|
Wiele sfer Mało gier |
|
Pozostałe - QD-M01
Jedius 9 Baka - Pon Paź 26, 2020 10:55 am Temat postu: QD-M01 [ What makes a good man? ]
"Tak? Mogę w czymś pomóc?"
Unosząc ręce przed policjantem, niezbyt wysoki detektyw czuł się, jakby wcale się jeszcze nie przebudził. Znów nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Jednym skinieniem głowy wskazał tylko na tablicę, koło której się znajdował; lista poszukiwanych przez komisariat wciąż posiadała jego zdjęcie sprzed lat. Nie wiedział, czy to wciąż ta sama sprawa która zaczęła całą tą przygodę, czy też może wpływ Chironu na służby porządkowe - na pewno jednak wciąż był ścigany i nie zamierzał przed tym uciekać. Nie stawiał absolutnie żadnego oporu przed próbą obezwładnienia; zdawało się, że nic już nawet nie słyszał, kiedy z twarzą przyciśniętą do podłogi czuł zacieśniające się na nadgarstkach kajdanki. Reagował posłusznie na każde szarpnięcie, popchnięcie, ze zwieszoną głową przyjął każde uderzenie czy obelgę. Tutaj powinien skończyć. Nie - czuł, że powinien skończyć dużo gorzej. Czuł się po prostu źle. Teraz było już po wszystkim - tak naprawdę wszystkim - ale wcale nie czuł się jak żaden bohater. Na pewno nim nie był.
Stawiając kroki poprzez szary, okratowany korytarz, widział jak ostatnie kilka lat powraca do jego myśli. Nie był w stanie powiedzieć, kiedy to wszystko zaczęło się staczać. Starał się przecież, naprawdę starał. Od początku nie chciał, nie miał zamiaru przecież zrobić stałej krzywdy żadnemu człowiekowi. Był wstanie poczuć na nowo gniew, który poczuł widząc jak farbowana chinka bezmyślnie zabija strażnika muzeum. Sytuacja i wymóg ratowania własnych żyć doprowadziło do tej sytuacji, kiedy on sam, w cztery oczy, musiał zabić niewinnego człowieka- czy w ogóle zabić człowieka pierwszy raz w życiu. Czy to był początek tej całej kaskady? Czy zdarzyło się to już wcześniej? Zabił przecież wcześniej. Gdy włamali się do laboratorium ukrytym pod klubem golfowym Arroyo, tam przecież... tylko czy to byli ludzie? Z jednej strony szpony i nadludzka prędkość świadczyła przeciw temu, ale z drugiej, przecież Phil koniec końców skończył po "naszej" stronie i niejeden raz nam pomógł. Pomógł zakończyć ten cały horror, posiadając przecież nieludzkie moce. Tak naprawdę... to przecież on sam nie był przecież przez ten ostatni rok w pełni człowiekiem, prawda? Klątwa której uległ postawiła go na skraju śmierci. Wiedział, ze mógł umrzeć tamtego dnia, w kaplicy Goodsprings pod Las Vegas - ale przeżył. Czy to go tak zmieniło? Nieludzki głód które dawał mu siłę sprawił, ze coraz mniej zaczął szanować życie bliźniego? Nie cierpiał Branna, ale gdy otwierano przed nim kraty miał wrażenie, że zabrakło mu teraz jakiegoś cytatu z jego ust. Prawdopodobnie już go nie zapyta, czy religia była dla niego ucieczką od tego, co robi na co dzień, czy też naprawdę wierzy w swoją słuszność. On sam wierzył przecież, że wszystko co robi jest jak najbardziej słuszne, ponieważ cel uświęca środki. Teraz jednak, na pokładzie windy zjeżdżającej w dół, naprawdę zaczął liczyć po ilu trupach doszedł do tego celu. Jak rzucał się przed siebie z ostrzem całkiem bezmyślnie, wmawiając sobie, że na końcu to wszystko będzie usprawiedliwione, że ich czyny okażą się bardziej dobre niż całe zło które wyrządzili po drodze.
Ale... wcale tak nie było.
