|
Wiele sfer Mało gier |
|
Offtop - Ostatni dzień przed kresem - Hiroshi Akaru
Firanke - Śro Wrz 04, 2013 7:27 pm Temat postu: Ostatni dzień przed kresem - Hiroshi Akaru [BGM: Hyouri]
I znów ta okrągła sala. Hiroshi Akaru siedział na krześle, pogrążony w pustce. Sam. Kiedy się tu znalazł? Nie wiedział. Trudno mu było nawet zebrać myśli by odkryć, gdzie stanął w życiu tam, "na dole". Jego myśli były dziś zebrane wokół negatywnych tematów, zdecydowanie przeciwnie do tego, co było za każdym razem, gdy miał okazję tu gościć - przecież zawsze była to przyjemna niespodzianka i powód do szczęścia.
Podniósł się na nogi i zaczął przechadzać po sali, obchodząc stół naokoło.
A więc świat, w którym przyszło mu żyć rzeczywiście został zbombardowany i zniszczony przez wojnę. Pamiętał, co pierwsze przykuło jego uwagę po wyjściu - choć nie powiedział o tym nikomu, to... ogrom był po prostu przytłaczający. Przyzwyczajony był do tego, że świat dookoła był ograniczony przez tunele i korytarze krypty, a gdzie nie spojrzeć, były ściany. Tu, w tym śnieżnobiałym świecie... nie było ścian. Nie było nic, co mogłoby go ograniczyć. Po raz pierwszy rzeczywiście czuł się panem własnego losu. I tym bardziej czuł się tak gdy dowiedział się, że może dostawać super zdolności, interesują się nim anioły, śmierć, sam bóg. Czuł się wybrańcem.
Ale tak nie było. Nie jest wybrańcem, a pionkiem, którego łatwo można zastąpić. Do tego nie dostał żadnej pomocy od stwojego stwórcy - to było najbardziej bolesne. Żadnego słowa otuchy, żadnego kontaktu. Czy jego życie dalej miało sens, skoro nawet nie należało do niego? Szybko doszedł do wniosku, że decyzja należy tylko i wyłącznie dla niego. Jeżeli ktoś stanie przeciwko jego wolności życia - będzie musiał zejść mu z drogi. Dogada się z taką osobą. Jeżeli się mu to nie uda, chwyci mocno swoje istnienie i ucieknie razem z nim. Jeżeli ucieczka nie będzie opcją, no cóż... pozostanie o nie walczyć.
Ile jeszcze osób jest w takiej sytuacji? Ilu osobom nie udało się przeżyć, bądź utracili nadzieję podczas tego, co jest nazywane "grą"? Owszem, była to szansa na dojście tam, gdzie inni nigdy nie mogliby dojść, jednak czy to wystarczające usprawiedliwienie, by tworzyć z ich życia zabawę dla innych?
A jednak, jeżeli to wszystko by miało zniknąć na zawsze, a on wróciłby do pudła z kotem zwanym "Życie w krypcie"...
Brakowałoby mu tego. Tych emocji, tych wszystkich wspaniałych osób, które poznał. Tego zewu przygody, tego pięknego, bezkresnego krajobrazu, w którym nie ma ani jednej ograniczającej jego swobodę ściany schronu.
Choć nie podobają mu się okoliczności, to czy zamieniłby je na powrót do ptasiej klatki, w której był zamknięty całe swoje życie?
Nie. To nie koniec. To dopiero początek.
Coś się kończy, coś się zaczyna.
Nawet, jeżeli ktoś spróbowałby zamknąć ten interes, nie udałoby mu się to. On sam utrzymałby to wszystko. Czy ma do tego możliwości? Pewnie nie. Ale w czym to przeszkadza?
Mówi się, że wszyscy mówią, że coś jest niemożliwe. I przez wieki taka jest powszechna opinia, wszyscy o tym wiedzą. Aż zjawi się ta jedna osoba która nie wie, że coś jest niemożliwe i to właśnie ona tego dokonuje.
Tak byłoby i w jego przypadku.
Gdyby teraz, ten cały świat miał z dnia na dzień runąć, zawalić się...
On ruszyłby go na nowo. Nie ma czegoś takiego jak "niemożliwe".
Bo przecież jeszcze niedawno niemożliwym wydawał się...
Ten brzydki, a jednocześnie tak piękny świat.
|
|