|
Wiele sfer Mało gier |
|
Xantesa - [HUB/CENTRUM] Mniej Niż Zero
Jedius 9 Baka - Czw Gru 20, 2018 3:40 pm Temat postu: [HUB/CENTRUM] Mniej Niż Zero Śnieg, śnieg, śnieg. I mróz. Pogoda zdecydowanie niesprzyjająca osobom o infernalnym pochodzeniu albo wychowującym się na zboczu aktywnego wulkanu, wśród ognistych olbrzymów i żywiołaków. A jednak, skazani połowicznie na banicję, Perkoz i Briah zdani byli właśnie na takie warunki - przynajmniej dopóki nie znajdą jakiegoś innego miejsca do przesiadywania. Na razie, Loren ruszył prowadząc w najbardziej możliwie losowym kierunku - prosto przed siebie. Tak więc para z procentami mogła zacząć przemierzać plac po kostki w śniegu, w większości nawet nie wydeptany, wytężając wzrok by dojrzeć szczegóły w wolno opadającym białym puchu.
Z jednej strony było widać parę pokojówek, które powoli się oddalały. Najwyraźniej w jakiś sposób ubezpieczały eskortę Lidviny, jednak teraz, kiedy jest już po wszystkim, nie były tu już dłużej potrzebne i wracały do swoich zajęć. Poza nimi, jedynie jakiś gwar dalej naprzód. Jak na to miejsce, było tu niesamowicie mało osób.
Po przejściu jakichś pięćdziesięciu metrów można było wreszcie zobaczyć zarys pierwszej budki. Właściwie, dwóch nawet, jakieś dziesięć metrów od siebie. Ta po lewej była znacznie większa, na dobrą sprawę rozmiarów małego domku. W sumie, można było powiedzieć, że jest to mały domek, tylko bez kawałków ścian. W całości z ciemnego, dębowego drewna, ze spadzistym dachem na wzór piramidy, budka była bogato ozdobiona gałązkami drzew iglastych, czerwonymi kokardkami, złotymi dzwoneczkami bzdryngającymi przy każdym powiewie chłodnego wiatru i o dziwo, całkowitym brakiem śniegu. Ba, śniegu nie było w ogóle w promieniu metra wokół stoiska. Jedynie mokre podłoże, również drewniane. Sama budka pełna była wiklinowych koszy, a większość z nich wypełniona była różnymi owocami albo warzywami. Absolutny brak obsługi czy w ogóle kogokolwiek w jej pobliżu oraz wielki napis "SMACZNEGO" z każdej strony budki sugerował, że raczej nie trzeba było się tu przejmować zapłatą.
Druga budka była zdecydowanie mniejsza, nie była też opuszczona. Częściowo okryta grubym jak koc materiałem który najwyraźniej był tu zamiast dachu wyglądała dość... biednie. Za ladą siedział jakiś chłopak; z początku wydawało się, iż ma bardzo jasne lub nawet białe włosy, jednak zbliżywszy się bardziej można było zauważyć, że to po prostu śnieg, którym był niemal całkiem oblepiony, jak ofiara zamieci. Podobnie z ubraniem, którego prawie w ogóle nie było widać. Zdawał się tym jednak w ogóle nie przejmować. Co było przedmiotem handlu nie dało się odgadnąć z budki, ponieważ i ta przykryta jakimś kocem nie zdradzała swoich sekretów bardziej od wielu pagórków na blacie, które mogły być dosłownie czymkolwiek. Jedyną wskazówką była osoba stojąca przed budką. Raczej przeciętnego wzrostu żeńska postać, co można było stwierdzić po dwóch długich, krwistoczerwonych kitach. Wysuwała właśnie oręż z pochwy - szeroki miecz który niemal od razu zalśnił bladym, złotawym światłem. Kobieta w zbroi obwieszonej znoszonymi szatami odeszła jeszcze na krok od stoiska i wykonała próbny zamach, chwilę później wracając bliżej i wsuwając jedynie końcówkę na powrót do pokrowca oglądała ostrze pod różnymi kątami.
