Wiele sfer
Mało gier

Xantesa - [HUB] W Poszukiwaniu Zaćmienia

Jedius 9 Baka - Pon Lut 11, 2019 12:07 am
Temat postu: [HUB] W Poszukiwaniu Zaćmienia
Na zewnątrz wciąż prószyło. Może troszkę mniej niż wcześniej, ale wciąż. Para z psem mogła wyminąć ośnieżone ławeczki i przekroczyć linię ogrodzenia, na moment zatrzymując się w miejscu, gdzie wszystkie ślady stóp gości rozchodziły się we wszystkie strony jak kwiaty w bukiecie. Chłopak wskazał czarną rękawiczką wolnej ręki kierunek mocno na prawo, za chwilę nieśpiesznie już prowadząc w tamtym kierunku.
- Wybacz za te... nieuprzejmości. - zagaił, opuszczając wzrok na grunt. - Uwierz mi, zazwyczaj jest tam o wiele spokojniej. Ale teraz zbliżamy się do wybicia. Wszyscy wracają ze swoich zleceń, szykują się do kontroli. Gdyby tylko była inna pogoda, to tutaj... - wykonał szeroki gest, wskazując plac którego brzegiem szli, a którego przeciwległego końca nie było widać. - ...byłoby ciężko się choćby przecisnąć. A gwar byłby taki, że ledwie byśmy się słyszeli. - Uśmiechnął się znów. Wreszcie. W środku dziury był już tak zestresowany, że w ogóle o tym zapomniał. Spojrzał na rudą. - Zarejestrujemy was teraz, kawałek przed nami jest biuro. Bez rejestracji to... no, prawie nic nie udałoby ci się tu załatwić. Działa tu taka siła, że nie jesteś w stanie znaleźć nawet wyjścia z placu centralnego, choćby ktoś przy nim stał i pokazywał ci palcem. Dodanie do systemu to zazwyczaj pierwsza rzecz, którą się robi, gdy zaprasza się kogokolwiek tutaj. No... samemu to w istocie trudno o tym wiedzieć, bo celowo jest to zatajone. - chłopak wyjaśniał nawet nie pytany.

Firanke - Sob Lut 23, 2019 7:57 pm

Daria tylko machnęła ręką niedbale, uśmiechając się.
- Nic się nie stało. Przyzwyczajona jestem, że gdziekolwiek się nie pójdzie, ludzie nie potrafią zostawić siebie w spokoju. - powolnym krokiem podążyła za chłopakiem, gdy ruszyli w kierunku biura - A właściwie czym jest to całe wybicie? - tuż za nią podążał Pan Ruskington, wesoło wywalając jęzor i puszczając parę z pyska. Co jakiś czas spoglądał to na jedno, to na drugie. Daria podrapała go za uchem, na co pomerdał zadowolony ogonem.
- Pan Ruskington mówi, że jest tu całkiem fajnie.
Pies zaszczekał, potwierdzając.

