Wiele sfer
Mało gier

Xantesa - [MESSY HOLE #1] Winter Time!

Jedius 9 Baka - Czw Lis 29, 2018 2:36 pm
Temat postu: [MESSY HOLE #1] Winter Time!
Radosny brzęk dzwoneczka zasymbolizował przybycie nowego gościa.

Sala zdecydowanie miewała bardziej popularne momenty. Nierzadko wszystkie prywatne stoliki były pozajmowane i trzeba było dostawiać nowe na placu przed budynkiem - teraz, wszystkie całkiem puste. Duży, "socjalny" stół na wprost od lady zazwyczaj brzmiał gwarem, ale teraz, siedziała tam tylko jedna osoba. Młody blondyn w garniturze - Henry, chłopak o wielkim talencie w mieszaniu się w nie swoje sprawy, z zajęcia zawadiaka i łobuz - przeglądający notes i sączący przez słomkę pomarańczowy sok łypnął bez ruchu głową w stronę wejścia, na przybysza. Tak, dokładnie jak można było się spodziewać.

Czarny, skórzany płaszcz z kapturem narzuconym na głowę. Czarne rękawice, czarne, wysokie glany i kontrastująca z tym blada skóra odsłoniętych nóg pokryta bliznami tak gęsto, że dobrze wykadrowane zdjęcie mogłoby wygrywać nagrody dzieła sztuki nowoczesnej. Czarno-biały szalik w pasy. Czarne włosy z siwym pasem na lewo od środka czoła. I nieprzyjemne, niemiłe, może trochę zmęczone spojrzenie srebrnych oczu. Ta, którą dla groteski zwą "Czarnym Kapturkiem".
- Tak myślałam. - Ochrypły głos wypowiedział słowa gdy tylko ciężkie kroki ucichły, usta wyjrzały zza szalika, a czarna zatrzymała się nad barkiem siedzącego. Górowała by nad nim nawet gdyby oboje stali, ale w tej sytuacji nawet bardziej wyglądało to jak próba wymuszenia albo gnębienie słabszych. Chłopak, mimo wszystko zdawał się nie przejmować gościem bardziej niż można się przejmować młodszym rodzeństwem, które przybywa po raz kolejny psuć ci czas nagabywaniem.
- Zawsześ taka czepliwa? - głos chłopaka nie brzmiał nawet na zirytowany; był zupełnie obojętny. Tak jak i twarz; zarówno przy odpowiedzi, jak i kiedy kilkuset stronicowe tomiszcze upadło zaraz obok jego szklanki na blat.
Huk wstrząsnął trzymającą menu pokojówką która właśnie wyszła z zaplecza i mijała ladę; Anastazja, nie do końca żywy dajmon o zielonkawej, pozszywanej skórze nie posiadała najmilszych wspomnień z nowo przybyłą, jednak nie mogła zgasić sztywnego uśmiechu ze zszytych ust. W sumie, może to nie tyle huk, co właśnie widok Okkari, która nie omieszkała natychmiast zniechęcić zieloną do podejścia nieprzychylnym spojrzeniem, gestem i słowami.
- Nawet się nie zbliżaj. Herbatę, czarną, i ma ją przynieść kto inny. - Po suchych słowach, czarna odprowadzała wytkniętą palcem meido aż ta wycofała się poza zasięg wzroku, a dopiero po tym wróciła wzrokiem i uwaga do wcześniejszego rozmówcy. - Mówiłeś, że postarasz się bardziej.
- Zawsześ taka czepliwa. - Henry odpowiedział sam sobie, powoli prostując się bardziej do pionu. Odruchowo spojrzał na zegarek na lewym nadgarstku, lecz po zobaczeniu wirujących w dwie różne strony wskazówek, przeniósł wzrok na rozmówczynię, siadającą właśnie obok i zdejmującą szalik po zsunięciu kaptura, co odsłoniło mocno pogryzioną szyję. - Owszem, mówiłem, ze się postaram. Nie, że będę ślęczał nad tym dzień i noc, jak jakiś... kujon.
- Czy ty się nazywasz agentem specjalnym dlatego, że potrzebujesz specjalnej opieki? - niemal natychmiastowa odpowiedź, a właściwie pytanie było powodem westchnięcia u blondyna.
- Posłuchaj - dobrze wiesz, czemu się do tego zgłosiłem - prawda? Widziałem, co robili tam z bezbronnymi i chciałem wyrazić swój sprzeciw. Bo wyobraź sobie, że nie każdy przepada za rzezią i mordem.
- Więc czemu pchasz się w takie miejsce, biorąc ze sobą jedynie broń która do pokojowych nie należy?

Kolejne westchnięcie. I cyknięcie językiem.
- Wybór był dość niewielki. No i potrzeba mieć jakiś argument, żeby powstrzymać tych, którzy...
- Tak, i to była właśnie ta część, która poszła ci beznadziejnie.
- Łatwo ci mówić! Cała ta ekipa to ludzie którzy urodzili się w walce, oddychają walką i tą walkę mają we krwi! Ja nie konszachtowałem z żadnym diab...
- zawiesił głos. Spojrzenia obojga się spotkały i jedno z nich było bardzo niezadowolone.
- ...jestem tylko człowiekiem i nie spodziewaj się ode mnie niesamowitych wyników w starciu z rozpędzonym czołgiem. Ten koleś to pół maszyna pół anomalia czasowa, miejsce w którym się znaleźliśmy to ciasny tunel z gołymi ścianami bez możliwości ucieczki... no sama pomyśl, jak to się mogło skończyć.
- Słuchaj, sprawa jest dość prosta - albo robisz to, czego się od ciebie oczekuje, albo zostawiasz to komuś innemu.
- Wiem, po prostu... wyobraź sobie, że nie każdy lubuje się w wa...
- TY "wyobraź sobie", że ja też nie.

Zapadła cisza. Henry chciał chyba coś odpowiedzieć, ale powstrzymał się. Nie kontynuował tematu. W ciszy dało się usłyszeć wolne kroki. Blada, srebrnowłosa dziewczynka która nie mogła mieć więcej jak dziesięć lat, niosła na tacy pojedynczą filiżankę. Wyglądała jednocześnie na przesadnie mocno skupioną na swoim zadaniu, uważając by nie wylać ani odrobiny - jak i na przestraszoną, wyraźnie unikając kontaktu wzrokowego. Nim jeszcze dotarła na miejsce, blondas podsunął ogromne tomiszcze bliżej siebie; przetarł dłonią okładkę, otworzył na pierwszej stronie.
- Nie musiałaś też Anki tak zbywać.
- To pieprzony demo--
- No i? Nigdy nikomu krzywdy dobrowolnie nie zrobiła.
- I tylko dlatego jeszcze żyje.

Henry uniósł wzrok na czarną, która zaczęła śledzić małą wzrokiem.
- Tak właściwie to nie ży...
- Oj dobra, nie mądrz się, jasne? Dobrze wiesz, o co mi chodzi. I zmieniasz temat.
- Okkari odwróciła się już całkiem w stronę meido w trakcie wypowiedzi. - Cukru brakuje.
Mała potrzebowała jeszcze chwili w której zrobiła dwa kroki naprzód nim zatrzymała się, stanęła jak wryta zrozumiawszy, że ostatnie słowa były skierowane do niej. Wyraźnie zawahała się, zacisnęła nerwowo usta; uszy oblały się czerwienią. W końcu zdecydowała się odstawić ostrożnie filiżankę na spodku przed ta niemiłą kobietę, skinąć szybko zabierając tace i czym prędzej uciec znów na zaplecze. henry podrapał się po nosie przewracając kolejną stronę tomiszcza.
- Naprawdę myślisz, że ktoś jeszcze przyjdzie?
- Dlaczego nie? Widziałam tu większe tłumy i to osób, które nie maja specjalnego powodu, by tu przychodzić.
- Bo, no widzisz... Taką pogodę nam tu teraz dali, że nikomu nie chce się nosa wyściubiać.
- Gadanie.
- Poza tym, sporo z tej dziwnej, no... drużyny. To pewnie nie ma nawet pojęcia, że to miejsce istnieje. Albo jak tu trafić.
- Nikt myślący nie powinien mieć żadnego problemu tu trafić z placu. A skoro nawet w tej "awoolandii" ostatnio utworzyli przejście - tak. Myślę, ze komuś jeszcze się uda
.
Blondyn odwrócił się na moment w stronę drzwi wejściowych, przyglądając się nań wyczekująco.
- Pożyjemy, zobaczymy. Jakbym miał strzelać to powiedziałbym, że ktoś przyjdzie dokładnie za pięć, cztery, trzy, dwa... jeden.

