieniu Joshuy, zaprzestając dalszych pytań.
-Czy każdy fragment komatiitu ma te same właściwości? Czy też magia zaklęta w tym kamieniu wynika z czegoś innego, niż jego fizyczne właściwości? - kamery Joshuy obróciły się ku sidhe, gdy ten zadał pytanie. Oczywiście wstrzymał się, dopóki Apae nie przestała nasłuchiwać. -I czy możesz przetłumaczyć te runy?
=====
Danielle przełknęła ślinę i zastanowiła się nieco nad swoimi opcjami. No ale bez ryzyka nie ma Pulitzera, czy tam międzysferycznego odpowiednika tej nagrody. Na drżących nogach, reporterka podniosła się do pionu razem z aparatem. Na dobrą sprawę, jej nogi były mniej stabilne od samego dywanu, który był nieruchomy jak zwykły kawałek podłogi, ale emocje i samonakręcanie się na katastrofę lotniczą robiły swoje. Po chwili Danielle stała na środku dywanu w pionie, z aparatem na wysokości piersi, gotowa robić zdjęcia aż skończy się jej pamięć na karcie. Przede wszystkim skupiała się na architekturze i krajobrazach, ale zrobiła też parę zdjęć innym latającym dywanom jeśli na takie się natkną, by uwiecznić tę kuriozalną formę transportu.
Jedius 9 Baka - Pon Paź 18, 2021 7:44 am
- Hmmmm... - Melba przechyliła głowę, słuchając odpowiedzi Vico. - Ale to też chyba nie takie hop siup? Rach pach i może pan latać? Zresztą, ogólnie to dziwne. - Skrzyzowała skrzydła, przysuwając się na siedząco nieco bliżej barda. - Czemu wszyscy ludzie, elfy i w ogóle tak bardzo chcą sami latać jak to mniej wygodne od jakichś pojazdów, albo dywanów jak teraz? Przecież biegać już mogą a i tak wybierają jakieś samochody czy rowery zamiast tego. - wzruszyła ramionami.
- Bo som gupi. - stwierdziła kotka, walnąwszy się na plecy na dywanie i obracając potem na bok z dala od reszty. Ot, cały jej komentarz. Della niestety nie skomentowała, bo nie mogła. Póki co jedynie z ciekawością obserwowała zmieniającą się minę reporterki, zaciekawiona jej walką z obawami.
- No, pewnie tak. - Kajka odpowiedziała nie nasycając słów ani pozytywnymi, ani negatywnymi emocjami. Spojrzała na oddającą kubek Denzaren i gdy zauważyła, że ta skrzywiła się z niesmakiem, klepnęła ją w bark niezadowolona.
- Naprawdę? - Dopytał Uarien, zwracając się oczywiście do papa-megademona. - Miałem już okazję doświadczyć rozterek osób, które... niestety doznawały odosobnienia z tytułu swojego statusu bądź pochodzenia, ale... będąc całkiem szczerym, ze szczątkowych opowieści oraz plotek nie odniosłem wrażenia, by to społeczeństwo było tak mało inkluzywne. - dużo gestykulował podczas mowy, pokazując jednocześnie, że nie należy do osób obawiających się takiego lotu. - Naprawdę tak trudno jest tu o zwykłą gościnę?
Dziewczyny, na tyle dyskretnie na ile mogły, nadstawiały gumowego ucha starając się nie spoglądać w stronę rozmawiających, ale całkiem milcząc między sobą by jak najmniej im umknęło.
* * * * *
- Ohooo... - dziewczyna uniosła jedną dłoń, kładąc ją na własnym mostku jako luźno zamknięta pięść. - To brzmi jak przygoda! Mając program socjalny który zakłada taką pomoc potrzebującym raczej nie macie tutaj problemu z głodującymi, prawda? - Zapytała wciąż patrząc się na wiśniową, ale podczas słów kucnęła równając się wysokością głowy z Ande i położyła obie dłonie na swoich kolanach. Z prezentującą ciekawość mimiką odsłuchała całej odpowiedzi której mogła udzielić elfka, po czym przechyliła lekko głowę ku zielonej.
- Przepraszam, na moment zmienię temat. Czy mogłabym prosić waszą dwójkę o wspólną fotografię? Chcę uwiecznić każdy moment! - uśmiechnęła się prosząco.
Zantria, choć zarejestrował odpowiedź, na pewno nijak nie zareagował na fakt bycia na celowniku. Dość oczywiste, że tutejsze służby nie będą chciały puścić wolno kogoś potencjalnie będącego zagrożeniem, kto otwarcie przyznał się do posiadanego uzbrojenia. Nijak nie zmienia to jego zadania i na pewno nie powstrzyma go przed interwencją gdy uzna ją za konieczną. Nie może mieć nawet pewności, że nieznajomy mówi prawdę a nie jedynie wymówkę do obserwacji tego samego celu co i on.