Jedius 9 Baka - Nie Lut 24, 2019 4:09 pm

- Wybicie tooo... - Henry przeciągnął sylabę, milknąc po chwili. Zastanowił się, a następnie uniósł jedną z rąk, za pomocą drugiej podwijając sobie rękaw. - Być może nie miałaś jeszcze okazji zauważyć, ale dla tego miejsca czas nie istnieje. - popukał palcem w zegarek na nadgarstku. Zachowywał się on... co najmniej dziwnie. Jego wskazówki zamiast czekać na swoją kolej by przeskakiwać pozycja po pozycji, dosłownie wirowały na tarczy. I to obie w przeciwne strony. Sekundowa zaś stała w miejscu, drgnąwszy od czasu do czasu. - Dlatego potrzeba było innego sposobu na to by wszyscy wiedzieli, że idziemy jednak naprzód, a nie stoimy w miejscu. Xantesa wysyła śmiałków na wszystkie strony wszechsfer do przeróżnych działań, jednych mniej, innych bardziej wymagających. Po wykonaniu swojej roli, prędzej czy później każdy wraca tutaj. Oczekujemy, aż każdy związany z tym miejscem powróci do nas. Uch, lub... potwierdzą się wieści, że nie powróci już nigdy. - chłopak opuścił na chwilę głowę. Odetchnął przez nos. - Kiedy żadnego z naszych nie ma już poza tym miejscem, przychodzi czas na kolejne wybicie. Jest to w sumie całkiem duże święto, uroczystość. Mamy festyn. Chociaż domyślam się, ze jeszcze w nim nigdy nie uczestniczyłaś - byłabyś przecież zarejestrowana. Jest huczne świętowanie, dużo atrakcji. Dużo gości z innych światów. Dań, napojów. Koncert. No i w końcu finał. Wyżej, nad nami jest dzwon, którego huk symbolizuje nadejście nowego cyklu. Nie jestem pewien, ale teraz... czekamy chyba na trzysta trzydzieste. - zawiesił znów trochę głos, pod koniec zdecydowanie brzmiąc bardziej niepewnie. Spojrzał ku dziewczynie po jej krótkiej interakcji ze zwierzęciem i uśmiechnął się, przytakując. - Cieszę się, że się podoba. I tym bardziej żałuję, że nie było ci dane zaznać leniwego uroku Dziury. Obawiam się, że tego będzie można doczekać się dopiero po festynie. Ale, to nie znaczy oczywiście, że nie ma tu spokojniejszych miejsc. - rzekłszy to, wskazał dłonią na lewo, nie przerywając marszu. - Dostępny z centrum jest na przykład jeszcze inny lokal, Likafé. Prowadzony przez najprawdziwszych Celestian. Anioły. Znacznie mniej popularny od Dziury z powodu... restrykcji, których powodów nietrudno się domyślić. Nie zjesz tam nic, co byłoby mięsem. Nie wypijesz niczego, co byłoby alkoholem. Wciąż jednak, urocze miejsce. - dopiero po zakończeniu wyjaśnień, cofnął rękę. Spojrzał znów na rudą. - Wolno mi zapytać, skąd pochodzisz? Bardzo rzadko zdarza mi się spotykać osoby, które czują się w miejscu takim jak to bardziej... pewnie, i to mimo tego, że nigdy wcześniej tu nie byli.
Firanke - Nie Lut 24, 2019 7:51 pm

- Hee... to ciekawa koncepcja. A więc czas właściwie liczycie w tym, kiedy wszystkie zadania zostaną doprowadzone do pewnego rodzaju finiszu? To ktoś w takim razie musi to wszystko nadzorować. Nie zazdroszczę takiego zadania. - stwierdziła Daria, wciąż spoglądając na wirujący zegarek - Pewnie jeszcze kiedyś tu będę, więc nic straconego. Obserwuję uważnie ten cały "Vers", więc chętnie poznam osoby biorące w nim udział - a ta "Lika" jest przecież tą anielicą, nie? - gdy została zapytana o swoje pochodzenie, uśmiechnęła się uprzejmie, odpowiadając - Feulie. Dlatego taka pogoda jest mi dość znajoma, choć nie spodziewałam się jej aż tutaj. ... To w Ernaldt. Bardzo, bardzo daleko stąd. Praktycznie nikt się tak daleko nie zapuszcza.
Jedius 9 Baka - Nie Lut 24, 2019 9:16 pm