Firanke - Sob Gru 08, 2018 10:24 pm

Dzyń.

Do środka wparowała dość niska, ludzka istota płci żeńskiej w długiej, zielonej sukni, białym futrzanym płaszczu oraz długich, pomarańczowych włosach. Teraz cała pokryta śniegiem postąpiła kilka kroków naprzód, zostawiając na podłodze mokre, białe odciski swoich wysokich skórzanych butów.
- A-a-aale piździ! - zawołała w eter, człapiąc się w kierunku lady. Tam oparła się ciężko obiema rękami i wydukała tylko - Coś ciepłego... jedno do szklanki czy czegoś, a drugie w misce. Bo mam psa na zewnątrz. Chyba, że psy tu wpuszczacie...?
Nie zwracała specjalnie uwagi na inne osoby, które się tu znajdowały. Zdecydowanie bardziej była zainteresowana tym, by jak najszybciej czymś się ogrzać.

Tidus - Sob Gru 08, 2018 11:13 pm

Nie na "jeden", bo pięć sekund później, ale w wejściu stanęła postać ledwie dorosłego mężczyzny owiniętego w czerwony płaszcz z wyszytym na nim słońcem, szczerzącego się od ucha do ucha. Różowe tęczówki od razu zdradziły, że jegomość należał do niesławnej rodziny Mostill.
-Perkooooooz wylądował! - oznajmił chłopak, i nie czekając na jakąkolwiek reakcję, udał się ku stolikowi przy którym zasiadała dwójka, która jeszcze parę chwil temu była dla niego śmiertelnymi wrogami. No, przynajmniej żeńska połowa - męskiej nie zobaczył nigdy na oczy, a i teraz zdawał się nie zwracać na niego uwagi.
-Hej hej hej, bitka, bójka, walka, dobrze słyszałem? - wyrzucił z siebie w trakcie obracania krzesła oparciem do blatu stołu i siadając na nim. - Chcę się dołączyć. Brzmi fajnie. Przy okazji, jak to możliwe, że wpadłem na ciebie z rozbiegu a ty się nawet nie zająknęłaś? Chciałabyś kiedyś się razem napić?

====

Dobrą chwilę lub dwie po tym fakcie, Messy Hole odwiedził kolejny mężczyzna. Zdecydowanie starszy, o rozpoznawalnie rudej czuprynie i nienagannie starannym ubiorze, wycierał okulary które zaszły parą z powodu różnicy temperatur między lokalem a jego bezpośrednim otoczeniem. Rodion Sakharow w takich chwilach szczerze żałował, że nie traktował poważniej rosnących trudności jakie miał z czytaniem gdy był o dekadę młodszy. Gdy szkła powróciły na jego nos, ten zaraz zmarszczył się w obrzydzeniu.
-No nie. Wy, tutaj? Miałem nadzieję, że będziecie spotykać się w jakimś odpowiednim dla was rynsztoku.
Oczywiście, spodziewał się tutaj przedstawicieli drugiej strony konfliktu. Tak długo jak zamierzali się oni zebrać w miejscu publicznym, on zamierzał zupełnym przypadkiem zająć się rekrutacją w tym samym miejscu. Po pierwsze, dawało mu to możliwość obserwowania i określenia, gdzie leżą ich siły i słabości. Po drugie, im bardziej zdenerwuje osoby kluczowe tej grupy teraz, tym większe szanse były na to, że kierowane emocjami zrobią one coś głupiego w chwili prawdy.
-Mniejsza. Miejcie na tyle kultury, by nie wszczynać tu burd, dobrze?
Z tymi słowami udał się do stolika usadowianego blisko wejścia i z widokiem na drugą grupę. Poczekał na obsługę, zamówił szklankę wody i czekał, aż rekruci do wielkiej bitwy o jakąś pierdołą, jak zwykł o tej sytuacji myśleć, zaczną zjawiać się w lokalu.

Rybka - Nie Gru 09, 2018 5:53 pm

Ponowny dźwięk dzwoneczka obwieścił przybycie nie jednego, a całej grupy gości.

Pierwszą osobą, która przekroczyła próg przybytku była kobieta, diabelstwo, wnioskując po czerwonych tęczówkach, ogonie zakończonym "strzałką" oraz malutkich różkach, które ledwo co wystawały spomiędzy natapirowanych, krótkich włosów pofarbowanych na rzucający się w oczy ciemny fiolet. Jej ubranie oraz wyrazisty makijaż, od razu przywodziły na myśl osobę, która dopiero co urwała się z koncertu jakiegoś zespołu heavy metalowego. Briah, popleczniczka i ulubienica jednej z bardziej rozpoznawalnych ascendentów rezydujących w "awoolandii" - Terinesy.
Drugą osobą z grupy, znacznie górującą nad pozostałymi zarówno wzrostem, jak i masą mięśniową, był troll, przedstawiciel jednej z ras tak zwanych metaludzi. Licznie wystające z ust kły, wyrastające z głowy dwa symetryczne i zakrzywione do przodu rogi, długie ręce, obsypana siwizną czarna czupryna z rozległą łysiną na czubku głowy oraz bujna broda. Mr. Jacky, pod takim bowiem pseudonimem był znany, zatrzymał się w progu wyprostowany, z wypiętą przed siebie piersią i uśmiechem wyrażającym szczerą radość.
- Nawet nie wiecie jakie to wspaniałe uczucie nie musieć się schylać w przejściu. - Oznajmił zadowolony.
- Byłabym zaskoczona i zawiedziona, gdyby Messy Hole nie było przystosowane dla najróżniejszych gości. - Zza pleców trolla odezwał się wyrazisty głos o bardzo przyjemnej, ciepłej barwie. -Mówiłam, że to miejsce przypadnie Ci do gustu.

Jacky przestąpił dziarskim krokiem próg robiąc miejsce ostatniej osobie z grupy - elegancko odzianej humanoidalnej, wyglądającej na ludzką istocie o niezwykle wyrazistych kobiecych walorach, śniadej skórze i przykuwającej spojrzenie urodzie. W połowie upięte czarnobrunatne włosy spływały kaskadą na jej prawe ramię. Oczy koloru gorejącej miedzi ze źrenicami o kocim kształcie, wpatrzone były w zaawansowany technologicznie tablet, rzucający niebieskawe światło na jej twarz. W niektórych kręgach Międzysferza istota ta znana była między innymi jako fixer Ognista Lilia (nie mylić z jedną z Shinitori), wywodząca się z Nefer'Huah. Jednak osoby, które specjalizowały się w pozyskiwaniu informacji o ważniejszych osobach z różnych Światów wiedziały, iż był to tylko jeden z aliasów arcydemona Pragnień, Lanararisa, jednego z Pięciu Władców Otchłani. Hermafrodyta i zmiennokształtny, który skutecznie potrafił zamaskować swą aurę Chaosu przed znaczącą większością istot.

