Wiele sfer
Mało gier

Że Gra - Rozdział Ia - Podróż w nieznane

Cinek - Sob Mar 31, 2012 3:15 pm

Dostał i chyba to poczuł, przynajmniej tyle. Musiałem podjąć szybką decyzję - zostać i walczyć dalej, czy lecieć przed siebie i zostawić dziewczynę samą z tymi paskudami. Niesamowita presja uciekającego czasu zmusiła mnie jednak do ucieczki z pola walki. Jeśli tutaj zostanę, mogę tylko przeszkadzać towarzyszce, a tak przynajmniej nie będzie musiała się mną cały czas przejmować. Poza tym, jeśli teraz pokonam pewien dystans samemu, zyskamy w ten sposób trochę na czasie. No ale koniec rozmyślania, czas działać.
Ruszyłem jak najszybciej w obranym wcześniej kierunku, co chwila zerkając za siebie, czy nie jestem aby atakowany. Chwytam rurę w zęby i rzucam się na stertę gruzu, po czym zaczynam wdrapywać, starając się używać jak najwięcej rąk i podpierać tylko zdrowym kolanem. Może moja noga będzie miała w ten sposób szansę trochę odpocząć. Kiedy zobaczę, że jakiś stwór wdrapuje się za mną, odwracam się na plecy i sprzedaję mu kopniaka w klatę, aby zrzucić go na dół. Jeśli jednak będzie za blisko, na wyciągnięcie ręki, puszczam rurę, łapię ją w dłoń i uderzam prosto w szczękę potwora. Jeśli dostanę okazję, walę go w kolano, aby nie mógł mnie później dogonić i uciekam jak najszybciej wytyczoną przeze mnie drogą prosto do pojazdu, trzymając rurę w pogotowiu w ręce...

Jedius 9 Baka - Sob Mar 31, 2012 3:41 pm

Twoja próba ucieczki zdecydowanie była rozsądniejszym pomysłem od zostania i dalszego podejmowania prób walki. Zgodnie z poleceniem ruszyłeś ku kolejnej stercie gruzu, trzema kończynami wspinając się po jej zboczu. Nie było sensu wdrapywać się aż na sam szczyt, skoro i tak miałeś teraz skręcać w lewo, więc i nieco skróciłeś sobie drogę. W trakcie wspinaczki usłyszałeś bojowy okrzyk kobiety. Drugi ze stworów został dźgnięty w klatkę piersiową i osuwał się właśnie na ziemię. Ogłuszony przez ciebie wciąż stał z rękoma na głowie, nie podejmując żadnej sensownej akcji. Cudzoziemka nie szła jednak jeszcze za tobą, obserwując coś przed sobą, nieco u góry. Możliwe, że coś tam widziała - nie byłeś teraz w stanie tego stwierdzić, gdyż widok zasłaniała ci już zniszczona ściana.
Drogę do samochodu mogłeś już rozpoznać nawet z zamkniętymi oczami. Na słuch. Nie tylko rozlegał się stamtąd warkot silnika, ale również różne nawoływania w nieznanym języku. Rozróżniałeś chyba trzech bądź czterech mężczyzn i dwie kobiety. I warknięcia ogromnej ilości stworów. Że już nie wspomnę o łoskocie uruchomionej broni maszynowej, która uruchomiona zaledwie kilka sekund wcześniej zaczęła pluć pociskami niemal bez żadnej przerwy.
W przestrzeni dwóch par drzwi przed tobą (znajdowałeś się w prawym-środkowym kwadracie) widziałeś coś, co chyba było przodem ciężarówki. Na najeżony metalowymi kolcami zderzak nabite było jakieś ciało. To było już naprawdę blisko. Twoim tempem, pewnie nie dłużej niż trzydzieści sekund. Wypadałoby się teraz zastanowić, jak zamierzasz tam podejść, skoro chwilowo czarnowłosa ci nie towarzyszy - głupio by było, gdyby wzięli cię za jednego z przeciwników. Tym bardziej, jeśli nie utrzymywałeś teraz pozycji pionowej, po zsunięciu się z pagórka niemal na leżąco.
Ty sam nie byłeś teraz atakowany. Wśród wszystkich odgłosów, mogłeś chyba jednak usłyszeć krzyk kobiety za tobą. Coś, jak bolesne stęknięcie, od razu po którym ponownie wydała z siebie głos, który mógł towarzyszyć jej atakowi. Nie mogłeś być pewien, czy ma problemy i jeśli tak, to jak poważne - jednak wątpliwe było, czy byłbyś w stanie jej pomóc. Tym bardziej, że mogło to opóźnić tylko ewakuację. Może warto było poszukać pomocy u kogoś z ciężarówki?