- Tak długo, jak nie będziesz się naprzykrzać mej uroczej towarzyszce. - Oznajmił blondyn po chwili namysłu, wskazując dłonią oczywiście Samarę. - Więc... gdzie dokładnie teraz jesteśmy?
Niska dziewczyna nie podchodziła bliżej. Zdecydowanie nie zamierzałą ufać komuś kto zapewniał, że jest niegroźny. Brak cienia też nie był dobrym znakiem. Wykorzystywała fakt, że Ein zajmuje przynajmniej część uwagi tego... czegoś, by kontynuować uważne przyglądanie się mu. Instynktownie, co chwilę uciekała wzrokiem na boki, szukając i w pobliżu potencjalnych schronień, miejsc gdzie mogłaby zgubić pościg albo nawet przedmiotów które mogłyby posłużyć jako improwizowana broń jeśli zajdzie taka potrzeba.
Rybka - Czw Paź 28, 2021 6:21 pm
Niska pani przewodnik zaprosiła gestem Apae i odsunęła się od razu od kamienia by dać jej trochę przestrzeni. Pani duch przystawiła swe drewniane ucho i zaczęła nasłuchiwać. Początkowo dosłyszała się tylko bzyczenie elektryczności w żarówkach nieopodal. Powoli zaczynała tracić nadzieję, aż w końcu z wnętrza kamienia zaczęło dobiegać niskie, pulsujące i miarowe buczenie. Pojawił sę również bardzo odległy cichy świst wiatru przemykającego przez wąskie otwory, szum padającego deszczu i drobny szelest trawy. Wszystkie te dźwięki składały się na kojącą ambientową melodię, która była słyszalna tylko dla niej.
- Komatiit? - Powtórzyła przytykając palce do podbródka. - Nie. Nigdy wcześniej nie słyszałam takiej nazwy. Potrzebny jest wulkanit, skała pochodzenia wulkanicznego, z dużą ilością minerałów i żywą maną. Lawa i aetherium wiążą się ze sobą w bardzo wysokich temperaturach, a następnie zachodzi szybko postępujący proces krystalizacji. Skały wylewne same w sobie są dość pospolite, w przeciwieństwie oczywiście do żył aetherium. Śpiewające kamienie są rzadkim znaleziskiem. Nie słyszałam też nigdy o tym by na przykład wapień, czy marmur śpiewały. - Po otrzymaniu kolejnego pytania podeszła ponownie do kamienia.
- Runy składają się na dwa słowa - miitraak oraz lein i oznaczają kolejno portal oraz świat. - Wskazała wpierw pierwszy, a następnie drugi rząd run.
* * * * *
Pomimo drżących nóg Danielle zdecydowała się stanąć na lecącym dywanie i wbrew jej najgorszym oczekiwaniom nie przewróciła się na innych, ani tym bardziej nie spadła. Magia okazała się silniejsza niż jej obawy. Pomimo pędu udało jej się uchwycić kilka bardzo ciekawych ujęć architektury. Styl zabudowań kojarzył się jej ze starymi zachodnio-europejskimi i śródziemnomorskimi starówkami, z tą różnicą, że zdecydowanie nie wyglądały na stare, czy poddawane wielokrotnym renowacjom. Nie były również odmalowane na pastelowe barwy. Przeważały ceglane czerwienie, brązy i beże z ciemnymi, bądź jasnymi elementami dekoracyjnymi.
Niestety reporterka póki co nie zauważyła nigdzie wokół dywanów, czy innych latających przedmiotów przelatujących obok nich nad ulicą, czy też nad dachami budynków. Zdołała za to uwiecznić wyprzedzającą ich istotę o humanoidalnej sylwetce ze skrzydłami i ogonem pokrytymi beżowo-kremowymi piórami.
W miarę jak zbliżaliście się do rynku, wszyscy prędzej czy później dostrzegli górujący nad otaczającymi plac budynkami, ogromny kształt przypominający drzewo o okrągławym pokroju z grubym pniem i rozłożystymi gałęziami pokrytymi świetlistym listowiem. Coraz bardziej widoczne stawał się liczne drewniane kramy, które musiały być częścią jarmarku, a także człekokształtne sylwetki kręcące się pomiędzy nimi.