- Nooo, całkiem, całkiem tutaj. Tylko za cicho. Puściliby jakąś muzykę. Tematyczną najlepiej. - Piskliwy, skrzekliwy głos wydobył się z wymalowanych ciemną szminką ust Brii, która rozejrzała się po sali odwieszając długi skórzany płaszcz na wieszak nieopodal wejścia.
- Mam nadzieję, że nie masz na myśli tych wszystkich świątecznych piosenek, które już od kilku tygodni puszczają w centrach handlowych? Przysięgam, że wyjdę stąd i nie wracam, jeśli tylko usłyszę coś podobnego. - Stwierdził pół żartem, pół serio Jacky, po czym dodał - Widzę dwie rude głowy, ale chyba żadna z nich to Strzyłka. Na pewno dobrze wysłałaś wiadomość?
Posiadaczka kocich oczu oderwała wzrok od tabletu i przyjrzała się wnikliwie wszystkim osobom znajdującym się w sali.
- Owszem. Dla pewności napisałam również wcześniej do Celomu. Miejmy nadzieję, że jej przyjaciółko-wspólniczko-partnerka przypomni jej o spotkaniu. Niemniej... obecność Sakharova może wywołać podniesienie temperatury. - Uśmiechnęła się kącikiem ust kierując kroki, teraz już na czele grupy, w głąb sali. - Nasze drogie pokojówki mogą mieć dzisiaj więcej pracy, niż się spodziewały. Zapowiada sie ciekawie.
- E, patrzcie! Przecież to Mostill! Nawet tutaj ich przywiało. Pytanie tylko który to? - Zawołało żeńskie diabelstwo.

- Ognista Lilia. To zaś Briah oraz Jacky. - Grupa dosiadła się do "wspólnego" stołu po wcześniejszym przedstawieniu przez fixera.

Jedius 9 Baka - Nie Gru 09, 2018 6:53 pm

- A-ha! - Widząc, jak jego przewidywania się potwierdziły i w istocie wkroczyła do przybytku nowa twarz - do tego płci pięknej - Henry momentalnie się rozpromienił. Nie musiał wpatrywać się w nieznajomą dłużej niż parę sekund by zmienić swoje plany na dziś. Zamknął otrzymane od czarnej tomiszcze, podniósł swój notes a następnie i zadek z miejsca, całkiem nie zwracając uwagi na to, że do sali wchodzi ktoś jeszcze. Z szerokim wyszczerzem, nonszalancko zaczął zmierzać dziarskim krokiem ku ladzie, na miejsce zaraz obok zajętego przez rudą. Żadne "a ty dokąd" ze strony Okkari go nie zatrzymało.
- Można? - zapytał, choć nawet nie czekał na odpowiedź i po prostu się przysiadł. I przysunął. Zza progu zaplecza właśnie znów wyglądała zielona głowa niepewna, czy na pewno nie ma tu żadnej wkurwionej kobiety której mogłaby się nie podobać - a widząc, że nie, wyskoczyła szybko z ukrycia i podeszła bliżej lady z notesem, pewnie by złożyć zamówienie. Nie było jej to jednak do końca dane - blondyn był szybszy.
- Anka nie mówi, ale jeśli chcesz, mogę być jej głosem. - Zwrócił się do nieznajomej bezpośrednio. - Hej, żaden psiak tu nigdy nikomu nie przeszkadzał. No i byłoby dość okrutne by kazać zostawać mu na zewnątrz w taką pogodę! Śmiało, niechaj wpada. A... - spojrzał krótko na zombiepokojówkę, a potem wrócił wzrokiem do tej, do której się przysiadł. - Z pamięci ci powiem, że dziś do wyboru masz prócz standardowego wyboru herbat i kaw grzańca, Maoko i douwala z mlekiem. - Przytaknął sam swoim słowom. - Swoją drogą, Henry jestem. A ty?
Ogólnie, chłopak zdawał się już zupełnie nie zwracać uwagi na to, co się dzieje wokół.

Okkari nie tylko wypełniła się zażenowaniem obserwując podchody blondyna, ale podwoiła w sobie to uczucie widząc, jak dociera do niej ktoś, kogo w ogóle nie kojarzy, a kto zwraca się do niej jak stary znajomy. Bardzo cierpliwie wyczekała do końca jego słów, zajmując się w tym czasie słodzeniem herbaty dzięki cukrowi dostarczonemu pośpiesznie przez małą. Kiedy skończył mówić, wreszcie mogła powoli i spokojnie zaczerpnąć powietrza, spojrzeć petentowi w oczy i z pełną powagą zadać fundamentalne pytanie, a nawet dwa:
- Znamy się? Kim ty właściwie jesteś?

Pytanie czarnej było właściwie ponowione, kiedy jeszcze jedna osoba zasiliła stan osobowy lokalu. Kimkolwiek mógł być rudzielec, który wszedł tu jak do siebie rzucając uszczypliwy komentarz o rynsztoku do kogoś, kto mógł śmiało nazwać siebie stałym bywalcem. Czy uzyskała odpowiedź czy nie, trzeci raz pytania nie zadała na pewno, kiedy kolejna trójka podejrzanych gości wpadła do środka. Tych zdawała się kojarzyć - przynajmniej w sensie ogólnym. Skinęła głową w odpowiedzi i sama odpowiedziała krótko, swym własnym imieniem.
- Okkari. - Mówiąc to, wcale nie podnosząc się ze zgarbionej, siedzącej postury i oparcia lewym łokciem o blat, wysunęła prawą dłoń w skórzanej rękawicy bez palców naprzód. Nie podnosząc również łokcia z blatu. Manierami nie błyszczała.

Przy dużej grupie pojawiła się wkrótce ponownie mała pokojówka. Uzbrojona w notes i ołówek stanęła przy gościach i gdy zdążyli już zająć swoje miejsca, zapytała, wymuszając się na pewność głosu.
- Bardzo proszę o zamówienie złożenia! - uśmiechnęła się z ulgą po zakończeniu swojej wypowiedzi, ale ponownie wyglądała na strapioną gdy powtórzyła swoje słowa w myśli. Wraz z bolesnym stęknięciem, powoli unosiła notes wyżej i wyżej, by zasłonić własną twarz. Mimo wszystko, bez słowa wciąż czekała na życzenia gości.

Rodion zdawał się znaleźć poza centrum zainteresowania. Przynajmniej do czasu, jak mógł domyślać się gdy tylko usłyszał rzucone w eter słowo "Strzyłka". W końcu jednak pojawiła się dodatkowa obsługa, by i jego poprosić o zamówienie. Dziewczyna była dość niska, błękitnooka, z twarzą mocno pokrytą piegami. Również ruda, prawdziwy ginger, z włosami spiętymi w dwa króciutkie kucyki. Szeroki, nieco wścibski uśmiech cały czas widniał na jej twarzy, co wraz z pyzatymi policzkami zdawało się mieć niemal kpiący wyraz. Niektórzy mogli znać już imię "Limira".
- No, to tu mamy bardzo niecodziennego gościa! Witamy, witamy. Cóż mogę podać? Może zacznę od pytania - tylko napoje, deser, czy jakaś większa strawa?

Tidus - Nie Gru 09, 2018 8:26 pm

-Hejże hejjj, oto ja! Znamy się, kocie? Nieważne, zaraz możemy się poznać przy kielichu, tylko dokończę rozmowę tutaj, dobra? - słysząc swoje nazwisko, Mostill obrócił się ku krzyczącej i z radością odpowiedział. Dobrze było tak czasem poznać nowe twarze. Zwłaszcza ładne nowe twarze. Obrócił się z powrotem ku Okkari.
- No tak, byłem w pełnym opancerzeniu...ty zresztą też. Chyba. W sumie nie pamiętam, kiepsko widziałem rzeczy po paru chwilach. Sprawdzałem zapisy z gry po fakcie, tak znalazłem ten lokal. Tak czy siak, ja próbowałem cię pociąć na kawałki, ty wystrzeliłaś mi oko, przednia zabawa ogółem. No ale mniejsza. Podobno dzieje się niesprawiedliwość i metodą jej rozwiązania jest spuszczenie komuś wpierdolu. Oto więc jestem by pomóc. Perkoz, jak mówiłem. - skończywszy paplać, wyciągnął ku ponurakowi wyciągniętą rękę.