Cinek - Sob Mar 31, 2012 4:06 pm

Dobra, można chyba powiedzieć, że jestem bezpieczny, ale moja towarzyszka najwyraźniej miała w tej chwili kłopoty. Nie miałem zamiaru zostawiać ją na pastwę tych potworów zaraz po tym, jak mi tak pomogła. Spróbowałem wstać na nogi, po czym ruszyć do pierwszego z przejść. Po dojściu pomagam sobie rękami i przewalam się przez okno. Zaraz po tym padam na czworaka i skradam się w stronę ciężarówki. Kiedy dojdę do mniej więcej połowy pomieszczenia, kładę się na boku tak, aby widzieć mniej więcej to co jest po obu "niechronionych" stronach, zaś czubkiem głowy celując w najeżone kolcami zderzaki pojazdu. Musiałem po pierwsze wyglądać na rannego i niegroźnego, żeby można było mi się lepiej przyjrzeć - wtedy raczej zauważą, że niewiele z tych potworów wyposażone jest w karabin i nosi normalną odzież, jak spodnie czy kurtka.
-Hej, pomocy! - krzyknąłem w stronę samochodu, dopasowując poziom głośności głosu tak, aby usłyszeli mnie jedynie sprzymierzeńcy. Krzyczę w ten sposób do skutku. Jeśli zostanę dostrzeżony, pokazuję w stronę, gdzie walczyła dziewczyna. W ramach wyjaśnienia jej tożsamości, układam dłonie przed klatką piersiową w formę kobiecych atrybutów, po czym robię sobie palcami skośne oczy.
-Wasza koleżanka tam walczy, musicie jej pomóc - mówię na wypadek, gdyby dostrzegł mnie ktoś mówiący po turiańsku.

Jedius 9 Baka - Sob Mar 31, 2012 4:55 pm

Parłeś dalej. Dźwignąłeś się na nogi naprawdę resztkami dzisiejszych sił, zbliżając ku najbliższemu przejściu przez ścianę. przewaliłeś się przez okno z niewielkim łoskotem. Karabin z pleców uderzył cię przy tym w głowę, ale w sumie nie zwróciłeś na to uwagi. Jako, że nadal byłeś bezpieczny, na czworaka podciągnąłeś się jeszcze dalej, w końcu padając z wysiłku. Zawołałeś w kierunku ciężarówki, ale za pierwszym razem chyba nie udało ci się nic osiągnąć. Kolejny krzyk, będący powtórzeniem poprzedniego zdołał wreszcie wywołać jakąś reakcję. Wpierw chyba ludzie próbowali coś między sobą ustalić, jak na przykład, kim jest ten głos, i skąd dobiega. Bardzo niedługo po tym, rozległa się eksplozja, głośna jak jasna cholera, aż się ziemia zatrzęsła. Przez chwilę nie słyszałeś nic oprócz specyficznego pisku, dzwonienia w uszach. Potem dostrzegłeś osobę zeskakującą z maski przed samochód i rozglądającą się od razu po tym. Zauważył cię. Wysoki facet, o podobnych rysach do kobiety i równie czarnych włosach. Miał właśnie do ciebie podbiegać, gdy zza ciężarówki wybiegł kolejny z tych stworów. Ten zauważył go bez problemu, posyłając mu silnego kopniaka oraz strzał tuż pod szyję z pistoletu, który trzymał. Odwrócił i zaczął biec ku tobie, gdy karykatura upadała na asfalt. Wskazałeś mu drogę, gdy dobiegał - ten więc nawet nie zatrzymał się przy tobie. Od razu pobiegł dalej, w trakcie biegu nawołując "rej, rej!". Resory ciężarówki zakołysały się. Widać panowało już na niej większe poruszenie. Stworom udało się do niej dojść, czy nawet wejść? To raczej niedobrze. Z tego co wiesz, tam chyba znajduje się Fiołek.
Prócz ciągłego ostrzału skądś przed tobą, z tyłu rozległy się dwa strzały. Nie musiałeś nawet długo czekać na to, co działo się dalej. Z przejścia, które niedawno przekroczyłeś wybiegła wpierw kobieta, z naprawdę mocno ubrudzonym krwią mundurem, głównie w okolicy swojej lewej ręki. Zaraz za nią wyskoczył też i ten facet, ze wzrokiem niemal cały czas skierowanym za siebie. Wymienili się jednym zdaniem, zbliżając co ciebie. Wyrzuciwszy nóż na ziemię, złapała cię za jedną rękę bez pytania. Facet zrobił to samo z drugą ręką. Oboje dźwignęli cię, biegiem zaczynając przeć przed siebie. Zauważyłeś w tym momencie "pogoń". dwa, trzy, cztery, pięć... coraz więcej wybiegało ich zarówno ze strony z której przyszliście, jak i od boku. Wątpliwe było, kto z was dotrze pierwszy do pojazdu, ale dwójka wcale nie zamierzała się oglądać. jak najszybciej zmierzali naprzód, szybkim przeskokiem przemierzając ostatnie przejście i wylatując na drogę.
Jak rany, tych stworów było tu więcej niż mógłbyś zliczyć. Spoglądając w stronę tyłu ciężarówki, widziałeś tylko nawałnicę ciał. Nawet nie byłeś w stanie precyzyjnie określić, które są martwe a które jeszcze żywe. Facet, który wcześniej był na skrzyżowaniu z dwoma pistoletami, biegał teraz od jednego do drugiego końca paki pojazdu z ciężkim karabinem maszynowym, długimi seriami prując do wszystkiego co się ruszało razem z głośnym brzękaniem zwisającego za nim pasa amunicji oraz łusek nabojów wyrzucanych bez przerwy z zamka broni i dzwoniących przy upadaniu na twarde podłoże. Co komuś udało się wejść na pokład, natychmiast zajmował się nim gość z mieczem, już nawet nie trzymający tarczy, która pewnie tylko by mu teraz przeszkadzała. Ktoś jeszcze był na tyle, schowany jednak kucając bądź klęcząc. Na dachu szoferki siedziała jakaś kobieta, z karabinem snajperskim raz po raz oddając strzał w kierunku stworów; odwróciła się ku wam gdy tylko wybiegliście. Była szybka. Gdy tylko jeden ze stworów miał właśnie dopaść twojej nogi, otrzymał celny strzał w głowę, który zmiótł go bez życia na bok. Szybko przeładowując po strzale oddała potem kolejny, w następnego, który was gonił. Kolejny raz trafiając w łeb, który rozprysnął się jak bańka.
Drzwi szoferki otworzyły się gwałtownie od kopnięcia kogoś z zewnątrz. Właściwie, to nie było to otworzenie, bo drzwiczki najzwyczajniej w świecie odpadły po tym z zawiasów, upadając na ziemię. Najwyraźniej nigdy dobrze się ich nie trzymały. Dwójka która cię dźwigała natychmiast się do nich zbliżyła, wrzucając cię do góry, na siedzenie pasażera, na które upadłeś brzuchem. Nie miałeś nawet czasu na poprawienie swojej pozycji, kiedy i ktoś upadł na ciebie. Dwie sekundy później, i kierowca, który również był czarnowłosym facetem o skośnych oczach, wcisnął gwałtownie gaz do dechy. Wśród wzmocnionego warkotu silnika i koncertu strzałów dało się usłyszeć upadanie osoby z dachu szoferki oraz krótki, głuchy dźwięk szurania opon o ziemię poprzedzający gwałtowny start pojazdu. Zostałeś pchnięty kawałek naprzód, w stronę kierowcy, który w sumie nie zwracał teraz na ciebie żadnej uwagi, skupiony na prowadzeniu. Gdy ciężar na tobie trochę zelżał, mogłeś zobaczyć, kto właściwie jest za tobą - tak, to ta kobieta z białą chustą na twarzy, kurczowo trzymająca się krawędzi otworu który był kiedyś drzwiami pojazdu, zerkająca w kierunku jazdy. Z tyłu było słychać ostatnie wystrzały. Wyglądało na to, że na tę chwilę... to będzie koniec wrażeń. O ile nie napotkacie czegoś naprawdę paskudnego na drodze, jak na przykład ślepa uliczka. Mimo wszystko, poczułeś nadchodzące uczucie ulgi, wraz z nagłą potrzebą informacji. Co z Fiołkiem? Tak naprawdę, nie zobaczyłeś jej jeszcze. Tył szoferki niestety nie pozwalał na zobaczenie, kto siedzi na pace. Zresztą, ty tak tu leżysz, a kobieta za tobą ledwie utrzymuje się w przejściu... chyba wypadałoby, żebyś się trochę przesunął siadając, i w ten sposób zrobił więcej miejsca.

