Wiele sfer
Mało gier

Przygoda - Rozdział I - Czarne Jezioro

Hitomi - Śro Maj 01, 2013 9:38 am
Temat postu: Rozdział I - Czarne Jezioro
Alier Katiusha und Henrias Tionhisir

Wiosna. Późna wiosna to najlepszy czas na cieszenie się spokojnym dniem w Oratorium. Każda osoba cieszyła się dniem wolnym na swój własny sposób. Jedni siedzieli ze znajomymi w parku. Inni, opierali się o pnie drzew czytając w cieniu, książki. Jeszcze inni ćwiczyli najróżniejsze umiejętności na kilku placach treningowych. Sparowali się ze sobą, używając mieczy treningowych lub ciskali najróżniejszymi pociskami magicznymi w manekiny. Jeden chłopak jednak siedział na ławce oparty plecami o zimny kamień, który stanowił miejsce pamięci w Oratorium. Widocznie było mu dość błogo, gdyż nie zwrócił uwagi na zbliżającą się dziewczynę. Dopóki ta nie znalazła się zaraz przed nim, rzucając na jego twarz cień.
- Alier Katiusha, zdajesz sobie sprawę ile czasu musiałam się tłumaczyć przewodniczącej Klasy B, za twój ostatni popis na boisku?
Zapewne bardzo byłbyś chętny jej jakoś na to odpowiedzieć, ale ona tylko machnęła ręką i wsparła dłonie na biodrach.
- I tak nie wyciągniesz z tego nauki. Wzywają cię.
Dopiero ta informacja spowodowała otwarcie oczu Aliera. Popatrzył w twarz czarnowłosej dziewczyny, której cała postura mówiła "Jestem od ciebie lepsza". Dziewczyna skrzyżowała dłonie pod piersiami, patrząc się na chłopaka nieprzychylnie. Już wcześniej rozpoznał głos, a wzrok tylko upewnił go, że stoi przed nim jego protegowana, Asai Shoukou i wyraźnie czeka na jakąś odpowiedź. Do uszu chłopaka docierał także odgłos niecierpliwego tupania dziewczyny. Gdy wreszcie chłopak podniósł się i popatrzył w stronę drzwi, na co dziewczyna powiedziała.
- Trzecie piętro, środkowa klatka schodowa we wschodnim skrzydle. Sala konferencyjna. Odprowadzę cię, bo jeszcze się "zgubisz"
Dlaczego ona zawsze taka była? Przecież starałeś się być uczynny i prawie zawsze byłeś miły. Zwłaszcza dla niej bo chciałeś być dobrym przykładem dla swojej podopiecznej. Nie to by kiedykolwiek była ci wdzięczna za to. Czasami tak się zachowywała jakby miała ochotę razić cię prądem, a negatywna aura wręcz z niej wypływała. Wzdrygnąłeś się na to wspomnienie, na co Shoukou uniosła jedną brew. Bez słowa odwróciła się i ruszyła przed siebie. Nie było co zwlekać. Ruszyłeś w ślad za nią. Byłeś już na trzecim roku akademii i parę tygodni temu została ci przydzielona ona. Była piękna i wygadana, jeśli chciała, choć głównie milczała i rzucała tylko znaczące spojrzenia. Asai miała niezwykły talent jeśli chodzi o używanie mieczy, ale zdecydowanie była gorsza od ciebie w odpowiednim używaniu przedmiotów wzbogacanych Lachrymą. Zapewne ten jeden aspekt waszej znajomości wzbudzał w niej jakiś szacunek do twojej osoby. Nie to by kiedykolwiek się do tego przyznała. Właśnie mijaliście posąg Lazurytowego Serafina, gdy twym uszom udało się wychwycić gdzieś z niedaleka
- A-Ała! Przestań mnie dziobać, cholerne pta- ała! Już idę, przestań!
Shoukou, która uwielbiała wytykać innym nieodpowiednie słownictwo, jednak to zignorowała. Sprawa do której zostałeś wezwany jest więc dość ważna. Na tyle ważna by służbistka, która cię prowadzi, straciła zainteresowanie rządzeniem się. Ciekawe co to mogło być? Mijając uczniów mogłeś usłyszeć komentarze jak "Uaaa, znowu nim dyryguje", "Kyaa! Asai-sama, też chciałabym taka być!", a nawet kilka komentarzy ze strony płci męskiej "...Niewybaczalne" Mijaliście właśnie w milczeniu boisko, gdy nagle Shoukou zmieniła kierunek, widząc, że jedna postać właśnie posyłała strzałę w środek tarczy, stojąc na drugim końcu boiska. Nie zajęło ci wiele czasu rozpoznanie tej osoby, zwłaszcza, że po strzale uniosła tryumfalnie ręce do góry i zaczęła się wydzierać.
- I co?! I kto jest najlepszy? Ja jestem najlepszy!
Taak, to był zdecydowanie Henrias z twojego rocznika i Klasy. Potwierdzał to także fakt, dziewczynki o dwóch kucykach na bokach głowy, która podskakiwała i klaskała radośnie mówiąc.
- Ty jesteś najlepszy, tak tak! Naj-Naj! I wogóle, hehe
Czyżby Shoukou wreszcie się przełamała i wreszcie poszła kogoś skarcić? Gdy zbliżała się do parki, młodsza z nich, jeśli dobrze pamiętasz Liora Maratas, spostrzegła ponurą postać sunącą w ich stronę i dość szybko ulokowała się w strategicznym miejscu za plecami Tionhisira. W chwilę później i on popatrzył w stronę młodej dziewczyny, która ciągnęła za sobą swojego mentora.
-Hanrias Tionhisir, Liora Maratas, jesteście wzywani do Sali konferencyjnej we wschodnim skrzydle
Po udzieleniu tych informacji, odwróciła się i zaczęła kierować się do budynku z czarnego kamienia, a dokładniej w stronę wielkich otwartych, drewnianych drzwi. Jak teraz pomyślicie, to wschodnie skrzydło... czy to nie tam przydzielali misje, które wymagają opuszczenie Oratorium?

