Samara Fisher: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 1: | Linia 1: | ||
− | {| cellpadding="0" cellspacing="0" align="right" width="275px" | | + | {| class="wikitable" cellpadding="0" cellspacing="0" align="right" width="275px" | |
{| class="wikitable" cellpadding="0" cellspacing="0" align="right" width="256px" | {| class="wikitable" cellpadding="0" cellspacing="0" align="right" width="256px" | ||
|- | |- |
Wersja z 02:41, 12 mar 2016
|
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Proin nibh augue, suscipit a, scelerisque sed, lacinia in, mi. Cras vel lorem. Etiam pellentesque aliquet tellus. Phasellus pharetra nulla ac diam. Quisque semper justo at risus. Donec venenatis, turpis vel hendrerit interdum, dui ligula ultricies purus, sed posuere libero dui id orci. Nam congue, pede vitae dapibus aliquet, elit magna vulputate arcu, vel tempus metus leo non est. Etiam sit amet lectus quis est congue mollis. Phasellus congue lacus eget neque. Phasellus ornare, ante vitae consectetuer consequat, purus sapien ultricies dolor, et mollis pede metus eget nisi. Praesent sodales velit quis augue. Cras suscipit, urna at aliquam rhoncus, urna quam viverra nisi, in interdum massa nibh nec erat.
Notatki / Historia
By otrzymać, trzeba oddać. By zyskać, trzeba stracić. By jedna rzecz miała prawo zaistnieć, innej to prawo musi zostać odebrane. Cały świat zbudowany jest wokół tej jednej, najprostszej zasady.
Historia zaczyna się 17 lutego roku pańskiego 1893. Zainicjowana przez dwójkę ludzi, imieniami William Fisher i Candace Fisher (Jarrett). Byli młodym małżeństwem, pełni energii, ambicji, woli do życia. Niedawno wprowadzeni w objęcia przyszłościowej metropolii prosto z koszmaru umierającej mieściny zaczęli wreszcie wieść życie ponad przewidywania, a nowe plany układali stromą ścieżką w górę. Każdy sukces był powodem do świętowania, a każde święto miało życzyć kolejnych sukcesów. Nic dziwnego, że informacja o zbliżającym się trzecim członku obiecującej rodziny była zarówno jednym, jak i drugim - sukcesem i świętem. Zdarzenie tak wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju, a jednak doświadczane przez niezliczenie wielu. Nietrudno sobie wyobrazić radość i przygotowania prowadzące do dnia przywitania, do dnia wesela i śmiechów, dnia będącego finalizacją błogosławieństwa. Dnia, który potrafi być śmiertelnym szokiem, gdy ludzkie marzenia zostają zrównane z rzeczywistością, gdy nadchodzi powrót świadomości tego jak słabe i ulotne jest życie człowieka. Gdy błogosławieństwo okazuje się być klątwą w przebraniu.
Jak przerażający może być widok nowonarodzonego dziecka? Jakim cudem nieświadoma jeszcze własnego istnienia istota, wydająca pierwszy krzyk egzystencji na świat już w pierwszych sekundach spędzonych poza łonem matki może zostać mordercą? Kto nie widział skąpanego we krwi stworzenia, o skórze białej jak sama śmierć i paskudnym spojrzeniu bezbarwnych tęczówek wijącego się pośród stygnących fragmentów planu szczęśliwej przyszłości nie może zrozumieć strachu, rozpaczy i gniewu które swymi potężnymi krzykami poruszały samymi fundamentami niewielkiego domu na przedmieściach metropolii. Z wysiłkiem równym zdmuchnięcia świecy cały świat począł się walić, rozstępować w swych posadach i niknąć echem w głuszy podobnie do słabnącego okrzyku zaciśniętych na lekarskim fartuchu pięści.
Historia mogła zakończyć się w minuty po jej rozpoczęciu. Jakim w końcu prawem kreatura miała prawo kontynuować swój żywot po grzechach których już jest winna? Choć mogła już zobaczyć odbicie własnej, przeklętej twarzy na ostrzu noża, piekło najwyraźniej nie było jeszcze gotowe. Choć był to kredyt którego nie miała gwarancji spłacić, otrzymała łaskę z rąk tęskniących. Artur i Jasmine Jarrett wiedzieli, że nigdy więcej nie będą mogli uzyskać nowych wspomnień do zabrania ze sobą w zaświaty ze swoją córką. Ich decyzją było przygarnięcie jedynego dziedzictwa, które im wtedy po niej pozostało - krwistookiego stworzenia, które zostało w czasie ratującej go podróży pobłogosławione imieniem. "Samara".