Cinek - Sob Mar 31, 2012 5:31 pm

Znając swoje szczęście, ten kierowca pewnie za chwile złapie się za twarz, ściągnie ją ze swojej głowy i się okaże, że to jakiś zombie-tajniak, którego będę musiał załatwić... nie, jednak to już koniec. Serce waliło mi tak szybko, że ciężko było się przyzwyczaić do tego prawie całkowicie bezpiecznego stanu. Wiedząc, że to już pewnie mój ostatni wysiłek w nadchodzących godzinach, zerwałem się z fotela, przysunąłem bliżej kierowcy i usiadłem, zapraszając nerwowym gestem dziewczynę obok siebie. Uff, to chyba naprawdę koniec! Mieliśmy naprawdę szczęście... a właśnie, gdzie jest Fiołek? Powinna być na tyle ciężarówki, ale wolę się upewnić...
-Przepraszam... - pukam lekko palcem dziewczynę, kiedy już obok mnie usiądzie. -Gdzie jest Fiołek? Ta dziewczyna, która ze mną była...
Z braku lepszych pomysłów, podnoszę lekko brwi i kładę dłoń znowu na swoim sercu... Teraz zdałem sobie sprawę, że to strasznie głupie, ale nie miałem innego wyjścia. Po otrzymaniu miejmy nadzieję dobrej odpowiedzi rozłożyłem wygodnie obie nogi, skupiając się na odpoczynku. Chciałbym, żeby zabrali mnie teraz do jakiegoś centrum medycznego czy coś, przydałoby się jeszcze coś zjeść dobrego... Ach, zresztą. Grunt, że żyję.

