Wiele sfer
Mało gier

Gra - Rozdział I: The Blue Core

Jedius 9 Baka - Wto Paź 04, 2022 4:14 pm

No jedno się zgadza, ten podejrzany typ od Aquato miał rację. Dziecko nie wygląda mi chyba na coś, co zaraz miałoby się rozszczepić w pół, wysunąć piłę łańcuchową i przerżnąć się przeze mnie na wylot razem z drzwiami. "Pan Igrek"? Mogło to, oczywiście, być skierowane do mnie. Ale czemu? Od kogo? Cooper mógł po prostu tutaj przyjść jak wczoraj a nie bawić się w jakieś listy. Poza tym gadał, że mogę sobie teraz zapomnieć o nowych zleceniach. Gdyby nie--

Zaraz. ZARAZ. Ten... gościu od mojego "specjalnego zadania"? Ale jak on miałby mnie tutaj znaleźć? Już wyciągnąłem rękę po kopertę chcąc to szybko rozedrzeć i zobaczyć co jest w środku, ale zatrzymałem rękę w pół ruchu. Debil jesteś Irn, listy nie biora się przecież znikąd.
- Od kogo? Skąd to masz? - zapytałem po prostu małego kuriera. Przez moment mi przeszło, że gdyby nie chciała gadać to można by ją do tego zmusić, ale... mam za plecami technika który chyba próbowałby na to białorycerzykować, a do tego ma jakiegoś zabijakę na kiwnięcie palcem. Może lepiej nie.

Dziewczyna w końcu zdołała pochwycić leżącą na podłodze czapkę. Po założeniu jej z powrotem na głowę wyprostowała się i spojrzała na włamywacza, nadal trzymając wyciągniętą rękę z kopertą.
- Hmm, chyba nie mogę powiedzieć, nie pamiętam... - powiedziała, kierując wzrok pod daszek czapki i poważnie się zastanawiając z nadmuchanymi policzkami, po czym nagle ocknęła się i lekko zarumieniła. - Chociaż, ekhm, przepraszam...! Oczywiście, przecież jestem z poczty, muszę przekazać takie informacje adresatowi! Przysyła mnie... znaczy, list jest od pana doktora Schneidera!
Azjatka stanęła na palcach, wyciągając rękę jeszcze dalej, niemal wsadzając ci list do nosa.


Od kogo? Czy tamten łysy w sumie mi się jakkolwiek przedstawiał? Nie za dobrze pamiętam, cholera, a nie mam teraz możliwości sprawdzić. Chyba nic nie gadał. Na pewno nie o takim nazwisku, bo to bym pamiętał. Może.
- Aha, pani listonosz, a skąd masz adres adresata? Na kopercie nic nie ma napisane. - odpowiadam niemal przedrzeźniającym tonem. Czy to naprawdę lak? Kto tak niby robi? Przecież to się połamie i zniszczy w skrzyniach droidów kurie-- a, no tak.

Na twarzy dziewczyny powoli malował się kaprys pod tytułem “kurczę, wpadłam”. Poker face na pewno nie był jej mocną stroną i patrząc jak się męczy, zaczynało ci być jej w pewnym sensie nawet szkoda.
- Eeeuuuee... - wydała z siebie jakiś bliżej nieokreślony dźwięk brzmiący jak zakłopotanie. - Mayumi tylko wykonuje polecenia... P-proszę zabrać list, tam powinno być wszystko wytłumaczone... Chyba...
Widziałeś jak po skroni dziewczyny spłynęła mała kropelka potu. Chyba zaczynała się naprawdę denerwować. Cofnęła lekko rękę, najwyraźniej tracąc już resztki pewności siebie i wiary w powodzenie swojej “misji”.


Westchnąłem niezadowolony. Co za tym wysyła do takich zadań dziecko, i to jeszcze najwyraźniej nie swoje? Doktor Schneider, oto kto. Brzmi jak nadęty bubek którego nawet jego koledzy chcieliby wysłać w kosmos na tyle daleko, by nigdy nie wrócił.
- Dobra, tylko nie jęcz. - stwierdziłem, zabierając ten list z jej ręki. Zdaje się, że będę musiał ogarnąć jakiś kwadrat dużo szybciej, niż myślałem. Tak czy siak, od tej małej raczej więcej się nie dowiem. Mogę co najwyżej zobaczyć ten list i dowiedzieć się o co chodzi albo zdechnąć od supertajnej trucizny. - Powiedz temu sznajderowi, że jakby mu zależało to mógłby sam przyjść.

Kiedy w końcu odebrałeś list od “listonoszki”, ta początkowo była zaskoczona, po chwili jednak cała jej twarz rozpromieniała.
- T-tak mu powiem! - wydusiła z siebie, uderzając pięścią w otwartą dłoń i kiwając dwukrotnie głową w twoją stronę. - No chyba, że spotkasz go jako pierwszy! Uważaj na siebie, panie Igrek!
Dziewczyna zasalutowała, przy okazji uderzając się w twarz przydługim rękawem swojego uniformu, po czym obróciła się na pięcie i skierowała swoje kroki w stronę klatki schodowej.