Kapitan Papug

Po raz kolejny zostało ukazane kto ma w tym duecie władzę i to wcale nie był człowiek. Papuga swym bolesnym dziobaniem, kolejny raz wymusiła na młodzieńcu działanie. Tym razem nie dawała spokoju z udaniem się do skrzydła wschodniego, budynku trzeciego w kompleksie konferencyjnym.
- Kraa! Szybciej!
Chłopak wiedział jak się skończy nie przyspieszenie kroku, więc posłusznie ruszył się trochę szybciej. Aż żal mu było opuszczać cień drzewa pod którym się wylegiwał, ale lepsze to niż kolejne podziobanie tego cholernego ptaszyska. W oddali widział jak jakaś grupka rozmawiała na placu treningowym. Dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Jak można tak marnować dzień? Przecież mogliby się przespać w cieniu drzewa tak jak i on to robił, w cieple, chłodzeni leciutkim wiaterkiem, który przynosił falę senności. Morch aż ziewnął, co zaowocowało kolejnym bolesnym dziobnięciem.
- Kraa! Trzecie piętro, Kraak! Kon-jeden, kraaa!
Kon-jeden? Sala konferencyjna numer jeden na trzecim piętrze. Chyba wiedziałeś gdzie to jest, ale czego mogliby chcieć od ciebie? Przecież nic złego nie zrobiłeś jeszcze. Właśnie wchodziłeś do budynku, w którym było nieznośnie ciemno, po pełnym słońca placu, gdy usłyszałeś niedaleko dziewczęcy głos.
- Ojejku! Jaka piękna papużka!
Papuga zamachała skrzydłami trzaskając cię w potylicę przy tym.
- Kraaa! Piękna pani! Kraa! Piękna pani!
O matko, a ten znowu zaczyna. Zatrzymać się czy iść dalej? Obie opcje pewnie skończą się prędzej czy później dziobaniem w ucho, więc decyzja nie należała do najłatwiejszych.

Jedius 9 Baka - Śro Maj 01, 2013 11:07 am

sir Henrias Tionhisir

Ha! Prosto w sam środeczek! Dziesięć na dziesięć, sto na sto! Mistrzostwo świata! No kto rządzi, no kto? Nie ma nikogo, kto by wątpił w moje słowa. I Chibichibi to potwierdza! Czy tam, Liora. Rany, ten cały myk z przygarnięciem nowusa jednak wcale nie był taki głupi!
Ale wtedy musiała przyjść ta, tamta, ta. Jak jej było? Zołza. Chyba tak. Choć nie jestem pewien, czy to imię. To było chyba coś z esejem, czy coś. Nie pamiętam. Zresztą, kogo ona obchodzi? To byle pierwszak! Spokojnie mogę wziąć ją na solo!
- Zołza, jesteś wzywana do Sali Nudnych Gości w zachodnim skrzydle! - odkrzyknąłem niemal od razu za tą sztywniarą, zadowolony z własnego tekstu. Bo czego ta mi coś rozkazuje, a? Smark ledwie się tu dostał, a rządzi się jak kura na grzędzie! Chociaż z drugiej strony, wschód akademii... czyżby, jejkujejku, czyżbym zakwalifikował się do jakiegoś wyczepistego zadania? Ha, to by oznaczało wreszcie jakąś akcję! Ta, tam to mógłbym dopiero pokazać, pach pach pach po ryłach i triumfująca poza! Dobra, to zdecydowanie muszę obczaić. Tak, raz dwa.
A więc, jeśli Zołza nie zareaguje żadną agresją w moim kierunku, to klepię Chibichibi po głowie i wręczam jej od razu swój łuk do potrzymania. Jest giermkiem, więc niech zachowuje się też jak giermek! A tak naprawdę to potrzebowałem tego, by móc się teraz obrócić tyłem i kucnąć, wskazując kciukiem na swoje plecy.
- Wsiadajże! Pędzimy na spotkanie z przeznaczeniem!
Oczywiście chodzi mi o to, bym mógł ją ponieść na plecach. Ona tak powoli biega! Pokażę wszystkim prawdziwego demona prędkości. I to z Chibichibi na plecach! Czy tam, Liorą. Tylko wskoczy, to biegiem naprzód! Ku wejściu, ku schodom, ku sali! Nie zatrzymując się, nie zwracając uwagi na krzyki, wymijając każdego kto stanie na drodze! Wkraczam z rozpędu do samej sali, kopnąwszy drzwi na oścież jeśli będzie taka potrzeba.
Zakładając oczywiście, że nie padnę z wycieńczenia po drodze.

Jeśli jednak zołza zacznie się pluć, to oczywiście kontruję to bezczelnym uśmieszkiem i rozłożeniem rąk prowokacyjnie. Jeśli ruszy na mnie z chęcią ataku, unikam jej ciosów oddając jej pstryknięciem w czoło za każdą próbę uderzenia mnie. Bo przecież to nie jest tak, że mnie trafi, nie? A kiedy już się uspokoi albo zmęczy, wracamy do poprzedniego planu.

Firanke - Śro Maj 01, 2013 11:26 pm

Alier Katiusha!