Jedius 9 Baka - Śro Kwi 11, 2012 6:16 pm

Nie stało się nic, czego się obawiałeś. Podciągnąłeś się na miejsce, z czego kobieta w białej chuście natychmiastowo skorzystała, siadając obok ciebie nie przestając trzymać się krawędzi pojazdu. Zaczepiłeś ją, pytając o Fiołka. Słów na pewno nie zrozumiała. Gestów również nie wydawała się zrozumieć. W tym momencie z pomocą przyszedł kierowca, który nawet na moment nie odrywał wzroku od drogi.
- Dziewczyna... na tył jest! Doktor tam! - krzyknął by dało się go słyszeć poprzez wzrastający warkot silnika, po czym gwałtownie szarpnął kierownicą. Ostry skręt w prawo przesunął cię w jego stronę; kobieta tym razem trzymała się zbyt mocno, by upaść na ciebie. Przed wami otwarła się szeroka droga. Most. Najwyraźniej opuszczaliście. Ogarnęła cię ulga tak wielka, że na moment aż zrobiło ci się ciemno przed oczami...


----------------------------------------------------------------------------------------------------

Jedius 9 Baka - Pon Kwi 30, 2012 10:06 pm

Jazda stawała się z czasem coraz bardziej spokojna. Gdy znikły ostatnie krzyki, nie było już po co się śpieszyć. Po przejechaniu starym, dziurawym mostem na drugą stronę rzeki nie napotkaliście już żadnego zagrożenia. Kierowca bez słowa dowiózł was poza zabudowania. Zatrzymał się dopiero, gdy z obu stron drogi rozciągało się bezkresne pole. Zjechał na pobocze, zaciągnął hamulec ręczny i wyłączył silnik. Od razu po tym otworzył swoje drzwiczki i wyskoczył z szoferki, kierując się w stronę tyłu pojazdu. Kobieta po twojej prawej zrobiła to samo z tym, że żadnych drzwi otwierać nie musiała, bo przecież ich nie było. Gestem poleciła ci udanie się za nią - i tak też zrobiłeś.
Na pace półciężarówki krzątało się już kilka osób. Wyglądało na to, ze byli zajęci udzielaniem pierwszej pomocy. Kierowca, kobieta z chustą na twarzy, gość od tarczy i miecza, dryblas który wcześniej walczył pistoletami, jeszcze jeden konus obładowany różnym sprzętem elektronicznym... ci wyglądali na będących w dobrym stanie zdrowia. Prócz nich, był jeszcze jeden facet, cały pobandażowany, najpewniej nieprzytomny. Kobieta z włosami farbowanymi na blond, mającymi już spore odrosty siedziała oparta o szoferkę, zajmowała się swoją ranną nogą z pomocą jeszcze innej kobiety, w białym berecie z czerwonym krzyżem po bokach. Ta miała jedną rękę na temblaku. Wszyscy mieli na sobie te same mundury, i wszyscy mieli niemal identyczne, egzotyczne rysy twarzy. A obok nich... Fiołek. Wyglądało na to, ze chyba nie jest jej nic poważnego. Zajęli się nią odpowiednio. I wyglądało na to, ze jest już przytomna. Lekko nieobecnym wzrokiem rozglądała się wokół, wyraźnie nie mając pojęcia, co się dzieje. I chyba jeszcze ciebie nie dostrzegła.
Czułeś, że twoje czucie w nodze wróciło niemal całkowicie. Choć nie była jeszcze w stanie udźwignąć ciężaru twojego ciała, wciąż drżąc przy stawianiu kroku, działała. I to chyba najważniejsze.

Cinek - Wto Maj 01, 2012 9:35 am

Kiedy poczułem powracającą sprawność swojej nogi, ogarnęła mnie ulga. Może za parę godzin będę mógł już normalnie chodzić, a za parę dni wrócę do dawnej formy... Cholera, gdyby nie ta cholerna rana w boku! No ale nie mam co narzekać, sam to na siebie sprowadziłem. Musiałem być teraz silny dla Fiołka.
Kiedy zobaczyłem, jak dużo osób było na tyle pojazdu, zdziwiłem się trochę. Nie spodziewałem się, że aż tyle się ich tam zmieści. Byli tam ranni... i Fiołek. Nie wahając się zbyt długo, wdrapałem się na pojazd i podszedłem do niej, po czym klęknąłem na swoje silniejsze kolano i ująłem ją delikatnie dłońmi za ramiona.
-Fiołek... Ja... Ja... – zacząłem patrząc jej głęboko w oczy z prawdziwym żalem. Nie wiedziałem co powiedzieć. Przeprosić, zapytać czy wszystko w porządku? A może powiedzieć coś głębszego, obiecać jej, że to ostatni raz, albo... -Ja chciałem... cię przeprosić. Nie myślałem, że wtedy możesz... Ja nie chciałem zostawić cię samej, przepraszam... Ja już zawsze będę cię bronił, nie opuszczę cię nawet na krok...
Ostrożnie pogłaskałem jej głowę, gotowy na wielki wybuch i co najmniej uderzenie pięścią w twarz, co przyjmuję z pokorą jako karę... Nie miałem pojęcia czego się spodziewać. Chciałem okazać jej trochę czułości w tych ciężkich dla niej chwilach. Wsparcia. To była wszystko moja wina...