Spotkam pierwszy? Nawet nie wiem jak gościu wygląda. Poskąpiłem dziecku jakiejkolwiek formy pożegnania, po prostu zamykając czym prędzej drzwi. "Panie Igrek", kurwa, krzycz głośniej.
Mogę wreszcie przyjrzeć się lepiej kopercie. Widziałem już lak, ale tak dokładnie, ze szczegółami, co on niby przedstawia? Logo jakiegoś korpo? Próbuję skojarzyć odbicie z tym co mogę znać. Kanał dziewiąty? 9up? Może coś mi zaskoczy w tym pustym łbie.
- Znacie jakiegoś Schneidera? - zapytałem po odejściu już od drzwi, przyglądając się reszcie koperty z obu stron.

Cinek - Wto Paź 11, 2022 4:30 pm

Irn
Trzasnąłeś drzwiami, nie żegnając się z dziewczyną. Nie zobaczyłeś jej potencjalnej reakcji, ponieważ podgląd z domofonu zniknął bezpowrotnie. Obejrzałeś dokładnie trzymaną kopertę, rzucając pytanie w głąb pokoju. Papierowe opakowanie nie miało w sobie niczego dziwnego, poza tym, że papier był lekko pożółkły i trochę pofalowany, zupełnie jakby przez długi czas znajdował się w miejscu o dużej wilgoci. Czy było to przez szalejący na zewnątrz deszcz? Mogłeś się tylko domyślać.
Przyjrzałeś się też dokładniej pieczęci - symbol na dużej plamie laku po dokładniejszych oględzinach przypominał kółko doczepione do cienkiego półksiężyca, blisko jego górnej części, ale nie na samym końcu. Tworzyło to coś na kształt cyfry “9” z ostrym zakończeniem na górze. Symbol sam nie wyglądał jakby miał na celu oznaczać właśnie tą cyfrę, nie przypominał ci też żadnego znanego logo innych korporacji czy kanału telewizyjnego. Może nie miał on żadnego większego znaczenia i był po prostu oryginalnym wymysłem autora? Po raz kolejny obejrzałeś kopertę z obu stron, nie zobaczyłeś jednak na niej żadnego napisu. Z dotyku mogłeś być też pewny, że jest w niej jedna, maksymalnie dwie kartki papieru. Ewentualnie jedna złożona na pół.

Michael
Przez chwilę obserwowałeś w bezruchu, jak Irn otwiera drzwi i ucina krótką pogawędkę z osobą na korytarzu. Twój ochroniarz cały czas stał w pogotowiu, obserwując włamywacza z uniesioną bronią. Po chwili Irn zamknął drzwi i zwrócił się do was, trzymając w rękach zwykłych rozmiarów kopertę.
“Schneider”. Pierwszy raz słysząc to nazwisko z ust Irn’a puściłeś je mimo uszu, nie biorąc pytania włamywacza za takie, na które faktycznie mógłbyś znać odpowiedź. Parę sekund później jednak coś zaskoczyło w twojej głowie, jakieś zwarcie między synapsami, które powiodło myśli ku wspomnieniom z ostatnich dwóch miesięcy twojego poprzedniego życia. A był to projekt, którym zajmowałeś się zanim panowie w mundurach Korporacji wymordowali twoich kumpli po fachu.
Przypomniałeś sobie, że przez pierwsze kilka tygodni trwania twojego nowego projektu wszystkie instrukcje z wytycznymi oraz procedury działania otrzymywaliście od niejakiego Marka Brown’a, jednego z kierowników technicznych z Działu Energetyki. Pamiętałeś jednak, że na każdym otrzymanym przez niego dokumencie znajdował się także podpis jego przełożonego - doktora Clausa Schneidera. Jego pozycja opisana była tylko jako “Starszy Naukowiec”. Nigdy jednak go nie spotkałeś, nie wiedziałeś nawet jak wygląda.
Zagłębiłeś się trochę bardziej we wspomnienia z tamtego krótkiego okresu. Reaktory energetyczne, nad którymi wtedy pracowałeś, zawsze budziły u ciebie pewne podejrzenia. Były to stare modele, które dawno temu wyszły z użytku po wyparciu ich przez najnowsze technologie. Twój inżynierski instynkt zawsze podpowiadał ci, że musiały mieć one jakiś związek z konwersją Agronitu – odkrytej przez Jamesa Clarka substancji używanej jako paliwo w bateriach “Blue Core” – w energię. Jaki jednak to był związek, nigdy nie miałeś okazji się dowiedzieć, więc na samych domysłach się skończyło.
Mimo to, im bardziej twój projekt zbliżał się ku końcowi, tym bardziej wprowadzane przez ciebie modyfikacje reaktorów przypominały ci inny znany mechanizm. Był to mianowicie proces przemiany glikogenu z ludzkiego organizmu w czystą energię elektryczną, zachodzący w mikroreaktorach biomechanicznych protez najnowszej generacji. Nie mogłeś sobie jednak wyobrazić, w jaki sposób stare reaktory takich rozmiarów i o tak dużej mocy mogłyby pobierać jakikolwiek półprodukt energetyczny z normalnego człowieka bez zabicia go w przeciągu sekund. Coś takiego nie miało najzwyczajniej żadnego sensu i brzmiało po prostu głupio, nawet z czysto naukowego punktu widzenia. Posiadałeś też niestety zbyt mało danych, przez co dalsze rozwijanie twoich teorii ograniczałoby się tylko i wyłącznie do spekulacji i domysłów.



W pokoju rozległ się cichy dzwonek mikrofalówki - burgery były gotowe.