Henry przytaknął krótko w odpowiedzi na pierwsze pytanie zadane przez dziewczynę. Bez słowa słuchał dalej, co ma do powiedzenia, aż do wspomnienia imienia anielicy.
- O, znasz ją? Urocza osoba. Niestety, aż za bardzo... protektywna. Nawet wobec osób których całkiem nie zna. - chłopak wzruszył ramionami Pokazał pionowo dłonią kierunek - w oddali, za wolno opadającym śniegiem rysował się jakiś budynek. Szeroki na paręnaście metrów, po środku były kilkustopniowe, kamienne schody między dwoma kolumnami z pionowymi żłobieniami. Na szczycie schodów, podwójne drzwi. A nad nimi, prosty napis. "ZARZĄD".
- Erdnalt, Erdnalt... cóż, mogę powiedzieć, że niestety znam tylko z nazwy. Bodaj jest to część międzysferza która jest na narzuconej mi czarnej liście. Zakładam w takim razie, że dotarłaś tu przez Vix Castellum?
Zadając pytanie, zaoferował dłonią pomoc we wchodzeniu po schodach. - Uwaga, ślisko. - Czy zechciała ją przyjąć czy nie, pewnie wchodzą oboje na górę, gdzie ten otwiera przed nią drzwi, przepuszczając przodem.
W środku, co od razu dało się poczuć, było o wiele cieplej. Zaraz przy wejściu można było zobaczyć kolejną pokojówkę. Ta tym razem różniła się od reszty którą Daria mogła zaobserwować w Dziurze strojem - był w innym kolorze, ciemnozielonym. I krój też zdaje się jakiś inny. No i nie miał tego charakterystycznego symbolu na klatce piersiowej. Niziutka dziewoja o beżowych włosach i błękitnych oczach właśnie kończyła poprawiać obie swoje kitki, po czym westchnęła lekko, patrząc na wchodzących. Złapała oburącz mopa dotychczas opartego o bark i czekała, aż całkiem zejdą z wycieraczki. Ze szczególną niechęcią zerknęła na psa.
Pierwsze pomieszczenie było podłużne, ciągnące się dość daleko naprzód. Po obu stronach widać było sofy i jakieś czerwone drzwi na przemian, oba oddzielone jeszcze dodatkowo dużymi donicami w których zasadzone były palmy. Na wprost, blisko końca pomieszczenia, było wielkie, mahoniowe biurko. Za nim siedziała kolejna pokojówka, a przed nim stała jeszcze jedna. Te już miały swój uniform w charakterystycznym, pomarańczowym kolorze. Siedząca miała ciemniejszą skórę i zdaje się, że nosiła okulary. Stojąca przed biurkiem wyglądała dość... znajomo. Zdaje się, że to dokładnie ta sama, która jeszcze niedawno stłukła naczynia i rozciapkała torcik swoim niezbyt zgrabnym skokiem. Chyba rozmawiały, a przynajmniej ta czekoladowa coś mówiła do drugiej, ale dystans póki co był zbyt duży, by podsłuchiwać. Ta sala miała gdzieś ze trzydzieści metrów wzdłuż.

Firanke - Nie Lip 28, 2019 11:17 am

- Owszem, przez Vix Castellum. Nie było łatwo się tam dostać, ale okoliczności zdecydowanie to ułatwiły. Na co dzień przejście z jednego świata Ernaldt do drugiego jest czymś bardzo trudnym, a przejście aż do Vix Castellum to wręcz "życiówka". Analogicznie, o przejściu z Vix Castellum poza Ernaldt już nie wspomnę... - mówiąc to zaakceptowała pomoc we wchodzeniu na schodach, zaś Pan Ruskington ewidentnie ślizgał się dobre parę chwil, zanim wpadł na to jak się skutecznie wdrapać na górę. Ślizgając się łapami ziajał bezradnie, ale gdy już się udało, zaszczekał z satysfakcją, dumny z pokonania tak trudnego przeciwnika jakim są schody.
Daria przez całą drogę po zarządzie rozglądała się ciekawsko, badając te nowe, nieznane tereny. Ruskington zaszczekał wesoło do łypającej na niego pokojówki, po czym poleciał dalej za dwójką.
- I właściwie po co wam te rejestry i tak dalej? Bo to mi Ketiadaan przypomina pod tym względem, Loewis mówił że jak kiedyś został tam wysłany w celu zbadania jakiegoś księgozbioru to na wejściu chcieli wiedzieć jakie były drugie imiona jego rodziców, od ilu lat są obywatelami swojego świata i czy mieli coś robione przy zębach w ciągu ostatnich pięciu lat, wszystko w trzech kopiach z opłatą manipulanta czy jakoś tak. No i on to zrobił i mu odrzucili, bo nie było na odpowiednim papierze.
Ruskington podleciał przed Henry'ego zaraz po tym, jak weszli do dużej sali i usiadł. Ziając, spoglądał na niego z przechyloną w prawo głową.