Jedius 9 Baka - Czw Maj 03, 2012 3:44 pm

Zauważywszy dziewczynę, wdrapałeś się na pojazd, ignorując rozmowy wokół - i tak ich nawet nie rozumiałeś. Znalazłszy się na górze zauważyłeś, że oprócz osób, jest tu też niesamowicie dużo sprzętu - broni, narzędzi, amunicji, przyrządów medycznych, urządzeń elektronicznych.... wszystko walało się po całym pojeździe, rozrzucone niedbale. Nie było to jednak coś, na co miałeś ochotę zwracać teraz uwagę - omijając mundurowych, skierowałeś się prosto do Fiołka. Dziewczyna ujrzała cię właściwie dopiero wtedy, kiedy złapałeś ją za ramiona. A i wtedy nie rozpoznała cię od razu, co mogłeś poznać po wyrazie jej twarzy. Była teraz nawet bladsza niż zazwyczaj. Podczas twej mowy uniosła powoli lewą, drżącą dłoń, przykładając ją do twojej twarzy. Zupełnie, jakby chciała sprawdzić, czy to naprawdę ty, czy może jakiś wytwór jej wyobraźni, zwidy. Trójka palców przejechała ci po policzku, opadając potem wraz z całą ręką w dół. Wydała z siebie cichy, niepewny śmiech, który natychmiast przeobraził się w pokasływanie.
- J-ja... ży... ję... - odezwała się słabym głosem, ledwie słyszalnym poprzez nawoływania cudzoziemców. Całym pojazdem zakołysało, gdy dwójka z nich zeskoczyła z paki, niosąc ze sobą jakieś ciężkie urządzenie, z którym natychmiast zaczęli odbiegać od ciężarówki, niosąc je we dwójkę. - Ura... towałeś... m...? - słowa ponownie przerwało jej pokasływanie. Nie dało się nie zauważyć, że miast niepewności, widać teraz było na jej twarzy słabe uradowanie. Próbowała się uśmiechać. Wzięłła kilka głębszych oddechów, zanim zaczęła dalej mówić. - Mus... musisz być... silny. Coś idzie... coś, coś... silnego. Coś złego... będzie chciało... będzie, ch, chciało... - umilkła, urywając głos, najwyraźniej nie mając siły na kontynuację. Wyła bardzo wymęczona, słaba. Bez wątpienia. Potrzebowała chyba odpoczynku. Tylko o czym teraz mówiła? O co mogło jej chodzić i skąd to wie? A może było to majaczenie? Spytać ją o to, by wyjaśniła dokładniej, czy może dać jej teraz odpocząć? A może ktoś ze skośnookich o tym wie? Rozmawiałeś przecież z kimś przez krótkofalówkę, pewnie mógłbyś się z tą osobą dogadać.

Cinek - Czw Maj 03, 2012 7:27 pm

Po słowach Fiołka od razu poczułem, jak wraca mi pewność siebie. Koniec końców, uratowałem ją przed pewną śmiercią, zrobiłem wszystko, naraziłem własne życie wtedy, w kanałach... Mogłem przecież uciec i ją zostawić, ratując własny tyłek. Może nie jestem znowu takim złym typem, jak mi się wydaje? W każdym razie, musiałem teraz być tutaj dla niej. Pocieszyć ją i dać nadzieję.
-Oczywiście, że cię uratowałem... Przecież zrobiłaś dla mnie to samo. Jesteśmy przyjaciółmi, musimy sobie pomagać... – powiedziałem, nie do końca zastanawiając się nad swoimi słowami. Zaraz po tym przypomniała mi się jedna rzecz. Wyciągnąłem z kieszeni naszyjnik Fiołka, po czym ostrożnie włożyłem go jej do prawej dłoni. -To twój medalik, prawda? Wydawał się być dla ciebie ważny, znalazłem go dla ciebie... Jesteś przy mnie bezpieczna, nie musisz się niczego bać. Zawsze będę cię chronić, nieważne na jak silnego wroga byśmy nie natrafili... Zabiję każdego, kto tylko spróbuje cię skrzywdzić...
Nie wiedziałem, jak interpretować to, co powiedziała dziewczyna o „czymś złym”. Czułem jednak, że ufam jej bezgranicznie. Nie wierzyłem, że mogłaby mnie okłamać, nie chciałem też zaraz zgrywać do bólu racjonalnego typka, który uważa każde niewiarygodne ostrzeżenie za jakieś majaki i wyzywa innych od wariatów. Takie niedowiarki w filmach akcji i horrorach zawsze ginęły pierwsze, nie miałem zamiaru popełniać ich błędu. Poza tym Fiołek już pokazała te swoje magiczne sztuczki, więc czemu nie miałaby umieć przewidywać przyszłości? Może ona jest jakąś czarodziejką czy coś? Muszę ją zapytać, jak będzie okazja.
Krótko zerknąłem za siebie, jak tam sobie radzi nasza ekipa. Czułem, że mieliśmy cholerne szczęście. Może uda mi się wyprosić od nich jakieś pistolety i trochę amunicji, poza tym przydałoby się też coś zjeść... Nie wyglądają mi oni na wolontariuszy, więc pewnie mieli jakiś interes w ratowaniu nas i marnowaniu amunicji na ogień osłonowy i takie tam. Dołączenie do nich będzie na pewno najlepszym możliwym wyjściem. Póki co jednak nie będę im zawracał głowy, niech zajmą się swoimi sprawami. Grunt, że żyjemy i jesteśmy bezpieczni.
Usiadłem przed Fiołkiem, spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się. Chciałem podzielić się z nią swoim pozytywnym nastawieniem. Stwierdziłem, że dam jej chwilę odetchnąć, nie mogłem jednak zbyt długo czekać na zadanie nurtującego mnie pytania. Jeśli na szali było nasze życie, być może każda minuta ma ogromne znaczenie.
-Co miałaś na myśli mówiąc, że nadchodzi coś silnego? – zapytałem półgłosem po dłuższej chwili. Przysunąłem się trochę do niej, po czym pogładziłem ją delikatnie po głowie. -Mówisz o jakimś niebezpieczeństwie? To jakiś człowiek? Jeśli to coś ważnego, chciałbym wiedzieć...