Tidus - Śro Paź 12, 2022 7:50 pm

-Schneider? Czy to nie był aktor? Chociaż... - inżynier poprawił się na miejscu i wlepił wzrok w sufit. Mówić mu o jego byłym 'przełożonym' czy nie? Po chwili zastanowienia, nie znalazł ku temu przeciwwskazań.
-...był taki jeden technicznie moim przełożonym przy ostatnim projekcie, nad którym pracowałem dla korpo. Claus Schneider. Ale nigdy człowieka na oczy nie widziałem. Nie wiem, czemu miałby ci wysyłać listy czy cokolwiek tam masz.
Mike dźwignął się do pionu gdy usłyszał 'ding' mikrofalówki i okrył się ciaśniej kocem. Sam w sumie był głodny. A na miasto teraz nie wyjdzie.
-Masz coś z lodówki, co mogę odgrzać?

Jedius 9 Baka - Czw Paź 13, 2022 6:37 am

- Mm. - Irn burknął twierdząco i na wyjaśnienia mechanika, i na jego pytanie. Jakaś korpo szycha? Jeszcze mniej sensu czemu miałby wysyłać do niego osobiste listy - no ale tak na dobrą sprawę to wcale nie musi być ta sama osoba o której gada Aquato. To tylko nazwisko, nawet jakiś menel spod tej hotdogowej budki Serpentów. Zresztą, zaraz się pewnie dowiem. Albo skażę nas wszystkich na śmierć w męczarniach przez jakiegoś nanowirusa w kopercie.

Ale priorytety priorytetami - najpierw idę do mikrofalówki, wyciągam te dwie smutne, kupne bułki i bez słowa podaję jedną Majkowi. Z drugą zasiadam na brzegu łóżka i próbuję palcem pod wiekiem rozerwać górę koperty, by dotrzeć do jej zawartości, przygryzając co jakiś czas hamburgera.

Cinek - Czw Paź 20, 2022 6:09 pm

Michael
Po poproszeniu o coś do jedzenia otrzymałeś od znajomego włamywacza jedną z dwóch odgrzanych w mikrofali bułek. Burger nie wyglądał szczególnie apetycznie, taka porcja kalorii z rana jednak na pewno pozwoli ci zapomnieć o burczącym po wczorajszej wyprawie brzuchu. Zauważyłeś też, że twój ochroniarz jeszcze przez chwilę pilnował drzwi, po czym opuścił gardę i schował broń. Bez dłuższego namysłu zajął z powrotem swoje miejsce przy ścianie obok drzwi, założył ręce na piersi i zwiesił głowę. Twój kumpel zaś chyba zabierał się za przeczytanie otrzymanego listu.

Irn
Po oddaniu połowy swoich odgrzanych burgerów - czyli jednego – swojemu znajomemu inżynierowi postanowiłeś zabrać się do odkrycia sekretu, jaki skrywała otrzymana koperta. Rozerwałeś ją po spoczęciu na łóżku i wyciągnąłeś z niej zgiętą wpół zwykłą kartkę rozmiaru trochę większego niż A4. Była to zwykła, niczym nie wyróżniająca się kartka. Pismo autora listu zwracało już trochę większą uwagę. Było naprawdę schludne i przejrzyste. Do napisania go użyto prawdopodobnie dobrej jakości atramentu i pióra wiecznego. Bez dłuższej zwłoki zabrałeś się za swojego burgera i lekturę.

"Irn,

Gratuluję wykonania misji i dziękuję za podjęcie mojego wyzwania. Widziałem Twoją twarz w wiadomościach - naprawdę ucieszyłem się, że jesteś poszukiwany, a nie znaleziony martwy jak inni Twoi towarzysze.

Cieszę się również, że Mayumi udało się wykonać swoje zadanie i dostarczyła do Ciebie ten list (jeśli rzeczywiście to ty go teraz czytasz...). Wybacz, jeśli nie wzbudziła Twojego zaufania. Jest kiepskim szpiegiem, ale w samym odnajdywaniu ludzi nie ma sobie równych. Nie miej jej niczego za złe, tylko wykonywała moje polecenie.

Wracając do głównego tematu - miałem nadzieję, że uda mi się podziękować ci osobiście za twoją pomoc, jednak badania pochłonęły mnie od pierwszej chwili, kiedy tylko dostałem przesłane przez Ciebie klucze do baz danych Korporacji. Dzięki Twoim wysiłkom niedługo poznam sekret technologii “Błękitnego Rdzenia”. To, co mi pozostanie, to znalezienie drogi powrotnej do domu.

Chciałbym podzielić się z Tobą większą ilością szczegółów, jednak jak sam wiesz, nie mogę zamieścić takich informacji w liście. Gdyby dostał się w niepowołane ręce, Korporacja mogłaby odnaleźć moją kryjówkę. A odkąd działałem za ich plecami, mam z nimi trochę na pieńku. Wolałbym pozostać w cieniu. Ty jednak, jeśli naprawdę się postarasz... być może dasz radę rozszyfrować miejsce mojego pobytu? Tak czy inaczej jestem pewny, że nasze drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują. Mamy w końcu teraz wspólnego wroga.

Wydaj swoją premię mądrze - ten świat oferuje naprawdę niesamowite możliwości.