Przy odejściu do któregokolwiek stoiska, zza białej zasłony wyłaniał się jeszcze niski murek, na którym siedziały trzy osoby. Ciężko jednak było powiedzieć o nich cokolwiek więcej, niż "osoby" - wszyscy byli ubrani w jasne, grube ubrania, narzucone na głowy mieli kaptury z których sterczało mnóstwo futra, a twarze zasłonięte... maskami. Całkiem takimi jak te przeciwgazowe. Cała trójka rozmawiała ze sobą żywiołowo, pokazując coś na tablecie trzymanym przez tego, kto był najbardziej na lewo. Coś ustalali, coś dyskutowali. Stąd nie było ich dobrze słychać.
Tidus - Pią Gru 21, 2018 11:42 pm
Młody Mostill zastanawiał się przez chwilę, czy to pogoda się pogorszyła czy po prostu nie zwracał na nią uwagi gdy był cały rozpromieniony wieściami o naborze do kolejnych rozgrywek. Tak czy siak, było zimno jak cholera. I pełno śniegu. Kto w ogóle wymyślił śnieg? Pewnie Malad albo jakieś jego cholerne oblicze. Zimno to śmierć, zimno jest z dala od słońca, czyli musi być złe. Prosta matematyka. W idealnym świecie byłoby życie wieczne, życie niesione przez słońce, tym samym wieczne lato i nieskończone dni. Ale to nie był świat idealny, więc Perkoz otulił się mocniej płaszczem. Ale całe te myślenie o światach naprowadziło go na trop, jak można zacząć rozmowę.
-Tak w sumie, to ten, skąd jesteś? - spytał diabelstwo gdy kroczyli przez śnieg - Bo znasz Vico, ale nie wydaje mi się, byś była z podobnej materialnej co on czy ja. Ogółem, całe te trio w którym byłaś chyba nie jest, co? Macie jakieś dziwne bibeloty i nosicie ubrania z milionem szwów. Nie wiem komu chciało się je robić.
Gdy zaczęli zbliżać się do budek, po prostu bez pytania czy słowa skierował się do pierwszej. Z bardzo prostego powodu - wokół jej nie było śniegu.
Rybka - Sob Gru 22, 2018 1:02 am
Podczas przeprawiania się przez zaspy śniegu, skulona i obejmująca się własnymi rękoma, Briah żałowała w duchu, iż nie dopiła przed wyjściem resztki, pewnie wtedy już letniego, grzańca. Była co prawda całkiem ciepło ubrana, ale i tak nie znosiła niskich temperatur, przypominających jej o Rashemenie, a co za tym idzie słowach Lanararisa o tym, czym o mało się nie stała. Z rozmyślań wyrwały ją dopiero słowa Perkoza.
- Może i teraz nie wyglądam, ale moją Pierwszanką również jest Faerun, tak samo jak i Vico. Poznałam go dopiero w Nefer’huah, gdy trzymał się jeszcze z tym… Friedrich’em i resztą tej bandy. - Ostatnią część zdania wypowiedziała z wyraźną odrazą, a już w szczególności imię lidera “bandy”. - Jacky to rzeczywiście jest z zaawansowanego technologicznie świata. Chyba Szóstym Światem to nazywają. Za to Ognista Lilia to… onnna to... no wiesz przecież, no. Rodzina Vico i ten, no. No przecież, że jest stamtąd skąd on, nie? Bo jego ciotką przecież jest. Kimże innym by była, nie? - Może i diabelstwo nie unosiło głosu pod wpływem emocji, a jedynie po to by być dobrze słyszaną. Może i nie dawała się zastraszyć, czy też nie wywoływały u niej większego wrażenia stworzenia, na widok których inni potrafili tracić zmysły. Łatwo jednak było odczytać jej odczucia. Niezadowolenie, urazę, niechęć, czy wiele innych. Niestety dla niej... była również tragicznym kłamcą.
Jedius 9 Baka - Sob Gru 22, 2018 2:38 am
Rozmawiając, dwójka podeszła do wegestoiska. Hej, wiadomo już, czemu tu nie ma śniegu - zdaje się, że było tu wyraźnie cieplej. Nie do końca tylko widać dlaczego, ale na pewno gdzieś od środka dało się poczuć nieco cieplejszy powiew.