Jedius 9 Baka - Pią Maj 04, 2012 9:05 pm

Choć nie odezwała się, odpowiedziała krótkim skinieniem na twe pierwsze słowa. Wyciągnąłeś naszyjnik, podając ją do jej prawej dłoni. Nie uniosła jej, ale delikatnie zacisnęła na nim palce gdy się tam znalazł. Zwolniła bardziej oddech. w jakiś sposób przyniosło jej to większy spokój.
Spojrzałeś za siebie. Mężczyzna z elektroniką właśnie ocierał sobie czoło pożółkłą chustą. Od razu po tym zabrał się za jakiś sprzęt - ścięte ukośnie pudło, z którego wystawało pełno kabli. Począł przykładać jeden do drugiego, skręcać druty. Co jakiś czas zerkał w stronę dwójki, która zbiegła razem z czymś większym.
Ta dwójka oddaliła się biegiem jeszcze dalej. Ustawili to podłużne coś dobre pięćdziesiąt metrów od ciężarówki. Poznałeś, że byli to ci, których wcześniej zauważyłeś na skrzyżowaniu - od tarczy, miecza i pistoletów. Coś wyciągnęli z tego żelastwa, długi, wąski fragment, który przytwierdzili do reszty pionowo. Antena? może to był jakiś przekaźnik?
Kobieta w masce weszła właśnie na pakę. Od razu skierowała się do tej, która chyba była pielęgniarką. Zaczęła rozmowę. W trakcie niej wskazała ciebie, a i ta druga wtedy w twoją stronę spojrzała. Być może rozmawiają o tobie, czy raczej o was. Żadnego słowa jednak nie rozumiałeś. Wiedziałeś tylko tyle, że ta z chustą na twarzy zadawała więcej pytań, druga zaś udzielała jedynie niepewnych odpowiedzi. Pewnie po prostu ich nie znała. Rozmowa nie trwała długo. Sanitariuszka powróciła do pracy przy rannym, a ta którą spotkałeś pod ziemią rozpoczęła krótkie poszukiwania pośród sprzętu na podłodze. Znalazła lornetkę, którą uniosła do oczu i użyła do spoglądania w kierunku, z którego przyjechaliście.
Ponownie zwróciłeś się do Fiołka. I ta spojrzała na ciebie. Nic nie mówiła ani przed, ani w trakcie twojej wypowiedzi. Zaczęła mówić dopiero chwilę po niej, najpierw kręcąc najpierw głową.
- Nie człowiek. Du... to... duch. demon. - odparła słabym głosem, zatrzymując się ponownie na kilka oddechów. - Fa... wiedziałaby... co robić. Ale... jej nie ma... - kaszlnęła. Uniosła drżącą rękę z amuletem, spoglądając na niego. Nawet w świetle dnia mogłeś zauważyć, że wciąż tliło się w nim słabe światło. - Pos... łuchaj. Lah'ra... nie polubiła tego, co... zrobiłam. Ona nie pomoże. Ja... nie, nie wiem. Co zrobić. - opuściła dłoń. Przekrzywiła głowę na bok, wzrok zatrzymując na tym, który nieprzytomny leżał cały w bandażach. przez chwilę jeszcze nic nie mówiła, ponownie uspokajając oddech, który przyspieszył od kiedy znów próbowała się odzywać. - Nie powin... niśmy ich w to mieszać. Musimy... odejść. Nie mogą... być w to... wplątan--i.