Dr Schneider"

Jedius 9 Baka - Pią Paź 21, 2022 10:56 am

Ja pierdolę... więc to jednak on. Tym razem przynajmniej ma jakieś imię. Czy tam nazwisko. Jakim do chuja cudem wiedział, gdzie teraz będę? Mam uwierzyć, że ten mały szczyl mnie znalazł? Przecież to tragiczna wiadomość. Jeśli znalazło mnie jakieś dziecko nie mając w sumie żadnej poszlaki, to lada moment mogą tu zapukać psy albo gorzej. Naprawdę jestem udupiony.

Co on w ogóle pierdzieli w tym liście? Nie może znaleźć drogi na chatę? Niech tą małą zapyta, jak jest taka dobra. Mam zdeszyfrować miejsce jego pobytu? Z czego? Żeby chociaż zagadkowy wierszyk dał. Nie mam przecież nic, na czym mógłbym bazować jakikolwiek trop... jeszcze. Obiecałem sobie, że dotrę do sedna sprawy. To oznacza, że będę musiał zbadać jeszcze raz miejsce naszego ostatniego napadu. Kurwa, tajfun nie mógł przyjść w gorszej chwili. Nie dość, że nasz wczoraj przeruchał, to jeszcze pewnie usunął większość możliwych śladów z miejsca zbrodni. Nawet, jeśli trochę teraz zelżał, to nie przestaje myć całego tego miasta lepiej niż wszyscy sprzątacze którzy tu pracowali przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Nie to, żeby było ich wiele. Co tam dalej...

A no tak, "cieszę się, że jesteś poszukiwany a nie martwy" kurwa jego mać. Fajnie, że przeżyłeś, ale w sumie chuj ci w dupę. Może spotkasz na swojej drodze kolejnego mutanta-mordercę. Masz tu premię, nie wydaj wszystkiego od razu. Chciałem już to zgnieść czy rozedrzeć, albo oba, ale się powstrzymałem - po części dlatego, że nie jestem sam w pokoju. Nagłe zachowanie byłoby dość podejrzane, szczególnie po kilkukrotnym usłyszeniu nazwiska Schneidera, a nie jestem pewny jak bardzo mogę temu Aquato ufać. Póki co... składam kartkę jak była i jeszcze na pół i wciskam w kieszeń spodni. Zabawne, że to nie żaden sejf czy krypta, ale własne kieszenie są dla mnie póki co najbezpieczniejszym miejscem przechowywania... czegokolwiek.
- Nie wiem, od kiedy używają bachorów do rozsyłania reklam... ale w sumie to chyba szczyl z chinatown, więc nie powinno mnie dziwić. - palnąłem na odwal. Podszedłem z połową hamburgera do okna, rozchyliłem palcami żaluzje. Leje jak pojebane. Wcale mi się nie uśmiecha wychodzić, ale gówno zdziałam siedząc w domu. Jak powiedział Cooper, ta kryjówka tutaj nie ukryje mnie zbyt długo. Muszę działać, jakoś. Słysząc wczoraj o tych hologramach... mam pewien pomysł. Ale po kolei. Powróciłem do łóżka, bo chyba pod nim zostawiłem skradzioną protezę - wyciągam ją spod niego, kładąc na pozwijanej kołdrze. Wskazałem ją dłonią, przełykając przeżuty kęs bułki.
- Myślisz, że to w ogóle będzie działać? Nie miałem okazji być z tym zbyt delikatny, jak pewnie wiesz. Sam tam byłeś. Z drugiej strony, to militarny sprzęt, chyba odporny na jakieś obicia. - odezwałem się do Aquato. No tak, po to go tutaj przecież zapraszałem.

Tidus - Sob Paź 22, 2022 1:37 pm

Mike złapał burgera i zaczął go jeść, zerkając w stronę androida. Zdecydowanie nie zachowywał się jak człowiek i w tego rodzaju zamkniętym środowisku to było widać. Ale skoro Serpenci już wiedzieli, to sam Irn nie robił większej różnicy. Bardziej martwili go losowi ludzie z tamtego baru. Musiał sobie kutasiarz znaleźć biznes na boku z okradania klientów.

Reklamy? Ta akurat jak pytał o nazwisko Schneider tym zdziwionym tonem. No ale nie będzie wchodził złodziejowi w interesy. Ale jeśli to faktycznie korpo-Schneider...miał nadzieję, że Irn miał dość oleju w głowie, by próbować sprzedać kolegę z napadu. Jego pewnie też by się pozbyli.

Michael wstał i, dalej jedząc burgera, podszedł do protezy i przyjrzał się jej dokładnie - stan techniczny, uszkodzenia, DRMy, zabezpieczenia biometryczne. Miał w swojej ręce podstawowe narzędzia diagnostyczne, więc zamierzał po prostu przeprowadzić bazowy skan, nie wchodząc w nic co mogłoby aktywować zabezpieczenia, jak wchodzenie w soft protezy.