Uhm. Nie musiała mi przypominać o moim popisie na boisku. Ani tym bardziej mnie tłumaczyć. Jestem odpowiedzialnym człowiekiem. Mhm. Mogę wracać do mojego błogiego czasu wolnego. Albo i nie. Wzywają mnie. Naprawdę? Wreszcie coś interesującego. Aż otworzyłem oczy, których wizja była przyćmiona przez sylwetkę Asai. Asai Shoukou. Bardzo pięknej, urodziwej, młodej dziewczyny, która jakimś cudem została przydzielona jako moja protegowana. Niby to ja mam instruować ją, ale czy tak naprawdę nie powinno być na odwrót? W końcu jest z klasy A. Sama sobie zdaje z tego sprawę, widać to w każdym jej geście, w każdym jej oddechu. Szkoda, że nie jest ani potężnym wojownikiem, ani wygadanym, charyzmatycznym bohaterem. Może wtedy stanowiłby z nią świetny duet. A tak to jest nijaki. Biedna dziewczyna. Nie powinienem się tak na nią gapić, wezwanie, nie? Spojrzałem w stronę drzwi. O, od razu się odezwała. Sala Konferencyjna. No cóż, w takim razie się tam ud...
Hę? Ona chce iść ze mną? Nie musi. Ale skoro nalega, to chętnie. Lubię jej towarzystwo. Kiedyś będę musiał jej się odwdzięczyć. Tylko dlaczego ona zawsze taka była? Jestem chyba miły, staram się być uczynny, a naprawdę mnie nie znosi. A gdy już naprawdę się zdenerwuje... aż się wzdrygnąłem. Brrr. No nic, ruszyłem na miejsce! Spodziewałem się, że będziemy zaraz mieli zmianę trasy spowodowaną słowem "cholera", jednak, ku mojemu zdziwieniu, zignorowała to. Odruchowo uszczypnąłem się w policzek. Bolało - czyli to nie sen, to musi być coś poważnego, cokolwiek by ode mnie nie chcieli. Wiązanka komentarzy, która poleciała od uczniów była co najmniej dziwna. Co w tym takiego dziwnego, że mną dyryguje? Nie szukam kłopotów, dlatego się jej nie stawiam - szczególnie, że zazwyczaj ma całkowitą rację. Nie wiem, co tu ma być niewybaczalnego, choć widzę jedno - jest bardzo popularna. Nic dziwnego, z jej talentem możnaby ją nazwać pretendentką do tytułu idolki braci uczniowskiej. Heh, u kogoś takiego nie miałbym nigdy szans, co? Trochę smutne. Ale pomarzyć zawsze można. Może mó--
Ack! Wzdrygnąłem się, słysząc wydzieranie się, które należało na pewno do... tak, to Hanrias. Kto o nim nie słyszał? Zawsze się popisuje. To z kolei jeden z tych popularniejszych płci męskiej, do tego jesteśmy razem w klasie. Chyba nawet kiedyś robiliśmy razem projekt. Magiem może nie zostanie, ale jego szybkość to magia sama w sobie. Oho, on też ma się z nami udać. To wszystko sprawia że mogę się domyślać celu tego wezwania - szykuje się misja. Taka prawdziwa. Teraz tylko spokojnie dojść na miejsce.
... Spokojnie? Nie ma szans! Musiało się coś stać, musiało coś być! Czy on... czy jego życie nie jest mu miłe? Shoukou się nie prowokuje! Muszę zażegnać tą sytuację, jak najszybciej. Podbiegłem do niej szybciej, zatrzymując ją przed ewentualnym odwróceniem się:
- N... ni... nie warto. Nie warto. Chodź, bo... lepiej się nie spóźnić, prawda? Jego... jego lekceważącym podejściem zajmą się już wykładowcy. - Shoukou, daj się przekonać, no... n-nie chcemy awantury! Aach, dlaczego on musiał to powiedzieeć~?!

Tidus - Śro Maj 01, 2013 11:40 pm

Ergh. Głupi papug. Mógłbym dać mu w dziób, ale odfrunie nim się zamachnę. Ale jak mnie poganiał, to trza iść. Teraz obrócił dziób ku babie i chce zostać, ale rozkaz to rozkaz. Idziemy, ignorując dziobanie. Pewnie mi potem podziękuje. Do sali konferencyjnej, marsz
Piękna panienka, no no! Może jak przystrzygę piórami, to przyciągnę ją i ktoś w końcu wleje temu kretynowi olej do głowy? Będę miał wolne od czasu do czasu. Poznam jakąś ładną papugę. Nauczę się lepiej mówić. No i...Ej, ej, gdzie on lezie!?
-Krrrrretyn! Krrrrretyn!- zaskrzeczałem, zaczynając dziobanie tego kretyna.

Hitomi - Czw Maj 02, 2013 12:20 am

Alier i Henrias

Dziewczyna prowadząca blondyna, chciała spokojnie udać się w stronę wybranej przez komisję sali, ale nie zostało jej to dane. Pierwszym co ją zatrzymywało w kontynuowaniu powolnego marszu było to, że ktoś śmiał jej pyskować. Drugą rzeczą było stanięcie przed nią Aliera i wygłoszenia swej niezbyt pewnej mowy. Chłopak stojący przed Asai mógł zobaczyć na jej twarzy przesłodki uśmiech, kiedy kładła dłoń na pasie i odwracała się w stronę drugiego przedstawiciela płci męskiej, z niegasnącym uśmiechem. Gdy obracała się, Alier mógł spostrzec, że ma dłoń położoną na jednej z dwóch lachrym, która lekko rozbłysła. Czarnej, którą niestety znał aż za dobrze. W momencie, w którym dziewczyna zakończyła obrót, młody łucznik, był gotowy się bronić przed atakiem z jej strony. Nie spodziewał się jednak, że atak nastąpi z ziemi. Jego ręce jak i usta zostały błyskawicznie oplecione czarnymi wstęgami magii, co mogło oznaczać dla znających się na kryształach, że dziewczyna użyła kryształu Więzów cienia . Chłopak jednak nie należał do specjalnie uzdolnionych w dziedzinie manipulacji kryształami, więc nie posiadał rozległej wiedzy o nich, co zaowocowało najgorszym możliwym wyborem, szarpaniem się. Mógł poczuć jak więzy coraz mocniej zaciskały się na jego nadgarstkach ściągając go coraz niżej i dość skutecznie kneblując go. W kilka chwil został zmuszony do uklęknięcia, przez łańcuchy, które teraz prawie wżynały sie w jego ręce. U jego boku, zdecydowanie spłoszona Liora zaczęła machać łukeim, jakby był bronią sieczną. Nie przynosiło to jednak większych rezultatów, gdyz broń zwyczajnie odbijała się od więzów. Shoukou w tym czasie podeszła bliżej chłopaka wciaż dotykając kryształu u swego pasa, patrząc się na niego z góry, władczo.
- Następnym razem nie będę taka łaskawa na obelgi... senpai. - Rzekła lodowatym głosem, po czym odwróciła sie na pięcie i ruszyła w stronę wejścia do Oratorium. Po przejściu kilku kroków, opuściła dłoń, która spoczywała na Lachrymie, co zerwało jej działanie, uwalniając chłopaka z zaczerwienieniami na nadgarstkach, które zapewne przerodzą się już niedługo w paskudne siniaki. Kim ona była, że tak się rządziła?! Zdecydowanie mogło to rozwścieczyć każdego tak potraktowanego, ale co zrobi Tionhisir było zagadką dla zebranych. jedyną osobą, która poruszała się niespokojnie u jego boku, była jego protegowana, która wyglądała jakby usilnie chciała się wstawić za mentorem, co po kilku szybkich krokach zrobiła. Głośno.
- Mój mentor mógłby cię pokonać bez problemu! Ty... ty...
Czarnowłosa tylko się zatrzymała i zmierzyła wzrokiem Liorę zimnym wzrokiem, na co mała wydała z siebie ciche "Hii" i dokończyła niezbyt już pewna swej racji
- D-Do-obra kobieto, t-ty
Czarnowłosa znowu ruszyla przed siebię, zdecydowanie nie mając zamiaru opóźniać spotkania z komisją, jak to zauważył jej mentor. Mijając go, tylko lekko skłoniła głową z przymkniętymi oczyma. Może to i niewielki, ledwie zauważalny gest, ale chyba coś znaczył. Tylko co?