Cinek - Pią Maj 04, 2012 10:00 pm

Padłem plecami o oparcie, jeśli jakiekolwiek znajdowało się w sensownym zasięgu, chcąc trochę ochłonąć. Ja pierdole, teraz to ja naprawdę nie wiem co mam robić. Ha ha, aż sobie przypomniałem te sprawdziany w szkole, których nie mogłem pozdawać, bo były za trudne! Jaki to był wtedy dla mnie cholerny problem, sytuacje bez wyjścia jedna za drugą! Depresja murowana. Gdybym tylko sobie zdawał sprawę, jak cudowne i niesamowicie wygodne życie wtedy prowadziłem... z dala od przerośniętych niedźwiedzi, bandytów, zmutowanych zombie i demonów-duchów, które mają pewnie apetyt na moje wnętrzności. A ja jeszcze ledwo się ruszam. Pomysł Fiołka, który sugerował opuszczenie tej grupy, był absolutnie nie do przyjęcia. Nawet jeśli miałbym poświęcić połowę tych ludzi, zrobię wszystko, aby chronić tą dziewczynę. Nie mogłem jednak zataić przed nimi informacji o zbliżającym się niebezpieczeństwie, byłem im przecież coś winien.
-Wiesz doskonale, że nie możemy opuścić tej grupy – powiedziałem do Fiołka stanowczym, może trochę zbyt surowym tonem. Musiałem być jednak przekonujący. -Oboje jesteśmy ranni i zmęczeni, sami nie damy sobie rady, przynajmniej na razie. Poza tym... przestań mówić o tej całej Fa. Ta kobieta zostawiła cię samą w tym okrutnym świecie, nie okazując nawet krztyny współczucia. A ci ludzie, mimo że nas kompletnie nie znają... uratowali nas od pewnej zguby, ryzykując własnym życiem. Możemy im zaufać! Jeśli to co mówisz faktycznie się spełni, przy nich będziemy mieć większe szanse na przeżycie. To prawdziwi wojownicy, przy nich jesteśmy bezpieczni. Zresztą... nie myśl teraz o tym, ja już wszystkim się zajmę. Twoje zdrowie jest w tej chwili najważniejsze. Odpocznij, ja spróbuję dowiedzieć się czegoś więcej.
Wstałem czując, że trafia mnie szlag. Miałem ochotę w coś cholernie mocno kopnąć, ale niestety ani nie wyglądałoby to dobrze w oczach naszych nowych znajomych, ani nie bardzo czułem się na siłach, aby wywijać teraz nogami. Co ja mam do cholery robić? Czy ona oczekuje ode mnie, że podejmę nagle decyzję takiego kalibru, narażając albo siebie i ją, albo grupę zupełnie niewinnych ludzi? Niech to cholera, po prostu o tym zapomnę i skupię się na jednej rzeczy na raz! W tej chwili zależy mi tylko i wyłącznie na wyzdrowieniu i chronieniu Fiołka, więc wybór jest oczywisty!
Zebrałem się w sobie, wziąłem parę głębszych oddechów, po czym ostrożnie podszedłem do zamaskowanej dziewczyny. Jak zwykle użyłem swojego nowatorskiego języka migowego: pokłapałem dłonią jak dziobem, imitując czynność mówienia, po czym powiedziałem „Turia” i rozejrzałem się dookoła. Musiałem z kimś porozmawiać. Jeśli dziewczyna wskaże mi kogoś mówiącego po turiańsku, podchodzę do tej osoby i staram się ją jakoś zagadać.
-Cześć. Mam parę pytań, co wy w ogóle teraz robicie i gdzie nas potem zabieracie? – zapytałem krótko i konkretnie. -Wiem, jak dużo dla nas zrobiliście, dlatego chciałem zaproponować swoją pomoc. Potrafię walczyć, potrzebujemy jednak z moją towarzyszką opieki medycznej i pożywienia, obecnie jesteśmy w dosyć kiepskim stanie...