Słabość. Karłowatość. Problemy z kojarzeniem. Światłowstręt i problemy ze wzrokiem. Dziecko nie miało żadnych ulg podczas dorastania. Będąc obiektem szyderstw, gnębienia i innych przykrości nie tylko ze strony swych rówieśników, ale i części opiekunów z którymi miało obowiązek przebywać z powodów edukacji bądź zdrowotnych, znosiło to wszystko z nienaturalnym, stoickim spokojem. Akceptowało swój los. Młody umysł choć pękał w szwach od rozpaczliwych krzyków o pomoc, od żalu do wszelkich sił wyższych o postawienie przed nim takiego toru zwanego życiem, to nie był w stanie wybić się przez żelazną barierę jednej myśli wspieranej całą siłą woli - to jest pokuta. Złe uczynki spotykają się z karą, a codzienność jest tego przykładem. Choć Jarrettowie starali się skryć wszystko woalem tajemnicy, ona wiedziała. Nie docenili tak prostej i tak ludzkiej cechy jak wścibskość. Przecenili zaś poziom przeszkody jaką może stanowić pojedynczy zamek szuflady w starym biurku. Skarbnica korespondencji nie miała innego wyboru jak tylko stanąć otworem przed dziewięcioletnim paskudztwem i ujawnić wszystkie zapiski na przesiąkniętym nienawiścią papierze. Wiedziała, że od teraz jej życiu zawsze będą towarzyszyć odbite na duszy słowa - o byciu błędem, złą decyzją, o posiadaniu własnego miejsca pośród języków ogni piekielnych. Granicą do tego miejsca była wciąż jednak jedna rzecz - nadzieja. Nic nie jest nieskończone. Być może pokuta będzie mogła zakończyć się któregoś dnia. Być może nadejdzie dzień odkupienia, dzień pojednania i zgody. Ale droga do tego dnia będzie wybrukowana trudem ciężką pracą.
W historii pojawił się nowy element. Element zrodzony z czystej magii, z uczucia, którego żadne słowa nie były w stanie wyjaśnić. Muzyka. Niewiarygodna harmonia dźwięków, gestów, tonów. Konstrukcja składająca się z fragmentów które współpracowały w idealnej synchronizacji. Rytm i melodia, dwa czynniki które potrafiły przegonić wszystkie myśli, dające tak spokojną i cichą pustkę. Słowo "koncert", które przed poznaniem jego znaczenia wydawało się brzmieć równie okrutnie co reszta istnienia, nabrało ciepła już po usłyszeniu zaledwie kilku pierwszych tonów. Kombinacja pracy muzyków manifestowana dźwiękiem była zdarzeniem tak pięknym i drastycznie odmiennym od codzienności, że niedojrzałe, poranione serce nie potrafiło powstrzymać wzruszenia. Przeszywające wibracje odbijały się drżeniem całego ciała, a napływające emocje łzami. Niezapomniany nigdy moment uzyskania celu swej historii.
Nowa ścieżka przyćmiła wszystkie inne. Była cięższa, dłuższa i bardziej kręta, ale posiadała coś, czego nie posiadała żadna inna - wynagradzała. Ból sińców i rozcięć od starych strun, drapiący pył wzbijany przez tańczące struny i odciski spowodowane zbyt dużym rozmiarem starej wiolonczeli były niczym wobec śpiewu poczciwego instrumentu który był jedynym spotykającym się z możliwościami finansowymi Jarrettów. Miast natłoku myśli i długich spotkań twarzy z poduszką, każda chwila wolnego czasu wypełniała się basowym pomrukiem na przekór każdemu stopniowi zmęczenia i szkarłatnych kropli spływających po napiętej stali. Wcześniejsza nadzieja rozpaliła się potężnym blaskiem, zacierając granicę między marzeniem a obsesją. Cel nigdy nie był tak oczywisty.