=====
-Tam niecodziennego, po prostu zajętego. Poproszę wodę. Nic większego, ale jeśli polecasz jakiś deser, to zdam się na ciebie,droga...masz rację, za rzadko tu bywam, nawet nie wiem jak masz na imię. - rudzielec uśmiechnął się. Zaraz jednak odwrócił od kelnerki wzrok, gdy dzwoneczek oznajmił nadejście nowych gości, którzy po krótkim rozejrzeniu się w środku powędrowali do jego stolika. Była ich dwójka - kobieta i mężczyzna. Ta pierwsza zdecydowanie bardziej rzucała się w oczy, ubrana w krzykliwie różowy strój i obwieszona naszyjnikami. Na głowie miała kapelusz z szerokim rondem, do bólu wręcz kojarzony ze staromodnymi czarodziejami, a każdy z jej palców zdobił przynajmniej jeden pierścionek. Chodzące uosobienie formy nad treścią. Jej towarzysz był ubrany znacznie rozsądniej, w grubą zimową kurtkę z futrzanym kołnierzem, ale jego twarz z kolei zdobił milion blizn. przez co trudno było określić go jako wyglądającego typowo.
-Sakharow? - spytała kobieta, gdy duet podszedł do rudzielca.
-We własnej osobie. Siadajcie, zamówcie coś. W jakiej sprawie?
-Ogłoszenia. - stwierdziła kobieta, odsuwając sobie krzesło. -Nie lubię patałachów, których fani się na was rzucają, więc chcę zaoferować pomoc. Ten tutaj to...
-Nikita. Nowy jestem. - stwierdził lakonicznie pocięty mężczyzna. Wyraźnie zaciągał w mowie z rosyjskiego.
-Taa, wyciągnęli go z jego świata bo spodobał się publiczności gry i teraz go niańczę, bo jestem winna przysługę pewnemu szkieletorowi w Qual'Doman. Stwierdziłam, że nie ma to jak terapia szokowa by poznać nowy świat, nie?

Jedius 9 Baka - Nie Gru 09, 2018 9:16 pm

- Aa... tamten. - Czarna westchnęła, będąc rękouściskana. - Próbowałeś ubierać się w coś, co możesz udźwignąć? - Poczekała spokojnie na odpowiedź. Mając już wolną rękę, przeczesała nią włosy, których biały pas zdawał się formować linię przez całą czaszkę od czoła, ukosem przez bok głowy aż do miejsca gdzieś z tyłu. - I tak, niesprawiedliwość. Ale to nie ja tu jestem od rekrutacji, tylko ta Korsjańska szajbuska. Która swoją drogą dawno powinna już tu być.

* * *

- Li-mi-ra. - Ruda zaśmiała się. - Jeśli zechcesz, panie Sakharow, możemy poznać się bliżej. Ale ostrzegam! Mam tylko piętnaście lat. - Podnosząc się z blatu na którym się od jakiejś chwili opierała, puściła do rudego oko. Widząc kolejnych gości gwizdnęła do siebie w zdumieniu i nie przestając ich obserwować wycofała się powoli, spokojnym krokiem kierując się za ladę i na zaplecze.

Rybka - Pon Gru 10, 2018 7:22 pm

- Kielich? Noo! Nawet gadasz w moim języku. - Briah zajęła miejsce obok Perkoza. Słysząc zaś słowa srebrnowłosej meido, prychnęła pod nosem, a w jeszcze większe rozbawienie wprawiła ją próba schowania się dziewczynki za notesem. - Mała, złożenie zamówienia. Zapisz sobie lepiej w tym swoim kajeciku żebyś czasem nie przekręciła. Dobra, słuchasz już? Pisz. Dla mnie i tego tu Perkoza coś sezonowego z alkoholem. Mocny grzaniec na łebka, czy coś w tym stylu. Potem pomyśli się o czymś jeszcze.

Troll obdarzył diabelstwo dość wymownym spojrzeniem. Poczekał cierpliwie aż mała pokojówka zapisze pierwsze zamówienie, po czym pochylił się na krześle, starając się choć trochę zrównać z nią spojrzenie i nie przytłaczać jej swą osobą.
- Gwiazdeczko, będziesz tak miła i przyniesiesz dla mnie kwartę ciemnego piwa? Ognista Lilia mówiła, że macie tutaj dobre jedzenie, więc do tego jeszcze poproszę karkóweczkę z ziemniaczkami. Dużą porcję, dla dużej osoby. - Uśmiechnął się życzliwie i zerknął w stronę fixera. - Dla ciebie pewnie kawa?
- Tak, tak. Parzona po turecku.
- Dla niej kawa po turecku. Świeżo prażona i świeżo zmielona. Potrzeba coś powtórzyć, Gwiazdeczko?

- Perkoz, Perkoz. - ciemnowłosa z kocimi oczami przyjrzała się wnikliwie półelfowi. -Taak. Pamiętam już skąd kojarzę twoją ksywkę. Vico opowiadał mi o tobie po powrocie ze swoich nie tak dawnych wakacji w Nordocku. Określił Cię mianem osoby o otwartym umyśle oraz dobry kompanem do rozmowy przy butelce. Jesteś zainteresowany ogłoszeniem, mm? Cieszy mnie to bardzo. Niemniej, jak już wspominała Okkari, musimy poczekać na organizatorkę. Swoją drogą, granatnik był dobrym pomysłem. - Spojrzała krótko na właścicielkę czarnych włosów z białym pasmem, po czym poprawiła słuchawkę w uchu i wróciła do oglądania na tablecie końcówki nagrania z ostatnich Rozgrywek.

===

Dzwoneczek oznajmił przybycie kolejnego gościa - niskiego wzrostu dziewczęcia, wyglądającego na nie więcej niż paręnaście lat, z kasztanowymi włosami związanymi w dwa warkoczyki i modrymi oczami o wesołym spojrzeniu. Strzepnęła śnieg z ramion czerwonego, zimowego płaszczyka wykończonego białym futerkiem na kapturze i rękawach. W ręku trzymała papierową torbę z zakupami, zdaje się z jakiegoś pobliskiego sklepu z pamiątkami. Po krótkim rozejrzeniu się podeszła do stolika usadowionego blisko wejścia, przy którym siedziała już trójka osób, w tym Rudzielec, który był dokładnie tą osobą, którą szukała.
- Zna-la-złam Cię! - zawołała młoda dziewczyna. - Zabrakło mi rzeczy na wymianę, a nie chcą ode mnie pieniędzy, a Nina nie chciała mi nic pożyczyć. Mówiła, że za drogie i że jej potem nie oddasz. A potem kłóciła się z kimś na ulicy, bo się śmiał i mówił coś o zapinaniu broni.

Tidus - Pon Gru 10, 2018 10:41 pm

Na komentarz o noszeniu czegoś lżejszego, chłopak przewrócił tylko oczami. Przez moment rozważał w głowie, do czego by porównać taki leciutki pancerz jak ten który nosił na rozgrywkach, ale gdy zorientował się, że nic co powie nie będzie miało pożądanego impetu - zarzucił pomysł i zwrócił się do żywszej części stołu. Chyba nawet nie usłyszał zamówienia złożonego w jego imieniu, ale z pewnością usłyszał ciemnowłosą mówiącą imiona jego i Vico.
-O, znajoma Vico? ...Nie, czekaj, czekaj, jak tak o nim mówisz, podobnie wam z oczu patrzy. - chłopak splótł dłonie przed twarzą, uniósł palce wskazujące i wycelował nimi w kobietę z uśmiechem. -Rodzina? No ale tak, znam go, razem na Nordocku niejeden problem wywołaliśmy. No i ten, nie przesadzajmy z tą otwartością. Jak mówiłem, jestem tu pomóc bić tych złych, nie?