- Tam od razu, że są głupi. - Wywrócił oczyma na stwierdzenie kotki. - Wedle tego co słyszałem z opowieści, cały proces potrafi zająć z dobry miesiąc i jest znacznie bardziej bolesny niż zrobienie normalnego tatuażu, a do tego jeszcze łatwo coś spaprać. - Odwrócił się trochę bardziej do harpii, tak że zerkał już jedynie kątem oka na kierunek lotu. Odparł się jedną dłonią z tyłu, a drugą zaczął gestykulować w trakcie krótkiej opowieści. - Dla dina szii, ludu kurhanów, magiczna skrzydła są częścią kultury. W dalekiej przeszłości były bardzo ważnym rytuałem. Darem przodków dla obrońców i duchowych przewodników, którzy pielęgnowali dawne tradycje i dzielili się swą wiedzą z nowymi pokoleniami. Później nastały czasy niepokojów i prześladowań. Wojna rozdarła ziemie ludu kurhanów. W Rheimlandii została powołana inkwizycja, która miała chronić ludzi przed zepsuciem rozsiewanym przez chaos i niebezpieczeństwami magii. Zbudowano wieże, w których zamykano naturalnie obdarzonych... W dzisiejszych czasach zaklęte skrzydła są symbolem cierpienia, wspólnoty i rebelii.
- Naprawdę. - Potwierdził już po pierwszym pytaniu, a następnie wsparł podbródek o dłoń wysłuchując dalszej wypowiedzi barda. Uarien mógł odnieść wrażenie, że papa-megademon coś przez chwilę bardzo poważnie rozważał, by w końcu cyknąć językiem.
- Tsk. Nie chodzi o brak gościnności tutejszych. Wpływy i uprzedzenia wyniesione ze sfery materialnej nie są aż tak wyraźne. Szczególnie w przypadku tych nielicznych, którzy faktycznie narodzili się w Starym Mieście. Problem w tym, że... Cóż... Wystarczy powiedzieć, że mitologia i historia nie odniosły się ze mną łaskawie. Potrzebowali swojej czarnej owcy, której nie można ufać. Wielu śmiertelnych ma to gdzieś z tyłu głowy, nawet jeśli próbują otwarcie tego nie okazywać. - Uśmiechnął się kątem ust, choć uśmiech ten zdecydowanie nie był z serii tych wesołych. - Poza Awoolandią zaś, mm, sam przyznasz, że słowa chaos i daimon w niewielu miejscach posiadają bardziej pozytywny wydźwięk. Nie zrozum mnie jednak źle. Nigdy nie oczekiwałem by traktowano mnie jako zupełnie normalną, zwyczajną osobę.
Po niecałych dwóch minutach od wylotu, na parędziesiąt metrów przed waszym celem, dywany wyraźnie spowolniły o dobrą połowę swojej wcześniejszej prędkości, a także obniżyły się na wysokość pierwszego piętra. Przy wejściu na rynek znajdował się bowiem zdobiony łuk przypominające dwa wijące się wokół siebie opierzone węże pod którymi przelecieliście. Rozpostarł się widok na plac zbudowany na planie prostokąta z otaczającymi go trzypiętrowymi budynkami o ujednoliconych fasadach z balkonami.
Krajobraz dominowało olbrzymie, wyglądające na bardzo stare drzewo. Po jego porośniętej mchem korze od korzeni ku koronie pięły się bijące błękitnym światłem nicie i być może to właśnie one były odpowiedzialne za takie samo zabarwienie liści. Co więcej, Melba, Uarien i Della jednoznacznie mogli stwierdzić, że roślina ta emanuje magiczną energią. Widok olbrzymiego drzewa w samym sercu murowanego miasta był dość nietypowy, w szczególności pewnie dla Danielle. Jeszcze bardziej niespodziewanym dla niej widokiem był leżący tuż obok niego na okrągłym płacie zieleni... smok. Wyglądający na żywe mityczne stworzenie o błękitnych łuskach, długim tułowiu, dwóch parach łap i parze skrzydeł. Jego kark i grzbiet kręgosłupa były pokryte majestatycznym upierzeniem w wielu odcieniach fioletu.
Ci którzy rozejrzeli się bardziej wokół dostrzegli bardziej charakterystyczne zabudowania, takie jak niewiele wystająca ponad resztę budynków wieża z zegarem, kamienny wysoki pręgierz z rzeźbą u jego szczytu, spora fontanna z dwiema okrągłymi wazami jedna nad drugą oraz oczywiście paręnaście drewnianych kramów. Dodatkowo blisko każdego z czterech rogów rynku przygotowane były całkiem spore ogniska. Pomiędzy samymi stoiskami, a także latarniami, porozwieszane były kolorowe lampiony i kwiaty, dużo kwiatów w wesołych jesiennych barwach.
Na pierwszy rzut oka, tu i ówdzie kręciło się sporo różnych istot, takich jak człowiekowaci, dwunożni kotowaci i jaszczurowaci, dwa psy ganiały się po obrzeżach placu, na jednym z dachów kramu leżał kot, ktoś prowadził za uzdę pierzastego teropoda wielkości konia. Nie był to jednak zdecydowanie tłum pokroju dnia handlowego w wielkim mieście, czy też wielkiego festiwalu.