Było tu mnóstwo rzeczy. Mandarynki, banany, kiwi, kokosy, granaty - wszystko o czym można było pomyśleć, z wielu różnych stref klimatycznych. I śliwki. Bardzo dużo śliwek. Tak ze trzy kosze. I co ciekawe, wszystkie te owoce (warzywa też) były... wielkie. Niektóre nawet dwukrotnie większe od tych, które zazwyczaj się spotyka. I najwyraźniej za darmo, więc czemu by się nie poczęstować?
- I? - pytanie sprzedawcy z drugiego stoiska pozostało bez odpowiedzi. Stojąca z mieczem przekrzywiła głowę, a potem wydobyła złotawy miecz jeszcze raz. Sprawnie obróciła rękojeść w dłoni, obracając miecz ostrzem do dołu, a potem... do siebie. Oparła szpikulec na brzuchu, między płytami pancerza. A potem... pchnęła. Ostrze wbiło się w jej ciało z sykiem i obłokiem białego dymu wydobywającego się z ciała z jednej, a potem i z drugiej strony, kiedy ostrze wydostało się na powietrze rozdarłszy szaty na plecach. Czerwona stała tak przez chwilę, przeszyta przez miecz na wylot, sycząc i dymiąc. Bycie przebitym zdawało się w ogóle nie robić żadnego wrażenia ani na niej, ani na sprzedawcy. A trójka na murku chyba w ogóle tego nie zauważyła.
Tidus - Sob Gru 22, 2018 3:55 pm
Mostill złapał w locie oczywiste kłamstwo...ale niestety, okazał się być zbyt prostolinijną osobą by połączyć kropki i zrozumieć, dlaczego niby rodzina Vico musiałaby ukrywać się jako jego ciotka.
-Nie no, domyślam się, że to bardziej ta nieoficjalna rodzina, po stronie niższych sfer, nie? Nie ma co tego kryć, daj spokój. No i ten, ja z Faerunu nie jestem, trafiłem tam kiedyś przypadkiem z dwoma siostrami i tak poznałem Vico. Dziwnie tam macie, czy mieliście w sumie, trupy łaziły w kanalizacji miejskiej na ten przykład. Albo wszyscy wiedzieli, że ktoś jest liszem i traktowali go jak niegroźnego śmieszka. Poryta kraina. Trzeba kiedyś spalić w całości, by na popiołach mogło wszystko wyrosnąć na nowo. - pokiwał głową - Jak rozumiem, ty też walczyłaś z jakimś bóstwem trupów, nie? Ten cały Merkul czy jak mu tam. Za którego prawie dostałaś krzesłem.
Uśmiechnął się z zadowoleniem gdy dotarli do ogrzewanej wyspy w morzu białej śmierci i zabrał się za przeglądanie asortymentu w poszukiwaniu czegoś jak grejpfrut czy cytryna. Na scenę ze stoiska obok zareagował uniesieniem brwi i krzykiem.
-Ej, ty żywym trupem jesteś czy co!?
Rybka - Nie Gru 23, 2018 2:42 am
Briah w tej chwili naprawdę cieszyła się w duchu, że jej towarzysz nie okazał się zbyt dociekliwą osobą. Zresztą ciężko było nie dostrzec ulgi na jej obliczu,
- No tak, tak. Oficjalnie, ale nieoficjalnie. Otchłań i te sprawy. - Poprawiła okulary na nosie jednym palcem. - Zdaje się, że mówisz o samym Nordocku. Nie byłam tam nigdy, ale kojarzę z opowieści. To dopiero popieprzone miejsce. Wyobraź sobie wyspę, na której swoje zabawy urządzają “siły wyższe od bóstw” i próbują prześcignąć się w coraz to bardziej poronionych pomysłach. Nawet Stwórczyni Nefer’Huah dorzuciła tam swoje trzy grosze. Nie mówiąc już nawet o tym co odpierdoliła ponoć Veryssa. Przynajmniej z tego co Teri wspominała. Spodobałoby jej się co mówisz o spaleniu tej piaskownicy. - Przegarnęła palcami natapirowaną grzywkę. - Co do Myrkula, to nie był już w stanie walczyć. W przeciwieństwie do jego znikomych wyznawców, którzy byli przy nim. Jego szczątki znajdowały się w miejscu nazywanym Cmentarzem, do którego trafiają martwi bogowie i zostają tam, póki nie sczeźnie ich ostatni wyznawca, albo nie odejdą w niepamięć. - Wyszczerzyła ząbki na wspomnienie tego zdarzenia i nawet zadarła lekko podbródek. - Wymazałam go z tamtej egzystencji. Raz, a dobrze.