==============

-Mariya, tata pracuje. - stwierdził rudzielec, widząc dziecko. - Co tam znowu kupujesz? I jak wyglądał ten ktoś, z kim kłóciła się Nina? Usiądź, zamów coś, a nie tak w biegu mnie o coś prosisz.
Lidvina spojrzała się na dziecko, jakby samo istnienie kogoś tak młodego raziło jej uczucia, ale grymas ten zniknął gdy tylko ktokolwiek spojrzał w jej stronę. Pokiereszowany mężczyzna zaś wydawał się szczerze zdziwiony.
-Cóż to, dziecię, niewiasta pośród noży i krwi? Czy nie trwoży cię myśl, że jej lico zbruka odraza do naszych rozmów?
-Przecież jeszcze o niczym nie rozmawiamy. Poza tym, dzieci muszą wiedzieć, w jakim świecie żyją, prawda?

Jedius 9 Baka - Wto Gru 11, 2018 12:01 am

- Mmm-mm. - Mała mruknęła do siebie słabym głosem, zabierając się pośpiesznie za pisanie. Przytaknęła bezgłośnie diabelstwu w odpowiedzi na pytanie, czy słucha. Widać też było, że pisała jeszcze jakiś czas po tym, jak ta skończyła mówić. Na dźwięk głosu trolla skuliła się zaś, mrużąc na chwilę oczy i cofając o krok. Dopiero po wzięciu głębszego oddechu dla otuchy, lekko rozchyliła powieki i zaczęła notować dalej. Widać było, ze znacząco przyspieszyła. Punkt zakończenia notowania oznaczony był natychmiastowym, głębokim ukłonem i natychmiastową ucieczką bez czekania na jakiekolwiek dodatkowe uwagi, bez żadnego nawet "czy to już wszystko". Po prostu zwiała. Czyli chyba nie trzeba powtórzyć.

- Mm-hm. Wiem. Nie urodziłam się wczoraj. - Nie podnosząc się wcale z miejsca, Okkari przysunęła prawą ręką pozostawioną przez Henrego księgę bliżej siebie. Ciemna, skórzana okładka miała wybity na sobie symbol czaszki z czwórką rogów, otoczoną przez kanciasty symbol przypominający bardzo archaiczny klucz do drzwi. - I zauważmy tu jedną rzecz. Nie jestem "Okkari". Nie znam żadnego z was i gdyby nie prawa, którymi rządzi się to miejsce, dawno bylibyście celem uboju z mojej strony. - Jej dłoń po puszczeniu księgi wskazywała kolejno Jackiego, Brię a na końcu także i Lanararisa. - Tolerowanie waszej obecności to wszystko, na co mnie stać. I nic ponad to. Żadnego przymilania. Żadnych "Okkari". - zatrzymała się, jakby zawiesiła. Może miała powiedzieć coś jeszcze, ale zamiast tego jedynie przeczesała raz jeszcze włosy, zaciskając palce na własnej czaszce może trochę mocniej niż było to wskazane, a potem zacisnęła ją na swoim kubku z herbatą. To dopiero zdaje się pomogło ją rozluźnić.

* * *

Limira wróciła nawet szybciej niż byłoby to oczekiwane. Zgrabnie pokonała całą przestrzeń między ladą a stolikiem, niosąc tace na uniesionej dłoni. Opuściła ją tuż nad blat stając tuż obok Rodiona, przed którym zdjęła z tacy zdobioną filiżankę, oraz szklaną karafkę najwyraźniej wypełnioną wodą. Prócz tego, trzecim naczyniem był niewielki talerzyk z jakimś wypiekiem - brunatny kolor mógł hintować piernika w kształcie serduszka, a owoc wtopiony w niego do połowy na środku prawdopodobnie był wiśnią. Chociaż, wiśnie chyba nie są aż tak żywo czerwone. Ruda przycisnęła tace do piersi gdy wszystko było już z niej zdjęte; pochwyciła za karafkę, napełniając rudemu filiżankę. Po tym, jakby nigdy nic, przysiadła się zaraz obok, niejednoznacznie nachylając się doń bliżej, tak, by oprzeć się własnym barkiem o jego bark.
- Smacz-ne-gooo~! Piernik bafryjski z owocem babaru. Tak po znajomości, można powiedzieć. Od wielkiej fanki! - Przymrużyła jedno oko. Wink. - Jeśli trzeba, oczywiście służę pomocą także i przy posiłku! No, chyba, że... - spojrzała się dopiero teraz po reszcie osób przy stole, jakby wcześniej w ogóle dla niej nie istnieli. - ...państwo też czegoś chcą...?

* * *

Dzyń.
Kolejny gość. Kolejny szczyl. Mało kto w sumie wiedział, że nowa postać to nie bardzo niski człowieczek, tylko bardzo wysoki niziołek. A raczej niziołka. Maesia Lundertaff, ktokolwiek znał na tyle dobrze jej imię, zatrzymała się przed progiem, pozwalając drzwiom zamknąć się za nią z trzaskiem. Ledwie to się stało, otworzyły się znowu, prowokując niską do natychmiastowego obejrzenia się za siebie; wparowały tamtędy dwie nowe pokojówki. Nie zatrzymując się nawet na słówko, po prostu ją minęły i biegiem popędziły ku zapleczu. Maesia, jakby odetchnąwszy, zdjęła w końcu z siebie grubą narzutę-płaszcz, dość niedbale rzucając ją na wieszak. Dopiero wtedy wzrokowi lokatorów ukazało się jej masywne, lewe ramię - masywne dlatego, że całe pokryte było lśniącymi, błyskającymi jakby biegały po nich wielobarwne iskierki kryształami. Była to najbardziej wyróżniająca się cecha charakteryzująca jej wygląd, ale nie jedyna - gdy już nie miała kaptura na sobie było tez widać spora bliznę po oparzeniu na lewej części jej twarzy - choć może "oparzenie" to było tu bardzo delikatne słowo. Pociemniała skóra idealnie komponowała się z czarną łatą włosów, które na całej reszcie głowy miały jasną, złotawą barwę.
- Nie ma jej jeszcze. - rzuciła ni to pytanie, ni to stwierdzenie, zmierzając do stolika na środku. Usiadła przy nim - po stronie Okkari, by cały czas uważnie obserwować tych po przeciwnej stronie. Tylko ją tutaj znała. Ale nie odezwała się, póki co, żadnym słowem.