Cinek - Czw Paź 27, 2022 9:57 pm

Irn
Po dłuższej chwili przemyśleń postanowiłeś, że nie spoczniesz, póki nie odnajdziesz nadawcy listu. Nadawało to pewien sens twojemu aktualnemu życiu jako poszukiwany, wyłączony spod prawa złoczyńca. Szalejąca na zewnątrz ulewa jednak skutecznie cię przekonywała, że równie dobrze owe poszukiwania możesz zacząć jutro. Nie ma przecież pośpiechu.
Podjąłeś decyzję, że nie pozbędziesz się listu. Złożyłeś kartkę papieru z powrotem na pół, po czym wsadziłeś do najbezpieczniejszego na tę chwilę dla ciebie miejsca – własnej kieszeni. Kiedy chowałeś list, twoja dłoń napotkała na... inną kartkę? Przez chwilę zastanawiałeś się, czy to czasem nie jakiś zagubiony banknot albo paragon, szybko jednak sobie przypomniałeś. Przecież jak wyciągałeś wczoraj pieniądze z bankomatu, zabrałeś też pokwitowanie.
Podszedłeś do okna, jedząc burgera, po czym wyjrzałeś na zewnątrz. Tak jak się tego spodziewałeś, nadal lało jak z cebra. Na zewnątrz nie widziałeś w tej chwili nikogo, poza powoli lecącym środkiem ulicy policyjnym dronem z niebiesko-czerwonymi kogutami, wydającym komunikat o dzisiejszej godzinie policyjnej od godziny dwunastej do osiemnastej. Tajfun miał uderzyć wtedy z największą mocą. Wróciłeś wzrokiem do środka pomieszczenia, po czym podszedłeś do łóżka i wyciągnąłeś swoją zdobycz, protezę lewej ręki, na środek łóżka. Nie zwlekając zbyt długo zapytałeś kolegę inżyniera o fachową ocenę stanu tego egzemplarza.

Michael
Wgryzłeś się w burgera, czując odrobinę mniejsze rozczarowanie niż po tym którego jadłeś wczoraj. Nie robiło to jednak w tej chwili większej różnicy. Po krótkim wyjrzeniu przez okno, włamywacz podszedł do łóżka i położył na nim zdobyczną protezę z wczorajszego napadu. Widziałeś ją już wtedy, teraz jednak miałeś okazję przyjrzeć się bliżej. I na spokojnie.
Egzemplarz, który pokazał Ci Irn, to militarny sprzęt najnowszej generacji. Nie znałeś jego pełnych parametrów, słyszałeś jednak o nim sporo od swoich kolegów z pracy. Po szybkim przeskanowaniu wzrokiem nie zauważyłeś żadnych uszkodzeń, nie zdziwiło cię to jednak ani trochę. Model ten był niemal niezniszczalny. Z tego co pamiętałeś z plotek, kiedy jeszcze pracowałeś w Korporacji, potrójna powłoka pancerza na tym cudeńku ulegała dopiero najtwardszym piłom i wiertłom diamentowym. A i tak nawet kilka minut nieustannej pracy takim ostrzem na protezie powodowało co najwyżej zarysowanie. Żołnierze uzbrojeni w te kończyny mogli burzyć ceglane mury jednym ciosem, więc nie było mowy, aby kilka obić coś tutaj uszkodziło. Jeśli cokolwiek miałoby zniszczyć ten model, to i tak prędzej wysadziłoby jego użytkownika na kawałki.
Odnośnie zabezpieczeń biometrycznych, wiedziałeś, że takowe instalowane były dopiero po wszczepieniu protezy w ciało użytkownika. Proteza nie tylko przejmowała jego kod DNA i blokowała możliwość zmiany właściciela, ale i dostosowywała się rozmiarami do całego ciała. Był to prawdziwy cud techniki, inżynierii genetycznej i biomechaniki. Dodatkowo, ze względu na wysokie zaawansowanie zastosowanych technologii, wszczepienie czegoś takiego było dużo mniej skomplikowane niż w przypadku standardowych modeli. Nadal jednak musielibyście skorzystać z jakiejś kliniki – twoje umiejętności niestety ograniczały się tylko do serwisowania lub modyfikacji protez, odpiłowanie koledze ręki i doczepienie mu nowej wymagało trochę szerszego spektrum umiejętności i ciut lepszego sprzętu niż przyrządy kuchenne.
Pozostała tylko kwestia innego rodzaju zabezpieczeń, tutaj niestety nie miałeś zielonego pojęcia, czy jakiekolwiek mogły zostać zainstalowane w tej protezie. Szanse szacowałbyś na nieduże, nie zmieniało to jednak faktu, że twój znajomy może zostać ze zwisającą mu z barku niesamowicie drogą, super zaawansowaną i niedziałającą kończyną. Jeśli okaże się, że po zakończonej operacji do uruchomienia wymagany będzie jakiś kod lub specjalne oprogramowanie, Irn może znaleźć się w poważnych tarapatach. Niestety, nie mogłeś niczego potwierdzić bez pomocy wprawionego hakera lub po prostu kogoś, kto zna się na takich rzeczach.
Po przeskanowaniu protezy swoją uzbrojoną w narzędzie diagnostyczne dłonią wykryłeś, że w przedramieniu, blisko łokcia, znajdowała się standardowa bateria “Blue Core”. Nie większa niż palec wskazujący, potrafiąca jednak zasilić tak potężne narzędzie na ponad miesiąc intensywnego użytkowania. Przy oszczędnych, codziennych operacjach, można by mówić tutaj nawet o roku sprawnego działania. Udało ci się również potwierdzić zastosowane wewnątrz technologie – syntetyczne mięśnie, polimerowe stawy, egzoszkielet, mikroprocesory, pochłaniacze wstrząsów, skóra wzmacniana włóknem węglowym i pancerz z utwardzanego tytanu... mógłbyś podziwiać ten twór w nieskończoność. Byłeś przekonany, że nawet jeśli istniało jakieś ryzyko niepowodzenia przeszczepu... to wizja posiadania takiej kończyny była tego ryzyka warta.