To wszystko skończyło się tak... nagle. Nie spodziewał się, ze to będzie tak.. puste. Gdy ścinał głowę Horatio, nie było w tym żadnej satysfakcji. To było kolejne odebrane życie. "Tylko" kolejne życie. Nie mógł przecież potem nawet na to patrzeć. Propozycja Cecyla była przez niego natychmiast odrzucona. Everett na pewno był złym człowiekiem. Obraz siostry Branna, czy też tego, co z niej zostało, wciąż był twardo wyryty w pamięci - ale zdekapitowanie tego zła wcale nie dało mu uczucia dobrego uczynku. Nawet, kiedy jednak zadał mu pytanie i potwierdził, że dokonał zemsty za to co przydarzyło się Marii, tak jak obiecał - to wcale nie sprawiło, że poczuł się lepiej. Wręcz przeciwnie. To od tego momentu zdaje się pamiętać to wszystko jak przez mgłę. Jakby to nie on był już odpowiedzialny za własne czyny. Pogoń i ostatnia konfrontacja z bestią w tym dziwnym... miejscu - jakby on sam w tym nie uczestniczył. Jakby jego historia skończyła się w momencie zabicia Horatio Everetta. Być może powinna. Chyba byłoby lepiej, gdyby zginął w tym podziemiu. Zasługiwał na to. Być może kroki skierowały go na ten komisariat właśnie dlatego, że liczył na własny koniec. Zawsze przecież był zdania, że każdej zbrodni musi odpowiadać adekwatna kara i teraz nie potrafił pojąć, kiedy zaczął myśleć, że sam może stać ponad tym prawem. Nie wiedział, jaki go czeka wyrok, ale wiedział już, że na pewno nie będzie chciał żadnego obrońcy w sądzie. Postanowił, że przyjmie każdą najgorszą karę, jaka zostanie mu przydzielona. A dźwięk zamknięcia metalowych drzwi posłużył jako pieczęć tego postanowienia.
* * * * *
Z nikim się nie żegnał. Nic nikomu nie powiedział. A mimo to go znaleźli. Nie to, że wątpił w ich zdolności dedukcyjne, szczególnie z Bobem na pokładzie, ale to pokazywało w jakiś sposób, że zależało im, żeby go znaleźć. Dziwił się temu za każdym razem, kiedy odkładał na miejsce słuchawkę do rozmowy z odwiedzającym więzienie, którego widział po drugiej stronie pancernej szyby. Nie potrafił się nadziwić, jak oni mogą po prostu to kontynuować. Brann... podejrzewał, że całkiem się złamał i jego pewnie wciąż pcha naprzód historia jego siostry. Vittoria... całkiem w drugą stronę, musi mieć niezwykle silną wolę, by potrafić brnąć dalej po tym wszystkim przez co przeszli. I dowiedział się jeszcze, że Maria chce do nich dołączyć. Nie chciał tego. Chciał, by prowadziła normalne życie, z dala od tego horroru. Nie chciał, by znów przytrafiło się jej coś podobnego do tego, co przeżyła wcześniej. Bał się wręcz, że z wpływem Vittorii, może ona widzieć w nim jakiś autorytet. Nie powinna. Bezmyślny kryminalista nie powinien być dla nikogo wzorem. Miał dużo czasu na przemyślenia i wiedział, że wiele rzeczy powinien zrobić inaczej, gdyby tylko miał szansę cofnąć czas. Niestety, takiej opcji nie było. Tak jak i nie mógł odwieść tej chorowitej dziewczyny z astmą od polowań na nienaturalne istoty, jak bardzo absurdalnie by to nie brzmiało.
* * * * *
Pięć lat. Zdecydowanie spodziewał się więcej. Jeśli to miała być jego pokuta, to była zdecydowanie zbyt łagodna. Kiedy otworzyły się przed nim drzwi, które przekroczył wolnym krokiem wychodząc znów na otwarty świat, przez chwilę miał ochotę jednak zawrócić. Cela przynosiła mu jakiś spokój. Tutaj, na zewnątrz, był tylko zamęt. Do tego nadal nie miał pojęcia, co ze sobą począć. Był pewien, że nie wróci już do bycia detektywem. Być może miałby szanse w jakimś sporcie. Szermierka, która była jedynie jego hobby okazała się być czymś, co przychodziło mu nadzwyczaj łatwo - ale wiązała się też ze strachem, że powrócą przez to do niego wspomnienia które przez te pięć starał się jak najbardziej ukryć w swej pamięci. Może mógłby mieć jakieś powodzenie jako bokser. Kierowcą na pewno byłby kiepskim. Zawsze zostaje też jeszcze praca w ochronie. Coś będzie musiał wymyślić.
Wolnym krokiem ruszył przed siebie, wracając na ulice Vegas, miasta możliwości, by zmierzyć się z rzeczywistością i spróbować jej podołać - całkiem nieświadom jeszcze nadchodzącej globalnej pandemii oraz wielkiej fali zamieszek.
Tidus - Pon Paź 26, 2020 12:53 pm
Toczące się napisy
Pomimo przywrócenia wszelkich praw logiki i kauzalności w LAS VEGAS, miasto pozostało siedliskiem hazardu, zbrodni i grzechu. Bezwładność społeczeństwa trudno zatrzymać, gdy już obrało one pewną drogę.
Po nagłej dekapitacji zarządu KORPORACJI CHIRON, do prasy wyciekła dokumentacja dotycząca handlu ludźmi na organy, przemycanymi z biedniejszych krajów do USA z pomocą AMRI USA. Międzynarodowy skandal doprowadził do rozpadu korporacji, zamrożenia jej środków i czystki pośród generałów US Army. Źródło wycieku nie jest znane.