Rybka - Wto Gru 11, 2018 11:04 pm

- Mhmm... - ciemnowłosa zamruczała w odpowiedzi Perkozowi nie odrywając wzroku od nagrania i przesunęła parokrotnie palcem po wyświetlaczu urządzenia. - Rodzina. Dobrze zauważyłeś.
Dobry nastrój Jackiego nieznacznie przygasł w chwili, gdy mała pokojówka uciekła od niego. Wyraźnie chciał jeszcze coś za nią zawołać, jednak ostatecznie skończyło się na głębokim westchnięciu i oparciu się ciężko łokciami o blat stołu. Siedział w milczeniu do czasu aż nie dotarło do niego znacznie słów Okkari, które to wywołały w nim nie małe zaskoczenie, zastąpione wyrazem zawiedzenia i zasmucenia, które wymalowały się na jego facjacie.
- Ale ja przecież jestem człowiekiem... Moja babulka była człowiekiem. Mój dziadunio był człowiekiem. Moi rodzice byli ludźmi. Ja sam też urodziłem się człowiekiem, aż tu wszystko szlag trafił i przemieniło mnie w TO. Genetyczna mutacja, ta, goblinizacja dotknęła całą masę ludzi i się wszystko popierniczyło. No i masz teraz. - Metaczłowiek nie wydawał się kierować tych słów do Okkari, jego dość nieobecny wzrok skierowany był w miejsce, w które uciekła srebrnowłosa meido. Dopiero drobna dłoń Lanararisa, która spoczęła na jego przedramieniu, zwróciła jego uwagę z powrotem do towarzystwa przy stole.
- Jaaaacky... Dziewczyna jest dwa razy mniejsza od ciebie. - odezwała się doń łagodnym tonem.
- No wieem. Wytrzymała do końca.
- Jest wiele osób, którym nie przeszkadza twój wygląd. Może teraz przyjdzie pokojówka, która nie będzie bała się z tobą porozmawiać.
- Mówisz?
- Mhmm. Nie wykluczałabym tego. Spójrz tylko na nią. - Wykonała subtelne skinienie w stronę Anastazji. - Ona to dopiero ma ciężką egzystencję.
- Ehe. Jak myślisz, kto był takim popierdzielonym sadystą i zaszył jej usta na kształt uśmiechu?
- Mmmm. Tego nie wiem. Może ich szefowa?

- Phhyh. Odważna deklaracja. - Mruknęła niewyraźnie pod nosem Briah wcinając się niejako w rozmowę i taksując spojrzeniem Okkari. - Ciekawe czy-
- Briiiii... - Zawołał ją trochę niepewnie Jacky.
Diabelstwo spojrzało wpierw na tego, który ją zawołał, a następnie na Lanararisa, z którą skrzyżowała spojrzenie. Dobrą chwilę wytrzymała zanim odwróciła odeń wzrok, wycedziła krótkie - Dooobra...- i poprawiła palcem okulary na nosie.
- Dobrze. Ciesze się, że się rozumiemy. Mieliśmy już dzisiaj wystarczająco niegodności wynikające z tego, iż zabrałam Cię tutaj z nami na gorącą prośę drogiej Teri.
Po tych słowach ciemnowłosa spojrzała jeszcze badawczo na wyjątkowo wielką niziołkę, która dosiadła się na przeciw, jednak nie odezwała się pierwsza. Wielki rogaty mężczyzna rozglądał się po wszystkich gościach, zastanawiając się do kogo dałoby się zagadać. Briah zaś "przypomniała sobie" o Perkozie, który po dodaniu paru faktów o jego osobie, jak na przykład znajomość z Vico, stał się nagle o wiele ciekawszą osobą.
- To mówisz, że chcesz pomóc bić złyyych Ruskich? Skąd w ogóle wiesz o tej sprawie? W Świecie z którego pochodzisz zdaje się nie macie zbyt dobrego dostępu do informacji z zewnątrz, mm? - fioletowowłosa splotła dłonie i oparła o nich podbródek.

======

-Pamiątki kupuje! W jednym miejscu sprzedają małą Tantann. - Dziewczyna pokazała dłońmi odległość, nieco większą od jej przedramienia, mającą ukazać wielkość sprzedawanej myszy. - A Nina kłóciła się z jakąś elfką. Taką żółtawą skórę miała i ciemne włosy. Nina chyba też jej nie znała.
Po słowach pokiereszowanego mężczyzny usiadła obok Rodiona i z dumą oznajmiła - W moim wieku to mama już z muszkietem biegała przez zaspy śniegu i pracowała dla kraju. Tak przynajmniej mówi Zakhariy. Prawda, tato? - Obdarzyła Rudzielca szerokim uśmiechem.

Zachowanie Limiry za to przywołało na jej obliczę konsternację. Obserwowała każdy jej ruch, każdy jej gest z podejrzliwością. Zaś gdy tylko ta zapytała, czy ktoś czegoś chcę, wyrwała się zaraz z odpowiedzią.
- Gorącą czekoladę! Do tego też jakiś dobry deser. - Zerknęła kątem oka na Rodiona. -Poproszę.

Tidus - Śro Gru 12, 2018 12:52 am

-To pytanie na które jest dość skomplikowana odpowiedź. Powiedzmy po prostu, że dawno temu, gdy byłem małym chłopcem, w jakiś sposób zgubiłem się pośród sfer, ale w sumie bawiłem się na tyle dobrze, że nie wróciłem do domu na długo, no i teraz jestem tu, nie? No i tu co i rusz jest jakaś okazja do młócki. Normalnie Wojna Krwi, tylko bez frajerów wchodzących ci w drogę. Więc chyba trochę tu zostanę. - chłopak splótł ręce za głową, utrzymując uśmiech na facjacie. -O sprawie dowiedziałem się, bo z dnia na dzień coraz więcej osób o tym trąbi. Złapałem parę osób za ramię, popytałem no i skierowali mnie tu, no i jestem. W sumie, co to znaczy "Ruski"? To jakiś rodzaj nieumarłych, nie?

Dzyń. Do sali wszedł przygarbiony staruszek o brodzie tak długiej, że służyła mu za szal. Ponad to był ubrany w potwornie staromodne, wyszyte w gwiazdy szaty i spiczastą czapeczkę, które wręcz krzyczały "czarodziej". Opierając się o laskę powoli, powoli postąpił dwa kroki do środka, zamknął za sobą drzwi i rozejrzał się po sali. Jeśli tylko zauważy jakąś wolnostojącą pokojówkę, równie powoli uniesie dłoń i chrapliwym głosem spyta.
-Przepraszam, młoda damo? Czy mogę prosić?

===============================
Rudzielec odwzajemnił puszczone oko.
-Wielce dziękuję. Nie chcę, byś popadła w tarapaty, zwłaszcza że coś mi mówi, że dziś będziecie mieć dużo gości. Ale dla takiej obsługi chętnie się wraca. - stwierdził, po czym wrócił wzrokiem do reszty stołu, akurat gdy Mariya zwróciła się do niego. -Prawda, prawda. Zakhariy jest zbyt sztywny, by zmyślać bajki. Do tego trzeba werwy. Ale to były inne czasy. I inne miejsce. Tutaj przynajmniej jest cieplej, nawet teraz.
-Dla kraju? - spytał Nikita, wyraźnie zaskoczony. - Cóż to, panie Sakharow, mówi mi pan, że i tutaj siły porządkowe tajnej policji Matuszki sięgają? Może jeszcze waść żona inkwizytorem jest?
-Inny kraj. Ale korzenie te same. To...skomplikowane.
-Tam skomplikowane. - wtrąciła się Lidvina, opierając podbródek o dłoń - Jesteście z dwóch różnych kopii tego samego materiału źródłowego. Niby bard a nigdy nie śpiewał cudzego utworu by zrozumieć taki prosty koncept, też mi.
-Wolę pisać własne. - Rodion wbił łyżkę w deser i nałożył sobie jego porcję do ust, wyłączając się z dyskusji.
-Kopia...cóż to, czy całe me życie i cierpienie było drwiną?
-Przywykniesz, młody. Miałeś przynajmniej tyle szczęścia, że dowiedziałeś się teraz a nie wcześniej.