Tidus - Pon Lis 07, 2022 12:20 am

Mike gwizdnął po skończeniu przeglądu 'na gołe oko' i mówił, w połowie do Irna a w połowie do samego siebie w czasie reszty diagnostyki.
-No, to ten rodzaj protezy, gdzie bardziej im się opłaca wymienić człowieka niż sam sprzęt. Polimer i opancerzenie zrobione tak, by uderzenie się rozchodziło i jakiekolwiek poważniejsze obrażenia zrobiłby tylko punktowy atak czymś naprawdę solidnym, jak diamentowe wiertło, a i to musiałoby wiercić parę minut. - obrócił sztuczną kończynę na łóżku i palcem wskazał punkt złączenia z ciałem. -Tutaj musiałbyś mieć pomoc chirurga, by poprawnie podłączyć nerwy i tak dalej. Dobre wieści są takie, że na nikim wcześniej tego nie było, więc nie powinieneś mieć mózgu spalonego przez zabezpieczenia biometryczne. Gorsze wieści są takie, że bez kogoś kto siedzi w sofcie nie mogę określić, czy nic nie będzie blokować funkcjonalności po instalacji - hasło, odpowiednia wersja oprogramowania czy cokolwiek. No i sprzęt wojskowy często ma poziomy aktywacji, gdzie bez zezwolenia przełożonego nie uruchomisz w pełni ich możliwości, ale to też powinien załatwić jailbreak jeśli będzie potrzebny. A no i najważniejsze... - palcem wskazał gdzie mniej-więcej znajdował się Blue Core -To zżera dużo, dużo więcej mocy niż wytworzy twoje ciało, więc ma oddzielny rdzeń. Jak nie będziesz szalał, to wytrzyma rok. Jak będziesz wszystkie drzwi otwierał pięścią, to pewnie z miesiąc, plus minus. Jak rdzeń zupełnie się zużyje, to...no, powinien być system awaryjny, który pozwoliłby ci na bioenergii doczłapać się do oddziału by ci go wymienili, ale to nie jest coś, co wytrzyma więcej niż parę godzin. I w tym czasie pewnie wyłączyłoby wszystkie podzespoły korygujące działanie kończyny, pochłaniające wstrząsy i tak dalej.

Inżynier wyprostował się i spojrzał na włamywacza.
-Ogółem...no, to autentyk, i sporo wart. Więc jak chcesz to sobie podpiąć to lepiej, byś ufał lekarzowi.

Jedius 9 Baka - Pon Lis 07, 2022 3:25 am

Odwróciłem się do inżyniera, gdy zaczął mówić, kończąc tak swojego burgera. Przysiadłem się w końcu też po drugiej stronie łóżka, przyglądając się od razu temu całemu skanowaniu. Pokręciłem, sam nie wiem czemu, głową kiedy tłumaczył ograniczone zasoby energii. Rok, miesiąc? To chyba wciąż o wiele więcej niż mi zostało jeśli czegoś nie zrobię ze swoją sytuacją. Ta ręka naprawdę jest taka przejebana? Wszystko, co powiedział brzmi, jakby to był tak naprawdę najlepszy łup z całego skoku. A wzięty tak przy okazji i jebnięty niedbale pod łóżko. Kurwa, jeśli to naprawdę jest takie cudo, to muszę je mieć. Zamierzałem niby sprzedać, i na pewno byłoby warte kupę mamony, ale... mając taką skurwysyńską rękę pewnie potrafiłbym zdobyć ich więcej. To jebana inwestycja w przyszłość. A przynajmniej sprawienie, że będzie mniej czarna.

- Ufał... huh. - mruknąłem do siebie. Aquato ma rację. Kto oparłby się takiej pokusie? Poderżnąć gardło pod narkozą i masz to cudo dla siebie. Nawet argument typu "zapłacę po zamontowaniu" nie zadziała, bo to gówno jest na pewno warte milion razy więcej niż przeciętne usługi chirurgów tak zwanego podziemia. Nie mam nikogo, komu mógłbym na tyle zaufać. Potrzebowałbym jakiegoś turboochroniarza, który... który... zerknąłem w kierunku "Andersa". I potem znów na Aquato.

- ...kurrrrrrwa. - stwierdziłem na głos. - I pewnie... - wstałem, złapałem się za głowę. Spokojnie, Irn. Rozegraj to spokojnie, a może będzie dla ciebie szansa. Przecież zgodził się tu przyjść, nie zajebali cię we śnie, poza tym macie trochę wspólnej przeszłości. Nie masz żadnych sojuszników. Może warto takiego kogoś znaleźć?
- Dobra... Michael. Posłuchaj. Jest... sprawa. Gruba. Bardzo gruba. Umiesz trzymać gębę na kłódkę? Ale tak naprawdę.

Tidus - Pon Lis 07, 2022 10:33 pm

Inżynier poprawił okulary na nosie.
-Chyba umiem. A przynajmniej nigdy nie wygadałem niczego, co kazano mi trzymać w tajemnicy. No, póki chuje nie próbowali mnie zabić, dalej w sumie nie wiem za co. Ale jak nie zaczniesz do mnie mierzyć z broni, to nie wygadam. Co tam?