Jedius 9 Baka - Śro Lip 31, 2019 1:44 pm

- Brzmi... dość restryktywnie. - stwierdził Henry, upewniając się, że drzwi są za nimi zamknięte. Niska rekrutka pokojówek odskoczyła defensywnie krok w tył gdy pies szczeknął, odczekując chwilę zanim zaczęła zacierać ich śnieżne ślady z podłogi. Podążała za nimi całą drogę, energicznie trąc mopem o posadzkę.
- O nie nie, to nic takiego! - chłopak zaśmiał się w odpowiedzi na historię. - Główna funkcja tutejszego rejestru jest... no, dwojaka. Po pierwsze, co bardziej oczywiste, służy kontroli tego, kto tu przebywa, kto przebywał, co uczynił i być może nie będzie mieć więcej wstępu. To dość mały świat i próbują tu trzymać rękę na pulsie po starych... incydentach. - krótko odwracając się za siebie, blondyn uśmiechnął się lekko. Cholera wie, czy do psa, czy do dziewczyny która za nimi sprzątała. - Po drugie... no, to na pewno zobaczysz kiedy wyjdziemy. Znaczy... mogłabyś zobaczyć, gdyby była ładniejsza pogoda. Chodzi o to, że kiedy nie ma cię w systemie, podlegasz pewnej... iluzji. Możesz swobodnie wędrować po centrum Hubu, targu i Pierwszej Alei, ale nigdzie dalej nie zajdziesz. Dla ciebie, nic innego tutaj nie istnieje. - pokazał dłonią naprzód. Hej, to rzeczywiście Anastazja tam przed biurkiem. Właśnie odwróciła się ku nadchodzącym, by zobaczyć, kto idzie. - Rejestracja daje ci, można powiedzieć, pełne prawa. Zazwyczaj dla nowych gości robią to ambasady, bo zawsze potrzeba podpisu osoby zapraszającej. Tak naprawdę wcale nie dziwię się, że nikt z Vix Castellum nie raczył ci tego nawet powiedzieć, a co dopiero zapewnić rejestrację. Zimny konflikt wciąż trwa. Niektórzy nie potrafią sobie odpuścić.
- Witamy w hubie. - ledwie Henry skończył gadać, ciemnoskóra siedząca za mahoniowym blatem przywitała gości uśmiechem i dość powolną mową. Może nie przeciągała głosek w nieskończoność, ale zdecydowanie wypowiadała słowa wolniej niż to "normalne". Pani zielonoskóry zszywaniec ustąpiła dwójce drogi do biurka, przesuwając po blacie kilka papierów ze sobą - najwyraźniej należały do niej.
- Jestem Melemn. Możecie mi mówić Mel. W czym mogę pomóc? - siedząca dokończyła wypowiedź, składając dłonie przed sobą. Ostatnie słowa na pewno kierowała do rudej, bo i w jej kierunku patrzyła.
- Rejestracja. - Henry wtrącił się od razu.
- Ręcznie czy przez Odcisk?
- A, właśnie. - Po pytaniu Mel, które również było skierowane ku Darii, jej tymczasowy towarzysz zaraz pośpieszył z wyjaśnieniem. - Chodzi o to, czy chcesz sama wypełnić dane po swojemu, czy pozwolić na pobranie informacji z twojego Odcisku, czyli jakby... no, to magia. - wzruszył ramionami. - Nie każdy temu ufa, choć nigdy jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Zamiatająca dotarła już aż do grupy, stanęła za nimi opierając się o mop i zerkała nań wyczekująco. Anastazja kucnęła przy swoim pliku formularzy, trzymanym długopisem potarła się po głowie, a potem zaczęła je bardzo powoli wypełniać.