Firanke - Śro Gru 12, 2018 8:29 am

Ruda usmiechnela sie lekko i powiedziala "Mm!" gdy chlopak spytal, czy mozna. Bo w sumie czemu nie?
- Douwala? Co to jest douwala? W sumie... to i tak bym chyba jednak herbaty wolala. Czarna, z trzema lyzeczkami cukru. A! I z plasterkiem cytryny, jak jest. - zmienila nieco swoja pozycje i teraz opierala sie juz tylko lewym lokciem o lade, odwrocona w kierunku towarzysza rozmowy - I to samo do tej miski. Ruskington nie wybrzydza. No i skoro mozna to zaraz po niego zawolam. Ja... jestem Daria. Mam w miedzysferzu do przeprowadzenia inwesty... inwesto... dochodzenie, a powiedziano mi ze jak gdzies najlepiej zaczac to wlasnie w tym hubie. Nikt mi nie mowil, ze tutaj sie ubieraja odswietnie, bo bym sie troche bardziej przystroila. - te ostatnie zdanie wypowiedziala ogladajac ubior chlopaka od stop do glow - Pan tutejszy, Panie Henry? Jesli tak, to przydalby mi sie ktos taki. Nigdy wczesniej nie bylam w tak otwartym swiecie.
Miala wrazenie, ze w trakcie tej krotkiej wymiany zdan dzwonek zadzwonil pare razy. Hmm. Moze w tej sniezycy nawet nie widziala, ze wcale nie szla w tym kierunku sama? Ale w sumie, to teraz nieistotne, poniewaz w tym momencie obrala tego... "Henry'ego" za punkt zaczepu.

Jedius 9 Baka - Śro Gru 12, 2018 1:55 pm

- Mm. - Okkari mruknęła ochryple. - Goblinizacja.
Ciężko stwierdzić czy słowa były skierowane do kogoś konkretnie, czy rzucone w eter, bowiem czarna całkiem odwróciła się już od stołu, jedne ramię zarzucając łokciem za oparcie krzesła, druga dłoń zaś przyciskając w pięści do warg. Dało się też usłyszeć przyspieszone tupanie jednej, podskakującej piętą nogi. Zdenerwowanie. Albo zniecierpliwienie. Albo oba naraz. Nie minęło kilka chwil i parę następnych słów rogatej, by ta raptownie znów złapała za swój kubek, wstała z miejsca i odeszła kawałek na bok. Do okna. Zatrzymała się przed nim i powoli upijając z naczynia, wyglądała na zewnątrz.

Maesia, siedząc zaraz obok odchylała się zapobiegawczo w odpowiedzi na nagłe ruchy Czarnego Kapturka, wyprostowała się dopiero gdy tamta już odeszła od blatu. Odchrząknęła, sięgając kryształową ręka po pozostawioną księgę, przysuwając ją przed siebie. Już w trakcie tego, odezwała się mocno ochrypłym, charczącym głosem.
- Nie szefowa. Nie ta. Poprzednia. - Najwyraźniej była to odpowiedź na pytanie postawione dużo wcześniej. Widać ta podsłuchiwała rozmów zanim jeszcze zasiadła przy stoliku. Teraz opuściła tomiszcze, by pionowo opierało się o jej kolana i otworzyła je na pierwszej stronie. - Kara za śmierć zanim dostała na nią pozwolenie. Jakkolwiek by to nie brzmiało. - Niziołka odetchnęła przez nos, unosząc na moment wzrok na czwórkę naprzeciw niej, a potem między nimi, na pokojówkę za ladą.

* * *

- Aha, tak, tak. Czekolada i deser. - Limira odpowiedziała zdaje się nieco zbywczo, prostując się na tyle, by już nie opierać się o rudego. Nie wstała jednak z miejsca - zamiast tego, sięgnęła do kieszeni fartucha i wyciągnęła stamtąd... telefon. Rozkładany, "z klapką", choć było widać, iż ekran jest nieco większy niż fizyczna obudowa - zdaje się, że wyświetlał informacje na zasadzie hologramu. Jednostronnego, jak mógł zobaczyć Rodion siedzący zaraz obok. Sygnał odbioru, przyłożenie słuchawki do ucha, odchylenie się od gości jeszcze bardziej - pokojówka odłączyła się na chwilę od rozmowy z siedzącymi przy stole.
- No, Nikola? Stolik dziewiętnaście, bafryjski z babaru i czekolada. Co...? Nie, na gorąco, do picia. ...Nie, ja nie mogę. Jestem tu zajęta. No to jak was brakuje to dzwoń do Natki, ona teraz jest na dyż... jak to "nie ma". Jest, brałam przed chwilą. Chłodnia mięsna, w białym pudle koło tych wędzonek. Nie, Nina tam schowała bo Seripsa ciągle podżerała. No. No. Dobra, czekam. - pip, rozłączenie. Po jeszcze krótkim zbadaniu ekranu, chowając już telefon odezwała się się do małej uprzejmie, co chyba było lekko wymuszone - Za chwileczkę będzie.
Zdążyła raz kiwnąć do siebie głową, kiedy nagle zerwała się na miejscu jak ktoś kto nagle przypomniał sobie o włączonym żelazku, szybko kładąc jedną dłoń na barku Rodiona, drugą kładąc na jego dzierżącym łyżeczkę nadgarstku, znów nachylając się bliżej niż ustalają to reguły zachowania strefy osobistej. - Ostrożnie! - Po tym nagłym geście, po chwili, gdy zauważyła, ze rudy jedynie dopiero napoczął deser, zdecydowanie spokojniej dopowiedziała resztę i choć była już bardziej rozluźniona, wcale nie cofnęła się tam gdzie było bardziej jej miejsce. - Zupełnie zapomniałam opowiedzieć. Owoc babaru to bardzo rzadki i pyszny smakołyk, ale proszę na niego uważać. A dokładniej, na pestkę. Nie połykać! - przytaknęła znów sama sobie. - Zwą go królobójcą. Odkryty dawno w Anabarii, znany jest tego, że drzewko na którym rośnie jest w stanie przetrwać prawie wszystko, najgorsze możliwe warunki. Zamiecie, suszę, nawet pożar - a jak się okazało w jednej z legend, dużo więcej. Te owoce były podstępnym podarkiem dla króla Kalbarina od jego rywali, Cecylianów. - pokazała na owoc na szczycie ciastka, gestykulując dalej do historii. Nie przestając opierać się na barku rudego. - Nierozważny król przyjął je jako podarek przy uzgadnianiu warunków pokoju, poczęstował się nimi razem z własną rodziną. Dwa-trzy tygodnie później cała rodzina zaczęła cierpieć na silne bóle brzucha, który z czasem zaczął coraz bardziej pęcznieć, mimo, iż oni sami przestawali jeść - a w końcu doszło do zgonu całej rodziny. Lud Anbail, pozbawiony swojego przywódcy musieli poddać się Cecylianom zgodnie ze starym prawem babaru, czyli sąsiedniego dziedziczenia. Stąd też nazwa. - Limira poklepała Rodiona po kolanie. - Owoc okazał się przetrwać nawet kwas żołądkowy i zakorzenić się w dwunastnicy, tam żywiąc się tym, co ci biedni ludzie jedli i w końcu całkiem blokując dostęp do jelit. Ba, pół roku po tym, jak rodzinę pogrzebano, w miejscu ich pochówku rosło pięć nowych drzewek. Mhm! - raz jeszcze kiwnęła głową. - Dziś co prawda nie jest to aż takie groźne - posiadamy nie tylko wiedzę o tym, jak uparte są te drzewa, ale też chirurgię która jest bardziej niż wystarczająca by coś takiego usunąć, ale to wciąż mogłoby być niemiłe. A, no i bez strachu! Te owoce które tutaj mamy nie wyrosły z niczyich trzewi. Kilka drzewek można zobaczyć przy Placu Powrotu, najwyższym miejscu Hubu.
Ruda opowiadała na tyle długo, że w międzyczasie zdołała już przyjść druga pokojówka. Nikola postawiła na stole wielki kubek, cały parujący od gorącego napoju w środku, oraz kolejny talerzyk z identycznym piernikiem. Limira, nie przerywając w ogóle swojej historii samymi gestami pokazała blondynce komu ma zamówienie podsunąć i jeszcze bezczelnie oddała jej swoją tacę, by ta ją odniosła. Nikola westchnęła tylko i po krótkim ukłonie odeszła, skręcając w trakcie powrotu by podejść do zagubionego starca.