Po dotarciu do ogrzewanej budki również rozejrzała się po asortymencie i ostatecznie zabrała po jednej śliwce z każdego z trzech koszów. Przyjrzała się im w poszukiwaniu wizualnych różnic, być może były to inne gatunki. Odwróciła się ku drugiemu stoisku, gdy Perkoz zwrócił na niego jej uwagę swym nagłym krzykiem.
Jedius 9 Baka - Nie Gru 23, 2018 10:05 pm
Grejpfrut. Tak, było tu coś takiego... chyba. Na pierwszy rzut oka wyglądało trochę jak niedojrzały arbuz. Było wielkie. Ale faktura powierzchni zdecydowanie należała do cytrusów. Zebrane przez Brię wielkie śliwki były... w sumie podobne. Nie różniły się od siebie niczym specjalnym, jedynie tyle, ile mogę dwa owoce różnić się od siebie - a to ogonek w nieco innym miejscu, a to delikatnie inny kształt. To był raczej ten sam gatunek. Po prostu nie mieścił się w jednym koszu. Ich było najwięcej.
Czerwona nie zareagowała od razu. Miecz powoli wysunął się z jej bebechów, znowu będąc uniesionym ku górze, bardziej pod światło (i śnieg). Podczas tych oględzin powoli obracała się w jedna stronę, aż skończyła przodem ku wołającemu Perkozowi, chowając miecz do jego należytej pochwy i trzymając go tak w lewej ręce. Nie odzywała się wciąż. Zresztą, wcale nie musiała. Wystarczającą odpowiedzią było to, co obydwoje mogli teraz zobaczyć; Część twarzy nieznajomej była u dołu... nieobecna. Poprzez rozerwane usta było widać kawałek żuchwy i część zębów. Żadnej krwi. Żadnej pary, która zdradzałaby oddech. Reszta twarzy zdawała się zdradzać niezadowolenie, ale raczej nie przez złość, a coś bliżej smutku - ale wzrok uważnie badał dwójkę nieznajomych.
Ze strony sprzedawcy, tylko kolejne westchnięcie.
Tidus - Pon Gru 24, 2018 1:14 pm
Mostill skrzywił się, chyba do końca nie oczekując, że jednak faktycznie kobieta okaże się być takim bezczelnym bombi-zombi czy czymkolwiek do cholery. Przez moment chciał w natchnieniu rzucić się na plugastwo i go pozbyć, ale zaraz uświadomił sobie, że i tak zaraz powstrzymają go pewnie pokojówki znikąd...A nawet jeśli nie, to to coś sobie chodzi bez twarzy, nie obawiając się mu podobnych. I ma miecz, a on tylko swoje nieopancerzone pięści. Skończyłoby się przeciwieństwem zwycięstwa ku chwale Oweodd.
-...To ten, nawróć się w ogniu póki możesz! No. - chrząknął i odwrócił wzrok ku swojemu dziwacznemu owocowi, biorąc się za próby jego obierania, przynajmniej częściowego by dojść do miąższu, po czym odezwał się do Brii.
-Jak go wymazałaś to czemu jego sługus jest na tyle mocny, by tu sobie chodzić? Czy to jeden z tych pierdolników, gdzie ona pochodzi z innej wersji tego samego co ty? Czy po prostu to kolejna dziura w sferach, że nawet coś co nie istnieje może dać ci moc? Albo, że liczy się jego domena a nie on sam. Oweodd jest w każdym świecie, czasem nawet ma rodzeństwo, ale po prostu nie zawsze mówią na nią Oweodd. Albo robią z niej faceta. Tego to nigdy nie zrozumiem.