Firanke - Czw Sie 01, 2019 8:06 pm

Pan Ruskington zbliżył się do zamiatającej, by dokładnie ją obwąchać - z każdej strony. W tym czasie Daria wysłuchała do końca wyjaśnienia i uśmiechając się lekko oznajmiła:
- Ja tradycyjnie - poproszę ręcznie. Spiszę wszystkie dane, które wam potrzeba. - z kieszeni płaszcza - do której wsadziła rękę aż do łokcia, co nie było wcale widać po ubraniu - wyciągnęła małą, skórzaną torebkę, z której z kolei wydobyła czerwono-czarne, mechaniczne pióro. Nachyliła się nad jakimikolwiek formularzami, które dostała, by je wypełnić.
- Właściwie to nigdy nikt mi nie mówił, że personel tutaj ma taki charakterystyczny strój roboczy. To jakaś tradycja? Wiąże się z tym jakaś historia?
Jeśli nie został odgoniony, to Pan Ruskington po dłuższym wąchaniu postanowił wywrócić się przed Zamiatającą na plecy, eksponując swój brzuch do głaskania.

Jedius 9 Baka - Sob Sie 03, 2019 6:03 pm

- Oczywiście. - Melemn skinęła krótko głową, sięgając do jednej z szuflad, z której wyciągnęła segregator.
- Dwie kopie. - wtrącił jeszcze Henry, który przysuwał właśnie dla Darii krzesło. Gdy w jego stronę zostało skierowane pytające spojrzenie ciemnoskórej, od razu dodał - Jeszcze dla towarzysza.
- Ach. - stwierdziła krótko siedząca za biurkiem, otwierając segregator. Zaczęła wyciągać parami kartki z mniejszych binderów, najpierw umieszczając je przed sobą, a dopiero, kiedy miała już dwa pełne komplety, przesunęła je i obróciła dla rudej. Zaraz po tym, jak znów zamknęła segregator, usłyszała pytanie. Złożyła przed sobą dłonie na bordowej okładce, uśmiechając się przed odpowiedzią. Uprzedziła nią Henrego, który zdążył tylko cyknąć językiem i zrobić wdech.
- Tradycja jak najbardziej brzmi trafnie. Historia tego stroju jest bardzo prosta, wedle chęci mogę ją przedstawić. Po rejestracji, by nie rozpraszać w trakcie wypełniania dokumentów. - tu skinęła na formularze, wskazując je brodą.