* * * * *
Przedstawicielka sidhe lekko przekrzywiła głowę i oparła lico o palec wskazujący przypatrując się Aileen.
- Jeśli ktoś głoduje... to jest to jego własna decyzja. Jeśli ktoś żyje w ubóstwie, to również z własnej woli. - uniosła głowę i zakręciła parę razy palcem uniesionej dłoni kontynuując - Trójca Ascendentów zawsze dbała o mieszkańców Starego Miasta od chwili jego powstania, a w szczególności o swych wyznawców. - ponownie jej słowa brzmiały jak recytacja. - Wielu innych również pomaga, ale nie wszyscy robią to bezinteresowni. Wielkie Duchy zazwyczaj chcą czegoś w zamian.
Zielona nastawiła uszy słysząc prośbę mysiowłosej dziewczyny i przeskoczyła spojrzeniem pomiędzy nią, a szpiczastouchą dwukrotnie. Ceirios przytknęła dłoń do drobnej piersi i lekko uniosła brwi, zauważalnie zaskoczona, w ten pozytywny sposób.
- Z przyjemnością. - pochyliła lekko głowę i uśmiechnęła się delikatnie. Odłożyła niewielką torbę wraz z luźnym przewodnikiem na pobliskim stole i zwróciła się łagodnym tonem do czworonoga wykonując przy tym zapraszający gest. - Fiáin sídhe, zechcesz zapozować razem ze mną?
Wadera wydała z siebie głuche ‘woof’ w odpowiedzi i podeszła ku pytającej. Ceirios zaczęła poprawiać włosy spoglądając ponownie ku Aileen.
- Gdzie mamy się ustawić? - Spytała, a następnie postępowała zgodnie z tym, co zostało jej zaproponowane. Ande nie do końca wiedziała o co chodzi z fotografią i uwiecznieniem momentu, ale próbowała pozować przy każdym kroku podążając za szpiczastouchą.
- Nie naprzykrzać się. Jasna sprawa. - Czarny kiwnął głową i znów się wyszczerzył do Eina, pełen zadowolenia. - Teraz, teraz gdzie jesteśmy? Na dworcu kolejowym w zachodniej części Starego Miasta. Stare Miasto z kolei wisi w sferze herosów, a ta jest wycinkiem ze sfery niematerialnej Nefer’Huah. - lekko zamachał ogonem na boki. - Gdzie chcecie pójść?
Pełna podejrzeń Samara przyglądała się uważnie dziwnemu czarnowłosemu chłopakowi, któremu ani trochę nie ufała. Wyglądało na to, że jego uwaga w większości była pochłonięta przez Eina, spojrzał jedynie raz w jej stronę, gdy została wskazana przez swego opiekuna. Panna ghul dostrzegła, że klatka piersiowa czarnego unosiła się miarowo, więc albo oddychał, albo dobrze symulował. Na ubraniu miał kilka okruszków, ale nie dostrzegła pod materiałem, czy w kieszeniach by nosił ze sobą broń. Może chował ją z tyłu, ale nie miał ani żadnego paska poza szelkami, ani też jego spodnie nie były napięte. Istniała też prawdopodobność, że wcale jej nie potrzebował, z takim uzębieniem byłby w stanie bez problemu przegryźć skórę. Zerkając zaś po okolicy, Samara mogła stwierdzić, że najbardziej optymalna droga ucieczki znajdowała się za tym całym Duffem, przez kawiarnie pomiędzy stolikami, które oferowały zasłonę, a później dalej przez ogród z wieloma krzewami i drzewami, za którym musiało znajdować się wyjście na zewnątrz. Jeśli zaś chodziło o przydatne przedmioty, być może znalazłaby coś po drodze za kontuarem. Rudzielec, który za nim stał nie, wydawał się zbyt obecny myślami.
Tidus - Śro Lis 03, 2021 3:01 am
-Tak, tak nazywa się skała o takiej kompozycji chemicznej na naszym padole. - odparł Joshua, zastanawiając się. Czyli wysokie temperatury doprowadzają do zaklęcia żywej many w przedmiotach nieożywionych. To ciekawe...i dość sporo mówiło o tym, czego można spodziewać się po artefaktach w tym świecie. Ciekawe, czy reakcja dalej się utrzymuje przy spopieleniu? Czy gdzieś na wietrze jest niesiona melodia z prochu?
-Dlaczego akurat te runy?
Apae wsłuchała się w dźwięki, dopiero po dłuższej chwili unosząc główkę.
-Przyjemne. Dźwięki natury...Rzadkość na Sol-3. Czy jest jakaś zasada tego, co 'gra' każdy kamień? I czy ktoś próbował użyć ich do...nagrywania głosu, z braku lepszego określenia? I czy są może miejsca sprzedające mniejsze kamienie śpiewające pamiątkowo?