Kapitan Papug

Zdecydowałeś się ruszyć przed siebie, nie zważając na zaloty papugi. kto by się przejmował zdaniem ptaka? Zdecydowanie nie Morch. Miałeś nawet nadzieję na to, że papuga nie będzie się specjalnie czepiała na twój pośpiech do przyjęcia zadania na które czekałeś. Myliłeś się. Dziabnął cię boleśnie w ucho i ponowiła atak, tym razem w skroń, dając znać o swoim niezadowoleniu i kracząc głośno do ucha. Niemrawym krokiem ruszyłeś ku schodom. Wchodziłeś na nie patrząc pod nogi, bo kto by się chciał wywracać i spadać z nich, prawda? Zdawało ci się, że już powinieneś być na właściwym piętrze, więc skręciłeś w boczny korytarz, który powinien zaprowadzić cię pod salę konferencyjną numer jeden. Papug, wyraźnie zeźlony, nie odzywał się ani słowem, tylko wydawał z siebie co jakiś czas piszczące dźwięki. Nie minęło wiele czasu zanim stanąłeś przed salą z tabliczką SM-1. To nie była ta, więc wznowiłeś poszukiwania patrząc na tabliczki. Aha! SK-1! Sala Konferencyjna jeden! Teraz czas wejść. Ciekawe co jest za drzwiami? Zapukałeś do drzwi, ale nie usłyszałeś odpowiedzi. Może już się niecierpliwią albo jakaś odprawa trwa i jest już spóźniony?

Jedius 9 Baka - Czw Maj 02, 2013 12:58 am

Ała, ała, ała, AŁA, AŁA, AŁA, AAAŁAAAAAAAAAAA! Ta co, piorun ją piznął w łeb!? Magii się tak, ała, kuźwa, nie używa! WSZYSTKO< TYLKO NIE TE ZAKICHANE LACHRYMY! Przeklęte kamienie z piekła, a niechaj im wszystkim w gęby powybuchają! Ałaałaaaa...!
Guh. Zacząłem oglądać swoje nadgarstki kiedy tylko zostałem puszczony. Menda jedna, zapłaci mi za to... jakoś! A tym czasem, podyszę sobie w miejscu czekając aż ta odejdzie. Niech się stąd zawija! I- OOTYY!
- Ej, wara od Chibichibi! Spróbuj postraszyć ją jeszcze raz, to wtedy ja... więcej... bo specjalnie dałem się złapać...! - z początku bardziej energicznie, wypowiedź zakończyłem z niechęcią, machnąwszy do tego ręką. Oj, będzie zemsta, na pewno. Ale teraz dam jej odejść. Kiedyś nie będzie miała tych kamyczków przy sobie. Póki co, niech się odwali, no. A jeśli się nie odwali, to wciąż mam świetną alternatywę - biegam na pewno dużo szybciej, a w biegu będzie trudniej mnie trafić, więc raczej bez problemu schronię się w budynku, mijając ją szerokim łukiem.
Ale miejmy nadzieję, że będzie rozsądniejsza. O, właśnie! Przecież mogę na nią nakapować! Mam nawet ślady na rękach po nieuzasadnionym użyciu siły! Ta jest, To się nazywa myślenie! Zrobię to. Za chwilę. Teraz muszę poklepać Chibichibi po głowie. Dzielna jest!
- Cho no, idziemy tam gdzieś tam. Lepiej żeśmy szybciej tam byli, to szybciej wyjdziemy. - stwierdziłem, odzywając się do podopiecznej a potem wskazałem kierunek i udałem się powoli w drogę. Powoli, żeby nie zbliżać się do tej psycholki.

Tidus - Czw Maj 02, 2013 1:11 am

Kraaapitan Papug i jego wierny przydupas

O, jest. Przyłożyłem palec do ust i spojrzałem na papuga, uciszając go. Hehe, chyba jestem magiem, bo to zawsze działa. Aż dziw, że te...lach-las-leczo-kamulce tak często nie działają jak chcę. Ale znalazłem odpowiednią salę- teraz otworzyć drzwi, zajrzeć do środka, wejść do środka, znaleźć jakieś wolne miejsce, usiąść. Nie odzywać się nieproszony. Nawet jak nikogo nie będzie w środku, to przecież nie problem, bo nikt o nic mnie nie pyta.
Jeśli nikogo tam nie ma, dziobię Morcha kracząc, aż ten nie pojmie wiadomości i nie ruszy swoich czterech liter.
-Kraaa, zły pokój, zły pokój, kraa!