Rybka - Pon Gru 24, 2018 3:16 pm
Briah obserwowała nieumarłego z całkowicie beznamiętnym wyrazem twarzy. Obecność takiego stworzenia nie przeszkadzała jej nawet w najmniejszym stopniu. Uśmiechnęła się jedynie półgębkiem słysząc “ostrzeżenie” Perkoza i spojrzała nań, gdy zaczął zadawać pytania. Chwilę zamyśliła się nad odpowiedzią szukając odpowiedniego doboru słów.
- To jedna z powtarzalnych historii. Czasem nazywane alternatywnymi rzeczywistościami. Istnieje kilka różnych wersji tego samego, czy raczej podobnego, wydarzenia. Nawet “bohaterowie” zmieniają się. W mojej wersji zeżar... znaczy wymazałam go z egzystencji. W wersji z której pochodzi Teri, Lens, na którego padła klątwa głodu, odesłał Myrkula na wieczny spoczynek, z którego nie ma powrotu. Ognista ma też teorię, że Ralia albo za ich plecami jakoś pochłonęła jego esencję w chwili, gdy był odsyłany i nawet się nie spostrzegli, albo dostała się do innej wersji jako “bohaterka” by to uczynić mając na sobie klątwę. - Pstryknęła palcami. - Chwiiiila... Czekaj... Przecież Pierwszanką Ralii jest Twój świat. Niezłą abominacje żeście wypuścili. - Rozbawienie pojawiło się przez chwilę na jej obliczu. - Co zaś do Oweodd, płeć bogów w wielu światach jest bardzo... umowna. Poza tym, co to za różnica przy tego typu istocie? Są też światy, gdzie mówi się o istnieniu tylko jednego bóstwa, no a światy Stwórców to już w ogóle rządzą się własnymi prawami. Oni stoją ponad wszystkimi bogami… Zmieniają sfery, rzeczywistość, ich moc nie pochodzi od nawet wyznawców. Dużo do przełknięcia, wiem. - Ugryzła kawałek jednej ze śliwek.
Jedius 9 Baka - Wto Gru 25, 2018 12:50 am
Nieumarła zdecydowanie potrzebowała czasu żeby przemyśleć słowa Perkoza i na to też właśnie poświęciła czas który dwójka spędziła na dalszej rozmowie. W końcu chyba zrozumiała co ten chciał, by zrobiła; uniosła dłoń przed sobą, grzbietem do dołu. Opadający śnieg zawirował wokół jej dłoni, a chwilę później w załamującym się powietrzu zajaśniała pierwsza iskra, z której zrodził się zaraz płomień, który w mgnieniu oka urósł do rozmiarów głowy kogokolwiek z obecnych. Od jednego gestu Teyarr płomień skupił się momentalnie w jednym miejscu, wiele jaśniejszy, wyglądając niczym gwiazda zdjęta z nieba i zawieszona w powietrzu pomiędzy dwoma stoiskami. Puls, który wydało z siebie światło w momencie skupienia całkiem zdał się zmienić otoczenie. Szum wiatru całkowicie się wygłuszył, zastąpiony przez cichy, kojący pisk. Nieprzyjemne uczucie zimna jakby znikło w jednym momencie. Od płomienia biło przyjemne ciepło, niczym z domowego kominka. I, co najdziwniejsze, światło zdawało się pozytywnie wpływać również na czerwoną. Widać było wyraźnie, jak jasne odblaski, niczym żar na płonącym drewnie, przebiegały po jej skórze; niczym z popiołów, fragmenty twarzy zaczęły pojawiać się w miejscach gdzie ich brakowało, wpierw poczerniałe, potem siwe, aż w końcu nabierały barwy którą miała reszta jej ciała. Było to dosłowne przeciwieństwo spalenia.
Było to też raczej coś niezgodnego z niedawno usłyszaną kwestią o "nie robieniu tu magii". Póki co jednak, żadnych syren.