Mieć zawsze ze sobą kawałek żywego świata...To coś bardzo cennego, emocjonalnie wartościowego. Zwłaszcza w Qual'Doman. Zwłaszcza dla niej.
==============
Cyk, cyk, cyk, Danielle robiła zdjęcia wszystkiemu, co choć odrobinę wyróżniało się na nieboskłonie. Dobranie tego, co pasuje do artykułu będzie bolączką Redaktorki Danielle. Reporterka Danielle ma za zadanie uzyskać tyle informacji, ile może. Gdy tylko ujrzała smoka, zamarła na moment...po czym instynkty wzięły górę i zaczęła robić stworzeniu zdjęcia. Dopiero po dwudziestu oderwała się od aparatu, wskazała wielkiego jaszczura palcem i spojrzała po towarzyszach lotu - wszyscy i tak wydawali się bardziej doświadczeni w nadnaturalnych kwestiach.
-T...To smok, prawda? Nie jakiś z Komodo tylko jak z baśni. Pali wioski, porywa dziewice i śpi na złocie? Czy...to bezpieczne, że tak tu jest?
Jedius 9 Baka - Pią Lis 26, 2021 1:13 pm
- Hmm... to trochę smutna historia. - skomentowała opowieść Melba, unosząc głowę. Była w sumie bardziej zainteresowana tutejszym niebem niż ziemią, próbując odgadnąć nazwy chmur, szukać widocznych ciał niebieskich, oraz istot przemierzających przestworza - póki reporterka nie zwróciła uwagi na grunt. Rozejrzała się wtedy, szukając wspomnianej bestii.
- No wiesz co? - zapytała spokojnie, choć karcąco na poziomie szturchnięcia łokciem w boczek. - A ludzie to co, to tylko wojny toczą, lasy wycinają i śmiecą morza? Takie generalizowanie. Nie można tak-- Uuuu. - przerwała sama sobie, spoglądając na zielony plac. - Ale silne to drzewo! Ma imię? Ile ma już... ten... lat? Tak tu się czas mierzyło?
Niyappi też zerknęła za krawędź dywanu na wspominki o smoku i drzewie.
- Hmm... rozumiem. Tak myślę. Jest powiedzenie, które mówi "z większą mocą przychodzi większa odpowiedzialność" i tak jak nie odnosi się do tej sytuacji słowo w słowo tak mam pojęcie, że trudy równych tobie będą na zupełnie innym poziomie niż nasze trudy. Choć i mi było służyć za tak zwanego kozła ofiarnego, wiem, że skala jest całkiem inna. - Uarien splótł na moment ręce ze sobą, zanim wrócił do gestykulacji. - Ale nie zgodzę się z tym, by to określenie było aż tak negatywne. Lasteryjczycy, nie mylić z Lestarianami, synonimizują słowo chaos z wolnością, której niestety mają niewiele. Pojawienie się kogoś takiego jak duch chaosu niemal każdy tam uznałby za błogosławieństwo. Liisyr? Każdy duch jest częścią kreacji, nie dzielą ich na "pozytywnych" czy "negatywnych". Semir, królestwo bardzo zmieniło się od czasów wojny z Zarhesi, zmniejszając znaczenie monarchy i obejmując wcześniej zakazane walory kulturowe...
- Stary znowu wszedł w tryb opowiadania.
- No. - Kajka szepnęła do koleżanki, na co ta przytaknęła równie cicho.
- ...stając się stolicą dla wielu wyznań i ras, a pojęcie takie jak "demon" nie jest tam ani tabu ani nawet niczym niecodziennym. A, no i oczywiście jest też bardziej świadoma międzysferza Xantesa, gdzie, jak to się mówi - "wszyscy są dyskryminowani". Oczywiście, nie brzmi to wcale pozytywnie, ale tak naprawdę oznacza to, że nikt nie ma specjalnego traktowania i na dobrą sprawę każdy może być każdemu równy. Przynajmniej w moim rozumieniu tamtejszych praw. - splótł ze sobą palce. - Całkiem szczerze, jeśli miałbym wymienić krainy, w którym koncept chaosu byłby pospolicie odbierany negatywnie, byłyby one raczej w mniejszości.