Samych kartek nie była bardzo dużo, cztery na jedną osobę. Więcej niż samych pól do wypełnienia było też tekstu zawierającego tłumaczenia zasad tego miejsca oraz pomoc do pytań.
Pierwsza strona rozpoczynała się od pouczenia o tym, jak wypełniać cały dokument. Po pierwsze, w swoim rodzimym języku. Po drugie, rozróżniała dwa rodzaje odpowiedzi - czarną ramką oznaczone były pola które wymagają odpowiedzi zgodnej z prawdą lub wierzeniami z naciskiem na to, że nieprawidłowości mogą mieć nieprzyjemne powikłania bądź całkiem unieważnić proces rejestracji ponieważ system bezpieczeństwa nie będzie mógł rozpoznać osoby rejestrowanej. Drugi rodzaj odpowiedzi oznaczony był wyraźnie inną, czerwoną ramką - w te pola można było wpisywać odpowiedzi o których chce się, aby były prawdą. Cokolwiek się w nich umieści, będzie "prawdą" dla każdego w Hubie.
Dalej było parę pól do wypełnienia. Zaczynało się od pytań o pochodzenie - czy twój świat ma nazwę, jeśli tak, wpisz poniżej. Gatunek tego świata, wedle trzech kategorii podanych poniżej, a także odnośnikiem do wytłumaczenia na końcu strony, razem z radą, by zapytać obsługi w razie wątpliwości. Zaraz pod światem pochodzenia, był identyczny zestaw pytań ale dotyczący aktualnego miejsca zamieszkania, zaczynając się od pytania czy to miejsce jest tym samym co świat z którego się pochodzi - jeśli tak, oczywiście nie trzeba było wypełniać drugi raz tego samego.
Wszystkie pola dotychczas były czarne, ale teraz zaczynały się czerwone. Pierwszą z tych "dowolnych" odpowiedzi, których trzeba było udzielić, było... imię. Zapewne ma to być imię, którego będzie się używać na terenie Hubu. Następnie, oddzielnie "fach" i "rola" - oba na czerwono, i oba z odnośnikiem do kolejnej instrukcji. Chodziło tu najwyraźniej o własne zatrudnienie w pierwszym polu, oraz specyficznie powód przebywania w Xantesie w tym drugim. Zdaje się, że chodziło tu o to by mniej więcej wiedzieli, dlaczego szukasz przepustki na miejsca poza targiem. Miejsca do pisania w obu było dość sporo. Zaraz niżej było dość sporo bardziej osobistych, również czerwonych pól - rasa, płeć (jeżeli dotyczy), wiek, przedział rozmiarowy (z wytłumaczeniem - do potrzeb dopasowania ewentualnych miejsc transportowych lub na różnych wydarzeniach, jedyne tutaj na czarno), a także wciąż czerwone pola o preferencjach zwiedzania (klimat, rozrywka). Potem, znów powrót do czerni, choć głównie wymagane były tu jedynie różne zgody i potwierdzenia zrozumienia dłuższych tekstów. Jeden wyjaśniał, jak działają tutaj języki - każdy, kto jest w stanie wypowiadać zrozumiały dla siebie dowolny język, będzie rozumiany nawet przez inne słyszące go osoby nawet, jeśli nie znają jego języka. Dzieje się to na poziomie przekazu intencji, udostępniając jedynie te informacje, które rzeczywiście zostały wypowiedziane. Kolejny tekst tłumaczył jedyne uprzywilejowane osoby w tym miejscu - cały Korpus Meido jako wewnętrzne służby bezpieczeństwa (pomarańczowo-białe stroje, załączona ilustracja), "płomiennoskrzydły" klan Shinitori (miedziany medalion z symbolem przypominającym łańcuch opleciony dziwną kaligrafią) oraz "Czyściciele", który nie zostali opisani w żaden szczegółowy sposób poza tym, że pozostałe służby wiedzą, kim są. Stanowczo odradzane jest rozwiązywanie konfliktów na własną rękę, a w przypadku zaobserwowania zagrożenia na które nikt nie odpowiada, pomoc można wezwać wypowiadając na głos hasło - "niebo plami się czerwienią".
Takich tekstów było jeszcze kilka - o tym, dlaczego nie ma tutaj czasu i jak to działa, o tym, by nie niszczyć niczyjej własności, o zasadach handlu wymiennego oraz miejscach, w których można uzyskać więcej informacji na poszczególne tematy. Na sam koniec wszystkiego, na ostatniej stronie było jeszcze jedno oświadczenie - na czas przebywania na terenie Hubu, osoba jest wyłączona z jakiegokolwiek postępowania karnego oraz broniona przed wszelkimi organami ścigania o mocy sprawczej spoza tego miejsca - ale w drugą stronę, zrzeka się również wszelkich przywilejów które mogły mieć wręcz przeciwne znaczenie - nie może tutaj nikogo ścigać. Czy to bóstwo czy zwykłe zwierzę, każdy jest tutaj każdemu równy.

Nie-pomarańczowa pokojówka, stała jak wryta za grupą, patrząc na psiaka i zaciskając usta w zdenerwowaniu. Gdy ten wykolebał się na plecy, chyba całkiem blokada jej popuściła. Rozejrzała się krótko to na lewo, to na prawo... a potem, puszczając i opierając o ramię mopa kucnęła, sięgając obiema dłońmi do psa, by go pogłaskać. Potulić. Popieścić, pomiętosić, potargać. Tak chociaż chwilę, póki nikt nie patrzy...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group