|
Wiele sfer Mało gier |
|
Offtop - Dat Post
Firanke - Czw Lip 28, 2011 8:05 pm Temat postu: Dat Post Dzisiejszy post sponsorowany jest przez "tą jebaną spację"
Hitomi Umeki, Hiroshi Akaru, Florance Akaru, Brahnart
W przypływie olśnienia Hitomi sięgnęła do kieszeni swojego ubrania - jedyna taka znajdowała się po jego wewnętrznej stronie, więc musiała trochę rozpiąć jego górną część uwidaczniając obficie wypełniony dekolt. Wyciągnęła spod stroju chip z grą i podała go Florance'owi, który wyraźnie przejął się nim bardziej niż odsłoniętym kawałkiem jej ciała, zamierając w zamyśleniu na długą, długą chwilę. Hitomi zajęła się więc torbą i "dokumentami" w niej zawartymi, a Hiroshi powrócił do podrywania nieletniej.
- Ee... nie powiem ci. - odpowiedziała szybko Sza, pociągając po tym nosem - Bo... bo nie wię. A kryptów jest dużo. I chyba wszystkie nie żyją. - kontynuowała wypowiedź zaczynając machać nogami. Ciężko było dodać tutaj "wesoło", bo ton jej głosu wcale tak nie brzmiał. - To brat wie więcej. Jak chcesz to jego pytaj, ja nie wiem. - kończąc tym swoją wypowiedź znów pociągnęła nosem a potem obróciła w dłoni to, cokolwiek tam pod rękawem trzymała.
Hitomi z każdą kolejną kartką dochodziła do wniosku, że była na nich niekoniecznie ta wiedza, którą chciała zgłębić. Znaczna większość zapisanych informacji dotyczyła bardziej prywatnych spraw. Przypomnienie o zebraniu lekarzy, pisemne podzielenie 639 przez 71, rysunek czegoś na wzór myszy i podpis "Steve", przepis na sałatkę z konserw... Dwukrotnie wspomniany był tu Florance. Raz napisana była o nim krótka notka - "Ostatnia wizyta 26.12.2021, 14 tabletek". Na innej kartce napisane było trochę więcej -
"Florance znów przegina, jak twierdzi jego brat. Ograniczanie dawek nie pomoże, ale warto sprawdzić efekt placebo. Być może uda się znaleźć jakiś substytut przed nowym rokiem. Jako, że będzie to juz po tescie, możliwe ze i tak nie będzie ich juz potrzebować."
Poza tym, jeszcze tylko trochę informacji o wszach łonowych oraz kupon z potwierdzeniem odebrania pudełka stymulatorów rozmnażania komórkowego. Ogółem - nic, czym mozna by się doedukować w medycynie.
Desmond Drizzle
Pobieżne oglądnięcie konstrukcji nie ukazało niczego podejrzanego, więc zabrałeś się za jej rozbrajanie. Blacha była ciężka, ale nie ZA ciężka - szło ci dość szybko. Po kilkunastu ruchach zobaczyłeś ciało ustrzelonego psa. Brązowy pies o mocno zaczerwienionych oczach, obnażonych, długich kłach i z kilkoma dziurami w ciele. Co więcej, wyglądało na to, że jego tylna łapa była złapana... we wnyki. Te z kolei były przykręcone dwoma śrubami do asfaltu. To by wyjaśniało, dlaczego nie mógł wyjść, czy uciec. Niedaleko były inne wnyki,juz zamknięte - ale nic nie było w nie złapane. Może to i dobrze, bo stanąłeś tak blisko że gdyby były uzbrojone, sam byś się w nie pewnie złapał. W każdym razie, odwaliłeś kawał dobrej roboty i ledwie się przy tym spociłeś. Pod całym tym złomem, w miejscu gdzie kiedyś było schronienie nie było jednak wiele ciekawych rzeczy. Przykryty kocem nagi materac z którego wystawały sprężyny, pusta, drewniana skrzynka po butelkach z wieloma odbarwieniami, dwie puste, zardzewiałe puszki... i metalowe pudło. Z anteną. I pokrętłami. Wyglądało na skomplikowane, a więc mogło być przydatne - dlatego wziąłeś je ze sobą, do późniejszego przekazania Jedowi. Ten własnie podszedł do ciebie, przyciągając ze sobą plecak. Trochę późno, przyszedł na gotowe. Właściwie, to nawet nie patrzyłeś na to co robił gdy ty rozbierałeś konstrukcje. Nie znalazł chyba w okolicy martwego psa nic ciekawego, za to wyglądał na zdumionego gdy wręczyłeś mu ten blaszany graniastosłup.
- Uaaa... Całe. Bez baterii... ciekawe, czy działa. - odezwał się, jakby do siebie. W ogóle od pewnego czasu wydawało się, ze całkowicie cię ignoruje. No, chyba, że coś od ciebie chciał. Zresztą, podobnie było chyba w przeciwną stronę... nieważne. Gdy ten kończył zbieractwo i upychał przedmioty w plecaku, udałeś się na krótki spacer. Kilkakrotnie natkąłęś sie na podłużne plamy krwi i kawałki mięsa pod swoimi nogami. Trochę tego było, co dawało do myślenia, że to niekoniecznie musiało być tylko mięso z tych ludzi. Tym bardziej, że jaki byłby sens wyrywania go z ciała i zostawiania kawałek dalej?
- Dobra... wracamy! - zakrzyknął szatyn, akcentujac to gestem ręką. Owinął sie on szczelniej płaszczem i ruszył w droge powrotną... trzęsąc się? Co on, zimno mu? Fakt, było troche chłodnawo, ale bez przesady. Tym bardziej, ze był dużo cieplej ubrany od ciebie.
No, w każdym razie, chyba wypadało ruszyć za nim. Co prawda mogłeś też po prostu ruszyć samemu w przeciwną strone. A nuż coś się kryje za wzniesieniem zaraz przy moście?
|
|