* * * * *
- Hmm... To znaczy, że ktoś wybrał dobrowolnie głód lub ubóstwo? - dopytała jeszcze szybko dziewczyna zanim przeszła do pytania o fotografię. Słysząc już pierwsza twierdzącą odpowiedź od razu wyciągnęła z kieszeni tę samą "cegiełkę" co wcześniej, ściskając lekko palcami jej boki, a potem podrzucając ją jedną dłonią w sposób, jakby wyrzucała ją za siebie - ale urządzenie wcale nie upadło. w powietrzu boki lusterka rozłożyły się w czterech miejscach, ukazując mechaniczne części które utworzyły krótkie "nóżki", a całość zaczęła cichutko świszczeć, unosząc się w powietrzu. Wyglądało na to, że ten mały terminal holograficzny służył też za coś w rodzaju latającego drona. A mówiąc o "holograficzny", w czasie, gdy Aileen dołączyła do dwójki zostawiając urządzenie za sobą, przed "lusterkiem" znów pojawił się niematerialny ekran blisko trzykrotnie większy od samego urządzenia, na którym wszystkie mogły zobaczyć odbicie siebie samych, jak w lustrze. Kiedy Aileen stanęła przy Ande, nachyliła się nieco w bok, bliżej elfki i zapozowała do fotografii z uśmiechem i palcami złożonymi w znak wiktorii.
- Tak na tle dworca... o, żeby kawiarenkę jeszcze było widać! - powiedziała pośrednio też odpowiadając na pytanie, na co terminal będący teraz aparatem od razu żwawo poleciał nieco w bok, by ustawić się tak, jak zaproponowała mysiowłosa. Ona sama oczywiście dostosowała się też do nowego kadru ze swoją pozą, by nikogo nie zasłaniać i by każda z trójki łatwo mogła zmieścić się w ramach fotografii.
- Gdzie chcemy pójść? - Ein powtórzył pytanie, spoglądając przez ramie na Samarę, choć już po samym tonie było słychać, że wcale nie spodziewał się odpowiedzi. Dziewczyna wcale nie kwapiła się do odpowiedzi, gapiąc się prawie bez ruchu na Duffa. Próbujący ją skryć cień tylko podkreślał wyraźne zmęczenie na twarzy, podkrążone oczy jak po kilku nieprzespanych nocach, nie-no-końca ład we fryzurze; ogólnie, cień bardzo kontrastował z jej niemal kredowo bladą skórą, przez co wyglądała bardziej jak stary manekin albo obraz ducha z horrorów niż faktycznie żywa istota. Szczególnie w niemal lalkowej odzieży.
- Słyszałem jakieś ćwierkanie o uroczystości dla publiki która ma tu się odbyć. Co to takiego, kiedy i jak daleko? - Ein zwrócił się znów do czarnego.
Zantria zbliżył się nieznacznie w kierunku, stając jakiś metr od niej w miejscu, które mogłoby sugerować, że może łatwo wejść pomiędzy nią a Duffa gdyby sytuacja miała się jakoś pogorszyć. Ciężko stwierdzić, czy to miał być pokrzepiający gest dla ghoulki, czy ostrzeżenie dla cienistego, czy oba, czy żadne z tych rzeczy, bo nijak się przy tym nie odezwał ani nie spojrzał w kierunku żadnego z nich. Rozpoczął w tym momencie badanie dostępnych sieci. Każdy z sygnałów porównał pod kątem natężenia z tą samą sygnaturą tych samych sygnałów odbieranych przez Aileen; mając dwa punkty badań mógł procesem obliczeń wykonać przybliżoną triangulację by starać się ustalić odległość i pozycję ich źródła, mniej-więcej. Wiedząc skąd dociera każdy sygnał mógł próbować domyślić się kto może być jego właścicielem, a to dałoby mu podstawy do określenia skali bezpieczeństwa połączenia.
Rybka - Czw Gru 30, 2021 3:38 pm
- Potrafi sprawdzić kompozycję chemiczną jedynie patrząc na coś? Niebywale przydatne.- Skomentowała Cadha, po czym wysłuchała kolejne pytanie. - Język smoków jest językiem magii. Te same słowa, te same runy są wykorzystywanie przy tworzeniu portalów od tak zwanych podstaw, od zera.
- ...Pamiątkowo? - Powtórzyła unosząc przy tym brwi, jak gdyby nie była pewna, czy dobrze usłyszała. - Prawdziwe są bardzo rzadkie, jak już wspominałam. Tym bardziej w tej krainie. Być może w akademii albo na festynie będą sprzedawać małe śpiewające repliki. Niech jednak nie biorą moich słów za pewnik. Co do wydawanych przez nie dźwięków… - Zrobiła pauzę, zastanawiając się. - To bardziej przekaz niż odtwarzanie nagrania. Śpiewające kamienie pomiędzy którymi można się przenosić, przekazują sobie wzajemnie dźwięki otoczenia, w którym się znajdują. Być może ktoś słuchający teraz innego kamienia będzie w stanie usłyszeć naszą zniekształconą rozmowę.