* * *

Całkiem wysoka blondynka z długim warkoczem położonym przez lewy bark i twarzą podobną całkiem do nikogo podeszła bliżej starca, chowając obie trzymane razem tace za swoje plecy. Delikatnie się pochyliła, by mogła lepiej wejrzeć pod czarodziejski kapelusz.
- Tak? W czym mogę pomóc? - Choć na pewno chciała brzmieć bardzo uprzejmie, na pewno nie udało jej się całkiem usunąć lenistwa ze swojego tonu.

* * *

- Douwal. Taki... napar z grzybów. Rozluźniający, regenerujący. Rozleniwiający. Z mlekiem, bo czysty nie jest zbyt dobry. Bardzo... oleisty. Nie znasz pewnie Zemharta, co? Ten to by się o douwalu wygadał. - Henry uśmiechnął się jeszcze szerzej, krótko spojrzawszy na notującą Ankę, zanim wrócił do nowoznajomej. - Miło mi poznać. I Henry, po prostu Henry. I hej, jesteś pięknie ubrana do tego miejsca, Daria! To tylko ja się tu wyróżniam jak dziwak, bo taką mam pracę, mhm. - Pokojówka po krótkim ukłonie nieśpiesznym krokiem wyszła na zaplecze. - Dochodzenie, mówisz? No, to się świetnie składa. Bo na tym własnie moja praca polega. Na odkrywaniu tajemnic i rozwiązywaniu zagadek! Normalnie oczywiście to dość drogo kosztuje, ale tu... no, cóż. Jest taka zasada, że za usługi w Xantesie się nie płaci, więc... cóż, masz mnie. - Blondyn nachylił się bliżej. Dużo bliżej. - Jak mogę pomóc, hmm?
Kiedyś, cholera wie kiedy, za ladą znów pojawiła się zombiepokojówka, trzymając dwie metalowe puszki w dłoniach - na jednej prócz zielonego logo był opis ręcznie dobieranych liści z Indii, najwyższej jakości transportu i pojemników, wspaniałego aromatu i tak dalej. Druga puszka nie miała żadnych takich pochwał, a jedynie cztery litery - SAGA. Anastazja patrzała na Darię pytająco.

Rybka - Śro Gru 12, 2018 7:15 pm

Ognista Lilia lekko pochyliła głowę, gdy usłyszała odpowiedź niziołki. Przez chwilę milczała obserwując Anastazję spod grzywki z kamiennym wyrazem twarzy, by w końcu przeczesać włosy pomiędzy długimi palcami drobnej dłoni nabierając przy tym powietrza i wypuszczając je z cichym westchnieniem.
- To dopiero pokaz okrutnej kary... Nie jest to najgorsza, o jakiej słyszałam, niemniej i tak... Przypomnisz mi jak nazywała się ta "Poprzednia"? Wydaje mi się, że słyszałam o niej parokrotnie, jednak umyka mi jej imię.

Wyraz satysfakcji wymalował się na obliczu diabelstwa, gdy tylko Czarny Kapturek odstąpiła od stołu. Próbowała to co prawda ukryć, jednak zdecydowanie nie była w tym najlepsza. Cała jej uwaga skoncentrowana była od tej chwili już tylko na Mostillu.
- Twoja sprawa przypomina początki wielu miedzysferycznych wojażerów. Ciężko na dłużej zostać w Pierwszance, gdy już dowiesz się jak dużo dzieje się w sferach Stwórców. Sporo plotek można już usłyszeć o twojej rodzinie, ale mniejsza z tym. Rozmawiamy teraz o tobie. - Nachyliła się bardziej ku młodemu mężczyźnie.- Jeśli szukasz informacji o bitce oraz o tym kim są Ruscy, trafiłeś do właściwej osoby. Otóż, "Ruscy" są ogólnym określeniem na osoby wywodzące się z kraju, którego podobne wersje można spotkać w wielu różnych światach. W tym przypadku jednak chodzi o konkretną, zorganizowaną grupę. Jednego z tej przedstawicieli masz tam. - Odwróciła się na krześle i nie siląc się nawet na dyskrecję kiwnęła głową w stronę Rodiona. - Ten rudzielec w okularach, Rodion Sakharov, a także jego żona i ich przydupasy. Teraz pewnie zbierają więcej popleczników. - Odwróciła się ponownie ku półelfowi. - Z jakiegoś powodu na cel upatrzyli sobie członków Laevateinn podczas Rozgrywek. Ta sytuacja powtórzyła się parokrotnie. Ten ruski czarnowłosy snajper upatrywał sobie ich głowy w zgiełku walki.
- Że też zostałem ułożony do snu z rozłupana czaszką zanim zdołałem do nich dotrzeć. - Odezwał się Jacky markotnym głosem.
- Nie oszukujmy się... nie poszło Wam zbyt dobrze. - Rzekła ciemnowłosa stukając palcami jednej dłoni po powierzchni tabletu, kto wiedział jak działa, mógł z całą pewnością stwierdzić, że coś na nim pisała. Po chwili wyprostowała się i spojrzała w stronę wielkiego mężczyzny. - Zarówno Ty jak i Wdowa zostaliście wyłączeni przez Alicję już na samym początku. Niemniej biorąc pod uwagę kim ona jest... zdecydowanie mogę przymknąć na to oko. Nie przejmuj się tym aż tak bardzo. Masz teraz szansę zaprezentować swe umiejętności strażnika ochrony. - Obdarzyła go pokrzepiającym uśmiechem i zaczęła coś ponownie wystukiwać na urządzeniu. Po chwili szukania odłożyła tablet na stół i przesunęła go bardziej na środek, tak aby każdy, wliczając w to Maesię, mógł dojrzeć to, co pojawiło się na ekranie. Były to zdjęcia wycięte z fragmentów transmisji na "Wyspie", przedstawiające uczestniczącą tam "drużynę ruskich" - Rodiona, Tatianę, Ninę, Zakhariya, Sergeya oraz Alexeia. - Jeśli mamy być dokładni, pierwszym przykładem wyjątkowej zawziętości była Tatiana przypalająca kulami ognia Niyappi. Już całkiem spory czas temu. Członkowie Laevateinn znani są między innymi ze swego pacyfizmu oraz przysięgi zabraniającej im korzystanie z broni. Pojęcia abstrakcyjne dla wielu uczestników rozgrywek. Szkoda. Chętnie zobaczyłabym mecz koszykówki w wykonaniu ascendentów, w której wykonany zostałby więcej niż jeden rzut do kosza... i to na zakończenie gry. - Skrzyżowała ręce pod biustem. - Moooże kieeedyś.


=====

Mariya wydawała się... nie do końca zadowolona z faktu, iż jakaś obca dziewucha, a do tego pokojówka, lepi się i przymila do Rodiona. Śledziła jej poczynania z uwagą, a przynajmniej do czasu. Mniej więcej w połowie opowieści wydała z siebie pełne znudzenia i niezadowolenia jęknięcie, po czym sięgnęła do niewielkiej torebki na ramię, która obecnie wisiała na oparciu krzesła. Po dłuższej chwili przegrzebywania się w jej nieprzemierzone odmęty, wydobyła z niej urządzenie urządzenie łączące w sobie funkcje telefonu komórkowego oraz przenośnego komputera. Podłączyła do niego słuchawki douszne, przy pomocy których odcięła się od towarzystwa. Muzyka została włączona na tyle głośno, że siedzący przy stoliku mogli ją dosłyszeć, jeśli tylko wystarczająco się wsłuchali i nie mieli jakichś wielkich problemów ze słuchem. Osoby mające rozeznanie w obecnie popularnych utworach muzycznych mogli rozpoznać, iż był to jeden z nowszych hitów z dyskografi... Laevateinn.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group