|
Wiele sfer Mało gier |
|
Offtop - Ostatni dzień przed kresem - Florance Akaru
Tidus - Śro Wrz 04, 2013 8:57 pm Temat postu: Ostatni dzień przed kresem - Florance Akaru Florance siedział na biurku które należało do Sheili Chakwas i rozglądał się po raz kolejny po pustym gabinecie. Zmarnował już w ten sposób mnóstwo czasu, za każdym razem mówiąc że idzie notować co zdarzyło się do tej pory, Dokładnie pamiętał każdy detal. Rozrzucenie papierów na biurku, kąt ustawienia krzesła wobec stołu. Odtwarzanie sceny ich wybiegnięcia z tej sali zawsze sprawiało mu potworny ból, ale nigdy nie mógł się powstrzymać. Może był po części masochistyczny, sprawiając sobie w ten sposób jakąś wstrętną, perwersyjną przyjemność. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym większy wstręt odczuwał wobec samego siebie.
Ciekawiło go, jak by wyglądały jego myśli na ten temat gdyby nie był częścią gry. Gdyby faktycznie wierzył w przypadkowość tego wszystkiego. Teraz jednak był świadom, że nie było sensu rozpatrywać innych opcji, co mogło być a co nie. Wszystko było częścią gry, scenariusza spisanego zanim wszystko zostało jeszcze zaczęte. Trudno było zachować jakikolwiek optymizm czy chęć działania gdy zdawał sobie sprawę, że oglądał zmasakrowane ciało kobiety w której się podkochiwał tylko po to, by "on" na dole był zmotywowany do działania do poszukiwania "prawdy".
Rosnący dysonans między jego osobowościami powoli go przerażał, nawet jeśli próbował zachować kamienną twarz. Na dole starał się poważnieć, otrzymać jak najwięcej, ochronić co się da. Tu, na górze, powoli przestawało go to wszystko obchodzić. MInęło tak wiele czasu, dni jeśli nie tygodnie ich świadomego pobytu w tej krainie, a nadal osiągnęli tak niewiele. Nie tak dawno temu był nastawiony na zwycięstwo za wszelką cenę. Teraz chciał po prostu by ten maraton cierpienia dla osób mu bliskich się zakończył.
Skoro mowa o nich, dysonans między 'dolnym' obrazem jego brata i przyjaciółki a tym co działo się tutaj również przyprawial go o zimny pot na plecach. Która wersja była tą prawdziwą? Ta w pełni świadoma wszystkich zdarzeń czy też utrzymywana w błogiej nieświadomości, dzięki czemu mogła zachowywać się naturalnie? Nie wiedział. I chyba nie chciał wiedzieć. Tak długo jak te diametralnie różne osoby będą nazywać się 'Hiroshi' i 'Hitomi', nie powinien rozważać czy to nadal ludzie których pamięta. Powinien nadal ich bronić i wstawiać się za obojgiem, kim by nie byli i czego nie próbowali zrobić, prawda?
Zbliżało się coś wielkiego, nieuchronnego, coś co doprowadzi pewien rozdział ich pokryptowego życia do kresu. Nie trzeba było być wyjątkowym spryciarzem by zdawać sobie z tego sprawę. A on nie wiedział, jak powinien się zachować. I tutaj, i na dole.
Cóż, będzie co ma być. Nie ma sensu roztrząsać możliwości ułożonego wcześniej scenariusza.
|
|