Firanke - Czw Maj 02, 2013 1:14 am

No i oczywiście doszło do pokazu siły! Dlaczego? Nie ma w tym nic fajnego. Przecież można było to rozwiązać pokojowo, słowami, czymkolwiek innym. Nie, muszę jej to powiedzieć! Postawić jej się! Wyrazić swoje niezadowolenie, skarcić ją! Otwieram już usta!
- A... Asai... - zacząłem prawie zdecydowanym głosem. To jest ta chwila! Niech wie, że to ja tutaj jestem mentorem - U-um... d-dobra robota. A-ale cenny la-lachrymt... t-to znaczy, w-wiesz... a, aa... nie ważne. - machnął ręką. Nie chce jej przecież zdenerwować! Szczególnie, że skinęła znową, dała mu jakiś sygnał - T-tak, cho... chodźmy. - Aargh, nie udało mu się! Dlaczego tak trudno tego dokonać? A z tamtym wszystko w porządku? Krzyczy coś, więc chyba tak. Bo inaczej naprawdę musiałbym interweniować! A, a tego nie chcę. Chciałem się nauczyć magii. Czytać książki. Znaleźć piękną dziewczynę i razem gadać o magii całe dnie. A dostałem pod opiekę kogoś, nad kimś nie panuję i nie mam ani chwili spokoju. A do tego cyrki na boisku. No, ale nie mam co nad tym rozpaczać. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. A ja ją bardzo lubię. Więc nie powinienem być niewdzięczny. Podążam za nią na spotkanie, nie zwracając już uwagi na mistrza łuku i krzyczenia. Chyba nie będzie więcej przemocy, więc można skupić się na ważniejszych rzeczach. I przy okazji... będę się jej przyglądał uważniej. Może ona częściej daje mi takie sygnały, a ja biedny ślepy tego nie widzę? ... A może ja urażam jej uczucia!? Aach, dlaczego muszę być taki antysocjalny!

Hitomi - Pią Maj 03, 2013 12:09 am

Henrias poczuł się dotknięty zastraszeniem Liory, więc wykrzyczał na Shoukou kolejne słowa, na co ta nie zareagowała nijak. Dalej spokojnie zmierzała w stronę budynku, a Alier zaraz za nią. Tionhisir także ruszył za nią, ale dopiero po tym jak zwrócił się do swej podopiecznej i poklepał ją po głowie, na co ta zareagowała najpierw radosnym chichotem, po czym jakby nagle się dotarło do niej, że znowu jest nazywana chibichibi, obruszyła się.
- N-Nie jestem chibichibi, senpai! Li-o-ra, Liora, nie chibichibi
Cóż, może i miała rację i nawet była chyba zła za takie przezywanie, ale... cóż, uroczo się złościła. Wykonała obrót na pięcie i chciała dumnie odejść, jak wcześniej zrobiła to Shoukou, ale dziewczynie brakowało trochę szczęścia w tym, gdyż po przejściu dwóch kroków potknęła się lądując na ziemi, machając przed sobą zabawnie rękoma. Henriasowi przeleciała przez umysł myśl: białe w czerwone truskawki. Dziewczynka na dość szybko się zebrała w sobie, otrzepała i ruszyła szybkim tempem nie czekając na niczyją reakcję. Szła dobrych dziesięć kroków za Shoukou, która już wchodziła do budynku. Szliście za nią jeszcze chwilę w linii prostej, po czym zaczęła wchodzić po schodach. W budynku, można było ponownie usłyszeć zachwyt uczniów, na jej obecność, co zdecydowanie mogło zirytować jedną osobę kompanii kierującej się do sali konferencyjnej. Po wejściu na trzecie piętro mogliście zauważyć pustkę. Nie było na nim nikogo, co było dość dziwnym zjawiskiem, nawet w tak ciepły dzień jak dzisiejszy. Przeszliście pusty korytarz, docierając do podwójnych drzwi, na których lewym skrzydle widniała tabliczka z napisem "Sala konferencyjna", a pod nią srebrny numer 1. Shoukou, która dotarła do drzwi pierwsza, poczekała na resztę kompanii, po czym zapukała dwukrotnie w drzwi. Nikt nie usłyszał odpowiedzi, ale dziewczyna i tak otworzyła prawe skrzydło drzwi i weszła do środka. Nie mając zamiaru zostać na zewnątrz, weszliście do środka za nią. pochód zamykał łucznik, który zamknął za sobą drzwi. Wszyscy mogliście zobaczyć, że w dość sporej sali, która miała na lewej (dla was) ścianie, wielką mapę Kyralii. Naprzeciw was mogliście zobaczyć duży, długi hebanowy stół, za którym nad jakimiś dokumentami siedziała kobieta w wieku około dwudziestu-dwudziestu pięciu lat. Widząc, że wszyscy się już na nią patrzą odłożyła dokument na stół i popatrzyła się na was spod okularów.
- Ah, więc już jesteście. Dziękuję Asai za doprowadzenie ich. - Skinęła dziewczynie, która najpierw stanęła na baczność, po czym w chwilę później skłoniła się nisko, po czym odeszła dalej by stanąć za swym mentorem, po lego lewicy. jak teraz popatrzycie, to Liora także tak stanęła. Pewnie tak należało stawać za swoim mentorem, bo przecież taka służbistka by o czymś takim nie zapomniała, nie?
- A więc moi drodzy. Zostaliście wybrani do wykonania zadania, które zostało zgłoszone w dniu wczorajszym przez wioskę Cervemon. - Wskazała mapę na ścianie, na której rozbłysł jeden z kamieni, pod którym widniał napis "Cervemon".
- Jako, że mamy dopiero południe, możecie wyruszyć jeszcze dzisiaj. Droga do wioski zajmie wam około dwóch, do trzech dni marszu, więc radzę wam zabrać zestaw podróżniczy. - Kobieta przesunęła po blacie stołu zamkniętą i zapieczętowaną woskiem kopertę.
- A teraz młodzieży, proszę wybrać swojego przywódcę. W tym liście znajduje się wyjaśnienie waszego zadania.
Błękitnooka splotła dłonie na stole przed sobą i wpatrywała się w was z umiarkowanym zaciekawieniem. Czas wybrać przywódcę, którgo w razie powodzenia czeka ogólne uwielbienie w ciągu najbliższych tygodni i którego w razie porażki, czeka niesława, na zdecydowanie dłuższy okres.
- Acha - Zaczęła jeszcze raz kobieta. - Zabierzcie ze sobą Morcha z pierwszego roku waszej Klasy. Może się wreszcie czegoś nauczy