PHIL GUTT, wbrew zaleceniom nieznanych mu żołnierzy, został księgowym w korporacji CHIRON. Pracę stracił miesiąc później, ale z jakiegoś powodu wydaje się z tego faktu dziwnie zadowolony.
Mag MERKURY zniknął z Las Vegas na chwilę po zdarzeniach w Arenie 51. Twierdzi, że miejsce te stało się nudne.
MARIA ROGERS kontynuowała swoją edukację i szlifowała zdolności, których zaczęła się uczyć z jej opiekunami. W czasie studiowania prawa na UNLV założyła kanał na YouTube, na którym otwiera wytrychami najróżniejsze kłódki i zamki. Kanał cieszy się niesamowitą popularnością. Zyski z tych filmów fundują jej wypady łowieckie.
ROMAN MILLIC odnalazł się bez problemu w nowej rzeczywistości Las Vegas, twierdząc, że "Te miejsce potrzebuje trochę radzieckiego zarządzania". Znaczna część jego zysków bierze się z zapewniania hoteli i kasyn, że nic im się nie stanie, póki płacą suty procent swoich zysków dla mafii.
ELIZABETH WILLOW zmarła w roku 2017 na raka płuc. Na łożu śmierci powiedziała, że jedyne czego żałuje, to brak sił by zapalić ostatniego papierosa.
PAN ŻEGLARZ zniknął z Las Vegas po wyborach prezydenckich w roku 2016. Na pożegnanie powiedział znajomym, że szykuje się do polowania na "wszystkie pijawki w rządzie, jedna po drugiej".
PERCIVAL GIRARD odbywa wyrok dożywotni w więzieniu.
LAMMERT WAGNER i jego kasyno SODOMA rozwijają się prężnie. Mimo pozbawienia nieśmiertelności krwiopijcy, wyjątkowo dobrze znał się na delikatnym balansie którego wymagało przetrwanie w Vegas, zwłaszcza blisko jego szczytu.
CECYL zniknął bez śladu, pozostawiając po sobie tylko parę wiadomości, skrzętnie ukrytych w różnych zakamarkach Las Vegas. Od czasu do czasu, gdy ktoś przysypia za biurkiem lub za kółkiem, jego radio zmienia częstotliwość na dziwną stację, w której podaje się nonsensowne wiadomości i która gra muzykę w sekcji o pogodzie.
ALEKSANDER ELLISON wstąpił do zakonu po osiągnięciu pełnoletniości. Wydaje się zawiedziony tym, że łowcy to mniejszość pośród jego braci zakonnych a nie 100%.
STOJAN MIHAJLOVIC po przejściu na emeryturę policyjną został komikiem stand-upowym. Nieco doprawione anegdoty ze starej pracy stanowią większość jego materiału.
NIKO ARISTOW jest tym co się przytrafia dla tych, którzy nie płacą Romanowi. Niczym duch nawiedza biznesy i po chwili opuszcza je, otworzywszy wszystkie sejfy, zabrawszy oszczędności właścicieli i portfele osób postronnych.
BRANN BJORNSONN znalazł w swojej kieszeni kartkę papieru z napisem "2020, szykuj się" i symbolem oka. Przejął parafię KOŚCIOŁA RZYMSKOKATOLICKIEGO POD WEZWANIEM ŚW. JOANNY D'ARC i zamienił znajdujący się pod nią bunkier w schronisko dla bezdomnych i potrzebujących. Z pośród nich wybierał tych, którzy byli gotowi zasilić szeregi DŁUGIEJ NOCY w walce z ciemnością, by pomóc przynieść królestwo niebieskie na ziemi.
BOB SMITH stał się producentem filmowym godnym dziedzictwa Uwe Bolla. Jego okropna twórczość doczekała się kultowego fandomu. Pod przykrywką jeżdżenia po świecie i nagrywania horrorów klasy Z, stworzył globalną sieć informacyjną która pozyskuje i przeczesuje wszelkie doniesienia na temat zjawisk paranormalnych na świecie.
VITTORIA BELNADES pozostała łowcą Długiej Nocy, opiekując się Marią i przejmując sprawy organizacyjne grupy po śmierci siostry Willow, przynajmniej w zakresie szkoleń i kierowania młodzieży na dobrą drogę. Stała się specjalistą ugrupowania w walce wręcz. Przekonana o tym, że żyje na pożyczonym czasie, oddała się w pełni łowom nie oczekując, że dożyje spokojnej starości.
LIST GOŃCZY APB wystawiony za członkami grupy zniknął równie gwałtownie, co się pojawił - w trakcie czystek w Chironie oraz pośród władz USA. Mało kto pośród LVPD zdaje się w ogóle pamiętać, że taki rozkaz miał miejsce.
|
|