Tidus - Wto Gru 25, 2018 3:58 pm
Perkoz wlepił wzrok w leczącą się ogniem nieumarłą, próbując z całych sił zrozumieć ten paradoks jego wiary i sceny którą widział na własne oczy. Owoc wypadł mu z rąk i potoczył się po deskach podłogi. Po chwili jednak, wewnętrzna, niezdrowa ciekawość przeważyła nad latami nauk i doktryn, pchając młodego Mostilla do przodu.
-Ej, jak? Serio, jak? Kim jesteś? Z którego świata się wzięłaś? Wszystkie trupy tam są leczone przez ogień? Macie tam Słońce? Czcicie je należycie? Czy ty po prostu jesteś nieśmiertelna dzięki łasce Słońca, i dlatego płomienie cię leczą? To to, prawda? Powiedz, że to prawda.
W paru susach doskoczył do gwiazdy i przyjrzał się jej z bliska. Uznał w duchu, że to najpiękniejsze co w życiu widział, a widział sporo. Zaraz odwrócił się jednak do Brii, palcem wskazując na płomień.
-Ej, ty widziałaś kiedyś coś takiego? Bo ja byłem w wielu światach ale przysięgam, że pierwsze widzę ogień tak czysty. Nawet w jego sferze żywiołu. Przecież to nieuczciwe. Jak to tak? - mimo doboru słów, jego mina wyrażała szczerą, dziecięcą wręcz radość.
Rybka - Czw Gru 27, 2018 11:45 pm
Zaciekawienie pojawiło się na twarzy fioletowowłosej w chwili, gdy płomień, który pojawił się na życzenie nieumarłej, zaczął ją leczyć. Próbowała skojarzyć cóż to może być za umiejętność, albo też w którym świecie dochodzi do podobnych zjawisk. Niestety bez większego powodzenia. Obgryzła do końca pierwszą z trzech śliwek i rozejrzała się za jakimś koszem, który byłby w pobliżu wegestoiska. Jeśli go znalazła, wyrzuciła tam pestkę, jeśli nie, trudno, póki co zatrzymała ją przy sobie. Dostrzegłszy, iż Perkoz wyrwał się do przodu podziwiać płomień stworzony przez Teyarr, ruszyła niespiesznie za nim, wyraźnie zdziwiona tym dziwnym zachowaniem przedstawiciela Mostillów. Słysząc zaś jego pytanie, nadęła się zaraz.
- Oczywiście, że widziałam! No może nie dosłownie takiego jak to… ale podobnego! Teri jest w stanie rozpalić wewnętrzny ogień w praktycznie każdej istocie sprawiając, że jej rany zaczną się leczyć. Albo jeszcze potrafi stworzyć ogień z niczego. - Następnie dodała nieco ciszej. - Chociaż większość nieumarłych to chyba by zniszczyło… - Ugryzła kawałek kolejnej śliwki. - Sporo do zobaczenia jeszcze przed Tobą!
Jedius 9 Baka - Pią Gru 28, 2018 2:03 am
Nieznajoma w ogóle nie odpowiadała. Wyraz twarzy w ogóle się nie zmieniał. Mimo wszystko, zdawała się być zdezorientowana reakcją Lorena. Zastanawiała się znowu - oj, myślenie zajmowało jej trochę czasu. Myślała wystarczająco długo, by unosząca się w powietrzu gwiazda powoli zanikała, zmniejszyła się do rozmiarów iskierki, i w końcu całkiem przepadła. Wypaliła się. Szum otoczenia powrócił; znów było przeraźliwie zimno. Wtedy dopiero czerwona znów zaczęła się ruszać. Uniosła w górę palec i spojrzała też nad siebie. Kolejny płomień pojawił się nad jej głową; wpierw bezkształtny, za chwilę zdawał się uformować idealną kulę. Taką wielkości głowy. Wirując, sfera zaraz została ubogacona o długie ramiona - dwa, cztery... osiem. Zupełnie jak promienie słońca. Mając nad sobą kompletną figurę, zombie kucnęło, pochylając głowę, a następnie bardzo płynnym ruchem powstało, rozpościerając własne ramiona na boki i w górę, ze wzrokiem uniesionym na symbol nad sobą. Trwała w takiej pozycji jakiś czas, na palcach; po czym opadła na pełne stopy i opuściła wzrok na Lorena. Znów czekała bez ruchu. Symbol słońca również zniknął po chwili, tak jak każdy płomień bez paliwa.