Jedius 9 Baka - Śro Maj 09, 2012 1:17 pm

Dziewczyna opuściła głowę. Choć pewnie ich nie lubiła, najwyraźniej zrozumiała i przyjęła twoje argumenty. Milczała długi czas. Uniosła dłoń w międzyczasie, sennie przecierając oczy. Po tym oparła głowę o blachę szoferki ciężarówki, z zamkniętymi oczami odzywając się krótko.
- Obudzę się... za jakiś czas.
Ty sam wstałeś z gotującymi się w tobie emocjami. O dziwo, chodzenie przysparzało ci coraz mniej trudu, choć wciąż mocno utykałeś. Podszedłeś to tej z maską, która opuściła lornetkę gdy zacząłeś do niej mówić. Szybko kiwnęła głową, rozumiejąc o co ci chodzi. Skinęła głową na faceta majstrującego przy skrzynce, po czym powróciła do obserwacji. Skierowałeś ku niemu swoje kroki, zagadując. Uniósł wzrok znad urządzenia, przecierając dłonią czoło, rozmazując przy tym na nim coś ciemnego, chyba smar. Przytaknął kilka razy podczas twych słów, wskazując potem kombinerkami oddaloną dwójkę, która na pręcie zaczęła montować jakąś... tarczę, czy coś.
- Ba... batteria. Na szońce. Musimy energia, żeby wszystko działało. - cofnął rękę, odkładając kombinerki na ziemię. - Bez tego nie ma nic. Dalej... wasz miasto. Oddamy was. - tu zwrócił wzrok w przeciwną stronę, tam gdzie przód pojazdu. - Tam można kupić. A... ona zdrowa. Em... zmęczona. - tu chyba chodziło mu o Fiołka. Wspomniana wciąż siedziała tam gdzie siedziała, najwyraźniej śpiąc. Poza oddechem nie było z jej strony żadnych reakcji. - A ty? Czujesz źle? Trzeba pomocy? Walczyć już nie trzeba. Ghoul daleko. Jedzenia nie ma, trzeba kupić w mieś... mieścia. - odetchnął po wypowiedzi, spoglądając na ciebie w oczekiwaniu na odpowiedź.

Cinek - Śro Maj 09, 2012 2:13 pm

Ta Fiołek zachowywała się coraz dziwniej... będę musiał zapytać ją o kilka rzeczy jak tylko się obudzi. Musiałem dowiedzieć się, skąd ona wie aż tyle, no i w końcu kim jest ta cała Lara. Nie bardzo wiedziałem co o tym wszystkim myśleć, musiałem się więc skupić na zaopiekowaniu się nią.
Odpowiedź cudzoziemca niezbyt mi się spodobała. Jak to "oddać"? Zostawią nas tam samych? Już miałem nadzieję, że znaleźliśmy jakąś konkretną pomoc i przez chwilę będziemy mogli odpocząć od kłopotów... Musiałem mu jakoś ten pomysł wyperswadować.
-Nie... nie potrzebuję żadnej pomocy, jest okej - powiedziałem, trochę zmieszany. Nie bardzo wiedziałem, jak mam zacząć. -Słuchaj... czy to konieczne, żeby zostawić nas w mieście? A gdzie wy potem pojedziecie? Nie mamy żadnych pieniędzy, więc i tak nie kupimy sobie jedzenia. Nie moglibyśmy zostać przez jakiś czas z wami, aż wrócę do zdrowia? Kula przestrzeliła mi bok i rana raczej szybko się nie zagoi... Nie masz jakiegoś pomysłu, jak nam pomóc? Cholera...
Mówiąc szczerze, to z każdym swoim słowem coraz mniej wierzyłem w to, co mówię. Nie znają nas kompletnie, a na dodatek bylibyśmy dla nich tylko uciążliwym bagażem... i tak zrobili dla nas bardzo dużo. No nic, muszę czekać na jego odpowiedź...

Jedius 9 Baka - Nie Maj 13, 2012 4:36 am

Mężczyzna zmarszczył mocno brwi na twoją odpowiedź. Opuścił wzrok w zastanowieniu, milcząc przez jakąś chwilę. Wyszło chyba jednak na to, że nie zamierza podjąć tej decyzji. rzucił krótkie "ty czekaj", wstał i podszedł do tej z lornetką. Między dwójką rozpoczęła się rozmowa w tym obcym języku. Z początku bardziej spokojna, powoli przeobraziła się w coś co mogło przypominać kłótnię. Kobieta szybciej przeszła do wyższego, bardziej stanowczego tonu głosu, odpowiedziami często przerywając słowa faceta. I choć nawet nie rozumiałeś o czym mówią, to jego wypowiedzi wydawały się być bardziej racjonalne, zapewne z dużą ilością argumentów. Mimo wszystko, przegrał w pojedynku na słowa po ostatniej wypowiedzianej przez nią kwestii, połączonej ze zdeterminowanym spojrzeniem. Czego nie można było pominąć to to, że na koniec facet skłonił się kobiecie nisko, zginając się w pasie i pochylając głowę. Tkwił tak przez chwilę zanim nie wrócił do ciebie, a kobieta powróciła do obserwacji.
- Słuchaj... - wskazał dłonią jeden kierunek. Dokładniej, wskazywał na zabandażowanego, nieprzytomnego mężczyznę. - Dowódca... dużo chory. Dużo rany. Nie może powiedzieć. I kiedyś powiedzieć... powiedział, że nikt nowy nie może. Szukaj, pomagaj, zawoź - tak. Nowy tutaj - nie. - oblizał krótko wargi, zerkając na twoją reakcję, po czym kontynuował na powrót pochylając głowę. - Miasto dobry ludzie. Tam praca i wygracie jedzenie. I leczyć też tam za praca. Bo my potem... dużo daleko i dużo niebezpiecznie. Większe co było tam. - wskazał za siebie kciukiem. Zła czar miasto... ara. Nie można powiedzieć.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group