Morch

Przeszedłeś przez drzwi usatysfakcjonowany tym, że odnalazłeś salę konferencyjną. Bo przecież to oznacza skrót, prawda? Otóż nie. Wszedłeś do sali, to jasne, ale zdecydowanie nie była to sala konferencyjna. To miejsce przypominało raczej szatnię, ale co szafki na ubrania miałyby robić w sali konferencyjnej? Może to na płaszcza i pomieszczenie podzielone jest na dwie części? Wiedziony takim rozumowaniem ruszyłeś dalej, szukając miejsca, w którym mógłbyś usiąść czekając na decyzję komisji. Mijałeś szafki, jedna za drugą, a papuga przeleciała na jedną z nich i zaczęła przechadzać się po krawędzi kracząc.
- Kraa, Głupek, Kraa, Uciekaj.
Dziwna papuga. Dlaczego kazała ci uciekać z sali konferencyjnej Oratorium, jednego z najbezpieczniejszych miejsc na kontynencie? Odpowiedź nadleciała dość szybko i nawet uderzyła cię w twarz. Odpowiedzią był but, wyraźnie damski. Popatrzyłeś w stronę, z której nadleciał but, tylko po to by zobaczyć dziewczynę o krwisto czerwonych długich, prawdopodobnie do pasa włosach i dość ładnej buzi, wychylającą się zza szafki, z nagim ramieniem i zaciśniętą w pieść dłonią.
- Zboczeniec! Zboczeniec w Szatni Kobiet! Zboczeniec! - Zaczęła krzyczeć nieznajoma. Szatnia Kobiet... S...K. SK-1. Cholera. Szatnia kobiet na pierwszym piętrze?! Nie byłeś na trzecim, a zaledwie na pierwszym piętrze? Dlaczego ta cholerna papuga ci o tym nie powiedziała?! Krzyki dziewczyny zaowocowały głośnym odgłosem butów odbijających się na płytkach. Wiedziałeś co to może znaczyć. Klasa B. Jeśli cię tutaj znajdą to będziesz w nielada tarapatach. Kogoś jednak ta sytuacja najwyraźniej bawiła, a ten ktoś siedział na jednej z szafek i powtarzał w kółko "Kraa, Głupek".

Jedius 9 Baka - Pią Maj 03, 2013 3:31 pm

Phh, frajerka. Widząc, że ta odchodzi plecami posłałem jeszcze za nią obraźliwy gest. Niech do kuchni wraca, o! Tam się będzie mogła rządzić do woli. Patelnie i gary nie będą się kłócić. No, ale w końcu mogłem odezwać się do mojej uroczej podopiecznej pacnąwszy ją lekko palcem w podbródek od dołu.
- Oi, no wiem! Liora, też ładnie. Ale każdy powinien mieć jakiś przydomek, a ten ci pasuje! Chibichibi. - oznajmiłem wesoło, uśmiechając się do niej krótko. Potem - Kierunek: sala konferencyjna!
No i dotarliśmy. I nawet ktoś na nas czekał. Co to za kobieta? Nie kojarzę jej specjalnie. Zresztą, to pewnie nieważne. Teraz stajemy, i w ogóle. Te wszystkie durne zasady. To za lewym bokiem i tak dalej. Hah, nawet już tego nie pamiętam, te zamierzchłe czasu gdy samemu było się pierwszakiem! Kto by to pamiętał? W ogóle, to bez sensu. Czemu nie za prawym? Że ten, że niby są jak prawa ręka czy coś? Lewa mi się kojarzy z czymś zupełnie innym. Neheheheh. Dobra, dobra, chwilą. Przetworzyć w myślach otrzymane informacje... i...
- Hej, chwila chwila chwila! Że niby, mam być jedną drużyną razem z NIĄ? - wskazałem Zołzę oboma palcami wskazującymi. - Odmawiam. Ona jest osobą niezrównoważoną psychicznie. Nie wnikam w przyczyny takiego stanu rzeczy, ale nie zgadzam się na jej uczestniczenie. Stanowi zagrożenie dla powodzenia misji i naszego własnego stanu zdrowia i życia. O, proszę zobaczyć! - podwinąłem lewy rękaw, wskazując potem kolejno wszystkie trzy ślady. - Bez żadnego powodu zaatakowała mnie na terenie Oratorium, grożąc jeszcze mojej podopiecznej! Nie ma mowy bym zgodził się na przebywanie w jej pobliżu, chociażby ze względu na Liorę! - No! Mam nadzieję, że to zabrzmiało dumnie. Nie będzie mi psycholka mówić co mam robić, nie ma mowy.

Tidus - Pią Maj 03, 2013 3:58 pm

Ups, ups, ups. To chyba zły pokój. Mogłem się domyśleć. Nie dość, że dotarłem tylko na pierwsze piętro to jeszcze były tu szafki, nie było krzeseł, nikt nie nudził i nie było znajomych gęb. Głupi ja, głupi. I jeszcze ten durny papug skrzeczy. No nic, czas chyba zrobić...tetryczny odwrót czy jakoś tak.
-Przepraszam, przepraszam!- krzyknąłem tylko, odwracając się i kierując najszybciej jak mogę do wyjścia, ignorując zupełnie kobietę. Rany, to już dwudziesty raz w tym roku. Dlaczego piętro pierwsze i trzecie tak łatwo pomylić!?
Krahahah, krrrrretyn. Aż dziw, że nigdy się mnie nie słucha. To stało się nudne jakieś pięć pomyłek temu. No ale zawsze po tym trafiał bez problemu gdzie trzeba. Aż zastanawiające, że gdzie by nie musiał iść, zawsze wpierw się pomyli i polezie gdzie indziej. Jak nie żeńska szatnia to przesiedzi pół dnia w toalecie zastanawiając się, co z tymi zajęciami. Krrrretyn. No ale skoro już stąd sobie idzie, to mogę wykorzystać chwilę. Złapię go później, porrradzi sobie. Ja tymczasem uciszę mój piękny, śpiewny głos i zajmę się moimi porzuconymi studiami estetyki. Mam spore zaległości.