- Bo jest... - rozłożyłem ręce, zaczynając zdanie, ale bez kończenia. No bo kurwa, przecież jest jeszcze jedna sprawa. Spojrzałem znów na tego całego Andrzeja, potem jeszcze raz na Majka. Nie powinienem się tak wygadywać w ciemno. - Jest... sprawa. Gruba. Ale zanim się cokolwiek wygadam muszę wiedzieć o co z nim chodzi. - skinąłem brodą na tego, co się nieludzko zachowuje. - To... naprawdę robot? Ma jakieś podsłuchy? Czemu z tobą jest? - zapytałem, przyglądając się raz jeszcze nieznajomemu. Pewnie nie będzie się nawet bronił gdy mówię o nim będąc tuż obok, co?

Mike westchnął głębiej i odchylił głowę do tyłu. Obustronnie zapewnione zniszczenie? W sumie chuj, czemu nie. Irn i tak wygląda na zdesperowanego, więc są w podobnej sytuacji. A tamten cholerny barman wszystko spieprzył.
-W...czasie napadu, gdy szukałem sposobu na rozprawienie się z tamtym czymś, aktywował się. Anders to tylko pseudonim. To jakiś tajny android Korporacji z górnej półki i przypisał się do mnie jako właściciela, czy cokolwiek. I będzie mi towarzyszyć jako ochroniarz póki nie umrę. Co nie podoba się Serpentom, bo chcieli go na własność, więc teraz jestem na ich zawołanie i czekają, aż wykituję by przepisać właściciela. No ale jakby sami próbowali mnie zastrzelić, to pewnie straciliby tonę ludzi, więc grają na zwłokę. - obócił wzrok ku androidowi - Serio trzeba było ci znaleźć jakieś ubrania zanim ruszyliśmy do tego baru, bo się rzucasz w oczy za bardzo.

- Za-- - uniosłem ręce w obronnym geście. - Zaraz, zaraz zaraz zaraz, android korporacji? Tajny? Czy to nie- nie ma jakichś podsłuchów? Lokalizacji? Stream z oczu na żywo prosto do centrum dowództwa? - chyba zacząłem panikować, bo mówiłem coraz szybciej. Jak to tak po prostu "ma" przypisanego androida? I Serpenci go tak po prostu puścili żeby sobie łaził po mieście? A no właśnie, zara - I Serpenci stwierdzili, że to dobry pomysł żeby tak po prostu łaził po mieście?

Mike westchnął i uniósł rękę.
-Kontener, w którym był, miał zabezpieczenia. Ale to zdaje się prototyp. Sam fakt, że przykleił się do mnie i korporacja nie najechała Serpentów gdy spałem to znak, że nie mają jak tego śledzić. A Serpenci mają mnie na zawołanie i czekają spokojnie. Póki nie będzie wariował to zagrożenia nie ma...Ale od dzisiaj zamawiam żarcie tylko na wynos. - stwierdził, patrząc za okno.

Westchnąłem. Czy samo "jeszcze nic się nie stało" oznacza, że faktycznie nikt tego nie śledzi? Przecież mogą chcieć jego oczami znaleźć centrum organizacji która zalazła im za skórę a potem aktywować mu tryb wpierdolu i się skończy. Z drugiej strony, czy Serpenci byliby aż tak tępi? A może właśnie dlatego wypuścili Aquato, żeby nie można było ich śledzić przez tego droida? Kurwa, no nie potrafiłem wyzbyć się podejrzeń. Ale z drugiej strony... czy to na pewno działałoby na moją niekorzyść? Jeśli rzeczywiście chcieliby dowiedzieć się więcej o tym, kto ich napadł i zdemolował im miejscówkę, no to... to nie jest tak do końca sprzeczne z moimi własnymi planami. Pomijając fakt, że ja sam byłem w tym napadzie.
- Dobra... dobra. Posłuchaj. - zacząłem, choć tak naprawdę nie wiedziałem jak ubrać to wszystko w słowa. - Tylko raz jeszcze zaznaczam, że to nie jest do uszu nikogo innego. - uniosłem na moment dłonie, ale zaraz je opuściłem, westchnąwszy znów. - Podczas tego napadu... było coś więcej. Serpenci potrzebowali mnie tam tylko do otwarcia drzwi, ale ja... dostałem inne zlecenie na boku. Chodziło o udostępnienie serwerowni dla tego gościa. Doktor Schneider, jak się własnie dowiedziałem. Niepozorne, i to nie byłaby pierwsza osoba która chciałaby się dostać do danych korpo. - zakręciłem dłonią, tłumacząc. - Ale teraz zaczynam kojarzyć fakty. Zajebiście kurwa późno. Jak wychodziłem z tej serwerowni, słyszałem coś o wysyłaniu GPS czy coś. Niedługo później uderza w nas to... tamto. Wiesz, co. Nie wierzę w takie przypadki. I nie wierzę, że to było na zleceniach samej korporacji. A w samych niusach nie ma o tym nawet wspominki. - odetchnąłem. - Czuje się wyruchany. Psy siedzą mi na karku. Ledwie dycham. Dziś już śledził mnie jakiś hitman. Jestem w czarnej dupie. I nie lubię tu być, rozumiesz? Potrzebuję... muszę, czy kurwa chcę dotrzeć do sedna tego, jak bardzo małostkowe by to nie było.