Żadnych koszy.
Tidus - Pią Gru 28, 2018 8:54 pm
Perkoz patrzył na nieumarłą z symbolem słońca nad głową jak na obraz świętej. Po chwili wpatrywania się, ponowił gest i utrzymał pozę do czasu aż słońce zniknęło. Opuścił po tym ręce i pokiwał głową, zdaje się w ogóle nie zauważając, że znowu znalazł się w środku małej zamieci.
-No, no, widzę, że na świecie są i trupy które nie są zbrodnią przeciw Jej imieniu. Nie jestem może kapłanem, ale idź w pokoju i chwał Słońce gdziekolwiek jesteś. I nawróć resztę...no, twojego rodzaju na właściwą ścieżkę, jeśli możesz. Zniszczcie śmierć samą w sobie. - to powiedziawszy, uniósł kciuk i wrócił do stoiska z owocami, do ciepła. Podniósł z ziemi swojego niedojrzałego arbuza i wrócił do obierania go.
-Kurde, muszę kiedyś poznać tą całą Teri. Brzmi jak swoja kobieta. Mam nadzieję, że dożyję na tyle długo, by zobaczyć wszystkie interesujące strony Wieloświata...choć jeśli będę dostawał w zęby tak jak na arenie, to raczej mało możliwe. - ścisnął owoc w palcach, próbując rozerwać jego skórę - Myślisz sobie całe życie, że co jak co ale bić to się umiesz, a potem okazuje się, że po jednym bełcie w każdą z gałek ocznych czyni cię bezbronnym jak dziecko.
Rybka - Sob Gru 29, 2018 7:46 pm
Briah przypatrywała się z uwagą przedstawieniu Teyarr z przymrużonymi w zamyśleniu oczyma. Wertowała w pamięci wszystkie opowieści swej władczyni i zbawicielki o różnych sferach, które zwiedziła i różnych dziwach, które widziała. Podczas ostatniego aktu, gdy małe słońce wypaliło się, doznała w końcu olśnienia.
- Oczywiście. “Czcij Słońce”. - Odezwała się swym skrzekliwym głosem. - Klątwa nieśmierci, Nieumarły Wybraniec, pielgrzymka, coś tam, coś tam. Skoro jesteś tutaj… musisz być wybornym wojownikiem. Uczestniczyłaś już rozgrywkach? Mam nadzieję, że się tam spotkamy. Chętnie zobaczę Cię w ogniu walki. - Wyszczerzyła ostre ząbki po czym zawróciła za Perkozem do ciepła, zabierając się w kolejny owoc.
- Jeśli zostaniesz ze mną to na pewno poznasz Teri. Powinna wrócić jeszcze dzisiaj. Mam nadzieję. - Ugryzła śliwkę i przełknęła jej kęs nim kontynuowała. - Co do areny to nie przejmuj się aż tak. Na moim ostatnim występie złapała mnie Yena i wycisnęła ze mnie flaki, mimo że cięłam ją raz po razie mieczem świetlnym po łbie, szyi, wszystkim co wydawało się witalne. Gdyby mnie tylko nie złapała wyglądałoby to zupeeełnie inaczej. - Wydała z siebie odgłos pełen niezadowolenia i zażenowania samą sobą, po czym spojrzała na Mostilla. - Nie masz co się dziwić, że ktoś celuje Ci w oczy, skoro na reszcie ciała masz pełną płytę. Gdybyś znał się lepiej na technologii, miałbyś dostęp do zasłony na oczy, ale tak to rzeczywiście jesteś w dupie. Chyba, że dostaniesz magiczny pancerz od jakiegoś maga i będziesz walczył z zamkniętymi oczyma, o ile potrafisz to dobrze robić. Ewentualnie rozpłataj przeciwnika zanim ten wydłubie Ci oczy, ale żeby to zrobić musisz być bardziej mobilny.
|
|