* * * * *
Rozglądając się po niebie, Mebla widziała niewielkie bialutkie pojedyncze chmury kłębiaste, te same które pamiętała z wcześniejszego zerkania przez okno pociągu. Rozpoznała dokładnie dwa ich rodzaje - postrzępione o nieregularnym kształcie z zarysem przyszłych kopulastych wierzchołków, czyli tak zwane kłębiaste strzępiaste, a także ich kolejne chmurkowe stadium o płaskich podstawach i kopulastych wierzchołkach, czyli kłębiaste płaskie, nazywane chmurami pięknej pogody. Wiedziała również, że te drugie oznaczają bardzo dobre warunki do szybowania.
W poszukiwaniu ciał niebieskich skrzydlata dostrzegła oczywiście okrągły kształt przypominający pomarańczowe słońce, które chyląc się ku zachodowi roztaczało wokół siebie dobrze widoczną pulsującą żółtą koronę. Po przeciwnej stronie nieboskłonu, gdzie przybrało już atramentowo-fioletową barwę, wschodziło pełno całkiem sporych białych i jasno-błękitnych kropek zbitych w jedną grupę. Jak się nad tym zastanowić, nigdzie indziej nie były widoczne żadne kropki, które mogłyby być gwiazdami.
- TO dopiero niemiłe. - Odezwał się fey praktycznie jednocześnie z harpią i zdecydowanie bardziej karcącym tonem. Nie drążył jednak dalej tego tematu, tym bardziej gdy Melba go zmieniła. Powstał na równe nogi spowalniając dywany jeszcze bardziej i zakręcił nimi na lewo, po obrzeżach jarmarku, przygotowując się do lądowania. - Taa. Mierzy się w latach, które upłynęły na Nefer. Zagląda się tam i sprawdza, bo tutaj czasami wylewają się Mgły i coś poprzestawiają, albo Yanva i Shein zapomną. Iiiii to właśnie ta dwójka jest odpowiedzialna za powstawanie duchowych drzew. Te tutaj jest tak stare jak sama sfera, czyli blisko dziewiętnaście wieków. Otrzymało imieeee... Hahnu! Czyli Sen, a dosłownie Umysł-Teraz. - Zbliżył się do jednej z wielu małych wysepek zieleni znajdującej się za jednym z kramów, gdzie rósł niski krzew o identycznych liściach jak u duchowego drzewa.
Wylądowaliście. Z jednego z najbliższych wam odwróconych tyłem kramów unosił się zapach prażonych orzechów, pieczonych kasztanów i miodu. Zza innego wyjrzała ukradkiem osoba z kocimi uszami i białej masce z niebieskimi ozdobnymi akcentami na twarzy. Gdzieś bardziej w oddali niosły się dźwięki instrumentu dętego przypominające flet, a także odgłosy grzechotki.
- Och? - Duch chaosu lekko przekrzywił głowę z wyrazem zaciekawienia na twarzy, gdy Uarien wspomniał o byciu kozłem ofiarnym. Póki co jednak nie dopytywał i słuchał dalej. - Ach, słyszałem o Liisyr. Z nami jest podobnie jak z tamtejszymi duchami. - Wtrącił krótko. W czasie dalszego słuchania opowieści zerknął przelotnie ku Danielle wykrzywiając kącik ust w lekkim grymasem, ale ponad to nie poświęcił tamtejszej rozmowie więcej uwagi.
- Powiedziałbym, że wszyscy są dyskryminowani, a w szczególności magowie. - Uśmiechnął się i pomimo tego, że Vico już wylądował, kontynuował myśl nie spiesząc się ze schodzeniem z dywanu. - Xantesa jest dobrą odskocznią od tutejszych spraw, acz z tego właśnie powodu rzadko bywam tam... jako ja. W którym świecie leży królestwo Semir? I od razu zadam również drugie pytanie, zechcesz rozwinąć dlaczego przyszło ci być kozłem ofiarnym?
* * * * *
- W ubóstwie żyją chociażby ci, którzy podążają za przykładem Shizu z Rady Niebiańskiej, jednej z Wielkich Duchów Ładu. Co zaś do głodu... Ci, którzy się odchudzają? - Odpowiedziała Ceirios jeszcze przed pytaniem o zdjęcie. Gdy Aileen wyciągnęła “cegiełkę” i podrzuciła ją, szpiczastoucha odruchowo wstrzymała powietrze. Nie spodziewała się, że zacznie lewitować, co widać było po jej zaskoczonej minie. Ande obserwowała w zainteresowaniu jak urządzenie rozkładało się, a po ujrzeniu własnego odbicia w holograficznym lusterku wydała z siebie krótkie “Buuf!”. Gdy mysiowłosa dołączyła do wilczej i humanoidalnej sidhe, a aparat ustawił się tak by uchwycić kawiarenkę, obie zaczęły ustawiać się tak by znaleźć się w kadrze. Zielona usiadła pomiędzy dwoma dziewczynami patrząc bezpośrednio na swe odbicie i ułożyła długi ogon swobodnie na podłodze przed sobą zasłaniając nim swoje nogi. Wiśniowowłosa przechyliła się lekko w bok ku Aileen, uniosła dłoń na wysokość klatki piersiowej w geście powitania i uśmiechnęła się naturalnie do zdjęcia.