Mike splótł ręce na piersi. Czy to była cała prawda? Czy napad poszedł źle przez Irna i jego robotę na boku? Sytuacja wydawała się...dziwna. No ale póki co trzeba było podejść do tego ostrożnie. Nawet z Andersem przy drzwiach, Mike był w najgorszym wypadku w zasięgu dostania nożem w żebra.
-...Jeśli to ten sam Schneider którego znam z papierów, to może być poważne gówno. - stwierdził w końcu, próbując zebrać myśli - Facet przewodził projektowi, który wydawał mi się zupełnie bezsensownym marnowaniem budżetu...póki oddział zabójców nie wbił nam do laboratorium, strzelając do każdego. Jeśli byli tam po niego, i teraz potrzebuje pomocy włamywacza by zebrać jakieś dane...To mogą być powiązane sprawy. - inżynier potarł kark, w ciszy skupiając się przez chwilę -Chyba...nie on to na nas nasłał. Nie kontaktowałby się z tobą po fakcie, gdyby liczył na twój zgon. Ale mogli namierzać jego urządzenia. Czy ki chuj. - westchnął i usiadł na łóżku, koło protezy - Kto cię śledził? Kiedy to było?

Jedius 9 Baka - Nie Sty 22, 2023 9:54 pm

- Zajebiście. - stwierdził włamywacz jako komentarz wszystkiego, co usłyszał. Nie on to nasłał? To kto? Czemu? W jakim celu? wkurwia mnie, że jak już się czegoś dowiedziałem to tak naprawdę wiem jeszcze mniej. Jeśli to faktycznie prawda.
- Nie wiem, kto. Zgubiłem go. Tuż zanim się wczoraj spotkaliśmy. - odpowiedziałem, machnąwszy krótko ręką. - No zasłonięty całkiem tym, wyraźnie idący moimi śladami, znam to zachowanie bo sam miałem takie zlecenia. Nie zbliżałem się do niego bo nie dość że ledwie dycham to jestem ledwie opryszyną. - stęknąłem. - Ale, ale własnie dlatego potrzebuję tego. - tu skinąłem na mechaniczne ramię które było celem zaproszenia tutaj Aquato. - Jeśli to naprawdę tak kozacki wszczep, może dać mi... no wiesz. Może udałoby mi się jakoś ogarnąć kolejnego typa który by mnie śledził i... wyciągnąć od niego więcej.

Tidus - Sob Mar 11, 2023 1:34 am

Mike westchnął, w pełni świadomy, że wbrew prawom fizyki był teraz w pełni zanurzony nie w jednym, a dwóch szambach. Spojrzał krótko ku androidowi, po czym poprawił okulary na nosie i wrócił wzrokiem do Irna.
- To zrozumiałe. Ale...no nie wiem, skoro cię śledził, to czy wie o tym miejscu? Cholera, paranoja mnie bierze, ale... - inżynier zaczął się rozglądać. Taka speluna pewnie nie miała systemu zabezpieczeń czy cokolwiek, co prowadziłoby spis tego, kiedy były otwierane drzwi. Zresztą, w fachu Irna to pewnie większy problem niż pożytek. Znowu zwrócił się do androida.
-Anders, to zabrzmi głupio, ale czy jesteś w stanie używać swojego skanu by określić, czy w pobliżu są urządzenia elektroniczne używające fal radiowych do komunikacji? Wiesz, routery, te sprawy. Cokolwiek co byłoby połączone z siecią albo innym urządzeniem bezprzewodowo.

Android natychmiast “aktywował się”, podnosząc swój wzrok w twoją stronę, nadal oparty o ścianę pokoju. Opowiedział ci niemal natychmiast, automatycznie.
- Moje oczy wyposażone są w mikrokamery termowizyjne, nie posiadam jednak funkcji skanu i wykrywania fal radiowych w swoim otoczeniu. Znajdujący się w tym pokoju komputer wydaje się być jednak podłączony do światłowodu jedynie poprzez kabel, nie widzę też przy nim żadnych urządzeń łączących się zdalnie ze światem zewnętrznym - tutaj wskazał na wielki monitor znajdujący się przy biurku po drugiej stronie pokoju. - Jeśli martwi się pan o kamery, podsłuchy czy inne urządzenia szpiegujące, mogę sprawdzić całe mieszkanie – wiem, gdzie powinienem szukać takich rzeczy. Proszę wydać tylko polecenie.


Po chwili zastanowienia, Mike przełknął ślinę i skinął głową.
-Zrób to, dla pewności. Ale po przejrzeniu miejsca odstaw rzeczy z niego na miejsce.

Twój ochroniarz przytaknął, po czym odbił się od ściany, którą “podpierał” i przeszedł się wolnym krokiem po pokoju, dokładnie skanując go wzrokiem. Po chwili podszedł do znajdującej się nieopodal aneksu kuchennego szafy na ubrania i zaczął zaglądać w każdy jej zakamarek, jeżdżąc dłonią po jej krawędziach. Cóż, wyglądało na to, że operacja obejrzenia całego pokoju trochę mu zajmie. Mogliście w tym czasie kontynuować swoją rozmowę.

Mike spojrzał za androidem, potem ku Irnowi. Czy powinien teraz coś mówić? Co jeśli jego podejrzenia są słuszne? Podszedł do okna by przyjrzeć się pogodzie, jak w ogóle wszystko wygląda po tej ulewie. Przez chwilę się zastanowił, czy skontaktować się z Andersonem, by umówić te spotkanie. I faktycznie dobrze byłoby 'ulepszyć' Irna, skoro są skazani na trzymanie się razem.
-...to ten. - stwierdził, dalej patrząc się przez okno -Nie wyrolowali cię finansowo na tej ostatniej robocie?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group