Firanke - Pią Maj 03, 2013 4:16 pm

Interesujące - sala konferencyjna wciąż używa mapy z kamieniami. Spodziewałem się trochę, że idąc z czasem zastaniemy tu spontanicznie wykreowany krajobraz tworzony przez jeden, potężny lachrymt. I znów, moja wybujała wyobraźnia zero, rzeczywistość - jeden. Słuchałem tego, co mówiła niebieskooka. Cervemon, tak? Powinniśmy wyruszyć od razu, nie tracąc czasu. Przy tak odpowiedzialnej funkcji jak naszej, uczniów Oratorium, zwłoka jest bardzo nieprofesjonalną i niepożądaną rzeczą. Będziemy musieli wybrać przywódcę. Chyba... chyba mam odpowiednie doświadczenie. Otworzyłem usta, by zgłosić się na ochotnika, gdy Henrias wystrzelił, wyrażając się dość niepochlebnie o Shoukou. Miał tu... odrobinę racji. Ale to sprawa, którą powinni rozstrzygnąć między sobą, prawda? Jeżeli mamy zadanie, to jesteśmy tu w celu odprawy, a nie kłótni. Wziąłem głębszy wdech i nagłym krokiem wystąpiłem naprzód. Zanim dotrze do mnie, że powinienem siedzieć cicho i się nie wtrącać.
- U-um! Rozumiem Twoją niechęć, ko-kolego Tionhisir, ale Asai miała do tego prawo. Pią... piąty punkt trzeciego ustępu regulaminu Oratorium głosi: Członkowie Klas przewodniczących mogą w razie konieczności używać wszelkich... - przełknąłem ślinę. Wraz z mówieniem czułem, jak schło mi w gardle. On może się na mnie za to obrazić! - Wszelkich... środków dyscyplinarnych, by powstrzymać ucznia od przyniesienia hańby Oratorium. Na-nazywanie Sali Konferencyjną "Salą Nudnych Gości" u-uwłacza dobremu imieniu naszej instytucji. - milczał, czekając na ewentualną odpowiedź kolegi, przymykając oczy w razie nadchodzącego ochrzanu.

Jedius 9 Baka - Pią Maj 03, 2013 4:31 pm

O rany. Musiał, no musiał się ten maminsynek wtrącić.Nie no, po prostu nie, no nie wytrzymię. Przestałem stać w tym durnym szeregu i rozłożyłam ręce, zwracając się do niego. Jak od w ogóle miał? Coś z katami.. katuszami... nie pamiętam. "Maminsynek".
- O rany, a czemu niby uważasz, że mówiłem o tej sali, a? Uwaga, tajemnica: Nie mówiłem. A teraz może niech wasza para zamieni się miejscami, bo to ty tutaj czyścisz jej codziennie buty. - rzucam mam nadzieję ostatnie słowa w jego kierunku i znów wracam do tej za biurkiem. - Jak mówiłem, nie ma mowy o jakiejkolwiek współpracy z tą osobą. Przerośnięte ego, brak samodzielnego myślenia, reagowanie agresją na każdą próbę rozładowania atmosfery. Proszę mi wybaczyć, ale stawiam bezpieczeństwo i morale swojej podopiecznej ponad wsz... wiele rzeczy. - skrzyżowałem ramiona na piersi i przymykając oczy przytaknąłem dwukrotnie. No, no. Dobrze powiedziałem.

Hitomi - Pią Maj 03, 2013 5:23 pm

Drużyna niezgody

Wywiązała się sprzeczka. Część z was uznała za konieczne by wyrazić swe niezadowolenie z składu drużyny. W chwili zakończenia pierwszej wypowiedzi Tionhisira, członkini komisji siedząca za biurkiem popatrzyła pytająco na Shoukou. Wróciła wzrokiem na obrażenia chłopaka, po czym pokiwała głową i sięgnęła po pióro, którym zapisała coś na kartce. W czasie gdy ona pisała, odezwał się mentor Asai, który stanął w jej obronie, co zaowocowało, tym, że na twarzy czarnowłosej za nim pojawił się wyraz zdziwienia. Nie było to wielkie i bezgraniczne zdziwienie, a raczej coś w stylu "huh. Jednak to w sobie ma". Oczywiście młody łucznik nie mógł pozostawić tego w ten sposób i jeszcze raz wyraził sprzeciw, uczestnictwu w misji razem z nią, sugerując do tego by zamienili się miejscami. Zza siebie usłyszeć mógł ciche "O jejku..." ze strony Liory i ciche zakasłanie ze strony kobiety, która już skończyła pisać. Gdy wszyscy skupiliście na niej wzrok, zaczęła mówić, wciąż spokojnie.
- Asai Shoukou, zgłosisz się w celu wyjaśnienia. - Oświadczyła, na co czarnowłosa podopieczna, ponownie ukłoniła się. Kobieta pokiwała głową raz, drugi, trzeci nim zaczęła mówić ponownie.
- Niezgoda może prowadzić do wypadków, a to do utraty życia lub poważnych urazów, na co Oratorium nie może sobie pozwolić. Pytałeś drogi chłopcze na jakiej podstawie zostaliście wybrani w takiej, a nie innej grupie. Wyjaśnię ci to, bo widocznie ominąłeś tą część wykładów. Uczniowie wyruszający na misje, są łaczeni w grupy by zrekompensować swoje słabe strony. By jedno mogło bronić drugiego. Niestety nie zawsze jesteśmy w stanie dobrać osoby, które się lubią. Wyruszenie na to zadanie nie było prośbą. Jeśli dobrze pamiętam, na pierwszym roku zawiązaliście pakt z Oratorium, czyż nie? Zobowiązaliście się pracować dla dobra ludności Kyralii i dla Oratorium. - Kobieta zmierzyła wzrokiem zebranych uczniów. - Mówisz, że Shoukou jest egoistyczna, nie mysli samodzielnie i reaguje agresywnie. - Sięgnęła po teczkę, którą wyjęła z szuflady, po czym otworzyła czytając.
- W opinii prowadzących zajęcia, jest to solidna, odpowiedzialna i dumna osoba, która bezpośrednio obrażona, nigdy nie reaguje na docinki. Pojawia się więc pytanie, kto sprowokował "atak", hmm? No ale ale. odbiegam od tematu. - Zamknęła teczkę, po czym wyjęła inną, zdecydowanie grubszą, po czym zaczęła czytać.
- Zaczepki słabszych uczniów, ucieczki z zajęć magicznych. Niesolidność, brak punktualności, skłonność do niebezpiecznych popisów. Mówi ci to coś? Więc tak. Z powodu skrajnie wysokich not, pana Katiusza w dziedzinie magii stosowanej, ogólnych wyników panny Asai i nawet wysokiego współczynnika odporności magicznej pana podopiecznej zostaliście dobrani w drożynę. Komisja miała nadzieję, że pańscy towarzysze zapobiegną niepotrzebnym popisom pana, jak i nierozsądnym działaniom pana Morcha. Odmawia pan wykonania zadania w tej grupie. Rozumiem to i przyjmuję pana decyzję. Nie narażę zdrowia i życia pozostałych członków grupy z powodu niezgody. - Kobieta zaczęła notować na kartce jakieś notatki. Była to ta sama kartka, którą zapisywała podczas słów kierowanych do Shoukou.
- Zadanie musi być wykonane. Skoro pan odmawia podjęcia się go, pozostawimy pana na terenie Oratorium. Może znajdzie się dla pana jakieś zadanie. Reszta druzyny zostanie przydzielona do Arabelli Ardelii, którą zapewne znacie. Przewodnicząc Klasy A, piąty rok. Podejmę także decyzję, którą wy nie potrafiliście podjąć. Arabella zostaje Liderem drużyny.
Kobieta uśmiechnęła się do was spokojnie.
- Jakieś sprzeciwy?