- Kim jest twoja znajoma? - Odezwał się od strony kawiarni głos należący do przełożonego Maureen, którego nazwała Robertem. Aileen z pewnością widziała w odbiciu “lusterka”, że zarówno on jak i mała blondynka podeszli bliżej nich po tym jak zostało wykonane zdjęcie.
- Przedstawiła się Aileen.
- Pytałem kim jest, a nie jak się nazywa.
- Podróżnikiem? Uchwyca momenty z podróży na zdjęciach, które publikuje w Sfero-Ne-Cie. - Wytłumaczyła blondynka wskazując ruchem dłoni Aileen, jak gdyby właśnie ją przedstawiała.
- Rozumiem.
Cierios odsunęła się krok do tyłu nie odzywając się i obserwując rozmawiającą dwójkę.
Duff podążył za spojrzeniem Eina i skupił wzrok na chwilę na twarzy Samary, gdy powtórzone zostało jego pytanie, po raz kolejny utwierdzając białowłosą, że jest w stanie ją zobaczyć.
- Uroczystość dla publiki? Masz pewnie na myśli Festiwal Przejścia. - Przestąpił z nogi na nogę zerkając kątem oka na Zantrię, który się zbliżył. - To święto zmarłych przodków. Na Ziemi macie podobne święta. - kiwnął głową ku ghulce. - Jedzenie posiłków z żyjącymi i ze zmarłymi członkami rodziny na cmentarzach. Noszenie masek by zmarli, którzy odwiedzają świat żywych nie zabrali na drugą stronę. Wspomniana uroczystość, jarmark, rozpoczęła się dzisiaj na Rynku Głównym, a bardziej spokojna część odbywa się przy Mauzoleum Pamięci. Do mauzoleum dotrze się spacerkiem przez ogród botaniczny w czasie porównywalnym do tego, który zajmuje parzenie czarnej herbaty, albo wasza podróż pociągiem tutaj. Na rynek piechotą przez deptak zejdzie jakieś... dwa razy tyle.
W międzyczasie Zantria z pomocą Aileen zaczął analizować dostępne sieci. Najsilniejszy sygnał pochodził od wcześniej zidentyfikowanego przez nich ogólnodostępnego hotspotu “Dworzec Stare Miasto”, którego można by się spodziewać w miejscu publicznym. Po dokonaniu obliczeń można było stwierdzić, że jego pole radiowe generowało kilka punktów dostępowych rozmieszczonych po kompleksie. Była to jednocześnie jedyna niewymagająca hasła sieć. Poza nią udało się również wykryć “Biuro”, którego sygnał generowany był przez pojedyncze urządzenie umieszczone gdzieś w budynku po prawej stronie od wyjścia z peronów, a także trzy inne punkty o słabym sygnale i nazwach typowych dla prywatnych użytkowników.
Tidus - Czw Sty 06, 2022 9:19 pm
-Och. - stwierdziła Apae, tracąc nieco na wigorze. -Po prostu...ciekawiło mnie, czy dalej by działały, oddzielone od siebie przez sfery. Ale jeśli są tak rzadkie, że nie są w powszechnej sprzedaży, to pewnie się dziś nie dowiem.
-I tak nie mamy żadnej waluty uznanej lokalnie. - stwierdził Joshua, kierując wszystkie kamery w jej stronę.
-Moglibyśmy zarobić. Mógłbyś...nie wiem. Wykonywać sztuczki na rynku, o!
-...Tak. Może pójdziemy dalej? - kamery skierowały się teraz ku przewodniczce.
=============
Dwakroć skarcona, Danielle umilkła i oklapła na dywan. Przecież to wielka bestia, a nie osoba, o co im chodzi? To jak czepiać się opisu, że wilki to drapieżniki i jedzą owieczki. Ale nie zamierzała zaczynać dyskusji, na którą nie była gotowa. Wsłuchała się tylko pasywnie w opowieści Uariena i Vico.
Po wylądowania, aparat ponownie poszedł w ruch, robiąc zdjęcia kramów i kociej postaci. Starajac się jednocześnie zignorować burczenie brzucha wywołane przez zapachy dochodzące z najbliższego stoiska. Chociaż...może uda się coś zdobyć, a takie 'życiowe' materiały sprzedadzą się jak ciepłe kasztany. Bułeczki. Jak ciepłe bułeczki.
-Zaraz wrócę. - stwierdziła do Melby i udała się szybkim krokiem w stronę straganu.
|
|