Morch

Podjąłeś szybką decyzję. Uciekać po przeproszeniu. Odwróciłeś się na pięcie i ruszyłeś przed siebie. Szybko. Skręciłeś ponownie na klatkę schodową uciekając z miejsca przestępstwa. W chwilę przestałeś słyszeć kroki, które rozbrzmiewały. Za to usłyszałeś krótkie męskie pytanie.
- Gdzie jest?
W chwilę później usłyszałeś odpowiedź, a także ponowne tupanie ciężkich butów. Wbiegałeś po schodach przeskakując po trzy stopnie na raz, ale kroki nie ucichały, wręcz przeciwnie. Zdawało się, że są coraz bliżej. Pół piętra dalej, gdy znalazłeś się na półpiętrze i miałeś zacząć wbiegać wyżej, na drugie już piętro, spostrzegłeś krótkowłosego chłopaka w regulaminowych długich niebieskich spodniach i kremowej kamizelce. W sumie był to standardowy strój uczniów Oratorium, gdyby nie to, że na lewym ramieniu miał czarną opaskę z godłem Oratorium. Mężczyzna także cię spostrzegł i zaczynając wbiegać po schodach, krzyknął.
- Komitet dyscyplinarny, stój!
Pojawiał się kolejny dylemat. Uciekać, czy zatrzymać się. Zawsze mogłeś jakoś go zgubić na trzecim piętrze, ale z drugiej strony jeśli cię złapie będziesz miał jeszcze większe kłopoty. Nikt przecież ci nie uwierzy, że wszedłeś tam przypadkiem, bez potwierdzenia tego przez papuga, którego cholera gdzie wcięło.

Jedius 9 Baka - Pią Maj 03, 2013 9:27 pm

No, chociaż tyle na początek, wyjaśnienia. Mam nadzieję, że ją tam srogo prze... Zaraz, co? Nie musisz mi czytać teczki, dobrze wiem jak jej się wszyscy podlizujecie!
- W opinii prowadzących. Bo się im podlizuje. Poza tym, dumna i nie reaguje na odcinki? Dwa przeciwstawne twierdzenia, w dodatku drugie jest kłamstwem. Ostatnich kilka minut jest na to dowodem. Bo co zrobić jeden głupi żart, to już się... dobra, dobraaa! - machnąłem ręką, gdy kobieta zaczęła czytać zawartość drugiej teczki, należącej zdecydowanie do mnie. I gada. I gada. Chciałem odpowiedzieć, no ale dobra. Jestem cierpliwy. Poczekam aż skończy. I gdy już skończyła, wcinam się od razu zanim się rozmyśli i znów zacznie nawijać o tym jaka to akademia jest wspaniała ale wpuścili nowe pokolenia i kiedyś było lepiej. I w ogóle.
-Po kolei, jeśli łaska. - wyciągnąłem palec w górę, zaczynając najspokojniejszym tonem na jaki mnie było teraz stać. - Owszem, lubię adrenalinę i "niebezpieczne popisy", ale zawsze osobą zagrożoną jestem w ich wyniku tylko i wyłącznie ja. W przeciwieństwie do tejże osoby obok mnie, która stanowi zagrożenie dla każdego wokół i ukazuje to za pomocą gróźb. Nie wyrażam swojej niezgody do uczestniczenia w misji, a jedynie składam zażalenie co do wyboru składu drużyny. Staram się tutaj uniknąć katastrofy. - HEEEJ, to było gładkie. Jak prawdziwy pro-dyplomata! Ta jest Henrias, ciągniesz to dalej! Położyłem sobie na piersi dłoń, której palec wcześniej unosiłem. - Nie mogę się również zgodzić na odsunięcie jedynie mnie od zadania. Nie zostawię Liory sam na sam z tą... nieokrzesaną, dwulicową... - jak ona się nazywała? - ...pierwszoroczniaczką. Pójdę, ale chcę jednego, specjalnego warunku. - pochyliłem dłoń w bok, by wskazać zołzę palcem. A, już pamiętam! - Assai dostaje wyraźny zakaz używania siły wobec mnie oraz Chi... znaczy, mnie i Liory. Tyle może wystarczyć, aby znacząco poprawić naszą wydajność. To chyba przystępny kompromis, nieprawdaż? - złapałem się pod biodra, zadowolony z siebie. No, dałem czadu! Rany, gadałem w ogóle tak szybko, że powinienem chyba zostać jakimś specjalnym ogłaszaczem nowin czy coś. I bez zająknięcia! I do tego z sensem! Naprawdę mogę być i jestem z siebie dumny.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group